Przemowa
Foksterier zachowywał się dziwnie. Stał przed lustrem na dwóch łapach, stroił miny i wykonywał patetyczne gesty jedną z przednich kończyn. Od czasu do czasu wzdychał głęboko, potrząsał łbem i wywracał ślepiami, jakby właśnie połknął jeża. Bobik przyglądał mu się chwilę, nie bardzo wiedząc, co ma myśleć o tym przedstawieniu, aż wreszcie zdecydował się ostrożnie sprawdzić, w co jest grane.
– Masz zamiar zostać aktorem? – spytał, wybierając najpochlebniejsze z możliwych wyjaśnień.
– Aktorem? zdziwił się Foksterier, przerywając na moment przeraźliwe szczerzenie zębów. – Nie, skądże.
– To może chcesz się zgłosić do jakiegoś castingu?
– Chyba zgłupiałeś – skwitował Foksterier i zaczął wygrażać łapą swojemu odbiciu.
– No to już nie wiem – przyznał się Bobik, na wszelki wypadek odsuwając się o kilka kroków. Oczy Foksteriera wyrażały teraz tak bezmierną wściekłość, że zaczynał się go trochę bać.
– Jeżeli masz zamiar dawać publiczne występy – zaproponował nieśmiało – to może robiłbyś to trochę mniej groźnie? Widzowie mogą się wystraszyć.
– Naprawdę? – ucieszył się Foksterier. – To świetnie. Właśnie o to mi chodzi. Przestraszyć. Wstrząsnąć. Przemówić do serc i sumień. Chcę tym razem dobrze to wyćwiczyć, żeby się nie skończyło jak zwykle, że przejmą się na parę minut, a potem zapomną.
– Słuchaj, a co ty właściwie tak ćwiczysz? – nie wytrzymał Bobik.
– Powinieneś sam na to wpaść – odparł z lekką pretensją w głosie Foksterier. – Przygotowuję moją coroczną przemowę wigilijną do ludzi. Jak już się upierają, że mam w ten dzień mówić ich głosem, to niech przynajmniej powiem coś takiego, żeby im w pięty poszło. Bo chyba nie będziesz twierdził, że im się nie należy?
nie jestem przekonany czy Aga powinna w ogóle siedzieć
Doszedłem do wniosku, że Kierowniczka ma w tym wszystkim jakąś zbyt bierną rolę. Czy nie powinna wzniecić jakiegoś buntu więźniów, albo co?
Gdyby Kierownictwo siedziało za winność, to jaki w tym byłby dramat? Posadzenie za niewinność to jest dopiero temat. Każden jeden dramaturg to wie. 😈
jak to za co? za niewinność. albo dla sprawy. albo dla wiktu i opierunku. albo żeby schować się przed akwizytorami 😯
Kierowniczka mogłaby poprowadzić w więzieniu chór. Najpier kolędy i pastorałki, potem nieco bardziej ambitny repertuar, aż by doszli do Va, pensiero… A potem bunt już by sam się wzniecił.
Foma, nie ma o czym gadać. Aga musi siedzieć, bo mam już w głowie wizję sceny kuszenia w celi Antka i zaraz ją napiszę słowem związanym. 😎
to może być wyobrażenie, nie musi się dziać w rzeczywistości wymyślonej lecz jedynie w wymyślonej-wymyślonej 😯
Foma, Aga sama chciała akcji, a akcja polega na kuszeniu Antka. Skoro Antek ma siedzieć, to za kratki musi też trafić Aga.
Awantur mi się zachciało… Korpoludka w roli skrojonaj na Bonda? 😯 Takie rzeczy, to tylko w Koszyczku. 😆 Dobra, kierunek Szwecja mi pasuje, mogę palić nieistniejące (bo już spalone) koziołki, odprawiać uroki i rzeźbić – ale wyłącznie w przyzwoitym materiale 😉 i przyzwoite obiekty, a nawet trochę posiedzieć. Stanowczo odmawiam przykładania ręki do pornografii. Antka mogę przekonywać, ale odszranianie aut wydaje mi się zajęciem atrakcyjniejszym i mającym większe szanse na choćby częściowy sukces.
Bobiku, a czy mógłbyś to tak ustawić, żeby mnie zamknęli na Święta i Sylwestra? Spakuję dziś prezenty, a potem jestem do dyspozycji.
Na Święta i Sylwestra też dałabym się zamknąć 🙄
Zapomniałabym – na 29/12 poproszę przepustkę, bo idę na Halkę.
jak przyzwoite i bez pornografii to ja się nie piszę 😐
a co do biernych ról, to ja mogę obsadzić rolę śpiocha
ps. to że ktoś sam chciał nie znaczy, że jest to dla tego kogoś najlepsze. a skoro nie jest, to…
No dobra, ale wtedy muszą też przed Świętami zamknąć Kierowniczkę, żeby było kogo uwalniać. Ale to się chyba da załatwić. Kierowniczka jeszcze raz coś o pani Meissner albo ministrze napisze i odsiadka pewna. 😎
Bobiku, możemy mnie zapuszkować w ramach działań wyprzedzających. 🙄
Fomo, Ty nie masz się pisać, tylko ostatniogłosić. 😉
Jest scena w celi, żeby Aga mogła się już zacząć uczyć tekstu. 😎
Snakewoman (wdzięcząc się do Antka i podając mu czerwone jabłuszko)
Mniam, mniam. Zobacz, jabłuszko. Polskie, pieniążkowe.
Nadgryź je, a zobaczysz rzeczy całkiem nowe.
Nadgryź, a już za chwilę się nie będziesz wzdragał,
by ci się objawiła rzeczywistość. Naga.
Antek
Okrutna! Z duchowego chcesz mnie wygać raju,
który sobie zrobiłem tam, w brzozowym gaju,
pornografią mnie kusisz, nie pojmując wcale,
że po drodze nie było nigdy mi z realem.
Daj mi zostać w mej złudzie, zjawo obrzydliwa,
co się nawet po polsku nie umiesz nazywać!
Choćbyś nie jeden miała, a cztery ogony,
nie uda ci się skusić mnie niczym czerwonym.
Snakewoman (zmieniając taktykę i jabłko)
Och, spójrz, inne jabłuszko, jeszcze niedojrzałe,
zieleń jego otworzy ci obszary całe
władzy, wpływów, uznania… Twe cudne oczęta
przejrzą, już wrogie siły cię nie będą pętać,
swą prawdę wyrwiesz wreszcie z kłamstwa głębin czarnych
i jej płomień rozniecisz tu, w Zakładzie Karnym!
Antek (z błyskiem w oczach nadgryza jabłko)
Ha! Słusznie mówisz, Wężu! Czuję, żem gotowy
teraz prawdę w oporne wszystkie wtłoczyć głowy.
Ludu! Ludu! Przysięgam na me włosy rzadkie,
że Smoleńsk był po prostu lotniczym wypadkiem!
(W całym Zakładzie Karnym zaczyna się tumult i sądny dzień. Snakewoman niepostrzeżenie wypełza z celi Antka i podąża do Ministerstwa Kultury)
Snakewoman (na stronie)
Kierowniczkę uwolni wkrótce silna grupa,
a ja chcę udowodnić, że minister d..a,
bo zapobiec ten neptek nawet nie potrafi
wykuciu nad urzędem jego pornografii.
Choćbym odszraniać miała jakieś tam cholerstwa,
ja wykuję, bo dość mam tego ministerstwa!
Ostatni Głos (nadgryza porzucone jabłko, krztusi się i nie zabiera głosu)
😆 😆 😆
Brawo, Bobik! 😆
Nie uważacie, że jakiś monolog Kierowniczki też by się przydał? 😎
vesper, zauważyłaś? są już pierwsze głosy przypisują mi funkcję ostatecznego głosu 😆
ps. nie przepadam za jabłkami. mogę się zakrztusić truskawką
Zauważyłam i nadziwić się nie mogę, jak ludzie łatwo poddają sie sugestii 😯 😆
A monolog Kierowniczki bardzo by sie przydał.
a to ma być monolog wewnętrzny czy zewnętrzny? bo w ramach oszczędności (wszak kryzys, trzeba odłożyć na kaucję i te sprawy) widziałbym ten monolog jako wieloznaczne mruczenie pod nosem
i to wcale nie jest łatwe poddawanie się sugestii, to jest dostrzeganie oczywistości i dawanie temu upust. właśnie o odwagę do upustu chodzi. z tym najtrudniej, nie każdy teraz ma odwagę mówić oczywiste oczywistości 😆
Kierowniczka, zaczynając na środku sceny, potem to tu, to tam, z lekkim wahaniem:
mmm… mmmmmmmmmmmmmmmm….
mmmmm mmmm mm
mmmmmmmmmmmmmmmmm
mm mm mm m
mmmmmmmmmmmmmmm
ach!
eeeeeeeeeee hmmmmmmm
mmmmmmmmmmmmmmmmmm
eee
hmmmmmmmmmm hmmmmmmmmmm
mmmm mmm
o!
schodzi ze sceny z nowym konceptem
To rozumiem, ze odsiadka PK jest juz przesadzona? I po skorumpowaniu dywanu pragnie teeraz skorumpowac Antka Wariata? To szybko sprawy sie posuwaja.
A czy miala przynajmniej szanse wygloszenia Ostatniego Slowa Skazanca, zanim zaczniemy operacje uwolnienia jej? Czy bylo jakies J’Acuse (nie mylic z jacuzzi) ?
Odwagę do upustu popieram. Im wiekszy upust, tym więcej zostaje mi w portfelu.
Kryzys kryzysem, ale na Kierowniczkę się ściepniemy i pozwolimy jej wygłosić nawet kilka monologów. Zewnętrzny, wewnętrzny, a nawet w jaccuzi, jak będzie miała ochotę. Kierowniczce nie pożałujemy. 😀
Dobra, to poprzedni monolog był wewnętrzny, a ten będzie zewnętrzny albo na odwrót: 😆
Kierowniczka
Samotność… To pół biedy. Gorzej, że tak cicho.
Nawet klawisz nie brzęknie żaden… Niech to licho!
Z czego pisać recenzję? Mam wszak swe nawyki,
trudno dzień bez muzycznej przeżyć mi krytyki,
trudno mi bojowego jest zachować ducha,
gdy koncertu raz dziennie chociaż nie wysłucham,
Choć w duszy zawsze jakieś grają mi allegra,
tu, niewinnie zamknięta, czuję, że coś nie gra.
O, biada… Ale ja się nie poddam bez walki,
może choć jakaś Halka… Kurczę, nie mam halki,
w spodniach by było z halką trochę niewygodnie,
a ja spódnicę rzadko noszę, zwykle spodnie.
Co tu wykombinować, by wreszcie dla ludzi
krytycznie się potrudzić?
Jakąż muzyczną napaść treścią się i formą?
Zaraz… Sprawdzę, czy kraty zgodne z polską Normą,
to zawsze jakiś pomysł… Albo nie, bez łaski,
poszukam, czy gdzieś tutaj nie ma Czarnej Maski.
Mogę także strażnika namówić, by zaczął
rycerskość okazywać mi, niechby wieśniaczą,
lub wdrapać się na pryczę, by spojrzeć przez kraty
i choć skrawek zielonej zobaczyć Traviaty.
O, coraz więcej mam w tym wymyślaniu weny –
mógłby mi ktoś do celi przemycić Carmeny…
Chociaż nie, ja nie palę, to mi się nie przyda.
Ach, gdzieś tam za murami Tosca i Aida,
a tu pustka bezdźwięczna…
Ministrze! Ty widzisz
i nie grzmisz? I postępków swoich się nie wstydzisz?
Chcesz w tej celi muzycznie mnie pogrzebać żywcem
za to, żem ośmieliła się zajmować NIFC-em?
Daj mi rząd dusz! Nie sorry,
ten mam tak czy owak,
daj mi nad realiami trochę popanować,
lub sam się do roboty zabierz i to żywo,
żebym wreszcie zanucić mogła pieśń szczęśliwą.
Bo jak czegoś nie zrobisz, zaraz zacznę tupać,
krzyknę, żeś nie minister, ale…
Głos Diabła
Były minister!
(Celę zalewa nagła jasność i dźwięk Koncertów Brandenburskich. Przez cudem otwarte drzwi wpada grupa kolędników, przebiera Kierowniczkę za anioła i wyprowadza na wolność.
Ogólne tromby i dziękczynne pienia)
alleluja to chyba nie te święta 🙄
No, przecież Kierowniczka ma siedzieć do Wielkiego Postu. 😆 Jakoś to dyskretnie trzeba było zaznaczyć.
Lepiej będzie zmienić alleluja na gloria, bo Kierowniczka musi wyjść przed końcem karnawału. Inaczej nie wyprowadzimy jej jako aniołka i trzeba będzie obmyślić Inny Plan.
Jak się tak wszyscy czepiają allelujów, to niech będzie, zmieniłem na dziękczynne pienia. To już w żaden sposób nie określa czasu akcji. 😉
określa. pienia to przed świtem raczej 🙄
Eee, pienia są elastyczne. Potrafią się dostosować do potrzeb. 😉
😆 😆 😆
Już się uczę monologu 😉
Teraz musi jeszcze nastąpić obiecany wstrząsający finał. 😉
Wstrząsający Finał
O czym tu dumać, o czym tu rozprawiać,
w tej sprawie chce się głównie puścić pawia,
Już by NIFC pewnie zbierał grzybki w lesie,
już by załatwił go koleś z kolesiem,
gdyby nie miała PK dość odwagi,
żeby opisać, jaki król jest nagi.
Wielcem zbrzydzony jest zdarzeń rozwojem,
przeto się wcale powiedzieć nie boję:
niech diabli wezmą tych kolesiów wszystkich,
co zawsze patrzą tylko swojej miski,
niech im kultura stanie w gardle ością,
bo ona wspólną jest, nie ich własnością.
Ostatni głos (dobitnie)
No, przecież cały czas to mówię! 🙄
Zawzdy. Powinno byc zawzdy, ne „zawsze”.
Bobiku, wiem że się powtarzam, ale – jesteś genialny 😀
Kocie, niestety – po wystąpieniu Ostatniego Głosu nie można wprowadzać już żadnych poprawek, bo by się okazało, że to jednak nie był Ostatni Głos. 😆
Bez przesady, Haneczko. Zdolny wystarczy. 😎 😆
Ale dobrze, że się pokazałaś, bo jest potrzebny ktoś do ręcznych robótek, a Ty się zwykle do takch rzeczy zgłaszasz. Trzeba skonstruować tę piekielną zapadnię, która pochłonie całe kolesiostwo. Zobaczycie, że wszyscy będą ją chcieli od nas wypożyczać. 😈
Daję, co mam – ręce i chęć szczerą 😉
Potrzebny jeszcze konstruujący umysł 🙂
Ażeby skonstruować piekielną zapadnię,
w słabe strony kolesiów trzeba stuknąć snadnie.
Z komórki dokumenty wyciągnąć ciekawe
oheblować dowodem, że niezgodne z prawem,
przybić czyny, rozmowy i gotówki przepływ,
piłować głośno skandal, póki jeszcze ciepły,
potem dokręcić śrubę w odpowiednią stronę,
choćby się koleś miotał i wołał ochronę,
tam zaś, gdzie wciąż nieszczelny jakiś jest zaworek,
uszczelnić biczem bożym i prokuratorem.
A jeśli trzeba przerwać, bo obiadu pora,
to skończyć bez litości później – przy wyborach. 🙄
Przepięęękne 🙂 A już monolog PK merytoryczny jak rosół i pełen poezji jak pasztet z bażanta. 😆
A reszta to nie jest merytoryczna? I nie pełna poezji? 😈 Całość jest pełna. Doskonała zresztą też.
Z jednym zastrzeżeniem: zamiast „składnie” niech będzie „ładnie”, bo mi się kojarzy gramatycznie. 🙂
Wodzu, ale tu nie chodzi o estetykę, tylko o skuteczność, zborność, sensowność i właściwą koordynację ruchów. Czyli o składność. 🙂
No wiem, ale mi się nie chce ułożyć, bo widzę rzeczownik „składnia” w liczbie mnogiej, które to składnie są jakoś przypisane do strony kolesiów i są słabe, i to się nie wizualizuje, za przeproszeniem. Nic nie poradzę. 🙂
Nieskładnie na składanej zaległszy kanapie,
(jeden pies na mym brzuszku, drugi za nos łapie),
złożona grypką, chrypką, kaszelkiem i sapką,
hołdy Wam swoje składam oraz macham łapką.
Wodzu, to może krakowskim targiem staniemy na „snadnie”? 😀
No masz ci los! Nisia też złożona. 🙁
A nie ma jakichś wieści od Irka?
Niech będzie snadnie, bardzo ładnie. 😎
Sliczne, Bobiku. 😆 😆 😆 No i okazuje sie, ze do dzisiaj romantycy sie czasem przydaja. 😆
Byście się nie zmartwili tą chorą Moniką,
wiedzcie, że się licencją wsparłam poetiką
i tylko chłodu nieco dawszy własnej krtani,
chrypię teraz zupełnie jak Armstrong na bani.
Mnie się w ogóle mało kto przydaje tak, jak romantycy. 🙂 Stale ich wykorzystuję bezwstydnie i – jak powiedziała pewna pani w radiu „Wnet” – za gratis. 😈
Nisiu, szybkiego podniesienia sie z Kanapy. 🙂
A obchodzacym dzis swieto Chanuki szczesliwego i swietlistego obchodzenia. 🙂
Papież Urban, papież Urban
zamiast tiary nosił turban.
Czyżby Urban tiarę zgubił,
Czyżby turban bardziej lubił?
O nie! O nie! O nie!
Po prostu rym tak chce
i któż się będzie spierał z tym –
jak rym to rym i rymcymcym.
Tak, tak, Tuwim wiedział, że czasem człowiek musi.
To chyba nie z okazji tego święta, ale właśnie zaczęły chodzić po domach pacholęta śpiewające „przybieżeli”. Dalej nie wiem, bo zawsze koło „że” ich gonię. Jakby kiedyś zaczęli śpiewać coś innego, to tak się zdziwię, że chyba dam jakiś pieniądz. 😈
Chrypieć jak stary Astmo to jest honor spory!
Trudno nawet powiedzieć, że taki głos chory,
powiedzieć raczej wszystkim wypadało psom by,
że ta chrypka to śpiew jest i zarazem TROMBY. 😈
Właśnie się dowiedziałam, że sytuacja jest dynamiczna, jak mówią nasi politycy, kiedy nie mają nic do powiedzenia. I że na Wigilii będę miała sześć albo siedem osób, nie dwie. To diametralnie zmienia wszystko i wyrywa mnie z Kanapy jak korek z butelki szampana.
Uwielbiam zadymy.
Kto mi zdradnie
placek skradnie,
ten nie zgadnie
że nań spadnie
niespodzianie
łaskotanie.
Pamiętacie, Byłe Dzieci???
Nie należąc do gap, ni gamoni, ni guł,
zwykłam zwalczać Astmo za pomocą piguł.
http://www.youtube.com/watch?v=Cy4u7Uo0wCs
Ładna kolędka dla Wszystkich, rrrraz!
Przy kolędce jest zły opis – śpiewa Wojtek Dudziński zwany Sępem, Andrzej i Dominika tylko wstawiają bimbomy.
A tu kolędka dla Frakcji Szczecińskiej:
http://www.youtube.com/watch?v=P1lhIQ2S5Rk&feature=related
I to już śpiewa Korycki.
Po wyznaniu Wielkiego Wodza już wiem, skąd się wziął pomysł do tej reklamy: 😈
http://www.youtube.com/watch?v=aQEDk27ls9I&feature=pyv
Święty Mikołaj wprawdzie nieco w stosunku do Wodza złagodzony, bo nie goni tylko sam się oddala, ale my tam już wiemy, jak było naprawdę. 😎
Chanukę obchodzącym życzę najlepiej jak umiem 🙂 i sam też się na chwilę oddalam, bo jeszcze nie opracowałem technologii obierania jarzyn przy komputerze. 😉
Melduje się Wasz korespondent wschodni.
Dzięki za czymanie 😳 🙂
Było skuteczne,średnia ilość czymanych kciuków na PSOblogu zdecydowanie wyższa niż na jakimkolwiek HOMOblogu 😀
Przeżyliśmy żarliwego religijnie pacjenta, ale mu wybaczyliśmy po ostatniej frazie ….amen siostro kaczka 😆
O, Irek, jak miło!
I zamknięto PK za kulturę 👿
Na szczęście nie jest to przestępstwo pospolite o niskiej szkodliwości społecznej 😈
W porę wróciłam, bo sprawy, jak widzę idą w złym kierunku 👿
Kierowniczka, na szczęście, przestała grymasić i uczy się monologu. I dobrze! Do kryminału mus, skoro taka okazja sama się pcha w łapy. Łapać, trzymać i wycisnąć z niej wszystko co możliwe. Do imentu! Nie tak łatwo dzisiejszymi czasy o certyfikat kombatancko – martyrologiczny 😯
Pięknie sprawę rozgrywacie po linii zapału i zaangażowania artystycznego. Ale tu strategicznie trzeba pomyśleć. Politycznie i ekonomicznie 😎
Ruch poparcia powołać, któren sie potem przekształci w partie, fundacje i inne konfitury. Do biografii, autobiografii, filmu dokumentalnego, fabularnego, etcetera sposobić się. Jednem słowem o całem tem bisnesie okołomęczeńskim pomyśleć trzeba 👿
Oświadczenia i odezwy wydawać, znaki i hasła opatenować. Roboty huk! 🙄
Kierowniczka w kryminale nie powinna się tylko na sztukach pięknych koncentrować, ale pilnie znajomości na potem przydatne nawiązywać, pielegnować i rozwijać 💡
Samym romantyzmem wyżyć się nie da. Pozytywizm i praca od podstaw konieczna 👿
W końcu na pasztetówkę, bażanty, kawior, szampana kasy trzeba. Jest niebywała okazja przysłużenia się i duchowi i ciału 😆
Irrrku, do rrraporrrtu – nie zwiałeś Ty czasem z tego szpitala za wcześnie, na fali kolędowo-zakupowej, zanim Cię porządnie ustabilizowali, hę?
Najlepsze życzenia z okazji Chanuki 🙂
Witaj Irku, pilnuj serca 🙂
Gdzie jest Rysiu? Ciągle jeszcze z tej poczty nie wrócił? 🙄
PS. Celowo zrezygnowałam z „Pani Kierowniczka” na rzecz „Kierowniczka” coby szok w pudle był mniejszy. Osadzonym nikt nie paniuje, przyzwyczajać się trzeba 👿
Jotko, litości! No rację masz bez dwóch zdań, ale co z tego, że Ty masz rację, skoro ja nie mam pędu do tej strategicznej roboty, a zwłaszcza skłonności do – prawdziwego czy udawanego – męczeństwa. Mogę oddelegować ciocię do przekształcania śliwek w konfitury. Ale tylko śliwek – przetwory z innych owoców przesładza do niejadalności. A ja, z tego wszystkiego, co opisałaś, umiem dobrze robić jedno: sposobić się. Piszę Wam, sposobić się, to ja potrafię godzinami. 😆
PK jeszcze dobrze nie odsiedziała a już styropian 🙄
Specjalny Wysłannik Do Czech donosi:
bardzo przeżywają śmierć Havla. Stop.
Nawet tabloidy mają specjalne poważne dodatki (płatne…). Stop.
W Broumovie pod kolumną maryjną wieniec i niekrolog. Jak się zbiorę, to dam zdjęcie. Stop.
Pivo ceske v hospudce dalej dobre. Stop.
Śniegu po czeskiej stronie Sudetów sporo, i zimno. Stop.
Do kościoła Dientzenhofera dalej w Broumovie nie wszedłem… Stop.
Česká mše vánoční Ryby nadal grana. Stop (chociaż nudnawa…)
Przez 2 godziny czytam Wasze wynurzenia, zanurzenia, tudzież perełki poezji etcetera.
Małom się nie posmarkał czytając Wasze interpretacje bizniesmienowej kartoszki i dalej menuet kto kogo w co za co, ale nie było flagi do wytarcia nosa.
Cały przeżyłem Irkowe penegrynacje szpitalnicze, ale na szczęście już po.
Rysiu wysłany po poleconego nie wrócił… może też nadrabia lekturę?
Z okazji Hanuki: wszystkiego dobrego. Z okazji Xmas, a zwłaszcza opłatka i sylewestra: kondolencje!
Nisi wyleczenie się z.
A do Jotki pytanie: czemu Teść habilitację robił na wydziale humanistycznym, skoro fizyk???
Aga,
spoko, męczęństwo załatwia PK, my biznes okołomęczeński.
„Sposobienie się” to pierwszy krok na drodze „ku” … 😎
Tadeusz,
Teść był fizykiem – akustykiem i muzykologiem. Stąd habilitacja na wydziale humanistycznym. Zresztą między innymi dzięki niemu reaktywowano na UP czyli UAM muzykologię. Był też kompozytorem i niezłym organistą. Jego utwory muzyczne zaginęły w czasie wojny.
Z Chanukowym pozdrowieniem idę odespać noc psitalną.
Niestety nie mogłem uczestniczyć 🙁
Męczeństwo nie męczeństwo… jutro wybieram się nie do paki, lecz do sądu 😉 Nie bójcie się, tylko jako obserwator 😆
Najcieplejsze pozdrówki dla chorych, zdrowiejących i zdrowych oczywiście też 🙂
Z niejakim uspokojeniem widzę, że Irek nie pozostał na emigracji w szpitalu, a Tadeusz w hospodce. 🙂 To dobrze, będę lepiej spał, choć niekoniecznie wcześniej. 😉
Biznes okołomęczeński to kierunek w zasadzie słuszny, tylko chyba nam fachowców trochę brakuje. Obawiam się, że będziemy zmuszeni wyałtsorsować i zatrudnić kogoś z PiS-u. 🙄
Kroi się nowa robótka dla Snakewoman. 😎
Najepsze Chanukowe życzenia dla wszystkich obchodzących. To po pierwsze. Po drugie – zdrowia chorującym i rekonwalescentom. Po trzecie – biznesu okołomęczeńskiego nie oddawać walkowerem. Po latach czytania, sluchania i obserwacji, czas na własne doświadczenia. Wierzę, że nie tylko nie zawiedziemy, ale wniesiemy coś od siebie.
Zakladam :twisted:, ze wszystkie serdeczne zyczenia Chanukowe, sa glownie, acz nie wylacznie moze, dla nas z Mordka. Wprawdzie Chanuki specjalnie nie obchodze, jak i wielu innych swiat zydowskich, ale serdecznie dziekuje w imieniu mojego obrzezanego Kota i swoim wlasnym. Jedno swieto zydowskie, ktore staram sie w miare powaznie obchodzic, to Jom Kipur, bo jest refleksyjne, badzo ladnie wspolgra z depresja i nakazuje robic rachunek sumienia, ktory zawsze wypada na moja niekorzysc i wtedy mam prawdziwe zydowskie, niezrownane z chrzescijanskimi wyrzuty sumienia i jeszcze gorsza depresje. Jedyne co na nia pomaga to wspominanie cudzych grzechow i ich ogolnej wstretnosci.
Wszystkie poostale swieta obchodze tylko jak mnie ktos zaprasza – na zabawe purimowa, na seder paschalny, te rzeczy. Za sederem nie przepadam, bo nie odpowiada mi tradycyjna kuchnia swiateczna w tym samym niemal stopniu co nie odpowiada mi nudziarska kuchnia wigilijna. Seder przegrywa z Wigilia, bo na wigilii mozna, a wrecz nalezy sie uchlac, podzcas kiedy sederu to czlowiek ledwo usta umoczy w winie, najczesciej nie najlepszym, a trwa to wszstko godzinami.
Wiec wszystkim z KOtem Mordechajem, ktory jest lepszym Zdem ode mnie, odwzajemniamy serdexzne Zyczenia Chanukowe.
Kuchnia wigilijna nudna? 😯 Śledzie nudne? Barszcz? Naleśniki z grzybami? Sandacz? A może małże świętego Jakuba, które w naszym wigilijnym menu od kilku lat się na dobre zadomowiły? 😯
Moja rodzina już na tydzień przed Wigilią się oblizuje, bo wszyscy i ryby, i grzyby z dziką namiętnością. Tylko do tych jakubków jest jedna gęba mniej, bo Pan Administrator nie tyka. 🙂
Odloz mi troche malzy swietego Jakuba, ktore normalnie bylyby przeznaczone dla Pana Administratora.. I ewentualnie kawalek sledzia. Ja Ci odloze cymes z sederu (fuj!)
Mogę odłożyć bezinteresownie, bez odpłaty? Żebym tego cymesu (fuj!) nie musiał wtranżalać?
Obawiam sie, ze cymes jest musowy jak karp po zydowsku na wigilie 🙄
Ale ja nigdy w Wigilię nie jem karpia po żydowsku, to może i z cymesem mi się upiecze?
Mogę go zastąpić podwójną porcją tego marnego sederowego wina. Poćwiczę się w martyrologii, będzie jak znalazł do robienia tych interesów, co to Jotka kazała. 😎
Hej dolaczam do Hanukkowych zyczen. Smiesznie jest bo te Chanuke pisza tu rozmaicie ale sie umowilismy z szefem na jedna wersje i scisle sie trzymamy. 🙂
Dzis po raz pierwszy uczestniczylam w Bris. Urodzil sie kilka dni temu maly chlopczyk, bedzie sie nazywal Josef. Po zabiegu, ktory trwal krociotko i po krociotkim placzu Rabbi wzial dziecko w ramiona i probowal ukoic. Bardzo wzruszajaca okazja chociaz jesli o zabieg to tam roznie ludzie mysla no ale to religia i tradycja. Wzruszajace jest takie przyjmowanie do gromady – bo i prababcia byla i dziadkowie i tylu kuzynow roznych. No i ja – zupelnie obca 🙂 tez sie troche wzruszylam.
Z cymesem mam zwiazana jas upiorna historie z dziecinstwa. Mialam chyba z 8-9 lat i w moim domu odbywal sie seder w calosci przygotowany przez moja prawoslawna rodzicielke. Byli jacys zaproszeni goscie, a ja bylam chora na grype, z dosc wysoka goraczka. Zostalam posadzona przy stole na tapczanie, do ktorego stol byl przysuniety, oblozona kocami i poduszkami dywanowymi. Jesc mi sie zupenie nie chcialo/ Goscie siedzieli gesto wokol, wiec nie mozna bylo nawet wysliznac sie niepostrzezenie. No i jak doszlo do cymesu, to ja wypatrzylam jakis moment, kiedy wszyscy byli zajeci rozmowa i caly talerzyk tego nadzwyczajnego specjalu wrzucilam do dekoracyjnej poduszki z tylu.
Skamienialy cymes znalazla mama chyba rok pozniej (nie bylo go widac, bo to byla tylna, niehaftowana strona poduszki). Stalo sie to przy mnie i ja tez skamienialam ze strachu, ze mama sie domysli i zrobi potworna awanture. Ale ona tylko zbaraniala. Zupelnie nie mogla zgadnac czym byla twarda bura skorupa i skad sie tam wziela. I jakos wyjatkowo podejrzenie nie padlo na mnie.
Nie wie do dzisiaj.
Cale szczescie, ze moj bris odbywal sie pod narkoza 👿
Z Chanukowym pozdrowieniem dla Obchodzacych z Pania Kierowniczka na czele.
W tej wigilijnej kuchni nudnawo jest, zgoda, bo nie ma w niej tluszczu, tylko kapka lnianego oleju. Do pierogow sie toto nie nadaje for sure. Jeszcze uszka, bo te wrzucic mozna do goracego czerwonego barszczu, ktory zabije smak samych grzybow z cebula. Ponaddto uwazam, ze dania w galarecie troche sie zestarzaly. O oscistych karpiach i kutii albo kluskach z makiem i kompocie z suszu juz tutaj dyskutowalismy, wiec nie bede jeszcze raz wybrzydzac. Mozna na dobra sprawe dodac jeszcze cymes do tych cymesow.
Na szczescie sa jeszcze sledzie!
Hejka, ale sie ubawilam! 🙂 Bobiku jestes nadzwyczajny a Koszyczek jedyny na swiecie! Choc swiatowy zasieg ma 🙂
A te nalesniki z grzybami to jak sie robi? Zwyczajnie, czy jest jakis specjalny obrzed? Nabylam bowiem te chinskie wloskie borowiki 🙂
Zdradzcie mi, co to jest ten cymes? 😳
Bry!
Cymesem w środkowej i wschodniej Polsce najczęściej nazywano potrawę, która jest rodzajem słodkiego gulaszu, najczęściej zawierającego w swoim składzie podsmażaną marchewkę. Cymes ma zazwyczaj barwę pomarańczową lub czerwoną i jest zawsze słodki. Istnieją rodzaje cymesu, które są daniem głównym i zawierają mięso oraz rodzaje które zawierają tylko warzywa i owoce i są podawane jako deser. Cymes, oprócz podsmażanej marchewki może zawierać ziemniaki, pomidory, bakalie, wołowinę, kurczaka, ananasa, jabłka, suszone śliwki i ogólnie wszystko co jest koszerne, jest akurat pod ręką i dobrze komponuje się ze smażoną marchewką na słodko.
W dawnej Galicji cymesem nazywano też czasem jabłko pieczone w cieście z sosem waniliowym, rodzynkami i cynamonem. W Galicji istniały też rodzaje cymesu, które przypominały pudding lub babkę wielkanocną.
A teraz niech jedzący (i nie) uzgodnią co jadali…
Tadeusz – piekne dzieki. 🙂
A to szans nie mam na sprobowanie tego cymesu, bo i gdzie 🙄
Dzień dobry 🙂 Niech ta Chanuka się pisze jak chce, ale jeśli ma zdolność przywabiania Wandy TX, to ja ją bardzo popieram. 😀
Króliku, to mówisz, że do potraw wigilijnych żadnego tłuszczu, co najwyżej olej lniany? Hmmm….
Jakie szczęście, że ja tej zasady nie znałem. 😆
Może dzięki temu lubię wigilijną kuchnię? 😉
Zwierzaku, jak to nie możesz spróbować cymesu? Metodą pana Słodowego – zrób to sam. 🙂
Przepisów na cymes jest w necie od groma, więc nawet można sobie wybrać taki, który daje pewną szansę, że na gotowy wyrób nie powie się „fuj!”. 😉
A naleśniki z grzybami całkiem zwyczajne. Ja na farsz smażę (na maśle, nie żadnym oleju lnianym) posiekane drobno grzyby (jeśli z suszu, to wcześniej ugotowane) i cebulkę, pod koniec dodaję trochę bułki tartej, a potem, po lekkim przestudzeniu, wbijam jajko, żeby masa się trzymała, za przeproszeniem, kupy. Z przypraw tylko sól i pieprz, bo same grzyby mają smak wystarczająco wyrazisty. Takim farszem smaruje się dość blade naleśniki, składa, zawija w folię aluminiową (można dzień, a nawet od biedy 2 przed Wigilią) i w odpowiednim momencie odsmaża na rumiano. Do tego u nas popija się z filiżanek czysty barszcz – postny, czyli też na grzybach. Jak to jest nudne jedzenie, to ja jestem mastyf neapolitański. 👿
Poza Świętami zdarza mi się robić takie naleśniki z banalnymi pieczarkami, ale – mimo błagań rodziny – rzadko, bo to strasznie dużo siekania, a ja leniwy jestem. 😳 Chyba przez tę rzadkość rodzina za taki cymes tę potrawę uważa. 🙂
Dzień dobry. Przyznam, że również nie znałam zasady, o której pisze Krolik i postanawiam nadal jej nie znać. Choć przypominam sobie, że kiedy władzę w kuchni niepodzielnie dzierżyła babcia, potrawy wigilijne były jakieś bezsmakowe i suche. Pewnie babcia znała beztłuszczową zasadę. Babcia znała przecież wszystkie zasady, jakie panowały na ziemi i bezwzględnie ich przestrzegała.
Zauważyliście, że przed Świętami zawsze się robi jakoś kulinarnie, nawet jak prawie wszyscy zarzekają się, że nic specjalnego robić nie będą? 🙂
Aaaa, Bobiku, to u mnie podobnie. Ja robie takie niby uszy do barszczu, ale nie gotowane tylko smazone w oleju jak frytki. I tylko raz do roku, na Wigilie wlasnie. Mowy nie ma zebym nie zrobila, dzieciska nie daruja 🙂
A tych grzybkow nie mozesz puscic przez maszynke przez to sitko z duzymi otworami? Siekac by nie trzeba bylo.
Ja swoje to mienole zwyczajnie i juz.
Poza tym teraz to ubogacam dania wigilijne egzotyka, czyli roznymi krewetkami i innym paskudztwem, jak sie napatoczy. I oczywiscie owocami.
Karpia nie ma, bo tu nie ma ( oni karpia uwazaja za chwast i jak sie zlapie to trza gada ubic, nie wolno wpuscic do wody) a lapac nie bede. Beda sledzie i insze ryby morskie. I calkiem dosc. Leniwa bowiem jestem!
A co do cymesu, to musze przestawic wujka Gugla na polski, bo to co mi tu pluje po angielski do niczego sie nie nadaje 🙂
Marchewke z groszkiem lubie, moze i cymes mi podleci 🙂
U nas jest ciekawa audycja w porannym programie radia – „Swieta po…” roznemu, bo nas tu duzo roznych. Fajnie posluchac.
Kulinarnie to ciekawie jest porownac nawet zwyczaje wigilijne w Polsce.
To Ty, Zwierzaku, robisz po prostu chińskie wan tany. 🙂
Mielony farsz grzybowy mi nie przechodzi. Jednak konsystencja dla ogólnego wrażenia smakowego też się liczy. Muszę się katować i siekać. 🙄
Z karpia już dawno zrezygnowałem, bo tutejsze karpie smakują po prostu o-brzy-dli-wie. Tu się sprzedaje takie potwory pięciokilogramowe, które są po prostu niejadalne. Zastępuję je sandaczem, pstrągiem łososiowym, albo jakąkolwiek smaczną rybą, jaka mi akurat wpadnie w łapę.
Właściwie ta moja Wigilia to jest typu fusion. 🙂 To, co z tradycyjnej kuchni wigilijnej mi podchodzi, zachowuję, ale uzupełniam rzeczami całkiem nietradycyjnymi, tylko dobrze się komponującymi „stylistycznie”. Zresztą, teraz to już chyba większość tak ma. 😉
vesper, a Twoja babcia znała zasadę: co masz zjeść w święta zacznij jeść już wcześniej – tłuszcz się będzie bardziej równomiernie układał?
Wiecie, teraz to ja calkiem nie na temat, bo zalamalam sie.
Opowiem po kolei – jakies 2 miesiace temu moja tesciowa miala telefon od faceta, ktorego uznala za bratanka i poslala mu pieniadze. Znany schemat.
Trudno, przepadlo, policja ma to w dupelcu, bo nie wiadomo gdzie go lapac.
Mowilam jej, ze on na pewno zadzwoni po raz drugi i zeby go podpuscila na czekanie, to moze sie te policje uda kopnac w co trzeba, zeby sie ruszyli. No i faktycznie zadzwonil – tesciowka zrugala go jak swiety Michal diabla, facet sie rozlaczyl i na tym stanelo.
Teraz zadzwonil po raz trzeci…
I nie uwierzycie. Tesciowa znowu zrobila z niego bratanka, opowiedziala mu ( sic!) jak to ja oszukali. Facet zaczal nawijac o kupnie samochodu w Berlinie, ale na wiesc, ze ona nie ma pieniedzy rozlaczyl sie znienacka.
I dopiero wtedy do niej dotarlo, ze to juz bylo…
Zrobila dokladne te same bledy, cale szczescie nie do konca.
Jestem pewna, ze on zadzwoni po raz kolejny.
Czy mam ja wytresowac na odpowiednie zachowanie w celu podpuszczenia, czy tez po prostu zmienic jej numer telefonu i nie ryzykowac?
Za życia babci nie było jeszcze takiej zasady.
Inna rzecz mnie zafrapowała. Nasz kamieniczny stary rudy kot-rezydent chyba właśnie oddaje rewir młodszemu następcy. Nie znam sie zupełnie na behawiorze kotów, więc liczę trochę na objaśnienia Koszyczkowych kociarzy. W każdym razie do ogrodu od czasu do czasu przychodzi szary pręgowany kot. Przychodzi też śliczna szylkretowa kotka. Kotka może, bez draki, pić i jeść z misek naszego rudzielca. Wizyta szarego pręgowanego zawsze kończy sie awanturą. Stąd wnoszę, że to kocur, chętny na schedę (micha, wikt i opierunek oraz wstęp na klatkę schodową) po rudzielcu. Rudzielec jest już strasznie stary. Dawno temu stracił ogon w pojedynku, więc sylwetką trochę przypomina rysia (Zosia uważa, że ogon odkręciły myszołki – patrz Dubravka Ugrešić „Duchy domowe”). Dziś szary pręgowany chodzi spokojnie po ogrodzie i obsikuje drzewka, a nasz rudzielec nic 😯 Leży spokojnie na przed wejściem do jednego z mieszkań i ma wszystko w nosie (żyje, sprawdzałam). Jak się szary rozpanoszy, to co będzie z rudym?
Zwierzaku, ja bym zmienił telefon. Z wytresowaniem w pewym wieku może być duży problem, bo jak wiadomo trudno nauczyć starego psa nowych sztuczek. Inaczej mówiąc: u niektórych osób następuje taki moment, że pamięć krótkotrwała funkcjonuje bardzo źle albo wcale, toteż z góry można założyć, że świeżo nauczone w minutach lub godzinach przeminie z wiatrem (choć dawno temu opanowana tabliczka mnożenia będzie się dalej świetnie trzymać). Oczywiście można próbować do upadu powtarzać, jak powino się reagować na takie telefony, ale dla pewności numer jednak zmienić.
Vesper, w tej chwili wygląda na to, że rudy odpuścił i powiedział pręgowanemu „a weź se tę władzę, co mi tam”. Bardzo rozsądnie. Jak się dalej nie będzie stawiał, to mogą sobie ułożyć z pręgowanym coś na kształt pokojowej koegzystencji – bez ciumkania, ale i bez drak. Tylko wtedy kamienica musi się pogodzić z tym, że ma na utrzymaniu dwa koty. 😉
Wkraczanie cudzego kota na terutorium domownika jest czesto traumatyczne, zwlaszcza kiedy intruz zaczyna sie interesowac miska, poslankiem czy kuweta. Stary kot czasami juz nie ma sily bronic swego stanu posiadania, ucieka sie wiec do wydawania z siebie potepienczych krzykow, wycia etc – very distressing dla ludzkich sasiadow. Staremu kotu nalezy sie w takich wypadkakxh bezwzgledna ochrona przed intruzem, chyba, ze sam chetnie wpuszcza goscia. Ale raczej czuje spore zagrozenie. Mysmy z E. musialy w pewnym momencie w naszych mieszkaniach wstawic klapki elektromagnetyczne, aby Panowie Pickwick i Mordechaj mieli wylaczny klucz do wchodzenia do domu. A i tak w nocy czesto dochodzilo do wlaczania sie „syren alarmowych”, kiedy jakis sasiedzki kot, pojawial sie przed klapka. Minelo troche czasu zanim P i M zorientowali sie, ze nikt nie proszony nie wkrocz im do domu (domow). Pickwick pilnowal obejscia E,. Mordka – mojego i wszystko bylo OK.
Z ta tesciowa zwierzaka to bardzo smutne i trudne do poradzenia. Mozna jej powtarzac, zeby nikomu nie udostepniala swego konta, ale nie ma zadnej gwarancji, ze nie uczyni tego nastepnym razem.
Och. Starosc sie PB nie udala, jak powatrza czesto nasza 95-letnia Jasiunia. 🙁
Well, ciekawe co na to sąsiadka, która zapewnia opiekę weterynaryjną nad rudzielcem.
Heleno, tak to właśnie wygląda – rudy i szary wrzeszczą na siebie jak diabli.
Tak, mysle, ze zmiana telefonu moze pomoc, choc slyszalam o takich cwaniakakch, ktorzy wyciagali pieniadze od starych ludzi przez domofon, powiadajac, ze czeka na nic taksowka na dole.
Znaczy, ze rudy jest bardzo distressed. To tak jakby nasze wlasne mieszkania staly otwrem dla wszystkich. Pogonic cudzego kota. Niestety. Domnownikowi nalezy sie maksymalna lojalnosc ze strony opiekunow.
Heleno,
tuz czekajaca taksowka nie da rady, bo tesciowa mieszka w Sydney a dzwonia z Polski. Ale poza tym to jednak chyba zmienie ten numer, bo faktycznie „tresura” guzik da.
Ale jestem zaszokowana bezczelnoscia tych oszustow.
Wtedy trzeba caly czas powtarzac esciowej. Czy znany jest telefon polski z ktorego dzwonia „bratankowie”? Albo adres na ktory posyla pieniadze?
Pogrozilabym policja i zawiadomieniem banku, ze pewne czeki zostaly wyludzone od starej kobiety. Banki tego bardzo nie lubia. Zawiadomilabym tez bank tesciowej i poprosila o clearing wszystkich czekow z jej konta zanim zostana wyplacone.
Bezczelność należy poniekąd do „umiejętności zawodowych” oszustów. 🙄
Niestety, starsi ludzie często sobie z tym nie radzą i są dla takich drani wymarzonym łupem. 🙁 Ja już nie będę opowiadał, co się zdarzało w Krakowie, kiedy ciocie nie były już całkiem sprawne.
Nie ma innego wyjścia, tylko chronić na ile się da, ale pogodzić się z tym, że czasem to się nie uda.
Vesper, z tego, co pisałaś, zrozumiałem, że wrzaski właśnie się skończyły i rudy postanowił oddać pole. Jeżeli to by tak trwało, to nie ma co interweniować, bo oni to załatwili międy sobą, zgodnie z naturą. W końcu taka „zmiana warty” jest w naturze normalką i kiedy stary przywódca zdecyduje się ustąpić dobrowolnie, nie dzieje mu się wielka krzywda. Może nawet na dłuższą metę wręcz przeciwnie – badania wskazują, że najwyższy fizjologiczny poziom stresu mają zwierzęta pełniące funkcje przywódcze. Oczywiście sam okres oddawania władzy też jest bardzo stresujący (dla obu stron), ale jeśli się dokona bez większych strat, to można to uznać za happy end. 😉 Zwłaszcza jak stary kot dalej będzie miał opiekę i pełną michę.
Nie, piesku, to dziala inaczej u starych kotow domowych. One niczego „miedzy soba” nie sa w stanie zalatwic, czuja sie tylko opuszczone i zdradzone. Wtedy zaczyna sie czesto bardzo gleboka kocia depresja – kot jest smutny, zaniedbuje higiene osobista, niezaiteresowany zyciem dokola, zaczyna zle jesc i kryzczec lub plakac we snie. Na jawie tez, czesto wyraznie „bez powodu”. Jak u ludzi, nalezy wtedy ze wszech miar podbudowywac jego poczucie wlasnej pozycji, a nie dawac za wygrana w jego, kocm imieniu. Jakosc zycia i samopoczucia u starego kota, jak i u czlowieka, sa wowczas najwazniejsze.
Jeszcze do przedwczoraj były karczemne awantury. Koty stały „twarzą w twarz” i darły sie na siebie. Każda pyskówka koczyła się jednak odejściem szarego. Czyli nasz rudzielec stary, ale jary. Na drzewo juz nie wejdzie, ale intruza pogoni, przepędzi wielką srebrzystą mewę, która dobiera się do jego miski. A dzisiaj wizyta szarego przebiegła bez draki. Totalna cisza. Chyba panowie kotowie załatwili sprawy między sobą. Nie wiem tylko, czy będziemy tacy chętni, żeby szaremu proponować nocleg na wycieraczkach. Rudy miał fory, ze względu na wiek, ale szary bedzie raczej musiał poprzestać na ocieplonej budce w ogrodzie.
Heleno, ale to sa w zasadzie bezpańskie, podwórkowe koty. Na pewno nie domowe fotelowce. Kręci ich sie tutaj sporo, a ludzie cenią sobie ich obecność, bo dzięki niej nie ma problemu gryzoni. Po drugiej stronie torów jest regularnie co dwa trzy lata plaga szczurów. U nas tego kłopotu nie ma. Dzięki kotom, choć chyba tylko część z nich jeszcze w ogóle poluje.
W każdym razie behawior okolicznych rezydentów jest właściwy ich naturze.
Tego nie robi sie kotu. Jeszcze mlodemu mozna, ale nie staremu. Stary ma pierwszenstwo, zasluzyl sobie na to. Stary nie ma szans wobec mlodszego, silniejszego. Jesli przestal bronic swego terytorium, to jest to ZAWSZE zly znak i poczatek konca. Sorry, ale widzialam to w zyciu nie raz.
Heleno, to prawda, że zwierzęta domowe są „wynaturzone” i wobec nich się stosuje inne standardy, ale ten rudzielec, jak zrozumiałem, nie jest naprawdę domowy. On ma tylko dostęp do pewnych dóbr, ale tak w ogóle musi radzić sobie sam i nie czuje się – wskutek ścisłego związku z jakimś opiekunem – dzieckiem. Nie sposób też go chronić totalnie, bo jest półdziki, więc lepiej pozwolić mu na gentleman agreement z „następcą”, jeżeli tylko jest taka możliwość, bo inaczej ten młody i tak go kiedyś dorwie, jak nikt nie będzie patrzył.
Nie jest to domowy kot Vesper?
Łajza z Vesper. 🙂
Oczywiście, że kiedy stary kot oddaje władzę nad swoim terytorium to znaczy, że już z nim jest niedobrze i najprawdopodobniej wkrótce, jak to się eufemistycznie mówi, natura zrobi swoje. Ale w przypadku kotów dzikich czy półdzikich i tak nie można praktycznie zrobić nic więcej, niż tylko zapewnić staruszkowi michę i lekarza. Pędzenie młodego kota wtedy, kiedy starszy już się z oddaniem władzy pogodził, może tylko pogorszyć sytuację, bo młody może wtedy dojść do wniosku, że stary wciąż jeszcze jest zagrożeniem, więc trzeba go załatwić na ament. 🙄
I see. Wtedy nalezy na boku staruszka podkarmiac, bo nigdy sam nie bedzie mial dosc. Stary jada czesto i malo. Ale musi miec troche wiecej kalorii niz za mlodu. Inaczej u nieg dziala uklad trawienny. Niczego tez sobie sam nie upoluje.
Nie, nie jest. Jest półdziki. Nie bywa w mieszkaniach. Jada w ogrodzie. Sąsiadka, która ma dwa własne koty, szepi go i odrobacza razem ze swoimi kotami. Ponieważ jest już stary i nie poradziłby sobie samodzielnie, jest regularnie karmiony. W ogrodzie jest też miska z wodą, ogólnodostępna dla okolicznych stworzeń. Ale poza tym, kot jest niczyj. Dlatego nazywam go kamienicznym rezydentem, bo bardziej przynależy do kamienicy, niż któregoś z mieszkańców.
Koty nawet nie muszą polować, żeby odstraszyć szczury. Te gryzonie mają instynktowny odruch ucieczki i trzymania się z daleka, kiedy czują zapach kociego moczu. Niedawno nawet czytałem o jakichś ciekawych badaniach na ten temat, tylko już zapomniałem, jak one dokładnie przebiegały. 😳
Znowu łajza. Czyli nic nie robić.
Mysle, ze rudy bedzie wdzieczny za okazjonalne wyszczotkowanie, a nawet przemycie futerka wycisnieta gabka z czysta ciepla woda. Buzi tez.
Nooo, Bobik. Podobno niektore ogrodzy zoologiczne sprzedaja tygrysie odchody uzytkownikom domowych ogrodkow, aby rozkladac pod krzakami i w ten sposob trzymac wszystkich nieproszonych gosci na odleglosc.
Oooooo, zmarl Stary Gadula Leopold Unger. Spedzilam nad jego gadulstwem pol zycia, wycinajac po 50 zdan podrzednych w jednym nadrzednym , oraz chrapanie, sapanie i kaslanie w mikrofon, ale bardzo, bardzo go lubilam i cenilam. Byl wielkiej klasy dziennkarzem. Jest mi okropnie smutno. Nie ma takiego drugiego w jezyku polskim. 🙁 🙁 🙁
Komu w teren, temu czas. 🙁 Ale są pewne szanse, że dziś nie będzie to trwało strasznie długo. 😉
Unger umarł? O, to bardzo smutne. 🙁
Never mind, ze mial 89 lat. To palenie Go do grobu doprowadzilo, daje glowe. 🙁
Nigdy nie mogl postawic kropki. A teraz Jedna Wielka Kropa. Uff, Zycie! 🙁
Pielęgnowałam z oddaniem mężczyznę w pościeli. Dzisiaj otrzepał pióra i pojechał do pracy. A ja w pościel 👿
Trzymajcie kciuki żebym do Wigilii wyszła z tej pościeli 😥
Jotko,
czymam na wszystkich lapach!
heleno,
wspolczesni oszusci sa cwansi – nie czeki, nie konto ale Western Union albo Money Grant! Dzwonia z Londynu z telefonow komorkowych, choc diabli wiedza skad maja numer tesciowej. Praktycznie mozna by ich zlapac tylko na goracym uczynku, ale to trzeba by ich ladnie podprowadzic. Cale szczescie tesciowa nie umie sama wyslac pieniedzy, potrzebuje mnie, a ja juz jestem ostrozna. Poprzednio tez ja wyslalam te pieniadze, na polecenie tesciowej. A jak wiesz z poleceniami tesciowej sie nie dyskutuje za bardzo. 🙂
Dobranoc wam.
Myslalabym, ze wigilia jest najprzyjemniejszym czasem na chorowanie, bo mozna powiedziec: odwalcie sie ode mnie i sami sobie robcie te pinkwolone uszka i sledzie.
No , ale kazdemu wedle potrzeb, wiec trzymam.
Heleno, toć napisałam, że do koszyka rudzielcowych dóbr, prócz dachu nad głową i wiktu, nalezy również opierunek 😉 Nikt nie chce ganiać pcheł 😈
Jotko, a kto Ciebie popielęgnuje w pościeli? Czymam za zdrowie 🙂
To nie tylko o pchly chodzi, z ktorymi zreszta dzis najlatwiej. Koty to bardzo czyste strworzenia i myja sie pare razy dziennie. Ale stare sa czasami, a nawet czesto tkniete reumatyzmem i nie moga wykobywac takich figur akrobatycznych jak przedtem w czasie zabiegow higienicznych. Dlatego mawet krotkowlose powinny byc wyczesywane i przeciereane wilgodna gabeczka. A dlugowlose powinny byc czesane codziennie, gdyz dostaja na stare lata takich koltunow, ze mozna je pozniej tylko wycinac, co jest czasami dosc bolesne. Pod pachami jest takie bardzo podatne na koltunienie miejsce. Takze w okilicach pupy, bo tam najtrudniej staremu kotu siegnac.
Stary kot wymaga licznych zabiegow, a najbardziej milosnych – zapewnianie go nieustanne, ze jest dalej kochany i szanowany.
Kocia geriatria nie jest mniej klopotliwa niz ludzka. Tyle, ze „biesslowiesnoje suszczestwo”, jak sie biblijnie mowi w naszym domu, nie moze sie poskarzyc. 🙁
Co to znaczy, ze „nie moze sie poskarzyc” ❓ ❓ 😯
Chcesz sie zalozyc?
Wolalabym nie, jesli laska.
No tak, Heleno, tych milosnych zabiegow wymagaja nie tylko stare koty, ale i ssaki ludzkie w podobnej sytuacji… Przypomniala mi sie jedna z moich ciotek, ktora nie tylko wychowala kilkoro dzieci, przygarniala psy i koty, ale tez pare razy zrobila w swoim domu miejsce dla zupelnie z nia niespokrewnionych staruszkow, i to tak, ze czuli sie wazni, kochani i chciani. A nie bylo to jakies cierpietnicze oddawanie sie narzuconemu sobie obowiazkowi, tylko wlasnie odruch serca. Pamietam ich wszystkich, a szczegolnie „wujka Marcinka”, przedwojennego harcerza, ktory pod koniec zycia najchetniej chodzilby w krotkich harcerskich spodenkach. Spedzal szczesliwe dni naprawiajac rozne urzadzenia elektryczne, bo jeszcze nalezal do pokolenia, ktore nie lubilo niczego wyrzucac (czesto te „naprawy” nie konczyly sie zwyciestwem nad materia, ale byl szczesliwy, i o to glownie chodzilo). Poza tym w czasach, gdy malo kto w Polsce mial automatyczne sekretarki, odbieral wszystkie domowe telefony (z kanapy w salonie mial najblizej). Wygladalo to tak, ze dzwonilo sie do Cioci, i po przedstawieniu sie Marcinkowi, pytalo sie, czy mozna byloby na chwile z Ciocia porozmawiac. Po czym Marcinek pytal sie glosno Cioci, czy jest akurat w domu, a Ciocia musiala rownie glosno odpowiadac, bo Marcinkowi juz nie dopisywal sluch. No i w koncu zwykle nastepowalo szczesliwe telefoniczne polaczenie. Ukochany pies Baca, podfortepianowy rezydent, lubil Marcinka szczegolnie za jego glowe, i podczas jego kanapowych drzemek w srodku dnia lizal go lagodnie po lysinie (tlumaczono to sobie w rodzinie potrzeba soli w diecie Bacy). Tak ze nie tylko stare koty…
Wiecie, że to rozczulające, a jednocześnie przerażenie ogarnia. Gdy sobie zaczynam liczyć wiosenki… i nawet nie ma co się pocieszać, że w moim fachu, etc. Tatarkiewicz i Kotarbiński mieli wspaniały myślący fach, obaj mieli mniej więcej po równo jak zmarli, a jeden miał krystalicznie czysty umysł do końca, a drugi długi okres życia przed śmiercią był tego…. nie bardzo.
Jotko, czymam za wyjście z pościeli na rodzinną Wigilię + 🙂
Pocieszające, że masz z głowy wyjścia na publiczne wigilie 😉
Moniko, padłam na pysk, przeczytawszy Twoją opowiastkę. Jest wokół tyle okrucieństwa wobec starych ludzi, okrucieństwa polegającego na obojętności… Zrobiło mi się cieplej koło serca.
U mnie sytuacja wigilijna od jakiegoś czasu dynamiczna. Najpierw przy wigilijnym stole miały zasiąść cztery sztuki. Potem dwie. Potem sześć. Teraz znowu dwie. Na Sylwestra szykuje się dziewięć. To ile ja mam tego bigosu narobić???
Nisiu, w tej sytuacji ratunkiem są potrawy jednogarnkowe 😉
A ja tam bardzo lubię Chanukę, bo je się placki ziemniaczane do upęku. Wyspecjalizował się w nich w rodzinie szwagierek i robi taką pyszotę, że nie można się oderwać i można by je jeść przez całe 8 dni tego święta 😉 Parę razy zdarzyło nam się w tym czasie przebywać na wyjazdach, gdzie kucharzyliśmy na wynajętej kwaterze – i tam Kaziutek miał pole do popisu, codziennie robiąc inne warianty, a raz nawet zrobił plackozapiekankę 🙂
Za polską wersją kuchni żydowskiej ogólnie nie przepadam, ale do pewnych potraw mam słabość. Seder bardzo lubię. Jedzonko na Rosz Haszana też (jabłuszka, miodek, te rzeczy). Ale szczególnie ulubiliśmy sobie Tu Bi-Szwat, czyli Nowy Rok Drzew, kiedy to w określonym porządku jada się różne owoce, także suszone i orzechy, popija się winem, a przy tym recytuje psalmy. Obchodzimy ten dzień zwykle ekumenicznie, z zaprzyjaźnioną katolicką jak najbardziej rodziną, a psalmy czytami z Psałterza Dawidów Kochanowskiego. Bardzo to miłe.
Też mi smutno z powodu odejścia Leopolda Ungera 🙁
pojscie na poczte po polecony jest jak pulapka 🙂 🙂 🙂
na szczescie pan listonosz pomylil okienka i z poleconego na poczcie zrobila sie mala (tak 5kg) paczuszka z nowosciami 😀
ucieszony (ze nie polecony i z ksiazek) zamiast prosto do domu polazlem w sklepow cieplo, i tak bladzilem, bladzilem….. 8)
Irku, miganie zostaw choinkowym lampka
chorym zdrowia 🙂 😀
Oooo, jaka ladna dzis Magdalena Sroda:
http://wyborcza.pl/1,75968,10850010,Wigilijna_opowiesc.html
Ja tez mam do opowiedzenia opowiesc wigilijna, ale najpierw musze pojsc do E. aby mi przypomniala wszystkie szczegoly.
Mar-Jo, jak myslisz, przeczeka, odejdzie sam, czy do odejscia
przekonaja?
http://www.zeit.de/politik/deutschland/2011-12/presseschau-wulff-maschmeyer
🙂
A wiesz, Doro, to jest niesamowite, bo ja dzis rano czytalam sobie, z internetu, tez psalmy w tlumaczeniu Kochanowskiego. Ot, bez powodu, bo lubie ten psalterz, choc jest niedozwolony w Kosiele (mowil mi kiedys z ubolewaniem ks. prof Czajkowski). Bo, rzekomo, nie sa doslowne. Tu jest slynny, 23 (Pan jest moim pasterzem, czesto czytatny w czasie sederu):
Mój wiekuisty Pasterz mię pasie,
Nie zejdzie mi nic na żadnym wczasie;
Zawiódł mię w pasze niepospolite,
Nad zdroje żywej wody obfite.
Wrócił mię z dziwnych obłędliwości
Na ścieżkę jawnej sprawiedliwości;
Postanowił mię na drodze prawej
Z chęci ku słudze swemu łaskawej.
By dobrze stała śmierć tuż przede mną,
Bać się nie będę, bo Pan mój ze mną.
Twój pręt, o Panie, i laska Twoja
W niebezpieczeństwie obrona moja.
Posadziłeś mię za stół kosztowny,
Skąd nieprzyjaciel boleje główny;
Włos mi mój wszytek balsamem płynie,
Czasza opływa w rozkosznym winie.
Ufam Twej łasce, że mię na wieki
Nie spuścisz, Panie, z swojej opieki;
I będę mieszkał w Twym świętym domu
Nie ustępując laty nikomu.
na Swieta (dni wolne – jak mowi sie w berlinie) zapowiadaja deszcz 🙁 pocieszeniem Wigilijne potrawy 🙂
Doro, właśnie zgłębiam tajniki kuchni żydowskiej. Tu relacja z promocji w Kazimierzu Dolnym
Polecam placki ziemniaczane z porem podawane z koperkowym crème fraîche. 🙂
Widze, ze z bledem z tego interneto.
Powinno byc „Bo chocby stala smierc ….” a nie bez sensu „By dobrze stala…”
I jeszcze blad:
GDY wiekuisty pasterz…
a nieprzyjaciel jest „glowny” – nie GlUwny przez o kreskowane.
Nam z E. tez jest bardzo smutno, ze umarl Pan Unger. Wspominalysmy Go dzisiaj.
Ja z tym akurat psalmem też mam ciekawie, bo on mi się już zdołał bardziej utrwalić w wersji niemieckiej niż polskiej. Może przez to, że tu jest bardzo często cytowany, a może po niemiecku jakoś szczególnie do mnie przemówił? W każdym razie kiedy słyszę lub widzę początek po polsku, automatyczny pilot zaczyna mi w głowie robić symultankę: Der Herr ist mein Hirte, mir wird nichts mangeln. Er weidet mich auf einer grünen Aue…
Dowiedzialam sie wlasnie z radia, ze jest spora chryja z powodu dosc obrzydliwego atykulu na temat Havla, jaki sie ukazal w Guardianie. Wyglada na to, ze jak w wypadku Nagrody Nobla dla Walesy, niektorzy wciaz towarzysze nie moga przelknac „zdrady” wschodnioeuropejskich bojownukow od demokracje wzgledem postepowego rezimu komunistycznego.
Wiec zahrzalam do prasy i faktycznie jest artykul i jest jedna odpwoiedz:
http://blogs.telegraph.co.uk/news/cristinaodone/100125116/the-guardian-should-be-ashamed-of-itself-for-allowing-a-small-minded-man-to
Muszę przeczytać, ale potem, bo teraz odkryłem rzecz straszną – moje puszecznoje miaso się skończyło. Lecę dopilnować, żeby mi zakupiono odpowiedni zapas, bo moi ludzie czasem tacy są nieprzytomni, że gotowi jeszcze na Święta bez karmy mnie zostawić. 👿
Az mnie trzesie ze zlosci. To haniebny artykul (Clarka) , nawet jak na skrajna lewice.
Faktycznie głupi strasznie. Aż mnie zatkało, myślałem, że czas ideologii wbrew realności się nieco skończył. Zupełnie jak powrót do czasów Orwella.
https://picasaweb.google.com/tad46ster/Czechy#5688643068750099234
A to w głosach pod artykułem pani Odone (czuć, że się w niej gotowało) jest niezłe:
Carl Sagan said – “It pays to keep an open mind, but not so open your brains fall out.”
😆 Piekny cytat. Musze sie nauczyc na pamiec. 😆
Rysiu, mam nadzieję, że Niemcy podejmą rozsądną decyzję.
Herr Bundespräsident wypadł z mojej bajki.
Dziwi mnie, że w sondażach zarówno Karl-Theodor zu…, jak i Herr Bundespräsident mają/mieli tak dobre notowania.
„Lügen haben kurze Beine” – to było niemieckie przysłowie najczęściej powtarzane przez mojego dziadka i mojego ojca.
Niemcy o nim zapomnieli, czy jak?
Na co liczą oszuści sprawujący najwyższe urzędy?
U nas też, dla jasności dodam.
Trochę się wycofałam. Kilka dni temu byłam na uroczystości, z gatunku tych najsmutniejszych. Siedzi to we mnie i nie chce wyjść. Mam ochotę zadzwonić jak Himilsbach….
Takich przyjaciółek niewiele miałam.
Bardzo mi przykro Ma-Jo.
Och, co za rok okropny. Tyle umierania…
Z dedykacją dla Mar-Jo http://www.youtube.com/watch?v=KEHDhXtXAv4
Mar-Jo, może pocieszyłaby Cię choć chwilowo Kinshasa Symphony? O kongijskiej orkiestrze kimbangistów. Jest o 23.30 na ZDF. 🙂
Niesamowity był ten film. I jakoś tak dobrze robiący. Rzadko się widzi tylu ludzi, którym się tak strasznie chce – choć życie mają strasznie ciężkie, choć przychodzą na próby zmęczeni, a czasem głodni, choć nikt im nie płaci, im się chce dalej.
Parę razy, przy opowieściach, co tym ludziom muzyka daje, miałem podejrzaną wilgoć w ślepiach. A ja się filmami wcale tak łatwo nie wzruszam. 😉
A teraz jeszcze, na innym programie, „Sutra”. No, po prostu się czuję, jakbym odrabiał lekcje zadane przez Kierowniczkę. 😆
No, niestety i ja dowiedziałam się wieczorem o śmierci jednej odwiecznej przyjaciółki mojej nieżyjącej siostry, a jednocześnie przyjaciółki naszej rodziny. Swojego czasu nosiłam na barana jej synka, wtedy dziecię małe, a dziś pan doktor w klinice… Urocza, wesoła, zawsze z iskierkami w oczkach, fruwająca dziesięć centymetrów nad ziemią, bardzo elegancka, wybuchająca najbardziej zaraźliwym śmiechem na świecie. Leciwa już była, ale to przecież nie ma żadnego znaczenia.
Parszywy czas.
Parszywy. I tak by się chciało powiedzieć coś pocieszającego, albo chociaż mądrego – tylko co? 🙁
Ars longa vita brevis (Hipokrates).
Brzmi to dobrze, Króliku, ale czy rzeczywiście coś załatwia? Brutalnie mówiąc – na co umarłemu kadzidło? Albo na co kadzidło tym, którzy za umarłym tęsknią?
Śmierć, z którejkolwiek strony widziana, pokornie ulega zachciankom czasu. To on odbiera nam ludzi, z każdym dniem coraz bardziej. A odebrawszy, łaskawie leczy nasze rany, bo jesteśmy mu potrzebni, żeby kiedyś mógł odebrać komuś nas. Dwulicowy, zakłamany, interesowny wspólnik śmierci. 🙄
Moze lepiej Szekspir?
…No, no, no life!
Why should a dog, a horse, a rat, have life,
And thou no breath at all? Thou’lt come no more,
Never, never, never, never, never!
I jeszcze fado (los)…
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=ARS7Zi-Zpkw&feature=endscreen
A dlaczego akurat pies miałby nie mieć życia? Co to, psie życie niby złamanego lira niewarte? 👿
Oj, podpadł mi ten Szekspir… 🙄
Ach, Bobiku, nie mam juz energii pod koniec dlugiego dnia, przebrnietego glownie przez deszcz, zeby zalozyc teraz kapelusz wykladowcy literatury angielskiej, i zaczac tlumaczyc co Bard chcial przez to powiedziec, ale wierz mi – Szekspir nie zyczy zadnemu zwierzeciu smierci w tym fragmencie Krola Lira, gdy zbolaly ojciec placze nad cialem Kordelii (jakie to ludzkie w takiej sytuacji – ten krzyk „nie” i „nigdy”…). On po prostu odnosi sie do renesansowego pojecia zwanego the Great Chain of Being, gdzie zwierzeta wcale nie mialy tak zlego miejsca jak sie wydaje wspolczesnemu czytelnikowi, ktory czyta ten tekst przez pryzmat pojec i doswiadczen XIX-go i XX-go wieku.
http://en.wikipedia.org/wiki/Great_chain_of_being
A poza tym, podejrzewam, ze wcale nie o ten czy tamten tekst chodzi. A wtedy najlepsza jest muzyka. Lub cisza.
Mar-Jo i Nisiu – wyrazy wspolczucia.
Dziendoberek i wstawanko! 🙂
Na dobry poczatek dnia
To Chanuka jest swietem dla mnie – placki ziemniaczane to ja moge zawsze i na okraglo i do wypeku.
Zainspirowana bede swietowac dzisiaj, tym bardziej, ze dzieciatka przychodza a one tez lubia 🙂
biało. uaaaaaa…
Kochani, wczoraj ukryłam się w piwniczce winnej.Radio i wino
robiły co mogły.
Dziękuję za Wszystko, Wszystkim. 🙂
A dzisiaj roboty zaległej straszna ilość!
Wedruje przez kuchnie zydowska i utknelam na macy. Czy to te podplomyki arabskie?
Zadziwiajace jak sie to wszystko ladnie mieszalo przez wieki, ze juz teraz nie wiadomo co je czyje 🙂 Przepiekne!
Zanim ktoś lepiej zorientowany odpowie: tu jest solidny opis. http://en.wikipedia.org/wiki/Matzo
Arabskich podpłomyków nie znam. Znam to, co na zdjęciu w wikipedii nazywa się shmurah matzo, koleżanka przynosiła Mamie. W Polsce jest już od dawna też „maszynowa”, ale się nie umywa do tej z dzieciństwa 🙁
No i bry!
Moje ciepłe myśli były ze wszystkimi cierpiącymi… ale co powiedzieć wtedy…
Swoją drogą to zastanawia mnie, jak w kraju bez Żydów w zasadzie całe życie jakoś się z nimi stykałem. I teraz wiem, że to może nie do typowe, ale choć rodzice mówili, że mieli żydowskich kolegów, z niektórymi byli zaprzyjaźnieni, to nic z tego nie wynikało. Było to neutralne stwierdzenie. Równie dobrze mogli mówić, że ktoś jest szatynem. Późno się jakoś dowiedziałem, że dla świadomości wielu nie jest to takie proste i normalne. A najbardziej chyba jak się rozentuzjazmowałem amerykańską żydowską literaturą .
Najbardziej traumatyczne przeżycie miałem, gdy sąsiad za ścianą umarł. Jego żona stwierdziła, że żydowski pochówek jest za darmo (do tej pory nie wiem, czy byli Żydami, czy ona taka oszczędna była…). Poszedłem na pogrzeb, gdzie się okazało, że nie ma minianu. Ku mojemu popłochowi dali mnie do noszenia trumny, wręczyli jarmułkę i kazali stać, gdy się modlili. A chyba jedyny byłem brodaty… Trochę mnie swoją drogą zaskoczyło, jak później wszyscy zdjęli jarmułki i zapakowali do kieszeni.
A spróbuj, Tadeuszu, chodzić w jarmułce przez miasto – nie jako turysta z Izraela czy Hameryki, ale jako polski Żyd… Zresztą na tym pogrzebie pewnie też nie wszyscy byli Żydami.
Na Dolnym Śląsku było dużo ludności napływowej z dawnych Kresów, w tym żydowskiej – tej, co wróciła z głębi Rosji czy wręcz z Azji, jak moi rodzice z Uzbekistanu. Oni też najpierw wylądowali w Świdnicy, potem na chwilę we Wrocławiu, dopiero potem w Warszawie.
Maca „maszynowa” taka jak w Wiki jest przed świętem Pesach sprowadzana z Izraela do koszernych sklepików (w Warszawie jest taki przy synagodze). Ja ją bardzo lubię. To, co w naszych sklepach można dostać pod nazwą „maca”, niewiele nawet ją przypomina. Ale też czasem da się jeść. Za komuny też robiono produkt macopodobny i nazywano go „płatki dietetyczne bezkwasowe” 😆
Dzień dobry 🙂
Ja pamiętam prostokątny produkt macopodobny, który wyglądał zupełnie tak samo, jak ten na obrazku w Wiki i nazywał się maca. Czym się różnił w smaku, mógłbym powiedzieć dopiero po spróbowaniu tego z obrazka. 😉 Ale wspominam tego produkta niezwykle czule, bo jadałem go głównie u jednej z moich babć, u której zawsze ta przemysłowa maca była na składzie. To taka moja magdalenka. 🙂
A arabskie podpłomyki różne są, znaczy różne typy i jeszcze z odmianami regionalnymi, a nawet rodzinnymi, ale na mój psi ozór to jednak nie całkiem to samo, co maca. W każdym razie te typy i odmiany, które zdążyłem poznać. 😉
No fajnie, dzieki. To chyba bedzie cos podobnego do tego chleba arabskiego, ale czemu w przepisach pisze „pol szklanki macy”???? To chyba musi byc jakas specjalna maka?
Misnelam Bobika 🙂 Mniej wiecej juz wiem czego szukac, ale te pol szklanki mnie dreczy…
Mam wrażenie, że takie podejście do żydowskości, o jakim pisze Tadeusz, było częstsze, niż się wydaje. Tylko ono nie zaistniało publicznie, bo było „przeźroczyste”, ani filo, ani anty, więc nie było o czym mówić.
Ja się dowiedziałem, że żydowskość może w ogóle być jakimś problemem dla Polaków, dopiero po wyjściu z rodzinnego kręgu. Wcześniej zdawałem sobie tylko sprawę, że była ona problemem dla Niemców, bo na ten temat było jednak sporo literatury w domowej i szkolnej bibliotece. Ale wydawało mi się, że to jest sprawa zamknięta, jak cała wojna. Antysemityzm polski odkryłem dopiero jako całkiem już dorosły pies i doznałem wstrząsu, bo na pewno nie była to taka polskość, jaką wyssałem z mlekiem matki i ojca. I do dziś mam takie poczucie, że antysemityzm w jakiś sposób mnie osobiście obraża i uraża. Że mi odbiera to moje polskie dzieciństwo sielskie, anielskie, w którym nie było Żyda ani chrześcijanina, tylko ludzie.
Nie ma sprawy, Zwierzaku. Lekkie misnięcie mi nie przeszkadza. 😆
Posuwając się w głąb z odczytywaniem zaległości zobaczyłem, że za żarciki z Szekspira Monika zakuła mnie w łańcuchy. 😥
A ja nawet nie mogę obiecać poprawy. Bo u mnie tak zawsze – jedno oko płacze, a drugie się śmieje. Jedno łypie na katharsis, a drugie za pasztetówką się rozgląda. 😳
Na dodatek mam straszne podejrzenie, że ja właśnie z mlekiem tego Szczekspira mogłem to wyssać. Czyli faktycznie pies łańcuchowy ze mnie i należy mi się. 😎
To Bobiku tak samo podchodziło się w mojej rodzinie do żydowskości jak u Ciebie. I mnie też zupełnie zatkało jak ktoś powiedział, a bo ci Żydzi.
A poszedłbym w jarmułce przez miasto!
A te pół szklanki macy to nie może być np. pokruszona maca??? Tak jak kawałki chleba do zupy?
Nie wiem… pewnie ktoś wie.
A przy okazji żydowskiej amerykańskiej literatury: na ziemiach polskich było wielu mistrzów literatury jidysz, czytałem ich, ale mam ciągle wrażenie, że to jest źle przetłumaczone. Zbyt dostojnie i literacko.
Jak z Hrabalem, tłumaczenie Andermana i Lisa „Sprzedam dom, w którym nie chcę mieszkać” jest tak mistrzowskie i tak osadzone w potocznej polszczyźnie, że krzywię się na każde inne. Ciepłe inteligenckie kluski wychodzą.
No więc ja się krzywię na tłumaczenia z jidysz, bo potencjalnie wiem, że powinno być potoczniej! Ale pewności nie mam.
Polskich mistrzów literatury w jidysz tłumaczyć dziś chyba o tyle trudno, że świat, z którego ten język wyszedł, już nie istnieje. Nie można pojechać do sztetlu na Kresach i zanurzyć się w żywej, zmiennej materii języka. Ten świat jest już praktycznie wyłącznie literacki, więc i tłumaczenia są literackie. Tak mi się zdaje.
Oczywiście, mogą się zdarzyć wyjątki, ale chyba takie potwierdzające regułę.
@ Zwierzak
I owszem, sprzedaje się też mąkę macową, to jest oczywiście zmielona maca. Ja bardzo lubię jej używać zamiast tartej bułki.
No i oczywiście Żydzi na Pesach używają jej do robienia np. knedelków. Do rosołu 🙂
Mnie się wydaje z kolei, że to zależy od wyobraźni językowej i umiejętności tłumacza tylko i wyłącznie…
Jak się czyta takiego Bellowa po angielsku, to najbardziej frapuje jego styl. Jego własny, z melodyką, intonacją, słownictwem, na pewno nie nadmiernie literacką angielską, ale coś pośredniego między jidysz a angielskim. A jest to, np. w Herzogu, bardzo intelektualne. I coś takiego ktoś mógłby — musiałby — stworzyć po polsku. Ja, niestety, nie umiem 🙁
Zresztą Bellow też zupełnie nie wychodzi w tłumaczeniach na polski.
Tłumacz też człowiek 😉 i ma różne swoje ograniczenia, niekoniecznie uświadamiane. W prypadku literatury „polskojidyszowej” może to być np. właśnie ta (pod)świadomość zagłady sztetlowego świata, która nie dopuszcza pójścia w zbyt dużą potoczność.
A Bellow to może być jeszcze inna para kaloszy. Może on być w pewien sposób „niekompatybilny” z polszczyzną, ale może też być, że jeszcze nie trafił na tłumacza, który potrafiłby wyczuć i oddać tę „jidyszowość” jego angielszczyzny.
Jest też jeszcze inna możliwość – różnego odbioru specyfiki czyjegoś stylu. Jeden tłumacz to „słyszy” tak, drugi inaczej, a każdy czytelnik jeszcze inaczej. I stąd potem są nierozstrzygalne spory, które tłumaczenie najlepsze. 😉
Musze przyznac, ze nie czytuje literatury angielsko-jezycznej w polskim tlumaczeniu, ale w ogole tlumaczenia to zawsze w pewnym sensie zdrada tekstu po to, zeby mu pozostac wiernym.
A w lancuchy to Ty sie, Bobiku, zakuwaj sam, jak Ci to pasuje (stylistyka S&M u szczeniakow?), 😉 bo ja Ci akurat ten podrzucilam, zeby po trafic lancuszku do klebka (choc klebki byc moze bardziej leza w sferze zainteresowan kocich)… 😆
Nareszczie nie pada, co napawa porannym optymizmem, zwlaszcza, ze znowu musze sporo wychodzic. 🙂
A mnie sie wydaje, ze polskie przeklady z jidysz sa przepiekne i ustepuja tylko moze rosyjskim – wszedzie tam, gdzie moglam porownac. Ze sa nie tylko niezwykle staranne, ale jakos tak sercem pisane.
Ta literatura jest bardzo mloda, zaczyna sie dopiero w XIX wieku, kiedy znalazl sie jeden odwazny poczatkujacy literat, ktory przelamal glebokie uprzedzenie w srodowisku wyksztalconych Zydow aszkenazyjskich do „zargonu”, jezyka ludu, ktorym poslugiwali se Zydzi na codzien, w odroznieniu od jezyka Ksiag swietych, komentarzy do nich, rozpraw filozoficznych. Szczesciem, tym mlodym literatem, ktory postanowil pisac w mameloszn, jezyku „matczynym” byl najlepszym ze wszystkich pozniejszych pisarzy literatury jidysz. Pisal o sprawach wspolczesnych czytelnkowi, o zyciu malych miasteczek, Kasrylowek, o emigracji do Ameryki, o pogromach, w tym najwiekszym i najslniejszym – w Kiszyniowie na poczatku XX wieku, o wedrownych zydowskich teatrach i aktorach, o wyjazdach do Marienbadu, o biednych, bogatych, o socjalistach i kapitaistch, a wszystko tak przesycone humprem i trafnoscia obserwacji, i tak dobra bogata fraza, ze stal sie z miejsca czyms dla zydwsieo czytelnika ( a zwlaszcza czytelniczek, ktore nie mialy nakazu religijnego zglebiaia jezyka hebrajskiego) , czym w tym samym czase byl dla angielskiego czytelnika Dickens. I podobnie jak u Dickensa, u Szolem Alejchema caly ten humor i zabawne turn of phrase podszyte jest tragizmem. Mowilo sie zatem o nim, ze sie smieje przez lzy.
Po Szolem Alejchemie poszli inni i niektprzy z nic pisali w Polsce:
Perec, M. Mojcer Sforim. Sz. Ansky, poeci tacy jak Gebirtig i wielu innych.
Paradoksalne ten rozkwit literatry jidysz dokonwal sie w ostatbich juz pokoleniach ludzi, ktorzy uzywali tego jezyka na codzien…
W dniu kiedy ogloszono ze Baszevis Singer dostal Nagrode Nobla, udalo mi sie byc pierwszym dziennikarzem, ktry sie do iego dodzwonil (bo wszysy poszukiwali go w Nowym Jorku, podczas kiedy on przebywal akurat na Florydzie i zdobylam jego telefon przed innymi, zanim zaczelo sie oblezenie). Zapytala go wtedy m.in daczego upiera sie przy tym by pisac w martwym jezyku, ktory dopiero musi byc tlumaczony na angielski aby dotarl do cztelnikow. Przeciez moglby uproscic sobie zadanie. Odpowiedzal: Pisze w martwym jezyku bo porozuiewam sie z Umarlymi. A czyz jest lepszy jezyk niz martwy zeby z nimi rozmawiac?
Wiele razy pozniej widzialam ten cytat. Przy okazji – okazal sie byc nadzwyczajnie uroczym panem, ktory osobiscie zadzwonil do swego nowojorsiego wydawcy Farrar Straus and Giraux, aby ich poprosic by zwolnili mnie z tantiem za pozwolenie umieszcenia w mojej zapyzialej gazetce Nowy Dzziennik wlasnego tlumaczenia (z ang.) opowiadania o Spinozie z Targowka. 🙂
Moniko, tak się złożyło, że o łańcuchach przeczytałem akurat tym śmiejącym się okiem. 🙂 I oczywiście nie mogłem się oprzeć szcznięcej chęci użycia ich niezgodnie z przeznaczeniem. 😉
No proszę, post Heleny od razu potwierdził, że każdy będzie miał inną opinię o przekładach. 🙂
No ba!
Ale Helena mi inny odbiór niż ja, bo jest kulturowo częścią tej literatury. 🙂
Heleno, a znasz jidysz i czytałaś w oryginale? Ja tylko po polsku. Jidysz niestety zapisują alfabetem hebrajskim :-(, bo chciałem się nauczyć.
Monika może sobie pozwolić na luksus nieczytania po polsku, jak ktoś się para tłumaczeniami to chyba musi. Poza tym… często korci, żeby zobaczyć jak coś ciekawego oddają po polsku.
To z ograniczen czasowych ten luksus, Tadeuszu, bo tlumaczenia sa czyms niezywkle fascynujacym (nie mowiac o tym, ze bardzo potrzebnym).
Alez Bobiku, ja Twoje lancuchowe wynurzenia tez przeczytalam moim smiejacym sie okiem (a zywa wyobraznia natychmiast mi podsunela widok kudlatego czarnego Pieska w eleganckich lancuchach; oraz skojarzenie z ksiazka pewnej mlodej kobiety, ktora jakis czas temu zbierala pieniadze na studia psychologiczne pracujacc w lancuchowej piwniczce w Nowym Jorku, i potem swoje arcyciekawe wspomnienia zabawnie opisala; a oprocz tego obronila doktorat z psychologii, na ktora sie w koncu calkiem przerzucial, bo te lancuchy i sznury to byl jednak spory wysilek fizyczny.) 😀
A teraz juz musze uciekac, bo o tej porze roku jestem szoferem rozwozacym paczki. 😉
Niestety, Tadeuszu, nie znam i ne czytam, choc czas jakis sie uczylam. Nie moglam jednak wyniesc teg z domu, z etnicznie rosyjska matka!
Ale z lieratura jidysz mialam bliski kontakt od dziecka, gdyz po XX Zjezdzie KPZR calkiem sporo teo w Rosji wydawano, ksiazek i nawet plyt.wec moj Ojciec, ktprem bardzo zalezalo aby zrobic ze nie proper Zyda, zawsze sie staral aby bylo tego w domu dosc.I ja chetnie czytalam, a wiele ksiazek wciaz znajduje sie w domu Mamy,a i ja sama zawsze dokupywalam jak na cos natrafilam. One byly w domu czytane tak dokladnie i czesto, ze wiele cytatow zaczerpnietych z tej literatury wciaz funkcjonuje w domowym jezyku. Dopiero wczoraj, w rozmowie telefonicznej z Mama, powiedziala do mnie w jakims momencie: Ach, mnie to dobrze, bom sierota! I zaczelysmy sie obie smiac pamietajacc, ze tak sie wlasnie zaczyna powies Sz. Alejchema „Chlopiec Motl”.
I inne takie. 🙄
To ma chyba taki tytuł „Motel, syn kantora”. Musiałbym sobie odświeżyć, bo dawno czytałem, w starych przekładach z lat pięćdziesiątych (które pewnie Helena tak chwali :-)). Ale są nowe, nieistniejące Wydawnictwo Dolnośląskie miało serię pisarzy żydowskich i zamawiało nowe tłumaczenia. Podobno niektóre dobre. I obrażony jestem strasznie, bo po angielsku nic do ściągnięcia nie ma. 😯
Moze to sie nazywalo Motelem–kantorem.
Ja to znam jako Chlopiec Motl, w przeladzie rosyjskim. 😆
Z wydawnictwa Dolnoslaskiego ma sliczne opowiadania Pereca.
Helenko,
jak na moje ucho, osoby, która jest osłuchana w jidysz (choć nie mówi), polskie tłumaczenia są co najwyżej średnie. To są tak różne języki, że inaczej być nie może. Jest w jidysz wiele sformułowań, które w tłumaczeniu będą brzmiały infantylnie i niewiele na to można poradzić. Dlatego tłumaczenia często wypadają kiczowato. Oryginał ma, jak to się mówi, a jidisze tam, czyli żydowski smak, który jest nie do przełożenia.
Szołem-Ałejchem nie był tym pierwszym-jedynym, który „miał odwagę” zacząć pisać w jidysz – inni „ojcowie literatury żydowskiej”, których zresztą wymieniasz – Icchok Lejb Perec i Mendele Mojcher Sforim, zaczęli mniej więcej w tym samym czasie, niezależnie od siebie.
Literatura jidysz rozwinęła się później we wspaniałym kierunku, który na wiele lat został zapomniany – powstawały już nie tylko folklorystyczno-sztetlowe obrazki, lecz awangardowa literatura i poezja (łódzka grupa Jung Idysz, wileńska Jung Wilne). Dopiero od niedawna zaczyna się ten wspaniały fragment kultury żydowskiej przypominać, np. na świetnej wystawie w Łodzi lub w książkach młodych uniwersyteckich jidyszystek, Karoliny Szymaniak czy Joanny Lisek. Bardzo polecam. Ta literatura naprawdę nie kończy się na Singerze, którego zresztą szczerze nie cierpię.
A teraz przekomiczny Chor Wujow Wolskich (i Cioci) :
http://wyborcza.pl/1,75248,10861267,Poslowie_PiS_nagrali_kolede__ZOBACZ_I_SLUCHAJ_.html
Tadeusz ma rację – „Motel, syn kantora”.
Świetna była ta seria Wydawnictwa Dolnośląskiego. Ostatnia rzecz, jaką kupiłam, to była książka Abrahama Suckewera, właśnie z Jung Wilne.
Nie cierpisz BS????!!!! OMG!
Oczywiscie ta moderna jest mi prawie niwznana, ale sie zainteresuje. Dla mnie ostatnim poeta w Polsce jaki pisal w jidysz byl Zonszajn 😳
Tp prawda, ze Mendele Mojcher Sforim czy I. Lejbusz Peterc pisali w tym samym czasie, ale akurat SzA jeszcze na ten temat toretyzowal i w swej publicystyce gazetowej bardzo nawolywal pisarzy do tworzenia tej literatury uzasadniajac to.
Perec! Zle mam dzis z oczyma.
I tyle niesamowitej poezji. Taka Debora Vogel, przyjaciółka Brunona Schulza, kto w ogóle o niej słyszał, póki nie wydano niedawno jej zbiorku? Ja, przyznam się, po raz pierwszy zetknęłam się z jej nazwiskiem w „Moim wieku” Wata, ale tylko w takim kontekście, że dała mu futro swego męża, gdy wyjeżdżał na zesłanie.
http://wyborcza.pl/1,75517,3303850.html
Dlaczego nie znoszę Singera? Ja w ogóle nie przepadam za literaturą popularną (przed wojną drukował powieści w gazecie w odcinkach, całkiem jak Sienkiewicz). A poza tym on utrwala stereotyp sztetlowy, na dodatek zawsze jest u niego coś skrzywionego, zdeformowanego, zboczonego czasem nawet. Nie we wszystkich rzeczach, ma się rozumieć. Jego brat, Israel Joszua Singer, i siostra Ester Kreitman byli o wiele ciekawszymi literatami od niego.
Hm. Ja akurat powieści Singera tak sobie lubię, ale opowiadania bardzo mi się podobają. Wcale nie sądzę, że są o sztetlach 🙂 Odbieram je jako bardzo uniwersalną metaforę, bardzo poetycką … no teraz powinienem powiedzieć metafora czego. Wszystkiego. Ludzi.
Taka deformacja jest dość typowa dla wielu pisarzy. Ekspresjonizm niemiecki (za który Singer nieco zahacza). Wydawałoby się, same potwory.
To jest zagęszczenie rzeczywistości, zderzenie „normalnego” toku widzenia z czymś niezwykłym, co trzeba jakoś przyjąć. Jak u Gogola, otwiera się nagle dziura w rzeczywistości. Tylko u Gogola ona ciągle ziała, u Singera zaś jest akceptacja. Jak ta kobieta z wąsami i brodą, która płakała, bo ludzie ją wyśmiewają, a mąż ją kocha właśnie taką!
Poza tym Singer napisał wiele opowiadań, które już są osadzone w USA. I niektóre świetne. Ale w większości czytałem po angielsku.
Sądzę, że mu się krzywdę robi, jak się go przywiązuje tylko do spraw żydowskich.
O, mam. „A Day in Coney Island” Singera. Nic się nie dzieje. Nic specjalnie żydowskiego.
Rewelacja.
Ja nie rozumiem, dlaczego wygania się mnie z domu na taką pogodę, w którą psa nie wygonisz nawet przysłowiowo! 👿 Chyba po prostu brakuje na to paragrafu, a same dobre obyczaje nie wystarczają. 👿
Idę się odwodnić w wyżymaczce, a potem nawodnić gorącą herbatą. Takie szyje, pruje i z tego się utrzymuje… 🙄
Chór Wujów i Ciotek mną absolutnie wstrząsnął, a w dodatku tak zmieszał, że aż nie wiem, jaką mordkę wstawić. 😯 😈 🙄 👿 😆
A poza tym on utrwala stereotyp sztetlowy, na dodatek zawsze jest u niego coś skrzywionego,
Ale dzięki jego twórczości można było dotrzeć z tematyką żydowską na prowincję i przybliżyć, a właściwie przypomnieć zniszczony świat.
Więcej tu
Nisiu – wyrazy współczucia.
Z jidysz osłuchany nie jestem, więc na temat tłumaczeń mądrzył się nie będę. 😉 A jak chodzi o IBS, to odbieram go bardzo podobnie do Tadeusza – że wszelki banał u Singera jest tylko pozorny, bo podszyty jakąś metafizyczną podszewką, która wcześniej czy później zaczyna prześwitywać spod zewnętrznej materii. I tak naprawdę nie o sztetl w tym wszystkim chodzi. 😉
Bobiku, przecież ładna pogoda? Nawet słoneczko wyszło na chwilę 🙂
Te głusze nadreńskie wyraźnie nie mają dobrej pogody. Jak oni te winogrona hodują? W Niederschlesien to są winogrona 😉
Na szczęście taśma klejąca wyszła i nie przyszła, więc mam przerwę do jutra z pakowaniem.
szał zakupów świątecznych 🙂
Prześmieszne te kaczki. 😆
Z tymi winogronami w Nadrenii to jest chyba jakaś urban legend. Sprawdziłem wszystkie ogródki w sąsiedztwie i nigdzie żadne winogrona nie wiszą, nawet kwaśne. 🙄
Zdjęcia bardzo smutne. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,10861086,UNICEF___Zdjecia_Roku_2011__Galeria_.html
Jeśli chodzi o Sigera, to mam bardzo dobre zdanie. Szyje najlepiej ze wszystkich, całe pokolenia zawdzięczają mu możliwości nadążania za modą 😉
Bobiku, powiem Ci, że ze stuprocentową pewnością przewiduję zdjęcia każdego roku. Od lat są takie same…
Bobiku, a nie widać ani kruków ani lisów, prawda? To dlatego nie ma winogron.
Smutne zdjęcia. Ale też przeideologizowane…
Czy zdjęcia są mniej smutne przez to, że od lat takie same?
Ja bym raczej powiedział, że takie zdjęcia co roku są przypomnieniem – słuchajcie no, ludzie, coś z tym światem wciąż jeszcze jest nie tak. Jest jeszcze nad czym popracować. No, ale ja jestem pies, to może się na ludzkich sprawach nie znam. 😉
UNICEF, a to wlasnie on wybral te „zdjecia roku” jest miedzynarodowym funduszem na rzecz dzieci, najczesciej takich ktorym dorosli odebrali dziecinstwo rozpetujac wojny, oskarajac o czarna magie, zmuszajac do prostytucji badz takie ktore ucierpialy z powodu katastrof zywiolowych. Zadaniem organizacji jest przypominanie o takich dzeciach, nawet wtedy, kied inne dzieci na calym swiecie otwieraja pod choinka prezenty swiateczne.
Niezwykla lajza z Bobikiem.
Z innej beczki… Heleno, jeszcze jeden sposob na zuzycie syropu klonowego. Dwa jablka, najlepiej te w stylu Ambrosia, wydrazyc nie do konca od ogonka. Wlac po stolowej lyzce syropu i upiec w piekarniku.
Maszyna do szycia Singer na tzw czolenko, a nie na pozniej wprowadzony bebenek, stoi do dzisiaj w moim rodzinnym domu. Ona tez moglaby opowiedziec niejedna ciekawa historie. Od jakichs 30-tu lat z okladem sluzy juz tylko jako stojak do kwiatow doniczkowych. Ale jakby kto mi pistolet do glowy przylozyl to uszylabym takie rzeczy jak: fartuch kuchenny, spodnica, firanka, a takze chustki do nosa, ktore potem mozna obrebic tzw merezka (klania sie szydelko).
Bobickowi, syćkim psom, ze ftórymi Bobicek prowadził wse inspirujące (choć casem niełatwe) rozmowy i syćkim tym, co tutok na tym blogu Bobicka odwiedzajom – WESOŁYK ŚWIĄT!!!! 😀
Myslalem, ze o wpol do czwartej nad ranem to juz Psy sie uspily i tylko cos tam klaszcze za boREM. Ale, nie. Pilnuje obejscia. 😯
Tobie tez, Owczareczku, WESOLYK SWIAT! 😈
Witajcie 🙂
A cymes moze byc z groszkiem? Bo jak moze to wlasnie zrobilam 🙂
Doro, dziekuje za te wiesci o macy – poszukam sobie sklepu koszernego, to pewnie kupie wlasciwa – dla sprobowania. I ten rosolek mi podpasowal z tymi kulkami.
Dzień dobry. 🙂
Kawa!!! Cały dzbanek, cukier i mleczko dla używających.
Dzisiaj w robocie sernik, makowiec, kurczak w galarecie,farsz do uszek,……
Będę wpadać w ciągu dnia! 🙂
To raczej kule, nie kulki, bo calkiem spore – dwie na talerz.
Mozna jeszcze robic macobrej, tradycyjnie podawane jako:
jedno jajo jedna maca, drugie jajo druga maca…. 😳
Tu:
http://allrecipes.com/recipe/matzo-brei/
W tej sytuacji pojde chyba pomacam na sniadanie tradycyjne panetone, ktore mi wczoraj tradycyjnie przyniosla Pani Doch.
Dzień dobry.
Tadeusz wczoraj napisał, że Wydawnictwo Dolnośląskie już nie istnieje. Ale jak najbardziej istnieje, tylko się trochę przekształciło.
http://www.wd.wroc.pl/index.php?id=1
Właśnie wczoraj w prezencie chanukowym 😉 dostałam książkę tamże wydaną – „Sekretne zapiski Agathy Christie” Johna Currana – i z przyjemnością się w nie zagłębiam 😉
Heleno, co rodzina, to obyczaj. Bywają i małe kulki, a u mnie wręcz były takie podługowate o charakterystycznym kształcie, o spiczastych końcach, często nadziewane mięsem; można było je jeść jako osobne danie, ale w rosole tak fajnie nim nasiąkały. Ponadto w związku z tym, że moja rodzina ze strony mamy wywodzi się, jak głosi legenda, od Baal Szem Towa, istniała tradycja, że w pierwszy dzień Pesach do rosołu robiło się chyba ze dwanaście małych kuleczek i jedną większą, w aluzji do Beszta i jego uczniów 🙂
Oooo!
W moim zawsze dwie duze okragle na talerz.
Bry!
Istnieje, Doro, jako filia firmy poznańskiej. To szyld w tej chwili do, przede wszystkim, sprzedaży dawnych tytułów. A i to wybranych. Grupa redaktorów odeszła i założyła własne wydawnictwo we Wrocławiu. Mówią, że np. encyklopedia Dolnego Śląska nie ukaże się (a liczyłem na nią…).
Nie jest więc to już naprawdę wydawnictwo z Wrocławia, ambicji prawie nie ma. Wielka szkoda.
Pogratulować Baal Szem Towa w rodzinie!
PS Na ich stronie dokładnie żadnej informacji z 2011 nie ma. Plan wydawniczy, żałosny.
Jeśli tak jest, to smutno.
Ale ta Agatka wygląda na nową pozycję 🙂
Zajrzalam po bozonarodzeniowe natchnienie do Rzepy, bo jest to gazeta pobozna i zawsze taka budujaca w okolicach waznych swiat chrzscijanskich. Zawsze bez nespodzianek – po stronie Pana B.. chrzescijanskich wartosci i milosci blizniego.
I mialam racje, bo po kliknieciu otworzyl mi sie doroczny referat ilustrowany:
http://www.rp.pl/artykul/17,777749-Wrogowie-Pana-Boga.html
Do czytania w calosci nie nawmawiam, tylko do rzucenia oiem i poboznego westchienia.
Te Agatki też raczej ze starych tłumaczeń. Jakoś w latach 1990-2000 bardzo dużo tego robili. Chyba chcieli wszystkie wydać.
Dzień dobry 🙂
Owczarkowi pięknie dziękuję za życzenia i odszczekuję równie serdecznie – merdających Świąt i największej szynki w całej okolicy. 😀
A teraz kawa od Mar-Jo i chwila pomyślunku, czy dziś dalej uda mi się wytrwać w nic-nie-robieniu-na-Święta. 😉
Psiakrew, chyba mi się nie uda. Rodzina zażyczyła sobie, żeby chociaż jedno ciasto było domowe. A oni mają różne środki nacisku… 🙄
Ksiazka Johna Currana o Agacie Ch. jest bardzo nowiutka – po angielsku wyszla ledwie ze dwa lata temu, bylo o niej glosno w dodatkach ksiazkowych do nedizelnej prasy..
A, o Agacie. Jakoś nie dotarło…
Bobik, gdzie sa Twe pryncypia? Gdzie moralny kregoslup? Jesli rodzina zyczy sobie aby bylo ciasto domowe, to niechze je upichci!.
Ja Cie chyba wypisze z Klubu Wyzwolonych Spod Tyranii Rodziny. 👿
Każde ciasto w domu jest domowe, czyż nie jest? To słuszna postawa, sądzę. Zwykle jej hołduję.
Heleno, chyba czytasz na Kindle’u? Jak chcesz, mogę Ci przysłać jakieś tłumaczenie Alejchema na polski. I jak Bobik pozwoli…
Pozwoli, jak też dostanie. 😈
Heleno, przecież wyjaśniałem, że oni mają środki nacisku. Mogą mnie na spacer nie zabrać albo co… 🙁
Ale będzie JEDNO w il. szt. 1 własnołapnie upieczone ciasto i więcej nikt ode mnie nie wydębi. 👿
To ja juz zmienilem plec i imie?
Oj,przepraszam, Mordko. 😳 Wszystko mi się pomieszało z przerażenia na myśl, że mógłbym zostać wyrzucony z Klubu. 😯
Bardzo chetnie dostalabym na kindle’u. Ale jak sie to robi? Czy ja mam jakis kod numerowy?
Ni wiem, poniewaz cala „administracje” na moim kindl’u robila E – to byl prezent urodzinowy od niej, jak bylam w USA. I ja potem wszystko kupowalam na jej konto. Pare tygodni temu ona mi to swoje konto zabrala, a ja sie ejszcze nie zarejestrowalam na nowo.
Ostatnnio E jak chciala czytac cos z moich zakupow („zajaczka o bursztynowych oczach” i paru McCall-Smithow) to pozyczala mojego kindle’a, bo na swoj nie mogla sciagnac, choc to ona placila.
Jeżeli – jak piszą w Rzepie – krytykowanie Kościoła i jego instytucji prowadzi prostą ścieżką do popularności i bogactwa, to czemu my tu wszyscy nie jesteśmy popularni i bogaci? 👿
Gdyby ktoś miał za dobry humor i chciał sobie zepsuć, to proszę bardzo, niech poogląda kolejne spoty promujące Warszawę
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10864085,Sa_nowe_spoty_promujace_Warszawe__Jeszcze_gorsze_.html
Jak wytłumaczyć jednemu z drugim urzędasowi, że te spoty nie są cool, tylko durne i infantylne (głosiki zupełnie jak z kreskówek dla przedszkolaków, a i treść nie lepsza)? I że 40 podatniczych melonów naprawdę da się lepiej spożytkować? 👿
Och, sluchacie. Jestem po prostu chora ilekroc czytam jak POTWORNIE i czesto gwalcone sa prawa dzieci w Polsce , jak jest to powszechne.
http://wyborcza.pl/1,75478,10863031,Dzieci__Ratujcie_nasza_rodzine_.html
Mysle, ze skutecziejsza prawna ochrona praw dzieci jest w tej chwili najpilniejszym zadaniem polskich organizacji praw czlowieka. Bo samowola i jakas taka wredna msciwosc urzedow jest na porzadku dziennym jak sie czyta prase. Tego jest tak wiele!
Gdyby tu ktos chcial rozwalic rodzinny dom dziecka, bo meble sa nie od pary albo sniadana sa odgrzewane, to przeciez w parlamence by o tym grzmialo. Dlaczego taie rzeczy sa dozwolone w Polsce?!!!
Moze napisze list do poslanki Nowickiej.
Biedny Szopek. Nie dosc, ze mu serce wyrwali i wmurowali w kosciele, to jeszcze teraz ma oczy jakby wylupane z pomnika.
No, co tu dużo gadać, też zionę wściekłością i oburzeniem.
Za odgrzewanie czasem potraw z poprzedniego dnia trzeba by rozwiązać 99% rodzin na całym świecie. Za przypadkowe meble pewnie tak z 70-80%.
I te wszystkie szykany wobec rodzinnego domu dziecka w obliczu tak wybitnych osiągnięć pedagogicznych bidulów jak tu:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,9660868,Pedagog_z_domu_dziecka__Zasada_nr_1___tutaj_dziecko.html?as=1&startsz=x
i tu:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,9646101,_Caly_czas_myslisz__z_ktorej_strony_przyjdzie_atak__.html?as=2&startsz=x
Heleno, wczoraj radio TOK FM przez kilka godzin zajmowało się sprawą dzieci z tej rodziny. Mam nadzieję, że to zło zostanie naprawione.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,10861372,Rzecznik_Praw_Dziecka__Zwrocilem_sie_do_wojewody_z.html
Napisalam do calej Trojki od Palikota. Znaczy do Biedronia z kopiami do Nowickiej i Grodzkiej.
Bobiku,
popularnosc juz masz i to na calym prawie swiecie, a to polowa drogi. Jeszcze tylko to bogactwo zostalo 🙂
Spotow obejrzec mi sie nie udalo, jakos czarno widzialam. Moze sobie w takim razie daruje.
Kindle odtwarza tez PDFy, tylko trzeba powiekszyc czcionke przynajmniej do 26.
Bo dzieci i ryby glosu nie maja, zapomnieliscie czy co? 🙁
Heleno, te pliki będą działały na każdym Kindle’u. Najprościej podłączyć Kindle’a kablem USB do komputera, komputer widzi wtedy K. jako coś w rodzaju pen-drive’a i możesz po prostu skopiować pliki na K.
Skończyłem pakowanie…. to teraz Corelli w nagrodę.
Bobiku, sądząc po Twym ożywieniu, przyjąłeś moje rozumienie ciasta domowego. Właśnie muszę skoczyć po domowe gwiazdy piernikowe 😉
PS To nie są PDFy. To są normalne kindlowe „książki”.
Aha, bo jeszcze raz przeczytałem Heleński komentarz: książki dostaniesz pocztą ode mnie, jeżeli chcesz. Tylko trzeba je skopiować na Kindle’a.
Sernik sie piecze, bigos gotowy, ryba tez, jutro sledzie i uszy ( to nie sa wontonki!), barszcz bedzie oszukany, z puszki. I wystarczy.
Kupilam kapuste kwaszona firmy ROLNIK, cala zachwycona, ze polska, to bedzie jak trzeba – a ona na kwasku cytrynowym! Zgroza i obrzydliwosc. Wyrzucilam 🙁
Walizy spakowane. Chwila przerwy na herbatę i w drogę. Trochę się boję, że będzie ślisko na drogach. Gołeledzie zapowiadano na jutro, więc żyję nadzieją, że dziś jeszcze będzie ok.
Nie jestem pewna, czy zdołam dziś lub jutro zajrzeć do Koszyka, więc już teraz życzę Gospodarzowi i jego rodzinie oraz wszystkim bywalcom i ich rodzinom, spokojnych i wesołych Świąt.
Bobiku (11:27), ja Wam już tutaj jeden z filmików z tej nieszczęsnej pomnikowej serii podrzucałam jakiś czas temu, piszcząc o współczucie – od miesięcy katują mnie nimi w tramwajach 🙁 Syrenka zakochująca się w pomniku archanioła Gabriela i pomnik Chopina, który najbardziej na świecie chce zagrać hymn na stadionie narodowym – obciach i żenada.
Gołeledzie są literówką, ale bardzo proszę, Bobiku, nie poprawiaj 😆
A gdzieżbym taką cudną literówkę miał zniszczyć! 😆
Jestem wielkim fanem Przypadku i poprawiam tylko to, co mu się akurat niezbyt udało, żeby imydż artysty nie ucierpiał. Ale jak dzieło jest trafione, to zostawiam a nawet głośno biję brawo. 😈
Za życzenia dziękujemy i wzajem życzymy, żeby żadna goła ledź nie zakłóciła Tobie i Twoim bliskim radości świętowania. 🙂
Aż ze strachu zerknąłem na prognozę… nota bene tu w Kwiecie Europy BBC się sprawdziło tylko. Ale jutro żadnych gołych nie będzie, uff. Bo mam z 200 km w dwóch ratach do przejechania.
Ago, z powodu spotów – współczucie notoryczne.
Może jest na to jakaś szczepionka, żeby się choć trochę uodpornić? 🙄
Gołeledzie piekne! 🙂
Vesper, czymam za brak golychledzi 🙂
Bo to na rowerze trzeba, wtedy ma się zdrowe domowe wypieki, nie żadne spoty.
Usmarkana do pasa (sorry za naturalizm), z obolałym gardłem i na drżących nogach, podniosłam się z łoża boleści i ustroiłam drzewko bożonarodzeniowe.
Drzewko dwumetrowe, piękne, ciężkie, w pojemniku z wodą.
Pięknie je ustroiłam. Położyłam się zlana potem, ale zadowolona i z drzewka i z siebie.
Koty pooglądały, pooglądały i nagle ni z tego, ni z owego, zaczęły pod tym drzewkiem wojnę. Zdenerwowana Sunia zamiast uciekać, wdała się w awanturę. Zbiorowy amok 😯 🙄
Drzewko przewrócone, woda wylana, większość bombek pobita. Szczęśliwie żadnego spięcia w sieci od zalanych światełek.
😥 😥 😥
Oddać koty do przytułku czy osobiście skręcić im karki?
👿 👿 👿
A ja myślałem, iżeś zdrowa i krzątająca się…
No koty przeżywają… jakiś taki nagle wyrósł i świeci i miga… trzeba je utulić…. dobre słowo powiedzieć… 🙂
Ale czemu to Ty ustraiwasz drzewko???
Corelli się skończył, trzeba iść… gadzinę na południowy spacer wywieść.
Wychlostac nahajka. I przypalic ogony swieczka z choinki.
Ja bym skręcał osobiście. Wysiłek fizyczny podnosi poziom endorfin i pozwala zbić nieco kalorii, co przed Świętami bardzo się przydaje. Dla duszy korzyść, dla ciała, no i zasmarkanie może się zmniejszyć, jako że na system immunologiczny te endorfiny też dobrze wpływają. 🙄
Dzień dobry 🙂
Domowe są trzy, będzie i czwarte. Pasztet też jest.
Nie mogę pojąć, dlaczego nie sprawiłam sobie wcześniej robota 😯 Szybki, schludny, pracowity jak fura mrówek, nie marudzi, czasem zarzęzi, ale krótko. Naprawdę to wiem dlaczego – robota kocha głupiego 🙁
A tak w ogóle, to siedzę w pracy i powoli zamykam rok.
Przyjechał, zawezwany, Włodek z odsieczą. Przyszła też, spodziewana, Pani Dochodząca.
Odesłali mnie na górę. I dobrze. Idę do łóżka. A te wredzizny pewnie przyjdą się tulić i mruczeć, zadowolone z siebie.
Jak wydobrzeję, to pomyślę o nahajce 👿
Haneczko, sprawić sobie nie wystarczy. Trzeba jeszcze używać. 😈
Co dedykuję jednemu takiemu gupiemu, kudłatemu, czarnemu kundlowi. 🙄
Jotko, do przytułku to byłoby nieludzkie. Skręć, ale fachowo, bo potem będziesz odkręcać. Dom mi doniósł, że przyszła książka, dziękuję 🙂
Chyba jednak nie do końca przyswoiłem sobie nauki Mordechaja i Tadeusza. 😳 Lecę po bakalie i cukier, bo na składzie takich rzeczy nie posiadam.
Bobiku, musi być na wyciągnięcie ręki, na wierzchu. Żadnego wyciągania z czeluści. Roboty nienawidzą szafek 🙄
Ja np. swojego kota trzymam krotko. Chodzi jak po sznurku. Posluszny do bolu. Malomowny. Przynosi kapcie. Usmiecha sie do listonosza. Mruczy na zawolanie. Wyprzedza kazde zyczenie. Tani w utrzymaniu .Law maintenance.
Low, znaczy sie.
Mordko, chodź szybko i czytaj, co Helena napisała 😈
😈 Dream on. :twistrd:
Heleno, obudź się, to tylko zły sen o nieszczęśliwym zwierzątku 😎
Jotko, wypadki z choinką pięknie wrastają w rodzinne legendy świąteczne. U nas już były i przewracające się choinki, i gruby wełniany dywany zalany i suszony przez pół nocy żelazkami i suszarkami do włosów, i choinka przywiązana do rury doprowadzającej wodę do kaloryfera – bo inaczej nijak się nie dało utrzymać jej w pionie, i mama pukająca w środku nocy do sąsiadów, żeby pożyczyć … siekierę, a następnie ciosająca tąże zbyt gruby choinkowy pień, i lampki, które zgasły na 2 godziny przed wigilijną kolacją, i płonąca choinka – zapalona przez mojego brata, który podszedł zbyt blisko z zimnym ogniem. Podziękuj kotom. 😉 I zadbaj o siebie, niech zdrowsi krzątają się przedświątecznie. Jeśli efektem będą pierogi w galarecie i karp faszerowany kiszoną kapustą, to tylko pięknie ubogaci Waszą świąteczną legendę.
Ho, ho, ho! Zdrowia i pogody ducha wszystkim.
Tej literówki też bym Helenie za Chiny nie poprawił. Kot typu law and order, hi, hi. 😈
Jeszcze nie poszedłem po te bakalie, ale już idę. 😎
Mam pytanie z dziedziny cenzury obyczajowej.
Czy karp nieodłuszczony jest nagi? A karpia?
Naga karpia jest pociągająca!
http://media.photobucket.com/image/karp/opcit/Karp/Ignacy_Karp5.jpg
Poczytałem sobie i muszę się dokształcić z neuronów lustrzanych. Młody Polak przed maturą nie poznaje triady: współdoznawanie-współodczuwanie- współdziałanie.
I ciągle chrzanimy nasz chleb powszedni inteligencją – również emocjonalną – bo boimy się iż nie jesteśmy mądrzy.
Mądry, to udzielający skutecznych rad.
A więc mądrość jest jak małżeństwo. Sama z sobą nie bywa.
Moim zdanien jest słowo w polszczyżnie współczesnej będące niezwykłym tabu. Od czasu upowszechnienia stringów dupa blada wstydu nie przynosi, a NIERÓWNOŚĆ jest bardzo fe!
Gdzieś w podświadomości mamy kucharkę premierkę.
I nie jesteśmy uczeni odwagi powiedzenia Jasiowi:
„Nie nadjesz się do tego.”
Niby wiemy, że wybitnie zdolnych jest bardzo mało. Tyle, że kijem nikt nie zmusi statystycznego Polaka do przyznania, że jesteśmy nierówni.
Ja Tadeusza stawiam wyżej od się, bo słusznie prawi.
Z we wte jest podobnie.
Nie jesteśmy uczeni różnorodności!
Wczoraj odkryłem klip bardzo mnie wzruszający i jako podarek Gwiazkowy dla Bobika i jego Gości tu wklejam:
http://www.youtube.com/watch?v=2LuGzwNy2ws&feature=fvsr
Radosnych Świąt!
Mowiac o tresurze skrecam sie ze smiechu jak przypomne sobie nasza E usilujaca nauczyc mego blp Brata Pickwicka „dawania lapki”.
Odbywalo sie to tak, ze siadali na podlodze naprzeciw siebie i E mowila przymilnym glosem: „Pikus, daj lapke!”, chwytala go sama za lape i obsypywala pocalunkami, chwalac pod niebiosy. I tak 6-7 razy z rzedu. Pikwa to znosil beznamietnie, patrzac z pewnym politowanie na jej wyslki pedagogiczne. Za osmym lub czternastym razem E mowila „Pikus, daj lapke” i czekala az on ja wyciagnie.
Pickwick dalej patrzyl na nia, ale lapki nie dawal.
Jednak wkrotce cos mu odbilo i uznal, ze E zawsze nalezy podawac lapke.
Wec siadal naprzeciwko i zanim ona zdazyla cokolwiek powiedziec, wyciagal lapke. Tlumaczylem mu zeby tego nie robil, bo E sie znarowi i kaze sobie gazety przynosic w zebach. Ale on sie tak wciagnal w dawanie lapki, ze kazda rozmowe z E zaczynal od wyciagania lapki i wkladania jej do dloni E. Bylo to gorszace, czego nie ukrywalem. Ale Pikwa, bess’is whiskers, byl troche lizusem i za E gotow byl skoczyc w ogien. Tak go sobie wytresowala.
Kochani, trzeba przewidywać! Moja choinka będzie mała, w donicy i postawię ją na stosownej wyżce.
Ale co zrobię, jeśli Rumik doskoczy?
Przewiduję kłopoty…
Jeden mój przyjaciel serdeczny co roku produkuje wierszyk okolicznościowy. Podsyłam Wam aktualny, cobyście też się uśmiechnęli.
Andrzeja Mendygrała tradycyjny wierszyk świąteczno-noworoczny 2011
Posłuchałem przedwczoraj na własnym tarasie
Jeże, co trochę podjeść przypełzły w swym czasie.
Zanim zaczęły kłócić się o kocie żarcie
Taką oto dyskusją zaczęły na starcie :
– Mrówa ! Ni ma tej Zimy !! Kiedy spać pójdziemy ??
– Ot, głupek !! Gdy do syta żarcia się najemy !
– Do miski !! Bo mi mówił Borsuk zza granicy,
Że w panice są teraz wszyscy politycy !
– A czemu ?
– Bo z Zachodu ciągnie obrzydliwa
Stwora, co chyba „KRYZYS” się nazywa.
Mordę ma okropniastą, długie, żółte zęby,
A Debet i Komornik zwisają mu z gęby!!!
Złoty leci na mordę, a frank rośnie w cenie,
Tusk się drapie po głowie, albo w przyrodzenie,
Kaczka łapy zaciera, bo zwycięży w końcu.
I jeszcze uaktywnią się plamy na Słońcu !!!
– I co z tego ? Nas, Jeży, to wcale nie rusza !
– Ot, naiwniutka z ciebie, iście polska dusza !
Jak Kryzys tutaj dotrze – to miskę szlag trafi !
– Mrówa !! To się przeniosę do innej parafii !!
I tutaj Jeż najstarszy rzekł :
– Zwierzaki głupie !
Co rozum macie, mrówa, w przeciwległej stronie!
Jak ten Kryzys nadejdzie – to ja was obronię!
– A jak ?
– A bardzo prosto. Nakopię po dupie !
Przestaniecie się martwić, pracy się chwycicie,
I – jakoś do pierwszego starczy wam na życie !!!
Najmilsi ! W bliskie Święta, oraz Roczek Nowy
Życzym Wam, by kryzysem nie zaprzątać głowy !!!
Spożyć to, co na stole, wypić, co w butelce
I mądrym optymizmem napełnić swe serce!
Miłość, Przyjażń – to ważne, przychylne żywioły…
A Kasa i Bogactwo – straszak na matoły !!!