Wstawanie
Chcę kompetentnych zapytać ludzi,
jak mam skutecznie rano się budzić,
jak po wykonie wstania czynności,
dojść mam do stanu używalności?
Czy kubeł wody na łeb zmulony,
czy ciche wsparcie ze słusznej strony,
czy linka z głośnym, radosnym Beciem –
jak mam przytomnie chodzić po świecie?
Tułów robotą niby się para,
a umysł jeszcze w sennych oparach,
łapy się czulą do dnia początku,
lecz myśli lotnej ni marnych szczątków.
Ach, gdyby rannym słonkiem, skowronkiem,
ruszyć i tępić świadomie stonkę,
gdyby pojednać ducha i ciało,
co jakby wcześniej od ducha wstało…
Kawa złudzeniem i grą pozorów,
na próżno żłopię ją do oporu,
ach, gdyby wczesnym świtem, ach, gdyby,
wstać tak naprawdę, a nie na niby.
Podzielam marzenia Bobika.
Zanim się rozkręcę, to już ciemno się robi.
Inna rzecz, że nie wstaję skoro świt.
Kawa!
Naczyniem wystarczającej pojemności , w moim przypadku, będzie wkrótce wiadro. Śpię krótko, za to budzę się długo…
Mnie we wstawaniu pomaga gimnastyka. Pół godzinki i już człowiek ma więcej energii, żeby ruszyć w dzień. Potem nie kawa, lecz zielona herbata po śniadaniu. Kawa w dalszej części dnia, ewentualnie.
I tak od wielu lat. Polecam.
Dziękuję, Doro.
Zaczęłam wdrażać. Dzisiejsza pierwsza kawa dopiero się zaparza.
Bądźmy Wszyscy dobrej myśli…..
A ja w sobotę po raz pierwszy od kilku lat wybieram się do Szczecina 🙂 Wreszcie znów podróż trwa poniżej 5 godzin…
Od kilku dni kicham i to coraz intensywniej. Dzisiaj nawet stan podgorączkowy sie „objawił”.
A chętnie bym się z Panią Kierowniczką spotkała.
Połowa rodziny na L4…
O, współczuję. Ja już swoje przeziębienie przeszłam (mam nadzieję), dość ulgowo zresztą, parę tygodni temu.
Nowy, uduchowiony wpis czeka na czytelników 😉