Lassie, wróćże!
Na ogólne życzenie P.T. Publiczności chciałem przeprowadzić serię wywiadów z bohaterami naszych dzieciństw. A zmobilizowany blogowymi rozważaniami o rzetelnym dziennikarstwie postanowiłem się do tych wywiadów dobrze przygotować. No, nie tak, żebym się miał zaraz zapracować na śmierć. Wyobraziłem sobie te przygotowania jako jedną wielką przyjemność. We wspomnieniach pogrzebać. Szufladki sekretne pootwierać. Albumy ze starymi fotografiami powyciągać. Któż w końcu tego nie lubi ?
Ale pamięć czasem płata nam figle. Wiedzą coś o tym policjanci, usiłujący wydobyć z licznych świadków zdarzenia jakiś w miarę spójny jego opis, albo próbujący na podstawie ich wskazówek sporządzić portret pamięciowy przestępcy. Nasze portrety pamięciowe postaci literackich, z Dorianem Grayem włącznie, też często okazują się nader niedokładne i rozchełstane. Wpada nam w ręce (albo w łapy) książka z byłym idolem i okazuje się, że uszy miał wiele bardziej odstające niż we wspomnieniu, a ogon nie taki puszysty, jak nam się to w sekretnej szufladce przechowało. Możemy sobie wprawdzie snuć podejrzenia, że to nie bohaterowie się zmęczyli, tylko my, ale co nam z tego? To już nie ten Reksio. Nie ten Pucek. Nie ten Myszkin. Nie ten Kott.
Pamięć, wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, nie służy ocalaniu śladów, tylko ich zacieraniu. Albo myleniu tropów. Idolką mojego najwcześniejszego szczenięctwa była Lassie. I cóż wychodzi, kiedy przetrząsam zasoby swojej pamięci, żeby ułożyć od nowa jej portret?
Lassie nie wraca ranki i wieczory,
aż trudno wszystkie je zliczyć…
Auta na drogach i tuż obok tory,
a ta się włóczy bez smyczy!
Gdzieś ty, o, Lassie? (Tu nuta się tęskna
zjawia w posępnym mym wyciu.)
Czyś do azylu trafiła, nieszczęsna,
i do dziś tkwisz w tym psim kiciu?
Czyś się zadała z bezdomnych psów hordą
i szukasz resztek w śmietnikach?
czy trawę może gryziesz kręcąc mordą,
a przy tym niby byk brykasz?
Pomnę, wtulony w twą sierść moherową
roiłem sobie bógwico,
ty ledwie odrzec raczyłaś mi słowo,
swym rodowodem się szczycąc.
Nad brzegiem rzeczki, naiwnym szczenięciem
będąc, targałem twe uszy
i podgryzałem twe pięty zawzięcie,
by potem spocząć u gruszy.
Choć narzekali słowicy i szpacy,
nas się trzymały psie figle,
zwłaszcza że udział w nich brał też Pankracy,
a był to smok z dużym biglem!
Gdzie niegdysiejsze podziały się śniegi
i gdzie ta Lassie przepadła?
Jeśli w koszyszku u mego kolegi,
bodajby dziś nic nie jadła!
Zwykle tak miłe wszystkiego początki…
Wsio jasno. Hossa bez bessy.
A potem wrednie plątają się wątki
i pamięć zdradza. I Lassie.
Bobiku, sa czasem zalety mieszkania na drugiej polkuli – mozna rozjasnic wieczor przez czytanie Twoich wpisow. A teraz trzeba sie rozejrzec za slownikiem synonimow, zeby nie powtarzac sie za bardzo piszac „cudne”, „czarujace”, etc. 🙂
Tymczasem pies prezydenta Busha, Barney, pogryzl reportera Agencji Reutera w prawy wskazujacy palec. Przewidziane sa zastrzyki przeciw tezcowi.
Tu jest link, i portet Barney’go:
http://www.huffingtonpost.com/2008/11/06/white-house-dog-barney-bi_n_141868.html
Dzień dobry wPyrlandi Przygnieżnienskiej i innym skowronkom jeśli są , czy ktoś pamieta
http://www.visionquestranch.com/assets/images/Rin_Tin_Tin_8.jpg
warto dac nura na ta stronke również
http://www.szarik.pl/slynne_all.php
Bobiku popatrz dobrze nie_ toperzyca jest w emailu nie w nicku , policjant chyba cos zepsuł
Barney uroczy! Coś jakby kuzyn Bobika. Zwłaszcza z fryzury, no nie? 🙂
Trochę mnie zszokowała informacja poniżej, jakoby pani Palin nie znała kontynentów…. 😯
Bobiku, marzeniem wszystkich dzieci było posiadanie Lassie. Moim również. Pamietam poruszenie wśród bractwa podwórkowego , gdy w sasiednim bloku ktoś kupił „Lassie”. Radość była ogromna choć z patrzenia na pieska….Ech, dzieciństwo!
Niedawno czytałam dziecku „Puc, Bursztyn i goście” i powiem, że bardzo mi sie podobało. Chyba tak samo jak przed paroma dekadami 🙄
Dzień dobry, dzień dobry! Chociaż pierwszy moment na blogu właściwie nie tak dobry, bo na nietoperzycę istotnie coś się uwzięło i nie chce jej wpuszczać od razu na pokoje, tylko antyszambrować każe. 🙁
Na razie nie wiem dlaczego i mogę tylko wpuszczać ręcznie, ale obiecuję, że będę prowadził intensywną akcję wyjaśniającą.
Takie teriery jak Barney wyglądają może uroczo, ale są niebywale zaczepno-odporne. Na spacerach bywają dość uciążliwe, bo od razu chcą się boksować. Ludzi to jeszcze często tolerują, ale innych psów… 🙄 Nie będę podawał szczegółów, bo nikomu nie jest przyjemnie opowiadać, jak zwiewał z podkulonym ogonem. 😳
Jesli chodzi o literature z watkiem zaginionego psa czytana w dziecinstwue, to chyba najwieksze wrazenie zrobilo na mnie opowiadanie Czechowa „Kasztanka”. Podobno opowiedzial te historie pisarzowi jeden z jego pacjentow, pierwszy z dlugiej dynastii Durowow, treserow zwierzat, ktory kiedys znalazl na ulicy bezdomnego kundelka. Kundelek na koncu wraca do swego pijanego szewca. Bylo mi tak przykro z powodu tego zakonczenia, ze nigdy do tego opowiadania nie wrocilam.
Mam kilka takich opowiadan Czechowa, ktore raz przeczytane, zostawily gleboko slad, ale nie chcialam do nich nigdy po raz drugi wracac: „Chce sie spac!”, albo to takie ( zapomnialam tytulu) w ktorym maly czeladnik szewca opisuje w dlugim liscie swoj smutny los, pelen glodu i bicia i upokorzen, a potem wrzuca list do skrzynki pocztowej, zaadresowany: Na wies dziadziusiowi.
Bobiku
dziękuje za ręczne otwieranie drzwi do pokoju , moze skrzydełka powinnam sobie podciąć 🙂
A teraz wpuściło całkiem normalnie. 😯 Jeszcze mniej rozumiem. 🙁
Bobiku, musisz otworzyć dodatkowe tylnie wyjście dla veryimportantnietoperzyc 😉
Już 10:02 ? Nowy wpis Bobik zrobił i to w środku nocy, choć nie każdemu, bo u Moniki to nawet zaawansowany wieczór nie był… Bobiku, martwię się, jak dasz sobie radę z niedosypianiem ? Czy Ty chociaż zjeść dobrze masz kiedy?
Ja w dzieciństwie zwierząt się niestety panicznie bałam. Wszystkich bez wyjątku. Ośmielił mnie do nich dopiero pies przyjaciół. Miał na imię Pluto, piękny był – posokowiec bawarski i mnie nie wiedzieć czemu wybrał na swego rozmówcę. Dosłownie, bo z nikim więcej aż tak długich rozmów nie prowadził. Z żalem Pluto wspominam bo zaginął bez wieści.
Drugą z kolei bohaterką mojej resocjalizacji jest Kiciusia, o której już pisałam. Dodam tylko, że jest niezwykle urodziwa i przyjazna, choć i zdecydowana egzekwować potrzebne jej głaski. Też używa wyrazów, gdy chce mnie zaprowadzić np do lodówki, albo na dzień dobry (mówi Mrum), albo gdy chce się przypomnieć w sprawie towarzystwa.
Wspomnę tu jeszcze piękną Carmen, golden retriverkę, członkinię miłej mi rodziny tu na miejscu i wspaniałego Beja, którego zalety współlokatorka może zechce sama tu opisać. Jest wspaniały jak i personel oraz konik, też do tej rodziny należący. Oby mieli się świetnie wszyscy!
Miłego dnia wszystkim życzę, Teresa
Foma
ładnie to tak , nietoperzyca mówi ,ze skrzydelka przytnie , dobrze ,ze choć nie powiedziałeś self-important 🙁
F- fajna
O-ochrona
M- mojego
A-administratora( ktorym pewnie sam jestem !!)
czy bedziemy świetować ???
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzie%C5%84_Administratora
Nietoperzyco, to poważne święto. Mówią, że podziękowania są przynajmniej, preferują prezenty.
Bobiku, wywieś listę pożądanych prezentów już żebyśmy sprostali.
O, Magrud – http://passent.blog.polityka.pl/?p=504#comment-99932 .
Prezentami mogę się zająć jak wrócę, bo muszę teraz lecieć popracować. 😉
Teraz, na chybcika, jeszcze dwa słowa: o książkach, które zrobiły wrażenie w dzieciństwie już tu kiedyś rozmawialiśmy i wtedy właśnie sobie uświadomiłem, że większość jakoś tam pamiętam, ale niektóre w sposób kompletnie nieuporządkowany – jakieś fragmenty, sceny, obrazy, wersy, które nie zawsze wiadomo gdzie przykleić i czy w ogóle mają ze sobą coś wspólnego. Czyli ci bohaterowie mojego dzieciństwa w tej chwili są już właściwie jakąś kompletną konfabulacją i do pierwowzoru mają się właśnie tak, jak portret pamięciowy przestępcy do jego rzeczywistej twarzy. Może to ja mam taką pamięć dziurawą? Helena na przykład potrafi cytować z pamięci kilometry wierszy. A ja zazdroszczę żyrafie – ja nie potrafię. 🙁
Teresko
krótko i zwiężle , ja mam tylko mały kamyczek do ogródka: Magrud pisze :”Dlaczego? Bo projekt, nie tylko ustawy , jak każdy prototyp, ma wiele błędów. A jego doskonalenie odbywa sie zawsze metodą prób i błędów.
Wyeliminowanie możliwości ich korygowania na etapie prac parlamentarnych, oznaczałoby rażące pogorszenie jakości prawa”
ja uważam , że jakośc prawa jest juz ponizej dna , nie wiem czemu naszego panstwa nie stać na zatrudnienie wysokiej jakości prawnikow i konstytucjonalistow ,tak by nie trzeba było wiecznie !!!!!!! nowelizować bubli
moje pytanie potraktuj trochę retorycznie bo ja w wielu wypadkach ( z mojej dziedziny ) wiem czemu ( jeśli nie wiadomo o cochodzi …)
Bo ja lubie slowa, zwlaszcza takie w kolumnie 🙂
Ale poza tym w moim dziecinstwie i w domu i w szkole czytalo sie duzo wierszy. Uczylam sie na pamiec wiecej niz ode mnie oczekiwano, bo musialam je miec na podoredziu, zawsze gotowe do przywolania, kiedy trzeba szybko uporzadkowac swiat, . zapanowac nad chaosem wewntrrznym albo nazwac cos czego sama nie potrafie.
Bobik, poeta od co najmiej trzech pokolen, mogl sobie sam napisac – i pisal, jak pisala jego Mama od dziecka. A ja musialam siegac po Lermontowa i Puszkina 🙂 🙂 🙂
nietoperzyco, kiedyś w czasie nalotu na komisariat foma tłumaczyło się jako Forum Organizacji Myślenia Anarchistycznego…
A świętować i dostawać prezenty, czemu nie. Tylko szkoda, że to dopiero w lipcu 🙁
Też mam dziurawą pamięć, ale odświeżalną. Przechowuję kajety z ulubionymi wierszami.
Za to dzieciowe pamiętam całkiem nieźle. Nasze małe strasznie lubiły Danutę Wawiłow. Do dzisiaj, gdy córasek się rozpędza, wystarczy powiedzieć „czy to stado słoni”. Zaraz milknie, oczywiście tylko dla nabrania oburzonego oddechu 😀
Co takiego zrobiłam, że nikogo nie ma?
Helenko
ach Puszkin
Klarysa mało ma pieniędzy,
Jesteś bogaty – żeń się prędzej.
Jej się majątek ciągle marzy,
Tobie z rogami jest do twarzy
lermontow za smutny by nie powiedziec ponury
Głos-li twój posłyszę,
Dźwięczny i słodki –
Jak ptaszek w klatce
Serce zatrzepocze;
Oczy-li ujrzę twe
Błękitne, głębokie –
Naprzeciw nim serce
Z piersi się wyrywa,
I tak radośnie,
I płakać aż chce się,
I tak na szyję
Tobie bym rzucił się
Bobiku pisz wiersze , pisz !!!!!!!:-)
Co im zrobiłaś, haneczko, to nie wiem, ale mnie zwabiłaś. 😀
Krócej mi się dziś pracowało, bo moją młodocianą klientelę puszczono wcześniej do domu, w związku z przygotowaniami do pochodu świętomarcinowego. Zarobionego w ten sposób czasu postanowiłem nie oszczędzać, tylko natychmiast przepuścić na blogu. 😆
Nie lepiej skorzystać z dołka na giełdach i zainwestować?
Przy moich doradcach? Ja to już brałem i wiem, że naprawdę lepiej przeszaleć. 😀
Poznym popoludniem ide na spotkanie z moja menadzerka w banku i rozumiem, ze ma ona zamiar pzrekonywac mnie abym oszczednosci zamienila na akcje, ktore sa w tej chwili – jak to okreslila – dirt cheap. Nie wiem co mam zrobic, bo na ew. zyski trzeba bedzie Bog wie jak dlugo czekac, a ceny akcji moga dalej spadac i spadac i wiele wody uplynie zanim co. Z pewnoscia nie dam jej wszystkiego.
Och, z jaką przyjemnością pomiałbym problemy z oszczędnościami… 🙄
Jestes jeszcze mlodziutkim szczeniaczkiem, Bobiku i wszystko przed Toba 🙂 🙂 . Te oszczednosci to moja dojrzala polisa ubezpieczeniowa, kiedy bralam pozyczke hipoteczna, splacona z odprawy.
A na drugie imie mam Krolowa Frajerow, wiec pewnie latwo mnie bedzie oskubac.
No tak, dojrzałych polis jeszcze nie mam prawa posiadać, więc się nie muszę frajerzyć. 😆
Szczęśliwy, kto nie posiada?
Heleno
każdy doradca mysli o swoim kliencie król/ królowa frajerów , nie daj się wyfrajerzyć , cokolwiek to oznacza 🙂
Haneczko, podobno nawet i ten szczęśliwy kto padł wśród zawodu. 😀
Ja to sie najbardziej obawiam swojej uprzejmosci 🙂
Bo jak taka Donna w czarnym garnitirze z nieskazitelnymi paznokciami i pasemkami w wlosach poswieca mi godzine swojego drogocennego czasu, to nie moge wyjsc z jej gabnetu aby jej cos nie odpalic.
„Dziś będziesz moją królową…”
Oczekuje poradztwa, a nie flippancy.
Dziś będziesz moją królową,
jak dasz się przytrzymać za słowo…
Helenko, spróbuj powiedzieć, że zostawisz sobie kwartał na decyzję. Może się łatwo (?!) okazać, że taki okres będzie za krótki, ale to za kwartał trzeba będzie rozważać. Niech Twoje pieniądze (pieniążki?) nie pracują na premię, w kolejności te czarne garnitury. Trzymaj się!
Heleno, mogę Ci jak najpoważniej i z pełnym przekonaniem doradzić, żebyś w sprawach finansowych PRZENIGDY nie zdawała się na moje rady! 😎
Czytam wlasnie A. Lindgren „Dzieci z Bullerbyn”. Pierwszy raz od ponad 40 lat. Bobiku, tam jest takze pies- Svipp, uratowany przez Ollego od okrucienstw i zlego ogolnego traktowania poprzedniego wlasciciela. W wywiadzie nie wyjasniles, dlaczego Lassie musiala wracac. 🙂
Woda na mój młyn – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=625 …
Mysle, ze Pies tak rozumny jak Bobik nie docenia swoich mozliwosci.
Teresko, mam wlasnie zamiar poprosic moja Pania Donne, aby pozwolila mi troche poceszyc sie ta polisa i zglosc sie troche pozniej . Tymczasem te pieniadze leza sobie na koncie oszczednosciowym, dochod zafiksowany na rok i moge sie cieszyc mysla, ze moge tam zapuscic lape jakby mi pralka wysiadla albo rura pekla, albo byla wyprzedaz kaszmirowych sweterkow. No i ten krwiopijca-weterynarz.
Heleno, podobno są dwie szkoły:
1. daj jej 1/4 tego, co chce od Ciebie wyciągnąć. Gdy piłuje o więcej, dorzuć do 1/2 i wyjdź
2. dokładnie odwrotnie
PA, gdyby Lassie musiała wracać, to by pewnie wróciła. Ale przyszła ta cholerna wolność z demokracją i teraz żaden pies nic już nie musi, tylko wszystko demokratycznie wolno. 😉
A jak jesteś przy dzieciach z Bullerbyn, to czy Lasse nie ma przypadkiem jakichś poufnych wiadomości na temat Lassie? 😀
Ach, mowienie nie, to cala sztuka. Wszyscy nas od dziecinstwa ucza zachowan pozytywnych, a malo kto – jak czasem, gdy sa powody (takie jak fundusz awaryjny na kaszmirowe swetry) mowic nie takim Donnom w czarnych garniturach…
Moniko, czy Matylda już wstała? Jeżeli tak, to może ma ochotę poszukać prezenciku urodzinowego? W wierszykach Bobika, pod „Inne”, powinno się coś znaleźć… 🙂
Ale taki doradca nie zarabia przecież dla siebie! Z zarobionych na operacji doradczej pieniędzy opłacane są szkoły, administracja, ubezpieczenia społeczne, część idzie na konsumpcję napędzającą resztę gospodarki…
A już poważniej, żelazna zasada w oszczędzaniu i inwestowaniu – rozproszenie ryzyka.
Dla rozproszenia ryzyka najlepiej kupić rozpylacz… 🙄
Bobik, jestem w polowie ksiazki, stad nie wiem. Moze to sie wyjasni na ostatniej stronie. 🙂
Bobiku, nie ma slow w slowniku slow na to, jak piekny to prezent. I uchwycil cala esencje zjawiska kocio-dziewczynkowego. Nawet to, ze woli od lalek zupelnie inne rzeczy. A wstalysmy dzisiaj wczesnie, bo telefon zadzwonil o piatej. Nie byla to rodzina z Polski (oni zdaja sobie sprawe z roznicy czasu) a z zwykla pomylka, ale juz potem tak zupelnie zasnac sie nie dalo. 🙂
Bobiku, dziekuje bardzo za prezent. Po wersalce staram sie drapac w malo widocznych miejscach.
Matylda
Heleno
ja nie wiem czy to aby wlaściwa rada , ale :
1) agent/ doradca od tego jest zeby gadać a Ty nic nie musisz decydować ani teraz ani za kwartal jak radzi Tereska
2) w niepewnych czasach a te takie sa trzeba byc rekinem, zeby wiedzieć co zrobić, więc nic nie robienie to też robienie
3) napisz do Warrena Buffeta po radę , on ma nosa 🙂
Matyldo, jak o mnie chodzi, możesz sobie drapać, gdzie Ci się tylko żywnie podoba. Jestem nawet skłonny Ci pomóc. Wybór miejsc drapania powinien być określany wyłącznie treścią umów między Kotem a jego Personelem. 😀
Jak biega o bufet, to ja też mam nosa! 😆
Matyldo, You lucky Devil, you! Wiersz od samego Bobika! I jaki piekny!
Chocbym zyl jeszcze 20 lat, to takiego wiersza nie umialbym napisac, ale zasylam Ci najserdeczniejsze pozdrowienia urodzinowe i jestem gotow przyjac do Klubu Kotow Honoris Causa, do ktorego juz i Bobik Poeta nalezy.
Stay warm, eat well, take good care of yourself!
Affectionately yours
Mordka
Dziekuje Mordko. Tak mi milo, taki mam piekny dzien, od samego rana. A Bobik pisze najpiekniejsze wiersze – wszystkie bardzo lubie.
With love,
Matylda
Aha, Matyldo – i niechaj Ci nikt nie wypomina kosztow weterynarza, zwlaszcza ktos, kto dostal przyzwoita zaplate za polise ubezpieczeniowa.
Owszem, widzialem ten wpis. Haniebny.
Moj weterynarz jest bardzo mily. Mama mu placi, ale nawet nie wiem ile.
Kocie Mordechaju, po starej przyjaźni ośmielam się błagać Cię o odrobinę wyrozumiałości dla Twojego Personelu. Twoja na pewno nie miała nic złego na myśli, tylko ma zapewne jakieś drobne skrzywienie charakterologiczne, albo traumę z dzieciństwa. Przy odpowiedniej psychoterapii z takimi rzeczami można sobie poradzić. Farmakologii nie polecam, bo może ona spowalniać reakcje i obniżać przez to jakość obsługi Kota.
Scielę się do łap,
Bobik
A propos wypominania, to juz slyszalam o paru przypadkach ludzkich rodzicow dajacych swoim dzieciom, przy osiagnieciu pelnoletnosci, rachunek za caloksztalt uslug rodzicielskich. W porownaniu z tym, co to jest czasem troche ponarzekac na oplaty u weterynarza. 🙂
Moniko, moja mama dziękuje za podsunięcie znakomitego pomysłu. Zaraz idzie sporządzać fakturę. 😀
Nie zapomnij wlaczyc FV. 😀
Frequency of Vaccinations? 😀
No wlasnie. 😀
W ogole duzo skrotow wlacz, bo dopiero wtedy rachunek wyglada powaznie. Inaczej pomysla, ze przygotowal go jakis amator, i dlatego jest od razu zrozumialy. 😉
Haneczka na pewno jakieś zmyślne skróty może nam podrzucić. Tylko żeby ich za wcześnie nie rozszyfrowała, bo wtedy nici z intelektualnej rozrywki. 😀
Moze Helena powinna tak rozmawiac z ta Donna od czarnych garniturow. Nie moge teraz, bo FOP, ale przemysle to potem, gdy juz dowiem sie o TRI i PLE. Tak Donne zmyli i rozproszy, odrywajac jej uwage od funduszu awaryjnego na kaszmiry. 🙂
Świetna Twa rada Bobiku, przyda się Helenie na następne spotkanie z doradczynią.
FOP – First Ostrożne Pociągnięcie
TRI – Teraz Ryzykowna Inwestycja
PLE – Paniczna Linia Ewakuacji
Bobiku, Ty jestes stworzony do pracy w bankowosci. Jestes szczeniaczkiem o wielu talentach, tylko nie wiem jak bys wygladal w czarnym garniturze, z pazurami na czerwono? No i chyba bys przemycal wiersze do wyciagow z konta… 🙂
Zaglądam i co widzę? Wielki dzień Matyldy! Pięknego wierszyka jak ten od Bobika nie wymyślę.Tak wiec tylko taka prymitywna wierszowanka:
Niech nam żyje Matylda sto lat
niech śmieje się do niej cały świat.
Niech wszystkie zwierzaczki
przyjmą ją do swej paczki
a z łąk kolorowych kwiecie
Wianki jej na głowę plecie! 🙂
Ach, Malogosiu, obie Ci razem dziekujemy. 🙂 I szczegolnie pozdrawiamy z naszego dzis zadeszczonego Concord Twoja Weronike. Niech zyje dzielna i rozsadna dziewczynka, co nie boi sie probowac persymonow! Gdyby tylko wiecej doroslych wzielo z niej przyklad – jaki swiat bylby weselszy i ciekawszy. 🙂
PS A wiersz jest sliczny. I tak lubimy plesc wianki, tylko teraz trudno o kwiaty inne niz ze szklarni. 🙂
Obie wysyłamy uśmiechy do was!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
swirki swirki
Heleno 14/29
to u was sie z biedy odpala
POdaj adres wysle zapalniczki
swirki swirki
Bobiku i wstaw NSU nie do garazu
lecz do rachunku
swirki swirki
zapomnialem dodac znaczenie
nuz sie uda
Nie taki mały cosik
Dla pominiętej Zosi:
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Ja chcę koniecznie spróbować tych pazurów na czerwono! Czarny garnitur już mam i to od stóp do głów, nawet biały krawat do tego, a wizja siedzenia w banku z krwistymi pazurami po prostu wstrząsnęła moim jestestwem i wzbudziła gwałtowne żądze! Pazurów!!! Pazurów!!!!
Kochane, wszystkie trzy dziekujemy. A Zosia nie jest tak zupelnie pominieta w realu, sa prezenty dla Siostry Solenizantki, i cale dwa tygodnie naprzod przemyslen na temat dzielenia sie radoscia, zamiast zabierania wszystkiego dla siebie.
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Bobiku, tylko jak Ty czesania futra nie lubisz, to jakie sa Twoje zapatrywania na wizyte u pedikiurzystki? Chyba ze amatorska domowa wersja na czerwono, bez fachowej pomocy…
To Matylda dzieli się bażantem? Czy ona aby na pewno jest Prawdziwym Kotem? 😉
Krwiste pazury dałoby się może załatwić poprzez proces zanurzania w rostbefie i nieoblizywania? 🙄
Radoscia sie dzieli, radoscia. 🙂 Akurat Zosia na bazanta nie leci, woli wlasnie rostbefy. A dzieki Twojej metodzie malowania pazurow na czerwono, mozesz od razu wszystko stemplowac, zeby wygladalo bardziej urzedowo.
PS A propos mowienia „nie” roznym takim, co chca nam cos sprzedac, przypomniala mi sie swietlana postac mojego tescia. Zawsze, gdy zadzwonil telefon i po drugiej stronie byla Osoba, Ktora Koniecznie Chciala Cos Sprzedac, tesc mowil z ogromnym smutkiem w glosie, ze wlasnie zszedl z tego swiata, po czym wdawal sie w dlugi i zawily opis na co (brat jest lekarzem, wiec mial zrodlo informacji). Dorzucal do tego nazwy lekow. Domagal sie wspolczucia. W koncu Osoba, Ktora Koniecznie Chciala Cos Sprzedac blagala, zeby sie rozlaczyl, albo – co bardziej nieczula – robila to sama. Zawsze lubilam patrzec na blysk w oku tescia, gdy telefon wyswietlal numer telemarketera. Byl chyba jedyna osoba, ktora z duzym entuzjazmem odbierala takie telefony.
Nie dalam sie wrobic. A raczej dalam sie wrobic tylko ociupinke. Ze mianowicie z mojego konta biezacego bedzie co miesiac sciagane 100 funtow i przerabiane na (dirt cheap) stocks and shares (nie wiedzialam ze jest jakas roznica i dalej nie wiem, bo sie wstydzilam zapytac). Bede wiec sobie dorzucala z oszczednosci.
Nie wiem czy dobrze uslyszalam, ale Czerwony Pazur dal mi do zrozumienia, ze tacy wlasnie jak ja napedzaja recesje swoja ostroznoscia.
Mój tata został gwałtownie Osobą Która Koniecznie Chce Kupić Sposób Teścia. 😆
Perspektywa pracy w banku rozbujała moje najniższe instynkty. Postanowiłem przenieść się na Dziki Zachód i zostać Krwawym Bobikiem. Mogę się nawet nazwać z amerykańska Bloody F. Bobby, bo to jeszcze krwawiej brzmi. Będę rabował biednych i rozdawał bogatym. Zostanę geniuszem bankowości. I co najlepsze, wszystko będzie w pełni legalne, a nawet popierane przez rząd! Jupiajej!!!!
Odbierac biednym kazdy potrafi.
Bedzioesz musial zrobic sobie pasemka na futrze.
Haneczko to dla Ciebie
Jak mi ciocia albo wujek
piękne farby podaruje,
namaluję na papierze
takie brzydkie, brzydkie zwierzę…
– To jest pomysł do niczego!
Lepiej maluj coś ładnego!
Nie chcesz? Czemu?… Nie rozumiem.
– Bo ładnego ja nie umiem!
Teresko
przeczytałam o tych wykwintnych obiadkach dla VIP-ów i skojarzyłam sobie , ze potem pokażą w reklamie takie właśnie dzieci jak z wiersza
Stoły ślicznie nakryte,
rączki czysto umyte,
każdy cierpliwie czeka
na swój kubek mleka.
Nie ma plam na fartuszku,
nie ma resztek w garnuszku.
Pod stołem nie ma śmieci
bo tu jadły grzeczne dzieci( Grodzieńska ).
i tylko dzieci żal !!!!!!!
Biednym każdy odbierać potrafi?! Guzik prawda, gdyby każdy potrafił, to wszyscy byliby bogaci, bo ci, co odbierają biednym zawsze są bogaci. I wtedy biednych by w ogóle nie było. Co zresztą miałoby ten skutek, że wkrótce bogaci znowu by zbiednieli, bo nie byłoby komu odbierać i cała kołomyja zaczęłaby się od nowa.Krótka Kurs Ekonomii wg. Bobika. 😉
Pasemka, jak się dobrze przyjrzeć, mam własne, ale bardzo pojedyncze.
Coś znalazłam i się podzielę:
1. Otóż w 2007 roku przyjęto w Polsce do pracy 2.200.407 osób
2. W tym samym 2007 roku zwolniono w Polsce z pracy 1897.708 osób
3. Absolweci szkół, którzy podjęli pracę po raz pierwszy to 308.101 osób.
Pytanie: ilu absolwentów 2007 nie mogło podjąć pracy? Może drugie tyle co tę pracę dostało? A są jeszcze wcześniejsze roczniki?
Zdaje się, że pracodawcy otrzymują ulgi podatkowe itp na zatrudnienie absolwentów. Nie chce mi się bez końca w tym szperać, bo niczego budującego nie znajdę. Przecież już wiem, że propaganda górą.
To tak w związku ze sprawą emerytur pomostowych, którą PO chce naprawić budżet. Przy okazji zweryfikowały się informacje o szalonym wzroście zatrudnienia w Polsce, a nawet możliwości powrotu do kraju osób, które ratowały się wyjazdem za granicę po pracę.
Helenko, pani w czarnym garniturze użyła jako narzędzia poczucia winy, czy ja sobie za wiele wyobrażam?
A co konkretnie oznacza naprawianie budżetu przy pomocy emerytur pomostowych, bo nie jestem chyba na bieżąco?
Uśmiechy dla Matyldy. Malować rzeczywiście nie umiem, ale uśmiecham się ładniej niż mordki. W tej chwili do Ciebie. Rośnij i piękniej.
Bobiku, wymyślono (1999 r ?) w Polsce wcześniejsze emerytury dla osób pracujących w tzw trudnych/uciążliwych/szkodliwych warunkach pracy dla zdrowia, głównie dlatego by ratować wskaźnik bezrobocia. To i tzw wcześniejsze emerytury dały efekt w postaci dramatycznego, ale wciąż nie tragicznego bezrobocia np w liczbie 50%.
Teraz PO chce się wycofać z tego rozwiązania objaśniając publikę, że pracy jest dość, bezrobocie spada, a zatrudnienie rośnie. Związkowcy nawet „paraliżowali” Kancelarię Premiera głosząc, że tych osób pracodawcy się wyzbędą jako już zużytych fizycznie i bez możliwości znalezienia nowego zatrudnienia. Premier się ze związkowcami nie zgadza. Emilia Plater i Telegraphic Obsever też nie. Ja poszłam na stronę GUS szukać informacji…
dzien dobry !!!!!
pozdrowienia dla kota udajacego dziewczynke
smacznego tortu
Bobiku
dobrze zem bogaty BARDZO bogaty
czy chroni to przed czerwonymi pazurami psa rabusia?
Po pierwsze, ile musiałoby być tych wcześniejszych emerytur, żeby aż uratować budżet? 😯 A po drugie, czy nie można by tego zrobić na zasadzie dobrowolności? Kto znajdzie pracę i może sobie w ten sposób polepszyć byt, niech ma prawo zawiesić emeryturę na czas zatrudnienia. W ten sposób życie mogłoby samo zweryfikować, czy tej pracy rzeczywiście tyle jest, czy to tylko takie bajędy.
Bez GUS-u wiem, że przez 20 lat nie wypracuję sobie emerutury na pozostałe 30 lat życia.
Tyle w skrócie, na wlasnym przykładzie, co do społecznej sprawiedliwości pomostówek i utrzymywania rzeszy 45- letnich emerytów.
Rysiu, dzisiaj jestem w nastroju skrajnie rozbójniczym i obawiam się, że nawet bogactwo niekoniecznie przed moimi pazurami chroni. Chociaż bogatym oczywiście jednak lepiej niż biednym. Jak to w życiu.
To te wcześniejsze emerytury naprawdę w takim wieku? 😯 45? Ja myślałem, że chodzi najwyżej o jakieś 5 lat wcześniejszości.
Matyldzie:
kiedyś dzieci miały takie pamiętniki, do których koleżanki i koledzy wpisywali swoje wierszyki. Pamiętnik swój dostałam idąc do pierwszej klasy i chociaż wierszyki kopiowane i przepisywane nie byly najmądrzejsze to wspominam je z rozczuleniem. A pamiętnik zaczyna się wpisem mojej Mamy (też pewnie skądś skopiowanym bo u nas zdolności „poetyckich” nie za wiele):
Idź między ludzi z uśmiechem,
ciekawy i piękny jest świat.
Omijaj brzydotę, strzeż się głupoty
niech każdy człowiek będzie Ci jak brat.
Ale skąd to Mama znała? – nie wiem, moze to z jakiejs starej harcerskiej piosenki?
ja oddam ciupinke BOGACTWA ogromnego mojego
ty zbojniku zbojeckim zwyczajem zbojnikujecz nieco
i tak uratujemy budzet
jak to bywa
Wierszyki z pamiętników! Cuda, cuda!
Idź śmiało przez życie,
miej wesołą minkę,
łap szczęście za nogi
i duś jak cytrynkę.
Albo
Ile razy jedząc zrazy
trafisz na cebulę,
tyle razy bez urazy
wspomnij o mnie czule.
Nawet chłopcy się czasem wpisywali! 😆
45! o!
a ja ciagle w pracy
dzien w dzien
jutro tez
niestety praca z ksiazkami ani truda ani szkodliwa(sic!)
wiec do 67!!!!
pozdrawiam psy koty ptaki ssaki noce i innych
dobranoc
Nie wiem czy mój opis oddaje sytuację. Spróbuję tak:
– Przyjęcia do pracy w 2007 roku – 2.200.407 osób
– w tym absolwenci szkół, którzy podjęli pracę po raz pierwszy – 308.101 osób
– Zwolnienia z pracy w 2007 roku – 1.897.708 osób
– Wzrost zatrudnienia w 2007 roku wynosi? minus 5402 osób. Wzrostu nie ma, są przetasowania, ze względu na lepsze dla pracodawców warunki zatrudniania absolwentów.
Witam wszystkich, a szczególnie Bobika jako Gospodarza i Matyldę z okazji jej święta. Temat emerytur jest tak skomplikowany, że trudno będzie go tu rozwiązać, przypomne tylko , że w Polsce pracuje tylko 17 milionów obywateli. i oni muszą w ten i czy inny sposób utrzymać całą resztę. zajrzyj Tereso do swojego PIT-u za zeszły rok i zobacz ile zapłaciłaś składki na ubezpieczenie społeczne. Jesli kobieta idzie na emeryturę wcześniejszą w wieku 5 lat i będzie żyła następne 20 to czy z uzbieranego kapitału wystarczy na jej świadczenie. I jak wysokie ono będzie, bo przecież wysokość emerytury powiązana jest ściśle z ilością przepracowanych lat. A po za tym, czym się różni kasjerka pracująca w PKP od pani z kasy w supermarkecie? Dlaczego ta pierwsza ma mieć prawo do wcześniejszej emerytura, a druga nie? Czy 56 letnia nauczycielka nie może dalej uczyć fizyki czy matematyki. Przecież dalej będzie to robić tylko prywatnie w domy i nie płacą podatku. Nie ma tu prostych rozwiązań.
Wątpię aby to było 45. Muszę szukać, albo Magrud zapytać jak się pojawi.
45 to dość skrajny przypadek (dwudziestolatek po 25 latach pracy – całe ćwierć wieku! uważa, że wystarczy), ale pokazuje to brak szerszego uświadomienia ekonomicznych zależności.
Wcześniejsze emerytury / pomostówki w założeniu mają być rodzajem bonusu ze strony państwa / społeczeństwa dla tych niewdzięcznych zawodów, bez których się na da obejść, a do których, ze względu na degradujący charakter pracy, szeroka rzesza chętnych się nie garnie. I ok, takim spokojnie mogę ze swoich podatków dorzucić do emerytury. Tylko że podejście to rozlało się tak szeroko, że utracono jego istotę i tak samo traktowane są osoby rzeczywiście zasługujące na specjalne traktowanie, choćby maszyniści, jak i niewymagające tego, jak choćby osoby sprzedające bilety w kasach. Wszyscy pracują na kolei więc niby wszystkim się należy.
Oczywiście nie wieku 5 lat tylko 55 !!! Ach ta moja klawiatura!!!
I jeszcze kilka słów na temat o wiele przyjemniejszy a wywołany przez Bobika czyli o lekturach dziecinnych. Od wielu lat chodzi mi po głowie książka zatytułowana ( chyba) „Bez rodziny” Smutna historia, chyba angielskiego autora ( ale nie koniecznie) o chłopcu który się zgubił i samotnie wędruje po 19sto wiecznej Europie. Schronienie znajduje w małym cyrku, a na potem wszystko się oczywiście dobrze kończy. Pamiętam, że jako 8 może 9 letnia dziewczynka bardzo przezywałam tę historię, a że książka była prawdopodobnie pożyczona nigdy później nie wpadłam na jej ślad. Może Wam się z czymś kojarzy ta historia?
Na chwilę rezygnuję z pytań o wiek, bo chcę powitać żonę sąsiada. 🙂 Żono sąsiada, u nas soli zawsze możesz pożyczyć. Z cukrem gorzej, bo ja praktycznie nie używam, a trudno mi się domagać, żeby goście ze sobą przynosili. A, i herbata zawsze u nas się znajdzie. O każdej porze, bo w razie czego można poprosić drugą półkulę o zrobienie. 😆
dzięki Bobiku, ja też nie słodzę ( albo jak mówi jeden z moich znajomych „nie cukruję! )
Kochana Zono! Sans famillie! Bies semji.Mnie tez chodzi po glowie ta ksiazka od 9 roku zycia!!! Przeczytalam jednym tchem i nigdy NIGDY wiecej na nia nie natrafilam! Pamietam tyle: Chlopczyk sierota trafia do objazdowego cyrku ( a moze wedruje z kataryniarzem?) Rozdzierajaca historia malpki kataryniarza, ktora sie zaziebia i umiera. Ksiazka byla z biblioteki….
Pytalam kiedys o to Natalie Gorbaniewska, ktora powiedzialami ze ro frabcuska powiesc i obecala zdobyc w jakims znanymmi jezyku. Ale nic…….
No to jak party dla Matyldy, to party!
http://uk.youtube.com/watch?v=PMFPUqLnN-4
Temat emerytur również w Niemczech jest drażliwy, a równocześnie ostro dyskutowany, co jest związane ze słabym rozmnażaniem i starzeniem się społeczeństwa. Tylko że tutaj trend jest raczej odwrotny – wiek emerytalny ostatnio został podniesiony, bez szczególnych zresztą sprzeciwów samych emerytów, bo i finansowo im się to bardziej opłaca, i sprawni jeszcze fizycznie emeryci w domu często po prostu się nudzą. Ale przejście na wcześniejszą emeryturę jest też możliwe, o ile ktoś sobie na nią sam wpłacał i uznał, że mu już starczy. Tylko to nie jest żaden prezent od państwa, a własne oszczędności.
Heleno, tak! to jest to. Teraz przypomniałaś mi wątek z małpką. Na końcu w wyniku jakiegoś nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności odnajduje rodziców, którzy oczywiście przez lata tęsknili i szukali…. myślę że był tam i kataryniarz i cyrk… Czasem już myślałam, że sobie tę książkę wymyśliłam i nigdy jej nie czytałam!! Ale teraz dzięki Tobie, Heleno, wiem że istnieje naprawdę. Może nam sie uda ją odnaleźć …
Bobiku, kto dobrowolnie uciekałby na emeryturę, jeśli ona jest o połowę niższa od pensji za pracę dla osób które przepracowały 35 lat, przy 25. mniej. Tu też każdy rok pracy podwyższa emeryturę. Niestety, jak Cię zwalniają, to masz jeszcze szansę uciec na tę pomostówkę, a nie pod most.
W Polsce problem polega też na tym że ogromna większość ( był chyba ostatnio sondaż CBOS – Ok 80%) uważa że obowiązkiem państwa jest opieka nad starszymi obywatelami. po prostu sie należy. A własne składki emerytalne, własna zapobiegliwość i przezorność , opiekuńcze dzieci mają z nasza polską starością związek raczej luźny.
Żona sąsiada wskoczyła mi w temat, który mnie dziś drążył, mianowicie tych dziur w pamięci. Jedną z ich odmian jest książka bez tytułu. Ile ja mam takich bezimiennych fabuł, które pelętają mi się gdzieś pod czaszką i nie umiem ich nijak przyporządkować. Nie jestem nawet pewien, czy to za każdym razem jest fabuła (albo postać) samodzielna, czy posklejana z kilku innych. A jak taka bezimienna fabuła potrafi męczyć, żeby jakieś imię jej nadać!
Istnieje też oczywiście odmiana „tytuł bez książki”. 😉
Zono! Bo NIKT jej procz Ciebie, mnie i Nataszy Gorbaniewskiej nie czytal! Czy wiesz ile ja juz lat o te ksiazke pytam? Wiecej niz chce pamietac!
Heleno, damy radę!! Dodałaś mi skrzydeł. Znajdziemy kataryniarza i małpkę też!
A teraz już dobranoc !
Bobiku dobrze że jest jesteś i jest Twój koszyczek!
Witam wielbicieli zwierzyny.
Oczywiście, że nie 45, tylko 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn + ileś tam, wcale nie mało, lat przepracowanych w trudnych warunkach.
Teraz prawo do wcześniejszych emerytur miało około 1mln pracowników, zapewnie nie wszyscy słusznie. Po zmianach zostanie 200-240 tys.
Wielu nie korzystało. Ludzie umieją liczyć , kto mógł to pracował dalej.
W 2007 i zapewne w 2008 liczba wcześniejszych emerytów sie podwoiła.
Tylko głupi by nie skorzystał z ostatniej szansy.
W Ameryce – http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,5898150,Pierwsza_konferencja_prasowa_Baracka_Obamy.html .
Helenko, możesz zajrzeć do poczty?
Dobranoc
Pytanie na jutro. Kto z Was śpi z psem?
Witaj Magrud, czy możesz mi przypomnieć jakiej rasy jest piękny Bej?
„Się należy” to nie jest tylko polskie zjawisko. Niemcy też bardzo ciężko przeżywają agonię państwa opiekuńczego. Bardziej wprawdzie mogą liczyć na przezorność własną, ale to raczej dzięki długiemu okresowi dobrobytu, który pozwalał domowe nadwyżki budżetowe lokować w oszczędnościach czy nieruchomościach. Ale świadomość, że już nie będzie można nie myśleć o emeryturze i liczyć na państwo i tu rodzi się w bólach. Zwłaszcza że opiekuńcze dzieci to w tym kraju zjawisko bardzo rzadkie – więzi rodzinne w porównaniu do Polski są wiele słabsze, czasem nawet na nasze poczucie wstrząsająco słabe. Przyszedł kiedyś znajomy i mówi: widziałem w supermarkecie swoją matkę, zastanawiałem się, czy do niej nie podejść, bo już dwa lata z nią nie rozmawiałem, ale jakoś mi się w końcu nie chciało. I mówi to bez jakiegoś gniewu, czy zaciętości, tylko w tonie „o, mucha przeleciała”. Mieści Wam się to w głowie?
There!
http://en.wikipedia.org/wiki/Sans_Famille
Heleno, szukajcie a znajdziecie!
http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=20191
Magrud, właściciele psów dzielą się na tych, którzy śpią z psami i tych, którzy kłamią. 😀
Moi rzecz jasna śpią ze mną, jak im na to pozwalam. 🙂
W calej Europie zachodniej ludzie maja prawo przechodzic na wczesniejsza emeryture. I nie jest dokladnie prawda, ze sa to emeryci „utrzymywani” przez reszte spoleczenstwwa. Wczesniejsze emerytury sa odpowiednioo nizszymi emeryturami, sa procentem pelnej emerytury. I nikt nie powinien byc w demokratycznym panstwie zmuszany do pracy do 65 r. zycia pod grozba utraty emerytury. Ludzie miedzy 50-tym a 65 r. zycia musza czesto opiekowac sie starymi rodzicami, albo chca miec mniej, ale miec przyjemna starosc. Cala debata w Polsce o wczesnych emeryturach jest pelna demagogii i zlej woli.
Dziękuję, Helenko. Tu też wysokość emerytury zależy od stażu pracy, jednak co i rusz rządzący i znacząca część mediów manipuluje emerytami i kandydatami na emerytów. Tylko czekać jak ich nazwą krwiopijcami, w takim tempie to idzie.
Zono, a ja tu wlasnie dwa dni temu pisalam akt strzelisty o Mezu:
http://blog-bobika.eu/?p=84#comment-999
Rozumiem i nie rozumiem. To znaczy nie rozumiem, dlaczego nie miałoby się to wszystko opierać na jasnych zasadach – tyle a tyle emerytury wypracowałeś sobie (ty sam, nie mówimy o jakichś rządowych ekstra dokładkach) do tego a tego momentu i możesz sam decydować, kiedy decydujesz się przerwać pracę i ewentualnie żyć biedniej, albo pracować do upadu, jak możesz i lubisz. Ale rozumiem, niestety, że kwestia emerytur jest nie tylko ekonomiczna, ale i polityczna i w związku z tym o całkowicie zdrowych zasadach i bezinteresownym podejściu do sprawy ze strony polityków prawdopodobnie mowy być nie może. 🙁
Heleno, koszyczek jest pojemny, ale niezbyt rozległy – żona sąsiada może tu cały czas mieć na Ciebie oko. 😉
Dokladnie tak jak mowisz powinno byc, Bobiku. Ale jak sluchasz politykow w ( w tym ekipy ekipu rzadzacej) czy niektorych komentaorow, to argument jest jeden: dlaczego reszta spoleczenstwa ma utrzymywac wczesnych emerytow.
Będę się wybierać do spania, nocnej zmianie – http://www.funtivi.pl/zobacz/3351_spiacy_pies .
Ode mnie i od Matyldy, ktora tez za chwile idzie spac po wyczerpujacym dniu, jeszcze raz piekne podziekowania za mile slowa i mysli dla wszystkich, ktorym juz dziekowalysmy wczesniej, i dla tych, ktorzy o nas mysleli w czasie przyjecia urodzinowego – dla Haneczki, Rysia z Berlina, Wandy i Zony Sasiada.
A teraz ide zbierac okruszki, ktorych zebralo sie sporo, bo u nas wolno kruszyc. Wszystko sie pieknie udalo, nikt nie plakal (byly i mlodsze dzieci), stlukla sie tylka jedna rzecz, pewnie i tak niepotrzebna, i tylko pare napojow sie rozlalo. A na herbate u mnie o kazdej porze dnia i nocy mozna liczyc. Choc sama nie slodze, sluze cukrem w roznych odmianach, jak rowniez cytryna lub mlekiem (nie w tej samej filizance). Tylko dzisiaj po sprzataniu tez juz padne, jak ten pies w wideo Teresy, bo wstawanie o piatej plus przyjecia urodzinowe to za duzo atrakcji na jeden dzien. 🙂
Kolejny pies wpada w objęcia Morfeusza. Dobranoc. 🙂
Dzien dobry wszystkim 🙂 ależ wczoraj Tereska wywołała tematy
przypomniałam sobie sytuaacje kiedy podszedł do mnie 10 letni chłopiec prosząc o coś do jedzenia , nietoperzyca ma w zwyczaju nakarmic albo kupic coś do jedzenia ( w tym wypadku chleb , banany i jabłka)już mam odjeżdżać samochodem kiedy ktoś wali w okno , kobieta mówi do mnie : wie pani ten chłopiec ode mnie tez chciał cos do zjedzenia tylko ,że najpierw zobaczyłam jak do kosza wyrzucił to co pani mu kupiła , nie chce powiedzieć ,że to norma , tylko że patologii jest dużo
Teresko
problem zatrudniania przez pracodawców absolwentów i preferencji dla nich , powiem krotko to nie jest żaden miód jakbyś chciała porozmawiać daj znać , ja nie jestem teoretykiem jak Magrud ja jestem praktykiem
Nietoperzyco, proszę o kontakt na teresa.stachurska@gmail.com 🙂
Nietoperzyco, absolwentów? Parę lat temu (nie wiem, jak obecnie) był program unijny „pomocy” pracodawcom w pozyskiwaniu pracowników. Prowadziły to zatrudniaki. Przezyłam zatrudnianie i młodzieży i weszłam w tę „pomoc”, na szczęscie miałam oczy szeroko otwarte, pracownik od razu pokazał o co mu chodzi i się wycofałam zanim Urząd Pracy zapłacił za niego pierwsze pieniadze- chodziło o pieniądze na ZUS bo musiałam zatrudnić na pełny etat i zobowiązać się do utrzymania tego etatu przez dwa lata. Pomoc oczywiście była dużo krótsza i w razie czego musiałabym zwrócić wszystko z odsetkami 😉
Sporo ludzi zatrudniałam i powiem jedno- najlepszymi pracownikami, najbardziej sumiennymi były panie w wieku wczesnoemerytalnym(chodzi oczywiście o te wcześniejsze emerytury, czyli ok. 50 lat)Miałyśmy ze sobą wspaniałe relacje, obie strony były bardzo zadowolone. Na temat młodszych pracowników mogłabym ksiażkę napisać……. 🙁
Małgosiu
1) to nie młody pracownik jest winny , to państwo uchwala głupie prawo, oni korzystaja tylko z tego
2) co do pan ok 50 zgoda , niestety na panow to się juz nie przenosi
3)polecam obecnie zdecydowanie obcokrajowców
4) napisałabym pewnie jeszcze grubszą książkę , pod warunkiem ,ze ktoś z tych na górze poczytałby to i wyciągnąl wnioski
Teresko
goląb zastukał
Dodam, że też znam panią w wieku 45 lat na emeryturze. Pracowała u mnie na umowę zlecenie pilnując wysokości zarobków by jej nie zabrano 500 zł emerytury. Miała wspaniałe zdrowie , mądrość zyciową, doświadczenie zawodowe etc. Wymarzony pracownik. Czy aby na pewno powinna dostawać te 500 zł? Nie chodzi o to, że brak pomostówek uratuje budżet, chodzi i to , że przy obecnych tendencjach niedługo zabraknie na bieżące wydatki emerytalne. Powoli fachowcy uświadamiają, że wg nowych zasad emerytury będa w sumie głodowe. Parę dni temu pisano o konieczności interwencji w funduszach em. bo kryzys spowodował wyparowanie zysków. Czyli , że po 10 latach kapitału jest tylko koło 10 % więcej niż na początku. Nie trzeba być ekonomista by zdać sobie sprawę, że młodzi ludzie (30-40) by wyżyć będą musieli pracowac do końca swych dni. A kobiety dodam- dostaną 30% mniej od mężczyzn, bo głupie dłużej żyją. W świetle tego emerytury wczesniejsze naprawdę powinno się rozdawać z umiarem. A jeśli komuś zdrowie szwankuje to przecież są renty. W ilości rencistów też jesteśmy rekordzistami i o tym też należy pamiętać. Jak i o KRUS. Ogólnie- sytuacja jest jak wielki wrzód. Ktoś w końcu będzie musiał sie za niego wziąć. Najlepiej kompleksowo. Skoro tak sobie z KRUS pożartowano, że niby sie reformuje to i nie dziwię się np. nauczycielom czy kolejarzom. Czy oni gorsi? Powinno się zrobić porządek ze wszystkim na raz i wtedy byłoby najuczciwiej.
Masz rację nietoperzyco, chodzi o panie. Młodych może i nie ma co winić, ale dla mnie to taka demoralizacja na poczatku drogi zawodowej. Czy z tego moze wyjść coś dobrego? Jestem przekonana , że młodzi wybitni fachowcy umieją wspaniale pracować, ale ich do pracy przyuczają często zachodnie firmy, a nie prawo polskie. No i ta mentalność…. W kombinatorstwie, tak przysłowiowym u Polaków, młodzi na głowę biją swych rodziców! Wciąż mówię, o pracownikach nie wymagających wysokich kwalifikacji i super studiów czy staży bo tu mam swoje doświadczenie.
Panie po 40 -ce są zdecydowanie bardziej uczciwe i obowiazkowe. W odróżnieniu do panów….zgoda.
Małgosiu
to temat rzeka , piszesz skoro „zreformowano”KRUS to nie dziwmy się innym ,ja pójde dalej powiedz co maja czuć ci wszyscy którzy w danym momencie nie zalapali sie( nie pracowali w firmach gdzie przysługiwały akcje ) to tez podział ito chyba większy
Co do rent , zdecydowanie zadużo , ale znowu to nasze państwo do tego doprowadziło , a teraz płacze nad rozlanym mlekiem , moje stanowisko w tej sprawie jest nastepujace , jesli ktoś ma rente a stan zdrowia mu pozwala pracować to oczywiście powinien pracwac bez ograniczenia renty .Renta to nie przywilej . Przecież taki pracujacy rencista odprowadza podatki, dokłada do wspólnego koszyka dlaczego panstwo zrezygnowało ?? bo było i nadal jest krotkowzroczne
Małgosiu
oboma skrzydłami podpisuje się , kombinatorstwa młodzi uczą sie od państwa ktore powinno dbać o nasz interes ,a nie dba !!!!!!!
na zmiane mentalność musimy jeszcze poczekać i robic swoje najlepiej jak sie da
czy nie dziwi Cie fakt ,ze ci co uchwalaja przepisy nie widzą ich wad ( często zanim przepis wejdzie w zycie juz jest krytykowany) co to oznacza chyba obie wiemy
kurcze musze cos po nietoperzowsku napisać bo pomyśla ,ze to nie ja
Kiedy smutny wracasz z miasta,
Kiedy łamie ci się głos –
Czarny niby pasta
Koło ciebie krąży… nos.
Najpierw milczkiem, najpierw z dala,
Przestrzegając reguł gry,
Jak detektyw nos ustala,
Skąd się bierze nastrój zły.
Potem, gdy już nos przyczyny
Twojej kwaśnej miny zna,
Wie, że sposób jest jedyny,
Jedna rada – właśnie ta:
Wspiąć się jak roślinka pnąca,
Zlizać z twarzy krople łez…
Nagle czujesz: pies cię trąca!
Nosem liże cię twój pies!( niezawodny M. Groński)
moze taki nos przydałby sie w naszym prwie i znajdowal wszelkie buble
A’propos żebrzących, nie tylko dzieci , skoro i mnie wielokrotnie zdarzało się robić zakupy, raz nawet dość jedzenia dla siedmioosobowej rodziny na święta Bożego Narodzenia, bo dziesięcioletni chłopczyk poprosił mnie o 5 zł na mak na Wigilię pod Delikatesami. Kupiłam wszystko co się w takie święta jada powszechnie i żeby nie zabrakło. Do dziś żałuję, że nie mogłam go odwieźć do domu i wyręczałam się taksówką. Było tego naprawdę dużo, taksówkarz obiecał pomóc dziecku we wniesieniu toreb do domu.
Nietoperzyco, chyba bym wysiadła a z auta, żeby zobaczyć te zakupy w koszu, bo nie byłabym pewna czy tę kobietę należy obdarzyć zaufaniem. Niestety, sporo osób jest przeciwna pomocy i swoje przekonania uzasadnia czasem drastycznymi informacjami wyssanymi z palca. Potrzebujący pomocy też kręcą, ale ich zrozumieć jest mi łatwiej. Opowiem o takiej sytuacji.
Zadzwoniła do moich drzwi kobieta lat może siedemdziesiąt, może więcej, o mocno spuchniętych nogach, podpierająca się laską, prosząc o coś do jedzenia wnukom. Była zima. Zaprosiłam do środka, oddałam co było w lodówce, poczęstowałam jajecznicą i herbatą. To co opowiadała zupełnie mnie poraziło. Ona z cukrzycą, córka i zięć zginęli w wypadku samochodowym, dzieci troje, renty żadnej bo córka i zięc pracowali na czarno w Belgii. Mieszkają na trzecim piętrze bez windy, jej ciężko, nie daje rady po tych schodach chodzić. W domu też nie daje rady przy dzieciach. I pieniędzy za mało z jej emerytury, żeby starczyło na wszystko, rachunki i jedzenie, itp. Zaproponowałam organizację stałej pomocy i poprosiłam o adres. Podała. Po jej wyjściu obdzwoniłam znajomych w poszukiwaniu sojuszników, znaleźli się chętni. I wtedy się okazało, że w mieście nie ma takiej ulicy, przy której kobieta jakoby mieszka. Bardzo się zdumiałam, bardzo. Po co kłamała? Skąd mogę wiedzieć, skoro nie mogę z nią o tym porozmawiać ?
Uważam, że dla rozrywki żebractwa nikt uprawiać nie będzie (może dziennikarz na próbę wody i ognia, jakiś psycholog, czy socjolog, ale nie dzieciak, czy ktoś stary). Może żebrzący „ubarwiają” swoje opowieści, bo nie wierzą by ich faktyczna sytuacja mogła kogoś do pomocy przekonać, skoro trzeba aż o nią żebrać? Prawda jest zbyt banalna bo biedy jest wiele i jedyne wyjście to się odróżnić od innych potrzebujących? Te trochę sprytu wymaga dramatyzowania? Nie wiem, bo nie wejdzie się w cudze buty.
Wolę dać choć coś, ile mogę, niż żałować że nie dałam. Żaluję, że nie mogę nic zrobić by móc się więcej udzielać, a jeszcze lepiej, by ludzi cierpiących nędzę nie było w naszym kraju, skoro mamy się za cywilizowanych. Tymczasem jak jest? Nawet statystyki są przerażające, cóż dopiero żywa prawda?
Małgosiu
przeczytaj http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=189#comment-54787
ja w calej rozciąglości popieram Emilię
Teresko
sprawdziłam i nawet porozmawiałam z ekspedientka u której robiłam zakupy(okazało się że on dla rodziców na gorzałkę zbiera ) powinno mi byc go żal , i w pewien sposób jest mi .Ale gdyby chociaż to jedzenie komuś podarował lub zjadł to sama wzielabym go pod swoje skrzydła , bo on przecież myślał że robi to z miłości do rodziców i to jest dopiero straszne Teresko , gdzie do jasnej anielki jest opieka społeczna czemu takich rzeczy nie wyłapuje , tylko bzdurami sie zajmuje ( tak by im wszystko do statystyki pasowało)
Tereso, ta pani mogła być zaburzona psychicznie, stąd konfabulacje. To przykre, ale częste.
Dzień dobry. Przeczytałem o czym dziś rano było i przy wpisie Małgosi zacząłem dumać. O wpływie czynników pozaekonomicznych na sprawy gospodarcze. W Niemczech Arbeitsamt dotuje abslwentów, ale i zatrudnianie pracowników po 50, którzy uchodzą za „unvermittelbar”, czyli takich, co nie mają już praktycznie żadnych szans znalezienia pracy. A dlaczego nie mają? Bo kult młodości z ostatnich (wielu) lat wytworzył barierę psychologiczną. Pracodawcy, czytając podania, tych po 50 od razu ścinają, nawet nie zapraszając na rozmowę. Ja znam wiele osób w tym wieku, które twierdzą, że w sensie profesjonalnym są w najlepszym okresie swojego życia, mają wiedzę, doświadczenie, czas (bo dzieci już się usamodzielniły) i motywację (bo ich rozrywką już często jest praca, a nie dyskoteki), są od młodzieży wiele bardziej obowiązkowi, rozważni i uważni, również w stosunkach międzyludzkich, a i pod względem fizycznym nie są żadnymi łamagami. I co? I nic, bo większość pracodawców nie pyta o te cechy, tylko o rok urodzenia. Wiem skądinąd, że w Polsce często bywa podobnie.
Może warto by było, żeby ci pracodawcy, którzy – jak Małgosia – przekonali się, że pracownik w leciech nie jest zawodowym wrakiem, głośniej bili w tarabany i ogłaszali wszem i wobec, że warto zatrudniać i starszych? Bo jeżeli ktoś ma poczucie, że na rynku pracy i tak ma przechlapane, to co się dziwić, że kurczowo będzie się trzymał emerytury pomostowej czy renty?
Bobiku
napisz coś jeszcze odnosnie Niemiec , z drugiej ręki mam cośkolwiek inne wieści
Nietoperzyco, ale o co Ci konkretnie chodzi? O niezatrudnianie po 50? Czy o absolwentów? Czy jeszcze o coś innego?
Niestety, ta debata w Polsce pelna przeklaman u startu. Nie opinii, ale zwyczajnych klamstw. Jak np powtarzane na wszelkie mozliwe sposoby stwierdzenie, ze Polska (statystycznie )ma najmlodsztch emerytrow w Europie. Przeciezx jes to wyssane z palca!
I jak moze minister rzadu, a za nim paru komentatorow ( w tym w GW) opowiadac ze w Europie nikt (nikt!) nie przechodzi na wczesna emeryture.
A ja wiem jak. Trzy lata temu znajomi z Polski poprosili mnie abym „zajela sie” ich corka studuijaca w Londynie dziennikarstwo. To zanczy pomogla troche jak bedzie musiala oddawac prace do oceny. Zgodzilam sie chetnie. I po tygodniach otrzymalam od N. pierwsza propozycje pracy semenstralnej nad ktora miala zaczac pracowac. Byl to taki groch z kapusta, ze opadaly rece, ale napisalam b. uprzejmy list zwracajac uwage na to co nalezaloby w tej propozycji poprawic i dlaczego.
Dostalam druga wersje, w ktprej wekszosc moich sugestii zostala zwyczajnie zignorowana, bo ona wiedziala lepiej.
Napisalam drugi uprzejmy list, zwracajac ponownie uwage na przeklamania i sugerujac poprawki
Trzecia wersja tego proposalu zachowala sie w moim komputerze i za chwile ja skopiuje . Poprawila co chciala ale dodala jednoczesnie pare komletnie wyssanych z palca stwierdzen i danych statystycznych.
Kiedy po raz trzeci odeslalam jej proposal wraz z poprawkami, zerwala dalszy kontakt, zas jej rodzice wszelkie stosunki ze mna.
Dowiedzialam sie w ub.r , ze N. wrocila do Polski i … zostala zatrudniona, bless her!, w biurze prasowym Sejmu!
W biurze prasowym Sejmu!!!! I, o ile mi wiadomo, dalej tam jest!
Bobiku
o tych dojrzalszych 🙂
A ty jest wypracowanie zaytudnionej w Sejmie rzeczniczki. W nawiasach moje poprawki. Wypracowanie jest z grudnia 2005 r.
Do you know your new neighbors?
Three million Poles have arrived to Great Britain from the moment of Poland?s joining EU.(Not true!) Despite the fact that they work hard, pay taxes and take part in the local community?s life it is still claimed that Polish immigrants are a problem for UK society. The stereotypes about them are very strong , often repeated by media. Who are those people and what made them left their country?
The old Afro-American receptionist from cheap hotel told me[:] ?Britain is an island, but because of the Polish invasion it is going to sink.? It is very early morning, before rush hour. Tube trains are almost empty. The group of young Polish builders is going to work. They are laughing and joking among themselves. I ask them where are them from: ?Poland! A paradise country, if your parents are rich? ,?We are students of Management and Computers Programming at the University, but now we going to manage excavator and wheelbarrow?. They are laughing. ?What your English neighbors think about you??
?They were surprised when realize we are Polish students, not drunks, not looking for fight. Their whole knowledge about Poles is based on articles from local newspapers. These stereotypes really hurt us , but to change such thinking, we have to show a good example” .There is no reliable data on how many young people from Eastern Europe have arrived to Great Britain to study and work in the same time.(Not true) Their reason and plans are clear:to learn as much as possible, get your English diploma and go back to Poland with greater chance for a dream career (Dostepne i opisywane pare meisiecy temu badania mowia cos zupelnie innego). They must work in order to pay for school and rent. None (???) of them want to sponge the welfare state.There is no reason to think that this wave of emigrants will cause sinking of the island. (Stwierdzenia kompletnie goloslowne, nie poparte zadnymi dowoami ani argumentacja)
Poland joined European Union in May 2004. Since then hundreds of thousands of Poles migrated from their own country. Only Ireland, Sweden and Great Britain agreed to open their borders to „new” Europeans without any conditions. According to the fathers of EU a free flow of people and commercial goods was a major principle of establishing this international organization. Many British citizens are against this ideology supported by UK?s government. However any statistic will show great economic benefits of this policy. According to The National Institute of Economic and Social Research (NIESR), In 2004-05,first year of emigration wave, immigration contributed 5.3% of economy growth (To sie nie zgadza. Dane NIESR za rok 2005 ogloszone zaledwie 27 pazdziernika br mowia o 3% wzrostu gospodarczego. Mowia one takze o wzroscie bezrobocia w UK wskutek naplywu imigrantow) and this process is still growing. Is that not enough to start treating new neighbors with respect and friendly welcome?
Moreover it is not a secret, that every society need young population to pay taxes in order to fund old age pension. The NIESR report shows also benefits in this case. Eastern Europeans? immigrants (niekonsekwencja – czy sa to imigranci c\y sa to gasarbeiterzy. ktorzy zarobia, naucza sie i wroca do Polski?) are young, taking law-skilled i law paid jobs that few others want to do. Thus Poles bring only benefits for the British economy, being positive ?bonus? to UK?society. Is that the whole view of immigration?
It wouldn?t be complete and true picture of ?new neighbors? if negative cases are not mentioned. It is not a secret that some of the Poles overuse alcohol and act aggressively, but is it not true about some British people? (Wasn?t that a reason why it is impossible to buy drinks after eleven o?clock, or why pubs close so early? – no, this is not a reason!)
Another myth include statement that Polish work for lowest salary, making wages minimum. It is true, but are any of English put themselves in their shoes? They arriving with no connections or knowledge about market, need a job to pay the rent. They don?t take any social benefits ,have no help from the government, no protection , just strong will to create a new life far away from home. Can you blame them for that?
Helenko
o tym ja pisalam ,ze miernoty pracuja dla sejmu i rządu , czy nie stać Polski w trosce o dobro kraju i ich obywateli ( o to powinni przede wszystkim dbać , czy ja sie myle )by zatrudnic rzetelnych , dobrych prawnikow i konstytucjonalistów , to takie proste
Zastałam na innym forum, kopiuję:
Drugi list otwarty do Prezesa Rady Ministrów
Szanowny Panie Premierze Donaldzie Tusk!
Niespełna rok temu napisałem do Pana pierwszy list otwarty i otrzymałem potwierdzenie z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, że dotarł on do adresata. Niestety poza tym, żadnej reakcji i realnych działań w kierunku poprawy krytycznej sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce jaką opisałem się nie doczekałem. Dziś nie jestem już osobą bezrobotną z wyższym wykształceniem. Pracuję, ale tak jak to przewidziałem, dorywczo za granicą, mimo iż moje IQ nie spadło poniżej Dody, a kształty – zwłaszcza w okolicach talii – są coraz mniej rubensowskie. Mam już 48 lat, nadal dwójkę małych dzieci na utrzymaniu i rower górski do komunikacji. Jestem zdrowy jak rydz, ale nie załatwił mi Pan pracy, bo nie należę do Platformy Obywatelskiej. Nie potrafi Pan wciąż, jak to obiecywał w kampanii wyborczej, zapewnić mi życia w kraju na normalnym poziomie. Sam realizuję swoje ludzkie marzenia. Byłem już z dziećmi na wspaniałych wakacjach nad morzem bałtyckim, jak Bóg da, to stare narty zamienię na nowe carvingowe i w zimie pojedziemy do Zakopanego. Stać mnie być może wkrótce będzie na kupno auta średniej klasy, ale nie dzięki polskim rządom. Z racji wieku nie doczekam się już chyba prawdziwych reform państwa. Dziennikarze TVN w programie `Teraz MY’ przekonali mnie, czym się różnię od posła Palikota. Mam już wysokiej klasy telewizor plazmowy 42” – kupiłem go za gotówkę, za euro. Nie muszę robić na kominach, bo nie ma nawet gdzie i za jakie pieniądze. Zrobię wszystko, by moje dzieci miały godne dzieciństwo i lepsze perspektywy, ale będę pamiętał, że nie Panu to zawdzięczam. Proszę nie liczyć już na głos emigrantów w jakichkolwiek wyborach, bo czujemy się oszukani.
Szanowny Panie Premierze. Wierzyłem, że Platforma Obywatelska to będzie ten wielki ruch społeczny. Niestety jest to partia wirtualna. Oszukał Pan Naród. Platforma Obywatelska, jak sama nazwa wydawałoby się wskazywać, powinna być szerokim porozumieniem społecznym, płaszczyzną dialogu obywateli z władzą, a co mamy? Elitarną partię dyktatorów. Już nie potrzebna Wam demokracja, Wy wiecie lepiej co trzeba zrobić we wszystkich dziedzinach nie pytając o zdanie społeczeństwa w istotnych kwestiach. Macie Naród za durni, którzy nie wiedzą jakiej ochrony zdrowia by chcieli. Łgał Pan w kampanii, że służba zdrowia będzie bezpłatna. Łgał Pan o podatku liniowym, o odpolitycznieniu urzędów i spółek skarbu państwa. Macie ludzi za idiotów, którzy ponoć nie rozumieliby pytania w referendum na temat przystąpienia Polski do strefy Euro. Kłamiecie, że referendum w tej sprawie już było przy okazji akcesji do Unii Europejskiej, a to nieprawda. Właśnie tym bardziej po paru latach funkcjonowania w dyktacie państw bogatszych, narzucających likwidację stoczni, decyzja w sprawie przyszłej waluty byłaby bardziej wyważona. Bezczelnie wypowiada się Pan w imieniu Narodu dziękując za udział naszych żołnierzy w okupacji Iraku, podczas gdy większość krytykuje ten haniebny epizod w naszej historii. Ile jeszcze oszustw i samowolek nam, `głupiemu Narodowi’ Pan przygotował? Nie słucha Pan opinii publicznej, nie konsultuje decyzji ze związkami i stowarzyszeniami i nie liczy się w ogóle ze społeczeństwem. Za nic ma Pan sondaże i głosy większości w jakiejkolwiek sprawie. Hipokryzja i ignorancja jaka panuje w Pana formacji przebija wszystkie dotychczasowe rządy. Byliście przeciwni kandydaturze Baracka Obamy na prezydenta USA, a teraz, delikatnie mówiąc, odwróciliście żagle. Niech Pan zrozumie, że Naród nie chce żadnej tarczy antyrakietowej. Naród nie interesuje ratyfikacja jakiegoś traktatu Lizbońskiego!
Pamiętam nadal spot wyborczy Platformy Obywatelskiej, w którym obiecał Pan, że Polacy będą wracać z Irlandii, a pielęgniarkom i wszystkim innym będzie się żyło lepiej. Pytam w dalszym ciągu, kiedy to nastąpi? Ale już nie w latach, tylko w miesiącach. Cierpliwość ludzka ma swoje granice. Od czego to Pan dzisiaj uzależnia, bo na razie mamy tylko podwyżki gazu i prądu. W Polsce nie było dawno żadnych wojen i kataklizmów, dlaczego Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w dalszym ciągu musi wyręczać państwo z konstytucyjnych obowiązków? Czy nie jest Panu najzwyczajniej wstyd, że mamy tylu bezrobotnych, bezdomnych, sierot, uzależnionych od różnych używek, ulicznych prostytutek i skazanych za pospolite przestępstwa? Czy to jest powód do dumy, że jedni jeżdżą mercedesami, a drudzy żebrzą na ulicy? Czemu mają służyć te wszystkie akcje charytatywne – niesieniu pomocy potrzebującym, czy promowaniu nazwisk i tupetu bogatych? Czy to nie wstyd? Że w XXI wieku mamy pieniądze na zbrojenia i bezsensowne wojny, a nie mamy pieniędzy na fabryki `chleba’? Na autostrady i mieszkania socjalne? Mamy na kominowe płace różnych prezesów i członków rad nadzorczych, a nie mamy na zasiłki dla bezrobotnych? Czy tak wygląda solidarne państwo? Czy temu ma znowu służyć przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego, by mogli obłowić się kolejni pańscy koledzy, a inni ludzie musieli umierać pod płotem? Proszę nie porównywać nas do całego świata, gdzie utrzymuje się świadomie podziały i łupie biednych. Skupia się Pan tylko na wzmacnianiu swojego zaplecza i dążeniu do osobistej kariery, zamiast myśleć o gospodarce, o kraju i ludziach, wszystkich ludziach jak Pan to obiecywał. By żyło się lepiej nie tylko Panu i jego świcie. Nie będę jednak Pana od dotychczasowych działań odwodził. Im więcej burżuazji uprawiacie za plecami społeczeństwa, z tym większym hukiem spadniecie ze szczytu.
Ja rozumiem, że PiS był be, że komuna była be, że to wymaga czasu. Ale ile, konkretnie? Rok, dwa, trzy? Jeszcze poczekam, ale za rok znowu to Panu przypomnę. List ten na pewno tak jak poprzedni dotrze do Pana świadomości, już ja się postaram. Wysłałem go również mailem i bezpośrednio do Pańskiej kancelarii. Wierzę też w moc sprawczą mediów i Internetu – dlatego jest on otwarty. Odpowiedź publiczna na powyższe problemy należy się wszystkim Polakom. Życie jest tylko jedno. Może w końcu się Pan opamięta i zejdzie na ziemię. Przypominam Panu, że co trzecie małżeństwo w Polsce się rozwodzi, a emigracyjne rodziny rozpadają się jeszcze częściej. Jak Pan myśli – z jakiego powodu? Nie jestem wcale szczęśliwy na banicji, jak wydawałoby się na początku. Mam dopiero osiemnaście lat pracy zarejestrowane, gdzie mam wypracować sobie dobrą emeryturę w Polsce? Alternatywą dla zagranicy są obozy pracy w Polsce. Trzęsę się za granicą o cierpliwość żony, odganiam katastroficzne myśli o wypadkach dzieci. Pozbawił mnie Pan możliwości wychowywania ich i rozkoszowania się ich dojrzewaniem. Płaczę, że nie mogę tak jak ja ze swoim ojcem w dzieciństwie chodzić z nimi po lesie i strugać łódki z kory czy robić gwizdki z leszczyny. Nie mam okazji puszczać z nimi latawców, ani grać w piłkę na co dzień. Nie mogę budować tamy w strumyku i nosić ich na barana. Nie mam komu czytać bajek i opowiadać o swoim dzieciństwie, dzielić się własnymi doświadczeniami. `Dziękuję’ Panu, że mam z głowy spacery i wycieczki rodzinne. `Dziękuję’ Panu za przymusową separację. `Dziękuję’ Panu za to, że nie mogę grać z synem w szachy i chodzić z córką na muzykę. `Dziękuję’ Panu, że rolę ojca moich dzieci pełni dziadek i jego wzorce pewnie przechwycą. Dzięki Panu muszę zamrozić swoją miłość do żony. Dzięki Panu muszę wyzbyć się uczuć do dzieci, bo inaczej pękł bym z rozpaczy. Panie Premierze, nie wybaczę Panu takiego cudu społeczno-gospodarczego. Wykastrował mnie Pan z miłości do dzieci choć nie jestem pedofilem!
Nazwisko moje nie ma znaczenia, ale będąc socjologiem wiem, że mogę podpisać się jako – Statystyczny Polak
~Grzegorz Niedźwiecki , 07.11.2008 08:05
Nietoperzyco, z tymi starszymi wygląda tak, że oczywiście, jak zawsze, są wyjątki od reguły. Jak ktoś jest np. informatykiem, to o pracę martwić się nie musi, bez względu na wiek. Ale dla ludzi z branż mniej poszukiwanych strata pracy w nienajmłodszym wieku jest naprawdę katastrofą. Dofinansowanie z Arbeitsamtu dla poszukujących pracy w tym wieku jest faktem, nie moim wrażeniem, czyli że problem obiektywnie istnieje. To, że „staruszkowie” po 50, którzy stracili pracę, przychodząc do zatrudniaka dowiadują się, że są praktycznie bez szans (ja to elegancko wyraziłem, ale w praktyce określenia są nieraz wiele bardziej brutalne) też jest faktem w wielu przypadkach. Ledwie wczoraj wpadł do nas załamany sąsiad, który od roku łazi do zatrudniaka i jest kwitowany tekstami „w pana wieku, czegóż się pan spodziewa?”! On już właściwie zrezygnował z szukania, patrzy tylko jak kolejne 17 lat przetrwać, żyjąc z zasiłku i drobnych robótek na czarno. Inny przykład, od strony pracodawców – ktoś, kto szukał pracy w branży reklamowej, jeszcze jako 45-letni młodzieniec, dostawszy się po znajomości do szefa znanej agencji usłyszał bez osłonek: „proszę pana, my tu wszystkich po 30-ce odsiewamy i we wszystkich dużych agencjach tak się robi. Spróbuj pan szukać w mniejszych, tam wprawdzie mniej płacą, ale dlatego właśnie zgadzają się czasem zatrudnić takich jak pan”.
Od razu uprzedzam – wiem, że na każdy przykład da się znaleźć kontrprzykład. Ale stosunek znanych mi negatywnych przykładów do pozytywnych wskazuje trend: staruszków na złom! A statystyka niestety to potwierdza. 🙁
Ooo, to mi sie bardzo nie podoba. Demagog z otwartym dziobem. Brzydkie.
Nietoperzyco,
Podpisuję sie również pod każdym słowem Emilii!!!
Tereso,
Ja WIDZIAŁAM wyrzucanie nie tylko bułek do kosza, ale (Dworzec Wschodni Warszawa) i drobnych pieniędzy przez małe, kilkuletnie dzieci!!!!! Parę razy udowodniłam naniągaczom, że naciagają, jeden taki zwiewał po schodach, aż sie kurzyło bo bał sie policji. Nieraz zdarzyło mi się zaproponować pani płaczącej, że ma stadko dzieci i żadnych dochodów , że bedę jej systematycznie dawać drobne sumy, jeśli np. przyjdzie i odgarnie liści z kilku metrów chodnika przed domem (5 zł 7 lat temu!!!!) nie zjawiła sie, choć wcześniej dostała kilka razy za „piękne oczy”. Raz mi taka jedna powiedziała- choć kilka złotych!Toż jakby każdy choć parę złotych dał…..Myślałam ,że mnie nerwica zatlucze na miejscu!!!!! Zaraz dopowiedziałam sobie – no tak! W ciągu godziny zlecieć parę ulic, zaliczyć tam domy, z każdego po 2-5 zł i norma taka , że nie jeden nawet nie śni!
Kiedyś chciałam pomóc biednej Rosjance, jej dziecku kupiłam drożdżówki, jej powiedziałam ,gdzie jest dom b. Alberta i tam jej pomogą bo tym się zajmują, nawet znalazłam panią, która ja tam miała podprowadzić, ja nie mogłam bo pracowałam na swoim stoisku. Za parę minut wróciła ośmielona , że może sie ze mną porozumieć, z zapytaniem, a gdzie jest jakiś sklep, gdzie jest wiecej klientów?!!!Odpowiedziałam, ze zbliża sie 1 listopada i teraz wszyscy latają , kupują znicze i te inne, opowiedziałam jej o święcie. A ona do mnie- A gdzie ten cmentarz to ja tam pójdę? 😯 Jedna taka postała z dzieckiem zasikanym, brudnym , a po paru godzinach zbierania pieniędzy- zamówiła taksówkę!!!!
Oj długo bym mogła…….
Kończę, mam masę roboty. Miłego dnia!
Eee tam, po piecdziesiatce. W ostatnich latach pracy mialam (pierwszy raz w zyciu) za szefa autentycznego kretyna, milego, ale kretyna. Kiedys poszlam go zapytac jak wypadl egzamin do pracy jednej dalszej znajomej z Radia Lublin, o ktorej wiedzialam, ze ma szereg radiowych nagrod, w tym Prix Italia.
– Egzamin poszedl bardzo dobrze, ale , kochana, przeciez ona ma 42 lata!
Ku mojej nieskonczonej hanbie nie poszlam na skarge do zwiazku zawodowego, bo wiedzialam, ze on nic nie zrobi.
Zawsze mam problem, jak odpowiedzieć na życzenie miłego dnia tym samym, kiedy ktoś zawiadamia, że ma masę roboty. Czy to nie wyjdzie jak nabijanie się? 😉
Ale zaryzykuję. Małgosiu, Tobie też miłego dnia, na serio! 😀
Heleno, wszystko przez to, że ludzie są zbyt zarozumiali, żeby się uczyć od zwierząt. W stadzie słoni np. najstarsza słonica ma mir i poważanie, nikt jej nie poskoczy, jest dokarmiana i hołubiona, bo jej doświadczenie jest dla stada bezcenne. Czy nie mógłby ktoś pracodawców na szkolenia do słoni kierować? 😀
Czesto to nie chodzi o to, ze ktos ma „za wiele” lat. ale o to, ze dwudziestoparolatkowi, bez doswiadczenia, mozna placic o polowe mniej niz komus z doswiadczeniem. I liczyc, ze nie bedzie podskakiwal, kwestonowal decyzji szefa i przewracal oczami na zebraniu redakcyjnym, kiedy szef oglasza: „poltorej miesiaca temu powzienLYismy postanowienie…” , hehehehe….
Jasne, że o to chodzi, Helenko.
Rozwinę kwestię. Gdyby Boni, jak zapowiadał, dał pracodawcom preferencyjne warunki dla zatrudniania osób powyżej pięćdziesięciu lat, ci sami pracodawcy dziś potrzebujący zatrudniać młodych by się od tych młodych odwrócili. System, system i jeszcze raz system? Można promować doświadczenie, można potulność, gorzej że to idzie z kapelusza jakby prestigitatora nie zaś kogoś kto dba o kondycję obywateli, i młodych, i starych. Przykro mi, że poczynania rządzących narzucają mi obawy iż manewrują za krótką kołdrą, nie zaś pracują na jej powiększenie, gdyż tę lepszą energię oszczędzają na sprawy związane z kondycją swoich partii, nie kraju.
No pewnie, że to też baaardzo istotny aspekt. Ale nie jedyny. „Negatywna legenda” też gra pewną rolę. Po pierwsze ten kult młodości i prężności, który przecież na każdym kroku widzimy. Kto ma zmarszczki, ten jest fuj! A po drugie, często lat trzeba, zanim się jakieś zjawisko przebije do powszechnej świadomości i w tym przypadku nie przebija się chyba, że stale podnosi się wiek, do którego ludzie są sprawni umysłowo, fizycznie i co tam jeszcze. Jak w swoim czasie Balzak dał do zrozumienia, że kobieta trzydziestoletnia może być jeszcze atrakcyjna i uwodzicielska, to to też był szok. Pięćdziesięcioletnia matrona nadawała się już wyłącznie do ostrożnego przesuwania z fotela na kanapę i dyskretnego ścierania z niej kurzu. A dziś pięćdziesięciolatki potrafią lepiej wyglądać niż trzydziestolatki ze starych portretów i takoż się czuć. 50-letni faceci biegają na siłownię i z komputerami potrafią się obchodzić lepiej niż nastolatki. Niedawno oglądałem w telewizji 90-latka, który jeszcze jakieś medale w pływaniu kosi. Należałoby to wszystko przyjąć wreszcie do wiadomości, a nie odsiewać 42-letnie osoby z życia zawodowego!
Dzień dobry!
Temat: przyspieszona /pomostowa renta.
Wszyscy macie i nie macie recję (jestem za a nawet przeciw!).
Przykład z Niemiec: duży landowy bank w Nadrenii-Palatynacie został całkowicie przejęty przez odpowiedni bank z Badenii-Würtenbergii.
Na pierwszy ogień (redukcja/ograniczenie kosztów) poszły działy: IT (Iinformatycy), Organizacja Pracy (Stabstelle) oraz Dział Personalny.
Co zaproponowano pracownikom:
– przejscie do pracy z Mainz do Stuttgartu.
– lub tak zwany Vorruhestand.
Przeprowadzka do Stuttgartu jest interesująca dla młodych pracowników (mniej więcej do 35-tego roku życia), któży są mobilni (czy to jest poprawne określenie po polsku?), ponieważ istnieje możliwość zrobienia kariery w największym banku landowym w Niemczech.
„Vorruhestand” (istnieje odpowiednie określenie w języku polskim?) jest atrakcyjny dla osób powyżej 58 roku życia, i tylko takim osobom jest proponowana.
W tym przypadku pracodawca płaci pracownikowi 70% ostatnich poborów tylko za to, że nie będzie się upierał, że chce pracować w Mainz, i to przez 5 lat!
Czyli osoby które są na „Vorruhestand”, są finansowane/utrzymywane, co prawda nie przez państwo, ale przez wszystkich podatników i klientów tego banku.
Ja nie jestem „młody” czyli mobilny, ale również nie należę do tej grupy pracowników, któży mogliby pójść na Vorruhestand.
Takich jak ja, jest tylko w dziale IT, około 90-ciu.
Czyli, czy to nazwiemy rentą pomostową czy inaczej, wszędzie istnieje wielki problem pracodawców: jak się pozbyć, przy jak najmniejszych kosztach, pracowników którzy w sensie ekonomicznym są obciążeniem dla pracodawcy.
W międzyczasie fotografie bliskich krewnych Beja – http://www.tanczacemgly.pl/bernenczyk.htm .
Po lewej stronie można kliknąć na GALERIA i się otworzy cudo nie strona.
KoJaK ma tzw. słuszną rację w tym, że w sprawach złożonych najczęściej zarazem ma się rację i jej nie ma. 😉 Dużo zależy od punktu widzenia czy siedzenia – jak się ten punkt zmieni, to zupełnie inne argumenty wysuwają się na pierwszy plan i one też są słuszne. Znalezienie rozwiązania satysfakcjonującego wszystkie strony jest często niewykonalne i prowadzi do jakiegoś wymuszonego kompromisu, z którego w gruncie rzeczy wszyscy są nezadowoleni. I im bardziej złożona rzeczywistość, tym takich społecznych węzłów gordyjskich jest (i będzie) więcej. 🙁
Tereso, bernenką jest moja sąsiadka, Amy! Bardzo stateczna i rozsądna osoba. Trącamy się czasem nosami przez siatkę (tam, gdzie ona jest niższa) i oczywiście spotykamy się na spacerach. Zawsze usiłuję ją trochę rozruszać łagodnym podgryzaniem tu i ówdzie, ale to prawdziwa dama i zwykle na szczeniackie zaczepki nie odpowiada. Ale w sumie bardzo się lubimy! 😆
Tereso, Bobiku,
ez 8 lat berneńczyk, a właściwie bernenka był członkiem naszej rodziny. Niestety grubo przedwcześnie przeniosła się do psiego nieba. … Miała na imię Pinta ( tak , tak pół litra, prawie) i była najpiękniejszym i najmilszym psem jakiego spotkałam. Nawet jej niewątpliwą neurotyczność wybaczaliśmy bez problemów. choć nie ma jej już kila lat to ciągle tęsknimy!
Ledwie oczy odmykam, a tu ciekawa dyskusja, na interesujacy temat. W zasadzie, to Bobik i Helena wypowiedzieli sie za osobe dosypiajaca na drugiej polkuli. Tu jest tak samo – kult mlodosci, a chodzi o potulnych i tanszych. I zwalnianie ludzi z pracy stalo sie niekwestionowana norma spoleczna. Kiedys bylo to latwiejsze do zaaprobowania, bo dotyczylo working class, ktora sie wiele nie mogla wypowiadac. Potem przyszla rewolucja reaganowska, i przeszlo na klasy srednie, ale gospodarka jako tako funkcjonowala, wiec byl to ciagle glownie dramat pojedynczych rodzin. Teraz zas moze to dotyczyc kazdego (chyba, ze ma wlasna firme, lub pracuje w nielicznych firmach o innej filozofii). Oczywiscie, nikt nie liczy kosztow spolecznych. W napisanej pare lat temu ksiazce pt. „The Disposable American” Louis Uchitelle opisuje przerazajace koszty spoleczne takiego podejscia. Wedlug jego obliczen tylko jedna na trzy osoby tracace prace znajduje podobne stanowisko (im pracownik starszy, tym trudniej). Slyszalam z nim wywiad pare dni temu. W obecnym stanie gospodarki ma juz to byc jeden pracownik na pieciu, a jak zle pojdzie – na dziesieciu. Dlatego on uwaza, ze trzeba jednak zmodyfikowac model relacji pracodawca-pracownik-panstwo. Pracodawcy korzystaja z dobrodziejstw panstwa pod postacia wyksztalconych w szkolach publicznych pracownikow (wyzsze uczelnie tutaj to juz inna sprawa). Bardzo czesto unikaja placenia podatkow przez zapewnione im przez politykow sztuczki w prawie podatkowym. Oczekuja lojalnosci od pracownikow, gdy ci sa przez nich zatrudnieni. Ale pracodawcy zostali w duzej mierze zwolnieni z odpowiedzialnosci za swoje dzialania, ktore w koncu maja duze reperkusje spoleczne. Nie chodzi o to, zeby w ogole podcinac im skrzydla, ale zeby jakos choc troche wyrownac nierownowage, jaka zaistniala przez ostatnie co najmniej trzydziesci lat. Barbara Ehrenreich, na przyklad, nawoluje do organizowania zwiazkow zawodowych klasy sredniej (tu bardzo trudne, bo rewolucja Reagana bardzo ograniczyla prawo do organizowania zwiazkow zawodowych).
A teraz ide zrobic sobie sobie druga herbatke. 🙂
Moi też wciąż jeszcze tęsknią za Puszkinem (rasy całkowicie niewyjaśnionej, chociaż pewne elementy sznaucera i teriera tybetańskiego mogły wchodzić w grę), mimo że mają mnie. Ale nie mam im tego za złe, bo ja niczego przez to nie tracę. Puszkin też był nieco neurotyczny, co było zapewne w prostej linii pochodną jego genialności i też nikomu w rodzinie jego odpały nie przeszkadzały kochać go nad życie.
No, przyznam półgębkiem: ja też miewam pewne drobne objawy neurotyczności. I wygląda na to, że też mnie kochają. 😆
Bobiku, a jak sie wyraza Twoja neurotycznosc? 🙂
Gdybym to powiedział głośno, to już nie byłoby półgębkiem. 😀
Ale dobrze, dam przykład. Obsesyjne obgryzanie rękawów mamy w momentach dużego podniecenia. Obyczaj trochę uciążliwy, a nie do wykorzenienia. 😉
Bo to jest, Moniko, Salon w Koszyku (Bron B. nie mylic z Salonem24 ) i dlatego tu odbywa sie nieustajace, kulturalne i radosne trajkotanie na wszystkie tematy.
I dlatego Bobik MUSIAL.
Smycz! Smycz! Smycz! Będą wyprowadzać! 😀
A co musiałem? 😯
Zeby Pies mial rekawy mysi miec najpierw reke. Wiec moze to sa lapkany? Lapkawy? Nalapowniki?
Ach, Heleno, juz kiedys, w innym miejscu, wyrazilam moje pozytywne stanowisko wobec salonow, i tematow wszystkich. Chodzilo mi o moje nienadazanie, zwlaszcza w stanie lekkiego niedospania, bo – podobnie jak Bobik – jestem sowa. 🙂
Bobiku, to obsesyjne obgryzanie rekawow Mamy to chyba taki psi odpowiednik ludzkiego obgryzania paznokci? Tez sie to trudno – jesli w ogole – u ludzi wykorzenia. 🙂
PS Zasmucila mnie mysl, ze teraz potrzeba instrukcji odrozniania salonu od Salonu 24… 🙁
Moniko, obgryzałam pół życia (i trochę). Koszmarnie. Oduczyłam się metodą „świętego paluszka”.
Teraz znikam.
Odwoluje instrukcje.
Teresa Stachurska,
na Twoje specjalne zaproszenie , ja jako omyłkowa „asia k.”, nie mogę odmówić Tobie kilku zdań komentarza , do listu otwartego, pana Grzegorza Niedźwieckiego, który najwyraźniej Ciebie poruszył. Jeśli mam być zgodny ze sobą, tzn. uczciwy wobec Ciebie powiem niesympatycznie, że takim listom otwartym jak ten ,mało ufam. Pan, który przedstawia się jako socjolog, nie posiada na tyle świadomości, żeby politykom nie wierzyć w ich wyborcze bajdurzenia. Dla zwykłych ludzi, którzy przeżyli co najmniej dwie kampanie, a przy okazji nie przegapili medialnych relacji z innych krajów, wyborcze rytuały, to wyłącznie zabawa na naszych podświadomych reakcjach i odruchach . Dla socjologa to najbardziej pospolita kaszka z mleczkiem. Dla lepszego dystansu do tematu, pozwolę sobie zapytać, co dopiero powinni pisać w swoich listach otwartych do swojego prezydenta obywatele Ameryki?
Tam, każda kampania, to zapraszanie obywateli do baśniowej skarbnicy, a efekt y końcowe są coraz bardziej dramatyczne. Możemy również, w ramach wirtualnego testu , wyrzucić Tuska z całą PO, niech będzie odruchowy Madagaskar. Kto nam wtedy będzie nasze ścieżynki obsadzał kwiatami, a z naszego kraju uczyni rajski ogród , gdzie wszyscy się kochają, tworzą szczęśliwe kochające się rodziny, gdzie wszyscy ojcowie z najwyższym poświęceniem wychowują swoje dzieci i obdarzają swoje żony bezgraniczną niczym niezakłóconą miłością. Jestem pewien, że cały świat by zamarł z zachwytu nad naszą idyllą. Recepta na osiągnięcie takiego stanu przez nasz kraj jest banalna. Wystarczy, żeby nam ktoś to obiecał i TYLKO dotrzymał słowa. Gdyby Bóg w swojej łaskawości zechciał nam zesłać jakiegoś kompetentnego socjologa po przejściach/to uszlachetnia/, to kto wie…
Serdecznie pozdrawiam, Eddie
Bobiku
to ja myślałam ,ze Ty na drugiej półkuli mieszkasz , a Ty po niemieckich parkach i ogrodach buszujesz , trzeba było od razu jak Monika powiedzec ,ze jestes sowa 🙂
jak będe kiedys przejeżdzać przez landy to narysuje trasę , a Ty przylożysz łapę gdzie nie wolno trąbic przed 11 by nie zbudzić Cię 🙂
dzien dobry !!!
bardzo istotne tematy dzisiaj
Bobik lagodzi obyczaje
dlatego u niego bez krzyku
brawo
trudno pogodzic wode z ogniem
ja , piesek ,koJak i inni moze tez jako mieszkancy niemiec
mamy zapewnione miekkie ladowanie
miesiac w miesiac panstwo zabiera z mojej pensji w formie
podatkow ok. 40%
kasa chorych
renta(aby)
podatek na DDR
podatek pielegnacyjny
koscielny
na bezrobotnych
uff!!!
to jest ta ochrona
jako starszy wiekiem (50+)jestem w firmie jak moja
wlasciwie nie wypowiedzialny(nie do zwolnienia)
cenie sobie te poduszki bardzo
mimo to zastanawiam sie jak dlugo jeszcze uda sie nam utrzymac tak rozbudowany system pomocy spolecznej
gdzie miliony zyja z dystrybucji srodkow
gdzie urzednik decyduje co komu i jak
w dobie globalizacji oczekiwalbym radykalnych zmian
n.p Grundeinkommen lub Bürgergeld
Bobik ,prosze o pomoc w tlumaczeniu na polski
moja ulica jest dla „obcych”zamknieta
to i klason jest bez szans….
Rysberlin
Właśnie was szukam
w tym ogromnym mieście
co rośnie
przybywa
Was szukam
Na tej wyspie
bezludnej
nie omyliłem się
wy jesteście
ludzie
moi bliźni
czy mogę zostać z wami
jeden dzień noc
jestem człowiekiem
nie jestem obcy
patrzycie na mnie
przez judasza
nie zdejmując łańcuchów
przez drzwi zatrzaśnięte ( Rózewicz)
ani „Obcy „ani ” Obcy ósmy pasazer Nostromo” , chyba zaden klaksonu nie bedzie uzywal kiedy Ciebie minie
Rysiuberlinie, absolutnie mozesz tu zostac! 🙂 🙂 🙂
nietoperzyca
szostkiewicz 07.11.08 31:30
celny wpis
Witaj Eddie, który nie jesteś asią k. 🙂 Musiałeś trochę posiedzieć w poczekalni, bo ja szalałem na spacerze z Emmą, prześliczną, rozbrykaną brązową wyżlicą i wcale mi się nie spieszyło do domu. Ale Teresy, do której skierowałeś post, jak widzę też chwilowo nie ma. Może zanim się zjawi porozmawiasz z innymi? 😉
Rysberlin czy moze być Rysiu ?? 🙂
powiem Ci coś na ucho tylko nie mów nikomu , to nie moje , nie wiem komu udał sie ten dowcip , ale musiał być niezłym informatykiem
acha SRSA czy wiesz co to znaczy , naprowadzę Cię to odnosnie klaksonu
Bobiku
Twoja gracja na 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
a gdzie jest foma czemu „drzwi” nie pilnował ??!!
mam gosci
stol wzywa
Rysiu, w terminologii ekonomicznej nie jestem szczególnie biegły i nie wiem, jakiego określenia w Polsce na Grundeinkommen/Bürgergeld się używa. Dochód podstawowy? Dochód minimalny? Może zjawi się jakiś ekonomista, żeby nas poratować?
W każdym razie z grubsza chodzi tu o pomysł, który już u Miltona Friedmana się pojawił, wyznaczenia jakiegoś poziomu dochodu, który każdy obywatel powinien osiągać. Jeżeli nie osiąga, to państwo z podatków dopłaca mu różnicę.
Pojęcie „Bürgergeld”, czyli dosłownie pieniądze obywatelskie, zawiera w moim odczuciu aspekt solidaryzmu społecznego, który przy tłumaczeniu „dochód minimalny” znika. Ale jeżeli jakieś tłumaczenie w polszczyźnie się już utarło, to jego należałoby używać. Tylko że ja go nie znam. 🙁
Rysiu, jak skończysz z gośćmi to opowiedz, co serwowałeś. 🙂
Nietoperzyco, to, że ja jestem psem rasy sowa jest już dość powszechnie znane i nie przypuszczałem, że możesz tego nie wiedzieć. 😉
Z trąbienia przed 11 najlepiej zrezygnuj w całej Nadrenii-Westfalii i na wszelki wypadek w Holandii, a nawet w Belgii, bo to też dość blisko.
Czy mogłabyś jakoś załatwić, żeby zakaz trąbienia dotyczył wszystkich kierowców? I z pracownikami budowlanymi też można by coś zrobić, zwłaszcza z operatorami wszelkich wiertarek. I z tym facetem, który kosi trawę naprzeciwko, na szpitalnym trawniku. 👿
Wychodziłam na proszoną kawę i właśnie wróciłam. Było miło i tu nie mniej. Eddie, dzięki serdeczne za przyjęcie zaproszenia. Miło dziś bez przerwy… Pozdrawiam serdecznie i do napisania, Teresa
Bobiku, widząc twój apel do kierowców, nie mogłam sobie darować małego cytaciku z panów Słonimskiego i Tuwima:
Harce samochodowe
Szesnastoletni ulicznik pan B.W. znowu przestraszył swym krzykiem pędzący samochód , który skoczył w bok i wpadł do cukierni na pół czarnej. Czy policja nie ma na to środków?
…………………………….
Z życzeniami by żaden samochód nie wpadł do ciebie Bobiku o złej porze. Ani na czarną ani herbatkę. 😉 Najlepiej niech samochody w ogóle sobie darują wpadanie! 😀
….w odróżnieniu do ich kierowców, jednak tylko tych po przejściu odpowiedniego szkolenia „w temacie” dozwolonych godzin. 🙂
Właśnie, Małgosiu, to jest dopiero odpowiednie pytanie do Komisarza. Czy policja nie ma na to środków?! 😀
Haneczko, znalam pare wrazliwych osob, ktore sobie radzily ze stresujacymi je sytuacjami przez ogryzanie paznokci. Tansze i zdrowsze od lekow farmakologicznych, z tym, ze trzeba unikac infekcji. 🙂
A jeszcze wracajac do wypowiedzi Bobika z wczoraj, w ktorej opisal znajomego zastanawiajacego sie, czy sie odezwac do matki w supermarkecie, to zadumalam sie nad takim rozluznieniem wiezi miedzypokoleniowych. Zastanawiam sie, czy jak tych wiezi nie ma, to wlasnie trudniej poczuwac sie do solidarnosci spolecznej. Psychologowie twierdza, ze zawsze nam trudniej zrozumiec grupy, do ktorych nie przynalezymy, lub nie mamy bezposredniego czestego kontaktu z ich czlonkami.
O, na pewno trudniej się poczuwać do solidarności z obcymi, jeżeli nawet w stosunku do własnej rodziny nie ma się właściwie żadnych uczuć. Ale ja bym to widział w jeszcze szerszym kontekście – sztandarów indywidualizmu powiewających nad zachodnimi społeczeństwami. To dość szeroki temat i na tyle mnie zajmujący, że na pewno kiedyś więcej o tym napiszę. Na razie tylko drobna uwaga na marginesie – mam wrażenie, że indywidualizm w tej chwili doszedł do jakiejś ściany i chyba zaczyna być widoczne, że powinien się od niej odbić. Ale moderna tak wysoko go wywindowała, że może być trudno ściągnąć go na ziemię i trochę odmitologizować.
Tak, Bobiku, dobrze, ze cos sie zmienia. Szkoda, tylko ze sporo ludzi ucierpialo przy dochodzeniu do tej sciany. Zreszta jakas doza indywidualizmu nie jest zla, o ile jest on wlasnie zrownowazony poczuciem przynaleznosci do wspolnoty. A z tym konkretnym przypadkiem znajomego, to ciekawe, jak jego wiezi emocjonalne z najblizszymi ulegly az takiemu rozluznieniu? Przeciez nawet w bardzo indywidualistycznych spoleczenstwach wiezy rodzinne zwykle jednak zanikaja ostatnie.
Moniko, chyba nietrudno się domyślić, że ten znajomy nie należy do osób chętnie rozmawiających o swoich problemach emocjonalnych i ich przyczynach. 😉 No i prawda, to jest przypadek dość ekstremalny. Ale nie aż tak drastyczne rozluźnienie więzi rodzinnych obserwuję tu bardzo często i chyba główną tego przyczyną jest właśnie ten indywidualistyczny klimat, który daje na to przyzwolenie, daje poczucie, że to jest normalne, że „wszyscy tak robią”.
Przypadek ekstremalny, ale spotykany i tutaj, i w innych zachodnich krajach. Czasem to sa bolesne sprawy dotyczace dynamiki tej konkretnie rodziny, i czasem tak sie zdarza, ze zerwanie kontaktow z rodzina bylo jedynym rozsadnym rozwiazaniem. A w bardziej rozpowszechnionych przypadkach to moze byc to takze wynik porad naukowych ekspertow od wychowania. Na przyklad porada, zeby bardzo male dziecko radzilo sobie zupelnie samo z trudnymi dla niego sytuacjami, bo to wyrabia niezaleznosc i charakter. Niektore teorie zostaly dawno odrzucone przez psychologow, lecz pokutuja w popularnej kulturze poradnictwa.
Bobiku, znalazlam cos, co mnie zaciekawilo – opis niemieckiej reakcji na wygrana Obamy, i reakcja amerykanskiego komentatora (profesora studiow miedzynarodowych):
http://www.huffingtonpost.com/andrei-markovits/europes-usurpation-of-the_b_142369.html
Żono sąsiada, to zgodnie uważamy, że berneński pies pasterski wspaniały jest. Ja znam Beja i jestem przekonana że jest świetny, niezależnie od słabych stron, których zresztą nie znam.
Bobiku, czasem doradzam dzieciom, by rankiem, gdy się obudzą gratulowały swoim rodzicom dzieci. Praktykowanie takiego zwyczaju mogłoby zapobiegać (niestety) żałosnym relacjom ludzi z ich rodzicami. Z pożytkiem dla każdego bez wyjątku.
Jak myślisz? I czy myślisz, że ten pomysł da się adaptować na potrzeby innych życiowych planów i sytuacji, dużo ich jest. Z rządzącymi włącznie, wszak im można pogratulować społeczeństwa? Tak?
Rozkoszny jest ten Markowitz! Dokladnie tak! Posylam ten artykul E. , niech sie tez pozachwyca. 🙂 🙂 🙂 🙂
Triumf Obamy jest amerykańską opowieścią od początku do końca… Tak?
Monisiu, zanioslam ten link do red. Adama Szostkiewicza. OK?
Z tym się zgadzam, że Europa nie ma się co wypindrzać, bo pod względem faktycznej realizacji równościowych ideałów, otwartości na Innego, itp. wcale nie jesteśmy tak do przodu, jakby nam się chciało wydawać. Ja już nie mówię o czarnym kandydacie, bo on by tu był jednak bardzo mniejszościowy, ale ilu mamy w Niemczech polityków tureckiego pochodzenia? Albo we Francji arabskiego?
Ja właśnie dlatego tak byłem poruszony wyborem Obamy, że w Ameryce ostatnio najwyraźniej stało się coś, czego myśmy tu nie dostrzegli. I mam niejakie podejrzenie, że pewną rolę odegrała w tym tak czasem wyśmiewana polityczna poprawność. To, że mówienie czy robienie pewnych rzeczy stało się faux pas i w pewnym momencie wyrosło pokolenie, które zamiast np. uważać dyskryminację rasową za oczywistą oczywistość, zaczęło ją uważać za oczywistą obrzydliwość.
Jak Europejczycy usiłują w jakiś sposób „zagarnąć” sukces Obamy, to byłbym w tym skłonny widzieć próbę leczenia własnego kompleksu i poczucia, że nasze jajeczko jest częściowo nieświeże.
Tereso, na użytek rodzinny można sobie wymyślać przeróżne wisty i rytuały, ważne tylko, żeby dbać o komunikację w ogóle. Bo wszyscy chyba wiemy w ilu rodzinach nie ma już nawet sakramentalnego „jak było w szkole?”
Ale pomysł z gratulowaniem rządzącym społeczeństwa jest odjazdowy 😀 Można by im jeszcze od czasu do czasu przypominać, że coraz trudniej rozwiązać naród i wybrać inny. Takie czasy. 😉
Bobiku, miło że Ci się podoba ten pomysł. Próbkę Ci posłałam. Możesz zajrzeć do poczty?
Drogi Bobiku,
dziękuję za miłe powitanie i propozycję pogaworzenia na Twoim blogu. Atmosfera jest rzeczywiście wyrelaksowana.
W rozbrajająco szczerej i odblokowanej konwencji panującej na Twoich blog-party, zwierzę się Tobie,że mnie do końca tego roku pozostało 6 miesięcy, a muszę to upchać w tym czasie jaki pozostał w powszechnej dyspozycji, czyli niecałe dwa. Czasowo jestem/.mogę być wyłącznie sporadyczny. Serdecznie pozdrawiam Ciebie i wszystkich Twoich gości, i do usłyszenia.
Eddie, nie powiem, żeby problem upychania czasu był mi całkiem obcy. Ale tu zaproszenie na party jest permanentne, więc jak nie zdołasz przyjść jutro, to zawsze możesz przyjść pojutrze. Będziemy czekać. 🙂
Ja – dobranoc 🙂
Dowiedziałem się, że umarł MFR. Zajrzałem do internetowej „Polityki”, przeczytałem wspomnienie Passenta, podumałem, sam powspominałem, a potem nagle mróz przeszedł mi po plecach na myśl o możliwych komentarzach niektórych blogowiczów. Chyba się nie odważę zerknąć tam raz jeszcze. 🙁
Są takie (rzadkie) przypadki, kiedy cenzura zaczyna mi się wydawać nienajgorszym pomysłem.
Bobiku
nie zglądaj , czy nie wystarczy Ci z nami o tym porozmawiać ??!!
jesli wolno mi na dobranoc , bo lecę na łowy , czy czasem te kilka słów nie będą odpowiednie:
Być człowiekiem, to czuć, kładąc swą cegłę, że bierze się udział w budowaniu świata(Exupery)
może jutro porozmawiamy o tym Bobiku
Bobiku, nie zamierzasz chyba pisac laurek na czesc MFR? Jak kazdy polityk, ktory dotknal socjalizmu realnego, a czynil to przez caly okres PRL, robil rzeczy dobre i zle. Niektorzy pamietaja go z rzeczy dobrych, niektorzy- ze zlych.
PA, nie zamierzam pisać laurek, nawet pośmiertnych. Bo czy w ogóle zdarzają się ludzie, którzy robili rzeczy wyłącznie dobre? Chyba tylko w laurkach. Ale po czyjejś śmierci próbuje się ogarnąć całość jego drogi życiowej i z tej perspektywy widzę i błędy (w mojej ocenie) i zasługi MFR, i w każdym razie na pewno nie odmówię mu szacunku. Nie musi się być po tej samej stronie, żeby kogoś oceniać bez zawziętości i próbować wyważyć za i przeciw. Ale chyba sam wiesz, jak daleko poszło ostatnio zdziczenie obyczajów – nawet umarłych próbuje się skopać i wdeptać w błoto i to na sposoby dość ohydne. Chyba nie tylko mnie to mierzi.
Ja sie boje, ze w ramach poprawnosci politycznej akceptowalne beda tylko laurki. Zreszta dla mnie MFR to okres od epoki gierkowskiej do 1989 r. Politycznie przypominal mi on Deng Xiao-pinga. Jego „Polityka” nie byla nigdy programowo ani przeciwko PZPR ani przeciwko komunizmowi, albo jak to wtedy nazywano, „socjalizmowi realnemu”. Najblizej ideologicznie byl mu E. Gierek i jego przedluzenie= W. Jaruzelski, jako ideologia „zarzadzanego, pragmatycznego socjalizmu”.
PA, nie wiem, czy to będzie koniecznie w ramach poprawności politycznej, czy w imię starszej nawet od realnego socjalizmu maksymy „de mortuis nil nisi bene”. Co nie oznacza, że w życiu zmarłego nie było ciemnych stron, albo że się je kompletnie wymazuje, tylko że nie będziemy chwilowo, zgodnie z pewną społeczną umową, o nich wspominać. A jak do nich kiedyś wrócimy, to pamiętając, że ten ktoś już się nie może bronić, więc wypominanie złych stron będzie wymagało trochę taktu. Nie widzę w tej zasadzie niczego złego, zwłaszcza że służy ona również ochronie żyjących, szczególnie rodziny zmarłego, która nie powinna w takim momencie być narażona na lejące się z mediów pomyje. Zgadzamy się w tym zakresie?
Bobik, jestem daliki od kubla pomyj w sprawie kogokolwiek. Lubie argumenty z obu stron. Cenilem MFR za jego otwartosc w sprawach kultury. Nie podzielalem natomiast jego pogladow politycznych, albo „pragmatycznego socjalizmu”. Jak juz mieszkalem na Zachodzie na stale ogladalem kilka filmow dokumentalnych o Polsce, gdzie MFR sprzedawal swoje wizje polityczne, zwlaszcza z epoki gierkowskiej, broniac jej ideologicznie jako idealnego, demokratycznego systemu politycznego. Gdybym jako mlody czlowiek, tuz po studiach podzielal je, zostalbym sie w kraju. Zreszta, krach epoki gierkowskiej i zapasc lat 80-tych przecza slusznosci modelu. „Pragmatyczny socjalizm” w warunkach europejskich nie ma prawa istnienia. To jak perpetuum mobile. Nie warto o tym sie rozwodzic.
Był czas, kiedy MFR był dla mnie człowiekiem z drugiej strony i delikatnie mówiąc nie lubiłam jego zachowań …. teraz po latach mogę napisać, że nie mam do niego żalu …. lubiłam jego żonę, bardzo dobrą aktorkę i szkoda, że musiała się wycofać na drugi plan ….
Dzien dobry 🙂 wszystkim
Bobiku własnie tego sie po Tobie spodziewałam (?de mortuis nil nisi bene?)
a ode mnie :
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia ( Herbert)
MFR zrobił „Politykę”, którą i dziś czytamy, ja czytam. Lubię to pismo, nawet na jego blogi trafiłam, a jaki ich imponujący wybór. Uważam, że w znacznej mierze „Polityka” jest po dziś dzień serio, właśnie przez dawny wkład pracy MFR.
dzien dobry !
Bobik prosze:
zupa krem z dyni z goracym tureckim pieczywem(pide)
mieszana slata
krem z avocado z finskimi chrupkami
moselski riesling
ciasto drozdzowe z owocami
herbata do wyboru
przkre ale malo pieskowe jedzenie
A ja nieraz tęsknię za tą starą „Polityką”, wielkoformatową, z mniej szlachetnego papieru ,może nie tak kolorową, ba! z pewnościa, ale jakoś mi się tamta lepiej czytała 🙁 Może to przez to, że nie potrzebne mi obrazki by sięgnąć po słowo drukowane. Mogłabym tak jeszcze parę tytułów, które zapełniły sie zdjęciami i reklamami, a mi przeszła ochota na wyciąganie po nie ręki…..
Dzień dobry rannym ptaszkom. I rannym nietoperzom, chociaż to bardzo nietypowe zjawisko 🙂
Pewnie, że stara „Polityka”, jak i inne stare gazety, miała swoisty retro-urok, za którym się tęskni chyba trochę tak, jak za smakiem landrynek i oranżady w proszku. Ale czy dziś oranżada w proszku by mi smakowała? Hmmm… 😉
Reklamy. Kto je lubi? Ale czy pismo bez reklam byłoby się w stanie utrzymać? No więc staram się traktować reklamy jak deszcz – szybko przelecieć i schronić się w suche miejsce. 🙂
Bobiku, nie zapominając że deszcz w stosownym wymiarze jest pożyteczny, a jego brak to klęska?
PA, na pewno nie podejrzewałem Ciebie osobiście o wylewanie czegokolwiek. Po prostu wstrząsnęły mną ostatnio nowopolskie obyczaje funeralne bo, jak już czasem zaznaczałem, ja jestem szczeniak starej daty. O tym napisałem, nie o zmiataniu pod dywan. 😉
MFR, jak wiele innych postaci publicznych, na pewno nie był jednoznaczny i sam miałem do niego wiele zastrzeżeń, ale z historyczną oceną możemy my, żyjący, poczekać kilka dni, a na razie, starym obyczajem, wspomnieć przede wszystkim to, co było dobre. A „Polityka” (w takiej formule, do jakiej doprowadził ją Rakowski) na pewno była (i jest) zjawiskem wyjątkowym w czasopiśmiennictwie, nie tylko polskim.
Rysiu, dlaczego menu niepieskowe? Tylko zupę z dyni oddałbym Pani Kierowniczce, ale resztę mógłbym uznać za sympatyczną przekąskę przed właściwym, mięsnym posiłkiem. 😀
A jak robisz krem z awokado?
Tereso – no właśnie. Przechodniom deszcz wrogiem, a rolnikom przyjacielem 😀
🙂 , ponoć przechodniom dobry jest na cerę, ale może to niezasłużona opinia.
Jak jest z cerą nie sprawdziłem, bo musiałbym jej długo szukać pod kudłami. 😆 Ale dla mojego futra nie jest dobry. Jak za długo śpiewam w deszczu, to potem dwa dni muszę się suszyć.
Bobiku
tylko nie susz sie suszarką 🙁
moje malenstwo znalało w internecie i pyta czy to jakaś Twoja kuzynka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=kmyIqiRjVT0
Cos budujacego na dzien dobry:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5899473,W_Brytania_Zadoscuczynienie_od_zlodzieja_po_siedmiu.html
A jak pieknie sie zachowal okradziony!
Nietoperzyco, sam bym nigdy nie wpadł na szatański pomysł suszenia się suszarką, ale mama niestety robi mi czasem to świństwo. Po kąpieli, jak nie chce, żebym zabryzgał cały dom wodą podczas otrząsania się.. Zamyka drzwi od łazienki i wiuuuu…..
A ta dziewczyna to nikt z mojej rodziny. Ona ma włosy wiele prostsze i z pasemkami. U nas wszyscy są okropnie pokręceni. 😆
Helenko, Niezbyt często się taka sytuacja zdarza…
Wpisałam w wyszukiwarką „Niedźwiecki list otwarty” i znalazłam m.in. – http://www.ropoiwzk.com/gorace%20tematy/kazirodztwo%20polityczne.htm .
Nietoperzyco, Bobik ondulacji nie ma, czy to nie jest ważny szczegół?
Się minęliśmy, Bobiku, w sprawie rodzaju, jak to nazywasz, kołtunów.
Heleno, rzeczywiście budujące. 🙂
Moja mama twierdzi, że świetnie rozumie tego złodzieja. Kilkaset funtów to drobny pryszcz za wyczyszczenie sumienia. Mama wiele lat temu, mieszkając w mieście X, zaczęła leczenie zęba u dentysty Y. Jeszcze przed zakończeniem leczenia musiała jednakowoż wyjechać z miasta X w pilnych sprawach rodzinnych i tak się złożyło, że już tam więcej nie wróciła. Rachunek z dentystą pozostał więc niewyrównany i z biegiem lat, z biegiem dni, zaczął być coraz większym strupem na sumieniu. Mama próbowała potem odszukać tego dentystę, ale on też się przeprowadził. No i strupa już w żaden sposób nie da się zdrapać. 🙁 A i dziś jeszcze potrafi zaswędzieć.
Z oceną ludzi jest podobnie, jak z 20 cm śniegiem:
dla miasta to klęska żywiołowa a dla gór to dobre warunki narciarskie…
Czytałem właśnie w „Forum” artykuł o jeszcze innej stronie amerykańskiej rzeczywistości. Wrzucę Wam linkę
http://www.tygodnikforum.pl/forum/index.jsp?place=Lead03&news_cat_id=249&news_id=6703&layout=1&forum_id=4706&page=text
Żeby mnie nikt nie wytargał za ucho, od razu zaznaczam – z tego nie wynika automatycznie przekonanie o wyższości Europy albo coś takiego. 😉 Powtórzę swoją mantrę: rzeczywistość jest złożona i warto ją oglądać z wielu stron. 🙂
Bobiku,
Pewnie ,że prasa musi z czegoś żyć i musi zamieszczać reklamy. Normalne. Natomiast zrażają mnie pozycje, gdzie pewnie koło 80 % to reklamy i kolorowe zdjęcia ew. rysunki etc. Treści jak na lekarstwo. Przeciwko temu protestuję. Nauczyłam się czytać i lubię korzystać z tej umiejętności. Dlatego mnie drażni zamiana felietonów, recenzji, opowiadań, wywiadów itp na foto – story, foto-reportarze, foto-……
I nie chodzi o czasopisma o tem. społ- polit, ale np. taki „Twój styl”. Wcześniej pod redakcją pani Kaszuby był rewelacyjny. Uwielbiałam czytać o ciekawych ludziach, ich pasjach, felietony na różne tematy, historie o przeróżnej tematyce, recenzje sztuk teatralnych etc. Przejęła te pismo pani Pieńkowska i ja podziękowałam. Nie zamierzam płacić za całą masę stron z ciuchami, na które mnie i tak nie stać. Do tego masa reklam. Rozumiem, że pani Pieńkowska podniosła zyskowność?…..A ciekawej treści szukać z lupą…..
zeen, do tego stopnia nie znam się na narciarstwie, że nie wiem nawet, czy psy jeżdżą na dwóch nartach, czy na czterech. Ale gdybym kiedyś chciał spróbować, to co jest lepsze – niegdysiejszy śnieg czy news? 😉
Małgosiu, ja się często pytam, czy ludzie wychowani na niezłych kiedyś pismach rzeczywiście wolą w ostatnich czasach kupować chłam, czy też jest to wymysł geniuszy od marketingu, którzy uważają publiczność za kupę bęcwałów. Na nieszczęście pytam samego siebie, a sam ja mi nic nie odpowiada i je zielone winogrona, które podobno są bardzo niezdrowe dla psów. 🙁
Ale jakie smaczne! 😀
Bobiku, powiedz swojej Mamie, ze jest spora szansa iz ten incydent nie podwazyl Wiary w Czlowieka u tego dentysty.
Opowiem Ci historie, ktora przytrafila mi sie jak mialam 8-9 lat i ktora zostawila we mnie ogromny slad.
Byl koniec zimy, jeszcze bardzo chlodno i Mama wyslala mnie do delikatesow po cukier, a ze nie miala mniejszego banknotu, dala mi 50 (starych!) rubli. Zlapalam papierek w rekawczke i zanim dobieglam do sklepu, zgubilam! Gdzies na ulicy! Oczywioscie w domu bylo straszliwe biadolenie i wypominanie mi skrajmego debilizmu, braku odpowiedzialnosci i co tam jeszcze.
Dwa dni pozniej bylam znow wyslana do sklepu, tym razem po chleb i tym razem dostalam w lape dwa rublowe papierki z surowym upomnieniem, zebym znowu nie zgubila i zebym zdazyla przed zamknieciem sklepu.
I wlasnie zeby zdazyc przed zamknieciem poszlam nie ulica, ale na skroty przez jakies liczne podworka.
A kiedy w sklepie stanelam przy ladzie i otworzylam scisnieta dlon w rekawiczce, okazalo sie, ze tych dwoch rubli nie mam!. Ze znow mi wypadly. Musialam je zgubic, kiedy przeskakiwalam przez przyzmy sniegu na podworkach.
Wybieglam ze sklepu, zapadala juz ciemnosc, zaczelam odtwarzac przebyta droge, lzy mi lecialy z oczy jak groch.
Ogladalam kazda drozke i kazda pryzme brudnego, topniejacego sniegu, kazda nieoswietlona brame, robilo sie coraz ciemniej, sklep juz z pewnoscia zamkneli, ale mnie zalezalo tylko zeby odnalezc te pieniadze. Nagle poczylam dotkniecue czyjejs dloni na plecach. Nachylala sie nade mna jakas pani i pytala : dziewczynko, dlaczego placzesz?
Powiedzialam, ze zgubilam pieniadze na chleb, dwa ruble.
– Ale na pewno mama zrozumie, ze kazdemy czasami zdarza sie cos zgubic – powiedziala ta pani. Zaprzeczylam gwaltownie i opowiedzialam jej , zalewajac sie coraz obfitszym potokiem lez, ze nie zrozumie, bo przedwczoraj tez zgubilam pieniadze, duzo wieksze. Pani pokiwala wspolczujaco glowa , zyczyla mi zebym odnalazla zgube i poszla dalej.
Ale za chwile uslyszalam znow jej glos: Dziewczynko, dziewczynko, popatrz, czy to nie twoje pieniadze!
Odwrocilam sie, a ona pokazywala mi brudna kupe sniegu, na ktorej lezaly zwiniete w rulonik moje dwa ruble. Wydaly mi sie zrazu troche nowsze niz je pamietalam, ale ulga i szczescie byly tal wielkie, ze nie zastanawialam sie nad tym zbytnio, zlapalam je ,nie pamietam czy podziekowalam i rzucilam sie z powrotem do sklepu. Wbieglam, kiedy wlasnie mieli zamykac, kupilam chleb i pognalam do domu.
Drzwi otworzyla mi mama, zdziwiona, ze wracam z chlebem. – Zostawilas pieniadze na stole! Masz kompletnie dziurawa glowe!
– Alez je zabralam! Widzisz, kupilam chleb!
Mama wzruszyla ramionami i na tym sie skonczylo.
Wiele lat zabralo mi myslenie o tym szczesliwym zbiegu okolicznosci, ze w dramatycznym dla mnie momencie znalazlam, a raczej tamta Pani znalazla upuszczone przez kogos innego pieniadze. Dokladnie w tym miejscu gdzie ich szukalam. Myslalam nawet, ze jest to dowod na istnienie Boga…
Mialam chyba z 16 lat, kiedy nagle naszlo mnie olsnienie i zrozumialam , ze ta pani podrzucula mi dwa ruble, a nawet zwinela je w rulonik. Tak jak jej powiedzialam, ze pieniadze byly zwiniete.
Nigdy nie przestalam o niej myslec. I sadze, ze jesli kiedys zapragne miec dowod na istnienie Boga, to ta pani ma duze szanse znalezc sie na pierwsztm miejscu w krociutkim rejestrze dowodow. 🙂
Heleno, czy do rejestru dowodów wstawiłaś istnienie wina czerwonego wytrawnego? Jeżeli nie, to szybko napraw to zaniedbanie! 😉
Ja mam z byłym już dość dawno dzieckiem słodką tajemnicę o zgubie pieniędzy na zakupy, którą to zgubę sfinansowałam żeby dziecko nie płakało, bo będzie musiało o zgubie w domu powiedzieć, a i zakupów nie zrobi.
Innym razem inne dziecko zgubiło wzięty bez pozwolenia zegarek starszej siostry i też się łzami zalewało na osiedlu. Nadeszłam na ten czas ze znajomymi i ad hoc zrobiliśmy… składkę, żeby siostrze stratę wynagrodziła.
A innym razem było odwrotnie. Szłam ulicą po topniejącym lodzie i śniegu z siostrzenicą lat może z pięć i ona wypatrzyła w błocku 200 zł. Bardzo się ze znaleziska ucieszyła, a ja tę radość gasiłam obawą, że może ktoś z powodu zguby… płacze.
Bobiku, szkoda że artykuł pod linkiem tylko w części, ale i tak go… poniosłam dalej.
Kiedyś ksiadz na kazaniu opowiedział taki kawał:
Jest powódź, bardzo wierzący człowiek wchodzi na dach swego domu i czeka na pomoc Boga. Ewakuujący się sąsiedzi proponują mu pomoc- odmawia , stwierdzajac, że nie muszą sie o niego martwić bo Bóg go z pewnością uratuje.
Podpłynęła pomoc na pontonie, też w ten sam sposób odmówił. Nadleciał helikopter. Człowiek znów zaprotestował. On czeka na Pana Boga bo w Nim cała nadzieja, a on jest bardzo głęboko wierzący. Tymczasem wody gwałtowenie przybywa, już prawie , ze tonie.
W końcu rozchyla sie niebo i ukazuje się zagniewany Pan Bóg. Człowiek dziękuje za przybycie, a Bóg zagniewany odzywa się-Wcale ciebie nie sciągnę z tego dachu! Pomogłem ci już trzy razy i ty nie skorzystałeś.
-Jak to?
-Pierwszy raz- przysłałem sąsiada, drugi- ponton, a za trzecim razem- helikopter! Trzykrotnie odrzuciłeś moją pomoc.
To tak a’ propos historii Heleny……….
bobiku
krem robi moja zona
widelcem do skutku
wasze wpisy o ksiazkach dziecinstwa i mlodej doroslosci
otworzyly okienko i przypomnialy wspaniala/moim zdaniem/
serie „klub siedmiu przygod”
wydawnictwa nie pamietam
niekture pozycje byly „babskie”ale ja mol ksiazkowy czytalem od a do z
No, wlasnie, Malgosiu. Wreszczie zapanowala miedzy nami zgoda w kwestiach teologiicznych. 🙂 🙂 🙂 O te lodke mi chodzilo.
Bobiku, czerwone wino wtryawne jest dowodem na istnienie bakterii, ktore rez sa niewodoczne. 🙂 🙂 🙂
nietoperzyca 07:59
tak smaku,smaku
Rys; wydawnictwo to stare dobre „Iskry”. Chyba pamietasz E. Niziurskiego i A. Bahdaja?
Bobik, nie lubie tej magazynowej „Polityki”. W latach 70-tych „Polityka” miala nie tylko MFR ale kilku dobrych dziennikarzy. Rowniez, konkurenta w postaci „Kultury”. Czesc dziennikarzy odeszla w stanie wojennym, m.in. AK Wroblewski, D. Fikus. „Kultura” nie przetrwala stanu wojennego, nie zostala wznowiona z powodow politycznych. Po niej „Polityka” otrzymala w spadku felieton KTT.
Do przerwy 0:1. Podróż za jeden uśmiech. I Marek Piegus. 🙂
A teraz łamię sobie futrzany łeb, usiłując sobie przypomnieć, kto napisał „Czarne Stopy”. 😯
Seweryna Szmaglewska?
pamietam pamietam
seweryna szmaglewska popelnila „czarne stopy”
Heleno, ale drożdże można zobaczyć, jak się kto uprze 🙂
Bobiku, o tym artykule slow kilka. Mysle, ze on jest tendencyjny. Sila nauki amerykanskiej jest jej otwartosc na obcych. Wszedzie obowiazuje zdrowa konkurencja i w szranki o fundusze i stanowiska w nauce staja zarowno obcy jak i Amerykanie. Kiedys w moim instytucie pracowala Francuzka, ktora zdegustowana byla malym szowinizmem i nepotyzmem nauki francuskiej, jej praktycznym zamknieciem na cokolwiek z zewnatrz. Chyba to samo dzieje sie w Niemczech i Szwajcarii, bo spotkalem ludzi nawet z tych krajow.
Rysiu, że krem z awokado widelcem, to jasne. Przecież nie mikserem. 😉 Ale co w nim jeszcze tkwi? U mnie drobniutko posiekana cebula, odrobina majonezu, estragonu i chili (o takich banałach jak sól i pieprz już nie wspominam). Dawniej robiłem klasyczną guakamolę, ale coś mi w niej nie pasowało i w końcu metodą prób i błędów doszedłem do obecnej wersji.
PA, ale czy Ty nie mówisz o nauce na poziomie uniwersyteckim? Bo w tym artykule chyba bardziej chodziło o poziom podstawowy. A na uniwersyteckim wszystko już jest bardziej przeselekcjonowane. I gdzieś po drodze robi się właśnie taki podział na dwa światy – jajogłowych i „zwykłych ludzi”, którzy tym jajogłowym mają za złe.
O szkolnictwie w Niemczech jestem, nawiasem mówiąc, bardzo złego zdania. Z różnych powodów, ale m.in. i dlatego, że tu bardzo wcześnie (już ok. 10 roku życia) dokonuje się selekcji na „wybranych i odpady”, które to grupy idą do całkiem różnych szkół i ich drogi już w tym momencie zaczynają się rozjeżdżać. Teoretycznie nikomu drogi się nie zamyka i każdy może się kształcić dalej, ale w praktyce sito często gubi diamenty.
A ostatnio słyszałem w telewizji, że po wprowadzeniu w Niemczech opłat za studia duża część młodzieży zaczęła z nich rezygnować. Kolejna selekcja, tym razem po linii finansowej.
Rysiu
czy do tego menu pasowałoby Riesling Grobes Gewachs Kalkofen
Bobiku
nie frasuj się od czego my jesteśmy Szmaglewka 🙂
PA 2155
ja też lubiłam „Kulturę” czy mozna do ciebie mowić w skrocie PA bez tego numerka 🙂
Małgosiu
ja pamietam stara „Polityke” głównie dlatego ,że jak ją czytałam idąc do domu to sąsiedzi sie ze mnie śmiali , tylko nózki mi wystawały 😀
w kremie mojej zony
chili,sol,sok z cytryny oraz czosnek
W imieniu PA zawiadamiam, że wolno bez numerka. Ja już o to kiedyś pytałem i dostałem odpowiedź twierdzącą. 😆
Z czosnkiem też dobre. I kilka krewetek na wierzchu… 🙂
nietoperzyco
nie pije alkoholu/wiem glupio przepraszam/
wino przynosza goscie!!!!!.tak jest taniej
stara „polityke” czytalo sie bosko
papier szelescil milo do ucha
Rysiu
musze ja tak spróbować , dam goscia listę win ;-D
Bobiku , PA
czy ta mapa o czyms swiadczy ??
http://forum.cdrinfo.pl/attachments/f5/6667d1073257428-britnej-spirs-wyszla-za-maz-mapa-swiata-wg-amerykanow.jpg
Bobik, powiem Ci o kilku paradoksach. Niektore uniwersytety, w stanach tworzacych Bible Belt, takie jak University of Alabama (at Birmingham), U. of Mississipi, Duke Univ. (NC) lub U. of Kansas nie odbiegaja poziomem naukowym od ,powiedzmy, Univ. of Michigan, ktory jest w pierwszej dzisiatce uniwersytetow amerykanskich.
Z oswiata podstawowa jest zle, ale staly naplyw emigrantow pozwala utrzymac poziom nauki amerykanskiej. 🙂
System selekcji dzieci wg talentow obowiazuje rowniez w Kanadzie. Nie jest to zle, bo trudno ciagnac za uszy kogos, kto i tak wyladuje z wyksztalceniem zawodowym. W Stanach te role spelnia szkola prywatna. A kreacjonizm w szkolach to byla sprawa jednego hrabstwa w Pennsylwanii (Allegheny County). Zreszta to juz prehistoria. Na koniec opowiem Ci zart, gdy naukowiec biolog wierzy w Biblie w sposob literalny. Co powiesz o tym?
Ta mapa to byl okrutny zart, przez ktora mialem klopoty w pracy z powodu urazonej dumy patriotycznej niektorych moich kolegow. 🙂
Nietoperzyco, wesoła ta mapa.
swietna mapa
PA
inteligentny projekt niczego nie wyklucza
@Bobik 14:22
„… że tu bardzo wcześnie (już ok. 10 roku życia) dokonuje się selekcji na ?wybranych i odpady?, które to grupy idą do całkiem różnych szkół i ich drogi już w tym momencie zaczynają się rozjeżdżać. …”
Bobiku, to nie jest cała prawda.
W Niemczech istnieje tzw. Gesamtschule, która każdemu uczniowi umożliwia w trakcie edukacji zmianę profilu oraz zakresu nauczania bez zmiany szkoły do której chodzi, i to nie raz i nie tylko „w dół” ale również „do góry”.
Decyzja podjęta w czwartej klasie nie jest w Gesamtschule decyzją ostateczną oraz nie jest drogą „jednokierunkową”.
Widziałem kiedyś podobną mapę, tylko dawniejszą, na której była jeszcze Ameryka Południowa, z oznaczeniem „przyjazne dyktatury”. 🙂
Sytem selekcji w szkołach w którymś momencie jest potrzebny, ale według mnie 10 lat to za wcześnie, zwłaszcza że w Niemczech w tym systemie do gorszych szkół trafiają często nie dzieci najmniej zdolne, tylko z zaniedbanych, a zwłaszcza emigranckich rodzin. Nauczyciele, z którymi rozmawiam, mają nieraz bardzo dosłowne poczucie sprawiedliwości. Dzieci dostają np. z niemieckiego oceny na podstawie testów, według ilości uzyskanych punktów, bez względu na to, czy są z niemieckiej rodziny, czy też uczą się języka dopiero od roku. Programy wyrównawcze wcale nie są regułą, a ich sensowność w praktyce pozostawia wiele do życzenia. A próby przekonywania, że o wyrównanie szans należałoby jednak zadbać, choćby dając niektórym dzieciom więcej czasu, są nieraz gadaniem do ściany, bo nauczyciele wiedzą lepiej i „nikt ich uczył nie będzie”!
KoJaKu, nie wiem, jak w Moguncji, ale w mojej okolicy tych Gesamtschulen jest co kot napłakał, w związku z czym są oblężone i próba zameldowania do nich dzieci spoza rejonu wywołuje na twarzach dyrektorów uśmiech politowania. 🙁
A ten biolog wierzący w Biblię literalnie to ciekawe zjawisko. Przy pomocy jakich argumentów wyjaśnia sobie pewne… hmmm… nieścisłości?
Na pocieszenie dodam, ze szkola polnocnoamerykanska w wydaniu ogolnym uczy niewiele; szkola amerykanska jeszcze mniej od kanadyjskiej. Moze jest to po prostu „szkola zycia”. Spotkalem kiedys studenta Irakijczyka, ktory powiedzial mi, ze byl gwiazda nauk scislych w swojej szkole tuz po emigracji jego rodziny do USA. Mnie sie wydaje, ze ta luzackosc szkoly jest tolerowana do momentu skonczenia B.Sc. Prawdziwe schody i konkurencja (czasami mordercza) zaczyna sie przy staraniu sie na studia podyplomowe, w tym prawo i medycyne (sa to kierunki podyplomowe!).
Bobik, on wierzy rownolegle w teorie ewolucji, ale jako teorie pomocnicza, ktora ma pogodzic te niescislosci 🙂
W Mainz ( ~200000 mieszkańców):
10 tzw. Staatliche und staatlich anerkannte Gymnasien (Gimnazjum państwowe)
oraz
4 Gesamtschulen (szkoły zintegrowane: Haupschule, Realschule oraz Gymasium)
No tak, możliwości samoprzekonywania są nieograniczone. A ten cały Darwin w końcu też był elementem boskiego planu. 🙂
W Niemczech gwiazdami nauk ścisłych są zwykle dzieci z Rosji. 🙂
KoJaKu, w mojej mieścinie, 80 000 mieszkańców, jest jedna Gesamtschule w il. szt. 1, która powinna obsłużyć jeszcze Kreis (coś w rodzaju powiatu), czyli 300 000 mieszkańców. Na skraju tego Kreisu jest jeszcze jedna, malutka, do której pchają się również dzieci z sąsiedniego Kreisu. Ni ma letko. A wiem, że ni ma, nie tylko z danych liczbowych, tylko stąd, że z meldowaniem dzieci do szkół mam do czynienia na codzień.
w berlinie Grundschule 6-lat
wlasnie wczoraj nasz syn student biologi opowiadal ze
oplata za studia w niektorych landach zmusza do wziecia kredytu na nauke dlatego wielu studiuje byle co ale tam gdzie jest bezplatnie np berlin
Monika edukuje swoje dzieci sama. Może gdy się pokaże napisze czego i jak je uczy. Trochę na tym blogu już o tym pisała, jednak zapewne ma się jeszcze czym podzielić.
Moniko, odezwij się….
Rys, ja wciaz splacam kredyt za studia mojej corki. Takes time. 🙂
Nie wiem jak ten autor z Guardiana moze nie mrugnawszy okiem kryrykowac amerykanskie szkolnictwo podczas kiedy u nas szkoly panstwowe wypuszczaja analfabetow, a ucza w nich tez bardzo czesto analfabeci. Tydzien temu widzialam w tv Najslabsze ogniwo, z udzialem nauczyciela (nie wiem czego) szkoly sredniej, ktory zgadywal, ze Azerbejdzan znajduje sie w Polinezji, Stalin byl ministrem w rzadzie Hitlera, zas Kupca Weneckiego napisal Dickens. I utrzymal sie prawie do samego konca!
Ilekroc zaprzyjazniona romska rodzina dawala mi do poczytania opisowe cenzurki swych synow, ilosc bledow ortograficznych powalala mnie z nog: liczba mnoga pisana z apostrofem byla na porzadku dziennym, slowo cautious pisane jako coshios, etc. Tak wygladaja szkoly miejskie.
Kiedys istnialy t.zw. grammar schools utrzymywane z budzety panstwa, na bardzo wtsokim poziomie dla szczegolnie utalentowanej mlodziezy, ktorej rodzicow nie bylo stac na szkoly prywatne. No ale ideolodzy czytajacy Guardiana domagali sie powszechnej urawnilowki i zaprzestania finansowania takich szkol, ich pelnej likwidacji. Co zostalo uczynione. Nie podnioslo to poziomu pozostalych szkol, ale obecnie zdolne dziecko musi miec bogatych rodzicow. Co ciekawe, prawie caly obecny rzad Partii Pracy, to dzieci „klasy robotniczej”, ktore zdaztly jeszcze skorzystac z owych grammar schools i ukonczyc pozniej przyzwoita uczelnie.
Heleno, krytyka na zasadzie „a u was Murzynów biją” nie jest niczym nowym. Co niekoniecznie z góry oznacza, że jest ona niesłuszna. 😉
Ja powoli, w miarę rozwoju dyskusji, byłbym raczej coraz bardziej skłonny spytać, czy ktoś zna taki kraj, w którym szkolnictwo nie jest do duszy? 😉
Kochani
coś na wesoło http://pl.youtube.com/watch?v=fJuNgBkloFE
i cos na poważnie
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3335914
to druge polecam każdemu jak maniak 😀
Ponoć w Finlandii jest lepiej.
Bobiku
czy możesz otworzyć drzwi 🙁
Takiego kraju nie znam, ale książki przedstawiające idealne 😉 szkoły lub internaty znam, n.p. „Sposób na Alcybiadesa” Edmunda Niziurskiego lub „Stalky & Co” Rudyarda Kiplinga. 😉