Ekspert od biznesu
Dobry Kumpel wpadł z rozmachem przez otwarte drzwi i z trudnością wyhamował przed Bobikiem siedzącym bez ruchu przed pustą miską.
– Pójdziesz pobiegać? – zapytał bez wstępów.
– Nie mogę – odpowiedział Bobik z wyraźną przykrością w głosie. – Muszę tu siedzieć, bo zająłem się biznesem. Dość mam już tego, że czasem na pasztetówkę ostatnie grosze muszę wygrzebywać. Postanowiłem być bogaty. Kupić, sprzedać, te rzeczy.
– Aaa, rozumiem, na telefon od kontrahenta czekasz – domyślnie szczeknął Kumpel.
– Właściwie nie mam jeszcze żadnych kontrahentów – przyznał szczerze Bobik. – Ale każdy biznesmen kiedyś tam nie miał, a potem zaczął mieć. Ze mną też tak będzie.
– A biuro masz? – zainteresował się Kumpel.
– Też nie mam, ale w dzisiejszych czasach to nie jest konieczne. Wszystko przez internet może lecieć. Przerobię trochę blog, dam opcję „włóż do wózka”, potem będzie się klikać na „zapłać” i już.
– Aaa, teraz już naprawdę rozumiem – ucieszył się Kumpel. – Będziesz swoje wpisy sprzedawał?
– Jakie wpisy! – jęknął Bobik. – Czyś ty zwariował? Kto by coś takiego chciał kupować? Przecież ci mówiłem, że już nie chcę robić w kulturze, tylko w korzyściach materialnych. O polityce też myślałem, ale to zbyt niepewne. Biznes to jest to.
– Okej, w porządku, ale skoro nie masz jeszcze biura, towaru, ani umówionych spotkań, to na razie spoko mógłbyś iść ze mną pobiegać – wrócił do celu swojej wizyty Dobry Kumpel.
– Nic się nie znasz na biznesie! – warknął z wyższością Bobik. – Jak pójdę pobiegać, albo chociażby do miski podejdę, ba, nawet jak tylko łapą ruszę, to cały interes diabli mi wezmą. Przecież ja mam zamiar zarobić tę dużą forsę na sprzedaży nieruchomości.
Heleno, Ty też masz prawo. 😉 A ja nie i tyle.
Nie jest to cala prawda o Bobiku, Bobiku. 🙂
A poza tym, widze, ze nie tylko ja mialam intensywny weekend. Z wiadomosci lokalnych, New England Patriots wygrali dzisiaj z Baltimore Ravens, z czego niektorzy domownicy sie ciesza, wiec ja sie ciesze, ze oni sie ciesza. Z alkoholu dzis uszczkne troche Nisiowego porto albo nieco koniaku, chyba od Agi. Zas dla pieniedzy pisal takze Szekspir, bo nawet najbardziej natchnieni cos musza jesc, z czegos zyc i utrzymac rodzine, wbrew romantycznym mitom artysty na poddaszu odzywiajacego sie wylacznie Sztuka (Wysoka, jak to na poddaszach)… 😉
Piszę dla pieniędzy, bo to jest teraz mój zawód – tak to należy rozumieć.
Z mojego pojęcia zawodu i zawodowstwa wynika w sposób naturalny szacunek dla odbiorcy. Staram się pisać najlepiej jak umiem. Jestem również w stanie ocenić w miarę przytomnie własną twórczość i wiem, że nie ma ona nic wspólnego ani z Mniszkówną, ani z Rodziewiczówną. Jotka też to wie, jak sądzę. Porównując mnie do Mniszkówny, która jest symbolem grafomaństwa, chciała mi dokopać i to jej nieźle wyszło. Gratuluję, pani psycholog, wiesz jak bić, żeby bolało.
Kiedy zaczynałam pisać, byłam w fatalnej sytuacji finansowej, bo w telewizji nie chciano przyjmować moich propozycji, a tam, jak wiadomo, nie ma programu – nie ma pieniędzy.
Kiedy już byłam finansowo w bardzo dużym dole i żonglowałam kartami bankowymi jak szuler na targowisku, okazało się, że moja siostra, z którą nie rozstawałam się w zasadzie od urodzenia (obie byłyśmy całe życie panienkami na wydaniu), którą bardzo kochałam i z którą byłam bardzo zżyta – jest chora na raka i umrze w ciągu roku. Tak powiedział pan doktor. Żyła jeszcze półtora, a właściwie powoli umierała półtora roku, a ja umierałam razem z nią. Zdobycie pieniędzy stało się jeszcze ważniejsze, bo poziom życia w domu nie miał prawa się obniżyć, Małgosia musiała mieć komfort. Zaczęłam wtedy rozsyłać swoją radosną twórczość do różnych wydawnictw i chwyciło w Prószyńskim. Miałam wówczas tylko jedno marzenie – żeby Małgosia, która zawsze uważała, że będę pisać, zdążyła przed śmiercią zobaczyć moją książkę wydrukowaną. Zdążyła, była już wtedy bardzo znękana, po kilku operacjach, w tym mózgu. Po miesiącu umarła. Zostałam z potwornymi długami. Na szczęście książki spodobały się czytelnikom. Trzecia czy czwarta zaczęły już przynosić dochód, poprzednie praktycznie poszły na pokrycie bankowych należności.
Po śmierci Małgosi moje zdrowie sypnęło się tak, że musiałam zrezygnować z pracy w mojej ukochanej telewizji, bo już nie miałam siły ganiać za operatorami. Ale już miałam jakąś tam pozycję na rynku.
No i nadal piszę dla pieniędzy. Dostaję je od ludzi, którzy kupują moje książki, bo chcą. Ani jednej złotówki nie dostałam za darmo.
Wiem, że może niepotrzebnie piszę to wszystko, ale muszę, bo inaczej się uduszę.
Sorry, Koszyczku.
A taki był piękny bankiecik.
PS – ja się nie tłumaczę, bo każdy ma prawo zarabiać jak chce i potrafi. Ale przeczytałam ostatni wpis Jotki, która z równą łatwością przeprasza, jak kopie i mimo woli wróciły te wszystkie wspomnienia wesołych początków mojej pisarskiej kariery.
Nawiasem mówiąc, Jotka zupełnie inaczej mówiła o moich książkach, kiedy mnie przedstawiała uczestnikom swojego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, do którego mnie zaprosiła, żebym wygłosiła taki mały wykład na inaugurację roku akademickiego. Ale może po prostu ma niewielki szacunek dla inteligencji tych starszych studentów i uważa, że poziom Mniszkówny jest dla nich w sam raz.
🙁
http://www.youtube.com/watch?v=IyqtfgeI_DE&feature=related
Co jakiś czas mi się wydaje, że teraz już zasnę, a za jakiś czas się okazuje, że jednak wciąż jakoś nie idzie. Ale na wypadek, gdyby mi się jednak udało 😉 – mam wrażenie, że po wypowiedziach obu stron konfliktu, jak również osób postronnych, niewiele już dodać można. Proponuję więc, żeby nowy dzień zacząć od nowych myśli – nie po to, żeby zatupać stare, tylko żeby nie nadać im większego znaczenia, niż są tego warte.
Mnie się takie podejście do życia w praktyce bardzo sprawdza – nad złym nie zatrzymywać się za długo, dobremu poświęcać uwagę. I to nie jest Polyanna, tylko czysty rozum. Do którego też, rzecz jasna, można podchodzić krytycznie. 😉
To nie jest przypadkiem jakaś forma kantowania?
Dobranoc.
Dziędobry.
Brykam, fikam.
Do łóżeczka.
Bobiku, kolejne szpobasy za rozumne moderowanie.
Chcialam zaczac wasz nowy dzien, bo moj dzien jest wciaz stary, od dobrej mysli, posluchalam Okudzawy i niestety poczytalam tez prase… Nie byl to dobry dzien dla Monik blogowych, bo i u concordzkiej Moniki nieprzyjemnosc: republikanskie prawybory w Pol. Karolinie wygral Newt Gingrich.
Moniko, jesli Newt zostanie Prezydentem (w co ja nie wierze) to bedziecie musieli wyjechac ze Stanow, choc na te pare lat! Niech tam Romney czy Santorum, ale Newt to jest ta kropla goryczy co przeleje czare.
Och, tak, Kroliku. My worst nightmare, bo ja go nie trawie od kiedy byl Speakerem. Nawet przyznanie sie drugiej zony, ze chcial zyc w menage a trois z nia i obecna trzecia nic nie pomoglo, wiec zaczelam sie martwic. Moze stany polnocno- wschodnie oglosza secesje, jakby co.
Jedyna pociecha, to ze nowoangielscy Patriots wygrali (z drugiej reki, ale zawsze).
A dla spiacej – mam nadzieje – Nisi, serdeczne usciski. 🙂
Tak, niech nam Nisia spi slodko i niech sie jej nie przysni, ze rzadzi nia Newt! Nalezy sie Nisi dobry dlugi sen.
Do zasniecia, moj ulubiony Tom Waits, spiewa tu pomrukujac z Cibelle:
http://www.youtube.com/watch?v=0yPMdWxSxUg&feature=youtu.be
Bry! Miałem wyczucie i wychlałem swój koniak wcześniej, aby duchowo łączyć się z Wami później 🙂
Nisiu, z Twoich książek idzie taka radość życia, aż mnie zatkało jak przeczytałem o okolicznościach… Czapa z łba!
Jotko, moje współczucie z powodu kłopotów!
Do okopów. Hurrrrrraaaaaaa………
Witam.Breja za oknem.
Herbata na stół.
Nisiu, tę ohydną miętówkę nie kupowaliśmy na trzeźwo 😉
Dochód ze sprzedaży był na dom dziecka . A czegóż się nie robi dla dzieci.
Aga, zaproszenie do Lublina zawsze aktualne. Dla Wszystkich również.
Już biegnę po croissanty.
Teraz ponury teren, bez hurrrrrrrrrraaaaaaaa…..
szeleszcze na calego
Wulffowac (nowy czasownik w jezyku niemieckim 🙂 ) nie bede,
herbata i brykanie z fikaniem z serca bez interesu 😀
brykam
oczywiscie Hurrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaaaa…….. bo poniedzialek 🙂
brykam fikam
http://technowinki.onet.pl/biznes/10-rzeczy-ktore-powinienes-wiedziec-o-acta,1,5005235,artykul.html
do mojej wczorajszej linki
Ha! Tego Okudżawy od Kota kazano nam się w liceum nauczyć na pamięć. 'Wyrwana’ do recytacji wprawiłam samą siebie w niebotyczne zdumienie pytaniem, czy ja to mogę zaśpiewać, bo bez melodii się pogubię. 😆
Dzień dobry. 😀
Poczytałam trochę o ACTA. Umowa napisana prawniczym „bełkotem”. Brak konsultacji społecznych….
Ataki na strony rządowe mnie się nie podobają. Ani trochę.
No, ale jeśli administratorzy tych stron mają hasła typu „admin1″….
Słońce się pojawiło! 😀
Czas na kawę?
Dzień dobry 🙂
Jestem po drugiej, teraz już tylko herbata 🙂
Ireszszku, chto mufi, sze na cześfo?…
😆
Dziędobry.
Koniec spania, Rumik przyłożył kotu, kot dał mu w mordę, Rumik zaczął wywalać książki z półki – z hałasem – zdenerwowało się dziecko, trudno się dziwić, ale wskoczył czterema łapami na mamusię i po spaniu.
Czuję się jednakowoż ukołysana Waszą życzliwością, więc może jeszcze potem klapnę.
Współczucie z powodu tego Newta. Nie śledziłam. Rozumiem, że jakiś straszny człowiek.U nasz na rubieży Kraju jest regularna wiosna. Mam wrażenie, że jakieś wiosenne ptaszki nadają. Tulipany rosną coraz większe. Prymulki kwitną. O mamuniu, co to będzie…
Dobrze będzie. Matka Natura sobie poradzi. U nas też powyłaziło, a pan mąż widział klucze gęsi ciągnące powrotnie.
Jeżeli Monika rozważa secesję, to sprawa musi być bardzo poważna.
Dziendoberek 🙂
Najpierw ogorki malosolne osobiscie zrobione, zimne, prosto z lodowki 🙂
A potem moze byc kawa. Po turecku i rozpuszczalna z mlekiem, jak kto leniwy i czekac nie chce.
Czy Rabi Elimelech nie jest protoplasta wrobelka Elemelka?
Bardzo mi sie spodobal, naucze sie i bede spiewac w samochodzie.
Z jakiegos powodu nie lubie tego Aloszy, choc lubie jak spiewa. Czy to sie gryzie? Bo ogolnie nie znam czlowieka, raz go widzialam. A nie lubie.
Wiecie, ale Jotka przeprosila i procz Boboka nikt nie zauwazyl 🙁 Kazdemu sie nogi poplączą czasem, ale nie kazdy umie powiedziec przepraszam, wiec jak ktos mowi, to docenmy, a nie udawajmy ze nie slyszelismy.
A poniewaz mi sie to jakos z Nisia wiaze ( bo usilowalam sobie kupic) i Rys zapodal tez lineczke, to chcialam zapytac jak wy sie zapatrujecie na te walke z piractwem, bo mnie sie widzi, ze to bedzie jak walka z terroryzmem – do chrzanu!
I tak to wychodzi – ukrasc „Nisie” moge, kupic ebooka nie. To co ja mam robic?
Nie prosciej byloby sobie kupic? Ale jak nie chce papierowych, bo przesylka zbyt kosztowna, to mam dwa wyjscia – albo zrezygnowac, albo ukrasc.
A moim zdaniem wydanie papierowe powinno byc luksusem, a elektroniczne – standardem ( czy dobrze napisalam?). Ale jest jedno ale – wydanie elektronicznie powinno byc przynajmniej o plowe tansze, albo i 2/3 tansze, bo nie wymaga takich nakladow. A jak sie popatrzy w empiku to ceny sa takie same, a to nie jest uczciwie.
Na razie tyle brzęczenia.
Zwierzaku, to jest błędne koło z tym piractwem. My na przykład, w naszym malutkim wydawnictwie nie wydajemy e-booków właśnie z powodu piractwa. Takich jak Ty, co chcą kupić zamiast po prostu ściągnąć jest – o ile wiem – znaczna mniejszość.
A tam u Ciebie nie ma jakiej polskiej księgarni w zasięgu ręki? W polskich księgarniach na ogół mnie mają. A jak nie, to ściągaj z sieci, masz moje upoważnienie…
Haneczko, i mnie się wydawało, że słyszę gęsi czy żurawie – coś się darło za oknem. A teraz jakiś ptaszek nadaje na wiosenną nutę.
Nisiu,
nawet w zasiegu nogi nie ma 🙁
ja sie za bardzo nie znam, ale kiedys zrobilam wspolnie z siostra kucharskiego ebooka poslugujac sie programem do robienia ebookow, ktory sobie kupilam. I sprzedawalysmy to. Klient dostawal linke do pobrania wraz z haslem. I tak jak normalna ksiazke mogl sobie to odsprzedac, ale nie hurtowo, bo haslo bylo jednostkowe i dosc szybko by sie dalo wylapac, ze ktos kopiuje.
I na stronie wydawnictwa powinna byc taka mozliwosc zaladowania sobie za oplata wydanych ksiazek. Ale nie w pdf-ie tylko porzadnie zrobione.
Zwierzaku 😯
Imię Elimelech pochodzi od słów „eli” (mój Bóg) i „melech” (król)…
A wróbelek Elemelek… chyba po prostu od „ele mele dudki” 😉
Nisiu,
i dziekuje za wiekloduszne pozwolenie na kradziez 🙂
A jak moge sie zrewanzowac?
Doro,
ale obaj sa sympatyczni 🙂
Jestem przekonany, ze Elemelek pochodzi od Elimelecha. Bardszo zreszta przyjemne imie dla wrobla. Lubie wrobli z ladnymi imionami 😈
Dzien dobry. Dzieki Irku za croissanty, ze nie musze sam latac dla Starej.
Musze natomiast wywietrzyc mieszkanie, bo tu az sino od dymu z wczoraj.
Zwierzaku, drobiazg. Kolia brylantowa,mały mercedesik terenowy, coś z tej poetyki.
O lajznalem z Pania Kierowniczka. Mysle, ze imie wrobla od Elimelecha nadaje wroblowi dostojenstwa i dobrego smaku. A tego nigdy nie za duzo w dzisiejszych czasach. 😈
A ja jescze od wczoraj ciesze sie na slowo „najbebnisciej” jak w :
A dobosze już po chwili
najbębniściej zabębnili
i zaraz, jak sobie przypomne, to sie w srodku usmiecham. Bardzo ladne, promienne slowo. 😈
ACTA – bulwersuje. Udział Polski podczas prezydencji w przepychaniu ACTA tylnymi drzwiami – bulwersuje. W ramach mojego naiwnego, prywatnego protestu, wycinam wszystkie metki z naszych ciuchów. Cokolwiek mamy markowego, znak out. Moje małe no logo. Śmiechu warte, ale szlag mnie trafił i muszę się jakoś wyzyć. Więcej na ten temat nie będę, bo mi się ciśnienie podniesie.
A teraz o tym, że odrobina katolickiego wychowania może być praktyczna.
Moje dziecko, w typowej przedszkolnej fazie fascynacji nieładnymi słowami, zabawia się wypowiadaniem kilkadziesiąt razy pod rząd „ale śmierdzik”. Mówię więc, że wystarczy, że może się w ten sposób zabawiać w towarzystwie kolegów z przedszkola, ale kiedy jest z dorosłymi, ma się powstrzymać. Po jakimś czasie:
„Ale śmierdzik, aaallllleeee śmierrrrrdzik, allleeee…
POsyłam lodowate spojrzenie
„Allleee…luja!!!!!”
Dziecko w śmiech, ja też 🙂
A tu Żakowski o ACTA:
http://wyborcza.pl/1,86116,11012642,ACTA_ad_acta__Co_ma_wspolnego_internet_z_biblioteka.html
Orliński, o tym samym:
http://wyborcza.pl/1,75968,11014625,Rzadzie__ucz_sie_od_Amerykanow_.html
a ja dam z Polityki o Zmijewskim (dodatek do mojej linki do frakcji z FAZ), byl tu juz glosno omawiany
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1522965,1,artur-zmijewski–polski-artysta-eksportowy.read
Nie wiem jak to jest i moze nawet ktos na ten temat pisal juz cos madrego, ale pamietam bardzo dobrze z dziecinstwa fascynacje pojedynczymi slowami, ktore stawaly sie rodzajem zaklec, ktore sie chcialo powtarzac w kolko i troche mi to nawet zostalo do dzis, jak z tym slowem „najbebnisciej”..
Wczoraj przypomnialam sobie taki moment z dziecinstwa, kiedy bylam chyba troche strasza od vesperowej Zosi, mialam z siedem lat i uslyszalam po raz pierwszy slowo „arystokrata”. Brzmialo kompletie niecodziennie, wiec najpierw dlugo obracalam je w ustatch, a po jakims czasie poszlam do mamy dowiedziec sie co ono znaczy. I mama zaskoczona – pamietam jej zaskoczenie! – poowiedziala, ze arystokrata to ktos bardzo dobrze wychowany, ktory nie uzywa brzydkich slow, jest uprzejmy dla otoczenia, cos bylo o myciu rak przed jedzeniem (trust my mama, aby wrzucila cos higienicznego do wymiany mysli ze mna 🙄 ) i generalnie arystokrata jest czlowiekiem wysokiej kultury etc. Wiec zaczelam wypytywac kto z nas jest arystokrata i jak mozna ewentualnie nim zostac. Mama coraz bardziej platala sie w zeznaniach, a im bardziej sie platala, tym bardziej podejrzewalam, ze cos przede mna ukrywa i nie mowi wszystkiego. Wiec jak zostawalam sama ( a zostawania sama bylo sppra czesca mojego dziecinstwa) to powtarzalam sobie to slowo i powtarzalam, chyba liczac na to, ze objawi mi sie jakies ukryte jeszcze znaczenie, ktoreg nie znam.
Nie pamietam jak sie to skonczlo, ale pamietam rytual powtarzania „arystokrata, arystokrata”. I potrzebe powtarzania.
Zakowski ma moje wsparcie 🙂
MIchał
23 stycznia o godz. 10:26
Przyzna Pan jednak, że dopiero DDoS serwisów rządowych zmusił polityków do publicznych wypowiedzi w sprawie ACTA i zainteresował media na tyle, żeby zajęły się tą kwestią. „Wyciekanie dokumentów” – cóż, skoro rząd nie miał chyba zamiaru upubliczniać żadnych informacji, przynajmniej dopóki nie spotkał się z masowym sprzeciwem, to był jest to jedyny sposób aby poinformować opinię publiczną jak postępowały prace nad traktatem. Moją niezgodę budzi jedynie zastosowana przez Anonimowych forma szantażu, te dokumenty powinny zostać „wycieknięte” niezależnie od tego czy ACTA zostanie podpisane czy nie.
Czytam Politykę regularnie od lat i nie przypominam sobie, żebyście chociaż zająknęli się na ten temat. Trzeba było niedobrych hakerów, aby nasze media demokratyczne media mające w teorii kontrolować nasze demokratyczne władze podjęły temat, mimo, że jak Panu wiadomo, od dłuższego czasu organizacje takie jak znana Panu Fundacja Panoptykon informowały o skandalicznym sposobie negocjowania i przyjmowania ACTA oraz o wątpliwościach co do jego wpływu na przestrzeganie praw podstawowych jak i zgodności z prawem wspólnotowym
tu poczatek i koniec:
http://bendyk.blog.polityka.pl/2012/01/23/acta-o-jeden-hack-za-daleko/#more-1471
Chyba każdy miał, bądź do tej pory ma, takie słowo. Pamiętam, jak mnie śmieszyła nazwa miasta Siemianowice. Miałam chyba siedem lat i mogłam w kółko powtarzać „Siemianowice, Siemianowice, Siemianowice”, a im dłużej powtarzałam, tym bardziej mnie śmieszyło.
Zosi bardzo się spodobało słowo „pedagog”. Kiedy miała badani gotowości szkolnej u pani pedagog, aż dygotała z ekscytacji, że spotka prawdziwego, żywego p e d a g o g a. Inna sprawa, że pani pedagog nie pozwoliła Zosi wejść pod biurko i zbadać, jak wygląda od podu otwór na kable i co przezeń widać. Słowo pedagog, jak i pedagogiczna profesja, straciło na uroku 🙂
Dr Korczak pozwolilby Zosi wejsc pod biurko i sprawdzic co widac przez otwor na kable. Glowe dalabym, ze by pozwolil.
http://www.youtube.com/watch?v=Rg6vc66foXE
Nisiu,
kradzenie gotowych ebooków nie wpływa zbytnio na sprzedaż. Tak wynika z doświadczeń sprzedawców muzyki w plikach. Naxos sprzedaje bez żadnych zabezpieczeń, poziom kradzieży (rozpowszechniania nielegalnego) jest raczej taki sam jak plików zabezpieczonych (np. Apple). Ta strona jest dość ciekawa:
http://swiatczytnikow.pl/
Z reguły „kradną” ci w położeniu takim jak Zwierzak. Jak ktoś może wygodnie kupić, a jeszcze 2-3 taniej niż drukowaną, to najczęściej kupi.
Dane o woluminie kradzieży są sztucznie zawyżane przez sprzedawców. Mogę skierować na strony, gdzie analizują te dane. Są bezwartościowe.
A możecie sprzedawać np. przez Amazona, on ma serwis dla autorów.
Tadeuszu, dzięki za informację. Przekażę koledze, który trzyma rękę na tym pulsie.
😆
A ja fascynowałam się kiedyś słowem KULKA. Bardzo jest kuliste.
Z ta chryja jaka sie ujawnia w zwiazku z „polityka informacyjna” rzadu Tuska w sprawie ACTA, to moge jedynie ubolewac, ze rzad w Warszawie nie uczy sie podstwowych technik, ktore znakomicie, do pewnego czasu sprawdzaly sie np w Londynie. A moze nawet dalej sie sprawdzaja. Jedna z technik nazywa sie Metoda Jo Moore.
Jo Moore byla rzecznikiem prasowym ministra transportu w rzadzie Tony’ego Blaira. Kiedy rano 11 wrzesnia 2001 r. uslyszala, ze jakies samoloty walnely wlasnie byly w wiezowce WTC w Nowym Jorku, uznala, ze jest to doskonaly moment, aby w czasie zameiszania i uwagi skupionej na innych spraawch poinformowac opinie publiczna Zjednoczonego Krolestwa o czyms, co moglo byc niepopularne. Jak np. podniesienie pulapu wydatkow panstwowych urzednikow w podleglym resorcie. Wiec do swego szefa wystosowala maila o nastepujacej tresci:
„It’s now a very good day to get out anything we want to bury. Councillors’ expenses?”
Niestety jakas czarna owca w jej biurze zriobila wyciek do prasy miesiac pozniej, z czego zrobila sie KOSMiCZNA awantura, ktora przycmila na moment nawet wojne z terroryzmem i Jo Moore wyleciala z pracy. Sprawdzilam w wiki, ze obecnie jest nauczycielkaw szkole sredniej. Moze powinien ja spriwadzic do swego gabinetu Pan Premier? Aby udzielila mu paru lekcji?
Znalazlam cos takiego:
http://e-booksweb.pl/szukaj.xml?search-clause=monika+szwaja&scid=1015&x=29&y=12
Znaczy one jednak sa, w formacie co prawda upierdliwym, bo kindle nie przyjmuje, ale pewnie sie da przerobic. Nie lubie czytania na kompie. To jak Nisia powie, ze to legalne to kupie 😉
Heleno,
nie tylko rzad Tuska. Inne rzady tez sie niespecjalnie chwalily i konsultacji spolecznej unikaly, co oznacza szwindel i zamach na prawa obywatelskie.
To prawda, ale w innych krajajch istnieja dziennikarze, ktorzy, zamiast zajmowac sie pierdolami, te rzeczy sledza i informuja opinie publiczna. Koncowy projekt Ustawy byl wydobyty na swiatlo dzienne i szeroko omawiany/krytykowany od pazdziernika 2010 r. Sprawdzilam.
http://bi.gazeta.pl/im/0/11011/z11011540X,Co-jest-nie-tak-z-SOPA—Za-sciaganie-muzyki-Jacksona.jpg
Dobre memo 🙂
Za malo interesowalam sie legislacja antypiracka, ale generalnie moj stosunek jest taki, ze ochrona praw wlasnosci intelektualnej powinna istniec. I nie uwazam tez, ze najlepsza metoda sa konsultacje spoleczne prowadzone wsrod tych, ktorzy piractwem sie zajmuja i na nim korzystaja, tylko wsrod tych, ktorzy wskutek piractwa traca dochody nalezne im tytulem talentu i pracy mozgu. Inaczej pisarze, muzycy i inni tworcy moga sie najac do jakiejs innej pracy zarobkowej.
Ale powiadam – mowie na czuja, a nie na podstawie solidnej lektury krytyki proponoanego ustawodawstwa.
z Tadusza linki:
Czy o taką „radość książek” chodzi?
uroczy film 🙂
„Jeśli ktoś ma więcej niż 100 książek i choć jednej nie kupił dlatego, że ładnie będzie wyglądała na półce – to gratuluję samozaparcia
te ksiazke kupilem dla wygladu, slow w niej niewiele 😉 🙂 😀
To jest – mowie o tych dwu haselkach – jest jednak nader demagogiczne. Podobne do tych demagogow, ktorzy zwracaja uwage, ze Kiszczak dostal wyrok z zawieszeniem, a Slomka, ktory dopuszczal sie burd na sali sadowej dostal 14 dni do odsiedzenia.
Dzień dobry 🙂
Informacja informacją, ale jest jeszcze coś takiego, jak atmosfera społeczna. Zdarza się czasem tak, jak piszecie – że informacja już od jakiegoś czasu była w obiegu, ale co najwyżej pies z kulawą nogą się nią przejął. Ogół był akurat zajęty czym innym. A potem coś robi „klik” i już wszyscy nie mówią o niczym innym, tylko o X czy Y.
To jak ser – musi dojrzeć, żeby zaczął zauważalnie śmierdzieć. 😉
Rysiu, porownalam na powyzszym zdjeciu czystosc twojej klawiatury z moja i powiem Ci tak: TY, LOBUZIE!!!!
Musze wszystko powylaczac na chwile i zajac sie szorowaniem maca.
Heleno, klawiatura Rysia mnie powaliła 😳
Uprzedzala, Haneczko przed nim. Uprzedzalam.
Teraz i moja swieci sie czystoscia jak psie jaja. Co, jestem, przekonana, skraca jej zycie .
Jakoś przegapiłem klawiaturę Rysia i – jak widzę – dobrze zrobiłem. 😉 Bo nawet gdybym się rzucił do czyszczenia, na starte literki i trwale uszkodzone klawisze nic nie poradzę. 🙁
Nie wiem, jak to się dzieje – nie tak dawno całą klawiaturę wymieniałem, ale już, po roku zaledwie, wygląda jak zgrzybiała, schorowana staruszka. 👿
Od dłuższego czasu bezskutecznie dobijam się do Bobika.
No, wreszcie jest. Nie lubię szlabanów. Myślałam, ze znowu za duży ruch. 🙁
Jakaś awaria serwera była. Na razie – odpukać – się zbyła, ale chyba po drodze zeżarła wszystkie komentarze pisane w jej trakcie. 👿
W każdym razie nie miało to żadnego związku z dużym ruchem – ta sprawa już została opanowana. 😉
A ja bylam przekonana, ze to z powodu tego szorowania kompa. Juz bardzo zalowalam i dawalam sobie slowo, ze mnie zaden Rys do muru przypierac nie bedzie, zebym sie lapala za scierki i szczotki bez potrzeby.
ykhm, próba…
No to …
Czasem człowiek rzec coś musi
bo inaczej się udusi
a gdy znów napisze bzdurę
będzie czyścił klawiaturę
sprzęt – pal licho, niemarkowy
ale żeby tak wprost z głowy?
Głowa na pochwały łasa
zaś dla brzucha ważna kasa
jak pogodzić obie rzeczy
rzeczywistość cicho skrzeczy…
Rozwiązanie na to jedno:
trafiaj tylko w rzeczy sedno!
Lecz jak tego nie potrafisz
nie pchaj głąbie się na afisz!
Chyba, że naprawdę musisz
bo inaczej się udusisz…
Zwierzaku, widzę, że można mnie też kupić ebukowo w Empiku. Mój wytworny poprzedni wydawca zapomniał mnie o tym poinformować.
A w ogóle nie znam się… aż wstyd przyznać, ale nie wiem, co to jest kindle.
Co do książek, jestem ohydnie staroświecka.
A co do klawiatur, to mam czarną, hehe.
Podobno historia swiatowej medycyny nie odnotowala ani jednego przypadku uduszenia sie z powodu trzymania jezyka na uwiezi, choc osoboisie w to nie wierze i pamietam wiele przypadkow, kiedy czulam nadchodzacy atak ostrej astmy, ktoremu mozna bylo zapobiec tylko wyrzuceniem z siebie jakichs slow i uczuc. Co robilam, dzieki czemu udalo mi sie dozyc slusznego wieku.
Z drugiej jednak strony niepohamoany jezyk moze w sposib zadziwiajacy doprowadzic do ataku glebokiej depresji osoby znajdujace sie w bezposredniej bliskosci niepohamowanego jezyka, stanow bezsennosci i roznych innych przyktych objawow skracajacych zycie. Zawsze jest cos za cos. „I tak jest ze wszystkim”, ze zacytuje raz jeszcze dawnego narzeczonego.
Byłeś dobrze ułożony
jako dawny narzeczony
teraz denerwujesz wciąż
odkąd jesteś tylko mąż…
😉
…teraz denerwujesz wciąż
chociazes niedoszly mąż…
He, he. Mój ozór ma właściwości hydry. Notorycznie sobie go odgryzam, a ta gadzina wciąż odrasta. 😯
Czy ktos moglby odgryzc jezyk Prezesowi? Przeczytalam wlasnie, ze nawymyslal Tuskowi od lokajow, zas konstruktywnie zaproponowal Polsce referendum, sladajace sie z dwu pytan, sformulowanych zbyt dla mnie zawilym jezykiem, ale w skrocie brzmiacych tak: 1. Czy chcesz utraty suwerennosci Polski?
2. Czy uwazasz, ze Europa ma moralny obiowaizek dawac nam znacznie wiece pieniedzy niz, suka, daje?
Odpwoedzi sa, jak mowia Amerykanie, „no brainer”.
Żeby odgryźć prezesowi
trzeba mieć do niego bliżej
radę dać trzeba tłumowi,
który wciąż prezesa liże…
MAM! 🙂
Dzięki wielkie, Heleno, mam książkę od Ciebie.
Gdybyś miała chęć na te „Rodzynki z migdałami” w tłumaczeniu Ficowskiego, to wyślę Ci lotem błyskawicy, jak tylko do mnie dotrą.
Liże tłum i dworak liże,
bo w Lizancjum tak wypada,
przez co w główce woda wyżej,
z bulkami, jak lemoniada…
Mam wiadomość, która chyba wszystkim tu obecnym opromieni dzionek. 😀 Alkohol przedłuża życie. Wprawdzie pod warunkiem, że się jest eleganskim, ale co to dla nas za problem? 😎
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114885,11016480,Alkohol_przedluza_zycie_robakowi__Nawet_dwukrotnie.html
A mówili, że kto pije i pali, ten nie ma robali. Wredna propaganda, jak zawsze. 😈
Ja już dawno stwierdziłem, że to pic na wodę. A konkretnie podczas konsumpcji, wspólnie z Żoną Sąsiada, sławetnej robalówki. 😆
Ciesze sie, mt7, ze dotarla. Na zdrowie! 🙂
Bobik, czy Ty sie szukajesz do hodowli nicien na przemyslowa skalei? Po co Ci nicienie z dlugim zycem polkowym? 😯
A widzieliście, jaką prośbę umieścił Pan Ficowski w niecodziennym miejscu:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b9/Nagrobek_jerzy_ficowski.JPG
To jest – oczywiście – off-topic, ale zabawne poniekąd.
Cudny ten nagrobek. 🙂 Rzeczywiście się uśmiechnąłem, zgodnie z wolą Autora. I ciepło o nim pomyślałem.
Heleno, ta ochrona służy najbardziej pośrednikom, nie autorom. Np zaiksowi, od którego tantiemy ciężko wyciągnąć.
A co do empikowych ebuków, warto poczytać co trzeba zrobić, żeby przeczytać ich zbuka, zabezpieczonego DRMem…. Paranoja. Ludzie się troszku irytują i ściągają to zabezpieczenie.
Phi, ja też mam taką klawiaturę czystą jak Rysiu! Leży na regale, nigdy nie używana… Ja myślę, że Rysiu ma taką właśnie specjalną do zdjęć. I wyciąga też specjalny parapet 👿
Co do książek kupowanych dla wyglądu. Pewnie! Ostatnia to Księga dżungli z ilustracjami, cudownymi, Wilkonia. Okazało się, jest bonus: nowe tłumaczenie Polkowskiego. Niezłe! Z wyjątkiem wierszy…. Te spaskudził.
Bardzo dziwne i ujmujące zdarzenie miałem w księgarni, bardzo małej i cholernie wyspecjalizowanej. Wszystkie książki zamknięte w szafach. Była ciekawa książka i mówię panu, że chętnie bym ją oglądnął, ale kupować nie chcę, bo mi makulatura zawala mieszkanie. Na to on, żebym siadłi sobie pooglądał. Jakich czasów doczekałem…
🙂 🙂 🙂
W zwiazku z innym napisem na nagrobku opowiadal mi Pan Jerzy bardzo smieszna historie, ktorej nie bede umiala tak opowiedziec jak on, ale chodzilo w niej o ciag zdarzen nastepujacy.
Zmarl ojciec przyjaciela Pana Ficowskiego, Michaja Burano, dla ktorego poeta pisal calkiem sporo piosenek. Przychodzi Michaj do Ficowsiego i prosi: Jurku, skomponuj mi jakis ladny napis nagrobkowy, moze byc proza, bvo sam nie potrafie tak ladnie jak Ty. . Nie pamietam czy JF znal starszego pana, czy nie, ale wiedzial o nim z pewnoscia jedno: ze z zawodu byl glownie koniokradem. Wiec zaczal sie okropnie wykrecac z tego zadania, ale Michaj nalegal, nalegal i w koncu Pan Jerzy, czlowiek anielskiej dobroci zgodzil sie i napisal cos ladnego ale niezobowiazujacego, by tak rzec. MB byl bardzo uszczesliwiony i poszedl pomnik ojcu zamowic.
Dwa-trzy lata pozniej Ficowski calkiem przypadkowo natknal sie na ten nagrobek i ku swemu zdumieniu przeczytal na nim… swoje nazwisko, podpisane pod ogolno pochwalna sentencja o wybitnych zaletach ducha i umyslu Zmarlego. 😆
Sam Jerzy Ficowski cierpial w ostattnich latach zycia na nawroty i fale potwornej depresji. Sama stalam sie „ofiara” tych okropnych Jego zmian nastroju. Laczyly nas stosunki bardzo przyjazne i serdeczne, bywalam w domu Panstwa nie raz. Kiedys zadzwonilam do Niego „sluzbowo” z Londynu i umowilam sie na krotka rozmowe: robilam program o ustnej tradycji romskiej literatury, materialu mialam wiecej niz nawet potrzebowalam do 10-minutowego programu po angiesku, ale wydawalo mi sie, ze chce miec chociaz pare slow od kogos, kto sporo jednak spisywal z tej ustnej tradycji i byl znany w swiecie – basni, wierszy, piosenek.
Umowilam sie z nim, ze zadzwonie za dwa dni o okreslonej porze, kedy bede w radiu z dostepem do sztywnego lacza.
Co zrobilam bardzo punktualnie, bo mialam zamowione studio.. Tymczasem uslyszalam w telefonie straszny potok zalow, zarzuty o nieodpowiedzialnosci, o tym ze czekal poprzedniego dnia na moj telefon przez dwie godziny, no koszmar. Usilowalam tlumaczyc, ze z cala pewnoscia umowilam sie z nim na srode, a nie na wtorek, mam to zapisane, ale On nie chcial sluchac i tylko mnie ochrzanial od gory do dolu, z kazda minuta bardziej rozzalony.
Krotkiej wypowiedzi udzielil, ale jakims tak naburmuszonym tonem, ze musialam go poprosic aby jeszcze raz powtorzyl. Zrobil to.
Wrocilam do domu kompletie zalamana, ze nastapil taki potorny zgrzyt w stosunkach z Panem jerzym, ktorego cenilam nie tylko jako naprawde wybitnego poete, ale takze wspanialego czlowieka.
Nazajutrz postanowilam, ze nie bede sie tlumaczyc, ze pomylka byla jego, a nie moja, tylko posle przez intrerflore kwiatki z przeprosinami. Wyslalam sliczny bukiet przez warszawska kwaiciarnie uwrazliwiajac ich na fakt, ze to Wielki Poeta oraz, ze poczul sie naprawde obrazony.
Do kwiatkow dolaczylam bardzo wylewna kartke w ktorej „pokajalam sie” i obiecalam „poprawe”.
Bukiet dostarczono dwa dni pozniej i Pan Jerzy natychmiast zatelefonowal.
„Wybaczyl” mi kompletnie i wielkodusznie.
Ale byla to ostatnia nasza rozmowa. Umarl kilka miesiecy pozniej. Pozegnalam Go w nekrologu w Tygodniku Powszechnym.
@ Bobik (16:35) Na szczęście nie podawano lodu 🙂
„Badania nad alkoholem wykazały, że:
Wódka z lodem = atakuje nerki !
Rum z lodem = atakuje wątrobę !
Gin z lodem = atakuje mozg !
Whisky z lodem = atakuje serce!
Wygląda na to, ze ten cholerny lód szkodzi na wszystko!”
Dobry wieczór 🙂
List otwarty do egipskich salafistów – http://www.stachurska.eu/?p=6477
slynny robak, zagryziony (w doslownym tego slowa rozumieniu)
przez Bobika 🙂 Zona Sasiada chronila, ukrywala, pilnowala, a
tu Przyjechal Bobik, Zone przekonal ze srodowisko naturalne to
nie alkohol, wypili wiec i zagryzli-tak to bylo z paskudnikiem 😉
🙂 🙂 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/polska-podpisze-acta-umowa-nic-nie-zmieni-w-prawie,1,5006227,wiadomosc.html
SKARB kupuje pomysl Tadeusza z wymienianym parapetem 😆
przewaga parapetu nad ksiazka, tego nie mozna nabyc (ukrasc)
w formie elektronicznej (tylko moze amerykanin mi nie znany juz prawa autorskie ma-dobro intelektualne-wtedy d…zimna 🙁 ,
odsiadka i kara czeka)
na koniec dnia cytat:
S.Mrozek w tomie Listy (1956-1978) w liscie do S.Lema z pazdziernika 1961r.
Jestem chuj.
to zacheca do dalszej lektury 8)
Nacht Bobikowo
Ja jestem pewien, że już Apple albo Microsoft opatentowali wymieniane parapety 👿 Oni są bliscy opatentowania sposobu wiązania butów! W razie czego proszę jednak o tantiemy 😉
Prawda naga — to zawsze tak dobitnie wygląda 😆
I Rysiu już przeczytał 5 lat???? Ja nie mogę listów do/od Skalmowskiego przejść, jestem chyba w 1/5…. a niegłupie. Na razie nagiej prawdy nie było!
Oj, dzieci, dzieci. Klawiatury wyjmowane spod szafy, lewe parapety…Fotoszopa nie macie???
Nisiu, my jesteśmy wirtualni, gdzieś trzeba o rzeczywistość zahaczyć 😆
Kiedy klawiatury spod szafy i lewe paraprety brzmią tak jakoś… sensacyjnie. 🙂 Z bondowska. A jakiś tam Fotoszop do roboty idzie, z roboty wraca, obrazki poogląda, spać się kładzie… Zupełnie jak jakie cinéma vérité. 🙄
Faktycznie trza powiedzieć: лека нощ
Jutro ciężki dzień, 80 klasówek do sprawdzenia. I nie chce to być wirtualnie… 😥
PS Klawiatura jest NA szafie, a konkretnie na stercie książek na regale… czasem nią można w łeb zarobić przy energiczniejszych poszukiwaniach…. to już Bond pełną fikcją!
a paraprety to takie parapety prêt-à-porter ??
😆
A czemu dobranoc trzeba mówić po bułgarsku? To przez te klasówki? 😯
Zgadłeś, Tadeuszu. 😆 Parapret to konfekcja parapeciana, w odróżnieniu od haute parapeture.
Dobry wieczór!
Wskakuje do koszyczka ogrzać się trochę.
Rysberlin,
Mrożek napisał poprawnie ortograficznie 😉
Chociaż mnie pasuje przez „h”, bo brzmi hardo!
O, bez brzydkich skojarzeń, proszę!
Pozdrowienia dla wszystkich, idę zaparzyć herbatkę.
Akurat dołożyłem drewna do kozy, więc moment na ogrzewanie się jest bardzo właściwy. 🙂
Bobiku,
ja kilka dni temu przeszłam pod presją na następujące:
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_8896.JPG
Nie dorzucam, nie martwię się o wyrzucanie popiołu, nic mi w mieszkaniu nie fruwa…ale jednak koni, tylko koni żal!
No i mowilam, ze zupelnie niepotrzebnie ten komputer szorowalam. Teraz dostac sie do czegokolwiek jest niesamowicie trudno, bo jak nacisne, to po ekranie lata takie koleczko teczowe. Lata i lata. I dopiero jak odchodze, to otwiera.
Witaj, Alicjo. Mnie tez pasuje przez H. bardziej. 😆
Rozpustna kobieto 🙄
Ja tam jestem do tej mojej kopcącej i sypiącej popiołem kozy bardzo przywiązany. Na razie żadne unowocześnienia nie stoją na liście zamiarów. 😉
Rysiu, bedziesz mi musial teraz odkupic nowy komputer. Nie trzeba bylo mnie zmuszac do szorowania. Bedziesz mial nauczke.
Ciekawe, co Ryś na to. 🙂
A ja na to dobranoc.
Bardzo dobry felieton ze Studia Opinii:
http://www.liiil.pl/1327356849,Tomasz-Lis-Zamordyzm-zly-i-dobry.htm
Maz szczescie, Rysiu. Nie musisz mi kupowac nowego komopa. Stary sie sam naprawil.
Skoro się sam naprawił to pewnie skoczy po croissanty 🙂
Zapraszam na herbatę
Bry!
Jest kilka efektów retorycznych powiedzenia czegokolwiek po bułgarsku: jest o czym mówić, popisuję się swą wątpliwą znajomością, Bobik się popisuje swoją niewątpliwą, a nade wszystko, ładnie brzmi! Co w tym przedziwnym języku nie jest częste…
Miłe Panie i Piesy: od sławetnego suplementu do Sł. Jęz. Pol. łaskawie pozwalają pisać i h i ch… Jeszcze tylko ó nie pozwalają.
Alicja też z Breslau??? Bo ma zdjęcie przed słynnym domem handlowym Juliusa Schottlandera… Historyczne zdjęcie.
O nazwał rzeczy po imieniu
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,11020147,Glomb_pyta_legniczan__dlaczego_nie_byliscie_w_teatrze_.html
Dzień dobry 🙂
Mnie coś nie pozwala ani pisać, ani mówić przez żadne ch 😕
Alicjo, podoba mi się Wasz kominek 🙂 My ciągle bez, pan mąż się od czasu do czasu zapala, ale go gaszę 😉
Dzień dobry 🙂
Ten fragment z nazywania po imieniu doprowadził mnie do ekstazy: 😈
Niedawno dyrektor jednego z modnych teatrów oznajmił, że domaga się środków od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na program edukacyjny dla widzów, po to, żeby zrozumieli, o co w tym teatrze chodzi. Bo oni ponoć nie nadążają.
Jakoś mi się przypomniały spektakle Swinarskiego, w których żadnych basenów ani psychiatryków nie było, a dostawały nagrody, zjeździły świat, publiczność na nie waliła drzwiami i oknami, a przede wszystkim tak zapadały w duszę, że jeszcze do dziś jakaś nagle przypomniana scena potrafi mnie przejąć dreszczem, a nawet wesołość pomieszać. Znaczy – da się. 🙄
Bobiku, już dawno doszliśmy z panem mężem do wniosku, że stanowczo zbyt dużo pamiętamy 😉
Ja tam czasem rzucę coś przez ch 😳 , ale nie publicznie (chyba że w cytacie). Po staroświecku uważam, że publiczna sfera językowa czymś od prywatnej, rozluźnionej i niezobowiązującej, powinna się różnić. W publicznej powinny być językowe wzorce, a mówienie przez ch za wzorzec raczej trudno uznać.
A poza tym, cały urok stylistyczny niektórych słów polega na tym, że się ich nie używa wszem i wobec, że są czymś w rodzaju owocu zakazanego. Jak już powszechnie wolno, ekspresja się traci i zamiast przywalenia maczugą jest sflaczały przerywnik. 🙄
Czytałem wczoraj Żakowskiego na temat ACTA i choć pewne rzeczy w jego tekście były mi bliskie, np. lęk przed wszechobecną finansjalizacją, czy niechęć do zamieniania wszystkich relacji na transakcje, to jednak miałem poczucie, że on idzie „o jeden most za daleko”. Że nawołując „kochajmy się i rozdajmy sobie wszystko za darmo” nie zastanawia się, z czego nieszczęsna artysta ma wyżyć, jeśli w ogóle zrezygnuje z jakichkolwiek transakcji. Okazało się, że nad tym samym zastanawiał się Orliński i nawet to napisał. 😉
http://wyborcza.pl/1,99069,11020296,Nie_sama_sztuka_artysta_zyje.html
Taki Eliot był np. wydawcą książkowym i redaktorem… Wielu pisarzy pracuje na etatach uniwersyteckich, etc. Nie rozumiem, dlaczego mam finansować każdego, komu się wyroi, że on jest wielki twórca i od czasu do czasu może coś nawet zrobi, bo do tego czasu to będzie sztuka konceptualna.
Aha, trochę obok mi się napisało… może jednak doczytam.
Trochę doczytałem… Orlińskiego. Demagogia tam jest, brak rzeczowych argumentów.
Tu
http://www.newscientist.com/article/dn21373-why-should-we-stop-online-piracy.html?full=true
jest ciekawy artykulik (i mnóstwo odsyłaczy), w którym rozmawiamy o realiach dzisiejszych (tylko może trzeba się zarejestrować, żeby czytać…).
Krótko mówiąc, jeżeli jest prawidłowa cena, towar powszechnie dostępny (bez sztucznych ograniczeń), wtedy wydaje się, że większość ludzi kupi, a nie „ściągnie”.
Chyba rzeczywiście obok, Tadeuszu. 😉 Ludzie tak czy owak będą kupowali to, co im się spodoba, ale właśnie – mają kupować czy dostawać za friko?
Na etacie uniwersyteckim człek dostaje forsę za to, co robi jako pracownik naukowy. Jak po godzinach jeszcze ściboli jako twórca, wkładając w to czas i wysiłek, to chyba nic w tym złego, że chciałby dostać zapłatę i za to. Nie od uczelni, bo ona nic z tym nie ma wspólnego, tylko od tych, którzy chcą jego wytwór kupić. Ale czy zechcą i na ile zechcą kupić, okazuje się zwykle dopiero wtedy, kiedy nie ma darmowej alternatywy. Bo ona jakby nieco zaburzea obraz sprawy. 😉
Jest jeszcze i ten aspekt, że kultura nigdy się nie wyrabiała bez mecentu i nie ma się tu co czarować. Ale to już trochę inna rozmowa, bez związku z actą, sopą i pipą. 😉
Ja akurat żyję ze sprzedawania wytworów umysłowych własnych i chętnie je wszystkie rozdam ludzkości za całkowite friko, jeżeli piekarz da mi bułki za darmo, rzeźnik mięsko, ogrodnik warzywko, a benzyniarz paliwko. No i coś na grzbiet, i karmę dla moich zwierzutków. Aha, jeszcze aptekarz musiałby mi odpalić leków za jakieś pięć stów miesięcznie.
Ochrona twórców??
elsewhere the media barons appear to be winning. Over the past few years, several countries have debated or enacted laws that, in the name of tackling piracy, have handed more power to large companies. In the process, say activists, the movie and music industries have gained the ability to censor websites.
http://www.newscientist.com/article/mg21228415.700-digital-mutiny-sinks-piracy-bill.html
Zakowski, zanim wyciagnie przyklady z „glowy” i je publicznie poda. powinien sprawdzic fakty. Bo wlasnie Beatlesi sa obwarowani takimi prawami autorskimi jak malo ktorzy wykonawcy. Pamietam jak moj bardzo utalentowany kolega radiowy Leszek Wielgo wymyslil wakacyjny kurs nauki angielskiego (codziennie mielismy taka 5-minutowke) na podstawie tekstow piosenek B. Korporacja musiala zaplacic spore pieniadze za prawo do ich wykorzystania. Seria cieszyla sie wsrod sluchaczy powodzeniem znacznie wiekszym niz jakakolwiek inna przygotowana przez centralna redakcje nauczania jez. angielskiego. Niestety ie mozna juz jej bylo nigdy powtorzyc wlasnie z powodu surowych copyrightow czy tez royalties. Nie mozna tez jej bylo sprzedac w Polsce na kasetach, jak robiono z inymi seriami edukacyjnymi. Oplaty za copyrights i royalties byly zbyt wysokie aby sie to oplacalo.
Dlatego nie slyszy sie Beatlesow w radiu tak czesto jak innych nieistniejacych juz zespolow.
Ja akurat tym razem u Orlińskiego nie widzę szczególnej demagogii. On odpowiada na artykuł Żakowskiego, który właśnie był nieco demagogiczny – w tym sensie, że to ładnie brzmi, kiedy postulujemy wyższość relacji nad transakcjami, tylko że z samych relacji nikt nie wyżyje. Żakowski jako przykłady „beztransakcyjne” podawał Beetovena czy Beatlesów i twierdził, że prawo autorskie to całkiem świeży wynalazek. Orliński – przy pomocy jak najbardziej rzeczowych argumentów – przypomina, że i prawo autorskie nieco starsze, i Beatlesi z Beethovenem nie byli wcale tacy beztransakcyjni.
Owszem, WO nie podaje żadnych konkretnych propozycji, jak sprawę praw autorskich w necie rozwiązać, ale przecież nie o tym pisał. To jest głos w dyskusji o tym, czy upierać się przy całkowitej (albo przynajmniej bardzo szerokiej) darmowości netu, czy uznać, że i w necie twórca ma prawo zarabiać. Ja przynajmniej tak tę polemikę między JŻ i WO zrozumiałem.
A ja bym chciala wiedziec ile % z ceny dostaje tworca?
Oczywiscie rozumiem, ze wydawnictwo podpisuje z autorem umowe i zobowiazuje sie do zaplacenia mu iles tam. A potem co? Ile procent z dalszych publikacji dociera do kieszeni tworcy?
Bo mnie sie wydaje, ze w gruncie rzeczy niewiele, wiekszosc dochodu polykaja firmy posredniczace.
A one sa bardzo zachlanne.
Przeciez wszyscy pamietacie pomysly z rejonizacja – legalnie kupionego w Europie filmu video czy dvd nie mozna bylo ogladac w Australii z powodu innego regionu. Dzieki piractwu i Chinczykom sprawa szczesliwie upadla.
A co z filmami starymi, ktorych prawa autorskie wygasly?
Serial „I dream of Jeannie” leci na kilkunastu kanalach platnej tv w roznych odstepach czasu, ale Barbara Eden nie dostaje zadnych pieniedzy z tego tytulu.
A trzeba rozroznic jeszcze autentyczne piractwo, zorganizowane przemyslowe i hurtowe podrabianie znanych marek czy tez piracka produkcja filmow/muzyki, na ktorych zarabia sie miliony.
Czy byly jakies glosne procesy?
Ale z hukiem lapie sie chlopaka, ktory sciagnal z sieci pare piosenek, albo studenta, ktory skserowal sobie podrecznik.
Dlaczego mam placic za plytke piosenkarki 20 dolarow, jezeli podoba mi sie z tego jeden utwor? Dlaczego nie moge sobie kupic tego jednego utworu?
Wezmy dla przykladu strone internetowa Maryli Rodowicz – album Buty2, mozna posluchac 2 piosenek z tego albumu, ale niestety razem z podkladem muzycznym, ktory leci niezaleznie, jako tlo do strony. Nie ma mozliwosci posluchania fragmentow poszczegolnych utworow, nie ma mozliwosci kupna.
To do duszy takie naramiebron!
O, w takich sprawach, o których pisze Zwierzak, to ja zaraz mogę na barykady. 🙂 Przesunięcie proporcji zysków raczej w stronę twórców niż korporacji, ściganie przede wszystkim piraterii na dużą skalę, a nie drobnych płotek, rozwiązania przyjazne kupującym… Tu się jest o co szarpać.
Zwierzaku – w wydawnictwach ustala się honorarium autora w procentach od zysku, nie od ceny. Połowę albo więcej zarobionej na książce forsy zabierają czynności techniczne, druk i dystrybucja. Z tego co zostanie autor otrzymuje różnie – Zysk debiutantom dawał 6%, w Prószyńskim dostałam bodaj 11 czy 12, jak się wyżarłam i miałam nazwisko, to honorarium zwyżkowało w zależności od liczby sprzedanych egzemplarzy, np. powyżej 20 000 – 16%. To dawało od złotówki z groszkiem albo i niepełnej, do kilku złotych za egzemplarz.
W tej chwili jako współwłaścicielka maciupkiego wydawnictwa płacę sobie znacznie więcej, ale i tak koszty mamy podobne – sama dystrybucja zżera połowę zysku, a jeszcze druk itd.
Duże wydawnictwa płacą mniej, bo mają koszty własne, poza tym z zarobionych przez autorów bestsellerów pieniędzy finansuje się np. mało chodliwych poetów, młodych autorów itp. My też wydajemy debiutantów i jest to nasze ryzyko, bo niektórzy nie idą – wtedy mamy straty, co de facto oznacza, że dostanę mniej niż zarobiłam. Ale na to się godzę, bo to ja wybieram książki do wydania i jak nie trafię, to moja sprawa. A czasem uważam, że powinny wyjść, nawet jeśli mam za to zapłacić.
Tak to wygląda w dużym skrócie.
Żeby nie było nieporozumień. 😉 Mnie się nie podobają pewne paragrafy w tych actach i sopach, nie podoba mi się próba wprowadzenia ich cichcem, żeby ludzie się nie połapali, nie podoba mi się, że wydają się być raczej w interesie korporacji niż twórców. Ale wyciąganie z tego wniosków w rodzaju JŻ, że najcudniej będzie, jak zapanuje powszechna, relacyjna, nie transakcyjna darmocha, jest dla mnie jednak wylewaniem dziecka z kąpielą. Zresztą, bardzo trafnie to Nisia podsumowała – mogę dawać za friko, jak i mnie będą dawać. 😉
Bo z tym jest troche tak jak z kradziezami w supermarketach – sa i beda i z tego powdu od razu sa planowane w pozycji „straty”. Drobne piractwo nie zalamie rynku, tak jak drobne kradzieze nie spowoduja bankructwa marketow.
Bobiku, odebrałem WO demagogicznie, przyznaję, nie czytając Ż, bo słyszałem streszczenie w radio wczoraj i nie mam czasu
Demagogicznie, bo: nie pisze o sytuacji współczesnej, podaje naciągane przykłady; pierwsze prawa aut. to jest XVIII wiek, ale odnosiły się przede wszystkim do wydawnictw, nie wykonawstwa muzyki. Haydn zarabiał jako wykonawca i miał procent od sprzedanych nut. Chyba podobnie było z Beethovenem. Nie ma żadnych konkretnych propozycji. A przede wszystkim, jak zwykle się utożsamia twórcę ze sprzedawcą jego twórczości.
Gardiner musiał założyć własną wytwórnię płyt, bo jego wydawca się wypiął na niego. Jak pisze Piotr Kamiński, producenci mają skarby w archiwach, ale nic z nimi nie robią, bo… nie zarobią wystarczająco.
Dowcip polega na tym, że branża rozrywkowa ma wzrost zysków, bodajże o 30% (!!), ale oni czują, że mogą zarobić te kilkaset milionów więcej, mieć zyski na poziomie 40%. Branża wcale nie ma się źle, branża chce mieć jak zwykle zyski potworne. I wcale to się nie przekłada automatycznie na zyski twórców.
Jak zwierzak pisze, ta ochrona praw autorskich to przede wszystkim ochrona zysków korporacji, które sprytnie np. w muzyce poważnej objęły prawami wykonawstwo, wobec tego co prawda twórczość Bacha nie jest objęta prawem, ale każde nowe wykonanie jest, więc się sprowadza do tego, że Bach jest objęty prawem.
Stosuje się sprytne sztuczki: film wypada z ochrony, robimy wersję kolorową (barbarzyństwo) i ma nowe prawa, robimy nową dygitalizację i ma nowe prawa, etc.
Zwerzaku, rejonizacja dalej jest. Tylko nie na wszystkich płytach. Większość płyt BluRay rejonizacji nie ma, bo zyski by były za małe.
Większość dużych sprzedawców pozwala kupić jedną ścieżkę (np. Amazon). Polscy wydawcy są, powiedzmy otwarcie, strasznymi ignorantami i do amerykańskiej umiejętności sprzedawania czegokolwiek są lata świetlne do tyłu.
Jaki procent dostaje tworca? To zalezy jaka mial podpisana umowe.
Oczywiscie, ze dostaje, zgodne z tym co podpisal. W kazdym radiu realizator musi starannie po emisji wypisac fakturke, ktora u nas nazywala sie PasB (programme as broadcast), a na niej wszystkie tytuly utworow muzycznych, nazwe plyty, wytworni , czas emisji etc. To wszystko idzie do centralnego „rozdzielnika” w rozglosni, ktory uiszcza oplaty. Tylko krotkie cytaty muzyczne nie podlegaja temu obowiwazkowi (bodaj 14 sekund). Jesli radio tego nie robi, dopuszcza sie piractwa. Najczesciej radia maja jakas umowe ryczaltowa z wytwornia, wytwornami, jakkolwiek moze sie zdarzyc, ze poszczegolne tytuly (jak np Beatlesi) maja szczegolna ochrone.
Procesy sadowe o naruszenie copyrights z pewnoscia byly i sa.
To nie jest tak ze wszystko nalezy do wszystkich. Jesli istnieje wlasciciel, autor lub jego prawny reprezentant, wydawca musi zaplacc za kazde zdjecie umieszczone w ksiazce czy pokazane na wystawie. A dlaczego nie mozesz zakupic jednej piosenki, zamiast calej plyty? Zapewne z tego samego powodu z jakiego ne mozesz zakupic jednego jajka w sklepie, a tylko musisz kupic pol tuzina co najmniej.
Nisiu, moje wspomnienia są podobne, z książek niefabularnych. Oscyluje to ok. 10%.
O wydawcach można długo. Przez 2 lata przekonywaliśmy wydawcę, że książka jest wyprodukowana za drogo, ma za wysoką cenę i się nie sprzedaje. Mówił, że świetnie się znają i jest dobrze. Zmienił się dyrektor d/s sprzedaży, zrobili nową tanią wersję (bez zgody autorów!) i nagle za pół roku dostaliśmy kilka razy więcej niż za poprzednich kilka lat.
Dystrybucja jest droga, marketing jest drogi. Dlatego też trochę cholera bierze, kiedy ebuk ma cenę taką jak papier.
Dzieki za wyjasnienie Nisiu. Jest tak jak sobie wyobrazalam.
Piszesz, ze dystrybucja zzera polowe zysku i z tym tez sie zgadzam. Ale brakuje mi tu jeszcze jednego elementu – np. naklad sie konczy – czyja wlasnoscia jest ksiazka? Wydawnictwa czy autora? Chodzi mi o to, czy po wyczerpaniu nakladu na ktory podpisal umowe, autor moze sprzedawac swoja ksiazke sam, w postaci elektronicznej na przyklad? Czy tez wydawnictwo sobie cos tam zastrzega?
Fryzjer, jak puszcza radio klientom, powinien zapłacić tantiemy ZAIKSowi. Za muzykę w knajpie, tantiemy. Sklep z muzyką, tantiemy.
Dobrze, że za słuchanie płyty przed kupieniem nie trzeba płacić…
Zwierzaku, zależy od umowy. W wielu umowach jest sprecyzowane, co się dzieje, jak się nakład kończy. Np. wydawca ma prawo poinformować, że przystępuje do nowego nakładu. Po pewnym okresie inercji wydawniczej wszystkie prawa mogą wrócić do autora.
Zwierzaku, w polskich umowach są tzw. prawa eksploatacji. Wydawca ma obowiązek wypisać w umowie, na jakich polach eksploatacji kupuje dzieło. Wydanie na papierze i wydanie elektroniczne to są dwa różne pola eksploatacji. Jeżeli nie jest sprecyzowane w umowie, to autor ma prawo wydawać na wszystkich polach eksploatacji, za jakie nie zapłacił wydawca. Ale to różnie w różnych krajach wygląda.
pola eksploatacji… i tak jest w prawie autorskim.
Tadeuszu, my po prostu o różnych rzeczach mówimy. Ja się zgadzam z tym, co piszesz np. o słabościach proponowanych aktów prawnych, o pazerności korporacji, itd. A w sporze JŻ i WO, sprowadzającym się w uproszczeniu do kwestii „wszystko za darmo versus jakaś forma ochrony praw autorskich” jestem po stronie tego drugiego. Ale Ty z kolei nie o tym. 😉
Orlinski, Tadeuszu, zaprotestowal na twierdzenie Zakowskiego, ze prawa autorskie sa najnowszym wynalazkiem. Nie sa. To sa staszne duby smalone i Zakowski nie pwoinien byl takiej pomylki poelnic, zlaszcza jak ma google’a pod reka. Haydn nie sprzdawal plyt? No, faktycznie nie sprzedawal, ale nuty juz zapewne tak.
Nie sadze aby za nowe wykonanie Bacha trzeba bylo komus placic – chyba, ze za jakas juz istniejaca aranzacje, ktora chcesz powtorzyc. . Aranzacja jest wlasnoscia intelektualna.
Tadeusz – dzieki.
Heleno,
przyklad z jajkiem raczej chybiony, ale niech ci bedzie – to NIE KUPUJE. Kupie na rynku, a tam moge kupic jedno. I moge kupic pirackie nagranie tej jednaj piosenki. To teraz sie zastanow, po czyjej stronie tak naprawde lezy wina za ten stan rzeczy.
Radio placi loyalities za prawo publicznego odtwarzania. Ale za co ma placic fryzjerka?
Z innej beczki: jak Wam się podoba ten typek? 😀
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/bobik1.jpg
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/bobik2.jpg
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/bobik3.jpg
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/bobik4.jpg
http://blog-bobika.eu/wp-content/uploads/bobik5.jpg
Tak jakoś sobie go wyobrażaliście, czy całkiem inaczej? 😉
Tylko szczerze, bez żadnego tam owijania w pieluchę. 😎
Przykład z jajkiem rzeczywiście nie jest dobry, bo przy jajku czy cukrze jest kwestia opakowania – nie opłacałoby się opakowywać osobno każdego ziarenka. Natomiast przy ściągnięciu jednej piosenki taki problem nie istnieje.
za blady. sorry guys, ale jeśli taki biały Bobik miałby robić za ilustrację, to albo grubszą kreską, albo jakimś wypełniającym cieniem. a właściwie to powinien być czarny
ps. jak to dobrze, że umiałem się powstrzymać od udziału w rozważaniach nad ACTA, JŻ-WO i prawami autorskimi w ogólności…
Zwierzaku, Tadeusz już Ci odpowiedział, kiedy ja myłam głowę (szamponem, którego też nikt mi nie da za darmo). Na umowy trzeba bardzo uważać, bo wydawcy chętnie wykorzystują debiutanckie szczęście, że w ogóle książka chwyciła – w ten sposób moje pierwsze siedem książek należy do Prószyńskiego ze wszystkim. Sprzedałam – a właściwie oddałam im prawa – no bo właśnie miałam co innego na głowie, cieszyłam się, że książka się ukaże itd. Dostałam umowę, to ją podpisałam.
W efekcie Prószyński z tymi książkami może robić co chce. Nawet przerobić je na komiksy albo na komedie familijne. Ja mogę co najwyżej zażądać usunięcia mojego nazwiska z czołówki (a pamiętajmy, że tacy np. reżyserzy filmowi i producenci uważają autora za idiotę z definicji).
W naszym wydawnictwie staramy się postępować inaczej, w żaden sposób nie krępujemy autorów, nie zabieramy im praw, jeśli chcą odejść, to mogą w każdej chwili. Płacimy dobrze. Mamy nadzieję, że nawet ci, którzy odejdą, wrócą, kiedy przekonają się, że jesteśmy przyzwoitą firmą.
No fakt, że wylewam długo gromadzone żale!
Bobik mi się podoba. Oszczędna kreska, ekspresyjna.
Z drugiej strony, licząc 300 lat na prawa autorskie, to to jest nowy wynalazek.
Heleno, oczywiście, że za nowe wykonanie trzeba płacić! I jest objęte prawem autorskim! Inaczej nie byłoby ochrony np. wykonań Anderszewskiego! Biorę płytę i kopiuję!
Foma, pogrubić i przyczernić kreskę to jest czysto techniczny pikuś. Chodzi o to, czy „duch” Bobika jest złapany. 🙂
Bobiku, moze ja jestem malo kumata, ale mnie sie wydaje, ze u Zakowskiego wcale nie najwazniejsze jest “wszystko za darmo versus jakaś forma ochrony praw autorskich”, tylko kurs na objecie kontrola rynku wydawniczo muzycznego przez kilka korporacji i likwidacja konkurencji. To same mechanizmy, ktore doprowadzily do kryzysu finansowego, doprowadza kulture i tworczosc do tego samego. Widac to juz bardzo ladnie w tworczosci hollywoodzkiej.
A fryzjer ma płacić tantiemy, bo wykorzystuje radio w działalności zarobkowej. Bez radia by nie przyszło tylu klientów, więc musi się dodatkowym zyskiem podzielić z ZAIKSem 👿
TRoche z innej beczki. Przeczytalam najswiezszego Warzeche ( ja wiem, ja wiem, to takie zboczenie seksualne…) i tam pod nim zwyczajowy chor podziwu i wdziecznosci, ale jeden wpis mnie tak rozczulil, ze cytuje. Pisze „lisa”:
„@ Macieju pytasz kto kreci. Nikt nie zbadal ilu w Polsce Ukraincow jest przy wladzy jak i wyznawcow krola Dawida. Ciagna tylko dla sibie i najblizszych. Wepchali sie do budzetowki i na inne stanowiska decydujace i bogacace. Zawsze podziwiam Pana Lukasza W za bycia z twarza”.
Otrzymala 6 „lajkow”.
Fakt, Zwierzaku, to u Żakowskiego też jest i tej części wcale się nie czepiam (ani WO). Tylko on w zapale poszedł jeszcze dalej i według mnie już za daleko. 😉
Z fryzjerami (lub sklepami) jest tak, ze moga oni zakupic cala playliste (juz czesto gotowa) i puszczac sobie do woli. Za wlacznoe radio nie placa.
Aaaaaaaa, dziękuję, Zwierzaku 👿 👿 👿 👿
Czyli na moje wychodzi!!!!
Mnie się taki oszczędny Bobik właśnie podoba, jakieś pole eksploatacji jest dla wyobraźni. A ducha chyba ma najbardziej z garmoszką, jak Elimelecha wyśpiewuje 🙂
Nie, ten akurat chyba jest zbyt nastroszony.
Mnie się wydaje, ze potrzebne są rozmowy i porozumienia w sprawie sieci.
Żadne prohibicje internetowe nie przyniosą niczego dobrego.
Myślę, że trzeba spotkać się w pół drogi – wolny dostęp do chronionych dzieł za niewielką opłatą, co przy potężnej ilości użytkowników da dochody twórcom, a ludzi nie pozbawi możliwości.
Zorganizowanie tego w sieci tak, żeby pomijać zbędnych pośredników jest chyba bułką z masłem przy dzisiejszych możliwościach.
Eee, rozczarowujący ten post pod Warzechą. Nic nie ma o czarnych podniebieniach… 🙄
Heleno, nie do końca masz rację. No, brutalnie mówiąc, nie masz 😉
cytat
Nie zawsze trzeba płacić tantiemy za radio włączone w lokalu
Przedsiębiorca, który odtwarza muzykę w lokalu przedsiębiorstwa, może zwolnić się od obowiązku podpisania umowy licencyjnej z organizacją zbiorowego zarządzania i zapłaty tantiem, jeżeli wykaże, że z odbiorem programu nie łączy się osiąganie korzyści majątkowych.
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/314956,nie_zawsze_trzeba_placic_tantiemy_za_radio_wlaczone_w_lokalu.html
I udowodnij, że nie jesteś wielbłądem…
Mnie się, Tadeuszu, ten z harmoszką też podoba, mimo nastroszenia. 🙂 Co zresztą dziwnego, że przy podskokach futro mu się nieco zmierzwiło? 😉
Bobiku, tak się składa, że kwestie techniczne dość mocno wpływają na postrzeganie, a jak źle postrzeżesz to nie tak odbierzesz, a jak nie tak odbierzesz, to możesz się zrazić albo nie polubić tak jak ten i ów by chciał.
zaś mniej technicznie, owieczkowatość Bobika jako motyw przewodni jest mi zdecydowanie nahbliższa i dlatego Bobik 4 pasuje mi o wiele bardziej niż Bobik 1.
mt7
No toć te sony, universale, warnery (i coś czwartego) to palpitacji dostaną! Przecież wszystko jest robione tak, aby nie można było uniknąć pośrednika!
przerwa 🙂 🙂 🙂
podczytuje i powiem wam w tajemnicy…….. najwiecej zarabiamy (na ksiazkach) my-ksiagarnie i lepiej nie patajcie ile
% bo nie zasniecie dzisiaj 😀
Bobiki ciekawe
Duch Bobika jest, ale muszę sobie skopiować i przyczernić, żeby sprawdzić, jak to będzie.
A to już wiemy, to w rubryce dystrybucja! I marketing.
Heleno, ja nie odwiedzam zboczonych stron.
Wiem, ze istnieją tacy ludzie, robię, co mogę, żeby to zmienić, ale muszę żyć, a do tego potrzeba mi sił.
Gniew i nienawiść pozbawia mnie ich, dlatego unikam.
Bobik zawsze sliczny, ale mnie sie najlepiej podoba ten spiewajacy Elemelka 😉
Nisiu,
O wlasnie o to mi chodzilo! Wiele wydawnictw tak robi, Proszynski nie wyjatek. Wiec gdzie tu ochrona tworcy???
Zwierzaku, no właśnie o tym mówimy, Ty, ja i chyba Żakowski. To jest ochrona twórcy w sloganach. No przecież nie powiedzą, że nie osiągnęliśmy zakładanego zysku 45% w stosunku do roku poprzedniego, a tylko 42,5%, a resztę sobie ściągniemy z procesów sądowych! Jakiś frazes musi być.
A jak wydawcy potrafią kantować twórców…. uuuu.
Przy okazji, jak na umowie z Nisią nie było sprecyzowane, jakie pola eksploatacji, to umowa z definicji jest nieważna. Były takie sprawy już i bodajże Sąd Najwyższy taką interpretację ustalił.
„Udowodnienie”, ze wlaczone radio nie wiaze sie z zarabianiem na nim, nie jest. Tadeuszu, sprawa uznaniowa, ale musi spelniac konkretne kryteria. Jesli rado nie leci caly dzien na pelnych glosnych obrotach, a jest jedynie w zakladzie jakims lecacym w tle brzeczykiem, to nie musisz niczego placic, zlaszcza gdy nie jest to radio stricte muzyczne, ale np BBC,gdzie wiekszosc materialu jest mowionego.
Wiem o tym bo pytalam o to kiedys moja fryzjerke, wascicielke salonu. Natiniast muzyka lecaca z kasety w jej zakladzie jest zakupiona.
przy czym oczywiście umowa musiała być zawarta po tej nowelizacji, kiedy te pola ustanowiono…
Heleno, a my aby nie mówimy o sytuacji w dwóch różnych krajach? W Polsce jest raczej tak, jak piszę. Jak nie udowodnisz, że nie zarabiasz dzięki muzyce, to musisz płacić. Inna sprawa, że z tym płaceniem różnie bywa…. Ale chodzą kontrolerzy i kierują sprawy do sądu.
mysle ze nie chodzi o odebranie zasluzonych dochodow, tylko o nie sankcjonowanie monopolu dostepu do „kultury” przez
koncerny (i tym podobne), myslimy ciagle „swiatem” XIX i XXw,
a tu na naszych oczach dokonuje sie kolejna rewolucja cywilizacyjna (do tego jak sie poczyta ACTA – i nie tylko o internecie – to mrozi)
koniec przerwy, pozycje wolaja 🙂 😀
Rysiu, prawda święta.
A przeczytana ksiazke mozesz sprzedac na Allegro, a ebooka juz nie. Chyba, ze jestes autorem.
Ida spac, jutro zaby, co w padajacym od 2 dni deszczu nawet pasuje 🙁
Bobiku, sprawdziłam, jak wyglądasz przyciemniony.
Zbyt konkretnie, wizerunek ciążyłby nad wierszem.
Cienka kreska z Twoim wierszami to jest to.
Myślę, że w książce mogą być rewelacyjne.
Mt7, ja się właśnie strasznie o to upominałem, żeby ten narysowany Bobik nie był zbyt realistyczny i nachalny. Dokładnie tymi słowami mówiąc – o cienkiej kresce. 🙂
Tadeuszu, POlska, wkrotce (pare lat) po upadku komuny podpisala miedznarodowa konwencje dotyczaca praw autorskich i royalties. wiec zakladam, ze regulacje prawne sa takie same.
O podpisanie tej konwenmcji i innych praw copyrigtowych przez kraje komunistyczne dopominano sie na Zchodzie od lat.
Co mi przypomina , ze E. poprosila mnie pare dni temu o umieszczenie na eBayu jej cudownego aparatu fot. Leica z lat trzydziestych, wyprodukowanego w latatc 60-tych w Zwiazku Radzieckim pod nazwa FED. Kiedys w Nowym Jorku proponowano mi za taki $200. Ale sie nie zdecydowalam sprzedac i potem zalowalam, bo moja Leica zostala ukradziona. Ale na szczescie E. ma druga, ciut gorsza niz moj dawny FED-5.
To niżej może trochę wyjaśnia, czemu ebook to nie to samo co książka. Ebook nie ma fizykalności, nie jest konkretnym obiektem, jest prawem do dostępu do tekstu.
Margaret, the issue with this idea, while it may seem logical, is that the model for purchasing a book in the Kindle store is very different from buying a physical book.
With a physical book, it starts out with Amazon buying a copy from the publisher. Amazon owns that copy, and can do whatever they like with it…sell it for a penny, give it away…pretty much anything (unless there are some specific contractual agreements, like not selling it before a certain date).
When they sell it to you, you can do what you want with that copy, including reselling it. You don’t own the content, of course, so you can’t copy the book and resell that, generally, but if you want to use it to balance a table leg, you are allowed to do that.
With a Kindle book, Amazon does not buy anything from the publisher first, and does not own a physical object they can control in the same way. What you buy in the Kindle store is a license…you enter into an agreement. Part of the agreement you have with Amazon is that you won’t resell it (for example, it’s against the Terms of Service with Amazon to sell a Kindle with Kindle store content on it to somebody not on your account).
Your agreement with the publisher varies on different titles. They may block text-to-speech access. They may give you six „simultaneous device licenses (the number of devices on your account that can have the book licensed at the same time), or they may give you fewer or more.
Since you don’t own the copy, you couldn’t give it back to Amazon so they can resell it: they also have agreements with the publishers.
There are advantages and disadvantages to both paper and electronic editions…not being able to resell them is one of the disadvantages.
A Customer, there is something a bit like Netflix for e-books now, with the Kindle Owners’ Lending Library, available for paid Prime members. It’s structured somewhat like the one disc a month plan from Netflix. You generally pay $79 a year (about $6.58 a month). So far, even though that isn’t the main attraction of Prime
Więcej tu:
http://www.amazon.com/forum/kindle?_encoding=UTF8&cdForum=Fx1D7SY3BVSESG&cdThread=Tx1QHEW8INVZO5V
Jasne, jest nabytym prawem, ale prawa też się sprzedaje, jak każde materialne dobro. Jak weksel, czyli prawo poboru.
W sieci handluje się prawami dostępu do książki i fizycznymi książkami, dlaczego prawo ma być gorsze od fizycznego posiadania?
Bobik, dopiero teraz znalazlam list i odpowiedzialam.
Idę, idę do tych klasówek…
Heleno, obawiam się, że ramy prawne są takie same, ale szczegółowe ustalenia się różnią.
Z tym FEDem dość zabawnie wyszło!
O ile wiem, ZSRR skopiował bezprawnie projekt Leiki, nie płacąc żadnych opłat licencyjnych. Wprowadził zresztą, po kolei, szereg zmian technologicznych. Nazwa Leica, używana na FEDa, jest naruszeniem własności intelektualnej Leiki 🙂 Coś jak nazywanie aspiryną czegoś, co nie zostało wyprodukowane przez Bayer’a.
A przy okazji, aparat się ładnie nazywa ku upamiętnienia Dzierżyńskiego, a przy jego produkcji pracowała słynna kolonia karna Makarenki, czyli dzieci-niewolnicy…
mt7
prawem kaduka, czyli obawami sprzedawców i wydawców, że się ich zyski zmniejszą….
Tak szybko piszecie, ze uciekaja mi wpisy. Wiec nadrabiam:
Tadeusz – fryzjerka placi za prawo publicznego odtwarzania. I nie jest wazne, ze jest to zaklad, a nie radiowezel parafialny. Muzyke dla klientow spedzajacych nieraz sporo ponad godzine w zakladzie daje sie po to by nie odpowiadac nieustanie na pytania jak ida przygotowaia do swiat albo jakie sa twoje plany wakacyjne. Daje sie po to by stowrzyc przyjmna atmosfere w zakladzie i by szybciej mijaly te pol godziny z nalozona farba na wlosy.
2. Rysuneczki. Bardzo mi sie podobaja. Tyle.
Tadeusz. Oczywiscie, ze aparat FED nie ma nigdzie na sobie nazwy Leica. Jeszcze by tego brakowalo. Ale kiedys nie moglam otworzyc komory z tasma fotograficzna, poszlam do pobliskieg zakladu fotograficznego w Nowym Jorku i wlasciciel tak sie tym aparatem zainteresowal, ze poprosil czy moze go wziac na zaplecze i troche lepiej obejrzec.
Po powrocie oswiadczyl, ze jest to absolutna kopia Leiki z lat 30-tych, technicznie swietna. Zaoroponowal $200, ale nie zgodzilam sie, bo byl to prezent od rodzicow na moje12 urodziny, ktory mial mi tez wynagrodzic wywozenie mnie wbrew mojej woli do Polski. 😆 Od tego czasu nazywalam mego Feda, i pozniej FEDa nalezacego do E., Leica.
Te radzieckie Leiki bardzo trudno sie otwieraja przy wkladaniu i wyjmowaniu tasmy. Niestety.
Ja też trochę nie nadążam za tempem rozmowy, bo usiłuję równocześnie robić coś innego 😉 , ale ogólnie mam wrażenie, że sedno jest w tym, co powiedział Ryś, a reszta „obudowała” – czasy się nam zmienili i musimy zacząć myśleć w innych kategoriah, czyli np. przenieść punkt ciężkości z fizycznych obiektów na prawa dostępu. Jak również spróbować zawalczyć o przystopowanie rozbestwienia pośredników, bo to nie jest żadna wyższa konieczność ani prawo natury, tylko dotychczasowa praktyka, wynikająca z tego, że nie było dotąd siły zdolnej się temu przeciwstawić. Ale może się okazać, że społeczność internetowa jest taką siłą, co daj Panie B. 🙂
Mam nadzieję, że choć zrozumiałem w pośpiechu, to jednak w miarę słusznie. 😉
Bobik cienką kreską mi się zdecydowanie podoba 🙂 Mt7, a nie wrzuciłabyś tu pogrubionego Bobika? W ciemno zgaduję, że spodoba mi się mniej, ale ciekawie by to było zweryfikować. Tadeusz sprawdzał (o 12.51), czy jestem? 😉 Jestem, ino trenuję umiarkowanie. 😛
Poza wszystkim, ale muszę.
Oglądałam ponad czterogodzinny, niesamowicie zażarty bój tenisowy. Na najwyższych obrotach i bez jeńców. W takich meczach gra głowa i dusza, bo ciało potrafi prawie wszystko i prawie wszystko wytrzyma.
Uff, muszę ostygnąć. Pooglądam Bobiki. Prawa autorskie zostawiam Wam, to ponad moje siły.
Umiarkowanie jest tu rzeczownikiem, ale przypadkiem niestety jest też prawdą, że zaniedbałam gimnastykę. 😳 Poprawię się – od jutra.
Z „rozbestwieniem posrednikow” mozna walczyc tylko nogami – nie kupujac oferowanych produktow. Posrednicy musza istniec, bo jak bedziesz negocjowac z oryginalnym producentem, kiedy on juz byl 50 razy sprzedany przez innego producenta, polaczony z innym producentem, etc. etc.
Chetnie bym znalazla jakiegos posrednika,ktory by mi dopomogl odzyskac chocby czesc z przetreminowanych czekow z jakichs inwestycji. Znalazlam caly stosik takich czekow przy porzadkowaniu szuflady. Byly na drobne sumy (od £7 do £40), ktore razem skladaly sie na ponad £250. Zanioslam je do banku, zostaly przyjete, pomimo, ze pochodzily z poczatkow wieku, ale potem bank mnie powiadmil, ze firmy, ktore je wystawily juz nie istnieja. To znaczy one istnieja, ale polzcayly sie z jakimis innymi i musialabym odnalezc jak sie teraz nazywaja i poprosic o wystawoenie nowych czekow – bo to sa moje zarobki inwestycyjne. No i mnie przeraza cala biurokracja wiazana z odzyskaniem drobnej w koncu sumy, jak doradzal mi bank.
A gdby byl posrednik, to moglabym mu odpalic nawet polowe, a nawet dwie trzecie i troche jednak odzyskac.
Dzień dobry. 🙂
Bobiku, mnie się podoba i kreska i wyraz….
Heleno, ja też mam aparat FED-5. Kupiony gdzieś w Beskidzie Żywieckim (Milówka albo Rajcza). Strasznie dumną jego posiadaczką byłam. 🙂
Heleno, ale gdybyś znalazła pośrednika, to chyba wolałabyś, żeby wziął jedną trzecią, niż dwie trzecie? 😉
Nie chodzi o to, żeby pośredników całkiem wyeliminować, tylko żeby ich zarobki stały w jakiejś humanitarnej proporcji do zarobków twórców, a i dla odbiorców ceny były do przełknięcia bez bólu. 😎
Bardzo bobicze Bobiki 🙂 Nie pogrubiać. Mnie zawojował drugi i piąty. Harmoszkę widziałabym mniejszą.
Dziękuję bardzo za wszystkie opinie (co oczywiście nie znaczy, że nie chcę dalszych 😉 ), przekażę rysownikowi. Na pewno się ucieszy, że Bobik bobiczy. 🙂
Psze Państwa, zmierzamy nieuchronnie do chwili, kiedy człowiek będzie zbędny w wielu procesach, a na pewno w dotychczasowych formach.
To jest początek rewolucji. W pewnym sensie dorobek człowieka działa przeciwko niemu, ale tylko pozornie. Dla ludzi trzeba będzie znaleźć inne formy egzystencji i dystrybucji środków do życia.
Kiedyś zazdroszczono klasie próżniaczej, że żyje nic nie robiąc, lub oddając się jakimś amatorskim twórczościom.
Teraz nadchodzi czas życia próżniaczego dla coraz większej liczby ludzi. Problemem będzie dystrybucja dochodów.
Może życie przeniesie się do sieci i nie będzie problemu z zakupem naczynia, czy szala na jakimś suku w Afryce. Do tego potrzeba osoby utrzymującej serwer, programisty, banku przyjmującego opłatę i organizatora transportu. Przy masowych transakcjach mogą to być niewielkie opłaty. Myślę, że nadchodzą trudne, ale ciekawe czasy.
Ago,
nie zapisałam wyników moich działań na wizerunku Bobika.
Pomalowałam go różnymi odcieniami szarości i czerni.
Owszem, Bobik stał się wyraźniejszy, ale wyobraziłam Go sobie na stronach z krotochwilnymi wierszami i doszłam do wniosku, że nie o Bobika chodzi, ale o wiersze.
I, zamknąwszy oczy duszy, wyobraziłam sobie te krotochwile słowne z Bobikiem ledwie muśniętym cienką kreską i tym namolno-ciemnym, realnym.
Zdecydowanie bardziej odpowiada mi duch Bobika.
Bobiku, mój komentarz czeka na akceptację. Zniknęły moje wszystkie dane, a ponownie wpisane zawiesiły mnie w próżni.
Mar-jo, moze zalozymy sklepik z Fedami?
Tez masz trudnosci z otwoeraniem tej komory, czy to tylko ja jestem taki frajer?
Uzywalabym go znacznie czesciej gdyby nie to zmaganie sie nieustanne z otweraniem.
Ale zdjecia robil piekne. Piekne. Cyfrowe sie nie umywaja jesli chodzi o zlapanie nastroju. No i na cyfrowych widac zawsze zmarszczki i pryszcze. Zaloze sie, ze nieoszczka pani Nasierowska uzywala Fedow. Wszyscy na jej zdjeciaicb sa tacy piekni i gladcy.
No, Bobik, posrednicy musza wykonac bardzo duzo brudnej roboty, na ktora nie stac czasem artystow, ktorzy juz gotowy produkt oddali do uzytku.
Dlatego zazwyczaj sami nie sprzedajemy mieszkan, nie lowimy ryb w morzu, i nie inwestujemy na wlasna reke zaoszczedzonych pieniedzy. Za profesjonalne uslugi dzisiaj sie placi bardzo sowicie i zawsze mozna negocjowac. Tez przez posrednika, agenta.
No, wlasnie o tym samym mowie co mt7.
Ki diabel, przeciez tylko raz kliknelam?
Moje komentarze czekają na akceptację i już wiem dlaczego.
Po zniknięciu danych osobowych wpisałam ponownie zły adres poczty.
Heleno, z otwieraniem komory aparatu nie miałam problemu.
Zdjęcia robił naprawdę dobre. Ostatni raz fotografowałam nim dzieci, kiedy były małe. Kiedyś do niego wrócę, z filmem czarno-białym. 🙂
Już wpuściłem, Siódemeczko. 🙂
Ja jeszcze raz podkreślam, że nie mówię o wyeliminowaniu pośredników, tylko o zmianę proporcji zarabiania na czymś. Bo w tej chwili często jest tak, że wytwórca (nie tylko artysta) dostaje jakieś nędze grosze, a pośrednik zgarnia praktycznie całą pulę. Nie dlatego, że ma takie koszta własne czy tam co, tylko prawem silniejszego. A mogłoby być tak, że zarobiłby i wytwórca (trochę więcej), i pośrednik (trochę mniej) i wszyscy mieliby udział. 🙂
Czy Wam te rysuneczki nie przypominaja rysuneczkow Franciszki Themerson na marginesach wydanego w latach szescdziesiatych „Wykladu Profesora MMaa” Stefana Themersona? Chcialam nawet porownac, ale nie moge znalezc egzemplarza. Niby juz probowalam ksiazki kolorami okladek poustawiac… Slepi tak juz maja.
Ale z posrednikiem w wypadku artystow i pisarzy to umowe zawiera badz autor dziela badz, czesciej wydawca. I co ustala, to ustala, nam co do tego?
Salon24 zostal wygaszony w protescie. Ekran jest czarny, rozswietlany tylko ociupine podczas jezdzenia po nm cursora.
Gosh, are they full of bullshit!
To nam do tego, że autorzy w starciu z korporacją zwykle nie mają żadnych szans i można ich wesprzeć w ramach społecznej solidarności. 🙂
Postanowiłem się chociaż odrobinę unowocześnić. Idę sobie kupić smartfona. 😎
Bobik kreskowy tip-top! Nic nie zmieniać w piesku! Z laptokiem najmilszy.
Bobika,
jasne że pośrednicy są potrzebni, ale tylko ci realnie wnoszący coś w łańcuch, różni nadmuchani dobrodzieje latami żerujący na twórcy winni zniknąć.
Poza tym część twórczości przeniesie się do internetu, wiec część pośredników będzie zbędna.
Chyba wszyscy rozumiemy osochodzi. 🙂
Potrzeba więc uzgodnienia interesów, a nie podejmowania restrykcyjnych kroków w obronie swojego znikającego kawałka tortu, z którego autor nic już nie ma.
Ale nie kupuj blackberryego!!!! Bo maja klopoty i sa na granicy bankructwa!
mt7, nie strasz, już i tak się boję 🙁 Pazurami trzymam się tego, co jeszcze potrafię ogarnąć i zrozumieć 🙁
Właśnie wywiesili nowe Słowa Premiera, który jest Rozumiejący, ale też Pryncypialny i Twardy. Ogólnie zależy mu na wolności w internecie i nieprawdą jest, że nie konsultowano. Konsultowano z przedstawicielami organizacji zajmujących się „ochroną praw autorskich”. Znaczy, zrobiłem piękny projekt kurnika i uzgodniłem wszystkie szczegóły z kol. kol. Lisem, Kuną i Tchórzem, którzy wnieśli wiele cennych uwag. Teraz, kiedy projekt jest zatwierdzony, będą mogły się wypowiedzieć Kury.
Haneczko, jesteś wspaniałą osobą i zdecydowanie się marnujesz.
Może pomyśl o czymś, co mogłabyś robić na własną rękę, lub rozejrzyj się po jakiś małych prywatnych biznesach.
Nic się nie bój. 🙂
Może możesz wykorzystać umiejętności, które dla ciebie są oczywiste, a komuś potrzebne.
WW, genau!
W przedostatnim TP był artykuł Michalskiego, który nieźle opisał „pracę” rządu. Zgadza się wszystko. W skrócie: robimy niewiele, robimy naprawdę, ale byle jak, jak się robi awantura, aby Kochany Nasz Premier nie był pokrzywdzony, wystawia się kolejne ofiary (minstrów), a Kochany Nasz przyjdzie i pokaże, jak naprawia. No i przy okazji gdzie się da to nałgamy….
„Minister Bogdan Zdojewski utrzymuje, że rząd prowadził konsultacje społeczne ws. dokumentów ACTA. – Takich konsultacji nie było – mówi wprost Jarosław Lipszyc z fundacji Nowoczesna Polska, a do jego opinii przyłączają się kolejne zainteresowane tematem organizacje, które oskarżają rząd o próbę przepchnięcia sprawy pod stołem. Zyskały one niespodziewane wsparcie. Inny minister, Michał Boni, przyznał, że brak konsultacji społecznych w sprawie ACTA jest rządową wpadką.”
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,11024526,ACTA__Konsultacje_spoleczne_rzadu_to_fikcja__Protest.html
COścik to przypomina Instytut Chopina…
mt7, ani trochę 🙂 Jestem siła robocza pomocnicza, do kierowania absolutnie się nie nadaję 🙂 Jeden biznesowiec w rodzinie wystarczy, od początku jestem starszym konsultantem 😉
Nie czytalam jeszcze, WW, wypowiedzi Premiera, ale rozumiem, z tego co piszesz, ze konsultowal sie glownie z tymi, czyich praw ma chronic nowa ustawa? A nie konsultowal sie z piratami i potencjalnymi piratami? No, niec mnie kule bija!
Heleno, jeżeli ACT (to chyba porozumienie?), chcąc chronić czyjąś wolność do zarabiania pieniędzy, ogranicza czyjąś wolność osobistą, to chyba coś nie tak. To, jak mówimy, potrzebny jest jakiś kompromis. Aby był kompromis, powinny się wypowiedzieć obie strony.
Ale nie wiemy co tam jest…
Na tym polegała awantura z SOPA: dawała prawa do zamykania stron internetowych koncernom przed wyrokiem sądu.
A co do tego mają piraci? 😯 Przepraszam, ale to jest argument poziomie Hołdysa, który już zabrał głos jako autorytet. Ja wolę rozmawiać o zasadzie, a zasadą jest w tym przypadku prawna ochrona interesów POŚREDNIKÓW, z całkowitym pominięciem:
a) autorów,
b) odbiorców.
Dodam, że ochrona takimi metodami, które w innych kontekstach Wyborcza zwykła nazywać policyjnymi, faszystowskimi, a nawet, o zgrozo, prawicowymi. 🙂
Przejrzałem sobie inkryminowane porozumienie. Są tam rożne słuszne rzeczy, że trzeba i należy chronić i dbać, oraz rzeczy trochę mnie dla mnie oczywiste, mianowicie dość paskudnie wyglądające deklaracje o instrumentach przymusu, jakie należy wdrożyć w celu.
Teraz rozkmińmy.
Nasz rząd stwierdził, że przyjęcie porozumienia nie zobowiązuje do wdrażania w prawie krajowym wszystkiego, co tam napisano. To prawda.
Dalej rząd stwierdził, że przecież ochrona własności intelektualnej w Polsce funkcjonuje i teraz. Świnto prawda.
Jeszcze dalej rząd stwierdził, że ewentualne i poprzedzone konsultacjami wprowadzanie nowych instrumentów do prawa krajowego nie będzie naruszało wolności osobistych.
No dobra, gdyby założyć (a dlaczego nie założyć?), że w tak znakomicie urządzonym państwie wszystkie opinie będą wzięte pod uwagę, kompromis będzie wypracowany, krytyczne uwagi GIODO i RPO nie będą odsyłane, jak dotąd, na drzewo, itd., to otrzymamy wynik w postaci obecnie obowiązującego prawa, może z jakąś kosmetyczną zmianą.
Rozkminiam dalej.
Po co jeść tę żabę? Odpowiedzi „bo tak” i „dla jaj” odrzucam, jako nielicujące. Niestety, po tej operacji logicznej zostaje mi jedna opcja: po to, aby wprowadzić takie przepisy, których teraz dotkliwie brakuje, aby, bez zawracania głowy organom pilnującym porządku prawnego, umożliwić egzekucję praw pośredników bezpośrednio.
Na razie (i tylko w małym zakresie) w takie instrumenty wyposażone są banki. Wdrożenie zapisów porozumienia do prawa krajowego spowoduje, że uprawnienia policji, prokuratury i komorników otrzymają niektóre podmioty prawa handlowego.
Wnioski? A wyciągajta se jakie chceta, tylko Wyborczej nie cytujta. Ani żadnej innej. 😛
Zgodze sie, jesli mi ktos wytlumaczy, o jaka szczegolna wolnosc osobiosta sie rozchodzi? Wolnosc do korzystania z plikow, ktore ktos wyprodukowal, ktos nabyl prawa autorskie lub prawa do rozpowszcechniania?
Wolnosc osobista, jak wolnosc wypowiedzi nie jest absolutna. Podlega tez jakims regulacjom. I jesli jestem gotowa uznac, ze niektore zapisy nowej ustawy sa zbyt ogolnie sformulowane i nalezy je uscislic, tak tez widze, ze wiele opozycji, jaka te zapisy wzbudzaja, ma swe zrodla w ulomnosci POLSKIcH prcedur prawnych, funkconowania wymiaru sprawiedliwosci, a nie w zlych propozycjachj ACTA.
Po przeczytaniu bodaj Siedleckiej w GW, odnotowuje, ze ona przywoluje casus tego filmu o Amwayu, ktorego emisje zakazal sad, na prosobe strony zainteresowanej czyli samego Amwaya. I to jest w porzadku. Kazda strona, ktora obawia sie, ze jej dobre imie moze byc narazone na szwank, ma prawo zwrocic sie do sadu i uzyskac zgode na wstrzymanie publikacji az do rozpatrznia zazalen. To co w porzadku nie jest, to ze w sadzie ta sprawa przekiblowala kilkanascie lat i tworcy filmu zostali tym samym skrzywdzeni. Skrzywdzeni nie dlatego, ze film byl wspanialy, bo nie byl, robiony byl pod okreslona teze i pelen przeklaman, ale dlatego, ze nie bylo w jego sprawie zadnego orzeczenia prawnego. Realizatorzy mieli prawo do wczesniejszego orzecznictwa – w te czy wewte. Ale nie jest to powod aby zniesc prawo zezwlajace wnosic do sadu petycji o wstrzymanie emisji czy oszczerczej publikacji.
Moja wolnosc osobista nie dopuszcza sytuacji w ktorej moge wejsc do ksiegarni i wyniesc dowolna ksiazke nie placac za nia.
I podobnie powinno byc w licznych przypadkach cudzej wlasnosci w internecie. Jesli Bobik czy nawet Pan Kudlacz zakaza mi roznoszenia wierszy bobikowych tu i tam, to moja wolnosc nie zostanie tym samym naruszona, bo to jest wlasnosc Bobika i ew, portalu (nie wiem jaka jest umwa z domena eu).
Przeciwnikow wprowadzenia regulacji dot. wlasnosci intelektualnej bedzie zawsze znacznie, znacznie wiecej niz zwolennikow, ale to nie znaczy ze posiadacze wlasnosci inteletualnej nie powinni sie bronic przed jej rozkradaniem, przed rozmywaniem granic co jest moje, a co nie jest i gdzie sie konczy moja „wolnosc osobista”.
Nnnno tak. Wyciągnąłem. I cytuję nie gazetę 🙂
W opinii GIODO, podpisanie i ratyfikacja konwencji ACTA jest niebezpieczne dla praw i wolności określonych w Konstytucji RP.
GIODO przewiduje, że na osoby fizyczne, osoby prawne i inne jednostki organizacyjne nakładane będą nieznane w naszym prawie obowiązki ujawnienia danych osobowych osób fizycznych podejrzewanych o naruszenie norm konwencji ACTA.
Haneczko, przepraszam za osobiste wątki, do których nikt mnie nie upoważniał.
Heleno, tu całkiem sporo napisano. I WW też całkiem jasno napisał 🙂
http://www.giodo.gov.pl/259/id_art/4497/j/pl/
Powtórzę:
„Wdrożenie zapisów porozumienia do prawa krajowego spowoduje, że uprawnienia policji, prokuratury i komorników otrzymają niektóre podmioty prawa handlowego.”
Firma Sony Polska (np.) będzie mogła oskarżać, ścigać i bez sądu egzekwować domniemane straty.
Aaaa,” uprawnienia policji, prokuratury czy sadu otrzymaja podmioty prawa handlowego”.
Takie uprawnienia podlegajace okreslonym warunkom juz istnieja w wielu krajach i nikt nie uwaza tego za bezprawie. Przedstawiciel firmy dostarczajacej gaz lub elektrycznosc ma prawo wejsc do mieszkania (wylamac drzwi jesli nie ma innego wyboru) jesli rachunki nie zostaly oplacone i dluznik dostal trzy lub wwircej upomnienia. Sluzby socjalne moga wejsc sila do mieszkania jesli dostana sygnal, ze ktos jest maltretowany, nie uzyskujac nakazu sadowego. RSPCA moze wlamac sie na teren prywatnej posesji jesli ktos maltretuje psa, urzdaza w szopie walki kogutow i zajmuje sie inna dzialnoscia pozaprawna. „poszkodowany” moze podac do sadu i domagac sie odszkodowania.
Problemy z prawami autorskimi i wolnościami są bardzo złożone, dlatego trudne do definicji.
A prawnicy są od tego, żeby wszelkie niedoskonałości prawa wykorzystywać bez skrupułów dla tego, kto da więcej.
Cale mnóstwo ludzi czuwa, żeby te regulacje prawne były niedoskonałe (wiem to z pierwszej ręki, niestety), bo w mętnej wodzie ryby lepiej się łowi.
Dlatego nie wierzę złotoustym prawnikom, którzy zabezpieczają czyjeś interesy, że własne – w to uwierzę.
Tyle tu różnych sprzecznych interesów i braku woli porozumienia, że jestem pesymistką.
I to jest wszystko i zawsze dobre? No nie wiem. To, że „wszyscy” się przyzwyczaili i „nikt” nie uważa tego za bezprawie, to przekonuje mnie średnio (ach, te kwantyfikatory). Jak coś jest napisane w ustawie, na pewno nie jest bezprawiem. Czy jest dobre i słuszne, i nie może być inaczej? Nie brnijmy w to, bardzo proszę, wolę pewien stopień ogólności w rozmowie o sprawach ogólnych. Jak zabrniemy, to będę musiał jeszcze objaśniać pojęcia dozwolonej samopomocy, stanu wyższej konieczności, hierarchii chronionych dóbr itp., które do sprawy będącej na tapecie mają się nijak. Zresztą nie mam ochoty na takie seminarium. 🙂
Przetwarzanie udostepnionych przez nas danych osobowych jest powaznym problemem i to tez nalezy uregulowac, bo panuje wolna amerykanka w tej dziedzinie, czego chyba kazdy z nas doswiadczyl otrzymujac chocby liczne oferty od nieznanych osobnikow przedluzenia sobie penisa.
To rozmawiajmy o tym, a nie, ze zakazy swobodnego korzystania z wszelkiej wlasnosc w internecie sa naruszeniem jakichs naszych praw.
Mnie chodzi jedynie o to, ze jakkolwiek przyjemnie jest uznac, ze wszystko w interneci jest moje, jesli tylko tego zapragne, to jednak prawa autorskie, prawa handlowe i prawa dystrybucji sa wazniejsze niz moje prawa nieograniczonego dostepu do dobr.
Sam, WW, zaczales.
No fakt, WW zaczął: wreszcie precyzyjniej mówić niż my 😆
Wielki Wodzu, piszesz coś o PRO.
Dla mnie to jest postać, która nie do końca rozumie interes społeczny.
Nie chcę zanudzać, ale obudził mordercze instynkty we mnie, od kiedy wystąpił do SN o decyzję, że wbrew prawu, które z końcem 2007 roku zakończyło życie Zebrania Przedstawicieli w spółdzielniach mieszkaniowych, to ta forma dalej wg. niego ma rację bytu do czasu zmiany statutów tych spółdzielni.
Problem w tym, że już piaty rok mija, a ludzie, którzy dorwali się do majątków spółdzielczych nie zmieniają statutów, bo łatwiej „dogadać” się z niewielką grupą osób niż zwoływać zebranie wszystkich członków.
W czyim interesie ten człowiek występuje według Ciebie, bo na pewno nie w moim. szeregowego członka spółdzielni, którego garstka cwaniaków, chce okraść pod pozorem działań na rzecz i dla dobra.
RPO?
Heleno, to co napisałaś o 17.58, to jest zaproszenie do kompromisu, czyli dokładnie to, czego nie ma w działaniu naszych Ulubionych. Tak, o tym trzeba rozmawiać i osiągać porozumienie. Przy pomocy argumentów i takich rożnych. Tego mi brakuje, dlatego zacząłem.
Poza tym godzę się na oferty w sprawie przedłużania, od tego mam filtry antyspamowe, jeśli to ma być jedyny koszt, czy jeden z kosztów. Natomiast o konsekwencjach swoich niegodnych czynów zgadzam się tłumaczyć przed sądem, a nie przed wynajętym zbirem, choćby miał na sobie ancug za moje roczne dochody.
I WW chyba nie jest dobrym adresatem 🙂
RPO – Rzecznik Praw Obywatelskich. 🙂
Temu konkretnemu tez mógłbym parę rzeczy wytknąć, ale mówię o instytucji, nie o tym, jak jest chwilowo obsadzona. Do paru sędziów miałbym to i owo, jednak instytucja sądu raczej się ogólnie sprawdza.
Ojej, mtSiódemeczko, wszystko dobrze, już Cię upoważniam 😀
Gorliwie czytam. Bardzo przydałoby mi się seminarium, nawet więcej niż jedno.
I jestem bardzo sorry, ale społeczeństwo tu czeka, żeby je badać. To idę. 😛
Jednak Wyborczą zacytuję. Jakby mnie czytał czy jak…:
„Artur Jaskólski, prezes Can’t Stop Games, wrocławskiej firmy produkującej gry społecznościowe (m.in. Tanadu)
Mamy podobne zdanie, jak muzycy, którzy kilka dni temu powiedzieli, że ACTA broni interesów wielkich koncernów, ale nie chroni ich pracy twórczej. Jesteśmy przeciwni piractwu w sieci. Ale uważamy, że interesu twórców powinna bronić transparentna ustawa skonsultowana ze społeczeństwem, twórcami i ekspertami.
Zbyt dużo jest wokół tej sprawy niejasności. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, statystyczny internauta nie będzie wiedział, czy np. nie łamie prawa publikując link na portalu społecznościowym.
Nie jest to dobry pomysł na ucywilizowanie sieci, lecz kolejna nieudana próba. „
Kiedy powiadam, ze „nikt nie uwaza tego za bezprawie” to uzywam tego calkiem precyzyjnie majac na mysli, ze nikt z takim uregulowaniem nie walczy, nie wplywaja do Parlamentu zadne wnisoki o uniuemozliwienie RSPCA wyjkonywania swej pracy, ani elektrowni egzekwowania dlugow. Moga sie zrocic do sadu, jesli dostepnymi pozasadowymi prawami nie moga osiagnac celu. Nikt w prasie nie domaga sie aby prawa taie zostaly odebrane. Czest sa one krytukowane za egzekucje, za niedopelnienie jakichs procedur przy wdrazaniu ich w zycie, ale NIKT nie kwestionuje, ze sa sytuacje, kiedy elektrownia, czy Towarzystwo ochrony Dzieci lub zwierzat musi dzialac zgodnie ze swymi uprawnieniami.
Ja sama w przyszlym tygodniu zamierzam eksmitowac z mojego garazu sasiada, ktory od ponad roku nie zaplacil za wynajem, obciazajac go wszystkii kosztami eksmisji (duzymi, bo musze zatrudnic firme przewozowa) . Wolno mi to zrobic i wyrzucic jego rzeczy na smietnik poniewaz dopelnilam wszystkich wymaganych procedur w postaci listow, wyznaczenia terminu, szeregu upomnien etc. Jego wlasnosc wartosci pary tysiecy funtow (meble antyczne) wyladuje na smietniku, jesli do 28 stycznia nie zaplaci i sie nie wyprowadzi dobrowolnie. A potem w sadzie bede dochodzic dlugu. Sprzedac tego nie mam prawa, ale mam prawo oproznic garaz.
Nie unowocześniłem się. 👿 W sklepie nie było sprzedawcy, z którym rozmawiałem poprzednio i rozumiałem, co do mnie mówi. Tym razem sterczał tam jakiś palant, który wyrzucał z siebie szybkie serie wtłuczonej na pamięć wiedzy smartfonicznej, ale kiedy go pytałem, o co w tym tak naprawdę chodzi, albo próbowałem się wywiedzieć o to, w jaki sposób mój nowy kontrakt byłby zahaczony o stary, nagle rozkładał bezradnie ręce i plątał się w zeznaniach. Muszę znowu pójść jutro, jak będzie jego komunikatywny i kompetentniejszy kolega. 🙄
Idę doczytać, coście napisali. 🙂
Jednak zanim doczytam wrzucę jeszcze rozczulający cytat z premiera: 😈
Ten kształt ACTA został zaakceptowany przez państwa, czy się to komuś podoba, czy nie, które są jakby rdzeniem i kręgosłupem wolności obywatelskich na całym świecie tj. UE, Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Korea Południowa i Meksyk. Nie można mieć cienia wątpliwości, że jak się mówi o wolności i prawach, to jest to najlepsze towarzystwo na świecie, w jakim można występować.
Nie będzie u nas drugiej Japonii, ale może będzie drugi Meksyk. Modelowe państwo prawa, znane z jego wzorcowego przestrzegania i egzekwowania. 😯 😛
Bobik, mam sposob na takich sprzedawcow w sklepie z technologia.
Darling, mowie, do niego/niej (bo oni wszyscy w tych sklepach ledwo z przedszkola) .- Daje ci zezwolenie abys traktowal mnie jako osobe znaczaco uposledzona na umysle, bo kompletnie nie rozumiem jezyka, jakim sie wy w waszej branzy poslugujecie. A w dodatku jestem cudzoziemka. Dlatego musisz do mnie powolutku i wyraznie. Potrzebuje xyz, ktory bedzie przyjazny w uzyciu i ktory spelnia nastepujace funkcje…. Co mozesz mi zaproponowac?
Przy pierwzych slowach Darling jest tak speszony, ze zapewnia mnie ze 90% jego klienteli to sa ludzie jeszcze bardziej ode mnie uposledzeni na umysle. I tlumaczy bardzo przystepnie co dalej.
Jest bardzo dobra wiadomosc dla Zwierzaka. W jezyku zrozumialym dla torbaczy. Inaczej workowcow (Marsupialia):
„Haven’t you heard? A snack maker in Australia has persuaded trademark regulators that the “f-word” is no longer offensive. Lawyers for the company argued the word was now part of the country’s vernacular. They won their case and approval to call the product “Nucking Futs” so long as it was not marketed to children.
(Source: The Daily Telegraph)”
He, he. Ten trik z upośledzonym to ja od dawna znam i stosuję. Ale dziś wic był w tym, że ten sprzedawca ni cholery sam nie rozumiał z tego, co plótł i jak się go prosiło o przełożenie na idiotyjski, to durniał i się zacinał. 🙄
Wielki Wodzu, ja Cię sorry.
Ten rzecznik praw moich tak mnie zdenerwował.
Nie napadłam na Ciebie, bo wielce cenię sobie Twoje zdanie i najczęściej się z nim zgadzam, wiedząc żeś człek rozsądny i miarę rzeczy znający.
Noszę się z zamiarem napisania pisma do tego RPO (oczywiście), ale co o nim pomyślę, to mi się ręce trzęsą i nie mogę. Jeszcze do wieźnia na starość trafię za obrazę wysokiego urzędu.
Czekam, licząc, że mi trochę przejdzie.
Mówiąc o ” rdzeniu i kręgosłupie wolności obywatelskich” zapomniał Premier o Królestwie Marokańskim 😯
Zastanawiająca jest zgodność polityczna Parlamentu Europejskiego w tej sprawie. Nie wiedzieli za czym głosują ❗ ❓
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/522735,Jak-polscy-politycy-glosowali-ws-ACTA-Zobacz-liste-
Ten cytat z Tuska jest naprawde bardzo smieszny!
A tu bardzo ciekawy artykul z Polityki i prosze nie przegapce dolaczonych 11 zdjecia, dobrze opisanych:
http://www.polityka.pl/nauka/natura/1523407,1,zobacz-gdzie-narodzilo-sie-zycie.read
Dobry typek z tego Bobika. Sądząc po kształcie butelki z 4 to siwucha leje się strumieniami do miseczki
🙂 😀
Zdjęcia jak z paleozoiku 🙂 Brzuchonóg najpiękniejszy.
I po co tworzyć jakieś komputerowe fiction 😈
No, społeczeństwo załatwione, poszło won. 😈
Z tego wszystkiego się nie ustosunkowałem do wizerunku Bobika. Dlaczego biały, pytam? Powiedzmy szczerze, że czarne jest czarne i nikt nie będzie nam wmawiał, że czarne jest białe. Chyba jakoś tak. Ale nie jestem pewien. Poza tym sympatyczna psina i to mówię ja, zajadły antypsista. 😈
Moje społeczeństwo jeszcze nie załatwione, ja poszedłem won. Myślicie, że ile nad tymi bambalukami można wysiedzieć 👿 ?
A i tak na deser zostawiłem grupę, którą zdaje się interesować przedmiot 😯 No, 2/3 interesuje….
Łosochozi?
Bo ja akurat przed obiadem, a na deser będą jagódki Cgcecie wiedzieć, jakie gówne danie? placuszki ziemniaczane 😉
p.s Chcecie – miało być, ale pisałam po ciemku 🙁
gówne danie też ładne 😆
Bobiku : 2 i 4 są najbardziej „Bobikowe”. 😆
Po ciemku przed obiadem. To chyba obiado-kolacja 🙄
Panowie, bardzo proszę o odrobinę czułości dla społeczeństwa. 🙄 Bądźmy wyrozumiali dla bliźnich, wszak i nam się zdarzają 'zachowania społeczne’. 😉
Mogło być zaćmienie. 🙂
Jestem w trakcie czytania, ale tak na goraco – Heleno, nie wiem jak w UK ale u nas RSPCA nie ma prawa wejsc na prywatna posesje bez asysty policji.
Pomylilam adres i siedze w poczekalni. 🙂
Doczytalam, komentowac nie mam czasu bo lece, chociaz przy tej lejacej sie z gory ilosci wody powinnam napisac – plyne.
Pa!
Bobiku, zapomniałam dodać, że i 5. 😆
Sprawdziłem!!!!!!!!!
Jak z magla mam umysłek 😯
A teraz zasłużone…..
wyro 🙁
też na w 😉
Dobranocka…
Szara Myszo, ale przyznaj, że dwójkę, tę z myszą, to promujesz po kumotersku. 😆
Ha, to ja jestem to załatwione społeczeństwo, które cztery razy w tygodniu słyszy grzeczne won 😎
Panowie, jako doświadczone i świadome siebie społeczeństwo, radzę Wam z całego serca – mówcie społeczeństwo won na wejściu. Dla Was wielka oszczędność czasu i energii, a społeczeństwo nawet nie zauważy różnicy 🙄
„społeczeństwu”
No przecież mówiłam, że nie zauważy 🙁
Faktycznie, takich subtelności społeczeństwo nie zauważa. 🙂 Ale my wszystko dla jego dobra, prawie jak rząd.
Dla dobra, prawie jak rząd 😯 Cichcem i na wszelki wypadek, wypiszę się chyba ze społeczeństwa…
Bobiku, ma się rozumieć. 😉 😆
Haneczko, czyżby marzyła Ci się wewnętrzna emigracja ? Ale w koszyczku zostaniesz ?
Wypisywać się ze społeczeństwa? 😯 O nie, to niech się raczej prawierząd zreflektuje i nie woni. 😈 We własnym intęręsię. 😉
Bobiku, jestem komputerowo ciemna masa i nie wiem co zrobić, żebym mogła czytać wpisy koszyczkowe, które w Firefoxie po jednym dniu mają tło ciemno-zielone. Czarnej trzcionki nie sposób przeczytać – muszę się przenosić do Opery. 🙁 A ja lubię „liska”.
U mnie też ciemne tło, ale ślipię i trwam 🙂
Przecież Koszyczek jest wewnętrzną emigracją 😉
Bobik przed laptokiem siadowywuje na krześle:
https://picasaweb.google.com/PaniDorotecka/Bobik#5324173205241544706
Ale na leżąco też ładny. Podobają mi się prawie wszystkie z wyjątkiem tego z harmoszką, bo tam pyszczek ma taki jakiś ryjkowaty, a przecież piesek nie świnka 😉
To czemuście mi wcześniej nie mówili, że takie efekty z ciemnym tłem występują? 😯 Sam się nie zorientowałem, bo u mnie na Firefoxie wsio normalno.
Ja też jestem za cienki, żeby powiedzieć, skąd ten numer i jak sobie z nim radzić, ale zapytam jutro Pana Administratora.
Przed laptokiem siadowywuję na krześle, jak akurat jest takowe pod rę… no, pod czymś tam. 😈
Bobik na tym zdjęciu wygląda, jakby wpisy siłą woli przelewał na ekran. 😆
Bobiku, mało masz na kosmatej głowie? Jeszcze ciemnego tła Ci brakuje?
@ Wiesiek59 na blogu red. Paradowskiej:
„A jak będzie z pracami naukowymi?
Przecież prestiż naukowca mierzy się liczbą cytatów……
Odniesienia do prac przełomowych idą w dziesiątki tysięcy. Czy ktoś będzie wypłacał tantiemy biologowi, ekonomiście, za powoływanie się na wyniki jego badań?”
Zaczynam mieć obsesję. Okropnie czysty ten laptok 😕
Haaaaaa, haaaaa… Mój laptok i czysty! 😆 😆 😆
No, chyba że w ten dzień Kierownictwo pod moją nieuwagę dorwało się i przetarło. 😈
Ten problem z pracami naukowymi wydaje mi się już nieco naciągnięty. Przecież i w papierze się cytuje i nikt się z tego powodu tantiem nie domaga. O ile długość cytatu nie przekracza granic przyzwoitości i nie jest on podpisany całkiem nowym nazwiskiem. 😉
Już widzę Kierownictwo latające ze ścierką po Twoim laptoku 🙄
A ciemne tło zrobiło się samo z siebie i nagle, jakiś czas temu. Myślałam, że domowy się zbiesił, ale pracowe też tak mają. Na wszystkich mam liska.
Zacząłem mieć podejrzenie, że to ciemne tło może mieć związek z ostatnią aktualizacją Łotra. Jeżeli to by się potwierdziło, to niedobrze, bo trudno będzie znaleźć, w którym miejscu jest błąd. 🙁
Bobiczku, nic a nic się nie przejmuj, damy radę. To nie problem, to tylko drobna niedogodność, jak mawia Alicja 🙂
Sprawdziłam u mnie Firefoxie normalne, takie jak zawsze.
Nie wiem, o co chodzi. 🙁
Na dowód:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KopiowanieAdresowIRozneInne#slideshow/5701346333677940306
No, u mnie też się nic nie dzieje, ale może u wolniejszych komputrów tak?
To co zielone (pole nick, data, godzina), zostało zielone. Pole do wpisywania białe. Gdy wchodzę lub odświeżam, przez moment jest tak, jak powinno być. To ciemne nie jest na całym. Teraz pojawia się od Tadeusza 24.01. 13:31 (przepraszam Tadeuszu, to nie ma z Tobą nic wspólnego 🙂 ). Tło zmienia się, gdy rośnie ilość wpisów.
Piszę z trzech, żaden nie jest wypasiony, ale też nie całkiem tępy. To musi być przeznaczenie 😉 Dobranoc 🙂
A moze to akcja protestacyjna jak w Salonie24?
Prof. E. Letowska nie zostawia suchej nitki na rzadzie i eurodeputpwanych, ktprzy „nie czytaja co podpisuja”:
http://wyborcza.pl/1,75248,11026891,Letowska__ACTA_to_wynik_lobbingu.html
Bry!
Bobiku, to ciemne tło u mnie się już dawno pojawiało, na Feuerfuchsie, ale mężnie znosiłem. Mam wrażenie, że to się gryzą jakieś lokalne ustawienia z globalnymi. Bo na TYM komputerze nic takiego nie ma.
Witam. 🙂
U mnie nigdy nie było ciemnego tła, ale obok w pokoju na kompie podłączonym pod ten sam ruter pojawia się gdzieś po 200 komentarzach i trwa do następnego wpisu. 🙄
Herbata, croissanty…..teren
szeleszcze
brykam
fikam 🙂
tereny zielone
S-Bahn
pozycje
brykam 🙂 😀
Dwa slowa jeszcze do tego linka z wywiadem z prof. Letowska. Sluchalam dzis rano rozmowy z nia w TOK FM. Nie posiadala sie ze zlosci i bylo to bardzo wyraznie slychac – na rzad, za brak profeesjonalizmu, amatorszcyzne, jak powiedziala, i za proby „oszukiwania spoleczenstwa” zapewnieniami, ze podpsanie ACTA i SOPA nie zmieni nic na polskim rynku. Wyjasniala, ze w dzisiejszych czasach jest wiecej niz jedno zrodlo stanowienia prawa (Parlament, Unia, ONZ) i ze w tej sytuacji Unia moze wymuszac na Polsce przestrzegania tego, co dobrowolnie podpisala. Byla tez bardzo ostra wobec europoslow (jednego z PO, drugiego Ziobry, ktorych wypowiedzi dla bodaj Gazety Prawnej zostaly zacytpwane), ktorzy tlumaczyli sie, ze podpisali, bo koledzy oraz Unia doradzila im podpisac, wiec jakby nie musieli juz czytac, hehe. Teraz Ziobro zmienil front, bo „internauci go przekonali”. To po co ja im, kurka wodna, pensje place z podatkow? Nieroby pinkwolone.
POtem jeszcze byl bardzo zabawowy Antek Psychiczny, ktory wyjasnial, ze skrzydlo nie moglo sie ulamac od brzozy, ze nie byl to zwykly wypadek, ale „duzo, diuzo powazniejsze” zajscie, ale odmowil podzielenia sie swoja teoria kto odlamal to skrzydlo, jesli nie brzoza.
Jan Wrobel, ktory prowadzil, byl do niczego i nie mrugnawszy zapewnil Antka, ze zaprosi na rozmowe Jana Roberta Nowaka, „najwybitniejszgo – zdaniem Antka – specjaliste od spraw wegierskich”.
Jesli JR NOwak pojawi sie w studiu TOK FM to bede pierwsza krora przyjdzie okna wybijac.
Sorry, okazalo sie byc wiecej niz zapowiadane „dwa slowa”. No ze mna tak zawsze. I tak jest ze wszystkim…
Dzień dobry 🙂
Redaktor Wróbel traktuje swoją drugą pracę rozrywkowo, bawi się w dziennikarstwo, co drażni mnie od dawna.
Dzień dobry 🙂
Powiedzcie mi, jak to jest, że kiedy profesor Łętowska mówi, to ja sobie dam ogon uciąć, że ona wie, o czym mówi i że mówi prawdę. A kiedy jakiś minister czy premier… ech, szkoda gadać. 🙄
Zwłaszcza Tusk mnie ostatnio niebywale wpienia tym, że na jakiekolwiek zarzuty społeczne wobec ustaw czy pracy rządu, zaczyna grać twardziela i niby to od niechcenia dotykając miejsca, gdzie szeryf zwykle nosi złotego colta, oświadcza: „rząd się nie będzie uginał przed szantażem!”. 👿
A równocześnie wszystkie polityczne gęby pełne frazesów o demokracji. Wrrrrr!!!
Tuskowi nader fatalnie zaczela sie nowa kadencja. Tyle nieszczesc i dopustow spadlo na niego, z nikt w tej powodzi nawet nie odnotpowal, ze on sie juz cichcem wycofal z zapowiedzi poparcia „pktu fiskalnego”. I cale lizusostwo w Brukseli psu na bude…
W dodatku jak slyszalam, bedzie musial usunac Arlukowicza, bo poczul w nim konkurenta, a nie po to sie pozbyl tego gada Schettina, aby mu Arlukowicz wyrastal pod nosem.
Wczoraj zaczelo mi chodzic po glowie, ze ten rzad moze nie doczekac, tfu, tfu na psa urok, konca kadencji. Jeszcze jedno-dwa potkniecia i moze se zrobic goraco. A wtedy zapraszam wszystkich do osiedlenia sie w zachodnim Londynie.
Bobiku, ja mam ten sam odruch i w przypadku prof.Łętowskiej, i naszego Premiera.
A jaka Wrobel ma pierwsza prace?
Ojej, zapomniałam się przywitać – dzień dobry. 😀
Bobiku, nie mam niczego do ucinania, ale dla mnie wypowiedź Pani Profesor kończy dyskusję. Nie jest dobrze.