* * *
Szanowna Frekwencjo, dzisiaj muszę po raz pierwszy pojawić się na blogu osobiście – z bardzo smutnej okazji. Kinga zmarła przed godziną. Nie potrafię wyrazić, co czuję i chyba jeszcze nie do końca do mnie to dociera.
Zgodnie z życzeniem Kingi pozostawię blog w sieci tak długo, jak Frekwencja będzie sobie tego życzyć.
Oczywiście Bobika nikt nie zastąpi, ale jako wpisów będę mógł używać tekstów, które Bobik pisał w komentarzach i które nie były w inny sposób wykorzystane.
Chciałbym w imieniu Kingi podziękować całemu Koszykowi za okazane serce. Była w ostatnich dniach naprawdę bardzo szczęśliwa i wdzięczna za tyle dowodów miłości ze strony zarówno bliskich, jak i dotąd nieznanych przyjaciół. Zrobiliście to, o czym pisała w tytułowym wierszu swojego debiutanckiego tomiku poezji „Minuta mówienia” przed 35 laty:
mówmy o nich tak
by przed śmiercią jeszcze poznali
treść naszego o nich milczenia
Brak słów, tylko jestem
PA, nie wszyscy Cię znamy, np, ja, ale wszyscy jesteśmy teraz przy Tobie.
Jaki żal, jaki wielki żal… Nie ma słów…
Kingo, już tęsknię. Do zobaczenia kiedyś, gdzieś…
PA, czymam za Ciebie i Młodego.
Słucham https://www.youtube.com/watch?v=wR2xf2QVLkc i ryczę.
PA, strasznie mi przykro.
PA, z całego serca współczuję Tobie i Waszemu synowi. Jeśli jest coś, co mogę zrobić, by pomóc, proszę, daj znać.
Mamy wielki dług wdzięczności.Dożywotni.
Strasznie smutno…
PA przytulam serdecznie Ciebie i Waszego syna…
Kinga już śpiewa z Ireną…
https://www.youtube.com/watch?v=D-Lqxj7impE
PA: bardzo cenię sobie poznanie i Ciebie. Jedno to znać Cię z rozmów z nią, druga to spotkanie w Twoim naturalnym otoczeniu. I to też jej zawdzięczam.
Nie mam jej. Więc my pozostańmy w spokoju.
To niesamowite: ja w pewnym momencie wczoraj też chciałam zacytować „Minutę mówienia”. Zdumiało mnie, że ona już wtedy coś takiego przewidziała.
Ściskam Cię mocno, Wojtku, wyrazy współczucia również dla Młodego, z którym nie miałam okazji się poznać. Całuję Was wszystkich, jesteście kochani.
Odpoczywaj, Bobiku. Dziękuję.
https://www.youtube.com/watch?v=Deivz0U7RBk
Dziękuję za to, że była.
jeszcze jeden z dłużników
Panie Administratorze kochany, choć Kinga zrobiła, co mogła, i jeszcze dużo więcej, żeby nas przygotować na tę chwilę, to chyba nikt z nas nie był na nią przygotowany. To ponad siły, przygotować się na taką stratę. Pójdę teraz gdzieś w kąt, żeby się wyżalić i wykrzyczeć, ale najpierw chcę Cię serdecznie uściskać. Jeśli moglibyśmy jakoś pomóc, jakkolwiek, bardzo proszę, daj znać.
Ty, którego nie ma, potrafię zrozumieć, że chciałeś mieć u siebie Psoetę, ale TO BYŁO NIE FAIR!!!
Z całego serca Wam współczuję, Panie Wojtku i Młody. Znam Was tylko z opowiadań Kingi, ale jesteście mi bliscy przez Nią. Przytulam Was i bardzo, bardzo mi smutno. Pozostaję też w ogromnym Szacunku dla Twojego wielkiego poświęcenia dla idei, którą zostawiła Kinga.
Wojtku,
piszę w imieniu Haneczki, która nie ma w tej chwili dostępu do sieci, ale rozmawiałyśmy przed chwilą. W imieniu Jagodowego i własnym. Jesteśmy z Tobą, jesteśmy z Sz..
Kinga na zawsze będzie miała miejsce w naszych sercach.
Wy zawsze możecie na nas liczyć. Przyjaźń, która się między nami zawiązała, traktujemy jak bezcenny skarb.
Reszty nie da się wyrazić słowami.
R.I.P.
https://www.youtube.com/watch?v=iTTfyQOqThM
Adieu, Najdrozsza.
PA i Młody proszę przyjąć najserdeczniejsze wyrazy współczucia.
Przepraszam, że tak banalnie, ale nie jestem w stanie …..
Wyrazy współczucia dla Pana i Młodego
Dobranoc Pieseczku. Śpij spokojnie.
Do nieznanych a jakze bliskich PA i Mlodego – serdeczne wyrazy wspolczucia. Bardzo nam smutno. Marek i Ewa
Wojtku,
wspolczuje tobie i Synowi z powodu waszej straty. Zycze sily w tych trudnych chwilach.
Jestem z Wami, współczuję z całego serca.
Dziękuję.
Poprzez łzy się do Ciebie uśmiecham, do Twojego dobrego uśmiechu.
Dziękuję za każdy dzień tu spędzony.
Z głębi serca płynące wyrazy współczucia dla Młodego i PA. I dla wszystkich bliskich Kindze.
Niewierząca cały czas liczyłam na cud. Liczyłam, że PB zlituje się nad panem Wojtkiem, nad Młodym i nad nami wszystkimi. Nie zrobił tego, jak widać.
Bobiku Kochany, odpoczywaj w spokoju po długich zmaganiach i uwolniony nareszcie od cierpienia.
Ściskam Rodzinę i Wszystkich tu zgromadzonych – jawnych i ukrytych.
Milcząca sierota po Bobiku
Miła,gdy kartki te pożółkną,
Gdy wiatr się w głazach uspokoi,
Wnuk ujrzy w słońcu chmury brzeżek,
To będzie światło oczu Twoich
(K.I. Gałczyński)
Teraz smutek, żal i dojmujące poczucie straty…
żegnaj Bobiku …. 🙁
Za chwile moze znajdziemy sily by odnales usmiech, pogode i odwage pozostawione nam przez Kinge i wspominac Ja po nowo-orleansku. Ale teraz placzemy…
Ciepłe, serdeczne pełne współczucia myśli przy PA i Młodym, przy wszystkich najbliższych Kindze.
Ja Kinge pozegnalam TU:
https://www.facebook.com/profile.php?id=100009014423907&fref=nf&pnref=story
Słowa wydają się takie blade… Dziękuję za uśmiech, za mądrość, za wszystko.
Bardzo serdecznie Cię ściskam, Wojtku (i Młodego), doskonale rozumiem, że niespodziewane to nie jest, a i tak uderza mocno.
Niech Cię pocieszy to, choćby w małym stopniu, ile ludzi kochało Kingę. Trzymaj się mocno.
Wierzę, że Kinga już się uśmiecha.
Serdecznie Ci PA dziękuję za wszystko i pragnę wyrazić moje współczucie Tobie i Młodemu.
Och…
Przez lzy, z myslami przy Kingi najblizszych – PA i Mlodym, mysle o tym, jakim byla dla innych wielkim darem. Jakim darem bylo Ja spotkac.
Milczę z Wami współczująco.
Bobiku, z podziękowaniem, na pożegnanie:
https://www.youtube.com/watch?v=bCpyg4f_Qng
https://www.youtube.com/watch?v=EZPmIddGXY8
Wojtku, wyrazy współczucia dla Ciebie i Szymona.
https://www.youtube.com/watch?v=rcu1Gziqe_4
Nie znam słów,w których umiałam bym napisać jak bardzo mi smutno.Myślami jestem z Tobą Wojtku i Młodym.
Trudno mi znaleźć słowa… Tak strasznie żal… Dziękuję Kingo…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dziewczyna_z_per%C5%82%C4%85#/media/File:Johannes_Vermeer_%281632-1675%29_-_The_Girl_With_The_Pearl_Earring_%281665%29.jpg
Kindze perły były niepotrzebne.
Kingo, będziesz zawsze najjaśniejszą gwiazdką na nieboskłonie.
https://www.youtube.com/watch?v=cJuOc0Ld1uk
https://www.youtube.com/watch?v=-ieftPTBt7Q
Ja też liczyłem na cud. Nigdy nie zapomnę Twoich życzliwych słów, Kingo. Podziwiałem Cię i kochałem.
Wiele odejść bliskich mi osób przeżyłam. Jeszcze nie ma 4 lat, jak odeszła moja mama, teść, wiele lat wcześniej ukochana babcia i dziadzio, kolejne ciocie i wujkowie. Nauczycielki ze szkoły, koleżanki z klasy, ze studiów i z pracy. Starsi, młodsi i całkiem młodzi. Jedni odchodzili długo, inni nagle. Ale jeszcze nigdy nie byłam tak blisko ze śmiercią.
Kingo, dziękuję Ci. Nauczyłaś mnie tego.
Kingo………………
Dookoła noc się stała,
księżyc się rozgościł,
jeszcze ci nie powiedziałam
wszystkich słów miłości…
Żegnaj, Bobiku…
Markot, tez dzis rano tego sluchalam. Lucy (tez zmarla)speiwala to na cmentarzu kiedy chowalismy Mame Kumy z Gdyni.
https://www.youtube.com/watch?v=T02OerJJnEo
Nie dość się śpieszymy.
Bobiku, Kingo, wierzę, że jest Ci dobrze.
Keep calm and…
Nie chcę opłakiwać poetki
i pamięć mam uśmiechniętą,
bo każde spotkanie Jej strofek,
to było radosne święto.
I nigdzie nie musi odchodzić
i raju szukać i znaleźć –
wszak każde z nas po okruszku
przechowa w skarbczyku „Pamięć”
Słowa są bezradne.
Jaruta
…
https://www.youtube.com/watch?v=xeXqPZhveQk
POETOM I BARDOM
Poeci pieśni się rozpierzchli
Po wszystkich czterech Raju stronach
Lecz czasem na bal do Agnieszki
Zaprosi Eurydykę Jonasz
Lecz czasem na bal do Agnieszki
Zaprosi Eurydykę Jonasz
Na rautach już nie z tego świata
Które za życia chcę wymodlić
Trzy Siostry tańczą dla Bułata
Rży narowisty koń Wołodii
Trzy Siostry tańczą dla Bułata
Rży narowisty koń Wołodii
Drodzy bardowie i poeci
Do Raju bram się spóźnić nie da
Zawsze wyjedzie wam naprzeciw
Biała Lokomotywa Steda
Zawsze wyjedzie wam naprzeciw
Biała Lokomotywa Steda
Kiedyś się zjawię tam znienacka
By wszystkich ich zobaczyć znowu
Na mur usłyszę pieśni Jacka
I Marka porwie mnie korowód
Na mur usłyszę pieśni Jacka
I Marka porwie mnie korowód
Jedna pieśń twarda jest i harda
Druga łagodna zaś i cicha
Lecz najważniejsze, by głos barda
Przez bramy Raju było słychać!
Lecz najważniejsze, by głos barda
Przez bramy Raju było słychać!
K.C.Buszman
A więc stało się.
Odchodzisz.
https://www.youtube.com/watch?v=Iioi5LjzZo8
Świat pomalał po Twoim zniknięciu, Dobry Duchu. Tyle jeszcze miałaś nam do ofiarowania. Ogromnie mi żal. Wspominam dziś wspólny pobyt w Toskanii i naszą beztroskę we trójkę z Hel. Serdeczne współczucie Twojemu mężowi i synowi.
https://www.youtube.com/watch?v=vP02sgYrHsw
Podroz do Toskanii byl rzeczywoscie na tyle radosna i beztrosk, ze Kinga niemal natychmiast po uslyszeniu Starsznej Diagonzy zaczela zalarwiac jeszce jedna podoz w te same miejsca, ale tym razem z Wojtkiem. Nie pamietam czy udalo sie Jej zalatrwic ten sam ukochany hotelik Manzi w Marina di Pisa, ale wiem ze chodzili z Wojtkiem do tej samej naszej ulubionej knajpki. Choc Wojtek ponoc nie przepada za frutti do mare.
Tak sie ciesze, ze pojechali wspolnie. Mysle o Wojtku i Szymku od dluzszego czasu i wiem doklanie co sie przezywa, gdy sie wie, ze nic nie mozna zrobic. Rozmawialysmy z Kinga o Was w ubiegly poniedzialek. Martwia sie bardzo depresyjnym stanem Szymka.
Jeśli ja, obca płaczę, jak bardzo muszą cierpieć bliscy…
Ale nie wierzę w ostateczne rozstania. Jeszcze się spotkamy!
Pierwszy raz zobaczyłam teraz Bobika, piękna i łagodna. Jak z obrazów Vermeera.
Przez ostatnie dni nie wyłączałam na noc komputera i zostawałam zalogowana na skypie; laptop kładłam koło siebie na łóżku. Widziałam, że Kinga pojawia się czasem w środku nocy albo nad ranem. Łatwiej mi było zasnąć z myślą, że gdzieś, w tym bezprzewodowym świecie, nasze zielone światełka puszczają do siebie oczka. Teraz muszę zrobić coś trudnego: wyłączyć komputer.
Stalo sie nieuniknione.
Tyle sierot zostalo!
Najblizszym wyrazy wspolczucia.
Heleno, uszanujmy może prywatność rodziny Kingi, dobrze?
Vesper, postarajmy sie nie rozrabiac, dobrze?
Boże, jaki piękny księżyc!!!
Dobranoc Wszystkim.
Dobranoc, Mar-Jo, dobranoc Koszyczku.
Dobranoc, kochani.
Pora iść spać
Pora iść spać, pożegnać domowe bestiarium
i ciemne światło niedojrzałej pełni,
drzewa stojące murem za granicą okien,
zające balujące w trawie, psie przekazy
ostatnich wiadomości, maciejkę, herbatę.
Pora iść spać. Spokojnie, ciesząc się na jutro,
podziękować za wszystko nie wiadomo komu,
bo mogło być inaczej, mogło się być w gronie
bezdomnych, przepędzonych, ciągle szukających
sprawiedliwości – tego, co przypadkiem
nam się dostało, bez żadnej zasługi.
Kinga Zygma
Dobranoc.
Bo nawet księżyc wyszedł na powitanie Kingi i przybliżył się do ziemi, Mar-Jo.
Heleno 🙁
Kochani,od dawna ze wzruszeniem obserwowałem, jak towarzyszyliście mojej siostrze podczas choroby. To było nadzwyczajne. No bo i ona była niezwykła. Obcowałem z nią przez 54 lata i zawsze miałem poczucie, że mam do czynienia z kimś wyjątkowym. Ciągle się od niej uczyłem, na koniec nauczyła mnie, jak się umiera z klasą. Dziękuję, że byliście dla niej tacy kochani. Zasługiwała na to. Pozdrawiam, Jarek
Dobranoc Wszystkim. Dziś superpełnia.
https://www.youtube.com/watch?v=3r8v00rher4
Jaruta,
Piękne.
Zegnaj Przyjaciolko. Tydzien temu nie przypuszczalam , ze widze Cie ostatni raz. Wojtku,myslami jestesmy z Toba i Mlodym.
Dziękujemy, Jarku Bracie Kingi.
Serdeczne wyrazy współczucia. Wspierajcie się wzajemnie.
My też zrobimy, co tylko możemy.
Spokojnej nocy Koszyczku
https://www.youtube.com/watch?v=GOZJBVavAQA
„Über den Wolken muss die Freiheit wohl grenzenlos sein”… Ty już wiesz, Kingo. Będziemy tęsknić.
Serdeczne myśli dla tych, którzy zostali.
Spokojnej nocy.
Wybaczcie, że tak późno dołączam z wyrazami smutku i współczucia
Panie Jarku, slowa glebokiego wspolodczuwania, Panstwu i Waszej Mamie. Kinga pozostawila nas nie tylko w wielkiej zalobie, ale takze z calym dziedzictwem swej tworczosci, dla wielu z nas nieslychanie waznym. I ona z nami zostanie jeszcze na dlugie lata.
Strasznie krotka byla ta nasza przyjazn, zaledwie osiem lat. Ale jaka wazna i jak odmieniajaca zycie.
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2015/08/30/kinga-zygma-1957-2015/
…Vortex się zatrząsł…
Mały psotny szczeniak z zapałem ogryzając mój duży palec u nogi wystający spod kołdry obudził mnie w środku nocy. Auuuu!
Wylazłam z łóżka, napiłam się wody. Na Blogu zmora ryczy słuchając Somewhere Over the Rainbow. Rozpłakałam się bo wtedy zrozumiałam.
BOBIK ODSZEDŁ.
Farewell Bobiku.
*
PA – niech moc będzie z Toba i Młodym w tych ciężkich chwilach teraz i potem.
Piekny tekst, Pani Kierowniczko.
O smierci naszego Przyjaciela napisal takze na swym Fajsie Pawel Wimmer.
Bardzo Ci współczuję, Jarku. I jednocześnie zazdroszczę tych wszystkich lat – a właściwie: zazdraszczam życzliwie. Dziękuję, że tu przyszedłeś, że znalazłeś dla nas dobre słowo w tym trudnym czasie.
Nie mogłam zasnąć, a teraz Pani Kierowniczka rozpłakała mnie na nowo.
Bobicku-Kingo, dziękuje. Za co? Za barzo wiele. Choć poza internetowym światem nie znołek Cie wcale. A w tym internetowym… właściwie tyz znołek Cie ino kapecke. A tak wiele Ci zawdzięcom! To dowód na to, jak barzo byłaś niezwykłom osobom… Nie! Nie byłaś! Nadal JESTEŚ!
Owczarku! Ty też jesteś niezwykły.
Dobrze, że jesteś tu z nami.
MNie tez rozplakala. Ale mnie od pondezialku, kiedysmy sie zegnaly, wystarczy palec pokazac i ja juz placze, bo wszystko mi przypomina Kinge i bezpowrotnosc Jej odejscia. Nad kazdym wierszem placze, nad kazda zlinkowana muzyka i nad kazdym zdjeciem.
Tak, Heleno. Ale już kilka razy myślałam, że łzy mi się skończyły – bo, na przykład, udało mi się zawiązać sznurowadła i się nie rozpłakać. A potem robiłam jeden, drugi krok – i w ryk.
https://www.youtube.com/watch?v=_9CnnYhFQHY
to trochę o nas, chociaż po niepolsku
Och, Kingo…
Panie Administratorze, drogi, kochany, spróbuj się zdrzemnąć. Ja się już ani przecinkiem nie odezwę, choćbym miała płakać w poduszkę do rana. Ty musisz odpocząć.
Zapowiada się zupełnie bezsenna noc. Czytam korespondencję z Kingą sprzed kilku lat. I tę nowszą. I tę całkiem niedawną. Jeszcze wiele razy zapewne będę czytać maile Kingi. Nie zastąpują rozmowy, ale pozwalają się nieco ogrzać. Tak, pozostaje westchnąć za Agą – och, Kingo. Bardzo żałuję, że nie władam akurat tym niepolskim, PA.
PA, jeśli od odpoczynku powstrzymuje Cię nasza tu obecność, to podobnie jak Aga obiecuję, że się do jutra nie odezwę. Poczytam sobie maile po raz kolejny.
Tak, KOchany, poloz sie troche.
PA!
Vesper, tam można zrobić napisy angielskie. Chodzi o tę pieśń po niemiecku.
Polskie też.
Vesper chyba to wie.
Może tłumaczą trochę koślawo, ale wie się, o co chodzi.
Dobranoc. Księżyc świeci.
Dzień (?) dobry 🙂
trochę wcześniej niż zwykle wygnało mnie dzisiaj z pościeli. Za oknem jeszcze ciemno, księżyc w pełni.
Jarku, Bracie Kingi, dziękuję, że się do nas odezwałeś na blogu. Kinga, nie tak dawno, pisała o Koszyczku, że jest jej duchową rodziną. Wobec tego i Ty jesteś naszą rodziną. A my Twoją. Bywaj tu częściej, proszę. W smutku i w radości 🙂
Przekaż, proszę, ukłony i wyrazy współczucia Waszej Mamie.
kryklu (22:10)
z tymi zdjęciami, bo jest ich więcej, było tak.
W sobotę (18 lipca) Kinga miała na głowie uroczy różowy czepek, co zapoczątkowało rozmowę:
J. Czy wiesz, do kogo jesteś podobna?
K. Do „dziewczyny z perłą”
J. Ktoś ci już to powiedział?
K. Nie, zobaczyłam w lustrze 😉
Na moją prośbę PA zrobił zdjęcia, już po naszym wyjeździe od Nich z domu. Kinga przysłała mi je z komentarzem, że wspaniale się bawiła przy ich robieniu. Mail zatytułowała: Vermeery. Wyraziła zgodę na to, żebym posłała zdjęcia „komu zechcę”. Porozsyłałam je tym, których adresy miałam.
Ja nie potrafię umieszczać zdjęć na blogu. Ale może zrobi to ktoś bardziej obeznany z siecią.
Te zdjęcia są szczególne. Kiedy były robione, choroba bardzo mocno już odcisnęła swoje piętno na ciele Kingi. A one pokazują, że potrafiła cierpienie zmienić w perłę.
Dlatego tak bardzo mi zależało na tym, żeby zostały zrobione. I żeby się nimi podzielić ze wszystkimi, którzy tego chcą.
Mam wiele zdjęć Kingi. Z różnych spotkań. Z różnych etapów jej życia. Te są dla mnie wyjątkowe.
Tez tu bywalem, a Kinga zaszczycila mnie kilkanascie razy prywatnymi emaliami.
Coz, jestem w szoku.
Zegnaj, niech Ci miejsce w niebie bedzie wspaniale.
Zawsze bede tesknil.
Za te kilka długich rozmów bardzo Ci dziękuje. Bardzo. Nigdy ich nie zapomnę. I Ciebie. Strasznie mi smutno.
***
Tak, to bardzo wlasciwy tytul do tych zdjec. Dziewzyna z perla.Nie tylko datego, ze sa upozowawane na Vermeera. Ale takze przez te perle. Perla jest skutkiem bolu, rodzi sie z cierpienia..
Oj, Szwester! Jak bardzo mi Ciebie zal.
The Pearl
Said one oyster to a neighboring oyster, “I have a very great pain within me. It is heavy and round and I am in distress.”
And the other oyster replied with haughty complacence, “Praise be to the heavens and to the sea, I have no pain within me. I am well and whole both within and without.”
At that moment a crab was passing by and heard the two oysters, and he said to the one who was well and whole both within and without, “Yes, you are well and whole; but the pain that your neighbor bears is a pearl of exceeding beauty.”
Khalil Gibran
Herbata
Wojtkowi, Mlodemu, Jarkowi, Mamie Kingi, calej blogowej rodzinie…
Musze ruszac do pracy.
I hold it true, whate’er befall;
I feel it when I sorrow most;
'Tis better to have loved and lost
Than never to have loved at all.
Alfred, Lord Tennyson, In Memoriam, Canto 27 (napisane po smierci przyjaciela, ktorego oplakiwal kilkanascie lat)
Fotografia veermerowska, a jeszcze bardziej Osoba na fotografii – bardzo piekne.
I specjalnie dla Ciebie Kingo wczoraj w ogrodzie, pod gwiazdami, na zywo, na tej samej trabce, ktora kiedys wyguglowalas w naszej lokalnej gazecie – robrzmialo All The Saints Are Marching In. Po nowo-orleansku, tak jak chcialas…
Dzień dobry.
Wystarczy zamknąć oczy, żeby nie widzieć pustki?
Nic z tego…
Dzień dobry
kawa
Czas leczy nie wszystkie rany, ale uczy nas żyć z niepojętym.
Wspomnienia są małymi gwiazdkami świecącymi na pociechę w mroku naszego smutku.
(R. Tagore)
Najbliższym Kingi – wyrazy głębokiego współczucia.
https://www.youtube.com/watch?v=nqtocPIQqLE
Cały czas byłam w kąciku z Wami i słuchałam tylko.
A dzisiaj znowu będę tylko z doskoku, bo kółko wzywa, a myśli się kłębią.
https://www.youtube.com/watch?v=fwMPyVVSHF4
Nie znajduję słów.
Był taki film Kieślowskiego „Amator” z Jerzym Stuhrem, z którego to filmu pamiętam scenę, kiedy główny bohater spontanicznie filmuje swojego znajomego, kierowcę karawanu, który macha i woła coś do swojej matki, patrzącej z okna na piętrze.
Niedługo potem matka nie żyje, a on ogląda tę nakręconą scenę, która w nowym kontekście jest tragikomiczna – jakby kierowca wzywał matkę do zajęcia miejsca (leżącego) w czarnej Nysie.
Coś podobnego zdarzyło mi się teraz z Kingą.
Jakoś miesiąc temu odebrawszy Kingę z kolejnego pobytu w szpitalu zajechałem po drodze do budynku, w którym miałem zlecenie na robotę, żeby coś tam podrzucić.
Stanąłem przed witryną znajdującego się na przeciwko zakładu pogrzebowego, co Kinga natychmiast skwitowała uwagą w sensie „no tak, już mnie tu odstawiasz…”
Uśmialiśmy się.
Wczoraj nasz znajomy ofiarował swoją pomoc w załatwianiu spraw pogrzebowych i polecił zakład, o którym ma pozytywną opinię. No i co? To jest właśnie tam.
Dzień dobry.
Dziękuję, Doro, za piękne wspomnienie Kingi.
PA, dziękuję, że jesteś z nami. I za ten epizod, który przed chwilą opisałeś. Jesteśmy z Tobą w tych trudnych dla Ciebie dniach.
Czytam, słucham, płaczę – pisać nie mogę, ale jestem z Wami i dziękuję, że i Wy jesteście
PA, cała Kinga, taka, jaką ja znamy i kochamy 🙂
Pisz do nas PA, będzie nam razem lżej.
We wspomnieniach jest bliżej nas.
Wlasnie kiedy „nie ma slow”, i nie potrfimy nadac „formy” tej burzy emocji, ktora w nas szaleje, to poeci bardzo sie przydaja.
Dostalam wlasnie piekny list z Londynu, od uroczej osoby, ktora tu pare razy sie pojawila, ale byla zbyt niesmiala aby sie zahaczyc na dobre – Jolly Rogers. I ona wlasnie w tym liscie przypomniala mi, pamietacie ten wierz?, WH Audena – on byl cytowany w filmie Cztery wesela i pogrzeb:
Stop all the clocks, cut off the telephone,
Prevent the dog from barking with a juicy bone,
Silence the pianos and with muffled drum
Bring out the coffin, let the mourners come.
Let aeroplanes circle moaning overhead
Scribbling on the sky the message 'He is Dead’.
Put crepe bows round the white necks of the public doves,
Let the traffic policemen wear black cotton gloves.
He was my North, my South, my East and West,
My working week and my Sunday rest,
My noon, my midnight, my talk, my song;
I thought that love would last forever: I was wrong.
The stars are not wanted now; put out every one,
Pack up the moon and dismantle the sun,
Pour away the ocean and sweep up the wood;
For nothing now can ever come to any good.
Jolly Rogers dodaje na koncu, nawiazujac do wersu „Prevent the dog frpm barking with the juicy bone..”
„Pewnie p. Kindze szczekajacy pies by nie przeszkadzal i nie chcialaby zbytniej pompy.”
No, tak, psa mozna zostawic.
MNie w pustym mieszkaniu nie udalo sie wczoraj zasnac… Byla straszna burza w nocy, po balkonie lataly doniczki z wyschnieta ziemia i uschnietymi badylami. Pewnie tajfun Erika sie zbliza.
A pamiętacie zdjęcia Bobika?
Jest i 'Marynia di Pisa’ (nie ma tu kufy 'uśmiech przez łzy’)
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171?feat=content_notification
Pięknie Dora napisała.
ja potrafiłem się zdobyć jedynie na kilka linijek http://www.komisarzfoma.wordpress.com/2015/08/29/bobik/
…bo że kogoś nie ma obok to znaczy, że nie ma?
Nie, nie znaczy …
Zupełnie nie znaczy, foma. Bardzo ładnie napisałeś.
Wczoraj był Superksiężyc, niebawem będzie harvest moon i przesilenie jesienne.
Link dla pociechy, Panie Wilku
https://www.youtube.com/watch?v=n2MtEsrcTTs
Byłaś i na zawsze zostaniesz naszą opoką, Kingo .
https://www.youtube.com/watch?v=BcL—4xQYA
Ogromnie smutno, Kochani. Niesposob uwierzyc, ze juz nie ma cudnego, madrego Bobika.
Najserdeczniejsze wyrazy wspolczucia dla PA, Mlodego i Jarka.
Jedyna piosenka, którą słyszę w takich chwilach
https://www.youtube.com/watch?v=Q3Kvu6Kgp88
Serdeczne wyrazy współczucia dla bliskich.
Wiadomość dotarła do mnie gdy wracałem z dwutygodniowego, urlopowego odcięcia od internetu. Nie mam słów, by wyrazić żal. Grönemeyer ma rację – życie nie jest sprawiedliwe…
Serdeczności dla najbliższych, którym najtrudniej. Niech nasze dobre myśli wspomogą was w ciężkich chwilach.
Dziś dołączył do Kingi Oliver Sacks.
Kingo, Bobiku, będzie Cię brakować. Wielka strata. Nadzieja zawiodła. Wyrazy współczucia bliskim i najbliższym.
Płaczę jak wszyscy.
Zachodu łuna; i wieczorna wschodzi
gwiazda; i jeden jasny głos mnie woła,
o, niechże fala – gdy wyruszę w łodzi
tam, gdzie bezmiar dookoła –
jakoby we śnie i z tak pełną płynie,
że już nie burzy się ni pieni, siłą:
gdy wraca w bezmiar to co w tej głębinie
bezmiernej się zrodziło.
Zmierzch będzie; dzwonu wieczorne konanie;
a potem wszystko mrok okryje nagle!
Niech to nie będzie smutne pożegnanie,
kiedy rozwinę żagle.
Choć się rozwieje Czas, choć Przestrzeń znika
daleko za mną, ufam: w tę godzinę
twarzą w twarz ujrzę mojego Sternika
tam, dokąd płynę.
Tennyson w przekładzie Zygmunta Kubiaka
Usmiechnelam sie do opowiesci PA. Cudowne poczucie humoru Kingi jest, jak sie okazuje, cecha rodzinna…
W ostatnich dniach blog Bobika odwiedziło kilka osób z zaprzyjaźnionego Kotabehemotha. Na ogół bywało odwrotnie: to Bobik wpadał do nas z wizytą. I nigdy z pustą łapą, zawsze ze smakowitym kąskiem. Kiedy na przykład rozmawialiśmy o poznańskich osiołkach, Bobik podrzucił stosowny wierszyk („Osły bliskie są kryzysu”); kiedy stwierdziliśmy, że coś mało o krowach w kulturze, przytargał od razu krowią operę tragiczną z dobrym końcem „Wydojeneo”. Był u nas w Wigilię i w Sylwestra. Tuż przed północą, na naszą nieśmiałą uwagę, że lepiej nie wchodzić w Nowy Rok z wierszykiem o Terliku, machnął ogonem i zdążył jeszcze dopisać ostatnią zwrotkę oczyszczającą atmosferę. Było też wspólne pisanie limeryków – dla nas prawdziwa master class. No i nasz zakamuflowany udział w akcjach odbijania (pod hasłem „Kanarki zżarły bociana”).
Bobik chojnie dzielił się swoimi skarbami. Zażartowałam kiedyś, że powinniśmy założyć Spółkę i Interes Koci tyż i Psi Dywidendowy, żeby móc mu wypłacać tantiemy. Na tę propozycję otrzymaliśmy następującą odpowiedź: „Czy jesteście całkiem pewni, że wiecie, co czynicie, proponując mi jakiekolwiek wspólne interesy? Moje zdolności biznesowe są tak legendarne (Kot Mordechaj może zaświadczyć), że wchodząc ze mną w spółkę najpierw należy sobie zadać pytanie 'a ile można stracić?'”.
A przecież obcując z Bobikiem każdy z nas zrobił najlepszy życiowy interes!
Nigdy nie moglam zrozumiec dlaczego jakis kabaret nie angazuje Kingi z okrzykami entuzjazmu. Kto jeszcze mogl pisac tak celne, ciete, smieszne i swietnie brzmiace wiersze na kazdy biezacy temat, prawie od reki?
Ciagle lapie sie na tym ze chce jej cos powiedziec… Mimo wszystkich pozegnan trudno jest przerwac rozmowe.
Dzień dobry, Koszyczkarze.
Owszem, był Super-Księżyc, ale u mnie słońce nie wzeszło, szaro jest.
Dzisiaj Mrusia idzie na służbę do Bywszego Personelu, nie będzie nas trochę dłużej, więc już od wczoraj lekkie sarpacki (ja powiedziałby Owczarek Podhalański), koło kogo Mrusia ma spać. Wyszło, że pośrodku.
Kot dobrze czuje, już zauważył znajomy neseserek.
Odwiedzajmy Koszyczek, Kinga tu jest!
„…Umarłych wieczność dotąd trwa
dokąd pamięcią im się płaci.”
Szłam. Ale się zatrzymałam. Przestraszyłam się, że mogę spotkać zieziórki. I jak im to wytłumaczę?
Nie ma nawet komu podrzucic Ryczana. I tak juz zostanie. Nie bedzie komu zamienic groze w groteske i smiech.
OK, ja juz mialam dzis nie plakac.
Podpisuję się pod tym, co pisze Gutka o figlarnych wizytach Bobika na Kociebehemocie. Interwencje pełne lekkiego humoru. Żal.
Nie sądziłem, że to nadejdzie. A już na pewno, że tak szybko.
Do Koszyczka trafiłem przypadkowo (o ile o przypadku w tym wypadku można mówić). Przez Moskwę, u którego bywałem wcześniej. Długo trwało, nim pierwszy raz otworzyłem blog. O wrażeniach długo by opowiadać.
W każdym razie jedno było dla mnie pewne. Nie spotkałem do tej pory nikogo, kto tak jak Kinga potrafił rozpoznać i wyciągnąć na wierzch te lepsze strony ludzi. O czym przekonałem się z pierwszych maili, które od Niej dostałem. A i społeczeństwo Koszyczkowe jawiło mi się zupełnie wyjątkowym.
Czego żałuję? Już napisałem. Że tak późno i tak krótko. I że nie zdążyłem Jej o tym powiedzieć. Chociaż czy to było potrzebne? Wiedziała o tym lepiej i wcześniej niż zdążylibyśmy sobie to uświadomić. Mimo to żal…
Jaka szkoda, że dotąd nie trafiłam na tę stronę i nie poznałam tej cudownej istoty, jaką musiała być Kinga. Serdeczne wyrazy współczucia dla Rodziny i jej Przyjaciół. Będę tu wracać, żeby się zapoznać z tym blogiem chociaż najważniejszej osoby tu już nie ma.
Żal…
Na Dywanie pieknie napisal 60jerzy:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2015/08/30/kinga-zygma-1957-2015/#comment-253672
No… To naprawdę ze wzruszenia. Bobik dzielił się Hojnie. Przepraszam.
Bobiku, w takich sytuacjach słowa mi gdzieś tam utykają, zatem milczę. Czytałam od co najmniej dwóch lat Bobika i tu moje duże uznanie.
Próbuję uporządkować trochę różnych rzeczy związanych z Kingą, ale nie mogę jeszcze np. czytać korespondencji. Zdjęcia też są nazbyt.
Potrzebuję czasu.
Dobry wieczór. Ukłony dla Dory za piękne pożegnanie. Ciepłe myśli dla Bliskich Kingi i Koszyczka…
https://www.youtube.com/watch?v=-I5-CyHduzU
Milczę. Ale jestem. Cały czas.
Bobiku, powiedz, że to nieprawda…
Udaje mi sie czasami wejsc ale komentarzy juz nie jestem w stanie zamieszczac, Internet stale zanika. Jarku,serdecznie wspolczuje Tobie i Mamie – to ze mna rozmawiales przez telefon, gdy dzwoniles do Kingi po powrocie do Krakowa. Wojtku, myslami jestesmy z Toba i Mlodym.
Ja trochę średnio mocno jestem zajęta, jutro „lecim na Szczecin”, czyli do Polski, ale tym razem do Wrocławia, bliżej domu.
Heleno (17:28)
owszem, jest komu, możesz to przejąć Ty. Znałaś Bobika jak mało kto.
No, nie Alicjo. Po pierwsze nie potrafilabym tak bezlitosnie rozprawic sie z Ryczanem, jak zrobilaby to KInga.
Po drugie, nie jestem juz od wiely miesiecy exactly Ms Popularity. Nawet jakbym zniosla zlote jajo, to i tak powiedza, ze ukradlam albo ze smierdzi.
So, there you are, Girl! 🙂
Potrafiłabyś, Heleno, tylko w bardziej zgryźliwym stylu 🙂
Bardzo Bobika brak. Wywinął nam taki numer, że hej.
Ale ostrzegał, też prawda.
Na pierwsi siedzi mi straszliwie ciężki kamień.
Bezpiecznej podrozy, Alicjo!
Wszyscy zasneli? TYlko ja wiernie na sluzbie?
Herbata
Jestem cały czas. Nie piszę, bo to nie jest na słowa, ale jestem, wspól-czuję, myślę.
I myślę też, że w stosownym momencie notka o Kindze winna znaleźć się w Wikipedii. Nie tylko z racji Jej twórczości poetyckiej, ale też z racji stworzenia Blogu Bobika. Spełnił/spełnia On, jak Jej pisałem kiedyśmy się poznali wirtualnie, bardzo ważną, moim zdaniem, rolę kulturotwórczą, cenną swą klasą w dzisiejszej pop-rzeczywistości. To, że użyję tytułu książki Przyjaciela – pisarza Piotra Wojciechowskiego – taka “Szkoła wdzięku i przetrwania”, lub, jak pisał/śpiewał Jacek Kleyff, “Klasztor Trzeźwych Myśli”.
Kontynuując: myślę że należało by w stosownym momencie wystąpić o nadanie Kindze (żal, że pośmiertnie – ale to może być ważne dla Bliskich i nie tylko dla Nich) odznaczenia „Gloria Artis” lub przynajmniej odznaki honorowej “Zasłużony dla kultury polskiej”.
kawa
Dzień dobry.
Placek śliwkowy do kawy.
http://prowincjalnawioska.blox.pl/resource/b_ciasto_ze_sliwkami_Anusiaczka.jpg
Serdeczne myśli dla PA, całej rodziny Kingi i dla całego Koszyczka.
Do kawy/herbaty i ciasta ze śliwkami: https://www.youtube.com/watch?v=ncTdowA5g8g
Mnie tez z trudem przychodza slowa, a jezeli juz, to pojedyncze, czasem troche przypadkowe, za ktorymi kryja sie jednak ciagi mysli i wspomnien o Kindze:
Empatia. Slowo, ktorego uzyla kilkakrotnie w trudnej i goracej sytuacji, gdy tylko poznalysmy sie na blog kulinarnym. Oczywiscie wiele osob ceni sobie empatie, i stara sie ja miec, jednak tylko nieliczni mysla o empatii, gdy odpieraja przykre zarzuty, w ferworze walki na slowa. Kinga nalezala do tych nielicznych.
Ubuntu. Wczoraj zobaczylam to slowo na paczce afrykanskiej kawy w pobliskim sklepie, tak sie ostatnio rozpowszechnilo, ale ma ono przeciez nadal swoj gleboki pierwotny sens. Oznacza ludzka zyczliwosc i wspolprace, ktore w najwiekszym skrocie mozna opisac tak: jezeli ktos jest chory, smutny, w zalobie, czy tez urodzi mu sie dziecko, ktore przeciez przewraca rodzicom na jakis czas do gory nogami swiat, mieszkancy jego wioski z pewnoscia pojawia sie u niego z garnkiem zupy i oferta pielenia ogrodka, i bedzie mozna na nich liczyc, dopoki sytuacja sie nie poprawi. Kinga o ubuntu czesto wspominala, zwlaszcza na poczatku, gdy blog stawial pierwsze kroczki, i trzeba mu bylo dopiero wytyczac kierunek. Ale nawet bez otwartych wzmianek, ubuntu przeciez nie stad wcale nie zniklo.
Serendipity. Angielskie slowo, ktore opisuje sytuacje, gdy wbrew wszelkiemu prawdopodobienstwu i wlasnym oczekiwaniom odnajduje sie skarb, albo wrecz raj na ziemi (Serendip to stara nazwa Cejlonu, kiedys porownywanego do raju). Serendipity, uwazane za najtrudniejsze do przetlumaczenia slowo w jezyku angielskim, moim zdaniem najlepiej opisuje spotkanie wielu osob z Kinga, z jej blogiem. I moje wlasne z nia spotkanie, oczywiscie…
Z serdecznymi i metaforycznym garnkiem zupy dla PA, reszty rodziny Kingi i Wszystkich.
Dzień dobry
Dzień dobry Wszystkim.
Dzień dobry. Dziękuję, Irku. Z osłupienia wpisałem się w starym wątku.
http://blog-bobika.eu/?p=2304&cpage=4#comment-608706
Dzień dobry,
Ormie, masz jak zwykle rację.
Wiki mogłaby załatwić Siódemeczka, jak trochę okrzepnie, a jaka jest droga występowania o nadanie?
PA dba o ciągłość Koszyczka,i jak widzę, wpuszcza Nowych własnoręcznie. Dziękujemy.
Mam tylko nadzieję, że nie musi Pan zmagać się z hajtem, choć nie do końca w to wierzę 🙁 .
Dzień dobry,
Kinga mówiła, że przychodzą różne paskudne posty, które kasuje. Były też takie, nad którymi się zastanawiała i ostatecznie wpuszczała, by dopuścić inny punkt widzenia.
Omawiałyśmy te zasady, bo ja je zwykle stosuję na Dywanie, a kiedy Kinga rozkręcała Koszyczek, trochę ją instruowałam jako bardziej doświadczona 🙂 Ale szybko zaczęła radzić sobie sama. Bywało, że wpuszczała takie głosy, na które ja bym uważała. Zresztą parę razy, jak pamiętamy, skończyło się awanturą. I miała trudność z ostatecznym zbanowaniem kogoś, kogo trzeba było zbanować.
Wojtku, ta wiadomosc spadla na mnie jak przyslowiowy grom z jasnego nieba. Nic nie wiedzialem o chorobie Kingi. Troche w tym mojej winy bo po naszym ostatnim z Kinga spotkaniu w Krakowie,przez jakis czas mielismy w zwyczaju dlugie nocne rozmow telefoniczne.Kinga dzwonila do mnie jak ja nachodzila melancholia i gadalismy w nieskonczonosc.Jeszcze pamietam wasza stronke internetowa z pracownia ktora doprowadzaliscie do uzytecznosci. Potem mnie pochlonely rozne wieksze i mmniejsze klopoty a nastepnie wszystko sie urwalo i nie zrobilem nic zeby to jakos przywrocic. Ja w koncu wyjechalem do Meksyku i tutaj jakos nie wpadlem na pomysl zeby was szukac przez internet.Smutne to bardzo. Pozostalo mi kilka tomikow wierszy kingi z dedykacja i jeden wiersz noworoczny napisany dla mnie i duzo duzo wspomnien. Nie moge uwierzyc ze to prawda. Sciskam Cie serdecznie i waszego syna ktorego nie znam i przesylam wam wyrazy najszczerszego wspolczucia. Myslami jestem z wami. Pozdrawiam serdecznie. Stanislaw
Dzien Dobry Bardzo,
herbata 🙂
Wiadomosc Dnia dla Bobika
w mini wywiadzie w „Die Zeit” Juli Zeh (wiem, cenisz ja) powiedziala:
(…) habe begriffen, dass die Grundlage aller Freiheit Rücksichtnahme ist. . Patrz, ona mowi Toba.
Moniko, do Serendipity, dodam szwedzkie Lagom (jak nick przyjaciela Bobikowa), tez pasuje mysle
dziekuje Pani Kierowniczko
nie pada. grzeje niemożebnie i sucho jest
Dzień dobry.
Jeszcze nie znalazłam zewnętrznych słów.
Jagodo, jeżeli wrzucasz takie teksty, to podawaj czyje, bo może ktoś pomyśleć, że to Kingi.
Uzupełnienie:
Komentarz ten poprzedzało m.in. kilka wierszy, wstawionych przez Jagodę.
Usunąłem wymienione przez Jagodę pozycje na jej dobitnie wyrażone życzenie.
Chciałbym przy okazji zaznaczyć, że spełniając życzenie Kingi administrowania przeze mnie blogu nie podejmowałem się zadania łagodzena wzajemnych uraz i oburzenia uszczypliwościami osób piszących na blogu. Nie mam na to czasu ani talentu i cierpliwości Bobika.
Na wyraźnie obraźliwe, chamskie komentarze muszę oczywiście reagować, ale dopatrywanie się ich w dzisiejszym przebiegu rozmowy uważam osobiście za przesadzone.
Słuszna uwaga, PA.
Choć uważny czytelnik nie powinien mieć wątpliwości.
Dlaczego ktokolwiek miałby wyrzucać kamienie lub je odrzucać od siebie, kiedy może je obejść i zostawić tam, gdzie je na swojej drodze napotkał?
Ludzie dużo chodzący po górach wiedzą, że nie należy nie tylko odrzucać, ale nawet poruszać kamieni na szlaku, bo nigdy nie wiemy, kędy się potoczą raz ruszone. I czy nie spowodują lawiny…
A z kamieni zebranych na własnym poletku można zbudować pagórek, na którego zboczach będą się wygrzewać ciepłolubne jaszczurki, a ze szczytu będzie lepiej widać świat dookoła.
Albo mur, którym się odgrodzimy od wrednego świata, ale jaszczurkom też będzie dobrze 😉
albo zaznaczyć gdzie jest bramka 🙄
Tyle niespłaconych długów wdzięczności.
Odejście innych trudno sobie wybaczyć.
.. albo puścić wodę przez kamienie ku uciesze ptakom i żabom 🙂
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xat1/v/t1.0-9/11402931_800623213386020_2231478796267904651_n.jpg?oh=fdc7af9a2536ea72966c29d3be768cbe&oe=566CE654
To i ja za Rysiem:
Bobiku, my tu nie płaczemy, tylko nam się oczy pocą, więc nie przejmuj się.
Pewnie się tam ucieszyli, będą mieli teraz dużo radości.
Masz rację PA. Choć gdyby były Kingi, to z pewnością bym to zaznaczyła.
Autor chciał pozostać anonimowy. Jeżeli możesz, wstaw odpowiedni dopisek.
Dziękuję.
Owczarek napisał u Pani Doroty piękny wiersz http://szwarcman.blog.polityka.pl/2015/08/30/kinga-zygma-1957-2015/#comment-253687
Ale ja nie widzę Kingi i Bobika po tamtej stronie. Dla mnie ciągle są tutaj.
Wg. mnie Haneczko, tam to jest tutaj tylko w innej postaci.
Zgadzam się z mt7.
Jestem, wracam do cywilizacji i codzienności. Czytam, oczy mi już wyschły. Pozdrawiam Frekwencję, a PA i Szymona w szczególności.
Oj, koniecznie nalezy zaznaczyc, ze NIE SA TO wiersze Kingi Zygmy, ani Psa Bobika. Albo je usunac czym predzej. To jest nasza ksiega pamiatkowa. Jest w niej miejsce takze na kicz, ale nie wtedy gdy maci w glowie i zaciera autorstwo.
Heleno, myślisz, że Kinga chciałaby mieć tu ołtarz? Z jej poczuciem humoru?
Ołtarz nie. Ale zgadzam się z PA i, pod tym względem, z Heleną – trzeba oddać Kindze, co Kingowe. A każdy inny niech pisze na własne konto.
Siódemeczko, widzę to inaczej.
Rozmawiając z Kingą powiedziałam, że skoro nie udało nam się tutaj spotkać, to może spotkamy się w atomach.
Ciągle się martwię, że, szczególnie w tym ostatnim czasie, mogłam napisać/powiedzieć coś, co Ją uraziło, a czego, oczywiście, nie dała mi odczuć.
Wszyscy tak mają, Haneczko, żałują, że za mało, że nie tak, że…
Nie ma się co martwić, wg. moich wyobrażeń wszystko już wie, zna wszystkie niewypowiedziane słowa i myśli.
I to dobrze tak.
Kochani,
wiem, że piszę rozpaczliwie za późno, ale czuję, że muszę. Muszę napisać przede wszystkim dla siebie, bo może w ten sposób chociaż trochę rozładuję swój żal, ból, gniew i sam już nie wiem, co jeszcze.
Okazuje się, że jestem jednym z najstarszych czytelników blogu. Jakoś tak na przełomie 2008/09 przeczytałem wpis Heleny na którymś z blogów Polityki, gdzie wyjawiła, że głównym miejscem jej działalności blogowej jest blog Bobika. Zaciekawiło mnie to, bo znałem Helenę (wirtualnie) z wielu wcześniejszych wypowiedzi, które uznawałem za interesujące i rozsądne. Wyguglowałem blog Bobika, połączyłem się i … wpadłem po uszy, stając się wiernym czytelnikiem. Nie opuściłem ani jednego wpisu. Gdy przebywałem w Meksyku i nie miałem wtedy jeszcze w miejscu zamieszkania łącza wifi, drukowałem w pracy (nie całkiem oficjalnie…) blog jak leci a następnie czytałem w zaciszu domowym. Uczestniczyłem biernie we wszystkich waszych dyskusjach, a czasem utarczkach, śmiałem się z głupawek, podziwiałem kunszt Bobika.a także jego niezwykły charakter i podejście do ludzi i świata.
Dlaczego nigdy się nie zdecydowałem włączyć do dyskusji? Po prostu zawsze był ktoś kto wyrażał dokładnie moje poglądy, więc ja nie miałem już nic do dodania, a ponadto w dziedzinach, na których nieźle się znam (szkolnictwo wyższe, matematyka, polityka, muzyka) mieliście już swoich ekspertów.
Z czasem zacząłem myśleć o Was jako o bliskich przyjaciołach.
Przez długi czas, chyba 2-3 lata, byłem pewny, że Bobik jest mężczyzną, ok 40-letnim, o ciemnej, kędzierzawej czuprynie (??). To, że pisze sporo o przygotowywaniu posiłków dla domowników nie dziwiło mnie szczególnie, bo sam jestem w swoim domu naczelnym kucharzem. Nawiasem mówiąc, ściągnąłem sobie kilka jego przepisów. Przeżyłem prawdziwy szok, kiedy przy okazji podpisywania jakiejś blogowej petycji znalazłem na początku listy … Kingę Zygmę, a z miejsca zamieszkania (Niemcy, Kraków) wynikało jednoznacznie, ze to musi być Bobik!!
W ostatnich miesiącach (a może dłużej?) zaniepokojenie budziły regularnie przyjmowane „koktaile”, sytuację pogarszały coraz częstsze wizyty u Prusaków, a już całkiem złowieszczo zabrzmiało wypowiedziane kiedyś zdanie Królika (a może Zmory?), że stan Bobika jest znacznie gorszy od położenia Heleny… No, ale tego co się stało jednak się nie spodziewałem.
W ostatnich tygodniach nadrabiałem wakacyjne zaległości w lekturze blogowej, bo jak już wspomniałem, czytałem wszystko co pisaliście. Byłem dopiero przy wpisach z początku sierpnia i nie zwróciłem uwagi na niewinny tytuł wpisu Koniec lata. Dopiero wczoraj po południu, gdy zamierzałem kontynuować lekturę w porządku chronologicznym, nie mogłem przeoczyć sobotniego wpisu PA z vermeerowskim zdjęciem. Do tej chwili nie mogę się pozbierać. Nie potrafię, nie chcę pisać, co czuję. Zresztą z Waszych wypowiedzi widać, że nie jest to potrzebne, wszyscy czujemy to samo. U mnie dochodzi może jeszcze złość i żal, że gdybym wcześniej przeczytał ostatni, tak niezwykły, powalający hartem ducha wpis Bobika, miałbym jeszcze ostatnią okazję powiedzieć Jej jak wiele dla mnie znaczyła i jak bardzo Ją podziwiałem, szanowałem i po prostu kochałem jak przyjaciela, mimo że nigdy nie wymieniliśmy słowa.
Najszczerzej współczuję PA i Synowi.
Co będzie dalej z blogiem? Szkoda by było, gdyby środowisko przyjaciół się rozsypało.
Nie mam, Nisiu, nic przeciwko oltarzom. Sama mam oltarzyki tu i tam. I jest mi z nimi dobrze, bo sa moim miejscami pamieci.
Nie mam pojeci czy Kinga chcialaby miec oltarz. I nie jest to wazne. Wazne jest to, ze ja czy Ty takiego oltarza potrzebujemy.
Grafomanom wszelkiej maści, tym pompatycznym zwłaszcza, anonimowym zaś w szczególności, przydałaby się tabliczka przypominająca:
Nawet najszersza d… nie zapełni miejsca,
które zajmowała kruszyna zwana Bobikiem 😎
Pardon my french, ale taki mam dziś wredny nastrój 👿
Jaki ołtarz? Siedzimy w Koszyczku Bobika i gadamy 🙂
toboj,
Kinga wiedziała, że ma takich cichych czytelników jak Ty.
dawno, dawno temu lubiliśmy na boku dzielić się tym, skąd pochodziły wpisy albo tylko zaglądnięcia. bebechy Łotrpressa zdradzają o wiele więcej niż widać. na pewno nie umknęła Jej obecność kogoś, kto jak Ty, przez lata chciał do Niej zaglądać.
a blog będzie, tak długo jak ktoś będzie go potrzebował. takie było życzenie Kingi
toboj,
również według mnie Bobik był czarny i kędzierzawy, i nie zmienią tego żadne zdjęcia 😎 😉
Toboj, tak sie ciesze, ze napisales. KInga czasem podpatrywala, dzieki jakiemus programowi komputerowemu, z jakich miejsc czytany jest ten blog.Zawsze Ja to zaskakiwalo i okropnie cieszylo. Wiec jestem przeknana, ze i o Tobie wiedzala.
Przy okazji, skoro jestem przy kompie (a później będę zaglądać rzadko, bo muszę orać) serdecznie pozdrawiam toboja (jakby to zrobił Bobik), jak i wszystkich pierwszy raz odzywających się.
Staszku! również dla Ciebie serdeczne uściski.
Toboj, dobrze, że napisałeś.
Jak co roku urządziłem sobie dwutygodniowy odwyk od ekranu i klawiatury, w pięknych okolicznościach przyrody – wrócę, myślałem sobie, powoli doczytam zaległości… Nie znałem powagi sytuacji.
Dziś brak mi słów podziwu i żalu…
A ja mam prosty apel do wszystkich – respektujmy prośby PA.
Nikt nie zna Bobika tak dobrze, jak on.
Nikt nie zna nas, tak dobrze jak on, a mimo to, na prośbę Kingi, zgodził się poświęcać obecnie jeszcze więcej swojego czasu, który jest teraz niezmiernie cenny dla Młodego, aby umożliwić nam dalsze spotkania w Koszyczku.
Nie utrudniajmy mu tego, bardzo proszę.
Oltarze i oltarzyki sa czasem w porzadku ,czasem sa potrzebne, nawet gdy sa poswiecone niezwyklym osobom, o lekkim piorze i niezwyklym poczuciu humoru.
“Oltarzyk” Moliera w Comedie Francaise (a odszedl tez na scenie, podczas spektaklu Chorego z urojenia…):
„« Un fauteuil de Molière, à crémaillère et couvert en peau noire… Pour mémoire, parce qu’il n’a pas de prix ».
[…] Le fauteuil de Molière prit ses invalides, glorieusement, et devint relique. II ne parait plus dorénavant sur scène qu’au jour anniversaire de la naissance de Molière, le 15 janvier.”
http://www.comedie-francaise.fr/histoire-et-patrimoine.php?id=264
Rysiu kochany, “lagom” tez, dziekuje. Slowa mi ida opornie, dobrze ze Tobie wyskoczylo z pamieci. Slow jest na pewno o wiele wiecej, a i tak nie obejma niepowtarzalnej osobowosci.
I zeby nie bylo tylko smutno, z jednej z moich nocnych rozmow z KInga:
Ja: Jesli jest reinkarnacja, w co zreszta nie wierze, to chyba bylam kiedys Hinduska. Ale to nie ja napisalam Ramayane…
Kinga: A ja chyba bylam Chinczykiem. Ale nie wymyslilam kola.
Á propos statystyk, o czym wspomniała Helena: Analytics pokazuje w ostatnim tygodniu krzywą odwiedzających jakby z Pogórza Beskidzkiego przejść prosto w Tatry Wysokie. Takiego zasięgu Bobik nigdy u siebie nie widział.
No tak.
AAAAAAAAby zostać sławnym, najlepiej umrzeć.
Galeria użytkownika Pies Bobik
Zeszłej jesieni zrobiliśmy sobie małą podróż do Włoch.
Kinga dużo fotografowała i zamierzała złożyć z tego bobikową opowiastkę, ale w końcu potem to jakoś porzuciła.
Wstawiłem te zdjęcia teraz jednak, bo czemu nie?
Dziękuję za ciepłe przyjęcie. Tym większy żal, że tak późno…
Dzięki wielkie, PA.
Jest taka sztuka Harolda Pintera, ktora sie nazywa Dawne czasy. Widzialam ja ponad 40 lat temu na Broadwayu, w znakomitej Trzyosobowej obsadzie: Rosemary Harris, Jessica Tandy i Cronin. Na scenie sa caly czas tylko trzy osoby: Maz, Zona (ktora sie malo odzywa) i Przyjaciolka Zony, kiedys wspolnie mieszkaly w akademiku, a teraz odwiedza ja po latach i pierwszy raz poznaje Meza. Miedzy Przjaciolka a Mezem trwa „pojedynek” na bardzo ozczedne, jak to u Pintera slowa, z duzymi pauzami. W kuchni (poza scena) bulpcze jakas casserole, zapiekanka.
Pojedynek dotyczy roli jaka w zyciu Zony odegrali znajaca ja wczesniej Przyjaciolka i Maz. W jakims momecie Maz wklada plyte na gramofon i po chwili milczenia mowi: Pamietam jak bylismy na tym filmie z ktrego pochodzi piosenka.PO powrocie z filmu do domu kochalismy sie cala noc.
– Uhu – odpowiada po chwili Przyjaciolka. – Mysmy tez byly na tym filmie razem. Po powrocie do akademika, czytalysmy sobie nawzajem wiersze….
Po jakims czasie chyba Zona wspomina, zeby pilnowac tej zapiekanki na ogniu, aby sie nie przypalila. W srodku zdania wcina sie Przyjaciolka, mowiac do Meza: – Masz swetna zapoekanke,,, chcialam powiedziec Zone.
I znow zapada milczenie.
Nigdy tej sztuki Pintera nie przeczytalam. Pamietam jedynie jej fragmenty z przedstawienia ogladanego w mlodosci. Mysle o niej od wczoraj nieustannie.
Bedziemy zapewne nie raz walczyc o swoje miejse w szeregu, powolujac sie na to, co kadzy z nas przezyl i jaka roie odegral w zyciu Kingi. Kazdy z nas bedzie wiedzial lepiej „czego by chciala” i jak by zareagowala na to czy tamto. Czy chcialaby oltarzy. Czy chcialaby takich czy innych holdow. Bo wszyscysmy Ja kochali i odegrala w naszym zyciu wazna role. To jest normalne i ludzkie. Nawet nasze grafomanskie holdy sa z pewnoscia autentyczne i plynace z serca.
Kindze jest juz wszystko jedno co o Niej powiemy. I to jest tez normalne.
Kochajmy Ja kazdy po swojemu.
Bardzo dobrze to ujęłaś, Heleno.
Toboj, szkoda, że nie wcześniej, ale dobrze, że w ogóle. Mam nadzieję, że od dziś będziesz już się pojawiał.
Piękne te włoskie zdjęcia.
Tę apaszkę, w której Kinga jest na tym zdjęciu:
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Toskania2013Osobiscie#slideshow/5961385136453160754
kupowałyśmy razem w Krakowie na Sławkowskiej – mam taką samą…
Zdjec jeszcze nie jestem w stanie ogladac, procz tego „vermeera”.
Heleno, znam te sztuke, nawet ja „przerabialam” ze studentami. Zgadzam sie z Toba jak najbardziej. (Przeczytaj tez Barnesa, The Sense of an Ending, tez swietnie o tym samym. Sorry – Eng. lit lecturer ze mnie wychodzi.)
Piekne zdjecia Kingi. Dziekuje, PA.
I tez witam Toboja. Opowiesc o tym, jak blog rosl sie rozwijal i wplatal sie w zycie czytelnika, choc bardzo indywidualna, jest tez bardzo uniwersalna. Wszyscy tu zylismy takze pozablogowo, co we fragmentach czasem bylo rejestrowane na blogu, a czasem nie. Przeproadzalismy sie, czasem dotykaly nas powazne chorob i osobiste straty, czasem wieksze i mniejsze radosci, a blog byl, rosl. Na poczatku blogu moje dzieci bawily sie pod stolem, a teraz juz troche podrosly, razem z blogiem. Pewnie tez i Zosia Vesper, i dzieci Fomy…
I musze znowu na troche zniknac, bo mam duzo pozablogowych obowiazkow. A myslami bede z Wami.
Czy zanadto poprzekrecalam dialogi pinteowskie? Cytuje z pamieci. Wtedy pokochalam Pintera. Wtedy bardzo do mnie przemowil.
Barthesa przeczytam koniecznie.
Haneczko i mt7, ja tez. Ciagle mysle, ze cos glupio powiedzialem, ze moze nie wiedziala jak bardzo bylem wdzieczny za pomoc w roznyh ciezkih chwilach, ze to, ze tamto… Razniej wiedziec, ze to nie tylko ja. Nigdy jej nie zapomnimy.
Dziękuję, Heleno. 🙂
Moje grafomańskie hołdy jak najbardziej płynęły z serca 😉 i ich niepłynięcie w ostatnich dniach też jest z serca, któremu się, po prostu, nic teraz nie rymuje. A innym sercom, i owszem, właśnie teraz się rymuje – i tak jest dobrze.
Myślę, że wzrost odwiedzin w poprzednim tygodniu mógł w dużej mierze wynikać z tego, że część z nas czuwała przez dużą część doby, przełączając się tylko między urządzeniami (praca-smartfon-dom) i że częściej zaglądali tu ci przyjaciele Kingi, z którymi spotykała się na innych blogach.
Wielka sława, to żart, ale wielka tęsknota za Kingą jest całkiem na poważnie.
Dzieki za piekne zdjecia PA !
Mam nadzieję, że blogowi „grafomani” nie wzięli sobie mojego komentarza do serca, bo nie do nich i nie z myślą o ich rymowankach był on skierowany.
Sprowokowała mnie poezja z apelem „uczmy się”, a której autor wolał pozostać anonimowy, co przyjmuję ze zrozumieniem 😉
Right, 🙂
No cóż, mam bardzo małą tolerancję na grafomanię, ale przyjmuję, że jakie hipokrene, takie i jego owoce. Rozumiem też, że każdy przeżywa to odejście na swój sposób, jedni w ciszy i milczeniu, drudzy w nieustannym konkursie na Pierwszą Płaczkę i Jedyną Prawdziwą Wdowę (oraz cała gama postaw pomiędzy).
Skoro Kinga chciała, aby blog dalej istniał, i było business as usual, istniejmy więc. Z całym dobrodziejstwem umniejszonego inwentarza.
Kazdy dla siebie jest Pierwsza Placzka i Wdowa.
Droga Heleno, Monice chodziło o Juliana Barnesa, a nie Barthesa. Pozdrawiam Cię serdecznie i załączam tekst sprzed 3 lat z GW na temat tej książki. Może Cię zainteresuje.
Wstawiam linkę, ale nie wiem, czy prawidłowo?
http://wyborcza.pl/1,75475,11917946,_Poczucie_kresu__Barnesa__Najsmutniejsze_serce_w_supermarkecie.html
Sprawdziłam, co to jest hipokrene i, Babilasie, napisałeś to, co myślę, tylko nie umiałam ubrać w słowa.
Basiuburo, dzieki za wyprostpwanie literowki Moniki i za link. Jurek Jarniewicz,poeta, tlumacz i bardzo zabawny czlowiek, do ktorego czesto dzwnilam, gdy potrzebiwalam np. aby nagrac rozmowe o „posmodernistycznych walentynkach” albo zapytac co mysli o literackiej nagrodzie Nobla dla jedneo z Beatlesow (owszem byl taki pomysl zglaszany przez kogos z Biura Tony’ego Blaira 🙂 ) , bardzo cekawie o ksiazce Barnesa piesze.
O, gdybyż kielich pełen Południa skwarnego,
o, prawdziwej, dziewiczej pełen Hippokreny,
z paciorkami kropelek i mocą spienioną
na purpurowym brzegu!
O, gdybyż go wychylić i w ten bór bezdenny,
zostawiając świat, zapaść wraz z tobą, zatonąć.
Babilasie, skąd wziąłeś hipokrene?Bo mnie się najbardziej kojarzy z Odą do Słowika Keatsa (tu w przekładzie Zygmunta Kubiaka), wierszem wciąż żywym i genialnym.
Dotarlam powloczac kita.
PA, wielkie dzieki za zdjecia.
Witaj Toboju 🙂 W nawiasie, dobrych ekspertow nigdy nie za wiele 😉
Tez na poczatku bylam przekonana ze Bobik jest mezczyzna. Myslalam tez ze Kot Mordechaj jest mezczyzna i towarzyszem zycia Starej 🙂
Skjuz mi, Lisku. KOt Mordehaj byl mezczyzna, choc lekko w swej meskosci uszkodzonym.
I miał na imię Micawber 😉
Thatt’s right. Pan Micawber, z Dickensa. A jego brat blizniak nazywal sie Pickwick. Pan Pickwick.
A to dlatego, ze kocieta z ogloszenia z poczekalni weterynarza polecila nam kolezanka, Ja i jej meza za plecami nazywalysmy z E. Panstwo Micawberowie, bo ich stosunek do pieniadza i charakter przypominal te postac z Dickensa.
W zdumiewającej narracji Bez wzajemności. Żydzi — Niemcy 1743-1933 Amos Elon opowiada o mądrych kobietach salonnières tworzących miejsca spotkań nieoczekiwanych typów, charakterów i poglądów. Żaden z tych salonów jako instytucja nie przetrwał swojej twórczyni. Bo i było by sprzecznością w sobie gdyby genialne zjawisko mogło istnieć bez tej genialności.
Napięcia bijące silną falą w Koszyk w ostatnich czasach (w najgorszym możliwym okresie) nie mają jak zaniknąć, bo nie znikną motywy je wywołujące. Małomówność może pomóc w ujawnieniu głosu tych, co zawsze milczeli, choć nie odśpiewają oni arii „to ja najbardziej kochałem”.
W moich konfliktach marzyciela i realisty prawie zawsze ten pierwszy przegrywa. Liczę się więc z możliwością, że to moja ostatnia wizyta tutaj i dlatego dodam coś o uwadze zawieszonej w czyimś tekście,wybaczcie że nie pamiętam czyim. O tym, że Babilas tak pisze, że powinien pisać.
Otóż Babilas pisze. Od lat. Nie tylko z żoną Dorotą błyskotliwe teksty na ich blogu ale od wielu lat w Sieci, co można stwierdzić wchodząc w archiwa pisma Spojrzenia. Autorka (?) uwagi zapewne myślała „powinien publikować swe teksty w gazecie czy piśmie” ale wiedząc czym są dziś gazety i pisma, czy można to sobie wyobrazić? Jasne, że zastąpienie jakiejś uznanej kolumny artykułami Michała dobrze by zrobiło dla pisma, ale przemyślane i dobrze wysłowione komentarze nie są dziś cenionym towarem. Ludzie bardzo się spieszą ze swoimi racjami.
„jakie hipokrene, takie i jego owoce”
Proszę Frekwencję o wybaczenie, ale tak mnie męczyło, że musiałam.
Labradorka po raz kolejny przeszła wzdłuż żywopłotu. Bobik nie pokazywał się już czwarty dzień i zaczynała za nim tęsknić.
Fakt, czasem strasznie działał jej na nerwy, tym swoim brykaniem, bieganiem, a szczególnie naiwnym spojrzeniem na świat i uporem w przekonywaniu, że to on ma rację.
Zatrzymała się przy dziurze w żywopłocie i zajrzała do ogrodu Bobika.
Pręgowana leżała na jego miejscu. Ale to było zupełnie inne leżenie niż dotychczas. Nie było w nim prowokacji do gonienia. Leżała tak, jakby chciała wchłonąć w siebie wszystko, co w tym miejscu było Bobikiem. Leżała tak, jakby się do niego przytulała.
Zmęczona chodzeniem w upale Labradorka położyła się przy dziurze, żeby czekać na znajomy szelest.
Ostatnio często się zdarzało, że szczeniaka nie było kilka dni. Ale TO niebycie było jakieś inne.
Znużona czekaniem zasnęła. Przyśniła jej się otwarta furtka ogrodu, a za nią las. Nagle, w otwartej furtce stanął Bobik i cichym piśnięciem zawołał zachęcając do wspólnej wycieczki. Labradorka sprawdziła, czy nikt nie widzi i pobiegła w kierunku Bobika. Szczeniak zaczął biec przez las. Biegł coraz szybciej, podskakując, jak to miał w zwyczaju. Bobik wypadł na łąkę za lasem i gonił tak szybko, że Labradorka nie mogła za nim zdążyć, więc usiadła na brzegu lasu. A Bobik biegł przez łąkę w kierunku chmur na horyzoncie.
Labradorka obudziła się i na niebie zobaczyła
http://zalamka.pl/obrazek-11030,Chmura,w,ksztalcie,biegnacego,psa
Dzisiaj święto Blogów, a nie ma Bobika. Przywykłam codziennie wieczorem….
Świetne to zdjęcie, elazet 🙂
O, jak pieknie, elazet. Dzieki.
@ Elazet: śliczne. bardzo dziękuję.
Podziwiam błyskotliwe teksty @Babilasa oraz rozumiem ostatni tekst @Andsola. Myślę wszakże, iż poza talentem literackim, artystycznym, osobowością Bobika ważnym elementem istnienia tego miejsca jest silna potrzeba Osób tu istniejących w taki właśnie jak tu widzimy sposób. Określałem to już tytułem książki Piotra Wojciechowskiego “Szkoła Wdzięku i Przetrwania” czy frazy Jacka Kleyffa “Klasztor Trzeźwych Myśli”. I sądzę, iż jeśli chodzi o przyszłość, bardzo wiele zależy od Uczestników tego blogu.
Elazet, piękne owoce, nawet się uśmiechnąłem 🙂
Dziękuję za wiadomość od Labradorki – akurat myślałam o niej dzisiaj 🙂
Witaj drogi Koszyczku. Wróciłam z puszczy do domu, czytam zaległości. Wzruszające są dla mnie wpisy z ostatnich dni. Witajcie wszyscy, którzy po raz pierwszy!
Ja też ciągle się zastanawiam, czy nie napisałam ostatnio czegoś głupiego na blogu, albo do Bobika bezpośrednio. Ulgę mi sprawia myśl, że nie ja jedna tak się mocuję ze swoimi słowami; i druga myśl, że Bobik w swojej przeogromnej wyrozumiałości dla ludzkich niedoskonałości pewnie mi wybaczył. Was również proszę o tolerancję dla moich niezręczności.
To było zupełnie niecodzienne, że można było się żegnać. Z umierającym Bobikiem można było rozmawiać o śmierci, o Jej śmierci, bliskiej – a nie odległej przez co abstrakcyjnej. Kiedy próbowałam jej zasugerować, że ma przed sobą jeszcze trochę czasu, dostawałam w odpowiedzi „nie, to już będzie wkrótce, czuję to”. Zaraz potem napisała „trzymam za łapkę”. Rozumiecie: Ona mnie pocieszała – nie ja ją. Przez długie miesiące choroby tak to przemyślała, tak się uzbroiła, tak przygotowała, że chciała mnie i pewnie wszystkich pozostałych przygotować do swojego odejścia i pocieszyć. Gdyby nawet nie było wszystkiego innego dobrego co tu o Bobiku napisano, to z tego jednego powodu należy oddać najwyższy szacunek.
Taka odwaga niestety, nie uwalnia nas od czysto biologicznego lęku przed śmiercią – mamy wbudowany alarm w nasze głowy, który każe nam się bronić. Dzięki temu żyjemy. Bobik bronił się dopóki była nadzieja, wytrwale i dzielnie. Zadaję sobie pytanie czy chociaż w części, gdy i ja stanę wobec spraw ostatecznych, stać mnie będzie z jednej strony na wytrwałość i nadzieję, a z drugiej strony na odwagę by spojrzeć prawdzie w oczy.
Zadaję sobie także pytanie kiedy i jak śmierć do mnie przyjdzie, czy będę sama, czy ktoś będzie przy mnie. Będzie na pewno Bobik, będzie mnie trzymał za łapkę.
To był po prostu Bobik Wspaniały.
Trafiłam tutaj dawno, z blogu
Pani Kierowniczki,którego stałą czytelniczką jestem od kilku lat i przepadłam,zostałam na stałe.Tak bardzo chciałam,po Bobikowym ostatnim,cudownym i jednocześnie wstrząsającym wpisie powiedzieć o swoim podziwie,admiracji….i nie zdążyłam.Pozostałam w wielkim żalu,że nie powiedziałam choć słowa o moim zachwycie Jej rozlicznymi talentami,poczuciem humoru,niesłychanym taktem, kulturą i wiedzą rozległą.Przede wszystkim jednak czułam wspólnotę poglądów,filozofii życiowej i światopoglądowej.
Dlatego ośmielam się teraz to powiedzieć i być razem z Jej przyjaciółmi i najbliższymi czując ogromny smutek i żal.
Elazet, piękne, po prostu piękne i bardzo subtelne 🙂
Tak, ale ja nie potrafię pogodzić się z Bobikiem w chmurach.
Stoję nad Dziurą. Kolejną. Nie do załatania.
Kiedy byłam w lipcu u Bobika w szpitalu, rozmawiałyśmy o setkach spraw, w większości w tej chwili nie pamiętam o czym, ale było to o naszym życiu.
Rozmawiałyśmy także o tym co potem. Padł wtedy również pomysł o haśle w Wikipedii – ktoś tutaj też w ostatnich dniach o tym wspominał. To chyba technicznie nie jest bardzo trudne (nie wiem jak to się robi, ale w Koszyczku są lepsi ode mnie by to wybadać). Żeby jednak hasło było jak trzeba przydał by się życiorys Kingi, taki profesjonalny, warto przygotować wcześniej. Jej bibliografia, źródła o niej. Tak poddaję pod rozwagę Frekwencji, bo to kawałek pracy. Osoby dwujęzyczne mogłyby przetłumaczyć od razu na kilka innych języków – to lepsze niż zdać się na przypadkowe tłumaczenia. Najważniejszy byłby jednak wpis po polsku, bo po polsku tworzyła. Blog Bobika i pisanie na innych blogach pozwolił jej wrócić do bogactwa polskiego języka – tak mi powiedziała. W jej odczuciu po latach emigracji traciła powoli język, w co bardzo mi trudno było uwierzyć – ale tak odczuwała. Nawet jeżeli tak było w jakimś momencie jej życia, to nie widać tego – wręcz przeciwnie. Bogactwo języka w jej twórczości i w wypowiedziach na blogu przerasta daleko to, co używa większość rodaków.
Wpis w Wikipedii łączy się z jednym ryzykiem: hasła każdy może uzupełniać, na tym wiki polega. To dobrze – uzupełnienia mogą wzbogacać. Ale czasem trafiają się też dopiski mijające się z prawdą lub krzywdzące. Wiem coś o tym, czuwam nad poprawnością hasła o moim ojcu. Kiedy pojawiają się jakieś bzdury, to najczęściej w ciągu kilku dni od korekty uwzględniane są poprawki, gdy pochodzą ode mnie.
Zwyczajna, wzyscy pewnie zadajemy sobie to pytanie. Jak sie zachowamy w obliczu Ostatecznosci.e
Chce Ci powiedziec, z w czasie ostatniej rozmowy w Kinga tydzien temu opowiadala mi o Tobie. Bardzo serdecznie i bardzo zyczliwie.
Teraz to sa takie wazne okruchy Jej ostatnich dni.
Rozmawiala tez kilka dni temu z moja E w Londynie. W zadzwonila do mnie nieslychanie szczesliwa z tej rozmowy. I tez mowila, ze Kinga ja pocieszala. A godzine pozniej zadzwonika jeszcze raz, zeby powtorzyc mi jak jest szczesliwa, ze zdazyla sie pozegnac i powiedziec Jej to co chciala powiedziec.
Dobranoc, jutro do pracy…
Dziękuję, Heleno za wspomnienie tych rozmów 🙂
W sprawie Wiki.
To jest dosyć proste przy poprawkach, ale osobny wpis trzeba poćwiczyć.
Poproszę Dorę o redakcję tekstu i spróbujemy.
Każdy będzie mógł zgłosić uwagi do efektu i treści.
Strona zostanie ostatecznie zaakceptowana przez stałych redaktorów.
Jasne, że trzeba pilnować.
Też ciągle muszę poprawiać informacje na stronie Rady i różne bzdury na innych stronach.
Piszę o Dorze, jako autorce tekstu, mam nadzieję, że się zgodzi, ale praca będzie zbiorowa.
Zwyczajna, jeżeli umiesz założyć nową stronę w Wiki, to będzie łatwiej.
Potrzebne też są odwołania do opublikowanego, rzetelnego źródła.
Trochę nam to zabierze czasu, ale Kindze miejsce w Wiki się należy.
To by byla znakomita inicjatywa. Tez o tym myslalam, nawet zanim Kinga odeszla.
Jak sie troche otrasniemy z tej zaloby, to moze pomyslimy jak Ja jeszcze uczcic? Sa rozne sposoby.
Badalam to ostatnio w zwiazku z niedawna smiercia mojej Mamy. A poniewaz cmentarz na ktorym pochowani sa moi Rodzice w jednym grobowcu, jest tak daleko ode mnie, w Nowym Jorku, chcialam miec miejsce gdzie bede mogla przyjsc i „pobyc z nimi”, ktore bedzie dla mnie taki „focal point”. A poniewaz jest dokladnie naprzeciwko mojego domu malutki park, raczej nawet ogrodzony skwerek z rozmai i bzami,i jasminami, ludzie wyprowadzaa tam pieski i dzieci przychodza sie bawic (choc ostatnio nawiedza go spora grupa pijanych Polakow, wrzeszczacych po nocach slowa na k i na ch i wzywam do nich czasami policje), postanowilam, ze ufunduje laweczke z mosiezna tabliczka (In Memoriam – imiona i nazwisko). Laweczki tam stoja wtopione w beton, zas tabliczki mosiezne mozna wtopic tam tez, wlasnie w te podstawebetonowa). Mama lubila ten starannie utrzymany skwerek i czesto wychodzila aby poczytac ksiazke na swiezym powietrzu. I Koty nasze go lubily odwiedzac.
I jeszcze chcialabym ufundowac na tym skwerku drzewo, najchetniej jakies owocowe – czeresnie albo jablon, aby ludzie mogli sie czestowac owocmi. Ale wybor drzewa bedzie zalezal od mojej Rady Dzielnicowej, bo oni pewnie maja swoja zatwierdzona przez rozliczne Komisje liste dozwolonych drzew.
Wsrod talentow Kingi byl tez jej talent jezykowy, w tym do jezykow obcych. Moze wynikalo to z jej muzykalnego ucha na dzwieki, o czym pisala Dora. Czula sie swobodnie w angielskim, wierszykowala po niemiecku, i francuski tez byl jej znany. Bardzo to podziwialam… gawedzila wierszem na dowolny temat, z puenta czy moralem, czy zartami ze tylko boki zrywac! Czasem smialam sie w glos przy czytaniu. Czasem minuty uplywaly doslownie od momentu pomyslu na wierszyk do jego juz gotowej wyszlifowanej formy na blogu… Jak ona to mogla robic! Jedne z moich ulubionych blogowych momentow to bylo grupowe kupletowanie z Bobikiem. Ja do tej grupy niestety nie nalezalam, ale goraco kibicowalam. Kiedys sobie poczytam jeszcze raz!
Dzieki za zdjecia Doro i PA.
Dobranoc.
Dobranoc.
kroliku, nie zapomnij jej węgierskiego!
Nie wiedzialam, andsolu… ale przypomina mi sie onegdajsza blogowa dyskusja na temat wegierskich zacierek do zupy, gdzie Kinga wykazala sie nadzwyczajna znajomoscia wegierskiego kluseczkowego nazewnictwa. Moglam sie domyslic.
Pieseczkowi by sie pewnie spodobalo: Stowarzyszenie Zmarlych Pisarzy
https://www.facebook.com/NonsenseInstitute/photos/a.236913076441517.60959.236905026442322/722082734591213/?type=1&theater
Herbata
Haneczko, mysle ze te dziury zostaja na zawsze, i tesknota nie mija, choc z czasem staje sie bardziej przytlumiona, mniej dojmujaca.
Ale to przeciez dopiero dwa dni.
Jak ciezko musi byc ludziom starszym, ktorzy tych dziur maja wokol siebie tyle.
http://36.media.tumblr.com/HDhmpTjR0qe5tt4eWKcI8GnQo1_1280.jpg
Dzień dobry.
Bardzo tęsknię za Bobikiem.
Gdziekolwiek będziesz
Gdziekolwiek będziesz
Cokolwiek się stanie
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa ulice ktoś nagle zawoła,
Ktoś do drzwi zapuka pamięć przyniesie
Z kwiatem z godziną z kolorem
Gdziekolwiek będziesz
cokolwiek się stanie
Gdziekolwiek będziesz
Gdziekolwiek będziesz
Cokolwiek się stanie
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Wciąż będzie początek bo wszędzie są mosty
Prawdziwe jak powietrze ode mnie do ciebie
Gdziekolwiek będę
Cokolwiek się stanie,
Gdziekolwiek będę
Jan Zych
https://www.youtube.com/watch?v=caPrzqj8SBs
Spokojnego dnia wszystkim.
Tak, Lisku, dziury zostaja na zawsze.
Heleno, bardzo dobrze zapamietalas dialog. Ile to lat…
Basioburo, dziekuje bardzo za naprowadzenie na Barnesa po polsku. To chyba w ogole moj najbardziej ulubiony brytyjski zyjacy autor. Na temat smierci napisal dwie ksiazki, w tym jedna niezwykle osobista (na tyle, na tyle pozwala jego osobista i tez bardzo brytyjska rezerwa) – po smierci swojej zony (i trzydziestu latach malzenstwa). Niezwykla ksiazka, moze ktos bedzie wiedzial, czy ja zdazono juz przetlumaczyc na polski: Levels of Life.
http://www.theguardian.com/books/2013/apr/10/levels-life-julian-barnes-review
Dwa dni to bardzo malo. Trudno sie nawet do konca przestawic na czas przeszly… I gdy sie go uzywa – boli.
Dzień dobry,
kawa
Monika
http://www.empik.com/wymiary-zycia-barnes-julian,p1107283617,ksiazka-p
Tak się zaaferowałem, że zapomniałem. Dzień dobry.
Dobrego dnia Koszyczku.Głaski dla Labradorki 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=7_09-OFfAe8
Dzień dobry.
Wszystkim.
herbata 🙂
Dzien Dobry Bardzo
Dzień dobry.
Jako jeden z redaktorów wikipedii (w stanie spoczynku, co prawda), chciałbym zauważyć, że są dwa problemy, o które będziemy się ocierać przy konstruowaniu artykułu o Kindze, a które wynikają explicite z polityki wikipedii: Verifiability i No Original Research.
Mówiąc w skrócie, potrzebujemy zakorzenić ten artykuł odnośnikami do źródeł (wiarygodnych, publikowanych, najlepiej jeszcze drukiem), z czym możemy mieć problem. Blog Kingi (z punktu widzenia wikipedii) nie może być źródłem wiedzy o Kindze (pradadoksalnie, wpis na blogu p. Doroty, tak). Wszystko to, co kolektywnie wiemy (my, w sensie PT Frekwencja Koszka, przyjaciele, znajomi, PA) na temat Kingi, nie kwalifikuje się jako źródło (w rozumieniu wiki).
Najłatwiej byłoby zacząć od listy opublikowanych tomików wierszy: Kinga jako poetka jest zdecydowanie ency, jako blogerka, obawiam się, nie bardzo. Zwyczajna wspomniała o wiki-artykule o swoim ojcu, który właśnie dobrze ilustruje problemy z ortodoksją wiki w sprawie źródeł.
Pierwszy września, dzieci w szkole, przedszkolu… 🙄
Dzięki, Babilasie. Trzeba pogłówkować. Były, na przykład, artykuły w mainstreamie, w których pisano o akcji zbierania podpisów pod listem w sprawie ks. Lemańskiego. Powinny pozostać w internecie ślady przynajmniej po części inicjatyw, pod którymi zbierane były podpisy, a które to inicjatywy Kinga popierała na blogu – i podpisywała listy. Były pomysły, też w mainstreamie, napisania nowego hymnu, itp, na które Kinga nie odpowiadała „oficjalnie”, ale tworzyła jakieś cudeńko, zamieszczane tutaj i wędrujące potem po internecie. Królik zainspirował niedawno swoim postem „Politykę” – stało się to na Blogu Bobika. Pamiętam też, że po jakiejś akcji podpisów, spora część Koszyczka, z Kingą na czele, trafiła na widelec „prawdziwych polaków”, którzy zawiesili w internecie kilkuczęściową listę „zdrajców”, przeprowadziwszy najpierw internetowe śledztwo na temat każdego z nich – ale do tego chyba nie będziemy zamieszczać linki. Myślę dalej.
Może coś nam przyjdzie do głów, kiedy przeczytamy to, co już jest o blogach, blogowaniu i blogerach w Wiki. Zacząć można tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Blog
A na dowód, że literae non erubescent i wikipedia zniesie bardzo wiele, proponuję porównanie dwóch biogramów dotyczących tej samej osoby. Najpierw wersja angielska:
Mamy w tym akapicie rozsiane cztery odnośniki do źródeł. A teraz popatrzmy na wersję polską:
Ileż więcej dramatyzmu w tym streszczeniu! Mamy nieskonsumowane małżeństwo, dziewictwo, trzy nieszczęśliwe miesiące, kradzież konia i zamustrowanie na niewłaściwy statek w Tbilisi (które jakoś nigdy nie chciało leżeć nad morzem). A wszystko to bez żadnego odnośnika, co sugeruje, że źródłem była angielska wiki. Zdecydowanie autor wpisu minął się z karierą scenarzysty.
Dzień dobry 🙂
Też myślałam o tym, co babilas – źródła, źródła! Współpracowałam kiedyś z Encyklopedią Muzyczną PWM i do źródeł przywiązuję wielką wagę.
Mnie też Kinga pocieszała…
…no to już zacytuję ostatnie zdanie z ostatniego mailu ze środy, zaraz przed rozesłaniem tego „okólnika” dziękczynnego do wszystkich.
„Całuję Cię jeszcze raz, Dorotko. Nic się mądrego w tej tzw. godzinie śmierci (no, trochę ją rozciągamy, tak za godzinę to jeszcze nie będzie) nie wymyśla. Tylko przytulić można”.
😥
Jest przykład wsparcia listu w sprawie arboretum w Kórniku. Pamiętam, że Kinga napisała wtedy, że chętnie poprze słuszną akcję i nie ma znaczenia to, że inicjatywa wyszła od grupy, z którą jej zwykle nie po drodze.
Bywa, że „teksty” (wiersze, proza, muzyka, obrazy, etc..) poddawane są krytycznej ocenie z uwagi na zgłoszenie ich do konkursu, ubieganie się o nagrodę, publikację. Zgłaszający nie może mieć pretensji z powodu nieprzychylnej recenzji. Od kultury i taktu recenzenta zależy forma wyrażonej krytyki.
„Teksty” mogą być przedmiotem mniej lub bardziej profesjonalnej dyskusji. Można się różnić w ich odbiorze. Ale wiadomo powszechnie, że de gustibus non est disputandum.
I wreszcie bywa tak, że „tekst” jest jedynie pośrednikiem, formą wyrażania własnej żałoby. Czy ktokolwiek ma prawo do bycia recenzentem czyjegoś sposobu przeżywania żałoby? A zwłaszcza, czy ma prawo robić to pod wpływem „wrednego nastróju”?
Mysle, Jagodo, ze nikt tu z nas nie „recenzuje zaloby”, ktora ma prawo i do patosu, i do kiczu, i do skrajnie nieporadnej grafomanii.
To co wbilo mnie w ziemie, to pierwsze wrazenie: ze sa to nieznane mi wiersze Kingi! Takie odnioslam wrazenie, zanim sie w te poezyje wczytalam.
Gdyby byly podpisane chocby slowem „Anonim” nie byloby sprawy. Naprawde nie byloby.
Proponuje zawiesic juz nad tym kurtyne milczenia. Wyszla pomylka technoczna i nie ma sensu nad tym sie rozwodzic. Uczmy sie!
Jagodo, Heleno – cieszę się, że wyciągacie ręce do zgody. Przypomina mi się wiersz Wisławy Szymborskiej, o emocjach związanych z miłością, co prawda, nie z przyjaźnią – ale można i tutaj zastosować to do blogowej przyjaźni – tak mi się wydaje, jeżeli przesadziłam to wybaczcie. Skojarzył mi się chyba z powodu tego kamienia w tekście, i zgody w puencie.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś – a więc musisz minąć.
Miniesz – a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Jakos nie bardzo trafia mi do przekonania, ze istniejacy w przestrzeni publiznej od siedmiu lat blog Opisywanej Postaci nie moze byc czesciowym materaialem zrodlowym do hasla w jakimkolwiej slowniku. Chyba ze znow czegos nie zrozumialam. Moze zamiast przewidywac ewentualne trudnosci, sprobujmy zaproponowac (liczba mnoga jest tu oczywosie figura retoryczna i podoba mi sie pomysl, aby usiadla nad tym Dora we wspolpracy z Wojtkiem i Panem Jarkiem)
Dzień-dobry Koszyczku!
Czasem zdumiewa mnie co może staruszka z demencją, czyli moja mama. Zazwyczaj nie mówi na raz więcej niż jedno, dwa słowa i często trudno nam się domyśleć o co jej chodzi. Dziś, patrząc jak tłukę muchy packą w ręku nagle powiedziała:
Kiedy widzę muchy
Robię mordercze ruchy.
I bezgłośnie zaczęła chichotać, chyba z satysfakcji, że wierszyk jej się udał. Kocham mamę z całego serca i cieszę się, że jeszcze jest ze mną, chociaż w pewnym sensie i z nią się żegnam codziennie.
Te „mordercze ruchy” rozjaśniły mi dzisiejszy dzień, i niech tak zostanie.
Absolutnie cudny wiersz, Zwyczajna, i bardzo mi duchowo bliski!
A powracajac jeszcze do poprzedniego watku, przyznam Ci sie, Zwyczajna, jesli mnie nie wydasz, ze sama przed wyjazdem z Londynu znalazlam 😳 w szufladzie wlasny 😳 poemat milosny (tak, poemat , nie jakis tam wiersz!) 😳 😳 ktory po przeczytaniu natychmiast podarlam w drobne strzepy na wypasek gdyby moj samolot sie rozbil i ktos to znalazl! 😳 Tylko nieh to naprawde zostanie miedzy nami 😳
„Ach, te muchi, ach, te muchi, wykonują dziwne ruchi”… To Miłosz, „Na cześć Księdza Baki”, bardzo ten wiersz z Kingą lubiłyśmy. Zacytowałam go nawet dziś na Dywanie.
Powyższy wiersz Szymborskiej, z odrobinę zmienionym tekstem, śpiewała Łucja Prus:
https://www.youtube.com/watch?v=54H_RB3PPE8
Odnaleziony w szufladzie poemat darlam mowiac na glos w pustym pokoju: ozez, k…!
Tak mi sie poobal,.
Rozczulil mnie do lez wpis wdziecznego odbiorcy pod piosenka spiewana przez LP. Kopiuje jak leci:
„Piosenkę znałem od dziecka. Zajebista. Dopiero dziś dowiedziałem się, że tekst napisała noblistka – Wiesława.”
W powiesci atyrycznej Ilfa i Pierowa Dwanascie krzesek wystapuje postac Ludozerki Elutki, Elutka, jak pisza autorzy zna trzy slowa, wyrazajace cala game ludzkich emocji: zachwyt, groze, podziw, bezradonosc, etc. etc. Powiesc powstala w latach dwudzistych ub. w
Mysle, ze dzisiaj Ludozerka Elutka z powidzeniem moglaby zredukowac swoj wokabularz do jednego slowa „Zaj…te!”. I tez by sobie dala rade w zyciu.
Bry.
Tu jest ślad po dwóch książkach Kingi
http://nakanapie.pl/szukaj?se=books&q=Kinga+Zygma
http://www.wspomnijbliskich.pl/nekrologi/kinga-zygma/43360538
@babilas:
Michale, dzieło szczytne, ale nie będzie łatwo. Bo pamięć jest ulotna, a czyny i rozmowy nie zostały spisane w swoim czasie. A nawet gdyby zostały to i tak nie będzie pewności.
Przykład: Cztery lata temu na krakowskim Kazimierzu spędziliśmy z Kingą kiedyś cały wieczór (a przynajmniej dwie butelki wina) próbując rekonstrukcji przełomu 1976 i 77 roku, kilku miesięcy, gdy nasze ścieżki musiały się nieustannie przecinać, musieliśmy przebywać w tych samych pomieszczeniach, znaliśmy tych samych ludzi, mieliśmy wspólnych zaprzeszłych znajomych i przyjaciół, uczestniczyliśmy w tych samych wydarzeniach i doświadczyliśmy tego samego lub prawie.
Wielogodzinny mozół archeoologiczny rozpoczął się od Jana Zycha (którego wiersz gdzieś powyżej został zacytowany). Jana nie można już o nic spytać, a nasze wspomnienia o jego ówczesnej próbie powrotu do Krakowa były dramatycznie rozbieżne. I tak było dalej przez czas cały.
Na koniec mieliśmy uczucie winnej lekkości, doskonały humor i gigantyczny protokół rozbieżności dotyczący zapamiętanego. Każde z nas było przekonane, że było tak jak ono zapamiętało. Tak to było cztery lata temu. A teraz przychodzi do mnie mój syn (który też siedział wówczas przy stole) i mówi że to nie cztery lata temu, lecz pięć.
Nikomu nie można wierzyć. Nikomu. Nawet gdy spisze to co mu się wydaje że wie i pamięta.
Jest też tomik wierszy Kingi „Minuta mówienia” w wielu bibliotekach
http://smtp.mbp.kielce.pl/ini.php?dol=0&gora=0&przod=0&wstecz=0&katalog=109&indeks=2&opis_ile=10&szukaj=Minuta+milczenia
W Wiki umieszczają artykuły o sobie, jakieś początkujące celebrytki, bez żadnego dorobku.
Tu są dwie pozycje wymienione w Bibliotece Uniwersytetu Zielonogórskiego
http://opac.bu.uz.zgora.pl/cgi-bin/wspd_cgi.sh/wo2_opbib.p?ID1=KIMHLNNLNMKEEFIRKON&ln=pl&RODZAJ=-100&ID=1000100023694&widok=33&N1=W1458241&N2=1&N3=33&N4=KHW&srt=t00
I w Google
https://books.google.pl/books/about/Minuta_m%C3%B3wienia.html?id=hj0bygAACAAJ&hl=pl
Szukam źródeł oprócz blogu i strony z wierszami Kingi.
Gdyby nikonu nie mozna bylo wierzyc, nie byloby memuarystyki. A prawdy sa rozne, na szczescie.
Pracowita Mroweczka mt7 juz poczela szperac w internecie. To moze ja pojde sie troche polozyc?
To znaczy źródeł, do których można się odwołać w odnośnikach, dla potwierdzenia opisanych faktów.
Przykro mi, że moja odpowiedź na apel „uczmy się w odpowiedni sposób rzucać kamieniami” została przyjęta jako recenzja cudzej żałoby. Mnie ten apel po prostu zirytował, bo aż kapał od pouczania, a z żałobą wcale nie skojarzył 🙁
Sorry, ale to ta „poezja” wprawiła mnie we wredny nastrój, a nie co innego.
Sprawdziłem na pawlaczu. Leży tam pudełko po butach, wypełnione egzemplarzami „pękniętego naczyna” (jakieś 70 szt.)
Możemy się zastanowić, co z tym zrobić. W każdym razie nie będę biegał na pocztę z każdym tomikiem pojedynczo.
W innym pudełku jest około 30 „wyjazdów, powrotów”.
Jakieś „Minuty mówienia” też gdzieś pewnie leżą, ale musiałbym się dokładniej rozejrzeć. I tak trzeba teraz wszystko na nowo urządzić.
PS
Zupełnie inna by była recepcja wiersza, gdyby zaczynał się słowami „Uczę się…”
Wszelkie polecenia typu „uczmy się”, „módlmy się” działają na mnie jak płachta na byka.
Wyjątkiem jest „spieszmy się (kochać ludzi)…”, ale też nie za często cytowane.
Wiadomosc Dnia dla Bobika
Pani Kierowniczka:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2015/08/30/kinga-zygma-1957-2015/#comments
foma:
https://komisarzfoma.wordpress.com/2015/08/29/bobik/#comments
moskwasadowa:
http://moskwasadowa.blox.pl/2015/08/Psia-Gwiazda.html#komentarze
To spokojnie PA uładź wszystko wokół siebie, a później podzielimy się tym, co zechcesz oddać.
Nie będziesz biegał na pocztę, może tylko raz.
Resztę roześlemy sobie.
Wielkie dzięki.
Tetryk56:
http://madagaskar08.pl/blog/2015/08/30/zal/
Mieszkajaca w Berlinie, Japonka Chiharu Shiota w instalacji The Key in the Hand
http://40.media.tumblr.com/8b9cd4b834e2b98061abd26040648c97/tumblr_noyo1gRYDr1rbcubso3_1280.jpg
przypomina nam ze z Czasu nie pozostaje NIC, tylko nasze wspomniena.
trzymam klucz do nich w rece, Bobiku
PA, czy to znaczy, że tylko te dwa tomiki wyszły na papierze? A te pozostałe? I dobrze byłoby wiedzieć, z którego który jest roku, bo te dwa zdokumentowane mają daty, a na Twojej stronie dat nie ma.
Żegnaj Bobiku!
Koszyczku trwaj!
markot… rozumiem, że nie było Twoim zamiarem ranić uczuć i jest Ci przykro, że tak się stało?. Lepiej przy tym zostańmy i już nie zgłębiajmy. Przecież …spróbujemy szukać zgody, choć różnimy się od siebie…