Krzesła
Kiedy patrzyłem na nie z wnętrza domu, w pierwszej chwili miałem wrażenie, że grają w brydża. Skupione dość ciasno wokół kwadratowego stołu na tarasie, wydawały się pogrążone w rozważaniach, jak przeprowadzić licytację i rozgrywkę. Nogi tonęły im w grubym dywanie z zeschłych liści namoczonych listopadowymi ulewami, a plecy spoczywały wygodnie na welurowym oparciu wieczoru. Zwyczajne ogrodowe krzesła, w zwyczajnej przedzimowej scenerii, zajęte całkiem banalną, choć wymagającą pewnych umiejętności rozrywką.
Gdyby nie kot, który uparł się, żeby akurat wtedy wyjść w niezwykle ważnych kocich sprawach, na pewno nie otworzyłbym drzwi i nie podsłuchał urywka rozmowy. Nie było w nim zresztą niczego szczególnie sensacyjnego, tyle że temat nie dotyczył, jak się spodziewałem, gry w karty. Chodziło o nierówny podział wnętrza i zewnętrza, albo coś takiego. Dlaczego meble pokojowe, do tego samego służące i wcale nie wygodniejsze, spędzają zimę w suchym cieple, podczas kiedy sprzęty ogrodowe muszą się zadowolić marznącą mżawką, pęcznieniem i rdzą. Jedno krzesło wydawało się pochwalać, a przynajmniej akceptować ten stan rzeczy i tłumaczyło innym, dlaczego nie może i nie powinno być inaczej. Drugie krzyczało, że musi to na Rusi, po jego trupie i ono w życiu się nie zgodzi żeby. Trzecie z prędkością karabinu maszynowego produkowało nierealistyczne recepty na odwrócenie sytuacji, zapędzenie krzeseł domowych do ogrodu i udostępnienie ogrodowym rozkoszy domu. Czwarte nic nie mówiło, tylko chlipało dobitnie i rozdzierająco, wzmacniając chlipnięcia w szczególnie efektownych oratorsko momentach wystąpień swoich towarzyszy. Z tyłu, za krzesłami, rozrośnięty krzew bambusa potakiwał wszystkiemu solennymi skinięciami listków, a czereśnia ze wzburzeniem potrząsała gałęziami w bezlistnym proteście.
Zawołałem kota, wpuściłem go do środka i zamknąłem drzwi. To już doprawdy przestało być zabawne. Dopóki meble zajmują się jakimiś kulturalnymi rozrywkami, obserwowanie ich może być nawet interesujące. Ale kiedy zaczynają się chandryczyć niemal jak istoty myślące… No nie, to już lepiej pogadać z kotem o zaletach śledzia bałtyckiego.
Też tak robię. Ostatnio mój brat tłumaczył na angielski swoją wizytówkę. Nie byliśmy pewni, jaka forma będzie najlepsza – wrzucałam różnych kandydatów w gugla i patrzyłam, na stronach jakich firm wyskakuje który rezultat. 😎
Czcigoddnosc!
Kiedy mieszkalam w Nowym Jorku przyjaznilam sie blisko z bardzo wybitnym iranista, znawca perskiej kultury i literatury, Piotrem Chelkowskim. On juz wtedy byl znanym z telewizji profesorem, ale bardzo jeszcze mlodzienczym, szczuplym, wysportowanym, zawsze w jakichs ladnych golfach i dzinsach, i bardzo o siebie dbal. Nawet dzis, choc to juz naprawde starszy pan, Piotrek jest dosc cool na swoj wiek i figure zachowal.:
http://as.nyu.edu/object/PeterJChelkowski.html
Kiedys, a bylo to ze 35 lat temu, po jego powrocie z Polski zapytalam go mimochodem czy – jak zamierzal – zamowil sobie u krawca garnirur na miare. -Owszem – powiedzial i machnal reka. Wyczuwajac, ze kryje sie za tym jakas historia, zaczelam przyciskac go aby opowiedzial wiecej.
Okazalo sie, ze kiedy przyszedl na przymiarke, krawiec znaczaco poszerzyl go w ramionach, a caly przod marynarki zostal pod materialem wypelniony czyms, co bylo sztywne, zaokraglalo mu brzuch i generalnie wygladal jak tlusty i sztywny manekin. Zapytal wiec krawca czy nie mozna zwezic marynarki w ramionach, wedle miary, zas wszystrkie usztywniacze z przodu usunac.
– Alez Panie Profesorze – zawolal dotkniety do zywego krawiec – Nie moze Pan Profesor wygladac jak jakas lachudra. Przeciez jest pan profesorem i musi wygladac jak profesor!
Podobno troche usunal, ale zostawil zaokraglony brzuszek. Piotr nigdy tej marynarki nie wlozyl.
Może Tadeuszowi przyda się do następnego artykułu nasze odkrycie, że Gugiel sam w sobie jest rodzajem słownika. 😀
Wrzucę i tutaj tę linkę do podpisywania w sprawie NIFC, bo skoro sam popieram, to co mam i inych namawiać do złożenia autografu. 😎
http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=8099
@Bobik, 14:09,
jak Foma nie zapomniał kupić 😯 przecież to Święty Mikołaj przynosi prezenty… 😆
Na skrótach myślowych się nie znasz? 😎 Nieskrócona wersja brzmiałaby „foma na pewno nie zapomniał przypomnieć Świętemu M., żeby nie zapomniał przynieść prezentu”. 😆
Na tej stronie jest też petycja do Pana Boga, żeby przywrócił głos księdzu Bonieckiemu.
😆
Ciekawe, czy Pan B. ma obowiązek odpowiedzieć w trybie administracyjnym, w ciągu 3 miesięcy. 😆
Mój mąż, zapomniawszy w jakim celu zakupione zostały zwierzątka-pacynki, zdradził Zosi, że takowy skarb przynieśliśmy do domu. Stanęło na tym, że my tez mieliśmy ochotę dorzucić coś do bucika, ale reszta drobiazgów jest oczywiście od Mikołaja. No i wyszło, że rodzice znają się na kupowaniu prezentów i wiedzą, co jest fajne, ale Święty Mikołaj się nie wysilił.
jeszcze o zwracaniu się,
kiedy miałem swoje fascynujące cotygodniowe spotkania z panią foniatrą owa fantastyczne kobieta zwracała się do mnie: panie [i tu nazwisko w mianowniku]. jak mi to nie pasowało! ale nie mogłem powiedzieć, że mi nie pasuje, bo przecież gdybym potrafił mówić nie musiałbym chodzić do foniatry 🙄
vesper,
😆 😆 😆 😆 😆
u mnie jest wersja (zagajona, ale nie rozwijana), że Św. Mikołaj ma swoich pomocników, zwykle rodziców, bo przecież sam nie dałby rady (akurat fizykę to Miko ma w małym palcu… )
Ojej, fomo, to nie masz własnego lekarza, tylko musisz gdzieś obok chodzić?! Czyżby nasze uczelnie muzyczne nie kształciły fomologów? 😯
medyczne, oczywiście 😉
No, nie! Podsuneliscie te strone do podpisania protestu i ja z rozpedu zostalam seryjnym podpisywaczem. Bo oprocz podsunietrej musialam jeszcze zlozyc podpis pod apelem o zakaz Redwatcha, oraz cztery petycje ws do wladz przeciwko znecaniu sie nad zwierzetami, w tym trzy w sprawie psow i jeden w sprawie kotow.
Ago, ani lekarzy, ani innych naukowców specjalizujących się w 😕
Foniatra od fomy chyba się powinien nazywać fomiatra? 😎
Coś mi się zdaje, że występują tu podstępne próby podważenia autorytetu Świętego M., a przynajmniej przekonania o jego nadludzkich możlwościach. 👿
Ach, ci dzisiejsi rodzice… 🙄
To na tym ziejącym pustką tle błyszczymy niczym jakiś diamentowy gwiazdozbiór – my, choć trochę znający się na fomie. 😆 Ja wierzę w podejście holistyczne – stąd fomolog.
Czy seryjne podpisywanie nie zahacza przypadkiem o recydywę? 😉
fomolog i pasująca do zestawu fomologia bardzo mi się podoba, jak będziecie coś mieć, dajcie skserować ;]
Ooo, mamusiu, nie nadążam, odpadam 🙁
Serdeczności Bobikowo 🙂
foma,
fajnie, że foniatra Ci pomógł. Przed ponad dwudziestu laty uchroniłam pewego pana prokuratora, skazanego na usunięcie wszystkich zębów, po uprzednim usunięciu przegrody nosowej, przed tym zabiegiem. Problem udało się rozwiązać w pół godziny. Ot, życie 🙄
Dobranoc 😆
Byłaby łajza o fomiatrze, ale odświeżyłam zanim wysłałam i zobaczyłam, że fomiatra już był 🙂
U nas, jeśli chodzi o Mikołaja, obowiązuje wersja bullerbyńska. Tam owszem, przychodził i dawał dzieciom prezenty, ale dzieci i dorośli również obdarowywali się prezentami. Nie musimy się więc tajniaczyć, że kupujemy coś babci czy kuzynowi.
No to straciłam nadzieję! 23.59, Mikołaj w tym roku nie dotarł. 🙁
Na czesc foniatrow (nie moglam sie oprzec), scena za ktora jednak wybaczam tej Panterze, ze nie jest z Peterem Sellersem. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=iUCDhvbQFmU&feature=related
Ago, a spełniłaś wszystkie warunki? Ja od Mikołaja też nic nie dostałam, ale Zosia mnie uświadomiła dlaczego – po prostu nie dopełniłam procedury. Nie postawiłam swoich butów z listem w środku na parapecie. A potem się dziwiłam, dlaczego dla mnie nic nie miał. Taka stara, a taka głupia 😳
Jotko, nie przejmuj się nienadążaniem. Znasz bajkę o zającu i żółwiu? Kto z nich się śmiał ostatni, no kto? 😆
Zaraz, a pies, który bez butów chodzi? On to już nie ma prawa, żeby Mikołaj do niego przyszedł? 😥
No, fakt. Różne rzeczy w moim mieszkaniu są dziwnie porozmieszczane (taki alternatywny porządek), ale butów na parapecie już dość dawno nie było. 😉 W przyszłym roku lepiej się przygotuję. Bobiku, mieć buty, a w nich chodzić, to dwie różne sprawy – obstaluj sobie taką parkę pod prezenty, to się będziemy w przyszłym roku oboje cieszyć jak dzieci.
Dobranoc. 🙂
Widze, ze sie spoznilam na rozmowe o formach zwracania sie do innych w towarzyskich lub biznesowych okolicznosciach.
Zalezy to zawsze pewnie od zwyczajow. W Ontario uzywa sie zawsze imienia, nigdy funkcji, chyba ze jest to Prime Minister. W Quebec prywatnie sie mowi po imieniu, a w biznesie zawsze vous, nawet po 20 latach. Gdybym zwracala sie do osoby starszej pewnie bym zaczela od Mr. Z., a on by zaraz powiedzial „Andrew, please”. Ale w ciagu moich 24 lat pracy w Ontario, w sektorze panswowym i prywatnym, municypalnym i prowincjalnym nigdy sie nie zetknelam z forma inna niz po imieniu. To nie jest kwestia wyrazania szacunku, tylko kulturowa. Ogolnie Ontario jest w sumie dosc konserwatywne pod wzgledem etykiety, pomimo zwracania sie po imieniu. W polskim jezyku sa jeszcze dodatkowo formy nieprzetlumaczlne takie jak Pani Vesper, bo imie nigdy nie idzie z Mr. czy Miss Ms. Mrs. po angielsku, tylko nazwisko, przynajmniej nie w Kanadzie…
Kroliku, jeszcze sie nie spozniles. 😉 W Nowej Anglii jest mniej wiecej tak samo, jak u Ciebie. A tak w ogole, to pod wzgledem techniczno-gramatyczno-historycznym, wszyscy anglojezyczni zwracaja sie do siebie przeciez przez uzywajac bliskiego kuzyna formy „vous” (zreszta dzieki wplywowi francuskiego wiele stuleci temu). Jak sie zajrzy np. do Szekspira, albo Donne’a, to sie znajdzie dawny odpowiednik polskiego „ty” i francuskiego „tu” – „thou”.
http://en.wikipedia.org/wiki/Thou
Hej hej Moniko, wiec jak zwykle, z jednego pnia, choc na roznych siedzimy galeziach…
Thoui thyne zachowalo sie jeszcze wsrod licznych wiejskich Szkotow, w niektorych modlitwach ( w stosunku do Boga – Thou!) oraz w wyrazeniach frazeologicznych, takich jak holier than thou czy Thou dost protest too much (choc to ostatnie jest parafraza z Szekspira: The lady doth protest too much)
He he. A otwórz Bobiku takie cóś. http://www.webcorp.org.uk/live/
Wygodniejsze!
Jakieś zajęcia Wam trzeba zrobić czy co….
Bry. I nara. Bo te tego zaje…
Dzień dobry. :). Pierwszy śnieg za oknem. Ślisko. Solarki śpią jeszcze 🙁
Witajcie nareszcie deszczowo 🙂
Bo juz wysychalo wszystko okropnie, a wode nadal ograniczaja. I moje 16 jablek moze do doroslosci nie doczekac 🙂
Solarki śpią jeszcze…. Liryzm od samego rana! 😀
Dzień dobry 🙂
Już bym wolał śnieg i zaspane solarki od tej lodowato zimnej wody, jaka u nas leje się na łeb w ilościach potopowych. A jak się jej znudzi lanie, to gradem tłucze. 👿
I żadnych protestów toto nie słucha. Too much, czy nie too much. 🙄
Tadeuszu, jak wygodniej, kiedy nie wygodniej? 😯
Trzeba wejść na tę stronę webcorps, wpisać słowo, wybrać język, wybrać coś tam jeszcze, a na końcu i tak zawsze się pojawia unidentified error. 👿
A w Guglu wpisuję słowo (strony wpisywać nie muszę, bo mam automatyczny guglowy lufcik u góry), wciskam enter i mam. 🙂
A ja zaliczyłam pierwszą od lat glebę. U nas, w centrum miasta chodniki były suche, a na wzgórzu, u kuzynki, powleczone cienką warstwą lodu. Wysiadłam z samochodu odważnie, pierwszy energiczny krok i… bam. Mam stłuczone kolano, nadgarstek i nadszarpnięte poczucie godności osobistej 🙂
Vesper, ale mimo stłuczenia i nadszarpnięcia się uśmiechasz – toż to bohaterska postawa, mogąca być wzorem dla dzieci, młodzieży i Rymkiewicza. 😎
Mam nadzieję, że nie jakieś straszne te stłuczenia i szybko przestaną dolegać. 🙂
(też o zwracaniu się)
Drogi Gospodarzu,
przepraszam za… Pan wie, za co. Czasami człowiek coś napisze, kliknie, a potem puknie się w czoło i zaczerwieni jak burak. I świadomość buractwa człowieka zżera.
Pozdrawiam serdecznie,
jt
PS. Czytam Państwa zachłannie i wiernie na dobry dzień dobry. Cudni jesteście.
Oczywiście, że się śmiecham albowiem wzorem dla dzieci, młodzieży i Rymkiewicza pragnę być. Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami, jeździłam konno i na rowerze górskim, a w tych sportach upadki to chleb powszedni, ale z reguły upadający ma świadomość, że zbliża się nieuchronne i ma chociaż ułamek sekundy na przyjęcie pozycji obronnej. Tym razem wywinęłam orła zupełnie nieoczekiwanie. Ciało zachowuje na szczęście jakąś pamięć i reaguje instynktownie. Chociaż poleciałam do tyłu i mogłam wyrżnąć głową w betonowy krawężnik, jakoś się obróciłam i spadłam na nadgarstki. Dobrze, że miałam rękawiczki, bo skończyło się na małym siniaku. Kolano też ok, trochę boli, ale spodnie całe 🙂
Witam Jedną Taką 🙂 i przepraszam najmocniej za moje gapiostwo. Komentarz już od wczoraj siedział smętnie w poczekalni, ani kolacji nie dostał, ani drinka… 🙁 Ale mu przesunęłam czas wrzucenia, żeby przynajmniej został dostrzeżony. 😀
Ale za co Ty przepraszasz, Jedna Taka, to nie mam pojęcia. 😯 Jako żywo żadnej przykrości ani niegrzeczności od Ciebie nie doznałem. Wręcz przeciwnie, jak to miło przeczytać, że ktoś nas czyta zachłannie. 😀
Mnie zwracanie sie po imieniu nie przeszkadza, przyzwyczailam sie. Lubie netowe rozmowy wprost, bez tytulow i dodatkow, ale w naturze ciagle jakos mi przeszkadza jak do mnie mowia honey albo darling i mam chec odwarknac. No ewentualnie jak to jest jakis przystojny mlody czlowiek, to ta chec jest jakby mniejsza 😀
Droga Jedna Taka, większości stwarzasz jedyną możliwość, by czuć się Zachłannie Czytanym 🙄
większości z nas – tak miało być
Teresa Jakubowska:
„Wczoraj obejrzalam film DVD dokumentalny amerykański 2010 rok – Gasland – KRAJ GAZEM PŁYNĄCY autor Josh Fox nagrodzony w Warszawie na Festiwalu Filmow Dokumentalnych. Film trwa 1 g 40 minut i zawiera pelne informacje nt. gazu lupkowego. Pokazuje on zniszczone środowisko na wielu terenach USA. Stany podobnie jak Polska maja bardzo duze poklady tego gazu.
Jestem wstrząsnięta.
Po obejrzeniu tego filmu nikt normalny nie wydałby zadnej koncesji nawet na odwierty badawcze, bo one tez powaznie zanieczyszczaja srodowisko. To pokazuja juz polskie filmy na YOUTube.
W Polsce chodzi praktycznie o cale terytorium kraju, z wyjatkiem moze Mazur i Dolnego Sląska, bo w efekcie wystepuje zatrucie wod gruntowych, rzek , powietrza, gleby, masowe powazne choroby ludzi, padanie zwierzat itd. Zniszczenie krajobrazu to juz jest drobiazg. W dodatku Polska jest gesto zaludniona w przeciwienstwie do USA. Film zostal zrobiony w 2010 roku wiec obrazuje stan aktualny i technologie aktualnie stosowane.
Potrzebna USTAWA ANULUJĄCA KONCESJE I ZAKAZUJĄCA POSZUKIWANIA I EKSLOATACJI GAZU ŁUPKOWEGO. Trzeba tez zmienic prawo geologiczne zbrodnicze, bo trudno je inaczej nazwac.
Ktos je nazwal PRZEWAŁ 1000-lecia, wchodzi w zycie 1 stycznia 2012.
PiS plecie o suwerennosci, podczas gdy nie ma nic przeciwko sprzedaniu Polski paru koncernom, ktore dla zysku zrobia z Polski spaloną ziemie, bez wody pitnej i bez ziemi uprawnej.
Francuzi tez wydali pare licencji, ale je anulowali i wprowadzili calkowity zakaz wierceń.
Filmy polskie na Youtube pokazuja jak traktowani sa polscy rolnicy, gorzej niz w afrykanskim buszu. Są okłamywani i oszukiwani. To oburzajace.
Walczmy. Najwazniejsze zeby ludzie byli swiadomi co nam gotuja przekupni politycy (podobno CBA zajelo sie wydawaniem
koncesji). Napisalam do Palikota i do jednego posla PiSu.
Mysle tez o napisaniu do Komisji Europejskiej – zakaz europejski mial byc, ale jest „lobbing”.
Nawet GMO stało sie mniej wazne, bo tez nie urośnie na zatrutym gruncie.
Bede tez interweniowac u Prezydenta z wyprzedzeniem.”
Źródło – http://www.stachurska.eu/?p=5375#comment-3108
Zwierzaku, netowe rozmowy wprost są bardzo miłe, jedynie moment spotkania w realu osób poznanych w necie powoduje pewną konfuzję. Ja przynajmniej mam z tym problem.
@jedna taka,
witaj i proszę pisz co najmniej trzy razy dziennie, że jesteśmy cudni 😆
Mam aktualnie duuuuże zapotrzebowanie na dopieszczanie … 😥 łamane przez 😉
Vesper ma nadszarpnięte poczucie osobistej godności, a to … no, nie powiem … 👿
U mnie stressss, stressss i jeszcze raz stressss 😯
W poniedziałek jedna pańcia, nie ważne jak tytułowana, nie była uprzejma zanotować w karcie Szamana, że dostał w domu środek uspokajający. W rezultacie dostał biedak zbyt dużą dawkę narkozy.
Wczoraj nadal był bardzo oszołomiony. Za to dzisiaj, przy porannej zmianie kociej warty, przechytrzył Włodka i uciekł do ogrodu.
Nie pomagają żadne prośby i błagania. Nie chce wrócić do domu. A rana jeszcze nie zagojona 🙁
Zaczyna się dzisiaj przedświąteczny maraton „opłatków” i „wigilii” 🙄
Jak pisał parę lat temu, w TP, ks. prof.Tomasz Węcławski, festiwal „kiczu bożonarodzeniowego”.
Siedzę i liczę, których zaproszeń absolutnie nie mogę nie przyjąć. Wiem, że wiele ludzi robi to z najszlachetniejszych powodów …
Dla mnie jest to jednak bardzo osobisty rytuał. A powoli zostaje sprowadzony do obowiązkowej rutyny 🙁
Idę szukać Szamana 🙁
Zwierzaku, to jest właśnie kwestia konwencji. Ja się w netowej bezpośredniości i swoistej „nagości” (bo się nie można w tytuł czy stanowisko otulić i udawać, że kogoś więcej jest, niż w rzeczywistości) czuję doskonale i w życiu by mi nie wpadło do głowy, żeby się w sieci domagać od kogoś panowania. Również w realu przechodzę na ty najszybciej jak się da, bo mnie nudzi i śmieszy sztywność, ceremonialność oraz tytułomania. Ale są pewne konwencjonalne sytuacje, kiedy skracanie dystansu nie jest przyjęte, albo kiedy na skracanie go nie mam ochoty. W sytuacjach urzędowych są oba te aspekty – nie wypada i ja się wcale nie mam ochoty z urzędnikiem ciumkać. Ja chcę z nim pozostać w stosunkach oficjalnych, żebym w razie czego mógł go oficjalnie zrugać. 👿 On ma pamiętać, że jest w pracy, a nie u cioci na imeninach.
W przypadku akwizytorów itp. dochodzi jeszcze jedno: ja wiem, że oni skracają dystans po to, żeby mi skuteczniej coś wcisnąć. Jeżeli się na to zgodzę, zaczynam poddawać się ich manipulacji. A ja nie lubię być manipulowany i futro mi się na to jeży. 👿 Carnegieści nie mają u mnie szans wyjść poza „proszę pana”. 😈
Jotko, może Szaman wkrótce zgłodnieje? Albo zmarznie? Może sam wróci?
Tak pocieszam, ale też się martwię o to jego latanie z niezagojoną raną. 🙁
Przedbożonarodzeniowe przymusowe bratania się to jest zaraza. 👿 Ile razy w tygodniu można wymuszać na sobie szaloną serdeczność wobec ludzi, których się widuje raz w roku i właściwie nic się o nich nie wie? 👿
Ja się wykręcam z tych wszystkich Weihnachtsessen w sposób już coraz bardziej niedwuznaczny. Bo sposoby zbyt uprzejme i dwuznaczne nie dają gwarancji, że na przyszły rok znowu nie dostanę zaproszenia. 😈
Vesper, rzeczywiście przeżywałaś spore konfuzje przy spotykaniu znajomych z netu? Bo ja właściwie nie. Co najwyżej mnie jakiś szczegół zdziwił – głos czy włos (albo jego brak). 😉 Ale osoba jako całość zwykle się bardzo pokrywała z tym, co znałem z sieci.
Nawet sobie rozwinąłem na ten temat taką teorię, jak bardzo – chcąc nie chcąc – się w necie odkrywamy. 😆
O gazie łupkowym na razie nie będę, bo po prostu nie mam zdania. Musiałbym wiele więcej o tym poczytać, żeby szczeknąć coś, co miałoby chociaż minimalne ręce i nogi. 😉
😆 😆 😆
http://www.youtube.com/watch?v=2TPpyB-2vWs
i nawet nie trzeba było czekać do wiosny 😉
Przyprowadził go … Sokrates 🙄 Czy zwierzęta nie są cudne?
Wcale nie pobiegł do miski, siedzi skulony pod stołem. Namawiam go do jedzenia, bo chcę mu przemycić środek przeciwbólowy, gorzki, który jeszcze dzisiaj powinien dostać.
W kwestii tytułowania i skracania dystansu mam dokładnie tak, jak Bobik 😎
Jest taki stary dowcip:
– czym się różnią Polacy i Żydzi?
– jak się kłoca Polacy, to przechodzą na „… synu”, Żydzi na „Pan”
wolę te drugą wersję 😉
kłócą 😳
Bobiku, konfuzja dotyczyła nie człowieka, tylko formy zwracania się. Czasem jakoś głupio per ty do kogoś, do kogo w innych okolicznościach zwracałabym się per pan lub pani. Per ty w sieci, per pani w realu – schizofrenicznie. Tak czy owak, niezręcznie. Ale to wszystko przez to, że jestem straszna sztywniara 😉
vesper za dzielność, hip hip hurra,
rękawiczce vesper za bohaterskie wzięcie na siebie większości upadku, hip hip hurra
siniakowi vesper za godne upamiętnianie dzielności vesper, hip hip hurra
jednej takiej za połechtanie więdnącego zapału, hip hip hurra
Panu Administratorowi za naprawienie wysypanego szablonu na bb, hip hip hurra
To się fomie dzień zaczął, no no 🙄
Bobiku,
mnie tak w ogole to smiesza tytuly a jeszcze bardziej nadecie. Ale jak mi w sklepie sprzedawczyni/kasjerka mowi darling, to jakos mi … no niejakos 😉 Ale warcze tylko w glebi duszy, bo wiem, ze ona to z zyczliwosci, wiec szczerze sie zyczliwie rowniez. W takiej mieszaninie roznych zwyczajow i narodowosci trudno wyskakiwac z pretensjami, bo mozna sie wyglupic. No ale jakos mi to nie pasi… darling i honey 🙂
A spotykac sie na zywo, to bylaby frajda i az mi zal, ze mam do was wszystkich tak daleko 🙂 A ja lubie niespodzianki 🙂
to wszystko dzięki właściwemu podłechtaniu…
o, tutaj już wszystko w szablonie na miejscu, a w firefoxie dalej zieleń rozlana, cary cy co? 🙄
Wyczysc cache.
Zalamalam sie – wlasnie pan maz napoczal swiateczna babke. Jak jeszcze pozre sledzie to juz bedziemy jak po swietach. 🙂
Dzień dobry. 😀
Śledziłam wybory w Rosji. Widziałam dużo filmików dokumentujących oszustwa. Mnie przekonały. Strasznie jestem łatwowierna.
Ale Władza nie dała się omamić!! 😀
„Глава ЦИК Владимир Чуров объяснил появление многочисленных видеороликов о фальсификациях на выборах тем, что неизвестные организовали «фальшивые» избирательные участки, где снимали «кино», после того как президент Дмитрий Медведев, всегда проявлявший пристальное внимание к интернету, вынужден был комментировать эти ролики и говорить, что он показанному в них не верит”.
Panowie mężowie bywają strasznymi szkodnikami 😆
Mój wczoraj wylał do zlewu resztę rosołu, który miał mi posłużyć do zrobienia Zosi na dziś zupy do przedszkola (Zosia musi chodzić z własnym prowiantem).
Zwierzaku, i po co tak szybko było robić…
Bobiku, coś Twój komputer nie tego. U mnie idzie jak burza.
Zwierzaku,
nie ma co „robić kwestii” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=atGPiSelyJI
Załamałem się tym, że można już mieć babkę i śledzie na Święta. 😯 😥 😯 😥 Ja jeszcze nawet nie doszedłem do pomyślenia, co w ogóle chciałbym mieć. 😳
Ale nic to. Dobrze, że Szaman został doprowadzony do domu i to bez stosowania środków bezpośredniego przymusu. Wobec tej radosnej wieści bledną wszystkie moje smutki i zawstydzenia. 😀
A co się dzieje z szablonem? 😯 U mnie we wszystkich przeglądarkach wsio normalno. I to normalne normalno, nie putinowsko-miedwiediewowskie. 😉
Aaa… Goloneczka w piwie na Wigilię?
To jest bardzo dobra tradycja. Taką tradycję każdy pies uszanuje i nawet poeta Wencel nie musi go do tego namawiać. 😈
w imieniu panów mężów czuję się oburzony i protestuję 👿
szablon jest, ale zielone nachodzi na białe. jak dojdę do tego, jak w ff wyrzucić brużdżące cache (teoria przegonienia niechcianego zazielenienia Zwierzaka) to może każde będzie na swoim miejscu.
Zazielenienie Zwierzaka? To pewnie wskutek tego długo wyczekiwanego deszczu. 😆
Uderz w stół… Przecie napisałam, że bywają, a nie że są. Chyba, że się foma poczuwa do szkodnictwa 😉
Bo wiosną, bo wiosną
Świat się wokół zmienia
na gałęziach listki rosną
A Zwierzak się zazielenia
Kwestia szkodnictwa jest opisana w podręcznikach entomologii. Co poniektóry pan mąż w okolicach świątecznych się przepoczwarza i wychodzi z niego turkuć podjadek. 😎
foma,
😉
http://www.youtube.com/watch?v=GGJRlQRiiNw&feature=related
Zwierzakowi na zieloność
nigdy sił nie szkoda,
w strugach deszczu ją wyrabia
na swych antypodach.
I gdy tutaj noc poczerni
wszystkie psie ogony,
Zwierzak tam, po drugiej stronie,
będzie wciąż zielony. 😀
foma ,
Narzedzia -> Wyczysc historie (klik) ->( wszystkie pola zaznaczone) wyczysc! U mnie zawsze dziala, ten jestem na ff i zadne zielone mi nie bruzdzi.
Oj bede! dana dana! 😉
Dzień dobry,
Niezręczność (próba wymuszenia krótszego dystansu), pojawiła się w mailu prywatnym o okularach. Tak się cieszę, że Bobika nie uraziłam 🙂 Przepraszam za prywatę.
Kolacji nie jadam, śniadania owszem, i dziś miałam pyszne wyjątkowo – w Koszyczku. Bardzo dziękuję za miłe powitanie 🙂 Cudni jesteście. I bardzo dzielni – vesper 🙂 (zima nie raz czyniła ze mnie kobietę upadłą, ale nigdy tak podstępnie).
Pozdrawiam serdecznie,
jt
E, skąd, Jednatako (może być taki wołacz? 😉 ), już pisałem, że nie lubię skracania dystansu tylko w określonych sytuacjach, do których netowe absolutnie nie należą. A już szczególnie, jak z oczywistej życzliwości się biorą. 🙂 Za poradę okularową możesz nawet dostać ekstra porcję pasztetówki. 😀
Czym mi się rzeczywiście można narazić, to nadmiernym skracaniem smyczy podczas spaceru, bo to mi uniemożliwia porządne odczytanie poczty węchowej. 👿
O zagrozonych gatunkach:
http://deser.pl/deser/1,111857,10772915,Arabia_Saudyjska__Dziewice_wygina_przez_prawo_jazdy.html
To oni tez tam maja Radio Maryje? 😯
Zwierzaku, wszystko usunięte, nic nie ma, nawet ff nie ma, a zielone się leje. ale może to dlatego, że na służbowym ff jest trefny? podobnie jak wszelka prywata w sieci…
Wy Tykające Panie i Panowie, psy, koty, króliki i echa Claudio Monteverdiego
Vespro della Beata Vergine 1 Domine ad adiuvantum
http://www.youtube.com/watch?v=kqd-CB4sNO4&feature=fvst
! (sic!) Było sik! sik! a teraz próbuje gwiazdkować ciepłej gleby nie zaliczając.
Mam serdeczną prośbę zawartą w realicji:
… poszła sobie; poszła sobie. Już kolejna w tym miesiącu poszła sobie …
Ani sobie przypomnieć nie mogę, ani kumy nie kumają skąd ona poszła i którego roku to był miesiąc.
Może gugiel ma za mało zindeksowaną inteligencję aby podać na jakim do jakiego URL one dotarły.
A co do tłumaczeń komputera: on szczyci się pamięcią co prowadzi do dennych sytuacji realnego wyczerpania przydzielonej virtualnej pamięci.
Sa takie obce wyrazy jak strumień, przepływ, pasmo, ładunek, zasób, warstwa i wiele innych zaniedbanych przez Władzia Kopalińskiego oraz Słownik starożytności słowiańskich: encyklopedyczny zarys kultury Słowian od czasów najdawniejszych.
Zielone pojawia się gdy są zakłócenia w warstwie prezentacji.
Jasne pojawia się gdy poprosimy o pomoc.
Jako zadatek wdzięczności zapodaję coś z ujścia Odry w odwiedzinach u krupnioka:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pasztecik_szczeci%C5%84ski
Miłego PANowania uroku TYtułem uwielbienia.
Faktycznie, foma, to może być przez służbowca. Ale dasz znać wieczorem, czy na prywatnym też masz jakieś numery z zielenią?
O tym wyginięciu dziewic też już rano czytałem. To jest typowa informacja z gatunku „i smieszno, i straszno”. Bo jednak każda dziewica radiomaryjna ma wybór – może w pewnym momencie powiedzieć „e, dość mam tego zawracania kalarepy, zaczynam żyć normalnie”. I jakaś tam normalność, przynajmniej do pewnego stopnia, będzie dla niej możliwa. W Arabii Saudyjskiej tego wyboru nie ma, a to bardzo straszno. 🙁
Pasztecik szczeciński nadziewany Monteverdim bardzo mi na lunch pasuje. Mogę co drugi dzień tak jadać. 😀
Z tym „poszła sobie” też mam jakieś zaćmienie. 😳 Pamiętam, że coś takiego było, ale też mi fruwa jako swobodny elektron, bez żadnego przyporządkowania. 😯
Mozna jednak patrzec na to optymistycznie. Te zakutane baby za kierownica sa naprawde niebezpieczne, bo slepe peryferyjnie i jedna taka przed laty wyrznela z bocznej ulicy w samochod, w ktorym znajdowalysmy sie z E., a prowadzila nasza kolezanka. Bylam w takim szoku, ze dopiero nazajutrz okazalo sie, ze mam pekniete dwa zebra, ale na szczescie lekarz na pogotowiu dal mi do wyboru plaster albo dac sie samemu zrosnac. Samo sie zroslo.
Kiedy widze te zakwefione kobiety za kierownica ogarnia mnie straszna panika i palpitacje serca i boje sie, ze ona zaraz wjedzie na chodnik. Powinno byc jakies prawo naruszajace uczucia religijne albo cos….
Może to właśnie o to chodzi, że gdyby kobiety zaczęły jeździć, nawet męscy kierowcy zaczęliby się – dla własnego bezpieczeństwa – domagać odkwefienia ich?
W Teheranie kobiet za kierownicą widziałem wcale niemało, ale zawsze w zwyczajnych chustkach, z niezakrytą twarzą. A kobieta z gołą twarzą z definicji (saudyjskiej) nie jest dziewicą. Czyli to prawda, że prowadzenie auta wpływa na spadek pogłowia dziewic. 🙄
Pasztetówkę lubię pasjami, dzięki Bobiku, tym bardziej że z własnej miski odjęta.
Strasznie mnie wnerwiają męskie gadki, że odsłonięte oczy, łokcie, włosy itd. budzą pożądanie. Skoro budzą, to może nie kobiety powinny zasłaniać to i tamto, tylko pożądający powinien zasłonić oczy. Uch! Odkąd założyłam pakistańską burkę (szok! wytrzymałam tylko chwilę) z nerw wychodzę za takie gadanie.
To prawda, że wystarczy pochodzić pół godziny w takiej burce, żeby stać się na wieki wieków walczącym feministą (no, chyba że się jest masochistą, to wtedy z kolei można zostać proburkistą). Włóczenie końmi wydaje się przy tym humanitarne, bo trwa tylko kilka godzin, nie całe życie. 🙄
Ja to nawet w burce nie musze chodzic. Wlasnie dostalam badzo kuszaca oferte: peeling ciala, dzieki ktoremu nie tylko pozbede sie celulitu, ale takze kilka kilo wagi. I za ten cud fizyki i chemi firma Bella Contour (w jakim to jezyku?) gotowa jest dac mi 65% procent znizki i zamiast 850 zlotych policzyc glupie 300 zl.
Chyba Bella Contour dowiedzial sie, ze jestem naturalna blondynka. 😯
Słuchajcie, słuchajcie! Ja już nareszcie wiem, skąd się bierze światoogląd (tak ma być – korekta, nie poprawiać) pisoprawicy. To nie jest żadne uszkodzenie mózgu, tylko prosty, mechaniczny problem okulistyczny.
Po zakropieniu ślepiów tymi kropelkami, które mi wczoraj pan doktor przepisał, przez jakiś czas nic nie widzę, jeno gmłę. A że muszę kropić ileś razy dziennie…
Wyleczyć im wszystkim oczy albo wycofać z rynku te krople i będzie po sprawie. 😈
No, Koniec Swiata! Treny pisala Orszulka, a nie Jan.
http://wyborcza.pl/1,75248,10771388,Kochanowski_byla_kobieta.html
Co ja wiedziałam o liczeniu politycznego poparcia? Nic!!!
http://bi.gazeta.pl/im/2/10774/z10774152X,Poczatek-wieczoru-wyborczego–Wyniki-z-pierwszych.jpg
Jeżeli nawet ja nie wykluczam, że jestem kobietą, to czemu miałbym się dziwić, że Kochanowski nią była? 🙄
Mar-Jo, bo Ty martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu, widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce, w związku z czym nie obaczysz cudu. A nawet jak obaczysz, to nie uwierzysz. Za to wierny lud putinowski zna prawdy żywe, widzi cud – i wierzy. 🙄
Ja inaczej nie piszę, jeno jako żyję;
Pijane moje rymy, bo i sam rad piję,
Nie mierzi mię biesiada, nie mierżą mię żarty,
Podczas i czepiec; więc też pełne tego karty.
Nie tylko kobietą był, ale kobietą zamężną, o czym czepiec świadczy. 😉
Wszyscy romantycy też byli kobietami, czego dowodem jest ich rozbuchana uczuciowość, łzawe wzdychanie do obiektów uczuć, zamiast dania w łeb i zaciągnięcia do wyrka, jak również kompletny brak zainteresowania sportowymi samochodami, piwem oraz piłką nożną. 🙄
Że wszystkie sprawozdawczynie sportowe są mężczyznami chyba nie trzeba nawet dodawać, bo to oczywista oczywistość. Baba sprawozdawcą sportowym być nie potrafi.
Niektórym to zaciąganie zgrabnie szło…. jak by tak S + M to by i tak chyba było wyżej niż średnia.
Taki Węgier napisał podobno dobra książkę o romantykach i chętnie bym przeczytał. Ale jak pisał to od romantyzmu zwaryjował ani chybi, to ma z 800 stron…. No czy to jest roztropne? Powinien teraz za karę streścić na sposób Twittera.
Eee, Tadeuszu, Ty to byś zaraz chciał fakty zamiast rozpowszechnionych przekonań. A przecież wiadomo, że w starciu z mocnym przekonaniem żaden fakt nie ma szans wygrać. 🙄
w domu ff smiga, czyli służbowo rozlewają :/
W ogóle służba nie drużba. A kot czeka. 🙁
No tak, w starciu z kotem nawet i przekonania wygrać nie mają prawa. Chyba że są to przekonania kota. 😈
Foma, dzięki za donos. 🙂
Najbardziej ucieszy się z niego Pan Administrator, bo to oznacza, że ma wolny wieczór. 😉
He, he. PiS zmierza coraz bardziej w kierunku narodowej ściany, a tymczasem za tą ścianą jeszcze ktoś się gnieździ:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10774654,Narodowcy_przed_13_grudnia_groza_Jaroslawowi_Kaczynskiemu_.html
Jak to było? Kiedy znalazłem się na dnie… 🙄
A to jest ten wspomniany tekst Adama Gmurczyka z „kula w leb”:
http://www.nacjonalista.pl/2011/11/30/adam-gmurczyk-this-is-war/
Ciekawe, czy zespół pozwie Gmurczyka i NOP ?
Z nimi, jak zwykle: na Madagaskar!
zglaszam sie na ochotnika
ile to juz lat ? ciagle te same pomysly, kulka lub zeslanie
caly dzien lalo, wiadra wody z nieba, a snieg (podobno) w kolejce czeka
bedzie lepiej 🙂 😀
Jimmy Scott – I’m Getting Sentimental Over You
http://www.youtube.com/watch?v=niHx1Ixv0LA&feature=related
Tadeusz o 6:39, Bobik o 9:40
i to te inne oczekiwania, tworca jakosc, odbiorca predkosc 🙂
odmienne oczekiwania uzytkownikow napisal Tadeusz,
jezeli wiec taki internetowy Nerd jak moj syn za naturalne prawo uzytkownika internetu uwaza dostep do wszelkich „danych” i wiedzy za darmo, to czy nastapi z braku srodkow dla tworcow
erozja „jakosci”? czy moze nie? czy panstwo (my podatnicy) powinno w interesie spolecznym finansowac Wikipedie i podobne projekty „spolecznosciowe” w celu podniesienia wartosci ich zawartosci? czy bylaby to inwestycja w przyszlosc? (dzisiaj w szkolach-berlin-odsyla sie dzieciaki do Wiki i internetu jako zrodla)
przespie 🙂
Nacht Bobikowo
U mnie tez leje caly dzien jak z cebra (dzien sie oficjalnoe nie skonczyl, ale swiatlo dzienne, dzisiaj mocno skape, juz tak).
Nie tylko zreszta romantycy byli kobietami, Bobiku. Angielscy koledzy renesansowi Kochanowskiego tez zapewne byli kobietami. Taki Sir Philip Sidney nie tylko ubieral sie w koronki, ale do tego pisal wiersze wyrazajace nadpopudliwosc emocjonalna, a nawet wcale nie tak dyskretnie dajace do zrozumienia, ze wkrotce bedzie rodzic („great with child to speak, and helpless in my throes…”). 😉
LOVING in truth, and fain in verse my love to show,
That She, dear She, might take some pleasure of my pain;
Pleasure might cause her read, reading might make her know,
Knowledge might pity win, and pity grace obtain;
I sought fit words to paint the blackest face of woe,
Studying inventions fine, her wits to entertain;
Oft turning others’ leaves, to see if thence would flow
Some fresh and fruitful showers upon my sunburned brain.
But words came halting forth, wanting Invention’s stay;
Invention, Nature’s child, fled step-dame Study’s blows;
And others’ feet still seemed but strangers in my way.
Thus, great with child to speak, and helpless in my throes,
Biting my truant pen, beating myself for spite.
“Fool,” said my Muse to me, “look in thy heart, and write!”
Marek Sart napisał pół wieku temu piosenkę „Poszła sobie” do słów Jacka Korczakowskiego. Już żadnej piosenki nie napisze.
Czy to z tej piosenki pochodzą błąkające mi się po głowie echa – nie wiem.
Kamiński stwierdził, że 13-go żadnych zamieszek nie będzie.
Może to będą się nazywały występy przesądnych?
Inrernet Explorer i FireFox zarzadzają inaczej pamięcią operacyjną komputera, zarówno sprzętową jak i wirtualną.
Kłopoty raczej nie są sprawą przypadku, a ich wystąpienie lub nie wystąpienie jest raczej objawem chwilowego stanu komputera a nie środowiska programowo- systemowego.
Mnie kobiety wysokie zawsze wydają się mądrzejsze.
Jak mi taka wysoka coś poradzi, to niskiej już nie pytam.
Użytkowanie komputerów wydobywa z ludzi myślenie magiczne. Logikę obsługuje komputer i zwalnia moce umysłowe. Więc dusza może sobie bezpiecznie poszaleć niestrofowana przez jakiegoś jajogłowego partnera. Udowodnione!
Komputer to fajny gość, szkoda że nie pije …
Sir Philip Sidney byl wrecz lesbijka, moim jak zawsze skromnym zdaniem 😈
No to lecimy w tył. Czy ktoś ma choćby cień dowodu, że Homer nie była kobietą? 😎
A to jeszcze nic. Czemu się mamy ograniczać do literatury? Pomyślcie o Bolesławie Chrobrym, wojach spod Grunwaldu, powstańcach warszawskich, a nawet Lechu K. i Przemysławie G. Jak się okaże, że i oni…
Nawet nie chcę myśleć, co się wtedy zacznie. 🙄
Jal sie okaze, ze Lechu z Gosia, to w perwszym rzedzie trza bedzie przemeblowac Wawel…
Z cala pewnoscia kobieta jest Ojciec Rydzyk. Wlasnie zlozyla ona wniosek aby wybudowac sobie baseno-kosciol, bo zapewne nie slyszala jeszcze o Bella Contour, ktory bezbolesnie zalatwia i celulit i nadwage z pomoca peelingu skory..
http://wyborcza.pl/1,75248,10779496,O__Rydzyk_zlozyl_wniosek_o_budowe_aquaparku_i_kosciola.html#ixzz1ftPRQQQw
– Siostro, basen… – jęknęła Ojciec Rydzyk, nieco oszołomiona eterem. Siostra Dysplazja nie wahał się ani przez moment. Zerwał się z łoża chorego i podkasując habit popędził do Urzędu Miasta.
Chopin była kobietą. Jakiż mężczyzna wiedziałby co to kort royalny? Jednak w przeciwieństwie do Sir Philipa Sidneya, była heteroseksualna, czego dowodem związek z George Sand.
Oczywiście, że Homer była kobietą! To dlatego pióra nie mogła oderwać od tych przeładowanych testosteronem wojowników – mamy z siostrą Homer inny gust, nie wchodziłybyśmy sobie w drogę. 😎 No, chyba że z czystej babskiej złośliwości. 🙄 Natomiast ojciec Rydzyk jest kosmitą. Za jątrzenie i generowanie negatywnej energii dostał wyrok eksmisji na planetę więzienną – niestety, jego pobratymcom koordynanty się pomyliły. Ja ich rozumiem: tak im się ręce trzęsły, żeby się wreszcie uwolnić od tego mutanta, że nic dziwnego, że coś poszło nie tak. Tylko patrzeć skruszonej zielonej delegacji z przeprosinami!
😆 😆 😆
Jak mi powiecie, że i Szarik była kobietą, to nigdy sobie nie daruję straconej okazji. 😥
Witam 🙂 Zdrówko Palikota 😎
http://wyborcza.pl/1,75248,10778036,Ruch_poparcia_sliwowicy.html
Co do Szarika to pewnisci nie mam, ale Kopernik byla kobieta! 🙂
Bobiku, co za wczesnie to jak widac kwasne – sledzie zjedli, babke zjedli, wiec i tak zostalam z niczym. Znaczy poczekam do ostatniej chwili jak zwykle, bo rozsadek jak widac mi nie sluzy 🙂
Zwierzaku, mam patent. Śledzie robię przez cały rok. Jeden tydzień w oleju lnianym, potem w rzepakowym lub oliwie. I nie ma stresu, że ktoś zjadł za wcześnie 🙂
Bry!
Mój patent polega na tym, że nigdy nie robię niczego i też jest spokój 👿
Rysiu, to właśnie te odmienne modele robienia biznesu. Bo jak komuś trzeba jednak zapłacić za pracę to z czego? Jedna możliwość to oczywiście ta, że układanie słowników etc. będzie finansowane przez państwa z podatków. O ile jednak niemiecką sytuację pod tym względem widzę jasno, to polską jako czarną dziurę… Druga, jak Google, finansowanie z reklam. Trzecia, zupełna zmiana modelu, nawet się nauczyłem, że to się nazywa przejście od strategii morza błękitnego na strategię morza czerwonego. A może i mi się kolory poplątały … Krótko, nie rywalizacja i konkurowanie, ale współpraca dla osiągania wspólnych/osobnych korzyści. No czysty komunizm kapitalistyczny! I to byłby straszny przewrót w myśleniu, bo na konkurowaniu większość działania w tzw. kulturze zachodu się opiera.
Leje, wieje i od domu daleko … robota … dla chleba panie, dla chleba … 👿
Węzełek spakowany, kij na plecy i w drogę, brrryyyy 😯
Trzymajcie ciepło w Koszyczku i wrzątek w samowarze 😆
U mnie juz jakby nie leje, ma tylko przelatywac. Temperatura wzrosla, bo wczoraj to bylo straszliwe zimno – 19 stopni! Dzis juz 24 to razniej 🙂
Irku,
ja kupuje te Matjasy bo innych tu nie ma. One jakby gotowe do jedzenia. No, prawie. A czasem mi sie sni makrela wedzona 😉 Tu raz kupilam jakas holenderska chyba, ale ona byla sucha jak wior i slona jak wszyscy diabli! Musialam wyrzucic, bo jesc sie tego nie dalo. Za to sledzie polskie, wiec zjadliwe 😉
Tadeusz, ja niestety nie moge nic nie robic, bo wszyscy ode mnie jakiejs dzialalnosci kuchennej oczekuja 🙁
nie leje, tylko się przelewa 😯
Dzień dobry 🙂 Na początek proszę wrzątek, żeby przelać. Bo u mnie wprawdzie leje, ale mnie się jakoś dalej nie przelewa. 🙁
Na dodatek źle mi się czyta i źle pisze, bo kropiłem ślepia i znowu mam tę cholerną gmłę przed nimi. 👿
Jak widać, wszystko na biednego misia i nawet śledzia nie ma, żeby się pocieszyć, nie mówiąc już o 24 stopniach. Muszę chyba wysłuchać jakichś wiadomości, żeby dojść do wniosku, że w porównaniu do reszty świata to ja jestem młody i piękny krezus, obdarzony niebywałym życiowym fartem. 😎
Dzień dobry 🙂
Jestem trochę zażabiona 🙄
Przelewanie bardzo dobrze trafiło. Foma da radę, zalanie mu nie grozi 😎
było czytać przed kropieniem 🙄
właśnie, wszyscy zakładają, że foma da radę i zawsze trzeba samemu, w znoju, bez wyręczania i wsparcia 😕
Jak chodzi o myślenie i działanie oparte na konkurencji, to Kopernik już chyba parę ładnych lat temu przewrotu w tym zakresie dokonała. 😉 Krokiem milowym było tu chyba przyswojenie sobie idei ubuntu – najpierw przez społeczności sieciowe, a potem i poza siecią. Nawet zaryzykowałbym twierdzenie, że obecne ruchy oburzonych gdzieś tam mają swoje korzenie: w odrzuceniu konkurencji jako jedynego możliwego modelu rozwoju społecznego i sprawdzeniu w Sieci, że to naprawdę działa.
Kiedy Kopernik opublikowała „O obrotach…”, też nie od razu było jasne, jakie to będzie mieć konsekwencje dla Wszystkiego, nie tylko dla astronomii. Może tak być i z ubuntowymi inicjatywami, że już zaczęły przewracać Wszystko, tylko Wszystko jeszcze o tym nie wie. 😉
Mnie by zresztą taki niekonkurencyjny świat wcale nie przerażał. Nawet myśl, że ktoś mnie może wykorzystać i trochę mniej ode mnie do wspólnego garnka włożyć, wcale mi nie jest taka straszna. Jak to Germanie mawiają – na, und? 😆
No widzisz, foma, zaczekaj, aż ubuntu i do Ciebie przyjdzie, wtedy nie będziesz musiał wszystkiego sam. 😀
oftopik,
powiedzcie mi, dlaczego o bombie we Frankfurcie mówi facet z nowojorskiej policji? to i cnn zaczyna cierpieć na skrótowe dziennikarstwo?
http://edition.cnn.com/2011/12/07/world/europe/germany-deutsche-bank-bomb/index.html
Z czytaniem przed kropieniem ni ma letko, bo przed zawsze wypada po poprzednim kropieniu. 🙄
O bombie we Frankfurcie mówi policjant nowojorski, bo on był znacznie bardziej pod ręką niż policjant frankfurcki, a na dodatek dziennikarzowi łatwiej go było zrozumieć bez tłumacza. 🙄
Haneczko, nie możesz na te żaby pochuchać i podmuchać, żeby po troszku została z nich garstka proszku? 😎
Garstka proszku po chuchnięciu? Czy haneczka zieje ogniem? 😯
Wystarczy, jak zazionie Brzechwą. 😉
Racja! Nie skojarzyłam 🙂
Haneczko, a pocaluj ty te zabe. Zobaczymy co sie stanie.
Bobiku, niektóre feniksowe, obracanie w proszek na nic 😕
Foma, a kto mówi o braku wsparcia 😯 Wierzę, ale przecież nie z rękami w kieszeniach 😯
Króliku, ło matko 😯 Tylko w przypadku zagrożenia życia i to nie mojego 😉
Czasem zionę, ale nie spopielam 😆
haneczko, właśnie. słowo „wsparcie” nie pada.
a jeśli już to w zbitce: „foma, udziel proszę wsparcia xyz” 😕
ech, kończę, bo się zachowuję jak nie foma
Słuchajcie, mniejsza już o te żaby, ale mam wrażenie, że trzeba pilnie pocałować fomę, żeby wrócił do fomiej postaci ❗ 😆
Foma, już Cię wspieram. Możesz mi podrzucić x, mam jeszcze trochę wolnych mocy 🙂
No dobra, to ja biorę z. Nawet z dobrodziejstwem inwentarza, a co tam. Jak szaleć, to szaleć. 😈
Ryzykowne. A jeżeli foma nie lubi być cmokany przez przypadek? Myślę Bobiku, że najbezpieczniej będzie, gdy fomę poliżesz 🙂
Jak znam fomę, to woli być całowany przez kobiety, niż lizany przez psy. 😉
Kopernik, nie bądź taka nieużyta. Pocałuj fomę! 😆
Haneczka ma rację. Istnieje możliwość, że cmoknięcie fomy zakończy się defomacją, zamiast zamierzonej refomacji i kto wtedy przyjmie na siebie odpowiedzialność za skutki?
Gdybym to ja miała
obrót przyspieszony,
to bym całowała
fomę z każdej strony.
Alem przygnieciona
chwilowo przez kota,
mowy nawet nie ma
o żadnych obrotach. 🙁
Kot, natychmiast złaź z pani Kopernik! Przez ciebie może nie dojść do refomacji. Całą historię nam popsujesz! 👿
zdecydowanie bardziej kobiece pocałunki niż psie lizania. Bobik to się zna ;]
a z tym braniem na siebie x czy z to jak przychodzi co do czego, wyprzedzające wzięcie niczego nie rozwiązuje i nie upraszcza
vesper, cmoknięcie fomy nie kończy się, bo dopiero wtedy zaczyna się chcieć cmokać dalej i więcej 😆 a całowanie nie powinno łączyć się z odpowiedzialnością, bo to zabiera całowaniu 3/4 przyjemności ❗
Kot to agent! Agent tej tam, no… tej, no… kwizycji… Konkwizycji? Nie, to nie tak szło… Aaa! Akwizycji! No przecież!
SNOW EVENT nadchodzi. Mobilizacja.
Dunkierkoooooo!!!
Wychodze po suchary i cukier.
Kto mnie wołał, czego chciał?
Mrrrrauuu…
Miałbym zejść z ciepłego ciała?
O, takiego…!
Niech świat się wokół mnie kręci,
a ja tu nieruchomo
będę spoczywał na ciele,
nic nie przejmując się fomą.
Bo miły jest i śliczny
system kotocentryczny:
ja, wśród niebieskich migdałów,
leżę, gwiazdy liczę
i żadnych gwałtownych ruchów
po prostu sobie nie życzę! 👿
U ludzi już wkrótce Święta…
Trzeba tam posłać agenta –
niech wkradnie się w kociej postaci,
klientów obłupi do gaci,
niech wciśnie im górę kitu,
nakarmi ich do przesytu
niepotrzebnymi rzeczami.
Niech ich tak strasznie omami,
mózgi wypierze do czysta,
by nie umieli skorzystać
z owoców poznania drzewa.
Plan ten wykonam w locie,
bo akwizycji kociej
nikt przecież się nie spodziewa. 😈
Za odrobinę śniegu zamiast tępego luja już bym nawet przyjął pod dach Ducha Dunkierki. Ale niestety, u nas nie zanosi się na to, żeby śniegowe eventy miały nastąpić w najbliższym czasie. 🙁
Proszę o kawę, może być herbata dla mas pracujących.
W drodze powrotnej nawet mi ktoś słoneczko zaświecił na niebie 😆
Ale już poszło spać za góry za lasy 🙁
foma,
wsparcie posyłam przez umyślnego, panią do całowania musisz sobie znaleźć sam 😉
Jotka najwyraźniej wróciła z pola bitwy, stąd u niej te wsparcia, ariergardy, awangardy, intergardy i gardy po prostu!
foma nie chciał być cmokany przez półkobietę, nie to nie!
To teraz nawet męska część nie chce!
Pani Kopernik odkryła, odkrywając wcześniej prawo Greshama, też pani, że przy darmowej pracy dobrze jest się zespolić. Nowalijka albowiem polega na tym, że i płatna praca tak może wyglądać.
Tu raz luj, raz świeć, raz luj, raz świeć. No i jak żyć panie premierze?
jotka,
jakby nie można było przesłać wsparcia przez panią do całowania… 😕
Swietne omowienie nowej i chyba waznej ksiazki o Konwickim:
http://wyborcza.pl/1,76842,10770634,Konwicki_zen.html
Pamietam jak uderzylo mnie zdanie z jego wiele lat temu czytanego Alfabetu, kiedy mowil o jakims mlodym dziennikarzu-pistolecie, ktory przyszedl do niego na wywad: Bo oni (mlodzi) szukaja w nas swinstwa.
BYlam porazona wiernoscia tej obserwacji i sama staralam sie odtad zawsze „nie szukac swinstwa” (choc pokusa byla zawsze wielka) , tylko sluchac rozmow z dawnymi komuchami (jak J. Kott), choc od tej tematyki nie uciekalam.
Do Konwicoego-czlowieka mam wrecz czuly stosunek, lublam chodzic z nim na spacery w parku, kiedy przyjezdzal do NYC do corki Marysi, ktorej przez ponad dwa lata wynajmowalam pokoj. Ciesze sie, ze wyszla ksiazka rozmow Konwickiego z autorem, ktory „nie szuka swinstwa”, jak sie wydaje.
Zespolenie przy płatnej pracy to chyba od zawsze istniało? Na przykład zespół łowców mamutów, zespół teatralny, albo zespół badawczy.
Inna rzecz, że zespół może być w konkurencji wobec innego zespołu. 😎
Inteligencję i dowcip mam taki dzisiaj ostry jak tyłek siekiery… może dzisiaj nie mówcie, że przecież jak zawsze 👿
Zespolenie międzyfiremnego, nie w tym samym zespole. Bez konkurencji. Tak kunsztownie myśl w słowa ubrałem, że … wyszło jak zawsze.
O proszę….
Zespolenie międzyfiremne
Aaa, teraz rozumiem. Zespolenie międzyzespołowe. 🙂
Naprawdę rozumiesz???? Och, Bobiku….
Staram się zespolić swoją myśl z Twoją myślą, Tadeuszu. 😆
bezkonkurencyjnie i bezkonkurencyjne!
Cicho, jakiś dowcip się ze mnie wydobył…
Zastanawiam się, czy „szukanie świństwa” jest pochodną wieku, czy raczej jednak charakteru rozmówcy i – do pewnego stopnia – jego profesji. Myślę, że rozmówca-dziennikarz, który jest przyzwyczajony do zdobywania newsów i sensacji, bardziej będzie skłonny do szukania świństwa niż np. rozmówca-naukowiec (pomijam tu „naukowców” z IPN-u, bo tacy to i naukowcy…).
Oczywiście nie mówię, że zawsze, tylko że może być taka tendencja. A w ostatecznym rozrachunku chyba decyduje jednak to, czy rozmówca jest w głębi ducha przekonany, że ludzie są ogólne wredni i nawet porządny prokurator w gruncie rzeczy też świnia, czy właściwie to on tych ludzi dosyć lubi. 😉
Radość w całym świecie, od kotów do kobył,
bowiem z Tadeusza dowcip się wydobył.
Ciężkie były, ciężkie, bóle porodowe,
ale najważniejsze, że dzieciątko zdrowe. 😆
Ale te młode to też dziury w całym chętnie szukają…
Ja jestem młody, ale dziury wcale nie szukam, tylko jak mi potrzebna, to wygryzam. 😎
Ale przecie była jesce jedno postać tego całego me(b)lodramatu – kwadratowy stół. I on co? Nic nie godoł? 😀
Och, nie, nie mysle, zeby chodzilo o poszukiwane sensacji. Z cala pewnoscia nie. Predzej utwierdzaniu sie we wlasnej moralnej wyzszosci, w podejmowaniu rozumnych wyborow zyciowych czy swiatopogladowych, w przeknaniu, ze mozemy beztrosko oceniac przeszlosc i obdarzac cenzurkami stosujac nasza dziesiejsza wiedze.
Owcarku, ten stół się rzadko odzywa, bo on ma trochę ciężki pomyślunek. Ale co się dziwić – skąd by mu się miała wziąć lekkość przy bardzo masywnych, metalowych odnóżach i kamiennej płycie na grzbiecie? 😉
Krucafuks! Z drugiej strony… Każde z krzeseł reprezentowało w tej dyskusji odmienne stanowisko i inną przyjmowało pozę; stół przyjął jeszcze inną: milczał. Wyniośle, z wyrzutem, żałośnie, pogodzony z losem, zamyślony… A może milcząc pisał petycję? Planował, komu by tu podstawić nogę? Swoją drogą, żal mi tych mebli ogrodowych.
łajza 😉
No w kozdym rozie jo widze, ze w świecie ludzi kwadratowe stoły cały cas majom mniej do powiedzenia niz okrągłe. Haj 😀
Pozdrowienia od Nisi przesyłam pilnie. Za chwilę zamykamy wszelkie oficjałki i rozpoczynamy minizlocik blogowy 😉 🙂
Owczareczku, najważniejsze, żeby coś do powiedzenia miał podstoli, czyli pies. 😀
Ooo, odpozdrawiamy i zazdraszczamy zlotu. 🙂 Ale nie myślcie sobie, że będziecie sami – my tam cały czas duchem będziemy obecni. 😎
A kiedyś był taki pomysł zlotno-berliński…. hmmmm. Bo do Lublina, to, panie, cały dzień rozstawnymi pociągami 🙁
„W sklepie DecoBazaar.com można kupić ceramikę, biżuterię lub ubrania, a wszystko wykonane przez polskich projektantów. Wśród wystawianych rzeczy jest pamięć USB w kształcie robota R2D2, Brelok z matrioszką, wyglądające jak rzeźby lampy, pudełka ozdobione techniką decoupage’u albo spinki do mankietów z głowami najczarniejszego charakteru w galaktyce Dartha Vadera ”
O wszyscy święci… dizajnerskie…. niedługo lampy jako lampa to nie uświadczysz.
Ale może przynajmniej będzie rzeźba wyglądająca jak lampa? 🙄
Myślę, że jednak będzie to ewent. Zwerg z żarówką w jakiejś naturalnej oprawce na żarówkę u Zwergów…
Lampa w kształcie Prezesa, to byłoby nawet zabawne. Z różnymi możliwościami umiejscowienia tej żarówki…np. w wyciągniętej prawicy, jak Statua Wolności. Ach, no tak! Ręka powinna być wyginalna (tfu, co innego mi się pisało…).
A lampka w kształcie takiego pieska, co kiwa główką i świeci, nie świeci, świeci, nie świeci, świeci… ? To też by był niezły iwent. I do samochodu by się nadał…
Jako światło długie?
Mnie by się też podobała lampa w kształcie bankomatu, wydająca forsę, ale bez żadnych tam kart, tylko tak o. No i oczywiśce lampa jadalna w kształcie kości.
Tyle pomysłów jest jeszcze niewykorzystanych… Dizajnerzy, wy się po prostu obijacie! 👿
Upomniałem się w PAH o pajacyka, bo z ich nowej strony nie można go ściągnąć i odpisano mi, że jeszcze nie mają nowego buttona i żeby czekać cierpliwie. No to czekamy. 🙂
Gadzina mi w nocy spać nie dała, bo wiaterek wiał… to ja się odgadzinowuję. Bye!
A ja coś właśnie kątem ucha słyszałem, że u nas w nocy też ma ostro wiać i to śniegiem od Brytanii. 😯
Ja jako brytan nawet się trochę cieszę, ale Germanie miny mają coś nietęgie. 😈
Czuliśmy ducha. 🙂 Minizlocik szantowo – kulinarny w klimatach przedwojennego Lublina. Lin w śmietanie tudzież gęsi i inne mięsiwa. Zdrowie Wasze było też wznoszone pigwóweczkami i miętówkami. A teraz już pa, a bientot.
W sprawie herbaty dla ludu pracujacego to wlasnie mi sie skonczyl zapas herbaty Assam, kupowany w duzych opakowaniach na bazarku przy Rondzie Wiatraczna u tylko jednej Pani od Herbaty. Jak do tego doszlo, ze herbata wyszla… kto zawinil. Zawsze zabieramy zapas tej wspanialej lisciastej herbaty ze soba a tu taki klops. I jak tu zyc do polowy lutego.
Wracam z wygnania. Wygnanie polegało na:
poniedziałek Ja
wtorek Ja
środa Ja
czwartek Ja
piątek Ja
sobota Ja
niedziela Ja
i mimo starań, Witek, ani razu Ciebie nie widziałem kłamczuszku…
Napisaliście tyle, że Józek Ignac by się nie powstydził, no nie sposób przeczytać wszystkiego.
Ale obczytałem kwestię zwracania się i bardzo blisko mi do Vesper.
Odzyskawszy władzę w wątpiach
mam nadzieję częściej wstąpiać 😉
Ortodoksów odsyłam do klasyki rymotwórstwa czeskiego:
wczoraj rano przy niedzieli, jajca strasznie mnie swędzieli…
O, zeen marnotrawny wrócił 🙂 Dobrze Cię znów widzieć, zeenie 🙂
Dziękuję za miłe powitanie 🙂
Ciebie, Vesper, też miło czytać. mam nadzieję, że obolałość już miniona, a potrójny Rittberger opanowany do perfekcji 😉
Witajcie noca 🙂
Ech, dlaczego krasnoludki sprzatac nie chca a tylko psoca? 🙂
Witam 🙂
Bo do Lublina, to, panie, cały dzień rozstawnymi pociągami 🙁
Już niedługo. Na przyszłego Mikołaja ma być ponoć lotnisko. Oby 🙄
Bry!
Z tymi lotniskami to dziwnie w tym kraju. Jak już jest, to okazuje się, że nic się nie opłaca. Linię Rzeszów-Wrocław otworzyli — i zamknęli…
Albo wrocławską mutację Gazety Wybiórczej zhakowali, albo już wszystkich zwolnili i nie ma komu pisać. Bo tam wyzysk pracownika jest ogromny…Pełna wersja się nie otwiera, w mobilnej są takie istotne artykuły:
m.gazeta.pl
Wrocław >
Gdybym był prezydentem
Andrzej Majewski
2011-12-08
Ach, gdybym był prezydentem,
To wydałbym zarządzenie,
Że wszystkie zabawki w mym mieście
Muszą być w takiej cenie:
Trzy uśmiechy – lala,
Cztery – gra planszowa,
Siedem – miś koala,
Dwa – piłka kolorowa.
Wszystkie dzieci by się śmiały,
Wszystkie by zabawki miały.
Wieść po świecie by się niosła,
Że miastem wesołych dzieci jest Wrocław!
Pełno takich:
Wrocławscy gimnazjaliści w ramach przygotowań do wiosennych egzaminów piszą od środy próbne testy. P…
Bajka o dużym i małym Be
Dawno, dawno temu, za górą, rzeką i łąką pełną kwiatów, motyli, much i pasikoników mieszkał sobie ko…
Ufolandia nadziei
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma morzami w pewnym kraju, który nazwano Ufolan…
Gdybym był prezydentem
Spełnione marzenie koziołka
W pięknym lesie, u podnóża wysokich gór, żył sobie koziołek Filipek. Każdego letniego dnia o świcie …
O maleńkim ptaszku, co uleczył Zosię
W maleńkiej, ślicznej wiosce malowniczo położonej nad śliczną rzeczką mieszkała śliczna dziewczynka….
I dobrze im tak…
Wersja pełna się otwiera, jest tam zupełnie co innego niż na mobilnej!
Ale się pomylili, zamiast bajek dla dzieci powinno być coś w rodzaju teksańskiej masakry piłą mechaniczną, bo Wyborcza w sensacyjność idzie coraz głębiej.
Dzień dobry 🙂
Widzę Wos. Bo zgodnie z radą fomy popatrzyłem przed zakropieniem ślepiów. 😀
Ale za chwilę zakropię i znowi będę widzieć przez gmłę, czyli nie ma co się na gwałt czesać i wkładać eleganckich strojów. 😎
Z tą GW to nie jest sprawa tylko wrocławskiego oddziału, a właściwie nie tylko GW, a jeszcze właściwiej nie tylko gazet. Nie mam teraz czasu na rozwścieczony elaborat, jaki by się tu należał, ale o dwóch rzeczach półpyskiem napomknę – bożek wskaźników ekonomicznych i kult młodego, równiachowatego pistolectwa. To rozkłada nie tylko jedną instytucję, ale w ogóle świat tzw. wartości profesjonalnych, jak również zakłóca rytm następstwa pokoleniowego, w którym młodzi mogli się uczyć od starych i na odwrót. Czyli rozwala kulturę pracy, a kto wie, może i kulturę jako taką. Bo przecież w tym jest wic z tą całą kulturą, że każde koleje pokolenie korzysta z nagromadzonego kapitału, ale i go pomnaża. Pomysł, żeby przehulać odsetki, a kapitał wyrzucić na śmietnik, jest chyba taki sobie. Hunwejbiństwo nie jest raczej synonimem szczególnych osiągnięć, w jakiejkolwiek dziedzinie. 🙄
Bobiku, słusznie prawisz, zwróć tylko uwagę, że starsze pokolenie samo na siebie ten bicz ukręciło i – co zdumiewające – nadal z uporem kręci. Kończą się pomysły – zatrudnijmy gówniarza i dajmy mu wszelkie możliwe narzędzia destrukcji. Młokos zadowolony, pycha go rozsadza. Gruszki na wierzbie wyrosną, gdy powierzycie mi kierowanie tym działem – obiecuje. Łał! – wołają prezesi, ci szpakowaci i ci już całkiem posiwiali. I dają wolną rękę. A młokos rozpoczyna dzieło zniszczenia. Zadanie go przerasta. Wartość jednej przeciętnej transakcji każdego z obecnych podwłanych przekracza trzykrotnie obroty całego zespołu, którym wcześniej kierował. Ilość zatrudnionych osób większa dziesięciokrotnie. Zaczyna przykrawać zadanie do rozmiarów, którym podoła. Reorganizuje. Po roku chaos jest taki, że większość specjalistów się zwalnia i idzie pracować do konkurencji, ciągnąc za sobą ważniejszych klientów. Ale nawet na tym etapie prezesi jedynie patrzą. Dopiero po roku pytają, gdzie wyniki. Jak to gdzie wyniki? Przecież się reorganizujemy. Prezesi – aha, no to masz jeszcze rok.
Przykład z życia, pierwszy lepszy z brzegu, można by przytaczać i przytaczać, i przytaczać…
Zmierzam do tego, że starsze pokolenie umywa ręce od odpowiedzialności za wprowadzenie młodszych w życie. Już nie chcą być przewodnikami. Ta choroba dotyka całą strukturę społeczną, od rodziny, w której rodzic jest kimś w rodzaju starszego kolegi, z tą różnicą, że ma dostarczać różnych dóbr, przez szkołę, gdzie nauczyciel już nie jest mistrzem i nawet nie on ocenia, tylko klucz do testów, po sferę gospodarczą i kulturę.
o przepraszam, ja mam u siebie młodego, kiedyś jako oficjalny opiekun, teraz jako były opiekun i starszy kolega wdrażam go; krok po kroku, kompromis po kompromisie, zbrodnia po zbrodni przechodzi na ciemną stronę korporacyjnej mocy. może już nie nieskalany, ale na tyle świadomy i uodporniony, że będą z niego ludzie.
ps. wczoraj, a właściwie już dzisiaj, obejrzałem „Szpiega” i trochę zostały mi klimaty…
Uaaa! Alez to pesymistycznie zabrzmialo!
Nie wiem, czy sie z tym zgadzam. Jakos mi dusza sie zapiera. Ale juz w sumie malo wiem po tych 20 latach.
Siedze w poczekalni bo popierniczylam adres mailowy 🙂
Tak, to prawda, że starsze pokolenie również w dużej mierze uległo kultowi pistolectwa (a ci, co nie ulegli, z rezygnacją wycofali się na zaplecze). Bo w pewnym momencie „starszy” przestało oznaczać doświadczony, mądry życiowo, z nazbieranym przez lata kapitałem wiedzy, tylko – niedołężny, nienadążający, nierozumiejący współczesnego świata. A w Europie Wschodniej doszło do tego jeszcze „obciążony postkomunistycznymi złogami”. No więc starsi, póki się dało, starali się pokazywać, że w gruncie rzeczy sami są jeszcze młodymi pistoletami, a kiedy się już nie dało, byli odstawiani na boczny tor (albo w ogóle do zajezdni).
Ale mam ciche podejrzenie, że starszyzna przed rolą przewodników wcale by się tak znowu nie broniła (bo wejście w tę rolę chyba jest dość zgodne z naturą), gdyby zmieniła się społeczna atmosfera. Gdyby młodość przestała być najbardziej pożądanym na rynku pracy (i nie tylko pracy) dobrem. Gdyby pojawiły się ogłoszenia „starszego, doświadczonego pracownika zatrudnię”. Gdyby…
No, ogólnie, gdyby Wisłę kijem zawrócić. 🙄
Foma się uważa za starszyznę? 😯 😆 😯 😆
To jeszcze posiedzisz, Zwierzaku, aż z Bobikowych oczu zejdzie gmła.
Foma jak zwykle pod prąd przemian 🙂
Foma, a jak znajdujesz „Szpiega”? Mi się w zasadzie podobał, ale potwierdziła mi się moja wcześniejsza teza o nieekranizowalności szpiegowskich powieści Le Carre
vesper, „Szpiega” znajduję bardzo, bo choć nie pracuję w wywiadzie (hahaha, każdy z wywiadu tak mówi), to moja robota jest czasami blisko. Już porozdzielaliśmy nawet pseudonimy ;] Książki Le Carre nie czytałem, ale sam film bardzo się broni, bardzio wchodzi w głowę, a parę scen to aż się wwierca. Tyle, że to nie film dla każdego.
Bobiku, właśnie dlatego, że prawdziwa, wiekiem poświadczona, starszyzna umywa ręce, to za starszyznę musi, jak zwykle, robić foma ;] a faktem jest, że niepostrzeżenie zrobiłem się u siebie jednym z dinozaurów.
zwierzaku, które zabrzmiało?
Juz nie siedze, Bobik troche jednak widzi za ta gmla.
Vesperowe zabrzmialo, fomo.
Uważam starsze powieści Le Carre za dzieła sztuki w swoim gatunku. Ekranizacje budzą niedosyt, ale tak przeważnie bywa przy próbach przeniesienia na ekran dobrze napisanej książki. Odbiór wśród moich znajomych przebiegł mniej więcej według schematu – ci co czytali, czują niedosyt, ci co nie czytali, są zachwyceni.
wniosek – nie czytać dobrych książęk ❗
Ale byli też tacy, którzy nie czytali i wyszli zniesmaczeni, bo się spodziewali bonda 😯
Witam szanowny Koszyczek,
nie było mnie kilka dni, bo wessała mnie lektura, którą powinnam była przeczytać jakieś 8-9 lat temu: „My, dzieci z dworca Zoo”. Potem poczytałam o Christiane i okazuje się, że znowu wpadła w nałóg i od 3 lat rzadko kto ją widuje. Straszne.
A na pogrzebie Hanuszkiewicza przekonałam się jakimi hienami są polscy dziennikarze. I jak nietaktowni potrafią być ludzie. Najbardziej rozdrażnił mnie operator machający ramieniem od kamery nad rozkopanym grobem żeby znaleźć dobre ujęcie oraz pan kręcący filmiki iPadem. Jakbym mu to ustrojstwo rozwaliła, każdy sąd by mnie uniewinnił.
Gdybym w ogóle nic przez moją gmłę nie widział, to bym musiał na ileś dni pisanie blogowe zawiesić na kołku. 🙄 Coś tam widzę, tyle że z dużym wysiłkiem, wobec czego muszę czytać i pisać powooooli. 😉
Powieści Le Carre rzeczywiście może być trudno zekranizować, bo to jest kawał świetnej literatury, w której liczy się nie tylko akcja, ale również styl, język. Wobec tego tym, którzy chcą zachwycać się filmem, pozostaje chyba tylko pójść za radą fomy i nie czytać. 😆
A czemu mówi, że dałem komentarz, jak nie widać ???
Apiat’
Coś się dzieje we Wrocławskiej Gazecie. Wierszyki znikły, pojawiły się za to co najmniej osobliwe artykuły. Np. o nowych parkomatach po zdaniu wstępu jest zacytowany cały opis rozporządzenia Rady w sprawie przetargu.
Na stronie mobilnej (ale nie pełnej) jest taki uroczy tekścik:
Wykład inauguracyjny Kocura Nadzwyczajnego (reportaż opatrzony słownikiem)
Stanisław Bereś**
2011-12-09
Jak zawsze w pierwszą sobotę miesiąca koło południa przy Osiedlowym Śmietniku na Karłowicach zaczął się nerwowy koci ruch, któremu towarzyszyło ziewanie, pomruki, rozpychanie się i dudnienie klap pojemników, bo każdy słuchacz Studiów Popołudniowych dla Młodych Kotów chciał zająć dobre miejsce w pobliżu prelegenta, którym był w tygodniu zaczynającym semestr Kocur Nadzwyczajny *Docent Chyzio – wybitny *felinolog, zaproszony z prestiżowego Wysypiska Odpadków im. Garfielda na Psim Polu w celu wygłoszenia wykładu na temat wymiaukiwany już od jakiegoś czasu przez słuchaczy na wcześniejszych seminariach.
Zdaje się, że to jakiś strajk.
Bowiem akurat w Gazecie nie chodzi o pistoletowość, ale o wyzysk. Reporterami są często studenci (!), bo są tani. Dostają grosze za sporo pracy.
Ostatnio jest afera z fotografami. Zdaje się, że Gazeta chce przejąć prawa do zdjęć.
To, o czym pisze Alienor, we mnie też często budzi zgrozę i niedowierzanie. Stało się już niemal normą kulturową (?!), że w obliczu różnych tragedii ludzie po pierwsze wyciągają komórki i zaczynają kręcić. A potem szybko, szybko, wrzucić na jutuba.
Mogę sobie nawet wytłumaczyć, skąd to się bierze, ale mojego obrzydzenia do tego procederu wcale to nie zmniejsza.
Akurat ten tekst o kotach zaczyna się nieźle i chętnie bym się dowiedział, co było dalej. 😆 Mordka pewnie też. 😎
Kwestia wyzysku przez GW nie jest mi zbyt dobrze znana i właściwie nie miałbym nic przeciwko, żeby ją poznać lepiej. Ma ktoś dokładniejsze informacje na ten temat?
Umyłem okulary. Gmła zniknęła 😉 Ale to jedyna dobra wiadomość
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10786300,Nie_ma_pelnej_zgody_na_szczycie_UE__Bedzie_umowa_23.html 🙁
A proszę bardzo.
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,10786982,Wyklad_inauguracyjny_Kocura_Nadzwyczajnego__reportaz.html
Bo niedługo zniknie. Napisał to ktoś, kto umie pisać…
Niestety, o fotografach dowiedziałem się na zamkniętym forum i nie wiem, czy chcą, aby to upowszechniać. Ale spytam.
Na innym forum inny fotograf mówił, że stawki są skandaliczne. To więc się zgadza.
O studentach: od studentów. Własnych.
Taki sam schemat jak w korporacjach: daj z siebie wszystko, a może cię zatrudnimy na stałe…
No tak, mnie w tej chwili nawet umycie okularów nie pomaga. 🙁
No są nowe teksty. Teraz takie tytuły.
Niebieska czapeczka, która odmieniła Lilkę
Krótko po narodzinach Lilki opiekę nad nią przejęła Babcia. Mama dziewczynki powróciła do pracy w re…
Co ma zrobić książka, gdy jest chora
Święty Mikołaj i renifery, co kochają upał
Mała dziewczynka Trixin i porwanie Świętego Mikołaja
Tego dnia Trixin obudziła się wcześniej niż zwykle – zresztą tak jak wszystkie inne dzieci na świeci…
Bobiku, wyrazy 🙁
Ale Bobikowi będzie lepiej 🙂
Dzień dobry 🙂
Tak się zastanawiam. Mnie też bardzo razi pstrykanie na pogrzebach (i nie tylko), ale w domowym archiwum mamy dużo trumiennych i cmentarnych zdjęć. Im starsze, tym staranniej pozowane i kadrowane, taki solenny zapis ważnego wydarzenia. Co ciekawe, pierwsze zdjęcie dokumentujące narodziny, to trzydniowa ja. Wcześniej, dzieci tylko w trumienkach.
Będzie, będzie. Już jest odrobinę lepiej niż tydzień temu. 🙂
Wykład Kocura Nadzwyczajnego śliczny. 😆 Wcale bym nie protestował, gdyby w gazetach częściej były takie wiadomości. 😈
Czyżby cenzura, bo dociera tylko to 🙄
Tak będzie wyglądała Wschodnia Obwodnica Wrocławia
* Dwoje pieszych zginęło w wypadkach we Wrocławiu
* W niedzielę otworzą peron pierwszy na Dworcu Głównym
* Liść konopi na światłach dotarł już do Jeleniej Góry
* Wrocławski stadion pod specjalnym nadzorem
* Wcześniaki bez szczepionek. Urodziły się nie w porę
* Policja zatrzymała w czwartek 19 pijanych kierowców
* Po konserwacji ruszył wyciąg krzesełkowy na Szrenicę
* Bielizna termoaktywna taniej o 30 zł! reklama
A to nowe wiadomości z Wrocławia 🙂
Tam walka idzie na całego… o przejęcie internetowej wersji.
Gdybym był prezydentem
Ufolandia nadziei
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma morzami w pewnym kraju, który nazwano Ufolan…
Człowiek i jego wierny przyjaciel
Dawno, ale wcale nie aż tak dawno temu w pewnym mieście wcale nie za siedmioma górami pojawił się na…
Księżyc na suficie
W maleńkim pokoju Ady był tapczan, drewniany, miękki i wygodny. Całkiem normalny. Ale tylko Ada znał…
Bajka o dużym i małym Be
Dawno, dawno temu, za górą, rzeką i łąką pełną kwiatów, motyli, much i pasikoników mieszkał sobie ko…
Bajka o chomiczku, który bał się szpitala
Nie będzie to bajka o krasnoludkach, sierotce Marysi, Czerwonym Kapturku ani o księżniczce, która mi…
Niesamowity lekarz
Kwiatowe lekarstwo
Za górami, za lasami, w krainie wróżek mieszkały Ademala i Kawera. Miały one ogromny ogród – chyba n…
Haneczko, różnica chyba jest w tym, że dawniej przy robieniu portretów trumiennych, również fotograficznych, jednak zachowywano tzw. szacunek dla majestatu śmierci. To należało do ceremoniału, miało swoje określone miejsce w przebiegu pogrzebu, zdjęcia robił jeden, specjalnie o to poproszony, fotograf – dyskretnie, starając się nie narzucać swojej obecności, itd. Teraz się to robi często w sposób zaiste – powiedziałbym hienowaty, gdyby nie była to całkiem niezasłużona kalumnia pod adresem hien. Widział kto kiedy hienę z komórką? 🙄
A to coś dla Bobika!
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,10787675,Czlowiek_i_jego_wierny_przyjaciel.html
Ale szybko, czas trwania ok. 30 minut…
Nie, bo to wartościowsze zwierzę od człowieka!
Co to za numer z tym Wrocławiem? 😯 Ja w ogóle nie mam na wrocławskiej stronie tego, co zapodaje Tadeusz, tylko tematy cytowane przez Irka, czyli dość normalnie. Czy ta „strajkowa” wersja ukazuje się tylko w pewnym zasięgu? 😯
Eee, to o Piesku słabe. Tylko czułostkowe moczenie i pi, pi, pi. Czy szczeniak to jakieś, za przeproszeniem, kurczę? 👿
Takie teksty to mogą sobie znikać. 👿
Bobik, (09:20)
a nie mogłeś o tym wcześniej napisać? To po co ja biegłam z samego rana do fryzjera i manicurzystki, aaaa!? 👿
vesper,
poruszasz temat, na który ja klepię i klepię od lat, wszędzie gdzie się da! Groch o ścianę 👿
Hannah Arendt, wiele, wiele lat temu napisała wprost o „zdradzie” dzieci przez rodziców i nauczycieli. Uchylaniu się, w imię „poszanowania” autonomii dziecka, od wywiązywania się z wychowawczych obowiązków. Wystawianie dzieci na najgorszą z możliwych tyranii, tyranię rówieśników.
Pisała wtedy o kryzysie edukacji w Stanach. Potem ten trynd przyszedł do nas. nałożyło się na to jeszcze parę innych tryndów, no i mamy to, co mamy 🙁
To jest wersja mobilna, dla telefonów itp. Korzystam z niej, bo nie ma reklam i szybciej się otwiera.
Cała gazeta i wyborcza tak dostępna.
http://m.gazeta.pl/0,0.html
Najwyraźniej wersje mobilne są mniej zabezpieczone.
Takie serce Amicisa, o tym piesku 🙂
A wrocławska jest tu
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/0,0.html
i są na niej inne teksty niż na głównej
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/0,0.html?pelna=tak
Mam niejasne podejrzenie, że to jednak nie strajk, tylko ktoś się rąbnął i przez pomyłkę wrzucił do wersji mobilnej pokłosie tej akcji:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,10691349,Napiszmy_piekne_bajki_dla_malych_pacjentow_szpitala.html
Ale nawet jeżeli faktycznie tak jest, to jeszcze wcale nie znaczy, że sprawę wyzysku należy odfajkować. 🙄
Bobiku, podziwiam Twe zdolności śledcze, godne Psa Baskerville’ów!
Wygląda bardzo prawdopodobnie. Tylko zadziwiające jest to, że tylko w wersji mobilnej i co chwila znikają.
Zdolności śledcze Psa Baskerville’ów?! 😯 Chodzi o to, że ten pies, choć go nie było, z powodzeniem tropił i wykańczał kolejnych członków rodu? 😉
Nie było, ale z powodzeniem tropił. I tyle nam z psa potrzeba!
Ech, metafor nie rozumią…
O proszę, pies ma zawsze rację!
Pierre Bayard’s 2008 book Sherlock Holmes Was Wrong re-opens the case and, by careful re-examination of all the clues, clears the hound of all wrongdoing and argues that the actual murderer got away with the crime completely unsuspected by Holmes, countless readers of the book over the past century—and even, in a sense, the author himself.
Trza z prawdziwymi iść.
Pies Baskerville’ów jak najbardziej był. Tak nazwał się pewien oddział organizacji baskijskiej tak tajnej, że sama o sobie nie wiedziała. 😯 Walczył z nią równie tajny wydział kontrabaskijski, któremu przewodził jedyny jawny w tej historii Sherlock Holmes, dla niepoznaki grający na skrzypcach. Jawność Sherlocka była oczywiście też sprytnym wybiegiem, mającym wypwrowadzić w pole Psa.
Plany SH zostały poważnie pokrzyżowane tym, że Pies dał się wyprowadzić w pole bez żadnych oporów, ale spuszczony tamże ze smyczy bryknął w siną dal i tyle go widziano. Zrozpaczony Sherlock popadł w narkomanię, szlafrokizm, dedukcję, a w końcu i kryminalizm. W tym właśnie stanie został odnaleziony przez Conan Doyle’a i za naprędce kupiony frak zaprowadzony do doktora W.
Dziwię się, że o takich znanych faktach nie wiecie. 🙄
Myślę o tym, co napisały Vesper i Jotka i sprawa widzi mi się coraz bardziej skomplikowana. Ta „zdrada dorosłych” chyba nie była spowodowana li tylko odrzuceniem odpowiedzialności w imię wygodnictwa. Znowu muszę tu wrócić do kluczowego, jak mi się zdaje, 68 roku, o którym nieraz już szczekałem. To wtedy w całym zachodnim świecie nastąpiło odrzucenie autorytetu i autorytaryzmu starszych, a przy okazji wylanie dziecka z kąpielą, czyli odrzucenie również tego, czym starsi młodzieży mogliby służyć – doświadczenia, szerszej perpektywy, równowagi, etc.
Dlaczego starsi tak w sumie łatwo oddali pole i w dużym stopniu sami zapragnęli być młodzieżą? Prawdopodobnie był w tym kompleks winy po WWII – poczucie, że pokolenie, które w ten sposób urządziło świat, nie powinno twierdzić, że wie i umie lepiej. Może i nadzieja, że młodzież faktycznie potrafi to zrobić ciekawiej. A później, kiedy się okazało, że kto nie jest młody, już właściwie nie ma nic do gadania, również lęk przed kompletną odstawką. Próba uniknięcia jej przez zapewnienie „ależ ja jesetem młody, choć na to nie wyglądam. O, proszę – dżinsy noszę, rocka słucham i żadnych morałów nie usiłuję prawić”. Potem jeszcze doszła presja ekonomiczna i – nierzadko – bezradność wobec nowych technologii, co postawiło kropkę nad i. Dość powszechnie został kupiony taki model, w którym starszyzna (z nielicznymi wyjątkami) nadawała się wyłącznie do wyrzucenia na śmietnik. Historii, rynku pracy, głównego nurtu życia…
Nie sądzę, żeby nie było dorosłych, którzy chętnie wzięliby na siebie odpowiedzialność za „młodzieży chowanie”. Sęk w tym, że tym dorosłym wyjęto z rąk wiele narzędzi, za pomocą których mogliby to robić. Bo nie da się skutecznie wychowywać kogoś, kto nie ponosi żadnych konsekwencji swoich działań. A jeżeli np. nauczyciel nie może obniżyć oceny z zachowania czy zostawić nieuka na drugi rok, bo będzie awantura z dyrekcją, jeżeli szef nie może zdyscyplinować młodego pracownika, bo usłyszy, że hamuje kreatywność i nie rozumie nowych czasów, to gdzie tu mowa o jakichkolwiek konsekwencjach?
No i trudno też przekazywać doświadczenie komuś, kto z góry ma nastawienie, że to doświadczenie guzik jest warte. Bo skoro stary nie jest milionerem ani celebrytą, to znaczy, że sobie w życiu nie umiał radzić, więc dlaczego miałbym go słuchać?
Zza tych rozważań cały czas zresztą wygląda Bożek Wskaźników i chichocze w kułak. Bo czy chodzi o obniżenie oceny, czy o tabloidyzację, czy o ustępstwa dorosłych, to on jest w tej chwili głównym rozgrywającym. 🙄
Oj, źle ze mną 🙁 Nie mam grzesznych myśli 👿
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/islamski-duchowny-kobiety-nie-powinny-zblizac-sie-,1,4961907,wiadomosc.html
Musiałabym zajrzeć do tekstu HA, czy to rzeczywiście byłą mowa o „wygodnictwie”, jako źródle i przyczynie. Być może zbytnio uprościłam jej tezy.
Generalnie zgadzam się z tym co piszesz Bobiku. Sprawa jest złożona.
Dla zainteresowanych, to jest ten esej:
H. Arendt, Między czasem minionym a przyszłym. Osiem ćwiczeń z myśli politycznej, tłum. M. Godyń, W.
Madej, wstęp P. Śpiewak, Warszawa 1994, s. 223.
Jotko, ja również, sama z siebie grzesznych skojarzeń na temat ogórków nie miałam, ale świątobliwy mąż mnie zainspirował i od razu przyszły mi do głowy kabaczki 😳
A tak swoją drogą, to duchowieństwo wszelkiej maści mogloby sie w końcu odstosunkować od kobiet i na serio zająć leczeniem własnych problemów emocjonalnych 👿
Możliwe też, że ja sobie to wygodnictwo „downioskowałem”. 😉 Ale w każdym razie w słowie zdrada kryje się założenie jakichś niskich pobudek. A ich wcale być nie musiało. Niewykluczone, że obie strony brukowały piekło dobrymi chęciami i wyszło jak zawsze. 🙄
No oczywiście, że kobietom grzeszne myśli do głów pod wpływem warzyw mogą przyjść. Wystarczy się tej pani przyjrzeć: 👿
http://savoringsarah.files.wordpress.com/2010/08/p8170675_thumb.jpg?w=364&h=484
Co tu zresztą dużo gadać. Z ostatnich badań wiadomo już, jak naprawdę wyglądał wąż-kusiciel. 🙄
http://4.bp.blogspot.com/_vTHhdiW9ANQ/TMoL2eVbvdI/AAAAAAAADUw/8cE5W9azS6Q/s1600/zucc-curly1.jpg
Słowo „zdrada” jest przez HA użyte. I z tego co pamiętam, dawno czytałam ten esej, to odnosi się ono nie tyle do motywów, co do konsekwencji postawy dorosłych wobec dzieci.
vesper,
dokładnie tak, panowie mają problem … „kowal ukradł a cygana powiesili” 👿
Ja bym tego wygodnictwa tak całkiem nie skreślała z listy możliwych motywacji. Co jest łatwiejsze – uwalić się na kanapie z pilotem w ręku, czy zarządzić wyprawę do lasu na fotograficzne polowanie na bezkręgowce, taką całodniową, z całą logistyką, prowiantem i ciepłą herbatą w termosie?
Dzieci są jak małe wilczęta. Potrzebują hierarchii, czują się bezpiecznie, gdy wiedzą, kto jest przewodnikiem stada i że jest to silna jednostka, ale instynkt podpowiada im, by co jakiś czas przywództwo to zakwestionować. Kiedy bunt się powiedzie, a na takim etapie jest współczesny zachodni świat, czują się zdezorientowane i w gruncie rzeczy ogarnia je panika. Przywrócenie właściwego porządku jest trudne. Dorośli z reguły sięgają po sankcje i argument siły, tymczasem najczęściej wystarczy przypomnieć dzieciom oraz sobie samemu, jaki jest układ sił, co jest prawem młodego człowieka, a co jego przywilejem. Praw odbierać nie wolno, ale przywileje to inna sprawa. Tyle tylko, że utrzymanie przywództwa jest pracochłonne, bo wilczki, choć bardzo pragną oprzeć się na autorytecie, nieustannie będą z tym autorytetem walczyć. Taka natura. Nie różnimy się bardzo od innych stadnych stworzeń.
vesper,
HA nie chodziło o wysiłek związany z zajmowaniem się dzieckiem, typu organizowanie mu czasu. Jej chodziło o wysiłek związany z przyjęciem na siebie roli autorytetu.
Spróbuje poszukac, moze znajdę jakies cytaty.
Ale ja ten esej znam, jotko. To się wszystko zazębia. Chodziło mi raczej o wysiłek związany z pokazaniem dziecku świata. To jest pracochłonne. Określenie i egzekwowanie reguł jest pracochłonne. A już najbardziej pracochłonny jest własny przykład
Zgoda co do pracochłonności, szczególnie własnego przykładu.
HA mówi o motywacji wynikajacej z dania dziecku „wolności” w wyborze wartości.
Żeby być wiarygodnym przewodnikiem po świecie wartości, trzeba się napracować jak cholera.
To wszystko prawda, Vesper i ja w poszczególnych przypadkach wygodnictwa jako motywacji wcale nie wykluczam. Ale systemowo sprawa chyba jednak wygląda trochę inaczej. Jeżeli 23-letni pracownik ma 30-letniego szefa, bo starsi już z korporacji odpadają, to przyjęcie przez starszyznę roli przewodniczej dosyć jest utrudnione. Jeżeli nauczycielom nie pozwala się odbierać żadnych przywilejów, to w jaki sposób oni mogą zachowywać naturalny układ sił?
Ten naturalny układ był oparty m. in. na tym że starszyzna była dysponentem przywilejów i mogła ich używać jako marchewki (a ich odbieranie jako bata). To były kły i pazury starszyzny. 😉 Jak stary wilk pozbawiony kłów i pazurów może udowodnić młodemu, kto tu jest przewodnikiem? Przy pomocy perswazji? Młody wilczek przeważnie nie chce jej słuchać, bo to nudziarstwo.
Jest jeszcze jedna sprawa – współczesna kultura pracy najczęściej sprowadza się do wyciskania pracownika jak cytryny. Żeby się utrzymać na zawodowej (lub biznesowej) powierzchni trzeba sobie zwykle dość ostro wypruwać żyły. Rodzice często zwyczajnie nie mają czasu ani siły, żeby się zebrać i ruszyć z dzieckiem do lasu czy do teatru. Po prostu po robocie padają na pysk. Pytanie do Bożka Wskaźników – czy jakiegokolwiek pracodawcę obchodzi to, żeby rodzic po pracy miał jeszcze dość napędu na sprostanie dziecięcej energii i ciekawości świata?
Jasne, wiem, że również w rodzinach bezrobotnych sadza się dzieci przed telewizorem. Ale to chyba insza inszość, wynikająca najczęściej z ogólnej bezradności wobec życia.
A jak chodzi o unikanie roli przewodnika w sferze wyboru wartości – jak przewodnikiem może być ktoś, kto sam czuje się w świecie jak dziecko we mgle? To jest przecież w tej chwili problem bardzo wielu dorosłych, że są w jakiś sposób „wysadzeni z siodła wartości” i ograniczają się do zapewnienia dzieciom warunków materialnych. Nie dlatego, że im się nie chce inaczej – dlatego, że inaczej nie umieją. 🙁
W korporacjach, jak w wojsku, starszeństwo liczy się nie według wieku, tylko rangi. W podanym przeze mnie wyżej przykładzie, starszyzna, czyli wyższa kadra menadżerska, uciekła od swojej roli, powierzając ją nieprzygotowanemu młokosowi myśląc, że jak się gówniarzowi uda, to fajnie, a jak się nie uda, to będzie na kogo zwalić winę. Cały system zarządzania korporacjami, przenoszący się jak zaraza na inne organizacje, polega na na zastąpieniu myślenia skodyfikowanymi procedurami, a odpowiedzialności – spychologią stosowaną.
Bobiku, ale co to znaczy, że nie umieją? Czuję, że za takim „nie umieją, gdyby trochę poskrobać, zawsze gdzieś pod spodem znajdzie się „nie chce mi się”
bezzębny stary wilk może udowodnić młodemu wilkowi że ten dupa zwykłym nieprzeszkodzeniem w zbiuciu sobie tej dupy. ale czasem na okazję trzeba się naczekać i naczekać 🙄
„Nie umieją” jest wtedy, kiedy rodzice widzą, że ich wartości zamiast być drogowskazem ułatwiającym życie, stają się obciążeniem i zawadą, więc nie chcą tych wartości przekazywać dziatwie, a nie bardzo wiedzą, jakie inne mogliby przekazać. Przykład: niektórzy zapewne jeszcze pamiętają czasy 😉 , kiedy nachalne autoreklamowanie się i ostentacyjne wywalanie na stół swoich (nieraz rzekomych) zalet i umiejętności było źle widziane. Mawiało się „siedź w kącie, a znajdą cię”, „tisze jediesz, dalsze budiesz”, uczyło dziecię, że skromność jest zaletą, a samochwalstwo wadą. Rodzic, który dziś chciałby te wartości wpoić swojemu potomstwu, zapewne skazałby je na złamanie kariery, jeszcze zanim ona się zacznie. A mówić dziecku wbrew sobie, że samochwalstwo jest super? Też jakoś nijak. Wobec tego rodzic się wycofuje i pozwala, żeby dziecko przejęło jakiś wzorzec od dalszego otoczenia, w przekonaniu, że to będzie dla dziecięcia lepsze, bo bardziej zgodne z duchem czasu.
Nie musi w tym być lenistwa, tylko właśnie przekonanie „ja już tych nowych czasów nie rozumiem, ja się nie nadaję do pływania w tej wodzie, więc czegóż mogę nauczyć”.
Oczywiście nie mówię tu o tych wszystkich, którzy jakiekolwiek przekazywanie mają gdzieś, bo to jest akurat przypadek dosyć prosty, choć smutny.
Z tym zastąpieniem w korporacjach starszości wieku starszością rangi to chyba jakieś pomieszanie z poplątaniem. Czy 25-latek, który został szefem, automatycznie nabywa od tego większego doświadczenia życowego i zawodowego? 😯
Oczywiście nie o to mi chodzi, żeby wszystkie wyższe stanowiska pełnili sędziwi starcy, tylko właśnie o odróżnienie praw i obowiązków wynikających z rangi, a możliwości – choćby doradczych – wynikających z wieku. O to, żeby młodemu pistoletowi nie wydawało się, że ranga napełnia go taką mądrością, która pozwala lekceważyć wszelkie tam lata zdobywania doświadczeń.
Mili Państwo, zapominają P. o jeszcze jednym ważnym rozgrywającym: komercji i ekonomice. Skąd zresztą płyną owe sygnały nt. powagi wskaźników.
Przecież seks i erotyka i gołe co nieco w reklamach wychodzi bezpośrednio z 1968. Złamanie tabu oznaczało od razu wykorzystanie elementów tabu do celów komercyjnych.
To jeden z „duchowych spadków” po 1968. Złamanie tabu niekoniecznie znaczy, będzie fajnie, wszystko wolno. To znaczy, nie wiadomo czego się trzymać.
Drugi. Reifikacja i alienacja wszystkich relacji między ludźmi. Po czym dziecko nie rozumie, że jak zrobi laurkę dużym nakładem sił, to będzie piękniejszy prezent niż jak pójdzie i kupi prezent za 50 nadający się do kosza. Dziecko mówi, nie kupię ci prezentu, bo nie mam pieniędzy.
Relacje społeczne i hierarchia społeczna opierają się na posiadaniu rzeczy. Oczywiście, tak bywało zawsze, ale jak był naturalny ogranicznik, „nie ma albo nie ma za co”, to trzeba było jakoś te relacje wypełnić. Skromny prezent otoczyć bogatą oprawą złożoną z siebie. Idiotyczną rzecz z Chin łatwo kupić (było).
(W Polsce ogromną rolę w lansowaniu konsumpcji odegrała właśnie Gazeta wyborcza).
Wypełnienie kultury i życia fantomami. Telewizja, Internet, znakomicie zagospodarowany przez komercję.
etc.
Ach, tak bym sobie z Wami pogadała na temat starszeństwa i autorytetu (a właściwie na dwa tematy, bo o relacji rodzic-dziecko i relacjach w korporacji jakoś trudno mi się myśli jednocześnie), ale korporacyjne żaby mnie przygniotły i jeśli w ogóle wyrwę im się żywa, to już będzie sukces, a na wyrwanie się w stanie względnej choć używalności szanse są żadne. Czuję, jak mózg mi się przegrzewa i zmienia się w intelektualną wydmuszkę – okropne wrażenie! 🙁
ciemno, mokro, wietrznie, +6°C – prawdziwa zima 😆
Tadeusz, 8 XII – 08:45
koniecznie panstwo
koniecznie wspolpraca
🙂
ja tam chetnie dziele sie wiedza z mlodymi, jest tylko jeden problem, oni wiedza ZAWSZE LEPIEJ (no prawie zawsze), i nie maja cierpliwosci, dla WYGODY wiec i ZDROWIA mojego pozwalam mlodym praktykantom PRACOWAC, a ja w fotelu z noga na nodze 😉 🙄
zycie
czy uczycie sie chinskiego?
podobno (czytalem) za 10-15 moze 20 lat bedzie to koniecznosc znac chinski, podobno (wyczytalem) juz teraz 40% tekstow w
internecie jest po chinsku
moze to i prawda, moze 🙂
brykam, fikam 😀
Nie uczę się. Chińska język trudna.
wlasnie, Vesper, trdny, w mowie i pismie 🙂
z chińskiego wystarczy że znam „made in china” 🙄
Aj, foma, nie znasz made in china! A przynajmniej nie wtedy jak Chińczyk to powie. Okazuje się, że oni są specyficznie uczeni. W książkach do nauki albo rozmówkach angielski jest zapisywany po chińsku, w takiej swoistej transkrypcji. Zrobili eksperyment, spikerzy chińscy władający biegle angielskim (prawdziwym?) odczytali biegle fonetycznie te chińskie zapisy angielskiego nic z nich nie rozumiejąc…
Tak więc nawet chiński angielski jest bardzo trudna. A to największa odmiana angielskiego na świecie!
Ale, wiecie, za 20 lat to będę miał chyba większe problemy… a przynajmniej inne.
czy na pewno chiński angielski jest bardzo trudna 🙄
A eto drugaja sobaka!
hau
Jaka język trudna? 😯 Ja tam się z pekińczykami znakomicie dogaduję i wcale się w tym celu zbyt długo uczyć nie musiałem. 😈
Mowa o takim angielskim:
Zǎoshang hǎo 早上好
🙂
Który jest niejednokrotnie opisywany przez amerykańskiego sinologa, Maira, np, tu
http://languagelog.ldc.upenn.edu/nll/?p=2864
Fascynujące rzeczy naprawdę.
PS
Zǎoshang hǎo 早上好
to, jak każdy widzi (oprócz mnie)
Good morning!
Bo, pozwolę sobie powtórzyć, to nie jest „mieszanka” języków, jak pidżyn. To jest angielski, tylko zapisywany ideogramami i odczytywany z chińską wymową. Cała reszta to standard! Taki drobiazg jak to, że Anglik, Amerykanin ni w ząb tego nie rozumie nikomu nie powinien przeszkadzać.
I proszę, Bobik i Rysiu teraz w centrum Europy, jak się okazuje… nowej Europy, bez UK. Właśnie czytam o zmianach… będzie surowo, skromnie, oszczędnie .. i pod wodzą Deutschland.
Psom naprawdę bardzo łatwo po chińsku rozmawiać. Zaczynają od ni hau, a potem gładko kontynuują. 😎
Umówmy się, że ten Deutschland na czele to nie będzie aż taka znowu nowość. 😉 Deutschland chcąc nie chcąc już od dawna w praktyce tę rolę spełniał, tylko z przyczyn dyplomatycznych nie mówiło się o tym zbyt głośno. Wcześniej jeszcze czasem Francja potrafiła zadbać o równowagę, ale Sarkozy to nie jest wielki mąż stanu, który by to umiał. Poza tym Niemcy jako społeczeństwo traktują (w większości) Unię bardzo poważnie, a jest ich w końcu ładnych kilka milionów. 😉 Podejrzewam, że bez niemieckiej determinacji unijnej mógłby się ten twór rozsypać w drebiezgi.
Tadeuszu,
w Chinach zupełnie dobrze dogadywałam się z Chińczykami po angielsku.
Dużo większe trudności miałam w rozmowach z Afrykanami.
Z tym ni hau trzeba bardzo uważać. Niewłaściwie akcentowane znaczy mniej więcej tyle co fuck …
Radzono mi raczej witać się: hello 🙂
Mieszkałem kiedyś przez kilka tygodni z Chińczykami z Honkongu. W zasadzie się ich angielszczyzna nienajgorzej dawała zrozumieć, za wyjątkiem bardzo często przez nich powtarzanego, tajemniczego słowa nobobom. Minęło kilka dni, zanim doszedłem do tego, że chodziło o no problem. 🙂
Dobranoc 🙂
Popatrzylabym na to inaczej: Obecni 'seniorzy” to jest pokolenie baby boomers, to pokolenie ktore wlasnie w latach 60 odrzucilo caly ten nadety tradycjonalizm i obowiazkowy szacunek do siwych lub lysych skroni.
I choc teraz sami sa lysi, cos z tych lat 60 w nich pozostalo i nie chca sie poddac kapciom i wnukom. Uwazaja, ze jeszcze zycie do nich nalezy.
Mam okazje porownac dwa rozne sposoby podejscia do mlodziezy i pracy w szkole. Polski (bedac mloda nauczycielka 🙂 ) i australijski ( bedac matka). Po poczatkowym szoku, zaczelam doceniac podejscie.
Na autorytet trzeba sobie zasluzyc nie karaniem, ale postepowaniem. Nie mozna przekazac zadnych wartosci i sposobow postepowania, jezeli samemu postepuje sie inaczej. Proste jak konstrukcja cepa.
Kazde mlode, obojetnie czy kosmate czy gladkie uczy sie od pierwszych dni zycia poprzez nasladowanie zachowania rodzicow. To sie tak gleboko wryje w pierwotna pamiec, ze potem to juz mozna sie zagadac i tak nic z tego.
Konflikt pokolen jest faktem, w czasach wspolczesnych wobec tak szybko zmieniajacych sie scenerii i takiego szerokiego dostepu do informacji, mlodziez blyskawicznie wylapuje kazda sprzecznosc. I staje okoniem 🙂
Poczytalam dalej i piszecie wlasciwie to samo. 🙂 Ale co tam, i tak sie pomadrze!
Czasem czytujac takich duchownych roznej masci i politykow takze roznych, odnosze wrazenie ze tkwimy w jaskini i najwazniejsze jest miec te samice dla siebie 🙂
Inny temat -zmiany klimatyczne. Wzrost ocieplenia najwyrazniej widac na wyspach Pacyfiku.
http://www.abc.net.au/news/2011-12-09/tuvalu-kiribati-climate-change/3720408?WT.svl=news3
Witajcie w Bobikowie! Wróciłam z wuajaży cała pełna przyjemnych wrażeń, z wrażeniami minizlotowymi na czele. Wyobraźcie sobie poważnego człowieka, Irka znaczy, jak w czas pewien po zamknięciu restauracji (tylko teoretycznym, bo byliśmy w środku) ochoczo śpiewa „Chiczkum kiczkum, ja ja ja”, a będziecie wiedzieli wszystko.
Opowiem o strasznej historii, co znam,
a po plecach przebiegną wam dreszcze!
Bohater jej, Chińczyk, czółno miał
na wielkiej Żółtej Rzece.
Był poganinem plugawym tak,
że Lucyfer by się zląkł…
Nazywał się jakoś tak: Wing Czang Lou,
a żeglarze go zwali Jim Crown.
Chiczkum, kiczkum, ja ja ja…
Żeglarz mniej bystry niż ty
nie pojmie historii o Wing Czang Lou –
za dużo w niej takich: a jiiiii, ka jaaaaa…
No. Jutro sobie doczytam i się ustosunkuję.
Ahoj.
Chiczkum kiczkum 😆 😆 😆
Nie znałem tej pieśni, a jak wiadomo, kto nie zna pieśni, niechaj o miłości nawet nie śni. Ale dałbym wszystko, żeby zobaczyć poważnego człowieka pieśń ową śpiewającego pod bacznym okiem Nisi. 😆
W każdym razie nie ma wątpliwości, że wesoło było. 🙂
Zwierzaku, zniknięcie w pierwszym rzędzie pacyficznych wysepek, wskutek podniesienia się poziomu morza, klimatolodzy zapowiadają już od dość dawna. Ale ponieważ nie dotyczy to ani Stanów, ani Rosji, ani Chin, świat się nie bardzo tym przejmuje. 🙁
Nisiu, pewnie wskutek wujaży nie oglądałaś transmisji z Mlascali (ja przegapiłem i bez wujaży 😳 ), ale możesz sobie posłuchać postfactumowo: 🙂
http://videos.arte.tv/de/videos/live_aus_der_mailaender_scala_don_giovanni-4297872.html
Też nie oglądałam z powodu zajęć pozalekcyjnych. Nisi nie ubędzie, gdy odsłucham. Dziękuję, Bobiku 🙂
Do Irka nabrałam dodatkowego szacunku. Tylko bardzo poważny człowiek potrafi, publicznie ❗ , wydobyć z siebie cziczkanie 🙂
Tak naprawdę śpiewaliśmy „chiczkum kiczkum” pod czujnym okiem Marka Szurawskiego, który solował przy akompaniamencie łyżek stołowych (w braku kości wieloryba czy czegoś, co on tam ma, ten wieloryb).
Piosenkę napisał dawno temu Janusz Sikorski do oryginalnej angielskiej melodii, a ciąg dalszy jest taki:
Ten Wing Czang Lu zakochał się
w Chince, zwanej Ach-Czu-Fong,
Co miała oczy jak pestki od dyni,
a stopy miała mniejsze od rąk.
Lecz ona kochała zbója mórz
swym sercem i całą wątrobą;
On przypływał tam wielką dżonką swą,
groźną dżonką dwupokładową.
Chiczkum, kiczkum…
Gdy Wing Czang Lu wyśledził to,
przysiągł zemstę okropnie klnąc:
Niech dotknie pirat dziewczyny, to
w befsztyk zamienię i jego, i ją!
Rychło wciągnął na maszt wojenny znak
i ruszył na Jangcy River,
Na zachód i wschód, i tam, i tu,
gdzie zły pirat mógł był się ukrywać.
Chiczkum kiczkum…
Już bębny grają do boju
i armaty ryknęły z obu burt,
Gorące kluski lecą na łeb,
z góry leje się wrzący sos.
Pirat hardo skoczył w bitwy wir
naprzeciw swojej zgubie,
Salwą smażonych jaj dostał w tyłek i padł,
bo smażone źle robi wątrobie.
Chiczkum, kiczkum…
Już konając pirat krzyknął, że
to nie był ostatni strzał:
Gdy ja nie mogę Chinki mieć,
Czang Lu nie będzie jej miał!
Twardym grochem wypalił ze wszystkich rur,
potworna to była scena,
Gdy gorący groch trafił w pieprzu słój
i wysadził magazyny…
Chiczkum kiczkum, ja ja ja,
rz mniej bystry niż ty
nie pojmie historii o Wing Czang Lu,
za dużo w niej takich „a jiii, ka jaaaa”…
Za Mlaskalę dzięki serdeczne, chętnie odsłucham jak tylko się prześpię.