Skundlony ogląd
Dobry Kumpel huknął drzwiami z takim impetem, że przyciął sobie biało-czerwony szalik. Wyrwał go szybko z uścisku framugi i zakręcił nim młynka nad głową, wywijając równocześnie ogonem w takim tempie, że Bobik nie mógł nadążyć za tym ruchem ślepiami. Odszedł więc kilka kroków i ułożył się na kanapie, czekając, aż gość szczeknie coś konkretnego. Nie przypuszczał, że wywoła tym mało spektakularnym gestem święte oburzenie.
– Jak to, Bobik? – ryknął Kumpel z niesmakiem – Nie dopingujesz naszych?
– Mam z tym pewien problem – zawiadomił uczciwie szczeniak. – Jak ci skądinąd wiadomo, jestem kundlem. Mieszańcem. Czyli po matce mam zupełnie innych naszych niż po ojcu. A jak wziąć pod uwagę jeszcze dziadków, pradziadków i praprapra, to się od naszych robi aż gęsto i ciężko powiedzieć, którzy bardziej nasi, a którzy mniej. Wiesz, nie chciałbym urazić nikogo z rodziny…
– No, ale przecież nasi to nasi – zaoponował Kumpel. – Pooolskaaa, biaało-czeeerwooniiii!
– Właśnie ci usiłuję wytłumaczyć, że dla mnie to nie takie proste – wyjaśnił cierpliwie Bobik. – Rodzinna Europa. Wędrówki psich plemion. Migracje. Zesłania. Wyjazdy za kością i po nauki. Podróże. Romanse. Wpadki. Przypadki. Zresztą, o ile wiem, ty też nie jesteś taki znów całkiem jednorasowy. Miałeś chyba wśród przodków jakiegoś Borzoja?
– To było dawno i nieprawda! – obruszył się Kumpel. – Już się nie liczy. Najważniejsze, że wiem, kim jestem i kto nie będzie pluł mi w miskę.
– No widzisz, a ja nie do końca wiem – przyznał się Bobik. – I nawet nie bardzo chcę wiedzieć. W gruncie rzeczy dosyć mi z moim kundelstwem wygodnie. Gdzie nie zajrzę, tam zawsze znajdę jakichś swoich. Zwłaszcza że ich nie szukam tylko według rodzinnego klucza, a raczej według tego, czy możemy razem z sensem poszczekać. Zdajesz sobie sprawę, ile pasztetówki można się dzięki tej metodzie nachapać?
– Strasznie komplikujesz – poskarżył się trochę bezradnie Kumpel. – A to przeszkadza w kibicowaniu. Na stadionach powinien wygrywać ogląd biało-czarny, tfu, biało-czerwony.
– To nie ja komplikuję – westchnął Bobik. – To świat się zrobił taki strasznie skomplikowany. Chociaż jeśli chodzi o genetykę, chyba zawsze był. Bardziej, niż się większości naszych wydaje.
Ja wogole jestem milosniczka francuskiego kina…
A teraz summer party time u Przyjaciol.
A bientot!
Ufff. Mogę iść spać. http://www.euinside.eu/files/image/g20-awaiting-england-germany-football-game/merkel-cottbus1.jpg
… jeszcze tylko to: http://hello.news352.lu/images/edito_agence/gimg_1253786.jpg
No tak. Ci Ossis. Wiedziałem. 😈
Wyraz twarzy Pani Kanclerz wystarcza za komentarz.
Duński minister OK – na luzie.
Ale wbici w gajerki oficjele zakładający szaliki – niczym stuły.
No, nie. Prezydent, a i Prezes w szalikach – na kilometry pachnie sztucznością.
Zawsze mi się przypomina taka rozmowa w czasach studenckich z kumplem z Frankfurtu nad Menem i jego opowieść – dworzec kolejowy, mnóstwo komandosów (czasy zamachów), jego zaniepokojenie… I wreszcie się wyjaśnia – do pociągu wsiada Schmidt. Das war der BUNDESKANZLER.
Nigdy nie zapomniałem tej jego dumy w głosie.
Mam niejasne podejrzenie, że duma z głowy państwa jest czymś, co zachwiało się u nas już przy królach (i niekoniecznie bez powodu), a ostatecznie wierzgnęło przy sekretarzach – niby formalnie nie głowach, a jednak… 🙄
Oni też odpadli? To jest prawie równo, niech jeszcze przyznają się do zasadzenia brzozy i możemy podpisać pakt o warunkowej przyjaźni.
Warunkowej nader. Bo jakże, do cholery, można było sadzić brzozy tam, gdzie należało sadzić róże przyszłemu latu… 🙄
Pinkwolone niże, wyże rzuciły mnie bezlitośnie na posłanie – na chwilę – i przespałam cały dramat 👿
Widzę plusy dodatnie i plusy ujemne. Ale jednak żal … 🙁
Posadziłam i brzozy i róże, czy mogę się czuć warunkowo zawieszona, albo podpisana, czy co … 🙄
Mecz przegrany przez Tadeusza. Nie dopilnował naszych spraw w B. 😯
Trzeba by zwołać aktyw ❗
Ja dziś jestem jakaś zdezaktywowana i nie wiem, czy miałabym siłę dać się zwołać. 🙄 Wysiłek, włożony wczoraj w to, żeby nie narzekać, kompletnie mnie wykończył. 😉
Bry!
No przecież dopilnowałem 😯 Jeszcze jadąc z Czech właściwych do Czech kiedysiejszych pilnowałem. Wyszło jak zawsze 😉 Trochę powietrza zeszło z nacjonalistycznych nadęć, to bardzo dobre ćwiczenie 😆
Te stułowate szaliki też zwróciły moją uwagę.
Aga,
czyli weźmy się i zróbcie? Ja też tak dzisiaj mam 😉
Tadeusz,
załatwiłeś nam warsztaty z przefasowania gadziego na ten wyższy um 🙄
Hmmm, jeszcze inaczej, Jotko: mam dziś fazę na aktywność fizyczną. Um na bok. Na skutek odłożenia uma na bok, właśnie mam umyty, ale zupełnie niedziałający okap. 🙄 Serwis już jedzie.
U mnie, na razie, żadnej aktywności. Może dzięki temu nie trzeba będzie wołać serwisanta 😉
Stuła pasuje do Komorowskiego. Ma manierę przemawiania jak proboszcz 😉
Osy założyły sobie gniazda w moich pojemnikach z kaktusami:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KwiatkiIInneOkolicznoCiPrzyrody#slideshow/5754939930176459762
Co robić? Zasypałam wejścia, obłożyłam kamykami, ale uporczywie nadfruwają, nie chcą pogodzić się ze stratami.
Dzień dobry 🙂
Wolno już narzekać? To przebiję. Ja dziś chyba nie tylko nie umam, ale i nie kumam, w związku z czym nawet nie próbuję dumać. 😎
Ale na szczęście na blogu zawsze znajdzie się ktoś, kto poduma za mnie. 😆
Na mnie proszę nie liczyć. 😎
Ad Bobik 17 czerwiec 12, 00:29
Przypomniała mi się podobna opowieść – kumpel z żoną jechał do Szwecji, na granicy Szwedzi go pytają, gdzie będzie nocował, a on z tym swoim krotochwilnym poczuciem humoru odpowiada, że ma w bagażniku namiot.
W uznaniu dla jego poczucia humoru rozebrali mu samochód, oboje wzięli na rewizję osobistą. A na zakończenie szwedzki pogranicznik powiedział do żony kumpla – „ten pan powinien panią przeprosić”
Siódemeczko, ja kiedyś zlikwidowałem olbrzymie gniazdo os w ogrodzie w sposób niezbyt sympatyczny, ale skuteczny. Postawiłem obok tego gniazda miskę z miodem i co jakiś czas żarłocznie kłębiące się na powierzchni osy wpychałem głębiej w ten miód drewnianą kopyścią. Po kilku godzinach miałem bardzo gęstą zupę z os, a gniazdo opustoszało.
Sąsiad w podobnej sytuacji musiał wzywać specjalistyczną ekipę w maskach p-gaz, z ciężkim sprzętem i słoną taryfą. Mnie wyszło znacznie taniej. 😉
Wolno dumać?
To ja jeszcze o tej dumie.
Pamiętam tamtejsze ukłucie zazdrości na to der BUNDESKANZLER. Bo ja bym też bardzo lubił być dumny z Przedstawicieli Państwa.
Cóż za osożerne osoby?
Kiedyś na podwórku domu, w którym mieszkałem, pod dachem drewutni, osy założyły gniazdo i zaczęły wyznaczać terytorium. Udało mi się je wykurzyć wchlustując do gniazda wodę. Któregoś dnia gniazdo zostało opuszczone.
Dzień dobry 🙂
W pracy muszę kumać, potem sobie odpuszczę 😉
Następnym razem zdecyduję się jednak na opcję: nie umam – nie robię. Serwis sie poddał. 🙁 Muszę poczekać, aż mi się um włączy i coś wymyśli.
Wielki Wódz dojechał, zdaje się, w jednym kawałku. 🙂
Osom schodzę z drogi. Może zakryć kwiatek folią, przywiązawszy ją do doniczki? Jakieś paskudztwa tak wytłukłam, tyle, że kwiatek też to ledwo wytrzymał.
Klakier (14:08)
To chyba nie tylko kwestia klasy polityka, ale też klasy obywateli 😉
Możesz narzekać Bobiku, do mnie i tak prawie nic dzisiaj nie dociera 😉
To i ja powspominam. Co prawda nie granic przekraczanie, a rogatek w stanie wojennym.
Ponieważ we Wrocławiu było się przyspawanym do jednego sklepu mięsnego, w którym z reguły nic nie można było dostać, to raz na jakiś czas jeżdziłam na zakupy do Łodzi, zabierając ze sobą liczne znajome kartki, albowiem w Łodzi w sklepach mięsnych nie było obowiązku rejestracji i podziału na I i II gatunek. Ponadto miałam również poprzez znajomych koneksje na wsi.
W drodze powrotnej na licznych rogatkach na pytanie „Co obywatelka ma w bagażniku?” odpowiadałam z niewinną miną zgodnie z prawdą: „Pół świniaka, cielaka i 10 kg polędwicy wolowej.”
Standardowa odpowiedz władzy była zawsze mniej lub bardziej uprzejmie: ” Proszę sobie z nas nie kpić.” Nikt mi do bagażnika nie zagladał, zupełnie nierozumiem czemu 😉 .
Rozumiem, gniazda os w ogrodzie, czy gdzieś tam, ale w doniczkach?
Codziennie je oglądam, podlewam i nic nie zauważyłam.
Dopiero dzisiaj patrzę, a tu jeden os wlazł do ziemi, w drugiej tez jest dziura i jakiś os z kawałkiem liścia się ładuje.
Zdenerwowałam się, bo nie wiem co narobiły w środku i ciągle oglądam, czy nowych dziur nie widać.
Tym bardziej, że jedna bez przerwy wraca i ryje w ziemi.
Proszę zdjęcie przed chwilą, kopie w kamykach, którymi zasypałam dziurę, tylko odwłok widać, bo już w ziemi siedzi:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KwiatkiIInneOkolicznoCiPrzyrody#slideshow/5754985194576114994
Cholera jakaś, nie osa.
Siódemeczko, a nie możesz wyjąć kaktusa, wsadzić go gdzie indziej, a dawną doniczkę z osami podrzucić sąsiadowi?
Zmoro, najgorsze, że można było wszystko stracić, a zdobyć trudno.
Pamiętam, jak na mojego pół prosiaka ( łoj, jaki majątek) rzuciła się bliska rodzina.
Jak odmówić jednej i drugiej mamuśce, a one miały zapotrzebowanie na szlachetne części prosia.
Hm, hm. Więcej nie przedsiębrałam takich wypraw.
Ad mt7
W necie jest trochę dyskusji na temat os ziemnych. Jak to w necie czasem coś ktoś powie, albo coś plecie.
Ze sposobów tam wymienianych – zasypywanie wejść mąką, plastry cebuli, czosnek.
Osy budując gniazda drążą wyjścia ewakuacyjne.
Siódemeczko, zapakuj kaktusy w geowłókninę. Wygodnie im nie będzie, ale oddechu nie stracą. Osom, zgodnie z radą Bobika, daj miodu, trudno 🙄
Nie ma czegoś takiego, jak osa ziemna. Różne osy zakładają gniazda w ziemi. Te konkretne najlepiej wytłuc gazetą, gdyby mnie ktoś pytał. 🙂
Chyba je odgrodzę taką drobną siatką, jaką się zabezpiecza okna przed komarami.
Tak ładnie kwitną i pączkują 🙁
Chciałam je zabrać do mieszkania, ale boję się, że osy naskładały tak jaj i nagle jakieś roje wyfruną z ziemi.
W necie piszą, że pierwsze dziury robią królowe, a później, te co się wyklują – robotnice, biorą się do budowy gniazda.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że cuś takiego jest możliwe w doniczkach.
Ad Jotka 17 czerwiec 12, 14:19
Klasa obywateli – rozmyślam nad tym.
I tak mi te myśli biegną pomiędzy niegdysiejszym stwierdzeniem „społeczeństwo nie dorosło”, znanymi tłumaczeniami o oporze przeciwko obcemu państwu w latach niewoli, a zastanawianiem się, co też z tą klasą obywateli można zrobić, aby ją kształtować inaczej.
I jak to zawsze bywa łatwiej diagnozować, niż wymyślić kurację.
w B. jak na niedziele przystalo SLONCE 🙂 😀
wypasione ucieszone, rys tez 😮
placzu i lez nie widze, kolejne mistrzostwa juz tuz 🙂
zdziwienie to bylo wczoraj gdy corki berlinska banda( w trykotych i szalikach) po meczu ogladanym w rodzicow TV nie mogla nadziwic sie gdzie gryzienie trawy bylo, na szczescie mialem dosyc zupy chmielowej i tylko smetnie w kacie lezaca szaliki
poplakiwaly cichutko 🙄 8)
Ad mt7 – tak mi przyszło do głowy patrząc na zdjęcia, że ten źwirz utrapiony, to właśnie królowa.
mt7, a rozmowa z „wazna” osa, czy myslalas o rozmowie, delikatnie daj do zrozumienia ze mozesz tez inaczej, i oczywiscie uzyj slow magicznych;prosze, dziekuje 😉 😉 😉
brne przez tego Kahnemanna (Thinking, fast and slow) i zwalniam szybkosc, mysle wolniej i zycie stalo sie….. trudniejsze 🙂
ide balkonowac 🙂 🙂 🙂
Pomysł Rysia na rozmowę wydaje mi się być najsensowniejszy. Przecież da się zwierzu wyperswadować. Tylko to raczej nie jest krolowa – tak bezwstydnie kuprem do góry 😉 .
Wciąż Was kocham, jakby się kto pytał.
Współpraca z paciorkowcem i jego kumplami absorbuje.
O, widzę, że wyleciałam do poczekalni… 👿
O, nie wyleciałam, tylko musiałam się wpisać. A to ci.
Nisiu, tu wielu z nas ostatnio niedomagalo, szpital po prostu.
Chce sie powiedziec witaj w pieleszach, ale podobno witaj jest juz obciachowe. Wiec milo cie znowu „zobaczyc” wirtualnie.
Nie wiem czym sie zwalcza paciorkowce, ale zawsze polecam lekki rosol na wszystko.
Cieszę się, że koszykowa skrajna lewica, czyli rysberlin ma najbardziej humanitarne i pokojowe podejście do os. Bo po pierwsze, osa też człowiek, a po drugie, jeśli z tak prostym człowiekiem jak osa nie dojdziemy do porozumienia, to jak nam śnić o zrozumieniu własnych dzieci albo żon/mężów. Oczywiście, dialog, dużo dialogu, nieustanny dialog. Po paru pokoleniach osy przestaną kibolić i jeśli będą jakieś złe wpływy, to trzeba krytykować Prezesa, co głupio najniejprzyjemniejszym osom schlebiać będzie (choć skrajnie przeskrajna lewica uważa, że nawet z Prezesem można rozmawiać), a do osowych kiboli podchodzić z ciułością, ale odbierać im wąsy i bokobrody (a nie „pejsy”, bo te nic tu nie mają do rzeczy).
Nie mówiąc już o tym, że skoro wampiry mogą robić za kolibry, to czemu osa nie miałaby być p/o pszczoły?
Andsolu, dobrze, ze ci zatrzymani Rosjanie nie mieli WMD (Broni Masowego Razenia), jak Saddam.
klakier 17 czerwiec 12, 16:12
nie chodzi o dorastanie typu – grzeczne społeczeństwo, władzuni sie podoba. Chodzi o społeczeństwo biorące współodpowiedzialność za kraj Obywatelskie 😎
Można by było zacząć od chodzena na wybory 👿
…kraj. Obywatelskie….
Fragment rozmowy w Loży Prasowej, prowadzonej przez Małgorzatę Łaszcz, na temat rozróby kiboli 12 czerwca w Warszawie.
Tomasz Wróblewski (Rzeczpospolita)
Byłem w tym tłumie i spokojnie przechodziłem z jednej strony mostu na drugą. To wyglądało zupełnie inaczej niż w telewizji czy w gazetach.
Na moście było tyle samo dziennikarzy, wszystkich światowych ekip telewizyjnych, co policjantów, telewizja tego nie pokazywała. Policja musiała przepuszczać ekipy telewizyjne. Bójki zdarzały się praktycznie tylko tam, gdzie pojawiała się kamera. W pewnym momencie dzwoni do mnie redaktor z gazety i pyta:
– dajemy na pierwszą stronę bitwę uliczną?
– jaką bitwę, nie ma żadnej bitwy
– telewizja pokazuje, bitwę , armatki wodne
– włączono jedną armatkę wodną na postrach, strumień wody skierowany do góry, kręci się w kółko, nikt nie został oblany
Piotr Stasiak (GW)
Dostawałem sporo telefonów. W tym taki, od telewizji brytyjskiej:
– stoimy przed Pałacem Prezydenckim i tu nic się nie dzieje
– a co się ma dziać?
– mieli się bić, jak co miesiąc
– pod pałacem mogą się bić dziesiątego, dzisiaj kibice będą na moście …
– to już tam lecimy
Tomasz Terlikowski
Też byłem w tym tłumie i widziałem zaledwie kilka bójek. Dostałem telefon od współpracownika:
– pokazujemy zamieszki kibiców?
– tu nie ma żadnych zamieszek
Wniosek. Panowie telewizory biorą kasę na delegacje. Najłatwiej nakręcić bijatykę, podrasować materiał. I święto lasu. Dalej można się bawić. Po co pracować. Wszyscy zadowoleni. Publisia się cieszy, że ma niusa, stacja oglądalność i reklamodawców, niusoroby wycieczkę na koszt durnych oglądaczy. Koło się zamyka. Świat schodzi na psy.
Mt7,
a czy te osy nie osy w czymś Ci przeszkadzają lub zagrażają wprost ? Mam gniazdo na ganku. Umówiłem się z nimi, że ja siedzę w jednym rogu ganku a one w drugim. Ja robię swoje a one swoje. I jest spoko. 🙂
Jeżeli jednak chcesz wojny to należy się doposażyć
http://www.horpol.com/2/153-24,Ubranie-i-wyposa%C5%BCenie-stra%C5%BCaka,Kombinezon-na-szerszenie,-gruby 😈
Rozumiem, Irku, że w takim stroju siedzisz na ganku. 😉
Już się widzę w tym gustownym wdzianku, dzięki Irku.
Bloku też będzie pasił kolorystcznie.
Mediacje podjęłam już wcześniej, ale zwierz nieustraszony nie chciał niczego słuchać.
Zaskoczona byłam obrotem wydarzeń. 🙂
Raczej nie zawrę ugody o podziale terytorium.
Klakier,
Jeżeli jusszzzz ( tak mi się robi od os) to w wersji lubelskiej http://polalech.pl/lubelski.htm 😎
Króliku, paciorkowiec wpiernicza rosół aż ziemia jęczy. Rośnie chyba od tego, ścierwo jedno.
Wczoraj – jakem nie kibicka – obejrzałam mecz i znowu jakby mi coś zaszkodziło. ale co tam żałować Czechom, niech się cieszą.
W takim stroju?
No to ja podrzucam linka skojarzeniowego:
http://www.youtube.com/watch?v=wEFni_qM5r8
Ojoj, Nisia dołączyła do poszkodowanych? 🙁
Też nie bardzo wiem, co się robi na paciorkowca. Może spróbować chodzić spać bez paciorka? 😉
Niech wpiernicza, Nisiu, wreszcie kiedys sie zatka.
Ja tez przebolalam wygrana Czechow, ktora, jak wczoraj tu pisalismy, nalezalay im sie jako reparacja za 1968 i za Zaolzie.
Ale komu teraz kibicowac? Danii?
In the meantime… polscy siatkarze rozwalili Brazylie!
Irek,
a rozmarym to w czyim sektorze? 😉
A propos paciorków – z linku podesłanego przez Irka:
Dętkami nazywa się w lubelskiej gwarze szklane, puste w środku imitacje korali. Choć latwo się tłukły, były chętnie noszone. 😀
Wspaniale dziesiaj polscy i czescy kibice żegnali się we Wrocławiu. I to jest to o co chodziło 🙂
Greccy kibice w Warszawie odgrażali sie pani Merkel. Kazali jej zapłacić za IIWW. Czyli jednak wyrównujemy stare rachunki 🙄
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/ZwijamyChOpaki
Ciężka robota takie Euro. Zwłaszcza jak dzień po dniu jacyś nasi do obsłużenia.
Trudno, służba nie drużba. Idę kibicować. 🙄
No tak, twoi nasi Bobiku trzymaja sie mocno. Wdzieczni do kibicowania.
Ale dziś cosik na pół gwizdka grają. Mogliby się bardziej postarać. 👿
No, posłuchali mnie. Znają mores przed satrapą. 😎
To teraz Grecy mogą dokonać srogiej pomsty za tą Merkel, że ich kondominiuje. A co mogą Portugalczycy Czechom, kto się zna na Portugalczykach? 🙂
Na wsi lud jest wzburzony, donosi niezawodna gazeta. Te Hiszpany ani w polu nie pomogo, ani dziewuch nie chędożo, nijakiego pożytku z nich nie ma, a wójt tyle obiecywali.
http://www.sport.pl/euro2012/1,127118,11954435,Euro_2012__Mieszkancy_Gniewina_o_pilkarzach_Hiszpanii_.html
Pizza z Bolszewa rzeczywiście nie jest najgorsza. 🙂
A za Termopile kto zapłaci?
Oczom nie wierzę. Nie przemianowano Bolszewa na Cierpiętno albo przynajmniej na Bojowno? Zaprostestuję w IPN.
Portugalia- Czechy… o co oni beda walczyc… chyba tylko o medale…
Za Termopile trzeba bedzie dokopac Iranowi, ale to przy innej okazji.
O, masz! Nisię też dopadła mafia chorobowa? Poczytałam o paciorkowcach – nieprzyjemna rodzina. Nisiu, nie współpracuj z nimi – wyproś to towarzystwo.
To Termopile nie zostały jeszcze pomszczone!!!!!???? 😯
Toż to skaaaaaandaaaaaal!!!!! 👿
A poza tym …. 🙂
Dzień dobry 🙂
Upalnie, burzowo
Kawa obowiązkowo
Szukano winnych porażki. Okazało się, że za złą postawę Polaków odpowiedzialni są: prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, szef PZPN Grzegorz Lato, Putin z Miedwiediewem, oczywiście Franciszek Smuda. Ale także pogoda, greccy bogowie, a także sami kibice, którzy wywierali zbyt wysoką presję na biało-czerwonych.
Z pewnością znajdą się i niewinni
W ostatniej Polityce jest świetny artykuł o Gniewinie. Nawet procesja z okazji Bożego Ciała została, po raz pierwszy, przeniesiona na popołudnie, żeby ją dostosować do godzin treningu Hiszpanów. Telewizornia też pokazywała dumę i życzliwość mieszkańców Gniewina.
Ale rozumiem, bad news …
Choć osobiście nie obarczałabym winą całej wsi, aż do karnej zmiany nazwy włącznie 😉
Ot, jak wszędzie, znalazło się paru roszczeniowych dupków 👿
A, że gazeta niezawodna, to insza inszość 😉
Dzień dobry 🙂
U mnie poranek się zaczął od strrrraszliwej burzy z pierunami, takiej, że niebo było prawie czarne. Jeżeli Pan B. ma takie same zasady jak stary Hitchcock, teraz napięcie powinno zacząć wzrastać. 😎
O co Czechy mogą zawalczyć z Portugalią, to przecież oczywiste. O dostęp do morza. 😆
Nie jestem całkiem pewien, Irku, czy niewinnych znajdzie się aż dziesięciu, żeby tę Sodomę można było uratować. 🙄
Knebel i kaganiec pilnie potrzebne. Za chwilę zacznę gryźć i rzucać grubym słowem 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11955803,Pomnik_Lecha_Kaczynskiego_stanie_wsrod_grobow_z_1920.html
To Ty myślisz Bobiku, że w Episkopacie jest mniej niż dziesięć osób? 😯
Jak nawet greccy bogowie okazali się występni, to na Episkopat tym razem za bardzo bym nie liczył. 🙄 Zawiedziony kibic i bielutką leluję potrafi obwinić. Po co tak pachniała, zołza jedna? Naszym się przez nią główkach kręciło! 👿
Swoją drogą, że Smuda zawinił, to zawinił. 😈
Przypomniałeś mi, Bobiku, że to jest fantastyczna scena targu, a sam autor musiał mieć duże poczucie humoru:
Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?
Pan odpowiedział: Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich.
Rzekł znowu Abraham: Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto?
Pan rzekł: Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu.
Abraham znów odezwał się tymi słowami: A może znalazłoby się tam czterdziestu?
Pan rzekł: Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu.
Wtedy Abraham powiedział: Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu?
A na to Pan: Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu.
Rzekł Abraham: Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu?
Pan odpowiedział: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu.
Na to Abraham: O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?
Odpowiedział Pan: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu.
Czemu zakończył licytację ten Abram, może wystarczyłby jeden Lot.
Nie wiesz Bobiku kto tu rżądzi i kto ma moc wydawania wyroków 👿
Zgodnych z prawem naturalnym, of course 😉
Nie na darmo były wicepremier Goryszewski zwykł był mówić: „nie ważne czy Polska, jest biedna czy bogata, zacofana czy postępowa, ważne żeby była katolicka”. Wiedział co mówi. Teraz mamy, jak znalazł 😉
He, he, Jotko. Nic nie jest wieczne, nawet rządy dusz. Zobacz, do czego w katolickiej Polsce ostatnio dochodzi: 😈
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,11947478,Niewierzacy_usunal_nielegalny_krzyz___Nie_oddam_go_.html
Ta biblijna scena rzeczywiście przepyszna. Ale na dziesięciu musiało stanąć i do zniszczenia Sodomy musiało dojść, bo inaczej cała dramaturgia by wzięła w łeb. A przecież Pan B. nie może sobie pozwolić na to, żeby być gorszym od Hitchcocka. 😆
Jotko,
obywatele wybrali takie władze, jakie im odpowiadały, a one (władze) robią to, co jest miłe sercu ich wyborców.
Ich miasto mogą sobie ustawiać szpalery pomników wzdłuż wszystkich ulic.
To do mieszkańców miasta należy układanie wzajemnych relacji.
Ale z artykułu wynika, że nie wszystkim mieszkańcom akurat bohaterstwo smoleńskie miłe:
związani z PiS burmistrz Wołomina Ryszard Madziar wraz z partyjnym kolegą – starostą Piotrem Uścińskim zamierzali ustawić pomnik w centrum miasta, na skwerze otoczonym budynkami administracji publicznej. Zdobyli politycznego patrona w osobie posła PiS Jacka Sasina, byłego wiceszefa Kancelarii Prezydenta RP, powołali komitet budowy, ale nie zadbali o stronę formalną. Nie mieli stosownych pozwoleń, zwłaszcza koniecznej w przypadku pomnika uchwały rady miasta. Tajemnica prysła, gdy na skwerze pojawił się dół pod postument. Wszystko miało być gotowe na 11 listopada 2011 r. Samowola wywołała ostry konflikt w lokalnej społeczności, podzieliła radnych, a sprawą zajęła się prokuratura powiadomiona przez opozycyjną PO.
Wygląda na to, że znowu jakaś grupa chciała postawić na swoim metodą faktów dokonanych (dlatego mi się przypomniało to zabranie krzyża – gwałt niech się gwałtem odciska 😉 ), a że jej się nie udało, szuka innej drogi – niekoniecznie w zgodzie z wolą wyborców.
Jotka podesłała swój przepiękny komplet wypoczynkowy (ta fotka i dwie następne): 😀
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/CudzeKoty#5755311360150341378
Pieskę mogłaby Jotka czasem wypożyczać Kierowniczce do nawypoczywania Dywanu. 😆
Wspaniały komplet wypoczynkowy, Jotko. I jaka zgrana praca zespołowa! Biedny Furkot musi się u nas z nawypoczywaniem każdego miejsca uporać sam. Ale myślimy o jakimś kocim towarzyszu dla niego, to może razem będzie im łatwiej.
Dziękuję w imieniu Kompletu i jego uniżonego personelu 😉
Jeszcze trochę remanentów 😉
krolik 14 czerwiec 12, 04:54
…. Ja tez juz sie przestaje chowac ze swoja “peweksowa” wrazliwoscia…
I Bogu niech będą dzięki. Nie ma żadnego powodu kryć się ze swoją wrażliwością. Czy to „peweksową” czy „geesowską” 😉
Obie są ważne i powinny być dla siebie lustrem. Nawet krzywym. Byle pamiętać o proporcjach i umiarze.
Co do praw „peweksowych i geesowych”. Dla mnie jest to dosyć proste: tyle praw ile obowiązków.
Po drodze mi z JFK: „Nie pytaj co Ameryka zrobiła dla ciebie….
krolik 16 czerwiec 12, 17:27
…. Ta dyskusja jest jednak bez znaczenia dla tych, ktorzy zgineli w obozach i ktorzy je przezyli. Czyny sa arcywazne….
Rozumiem Twój pogląd. Nie do końca go jednak podzielam. Mówienie, pisanie, to też rodzaj „czynu”. A skoro słowa maja taka moc, to trzeba na nie uważać. Żeby tym rodzajem „czynienia” nie podsycać zła. Ja to traktuję w kategoriach, przy zachowaniu wszystkich proporcji, okazywania szacunku wobec ich śmierci. Na zasadzie: wyciągnijmy wnioski, poznajmy mechanizmy zła, bądźmy uważni.
Zgodnie z Twoja wcześniejszą sugestią: najpierw własny komentarz a potem pytanie o cudzy, skomentuję zlinkowany artykuł.
Na poziomie warsztatowym: dno! Albo brak kompetencji, albo świadoma manipulacja. Na poziomie czysto ludzkim: pisane, zgodnie z zaproponowaną przez Monikę terminologią, gadzią częścią mózgu.
Przy zetknięciu się z gadzią częścią mózgu czytelnika …
To jest nakręcanie spirali zła 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/2029020,114871,11948345.html
Niechętnie korzystam z zaproponowanej przez Monikę terminologii. Określenie „gadzi”, uzasadnione z ewolucyjnego punktu widzenia, w potocznym odbiorze ociera się o inwektywę. Określenie „system 1” są zbyt abstrakcyjne.
Wolę korzystać, na przykład, z Poznawczo – Doświadczeniowej Teorii „Ja” S. Epsteina (CEST):
Na osobowość składają się dwa systemy psychologiczne: system doświadczeniowy (emocjonalny) i system racjonalny.
Człowiek ma teorię świata, teorię siebie, i teorię relacji Ja-świat. Każda z tych teorii reprezentowana jest zarówno w systemie doświadczeniowym jak i racjonalnym.
PRZESŁANKI WYODRĘBNIENIA DWÓCH SYSTEMÓW:
• Różny sposób myślenia ludzi pobudzonych emocjonalnie i nie przeżywających emocji.
– Osoby zemocjonowane – myślenie kategoryczne, osobiste,
konkretne, nierefleksyjne, zorientowane na działanie.
– Im silniejsza emocja – tym bardziej myślenie jest procesem
samoweryfikującym się.
• Ludzie przeżywają emocje nie w odpowiedzi na faktycznie zaistniałą sytuację, ale z powodu jej interpretacji (rola przedświadomego systemu interpretacyjnego).
• Ludzie intuicyjnie zdają sobie sprawę z istnienia dwóch sposobów odczuwania: doświadczania (kierowania się „sercem”) i poznania intelektualnego (kierowania się”głową”). Częste konflikty między jednym a drugim systemem poznania.
• Przykładem szczególnego udziału systemu doświadczeniowego w naszym życiu są narracje (opowiadania symulujące akcję) – lit. piękna, Biblia, mity itp – uczy poprzez przypowieści a nie abstrakcyjny dyskurs.
• Człowiek reaguje silniej na obrazy niż słowa (co wykorzystuje m. in. reklama).
zmora 16 czerwiec 12, 09:55
….. Zeenie, nie opieram się na badaniach ( badania czesto są przeprowadzane w sposób mający udowodnić założoną tezę), tylko na tym, co widzę i słyszę. ….
AaaaachA!!! Czyli metodologia: „co słonko widziało” 🙄
No, dobrze. Zatem donoszę uprzejmie co moje gały widziały:
Miotałam się przez ostatnie półtora miesiąca z kagankiem oświaty, pomiędzy zdolnymi, ale opornymi na wiedzę młodymi a chętnymi, ale już nie tak w lot chwytającymi seniorami. Od tego miotania się między możliwościami a motywacją dostawałam zadyszki, ale jakoś wyrobiłam. Buduję mozolnie to pinkwolone społeczeństwo obywatelskie. I niczym Koło Gospodyń Wiejskich, śpiewałam, tańczyłam, gotowałam, haftowałam i tak dalej i tak dalej ….
I wydawało mi się, że wolno mi spokojnie cieszyć się ogrodem, wąchać maciejkę, gapić się bezmyślnie na chmury, bawić z kotami. Wypić lampkę wina z mężem i przyjaciółmi. I kiedy pod wieczór robiłam sama z sobą obrachunek, to nie widziałam powodów, żeby pluć na swoją twarz w lustrze. Do czasu!
Bo oto słyszę, że szykowane są już drewniane garnitury dla angielskich kibiców. Że Polacy wymordowali 3 miliony Żydów. Że protestować przeciwko określeniu „polskie obozy” mogą tylko zapyziali pszennoburaczani geesiacy, rozhisteryzowane kompleksy i nadęte Wolaki. Że oblepia nas brudna maź izmu, wszelkiej maści. Że nie da się dłużej oddychać. Że cały świat przyłapał mnie z opuszczonymi gaciami na fajdaniu. Że jestem za to wszystko odpowiedzialna. To lecę jeszcze raz do lustra. Może jednak trzeba napluć? Rozglądam się nerwowo za pumeksem i szczotką ryżową. Gotowa do bezkompromisowej walki z oblepiającą mazią. Obwąchuję starannie, bo może mnie się tylko zdaje, że myję się dostatecznie często i dostatecznie dokładnie. A tymczasem cuchnę izmem na kilometr.
Staram się, jak mogę i …. nic. Wstyd i hańba, ale gały dalej widzą to, co przedtem widziały.
Postanawiam więc połączyć moją starczą motywację z możliwościami młodzieńczych mózgów. Wiadomo: wespół, zespół.
Przyduszam więc, po kolei, wszystkie grupy studentów. Atakuję ich znienacka bezkompromisowym pytaniem: czy, kiedy, gdzie, w jakiej formie, w jakich okolicznościach spotkałeś się osobiście z antysemityzmem? (czyli: czy twoje gały widziały?)
W każdej grupie wyglądało to mniej więcej tak:
– (studenci, gapiąc się na mnie, jak wół na malowane wrota) jaki antysemityzm? Przecież w Polsce praktycznie nie ma Żydów!
– nie ważne, że praktycznie nie ma (nie odpuszczam) pytałam czy …
– no, pisał o tym Gross (duka wystraszona studentka)
– nie pytam co kto pisał (znęcam się dalej) pytam o osobiste doświadczenia …
– no, telewizja pokazywała (wykrzykuje, z nadzieją na zakończenie tortur, student)
– pytałam o osobiste doświadczenia (motywacja do wyciśnięcia z młodego umysłu, choć cienia myśli, nie zmniejsza się, przeciwnie)
– yyy … eeee …. hhhh (dukają studenci, rozglądając się bezradnie po sobie)
– może jakieś napisy na murach? (rzucam im miłosiernie koło ratunkowe)
– taaak (oddychają z ulgą)
– gdzie? (nie ustaję w przesłuchaniach)
– w telewizji … (milkną widząc moje mordercze spojrzenie)
– osobiste doświadczenia (syczę przez zaciśnięte, katowskie …)
– yyy …. eee …. hhh …. Widziałem na byłej synagodze … tak, ja też (westchnienie ulgi)
– cos jeszcze? (dociskam)
– (miny studentów mówią, że za chwilę grozi nam nieoczekiwana zmiana ról, z kata ofiara)
– (odpuszczam i tłumaczę dlaczego zadawałam im te pytania: z poczucia bezsilności i bezradności)
– (studenci wybaczają tortury, kiwają głowami ze zrozumieniem i współczuciem, rozmawiamy, okazuje się, że izmy ich brzydzą, potępiają, optują za edukacją i karaniem, tak wiedzą, że takie fakty mają miejsce, ale na ich własnym podwórku … zjednoczone siły możliwości i motywacji poniosły klęskę)
Poprzepytywałam jeszcze sąsiadów, przyjaciół, podręczyłam męża. I nadal moje gały widzą to, co widziały!
Cała historia nekropomnika byłaby zwyczajnie głupio śmieszna, gdyby nie końcowy akcent wskazujący, że Sarmacja była gdzieś między Emiratem Waziristanu a Królestwem Afganistanu:
W Ossowie pojawili się za to przeciwnicy budowy nagrobnego pomnika na odnalezionej bolszewickiej mogile, wśród nich działacze PiS i słuchacze Radia Maryja. W 2010 r. nie dopuścili do jego odsłonięcia. Potem grób był kilkakrotnie profanowany bazgrołami.
Osobiście zetknęłam się z dwiema postawami zdecydowanie i jawnie antysemickimi. U byłego przyjaciela rodziców, który po 1989 roku, po licznych poszukiwaniach trafił wreszcie na kompletną i zbilansowaną papkę światopoglądową u ojca Rydzyka, dzięki czemu nie musi już się dalej ciskac, szukać i borykać z moralnymi dylematami liberalnego świata. Druga osoba to moja dalsza powinowata, starsza już pani, od dawna wykazująca symptomy jakiejś choroby psychicznej. Niestety niemożliwym jest poddanie jej leczeniu, co córkom starszej pani spędza sen z powiek, ale tylko wtedy, kiedy sobie o tym przypomną.
Więcej grzechów nie pamiętam
Poza tym, potrzebuję porady kotologów. Mogę, czy to by było za bardzo off topic? 😉
Nie jestem kotologiem, ale czegoś mnie już nasze koty nauczyły 😉
Może potrafię pomóc 🙄
Jotko, czy Twoje oraz studenckie gały nigdy nie widziały, co się dzieje w necie? To nie jest kilku wariatów, na których można by machnąć ręką – to jest zalew ohydy.
A na murach? Skoro ja to widzę wciąż na nowo, za każdym pobytem w Krakowie, to może i 750 000 jego mieszkańców może dostrzec? A to już niemała liczba.
O stadionach już nawet nie wspomnę. Sam tam nie bywam, może i studenci nie, ale zdjęcia i filmy raczej mało pozostawiają wątpliwości. Chyba że wszystkie, co do jednego, są sfałszowane przez jakieś wiadome siły.
Z argumentacją „skoro ja jestem taka fajna i tak się staram, to i cały naród jest taki, więc jakim prawem ktoś nam coś zarzuca” nie potrafię, niestety, dyskutować. Co najwyżej mógłbym odpowiedzieć równie emocjonalnym wybuchem, ale nie chcę.
„Gadzi umysł” przyjął się, za sprawą tłumacza, w polskiej terminologii. Być może nie jest to szczęśliwe sformułowanie, ale już utarte. I w sumie obrazuje, o co chodzi – o reakcje wczesne ewolucyjnie, bezrefleksyjne, nieprzetworzone przez wyższe ewolucyjnie części mózgu.
Do zarzutu manipulacji w podanym linku nie mogę się odnieść, bo nie wiem, czego on dotyczy. Czy manipulacji przez brytyjskiego dziennikarza (w tym przypadku nie mam o czym mówić, bo nie znam oryginalnego tekstu), czy do zrelacjonowania relacji przez omawiającego (tu również bez oryginalnego tekstu nie można powiedzieć, czy była ona zmanipulowana). Czyli tak czy owak nic sensownego ani uczciwego nie da się powiedzieć.
🙄 🙄 🙄
No to juz pisze, w czym rzecz. Problem sprowadza się do tego, że Furkot gryzie Zosię. I to nie raz, czy dwa, tylko notorycznie. Podejrzewam jednak, że u podłoza jego zachowania nie lezy agresja, tylko pewne nieporozumienie.
Otóż Furkot zdaje się uważać, że… Zosia jest kotem. Albo jakimś innym stworzeniem kotopodobnym. I ja go troche rozumiem. Zosia po mniej więcej dwóch tygodniach borykania się z niezrozumieniem kociej natury, postanowiła kota poobserwować i… zostać kotem. Takim jak Furkot. Muszę przyznać, że dar obserwacji i talenty aktorskie to ona ma. Gdy z innego pomieszczenia dobiega mnie miauczenie, sama nie wiem, czy wydobywa sie ono z paszy Furkotowej, czy Zosiowej. Kiedy Furkot siada na parapecie, Zosia siada koło niego i razem patrzą przez okno. Obydwoje w takich samych pozycjach, z identyczną mową ciała (w granicach ludzkich możliwości). Podpatrzyła, jak kot reaguje, gdy zobaczy ptaka lub innego kota i wiernie go naśladuje. I gdy tak sobie siedzą koło siebie i zachowują po kociemu, kot nagle dopada do niej i szczypie a to w rękę, a to w brzuch, czy w nogę. Nie wygląda to jak agresja, lecz raczej zaproszenie „większego kota” do zabawy w „ja cię ugryzę, ty mnie ugryziesz, a potem sie pogonimy i zrobimy sajgon”.
Wymyśliliśmy, że poza tłumaczeniem Zosi, że ma trzymać większy dystans, w tym i dystans – że tak powiem – międzygatunkowy 🙄 (skuteczność odsunięta w czasie zapewne), powinnismy zatroszczyć sie o kocie towarzystwo dla Furkota, żeby miał sie z kim pokotłowac, poszczypać i pogonić. Ale może są jakieś inne przyczyny takiego zachowania kota i ta interpretacja, podobnie jak i pomysły na rozwiązanie problemu, są trafione jak kulą w płot. Co o tym sądzicie, kotolodzy?
Uprzejmie donoszę, Vesper, że doproszenie jeszcze jednego kociego domownika może być problemem dla wszystkich, a przynajmniej na początku.
Moi pod koniec maja nabyli rudego Małego, żeby Felek miał kumpla.
Zrobił się z tego dramat, Mały dostał gorączki ze stresu i dosyć się rozchorował, nie można ich było – tych kocich – zostawić samych.
Felka w trybie pilnym wykastrowano, co niewiele tylko pomogło, bo był niesłychanie zazdrosny o Małego.
Moi zawezwali kociego psychologa, bo uważali, że będą musieli Małego oddać.
Osoba przybyła, poobserwowała domowników i orzekła, ze dobrze będzie, więc oni się tego trzymają. 😀
Dodam, że poprzednia para kocich miała wręcz przeciwnie, to mały był agresywny, a Dyzio (moja miłość) cierpliwy i spokojny.
Bobiczku, czy możesz mi poprawić „międzygatunkowy”? Ładnie proszę 🙂
Jotko Droga, pozwolisz, ze pozostane jednak przy podziale zaproponowanym m.in. przez Kahnemana, a powtarzanym przez bardzo wielu neurofizjologow. Ma on te zaleteze w przystepny i niezbyt skomplikowany sposob tlumaczy nasze reakcje odziedziczone po przodkach uciekajacych przed mastodontem, w tym nadwrazliwosc sensoryczna i nadinterpretacje wszystkiego jako potencjalnego zagrozenia – dobra dla naszych przodkow, dobra w szczegolnych sytuacjach nawet dzisiaj, ale nie przez caly czas. Bardzo dowcipny neurofizjolog, psycholog i kognitywista, George Lakoff w jedenj ze swoich ksiazek dowcipnie opisuje swojego sasiada, nieco nadpobudliwego w kierunku oczekiwania wszedzie zagrozen, ktory za kazdym razem wital Lakoffa slowami: „How’s the battle?”, i jak to sie przelozylo na tego sasiada wybory polityczne. 😉
Zas co do mediow, to widze i ja w nich rozne wady, ale tez chyba nie chcialabym, ze dostarczaly mi glownie dobrych wiadomosci. Chyba ten wariant juz zostal przerobiony w porzednim systemie, gdy optymizmem wialo z ekranow i gazet… Ale to juz dluzszy temat sam w sobie, wiec choc domyslam sie, ze dzisiaj akurat Ty nie robisz prania, ale ja niestety mam dzisiaj normalny dzien pracy, wiec nie moge sie dolaczyc w tej chwili do rozmowy, chociaz akurat widze, ze probujesz za jednym zamachem odrobic pokazne remanenty. 😉
A wczoraj nie bylam zajeta kibicowaniem futbolowym tylko kibicowaniem moim dzieciom, ktore braly udzial w swoim pierwszym powaznym koncercie muzycznym, przy duzej, nieznanej sobie publicznosci. Poszlo calkiem dobrze. 🙂
No właśnie, mt7, kwestia dobrania kocich osobowości. My niestety nie mamy kompletnie w kociej materii doświadczenia 🙁
Jeszcze w schronisku, gdy jakis inny kot pakował się Furkotowi do klatki, ten wcale nie reagował agresywnie. Na rudzielca zo oknem też się sadzi, tylko do niego miauczy. Ale może miauczy obraźliwie, tego to juz nie wiem 🙄
Cos mi zjadlo dziwinie podrzucilo przy ladowoniu a iPada, to mzesz ten ogryzek pod koniec wyrzucic, Bobiku.
A poza tym widze, ze Lajza dalej dziala. 😉
Bobiku,
moje gały i gały studentów widziały to co jest necie. I jest to obrzydliwe.
Napisów na murach w Poznaniu praktycznie nie ma. Nie pamiętam czy i kiedy jakiś widziałam. Ale nawet jeden, to o jeden za dużo. Zdjęcia i filmy pokazują, że takie zjawiska mają miejsce. Nie pokazują skali tego zjawiska. I znowu: każdy przejaw izmu jest zły. Nie chodzi o fałszowanie przez siły zła. Nie popadajmy w przesadę. Chodzi o sposób funkcjonowania mediów.
Tak, jak Ty masz prawo mówić pozytywnie o ludziach wśród, których żyjesz, tak samo i ja mam do tego prawo.
Nie wiem czy jestem fajna czy nie fajna. Robię to, co mi poczucie przyzwoitości nakazuje. I uważam, że Polacy mają prawo myśleć i mówić o sobie dobrze. Co nie znaczy, że mają być ślepi na zło. Ale ono jest wszędzie.
To nie był z mojej strony żaden emocjonalny wybuch. Dziwię się, że tak to odbierasz. Napisałam ten tekst po wpisie Zmory. Zauważ, że jest to komentarz do odpowiedzi udzielonej Zeenowi. Pokazałam, jak różne fragmenty rzeczywistosci można widzieć. Że na postawie samego „widzenia” nie można stawiać diagnozy na temat kondycji całego społeczeństwa. Napisałam go kilka dni wcześniej. Trzymałam w komputerze, po to żeby uniknąć jakichkolwiek „emocjonalnych wybuchów”.
Przykro mi, że Cię zdenerwowałam. Naprawdę. Nie było to moją intencją. Wyszłam z założenia, że celem naszej rozmowy nie jest odreagowywanie, nawet najbardziej słusznego oburzenia, ale próba zrozumienia. Dlatego zgodziłam się z Tobą, że rozmowa, jaka toczy się na blogu, jest fascynująca.
Przepraszam za wyrządzoną przykrość, ale zdania nie zmieniam.
W jakich okolicznościach spotkałeś się osobiście z antysemityzmem? Unikam takich okoliczności i takich środowisk, ale jednak nie udaje mi się o nie całkiem nie otrzeć.
– Na mojej rodzinnej wsi, kiedy coś się zapodzieje, mówi się „Żydzi na drągach wynieśli”.
– Miałam w klasie (w liceum) kolegę (sztuk jeden), gorącego miłośnika Piłsudskiego i Korwina-Mikkego. Zwykł mawiać, że nie ma nic do Żydów, ale … i tu się zaczynało, łącznie z koronnym: niech sobie będą, byle nie u nas.
– Kilka miesięcy temu u cioci na imieninach (dosłownie), wyhamowałam wykład jednej z obecnych osób o tym, jak to Żydzi są winni obecnego kryzysu, dopiero domagając się, żeby mnie, jako cyklistkę, również posadzić na ławie oskarżonych, bo jest to równie uzasadnione.
– Także kilka miesięcy temu, wracałam późno z koncertu, długo czekałam na przystanku na ostatni autobus. Zagadnął mnie życzliwie jakiś starszy pan. Zagadnął życzliwie, a potem ruszył z perorą, o żydowskich rządach Gronkiewicz-Walz, co to niby sama nie jest Żydówką, tylko babkę miała Żydówkę, cha, cha, cha.
– Przed ostatnimi wyborami, na mojej trasie z pracy do domu wsiadał do tramwaju (zdaje się, że dość regularnie) starszy pan i nawoływał do głosowania na polskich katolików, strasznymi słowy godząc w tych zdrajców, złodziei, Żydów i komunistów, którzy nami teraz rządzą.
– Kilka tygodni temu przypadkiem trafiłam na tubie na paskudny antysemicki film. I od tych kilku tygodni nie mogę przekonać tuby, żeby go usunęła. Film choć paskudny, może i nie kwalifikuje się jako 'kontakt osobisty’, ale moje jałowe wysiłki, żeby go usunąć, odbieram jak najbardziej osobiście.
Vesper,
proponowałabym poszukać kontaktu z panią Dorotą Szumińską z Warszawy. Ta pani jest znakomitym weterynarzem i własciwie psychologiem psim i kocim. Ma rózne audycje w radiu. Jest osobą niezwykle życzliwą i uczynną. Nie próbowałabym rozwiązywać problemu na własna rękę.
Poprawiłem, Vesper, ale merytorycznie to na razie mam zabitego ćwieka. 😯 Gdyby to chodziło o moich współgatunkowców, mógłbym coś powiedzieć, bo oni tak czy owak traktują ludzkich członków stada jak nieaktywnych seksualnie psów (określenie któregoś ze znanych kynologów) i cały wic w tym, żeby ustalić właściwą hierarchię osobników. Na to są triki. Ale jak podejść do kota, który dziecko uważa za kota – nie mam pojęcia. 🙁
Monika 18 czerwiec 12, 14:15 ,
Moniko Droga, a czy ja Ci czegoś zabraniam? 😯
Napisałam:
Niechętnie korzystam z zaproponowanej przez Monikę terminologii.
Wolno mi? 😉
A czy my w tych dyskusjach bierzemy pod uwagę taki aspekt spraw, jak w artykule z Tygodnika Powszechnego:
Zapytam inaczej: dlaczego w Stanach ciągle pojawia się pojęcie „polskie obozy”? To ignorancja czy zła wola?
Nie przesadzajmy z tym „ciągle”. Na przykład dziennik „New York Times” niedawno ogłosił, że nie wolno tak pisać na jego łamach.
Widzę trzy przyczyny, dlaczego to pojęcie od czasu do czasu pojawia się w USA. Po pierwsze: my, Amerykanie, nie rozumiemy, co to znaczy okupacja. Wprawdzie prowadziliśmy okupacje w innych krajach, ale nie rozumiemy, co znaczy samemu być okupowanym. Dla każdego Polaka to oczywiste, że w okupowanej Polsce były obozy, które nie były polskimi obozami, ale dla Amerykanina już nie. Wiem, jak brzmi to, co teraz mówię. Ale uważam, że jest to właśnie przyczyną fundamentalną.
Dotyczy to również amerykańskich elit?
Niestety. To już nawet nie jest ignorancja, to coś więcej, to zupełnie inne doświadczenie historyczne i inny ogląd historii.
Drugą przyczyną, jest właśnie zwyczajna ignorancja. My w Stanach właściwie nie mamy pojęcia o tym, co się działo w Europie Środkowej, także w Polsce, podczas II wojny światowej. Ogromna większość Amerykanów nie wie, że podczas wojny na terenie Polski nie istniało państwo polskie, gdyż zostało zniszczone przez Niemcy i ZSRR. Dla Amerykanów wojna toczyła się zwłaszcza tam, gdzie byli żołnierze amerykańscy: w Europie Zachodniej i na Pacyfiku. O innych miejscach wiemy niewiele albo nic.
I przyczyna trzecia: podświadome poczucie winy, będące skutkiem połowicznego zwycięstwa. Przecież II wojna światowa zaczęła się z powodu Polski i Polska była wojskowym sojusznikiem USA. Tymczasem w naszej świadomości obecne jest takie oto wyobrażenie, że wyzwoliliśmy wszystkie kraje zniewolone. Albo, mówiąc inaczej: że wszystkie „dobre” kraje zostały oswobodzone. To oczywiście nieprawda, ale my bardzo chcemy tak myśleć. Podobnie jak bardzo chcemy myśleć, że podczas II wojny światowej oswobodziliśmy Żydów – co też jest nieprawdą, jeśli nie liczyć tych niewielu Żydów, którym udało się dotrwać do końca wojny w obozach wyzwolonych przez front zachodni.
Cały, bardzo ciekawy artykuł tu:
http://tygodnik.onet.pl/30,0,76239,kompleks_ameryki,artykul.html
Można porozmawiać z kocim behawiorystą, jest ich całkiem sporo:
https://www.google.com/search?source=ig&hl=pl&rlz=1G1GGLQ_PLPL273&q=koci+behawiorysta&oq=koci+behawiorysta&aq=f&aqi=g4g-K5g-bK1&aql=&gs_l=igoogle.3..0l4j0i30l5j0i8i30.146.7326.0.7829.19.12.1.6.6.0.164.1049.11j1.12.0…0.0.xQyrObs6aao
Aga,
przyjmuję do wiadomości, to o czym piszesz. Jest to paskudne. Mogę powiedzieć, że w moim środowisku tego nie ma. Może to kwestia regionu.Może ludzi, wśród których się obracam. Nie wiem
Będę powtarzała do upadłego: izmy sa wstrętne. To jest degradacja człowieczeństwa.
Ale z takim samym uporem bedę powtarzała, że nie wolno przyklejać całemu społeczeństwu paskudnej gęby, paskudnych ludzi. Skoro można to zrozumieć w odniesieniu do Niemców, dlaczego budzi to taki sprzeciw w odniesieniu do Polaków. Przykro mi, nie pojmuję 🙁
Jotko, nie wiem, czego to kwestia. Nie wiem, jaka jest skala. Odpowiedziałam uczciwie na pytanie, udając Twoją studentkę. 😉 Jestem lata świetlne od wyciągania wniosków. Choć dwa zaproponuję: po pierwsze, to nie jest tak, że na antysemickie zachowania pozwalają sobie tylko chuligani, po alkoholu, w ciemnościach mażący po murach, ukrywający się za nickami przy publikowaniu ohydztw na internecie; po drugie, przejawy antysemityzmu nie spotykają się z wystarczającą reakcją – ze strony większości społeczeństwa, która raczej milczy, niż protestuje, ze strony organów ścigania i ze strony administratorów odpowiedzialnych za portale, gdzie wypływa paskudztwo.
Ja bym do tego jeszcze dodała, że jeśli chce się dziecko wychować na porządnego człowieka, to nie można mu powiedzieć „jesteś złodziejem” gdy poczęstuje się w sklepie cukierkiem, zanim zapłaci. Ani „jesteś zły” gdy zachowa sie źle. W ogóle tych negatywnych „jesteś…” nie wpowinno być, bo takie myslenie o sobie pozostanie i w końcu zacznie się manifestować.
Mnie uderzyło w komentarzu Zmory zdanie, że póki przejawy różnych paskudnych izmów w polskim społeczeństwie się zdarzają, nie zasługujemy sobie na delikatne traktowanie naszych wrażliwości. Ja się z tym nie zgadzam, ponieważ wierzę, że najporządniej zachowują się ci, których się traktuje z szacunkiem i łagodnością. Nasze, Polaków, dotyczasowe losy tak się poukładały, że emigrujący daleko zagranicę za chlebem, stawali się w swoich nowych społecznościach z reguły przediotem żartów i kpin. Bo i tez byli to prości, niewykształceni ludzie. Taki stereotyp w świecie funkcjonuje i w niektórych miejscach całkiem dobrze się trzyma. Prezentując się na zagranicznych forach, wciąż udowadniamy, że nie esteśmy tacy głupi. To jest bardzo obciążające i lepiej by było, bysmy sami dodatkowego ciężaru nie nakładali. Im lepiej zaczniemy myśleć o sobie, tym więcej wokół nas zobaczy, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada. Jeśli będziemy sobie nieustannie wywlekać pasudne rzeczy z najciemniejszych kątów, to i my pomyślimy, że cały nasz polski światek składa się z ciemnych zapajęczonych zakamarków. Tu, na tym blogu, nie ma ani jednego antysemity i ksenofoba, a jednak wciąż sie prześcigamy w wyciąganiu dowodów na antysemickość polskiego społeczeństwa. W celu edukowania siebie samych? Po co?
Myślę, Jotko, że przebywasz w bardzo niereprezentatywnym środowisku.
Znajduję to u części członków mojej Rady, o nich kiedyś napisałam, że bujają w obłokach, niestety, podtrzymuję tę opinię.
Ciekawe, że żydowscy Polacy z tej grupy społecznej mają zupełnie inny ogląd rzeczywistości.
Mówią jednak o tym bardzo niechętnie i oględnie.
Dzień dobry.
http://wyborcza.pl/1,95892,11137665,Listy__Czarna_nic_antysemityzmu.html
Nie zgadzam się z Jotki oceną zjawiska antysemityzmu. Koniec. Kropka. I nie będę tego uzasadniać.
Bobiku, byłam dzisiaj na rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy w BRD. Poszło dobrze.
Ale to będzie raczej Hamburg lub Brema. 🙁
Co do kociego problemu, to radzicie, żeby powierzyć sprawę specjaliście? Przyznam, że mam już mały overdosing w terapeutyzowaniu ludzi i bez entuzjazmu podchodzę do zwracania się po pomoc do kolejnego psychologa. Zacznę postrzegac swoją rodzinę jako lokalne epicentrum problemów rozwojowo-behawioralnych 🙄 Ale jak nie będzie innego wyjścia… Z kolejnym kotem się nie spieszę, bo wyobrażam sobie, co sie bedzie działo, jak i nowy da się nabrać i pomyśli, że Zosia jest kotem. Zagryzą mi dziecko.
Vesper, ja się nie ścigam, ja rozpaczam.
Nie umiem odpowiedzieć na pytanie:
– To co, mam się bić w piersi za mojego dziadka i przepraszać za niego? Mam dźwigać poczucie winy?
Dla mnie to jest jakieś chore pytanie. Nikogo do niczego nie zmuszam.
Uważam, że naszym żydowskim rodakom możemy okazać swój żal i współczucie, dokładnie jak powiedział Pan Stanisław Krajewski podczas tej uroczystości:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/MarszPamieciW70RoczniceMarszuSmierciZydowZTerenowRembertowWawerFalenica#5744926867813498722
Nie wiem, noszę w sobie taki ogromny ból, mam to miejsce takie tkliwe, że nie mogę zrozumieć obojętności, a od ciągle, na każdym kroku spotykanego antysemityzmu ogarnia mnie właśnie rozpacz.
Rozumiem, ze punkt siedzenia jest ważny, mój jest taki, chciałabym, zeby był inny.
Jotko, tu nie chodzi o moje „zdenerwowanie” – nigdy zresztą nie uznałbym czegoś takiego za argument w dyskusji. 😉 Chodziło mi o to, że postawienie przez Ciebie sprawy wydało mi się zdecydowanie bardziej emocjonalne niż merytoryczne. Ale spróbuję merytorycznie odpowiedzieć na Twoje następne posty.
Sama nie masz wątpliwości, że na zło należy reagować, również w jego pojedynczych przejawach. I chyba zgodzisz się, że w reakcji na konkretne zło, indywidualne czy grupowe (bo istnieje przecież zło popełniane przez grupy), nie zawiera się jeszcze logiczna implikacja: wobec tego grupa, do której należy sprawca/sprawcy zła, jest w całości zła i tylko zła, bez żadnych pozytywów. Reakcja na zło jest po prostu reakcją na zło, bez odniesień do ewentualnie współistniejącego dobra. W „dalszym ciągu” można wprawdzie do takich odniesień sięgnąć, ale nie ma takiego obowiązku i kwalifikacji zła jako zła to nie zmienia. Takie odniesienie może natomiast, zwłaszcza kiedy jest prezentowane przez członków zainteresowanej grupy, sprawić wrażenie, że chce się to zło zrelatywizować, umniejszyć, poprzez wstawienie go w pozytywny kontekst i podsumowanie „ale tak w ogóle to jesteśmy świetni”.
Dlatego budzi mój opór podkreślanie swoich własnych pozytywów wtedy, kiedy ktoś zwraca uwagę na to, co jeszcze nie jest w porządku, co należy zmienić, poprawić. To prawie zawsze brzmi jak próba wykręcenia się od odpowiedzialności i zwekslowania tematu.
No dobrze, można wobec tego zapytać, to kiedy jest dobry czas, żeby się chwalić swoimi dobrymi stronami? Tu już odpowiedzi będą zapewne bardzo różne, w zależności od wielu czynników, choćby takich jak wychowanie. To bardzo silnie w każdym tkwi, takie wyniesione z dzieciństwa przekonania, co wypada, a co nie. Mnie np. mocno wpojono, że samochwalstwo jest niefajne i jeżeli mi zależy na dobrym feedbacku, raczej powinienem pokazać, co zrobiłem i zaczekać żeby inni mnie pochwalili (ryzykując, że się nie doczekam – to trudno, może następnym razem). Fajne jest za to pochwalenie innych, bo się w ten sposób pokazuje, że się im nie zazdrości ich sukcesów. Prawdopodobnie za starym już jestem szczenięciem 😉 , żeby się od tych wpojonych zasad uwolnić, ale nie upieram się, że one są jedynie słuszne. Sam nie lubię euforycznego podbijania sobie bębenka (poza przypadkami ewidentnie zabawowymi), zwykle mnie to żenuje i raczej nie będę w tym brał udziału, ale jeśli kogoś innego to cieszy, mogę się zwyczajnie nie wtrącać. Z wyjątkiem jednej sytuacji – kiedy to podbijanie bęenka jest reakcją na wskazane zło. Wtedy nie jest mi to obojętne i będę się wtrącał, z powodów, które podałem wcześniej.
Vesper, jesli już specjalista, to może od felinoterapii? http://www.grzecznypupil.pl/home/index.php?option=com_content&view=article&id=3&Itemid=5
Przeprszam, nie mogę się w tej chwili odnieść, bo muszę uciekać do obowiązków. Wieczorem, jeśli nic nie wyskoczy.
Jeśli wnioski mają być takie, że na średnio jest lepiej niż w internecie i w pismach patryjotycznych, a gorzej, niż w środowisku Jotki, to je od razu wyciągnijmy, dobra? Po kilku dniach wymieniania sążnistych opinii i tak do niczego mądrzejszego nie dojdziemy.
Można dzielić na czworo, wyróżniać instynktowny -izm ludowy, oderwany od rzeczywistości i bez śladu refleksji, całkiem inny -izm kościelny, -izm ynetligiencki, tylko po co? I tak zrobić coś możemy tylko w swoim otoczeniu, na przykład śmiać się z tego, a jak nie pomoże, dać w mordę. 🙂 😎
„na średnio”? To chyba nie ja pisałem. 😛
Sprawę kota też mogę potraktować brzytwą, ale to jak Vesper wróci. 😈
W jednym punkcie bardzo stanowczo chcę zaprotestować: nie przypominam sobie, żeby na tym blogu kiedykolwiek padło zdanie „wszyscy Polacy są antysemitami”, albo choćby „Polacy są antysemitami”. Twierdzenie o dorabianu gęby całemu społeczeństwu jest więc zwyczajnie nieprawdziwe. Nieraz natomiast była mowa o tym, że istnieje u nas w kraju antysemityzm i że jest go wciąż jeszcze zbyt wiele, jak na wrażliwość większości tu obecnych.
A dlaczego wciąż tu o tym dyskutujemy? Jak o mnie chodzi, moje motywy są jasne. Wstyd mi za tych rodaków, którzy postawy antysemickie, rasistowskie, czy temu podobne prezentują i uważam, że trzeba się na nie oburzać i protestować właśnie po to, żeby w przestrzeni publicznej było widać, że nie „całe społeczeństwo”. Innymi słowy, „ratować honor”. 😉 Nie wierzę, żeby ratowało się go odwróceniem głowy i niedostrzeganiem zła, albo jak najczęstszym powtarzaniu „jesteśmy dobrzy, jesteśmy dobrzy, jesteśmy dobrzy”. Jeżeli w ciemnych kątach są śmiedzące rzeczy, to należy je wymieść i zażądać od tych, którzy smrodzą, żeby przestali, a nie spryskiwać się perfumką i kokieteryjnie zapewniać „ale przecież ja nie śmierdzę”. Co z tego, że to nawet i prawda? Od takich zapewnień cuchnące złogi w kątach nie znikną.
Wodzu, ja nawet uśredniać nie chcę, bo średni obraz też rzeczywistości nie oddaje. Wiem, że w jednych miejscach jest bardzo w porządku, a w innych bardzo nie w porządku. Na pierwsze reaguję tak, jak ten angielski chłopiec, co to pierwszy raz się odezwał w siódmym roku życia, „bo dotąd wszystko było okej” – nic nie mówię, uważając wporządkowość za stan normalny. 😉 Na drugie się jeżę i – zgodnie z sugestią – mogę warczeć, obśmiewać, a jak trzeba, próbować i w mordę dać. 😎
Brzytwą Ockhama Wodzu? Jestem za 😉
Przed chwilą przydybałam sąsiada przy płocie i odpytałam na okoliczność antysemityzmu i rasizmu stadionowego.
Powiedział, że się zdarza. Na pytanie: jest czy bywa?
Najpierw odpowiedział bywa. Potem dodał: no, co innego Łódź, Kraków, Warszawa. Tam jest. Wymieniał miasta w takiej kolejności.
Ockhama jeśli chodzi o koty, na -izmy lepiej taką
http://brzytwa.org/forum/tp-images/28uid100B9560.JPG
Wodzu Wielki, czy jak człowiek cierpi na arachnofobię i ciągle spotyka pająki, to widzi je dlatego, że ma fobię, czy tylko zauważa bardziej rzeczywistość?
Bobiku,
jest taki stary numer powtarzany przede wszystkim przez nauczycieli i księży. Jest zebranie w szkole i nauczyciel mówi: „nie interesujecie się nauką dzieci!” I do kogo to mówi? Do tych, którzy się interesują. Po co im to mówi? Podobnie ksiądz grzmi z ambony: „nie chodzicie do kościoła!” Na kogo grzmi? Na tych, którzy do kościoła chodzą. Po co?
Na blogu mówi się przede wszystkim o „ciemnych” stronach Polaków. Do kogo i po co? Po co do tu bywajacych ludzi?
Nie trzeba koniecznie mówic czegoś wprost. Istnieje przecież coś takiego, jak ukryta i jawna warstwa komunikatu. I Ty dobrze o tym wiesz. Chociażby z AT. Ta ilość złych informacji o Polakach robi swoje. Jak pisał Tadeusz: chodzi o proporcje.
Tu jest bardzo ciekawa dyskusja po filmie Betar, który też jest dostępny na Tubie.
Jest tu poruszanych dużo wątków, gdzieś od 32 minuty Piotr Kadlčik mówi o antysemityzmie kibiców.
Mówi spokojnie i rzeczowo. Widziałam już Pana Piotra mówiącego bardzo gorzkie słowa, w przeciwieństwie do różnych oficjalnych osób bardzo ważących słowa, żeby tylko nie urazić, nie wywołać burzy. Ech!
http://www.youtube.com/watch?v=_lFVQwyGk04
mt7,
bardzo możliwe, że moje środowisko jest niereprezentatywne. Ponieważ wiem, że w mediach jest nadreprezentacja przemocy, bad news, etc.. Dlatego pytam o osobiste doświadczenia innych ludzi. I słucham z uwagą. Generalnie interesuje mnie to, co ja mogę zrobić dobrego, niż ciągłe pokazywanie tego, co inni zrobili źle.
Zgadzam się z Vesper (14:57). Te same zasady odnoszą się do kształowania postaw wobec Innego.
Od dawna sądzę, że leczenie społeczeństwa, tak leczenie, a nie walka (wojna o pokój), powinno się zacząć od wyrzucenia zatrutych słów z Ewangelii – Dobrej Nowiny. Jak można tolerować coś takiego:… Żydzi szemrali przeciw Jezusowi …., Żydzi chcieli Jezusa pojmać i zgładzić…., etc.. A kim był Jezus. Był Żydem. A dla współczesnych był bluźniercą i sekciarzem. Oni walczyli, niestety walczyli, o czystość swojej wiary. I na ludzki sposób mieli do tego prawo.Takie sformułowania to sączenie jadu w nieświadome umysły. Uwierzę w prawdziwą wolę wyrugowania antysemityzmu z Kościoła, kiedy rozpocznie się, przynajmniej, głośna dyskusja na ten temat.
Wodzu, poproszę o taką brzytwę. razem z instrukcja obsługi 😉
A jednak, tak jak mi sie juz od jakiegos czasu coraz bardziej wydaje, niektorym tu obecnym wydaje sie, ze to powinien byc inny blog – z innym profilem, zainteresowaniami, tematyka, i ogolnym podejsciem do tematow. Taki wysnulam wniosek, czytajac cala dluga serie ostatnich wpisow…
Reszte tez moge dopisac wieczorem, ale musze powiedziec w skrocie, ze to ciagle przeciaganie lini na temat tego, jaki to ma byc blog wydaje mi sie juz bardzo, bardzo nuzace.
A poza tym nie uwazam, ze dyskusje na tematy spoleczne czy polityczne mozna porownywac do indywidualnej czy nawet grupowej sytuacji wychowawczej. Spoleczenstwo, w calej swojej roznorodnosci to nie jest male dziecko, nieswiadomie siegajace w sklepie po niezakupiony cukierek (zreszta tego, zeby nie siegac po nie swoje dzieci, ucza sie dosc szybko). Spoleczenstwo jest takze klasa szkolna. Podobnie zauwazanie negatywnych zjawisk to nie to samo, co wyzywanie dziecka, ktore przekroczylo jakas norme zachowania, od zlodziei, ani robienie calej szkolnej klasie wyrzutow, ze sa nieukami.
Instrukcja: trzymać za to tępe i machać 🙂
Pająki. Trzeba tępić, gdy wyłażą spod swojego kamienia, może popryskać czymś pod kamieniem, ale nie szukać ich zawsze i wszędzie. Dopiero jak rzeczywiście widać, to w łeb.
I nie nazywać arachnofilem właściciela ogródka z tym kamieniem, jeśli nie dokarmia gadziny.
Licentia poetica podsunęła mi przypowiastkę, która może mieć jakiś związek, choć niekoniecznie musi. 😉
W pewnej komunie mieszkaniowej, na cotygodniowym zebraniu współmieszkańców, jeden z nich postawił na forumie następujący problem – słuchajcie, w naszej kuchni ostatnio częstawo cosik pośmierduje.
X od razu zdystansował się do sprawy. – Mnie w to nie mieszajcie – powiedział. – Ja się stołuję na mieście i w kuchni praktycznie nie bywam. Fakt, ten smród czasem mi przeszadza, ale dlaczego akurat ja miałbym kiwnąć palcem w tym temacie? Wam też radzę, żebyście umyli ręce i uznali, że nie macie obowiązku się tym smrodem zajmować.
Y skrzywił się z niesmakiem. – Musimy wciąż mówić o jakichś nieprzyjemnych rzeczach? – spytał. – Zobaczcie, jak ładnie mamy wysprzątany salon, a łazienka to już po prostu cud-miód. Nie lepiej o tym pogadać, zamiast ciągle kuchnia i kuchnia? W końcu mamy dużo powodów do dumy. Dlaczego podkreślać tylko ten niewielki smrodek w jednym, na dodatek niereprezentacyjnym miejscu?
Z podszedł do problemu pragmatycznie. – Skoro cuchnie – stwierdził – to musi tam odpad jakiś nieświeży leży. Po pierwsze przyjrzyjmy się mu i zastanówmy, jak można go usunąć. Po drugie, przecież wiemy, że to Kowalski stale te odpady w kącie rzuca. Musimy wspólnie wywrzeć na niego nacisk i powiedzieć mu jasno, że nie będziemy tego tolerować. I powtarzać to za każdym razem, kiedy będzie próbował znowu to zrobić. Utrudnia nam, drań, życie, a i kompromituje przed innymi, bo ten cuch już na innych piętrach się czuje.
Dyskusja trwa, bo choć mieszkańcy są zgodni, że omawiany smród przyjemny nie jest, to jakoś nijak nie mogą się pogodzić, która reakcja nań jest najsensowniejsza. 🙄
Zgadzam się z Tobą, Jotko, ale ludzie w KK to są ci sami obywatele wśród których żyjemy.
Jeżeli nie zmieni się ich wrażliwość, to nie będą zauważali niestosowności takiego języka.
Ciągłe mówienie o czymś, zwracanie uwagi, powodowało, że nie wypadało, ze nie wypadało okazywać pewnych uprzedzeń. Piszę w czasie przeszłym, bo słuchacze wiadomego radia, wzrost i nagłośnienie skrajnej prawicy, której „szlachetności” dodają politycy PiS, spowodowały, że podnosi się fala jawnego, idiotycznego, bezmyślnego antysemityzmu w jego najbardziej obrzydliwej formie.
Powiem, że częstokroć tłumaczenia oficjalnego KK (łacińskie) w zasadniczy sposób odbiegają od polskich tłumaczeń.
Przykład – modlitwa wielkopiątkowa za Żydów. Dziesięciolecia walk, a i tak nie wszyscy przyjęli nową treść.
Temat rzeka.
Modlitwa wielkopiątkowa za Żydów.
Przeprasza, Bobiku.
Piszę sprawozdanie finansowe. 🙁
W sprawie proporcji: zwracam uwagę, że nie prowadzę tego blogu jako urzędnik państwowy, zobowiązany do ważenia słów, nie jako sędzia, nie jako dziennikarz, który ma przestrzegać linii redakcji, nie jako naukowiec, dążący do maksymalnego zobiektywizowania tego, co pisze, itede, itepe. Wchodzę na blog, żeby w prywatnym klubie podzielić się tym, co mnie uderzyło, wnerwiło, zabolało, zaciekawiło oburzyło, ucieszyło. Proporcje tego są, jakie są – zwykle pozbycie się uwierającego kamyka w bucie wydaje się pilniejsze, niż podzielenie się informacją, że but cudnie wypastowany. I chcę mieć takie miejsce, gdzie o tym wrednym kamyku mogę sobie spokojnie powarczeć, bez zastanawiania się, czy czasem proporcji nie zaburzam. Jeżeli ktoś mi odpowie „rozumiem cię, Bobik, też mnie podobne świństwo uwiera” – świetnie, czuję się wysłuchany, zrozumiany i zaraz mi lepiej. 😉 Jeżeli ktoś mi udzieli rady, jak się kamyka pozbyć – też świetnie, mogę skorzystać. Jeśli pominie, bo go moje kamyki już nudzą i zacznie gadać o czym innym – tyz piknie, jego święte prawo. Ale kiedy słyszę, że mam się zamknąć i przestać wreszcie chrzanić o tym, co mnie uwiera, tylko zacząć dbać o proporcje, czuję się nader nieswojo. Bo wpycha mnie to w jakąś rolę, na którą się bynajmniej nie pisałem, nie mówiąc już o tym, że nie jest przyjemne.
Jestem prywatny pies, który pisze o własnych bolączkach, choć mogą one mieć i społeczny wymiar. Nie obiecywałem i nadal nie obiecuję, że w interesie proporcji będę ukrywał swój osobisty punkt widzenia, lub strofował Gości, którzy mają podobny. Albo że nie będę się kłócił z tymi, którzy mają inny, nie myśląc cały czas o proporcjach. 😉
Taki już pieski przywilej mojej prywatnej psosoby. 😈
slonce Slonce SLonce SLOnce SLONce SLONCe SLONCE
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Bobiku, kiedy nowy wpis?
zaraz teraz, czy zaraz jutro, czy zaraz jak bedzie 🙄
tu na Bobik Blog prawie kazdy ma kota ( 😯 )
a ja co? gorszy? nie ja mam fajne podworko 8)
https://lh4.googleusercontent.com/-xT1HTFh3mg0/T98pw7zRmyI/AAAAAAAAGMQ/CBRMNeM29oE/s1000/P6180849.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-FQhDDFNkijg/T98pzTlz8FI/AAAAAAAAGMY/peiWmi69gpo/s1000/P6180850.JPG
tu siedze sobie czasami i podgladam 😳 ptaki 😉
https://lh4.googleusercontent.com/-CeD7a97Uch4/T98p0gvSnHI/AAAAAAAAGMg/6j9UH9hB7HE/s1000/P6180851.JPG
i co? kto ma lepsze? 🙂 🙂 🙂
Mar-Jo, sciskam oba 🙂 za Hamburg lub Bremen (bardziej za HH 🙂 )
Jasne, Piesku, to jest święte prawo Twojej prywatnej psosoby. Amen ❗ 😎
Dopóki jednak nie wprowadzisz do regulaminy punktu mówiącego, że wszyscy muszą szczekać na tę samą nutę, szczekanie w innej tonacji wydaje mi się uprawnione 😉
Szczekanie Gości o innych bolączkach niż Twoje , też wydaje mi się uprawnione 😉
Naturalnie, jako Satrapa masz prawo zmienić reguły w każdej chwili 😎
Tyle, że wtedy, to Ty zmienisz charakter blogu 😉
Jak dotąd dawałeś wszystkim Gościom prawo do wyrazania własnego zdania 🙂
„kosa” WW klasycznie piekna, moj tata podobna za mojego dziecinstwa codziennie na pasku ostrzyl do golenia, ja brodaty
(jak na lewaka przystalo 😀 )
Rysiu, Ty masz lepsze 😆 😆 😆
Bobiku,
nwet jak mnie zbanujesz, to i tak będę Cię kochała 🙂
Dziękuję, Rysiu. 😀
W Szczecinie 31 stopni C. w cieniu!
Miałam nadzieję, że znajdę pracę blisko wsi Duessel.
Może następnym razem?
Cieszę się na tę pracę, pijawki już mi strasznie dokuczyły. 😀
wiedzialem, Jotko 🙂 😀
Mar-JO, znam kilku z HH i okolic, swietni i bardzo liberalni 🙂
Bywałam służbowo w HH. Bardzo ciepło wspominam.
Rysiu, wpis zaraz jak będzie, bo trochę spraw się nawaliło, a jeszcze zaraz wyjść muszę. Ale przy słońcu i TAKIM podwórku chyba nie będziesz się brakiem wpisu nadmiernie martwił? 😉
Jotko, w wiekim skrócie, bo czas mnie goni – nie mam zamierzu zmeniać reguł, dotyczących wyrażania własnego zdania. 😉 Ale ostatnio miałem z Twojej strony raczej poczucie nacisku na tych, których uwierają różne krajowe kamyki, że nie mają prawa (w łagodniejszej wersji: nie powinni) o nich wspominać, tylko cieszyć się i odczuwać dumę. A na taki nacisk, choćby nie wprost, ja się najeżam, z powodów, które już podałem.
Reszta, o ile będzie konieczna, już nie teraz. 😉
A ja miałem poczucie, że nie było takiego nacisku, tylko próba pokazania, że medialny koncentrat wszelkiego zła nie musi mieć realnych odpowiedników zawsze i wszędzie. Niekoniecznie zaraz „Polacy w Polsce”, tylko może „kilku pijanych typów na ul. Wniebowstąpienia wczoraj, o 17.30”. I pretensje bardzo proszę, ale do tych typów, ich rodziców, nauczycieli i księdza proboszcza, a nie do „Polaków w Polsce” jak leci.
Bobiku,
to jest nas dwoje, znaczy się najeżonych 😉
Bo ja też mam poczucie nacisku, że nie mam prawa się cieszyć i być dumną, bo inni mają kamyk w bucie 😉
Najwyraźniej tego się nie odpętli, nawet brzytwą Wodza 😯 😎
Toteż wziąwszy pod uwagę moje uczucia do Ciebie i Koszyczka oraz znając swoje miejsce w szyku rezygnuję z prawa do obnoszenia się z własnymi bolączkami 😎
W miejsce moich bolączek stawiam pasztetówkę i insze inszości. Dla Agi i Zmory ekstra koniak 😉
To może po zimnym browarze, Wodzu? Upał aż się mózg lasuje 😉
W Hamburgu chyba więcej muzycznie się dzieje 😉
Ciekawe, kiedy skończą tę górę lodową, czyli nową filharmonię (albo: czy w ogóle).
No więc, ja na 'Hamburg’ zareagowałam radosnym 'Wow!’, po czym sobie przypomniałam, że to nie mnie dotyczy. Ale potem sobie pomyślałam, że Mar-Jo bliskość tego budynku też doceni: http://www.elbphilharmonie.de/laeiszhalle.de 🙂
W Bremie, pamiętam, też byli jacyś muzykanci… 😉
Jotko, owszem, albo po dwóch. Mózg zresztą to najmniejszy problem, mówiłem, trzeba schuść i na gadaniu się skończyło. 🙂
Próbowałem truskawek z lodem Calypso, dobre było, ale nie pomogło.
Jak budować fisharmonie, to niech Niemiec do mojej wsi przyjedzie i sobie obejrzy. 😈
Tak, to niestety prawda, że od gadania się nie chudnie. 🙁
dyskusje z linki mt7, wysluchalem do konca (122min!!!!)
jestem zaskoczony ze tak poblazliwie i czesciowo nawet z akceptacja mowiono o organizacji BETAR, nacjonalistyczna z posmakiem faszystowskim skrajnie prawicowa, film (tez na jutubie) daruje sobie, autorzy (Robert Kaczmarek, Piotr Gontarczyk) tez nie z mojej bajki – wiadomo rys zadeklarowany
lewak 🙄 🙂
Pani Kierowniczko, gora lodowa jak prawdziwa gora lodowa, widac tylko czubek, reszta tajemnica 😉
Jotko, dumam i dumam i wyszło mi na to, że nie dość klarownie się wyraziłam i mogłaś zle zinterpretować moje intencje.
Mogło tak być, bo pisząc o tym, że otoczenie wyrządziło Ci ogromną krzywdę odnosiłam się do napisanego przez Ciebie zdania ” „Pamiętam, jak ludzie mówili: ” dobry Niemiec, to martwy Niemiec”i „należy zbombardować Berlin, aby kamień na kamieniu nie został””.
I jak przykład podałam zupełnie odwrotne reakcje moich dziadków, bezpośrednich ofiar wojny. I teraz nabrałam podejrzenia, że mogłaś to odczytać, jako krytykę postaw swojej rodziny, rozumiejąc pod słowem „otoczenie” najbliższą rodzinę, na zasadzie prostych skojarzeń. Zmora uważa, że ma rodzine cacy, to moja jest be. Ale przecież nie do niej się odnosiłam, tylko do tych wspomnianych przez Ciebie ludzi, o swojej rodzinie napisałaś tylko, że tata był na robotach w Niemczech.
I broń boże nie chciałam w jakikolwiek sposób odnosić się do czyjegokolwiek domu rodzinnego, pisałam o reakcji znanych mi ofiar nazizmu, a że to byli moi dziadkowie, nie miało dla mnie w tym momencie zasadniczego znaczenia.
Ale rozumiem, że moglaś to tak odebrać, za co Cię gorąco przepraszam. Uwierz mi nie było to moim zamiarem.
Dlatego nieco mnie dotknęła zarzucana mi przez Ciebie” metodologia, co słonko widziało”. Przecież podalam parę pierwszych z brzegu przykładów. Jeśli sobie życzysz, to mogę podać więcej 😉 .
Nie chciałabym, abyśmy sobie nie były w stanie wyjaśnić nieporozumień, bo przecież spojrzenie na świat mamy bardzo podobne. Z Twoim wpisem z godz 12.59 zgadzam się w zupełności. Z wyjątkiem oceny linki, bo ta cholera nie chciała mi się otworzyć.
I żal mi i smutno, bo przecież tak przyjemnie kleczało nam się razem na grochu.
Wow, Jotko, dzięki za koniak. Tego mi dzisiaj wyjątkowo trzeba.
Wasze nieustające zdrowie Koszykarze najmilsi.
A’propos koszykarzy;-) .
Na europejskich autostradach ( Niemczech również) ludzie wyrzucają najwiecej śmieci na zjazdach z tychże. Sterty cale tam sobie polegują.
Holendrzy na swoich zjazdach ustawili ogromne druciane kosze i podróżni wyrzucaja, jak wyrzucali, ale starają się wcelowac do kosza, co im się najczęściej udaje. A że wyzwala to ducha sportowego, czy też chęć preżycia sukcesu, to śmieci na poboczach autostrad jakby dużo mniej, a kosze na zjazdach pełne.
I takie metody rozwiązywania problemów bardzo mi się podobają.
Ja miałam na myśli tę górę lodową:
http://www.elbphilharmonie-erleben.de/de/
Na mojej Picasie jest sześć albumów z Hamburga:
http://picasaweb.google.com/PaniDorotecka
ja tez Pani Kierowniczko, pieniadze i czas to ta tajemnica, podobno oddadza w 2015, a wydano do teraz prawie 500 000 000
€ zamiast planowanych 77 000 000€ !!!!
ale jak wyglada 🙂 marzenie 😀
Zmoro,
ja z Tobą mogę i na grochu i fasoli – byle gotowanych 😉
Nie, nie mam do Ciebie żadnych pretensji. Nie można mieć pretensji o to, że ktoś wypowiada własne zdanie. Nawet zupełnie odmienne. Chyba, że ma się podstawy sądzić, że jest to zamierzona złośliwość. A o to Ciebie absolutnie nie posądzam.
Pozwoliłam sobie zażartować z metodologii. (Wybacz, przykrość, proszę.) Bo nie ma innej możliwości postawienia uczciwej, pełnej diagnozy, poza badaniami. Oczywiście można podważyć metodologię – „badania pod tezę”. Niemniej można badania zweryfikować a co ważniejsze falsyfikować. Można się posłużyć metodą antropologiczną. I my to tutaj trochę robimy – obserwacje w swoim środowisku. Ale i w tej metodzie trzeba się trzymać określonych reguł. Zarówno tych dotyczących zbierania materiału, jak i jego interpretacji. Dlatego, i to co Ty widzisz i to co ja widzę, to są jedynie pojedyncze kawałki układanki. Tylko pełne badania, poprawne pod względem metodologicznym, mogą dać obraz całości. I tylko o to mi chodziło 🙂
Moje rozmowy ze studentami wygladały dokładnie tak, jak je opisałam. I moje samopoczucie, bycia atakowaną, dakładnie tak wyglądało. Mimo, że starałam się je opisać w sposób prześmiewczy. Nie przypuszcałam, że będę o tym pisać na blogu. Rozmawiałam po to żeby skonfrontować swój ogląd z oglądem studentów.
Z mojej strony nie ma takiej mozliwości żebym nie była gotowa do cierpliwej rozmowy 🙂
A może to uda Ci się otworzyć:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11953479,Lis____Takiej_radosci__takiego_entuzjazmu_nie_bylo.html
w tej chwili w Polsce dzieje się naprawdę coś wyjątkowego 🙂
Pani Kierowniczki Hamburg pyszny (i doprawdy, zycie bez Mopsow
jest mozliwe, ale po co?)
znikam 🙂 😀
Owa góra lodowa bardzo titaniczna 🙄
Muzea w Hamburgu też są świetne 🙂
Rysiu ten film o Betar jest chyba wyważony, mówi, jak było podając okoliczności historyczne.
Twórca tej organizacji podobno przewidział los Żydów.
Ostatecznie wyszło na jego.
Dobry wieczór. Chciałam się odnieść, ale już chyba tego nie zrobie, skoro się przetoczyło i koniak się leje. Kieliszek podstawię (a co, może i mi coś skapnie 😉 ), pasztetówkę na stól położę. A, i jeszcze kota pod brzytwę Wielkiego Wodza 😉
… i jego kumpla, Wodza Okhama. 😉
Ago, dobrze że przyszłaś. gdyby nie Ty, musiałabym pić ten koniak do lustra, a to… podobno to jest trochę nie ten tego 🙄
Koniaczek? Bardzo chętnie.
Pani Kierowniczko, termin oddania nowej filharmonii w HH przesunięto z początkowego terminu listopad 2011 na (nie wiadomo, czy ostateczny) termin kwiecień 2014.
Cóś nie wychodzi ostatnio Sąsiadom z filharmoniami i lotniskami. 😉
Jotko, dzięki, udało mi się otworzyć, przeczytałam i ucieszyłam się ogromnie. Następnie przeczytałam wszystkie komentarze i radość mi zdecydowanie minęła.
Stoją w jaskrawej sprzeczności z tekstem red.Lisa ;-( .
Strugi koniaku? Bardzo pasownie, dla kilku przyczyn. Jedna oczywista – przyjemniej się napić niż mieć za złe. 😉 Druga też oczywista – za sukcesy. Np. Matyldy i Zosi jako muzykantek, a Mar-Jo jako przyszłej Gastarbeiterki. 😀 A trzecia jak dotąd przegapiona. 😳 Sir Paul Mccartney obchodzi dziś siedemdziesiątkę i byłoby po prostu skandalem nie wypić toastu za jego zdrowie. 🙂
Do tego ostatniego toastu rzecz jasna podkład muzyczny, z nader pasownym blogowo przesłaniem. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=loghIcaOEzo
To jest mój pierwszy koniak pod pasztetówkę. Smakuje… intrygująco. 😉 A Wielki Wódz strasznie długo siedzi przed tipi i ostrzy brzytwę.
Kot zdąży się schować
🙂 http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,11962825,Szok_kulturowy__kibice_i_Wroclaw_oczami_Pepika_z_Czech.html
To ja się posłużę cytatem z przytoczonego przez Agę arytkułu:
czas skończyć z pogardą wobec Polaków i stereotypami na temat ich lenistwa, pijaństwa i przesadnej religijności
🙄
Ale co jest najprzyjemniejsze w tym cytacie, to że nie my sami to o sobie mówimy, tylko o nas tak mówią. 🙂 Oby jak najczęściej – i za to wypiję.
Tydzień temu byli w Warszawie koledzy z Włoch. Wywieźli bardzo dobre wrażenia. Przejechaliśmy się do Łodzi – nową drogą, zjedliśmy bardzo przyzwoity obiad w przydrożnej knajpie, gdzie obsłużyła nas i sympatyczna, i kompetentna, i dobrze mówiąca po angielsku kelnerka; przeszliśmy się po Warszawie. Kupili sobie szalik kibica. 😉
Ze stereotypem na temat lenistwa mogę skończyć od łapy, nawet się nie tłumacząc. 🙂 Z pijaństwem będzie trudniej, bo sam wydajnie pracuję nad jego utrzymaniem. 😈 A przesadna religijność… hmm… trzeba by zacząć od zdefiniowana, jaka religijność jest normalna, jaka przesadna, a czy mnie się w tej chwili chce za jakimikolwiek definicjami latać? 😎
O, właśnie, Ago – mnie też wiele przyjemniej, kiedy to inni nas chwalą, a nie sami wypinamy piersi do orderów. 🙂
A ci Wrocławianie to spryciule. Oni do tego Euro już od dawna cichcem się przygotowywali. Nawet sobie specjalną dzielnicę do kibicowania założyli – Krzyki. 😆
czas skończyć z pogardą wobec Polaków i stereotypami na temat ich lenistwa, pijaństwa i przesadnej religijności, hmm, uprzejmi i dobrze wychowani.
Media, jak zwykle, przeginają.
Jesteśmy różni i wszystko.
Lataniem, to niech się lepiej zajmują te kolibry od Andsola – nieźle im to wychodzi. 😛 Pracowitość pracowitością, ale jakiś podział pracy musi być – najlepiej według zdolności. 😉
Według chęci też by mogło być 🙄
Dziekuje Bobiku za udzial w propagandzie sukcesu moich corek. 😉 Wlasnie wypilam toast herbata, bo jeszcze bede musiala sie zmotoryzowac na krotki wypad po zakupy. 🙂
Poza tym z ulga przeczytalam to, co napisales o 17:25.
I to tyle na razie, bo zycie goni… 😉
W Poznaniu też ładnie. 🙂 http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,11963667,Buty_z_nog_dla_Irlandczykow__Czapki_z_glow_tez___WIDEO_.html
Bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa, co z tej otwartości i życzliwości zostanie, gdy skończy się EURO. Teraz jesteśmy w karnawale, nadspodziewanie udanym. Oby po, wahadło nie poszybowało w drugą stronę.
Czy ja nie mógłbym latać do Krakowa kolibrem albo wampirem? Wszystkim zresztą, byle tylko nie Wizzairem.
Nie będę już opisywał, ile godzin straciłem dziś na bezskuteczne próby zabukowania lotu. W końcu odniosłem sukces, ale okupiony taką krwawicą i nerwówą, że nawet cieszyć się nie mam siły. 👿
Ceny nawiasem mówiąc też już nie takie, żeby skakać z radości. 🙄
Siedzę długo, bo była wielka burza i pan od internetu profilaktycznie wyłączył. Może i dobrze zrobił, bo jak pizgnęło tydzień temu, to kilkanaście godzin naprawiali. Ale od rachunku nie odliczają, tak dobrze to nie ma. 😈
Więc tak. Nie żebym był kotologiem, tylko raz mieszkałem z kotem od całkiem małego, Kicia miała na oko miesiąc kiedy się znalazła. I było tak, że kot jest wszystkich, ale jak trzeba gryźć i drapać, to jest mojszym kotem, a taki maluch kiedy nie śpi, to się zaczaja na drugiego kota i ćwiczy przegryzanie tchawicy. W moim przypadku Kicia zadowalała się ręką i bardzo dobrze jej szło, najbardziej lubiła wczepić się wszystkimi pazurami i zębami, a ja ją podnosiłem i zrzucałem. Tak się bawiliśmy, aż kociątko urosło i miało pazury jak żyletki, a ja wyglądałem jak chory dermatologicznie i trzeba było podjąć kroki.
Wychowałem Kicię bardzo szybko, bo to pojętne zwierzę, mianowicie ile razy zaczynała przesadzać, zabierałem łapę i dawałem lekko bardzo, ale stanowczo po nosie palcem. Gdzieś za trzecim razem Kicia się zamyśliła i prawie przestała. Potem zdarzało jej się, tak na chwilkę, napaść na mnie jak dawniej, ale zaraz puszczała i odskakiwała na długość kota, z takim spojrzeniem „no wiem, wiem, przecież jestem tylko kotem”. Ja się nie gniewałem, najwyżej wyszarpałem trochę za uszy.
Zmierzam z brzytwą do tego, że jeśli ktoś jest dla kota kotem, to bardzo dobrze, ale musi być kotem większym, silniejszym i mądrzejszym, i musi to dać wyraźnie do zrozumienia.
Czy drugi kot jest dobrym pomysłem, tego nie wiem. Obawiam się, że można bardzo rożnie trafić. Stary kot z małym na pewno tak, ale Furkot jest jeszcze młody, niepewnie się czuje, więc bym nie ryzykował. Może za rok, kiedy już będzie Poważniejszy? Naprawdę nie wiem.
Bardzo dziękuję, Wielki Wodzu. Rada, by być większym i mądrzejszym kotem, była – jak mi się zdaje – jedną z najlepszych rad, jaką kiedykolwiek usłyszałam, na dowolny temat. Postaram się nauczyć Zosię, jak byc takim większym i mądrzejszym kotem. Sama tez się postaram takim być 😉
Dziękuję wszystkim za porady kotologiczne. Oraz inne. Dobranoc, życzę wszystkim miłych snów 🙂
Rozsadna wydaje sie metoda WW, zeby kotu dac po nosku na znak, ze gryzienie nie jest akceptowane. Stanowczo i konsekwentnie. No i kastracja pewnie tez hamuje agresje u kocurow.
Jest za goraco, zeby myslec, ale sadze, ze ten pozytywny i zyczliwy nastroj wsrod rodakow w Polsce sie utrzyma, bo jest po prosu atrakcyjny dla nich samych i staje sie druga natura, a nie tylko „skin deep” oczekiwanym zachowaniem z okazji przyjazdu Gosci.
A tu mowi Zakowski:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1527579,1,zakowski-wzywa-do-paktu-przeciw-agresji.read
Wieli Wódz mądrze prawi. Vesper, przekonaj Zosię, żeby była Większym Kotem.
Drugie koty to temat na osobne opowiadanie, bardzo różnie bywa.
Aaa i jeszcze – żadnych psychokotów!
Dbrze się mówi. Jak ja o tej porze jeszcze czekam, aż Jej Pręgowana Dostojność wróci z łowów, żeby nie musiała spędzać nocy pod chmurką, to co mi to daje, że jestem większy i mądrzejszy? 👿
Janie, a jak u was w rodzinie z antysemityzmem?
U nas tego nie ma, ten nasz Żyd z piwnicy nigdy nie chciał iść gdzie indziej.
Co?? Od wojny macie Żyda w piwnicy?!
A nie wiem czy jeszcze go mamy, bo od dwudziestu lat nie zaglądamy do piwnicy.
To tak na rozgrzewkę. Od razu chcę zakomunikować, że bardzo mnie niepokoi pomysł wyrzucenia zatrutych słów z Ewangelii, bo za każdym razem kiedy chrześcijanie w ramach braterskich nieporozumień co do Boskiego Słowa zaczynają przepisywać Ewangelię, kończy się bardzo źle dla wszystkich w okolicy, nawet jeśli z tym Słowem nie chcą mieć czegoś wspólnego. Ponadto, najbardziej w tej Księdze mnie niepokoi nie jej część zatruta, a natchniona że jest jeden jedyny Pan a ci, co Go nie kochają stosownie, źle skończą po śmierci, a czasami i przed. Więc tu jest mi gancegal czy to katolicy, protestanci, mormoni, bahaici, żydzi, ahmadi, szyici czy sunici, u wszystkich ich pozbycie się zasadniczego dla nich artykułu ich ksiąg sprawiłoby kompletne odejście od ich wiar, a zachowanie go jest wyrokiem w zawieszeniu na takich jak ja, i my żyjemy tylko i wyłącznie dlatego, że oni chwilowo nie mają pełni władzy w rękach. I niech tak zostanie, na tak długo jak Ziemia się kręci.
I rozumiem, że psycholodzy mają dużo więcej wspólnego z socjologią niż matematycy, ale jako laik, nic a nic nie fachowiec, mam za bardzo zabawny pomysł pytania grupy dobrze wychowanych białych studentów z Floripy czy w Brazylii jest rasizm. Po pierwsze o to pyta się Czarnych, po drugie trzeba dobrze, dobrze się zastanowić jak postawić pytanie, by nie niosło już odpowiedzi.
Moich (paru) bliskich znajomych czy też przyjaciół Żydów nigdy nie spytałem czy w Polsce jest antysemityzm, czy go dużo czy mało, bo by popatrzyli na mnie jak na wariata. O czym tu gadać, sprawy są tak oczywiste, że nie warto nawet kłapać szczęką. Ale załóżmy, że ktoś chce to rzetelnie zrobić. Trudna sprawa. Nie da się z tego zrobić ankiety naukowej, bo trzeba by było pokwantyfikować ile doznań przykrości tygodniowo i ile wrednych osobistych uszczypliwości w miesiącu stanowi podstawę do orzeczenia, że tak, zjawisko istnieje. Więc zostanie jak jest, że ktoś nie zauważa, a ja jak znalazłem się w Kraju od razu zauważyłem najohydniejszą antyżydowską literaturę na stoisku przed kościołem w samym centrum Warszawy, że gdzieś w Krakowie niezbyt daleko od synagog mignęły mi jakieś nieprzystojności o Żydach wypisane na murach, że u paru dawnych (ongiś rozsądnych) znajomych znalazłem publikacje, które oni mają za historyczne, a ja za obłąkane, a bez jeżdżenia tak daleko widzę to, co każdy może ujrzeć w jakimkolwiek zbiorku wpisów internetowych.
Oczywiście rozumiem, że domaganie się, by Adam Michnik przepraszał publicznie za brata i ojca to nie antysemityzm, a ciekawostka regionalna dla dziennikarzy, n’est ce pas? (Gdyby przeprosił, potem musiałby jeszcze dodać przeprosiny za to co Abraham chciał zrobić z Izaakiem). I że ile razy czy to Helena czy Kot Mordechaj wpisze coś u Passenta, jest olbrzymia szansa, że ktoś wypomni z rozumiejącym „wicie rozumicie” nazwisko ojca, choć z jakichś przyczyn nazwisko matki Rosjanki nie zaciekawia nikogo.
Nie atakujmy strachów na wróble. Nie ma tezy, że wszyscy czy większość Polaków to antysemici. I nie mam pojęcia jak to wygląda procentowo po ustaleniu jakiejś definicji. Ale wiem, że nasi dziadkowie czy pradziadkowie nie mówili „Żyd” a „żydek” i bardzo często starsze pokolenie ma jakieś zapaści w stare wyrażenia. I że nikogo nie sadza się do więzienia ani nie okłada solidną grzywną za napisanie na wrocławskiej kamienicy „jebać żydów”. I że nawet w rozsądnym i wykształconym gronie przy dłuższej rozmowie o naszych, czystopolskich zbrodniach względem Żydów ktoś wyciągnie jak izraelscy ultrasi zachowują się względem Palestyńczyków (przez kontrast od razu zyskujących przychylne oświetlenie). I że nie jest prawdą, że tutaj, w tym gronie nie ma objawów antysemityzmu, bo nie tak dawno Bobik czuł potrzebę wyproszenia jednej osoby, a ile śmiecia i świństwa nie wpuszcza do bloga to tylko on sam może opowiedzieć. I że dopóki nie pojawi się zdecydowane, powszechne i natychmiastowe oburzone odrzucanie antyżydowskich wyskoków publicznych, musimy przyjąć ze wstydem i bez protestów miano antysemitów.
Reszta jest cieszeniem się, że nasz Pałac Kultury jest wyższy niż mongolskie jurty.
A skoro zebrały mi się na skórze jakieś wyrzuty i wysypki, to sypnę prostym przykładem. Osoba stąd, o zamierzonym, zadecydowanym antysemityzmie mowy nie ma, wierzę w to, że postać jest sympatyczna i z miłymi intencjami, ale znienacka łup! i sypie taki dowcip: „kiedyś antysemitą był ktoś, kto nie lubił Żydów, a teraz ktoś, kogo Żydzi nie lubią”. No jak na mój gust, to ekstra antysemicki dowcipas. Proszę po prostu i spokojnie przemyśleć sprawę jak to było przed wojną i czy człowiek, Polak, obywatel Rp II, był naznaczony w swojej codzienności, w swojej karierze, w szansach osobistych na przyjaźnie, miejsca do odwiedzenia, uczelnie do wyboru, jeśli jak raz urodził się w żydowskiej rodzinie – a potem zastanowić się czy jakiekolwiek oświadczenia antyżydowskie podobne do uprzednich, ale wyrażone na podkładzie wiedzy o śmierci milionów absolutnie bezbronnych istot ma ten sam co uprzednio sens czy też staje się czymś nieporównalnie ohydniejszym. Ci, co przeżyli, bali się, bo wiedzieli, że dalsze przeżywanie nie jest zapewnione przez los, władze, społeczeństwo – i nawet gdyby mieli nadwrażliwe zachowania, byłyby one nader zrozumiałe. Ale one nie były nadwrażliwe. Nawet jeśli to kilka procent z ocalonych (powiedzmy) trzystu tysięcy jest po wojnie uśmierconych przez naszych etnicznie Polaków a religijnie katolików, to jest to hańbą, od której nie uwolnimy się ani szybko ani łatwo.
Aha, a co byśmy pomyśleli o dyskutowaniu o naszych polsko-żydowskich relacjach na podstawie wpisów Józefa Hena z pamiętników, tak z „Nie boję się bezsennych nocy” jak i z „Dziennika na nowy wiek”? Bo on dobrze wie o czym mówi, prawda? Polak, zatwardziale, uparcie Polak, jeden z naszych najwybitniejszych intelektualistów, czysty od oskarżeń o żydokomunę, a świadomie i dumnie Żyd.
I jeszcze jedno. Betar. Faszystowskie pozdrowienia. Bojownicze hasła. Ostry program. Faszyzm?
Ludzie, przecież to absurdalny, kompletny anachronizm!! Gdy dwóch robi to samo, to nie jest to samo. Faszyzm obiecywał złapać za mordę i spełnił z nawiązką. Oni odgrażali się, że mieli się bronić, nie mieli w programie opanowania Polski czy parlamentu czy polskiego duchowieństwa. Myślę, że warto rozdawać etykietki po poznaniu sensu ruchu społecznego, a nie widząc parę form zewnętrznych. W ten sposób moglibyśmy oskarżać o zabójcze zamiary każdego, kto w życiu rzucił wściekły „skręcę kark temu bachorowi”.
Powyższe nie jest żadną formą obrony poczynań dzisiejszego rządu izraelskiego w relacjach ze swoimi arabskimi współobywatelami. Tak, zjawiska są powiązane, ale nie ma żadnego determinizmu i nie mamy chyba zamiaru winić pana Jezusa za to, co wyrabiali różni papieże?
A kiedyś jeszcze opowiem z czego jestem w tej mojej Polsce dumny, ale to przy innej okazji.
balkonowo 🙂
wygodnie przy herbacie
szeleszcze
Grecja i pilka, pilka, pilka
bywa 🙂
brykam
w Tereny Zielone do przegladu pozycji
wypasione na 🙂
brykam fikam
mt7, zapomnialem dopisac; dziekuje za linke do dyskusji 🙂 🙂
Dzień dobry.
Skończyło się czyszczeniem monitora , na którym wylądował (ze śmiechu) pierwszy łyk kawy:
„Jarosław Kaczyński przedstawi dzisiaj „trzy kroki do uzdrowienia polskiej piłki nożnej”, co potwierdził w Polskim Radiu Joachim Brudziński”.
Dzień dobry 🙂
Trzy kroki taiji Prezesa
„biały żuraw rozpościera skrzydła”, „wąż pełzający w trawie”, „odpychanie małpy”,
andsol
w ostatnich dniach radio RFM FM prowadzi, z okazji zbliżającego sie Dnia Ojca, akcję zatytułowaną: portret współczesnego ojca. Słuchacze piszą do nich o tym, co dobrego zawdzięczają swoim ojcom. Najciekawsze maile odczytywane są na antenie i nagradzane. Uważam to za znakomity pomysł. Czas wreszcie zacząć mówić o dwojgu rodzicach. A nie tylko o Matce Polce.
Gdybym, na marginesie toczącej się tu dyskusji miała napisać, co zawdzięczam swojemu, nieżyjącemu ponad ćwierć wieku, Ojcu. Napisałabym, bez wahania, zawdzięczam mu to, że mogę z czystym sumieniem powiedzieć o sobie nie jestem antysemitką! To on, opowiadajac o swojej miłości, Sarze, wpoił mi bezwzględny szacunek do Żydów. I zrobił coś dużo ważniejszego. Ponieważ kochał moją Matkę i nas dzieci, to miłość do Żydów nie była dla mnie miłością do jakichś egzotycznych istot. Od dziecka wzrastałam z poczuciem, że to część moich bliskich. Żaden Inny.
Ojcu zawdzięczam też busolę moralną. Norwidowskie „nie polezie orzeł w gówna”.
Osobiście poczułam się przez Ciebie uderzona w twarz. Bardzo mocno. Jeżeli chciałeś pisać o przyłapanych z opuszczonymi gaciami, trzeba było napisać, kto konkretnie został przyłapany. Dowcip, przeciwko któremu tak dramatycznie protestowałeś, też nie był skierowany bezpośrednio do Twojej rodziny. A jednak Ciebie to zabolało. Mnie też zabolało. Poczułam się oblana wiadrem gówna przez przyjaciela. Bo uważałam Ciebie za przyjaciela. I nadal tak chaciałabym o Tobie myśleć.
Może warto było by zacząć od respektowania zasady „nie rób drugiemu co tobie nie miłe”.
Często mam takie wrażenie, że w dyskusji o antysemityźmie brakuje środka. Sa dwa skrajne bieguny. Oba silnie nacechowane emocjonalnie. Brakuje rozsądnego centrum. Ja go szukam. I nie zamierzam udawadniać, że nie jestem wielbłądem. Jak ktoś widzi na moich plecach garby, to niech idzie do okulisty 😉
Nie pytałam studentów o to czy istnieje w Polsce antysemityzm. Pytałam o to czy się z nim zetknęli osobiście. A to jest zasadnicza różnica, nieprawdaż Kolego Profesorze? 😉 Nie prowadziłam też żadnych badań. Rozmawiałam. I podzieliłam się swoim kawałkiem obserwacji. Odrzucić, bo nie pasuje? Jako naukowiec wiesz, że największą uwagę należy zwrócić na to, co „nie pasuje.” ❗
Pozdrawiam. Pozostaję z szacunkiem i życzliwością 🙂
Bobiku,
mnie też uczono w domu różnych życiowych mądrości typu: „siedź w kącie a znajdą cię”, „pokorne ciele dwie matki ssie” i tak dalej. Miało to uczyć pokory. A z drugiej strony było zapowiedzią korzyści. Wszystko fajnie jeżeli człowiek mały a potem duży przebywa w życzliwym, dojrałym, odpowiedzialnym otoczeniu. A przecież wiemy, że w większości przypadków, to tylko pobożne życzenie. Jak cudowna rodzina, to wredna pani w szkole. Jak i dom i szkoła fajne, to znajdzie się wredota na podwórku.
Każdy ma prawo mówić dobrze o sobie. I trzeba odróżnić samochwalstwo od autoprezentacji. To nie musi być to samo.
Sądzę, że to, między innymi, w tych „mądrościach” kryją się przyczyny nieustannego lęku: co o nas powiedzą inni. To stroszenie piór, żeby zauważyli. Ten wrzask, jak nie zauważyli albo nie tak zauważyli. A czemu tu się dziwić, jeżeli tak ważny składnik, jakim jest samoocena, kazano nam oddać w cudze ręce. Ponieważ życie z niską samooceną, z zawyżoną również 😉 jest bardzo trudne, stąd ten nieustanny niepokój o to czy aby nie uszczknięto czegoś z mojej godności.
Jest jeszcze drugi powód, dla którego lepiej odejść od tych mądrości. Specyfika czasów, a konkretnie tempo życia i zalew informacji. Dlatego potrzebna jest umiejętność autoprezentacji. Ważne jest mówienie zarówno o swoich słabych, jak i mocnych stronach. Umiejętność przyjmowania i krytyki i komplementów. Tego trzeba teraz uczyć dzieci. Dorosłych również.
Nie mam problemów z opowiadaniem dowcipów piętnujacych typowe polskie wady. Widzę te wady i nie podobają mi się. A równocześnie widzę zalety. I nie znam powodów, dla których nie powinnam o nich mówić. Dlaczego mam siedzieć w kącie i czekać aż mnie znajdą? 🙄
Opowiadał wczoraj Jurek Owsiak, że brat Anglika, mieszkajacego w Polsce od dziesięciu lat, zapytał go, z powodu Euro, o to, jakiego koloru są Polacy? 😯
Mamy czekać? Zdać się jednynie na cudze zdolności spostrzegania, rozumienia?
A może lepiej żebym sama zagadała do tego brata: hej, jestem Jotka, jestem Polką, mam białą skóre i nie morduję ludzi z innym kolorem skóry! 😎
zmora 18 czerwiec 12, 22:30 ,
teraz tylko pozdrawiam, a więcej wieczorową porą 🙂
Bry!
Usiłowałem doczytać, ale nie wychodzi… Tylko o filharmonii w Hamburgu chciałem powiedzieć, że w W/B będzie niedługo skończona! 🙂 A wielka ci ona…. bardzo wielka. Przydusza wszystko naokoło. Hm. I żeby mi tam dobrą akustykę zrobili!
Oprócz tego widzę, że jak za dawnych dobrych czasów ktoś okłada po głowie kogoś, aby spać mógł ktoś.
Do biurokracji…
berrrrłłb
Wielki Wodzu, prawdziwe koty, tak jak orły, nie polezą … 😉
Niestety, ale andsol ma sto procent racji. W skrócie można rzecz określić wałęsowską maksymą: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dlatego zadanie pytania grupie studentów w jakimś konkretnym miejscu i uzyskanie konkretnej odpowiedzi nie jest wydarzeniem reprezentatywnym dla całego kraju, tylko dla tego określonego miejsca i czasu. Fajnie, że w tym miejscu tak jest, ale tak się składa, że ja akurat w nim nie bywam.
Może mi Jotka nie uwierzy, ale spotykam się z antysemityzmem w Polsce i to w ostatnich czasach nawet jakby częściej. No bo przecież, jak często słyszę, jest wolność słowa i każdy ma prawo do wypowiadania swoich poglądów. Czasem – jak pisze andsol – ten antysemityzm jest sprytnie zawoalowany, ponieważ już rozpowszechniła się (i niech rozpowszechnia!) wieść, że to obciach. No dobrze, to puścimy do siebie oczko, będzie fajnie, koko spoko, a i tak wiadomo, o co chodzi. No właśnie, wiadomo. Ciekawy eufemizm na Żydów zobaczyłam na zdjęciu jednej demonstracji: „Koczownicy”. Ci koczownicy to najnowsze określenie „koszernej” czy „pejsatej” gazety (równocześnie nie widzę zmniejszenia się użycia tych określeń w sieci).
Mniejsza o gazetę, ale nierzadko już mi się zdarzało, że w rozmowie z kimś znajomym z innych kontekstów, o którym miałam nawet jak najlepsze zdanie, nagle, przy potrąceniu tematu, zaczynał się ulatniać antysemicki zapaszek. To zresztą nie dotyczy tylko antysemityzmu: często taki efekt spotykam w dziedzinie stosunku do kobiet (patriarchalizm siedzi głęboko w społeczeństwie polskim), o homoseksualistach nie mówiąc. To jakby nagle otworzyć zatęchłą piwnicę. Przykre uczucie.
A że bywa fajnie? I że jednak mam trochę fajnych przyjaciół? No, super. Ale nie mogę z tego powodu zamknąć oczu na to, co poza tym widzę.
Dora,
powtarzałam to już wiele razy, ale jak będzie trzeba, to powtórzę jeszcze raz:
1. nigdzie nie pisałam o reprezentatywności, wręcz przeciwnie
2. nie mam potrzeby przyjmowania nieczego na wiarę, wiem, że jest
3. jeżeli uważasz, że zamykam oczy, to mogę tylko stwierdzić, że najwyraźniej masz bardzo krótką pamięć, ale to Twój problem
A teraz jadę zawieźć męża do szpitala. Nie samym antysemityzmem człowiek żyje. I nie wszystkim drzewo przesłoniło las.
Sorry, ale to nie ja zaczęłam. Nie odezwałabym się, gdyby nie było o tym mowy.
A poza tym współczuję.
Ja już wszystko na ten temat powiedziałam.
Dodam tylko, że akurat to miejsce na ziemi, gdzie masowo mordowano ludzi nie jest najlepszym miejscem do budowania środka, ale przecież nikt nikomu nie narzuca sposobu postrzegania świata.
Jotkowy świat jest bardziej radosny i dobrze.
Ja zgadzam się z Andsolem.
Nigdy nie zrozumiem tej – w najlepszym wypadku – obojętności współczesnych Polaków wobec rozmiaru zła, które się trafiło na polskiej ziemi. I nie chodzi o to, żeby rozdzierać szaty, tylko o zupełnie elementarne człowieczeństwo.
Andsolu,
problem z wyznawcami najczęściej jest taki, że zawsze najlepiej wiedzą, co Pan B. myśli, ferują w jego imieniu wyroki i często wykonują.
Chociaż bez B. też nieźle sobie radzą w temacie eksterminacji bliźnich.
Moniko, czy mogłabym zapytać, na jakich instrumentach Twoje córki grają?
Dzień dobry 🙂
Prawdę mówiąc, chwilami już nie bardzo mam siłę się odzywać, bo przestałem rozumieć, o co właściwie chodzi. Istnieją w naszym pięknym kraju zjawiska ksenofobiczne? Istnieją, nikt tu nie zaprzecza. Są powszechne i wszechobejmujące? Nie, nikt tak nie twierdzi. Są kompletnym i nieistotnym marginesem? Tak też nikt nie twierdzi. Należy w przypadku ich zauważenia przeciwstawiać im się siłom i godościom osobistom? Należy, tu też (chyba?) wszyscy się zgadzają. Więc o co właściwie idzie spór? 😯
O proporcje? Litości! Już wczoraj pisałem o tym, że jak kamyk w bucie uwiera, to trudno o czym innym myśleć i gadać, stąd można mieć wrażenie zachwiania proporcji. Ale skąd wniosek, że skarżący się uważa cały świat za jeden wielki kamień w bucie? Przyszedł się wyżalić tym, którzy – jak sądzi – są go w stanie zrozumieć i tyle. W stosunkach towarzyskich jak najbardziej przyjęte.
Zachwiane proporcje biorą się również stąd, że ostatnio z każdego takiego „zażalenia” trzeba się tłumaczyć i udowadniać, że się miało do niego podstawy czy prawo. W związku z tym z tego, co mogłoby być pojedynczym warknięciem, robi się wielodniowa dyskusja, która z tematem warknięcia nie ma już nic wspólnego, a proprcje rozdyma.
Ja też nie myślę cięgiem wyłącznie o antysemityzmie czy rasizmie. Wracam do tego tematu wtedy, kiedy zdarza się coś, co mnie zaboli. Mówię tutaj o tym, że mnie zabolało, odruchowo oczekując pewnej solidarności od ludzi o zbliżonej do mojej wrażliwości, a nie wykładu, że nie powinienem mówić o swoich bólach, bo tyle mamy powodów do dumy (trudno, tak już mam, że narodowe dumy są wśród moich priorytetów na dalekim miejscu i zapewne dalej nie będę im okazywał nadmiernej rewerencji).
Dlatego, Jotko, serdecznie – naprawdę serdecznie – współczuję Tobie i Mężowi z powodu choroby, zapewniając równocześnie, że masz pełne prawo tu o tym mówić. Bo to Cię w tej chwili boli i to jest dla Ciebie najważniejsze. Reaguję na to sercem i w nosie mam w tym momencie wszelkie proporcje.
To nie kamyk w bucie, to głaz przygniatający:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11955830,Letowska__Panstwo_oddaje_wladze_biznesu__Przyklad_.html
Mleczko załatwił to w skrócie:
http://mleczko.interia.pl/zdjecia/rysunki-kolorowe,10561/zdjecie,39
Wrzuciłem nowy wpis, bo tu już bardzo ciasno.
A co do pięści wolnego rynku – zawsze się zgadzałem, że to bywa pięść kamienna, to co bym tym razem miał się nie zgadzać. 🙄
Ja tez przestalam sie odzywac, choc po glowie chodza mi w tej chwili przerozne mysli. Te ciagle awantury, gdy ktos cos krytycznego powie – na prywatnym blogu, o pewnym profilu, zalozonym w odruchu serca m.in. po to, zeby mozna bylo takze mowic, spokojnie, czasem dowcipnie, o sprawach trudnych, w towarzystwie naszych Przyjaciol, ktorzy tu przynajmniej mieli czuc sie dobrze: Heleny, Kota Mordechaja i Dory. Tymczasem blog stal sie miejscem ciaglych utarczek o to samo: czy w ogole mowic nam wolno (tym, co mieszkaja za granica), i czy nalezy (bo wizerunek, bo samoocena, bo szklanka do polowy pelna, bo znajomi piszacego zaklinaja sie, ze nie widzieli sladow jakiegos zjawiska, bo jakas pani w telewizji powiedziala, ze nie ma, bo spisek obcych mediow, itp.). W koncu juz w ogole nie da sie prowadzic normalnej rozmowy.
Dziwi mnie takze zupelna nieznajomosc metod wspolczenych psychologow zajmujacych sie tematyka uprzedzen, co zreszta zauwazyli i Andsol, i Dora.
A poza tym, Jotko, wspolczuje gleboko z powodu choroby meza. Ale tez wspolczucie z powodu nieszczescia nie moze mi zupelnie przeslonic zdrowego osadu tego, co sie tu ostatnio dzieje. Mam tylko nadzieje, ze Helena cieszy sie towarzystwem swojej Mamy, i nieocenionej Audrey, i po prostu nie ma czasu tego wszystkiego czytac.
Mar-Jo, Matylda gra na fortepianie i flecie prostym (w repertuarze renesansowym i barokowym), a Zosia na fortepianie. Gdzie im tam to zaawansowania Twojej Starszej. 😉 Ale gdzies i kiedys trzeba zaczac. Bardzo to lubia, robia szybkie postepy, i mam nadzieje, ze utrzymaja zainteresowanie muzyka – odziedziczone po mezu, ktory wahal sie miedzy kariera profesjonalnej gry na trabce a fizyka. W koncu wygrala fizyka. Ale trabki nie opuscil, i dalej gra regularnie w kwintecie, i solo. (Zosia tez sie troche trabka interesuje, ale jest dla niej jeszcze za wielka i za ciezka.) 😉