Prawe łapy, lewe łapy
– Nie jest dobrze – powiedział z niepokojem Bobik i wzdrygnął się nerwowo.
– A… z czym nie jest dobrze? – zainteresowała się Labradorka.
– Z moimi łapami nie jest dobrze. I to z każdą na swój sposób. Jedna lewa na przykład jakaś gnuśna, rozlazła, niepozbierana i stale podkulona jak, nie przymierzając, ogon. Niby wie, jak powinna chodzić i w którym kierunku, ale co krok postawi, to nietrafiony. A druga lewa tylko miską zainteresowana i lataniem za patykiem. Próbowałem ją namówić, żeby była bardziej ideowa, to mnie wyśmiała. Nowoczesna lewa łapa – mówi – pragmatyczna powinna być, nie zajmować się jakimś pitu-pitu, tylko PIT-ami i stołkami, bo to są konkrety.
– Nie przejmuj się tak, na szczęście masz jeszcze dwie prawe – pocieszyła go Labradorka.
– E, tam. Prawe to dopiero kłopot. Prawa tylna co rusz grzęźnie w jakimś błocie. Nie w takim, to w innym. Kiedy ją chcę od tego odwieść, to się upiera, że jej to koniecznie potrzebne, jak umarły i kadzidło. A jak już się z tego błota wynurzy, to zaraz sama ze sobą się nie może dogadać i sama na siebie naskakuje. Potem zaczyna wrzeszczeć, że już sama ze sobą nie wytrzyma i chce się dzielić, żeby każdy kawałek łapy sam sobą rządził. Wyobrażasz to sobie? Przecież pies z pięcioma łapami to chyba jeszcze gorzej niż dwugłowe cielę.
– No, a prawa przednia? – zapytała z resztką nadziei Labradorka.
– O, to już zupełna katastrofa! – jęknął Bobik. – Zupełnie nie mogę nad nią zapanować. Stale się podrywa do góry, twierdząc, że to w pozdrowieniu, ale wygląda raczej tak, jakby groziła. Albo na przykład wbrew mojej woli leci szukać kija, żeby nierasowego psa uderzyć. Fakt, lubi maszerować, co przy długich spacerach mogłoby być korzystne, ale to jej maszerowanie zawsze jakieś kłopoty oznacza. A to kogoś kopnie, a to zwyzywa, a to do mdłości doprowadzi, na murze coś nasmaruje, nagrobek niesłuszny przewróci. Stale się muszę za nią wstydzić przed innymi psami. A już naj-najgorsze ze wszystkiego jest to, że tych wszystkich łap w żaden sposób nie da się skoordynować. Żadna się nie zgadza dopasować swoich ruchów choćby odrobinę do innych po to, żeby całemu psu było łatwiej.
– Rzeczywiście, nie jest to sytuacja optymalna – przyznała Labradorka. – Choć jeszcze nie całkiem tragiczna. W końcu masz w miarę zdrowy tułów i wyszczekaną paszczę, z tym jakoś da się żyć.
– Żyć to owszem, – mruknął Bobik – ale powiedz mi, jak się posuwać do przodu? Ba, przy takich kłopotach z łapami nie wiem nawet, czy jest szansa, żeby kiedyś nareszcie mocno stanąć na nogach.
Drążek bardzo dobry. Na drążku bojową papugę można posadzić, która będzie narzekać na komercjalizację pod nieobecność. W ten sposób nie będziemy mieć żadnych przerw w dostawach. 😎
To może chociaż pieśń bojową?
http://www.youtube.com/watch?v=OAz1sU3wVTI
Pieśń – zawsze. Jest to jedyna uczestniczka bijatyki, która na sto procent ujdzie cało. 😎
I tu paradokst (korekta: nie poprawiać, tak mówił jeden dżentemen!) – solówkę śpiewa nieboszczyk…
Nie podnosiłabym tej kwestii, ale jestem czuła na paradoksty.
To ja dokładam swoje marzenie o pokojowym szezlongu. Ten wyraz od dawna działał mi na wyobraźnię, wydawało mi się, że dla relaksu nie ma to, jak wyciągnąć się na szezlongu. Rozbawiony moją fiksacją pracodawca obiecał mi kiedyś szezlong służbowy w uznaniu zasług i z powodu długich godzin spędzanych w pracy. Obietnicy nie dotrzymał. Zmieniłam pracę. Kilka lat później firmę zlikwidowano. 😎 Teraz ludzie się boją cokolwiek mi obiecywać. 🙁
Ago, mnie się podoba ten zielony, podobny do wanny…
http://www.sklep.meble.pl/meble/szezlongi/
a mnie na wyobraźnię zawsze działało rozciągnięcie się na amerykance 😆
Wannopodobny szezlong faktycznie moze sie okazac gorszym nawet od lecorbousiera w ksztalcie wywroconego S.
Mysle, ze w tej wannie mozna byloby zainstalowac takze pasy bezpieczenstwa w poprzek i wlozyc don Wiolette Villas*
——————–
Z gory przepraszam za dowcipy w zlym guscie, ale czasami to silniejsze niz cokolwiek. Bobik mnie zrozumie. ,,,,
W Fikipedii znalazłem taką notatkę:
Szezlong, nazwisko rodowe indiańskiego wodza Długie Krzesło, ze szczepu Wypaczów.
Długie Krzesło był wieloletnim przyjacielem i współpracownikiem Sitting Bulla. Brał udział w niezliczonych posiedzeniach Rady Starszych. Służył niezachwianym wsparciem i zaparciem zarówno starszym Starszym, jak i młodszym Starszym.
Po rozłamie Wypaczów na grupę opałową i antykwaryczną przystał do tej ostatniej, podnosząc tym samym znacząco swoją wartość handlową.
W ostatnich latach życia został pojmany przez szczep Dlakotów i zmuszony do służenia im w charakterze leżanki. Nie mogąc znieść tej hańby odebrał sobie życie poprzez ostateczne wypaczenie. Jego ciało zostało spalone w kominku, a prochy użyźniły ziemi szmat.
Nie pozostawił następców. Wszelkie podobieństwo do Długiego Krzesła osobników spotykanych w tzw. saloonach meblowych jest całkowicie przypadkowe.
Szezlong to wypaczynskie nazwisko? A jak im bylo przedtem?
Tymczasem, Pieniu, straszny Kaczor znow ustawil nas tam gdzie stalo ZOMO, albo jeszcze cos gorszego:
– Atak na krzyż, na patriotyzm został w sposób bezczelny podjęty. Dla wielu milionów Polaków to sprawa zasadnicza, to sprawa tożsamości, to atak na fundamenty tego, co stanowi podstawę ich świadomości. Ale chciałbym zwrócić się do tych, którzy nie wierzą. Proszę pamiętać w Polsce jedynym systemem wartości jest ten, którego depozytariuszem jest Kościół, po drugiej stronie jest nihilizm. Tego życzyli sobie nasi wrogowie, że Polacy z narodu staną się plemieniem. Nie jest tak, że młode pokolenie bez mieszkań, ale z marihuaną, będzie szczęśliwsze.
Osobiscie przyznam, ze jakbym nie mial mieszkania, to wolalbym go nie miec z marycha niz bez marychy.
Och, Bobiku, musze czesciej zagladac do Fikipedii. 😆 😆 😆
Z biegiem lat, z biegiem dni, coraz bardziej jestem przekonany, że właśnie w Prezesa wcielił się duch Władysława Gomułki. Właściwie nigdy nie pozwalał wątpić w to klasyczny gomułkowski zaśpiew w przemówieniach JK, ale stopniowo treści jego wypowiedzi nabrały równie klasycznego charakteru, a w końcu i forma podążyła za nimi niemal słowo w słowo. Podżegacze i nieuki, ulepszacze, garkotłuki, alpiniści, bukiniści, nihiliści i sofiści. Wypowiedzi dziwny treści, pogrobowcy wszelki maści, toż to w głowie się nie mieści, toż to ni wydra ni pieees… 🙄
Zielona wanna faktycznie arcyciekawa. 🙂 Fomo, pod amerykankę regularnie się wczołgiwałam jako dziecko, żeby maksymalnie utrudnić wyprowadzenie mojej opierającej się osoby do przedszkola.
Co do skrótu z prezesa, to ten aksjomat („w Polsce jedynym systemem wartości jest ten, którego depozytariuszem jest Kościół, po drugiej stronie jest nihilizm”) w tych ustach mnie nie dziwi. Ciekawi mnie na tomiast kwestia językowa. Czy prezes zwrócił się do tych, którzy nie wierzą, żeby ich poinformować, że są nihilistami? Czy ja źle czytam? Czy ktoś lepiej wykształcony mógłby mnie oświecić?
Pisząc, że nie dziwi, zauważyłam, że jednak ciągle wkurza. Jakbym się miała krótko scharakteryzować, to bym powiedziała, że jestem kobietą z zasadami i skłonnością do radości. No patetyczne to i trąci zadufaniem, ale szczere. A ten mnie w nihilizm ubiera – aż mam ochotę warknąć „Precz z łapami.”
Mniejszy ruch jakby, więc mogę sobie teraz pozwolić na dłuższy post. 😉
Równolegle do skakania przez sofę i podnoszenia bojowości własnej, zastanawiałem się nad punktami Jotki z 9.25 i na razie taki zespół uwag mi się wyłonił.
Z punktem 1 się zgadzam. Sam sobie czasem „daję na wstrzymanie” i zanim zabiorę głos odczekuję, aż mi się różne sprawy w głowie poukładają, choć widzę potrzebę „gospodarskiego wejścia”. Ale wolę już wejść za późno, niż pochopnie i mętlikowo czy zbyt emocjonalnie. Więc wzięcie oddechu (a nawet kilku) w sytuacjach spornych czy napięciowych odruchowo popieram.
Punkt 2 wydaje się w pierwszym momencie oczywistą oczywistością, ale przy bliższym wejrzeniu kwestia merytoryzmu nieco się komplikuje. Albowiem blogowa rozmowa jest, jak u Szymborskiej, „mieszaniną wzniosłości z mową pospolitą”, pełnej sieriozności z rozbrykanym absurdem – i w tym jej urok. Wcale bym nie chciał, żeby to się zmieniło w rozprawę naukową. Więc jednak bym na skończony merytoryzm nacisku nie kładł, tylko na to, żeby starać się wyczuć, jaka jego dawka jest w danym momencie niezbędna. A oprócz tego np. na to, żeby rozważań ogólnych (nawet o polskim charakterze narodowym) nie brać osobiście, do siebie, żeby z jednej strony zwracać uwagę na owe nagłe zmiany tonu z poważnego na zabawowy albo wystylizowany i nie każdy po równo brać na serio, a z drugiej pamiętać o „wspomaganiu mordkami”, żeby przy wypowiedziach typu ewidentnie literackiego nie mieszać podmiotu lirycznego z autorem, etc. No i oczywiście żeby starannie omijać argumenty, a raczej „argumenty” ad personam.
Punkt 3 może być w praktyce trudny do zrealizowania, bo co jeden odczuje jako nastąpienie na odcisk, dla drugiego może być faulem i na odwrót.Obawiam się, że na tym polu (karnym?) nieporozumień tak całkiem nie da się uniknąć. No striemitsia nada. 🙂
Ale chyba raczej potraktujmy to wszystko jak wskazówki, nie regulacje. Bo nadmiarem regulacji możemy sobie w końcu zabić wszelką spontaniczność i odwagę wygłoszenia jakiegokolwiek zdania poza bezpieczną papką. Jescze raz wyszczekam radosne wezwanie – więcej luzu! 🙂
Ago, takie hasło? „Precz z łapami”? 😯
Zaczyna się niby to niewinnie, od łap, a wkrótce pewnie już będzie „precz z ogonem!”. 👿
No, nie, Bobik, (18:08) nie rób mi takich numerów, żebym ja co i rusz musiała się z Tobą zgadzać 😉
Przecież w ten sposób stracę całe swoje image 👿
Bedę sobie potem mogła strzelać nawet odłamkowymi, a i tak nikogo nie zapędzę za sofę 🙁
Szanowny Obywatelu,
uprzejmie informuję, że bojowy żyrandol, model 48t383y/kdjk, ma specyfikację utajnioną, wobec tego na podstawie jdj i uej oraz jioj (73738309) nie jesteśmy w stanie udzielić informacji nt. jego części składowych oraz przeznaczenia. Podkreślamy jedynie, że NIE jest przeznaczony do świecenia.
Z poważaniem,
I tak czymać Obyfatelu Tadeuszu 😆
Ago, spoko. Podnies te szczene. Bobik (18:11) przeciez tolko na sobaczem jazykie. Jemu bardzo rzadko jezyki sie myla
A tu poważne sprawy: następne eksperymenty nadal wykazują, że neutrina są szybsze niż światło.
Niepewność posępnie zasnuła przyszłość fizyki… a nawet przeszłość i teraźniejszość.
A, w nawiązaniu do ogólnej odezwy Jego Bobiczości, chciałem także krótko parę słów nakreślić.
Będzie parę słów składało się ze wstępu ogólnego, na meritum się opierającym, diatryby ogólnej, acz nie dość merytorycznej, oraz szczegółowej, o większym stopniu zmerytoryzowania.
Wstęp ogólny.
Większość działań bojowych wynika z zagadnień językowych. Kontakt face to face albo teta do tety albo łeb w łeb pozwala pokonać one problemy.
Diatryba ogólna.
Podeszły mój wiek nakazuje pobłażliwie patrzeć na owe zmagania się, sądząc, że wynikają one z nieprzylegania języka do: intencji, zamiarów oraz myślątek. I jak długo żyję, to się ludzie tentegowali z tego powodu, tentegują się dalej i będą się tentegowali.
Bowiem empiria potwierdza w ten sposób, że jeno wydaje nam się, że tym samym językiem mówimy. W gruncie rzeczy każdy mówi własnym, a pewnego stopniu rozumienie Innego zachodzi, ponieważ zakładamy, że zdania, przez Niego wypowiedziane, są homofoniczne do naszych, a co za tym idzie, i semantykę mają taką samą. I często się to udaje, tzn. zrozumieć o co chodzi. jednak równie często porozumienie zawodzi, bo np. asocjacje nawarstwione na słowie okazują się być jednak odmienne.
Tu jest jedyna rada: założyć, że drugi mówi innym językiem i na wszelki wypadek uzgadniać znaczenie jednostek (w teta a tecie dużo daje mowa ciała).
Diatryba szczegółowa.
Często używamy stwierdzeń, mających pozornie kształt kwantyfikatorów, w szczególności wielkiego (Polacy, ktoś w Polsce, chrześcijanie, etc). Pozornie jeno, bo z kontekstu wynika, że często owi „wszyscy” odnoszą się jednak nie do wszystkich Polaków ze wszystkich możliwych światów, ale to wszystkich Polaków jak wspomnianych w lekturze, czy danej sytuacji.
Rada chyba taka: założyć, że drugi, mówiąc „wszyscy”, mówi „cała grupa w danym kontekście”.
Więcej rad nie pamiętam, za wszystkie żałuję… etc.
Co to wychodzi z lektur Lema…
Bobiku, toż nie ze wszystkimi łapami precz! Twoje, choćby horrendalnie zabłocone, zawsze serdecznie zapraszam na moje dywany, podłogi, ba – kanapy nawet. 😆 I na szezlong bym zaprosiła, gdybym go miała. Ale z tymi, co mi bez szacunku obmacują moralny kręgosłup, a potem się bezczelnie rozkładają w jasnym dla wszystkich geście: „tam nic nie ma” – precz i już. 😛
Z braku szezlonga zrelaksowałam się na masażu – jest szansa, że teraz udźwignę i expose, i lekkomyślne, szybkomknące neutrina.
po przerwie, po pracy, po ponad godzinnej jezdzie (glupi S-Bahn)
w domu, po polkach lodowki buszowalem, po komentarzach
przeczytanych – jotki punkt 1 biore sobie do serca na dzisiaj, jutro i pojutrze (serio 😐 )
Bobiku drogi, prosze popraw koniecznie (tylko jotki
wytluszczone)
Zwierzaku milych wakacji (swoja droga gdzie robia wakacje
mieszkancy Australii? 😉 ) 🙂
Tadeusz 20:01
czyli za Toba i Walterem Benjaminem „Kazdy jezyk komunikuje sam siebie”
z linkowaniem u Bobika to wypadam bardzo stronniczo, ale jako
zadeklarowany lewak mam bonus slepoty prawego oka i mimo
codziennego brniecia przez Frankfurter Allgemeine wymierzam
sobie drastyczna kare – dwa dni czytania starych wpisow pana
Terlika (dwa dni, ale nie 48godzin 8) )
Rysiu, nie mozesz traktowax sam siebie z takim okrucienstwem. Terlika mozna zaliczyc czytajac wylacznie tytul i ostatnie zdanie.
O, właśnie też miałam zaapelować do Rysia, żeby zachował umiar w samobiczowaniu.
nie moge zachowac umiaru, to jest kara pokutna
Rysiu, tyle się napisałem, a Ty — jedno zdanie…
A ja przeczytałam i tyle, i jedno i już nie czuję potrzeby napisać ani pół. I tak jest dobrze. Idę sprawdzić Benjamina.
No właśnie, gdzie to w tym Benjaminie? Całe życie marzyłem, że przeczytam całość, ale… no… tyle książek na świecie.
nie mialem i nie dostalem w Kraju Tomasa Tranströmera, brne teraz przez niemieckie tlumaczenie i tu dla „frakcji”
Die Erinnerungen sehen mich
Ein Junimorgen: zum Aufwachen zu früh,
doch zu spät zum Weiterschlafen.
Ich muß ins Grüne hinaus; es ist übervoll
von Erinnerungen, und folgen mir mit dem Blick.
Zu sehen sind sie nicht, sie verschmelzen
mit dem Hintergrund, perfekte Chamäleons.
Sie sind so nah, daß ich sie atmen höre,
obwol der Vogelgesang betäubend ist.
🙂
Bobiku, 17:28!!!!!!! Sam do tego doszedłeś, naprawdę? 🙂
W nagrodę zgadnij, kto pierwszy (najprawdopodobniej) znalazł podobieństwa między w/w dżentelmenami i ogłosił to drukiem.
Podpowiedź: wiele osób może być szczerze i bardzo zaskoczonych odpowiedzią. 😈
Tadeuszu, w „O jezyku w ogole i o jezyku czlowieka” w przekladzie
Adama Lipszyca
http://www.literaturanaswiecie.art.pl/
Szedł sobie ulicą
krwawy nihilista,
ręce w kieszeń wsadził
i tak sobie śwista:
Hej, wyrzutek ci ja
własnego narodu,
całkiem mnie zatruły
miazmaty Zachodu…
No proszę, jak dobry wierszyk, to ponadczasowy, wystarczy dwa słowa zmienić i już gra!
Oryginał, jakby młodsi nie znali:
Idzie przez ulicę
Krwawy komunista,
Rękę w kieszeń wsadził
l tak sobie śwista:
„Hej, wyrzutek ci ja
Własnego narodu,
Całkiem mnie zatruły
Miazmaty wschodu.
Deterding ma naftę,
Kreuger ma zapałki,
Ja mam kałdun pusty,
A policja pałki.
Pan żre kawior, a ja
Nie mam na razowiec,
Dobrze mi, draniowi,
Bom ja wywrotowiec.
Hrabia jeździ buickiem,
Hrabina minerwą,
Ja na tramwaj nie mam,
Dobrze mi tak, ścierwu.
Krupp armatę zrobi
Pod protekcją Boga
I wróg zacznie kropić
W odwiecznego wroga.
Ważne ma powody,
Znane nawet dziecku,
Bo ja klnę po polsku,
A on po niemiecku”.
Julian Tuwim, oczywiście.
Przerobiłabym do końca, ale kapuśniak gotuję…
W ostatecznym rozrachunku to co jest, Nisiu, wazniejsze: brzucho napelnic kapusniakiem czy stworzyc nowy wiersz (ze starego)?
Bo jak spiewano w Pierwszym Finale za trzy grosze::
Pierw wiersz, potem –
kapusniak mozna dac….
Miast kapusniaka wychwalac zalety
Daj, Nisiu nam chocby ze trzy kuplety!
Bo z tego zyje kot, ze co godzina etc.etc.
tak, obmacywanie kręgosłupa, kiedy jest tyle innego dobra do obmacywania, na sucho może wyjść tylko kręgarzowi 🙄
Kot się do mnie zwracać raczy
o kuplecik kapuśniaczy!
Tylko skwarki dam do zupy,
by zupa nie była do niczego!!!
Hej, Bobikowo, zapraszam na kapuśniak!!! Skwareczki, palce lizać. Podkręciłam lekko cytrynką, bo kapucha coś mało kwaśna, za to bardzo smaczna. Komu, komu, bo idę do domu!!!
Nisiu, znasz koci apetyt:
rzuć te skwarki na kuplety. 😎
A gdzie ja mam jeszcze dopchać ten kapuśniak? Na kolację był dziś u mnie pstrąg łososiowy, a ja tak drania lubię, że się nim wypełniłem po ostatnią dziurkę w nosie.
Ale może chociaż same skwarki spróbuję wyżreć z kupletów.
Wróciłem z Zaduszek Jazzowych. Fantastyczne brzmienie jazzowego kwartetu smyczkowego w bazylice. Klimat wieczoru ( po części) tu
Idzie przez ulicę
krwawy nihilista,
rękę w kieszeń wsadził
i tak sobie śwista:
Hej, wyrzutek ci ja
własnego Narodu,
całkiem mnie zatruły
miazmaty Zachodu!
Unia ma eurasie
dla każdego głupka,
a ja na gaz czekam,
żeby wylazł z łupka…
Merkel żre golonkę,
Sarkozy fuagrasy,
ja mam szóstkę dzieci,
tylko nie mam kasy.
Dzieci chcą laptoka
i włażą na głowę…
Zrobię sobie siódme –
będzie becikowe!
Szpitale się walą,
jeździć po czym nie ma,
cała gospodarka
to jest jedna ściema.
Z zachodu prą Niemcy,
a ze wschodu Ruskie,
a ja se spokojnie
głosuję za Tuskiem.
Zero moralności,
ZOMO, nie patriota,
polityczny kretyn,
cymbał i idiota.
Całkiem słusznie Prezes
na mnie się wyzwierza:
on odmawia pacierz,
no a ja – pacierza.
W końcu mnie powieszą
i będą mieć rację:
jakoś trzeba chronić
wątłą demokrację…
Udaję się w kierunku kapuśniaczku.
Kot jest po zeberkach, ktore mily byc na dwa dni. Nie wiem co sie stalo 😳 😳 😳
Na to wlasnie czekalem!
Czy moge, Nisiu, poroznosic po katatch? Znaczy sie to tu, to tam?
Hmmm, ja mam taką delikatną sugestię, nie wprost:
'Trafił słowotok na słowopijcę: potok, potok, potok. Phi.’
To o żeberkach było.
potok po to tok, po to tok, po to tok…
tak lekko, tak płynnie przesuwa wciąż bok
żeberka, kapuśniak, roladę i sok
Jest co z tych kupletów Nisi wyżerać. 😈
Wodzu, nie wiem, kto był pierwszy. Ale myśl o podobieństwie z taką wyrazistością się narzuca, że i pierwszych mogło być wiele, i ostatnich jeszcze może być… 😛
Kocie, ależ proszszsz!
To dla mnie zaszczyt!
Kapuśniak w porzo jest.
Ludzie, zlitujcie się nad moją wątrobą! 👿
A ten pierwszy to był R. Ziemkiewicz w takiej książce sprzed kilku lat…
Już wspominałem, nie wiem co się z gościem porobiło. Kredyty ma do płacenia, czy co. Albo jakaś klapka przeskoczyła. W każdym razie kiedyś pisał dobrze i mądrze.
Oczywiście, opinia publiczna tresowana przez TVN powie, gdyby ją zapytać, że to kaczysta, rydzykista i Samo Zło, a ona ma rację, ta opinia i ani myślę się z nią kłócić. 😎
Wątrobo, wątrobo,
cóżeś ty jest taka,
że jakieś problemy, że jakieś problemy
masz po kapuśniakach? 😯
Wczesnego Ziemkiewicza nie znałem, ale nie pierwsza to opinia, że był on wtedy bardzo dobrym i sensownym publicystą, więc mój szok na tę wieść był umiarkowany. 😉
Niejednemu sie porobilo. Moja Stara miala kiedys kolege, bardzo milego, myslacego, skupionego, wywazonego. Ale sie do radia nie bardzo nadawal (wlasnie przez swoje zamyslenie nie nadazal z terminami) , wiec poszedl i troche po upadku komuny poredagowal Zycie Warszawy. POtem go wymienili, bo i do dziennika sie nie nadawal i wyladowal… w jednym z regionalnych IPNow! Lustracja kompletnier rzucila mu sie na glowe. Wiec kiedy go Stara spotkala na bankiecie w Londynie, to ledwo sie wyrwala z jego lap, taki byl nawiedzony i caly czas tylko o Ukladzie gadal.
A teraz musi odszedl z IPNu, bo czyta jego rozne analizy polityczne i nadziwowac sie nie moze. Taki byl uroczy i madry kolega!
Moja wątroba kapuśniak wytrzymała, ale po Ziemkiewiczu wysiada. Nie pomaga żaden rafacholin.
Jeszcze na parę osób tak reaguje.
Bo oni jeszcze o żeberkach! 👿 A ja jeszcze chwilę muszę na diecie praktycznie bezpokarmowej. 👿
Ojj, też bym mógł poopowiadać o kolegach, którym się porobiło. Ale nie opowiem, bo mam litościwe serduszko, a poza tym jestem obżarty, co mi pozytywnie wpływa na stosunek do świata i ludzi.
Wódz ma chyba rację, to się wszystko robi bez te kredyty. 🙄
Pozazdrościłem Irkowi i zaduszam się jazzowo na tubie. 😈
Na diecie bezpokarmowej, Wielki Wodzu, to juz lepiej od razu do grobu. Wtedy pozaluja, ale juz bedzie za pozno 😈
Nie licząc tych, którzy się ucieszą. Na złość wytrzymam. 😎
Do diety zmuszony straszliwą zarazą,
Wódz Wielki na kleik popatrzył z odrazą
i żeby się najeść nie widząc sposobu,
z brzydkimi wyrazy się udał do grobu. 😯
A w grobie kaszanka, salceson i boczek,
w dodatku tak dużo, że starczy na roczek,
a przy oszczędnościach na dwa nawet lata…
Hej! – krzyknął Wódz – nie masz, jak życie denata!
Za chwilę się jednak zasępił troszeczkę:
przydałoby jeszcze się jakąś flaszeczkę,
co wszelką posępność wybije mi z głowy,
bym nie wpadł przypadkiem tu w nastrój grobowy.
Zdopingowaliście mnie – przeczytałam expose. Jeszcze trochę i zmienię się przy Was w polityczne zwierzę. 😯 Policzyłam sobie, skąd się wzięło 85 tys. złotych jako granica rocznego dochodu, przy którym będzie przysługiwała ulga na jedno dziecko – to było proste – po czym postanowiłam na dziś osiąść na laurach. A nawet spocząć na poduszkach. 😉
Zaledwie tą myślą strzeliła mu czacha,
już w krypcie stosowna pojawia się flacha.
Cud, cud to prawdziwy! – Wódz jęknął z zachwytem –
by życia nie mając upoić się żytem.
Zadzwonil Skype. Nieznajoma wizytowka: Rain Man.
RM: Hallo!
Stara: Hallo!
RM (lekko speszony): Who are you?!!!!
S: You go first. Who are YOU?
RM . Eeeeeeee…
S: What can I do for you, Rain Man?
RM: You…eeee…. can give me a kiss…
S: Cmok, cmok.
RM (zachecony) How old are you?
S: 88.
RM; WHAAAT?!!!!!
S: Yeah… 88. Going on 89. Any more kisses, Rain Man?
Czerwona sluchawka – bach!
Te, Wodzu, przyhamuj! – krzyknęła wątroba,
coś ci się w tym grobie za bardzo podoba.
Ty możesz se nie żyć, jak takiś jest głupi,
lecz ja? Czemu mnie chcesz jak również utrupić?
A czniaj się! – odkrzyknął jej Wódz bez żenady –
Gdy żyłem, męczarnią mi były obiady,
schłem w oczach i gasłem bez żadnej nadziei,
bo gdziem rzucił okiem, tam kleik i kleik.
Za twoją to sprawą, straszliwa wredoto!
To tyś mnie okrutnie wdeptała w to błoto,
zabrałaś kapuśniak, schabowe, parówki,
a teraz mi jeszcze śmiesz robić wymówki?
Wątroba jest zaszczycona, że trafiła na Parnas. Ja mniej, ale też. 😳
Tylko żebym ja wiedział, jak to się skończy… 😈
Tu krew mu zagrała bojowym zapałem,
więc połcie słoniny pochłaniać jął całe
i żytem popijać, raz by użyć sobie,
a dwa – by tej wrednej pokazać wątrobie.
Jęknęła nieszczęsna jak kosą podcięta,
a Wódz jeszcze wrąbał kiełbasy dwa pęta
i spoczął na laurach, bo doszedł do wniosku,
że życie wątroby i tak już na włosku.
http://www.liiil.pl/1321633824,Apel-do-wszystkich.htm
Lecz marnym, niestety, wykazał się czujem –
wredota dość szybko się regeneruje,
więc onaż wątroba, Wodzowi tak wroga,
po przerwie dość szybko stanęła na nogach.
Wódz ocknął się z drzemki, przeklina i spluwa –
na nic mi nieżycie, wątroba wciąż czuwa,
jak tak ma wyglądać ta sprawa, to raczej
zmartwychwstać ja wolę i z grobu wyjść raczę.
Cud! Cud! – wykrzyknęła pochlebców gromada –
dla Wodza Pan B. taki trud sobie zadał!
A Wódz okiem łypnął i wyrzekł po chwili:
he, he. Chybaście się za wcześnie cieszyli. 😈
To już był koniec balladki, gdyby kto nie zauważył. 😎
Brawo! BraWO! BRAWO AUTOR!!!!!
Gromkije prodolzytielnyje applodismenty….
I niech ktoś spróbuje pierwszy skończyć… 😎
Ja tez zauwazylam, Bobiku, tylko chwilowo piatek wycisnal mnie jak cytryne, wiec podziwiam w milczeniu. 😆 Chyba musze sie poki co zregenerowac kulinarnie, bo po takiej balladce naprawde mozna zglodniec. A tu jeszcze sie roznosi won kapusniaku od Nisi… 🙂
TGIF, czyli, Thanks God It`s Friday, nie wiem czy w Kraju tez sie to Swieto obchodzi.
Widze, ze jakos doszlismy do porozumienia, a nawet do kupletowania, co dobrze wrozy. I punkt Nisi bardzo dobry, nie zakladac zlych intencji piszacego, nawet jak sie czasem cos nie za precyzyjnie powie. Tez byc przygotowanym na odmienne poglady i czytac z roznych zrodel, nie tylko z ulubionych, o czym pisal Tadeusz. Nie spodziewac sie jednomyslnosci, bo ten system sie nie sprawdzil.
Tez nie ma co poganiac do przodu tych nie biegna ze sztandarem na samym przedzie, tylko gdzies tam na koncu pochodu. Np w sprawie nazwy Cygan vs Rom. Ja osobiscie b. lubie nazwe Cygan, Jacka Cygana i my Cyganie co pedzimy z wiatrem. Ale rozumiem, ze Cyganie dzisiaj wola nazwe Rom. Dlaczego Rom, kto wie, ale skoro taka ich wola… Zawsze przez chwile musze sie zastanowic czy to Rom, czy Romanian czy Rome czy Roman, no ale to nie o to chodzi, zeby mi bylo wygodnie. Nie zamierzm wyrugowac z mojego slownictwa Cygana, bo w jezyku Cygan jest wciaz bardzo obecny. I nie tylko wsrod rasistow i nieukow.
Kazdy bije w swoje tarabany, wiec na koniec podam link do artykuly Coogana w Guardianie:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2011/nov/18/phone-hacking-murdoch-steve-coogan
Polecam tez swietny film z Cooganem, The Trip.
Moze Romowie wola aby inni ich nazywali Romami z tego samego powodu z jakiego amerykanscy Murzyni wola byc nazywani African Americans, choc zdarzalo mi sie slyszec tez jak mowili o sobie czy miedzy soba nigger. Nikt z pewnosca nie popelnia hate crime mowiac o Romach -Cyganie, cyganski, ale co nas kosztuje zmienic slownictwo pelne bolesnego bagazu historycznego, ktore desygnatom sprawia przykrosc? Jesli Eskimosi wola aby nazywac ich Innuitami, „Czerwonoskorzy Indianie” chca byc znani jako Native Americans, to co mi to szkodzi?
Na jedno sie nie zgodze, zeby mnie cieli na kawalki: nie bede nazywac Kirgizow Kyrgyzami, a Kirgizji Kyrgystanem jak w pewnym momencie zazyczyli sobie. Ale nie przeszkadza mi Mumbaj zamiast Bombaju. Takie, kurka, czasy nastali. 😈
Wlasne nazewnictwo jest zapewne wyrazem prawa do samostanowienia o sobie. Innuici i Indianie; w Canadzie sie ich nie nazywa Indian ani Innuitow Native Americans (ani Native Canadians) tylko, bardzo ladnie w zasadzie, First Nations. Innuici, jako pierwsi, maja swoje Terytorium (Nunavut), gdzie stanowia wiekszosc mieszkancow i maja swoj terytorialny rzad. Ale tez preriowa prowincja Saskaczewan ma prawie 50% ludnosci First Nations, wiec tez coraz wiecej glosu do stanowienia. Wszystko sie zmienia as we speak.
🙂 sobota 😀
brykam 🙂 😀
pospiesznie szeleszcze, polykam herbate, kleklam dzemem
❗
w tereny do…………….
brykam fikam
Rysiu,
bez kawy? 😯
U mnie ciepła kawa czeka. Kto chętny? 🙄
Nie mam problemów, żeby mówić Rom, Romowie.
Równocześnie są to dla mnie, ciagle jeszcze, słowa „puste”, bez treści. Kiedy myślę Cygan: widzę kolorowe stroje, tabory, słyszę muzykę. Te obrazy przychodzą same. Negatywnych skojarzeń praktycznie nie mam. Kiedy myślę Rom, mam w zasadzie pustkę w głowie. Obrazy muszę przywoływać. I na ogół sa to obrazy miejskie.
Rozumiem jednak, że skoro ta grupa etniczna, życzy sobie żeby ją nazywać Romami, to nie ma co kombinować, tylko należy to uszanować.
Sądzę też, że w miarę używania pojęcia Rom, i ono nabierze treści.
Co do Polnische Wirtschaft to jest to zdecydowanie stereotyp nacechowany pogardą. Nie twierdzę, że Polacy sami na ten stereotyp nie pracowali. Choć jak rozmawiam z Holendrami, to dla nich Niemcy są brudasami. Dla Francuzów, Belgowie …
Mogę zrozumieć bronienia, jak niepodległości prawa do używania Polnische Wirtschaft, na użytek domowych rozmów. W bardzo specyficznych sytuacjach.
Byłabym jednak skłonna uważać, że w rozmowach na szerszym forum, lepiej zachować ostrożność, jezeli chodzi o posługiwanie sie stereotypami.
bronienie 😳
Po tych kapuśniakach trochę Kapusty na dzień dobry 🙂 http://www.rp.pl/artykul/61991,756547-Rysuje-Janusz-Kapusta.html
Kochanieńkie, ale nie wszyscy Cyganie to Romowie! To jest problem. Oni się dzielą na kilka odłamów, zaglądnijcie do Wikipedii, i wcale nie chcą się nazywać Romami, ale np. Sinti. Tak więc nie używając wyrazu Cyganów pozbawiamy się jednego określenia pewnej wyrazistej grupy społecznej.
Dzień dobry 🙂 Rozważania językowe to jest to, co tygrysy lubią. 😀 Zaraz się w nie radośnie rzucę (w rozważania, nie w tygrysy), ale – jak rzekł hrabia Dzieduszycki – najpierw papu. Może zresztą nie całkiem tak rzekł, ale mnie akurat tak pasuje. 😉
Bobiku, tygryski lubia brykac, papu lubia misie i Krzysie 😉
pieski (jak sadze) pasztetowke i to miekkie przy kosci 🙂
Bry. 🙂 Pracuję w międzynarodowej firmie. Jeden z kolegów z zagranicy zwykł był standardowo kończyć swoje maile zwrotem „Thank you for your collaboration”. Jeden z moich polskich kolegów, choć miał wszelkie powody, żeby zakładać dobre intencje, nie był w stanie pohamować niechęci. W końcu wysłał nadawcy wykład, dlaczego w Polsce '”collaboration” źle się kojarzy i poprosił o zmianę słownictwa. Odtąd kooperujemy. Ale nie wiem, czy ten elastyczny nadawca, nie czuje do nas niechęci, rosnącej po każdym użyciu słowa cooperation…
Terlika czytalem (jednym, lewym okiem) juz dzisiaj, i zaraz polazlem do Rzepy, znalazlem to:
http://www.rp.pl/artykul/305909,756824-Prawica-posprzata-po-Zapatero.html
lepiej mi jednak z „lewym okiem” w zyciu 8)
Rysiu,
co do oczu, to osobiście wolę oba. To znaczy, interesuje mnie ogląd sytuacji i z lewa i z prawa. I dopiero, jak to sobie poskładam do tak zwanej kupy, wykonuję stosowny głowo -, serco – skręt 😉
Mordko,
ta Twoja Stara to ma niebywały fart, nie będę ukrywać zazdrości 👿
Szczęście, nie tylko dzwoni do niej, ale wręcz jej się wpija w usta 😯
Każdy by tak chciał! 😎
Ago, może zaproponuj „współpracę”, jako taki korporacyjny wtręt-polonizm 😆
Dziś rocznica śmierci Brunona Schulza. W Drohobyczu w tej chwili odmawia się kadisz. Drohobycz nie ma już rabina i kadisz odmawia Prezes Gminy Żydowskiej. Później zostanie odprawione nabożeństwo unicko- rzymskokatolickie.
Fomo, wtedy się może okazać, że 'współpraca’ brzmi bardzo podobnie, jak jakieś holenderskie, japońskie albo norweskie przekleństwo. I znowu będzie problem. 🙄
Dzień dobry.
Obserwuję w ostatnim czasie bardzo aktywną Sahrę Wagenknecht. Mam pytanie do Rysia, czy ludzie kupują jej nowa książkę „Freiheit statt Kapitalismus” ?
Irku, dziękuję za przypomnienie Schulza.
Ago, i dzięki temu będzie można uruchomić jakiś ogólnokorporacyjny program. same plusy ;]
Pamięci Brunona [*]
http://www.youtube.com/watch?v=3I4YDMqY54M&feature=related
Irku,
🙂
Tadeuszu, masz racje. Dlatego pni sami, mowioac o calej diasporze mowia Roma i Sinti. Na miedzynarodowych zjazdach i kongresach pojawiaja sie takze Irish Travellers, nie odrzniajacy sie specjalnie od „zwyklych” Irlandczykow, ich Romami nie nazywamy. Jest to grupa, ktora z jakichs niezbyt pamietanych juz dzis powodow wybrala przed wieki wedrowny tryb zycia. Dziennikarze nieraz nazywaja ich „gypsies”, wlasnie pisani mala litera,( aby odroznic od Roma), gdzie slowo to oznacza jedynie „wedrownika”. Oni, ci Irlandczycy sami tak o sobie nie mowia. Mowia Travellers.
A co do romantycznego stereotypu Cygana, to choc jest on czesto przez Romow wykorzystywany w celach zarobkowych (Festiwal w Ciechocinku np) , to jednak jest on tylez prawdziwy co ten inny stereotyp zlodzieja, kradnacego dzeci z kolyski. Oni tego stereotypu zdecydowanie nie lubia, nie lubia Carmen, nie luba hollywodzkich filmow z Cygankami tanczacymi na stole uwodzacymi aryjskich chlopcow z dobrych domow. Niektorych doprowadza takie wyobrazenie wrecz do furii, gdyz przypisuje takim farbowanym Romom, a zwlaszcza kobietom zachpwania surowo zakazane w tradycyjnej romskiej spolecznosci: nie moze zatem Romka tanczyc na stole, gdyz tym samym uczynilaby stol niezdatnym do jego podstawowej funkcji, w wszystkich biesiadnikow by „wygardzila”. A juz tanczenie z pokazywaniem nog jest wrecz nie do pomyslenia. Dlatego jeden artykul, ktory przed laty napisalam, nazywal sie „Romki nie tancza na stolach”. Ten stereotyp powstawal w czasach po Russeau, z nadejsciem romantyzmu kiedy bylo wielkie zapotrzebowanie na „szlachetnego dzikusa”. Rom sie do tego swietnie nadawal. Ale jest to tak sam stereotyp jak kazdy inny.
Wymagania skromnosci od pasa w dol stawiane kobietom sa tak surowe, ze kiedys z moim przyjacielem ogladalam w kinie film dokumentalny poswiecony Parajmos (zagladzie Romow i Sinti w czasie II ww) i tam pewna Romka opowiadala o swych przezyciach w czasie wojny. Maciek nachylil sie do mnie i powiedzial: ona nie jest prawdziwa. Bo prawdziwa Romka nigdy w zyciu nie opowiadalaby publicznie o tym jak byla gwalcona. BYlaby na reszte zycia wygardzona, wyrzucona poza nawias spoleczenstwa.
Co to było pierwsze z tych językowych spraw? Aha, polnische Wirtschaft. Jasne, że to wyrażenie „u korzeni” było bardzo pogardliwe i użyte na serio, a zwłaszcza przez Niemca, jest dalej. Ale używanie go przez Polaków „do śmichu”, np. w kontekście autoironicznym, na moje ucho raczej ten pogardliwy stereotyp przełamuje. To jest coś w rodzaju zagrania stereotypowi na nosie – a guzik mi zrobisz, wcale się ciebie nie boję. Rozbrojenie językowej miny przez jej ośmieszenie.
Oczywiście jako szczeniakowi bardzo mi się podoba taki sposób rozbrajania min. 😉 A ta konkretna mina jest dla mnie zabawna, że tak powiem, piętrowo. W kulturalnym towarzystwie w Niemczech nikt już o polnische Wirtschaft nie powie, właśnie dlatego, że pogardliwe. Ale skoro się tego wyrażenia nie używa, nie można go również ośmieszyć, sprowadzić do absurdu. A ponieważ mnie, jako Polakowi, wolno w tej sprawie więcej, korzystam z tej możliwości i wplatam pW (tudzież kilka innych rzeczy) w takich kontekstach, które ujawniają nonsens stereotypu. Czyli rozbrajam Niemcom ich własną minę, którą kiedyś podłożyli Polakom, a teraz się boją, że się sami na niej potkną. 😆
Uogólniając również na inne miny – nie jestem za absolutnym zakazem używania jakichś słów czy wyrażeń, bo to czasem uniemożliwia „zmierzenie się” z nimi, zmianę ich wydźwięku czy konotacji, nie mówiąc już o tym, że ogranicza potencjał stylistyczny. 😉 Wszystko zależy dla mnie od kontekstu tudzież osoby i intencji wypowiadającego. Dlatego raz się na polnische Wirtschaft oburzę, a raz się z tego uśmieję. I nie uważam tego za niekonsekwencję, tylko za „czytanie/słuchanie ze zrozumieniem”. 😉
Reszta potem, bo się wszystkie stragany z targu zwiną i nie będę miał rostbefu. 😎
Zabrania się zabraniać !!! 👿 👿 👿
Rząd „przyklepany”
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/rzad-donalda-tuska/rzad-donalda-tuska-uzyskal-wotum-zaufania,1,4911428,wiadomosc.html
Mogę się zająć kulturą, nauką i rozrywką. Andrzejki UTW, jubileusz tańczących i śpiewających i jeszcze jakaś kreatywność po drodze. Ale najważniejsze są te wróżby andrzejkowe, na które czekam z drżącym serduszkiem i wypiekami na licu (lekko podretuszowanym 😉 ) 😆
Acha, moja wątroba piekli się niczem jakiś śledziennik 👿
Zazdrosna, że nie jej była dedykowana ta wczorajsza wątrobowa twórczość 👿
Żyć mi nie daje wredota jedna 😉
Tu jeszcze pozwole sobie wkleic piosenke Wedrownikow z Dale Farm, ktorzy stoczyli w tym roku walke o to by mnie wyrzucano ich z ich osady, gdzie mieszkali od ponad 10 lat. Ziemia byla najpierw im wydzielona przez miejscowa adminstracje, ale kiedy osada sie rozrosla z latami, zaczely sie klopoty, ze zajmuja te dzialke nielegalnie. Wielu bytyjskich osobistosci zycia publicznego popieralo Wedrowcow w ich walce o pozostanie tam, gdzie naprawde nikomu nie „przeszkadzali”. Ale przegrali.
http://www.youtube.com/watch?v=aUPlq7BkuR4&feature=related
Mysle, ze upieranie sie przy obrazliwym charakterze uzytego przeze mnie wyrazenia Pol.Wirt w zdaniu „Niech ta (nadgorliwa niemiecka sprzataczka) zrobi cos z polnische Wirtschaft w moich szafach” jest juz raczej pro forma niz na serio.
Rozmawialysmy wczoraj z jotka (pierwszy raz w zyciu) dlugo i serdecznie, naprawde serdecznie , naprawde po babsku jak to miedzy babami, rozne nieporozumienia zostaly wyjasnione, pogrzebane, zasypane piaskiem.
Sa momenty w zyciu kazdej kobiety, kiedy musi sie wdrapac na wysokiego konia. Ale po chwili z niego zlazi. Kto bez grzechu niech rzuci kamieniem. Z pewnoscia ja nie rzuce. 😆 😆 😆
Ja tam mogę co najwyżej rzucić poduszką, pod warunkiem, że inni też są w nastroju poduszkowym. 😉 A za serdeczne rozmowy, prowadzące do pogrzebania – po uprzednim wyjaśnieniu – nieporozumień, piję natychmiast, piję do dna, piję kawą, bo akurat to mam pod reką, a tego toastu nijak nie chcę odkładać na później. 🙂
Mar-Jo, sprawdzilem statystyke sprzedazy, od maja (ukazala sie) 15 , co na ksiegarnie „misz-masz” niezle jest
/Sarrazin w tym czasie (to juz prawie rok po wydaniu) 100!!!
Oburzyłem się serdecznie i bezpoduszkowo na tę dyskryminację! Dlaczego tylko baby mogą rozmawiać po babsku? Ja zawsze rozmawiam po babsku!
Idę na żyrandol. Będę gadać do świecznika 👿
Heleno, nie psuj mi zabawy! Przecież pisałem, że uwielbiam rozważania językowe. 😆
Ale żeby nie naruszyć nastroju ogólnego porozumienia może zaznaczę, że w następnych rozważaniach wszelkich przykładów będę używał nie po to, żeby komuś coś zarzucić, tylko do tzw. zilustrowania zjawiska. 😉
Toast kawą za serdeczne rozmowy spełniam z najwyższą przyjemnością, zwłaszcza że to pierwsza dziś kawa i już mi się jej okrrropnie chciało. 😀
Tadeusz! Złaź z tego żyrandola i chodź tu do mnie! Na babską rozmowę. A co! 😈
Nie mozesz, Tadeuszu. Nie mozesz, dopoki masz to…no… sam wiesz, a ja sie wstydze powiedziec. Po babsku mozna jeszcze rozmawiac z gejami i tez nie wszystkimi, ino wybranymi.
To jest ta jedna z dziedzin zycia mezczyznom w zasadzie niedostepna, jak karmienie piersia czy plakanie nad wierszem. Choc niejeden probowal.
Eee tam. Już my z Tadeuszem po męsku przełamiemy ten stereotyp. 😆
Swoja droga gdyby mezczyzni nauczyli sie rozmawiac po babsku czy plakac nad wierszem, to ilez wojen mozna byloby uniknac! Ile przerwac, Wystarczy popatrzec na niektore kraje Afryki, gdzie madre baby wziely sprawy bezpieczenstwa kraju w swoje lapy, odebraly chlopom forse z pomocy miedzynarodowej, zdominowaly parlament (jak w Rwandzie, gdzie 60% poslow stanowia baby) etc, etc.
Moze wyjsciem byloby wykastrowanie wszystkich chlopow zanim sie im odda wladze w rece? Mowie z wlasnego doswiadczenia – kastracje wszystkim polecam. Czyni cuda z osobowoscia testosteronowa. 😈
Uroczyście oświadczam, że wprowadzając wątrobę Wielkiego Wodza na Parnas nie miałem na celu dyskryminowania innych wątrób. 😎
Bobik, ta jeeee!
E, dlaczego mi nie wolno płakać nad wierszem? Zdarzało się! Chociaż częściej nad muzyką. Nie, nie sentymentalną. Jak w fudze wchodzi zamykający głos, to jest tak.. tak… zaje… fajnie? I aż, aż…. aż… no właśnie.
A Serce Amicisa (ojciec się znęcał…) to mnie doprowadziło do brutalnych i gwałtownych myśli.
Z karmieniem piersią gorzej. Cudzą, owszem 🙂
Aczkolwiek podobno facet z dzidziusiem na tratwie zaczął dawać mleko. Nie wiem czy to apokryf, ale otwiera wiele obiecujących perspektyw!
W kwestii formalnej: nikt nie wie, czy ja nie gej, i już mam wszystkie prawa! (Córki: w ramach eksperymentu na płciowością 🙂
Może środki nie muszą być aż tak drastyczne, Mordko. Ja jestem… hmm… nienaruszony, ale nie nazwałbym się osobowością testosteronową. 😎 Może zawdzięczam to temu, że się nie boję babskich rozmów? 😉
Plakac nad wierszem kazdemu wolno, ale nie kazdemu dane.
I jakiez to typowo meskie: natychmiast zaznaczyc, ze muzyka nie musi byc sentymentalna.
Mojej Starej zdarzylo sie rozryczec jak bobr w taksowce nad wierszem (Piotra Sommera) opisujacym jedynie moment palenia papierosa w kawiarni. A nikt Piotrkowi nie zarzuci sentymentalizmu.
O, to jest myśl, Tadeuszu. Przeprowadzimy tę babską rozmowę na tratwie. Ja jestem szczeniak, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że uruchomi Ci się laktacja. 😈
Tratwa rrrrrraz! 😎
A to chyba indywidualne. Akurat mnie sentymentalna nie prowadzi do uczuć lirycznych.
Natomiast jak Zapasiewicz czytał „wierszyk” Mickiewicza NAD WODĄ WIELKA I CZYSTĄ … to było coś.
Tratwa, tratwa, tratwa!!!
Nawet wyszperalem inkryminowany wiersz, ktory sie nazywa Zakonczyc wykwintny deser.
zapalic
paierosa rozmawiac
usmiechac sie mile
wzrokiem poszukac popielniczki
nie znalezc
wzzniesc reke przed siebie
ponad pusy talerz
ruchem ostrym i pewnym
prostujac palec wskazujacy
do strzepniecia popiolu
i wtedy
bedac wlasciwie
zdecydowanym
ze wzniesiona reka
i palcem
opadajacym juz z wolna
z papierosem gotowym
na wszystko
w sytuacji
jednoznacznej
i w grunce rzeczy
bez wyjscia
z usmiechem zapytac
czy mozna
Nie dlatego, ze jest to wybitny wiersz. Ale dlatego, ze dokladnie opisue sytuacje egzystencjalna, w ktorej Stara wowczas przebywala, ale nie umiala albo bala sie nazwac.
Mnie, niestety, bezprawnie pobawili … 👿
Ale charakteru mi to w żaden sposób nie spaczyło 👿
Bobiku,
dzięki, wątroba, jakby mniej odęta 😉
Jotko, mnie te nikt nie pytal. Ale nie zaluje. Tylu problemow sie pozbylem, choc wydawalo sie najpierw ze to koniec swiata.
Moi drodzy, nie chciałabym Wam, broń Boże, odbierać prawa do babskich rozmów, chciałabym natomiast nieśmiało poprosić, żebyście nie rezygnowali z rozmów (i przemów) męskich. Kiedy chcę, żeby ktoś mnie zrozumiał, powiedział: 'też tak mam’, użalił się – to idę do przyjaciółki. Ale kiedy czuję, że się zapętliłam, ugrzęzłam w emocjach i nie mogę włączyć myślenia, zastygłam w swoim punkcie widzenia i choć wiem, że muszą być inne, to jakoś nie potrafię się do nich doczołgać – idę porozmawiać z jakimś mądrym facetem. Bo faceci są jacyś inni. 😉 I tak jest dobrze.
Tak, Helena mnie wczoraj zaskoczyła swoją wielkodusznością 😆
Pisywałyśmy czasem do siebie, ale nigdy nie rozmawiałyśmy przez telefon. Helena napisała, poprosiła o numer telefonu, a potem zadzwoniła.
Przyznam się. Trochę się bałam tej rozmowy. Ale okazało się, że Helena … mówi ludzkim głosem 😉
Było dokładnie tak, jak napisała. I bardzo bym chciała żebyśmy się spotkały razem z naszymi kotami pysk w pysk, znaczy się face to face 😉
Wtręt o polnische Wirschaft był dedykowany Bobikowi, gotowemu bronić onego, jak niepodległości. Metodę rozbrajania stereotypów, przez ich obśmianie, całkowicie akceptuję 🙂
Jak trzeba, to ciepnę w kąt różne sobotnie prace domowe i wezmę się za wiązanie tratwy, ale może byśmy po prostu odkurzyli humarkę? Nie potrzebujemy chyba całej armady?
Eee, tam wielkodusznoscia. Moglbym tu niejedno opowiedziec, swiadczace o skarleniu ducha, kiedy to np. kupienie nowej lampy do kuchni, wazniejsze sie okazuje niz zaopatrzenie lodowki w odpowiednia strawe dla bezbronnego Kota.
Ago, nie musisz wiązać, ani nawet odkurzać humarki. Ja już skombinowałem tratwę. 😀
Tadeusz i Bobik, dwa chłopy jak dęby,
zechcieli zbyt męskiej raz pozbyć się gęby.
Ponieważ zadanie to było niełatwe,
się wzięli na sposób i wsiedli na tratwę.
Zabrali zapasy, by nie paść na pyski:
pięć skrzyń pasztetówki i dwie beczki whisky,
łez sznurków dwadzieścia, baryłkę muzyki
i cztery do wzruszeń stosowne wierszyki.
Czas płynął im mile na babskich rozmowach,
aliści nadeszła pogoda sztormowa,
wiatr wściekły dąć zaczął raz z przodu, raz z zadu
i wszystkie zapasy im zdmuchnął bez śladu.
Rozpłakał się Bobik jak mała dziecina
(łzy były, bo w tratwy utkwiły szczelinach)
i prosi: tak strasznie zjeść chciałbym kolację,
ach, weź, Tadeuszu, uruchom laktację!
Tadeusz przeczesał kłąb bujnych swych splotów:
po babskich rozmowach na wszystko jam gotów!
Pierś męska ma cmoki wytrzyma i ssania,
więc pijże, Bobiku i ssij bez wahania.
Przystawił się Bobik i cmokta, i żłopie,
aż skończył i westchnął: sprawiłeś się, chłopie.
Od dzisiaj rozróbę ja zrobię jak pieron,
gdy ktoś ci zarzuci… no… ten… testosteron.
Tu zalał ponownie się łzami i czule
wśród łkań Tadeusza uścisnął grabulę.
I dalej płynęli w spienionym odmęcie,
a tratwa pod nimi skrzypiała z przejęciem.
O, to Helena ma jeszcze jakiegoś innego kota? 😆 A wiersz, uważam, jest wybitny – mnie się też oczy przemieściły w mokre miejsce i to wcale nie dlatego, że sobie wyobraziłam, że je drażni dym z papierosa. Najwyższy czas wziąć się za żaby.
Zastanawiam się właśnie, czy by Rumika nie naruszyć. Osobowość z niego wylatuje co chwila, a potem ja jestem podziurkowana.
Na razie trochę mi szkoda młodego testosteronu. Ostatecznie to terier, a nie mops. Ale momenty miewam.
Bobiku, to jest perła poezji marynistycznej! 😆 😆 😆
O, znowu powiało poezją!
Tadeusz, bedzies beceć?
Nisiu, może przynajmniej daj Rumikowi spełnić zadanie biologiczne i rozpowszechnić geny. A potem to już – wola boska i skrzypce. 😈
Piekny wiersz, Druhu, choc z gruntu malo zyciowy. Poezja dzieli sie na zyciowa , niezyciowa i na PiSowska.
Perła, nie perła, ale z całą pewnością nie rzucona przed wieprze. 😆
Dwa serca złączone, klucz rzucony w morze… 😎
Mordechaju, skoro i tak nie mam szans dorównać Rymkiewiczowi, ani nawet Wenclowi, to jakie to ma znaczenie, czy piszę życiowo, czy nieżyciowo… 🙄
A czy ten Wencel to jakis krewny Wencla od psa z przedwojennego teatralnego dowcipu?
Idzie panięka Plantami z pieskiem na smyczy. Z bramy wyskakuje jakis inny pies i probuje od tylu wziac psa panięki. Panięka probuje z calej sily odciagnac swego pieska, ktory sie opiera.
Jakis przechodzien mowi: Prosze pani, niechze pani pozwoli pobawic sie pieskom!…
-Aha! – mowi panięka. – Juz ja wiem, to Wenclow pies, jak sie dorwie to trzy godziny pie..li!
Wenclow Psem nazywa sie w teatrze aktorow, ktorzy nie potrafia na czas zejsc z estrady.
Dziękuję, Rysiu, za informację. 🙂
Przed kwadransem przeleciał nade mną ogromny , rozerwany klucz dzikich gęsi, koło setki ptaków. Kierowały się chyba na Berlin.
Oba moje koty są wysterylizowane, nie wyglądają na nieszczęśliwe czy nieszczęsne. 🙂
Gdybym ja był Wentzlów pies, wcale bym chyba nie narzekał. 😆
Poszedłem na zakupy, wzbogaciłem się nieuczciwie i na dodatek chyba nie zrezygnuję z odniesionych w niecny sposób korzyści. 😳
Miałem kupić tylko parę dupereli, ale z nawyku zajrzałem na taką półkę, gdzie są przecenione końcówki win, bo czasem bardzo interesujące rzeczy się tam trafiają. I rzeczywiście, ujrzałem na tej półce Brunello di Montalcino z 2006 roku, obniżone na całe jedyne 8 eur, co uznałem za cenę godziwą. Dołożyłem więc butelkę do moich paru dupereli, dopchałem się do kasy, zostałem podliczony, usłyszałem jakąś tam sumę, nad którą się szczególnie nie zastanawiałem, bo i tak miałem tylko pięćdziesiątaka. I dopiero w domu dotarło do mnie, że ta suma to było jakieś 7,50, czyli za wszystko razem mniej, niż miało kosztować samo wino. 😯
Pewnie przy tym przecenianiu ktoś się rąbnął i albo wstukał w kod cenę niższą, albo ją w ogóle zlikwidował. Ale ponieważ nie wziąłem kwitka, nie jestem teraz nawet w stanie stwierdzić, za co ile zapłaciłem. Zachowuję więc nieuczciwie nabyte Brunello, a żeby nie obciążało mi zbytnio sumienia, oddaję je do ogólnej dyspozycji. Bierzcie i pijcie z niego wszyscy. 😎
Bobik, pij spokojnie, na pewno Ty źle odczytałeś cenę! 🙂
Ale mnie już te 8 wydawało się trochę maławo. 🙂
Opowiem Ci taka historie, Boibiku. To byl moj pierwszy rok w Ameryce i chyba uplynelo ledwie pare miesiecy po przyjezdzie. Wyruszylam do Woollwortha (to byl naprawde tani sklep) uzbrojona w krolewska sume 10 dolarow i zakupilam rzeczy nastepujace: a)biustonosz za 4,99, b) kapelusz za 2,99, oraz c) jakis lakier do paznokci albo kredke. Przy kasie dostalam jakas reszte.
Po powrocie do domu , mieszkalam wtedy z z rodzicami, znalazlam nasza nowa mila sasoiadke Elizabeth wyciagnelam tryumfalnie zakupy. I wtedy wlasnie spostrzeglam, ze kasjerka nie policzyla mi chyba za kapelusz+stanowy podatek VAT, ktory jest zawsze doliczany do rachunku. Paragon juz gdzies wyrzucilam, ale cena wyraznie byla nizsza niz zaplacilam. Zmartwilam sie okropnie, bo pora byla poznawa, sklep juz z pewnoscia zamkniety. Wywiozlam tez glebokie przekonanie z Polski, ze a) wszystkie niedobory w kasie kasjerka musi zwrocic z wlasnej kieszeni po najblizszym remanencie, b) ze ktos z inteligenckiej rodziny jak wyzej podpisana nigdy/przenigdy i pod pozorem utraty twarzy i statusu inteligenckiego, nie zatrzymuje pieniedzy w ten sposob uzyskanych. Bylam blisko placzu ze zlosci i zmeczenia.
I gdy bylam ponaglana przez mame, zeby jednak pojsc i sprawdzic czy Woolworth nie jest jeszcze otwarty, sasiadka Elisabeth zaczela sie okropnie smiac i powiedziala – zapamietalam te slowa na reszte zycia: Helena, relax! Takie pomylki sa wpisane w cene wszystkiego co sie sprzedaje i zapewnia cie, ze Woollworth „odbil” sobie strate zanim zdazylas wyjsc ze sklepu! Gdybys wrocila i chciala zwrocic pieniadze, to i tak bez rachunku narobilabus tyle klopotow sklepowi, ze nie byliby naprawde zadowoleni.
Okropnie sie z tego stanu rzeczy ucieszylam i kiedy mi sie jeszcze to pare razy w zyciu zdarzylo, powtarzalam slowa Elisabeth: oni sobie odbili zanim wyszlam ze sklepu.
Nie wiem co to czyni z moim inteligenckim statusem 😳 ale tak juz zostalo. 😳
No więc ja się przyznam, że przejmowałem się bardzo krótko. Opisanie sprawy na blogu okazało się mieć właściwości catharsis i teraz już spokojnie mogę się oddawać radości testowania zakupu. 😀
Odbili sobie zanim opusciles sklep!
Zupa rakowa z kluseczkami z pstrąga!!!!
Ja u Wentzla zamówiłabym ją! Byłam kilka razy służbowo w Hamburgu. Jeden z obiadów jedliśmy w rybnej restauracji,takiej z ponad 100-letnią tradycją. Zupa rakowa tam podawana to było niebo w. I był pyszny okoń.
Trudno, Mar-Jo, nie co dzień może być niebo. Zupy rakowej do dyspozycji nie mam. Ale zapewniam Cię, że kieliszek tego Brunello wynagrodzi Ci stratę. 🙂
Obejrzalam troche zdjec z Parady Rownosci w Poznaniu. Wpatrywalam sie w kazde zdjecie z osobna, zwracajac uwage na twarze. I co jest jakos pocieszajace , to ze twarze przeciwnikow parady sa jednak wyraznie niedorozwiniete, szkaradne i tępe. Dla mnie z tego wniosek taki, ze mozna im jednak dac dosc wyksztalcenia, mysli jakichs i oni zaczna sie zmieniac. Obrzeki z mord spadna, oczy wypelnia sie czyms innym niz chec mordu, w glowach sie rozjasni, a w duszy zakielkuje jakies sumienie. I twarze wypiekniej.
Zaraz mi ktos wytknie naiwnosvc, ale ja naprawde wierze w to, co ulyszalam wiele lat temu od Erwina Axera w rozmowie: ze do pewnego wieku czlowiek nie odpowiada za swoja twarz, ma taka z jaka sie narodzil, ale potem twarz rejestruje wszystko co sie dzieje w duszy i w glowie. I albo pieknieje albo jeszcze bardziej brzydnie. Jak patrze na Kaczynskiego, to tez to widze. Geba coraz bardziej obrzekla i zdegenerowana.
Chyba się mogę zgodzić z Axerem. Też mam takie odczucie, że twarz upodabnia się do duszy jak pies do właściciela. 🙂
Wczoraj byłem słaby z głodu i poszedłem spać, więc strofy dotarły do mnie rano. Były krzepiące jak kapuśniak i flaki, oraz golonka i piwo. Zadałem sobie to samo pytanie, co obywatel radziecki indagowany, czy oddałby żyzń za rodinu. Po krótkim filozofowaniu postanowiłem chędożyć medycynę i oto jestem jak nowy. Gdybym jakiś czas się nie odzywał, to proszę pieśń wyryć w jakimś marmurze, albo ew. w lastryku, bo kryzys. 😎
Albo jak Personel do Kota.
Wielki Wodzu, ale z umiarem tę medycynę, dobrze?
Bobik szczęściarzem jest!!!Bo jeśli zakupione wino spełnia poniższe parametry, to kosztowałoby w Polsce ok. 200,- zł.
Wino: Brunello di Montalcino
Producent: Il Paradiso di frassina
Winiarz: Giancarlo Cignozzi
Kraj produkcji: Włochy
Region: Toskania
Apelacja: D.O.C.G Brunello di Montalcino
Szczep wina: Sangiovese
Rocznik: 2006
Temperatura podawania: 16
Zawartość alkoholu: 13,5%
197,00 zł
Owszem, zawartość alkoholu 13,5% jak najbardziej się zgadza. 😆
No to Twoje zdrowie, Bobiku!! 😀
W warszawie, pod Dmowskim, było to samo. Zatrzaśnięte twarze.
Zdrowie Gości! Ze szczególnym uwzględnieniem wiadomej wątroby. 🙂
Wiecie już, że Tusk jest ukrytym politykiem skrajnej lewicy? 😈
Prezes wykrył spisek, który prowadzi od czerwonej nomenklatury, poprzez Kongres Liberalno-Demokratyczny, aż do wypowiedzenia konkordatu (bo renegocjowanie to to samo, co wypowiedzenie) i wyciąga z tego logiczny wniosek, że ten Tusk to gorszy nawet od SLD.
Szczegóły tu, gdyby ktoś ich pożądał:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,10674256,_Ukryty_polityk_skrajnej_lewicy__vs___trzech_ministrow.html
Za Wielkiego Wodza z pieśnią 🙂 Bez marmurów, a tym bardziej lastryka 😉
Wiem, Bobiku. Na stronie Sejmu jest pełen stenogram, ale mimo najszczerszych chęci, przez całe przemówienie prezesa nie udało mi się przebrnąć. Siła odpychania była zbyt wielka. I w miarę czytania rosła we mnie sztubacka ochota, żeby się skoncentrować na tym, jak prezes Szanghaj z Pekinem pomylił.
Bobiku, Prezes niepotrzebnie rozdrabnia i skąpi. Tusk jest gorszy od SLD, PZPR i KPP razem wziętych 😎
Jak oni to mierzyli?
http://www.pis.org.pl/multimedia.php?page=fotogaleria&st=4#
Miało byc to:
http://www.pis.org.pl/files/mmedia/article19141_6324_lpo0rb.jpg
Przepraszam!!!!!
Ja się winem Bobika chyba upiłam?
Chodzi o zdjęcie nr 2 i 3 pod czymś takim:”Jarosław Kaczyński: biedni nie mogą płacić za kryzys”.
Nie rozumiem, zwłaszcza tego trzeciego zdjęcia.
Przepraszam za zamieszanie.
O co chodzi z tą gębą?
Patrzę na swoją, niespecjalna. A takie szlachetne ze mnie stworzonko… I starawe.
To już wolę patrzeć na Rumika.
Bobiku, nie mam w planie odjajczania Rumcia, chyba że w ostateczności. Ale czymś mu muszę grozić…
A, złapałem. Taki miecz Demokratesa (Bobik, nie poprawiaj), żeby Rumikowi do rozumu przemówić.
No, ja tam nie wiem, czy poskutkuje. Testosteron jest silniejszy od rozumu. 😈
Mar-Jo, jako że wszyscy piliśmy to samo, 😎 już po pociągnięciu pierwszej linki wiedziałam, o co pytasz. (3) Przeliczenia na liczbę i liczby z trzema miejscami po przecinku działają na mnie ogłupiająco, ale chyba wiem, jak (oni to mierzyli): minister Rostowski zapowiedział 80 mld oszczędności w ciągu dwóch lat. Po podzieleniu tej kwoty przez liczbę gospodarstw domowych (około 14,3 mld) wychodzi mniej więcej liczba z tego slajdu. Na pytanie o sens ekonomiczny tej operacji matematycznej nie odpowiem. (2) Nie widzę niczego zadziwiającego w tym, że większość Polaków zauważyła, że ceny wzrosły. Badanie dotyczyło chyba tej spostrzegawczości właśnie, bo odpowiedź na pytanie, CZY ceny wzrosły, daje GUS.
Errata: gospodarstwa oczywiście w milionach, nie w miliardach.
Dzięki, Ago.
Polacy to bardzo spostrzegawczy naród! 🙂
PS. Trochę już wytrzeźwiałam i zauważyłam błąd w liczbie gospodarstw domowych (mln). 😉
😆 😆
Zaduszony jazzem po uszy mówię dobranoc 😀
Muszę skonsultować z Jarutą. Pan mąż, pyr pokoleniowy, nigdy o jasnych kominach nie słyszał (choć na ciemne właził). Martwi mnie brak kurzej twarzy, używam, a nie wiem, czy poświęcona http://wiadomosci.onet.pl/kraj/oto-lista-przeklenstw-zakazanych-przez-kosciol,1,4911579,wiadomosc.html
haneczko, jestem za umieszcznieniem kurde na zabronionej liscie. Natomiast cieszy mnie, ze nich to dunder jest dozwolone. O jasnych kominach nie slyszalam, tylko o do jasnej ciasnej. Niech ktos wreszcie rozdzieli te brzydkie wyrazy od dobrych brzydkich wyrazow, jak ziarno od plew.
Haneczko, osłupiałam!!! To musiała być bardzo żartobliwa rozmowa z duchownymi. 😉
O kurde nie będę kruszyć kominów. Nie dunderuję, smerfię. Odsyłam do smoka. W ciężkich porywach i bez świadków używam brawury 😳
Polepszyło mi się, wino Bobika jest dobre, z premierem i jego mowami robię to, co z medycyną, więc nawiążę jeszcze do Romów, chociaż w tym przypadku to są jednak Cyganie. 😉
Jak dostaję pryszczy na samą myśl o naszym, prapolskim folklorze cygańskim, tak folklor z drugiego końca Europy bardzo poważam, a gdyby ktoś nie był przekonany, to proszę tę cepelię…
http://www.youtube.com/watch?v=196cRycMPi4&feature=related
…porównać sobie z jakimś filmikiem z Ciechocinka, bo ja na pewno nie będę szukał.
Jakby może Pani Kierowniczka zajrzała i pamiętała ze szkoły, skąd oni wzięli te skale i rytmy, to proszę mnie oświecić. Pewnie to ma coś wspólnego z Arabami, których to u nas, jak wiemy, występował niedostatek. 😎
Z wlasnego dziecinstwa pamietram dwuletnia coreczke przyjaciol Rodzicow (dzis juz powazna dr ekonomii w Lund), ktora myslala, ze lodowka nazywa sie „psiakrew!”, bo tak mowila niania kiedy drzwiczki sie zacinaly. Rodzice Sylwuni odkryli to, kiedy ich corka poprosila aby wyjeto jej costam z psiakrew.
Dzisiejsza niania uzylaby pewnie cos z listy sow zakazanych.
Ale ciesze sie, ze Kosciol chocby na czas Adwentu zakazal tych najbardziej agresywnych slow. Jest szansa, ze niektorzy moga sie odzwyczaic, co nie byloby zle.
Brat tej samej Sylwuni, szescioletni Romek w 68 roku, przybiegl do kuchni, krzyczac do rodzicow : Chodzcie, chodzie, bo w telewuzji beda pokazywac film produkcji zydowskiej!
Zdumieni rodzice wybaluszyli oczy i poszli za synem, ale sie okazalo, ze film bedzie produkcji francuskiej. Wtedy zrozumieli, ze ich zakodowane rozmowy w domu (zeby dzieci nie rozumialy) i zastepowanie slowa Zyd, zydowski slowem Francuz, francuski , wprowadzily pewien zamet pojeciowy w glowie mlodszego dziecka.
Znalezione w Sieci:
„Jeżeli, daj Boże, Pana Boga nie ma, to chwała Bogu; ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pan Bóg jest, to niech nas ręka boska broni”. (Jan Tadeusz Stanisławski)
Dobranoc.
Haneczka skarb po prostu przyniosła. 😆 Kilka razy przeczytałem, żeby się ponapawać.
Myślę, że duchowni zapragnęli nareszcie dorównać historycznym wzorcom i wejść do grona wielkich czaszek, tfu, wielkich językoznawców. I to im się z pierwszej piłki udało. Jakimż niezwykłym lingwistycznym odkryciem jest np. odkrycie przekleństwa pod tytułem „ja nie mogę!”. A odzywki typu „na rany Boga! albo „Jezus Maria!”? Wprawdzie powiedziano, żeby nie wzywać nadaremno, ale chyba nikt dotąd nie wpadł na to, że nadaremno wzywane boskie imiona zaliczają się do kategorii przekleństw, na równi z damskimi i męskimi organami.
Z przyczyn osobistych nie może mnie nie cieszyć uniewinnienie psiakości, psiakostki, psiakrwi i psiajuchy. Martwi jednak – mimo że u duchownych poniekąd zrozumiałe – tak całkowite odrzucenie diabła. W końcu bez istnienia zła dobro nie byłoby niczym szczególnym. Myślę, że Kościół powinien to jeszcze raz przemyśleć. 🙄
Przepiekne to WW, bardzo wzruszajace i dostojne. Powazne.
Apel o miłosierdzie w stosunku do języka, 😉 unikanie wyzwisk, słów raniących i poniżających mi się w zasadzie podoba. Byłoby szkoda, gdyby został zagłuszony żartami o konkretnej liście słów 'do usunięcia’.
Niestety, Ago, Cyryl jak Cyryl, ale te metody… Właśnie ta lista absolutnie ośmiesza całą ideę. Jak język kocham, niczego sensownego się w ten sposób nie osiągnie. Myślę, że ci, którzy używają naprawdę agresywnego języka – jeśli w ogóle przeczytają – uśmieją się jeszcze bardziej niż ja.
Bobiku, długo niosłam, bo w sieci uparcie wisiało, a nie byłam pewna, czy widzę to, co widzę. Słów do usunięcia słyszę w nadmiarze, ale przyznam, że mniej mnie martwią babilonki, niż słowa wredne, kłamliwe i świadomie niszczące.
Bobiku, ale lista, to już chyba nie był pomysł kardynała Dziwisza – wygląda na to, że jacyś duchowni dali się podpuścić mediom: „W żartobliwej rozmowie z duchownymi portal naszemiasto.pl ustalił listę przykładowych przekleństw, które miałyby być zakazane.”
Ja sie zgadzam, ze pomysl jest dobry i na czasie, i ciesze sie, ze Kosciol pragnie postawic tame brutalizacji jezyka polskiego, ale ze lista troche osmiesza akcje. Az sie prosi aby z tego drwic. Kurde.
Haneczko, niestety chyba nie mozna zakazac przemawiaxc Kaczynskiemu.
Okej, nie chcę przypisywać Dziwiszowi nie jego win, to ci żartobliwi duchowni chyba nieszczególne wyczucie językowe mieli. Co nie zmienia, niestety, tego, że lista ośmieszyła pomysł.
A tu jeszcze jeden przykład prawdpodobnie jak najlepszych intencji, ośmieszonych z punktu przez względy językowe:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ksiadz-nowym-liderem-lewicy-przemodle-to,1,4908710,wiadomosc.html
Stryczek nadzieją lewicy. Duchowny Stryczkiem dla lewicy. Czy Stryczek uratuje lewicę? Oczyma duszy już widzę te tytuły… 🙄
A mnie ciekawi, czy ww. ksiądz dostanie knebel w paszczę i zesłanie na zadupną parafię.
Spadam do spanka. Jutro do roboty. Dobranoc 🙂
Dzień dobry, Rysio jeszcze śpi, to ja podam kawę. Będzie czekała na każdego ciepła, po przebudzeniu 🙂
Za oknem się przejaśnia. Bardzo lubię koloryt porannej, szarej, powoli przechodzącej w srebro i złoto, godziny. Mlecznobiałe mgły pomiędzy ostrą zielenią oziminy, przydymioną czernią lasu nad nimi. Ostatnie złote liscie na białej brzozie tuż przed domem. A po domu szaleją koty i snuje się zapach kawy pomieszany z muzyką. Pięknie!
Miłego dnia 🙂
Dzień dobry 🙂 łagodne przejście do jawy przy kawce
Dzień dobry 🙂 Okropnie mi się dziś nie chciało przechodzić do jawy, a jeszcze mniej do pozycji pionowej. Wylegiwałem się z książką i udawałem, że wcale się jeszcze nie obudziłem, ale w końcu głód mnie wygonił do kuchni. 😳
Teraz, już całkiem wstany, rzucam się na kawę, a potem popatrzę, co słychać w świecie. I pewnie nie omieszkam opowiedzieć o tym, co zobaczyłem. 😉
Szeleszczące przejrzane. Interesująca analiza z ” Polityki”. http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1520916,1,zywa-tradycja-polskiego-antyklerykalizmu.read
A teraz spacer w listopadowym zamglonym słońcu. Być może że to ostatnie sepie tej jesieni 🙂
Niestety, muszę zrewidować swoją opinię o kościelnych lingwistach. Nie są wcale awangardą walki o czystość i obyczajność języka. Górą Pakistan! 😈
http://deser.pl/deser/1,111857,10673873,Zakazano_seksu_przez_SMS__Na_cenzurowanym_ponad_1500.html
No skończyłem płakać na wszystkimi utworami wiązanymi, wytarłem podłogę, roztarłem bok, gdzie kolka od śmiechu. A nawet wstałem!
Bobiku, przepiękny utwór tratwowy!
przerwa, przerwa 🙂 😀
w wolnym przekreceniu za Rozewiczem: dzisiejszego dnia siedzialem kilka godzin w czytelni i jestem oszolomiony, Zjadlem tyle szeleszczacych i elektronicznych slow, ze jestem ociezaly jak po obfitym obiedzie
czy to moze leksrstwo jest?
http://www.youtube.com/watch?v=1HfXCZGOcDM&feature=related
u Teresy Stachurskiej znalezione, tu przenosze
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/byla-inna-polska
sladem Irka, w Tereny Zielone, juz nie zielone 🙁 niestety
Czytałem już wcześniej artykuł wrzucony przez Irka i tak mi coś chodziło po głowie (nie pchły, bo byłem niedawno odpchlany), że zdarzało mi się upominać o tę polską tradycję antyklerykalną, która przez triumfującą tendencję polskokatolicką została w ostatnich latach zapędzona do katakumb. Tak skutecznie, że młodsze pokolenie antyklerykałów nawet się do niej nie odwołuje, być może nawet nie wie, że coś takiego istniało.
A to odwołanie byłoby o tyle istotne, że chociaż chwilami wytrącałoby z ręki broń „jedynym obrońcom narodowych tradycji”. Rej, Modrzewski, Łyszczyński, Boy-Żeleński to tak samo narodowa tradycja jak ksiądz Skarga czy Kossak-Szczucka. Dlatego tak idiotyczne i kłamliwe jest twierdzenie Kaczyńskiego, że nie ma narodowego ani moralnego bytu poza Kościołem i katolicyzmem. Zawsze był, tylko tę część naszej tradycji bardzo skutecznie udało się wymanewrować na aut. Ale chyba teraz jest dobry moment, żeby wróciła do gry. Bo wolnomyślicielstwa wcale pierwsze nie wymyśliło pokolenie internetu. 😉
Ignacy Krasicki – Dewotka
Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: „…i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy”, biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!
a biskup Ignacy to „pies”? 👿
… że o „Monachomachii” jego nie wspomnę 😉
wyborna lektura
http://pl.wikisource.org/wiki/Monachomachia
Chyba, o dziwo, nigdy nie bylo tak zle jak obecnie z ta rejterada wolnomyslicielskiego ducha, w tym antyklerykalnego przede wszystkim. Oczywiscie, ze nurt wolnomyslicielski jest historycznie obecny w polskiej kulturze (od czasow Oswiecenia) w niemniejszym stopniu niz chrzescijanska ortodoksja.
Nie jestem historykiem kultury i nie wiem dlaczego sie tak stalo, ale mam swoje podejrzeia i babska intuicje. Ma to, mysle, cos wspolnego z terrorem zranionych uczuc religijnych. Nigdy jezcze uczucia religijne nie byly tak obrazalskie jak obecnie. Nawet krytyka duchowienstwa moze byc ciezkim zranieniem owych wydelikaconych uczuc. Jesli za jedna isntalacje mozna byc wloczonym po sadach przez dziesoec lat, to chyba powoduje to wlasnie, ze wszelka wymiana mysli, pomyslow, pytan i odpowiedzi, ekspresji schodzi na obrzeza jesli nie wrecz do podziemia, a premier kraju czuje sie w obowiazku brnienia konstytucjonalnosci gadzetu religijnego (gadzetu wlasnie, a nie symbolu) w parlamencie, zanim wypowiedzieli sie na ten temat konstytucjonalisci.
Moge sie mylic, ale tak mi podpowiada intuicja – wspolczesna ranliwosc uczyc religijnych has a lot to answer for.
Kiedys czytalam fragmenty korespondencji Kosciuszki, u ktorego Palikot wraz z Urbanem mogliby podlogi zamiatac. Jego antyklerykalizm doprowadzil by go dzis na wiele lat do wiezienia.
A to ja jeszcze do tej listy gorszycieli uczuc dodam dzis prawie zpomnianego Seweryna Goszczynskiego, tego od „sadzmy roze, sadzmy roze, sadzmy je lepszemu swiatu”. Tak pisal o POlaku-katoliku”
Nie podobna być zarazem dobrym katolikiem i dobrym Polakiem, a przynajmniej, że między dążeniami katolika i Polaka jest pewien rozbrat, który nadto interesowi pierwszego daje przewagę nad interesem drugiego; z takiej przyrody ich stosunków czyż nie może czasem wyniknąć zupełna między nimi sprzeczność i potrzeba, ażeby Polak ustąpił katolikowi, poświęcił swoje obywatelskie obowiązki obowiązkom religijnym. (…)
Urządziwszy Polskę w swoim duchu, podniósłszy się nad nią władzą duchową, spojrzał na nią, jak na swoją własność, zapragnął zmienić ją w ślepe narzędzie swojego bezwarunkowego samowładztwa. (…) … podburzywszy ludy przeciwko własnym ich panom, ażeby papież mógł im deptać po karkach, ale w potrzebie wsparcia od królów też same ludy na pastwę im odda. (…) Katolicyzm, zyskawszy raz przeważny wpływ na umysł polskiego narodu, będzie w możności sparaliżować usiłowania, przyprowadzić do zwątpienia i rozporządzić nim według swojej woli. (…) Katolicyzm… uświęca nieprawość, potępia zadośćuczynienie sprawiedliwości, utwierdza złych w złym, przedłuża niedolę narodu i głównie przyczynia się do jego stanu, coraz bardziej niebezpieczniejszego. (…) … żąda po Polsce zupełnego poddania się sobie, sięga po najwyższy ster jej najżywotniejszych interesów, występując na pole działania publicznego, jego systemat polityczny, i przez to wszystko wchodzi w imię patriotyzmu.
Z gadżetem w Sejmie jest ten problem, że on jednak równocześnie jest symbolem, co powoduje straszny mętlik myślowy w dyskursie publicznym na ten temat. Zresztą, gdyby był rzeczywiście tylko gadżetem, bez funkcji symbolicznej, nie wadziłby pewnie nikomu. To właśnie ta funkcja jest przedmiotem sporu, a nie sam obiekt.
Terror zranionych uczuć według mnie jest jednym z elementów sytuacji, ale nie kompletną odpowiedzią na pytanie, dlaczego wolnomyślicielski duch dał się wyautować. Kilka prób odpowiedzi na to pytanie pada w zlinkowanym arykule (np. PRL i wahnięcie w drugą stronę po jego upadku), ale może da się ich znaleźć więcej.
Jeszcze dla unikniecia nieporzumien wyjasnie dlaczego krzyz w SEjmie uwazam za gadzet, nie symbol religijny. Zaczelo mi to switac w glowie kiedy sie nagle okazalo, ze to nie zwyczajny krucyfiks, tylko „prezent od matki ksiedza Popieluszki”. Cos jak pamiatka po pierwszej komuni sw., albo rozdawany na pielgrzymkach przez JPII rozaniec. Niewzne ze krzyz, wazne, ze prezent od matki sw. p. ksiedza Jerzego.
To walne jeszcze Wieszczem, z Wykladow Paryskich:
Adam Mickiewicz:
Księża i prałaci, wy oczekujecie zbawienia tylko od złota, od kanonu i protokołów, a tych środków, których nie posiadacie, domagacie się od władzy ziemskiej; wy, którzyście powinni podźwignąć i zbawić ziemię, domagacie się od ziemi, żeby ona was podźwignęła i zbawiła. Nie mówcie, że ludy was opuszczają; to wy je opuściliście; one was szukają na posterunku waszym i tam was nie znajdują; one chcą się podźwignąć, a wy je w dół spychacie. (…)
Lud, który walczy o swoją niepodległość albo o rozszerzenie swoich swobód… powinien nie ufać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy wszyscy jednakowo są przywiązani do kultu absolutyzmu bez względu na to, czy ten absolutyzm jest mahometańskim, czy heretycki, czy nawet ateistyczny. (…)
Między Włochem świeckim a księdzem istniało nawet mniej stosunków, niż miedzy murzynem a jego panem… Ksiądz był dla niego czymś obcym, wrogiem, nazwijmy rzecz po imieniu: czymś wstrętnym… Wszyscy wiedzą, że członkowie Świętego Kolegium są po większej części ludźmi o zmyśle pospolitym, bez charakteru i o miernym wykształceniu. Zajęci całkowicie drobnymi intrygami dworskimi i staraniami o drobiazgi administracyjne, nie mieli ani ochoty, ani czasu do poważnych studiów naukowych. Co się tyczy talentów duchowych i bohaterskich cnót chrześcijańskich Kolegium kardynalskiego, nic o nich w Rzymie nie było słychać. Książęta Kościoła uchodzili przeciwnie za nieprzyjaciół wszystkiego, co jest podobne do życia duchowego, do życia wewnętrznego, lub na znamię płomiennej żarliwości albo głębokiej pobożności… Odbudowanie powinno się było rozpocząć od reformy gabinetu prywatnego Ojca świętego i Świętego kolegium… Religia podług niego (papieża) ma polegać na „zabezpieczeniu ludziom używania darów i wolności uroczystego obchodzenia ceremonii religijnych.” Ziemia i ceremonie! Ostatnie słowo sługi sług Bożych! Następcy św. Piotra! Tego, który podaje się za przedstawiciela Ukrzyżowanego!…
Dzień dobry 🙂
Bardzo pouczająca linka, Rysiu. Dziękuję 🙂
Nieważne czy gadżet, czy symbol. W Sejmie, urzędach państwowych itp. tylko konstytucyjny symbol państwa, czyli godło.
Czytam te slowa Mickiewicza i mysle: miales szczescie wczesnego urodzenia. Bo jakbys takie rzeczy dzis wygadywal, to juz by i Rzepa i kolega dr filozofii T. Terlikowski takie byc ci sprawili lanie publiczne, zebys sie nogami nakryl. Popatrz na kol. MIlosza – jego lagodny antyklerykalizm, obwarowany rozlicznymi „ale”, sprawil ze nawet jego polskosc jest kwestionowana i pochowac go godnie wielu nie chcialo. Bylam na pogrzebie i pamietam, jak wszyscy przemawiacze chorem zapewniali o jego (nader szemranym, methinks) katolicyzmie, hehe. Myslalam wtedy cytatem z Hamleta „Thou dost protest too much….”
No właśnie, w tym dokładnie jest wic, że w naszej, polskiej, narodowej tradycji wolnomyślicielskich kawałków da się znaleźć od groma. Ale tę część tradycji zaczęto w pewnym momencie traktować jak dziecko niechciane, a może nawet jak bękarta, którego najlepiej oddać gdzieś na wychowanie i nie wspominać o nim nigdy podczas rodzinnych obiadków, bo samo jego istnienie jest wstydliwe. Jedynym potomkiem z prawego (w podwójnym znaczeniu) łoża miała być tradycja bogoojczyźniana.
Tego niechcianego potomka rzeczywiście potrafiono tak skutecznie pozbawić prawa do siedzenia przy rodzinnym stole, że nawet jemu samemu nie przychodziło do głowy, żeby się o swoje miejsce upomnieć. Tym łatwiej było sprawić wrażenie, że kwestia prawowitości dziedzictwa jest już załatwiona i nie podlega dyskusji.
Ten proces zawłaszczania narodowej tradycji przez jedną tylko stronę przebiegał przez jakiś czas prawie bez sprzeciwu drugiej (albo przy sprzeciwie bardzo mizernym). Polscy wolnomyśliciele odwoływali się raczej do Woltera niż do Kościuszki, raczej do Dawkinsa niż do Mickiewicza, ułatwiając tym samym konserwatywnej prawicy prezentowanie „jej” części narodowej tradycji jako całości i na prawach wyłączności. Umożliwiając wciśnięcie kitu, że wolnomyślicielski bękart zrodził się z podejrzanego związku kosmopolityzmu z europejskim miazmatem, bez najmnieszego udziału polskiej myśli.
Naprawdę, czas to odkręcić. Polacy nie gęsi i swoją tradycję wolnomyślicielską mają. 😉
No to dla przeciwwagi ten, co nie przestaje, no wiecie, wieszczyć 😎 http://wyborcza.pl/1,75968,10654882,Wencel_Walczacy__czyli_poezja_smolenska.html
Haneczko, okropnie smieszny ten K. Varga. Ale stwieerdzenie, ze tylko martwy (a raczej zabity) POlak jest Prawdziwym Polakiem, to swieta prawda. Kiedy zaczynalam prace w Londynie. byla w naszej redakcji maszynistka, mocno strasza Pani Marta, ktore palala zywa pogarda do kazdego, kto nie bral udzialu w Powstaniu Warszawskim ( w tym mnie) i uwazala nas, czemu dawala wyraz co chwila, za peerelowaska holote. Kiedys siedzialam i zamiast jej dyktowac program, wysluchiwalam dlugiej i pelnej urazow osobiscie do mnie opowiesci o Powstaniu. Najpierw robilam uprzejma twarz – ja mialam 33 lata, ona po siedemdziesoatce, ale w koncu nie wytrzymalam i powiedzialam: Pani Marto, srednia cierpietnicza w czasie wojny byla bardzo wysoka i jesli Pania to interesuje, to w mojej rozinie poszlo 17 osob prosto do pieca. Zatem zajmijmy sie teraz glowicami antynuklearnymi i traktatem o nierozprzestrzenianiu broni jadrowej, jak Pan Bog przykazal.
Odczepila sie wprawdzie ode mnie, ale poszla przesladowac Ludwika Lewina, czlowieka o sercu golebim, a duszy krysztalowej czystosci i szlachetnosci. Mysle, ze Pani Marta, niech jej ziemia, czulaby sie bardzo dobrze w towarzystwie Wencla i Sp.
Och, Haneczko, znowu chcesz mnie w kompleksy wpędzić… 😥
Gdybym umiał jak Rymkiewicz, albo i jak Wencel,
po dniach całych bym pisaniem swe zajmował ręce*,
chwili przerwy bym nie robił, nawet na siusianie,
z życia wygnałbym hulanki, swawole i taniec,
czasu bym nie tracił również na luksus myślenia,
tylko piórem Narodowi służył bez wytchnienia.
Ale nie dał Bóg talentu, nie dał, na mój dusiu,
pozostają mi swawole, myślenie i siusiu. 🙁
*Wiem, że łapy, ale licentia poetica wyjątkowo raz mi pozwoliła na ręce.
Bede, Piesku, modlil sie do Wszechmogacego Kota, aby zeslal na Ciebie troche talentu i bys mogl dorownac Prawdziwym Poetom. Pamietaj tylko, ze czasami WK mowi: a guzik z petelka.
Mordko, co tam dorównać, módl się od razu o przewyższenie. Najwyżej dostaniesz trochę większy guzik z trochę większą pętelką 😉
Krzyż dla wielu ludzi jest ważnym symbolem. I sądzę, że dobry obyczaj każe to szanować.
Inna sprawa, że przez wiele osób jest traktowany jak gadżet. A to jest i smutne i śmieszne i paskudne.
O tym, że krucyfiks wiszący w sejmie podarowała matka ks.Popiełuszki, dowiedziałam się z ust Moniki Olejnik. Mówiła ona to takim tonem, jakby nieważne było to, co on symbolizuje, ale kto go ofiarował. Jej protest w sprawie petycji o jego zdjęcie też wydawało budzić przede wszystkim to, że wnosi o to RP, w którego szeregach jest ktoś, kto się zadaje z zabójcą ks. Popiełuszki.
Patrzyłam na to, jak na jakiś cyrk. Pomieszanie z poplątaniem i kompletny brak profesjonalizmu 👿
Co nie zmienia faktu, że należy szanować cudze przekonania religijne, podobnie, jak inne wyznaczniki jego tożsamości, typu rasa, orientacja seksualna, etc..
Miejcie litość, na co Bobikowi talent do bezmyślnego brudzenia słowami papieru (czy innych powierzchni)? Trzeba uważać, o co się prosi – może akurat dzisiaj WK postanowił nie znać się na żartach? Jestem ostrożna – jeśli już się modlę, do tego Boga, w którego nie wierzę, to po to, żeby dziękować, a nie żeby prosić. 😉
Fakt, że brudzenie słowami papieru to jeszcze mały pikuś, ale jak się zaczyna słowa ryć w lastryku, to dopiero nakład pracy, czasu i kosztów… Może jednak lepiej nie mieć tego talentu. 😈
Masz rację, Ago 🙂 Wracam do Psujaczka 🙂
Oczywisci, ze dla wielu ludzi krzyz JESTsymbolem, ale przeciez nie o tych tu mowimy.
Spotkalam przed laty jedna sluchaczke, ktora przedtem pisala do mnie czesto. Byla to lekarka z leprozorium w Indiach, dr Helena Pyz, ktora pojechala do kolonii na zastepstwo na pare miesiecy i tam utknela na reste zycia. Kiedy przyjechala do Londynu robic fundraising, skorzystalam z okazji aby nie tylko sie z nia spotkac, ale tez nagrac wywiad. Coz to za niezwykla osoba sie okazala, Pani Helena! Pytalam ja wywaidzie nie tylko o prace, ale takze o rozne zyciowe sprawy, takie np czy nie zal jej czasami, ze pracujac wsrod tredowatych rezygnuje ze zwyklego babskiego szczescia bycia czyja zona, kochanka czy matka. Odpowiadala, ze ma takie momenty, choc nie brakuje jej macierzynstwa, gdyz kiedy bierze na rece kazde chore dziecko, staje sie poniekad jego matka.
Dopiero kilka lat pozniej, czytajac jej Portret w Wysokich Obasach dowiedzialam sie ku swemu niepomiernemu zdumieniu, ze jest ona…. zakonnica i byla nia nawet wtedy, kiedy dopiero sie wybierala do Indii. Mysle, ze niewiele osob o tym wie. A mowila mi przeciez o swej wierze. Ale ona byla chrzesciajnka swoim zyciem, a nie swym obrazalstwem czy checia nawracania niewiernych Hindusow. Do takich jak Helena mam nabozny podziw i najglebszy szacunek. Nie oczekuje, ze kazdy chrzescijanin bedzie jak dr Helena Pyz. Ale oczekuje, ze ten dla ktorych krzyz jest znakiem milosci i poswiecenia, zrozumie, ze dla innych ten sam krzyz moze choc nie musi byc znakiem przesladowan, stosow, inkwizycji, przymusu i wykluczenia.
Dr Pyz z Wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Pyz
Jotko, absolutnie podpisuję się pod tym, że trzeba szanować cudze przekonania religijne. Ale chodzi właśnie o to pomieszanie z poplątaniem, o którym piszesz. To jest, za przeproszeniem, prawdziwy wrzód na zadku. A bierze się to, jak mi się wydaje, z tego, że polscy biskupi, przy wydatnym wsparciu prawicy, narzucili tylko jeden ton mówienia o sprawach religijnych i przez to nawet nie ma jak wypracować reguł dyskursu z szacunkiem, ale nie na kolanach.
Przez prawą i kościelną stronę z brakiem szacunku często utożsamiana jest jakakolwiek krytyka (a przecież i przekonania wolno krytykować, byle bez inwektyw), jakikolwiek żart (a przecież żart i satyra też należą do kulturowego dorobku ludzkości), jakakolwiek dyskusja o symbolach (nawet w ich niereligijnym kontekście), a nawet wyrażenie własnych, niebłagonadiożnych poglądów. Dopuszczalna jest tylko taka narracja i takie interpretacje, jakie dyktuje kościelna wierchuszka (ojj, już za tę wierchuszkę by mi się dostało…), a każdy inny sposób mówienia o religii i Kościele jest przejawem antyreligijności i antykościelności. Szczytem takiej postawy było ukaranie księdza Bonieckiego (a gdyby Tischner dożył, nie wątpię, że też by dostał zakaz).
W efekcie lewa strona, nie mając szans wejść w dialog, w grucie rzeczy też kisi się we własnym sosie i zaczyna demonizować katolicyzm. Wrogość strony kościelnej wpycha ją w narrację wyłącznie anty, pozbawia możliwości kompromisów, spotkań wpół drogi, czy choćby zachowania elegancji w prowadzeniu sporu.
Do tego dochodzi jeszcze niejednokrotnie opisywana płytkość i totemiczność tzw. ludowego katolicyzmu i dość powszechna w polskim katolicyzmie niechęć do sięgania samemu do źródeł czy literatury teologicznej, a opieranie się tylko na zdaniu proboszcza i sąsiadki.
No i taki z tego mamy pasztet: dwie strony, które o sobie niewiele wiedzą i nie chcą wiedzieć więcej, a pośrodku farsz z tych, którzy myślenie w ogóle uważają za zbędne obciążenie. Jak nie ma być pomieszania z poplątaniem?
Oczywiście, wiem, że to nie jest pełny obraz, że jest jeszcze np. środowisko TP, że jest myślący laikat, że są katolicy odchodzący od Kościoła, ale nie od wiary i poszukujcy na własną rękę, itd. Ale mam wrażenie, że w tej chwili oni są w defensywie, a dominujące nurty to te, które opisałem. Przy pełnej świadomości zresztą, że określenia prawica i lewica są tu dużym uproszczeniem, ale już nie chciałem zaplątywać wywodu. 😉
Ty, Bobik, niee medrkuj, tylko zrewiduj swoj jadlospis na okolicznosc trujacych dusze Polskiego Psa potraw z obcych nam kultur. Przeczytalem zalecenia Wencla w kwestii sushi i ciarki mnie pdo futrem przeszly jak sie dotad 😳 osmieszalem wcinajac 😳 surowe ryby 😳 Czy chcesz byc hybrydem (hybrda?) pozbawionym spoknego obrazu swiata? No to czytaj:
„Sushi nad Wisłą, czyli multikulturalizm. Jak można nie widzieć nic śmiesznego w globalnej karierze sushi, pozostaje dla mnie tajemnicą. Charakterystyczna, ściśle związana z egzotyczną kulturą potrawa w ostatnich latach stała się ulubionym przysmakiem także nad Wisłą. Kochani Polacy! Nie to, żebym kwestionował wrażliwość waszych podniebień, choć osobiście nie gustuję w surowej rybie z oceanu. Zastanawia mnie tylko łatwość, z jaką mieszkaniec współczesnej cywilizacji składa własne menu z elementów różnych, często sprzecznych ze sobą kuchni. „Jesteś tym, co jesz” – głosi stare, mądre przysłowie. Czy to znaczy, że wcinając sushi, stajemy się Japończykami? Gorzej. Wychowani w radykalnie odmiennej kulturze, zamieniamy się w hybrydy pozbawione spójnego obrazu świata. Miszmasz w żołądach przekłada się na brak konsekwencji w myśleniu i tłumi poczucie tożsamości, a to już nie przelewki. Może więc, moi drodzy, mimo wszystko wrócicie do śledzia w oleju? W naszym wspólnym, dobrze pojętym interesie. Śledź też ryba i to wyrazista w smaku, a nie mdła jak marzenie o wielkim świecie.”
oraz:
„Jeszcze głupiej wygląda chudy facet w czapce, siedzący w ogrzewanym pomieszczeniu i jedzący sushi. Ten nie tylko razi estetycznie, ale także kulturowo, bo sushi wykorzenia, i moralnie, bo je się zawsze z odkrytą głową. ”
wojciechwencel.blogspot.com/2011/11/leksykon-kuriozow.html
Jak to ujal Artur Gorski? „Koniec cywilizacji bialego czloieka”, ale takze mysle Czarnego Psa i Blekitnego Kota. 😈
Dorzucę jeszcze coś z osobistego podwórka. Sam byłem wychowany (przynajmniej częściowo) po katolicku, ale tak daleko od tego odszedłem, że nieraz już nie zauważam, co dla katolika może być rzeczywiście przykre, uraźliwe, bolesne. I mało mam szans się się tego nauczyć, bo jako ateusz najczęściej nie jestem dla niego partnerem do rozmowy (pomijając rozmowę prozelityczną, na którą ja z kolei nie mam ochoty). A przecież właśnie w takich rozmowach jest największa szansa poznania wrażliwości drugiej strony, jak również pewnego „zahartowania” wrażliwości własnej. Zobaczenia, że nie o każde słowo krytyczne czy żart warto kruszyć kopie i reagować alergicznie. Że można się wspólnie pośmiać zaróno z przesadnej nabożności, jak i z rewolucyjnego zapału ateistycznego.
Pewnie, że rozmowa przeciwników ideowych wymaga ustępstw z obu stron. Wygodniej się rozmawia we własnym gronie, gdzie nie trzeba hamować ozora i zastanawiać się, czego lepiej nie palnąć. Ale w tym własnym gronie może w pewnym momencie zacząć być nudno, bo już wszystkie wice się zna, wszystkie anegdoty opowiedziane i nie ma kto drew do pieca dorzucić. 😉
O, kurka wodna (zdaje się, że dozwolona)! Dziękuję Mordko, że uświadomiłeś mi grozę kryjącą się w surowej rybie. Sam oczywiście nigdy bym na to nie wpadł. 😳
Idę zeskrobać popiół z obcego kulturowo koziego sera i posypać nim łeb. Może to chociaż o mały krok zbliży mnie do prawomyślności kulinarnej.
Swoją drogą, ten Wencel to chyba jednak wariat. 🙄
Mnie tylko chodzi o jedno, żeby zarzucając niewłaściwe zachowanie innym, samemu w nie nie popadać. O co czasem wcale nie jest trudno.
„Prawdziwa cnota krytyki się nie boi” 😉
Cnota, tak z jednej, jak i z drugiej strony 😉
Najbardziej szanuję zakony bezhabitowe. To nie uniformy i inne „oprzyrządowanie” ma być znakiem ….
Szacunek jest tam gdzie panuje zasada live and let live. Nie moze byc szacunku tam gdzie jedna strona mowi ci, ze jestes nihilista bez zadnego systemu wartosci skoro uznajesz, ze moj system wartosci nie jest jedyny warty respektowania. Sorry, no way.
Pamietam, jak opowiadala mi Stara, jak jej owczesny szef Gienek Smolar przed jakas komisja rozdajaca czestotliwosci nadawania na falach eteru musial odpowiedziec na klopotliwe pytanie o „wartosciach chrzescijanskich” , ktore bylo warunkiem przyznania owychze czestotliwosci. Jako przedstawiciel BBC nie mial prawa opowiedziec sie za jednym systemem wartosci. Ale chcial te czestotliwosci zdobyc dla retransmisji programow.
Wiec na pytanie „czy bedziecie Panstwo respektowali wartosci chrzescijanskie?” udzielil odpowiedzi jadynej jakiej mogl:
– Owszem, chrzescijanskie tez.
Na szczescie w komisji byla banda kretynow i sie nie polapala. Czestotliwosci zostale wydane.
Dzisiaj zostałam po raz pierwszy naprawdę zdyskryminowana. W dyskusji na facebooku koleżanka koleżanki z pracy nazwała wszystkich przyjezdnych do stolicy „wieśniakami”. Po mojej ostrej reakcji tłumaczyła się, że reaguje emocjonalnie bo przyjezdni ciągle na jej ukochane miasto narzekają, chociaż nikt nie każe im przyjeżdżać i mieszkać.
Najgorsze jest to, że te opinie spotykam co i rusz od „prawdziwych” warszawiaków, którzy w sporej części nie wiedzą, co to most Kierbedzia ani gdzie było getto. Nie biorą pod uwagę tego, że może ktoś musiał wyemigrować żeby przeżyć, że szok wywołany przeniesieniem z mniejszej miejscowości do kilkumilionowego miasta może trwać lata.
Polacy chyba nie umieją już dyskutować z szacunkiem do oponenta. Albo zaczyna się od wyzwisk, albo na nich kończy, żadne w swoim uporze nie spróbuje nawet zrozumieć argumentów drugiego. Dlatego tak lubię Bobikowo, tu nie ma polaczkowatości 🙂 .
A propos Kierbedzia, opublikowano zarchiwizowane w Bibliotece Kongresu zdjęcia Warszawy z przełomu XIX i XX wieku. Kolorowe (!):
http://deser.pl/deser/51,111858,10675925.html?i=2
Prezes nie jest wyrazicielem opinii wszystkich wierzących. Prezesa nie szanuję nie dlatego, że mi co i raz wymyśla (tym razem od nihilistów, co mnie akurat szczególnie mocno dotyka), ale dlatego, że nie postępuje zgodnie z wartościami, na które się bez przerwy powołuje. Niestety, tolerując takich harcowników, jak prezes czy ojciec dyrektor, godząc się niejako, być przez nich reprezentowanym, a uciszając księdza Bonieckiego, Kościół zniechęca do siebie i część własnej owczarni, i niewierzących. Jestem zniechęcona – do Kościoła, ale nie do wierzących bliźnich. Harce prezesa nie zmniejszą mojego szacunku dla tych, którzy starają się – na miarę swych ludzkich możliwości – żyć w zgodzie z zasadami wyznawanej przez siebie religii oraz pokojowo koegzystować z wierzącymi inaczej. Więcej nas łączy, niż dzieli – też się staram. 😉
No, przepiekne te zdjecia z fin de secle’u! Zafascynowalo mnie szczegolnie zdjecie nr 12, Rynek Starego Miasta caly w stragananch i wypelniony ludzmi. Wiele bym dala aby Rynkowi przywrocono charakter bazaru! Ale na to wlasnie ci warszawiacy, ktorym nie podobaja sie „wiesniacy” nigdy sie nie zgodza. Za wiele czuja wielkomiejskiego nabzdyczenia. A fajnie byloby miec w centrum Wraszawy cos w rodzaju Portobello Road Market, gdzie obok staroci i „malych antykow” mozna kupic pomidory, oliwki, ryby, wedzona papryke czy nawet zapomniana, zawieruszona wsrod pozolklych papierow grafike Feliksa Topolskiego. Dla mnie odwiedzenie Portobello Road Market (tam obok filmowan Notting Hill) jest zawsze swietem, nawet jak nic nie podlapie procz zywnosci. Co jest rzadkie. Bo zawsze natrafie na jakies grosikowe niespodzianki – torebeczke z lat 50-tych w motyle, miniaturowy ceramiczny garnuszek z nadrukiem starej mleczarni, ktora kiedys w tych garnuszkach sprzedawala smietanke, poczerniala lyzke drewniana sprzed stu lat, pomalowany wesolo kawalek cyganskiego wozu, stare drewniane prawidla na buty, dokladnie w moim malym rozmiarze, ach bazary!
siecle’u
Snobizm ma sie wciaz dobrze. Warszawiacy mieszkajacy w tzw Scislym Srodmiesciu czuja wyzszosc w stosunku do tych Z Woli czy Pragi, i tak az do brytyjskiej arystokracji (bo Rosjanie i Francuzi swoja wyrzneli) i Social Registry w Nowym Yorku.
Alienor, nie musisz sie nikomu tlumaczyc dlaczego wybralas mieszkac w Warszawie. Ci co urodzili sie w Warszawie nie przylozyli palca do tej `zaslugi`, to ich rodzice ich urodzili w Warszawie.
Bobiku, zaczales ciekawa rozmowe w zupelnie dla mnie niemozliwym momencie, 😉 wiec owszem, chetnie sie przylacze, ale glownie nie w tej chwili. W tej chwili moge tylko powiedziec, ze to jest rozmowa na kilka watkow, i na pare roznych wrazliwosci. Nawet pamiatki po niezyjacych, acz niekoniecznie symbole religijne, maja dla zainteresowanych emocjonalne znaczenie, wiec zawsze bedzie to teren nieco trudniejszy niz mowienie o przedmiotach czy miejscach obojetnych.
A poza tym troche inna wersja tej rozmowy toczy sie w krajach anglosaskich – najbardziej mi znanych (a wlasciwie wersje, ale ze wzgledu na wspolny jezyk wielu uczestnikow prowadzi ja przynajmniej na cztery rece, porzez Atlantyk). I choc nie wszystko przeklada sie na warunki polskie, ktore sa specyficzne (od wkladania w tozsamosc religijna czesci tozsamosci, ktora inni mogli przylaczyc do tozsamosci panstwowej, bo mieli w XIX wieku wlasne panstwa, po peerelowska wersje propagowania przez panstwo „swiatopogladu naukowego”), to wydaje mi sie, ze ma racje Terry Eagleton (zaden zreszta katolik, wprost przeciwnie – marksistowski znawca teorii literatury i filozof, choc o katolickich korzeniach), ktory wytyka najbardziej znanym i zagorzalym anglosaskim prozelitom ateizmu spora wybiorczosc w przypominaniu win i wad tradycjom religijnym (zwykle zreszta ograniczonym do trzech poteznych monoteizmow, podczas gdy swiat jest naprawde o wiele bogatszy), przy zapominaniu o potknieciach i wadach takze oswieconej, iracjonalnej strony ktora rowniez ma przeciez troche grzechow na sumieniu (np. wspolodpowiedzialnosc za praktyki eugeniczne, „naukowy rasizm” i jego skutki), a nie pamietajac o stronach pozytywnych religii (czasem jedyna pociecha w trudnych momentach zyciowych, watki wrazliwosci na sprawy spoleczne wywodzone z Ewangelii). Tak to chyba jest, ze od przeciwnikow zwykle domagamy sie postaw swietlanych, a sami posrod siebie rozumiemy, ze jestesmy tylko ludzmi, z wszystkimi ludzkimi ograniczeniami…
A dla mnie osobiscie najwazniejsze jest chyba, zeby panstwo bylo jak najbardziej neutralne swiatopogladowo i ani nie wyroznialo jednego swiatopogladu, czy wyznania, ani tez go nie zwalczalo (historycznie mielismy okresy gdy wystepowalo albo jedno, albo drugie). Zakladajac, ze nie wszyscy obywatele kraju z wiekszoscia nalezaca do danego wyznania chca zyc wedlug zasad ustalonych przez to wyznanie, trzeba szukac takich rozwiazan, ktore zostawiaja dosyc miejsca na innosc, nie czyniac zycia uciazliwym dla zadnej mniejszosci – niezaleznie kto do niej w danej chwili nalezy. I najbardziej by mi chyba odpowiadali tacy politycy, ktorzy wlasnie uparcie, bez obrazania drugiej strony, o te neutralnosc panstwa wobec religii by walczyli.
A w rozmowach towarzyskich mysle, ze „efekt ciotki Susan”, czyli znajomosc kogos z drugiej strony, bardzo pomaga. (Robert Putnam opisuje go w swojej ostaniej ksiazce o ewolucji tolerancji religijnej wsrod Amerykanow: niezaleznie od tego, czy nasz swiatopoglad mowi, ze ciotka Susan pojdzie do piekla za poglady, albo ewenetualnie pograzy sie w ciemnocie i mrzonkach, nasza konkretna ciotka Susan jest poza tym calkiem normalnym i milym czlowiekiem, co daje nam okazje, by zrewidowac swoj poglad, ze po drugiej stronie znajduja sie albo tylko idioci albo tylko nihilisci.) 😉
Z kompletnir innej beczki, chce podrzucic Radziwilowicza, ktory opisuje ciekawa historie z Kranojarska.
http://wyborcza.pl/1,75968,10663578,Obywatel_Ciwiniuk_broni_demokracji.html
A za chwile dodam inkryminowany filmik, ktory wlasnie odnalazlam.
Bardzo dobry argument z tym urodzeniem, Króliku! 😆
Alienor, te pretensje do „wieśniaków” to są typowe próby znalezienia underdoga. Przyjemne to nie jest, ale świadczy przede wszystkim o jakichś własnych kompleksach i niepewnościach.
Można by takiej „pretensjonatce” zadać pytanie, czy przeprowadziłaby się do Paryża albo Londynu, gdyby dostała tam propozycję świetnej pracy. I kim wtedy sama byłaby dla paryżan czy londyńczyków. 🙄
A tu filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=r6Si91sc3UE
Slychac jak bardzo przestraszona jest dyrektorka szkoly. Najpierw mowi chlopakowi , ze skonczy jak Lenin wywaloniem ze szkoly, a kiedy ten bunczucznie odpowiada jej, ze niezbyt Lenina ceni, ona usiluje zajsc go z innej strony: ” jako chrzescijanin nie mozesz sie tak nie po chrzescijansku zachowywc” . To znaczy jak? A no chuligansko niszczyc wrednymi dopiskami… papier… polityczny plakat. A rodzice zaplaca kare. Za co? To nie moja sprawa, ja jestem tylko pedagogiem, a milicja juz znajdzie za co. My z pewnoscia tego w tej szkole nie uczymy. I po dobremu: najpierw skoncz szkole, a potem sie bedziesz zajmowal polityka. etc.etc.
Genialne. A chlopak wspanialy! Pietnastolatek!
Na twitterze Matwieja pojawil sie taki komunikat:
Я не сдался, но я больше не занимаюсь политикой. Надеюсь, вы меня правильно поймёте, не лезьте в дерьмо, думайте о будущем, берегите друзей.*
*To ostatnie o „ochronie przyjaciol” najwyrazniej ma cos wspolnego z pogrozka dyrektorki gimnazjum, ktora w pewnym momencie mowi, ze milicja zbada z kim on sie zadaje i kto ma na niego wplyw.
Chłopak pewnie został poddany jeszcze obróbce domowej. Przerażeni rodziciele weszli mu na poczucie winy, że te gadosti, co powypisywał, złamią im kariery, zrujnują finansowo, etcetera, etcetera. Zwłaszcza że sprawa, dzięki internetowi, stała się bardzo publiczna.
No, kto by się nie złamał i nie wycofał z politycznej aktywności, jak matka rodzona płacze, włosy wyrywa i pokazuje nabrzmiałe żyły, które sobie dla syna wypruwała? 🙁
Pewnie tak wlasnie,,, Ale to dziala do czasu tylko. Ugryziony raz wirusem buntu, tak latwo nie zakonczy gegania.
Alienor,
a jakie to ma znaczenie gdzie się ktoś urodził? 🙄
Ważne kim jest 😎
Niemądre opinie puszczaj bokiem 😉
Nooo, ma, jotko, ma.
Niektorzy urodzili sie w milej i cieplej kuchni w koszyczku, inni w piwnicy. Ci co w kuchni sa przyzwyczajeni do pewnego minimum socjalnego, poza ktore nie sposob wychodzic, bo sie charakter psuje i swiat wypada z zawiasow.
Tak to juz jest w zyciu. 😈
Ale ludzie to jednak nie to co Jaśnie Wielmożne Koty 😉
Poradzą sobie nawet te piwniczne, jak mają charakter ❗
Tez prawda. Ludzie daja sobie nieraz po glowie chodzic. Niepojete 😈
Koniec świata?
http://swiat.newsweek.pl/zegnaj-watykanie,84432,1,1.html
Koniec swiata to chyba nie, ale wielkie trzesienie ziemi. Irlandia w ostatnich latach bardzo sie wyemancypowala i o skandalalch pedofilskich mowi sie tam pelnymi zdaniami.
Ogladalam w zeszlym roku dwugodzinny powazny program telewizyjny i bylam zaskoczona jak uczciwie i powaznie potrafia rozmawiac ci katolicy o problemach swego Kosciola.
Jesli skandale w Polskim KK sa w polowie tak potworne jak w Irlandii (chodzi mi o ukrywanie przestepstw i zezwalanie przestepcom na kontynuowanie procederu), to wydaje mi sie, ze jeszcze co najmniej jedno pokolenie dzieci musi dorosnac, zeby zaczely mowic co im zrobiono.
Mam wrażenie, że Koszyczek nie odnotował jeszcze tego smutnego wydarzenia:
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/1168139,zmarl-znany-varsavianista-podroznik-i-dziennikarz-olgierd,id,t.html
Ja widzialam to jeszcze z rana. A poniewaz jak wspominalam juz kiedys mialam w szkole spotkanie z Olgierdem Budrewiczem i dwie rzeczy, ktore z tego spotkania zapamietalam okazaly sie byc z latami absolutnym zmysleniem (jak przewozic samolotem slonie – oraz iles tam slow w jezyku eskimoskim na okreslenie sniegu), to dalam sobie spokoj z powiadamianiem. Czego ci podroznicy nie nawymyslaja! Ludzie sie ze mnie smiali jak opowiadalam o przewozeniu sloni. 🙄
Ja też dziś rano przeczytałem o śmierci Budrewicza i oczywiście pierwsze skojarzenie – podróże, a dalej… No właśnie. Dalej nic mi do głowy nie przychodziło. Pamiętam, że jakieś jego reportaże i książki podróżnicze na pewno czytałem, ale zlały mi się w jedno z całą pozostałą literaturą podróżniczą. Nie potrafiłem sobie przypomnieć jednej sceny, jednej refleksji, która byłaby na pewno jego. A z Kapuścińskiego tyle pamiętam…
Właściwie bardzo to smutne. Tyle się człowiek natrudził, napracował, znany był i czytany, a jak co do czego – tak niewiele. 🙁
Moge Ci, Bobik, opowiedziec jak sie slonie przewozi samolotem. Ale nie recze za prawdziwosc, a nawet wiem z cala pewnoscia, ze to zmyslone…
Dobre zmyślenie nie jest złe. 😉 Ja jestem z tych, którzy od reportera wcale nie wymagają absolutnej zgodności z faktami, tylko z jakąś szerszą „prawdą życia”. Dlatego zawsze broniłem Kapuścińskiego, kiedy mu wyciągano, że coś tam się zdarzyło nie na tej, a na innej ulicy. Co to ma za znaczenie, na jakiej ulicy, skoro on mówił coś wiele ważniejszego o ludziach, o życiu, o mechanizmach.
Ale dobre zmyślenie to takie, które się trzyma kupy i nie daje się podważyć z dziecinną łatwością. Więc jeżeli zmyślenie o słoniach się dawało, to niestety, chyba nie było dobre.
No nie, Bobik. Slonie zabraly mi wiele lat. A jeszcze wieccej ten nieistniejacy „jezyk eskimoski” i 19 slow na opisanie sniegu. Dopiero stosunkowo niedawno dowiedzialam sie ze w jezykach eskimosow istnieje na snieg nie wiecej slow niz w jezyku np angielskim, ale tez i innych jezykach. A w niektorych nawet mniej. Zas legenda o tej mnogosci terminow ma juz sto lat i byla wielokrotnie wysmiewana przez lingwistow i samych Eskimosow.
Na dobranoc – zdjęcie naszywki, która bardzo jest wymowna:
http://www.taz.de/uploads/images/460×229/photocase8143471652875692.jpg
Nosiłabym.
No to jak się w końcu, kurczę, przewozi te słonie? 😆
No dobra, wiedzialam, ze nie wytrzymasz.
Otoz zeby slonia przewiezc nalezy go unieruchomic w samolocie, bo jak w czasie lotu zacznie tupac, to moze byc katastrofa.
Unieruchamia sie go poprzez swoista hipnoze – sadzi mu sie na lbie kure i slon staje bez ruchu. Kura tez przestraszona sloniem zamiera.
No i teraz straszliwa opopwiesc o katastrofie.
Kiedys chciano przewiezc slonia z miasta A do miasta B. Samolotem pasazerskim, bo tylko w takim miescil sie slon. W samolocie w jednej czesci bylo ponad sto osob, w drugiej byl slon.
Sloniowi posadzono kure na glowie.
W czasie lotu kura zniosla jajko, ktore sie potoczylo po pysku slonia. Slon sie przestraszyl i zaczal strasznie tupac. Samolot spadl na ziemie, wszyscy sie pozabijali. Slon tez.
Od poczatku do konca zmyslone przez prelegenta. Zadzwonilam do radia BBC kiedy nadawano na zywo rozmowe z jakims sloniarzem. On bardzo probowal panowac nad smiechem, ale prezenterka juz nie wytrzymala. Cale szczescie. ze sie nie przedstawilam z iminia i nazwiska. Nie moglabym ludziom w oczy patrzec, stara glupia krowa.
Heleno 😆 , powiedz, że żartujesz 😆 Dlaczego nie kaczka 😆 Ratunku 😆
Żeby nie było, w śnieg wierzyłam 😳 😆
Moze ktos mlodemu podroznikowi zrobil psikusa opowiadajac historie o transporcie slonia…
Moniko, bardzo sie zgadzam z kazda mysla w twoim wpisie.
Mielismy dzisiaj na lunczu malzenstwo z urocza dwuletnia dziewczynka. delight.
No pewnie, że ktoś zrobił psikusa. 😆
Ale jednak było to łatwe do podważenia. Zrozumiałe, że słoń mógł być przerażony kurą, bo nie widział, co to takiego, a czuł, że jednak coś. Ale dlaczego kura była przerażona słoniem? 😈
Sluchajcie on nie byl zadnym mlodym podroznikiem. Byl dziadem w srednim wieku. A ja bylam w 10-11 klasie.
Kura też w życiu nie widziała łosonia 😆
O żesz (nie pamiętam, czy dozwolone), też się z Moniką zgadzam, ale chciałem jeszcze coś do jej postu dodać. Tylko musiałbym nad tym pomyśleć. A tu życie, jak na złość, cały czas odciąga na boki… 🙄
Prezes zniósł jajko http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10678647,List_Jaroslawa_Kaczynskiego_do_czlonkow_PiS__CALOSC_.html
Chyba coś mam z oczamy. Przeczytałem on nie byl żadnym młodym porucznikiem i przez dobrą chwilę widziałem lampasy, szamerunki i te numery, zanim do mnie dotarło, że wlazłem w zupełnie nie tę bajkę. 😆
Przechlapane. Prezes zniósł jajko i teraz samolot spadnie, i wszyscy się zabiją, włącznie ze słoniem. 😯
A zebys wiedziala Haneczko, ze zniosl dlugie osiemnastrostronicowe jajko. Nawet niejaki stachporaj napisal pod tym dlugim tekstem, ze gdyby Pan Prezes zniosl zlote jajo, to po tych obrazliwych „nihilistach”, dla niego (stachaporaja znaczy sie) byloby to jajko albo smierdzace, abo skradzione.
To zreszta cytat zaczerpiey z wywiadu z Jackiem Kuronirm, ktory powiedzial, ze gdyby komunisc zniesli zlote jajko, to i tak lud uznalby je za etc…
Na temat ewentualności zniesienia przez Prezesa złotego jajka wpada mi do głowy wyłącznie banał, że nie wszystko złoto… itd. 😳
Heleno, , komentarzy nie czytałam, męłłam własne 🙄
Dzień dobry 🙂
z rana trochę niewesoło:
http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1521206,1,reportaz-palestynscy-liderzy-protestu.read
dziś brykam przed Rysiem, przecieram szlak 🙂
Wszyscy śpią?
Pobudka!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=o_FTJIun9gs&feature=related
Jaki miły śpiący blog. Ale ktoś nie śpi aby spać mógł ktoś.
Moja psina poszła z synem do fryzjera. Moja druga psina płacze wniebogłosy.
Herbatka.
Nie śpiom od szóstej 👿
Pracujom i sami sobie szlaban blogowy nakładajom, bez te żaby 👿
Miłego dnia 😆
Nie halasujcie.
Już ściszam muzykę, Heleno 😎
http://www.youtube.com/watch?v=p5SGfp4ugt4
o, sorry, poszło nie w tę stronę 😉
Spadam do żab 👿
W charakterze rekompensaty za hałasy 😉
http://www.youtube.com/watch?v=syRcFWnJCAA&feature=related
😆 😆 😆
http://www.youtube.com/watch?v=QIYvCzQpW0o&feature=related
naprawdę po cichutku, ciii … 😉
http://www.youtube.com/watch?v=jD76PBngAYU&feature=related
A czy takie Czerwon Gitary to czasem nie dla wapniakow z pokolenia baby boomu?
Czy nie nalezy sluchac raczej cos z tej… jak jej.. Lady Gaga czy Beyonce?
Ale to jest strasznie głośne 😯
A to nie o to wlasnie chodzi?
Kurde bele chyba dozwolone?) teren, ale na 🙂 dla Wszystkich czas musi być 😀
Myślałam, że nie chcesz hałasu 🙄
Tylko dla dorosłych i po dwudziestejdrugiej 😉
http://moniaczek31.wrzuta.pl/film/8jxMjabYJcM/byonce_-_beautiful_liar_feat_shakira
Naprawdę spadam do tych piiii, piii, piii … żab 👿
I jeszcze ku pamięci. Dziś Światowy Dzień Życzliwości 😀
A właściwie to” Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień ”
Witam 😀
Zanim zaczne swietowanie, czy moge sie podzielic smiesznym zdaiem, ktoe znalazlam czytajac jakies starocie sprzed tygodnia?
Posel Mularczyk: „…firmy produkujace narzedzia do aborcji malych dzieci i niemowlat… „
Dzień dobry. Poseł Mularczyk chyba nie zgłębił dokładnie oferty firmy. Jeśli produkują narzędzia do aborcji małych dzieci i niemowląt, muszą też produkować narzędzia do aborcji dorosłych. A kto wie, może nawet roślin i zwierząt 🙄
Dzień dobry 🙂 To kto w końcu tak straszliwie hałasuje? Mnie się zdawało, że to żaby, a teraz widzę, że może jednak blog… 😯
Ale tak czy owak pozdrawiam z najwyższą życzliwością. Hałasujących, niehałasujących i pozostałych. 😆
Gdyby ktoś życzliwie chciał mi podsunąć kawę, to nie odmówię. 😎
Podział na łapy przednie i tylne oraz lewe i prawe nie uwzględnia mutantów. Elementarza używałem z kolegą mającym 21 palców.
Komentarze zagarnięte Bobikowymi łapami w prawie dziesiątek kop trochę mnie dziwią.
Podobnie jak Matka Teresa tak i Helena Pyz są kojarzone z postawą przez szyderców wyrażaną tak: „Bóg okazuje nam swą miłość przez zadawanie cierpienia.” Nie dziwi histeryczny stosunek do rodzenia dzieci skazanych na szybką smierć.
Przeżyłem ponad kopę; dzieci nie mam; jestem obojętnikiem religijnym. Z pewnym zakłopotaniem poruszam kwestie wpływu religii na życie rodaków, broniąc się przed megalomanią.
Realizując nadrzędną misję uczynienia z polskiego kościoła katolickiego ostoi swiatowego katolicyzmu władza boska dogadała się z władzą cesarską: krzyż nad drzwiami w Sali Posiedzeń Plenarnych Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej pozostanie. Ble, ble Moniki Olejnik jest wyrazem wypychanej ze świadomości refleksyjnych Polaków tezy o wyższości wprawa boskiego nad cesarskim. Wchodąc do Izby Ustawodawczej przedstawiciele Władzy Wykonawczej przechodzą pod krzyżem którego podstawową cechą jest symbolizowanie nadrzędności prawa kanonicznego nad prawem stanowionym przez świeckich.
Wiązanie przejawów stanowienia porządku boskiego z postacią zamordowanego księdza jest przejawem pychy i cynizmu. Jerzy Poiełuszko ten krzyż by zdjął. Zginął ksiądz Jerzy bo był nieprzekupny jak inni. Popiełuszko przypomniał by „Moje królestwo jest nie z tego świata!”
A przecież Komitet Centralny miał być władzą najwyższą. (Zdania rozpoczynane od a przecież są fałszywe jak kaczki którym woda do połowy …)
Ale hierarchia polskiego kościoła ma działać w ramach sukcesji apostolskiej. To biskupi, kardynałowie i papież kontynuują nauczanie Jezusa Ukrzyżowanego. I niech Boniecki i Hołownia najpierw wysłuchają swych biskupów zanim cokolwiek dziamną. Krzyż będzie wisiał w zamian za … Psss! Tajemnica konferencji biskupów!!!
Moim zdaniem: w zamian za 1% w PIT. To wraz książęcym podatkiem i kasami fiskalnymi postawi na nogi realizatorów sukcesji apostolskiej. Da to strumień pieniędzy obfitszy niż dotychczas.
I: „Nie masz kwitka? Nie będzie chrztu, bierzmowania, ślubu i pochowania w uświęconej ziemi.”
„Księże Adamie! To, że Gomułka żywił się kaszanką to mit!
Nie rozumiesz historycznej misji, to się zamknij!”
Sprawiedliwość przekażemy w ręce czlowieka nie podważającego hierarchię praw. Postawimy największą na świecie figurę Chrystusa i najwyższy kościół w Gdańsku.
I za wszelką cenę bedziemy unikali przypomnienia hekatomby księży hiszpańskich w 1936-m oraz zabronimy wystawiania Kupca Weneckiego.
Obserwacja świata przez okienko wielkości kropki nad i prowadzi do filozofii butów.
Za naszego życia na południowym wschodzie niszczono stojące od wieków olbrzymie skalne posągi bóstw.
U nas tylko mamy grafomana uznawającego, że w jego osobie dokonuje sie paruzja i słuchajacego wyrazy uwielbienia:
„Zbaw nas Jarosławie!” oraz tysiące już dziś raczej skończonych lekcji religii będących wprawkami w posłuszeństwie proboszczowi, wikaremu i organiście.
A sakrament czynienia ziemi lekką jest wzmacniany koalicją z lobby sprowadzającego kamień nagrobny z Chin bo tańszy.
Czy nasza pani ambasador wróci z Watykanu na wzór inrlandzki, to jest problem raczej jej zdrowia. Legat papieski będzie w dalszym ciągu dziekanem korpusu dyplomatycznego i to on będzie orzekał kto jest heretykiem. Gdy się potknie, to może być do tej roli powołany Jarosław Gowin.
W czasach górnych i chmurnych w DKF obejrzałem film
„O něčem jiném” Věry Chytilovej. Wygłaszający prelekcję Lew Leon Bukowiecki stwierdził: „Film się zaczyna tam gdzie kończy się wiekszość filmowych melodramatow: żyli długo i mieli dużo kasy (ukłon przed Aniołem w Krakowie).”
„Gdy żona robi mi awanture o krawat, to nigdy nie chodzi o krawat.” stwierdził mój starszy kolega pół wieku temu.
Czy Koszyczkowi nie mają w swych zakątkach awantur, czy tylko robią melodyjny mlask aby nie obrzydzać pasztetówki?
W islamie jest obowiązek przekazania części swego dochodu biednym. A w Polsce rozłamowcy zakładają partię solidarną.
Ludzie! Ludzie! Cuda w tej budzie!
Kongregacje za spiżową bramą myślą powoli i niekiedy myli im sie Tarnów z Toruniem …
Smacznej miski i miłego popołudnia.
życzliwa kawa raz, proszę bardzo 🙂
aborcja małych dzieci i niemowląt – mocne.
z czasów bojów o ustawę antyaborcyjną za prezynentury Aleksandra Kwaśniewskiego pamiętam taki zgrabny tekst wpleciony w apel o podpisanie/zawetowanie (?) projektu ustawy: „Panie Prezydencie, jak pan spojrzy w oczy dzieciom nienarodzonym?„.
oj, ciężko było byłemu prezydentowi zachować powagę i coś odpowiedzieć.
Dzięki BasiuBe, życzliwa kawa podwójnie stawia na łapy. 🙂
A propos zgrabnych, znalazłem bardzo zgrabny komentarz Konrada Piaseckiego do wyniku wyborów w Hiszpanii: Napieralskiemu nie udało się zostać polskim Zapatero, ale za to Zapatero powiódł się plan zostania hiszpańskim Napieralskim.
Se non è vero, è ben trovato. 😈
życzliwa kawa bez wyraźnego początku i końca
ps. szukałem wersji z samym zdjęciem, ale niestety… trudno, będzie trochę autopromocji ;]
Wielka prawda zawarta jest w aforyzmie, ze jak „zona robi mi awanure o krawat, to wcale nie chodzi o krawat”.
Ja tez tak mysle, „Awantura” o krzyz w Sejmie, nie jest tak naprawde awantura o konkretny krzyz w konketnej sali. To jest odwieczna walka postu z miesopustem, Oswiecenia ze Sredniowieczem, klasykow z romantykami, reformacji z Rzymem i tak mozna byloby ciagnac w nieskonczonosc. 🙄
Oooo! wlasnie pojawila sie rozmowa z Ewa Letowska o „krzyzu”:
http://wyborcza.pl/1,75478,10677862,Krzyz___sila_nad_prawem.html
Jszcze jej nie czytalam.