Opuncja nieparlamentarna
– Obawiam się, że w niedzielę znowu zostanie wybrany nie ten prezydent, co trzeba – wygłosił Bobik z bardzo ważną miną, popatrując, czy sąsiadka docenia jego wyrobienie polityczne.
– Też się prorok znalazł! – prychnęła Labradorka z przekąsem, – Jak zostanie wybrany, to przecież będzie taki, jakiego ludzie chcieli.
– E, tam – zaprzeczył elegancko Bobik. – Ludzie mają to jakoś tak urządzone, że zawsze wybierają tych, których nie chcą. Wystarczy prasę po wyborach poczytać, telewizję pooglądać, z taksówkarzami pogadać… Zawsze się okazuje, że wybrano kogoś niewłaściwego.
– Ale przecież, o ile wiem, ludzie specjalnie po to chodzą na te wybory, żeby właśnie nie wybrano tego, kogo nie trzeba.
– Niby tak – bez przekonania przyznał Bobik. – Tylko że jak już wybory się skończą, to zaraz opuncja zaczyna udowadniać, że stała się okropna katastrofa i najlepiej byłoby całe te wybory zrobić jeszcze raz.
– Jaka opuncja? – zdumiała się Labradorka.
– No, ta kolczasta, która tylko patrzy, jak takiego wybranego ukłuć.
– To się nazywa opozycja – poprawiła szczeniaka Labradorka.
– Znowu musisz wszystko wiedzieć lepiej! – rozzłościł się Bobik. – Może w innych krajach to się nazywa opozycja. Może tam to służy do pilnowania tych wybranych, żeby nie robili głupot i żeby im się w głowach nie poprzewracało. Ale u nas służy tylko do kłucia, więc to musi być opuncja. Mam do takich rzeczy nosa, odkąd go za bardzo do jednej opuncji zbliżyłem.
Labradorce nie chciało się kłócić. Było zbyt gorąco, a poza tym mgliście przypominała sobie, że jakaś historia z pokłutym nosem faktycznie kiedyś tam się Bobikowi przydarzyła. Powoli, żeby się zanadto nie zmęczyć, przewróciła się na drugi bok i zapytała:
– Słuchaj, a gdyby się od tej opuncji po prostu trzymać z daleka? Czy wtedy nie mogłoby się okazać, że wybrano kogoś właściwego?
– Nie da rady – zasmucił się Bobik. – Bo mnie nie chodzi o ten duży gatunek opuncji, który się hoduje w parlamentach. Ja mówię o tych małych opuncjach, które wszędzie rosną jak, nie przymierzając, chwasty jakieś. Ich się nie da uniknąć. Mogę nie oglądać telewizji, mogę nie czytać prasy, przy pewnym wysiłku mógłbym nawet nie kontaktować się z internetem. Ale chyba nie wyobrażasz sobie, że podczas jazdy taksówką ani raz nie otworzę pyska do taksówkarza?
Bywa tak, jak w „Sprawie dla reportera”, bywa też inaczej, czyli normalnie. Program pani Jaworowicz zajmuje się (z reguły skutecznie) sprawami bulwersującymi i kuriozalnymi za razem i takie one właśnie są – kuriozalne. O większości sporów rozstrzyganych przed polskimi sądami nie ma potrzeby robić programów reporterskich, bo przebiegają one w granicach zdroworozsądkowych norm (czasem może norm rozszerzonych). Nie róbmy z Polski legalistycznej pustyni. Znam co najmniej kilkanaście spraw, w których normalny obywatel, człowiek z nikąd, bez przynależności do jakiejkolwiek grupy nacisku, wygrywa spory z państwowymi instytucjami. Znam też oczywiście takie, w których instytucje, z sądami włącznie, zdają się impregnowane na zdrowy rozsądek, ale pokażcie mi państwo, w którym do takich patologii nie dochodzi. W Polsce świadomość i kultura prawna jest jeszcze stosunkowo niska, choć to się zmienia. Nie ma jeszcze rozbudowanych instytucji obywatelskich, różnego rodzaju stowarzyszeń, gotowych służyć pomocą prawną, więc wiele osób nie może skorzystać z prawa dochodzenia swoich racji przed sądem, ale to też się zmienia. Może wolniej niż by się tego chciało, ale nie sądzę, byśmy byli legalistycznym Bantustanem.
No, troszke „bantustanem” jest – przynajmniej jesli chodzi o niespotykana raczej nigdze w swiecie kwestie ciagniecia sie spraw latami. Np. ta, o ktorej wiem od pierwszego dnia wniesienia jej do prokuratury ( o powazne malwersacje funduszow warszawskiej delegatury waszyngtonskiego Instytutu ds Wspierania Demokracji w Europie Wschoidniej – IDEE) czeka juz 8 lat na ROZPATRZENIE:
http://www.idee.org/liquidationIdee.html
Vesper,
nie zgadzam się, bo tych spraw jest tak wiele, nikt nie zdoła policzyć ile w roku, a Jaworowicz jedna, program półgodzinny i raz w tygodniu. Postaw się w sytuacji poszkodowanych, ich milony, bo z tysięcy różnych powodów, każdy zaś cynicznie wykorzystywany do imentu wskutek owego pozornego legalizmu. Bardzo celne określenie, bardzo.
Parę lat temu opowiadano mi o kontroli skarbowej w firmie, kiedy to polecono owej firmie zapłacić vat za dostawcę towaru, ponieważ ów dostawca go nie zapłacił, a nawet nie poksięgował faktur sprzedaży. Wyrzucał te faktury do kosza jakoby, zamiast się z nich rozliczać. Wiesz ile kosztuje udowadnianie, że się nie jest wielbłądem i że jedynie nielicznych na to stać? Że o stratach na zdrowiu nie wspomnę.
Ilu ludzi trafiło tą metodą straciło dach nad głową, a nawet trafiło do bezdomnych, ktoś wie?
Polskę krzyż łupie, to tyleż głupie,
że tu korzonków nie kupi,
zaś gdy się przyjrzeć pracy biskupiej,
to krzyż i łupie, i łupi…
Właściwie chciałem napisać dokładnie to, co Vesper. Prawda, że polską świadomość prawną tak ogólnie uważam za niewysoką (przydałoby się więcej seriali „okołoprawnych” w stylu anglosaskim zamiast „Plebanii”), ale znam kraje, gdzie jest znacznie gorzej, tzn. gdzie ustawy nie są warte papieru, na którym zostały spisane, a w praktyce prawo i tak stanowi doraźnie urzędnik czy kacyk. No i nie ukrywajmy – nawet w bardzo legalistycznych krajach prawo znacznie częściej staje po stronie bogatych i sprytnych. I bardzo wątpię, żeby to zjawisko kiedykolwiek całkiem zanikło. Może być tylko rzadsze i mniej dojmujące, właśnie dzięki podnoszeniu kultury prawnej społeczeństwa.
Na serio szczekam – „Law and Order” zamiast „Plebanii”, „Boston Legal” zamiast „Kiepskich”. 🙂
A tu jeszcze dorzucam ciekawa hustorie tej Fundacji i malwersacji jej funbuszy przez dwie Panie z Towarzystwa i inteligenckich rodzin:
http://www.idee.org/report%20of%20zofia_liquidation%20of%20IDEE_pol.html
Tereso, sorry, ale w legalistycznym kraju, w którym mieszkam, rozsądny właściciel najmniejszej nawet firmy albo przed jej założeniem dokładnie zapoznaje się z wszelkimi przepisami, które mogą go dotyczyć, albo w koszt inwestycji wlicza adwokata i doradcę podatkowego, a jak mu z kalkulacji wychodzi, że go na nich nie stać, to z założenia firmy rezygnuje, bo wie, że może popłynąć.
Oczywiście bywają też nierozsądni właściciele firm, ale o to trudno winić stan prawny państwa. 😉
Heleno, Niemcy są krajem znacznie bogatszym (co ma niewątpliwy wpływ na funkcjonowanie sądownictwa), a i tu pewne sprawy potrafią się ciągnąć latami. Zwłaszcza mało prestiżowe, jak np. azylowe. Znam rodziny, które już 10 lat czekają… 🙄
Ale chyba nie siedemnascie jak w wypadku sprawy o inwigilacji prawicy. Sprawa Nieznalskiej ciagnela sie bodaj 11 lat.
Przecioaganie spraw azylowych w sadach jest czesto na korzysc azylanta – z mojego doswiadczenia tutejszego, choc nie trwaja one zazwyczaj dluzej niz poltpra-dwa lata i sa swiadomie odwlekane przez adwokatow azylanta.
Nie wydaje mi sie tez, by wieloletnie odlegiwanie sie sprawy w sadzie bylo skitkiem ubostwa panstwa. Raczej zlego systemu sadowniczego i braku nalezytej ochrony prawnej obywatela. Przeciez niektorzy podejrzani.nieskazani latami siedza w areszcie. Pobyt w areszcie jest podobno drozszy niz w hotelu pieciogwaizdkowym.
Bobik,
Teresa ma rację. Dziś to odbywa się tak: radny PO ma informacje o organizowanych przetargach na usługi miejskie, ma też swojego faworyta, którym jest kolega partyjny prowadzący działalność w potrzebnej dziedzinie. Kłopot stanowi stający do przetargu konkurent, oferujący atrakcyjne warunki. Co radny robi? On nie łamie prawa, a skąd! On dyskretnie nasyła kontrolę skarbową na konkurenta kolegi, sugerując ukrywanie obrotów itp.
Urzędnik zawsze znajdzie, jak chce i taka firma postawiona w podejrzenia, eliminowana jest z przetargu.
To skuteczny sposób. Kolega wygrywa, firma konkurenta latami się wyplątuje z podejrzeń lub wcześniej plajtuje.
Takich przypadków znalazłem w ostatnim półroczu ok. 20.
Rozsądek tu nie ma nic do rzeczy, żeden prawnik nie pomoże.
Tereso, ja nie mówię, że nie tak nie jest, ale są również liczne przykłady na dobre funkcjonowanie istytucji prawnych, tylko jak każdy dobry przykład, mało sa one medialne. Nie odmawiaj mi, proszę, zdolności empatii z poszkodowanymi. Mam ją i to dość rozbudowaną. Nie mogę się jednak zgodzić z tak jednostronnym obrazem polskiej rzeczywistości sądowniczej, choć co do diagnozy, że dobrze nie jest, w zasadzie się zgadzam. I wierz mi, szlag mnie trafia za każdym razem, kiedy widzę, jak nieprzygotowany, spóźniony na rozprawę sędzia, orzeka w ważnych ludzkich sprawach, kiedy nawet nie kryje się z tym, że do akt nawet nie zajrzał, ale reaguje wielką obrazą, gdy poczynić do tego aluzję. Sądy niższych instancji w tym celują. Ale im wyżej, tym większy skok jakościowy i o tym też warto wspominać, bo jeśli stosować urawniłowkę i wszystko potępiać w czambuł, to na szerszą skalę jest to demotywujące i pogłębiające poczucie beznadziei.
Zeenie, każdy zna takie przykłady z własnego otoczenia, ale proporcje przetargów ustawianych do rzetelnych zmieniają się na korzyść tych ostatnich, zwłaszcza od czasu, kiedy firmy startują do przetargów wraz z kredytującymi je bankami w ramach programów partnerstwa publiczno-prywatnego. Rodzaj korupcji, o którym piszesz, jest w tych warunkach znacznie utrudniony. Może za wcześnie jest twierdzić, że odchodzi do niechlubnej historii, ale przekonanie Polaków o stopniu skorumpowania jest nieproporcjonalnie duże do rzeczywistości. Pod tym względem zdecydowanie się ucywilizowaliśmy.
Chwileczkie – ja tu nie chcę sprawiać wrażenia, że jestem zachwycony stanem polskiego sądownictwa, bo nie jestem. Staram się tylko zachowywać pewne proporcje i nie mieszać pewnych rzeczy.
Ubóstwo lub bogactwo państwa na działanie systemu prawnego ma wpływ niewątpliwy. Bogatsze państwa stać nie tylko na zatrudnienie większej liczby ludzi w prokuraturze i sądaownictwie, czy na lepsze ich opłacanie, ale i na zapewnienie solidnego wsparcia prawnego mniej zamożnym obywatelom. To wszystko mam wpływ na funkcjonowanie całego systemu, włącznie z możliwościami jego lepszego zorganizowania.
To, co zeen opisuje, jest oczywiście skandaliczne, ale chyba nie wynika tylko ze stanu sądownictwa, bo takie sprawy najczęściej do sądów w ogóle nie docierają. Wiadomo też, jak trudno je udowodnić, bo wszyscy zainteresowani trzymają buzie na kłódkę. I jeżeli takie machloje są nagminne, mimo ustaw korupcyjnych, to według mnie jednak warto się zastanowić również nad świadomością prawną społeczeństwa, nie tylko nad stanem sądownictwa.
Dlaczego w Niemczech większości ludzi nie przychodzi do głowy, żeby wziąć lub dać łapówkę? Wcale nie dlatego, że się boją kary czy kontroli. Nie zauważyłem tu jakichś szczególnych kontroli antykorupcyjnych. Nie przychodzi dlatego, że tego po prostu „się nie robi”, a przy tym wiadomo, że urzędnik prawie na pewno tej łapówki nie weźmie. Dlaczego polityk nie zatrudni na ciepłej posadce śwagra lub kuzyna? Nie dlatego, że pójdzie siedzieć, jak to wyjdzie, tylko dlatego, że byłby skończony dla opinii publicznej i z dalszą karierą mógłby się pożegnać.
Nie o to chodzi, że bronię niewydolnego systemu sądowniczego, bo walczyć o jego usprawnianie też warto. Tylko że sądy za nas wszystkiego nie załatwią. Jak długo na pewnego typu machlojki czy zachowania będzie społeczne przyzwolenie, tak długo prawo nie potrafi ich skutecznie wyeliminować.
Przepraszam, że nie na temat, ale bulwersuje mnie nowa pisownia niektórych polskich słów, także i na tym blogu, i już doprawdy zaczynam wątpić, kiedy czytam „z kąd, z tąd, z nikąd, z tamtąd…”
Czy moje przyzwyczajenie do skąd, stąd, stamtąd, znikąd, jest już archaiczne?
Z tąd do wieczności? 😯 A z kąd że znowu 🙄
Cubalibre, masz racje co do pisowni „skad”, „stad”, ale wazniejsze jest, chyba, ze rozmawiamy nie obawiajac sie czerwonego dlugopisu z poprawkami ortografii, stylu czy zwiazku zgody. Nie? Bo zaczne sie bac!
Heh, Heleno, nie bądź taka bojaźliwa 😉 Przecież nie czepiam się ani literówek, ani żadnych innych błędów 🙄 Ja po prostu zaczynam wątpić, bo tyle razy spotykam te „z kąd”, że już nie wiem, co jest prawidłowe 🙄 I tyle.
Cubalibre, jak o mnie osobiście chodzi, to do ortografii mam raczej stosunek stąd-dotąd i staram się na własną łapę nie rozszerzać dowolnie jej reguł. 😉 Ale skądinąd wiem, jakim problemem potrafi być np. ciężka postać dysleksji, czy pewne schorzenia wzroku, a w pewnych przypadkach także długotrwały pobyt za granicą i brak codziennego kontaktu z polszczyzną. Pisze się wtedy z błędami nie dlatego, że się prawidłową pisownię, bądź współblogowiczów lekceważy, tylko dlatego, że się inaczej nie potrafi, mimo wszelkich wysiłków.
I przykro by mi było, gdyby dyslektycy czy astygmatycy mieli poczucie, że ze względu na swój feler nie powinni zabierać głosu na blogach. Bo przecież oni nie mają mniej (albo mniej sensownie) do powiedzenia tylko przez to, że nigdy nie są pewni, czy powinni pisać stamtąd, czy z tamtąd. 😉
Oczywiście, możemy podkreślić, że prawidłowo jest stąd, stamtąd i znikąd. I może nawet dyslektyk to zapamięta – ale zaraz zrobi błąd w innym miejscu. 😉
Dyslektycy mieli już wystarczająco trudne życie w szkole, więc może chociaż na blogach miejmy dla nich trochę wyrozumiałości. 🙂
Masz rację, Cubalibre. Zważywszy jednak na tempo wymiany komentarzy, średnia poprawnościowa na tym blogu i tak jest wyższa od przeciętnej. Chyba nie chodzi nam o to, by powstrzymywac się od szybkiej reakcji na czyjś głos, ze strachu przed literówką czy spacją nie w tym miejscu, gdzie trzeba. Nie zawsze jest czas na przeglądanie tego, co się napisało, choć to pewnie żaden powód do dumy.
Co do meritum. Też jestem jak najdalsza od zachwytu, ale uważam, że jednostronne myślenie i komentowanie rzeczywistości prowadzi do utrwalania patologii. Zdajemy się nie zauważać zmian i bez względu na fakty nadal twierdzić, że jest beznadziejnie i gorzej być nie może. Od takiego postrzegania spraw już tylko krok do stwierdzenia, że nie warto wkraczać na drogę prawną w rozstrzyganiu sporów, bo będzie się ciągnąć latami, bo korupcja, bo i tak nic nie wskóram. A tymczasem, bliska mi osoba właśnie wygrała w sądzie sprawę, dość precensową, przeciwko pewnej bogatej i znanej z prawnej samowolki państwowej agencji i to już w pierwszej instancji. Sprawa trwała 3 miesiące od złożenia pozwu. Ale była to sprawa bardzo dobrze przygotowana od strony merytorycznej – ze wskazaniem przepisów wewnętrznych pozwanej agencji i ich sprzecznosci z obowiązującymi ustawami, ze wskazaniem orzecznictwa Sądu Najwyższego w sprawach, które tematycznie odległe, ale definiowały sporne punkty w tej sprawie. Czyli da się, ale trzeba się rzetelnie przygotować. Co oczywiście znowu zahacza o kwestię świadomości prawnej obywateli, wykształcenia samych prawników oraz dostępu do usług prawnych.
Ze zacytuje klasyka: Cipy and vklej! 😈
A swoją drogą, powtarzające się błędy faktycznie mogą spowodować kociokwik i poczucie, że już się samemu nie wie, jak jest dobrze. Skarżył mi się kiedyś jeden nauczyciel niemieckiego z Polski, że jak u trzydziestego z kolei ucznia widzi w zadaniu „die Buch”, to jest skłonny trzydziestemu pierwszemu poprawić „das Buch” jako błąd. 😯
Pamiętam 😆
Musi byc „die”, bo ksiazka jest rodzaju zenskiego! TA ksiazka . Diese Buch!
Komorowski rezugnuje z przynaleznosci partyjnej, ale „serce zostawia w PO”.
Och! Gdzie jest Kluzik -Roskowska! Dawac ja tu szybko!
To jest też kwestia uwstecznienia przez coraz większą zależność od programów edytorskich. Kiedyś, w przypadku wątpliwości, pisałam sobie słowo na kartce w dwóch wersjach ortograficznych i przeważnie wersja z błędem po prostu głupio wyglądała. Teraz odręcznie piszę już tylko listę zakupów, więc cokolwiek napiszę odręcznie, to mi wygląda obco 🙂 Teksty w edytorze poprawiane są automatycznie, ale na blogu pisze się bez edytora.
W moim własnym przypadku problem wynika też z zanurzenia w fachowych tekstach angielskojęzycznych i korespondencji i większej wprawy w szybkim pisaniu bez polskich znaków diakrytycznych. Po polsku piszę właściwie tylko na blogu Bobika i Kierowniczki. Szybciej wzrokowo wyłapię błąd w spellingu niż orta w polskim tekście.
Ja programy ortograficzne całkiem świadomie wyłączam podczas pisania, a ewentualnie włączam (oczywiście nie na blogu, tylko tam, gdzie musi być napisane picobello 😉 ) dopiero po zakończeniu, żeby wyłapać literówki. Daje mi to podwójną korzyść – po pierwsze edytor nie robi mi automatycznych idiotyzmów, po drugie jeśli mam wątpliwości na temat jak się coś pisze, to muszę natychmiast sprawdzić. A jak sprawdzę, to już potem wiem. 🙂
Ech, ci politycy. Nawet spełniając jasny wymóg prawny wstawia jakieś sentymentalne gniotki o posiadaniu serca. Gdyby mniej studiował drzewa rozpłodowe a więcej dzieła o fukcjonowaniu państwa, mniej by pitolił.
Wybacz, Bobiku, że Ci nadepnę na ogon, ale nie lubię tych uzasadnień o ciężkiej postaci dysleksji – to są poważne, ale rzadkie problemy, a odwołujących się do nich leniwych obywateli multum. A może nie leniwych, a mało oczytanych. Rozpoznaję w mgnieniu oka właściwy klucz w ich pęku jeśli używam go codziennie, tu nie ma czasu na stosowanie rozumowań, to tresura (czasami wspomagana logiką, ale logika na ogół przeciwstawia się obyczajom językowym).
To nie jest hasło kęsim na widok nieortodoksyjnego zapisu stąd; po przeczytaniu trzech tomów Nafty niedzisiejsza pisownia paru wyrazów silnie mi się nasuwała; ponadto dużo bardziej mi przeszkadza niedopracowanie stylistyczne niż ortograficzne. Jeszcze ponadciej, wiem, że wiele osób nie nauczyło się pisać bezwzrokowo na klawiaturze i zmyłki są częste, a co mi tam. W pośpiechu, w braku podglądu tekstu komentarza (jak u Łotra) pewna ilość potknięć jest chyba nieuchronna. Ok, ale po co przygotowywać dla nich miękkie lądowanie?
HURRA!!!
Mozna juz otwierac nastepna butelke szampana. PiS przegra najblizsze wybory parlamentarne. Ma juz blogoslowienstwo Pani Profesor Pytii Delfickiej:
http://www.dziennik.pl/polityka/wybory-prezydenckie-2010/article639876/Staniszkis_urzeczona_przegranym_szefem_PiS.html
To nie miał być kij w mrowisko, tylko dokładnie to, co ten niemiecki nauczyciel bardzo dobrze wyraził: „die Buch” albo „der Pferd” 🙄
Nikt się nie musi tłumaczyć emigracją, dysleksją, roztargnieniem, szybkością pisania, koniecznością nadążenia palców za myślami…
Nic tu więcej nie skrytykuję, bo potem jeszcze muszę przepraszać za dodatkowy stres, a nic nie jest mi bardziej obrzydłe, jak przysparzanie komuś dodatkowego stresu 😉
Dodam tylko, że ponowne przeczytanie przed wysłaniem robi dobrze każdemu tekstowi.
Co nagle to po diable 🙄
Cubalibre, a kto powiedział, że kije w mrowisko są z założenia złe? 😉
Jeżeli tylko taki kij nie obraża nikogo, nie narusza netykiety bądź dobrych obyczajów, to jest nawet bardzo przydatny, bo pozwala się wymienić myślami na jakiś kontrowersyjny temat. Ty mówisz, że Ci się jakieś zjawisko nie podoba, inni wprawdzie nie twierdzą, że im się podoba, ale podają powody, dla których tak a tak się dzieje i dochodzą do wniosku, że może to nie jest żadna wielka tragedia… W czym rzecz? Pogadaliśmy sobie i nikt się o krytykę nie obraził. 🙂
Krytykujcie wszyscy spokojnie. 🙂 Licząc się oczywiście z tym, że może się to spotkać z kontrkrytyką. 😀
Jak zbędności ról można zaznać,
dobrze widać na tym przykładzie:
nie potrzeba w królestwie błazna,
gdy ma ono Staniszkis Jadzię. 😛
andsolu, zgadzam się z tym, że wiele osób leniwych zasłania się dysleksją, ale to nie znaczy, że taka przypadłość nie istnieje. I oczywiście nie będę od wchodzących na blog żądać świadectwa od lekarza. 😉 Po prostu zakładam, że powody nieortograficznego pisania mogą być różne i należy to wziąć pod uwagę.
A ponieważ miałem do czynienia z kilkoma naprawdę ciężkimi dyslektykami, to wiem, jak im jest przykro i głupio, kiedy otoczenie uważa, że im się po prostu nie chce. Więc uznałem za wskazane wysłanie sygnału, że nie zostaną tu zlinczowani z powodu błędów. 🙂
Ech, nikt się przecie nie obraża, a co racja, to racja. Napisany tekst dobże pszeczytać, bo choćby najmondżej coś napisać, z błendami bedzie gópio wyglądać.
A, jak tak, Bobiku, to jeszcze dorzuce swoje trzy grosze. 😉 Wydaje mi sie, ze rozmowa blogowa jest m.in. dlatego interesujaca, ze nie jest to wydawanie wypolerowanych oswiadczen wlasnej pozycji, a duzo bardziej zapisana w internecie wersja rozmowy przy kawiarnianym stoliku. I w zwiazku z tym taki szybki zapis przynosi ze soba cale dobrodziejstwo inwentarza – swiezosc i szybkosc reakcji na wypowiedzi innych, szybkie i dowcipne riposty, zastanawiajace i zabawne non-sequiturs, a takze powtorzenia, przejezyczenia, i nawet bledy jezykowe. Kilkukrotne czytanie wlasnych tekstow, z nastawieniem na wyszukiwanie wlasnych, drobnych przeciez bledow, moze przydusic pozytywne strony pisania w mniej zobowiazujacej formie. A tego przeciez byloby szkoda. Nie mowiac juz o tym, ze stracilibysmy radosc z zaskakujacych i smakowitych literowek, ktore pojawiaja sie od czasu do czasu w formie premii…
(P.S. Wielu znanych pisarzy anglosaskich nigdy nie opanowalo do konca zasad ortografii i interpunkcji, czasem wrecz z zalozenia swiadomie je odrzucajac. A mimo to wiele bym dala, zeby dostac list od Emily Dickinson, Walta Whitmana, czy Marka Twaina…) 😉
Zabim jeszcze istniala taka jednostka zaburzeniowa jak dysleksja, moja babcia – nauczycielka literatury powtarzala, ze w kazdej klasie jest co najmniej jeden, a najczesciej kilku uczniow z jakims zaburzebniem mozgu, ktorzy nie sa w stanie pisac poprawnie – przestawiaja literay lub cale sylaby, pisza litery odbwrotnie itp. Ona to jakos wiazala z faktem , ze w tamtch czasach dzieci leworeczne zmuszano do praworecznosci (moja matke zreszta tez! i ona jest lekko dysleltyczna jesli chodzi o mylenie b z d, p z q) i ze to czesto idzie w parze. Ona to mowila wylacznie na podstawie obserwacji i nie obnizala stopni dyslektykom. Ale byla w tym dosc odosobniona.
W pracy mialam kolezanke od dzwieku, ktora jako dziecko uczestniczyla w pierwszych badaniach nad dysleksja w Anglii. Zupelnie nie byla w stanie pisac recznie, o wiele lepiej wychodzilo jej kiedy nastaly komputery.
A sama kiedys mialam instruktorke od plywania. Olive nie byla w stanie zapisac na kartce mojego imienia, wychodzilo jej Neleha, Lehena itp, a jak juz doszlo do zapisania mojego telefomu, to musialam jej wyrwac notes z reki i sama zapisac. 🙄
Sam wprawdzie nie mam problemów typu dyslektycznego, ale potrafię zrozumieć dyslektyków poprzez inny mój mikrofeler. Zdarza mi się otóż nie rozpoznawać twarzy. 😳 I to dobrze znajomych, setki razy widzianych. Ale czasem coś się w mechanizmie ich „odczytywania” zacina i potrafię wtedy koło kogoś znajomego przejść, patrząc na niego pustym wzrokiem, nie witając się, albo reagując na powitanie zdziwieniem. Po prostu w tych momentach zacięcia nic mi ta twarz nie mówi.
Jest to w praktyce znacznie mniej uciążliwe, niż dysleksja (zwłaszcza że nie jest notoryczne), ale na trochę nieprzyjemności towarzyskich i służbowych już mnie naraziło. Ale co mogę na to poradzić? Po prostu tak mam i juszsz. 🙁
A probowales ich wachac, kolego?
Osobiscie doskonale odczytuje mordy i twarze i mam do nicg znakomita pamiec, ale kiedy moj brat wrocil po parodniowym pobycie w szpitalu, nie rozpoznalem go w pierwszej chwili i chcialem pogonic kota. Bo smierdzial nieznajomo. Bylo mi wtedy okropnie glupio i nawet pozwolilem mu rzucic sie na moja miske z lososiem. Byl bardzo glodny, bo w szpitalu kattegorycznie odmawial jedzenia tanich puszek.
Bobiku, a po glosie znajomych rozpoznajesz? Wtedy troche ratowaloby Cie, gdyby znajoma, a nagle zapomniana twarz pierwsza sie do Ciebie odezwala… Ale niektore twarze maja z kolei to do siebie, ze chetniej sie obraza, ze ich nie rozpoznano, niz powiedza komus pierwsze dzien dobry. 🙄
Zas co do dysleksji, to cierpi ona troche na to samo w publicznej percepcji, co np. depresja, przy ktorej otoczenie, nie calkiem sobie zdajac sprawe z sytuacji, potrafi zachecac cierpiaca na to schorzenie osobe, zeby nie byla tak leniwa (wbrew pozorom przy glebokiej depresji nie tyle odczuwa sie smutek, co calkowita bezsensownosc zajmowania sie drobnymi i wiekszymi obowiazkami, co niezorientowani moga zinterpretowac jako lenistwo).
Noo… węch to jest całkiem inna rozmowa. Na węch to ja nawet potrafię określić, w jakiej okolicy mój befsztyk jadał siano. 🙂
Jak ktoś się do mnie odezwie, Moniko, to problem jest z głowy, bo choćbym i nawet nie od razu go skojarzył, zawsze mogę udawać, że skojarzyłem. 😀 Najgorsi są tacy obrażalscy, którzy sami się nie odezwą, ani innego znaku nie dadzą, ale potem łażą i opowiadają, że Bobikowi się we łbie przewróciło i znajomym nawet dzień dobry powiedzieć nie raczy. 🙄
Tak wlasnie podejrzewalam, Bobiku. Jestes w takim razie wielka gratka dla osob, ktore poszukuja powodow do obrazy, a tu dostaja taki prawie podany na tacy… 😉
30 lat temu znajoma mojej Starej, prawdziwa baronessa, byla tak sfrustrowana, ze w bardzo drogiej prywatnej szkole swego 8-letniego syna nie mogla przekonac nauyczycieli, ze syn ma dysleksje, ze sama zalozyla szkole dla dzieci dyslektycznych i zostala w niej nauczycielka. Dobrze jej nie poszlo, bo latami musiala procesowac sie z jednym Bardzo Znanym Domem Towarowym, gdyz nazwa szkoly kolidowala z nazwa sklepu. A nazwa pochodzila bodaj od miejscowosci.
Po latach rzucila barona i uciekla z nauczycielem matmy. I przestala byc baronessa. Gazety wszystkie o tym pisaly, a Stara rozpaczala, bo juz nie mogla wspomniec mimochodem w rozmowie: moja kolezanka, lady Eliana to i tamto… 🙄
Nie wiem, czy uciekanie z nauczycielem matmy jest w dobrym tonie. 🙄 Zawszeć to jednak wykształciuch. Do stylowego uciekania z służą ogrodnicy albo lokaje.
Chwalic Boga, otworzyla juz nowa szkole:
http://en.wikipedia.org/wiki/Hampton_Court_House
Ja uwazam, ze zwracanie doroslym ludzion uwagi jest niepotrzebne, szczegolnie w przyjaznej towarzyskiej rozmowie. Po pierwsze odciaga od tematu. Po drugie dlaczego ktos popelnia bledy? Chyba Cubalibre nie mysli ze to dlatego, ze nikt mu jeszcze na to uwagi nie zwrocil i piszacy po prostu o tym nie wie, ale jak sie dowie to juz wiecej bledow robil nie bedzie? I wogole po co poprawiac piszacego? Po co taka misja w towarzyskich rownoprawnych kontaktach? Nalezy sie cieszyc, kto moze, ze sam takich bledow nie popelnia. Ja sie staram pisac najlepiej jak moge, ale, brother, jak sie sama potem przeczytam to zaluje, ze nie ma takiej komendy „unsend”. Podobno ma byc!
Chwalą mnie, że jestem bardzo mądrym psem. 😳 Skapowałem sam z siebie, na czym polega ten wic z zaplątywaniem się smyczy wokół latarni lub drzewa i teraz już zawsze wymijam przeszkodę z tej strony, co prowadzący, a nawet jak się (bardzo rzadko) na chwilę zagapię, to robię w tył zwrot i się odplątuję. U psów to jest coś w rodzaju doktoratu. 🙂
do Bobika z 5 VII 17:43
tak, tak, tak , Bobiku, jezeli flagi i glosno spiewany hymn to w
solidarnosci z kopaczami pilki, ale nigdy bo my „ponad”
lubie ten dystans ( jak i imbissy na Kreuzberg udekorowane
Szwarz-Rot-Gold 😐 )
Bobiku, tak na wszelki wypadek przypomnę co mówiłem (stoi nieco wyżej, 14:50), nie lubię tych uzasadnień […] ponadto dużo bardziej mi przeszkadza niedopracowanie stylistyczne niż ortograficzne. Że problem istnieje i nie jest do śmiechu – wiem doskonale, mam b. inteligentnego członka rodziny z tą wadą dostrzegania. Myśli świetnie, tak się też wyraża, przy pisaniu potrzebuje korektora.
Chyba nie znajdziesz mego kwękania na to w Sieci. A co mi to przeszkadza, że Helena pisze jakby klawiatura jej pływała pod ręką – słynna linguistic redundancy sprawia, że bez wahań odczytuję jej tekst i chyba nie przekręcam jej sensów. Pisze jak pisze bo ma jakieś przyczyny, może to lubi.
Ale Culibare podała przykłady nieco innego charakteru (jak mi się zdaje). To są kłótnie z językiem, nie z zapisem i chciałbym mieć dobrą duszę, która mi każde tego typu przewinienie przypomina (z grubsza rzecz ujmując domyślam się, w której części gramatyki błądzę). I takie uwagi poczynione u Ciebie, gdzie można mieć zaufanie do dobrej woli odwiedzających Cię nie maja nic wspólnego z ochrzaniankami z forum GW, gdzie podobnym przewinieniem komentator rzekomo dowodziłby fałszywości tez, dyplomu szkolnego i charakteru.
Bobik i Ty tez:”No i nie ukrywajmy – nawet w bardzo legalistycznych krajach prawo znacznie częściej staje po stronie bogatych i sprytnych.” ❗ 😯
bledy, bledy, za swoje przepraszam, mimo ze nie jestem tym
dyslekty….. to i tak wale mocarne, wiem!, staram sie unikac i mimo to sa….. 😳 😳
dzisiaj ponownie mecz, wazny, jednego mniej do zwyciestwa bedzie 🙂
w niedziele final, nasi wygraja, zrobimy kielbaski z rusztu
ostroznie z ogniem
😆
Króliku,
czy ja kogo poprawiam? Misjonuję?! Poczułaś się urażona, to ja bardzo przepraszam. Szczerze i z przyklękiem.
Mam taką przypadłość i cierpię, kiedy w moim towarzystwie ktoś rozprawia na jakiś ważny temat, a między zębami ma szpinak od obiadu 🙁 Ja się wtedy po prostu nie mogę skoncentrować na temacie dyskusji. Gdyby to był mój wróg, to pal sześć!
Tak, Kroliku, masz oczywiscie racje. Dlatego Miss Manners (z wyksztalcenia zreszta antropolog) uwaza zwracanie uwagi doroslym na takie drobiazgi za uchybienie manierom…
Tu przypomnial mi sie, nie wiedziec dlaczego, przypadek z kolei Amerykanina w Paryzu, ktory w latach piecdziesiatych zatrzymal sie w mieszkaniu znajomego w jednej ze starych kamienic, w ktorych toalety byly wspolne, na korytarzu. Otoz przypadkiem ktoregos dnia otworzyl do drzwi do toalety na swoim pietrze i zastal tam juz korzystajaca z niej Francuzke. Zamiast udac, ze calego zdarzenia nie bylo, chcial pokazac, ze jest jak najbardziej zorientowany w regulach savoir vivre’u. Postanowil wiec otworzyc ponownie drzwi, zeby przeprosic. Dama nie pozwalala drzwi otworzyc, wiec skonfudowany Amerykanin nadal usilowal je otworzyc, wyrazajac swa skruche w dwoch jezykach. Autentyczny list od wlasnie tego Amerykanina Miss Manners podawala jako jeden z przykladow na to, ze najlepsze czasem bywa wrogiem dobrego, w dziedzinie manier takze…
Oh brother again, a gdzie sa moje maniery? Cubalibre mnie przeprasza z przyklekiem! Cubalibre, ja bardzo lubie twoje posty, a teraz pewne jeszcze bardziej wiedzac, ze sa napisane piekna stylistyczna i ortograficzna forma! Ha, bedziesz musial je teraz czujnie sprawdzac, ale jak sie ma swietna reputacje…
Czasami moja forma pisania pozostawia wiele do zyczenia. Pisalam szybko, w pracy, a takie dosadne pisanie sprawia wrazenie troche nerwowego.
A z tym szpinakiem w zebach, to mozna oczywiscie powiedziec komus, zeby moze uniknal publicznego zaklopotania, ale nie we wszyskich okolicznosciach: nigdy gdy ci ktos wyznaje milosc czy najskrytsze zmartwienie. Wydaje mi sie ze to daje tako zakodowana wiadomosc, ze sie nieuwaznie mowiacego slucha.
Powiem jeszcze, ze mam taka traume z dziecinstwa i mlodosci w Polsce, kiedy wiele osob nieznajomych zwracalo mi uwage, czesto w nieuprzejmej formie: kierowca w autobusie, ze zasnelam na przednim siedzeniu, konduktor w pociagu, pani w miesnym, facet w domu towarowym, ktory uwazal ze noszwe za dlugi plaszcz, sklepowa na Mazurach, ze oddalam nieumyta butelke po mleku (mieszkalysmy w namiocie)-„mam nadzieje, ze nie bede miala kiedys takiej synowej jak pani!” , pani w tramwaju, ze ja nic nie obchodzi moja rodzina, kierowca karetki pogotowia, ktora przyjechal zabrac mame do szpitala…. Az mi sie nie chce tego wszystkiego pamietac.
Friendly reminder jest do zakceptowania, ale hej, jesli spotkacie mnie gdzies na ulicy z papierem toaletowym powiewajacym ze spodni, rozpieta bluzka czy rozporkiem, do not worry, I will be fine!.
Teraz kciukotrzymanie za Holandie.
Bo najgorsi, proszę pani,
są ci dobrze wychowani
i to z tego wychowania
włazi do czyjegoś wychodka.
Ze szpinakiem na zebach to rzeczywiwscie moze byc DYSKRETNY friendly reminder, ale nie nalezy przesadzac ani z wlasna wrazliwoscia, ani z dbaloscia o doskonalosc bliznich. A gdybym Cie, Kroliku, zobaczyla idaca ulica, z papierem toaletowym powiewajacym ze spodni, to przede wszystkim bardzo bym sie ucieszyla, ze Cie widze. A z tego papieru moglybysmy razem sie posmiac, przy filizance herbaty na przyklad. 🙂
Ja w tym miejscu proponuję, żeby ogólnie wszyscy wszystkim dali buźki, bo nikt, w żadnym momencie, nie miał złych intencji, a przy okazji przedyskutowaliśmy kilka ciekawych spraw. 🙂
No i, jak wiadomo, zgoda buduje. 😆
Znam gorszych andsol, ale nie umiem opisac wierszem.
Wy tam kłóćta się, kto zły,
a ja wiem: najgorsze pchły! 👿
A ja sie ucieszylam, przegladajac Polityke, ze po polsku wyszla wlasnie znana ksiazka Michaela Pollana, „W obronie jedzenia”, w ktorej przypomina, ze jedzenie ma sprawiac przyjemnosc, a nie tylko dostarczac te, czy inne, modne chwilowo, wyodrebnione skladniki odzywcze. Wlasciwie to nie jest takie odkrywcze, i Psy oraz Koty od dawna o tym wiedza, ale przyjemnie sobie o tym poczytac, i poczuc moralne wsparcie w tym kierunku. 🙂
Dzieki Moniko, filizanka herbaty bardzo mile antycypowana.
My tu gadu-gadu, a tam mala Holadia wygrala z Urygwajem.
Kto wie dlaczego Helendrow po angielsku nazywa sie Dutch, a nie Hollender (jak po polsku) albo Netherlander (jak po niderlandzku).
„a tam mala Holadia wygrala z Urygwajem”
😆
Holandia ma 16,5 mln ludności a Urugwaj ledwie 3,5 😆
Ale nie przejmuj się króliku, ja to wiem dopiero teraz 😉
I dlaczego w każdym języku na Niemcy jest określnie zupełnie niepodobne do Deutchland?
Jeszcze dla królika:
http://komerski.pl/2008/04/o-holender/
polecam naszego sympatycznego kolegę
16.5 miliona! Nie moze byc! Na takim malym kawalku ziemi wielkosci chustki do nosa?
No jak króliki, no jak króliki…
😆
😉
Wprawdzie komerskiego uzupełniać nie trzeba, ale ponieważ już znalazłem dla Królika inny link, to wrzucę. 🙂
http://en.wikipedia.org/wiki/Dutch_language#Names
A określenia w różnych językach niepodobne do Deutschlandu dlatego, że zanim się ten deutsch w językach germańskich pojawił, to już istniały w innych językach określenia wywodzące się od Germanów, Alemanów, czy – w językach słowiańskich – nieco wyższościowe słowo Niemcy.
Komentator niemiecki w czasie meczu cały czas podkreślał, że cały Urugwaj ma mniej ludności niż Berlin, 🙂
Zeen, bardzo ciekawe, dzieki. I ciekawy ten komerskiego blog. Szkoda, ze dowiedzialam sie o nim teraz jak autor gdzies sie zapodzial.
Dzieki, Bobiku, zaraz sobie poczytam. Na razie jest u mnie 32 C., chyba tylko u andsola moze byc dzisiaj cieplej.
Z kolegą komerskim to jest tak: albo jest wyjechany, albo wcina golonkę, a w tej czynności lepiej mu nie przeszkadzać…
Po glebszym przestudiowaniu tematu Holandii (wiki page-dzieki Bobiku) widze, ze ta chusteczka do nosa byla bardzo imperialna. Jakos mi wypadlo z glowy, ze Holendrzy sie panoszyli w calej Oceanii. Gdybym wiedziala, to trzymalabym kciuki za maly Urugwaj. Teraz jest juz za pozno!
U mnie jest dzisiaj cieplej, Kroliku. Teraz 35 stopni, a przedtem bylo jeszcze troche wiecej. Wybitnie sorbetowo… 😉
Króliku,
od czasów kolonialnych Holendrzy przeszli długą drogę, stwarzając dobrze zorganizowane społeczeństwo i sprawną gospodarkę, otworzyli się na świat, przyjęli imigrantów z byłych koloni, stworzyli świetne warunki asymilacji i jedno z liberalniejszych społeczeństw.
Teraz to inny kraj.
Natomiast Urugwaj też ma nieco za uszami. Nie byli potęgą kolonialną, ale przyjęli trochę emigrantów niemieckich i pozwalali im znikać w swoich skromnych terytoriach…
Nie miej zatem wyrzutów 🙂
Dobry ten komerski. Wiedzialam, ze Dutch ma wspolny zrodloslow z Deutsch, ale nie mialam pojecia, ze „Pennsylvania Dutch” to jednak Niemcy, a nie Holendrzy – kolonia holenderska byl przeciez niedaleki Nowy Jork, ktory poczatkowo nazywal sie New Amsterdam.
Ale przypominam sobie przygode, ktora wywrla na mnie i Renacie potezne wrazenie, Przed laty wybralysmy sie na weekend na wycieczke do Pensylwanii. I zahaczylysmy o jakies miasteczko, gdzie, jak nam powiedziano, wlasnie trwal bazar. Natychmiast skierowalysmy sie w strone bazaru, a kiedy przybylysmy na miejsce, oczom naszym ukazal sie las czerwonch flag ze swastykmi – jeszcze gdzies mam zdjecia. Na kazdym, KAZDYM stoisku znajdywalysmy pamiatki pohitlerowskie – helmy ze swastykaimi, skorzane pasy od mundurow ze swastykami i napisem Gott mit Uns, i nawet! nawet znalazlysmy medal za stlumienie Powstania Warszawskiego. Chodzilysmy po tym bazarze odretwiale ze zdumienia, wokol slychac bylo jezyk niemiecki. Zastanawialysmy sie czy jest to legalne, ale zapewniono nas, ze to sa pamiatki dla „kolekcjonerow historii II wojny swiatowej”. Mialysmy bardzo powazne watpliwosci przgladajac sie kupujacym i sprzedawcom. Panowala ta atmosfera karnawalu.
Do dzis wspominamy te przygode. Nie zabawilysmy dlugo w miasteczku i wyruyszylysmy w dalsza droge.
Pozostałością po Nowym Amsterdamie jest Brooklyn – po holenderskim Breuleken (to się czyta dokładnie tak samo) 😀
Sprry, Breukelen oczywiście.
A tego tez nie wiedzialam!
Tez bylabym odretwiala, gdybym na podobny bazar trafila, Heleno, przy okazji weekendowej wycieczki. A swastyka jest przeciez takze pieknym symbolem, przynoszacym szczescie, tyle, ze w innych kulturach, np. w Indiach, gdzie do dzisiaj zreszta sie go uzywa, bo przeciez nie oni sa winni hitlerowskiego zastosowania tego swietego dla nich i bardzo starego symbolu. Ale nie te konotacje pewnie mieli na mysli sprzedajacy medale za stlumienie Powstania Warszawskiego…
http://en.wikipedia.org/wiki/Swastika
Karta do głosowania, Nepal, 2008 rok
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs033.snc4/34034_125549070819731_100000939159370_126565_3384876_n.jpg
O wlasnie, Beato. 🙂
tylko 13°C brykam wiec przed przedupalem 😳
wypasione, ksiazka, dobry humor, przez zielone do S-Bahnu
🙂 😀
Dzień dobry 🙂 Co ten Ryś opowiada, że nie ma upału? A właśnie że jest! 😀
Trochę się ostatnio zmartwiłem, że w końcu nie zostałem prezydentem, choć niewątpliwie byłem najlepszym kandydatem, ale teraz widzę, że jest dla mnie jeszcze lepsza fucha. Marszałek Sejmu. Spełniam wszystkie kryteria:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,8109350,_Mowi_dzien_dobry_i_nie_trzyma_rak_w_kieszeniach__.html
Dzień dobry mówię regularnie (i nawet mam dowody na piśmie), rąk w kieszeni nie mogę trzymać, z braku zarówno rąk, jak kieszeni, no i nikt nie może o mnie powiedzieć, że mu nie odpowiadam jako człowiek. 😆
Mordechaju, czy Koty jadają ośmiornice? 🙄
http://www.sport.pl/MS2010/1,104120,8108496,MS_2010__Osmiornica_jasnowidz_typuje_awans_Hiszpanow.html
Owszem, nie wzgardza, ale pod warunkiem, ze stwory sa poddawane tylko bardzo krotkiej obrobce cieplnej, gdyz dluzsza niz 20 minut (zas na patelni 2 minuty z kazdej strony) powoduje, ze osmiornica robi sie jak podeszwa.
Co do konkretnej osmiornicy Pauli (bo osmiornbice sa jednak rodzaju zenskiego , nikt nigdy nie slyszal o osmiorniku) , to bym poczekal na wygrana Hiszpanii.
Jesli Hiszpania wygra, wtedy Paule mozna skonsumowac za kare, zeby nie krakala na przyszlosc.
Tako rzeklem.
No dobra, zgadzam się na odroczenie. W końcu dwa lata temu w kwestii Niemcy-Hiszpania Paula się rąbnęła. Ale jak tym razem powiedziała prawdę – na patelnię! 👿
A sam polecę zobaczyć, jakie nastroje przedmeczowe są w terenie. 😉
Bibiku,
no i przed Komisją Hazardową nie występowałeś 🙂 Twoja kandydatura ma większe szanse.
Ośmiornica, która kracze? 😯
„Ośmiornice są rozdzielnopłciowe. Cechuje je rozwój prosty, bez stadium larwalnego. Moment zaplemnienia jest poprzedzony tańcami, prezentacją barw godowych. Podczas samego zaplemnienia samiec umieszcza za pomocą hektokotylusa (jest nim zazwyczaj 3 ramię od prawej) pakiety spermy w jamie płaszczowej samicy. U niektórych gatunków hektokotylus odrywa się od ciała samca. Takie oderwane ramiona znajdowano w jamach płaszczowych samic. Po zaplemnieniu samice niektórych gatunków mogą przechowywać przez jakiś czas pakiety spermy. Po zapłodnieniu samice składają bogate w żółtko jaja w (zależnie od gatunku) szczelinach skalnych lub muszlach. Na uwagę zasługują samice żeglarka, składające jaja do delikatnych muszli będących wytworem ich ramion, które potem unoszą się po powierzchni wody. Ośmiornice jak większość głowonogów rozmnażają się raz w ciągu życia i giną po pierwszym okresie rozrodu.”
Ohyda 👿
Będzie dziś potrawka z ośmiornicy
będzie dziś potrawka z ośmiornicy
nim weźmiesz ją w zęby
zajrzyj jej do gęby
tej samicy
O moja piłeczko rozgrywaj się
o moja piłeczko rozgrywaj się
Niemcy dziś przegrają
Hiszpanie wygrają
ucieszysz się
Głowonóg poniesie za to karę
głowonóg poniesie za to karę
a nikt nie chciał wierzyć,
że dziś na talerzu
frutti di mare…
Jak ktos nie lubi osmiornicy, na patelni czy poza, to zawsze moze zuc gume. Okazuje sie, ze zucie gumy, jedzenie donuts, i sprawianie sobie rozleglych tatuazy zupelnie nie podlega recesji. Co wiecej, jest dobra wiadomosc dla Kotow i Psow – w czasie recesji wydaje sie na nie wiecej. 😉
http://www.huffingtonpost.com/2010/07/06/10-surprisingly-recession_n_628015.html
piekne 23°, a od jutra jak u Bobika juz teraz, upaly 🙂
nie jadam osmiornic, juz sama nazwa malo apetyczna
rozlegle tatuaze?, lekarstwo na trudne czasy ?
Moniko, okiem wyobrazni, rys w S-Bahnie i wszystko co widac
w barwna roslinnosc wytatuowane – marzenia jak …… 🙂
doatalem dzisiaj „ochrzan” w pracy 😯
w dzisiejszym meczu na zwyciezce wytypowalem „niemiaszkow”
i zaraz przypomniano mi, ze dotychczys ZADEN moj typ nie
sprawdzil sie, dlaczego wiec zycze zle naszym? – pytano
ale slowo sie powiedzialo trzeba bronic swoich racji 🙄 😀
sprawdzi sie
sprawdzi sie
sprawdzi sie ( albo wezme koropetycje ze zrozumienia kopania
pilki u corki 💡 )
do po meczu 🙂
Ja też udzielam korepetycji z futbolu. Kot Mordechaj świadkiem, a nawet beneficjentem. 😆
Muszę się przed meczem uwinąć ze zrobieniem obiadokolacji, żebym potem już ze spokojem ducha i ciała mógł zalec przed ekranem.
Może nawet piwo jakieś trzeba schłodzić? 🙂
Zanim zacznę gotować, muszę jeszcze zadać bardzo istotne pytanie. Czy ktoś na blogu śmie posiadać podwójne obywatelstwo? 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8109420,PiS_pyta__Kto_w_rzadzie_Tuska_ma_podwojne_obywatelstwo_.html
Pod jakims katem trzeba przeciez lustrowac, Bobiku. Takie nawyki nie znikaja z dnia na dzien… 🙄
Rysiu, oko wyobrazni zadzialalo. 😆 A ten krotki artykulik wytlumaczyl mi, ze to nie moje zludzenie, ze na plazy obowiazuje obecnie kostium kapielowy i przynajmniej jeden tatuaz – no moze nie u wszystkich, ale u wielu (wedlug artykulu ok. 40% urodzonych pomiedzy 1960 a 1980 rokiem). 🙄
Powtórzę: Niemcy mogą przegrać tylko na własne życzenie i jest czego się obawiać – dochodzą niepokojące wieści o niesnaskach w drużynie i usunięciu Ballacka, który się szarogęsił. Ale będę im kibicował, zdobyli moją sympatię swoją grą.
Witam,
jak powiedwialam, tak zrobilam. Oddalam glos w miescie Amsterdam i wybralam wlasciwego przzydenta.
Bobiku,
czy na celebracje tego wydarzenia moge sie zjawic jednak w poniedzialek?
Paula, radzę ci uważać! Chcesz po pierwszej połowie być siedmiornicą? 👿
Ale z tym, że Niemcy mogą przegrać tylko na własne życzenie, to się nie całkiem zgadzam. Hiszpanie dziś naprawdę dobrze grają. 🙁
Jotko, ze mną jak z dzieckiem – poniedziałek, wtorek, jeszcze inny dzień… Możesz wybierać jak z menu. 🙂
Bobiku.
bedziemy w poniedzialek. Zadzwonie 🙂
Czapki z głów przed Hiszpanią. Niemców zgubiła kalkulacja i nastawienie na błąd przeciwnika. Byli mało agresywni i dziwnie bojaźliwi, ale mieli powody, Hiszpania rozegrała najlepsze spotkanie w turnieju.
Bloody f..cking sześciornica 👿 👿 👿 👿 👿
Dawać tu patelnię, olej i dużo soli!
No fakt, że Hiszpanie byli dziś świetni. Ale Pauli i tak się nie upiecze. Jej się usmaży, po 2 minuty z każdej strony. 👿
To dobrze dla futbolu, że dziś wygrała drużyna z większą fantazją i mniejszą kalkulacją. Przy założeniu, że Holandia rozegra dobry mecz, szykuje się widowisko na finał.
Niemcy zdobyli szacunek, nie dali plamy, ale dziś byli słabsi.
Rysiu, nie pokazuj sie jutro w pracy!
Ja nie mówię, że Hiszpania wygrała niesłusznie. Ja mówię tylko, że oni są jeszcze mniej moi, niż niemieccy „nasi”. 😈
Bobik był szybszy, rysberlinie. Chodzi mi o siedmiornicę, która miała Ci napędzić apetytu. Co ja mogę, zalicytować w dół na pięciornicę? Nie da się, zbyt podobne do starfish, ohydnie nieapetyczej.
Ja mam dwa paszporty. Ale ten drugi jest niekonfliktowy, brazylijski, więc może nie o to chodzi? Już idę czytać o kosmopolitach w rządzie.
poslucham rady krolika, zostaje jutro w domu 😐
poprosze tez moze o azyl u Bobika!!!
na glodniaka i bez paszportu ( Europa bez granic 🙂 ) w kierunku
spania
( czeka mnie jutro lincz w pracy, zachowajcie mnie w pamieci 8)
😉 )
Nie mogę rozstrzygnąć, która z tych dwóch ludowych mądrości ludowych jest prawdziwa – nieszczęścia chodzą parami, czy szkło tłucze się na szczęście. Bo właśnie, zaraz po przegranej Niemców, pooooszły wszystkie kieliszki do wina oprócz jednego… 🙄
Jotko, w poniedziałek pijemy z musztardówek. 😈
Rysiu, przynajmniej będziesz miał ładny nagrobek. 🙂
Tutaj leży ryś berlin. Jego przepowiednie
futbolowe zabrzmiały kumplom z pracy wrednie,
więc mimo że miał rację (a może dlatego),
zagrali sobie jego głową w kopanego.
Przechodniu, gdybyś prawdę komuś chciał rzec dzisiaj,
przypomnij sobie szybko los berlina rysia. 😥
Osiem zręcznych ramiączek
pływało sobie w wodzie
jedno się oderwało
siedem jeszcze w odwodzie
siedem ramiączek wiło
czule się wokół kraba
jedno się zagubiło
sześć nadto jak dla szwaba
sześć ramiączek dosyć
się już nawywijało
głowonóg w niebogłosy
wył jak się jedno rwało
z pięciu ramiączek można
spleść jeszcze niezły koszyk
lecz bestię czworonożnożną
łatwiej już wypatroszyć
cztery to liczba miła
gdy jej nie robić kęsim
lecz jakaś dziwna siła
ciągnie nas dziś do mięsiw
z trzema głowonóg liche
szanse ma na przeżycie
a jedno cięcie ciche
sprawi, że będzie ciszej
zostały mu dwa ramiączka
i po co mu aż tyle?
trzęsie je już gorączka
czy z jednym nie jest milej?
głowonóg jednonogi
odegra nam piękny skecz:
spróbuje stąd dać nogę
bo przegrał nam ważny mecz
tłuszcz czeka zwierzę biedne
patelnia już grzeje się
przerżnął zwierz grę bez jednej
nie będzie smakował źle…
Tu ryś berliński leży
całkiem świeży
jak się źle prorokuje
tak się ląduje…
Ko-mizeracje all around.
Rysiu, dach garazu jest bardzo dobrym miejscem zeby przekiblowac burze i zle zamiary. Ilekroc Stara wyciaga koszyk do tego %^*”** weterynarza, dach garazu jest jedynym miejscem, na ktore nie skoczy.
Tu z rysiem leży nasza ośmiornica droga,
bez kończyn pochowano tego głowonoga.
Niech nie płacze nad rysiem dziecię ani żona,
bo jemu wszak zostały jeszcze dwa ramiona. 😀
Choć pod powierzchnią to nie w S-bahnie
rysia chowanie
mimo iż robi ryś za umrzyka
pod ziemią bryka…
Co wolno oktopusowi
To nie z Berlina Rysiowi.
Chyba nie będzie smażony
(wie sagt man opingwolony?)
Moze sie Rys skutecznie ukryje za planowanym tatuazem i nie bedzie tak zle… 🙄
Polecam – http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/aktualnosci/gowin-napieralski-to-golem-ktorego-stworzyla-po,1,3319125,aktualnosc.html
Ryś: żyjesz, czy się ukrywasz czy już smażysz?
Szkoda czasu na te smiecie, Teresko. 🙁
Bardziej mnie interesuje, czy Paula zostala wydana w lapy Hiszpanow, ktorzy wiedza jak postepowac z osmiorniczkami?
Kocie Mordechaju,
śmieciowe postawy mają tu decydujący głos, nie uważasz?
Nie uwazam 👿
Dzień dobry 🙂 Obawiam się, że od wczoraj świat stanął na głowie i Paula wydana w łapy Hiszpanów doczekałaby się raczej pomniczka, niż konsumpcji. 🙄 Niech już lepiej w Oberhausen zostanie uduszona w piwie i spożyta z kartoflami tudzież sauerkrautem.
Mordko, ja nie uważam, żeby przeczytanie tego wywiadu z Gowinem było kompletną stratą czasu. On w końcu jest głosem pewnego skrzydła Platformy i mnie np. interesuje, co to skrzydło sądzi i jakie ma plany. Skąd, u licha, mam w przyszłości wiedzieć, którą partię mam popierać, jeśli nie będę miał pojęcia, jakie są poglądy różnych jej skrzydłowych? Nie mówię, że mam się w to wczytywać jak w Biblię 😉 ale zerknąć warto, żeby wiedzieć z kim/czym ma się do czynienia.
Gowin zresztą powiedział w tym wywiadzie rzecz ciekawą i jak mi się wydaje mogącą mieć dużo wspólnego z prawdą, że tolerancja na Palikota nawet w samej PO zaczyna być bliska zeru. Ja też odniosłem wrażenie, że Palikot w odbiorze społecznym ostatnio traci. Że nie wyczuł momentu, kiedy trzeba było nieco przyhamować, bo styl, który się dobrze sprzedawał jeszcze parę miesięcy temu, teraz ma coraz mniej nabywców. I że ekscentryk pełni ważną rolę w społeczności, dopóki woła, że król jest nagi, ale nie kiedy zaczyna się wyśmiewać, że król ma takiego małego siusiaka… 🙄
Gowin jest kompletnie zmarginalizowany w PO, a w mediach jest cytowany tylko kiedy potrzebny jest wyrazisty glos ws in vitro.
Palikot byl zakneblowany w swej partii ( i zgodzil sie na to) az do wyborow. Skorzystal z pierwszej nadarzajacej sie okazji, kiedy wolno mu bylo sformulowac opinie, ktora podzielam, ze moralna odpowiedzialnosc za lotnicza katastrofe spoczywa na Naszym Drogim Meczenniku Katynskim. POdziela ja prawdopodobnie wiekszosc ludzi w PO.
Nie uwazam, ze w calym PO narasta zniecierpliwienie Palikotem. Palikot jest tej partii bardzo potrzeby do wypowiadania rzeczy niewypowiadalnych, w sposob dosadny i slyszalny. Nie wierze, ze go wyklucza z partii. Wtedy role Palikota przejalby Niesiolowski, wzbudzajacy we mnie najwieksza odraze i znacznie bardziej niebezpieczny dla wizerunku partii.
JK pół godziny po zamknięciu lokali wyborczych mógł wreszcie otworzyć usta i powiedzieć swoje o poległych w katastrofie smoleńskiej, ich męczeńskiej śmierci (swoją drogą, to chyba u niego jakiś rodzaj zachowań przymusowych) i konieczności wyjaśnienia wszystkich okoliczności (z sugestią w głosie, że ma tu miejsce jednak jakiś szwindel). Palikot skontrapunktował to stwierdzeniem, że jak wszystkich okoliczności, to naprawdę wszystkich. Zgadzam się z Mordką, że Palikot ma licencję na wypowiadanie rzeczy niewypowiadalnych. Jego obecność na scenie politycznej, zważywszy na pisowski tupet w definiowaniu języka dyskursu politycznego, jest po prostu konieczna. Oczywiście z estetycznego punktu widzenia jest to obrzydliwe, ale kiedy kulturalni ludzie nie są w stanie zejść w dyskusji poniżej pewnego poziomu, a adwersarze wykorzytsują to w bezceremonialny sposób, taki Palikot załatwia całą brudną robotę.
A tu coś innego:
http://www.youtube.com/watch?v=whGlF-hjCaI&feature=player_embedded#!
Czyli jak się nauczyć makroekonomii z rapowego klipa. Jak nie lubię rapu, tak to uważam za świetne 🙂
Mordko, nie jestem przekonany o kompletnym zmarginalizowaniu formacji Gowina w PO. On sam może być przechowywany na bocznym torze, ale nie ma gwarancji, że nie wychynie nagle z kapelusza, więc na wszelki wypadek wolę jednak wiedzieć, co w trawie piszczy. Wiedzieć nigdy nie zaszkodzi. 😉
Natomiast co do Palikota, to oczywiście że on jest PO przydatny do mówienia pewnych rzeczy, trochę na zasadzie „przecież wszyscy wiedzą, że to wariat” (tym się w razie czego zawsze można wykręcić), ale ja mówiłem o jego szerszym odbiorze, nie tylko partyjnym. Zaznaczyłem przy tym, że to jest tylko moje wrażenie, więc mogę się mylić, ale cóż, takie wrażenie mam – że grunt dla wyskoków Palikota jest w tej chwili mniej podatny. Może przez to, że one czynią zgodliwy imydż PO mniej wiarygodnym, a może z jeszcze innych powodów? I to nie o to chodzi, czy mnie osobiście bardziej podoba się Palikot, czy Niesiołowski, bo ja do tego ostatniego też mam swoje ale, tylko o pewien trynd w tzw. powszechnym odbiorze. Na mojego nosa ten trynd jest teraz dla Palikota dość niekorzystny.
ZYJE 🙂 😀 😆
podsylam wirtualne lody za duchowa i fizyczna pomoc 🙂
brykam na przerwe 🙂
Vesper, bardzo ładne, tylko muszę przyznać, że od strony wizualnej Hayek z góry wychodzi trochę na sirotę. 😀
To znaczy, że wszystkie nagrobki Rysia na nic? 😯
Kurczę, tyle dobra się zmarnowało! 😛
Ale dobrze, że żyje 😀
Z tym Palikotem to ja widzę coś zupełnie odwrotnego – właśnie coraz przychylniejszy odbiór przez dużą część społeczeństwa. Zwróćcie uwagę na komentarze pod różnymi niusami o Palikocie. Coraz częściej są w tym duchu, w jakim pisze Mordka. I jeśli PO zrobi Palikotowi kuku, to już widzę, że strzeli sobie w stopę. Nie może mu zrobić nic, najwyżej pozbawić funkcji i dać mu upomnienie albo nawet naganę.
Zdumiewające, że PiS nie oburza się na Kurskiego, Bielana ani Brudzińskiego, który mówią jeszcze większe chamstwa niż Palikot, tylko w drugą stronę. Bo im wolno. Tylko Palikotowi nie wolno powiedzieć prawdy. Z jednym tylko, uważam, mógł sobie dać spokój – z tym badaniem ciała LK na alkohol. Tu przedobrzył. Ale cała reszta to przecież nic nowego.
PiS daje do zrozumienia, że Tusk ma krew na rękach (sam JK mówi o „chłopcach z zapałkami”, ewidentnie mając na myśli PO) – dobrze. Palikot odpowiada merytorycznie – źle. A wszyscy poddają się tej pisiej logice.
Bo pisia logika opiera się na braku logiki i myśleniu szablonowym, co większości odbiorców bardzo odpowiada. PiS sporo się nauczył od KK i wygrał wojnę o język dyskursu. To po pierwsze. Po drugie, dla większości słuchaczy nie liczy się treść komunikatu, tylko jego autor. Jeśli więc komunikatowi odwołującemu się do emocji i posługującemu się słowami kluczami przeciwstawić komunikat merytoryczny, ale wypowiedziany przez Palikota, to merytoryzm musi przegrać. Swoją drogą, PO powinna użyć Gowina do podłożenia dźwigni pod pisią logikę. To musi być ktoś świętoszkowaty według podobnych standardów, jakie panują w PiS. Te same rzeczy wypowiedziane przez kogoś innego (Gowin się w mojej opinii kwalifikuje jak mało kto 😈 ) miałyby lepszy wydźwięk.
In your dreams, Vesper!… 😈
No co? Pomarzyć nie wolno? 😉
Było tak miło, potem sięgnęłam po prasówkę i już mi ciśnienie wzrosło:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8113481,Fatalna_pomylka_przy_liczeniu_glosow__Wola_niebios_.html
Zwracam uwagę na ostatni akapit, w którym mąż zaufania dzieli się swoimi impresjami 👿
Moje wrażenie na temat Palikota wzięo się z ostatnich rozmów ze znajomymi w kraju. Nawet ci, którzy wcześniej serdecznie chichotali z różnych jego występów, teraz zaczynają się o nich wyrażać z dużym niesmakiem. Ale oczywiście nie upieram się, że jest to próba reprezentatywna dla całego społeczeństwa. Aczkolwiek mogłoby to wskazywać, że w odbiorze Palikota też zaszła duża polaryzacja.
A z Vesper absolutnie się zgadzam, że do wygłaszania niektórych poglądów PO powinna sobie sprawić jakiegoś świętoszkowatego Gowina Trojańskiego. 😈
Przez cały dzień do naszej komisji przychodzili młodzi ludzie spod Warszawy, którzy na moje oko mieli lewe zaświadczenia o prawie do głosowania. Słyszałam, że w ten sposób głosy kupuje Platforma.
Czy taka wypowiedź nie jest aby oszczerstwem, które można podać do sądu?
Uważam, że pewien poziom idiotyzmu powinien być karalny. 🙄
Ale kto by miał pozwać do tego sądu?
Typowe pisie gadanie. Słyszałam itp…. Wszystko na tyle rozwodnione, żeby nie dało się z tym walczyć. Zresztą niby jak?
Podchodzę do tego podobnie, tylko z innej mańki 🙂 Legalistycznej. Jeśli mąż zaufania przy komisji wyborczej ma wątpliwości tej natury, co wyminione wyżej, to powinien je oficjalnie zgłosić. Lewe zaświadczenie uprawniające do głosowania? Toż to przecież sfałszowanie państwowego dokumentu, czyli przestępstwo! Jeśli mąż zaufania podejrzewa przestępstwo, to ma obowiązek je zgłosić organom ścigania, a nie puszczać w obieg w formie plotki. Dlaego więc mąż zaufania nie zgłosił swoich podejrzeń? To od czego tam jest?
Zgadzam sie z Vesper. Wypowiedz meza zaufania jest kryminalna i to ona powinna podlegac dzialaniem organow sprawiedliwosci. Bo maz zaufania to cos wiecej niz wozna w punkcie wyborczym. Albo formuluje swe oskarzenia i przedstawia dowody, albo trzyma morde w kubel. 👿
A ja proponuję, żeby przy następnych wyborach mężem zaufania na Bemowie był Diego Maradona. On ma długoletnie doświadczenie w uzasadnianiu wygranej interwencją ręki boskiej. 😈
Za Bronka zwycięstwo już w Platformie piją,
a tu na Bemowie la mano de Dios
jednym zręcznym gestem PO miesza szyki
i głosy wpisuje w odwrotne rubryki.
Widzisz, platformersie, jakeś się doigrał?
Gdzie Bóg maczał palce, nasz kandydat wygrał!
Jedna myśl w tym wszystkim tylko jest do bani,
że w skali krajowej wygrali szatani. 😯
hehehehe 😈 😈 😈 😈
Hy, hy…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8116044,Palikot_sam_zamowil_sondaz__ktory_cytuje_na_swoim.html
W sprawie Palikota blizej mi do Bobika i jego znajomych, a to dlatego, ze co prawda Palikot sobie wypracowal przestrzen, w ktorej wolno mu wiecej powiedziec niz innym (za co i ja jestem mu bardzo wdzieczna), ale jesli nie narzuci sobie chocby minimalnych wewnetrznych ograniczen (tak jak Dorze, i mnie wypowiedz o badaniu na alkohol w ciele wydala sie juz poza takimi minimalnymi ograniczeniami), to przestanie byc efektywny w tym, co robi – a bycie efektywnym to jednak najlepsze kryterium oceny polityka. A przestanie byc efektywny, bo nawet kiedy bedzie mowil dowcipnie, dosadnie, i z sensem (co przeciez zwykle robi), bedzie postrzegany, oczywiscie przy wydatnej pomocy politycznych oponentow, nie tylko z PiS, ale i z wlasnej partii, jako ktos kto caly czas mowi niepowaznie, i tak wszystko, co mowi nalezy traktowac. A to wchodzenie w szczegoly badania ciala na to czy tamto, to przeciez zatrzymanie sie dalej w zniczowo-cmentarnej tematyce, w ktorej i tak sie nie przebije drugiej strony, bo ona ma w tej dziedzinie juz wysoka specjalizacje. Tu juz nie ma o co walczyc, bo osob z nastawieniem, ze to byl spisek i meczenska smierc i tak sie zadnym nowym szczegolem nie przekona, a osobom o bardziej racjonalnym nastawieniu do swiata takie argumenty i tak nie sa potrzebne. W sumie wiec jest to dystrakcja i strata czasu, i wlasnej dobrej marki, ktorej byloby szkoda.
Niezależnie od oceny zamawiania takiego sondażu przez Palikota, przyznajmy uczciwie: 21% osób uważających, że wśród głównych przyczyn katastrofy była presja ze strony prezydenta, to wcale nie jest tak dużo. To znaczy, że bardzo zdecydowana większość narodu nie widzi żadnej winy LK, albo nie chce o tym mówić. W związku z czym, gdybym był politykiem pragmatycznym, ten temat odłożyłbym do politycznego lamusa, bo widać, że na wałkowaniu go zbyt wiele zyskać nie można, a stracić prawdopodobnie więcej. Można sobie o tym jeszcze rozmawiać towarzysko, przy stolikach, czy na blogach, ale nośność polityczna prezydenckiej winy za katastrofę jest w tej chwili chyba dość nikła. Bo nawet wśród tych 21% na pewno jest sporo osób, które o naciskach na pilota są przekonane, ale tak mają dość prymatu Smoleńska w polskiej polityce, że wcale o podbijaniu tego bębenka – w którąkolwiek stronę – nie marzą.
No, coś się Łajza ostatnio na Monikę i na mnie uwzięła. 🙂
Mogę jeszcze sformułować krótko, a dosadnie niebezpieczeństwo, przed jakim stoi Palikot. Gdybym to ja był politykiem, to opinia ekscentryka, a nawet wariata, wręcz by mi pochlebiała. Ale nie chciałbym mieć opinii bydlaka, nawet wśród moich przeciwników politycznych. 🙄
Ani psowi, ani kotowi taka opinia dobrze nie robi. 😉
Pewnie nikt z nas, Bobiku, nie chciałby być uważanym za bydlaka. Ogólnie jednak Polacy nie są społeczeństwem o delikatnej uczuciowości ani też nadmiernie subtelnym, żeby to dość oględnie ująć. Wystarczy posłuchać codziennej polszczyzny, popatrzeć, jak ludzie się do siebie odnoszą, jak na siebie warczą przy najmniejszej sposobności, jak agresywnie na siebie reagują w sytuacjach, które wcale agrsji nie powinny wyzwalać, jak się popularny jest układ bezwględnej dominacji silniejszego w rodzinie, w szkole, w pracy. Stosunki międzyludzkie w Polsce są dość brutalne. Język pełen brutalności i wulgaryzmów. Palikot na tym tle nie odznacza się jakoś wyjątkowo wyraźnie. Co nie znaczy, że jego język i styl mi się podoba i zamierzam go bronić. Nie wierzę jedynie w to, że większość obywateli czuje się tak bardzo urażona jego chamstwem, bo to w końcu często ci sami obywatele, którzy parkują na miejscach dla niepełnosprawnych, wrzeszczą na swoje dzieci, trąbią na pieszych na przejściach. Może mam małą wiarę w człowieka, ale przesadzałabym z tą wrażliwością na Palikotowe chamstwo w społecznym odbiorze.
nie przesadzałabym, tak miało być
Polityka to rzecz dla twardych facetów. Zrozumiał to już dawno JK i aby osiągnąć swoje cele używa wszystkich mu dostępnych środków: chamstwa, podstępu, wyszukiwania haków, niszczenia ludzi fałszywymi oskarżeniami, oszczerstwa, udawania baranka tudzież podlizywania się nie tylko KK ale i komunistom. Gdyby dzisiaj żył Gierek, to by mu chyba kopnął w ten kaczy kuper.
A fakt, w jaki sposób potraktował Putina i Tuska w Smoleńsku, olewając ich po prostu, to nie chamstwo? I wszyscy mu wybaczają, bo żałoba, a on na tym koniku jedzie dalej i chowa swoją rodzinę na Wawelu, szczyt chamstwa i megalomanii, i nie obchodzi go, co o nim się myśli, on dopiął swego. A PO boi sią gęby otworzyć, nie słyszałam do tej pory krytyki z ich strony pod jego adresem, bo co, bo zgoda buduje? Ale dlaczego, do cholery, to ma działać tylko w jedną stronę?
Palikot mógłby się wiele jeszcze od niego nauczyć, przecież to co mówi Palikot to tylko powtórka z Kaczyńskiego, to tylko odwrócenie kota ogonem (sorry Mordechaju). Mam tylko nadzieję, że gdyby go naprawdę wylali z PO, nadal będzie się wypowiadał, ma przecież poparcie dziennikarzy. No i istnieje internet!
Vesper, przyznaję Ci całkowicie rację. Kto chciałby poza tym słuchać układnego i grzecznego Palikota? Ludźmi trzeba wstrząsnąć, żeby coś do nich trafiło. A że trafiło, to widać w sieci, już dawno nie czytałam tylu zgodnych komentarzy zgadzających się wlaśnie z Palikotem.
A ja mysle tak. Czy Kaczynski mial z rana alkohol we krwi nie ma najmniejszego znaczenia. Moze dobrze byloby aby mial, wowczas nie przejmowalby sie zanadto czy wyladuje na czas czy nie wyladuje.
Zgadzam sie, ze tej sprawy nie nalezalo podnosic.
Absolutnie natomiast i kategorycznie nie zgadzam sie aby Palikot nalozyl sobie kaganiec na morde po to by byc bardziej skutecznym politycznie. Polityczna skutecznoscia to on sie moze wykazywac w komisji Przyjazne Panstwo.
To czego ja, Kot Mordechaj, oczekuje od Palikota, to aby nie zwazajac na to jak bardzo zzymaja sie jego (jakze skuteczni! 😈 ) partyjni towarzysze i jakiej piany na puskach dostaje opozycja rombal Matke -Prawde w oczy, tak jak ja widzi. Taka jest jego rola w polityce. Nikt inny tego nie robi w Polsce. Nikt. Nikt absolutnie. Co tam w polityce! Nie robia tego nawet komentatorzy polirtczni i satyrycy. Latwo jest ukrecic leb Wojewodzkiemu, trudniej Palikotowi. 👿
A tez absolutnie nie wierze, ze ankietowani przez OBOP wszyscy mowili prawde. Bo ludzie sa zastraszeni tom zalobom narodowom i wstydzom sie powiedziec co naprawde myslom, jesli myslom niepoprawnie politycznie.
Dlatego musi byc ktos, kto nazywa rzeczy po imieniu i zacheca do zadawania niepoprawnych pytan, ktore owszem, padaja, ale bojazliwie i pokretnie.
Palikot nie ma krecic. Palikot ma rombac. In dlatego wybral polityke, ab odslaniac oblyde i zaklamanie, nawet jesli nazwiemy ja „skutecznym funkcjonowaniem na arenie politycznej.
Palikot pełni funkcję dworskiego błazna. Jak ważna to była funkcja, wszyscy wiemy z historii. Bo tylko błazen mógł to powiedzieć, czego nie mogli, czy się bali powiedzieć inni.
Mordko, jest jednak roznica miedzy kagancem, a minimalnym wewnetrznym ograniczeniem. Ja na pewno piszac, to co napisalam powyzej nie mialam na mysli kaganca. Ale glupie podkladanie sie, do tego o sprawe, w ktorej wszyscy maja juz i tak swoje stanowisko (niezaleznie od tego, czy sie z niego zwierzaja w odpowiedzi na ankiet, czy nie) jest, moim zdaniem, marnowaniem energii Palikota. Poza tym, skutecznosc perswazyjna, o ktorej pisal i Bobik, i ja, przeklada sie bezposrednio na skutecznosc polityczna. Kto narzuci odpowiednia narracje, tlumaczaca wyborcom swiat w miare spojny sposob, ten wygrywa wybory. Dlatego, zamiast wpasowywac sie we framing przeciwnika, nalezy samemu skutecznie przedstawic i narzucic swoja narracje (ktora i tak sie wpisuje w pare podstawowych scenariuszy, ktore nosimy w sobie – Propp mial racje nie tylko w dziedzinie bajek). Wchodzenie w szczegoly wypadku smolenskiego jest tkwieniem i tak w narracji przeciwnika politycznego, i strata czasu, i kapitalu politycznego.
Co do reszty – brutalnosci w zyciu codziennym, i politycznym, oraz znikomej roli prasy, i wlasciwie nieistnienia satyrykow -absolutna zgoda.
Palikotyzm wszelako odznacza się jednookizmem.
Drugie oko służy mu do trzymania w nim belki.
Przecież to, co wygadują jego koledzy: Niesiołowski, Gowin, Komorowski i inni, to co wyprawiają jego koledzy w terenie, czyli samorządach, to, czego nie robi Tusk, to, jak włazidupstwo dziwiszowe uprawia PO a za nią legalne władze to czym nazwać, jak nie belką. Cała nasza polityka to walka na cepy jednookich. Tak po jednej, jak po drugiej stronie.
Rzecz w tym, ze nie kazdy kraj potrzebyje instytucji „blazna”. Tam gdzie publiczny dyskurs jest swobodny, gdzie dzienikarze nie zachowja sie jak pensjonarki i nie leja lez prowadzac wywiad, tam gdzie nikt nie jest szantazowany faktem, ze polityk w oczekiwaniu na trumne usmiechnal sie do rozmowcy, tak gdzie pytania o role prezydenta w katastrofie lotniczeh sa zadawane w godzine po ogloszeniu tego wydarzenia w mediach – o! w takich krajach zaden blazen nie jest potrzebny.
Ale Polska takim krajem niestety nie jest.
Nie myślę, że wszyscy wiedzą. 47% wyborców nie wie, bo inaczej nie głosowaliby na JK. Oni uwierzyli w jego kłamstwa, więc wreszcie ktoś powinien nimi potrząsnąć
Właśnie powiedziała Jakubiak w Teleexpresie: „gdyby PO poważnie traktowało państwo….” sugeruje widzom, że PO ma ich głęboko gdzieś!
Wychodze po nowa klawiature, bo na obecnej pozostaly juz tylko q, f, x i v .
A Wy sobie piszta, piszta…
Mnie się jednakowoż dość trudno pogodzić z taką wizją świata, w której jest miejsce wyłącznie dla prania toporem po łbiech na jednym końcu i obłudy i zakłamania na drugim. Albo-albo, żadnych stopni pośrednich. A czy już nawet nie nadmierna delikatność lub dyplomacja, ale zwykła uprzejmość, lub zachowywanie form towarzyskich, to obłuda i zakłamanie? Czy stwierdzenie mówi pan nieprawdę zamiast łżesz chamie to szczyty hipokryzji?
Cały czas mi się wydaje, że nie jest dobre przykładanie dwóch miarek do tej samej sprawy. Jak oni rombią to są chamidła i durnie, a jak my rombiemy to jesteśmy rycerzami prawdy.
I nawet rombać można różnie, tu też mogą być półtony. Ja je wolę dostrzegać, jak również zauważać ten moment, kiedy ktoś zaczyna się poruszać wyłącznie w wymiarach czarno-białych.
Może rację ma Vesper, że przy ogólnej brutalizacji języka i metod walki politycznej w Polsce, już niewiele osób przejmuje się przegięciami. Ale ja nigdy nie ukrywałem, że jestem szczeniak starej daty i wcale nie chcę z tego rezygnować tylko po to, żeby być cool. 😉 Mnie jakoś bardziej leży dyskretna ironia, niż toporne szyderstwo, półuśmiech niż rechot, pan raczy żartować niż pie…isz, ch…u.
I żeby nie było… Ja już nie konkretnie o Palikocie, tylko tak w ogóle. 😎
Trochę w nawiązaniu, a trochę offtopowo przypomnę, że tak sondaże, jak i wyniki wyborów, nie pokazują, co myślą ludzie i co wiedzą, a czego nie wiedzą. Sondaż zamówiony przez Palikota nie dowodzi, że zaledwie 21% społeczeństwa wiąże postawę LK z tragicznymi skutkami lotu do Smoleńska, a 79% tych faktów ze sobą nie wiąże. Wiele w sondażu zależy od postawionego pytania. Omawiany sondaż pokazuje jedynie, że 21% respondentów zaznaczyło tę możliwość jako trzecią co do ważności. Podobnie z procentem głosujących na JK. Nie jest prawdą, że 47% wyborców (sformułowanie od razu kojarzy się z 47% społeczeństwa, a przecież nie powinno) uwierzyło w kłamstwa JK. Motywacje do głosowania na JK moga być różne. Część uwierzyła w kłamstwo, część nie uwierzyła, ale uznała, że cel uświęca środki, część jeszcze 5 latmu miała ochotę zagłosować na Jarka, ale wystartował Lech, część ma zwyczaj głosować metodą wahadła, raz na tych, raz na tamtych, część jest wkurzona na PO, część po prostu nie lubi Komorowskiego, a część głosuje tak, jak im doradza osoba, którą uważają za autorytet. Powodów takiego, a nie innego wyboru może być mnóstwo.
P.S. Prześlę Bobikowi ładną ilustrację, jak powinno się rysować słupki wyników wyborów prezydenckich, to może zamieści.
A jeszcze o funkcji błazna. Ona jest potrzebna i trudno akurat mnie podejrzewać, żebym jej sobie nie cenił. 😉 Tylko że jeżeli taką funkcję pełni satyryk, to wszystko jest na swoim miejscu. Ale jeżeli zaczyna pełnić ją poseł… Podobno w Polsce Sejm jest władzą najwyższą, czyli przywdziewanie przez posła błazeńskiej czapki oznacza, że w rolę błazna wchodzi sam król. Ja tam nie wiem, czy to jest dobrze… 🙄
Nie mam posłowi za złe bycia ekscentrykiem. To jest dla mnie OK, to takie ubarwienie politycznego pejzażu. Ale błazeństwo? Hmm… Nie jestem pewien, czy nie lepiej byłoby to zostawić zawodowcom i amatorom z blogów. 😉
Paula wskazuje na nowy wpis u Bobika…
Ja bym się nie czepiała, że rolę błazna wziął na siebie parlamentarzysta. To w końcu z definicji przedstawiciel narodu. Żeby nie było wątpliwości – harce pana Palikota nigdy mnie nie bawiły. Uważam, że bywał niepotrzebnie dosadny, wulgarny i chamski zdecydowanie ponad moja zdolność tolerowania takich postaw. Teraz jednak swoich wypowiedzi nie ilustruje sztucznymi penisami i nie uprawia happeningu. Z sugestią badania ciała LK pod kątem zawartości alkoholu we krwi moim zdaniem przegiął. Ale co do pozostałych kwestii ma rację, nawet jeśli to racja jednostrona i patrzy na rzeczywistość tylko jednym okiem. Po to w parlamencie jest 566 posłów i senatorów, żeby każdy uważnie, choćby jednym okiem, przyglądał się temu kawałkowi świata, któremu przyjrzeć się najlepiej potrafi.
Dopisz mnie, Bobiku, do szczeniakow starej daty (dziewietnastowiecznych)… 😉 Albo zupelnie nowej daty, bo psucie sobie marki ciaglym waleniem cepem jednak podwaza wlasna skutecznosc… A juz zwlaszcza ja podwaza, gdy sie mowi, „glosujcie na nas, bo my jestesmy inni niz oni”, a jest sie takim samym. Bo wtedy nie ma wiekszych powodow, zeby nie glosowac na oryginal, zamiast na jego troche bledsza kopie (to sa zreszta konstatacje nie moje, ale specjalistow w dziedzinie psychologii politycznych wyborow).
No i zgadzam sie z Bobikiem, co do roli blazna. Niedobrze byloby, gdyby zrobilo sie za duzo poslow a la Nelly Rokita, ktora wahajacych sie nigdy do niczego nie przekona, a tylko juz uprzednio przekonani moga sluchac jej przedziwnych wypowiedzi, i znajdowac w nich jakis sens.
Mnie się wydaje, że Monika uchwyciła tu sedno dwóch odmiennych rozpraw o metodzie. 😉 Jedną można by ująć skoro oni tak, to nam też wolno, a drugą skoro im zarzucamy, że robią brzyćko, to nie możemy robić tak samo. I ja najczęściej jakoś odruchowo wybieram tę drugą. 🙂
Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że poczucie dużego zagrożenia może i u mnie wywoływać skłonność do pierwszej opcji. 🙄
A tu słupki od Vesper 🙂
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/wyniki-2010.jpg
zeen, to Pauli się udało zbiec z patelni? 😯
Ja ją chyba na surowo… 👿
Odnoszę wrażenie, że sprawa jest nieco bardziej złożona, jeśli spojrzeć z bardziej ogólnej perspektywy. Można przecież rozpatrywać skuteczność polityczną w odniesieniu do pojedynczego polityka, można też w odniesieniu do całego ugrupowania lub jeszcze szerzej – całego systemu politycznego określonego państwa.
W naszej politycznej rzeczywistości język sporu, jak i węzłowe punkty temetyczne, zostały narzucone przez PiS. Nie ma w tym miejscu sensu szczegółowo rozwodzić się, dlaczego tak się stało – to po prostu język prostych podziałów na naszych i onych, okraszony sosem z miłości ojczyzny i Najświętszej Panienki. Język i tematyka łatwa do przyswojenia. Każda próba narzucenia innego języka i skupienia uwagi na innych problemach, będzie bardzo trudna do przeprowadzenia, bo po takim daniu, wszystko będzie smakować mdło i nieciekawie. Łatwiej dyskutować o przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu, zwłaszcza jeśli uzbroimy się w gotowe wzorce myślenia, niż zainteresować się reformą systemu edukacji. Populizm zawsze był bardziej nośny od merytoryzmu, prawda?
Skuteczność polityczna partii będzie tym większa, im większa będzie zdolność jej członków do wygrywania nośnych medialnie sporów (przeważnie z zastosowaniem populistycznych metod) oraz prowadzenia własnej merytorycznej polityki nieco na zapleczu. W tym kontekście obecność na polskiej scenie politycznej Palikota jest konieczna tak długo, jak długo jest na niej Kurski, Bielan i spółka. Bo ktoś musi podejmowac z nimi dyskusję na populistyczne tematy. Nie jestem pewna, czy sposób prowadzenia tej dyskusji przez Palikota jest najlepszy z możłiwych, ale demagogii nie zwalczy się merytorycznymi uwagami, wypowiadanymi kulturalnie ściszonym głosem. Można oczywiście próbować, można też nic nie robić. Ale to będzie oznaczało oddanie walki walkowerem. Cała sprawa sprowadza się więc do skutecznośći PO jako całości, a nie skuteczności samego Palikota jako polityka. Taki błazen jest im potrzebny z punktu widzenia skuteczności ugrupowania, choćby po to, by przejmować dyskusję na niemerytoryczne tematy, by przez sprowadzenie do absurdu czy wulgaryzmy, czy estetycznego nadużycia, w ogóle zniechęcać do podejmowania ich w publicznej dyskusji. Mam wrażenie, że o to w obecności Palikota właśnie chodzi. Żeby jednak wyglądać ładnie w oczach wyborców, trzeba się jednocześnie jakoś od wybryków błazna odciąć, na przykład podpuszczjąc Gowinów i Sikorskich, by zaczęli się ostentacyjnie oburzać i postulowac wykluczenie z partii. W sondażach będzie ładnie wyglądać, ale błazen co musi być powiedziane, i tak powie. Nie zarzucałabym takiemu myśleniu braku politycznej skuteczności czy braku pragmatyzmu. Cynizm? Pewnie tak. Ale taka właśnie jest polityka.
Ach, coz za rozkosz miec tyle liter na klawiaturze!
Wracajac z nowa deska do domu, rzucilem okiem ma witryne sklepu ze starociami i zobaczylem stara metalowa kolatke do drzwi w ksztalcie… glowy Chrystusa w cierniowej koronie, czesc ruchoma (tluczek) byla zas w ksztalcie zawiazanej opadajacej chustki albo krawatu, zas dziurka do przybijania gwozdzia byla dokladnie posrodku czola, jak przestrzelona. Bardzo gustowny prezent. Moze ktos reflektuje?
A teraz odpowiadam.
Najpierw zeen. To nie do konca jest tak, ze palikotyzm cierpi na jednookizm. Co Palikot mysli o Niesiolowskim mozna wywnioskowac z tego, ze zjawia sie na Kongresie Kobiet czy na Paradzie Rownosci. Co mysli o Gowinie – chocby ostatnia akcja zbierania doniesien o agitacji politycznej w kosciele. To jest dosc wymowne. Gdyby polecial po nazwiskach, wylecialby ze swej partii szybciej niz do niej wszedl, szybciej niz gdyby zaczal w Sejmie rozdawac penisy. To mu jest akurat malo potrzebne. I nie jest jego zadaniem rozdrabniac sie na malych pikusiow ani walczyc z wlasna partia. On ( i spoleczenstwo obywatelskie) ma powazniejszych wrogow niz panowie Niesiolowski czy Gowin.
Po drugie.
Ach jak pieknie Bobik i Monika prawia! Tez bym chcial zyc w swiecie, gdzie panuje wersal i Miss Manners. Ale my mowimy tu o swiecie, gdzie i Bobik, i Monika stoja tam gdzie stalo ZOMO, sa do cna przezarci michnikowszczyzna i sa neobolszewia o ograniczonych mocach umyslowych – z tego co ostatnio slyszalam u redaktora Ziemkiewicza i jego kolegow. Nie chodzi o to by odpowiadac pieknym za nadobne, lecz o to by sie przedrzec przez fale oblakanego belkotu, ktory sie przez Ten Kraj przelewa. Kompletnym nieporozumieniem jest stawianie symetrycznie naprzeciw siebie Nelli Rokity i Palikota. Nelli zapraszana jest przed kamery i mikrofony dlatego, ze jest kompletna oslica, smiesznie mowi po polsku i nosi kapelusz. Palikot, bo ma ostrosc spojrzenia na ktora nie stac innych polskich politykow, bo wsadza kij w mrowisko. Jesli on zacznie zachowywac sie tak jak kulturalny i dobrze wychowany posel H. Wujec, to oczywiscie pies z kulawa noga nie bedzie go sluchal, tak jak nie slucha Wujca.
I prosze tez zauwazyc, ze Palikot nie mowi NIGDY – glosujcie na nas, bo jestesmy lepsi. On pokazuje jedynie co JEGO wscieka do imentu i dlaczego SAM zajmuje sie polityka. On naprawde olewa PO. Ale musi ja miec jako platforme dla siebie. I mnie sie to podoba w jego wydaniu. Bo swiadczy o duzej integrity.
I jest w tym skuteczny, jesli sadzic po reakcjajch na forach, gdzie mozna juz odwaznie mowic, ze Nieboszczyk ponosi moralna odpowiedzialnbosc za te katastrofe lotnicza. Nawet mysmy w tym miejscu tego tak otwartym tekstem nie mowili.
Tymczasem skonczylem.
Lajznolem sie z Vesper.
O, przepraszam, ja powiedziałam, ale mnie foma ofuknął, więc się poczułam ofuknięta 🙄
Owszem, ten wywód Vesper jest dość przekonujący. Może faktycznie na pewnym poziomie Palikot jest odważnikiem niezbędnym do zrównoważenia Kurskiego i spółki. Ale dwie uwagi mam. Pierwsza: nikt nie zmusza ani Kurskiego, ani Palikota do odgrywania akurat takich ról, jak odgrywają, więc ich wybór ról coś tam o nich mówi. I druga: nawet jeżeli uznam przydatność pewnych populistycznych zagrań, to jeszcze nie znaczy, że mają mi się one podobać i że mam się pod nimi podpisać.
Dla mojego – a niech będzie, że salonowego – podniebienia pewne numery Palikota miały smak przaśnego, ale jednak pożywnego żuru, a inne już zalatywały pomyjami. Jedne zgadzam się jeść i to bez nadmiernej przykrości, a od drugich odwracam się mówiąc fuj! Jak przez to jestem francuski piesek, to trudno. 🙂
Bobiczku, polityka to gra zespołowa, w której chodzi o pokonanie przeciwnika i zdobycie władzy. To jest truizm, ale jednocześnie politologiczny elementarz. Często w patrzeniu na politykę, zwracamy uwagę na ten element definicji, który skupia się na władzy lub pokonywaniu przeciwnika, ale zapominamy o jednym równie ważnym – że jest to gra zespołowa. W każdym zespole ludzie przyjmuja różne role. To, jaką sobie rolę wybiorą, oczywiście dużo o nich samych mówi, ale przecież nikt tu nie twierdzi, że Janusz Palikot to dżentelmen. Chciałabym go jedynie wybronić przez zarzutem zbyteczności na politycznej scenie oraz nieskuteczności.
Zawieszam chwilowo szczekanie, bo muszę jechać odebrać piękne, stare krzesło nie od kompletu, które wylicytowałem za całe jedyne 6 euro. 🙂
Ja nie mowilam, ze Palikot jest tym samym, co Nelli Rokita, ale ze przy braku uwagi moze sie nim stac. No i nie mam ja tak wyidealizowanego obrazu motywacji dziennikarzy, zeby myslec, ze zapraszaja go z wysokich pobudek (cienkosc intelektu, spostrzegawczosc – choc ma on te cechy), a wlasnie z powodow jego widowiskosci. I tu wszystko w porzadku, nie mam nic do tego. Ale protestowac, ze on w ogole ma sie NIGDY nie ograniczac – count me out.
Polityka zas jest i gra zespolowa, i jednoczesnie gra o kazdy pojedynczy glos kazdego wyborcy. I decyzje podejmowane sa w pojedynczych mozgach tychze. Polecam tu szczegolnie ksiazki Lakoffa i Westena, ktorych analizy sprawdzaja sie ostatnio ZAWSZE. A w polityce amerykanskiej jest mnostwo osob, ktore stosuja odpowiednik mowienia, ze ktos „stoi tam, gdzie stalo ZOMO”. Wystarczy wlaczyc FOXa, posluchac Rusha Limbaugh, Glenna Becka, rep. Bachmann albo rep. Bohnera. Wiec wmawianie naiwnosci i salonowosci amerykanskim specjalistom od tych tematow jest co najmniej zabawne (mnie mozna wmawiac, jak sie ma ochote, bo ja chetnie przylacze sie do Bobika klubu francuskich pieskow, choc dobry zur tez lubie, jak Bobik). 😉
No a szersza debata np. o tym, kiedy nalezy sie zatrzymac, gdy sie powoluje na skutecznosc (czesto domnienana) mocno moralnie podejrzanych metod to temat dluzszej dyskusji – w Stanach i w Wlk. Brytanii np. na temat dopuszczalnosci tortur w ramach tzw. wyzszej koniecznosci. Ciekawe, ze wlasciwie wszyscy przedstawiciele armii amerykanskiej byli im przeciwni, wiedzac, ze kto mieczem wojuje od miecza ginie. Najbardziej ich stosowania chcieli cywile, i zepsuli bardzo dluga tradycje, oraz zniszczyli obraz panstwa amerykanskiego, ktorego od czasow Waszyngtona z zasady nie torturowalo. Szkody sa niepowetowane, a zyski niewielkie, bo tak uzyskiwane zeznania sa zupelnie niespolegliwe i nieprzydatne (duzo wiecej uzyskiwano wlasnie metodami tradycyjnymi, co juz wielokrotnie udokumentowano). Ale to juz dluzszy temat, i oczywiscie niedokladnie ten sam, co wybryki Palikota, ale ogolnie przypomina o tym jak latwo, w ramach chwilowego zachwiania mozna zniszczyc dluga tradycje juz dojrzalej demokracji. Brytyjczycy tez sie teraz wlasnie tym samym problemem u siebie zajmuja. Jednym slowem trzeba uwazac z haslem „cel uswieca srodki”…
Prosze bardzo, oto jezyk cywilizowanej debaty rodem z Rzepy:
http://www.rp.pl/artykul/505446_Kot_kleptoman_kradl_bielizne.html
Ciekawe, ze srokom takich epitetow sie nie przykleja. 👿
Zdjęcie kociska śliczne! 🙂
vesper ( 13:10) – ja tego też nie wytrzymałem i choć na ogół unikam bieżączki (bo co i komu to da?) to odreagowałem u mnie na blogu…
vesper (18:40), tak, ktoś musi mówić językiem koniecznym w pewnych momentach, mowa na stadionie czy na Jasnych Błoniach ze względu na akustykę ma inne wymogi niż gawęda do skupionych łysin w Aula Leopoldina we Wrocławiu. Dlatego stanowczo i stale popieram Revelsteina i jego rozbuchane ataki na KK, choć mam dużo bardziej stonowane poglądy o szkodliwości tej instytucji i gdy mogę, unikam języka, który jest domeną tego blogera. Ale jeśli Kot z Nową Klawiaturą szczerze by chcial zyc w swiecie, gdzie panuje wersal i Miss Manners, to ktoś gdzieś musi zachować znajomość owych form i obyczajów. Czyli (niestety) trzeba jednocześnie rozgrywać tę samą grę w różnych planach, na potrzeby na dziś, na następne miesiące i na całe pokolenia. Myślę, że Myślące Kluby z racji swych talentów i antytalentów (jak mówić i myśleć ładnie umieją, wiem. Ale kto tu umie instynktownie bić bykiem w nos jak Kurski?) powinny dbać głównie o te najodleglejsze perspektywy. Na krótką metę ani nie pomogą, ani nie przeszkodzą. No, poza sytuacjami kryzysu narodowego (Stocznia Gdańska? KOR?), ale na szczęście od paru lat kryzysy narodowe nie za bardzo grożą.
Bobiku, nagrobki przydadza sie jak nie teraz to kiedys tam 8)
vesper, 13:10 😯 swietna ilustracja pis
Palikot razi (mnie) czesto jezykiem, ale wole bardziej grzeszacych slowem niz czynem ( calowanie w reke Pinocheta,
korumpowanie kolegow poslow-nazwiska znane „redakcji”)
na dobranoc ( jeszcze 28° )
http://wyborcza.pl/1,75248,8113495,PiS__Znowu_dostalismy_w_d___.html
zywy rys mowi dobranoc 🙂
Magdalena Środa – http://wiadomosci.onet.pl/2195460,,,,,1244911,11212,itemspec.html
Z dziś – http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/sprawa-dla-reportera/wideo/08072010-2130/1988984
No i co z tym krzeslem? 😈
Akurat los tak zdarzyl, ze Lakoff wlasnie dzisiaj napisal kolejny komentarz na tematy polityki amerykanskiej, w ktorym bardzo dobrze tlumaczy obecne klopoty administracji Obamy, i ogolniej Demokratow sposobem w jaki przedstawiaja wlasny punkt widzenia stojac na gruncie pojeciowym przeciwnika (bardzo podobny zakres tematyczny do naszej dzisiejszej rozmowy).
http://www.huffingtonpost.com/george-lakoff/disaster-messaging_b_639040.html
A poza tym u mnie tez straszny upal…
No właśnie, ten upał… Chwilami nie mogę się przemóc, żeby się zbliżyć do laptoka, bo un się łokropnie grzeje. 🙄
Krzesło z tyłu mi się mniej podoba niż z przodu, ale ogólnie jest bardzo OK. A jak sobie jeszcze pomyślę o jego cenie, to jest po prostu super-hiper. 🙂
Przytulisz go tylem do sciany i nie bedziesz widzial. A to dobrze, ze super-hiper.
Na Lakoffa wciąż jeszcze za gorąco. Ale mogę Wam szczeknąć ciekawostkę o potędze futbolu. 🙂 Styl, w jakim grała drużyna niemiecka na Mundialu i jej multikulturalność, przysporzyły Niemcom więcej sympatii niż jakiekolwiek – nieraz drogo opłacane – kampanie reklamowe. Tak przynajmniej wynika z badań opinii. W Izraelu 1/3 młodzieży kibicowała w czasie mistrzostw Niemcom, z czego tutejsze media wydają się być szczególnie dumne. 🙂
Zaloz Lakoffa do zakladek, Bobiku, na chlodniejsza pore. 😉 A sukces w zdobywanou sympatii przez druzyne niemiecka tez wlasnie myslenie Lakoffa potwierdza, i poza tym to w ogole dobra wiadomosc.
Po ratowaniu sie sorbetem, jakos dzisiaj malo skutecznym, przeszlam na metode hinduska, i to dopiero mi pomoglo (juz tam oni cos o upalach wiedza) – zrobilam sobie supermocna masala tea, z mnostwem przypraw, i goracym mlekiem. I juz mi chlodno. 🙂
Krzesła do ściany przytulić nie mogę, bo stół jest jednym bokiem przyklejony do ściany. Ale to wszystko drobiazg wobec faktu, że to krzesło jest wyższe od innych i mogę na nim wygodnie pisać bez podkładania poduszek pod ogon. 🙂
Zbyt wysokie temperatury też zwykle zwalczam gorącą herbatą, tylko raczej do niej dorzucam świeżej mięty, bo z mlekiem nie cierrrrpię.
Chyba się muszę położyć i spróbować zasnąć, mimo nocnego upału, bo jutro wstawanie mi się kroi o takiej porze, że aż się wstydzę napisać. 😉
Dobranoc. 🙂
Z mieta i bez mleka tez bardzo dobre anty-upalowe polaczenie polnocno-afrykanskie. Dobranoc, Bobiku. 🙂
male piatkowe brykanko 🙂
przed upalami zdazyc przez tereny zielone
do S-Bahn, wypasione, ksiazka i mala butelka mineralnej,
w te teperature starsi 🙄 powinni duzo pic 😐 😀
” Koszty transformacji ujawniają się zwłaszcza w postaci utrwalającego się zubożenia połączonego z bezrobociem, co może nawet prowadzić do załamania podstaw demokratycznych struktur państwa. ” – Jan Dębowski
—————-
” Procesy transformacji ustrojowej w pierwszej kolejności podważają ważne dla życia jednostkowego i społecznego poczucie bezpieczeństwa, a co za tym idzie, tworzą warunki sprzyjające powstaniu „społeczeństwa zagrożeń”, będącego zaprzeczeniem społeczności opartej na idei „wolności od strachu i nędzy”. Istotę nowego rodzaju zniewolenia człowieka – pracownika oddają słowa wypowiedziane przez jednego z przywódców strajków solidarnościowych w czasach PRL Mariana Jurczyka: „Dzisiaj jest ogromny bat na pracownika, nie tylko fizycznego, ale i umysłowego. W najgorszych latach komunistycznych robotnik nie był pod takim batem, pod takim pręgierzem jak dzisiaj. Dlaczego? Ponieważ są miliony ludzi bez pracy i przeciętny człowiek myśli sobie tak: odezwę się, podniosę głowę, to jutro po prostu dołączę do kolejki tej paromilionowej”. ” – J. D.
——————
” Owoce zwycięstwa przypadły tylko niektórym warstwom i kategoriom społecznym. Tego rodzaju sytuacja staje się więc źródłem frustracji, a tlące się zarzewie kryzysu gospodarczego połączone z wysokim wskaźnikiem bezrobocia i nieudolnymi rządami elit politycznych w sposób naturalny rodzą skłonności do konfliktów społecznych. Tym samym pojawiają się sytuacje dalekie od kreowania poczucia bezpieczeństwa w szerokim tego słowa znaczeniu. ” J.D.
——————
” Janusz Reykowski pisze na ten temat: „Obszary, które dawniej były zamknięte dla obywateli na skutek politycznych decyzji (np. podróże zagraniczne) okazują się teraz zamknięte z innego powodu – braku środków materialnych. Dostęp do podstawowych dóbr nie jest ograniczony przez «przydziały», czyli decyzje jakichś na pół politycznych gremiów, lecz przez pustki w portfelu”.
W związku z tym nasuwa się nieodparcie uwaga natury ogólniejszej, a mianowicie, że procesy transformacji i globalizmu zintensyfikowały zjawisko depersonalizacji, czyli zacierania (mimo wolności) podmiotowości człowieka i tym samym przyspieszają jego autodestrukcję. W następstwie mamy do czynienia z pozbawieniem jednostki ludzkiej odpowiedzialności za swoje czyny i sprawy wagi ogólnospołecznej. Dzieje się tak dlatego, że niezależnie od tego, jak paradoksalnie to zabrzmi, wywalczona wolność staje się opresyjnym narzędziem zniewolenia. ” -J.D.
—————–
” Albowiem prawdą jest, że świat zglobalizowany bynajmniej nie upowszechnił zamożności szerokich rzesz. Na odwrót – oddalają się one od dostatku. Kształtujące się w szybkim tempie społeczeństwo globalne stało się nosicielem pogłębiających się napięć socjalnych i specyficznych form permanentnej wojny. ” – J.D.
—————-
” … terroryści nie mieliby żadnych szans działania, „gdyż życie większości ludzki nie było w skali świata przynajmniej znośne”. J.D.
—————-
” „Okazało się – zauważa publicysta – że globaliści wcale nie potrzebują wielkiej wojny, by wymusić siłą respektowanie swych interesów. Wystarczy cyniczne operowanie głodem wobec nas, korupcją wobec elit i precyzyjnie lokowanymi wojnami lokalnymi wobec słabych państw”.
—————–
” • trudności w odróżnianiu dobra i zła są źródłem agresji, która wpływa na stopień poczucia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. ” – J.D.
—————-
” Należy czynić środowiska (zewnętrzne i wewnętrzne) bezpieczne dla człowieka: „Bezpieczne winno stawać się nasze zdrowie, nasze miejsce pracy, środowisko zamieszkania, instytucje użyteczności publicznej (dworce, stadiony, kluby, również szkoły, szpitale, ulice i osiedla), a także podróżowanie i własne mieszkanie. (…). Nastał zatem czas na tworzenie ładu porozumiewania społecznego, swoistej cywilizacji pojednania” (A. i H. Tofflerowie, Budowa nowej cywilizacji. Polityka trzeciej fali, Poznań 1996). ” J.D.
—————
Całość – na Berdyczów? – profesor filozofii Jan Dębowski: http://www.kulturaswiecka.pl/node/238
Poranne opary absurdu made in Poland
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8119391,Glosowali_na_Komorowskiego__bo_mial_za_duza_kratke.html
A co zrobić, kiedy kandydat z „większą kratką” w dodatku sam też jest większy i szerszy? To nie fair! Postuluję, by przy kolejnych wyborach rozwiązywać ten problem za pomocą eliksiru, od którego kurczyła się Alicja w Krainie Czarów 🙂
Dobrego dnia 😀
Ja nie zauważyłam różnicy w wielkości kratek na kartach wyborczych, więc teraz ciekawa jestem czy ona, ta różnica, była.
Kinga Dunin oczykuje, że KK szlag trafi – http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,7094,0.html , po prostu 🙂
Bardzo, bardzo mnie zaniepokoil ostatni akapit swiadczacy o nieslychanej w demokracji dzikosci elektoratu pisowskiego:
„- Kiedy się zorientowała, podarła ze złości kartę do głosowania. Panią, która leżała obok cioci, spotkało to samo.”
😯 😯 :schok:
Mam nadzieje, ze ciocie natychmiast zatrzymano i odwieziono do Tworek.
Jako astygmatyk tez bym glosowal na wieksza i grubsza kratke, ale nikogoi bym nie darl na strzepy.
Dzień dobrego. 🙂 Od razu widać, że Beata ma miętkie serce, skoro proponuje eliksir Alicji, a nie łoże Prokrusta. A ono może nawet i skuteczniejsze, bo przed przycięciem lub rozciągnięciem można dokładnie wymierzyć. 😉
Swoją drogą, dopiero teraz widać, że w dziedzinie identyczności polityków (żeby wyborcy nie mieli problemu z ich mniejszością lub większością) byliśmy światowymi pionierami. Wystartowaliśmy wprawdzie tylko z dwójką, no ale od czegoś trzeba zacząć. Jestem jednak pewien, że Amerykanie już wkrótce wykupią od nas licencję i w tamtejszych wyborach zaczną kandydować jednojajowe sześcioraczki, a potem jak póóójdzieee… 🙄
A Komorowski wybiera sie z pierwsza wizyta jako prezydent do… Brukseli!
Karygodne zerwanie z tradycja, ktora nakazuje przeciez pierwsza wizyte skladac w Watykanie.
Mordko, coś mi się widzi, że niedostatecznie wgłębiłeś się w cytowane przez Ciebie zdania. Ciocia podarła kartkę. Panią, która leżała obok (dlaczego pani wylegiwała się w komisji wyborczej, a nie na własnym łóżku? Czyżby bezdomna? A może urżnięta w trup?) spotkało to samo, czyli ciocia podarła na strzępy również panią. Zatem ciocię należało odwieźć nie do Tworek, tylko prosto na komisariat, a panią do kostnicy.
Jedni nie wiedzą, co piszą, drudzy nie wiedzą, co czytają, a społeczeństwo od tego głupieje i już w ogóle nie wie, gdzie kogo odwozić. 🙄
nie tylko kratka byla wieksza, ale do tego jeszcze pan Komorowski bezwstydnie byl pisany na poczytku ta sama litera co pan Kaczynski, hanba taka manipulacja
moze pan Prezydent leci do Watykanu, tylko w Brukseli maja tankowanie i on nogi rozprostowac lubi???????? 😉
Alez tak dokladnie to przeczytalem, Bobiku. Ciocia najpierw podarla kartke, a potem zabrala sie do darcia lezacej pani (ktora moze byla myszka?). Nikt o zdrowych zmnyslach nie rzuca sie na nieznajoma kobiete (no, chyba, ze jest myszka) i ja drze. Nalezalo zatem ciocie odstawoc do Tworek. A myszce nic juz nie pomoze, obawiam sie :evil:. Raz rozdarta – nigdy juz pozklejana.
POprawm Piesku, „pozklejana”, bo sie zaczna czepiac. 😳
Łóstracyzm z powodó, rze astygmatyzm 🙄
Bezinteresowne czepialstwo, a nie lostaracyzm.
Szalet olbrzymi a przed nim stolik
a przy stoliku siedzi kobieta
wchodząc już czuję, że mnie coś boli
i nagle wiem już! Brak paryteta!
Do lupanaru sobie zaglądam
a tam znów same damy niestety
dam tych a jakże, zawsze pożądam
ale się pytam: gdzie parytety?
Za przeproszeniem: biurwa to słowo
oznaczające tylko kobietę
czy już odpowiedź mamy gotową
na biurwę męską, co z parytetem?
No a przysłowia? Co z nimi wreszcie?
tam gdzie kucharek sześć do kotletów
bardzo was proszę panie, umieśćcie
chociaż połowę – trzech parytetów…
Pod moja nieobecnosc na Parnasie, odpowiedzi udziela Bobik w godzinach przewidzianych.
Radze nie irytowac Zastepcy, po dobremu. 👿
Środa z czwartkiem chciała kiedyś
przyjemności mieć paletę
próbowała ajurwedy
w końcu wyszło z parytetem…
http://www.tagesspiegel.de/meinung/oezils-opa-war-nicht-bei-der-ss/1879036.html;jsessionid=CBFCC574398E0EC341B214B4C195A91E
dla Bobika 😀 ( i nie tylko oczywiscie )
Łoranybłoskie. 🙄 Mogę walczyć z upałem albo z niemiecką biurokracją, ale nie z tymi dwiema zmorami naraz! 👿
Już się ani trochę nie dziwię, że można chcieć jakąś panią podrzeć na strzępy.
Odsapnąć muszę i uspokoić rozdygotane łapy kawą. 😉
No popatrz Rysiu, co się na tym świecie porobiło. Dziadek Niemca Özila nie był w SS, a Polaka Tuska był w Wehrmachcie. 😯
Język giętki z parytetem
szybko sobie daje radę:
tam gdzie dawniej była babcia.
będzie klozetowy dziadek.
Będzie też na prostytutków,
i kucharków popyt duży,
a gdy się znajdziemy w biurze,
pan biurwiszon nas obsłuży.
Lecz przyznajmy, w drugą stronę
też parytet nam się wmisza,
choćby, ot, do powiedzonek –
na mnie licz, jak na Zawisza! 😀
Bobiku, dla uspokojenia łap ślę wyrazy empatii w sprawie niemieckiej biurokracji. Każdy początek pobytu stypendialnego w Niemczech też mnie przyprawia o dygot łap, a pewnie mam o wiele łatwiej niż Ty, bo to tylko garść zwykłych formalności a nie ludzkie losy. Krążę, w najlepszym przypadku od okienka do okienka, w gorszym – między oddalonymi od siebie budynkami, wypełniam niezliczone formularze, zbieram jakieś pieczątki i podpisy, przy czym średnio w połowie przypadków się okazuje, że Frau XY, ktora jest zustaendig w sprawie pieczątki urzęduje tylko trzy dni w tygodniu od 10-12 i własnie wyszła. No a nikt, kto nie jest zustaendig, mi potrzebnego formularza nie wyda…
Zawisz, zawisz, dyndaj śmiało
kiedy będziesz przed kobitą
na ponętne spojrzysz ciało
będziesz wtedy wielką pytą!
😉
Wiedziałem, że na co jak na co, ale na empatię w sprawie biurokracji na pewno mogę liczyć. 😆
JK zaprotestował przeciwko Schetynie nie przychodząc na głosowanie. Godzinę później głosował już na Wenderlicha i mu gratulował. No i czym on się różni od Palikota?
Z zagranicznych biurokracji najintensywniej doświadczyłam biurokracji francuskiej. Jeśli niemiecka w jakiejś części ją przypomnina, to szczerze współczuję. Czy w Niemczech też trzeba z dwutygodniowym wypredzeniem umawiać się na randes-vous, żeby sobie założyć konto w banku? To jest chyba coś, co mnie ostatecznie rozłożyło na łopatki.
Bobiku, liczyć możesz o każdej porze 😉 Szczególnie od czasu kiedy z powagą w oczach wyjaśniono mi, dlaczego uniwersytet (w Twoim landzie) nie może mi wydać karty bibliotecznej, chociaż bardzo by chciał. Studenckiej, która zdaniem niemieckiej biurokracji dawałabymi uprawnień w sam raz jak na miesięczny pobyt, nie dostanę, bom nie studentka. Pracowniczej nie mogę dostać, chociaż jestem gościem w ramach partnerstwa instytutów, bo ma za długi czas wypożyczeń i mogłabym … wywieźć wypożyczone książki do Polski…
Przymuje najserdeczniejsze zyczenia i gratulacje – JKM ma zostac po raz pierwszy Prababcia. Prawnuk urodzi sie w grudniu w Hongkongu w rodzinie syna (11-ty w kolejce do tronu) ksiezniczki Anny. A w Hongkongu dlatego, ze tam pracuje jego ojciec, Andrzej Philips.
Moja wlasna Babcia, niestety, nie doczeka sie prawnuka – nie mam takich mozliwosci po jednej wrednej wizycie u tego Bydlaka-Weterynarza.
Noo, karta biblioteczna to jest bardzo poważna sprawa. Tu chodzi przecież o Staatseigentum. 😎
Biurokracja francuska, z którą też swoje doświadczenia mam, jest od niemieckiej zarazem i okropniejsza, i bardziej strawna. Okropniejsza przez to, że burdel w niej bywa nieziemski, urzędnicy obojętni i niekoniecznie kompetentni, a przepisy bardziej zawikłane. Ale to potrafi czasem być dobrodziejstwem, bo takiego niekompetentnego urzędnika, który w gruncie rzeczy swoją robotę olewa i w tych zawikłanych przepisach nie chce mu się babrać, można czasem zażyć z mańki, wmawiając mu z bardzo kompetentnym wyrazem pyska, że zgodnie z paragrafem takim a takim powinien wydać decyzję taką i taką. Robiłem to nieraz i często się udawało. A z niemieckim urzędnikiem się nie uda, bo on weźmie Gesetzbuch i sprawdzi. 🙁
Na renedez-vous w sprawie założenia konta u nas też na ogół się trzeba umówić, ale terminy są krótsze. 🙂
Staatseigentum Staatseigentumem, ale muszę przyznać, że oryginalnym pomysłem jest zapraszanie obcokrajowców na pobyty badawcze i odmawianie im dostępu do biblioteki 😆 Na szczęście spotkałam się z tym jak dotąd tylko w mieście B. 😉
Kocie, gratulacje dla JKM na łapy Twoje 🙂
Her Majesty jest rozpromieniona, jak mi donosi kumpel z Palacu. I nie stracila glowy jak swegfo czasu Premier Thatcher, ktora wyszla kiedys z drzwi na Downing Street i obwiescila tloczacym sie tam zawsze dziennikarzom : ZostalYSMY babcia! (We are a grandmother!) . Strasznie sie z niej rozne paliKoty w Parlamencie natrzasaly ( u nas to co drugi jest paliKotem). Ale lagodnie i zyczliwie.
Oczywiscie JKM ma najdluzsze doswiadczenie polityczne w swiecie – 60-letnie i wie co kiedy powiedziec.
To nic w porownaniu z modnym juz od wielu lat w Stanach powiedzeniem „we are pregnant” (zwykle wypowiadanym przez przyszlego ojca)… 😉 Ma ono swoje uzasadnienia, ale jednak nie cechuje sie ani precyzja jezykowa, ani biologiczna… 🙄
http://wyborcza.pl/1,87648,8119460.html
„A pani nigdy nie klęczała, nauczyciel nie lał po łapach? Nie?! Nas kierownik szkoły pałą gumową lał, to dopiero bolało. A na ludzi wyszliśmy.”
pomysly na wychowanie zostaja do zycia konca
Ordnung muss sein, Beato 🙂
a jak wiesz w pracy swiete sa: godziny pracy (od-do) i przerwy 8)
Rysiu, czyli nawet gdybyś bardzo nie chciał przerwy, to i tak musisz ją mieć? 😯 😉
tak to jest, dokladnie tak 😀
Rys uprzedzil mnie ze zlinkowaniem tego artykulu z Wyborczej, ktory mnie tez porazil. 👿
Nie fikam, nie brykam, a zbieram papiery, podpisuję i warczę. Może uda mi się wysłać do czegoś związanego z ubezpieczeniem (ono samo upycha to na inaczej zwącą się firmę) wszystkie papierzydła i w zamian dostać pieniądze za ten samochód, którego nawet nie chcieli składać do kupy. Ale habeas pedes oraz non habeas universitas więc narzekam umiarkowane, a warczę, żeby nie stracić formy.
Andsol, jestem gotow namowic Stara aby Ci zafundowala bilet do Londynu i karmila bazantami, gdybys tylko zechcial jejne papiery uporzadkowac, rozeslac co jest do rozeslania, przeprosic za spoznione platnosci etc. etc.
How’s that for a mitsvah? 😈
Melduję się po powrocie od Starej Żaby i idę doczytać 🙂
Andsolu, furda samochód, furda papiery. Najważniejsze, że możesz powiedzieć: nad pedesami habeas korpus. 😆
Haneczka wrocila! 😈
Mordko, należy mi się solidny drap za nagłe zniknięcie 😆 Pan mąż wyraził chęć wyjazdu byle dalej od, a to rzadkość wielka i wtedy trzeba działać błyskawicznie, żeby się nie rozmyślił, pracoholik jeden 🙄
Przez trzy dni byłam bez prasy, radia, TV i internetu. Jedyny wyjątek zrobiłam dla meczu Niemcy-Hiszpania (dla Ciebie, Bobik 🙂 ) .
Wzruszyłem się niemal jakby Niemcy wygrali, Haneczko. 🙂