Związek niepartnerski
– Znowu coś przerosło mój mizerny psi rozum – zalabidził Bobik, zerkając w stronę Labradorki z nadzieją, że słowa o mizernym rozumie zostaną jakoś skontrowane. Nie doczekawszy się jednak żadnego protestu, postanowił przystąpić do szczegółów. – O tę ustawę mi chodzi, co to w Psejmie nikt nawet nie chce o niej gadać – wyjaśnił. – No, tej, że pies może dzielić budę z kim mu się podoba, z jamniczką, z wyżłem, albo wręcz z kotem i nikomu nic do tego. Dlaczego to niby niekonstytucyjne ma być?
– Faktycznie, z rozumem u ciebie nietęgo – westchnęła sąsiadka. – W konstytucji stoi przecież wyraźnie, że szczególną ochroną państwa cieszy się tylko związek psa z psicą. Chyba więc zrozumiałe, że innych, sprzecznych z naturą zwierzęcych związków należy zakazać, żeby konstytucja była zadowolona.
– Jak zrozumiałe, kiedy niezrozumiałe? – poskarżył się szczeniak. – Ja już się nawet nie upieram, że wszystkie zwierzęta są równe, bo wiem, że w praktyce niektóre są równiejsze. Ale szczególna ochrona jakiegoś związku dla mnie oznacza, że ten związek chroni się bardziej od jakichś innych związków. Czyli te inne wręcz muszą istnieć, żeby ten jeden można było chronić szczególnie. Bo gdyby dopuszczalny miał być tylko jeden związek, to w konstytucji trzeba by było napisać o wyłącznej, nie szczególnej ochronie.
– Cały twój wywód dowodzi, do jakiego stopnia nic nie rozumiesz- zdenerwowała się Laradorka. – Naiwnie sobie wyobrażasz, że Psejm jest od tego, żeby kierować się zwykłą logiką, albo traktować byle kundla po partnersku. Psejm to przecież władza, a władza to śmietanko narodu i do pospolitej logiki zniżać się nie musi. Jak Psejm wykombinuje, że ma cię gdzieś i wygodniej mu z tobą nie gadać, to gadał nie będzie, choćbyś jak ten… jak Brytan leżał i warczał pod drzwiami, rozerwawszy na piersiach futro. Na tym właśnie polega partnerski związek władzy i obywate… Ej! Zaczekaj! Czemu wychodzisz?
– Idę do konia – mruknął Bobik. – Jakoś mi łatwiej pojąć jego koństytucjonalizm. Jak już w żaden sposób nie da się zaprząc do roboty logiki, to przynajmniej możemy się wspólnie uśmiać z takiego partnerstwa.
No wlasnie, Kot to dobrze ujal. Suski pyszczyl w swoim gronie gdzie pyszczenie ciagle sie zdarza, a biedna grecka dziewczynka z zapalkami pyszczyla na Olimpiadzie, gdzie narody, fair play i wogole wyzsze wartosci estetyczne i duchowe.
Tylko prosze nie brac tego jako obrony Suskiemu, ktoremu na pohybel!
SuskieGO
Dziewczyna fajnie pisze: http://kochamkubusia.bloog.pl/id,331890057,title,Chlopak-z-aparatem,index.html?ticaid=6ee87
Dzień dobry 🙂
Nie wytrzymałbym, żeby jeszcze przez chwilę nie popyskować, jak mam okazję. 😉 Moim zdaniem parlamentarzyście wiele bardziej przystoi kontrola ozora niż sportowcowi, a staremu, doświadczonemu prykowi bardziej niż durnej smarkuli, która po trzydziestce może będzie się wstydziła tego, co nawyprawiała w młodych leciech. I nie chodzi tu o litowanie się nad konkretną biedną grecką dzieczynką, tylko o moje ogólne poczucie sprawiedliwości (może psie jest wyrozumialsze od ludzkiego?), które różne okoliczności łagodzące nakazuje uwzględniać, a tu ich kilka było. No, chyba że jest coś, o czym nie wiem, np. że już kilkakrotnie tę dziewczynkę upominano, a ona swoje.
A teraz zamykam laptoka, rozwijam skrzydła i leeeecę (tzn. najpierw jadę do Dortmundu, a potem lecę). Do zobaczenia wieczorem, jeśli wszystko – odpukać – dobrze pójdzie. 🙂
” Nam Madonna nie jest do niczego potrzebna – mówi kościelny hierarcha. – Ani jako artystka, ani jako skandalistka. Dla mnie to nie jest żadna sztuka. Nie pochwalam tego, co robi i nie chcę mieć nic wspólnego z twórczością Madonny”.
Biskup Pieronek znow swoim zwyczajem ciagnie mnie za jezyk i nakazuje powiedziec do czego jest mi potrzebny. Ale nie powiem. Jestem dzis bardzo wstrzemiezliwym Kotem, ktory trzyma morde na klodke. Choc jezyk az swedzi. 😈
Bobiku, to Ty nie lecisz 2. sierpnia?
Nie, po sprawdzeniu biletow okazalo sie to pomylka.
No więc kwiatki i ciepły uśmiech owszem, ale nie należy przesadzać, bo efekty mogą być wręcz odwrotne, jak tutaj widać:
Ой беда у меня девчонки! Уже третий день муж зовет меня деткой, птичкой, малышкой, а я все еще не могу найти, где он накосячил!
To co? Wypoczywamy nareszcie od Bobika? 😈
Andsolu, to jest jedna z najważniejszych zasad kobiecej logiki – babcie uczą jej wnuczki, ledwie te zaczną wyglądać z kołyski.
Kocie Mordechaju, już się rwałam wypoczywać, to znaczy robić coś, czego w obecności Satrapy robić nie należy – a chce się okropecznie, ale …nic takiego nie przychodzi mi do głowy. 😯 Starzeję się. 🙁 Co by tu można nabroić? Wprowadzić zakaz palenia i picia na blogu? Karmić Leonidasami i koglem-moglem zamiast pasztetówką? Rozmawiać wyłącznie o rzeczach psom obojętnych, np. o damskich torebkach i diecie warzywno-owocowej? Hmm…
Mozna by tez tradycyjnie urzadzic jakas awanture pod nieobecnosc Bobika.
Awantura to ciężka praca, a nie wypoczynek – na dodatkową pracę się nie piszę. Wakacje są. 😛
Moznaby pozachwycac sie Madonna. Bobik po powrocie poprostu sie wscieknie! I bedzie chcial sie odciac!
A JA KOCHAM MADONNE!
A JA KOCHAM MADNNE!!
A JA WRECZ PRZEPADAM ZA MADONNA I BOBIK NIC MI NIE MOZE ZROBIC!
Vivat Madonna! Madonna tralala!
MIŁOŚĆ ODWZAJEMNIONA
http://www.ultramadonna.com/pl/wiadomosci/832/kotka_mona_jako_madonna_na_vma
Madonna sronna…
Dziś rocznica i ja się dziwię, że się obchodzi takie byleco, bo przy Smoleńsku to byleco, krzyczały przecie, że to największa od tysięcy lat, nie pamiętam: stu czy dziesięciu…
A tych dupków, którzy spowodowali tę hekatombę – jeszcze chwalą…
Jest awantura?
Niestety, zeen. Po to by byla awantura musimy sie NIE zgadzac! 😈 Try harder.
Awantura inaczej?
Ano, się zobaczy…
Pisz mi czule, pisz mi miło
Pisz mi tak, by mnie zbrzydziło
Pisz mi do obrzydliwości
O słodyczy, o czułości
Kwiatki wpleć, miłe zwierzątko
Oraz inne słodkie wątki
Pisz jak słowik słodko śpiewa
Może wreszcie się pogniewam…
Jak mi stanie to pisanie w gardle kością
Jak wybuchnę wtedy do Ciebie miłością
To zobaczysz wtedy co to awantura
I od czego tak naprawdę cierpnie skóra…
Hosanna! Alleluja! I w ogóle!
Po długich i nieskutecznych próbach włączenia się do sieci wreszcie mi się udało. Czyli ŻYJĘ! 😆 Bo tak po prawdzie bez sieci to życia ni ma, choć niektórzy twierdzą inaczej. 😉
W związku z powyższym jestem przepełniony taką miłością do świata, że nawet Madonnę mogę chwilowo kochać. Ale jeśli jakaś awantura jest niezbędna, to proponuję uświęcony tradycją spór o wyższość świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Tu zawsze jakieś rozbieżności można znaleźć. 😈
Bobiku, to Ty przeciez przez chwile przebywales nie w niebycie, a w luksusie. Za wakacje bez dostepu do internetu placi sie przeciez teraz ciezkie pieniadze! No, ale jak sie cos dostaje za tak zupelnie za darmo, to sie tego tak nie docenia… 😉
O czczeniu Powstania W.
Dziś o godzinie 17.00, kiedy miałem już za sobą pierwsze czynności powitalne w gronie rodzinnym, coś za oknem nagle zawyło. Ponieważ uchepany trochę byłem po podróży, nie od razu załapałem, w co jest wyte i jak jaki durny zacząłem się dopytywać. No, dziś to z okazji rocznicy – wyjaśniła rodzina – ale na nas to już nie robi wrażenia, bo od tygodnia codziennie były próby wycia.
Moniko, ja widocznie do luksusu jestem tak nienawykły, że nawet jak mi się przypadkiem trafi, nie umiem rozpoznać jego oznak. 😳 😉
No, powiem Wam, ze Stara staje sie regularnym olimpijskim kibolem i tylko patrzec jak bedzie budynki wandalizowac i szukac komu obic morde.
Dzisiaj okropnie kibicowalam naszym dziewczynkom-wioslarkom, no i dostaly zlotko.
Ich trenowal przed laty Daniel Topolski – syn Feliksa. Dzisiaj to az po prpstu kwitl jak mowil o nich.
Zulfiya Chinshanlo, moja ulubiona, jak dotad olimpijska atletka:
Wzruszajaca:
http://edition.cnn.com/2012/07/31/world/asia/kazakhstan-gold-champion-nationality/index.html?hpt=isp_c2
Na temat Powstania i jego walczacych dzieci nie bede sie wlasnie dzisiaj wypowiadac. Chyba dorastamy do rozwazan o powstaniu, bez sztandarow i piesni na ustach.
Bobik jak rozumiem juz w Krakowku…
Jak ja mam kochac Madonne, jak wydaje mi sie ze od dwudziestu lat ona spiewa jedna dluga piosenke. Ta piosenka jest do odsluchania we wszystkich salach do cwiczen swiata. Poza tym naprawde nie byla dobra jako Evita Peron.
Jej, co to się porobiło 😯 Ja tylko obserwuję, a Helena kibicuje 😯
Dobranoc 🙂
H, hi, Królik koniecznie chce zaznać kocich pazurów. 😈
Ja też kiedyś chciałem być bohaterem i podobne rzeczy o Madonnie wyszczekiwałem. Ale byłem wtedy o jakiś rok młodszy i o ileś drapnięć głupszy. 🙄
Jak Stara Mordki chce być regularnym kibolem, to koniecznie musi sobie coś wytatułować. Swastykę przebitą strzałą i broczącą krwawymi łzami na ten przykład. Bo kibol, wbrew pozorom, bardzo uczuciowem osobnikiem jest i zanim ruszy do wandalizmu albo flekowania, lubi sobie jakiegoś symbola na bicepsie obejrzeć, żeby się odpowiednio wzruszyć.
Bez tatułażu to nie jest żaden sieriozny kibolaż. 👿
Kota chyba zatkala moja bezczelnosc, ale moze wybaczy, bo pisze szczerze i z serca, choc nie mam uczuciowego tatuazu.
Przeczytalam dzisiaj ten zupelnie niezly artykul:
przerabialismy te tematy juz wiele razy, ale czemu nie jeszcze raz…
http://www.tabletmag.com/jewish-arts-and-culture/books/107382/diplomat-of-shoah-history?all=1
Gruess Gott! 😀
Bobik szczęśliwie dotarł do Krakowa. Awantury na Blogu nie było.
Ja ostatni dzień w pracy. O 18.40 rusza autobus do Szczecina.
Cieszę się na powrót. Ale Monachium, muzea, galerie i okoliczności przyrody wspominać będę bardzo dobrze. Przyjątko się udało (kotlety z jagnięciny, palce lizać!).
Pozdrawiam Wszystkich. 😀 😀 😀
PS. Wczoraj o 17.00 piłam piwo! 😛
Czekaj, Kroliku! A dlaczego niby nie kochac Madonny tylko dlatego, ze ona spiewa te sama piosenke od dwudiestu lat? Skoro spiewa, a ludzie sluchaja, to znaczy, ze puiosenka bardz sie udala i nie nie ma szczegolnego powodu aby ja zmieniac. Jest to zatem argument ZA Madonna, a nie PRZECIWKO!
Bardzo sie ciesze, ze wszystkim wszystko sie udaje – Madonnie piosenka, Bobikowi – dobrniecie do celu, Mar-Jo powrotu do domu, a zeenowi poezja. Mojej Starej wasnie udalo sie wynalezc w internecie ten pomaranczowy telefon, co to go Aga wyszukala i co wszedzie kosztuje £99, ale jest jedno schowane miejsce w sieci gdzie kosztuje tylko £65, co juz jest duzo przyzwoitsza cena, choc lepiej byloby gdyby kosztowal np. £35.
Tymczasem Stara przygotowuje sie do bardzo delikatnej misji : dorocznego wykladu na temat przecierania na mokro podlogi pod lozkiem, a nie tylko posrodku pokoju. Niby moglaby siegnac po tekst napisany z gora pol wieku temu, ale nie byl on chyba zbyt przekonujacy.
Stara stchorzyla i wyklad odwolany.
Moralna szmata. 👿
Dzień dobry 🙂
Trochę za wcześnie pochwaliłem się dostępem do sieci. On niby jest, ale jak migacz w samochodzie: działa – nie działa, działa – nie działa…
Na razie działa, więc spieszę donieść, że rodacy już za niecały dzień zdążyli mnie zszokować. Konkretniej mówiąc, naród się tak wściekle antyklerykalny zrobił, że mi kilka razy szczęka gruchnęła o ziem. 😯
Słowa „wściekle” użyłem nie bez powodu. Z gadek w samolocie, w busiku transferowym, w taksówce, przy kiosku, etc. wyziera warcząca, nieprzejednana wściekłość na pasterzy i ojców duchowych. I ona się najwyraźniej domaga ujścia, bo to naprawdę nie ja wrzucałem taki temat. Ludzie chcą mówić o klerze i chcą mówić o nim bardzo źle. 😯
Raniutko wstałem, się wykąpałem
Zjadłem śniadanie, zająłem pracą
Tylko o jednym znów zapomniałem:
Miałem być dzisiaj moralną szmatą…
Świadomość błędu i konsekwencji
Jak piorun spadła na moją głowę
Aby uniknąć tych akcydencji
Postanowienie zrobiłem nowe:
Nie wstaję rano, nie myję wcale
Do pracy także się nie zabieram
Tylko w moralnym napadu szale
Ścielę się płasko jak mokra ściera
Rodacy! Oto jest wasz wybawca
Tak uwolnieni od brudu świata
Macie nareszcie swego szubrawca
Stoi przed wami Moralna Szmata!
Co, gdzie, dlaczego, ile i komu
Wyjawić pora tej prawdy strużkę
To pamiętajmy: że w całym domu
Myć trza podłogi także pod łóżkiem…
Ja tez dzisiaj moralna szmata. W zwiazku z tym zostaje w domu, zeby oszczedzic wspolpracownikom takiego towarzystwa. Do was bede sie odzywac, bo bede tutaj jak widze w doborowym towarzystwie.
Moze jakis Klub Moralnych Szmat zalozycie? Sam oczywiscie nie moglbym do takiego nalezec, bo wiadomo, ze mam i Honor, i Zasady Etyczne, i Niezawislosc Ducha. Ale inni, czemu nie?
Tymaczsem Stara bardzo uprzejmie i skrecajac sie z niewygody poprosila Pania Dochodzaca aby rozwazyla mozliwosc przetarcia na mokro pod lozkiem. Zostalo przyjete i wykonane wzorowo. Z jakiegos powodu znalazlo sie tam sporo monet o nominale £1.00 , ktore to monety zostaly ogloszone przez Stara „finders-keepers”, wiec Pani Doch zapowidziala, ze zawsze teraz bedzie z wlasnej inicjatywy przecierac pod lozkiem i nie moze sie doczekac przyszlego tygodnia, kiedy operacje powtorzy w syialni goscinnej. Stara bedzie musiala powrzucac troche monet, zlotych pierscionkow etc. 🙄
Hej, zmarl Gore Vidal. Troche zwariowal pod koniez zycia, ale w sumie umial facet i myslec i pisac; wciaz dobrze sie czyta. Np ten esej ma juz 30 lat!
http://www.thenation.com/article/169197/some-jews-gays#
Honor Koci
O honorze kocim z cicha:
tam jest, gdzie jest pełna micha
Zasady Moralne Kota
Zasad ma moralnych wiele:
tyle, ile kocich wcieleń…
Przetrzec pod lozkiem? Przeciez Wielkanoc juz za nami a do Bozego Narodzenia jeszcze prawie 5 miesiecy!
Bede mogla sobie darowac porzadki przedswiatczne!
Oh, Gore Vidal! Kto mnie bedzie jeszcze tak wsciekal?
Przeczytalam ten esej sprzed trzydziestu lat. Jak zawsze – kompletnie over the top, ale jak zawsze brilliant writing!
@zeen: o Honorze – trudno jest byc honorowym Kotem z pustym zaladkiem. Pelna micha nie jest jakims szczegolnym przywilejem, tylko fundamentalnym prawem. Ja sie na swiat nie prosilem.
Ciekawe czy sam Swiat sie na ten swiat prosil?
A propos zoladka to robie dzisiaj na lunch (Syn jest w domu) zupe rzymska (romanska, nie romska) stracciatella:
taki rosolek z lanymi kluseczkami z pol na pol maka i startym parmezanem.
Juz prawie poludnie wiec mozna zasiadac.
A ty Bobiczku co tam pojadasz w Krakowku? Czy krakowska kaszke? Krakowska kielbase dobrze obsuszona? Krakowskie precelki?
Rzeczona stracciatella:
http://www.foodnetwork.com/recipes/mario-batali/roman-style-egg-drop-soup-la-stracciatella-recipe/index.html
Stracciateella brzmi bardzo ladnie. 😈
Mysle, Kocie, ze tez bylaby niezla na bazancie.
I tez moralna szmatowatosc robi sie jakas mniej dolegliwa po takiej zupie.
Very satisfying, takie zupy.
A m juz mamy znaczki z wczorajszymi zloptymi medalistami!
Royal Mail nadzwyczajnie obrotna!
Kocie, lubię pomarańczowe dodatki. Następnym po telefonie drobiazgiem, który mi się spodobał, jest pomarańczowe subaru, które od kilku tygodni parkuje w pobliżu mojego biura. Generalnie samochody mnie nie interesują, ale ten… Nie wiem, czy subaru można kupić przez internet i jaka jest rozpiętość cen, ale chyba lepiej dla Twoich bażantów, że Helena szuka tylko telefonu. 😉
Mar-Jo już w drodze – mam nadzieję, że klimatyzowany ten autobus.
Etap szmaciany przechodziłam w zeszłym tygodniu – zwyzywałam się przed frontem współpracowników, wywołując spory popłoch, a dziś już nawet nie pamiętam, o co miałam do siebie takie okropne pretensje. 🙄 Upał wymazuje mi pamięć.
Mam prośbę do frakcji niemieckiej. Czekam i czekam, a na oficjalnej stronie Liederhalle w Stuttgarcie ciągle nie mogę znaleźć grudniowego recitalu Piotra Anderszewskiego. Można kupić bilety tutaj http://www.sks-russ.de/veranstaltungen/Piotr-Anderszewski-377.html ale czy to jest porządna instytucja? Ktoś ją może zna?
Idę się powczytywać w ten rosół od Królika. 🙂 Może uda mi się kogoś przekonać, żeby mi go ugotował. 😎
Powodzenia, Ago. Ja tam musze sobie wszystko, za wyjatkiem kawyherbaty, ugotowac sama… Dobrze, ze zeszmacenie masz juz za soba.
Ja tez bardzo lubie pomaranczowy, taki prawie ze czerwony. Ech, mialam kiedys taka zwiewna letnia spodnice! Lza sie w oku kreci.
Ja mam pomarańczowe skarpetki ratunkowe. Zakładam je, kiedy jestem nie w humorze – nawet do pracy, jeśli akurat nie mam w planie żadnych spotkań. Bardzo trudno być ponurym w pomarańczowych skarpetkach. Mam też pomarańczową czapkę z daszkiem, buty i torbkę, ale skarpetki działają najlepiej. 😀
Ja tez mam slabosc do pomaranczowego, a kiedy Kuma kupowala sobie nowego renaulta , to jak tylko otworzyla broszure, to moj palec natychmiast powedrowal w kierunku pomaranczowego/prawie czerwonego. Byl to bardzo nowy kolor w Trojmiescie oraz Borach Tucholskixh i wszyscy sie zatrzymywali, zeby popopdziwiac kiedy samochod zostal odebrany.
Piekny! Moj telefon z oblizona cena bedzie dopiero miedzy 30 sierpnia a 5 wrzesnia – czekaja az im fabryka przysle nowa partie. To nic, moge poczekac, na szczescie.
Pomaranczowy jest bardzo radosnym kolorem. Moja E. przypomina sobie, jak jej Babcia z najwieksza pogarda mowila o kolezance: Ona ma taki… pomaranczowy gust! POmaranczowego sie nie nosilo i juz.
A ja w mlodoscxi mialam przyjaciolke, Lenke Orzechowska. Byla ona niezwykle piekna i choc biedna jak mysz koscielna, zawsze cudownie ubrana. I Lenka dostala kiedys od kogos kilka dolarow. Wiedziala natychiast co sobie kupi w Pekao: pomaranczowa parasolke! Bylam troche zdziwiona – rzeczywiscie takiego koloru w tamtym czasie (1967 r) NIGDY PRZENIGDY sie nie nosilo – nie w Warszawie, w kazdym badz razie.
Lenka kupila sobie taka bardzo jaskrawa gladka parasolke i robila absolutna furore w tamtych zgrzebnych latach – do jasnego blekitnego welnianego plaszczyka. Nie bylo kobiety, ktoraby sie za nia nie obejrzala na ulicy. Wtedy uwierzylam, ze pomaranczowy jest OK i zorientowalam sie, ze wolno mi lubic ten kolor.
A Lenka przepadla po moim wyjezdzie. Mialam jej troche za zle, ze powiedziala mi, ze mi zazdrosci opuszczania Polskii i ze sama wiele by dala by wyjechac np do Paryza. „Nie tesknilabym ani przez moment! ” – powiedziala i mnie to zabolalo, bo sama bardzo nie chcialam wyjezdzac.
Pare miesiecy po moim wyjezdzie dowiedzialam sie, ze wyszla zamaz, za warszawskiego gangstera, waluciarza. Probowalam sie dowiedziec jak sie teraz nazywa, ale nie zdolalam. Ktos mi powiedzial, ze slyszal, ze wyjechala do Paryza (albo do Francji) i sie rozwiodla z gangsterem, ktoreg zdazylam jeszcze w Polsce poznac, w Gongu.
Jakby ktos cos slyszal o Helenie de domo Orzechowskiej, urodzonej w Lublinie (lub pod Lublinem) w 1947 r. to prosze mi dac znac. Obsypie zlotem.
Od wielu, wielu lat probuje ja odnalezc, ale bez skutku. 🙁
Ago – mam pol szafy pomaranczowych t-shiretek, z zadna nie potrafie sie rozstac, na wypadek gdyby handel przestal produkowac koszulki w tym kolorze. Mialam raz pomaranczowa torebke, niestety sie zlachala. Ale bardzo ja lubilam. Teraz mam zolta. .
Heleno, facebook pewnie by ci pomogl odnalezc te kolezanke.
Ja sie nosze na bialo-czarno latem i na czarno-szaro zima. Ale bardzo lubie miec w szafie kilka rzeczy w intensywnych kolorach: pomaranczowy, wsciekle zielenie, czy czerwienie. Kolory, ktorych naprawde nie lubie to zolty, royal blue (uwielbiam za to kobaltowy i mam taka spodnice!) i brzoskwiniowy. Kocham kolory tzw blue-green.
Tez chcialabym miec pomaranczowy telefon, ale zamierzam wogole sie pozbyc domowego telefona na rzecz i-phone’a, ktorego wszyscy mamy, wiec ten domowy jest wlasciwie uzywany tylko przez telematketing…
Doprawdy wlosy staja mi deba na moje bledy w pisaniu. Musicie mi wierzyc na slowo, ze ja potrafie mowic i pisac bez bledow!
Pewnie nie moglabym funkcjonowac z samym i-phonem, bo bym go nieustannie poszukiwala. Ten, co mam teraz stacjonarny, tez nieustannie sie zawierusza. Pomaranczowy bedzie bardziej widoczny!
Nie umiem korzystac z facebooka. Slowo honoru 😳 😳 😳
A Lenka O., to ta przyjaciolka, dama w kazdym calu, z ktora bylysmy przylapane w glodnych latach na kradziezy zupy ze stolowki pracowniczej na Poczcie Glownej w Warszawie, na Swietokrzyskiej. To ona kazala mi dokonczyc zupe, zanim w godnoscia wyparowalysmy z jadalni. Kiedys to opowiadalam. .
Ja tez nie jestem ani nie bylam na bylam na facebooku. Ten i-phone to nawet zamienia sie w latarke jak trzeba. Nie mowiac ze jest tez radiem, kamera, aparatem fotograficznym. I inaczej dzwoni w zaleznosci od tego kto dzwoni.
A propros antyklerykalnych komentarzy, ktore powszechnie slyszy Bobik…
Pewnie ujawniane naduzycia, szczegolnie wobec dzieci, zaczynaja drazyc kirdys poddancze i bezkrytyczne postawy wobec Kosciola.
http://www.aljazeera.com/news/americas/2012/08/20128244122444425.html
Ps. Jesli foma zrobi znowu statystyke kto najwiecej pisze na blogu to pewnie bede w czolowce.
Ale wylacam sie na tydzien bo jutro do Halifaxu. Bierzemy laptoka ze soba a jakze, wiec byc moze uda mi sie wpadac z wizyta, ale na razie, enough said,
A bientot!
Ago, ja mam w szufladzie szafki nocnej rozowe frote’owe skarpetki! Dzialaja kojaco a skore stop!
Trudno wierzyć własnym oczom, ale jeszcze trudniej wyobrazić sobie, że to spisek i fałszerstwa opozycji. A więc takie obyczaje zdarzające się przy bioróżnorodności…
Milego urlopu, Kroliku! 🙂
Chyba beda mi sie snic te pomaranczowe parasolki, zwlaszcza, ze jedna taka mam w domu… Sama bardzo lubie polaczenie pewnego odcienia turkusu z pomaranczowym, a takze rozne inne kombinacje, jak na przyklad w kratce madraskiej, gdzie pomaranczowy czesto wystepuje w roli glownej.
A wlasnej blogowej statystyki juz pewnie nie podciagne, bo niektore dni sa po prostu za krotkie… 😉
Widze, ze tymczasem Bobik tarza sie w luksusie bezinternecia, niezaleznie od tego, czy tego luksusu pragnie, czy nie… 😉
Dzień dobry 🙂
Sezon urlopowy w pełni
Niestety jeszcze muszę wytrzymać tydzień w upałach 🙁
Herbata, przegląd prasy.
Linka od Andsola chyba zamknięta, z komunikatem „prosze spróbować później”
A niech tam, skoro już wstałam: brykam-fikam! Statecznie, nieśpiesznie – 20 minut troski o kręgosłup, zanim go znowu posadzę na cały dzień przed komputerem. Macham do Was wszystkimi kończynami, tocząc się na wielkiej zielonej piłce. 😆 Widzicie? Ktoś mi odmacha? To jest reality show, w odróżnieniu od tej szokującej inscenizacji na lince od Andsola. 😉
Miałam wczoraj dopisać, ale nie dopisałam, bo zasnęłam, 😳 że bardzo lubię pomarańczowe róże. Pewnie także dlatego, że nie przygniata ich symbolika, która tak ściśle oblepia róże białe i czerwone.
Piątek! Przed nami czas wielkiego, weekendowego brykania. 😀
Dzień dobry, już ze Szczecina!!! 😀
Spać!!!!
Tu masz ladny olejny portrecik pomaranczowych roz:
http://artoisotalo.blogspot.com/2012/05/orange-roses.html
Dzień dobry 🙂
Wpadam na szybkie merdnięcie i zaraz wypadam, bo mi się dużo krakowskich spraw zwaliło na łeb i muszę je jakoś z tego łba pozrzucać. 😉 Ale jeśli to będę robił szybko i skutecznie, to jest nadzieja, że wieczorem będę mógł na dłuższą chwilę usiąść przy klawiaturze. Oczywiście pod warunkiem, że internet akurat będzie działał. 🙄
Ulżyła mi wieść, że Mar-Jo dojechała żywa. Przy obecnych temperaturach wcale to nie było takie pewne. 😉
A moj Kot wlasnie wyslal maila do Pieska!
A czy Mordce udalo sie zamowic 65 egzemplarzy The New York Review of Books i 45 egzemplarzy New Yorkera? Bo ja wlasnie odkrylam, ze u mnie niejaki William Blake i niejaki William Shakespeare postanowili uzywac naszego adresu jako skrzynki pocztowej… 😉
Ja juz tez nie moge sie doczekac wyjazdu do ulubionego Camden w Maine, gdzie jest duzo chlodniej niz u mnie, no i tez jest chowder, i tym podobne przyjemnosci zwiazane z oceanem. A u nas chwilowo na wielu plazach oceanicznych jest plaga gryzacych zielonych muszek (wysypuja sie co roku na jakies dwa tygodnie), zas w wodach przybrzeznych plywa w tym roku dziewiec rekinow (a w kazdym razie tylu sie udalo doliczyc). No i dalej jest bardzo goraco… Ale za to pomidory sa naprawde swietne w tym roku.
Informacyjnie: mam pracę, gości 😀 i olimpiadę. Trwam w zanurzeniu 😉
Dobry wieczór,
tak sobie wieczorowo piątkowo
http://www.youtube.com/watch?v=XOPLpRWerw4
Moniko, nie chce na nikogo wskazywac lapa, ale osobiscie przepytalbym ostro niejaka kolezanke Zosie i kolezanke Matylde na okolicznosc podszywania sie pod Shakespeara i Blake’a. Zwlaszcza ten farbowany Blake jest mocno podejrzany, 😈
Polska ma pierwszy zloty medal! Podnoszenia ciezarow, jesli dobrze zrozumialem.
Dobrze zrozumiałeś, Kocie
Irku,
mnie też się ta pieśń podoba…
Nie chcę martwić, ale ten co jej nie chce i odrzuca odsię to też ma szanse na złotego krążka 🙂
No i wykrakałem…
Dziś po południu była okropna burza, więc internet oczywiście nie działał. 🙄 A teraz dla odmiany działa, ale ja po całodziennej intensywnej bieganinie jestem tak padnięty, że chyba z dostępu do sieci nie skorzystam tylko nie bacząc na wczesną porę odczołgam się na legowisko. 😯
Jutro jeszcze trochę rodzinnych obowiązków mnie czeka, ale potem wieczór zapowiada się bardzo przyjemnie, w związku z niespodziewanym odkryciem że Laudate na krótko zawita do mojego C.K. grodu. Już się wstępnie umówiliśmy na piwo. 🙂
Mordko, chyba wystarczy, jak odpiszę jutro? Bo teraz jakoś mnie to legowisko wabi nieodparcie…
Jak mawiają: szczekają tym samym językiem 😉
Na poslanko, Bobik, na poslanko.
Ucalowania jutro dla Laudatego.
Bryk? Fik. 🙂
Dzień dobry 🙂
Też mogę bryknąć, bo upał jeszcze nie jest taki obezwładniający. Raptem 27 stopni, co to takiego. To po tej wczorajszej burzy tak się niebywale ochłodziło. 🙂
Jeżeli ktoś miał kompleksy z powodu bycia lemingiem czy hieną, to może się ich pozbyć od zaraz. Wajrak udowadnia, że sztandar lemingizmu należy nieść wręcz z dumą 😀
http://wyborcza.pl/1,75968,12247180,Rodzinny_jak_hiena__dzielny_jak_leming.html
Dzień dobry, już po burzy.Zdążyłam z koszeniem.
Rodzina w komplecie, bardzo zadowoleni wszyscy….
Pięknego jeża znalazłam w „SZ”:
http://www.sueddeutsche.de/panorama/schlafendes-igel-baby-nickerchen-auf-einer-menschenhand-1.1431446
Bry!
Bobik krakowski, ja też chwilami krakowski… Ale strasznie spieszący się krakowski. Dziecko przywiozłem, odjechałem. Będę jeszcze w poniedziałek…?? Dość się spieszący, ale nie strasznie.
Tadeusz nie straszący W Krakówku 🙄
Upalny leniwy wieczór.
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://1.bp.blogspot.com/_Y5e–vwSrRk/TATm1xI3Q6I/AAAAAAAAACg/-j1bpTlrEPA/s1600/leniwiec.gif&imgrefurl=http://club-o-zwierzakach.blogspot.com/2010/06/leniwiec-dwupalczasty.html&h=324&w=472&sz=69&tbnid=9tiJaW_JhuKXmM:&tbnh=90&tbnw=131&zoom=1&usg=__X1Uijdmbt7-z4qMnlNAQ46eu8Ic=&docid=e2QHI9n8C72vBM&hl=pl&sa=X&ei=An0dUJP1M43CtAbq1YHYBA&sqi=2&ved=0CGMQ9QEwBg&dur=591
Link za to długi 😉
Ieiunium oral Bobicorum?
Dzień dobry 🙂
Spróbuję bryknąć i się nie połamać .
Udało się, wszystko całe 😀
Zaparzam kawę, na zimno pieczone jabłka z cukrem trzcinowym i cynamonem.
Przy brykaniu w pewnym wieku przypomniał mi się Dziewoński 😎
http://www.youtube.com/watch?v=2Z-qm2mnZRg
Widze, ze odchodzi powazne odpoczywanie od tego gaduly Bobika. No i dobrze – nalezy sie nam troche ciszy i spokoju.
Moge Wam tymczasem zdradzic tajemnice. To moja Stara pod pseudonimem jest autorka miedzynarodowego bestsellera pod tytulem Fifty Shades of Gray – How to Manage All Those Lovely Cashmere Garments in a Restricted Closed Spaces in a Small Two Bedroom Flat.
No, mowie Wam – czyste sado-maso. 😈
Kocie, a nie prościej wpuścić mole?
Moim zdaniem tak, ale nie wytlumaczysz tego Starej. Ja jej od lat powtarzam: Simplify!
Ja ją częściowo rozumiem, ba sama mam większość ciuchów sprzed ćwierćwiecza, o dwa numery za małych. Jakieś kiecki, bluzki, żakiety – i mimo że w zasadzie latam w dżinsach i t-shirtach, to ich nie wyrzucam mając skrytą nadzieję, że do nich dorosnę. Bez sensu, bo nawet jeżeli, to i tak nie będę ich nosić.
Moli mam od groma, zwłaszcza latem wlatuja całymi stadami, ale one jakies takie nieciuchożerne są.
Nasze w Zachodnim Londynie sa bardzo nawet ciuchozerne, Niestety lubia nadgryzc tu i tam, zostawic i zabrac sie za nastepne.
Tydzien temu Stara kupila nowy srodek, pod nazwa ZIEROin. To takie plastykowe azurowe pudeleczko do ktorego sie wklada dolaczony lepki kartonik z feromonami ukochanymi przez mole. W jednej szafie po jednym dniu do kartonika przylepilo sie 9 moli!
Drugie pudeleczko umieszczone w szufladzie komody zwabilo trzy mole!
Nie wiem czy to juz wszystko, ale Stara z wielkim zadowoleniem imorbid fascination liczyla te owadzie trupy poprzyklejane.
Kartoniki trzeba zmieniac co trzy miesiace. Nowe wkladki sprzedawane sa oddzielnie.
Ja mam takie kartoniki z feremonami wabiącymi mole spożywcze.
Przestałam liczyć zewłoki, bo jest ich tyle, że po miesiącu, nawet jakby jakiś mól uporczywie usiłowałby się dopchać do feremona, to nie miałby szans.
To istieja jeszcze spozywcze mole?
Coz za wredna nacja, za przeproszeniem ja kogo!
Są też książkowe, chemiczne i kurde mole
To dlaczego do nas zagladaja tylko te specjalistki od drogich sweterkow?
Prawdopodobnie w przewodnikach dla moli Wasze mieszkanie jest przedstawiane jako raj na ziemi dla tego właśnie typa (mola). Jakiś naukowy mol zrobił niezłe badanie rynku. 😉 Irku, są jeszcze adrian mole. 😎
Może warto zagyźć zęby i co jakić czas zapraszać na herbatę kogoś wyjątkowo namolnego? Taki ożywiony środek na mole, specialised insect buster. Herbata powinna wystarczyć, dzielenie się z namolnym bażantem, to by już była przesada.
Dzień dobry?
W tonacji molowej? 😀
Teraz to są mole mutanty. Wielkie i wszystko żrące, dosłownie wszystko im pasi.
Papierowe, czy foliowe opakowanie to żaden problem, żeby wleźć do środka
Prawdziwe zgagi.
Nie dość, że podziurawiły ubrania, to i obrusy, i pościel.
Regularnie muszę wyrzucać kasze, mąki, przyprawy i co tam jeszcze da się wziąć na ząb.
Myślałam, że to w moim budynku takie skaranie, ale okazuje się, że u mojego syna to prawdziwa klęska.
Poszukuję jakiś radykalnych rozwiązań problemu bez konieczności podpalenia domu.
Ciekawe, ile taki latający osobnik składa żarłocznych larw?
Nie znam radykalnych rozwiązań, ale wiem już z całą pewnością, że te cholery wlatują przez okna.
Kupiłam środek Arox firmy Basf, którym się spryskuje powierzchnie szafek, okien itp. Co prawda w instrukcji wspominają o muchach, pluskwach, mrowkach, karaluchach itp, ale pani w sklepie twierdziła, że jest on również przeciwko namolnym molom. Nie miałam odwagi go jednak użyć. Walczę ręcznie i płytkowo z plagą.
Czyszcząc szafki trzeba uważnie oglądać wszystkie otworki slużące do mocowania półek, bo tam one lubią składać młody narybek.
Albo uwielbiają majeranek, albo kupuję go już z molami, bo co otworzę opakowanie, to posklejane bryłki wiszą w środku.
W Wiki piszą o 4 pokoleniach w roku, ale nie informują ile jaj składają 1:1, czy 1:100.
Wydaje mi się, ze problem narasta.
W skuteczność płytek nie wierzę, odkąd zobaczyłam wylegującego się na niej z wielkim zadowoleniem owada.
Miałam kiedyś wielkie zasoby różnych włóczek. Miałam.
Praktycznie ogołociłam mieszkanie z ubrań, pościeli itp.
Nienawidzę ich!!!!
W Nowym Jorku, gdzie do kazdego domu raz w miesiacu przychodzi facet z taka rura od odkaraluszania i odmrowkowywania, byly w sprzedazy specjalne bomby chemiczne – na wszystko. Zapalalo sie taka bombe, zamykalo szczelnie drzwi i ona sobie dymula przez pol nocy.
Rano jak sie wchodzilo do kuchni, to pelen zlew byl wszelkiego robactwa w roznym stanie dogorywania. Bo one wszystkie lecialy do zlewu na wodopoj – widoczie ich ta bomba jakos suszyla jak po wodce.
Fajne bylo.
Nowy Jork ma jakis szczegolny klimat na karaluchy.
Byli ludzie, tacy jak moja Babcia, ktorzy potrafili nie miec w domu ani jednego karalucha. Ale niech tylko wyjezdzala z Dziadkiem na pare dni, to moja Stara potrafila wyhodowac nawet takie latajace, ze skrzydelkami. Byl to istny cud samopowstawania karaluchow.
Jak juz wyprowadzila sie od rodziow, to we wlasnym mieszkaniu nieustannie walczyla z zaraza. Potem pojechala do Londynu i poslala morzem duzy kufer metalowy z ksiazkami. Szedl okolo 5-6 miesiecy. A jak go otworzyla w Londynie, to pierwsze co zobaczyla posrod ksiazek to zywe, bardzo zwawe karaluchy z rodziny nowojorczykow.
Na szczescie okazalo sie, ze im tez owczesna brytyjska kuchnia nie odpowiadala i powymieraly smiercia glodowa raczej niz odzywiac sie steak and kidney piem.
Stara opowiada ze byla w owych czasach bardzo piekna reklama w telewizji (zaloze sie, ze Szanowny Malzonek Moniki ja pamieta – bo on pamieta wszystko to co moja Stara!). Produkt nazywal sie Roach Motel, i reklamie towarzyszyla bardzo dobra, powodujaca ciarki po calym ciele muzyka. Produkt skladal sie z kartonowego pudeleczka w ksztalcie domku z otwartymi drzwiczkami. W srodku domku byla jakas klejaca trucizna na karaluchy. Meski glos za kadrem zapowiadal: Roach Motel. The guests check IN, but they DON’T check out….
Stara parokrotnie kupowala Roach Motel, ale jej karaluchy szybko opanowywaly technike checking out i wypoczywania sobie na scianie – zwlaszcza jak przychodzil sasiad – sw.p. Jakub Karpinski, ktory zawsze odnotowywal ich obecnosc, niech mu ziemia lekka bedzie….
Ha! Spisek zmerzający do całowitego wyeliminowania mnie z Soeci nie całkiem się powiódł. Czasem jednak mi się udaje wedrzeć tylnym wejściem. 😈 A od wtorku może być jeszcze lepiej, bo ma przyjść macher i zobaczyć, dlaczego tym razem połączenie odmawia współpracy z moim laptokiem lub odwrotnie.
Tadeuszu, czy Ty masz jeszcze mój krakowski numer telefonu? Jeśli masz, nie darowałbym Ci, rzecz jasna, gdybyś go w poniedziałek nie użył. 😎 Jeśli nie masz, to Ci go nie przemailuję, bo z wysyłaniem maili mam w tej chwili kłopoty. Ale możemy je spróbować blogowo ominąć 😉 – czwórka, jedenastka, potem 98, a potem jeszcze 75. A przedtem kierunkowy na Kraków, czyli dwunastka (tylko nigdy nie wiem, czy to się kręci z zerem na początku, czy bez).
Nie wiem, czy będę miał tyle czasu, żeby – jak z Laudate – intensywnie wesprzeć argentyński przemysł winiarski, ale na jakąś kawę na pewno udałoby mi się wyrwać. 🙂
Bez zera 🙂
Mnie też się przyda za parę dni 😉 Będę w Krakowie w piątek, wyjadę na luzie w sobotę.
Aha! A potem jeszcze 14/15 sierpnia.
Mniej o zero, he he he hej! Mniej o zero, o o o o!
Dzięki, Bobiczku. Zatryńdam w poniedziałek. Pewnie ok. 18-19. Tylko już mi się pomyliło czy zatryńdam to u nas we Lwowi, czy u nas w Breslawii się mawiało… A może w Poznaniu? Ha, trudno!! Zrobię tak!
Pa
Mól i termit i wszystko co lata i pełza to mój krewniak. Więc problem jak krewniaka się pozbyć samemu na drugi świat się nie ekspediując. Bardziej boję się dziwnych pochemicznych chorób niż dziur w ubraniu i w książkach.
Nawiasem, jak wzruszające są te niedawne reklamy, że „na 10 lekarzy 9 wybiera Lucky Strike”. Chyba lekarze się odmienili, bo ci starzy wymarli.
Przy okazji, Heleno, jest nadal czym się chwalić?
69 DNI!
Ogladam wlasnie cudny film : Bombon, el perro.
Pieknie grany. Mam nadzieje, ze sie nie skonczy jakos tragicznie, bo znowu nie bede spac.
Sliczny film! I dobrze sie konczy!
Ufffff! Wyladowal!
Czekalem, ale zasnalem.
No, ja sam do siebie gadac nie bede 👿
Dzień dobry Kocie 🙂
Czyżby wracały ” duraczówki” 😯 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12259215,Prawnik_w____dwa_i_pol_roku__Ruszaja_pierwsze_ekspresowe.html?lokale=lublin
Pogadałabym z Tobą, Kocie, ale taki upał, że nie wychodzę spod prysznica.
Ja jestem zimnoluba, nienawidzę kanikuły.
Oh wll, mam nadzieje, ze Wszyscy obejrzeli ladowanie Curiosity na Marsie, bo jest to cos nie do przegapienia. Ja sterczalem do rana przed telewizorem majac nadzieje ze zobacze na zywo, ale niestety padlem zanim wybila Godzina 0.
Wciaz nie moge sie uspokoic i dojsc dp siebie.
Dzień dobry 🙂
Nie oglądałem lądowania na Marsie, ponieważ tak samo jak Zmora przebywam głównie w okolicach wody (na Marsie chyba nie ma tej substancji?), z małymi wypadami w stronę lodówki, gdzie ukrywają się lody i zimne jogurty. A poza tym w nocy nie mam dostępu do telewizora, a w dzień nie mam siły go włączyć. 🙄
Kupiłem sobie wspomnienia Passenta i czytam je w mikroskopijnej łazience, siedząc na (zamkniętym) sedesie, z tylnymi łapami w wannie. Jak mi się woda za bardzo nagrzeje, zmieniam na chłodniejszą i w ten sposób zwiększam sobie szanse przeżycia.
Ja w zasadzie jestem ciepłolubny i kanikułę lubię, ale to, co się w tej chwili dzieje z temperaturami, to nawet dla mnie absolutne przegięcie. 👿
Passent na razie ciekawy. 🙂
Jakbys ogladal, Bobik, ladaowanie, to nie wykluczam, ze obiloby Ci sie o uszy, ze na Marsie prawdopodobnie jest woda w postaci wiecznej zmarzliny bezposrednio pod powierzchnia planety. Wiec w razie czego moglbys rozmrazac i sie chlodzic. A przy okazjo – zbadac czy w tej wodzie zyja jakies drobnoustroje.
Obejrzyj sobie na YouTubie w tej sytualcji. bo jest to autentycznie i gleboko poruszajace serce Kota, wiec moze i Psa.
W Lublinie 38, w tej chwili tylko 32 🙁
Passenta już przeczytałem. Jest nierówny – dot. ciekawy. Podobno jesteśmy narodem otwartym i życzliwym 😯
http://kontakt24.tvn.pl/temat,nie-obslugujemy-gosci-z-usa-oraz-izraela-rzecznik-praw-obywatelskich-interweniuje,54187.html?categoryId=496
I do tego jesteśmy kurturalni http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10150966189351931&set=a.409010731930.190010.191264696930&type=1&theater
A propos rycerskiego Pana Zenka, w Radiu 4 (BBC) nadano dzis pierwszy odcinek (bardzo ciekawej) serii o „Osmiu modelach prawdziwej meskosci”, i ten pierwszy wlasnie byl poswiecony idealowi rycerskiemu. Pan Zenek absolutnie spelnia kryteria idealnego mezczyzny – Sredniowiecza.
Wiedzą o tym nawet gbury,
że tury hodują kury.
Jaka po ku… jest litera,
też wie każdy.
Ale zabrakło poety
w holu tamtej toalety,
dżentelmena, który pojmie:
różne bywają kobiety,
ale nigdy 'jakiekolwiek’! 👿
Uff, w zasadzie nie miałabym nic przeciwko hibernacji do jesieni np, albo do grudnia.
A potem niech mnie odmrażaja, ale koniecznie z wisienka kandyzowaną 😉 .
Gdyby kogoś znudziła Olimpiada to w gminie… 😆
I. Zawody sportowo-rekreacyjne:
1. Przetaczanie opony – w konkurencji startuje jeden zawodnik (mężczyzna) z każdego sołectwa. Zawodnik ma za zadanie przetoczyć oponę od traktora na odcinku o długości 25m. Wygrywa zawodnik z najlepszym czasem. W przypadku nieprawidłowości podczas wykonywania konkurencji zostaną doliczone karne sekundy.
2. Rzut piłką lekarską – każde z sołectw wystawia zawodniczkę (kobietę). Zawodniczka ma za zadanie rzucić piłką lekarską przodem do kierunku rzutu sposobem dolnym. Zawodniczka wykonuje 1 rzut próbny oraz 2 rzuty, z których zostanie wybrany najdłuższy. W przypadku przekroczenia linii, z której będzie wykonywana konkurencja, rzut zostanie anulowany bez próby powtórzenia.
3. Nawlekanie igły – w konkurencji startuje jeden zawodnik (mężczyzna) z każdego sołectwa. Zadaniem zawodnika jest nawlec rękami 5 sztuk igieł nitką mając na rękach założone rękawice spawalnicze. Wygrywa zawodnik z najlepszym czasem. W przypadku nieprawidłowości podczas wykonywania konkurencji zostaną doliczone karne sekundy.
4. Rzut ziemniakami do wiadra – w konkurencji startuje zawodniczka (kobieta). Zawodniczka ma za zadanie z odległości 5m rzucać ziemniakami (po jednej sztuce) do wiadra przez 1 minutę. Wygrywa zawodniczka, która w czasie 1 minuty wrzuci jak największą liczbę ziemniaków do wiadra. Ziemniaki które wypadną nie będą uwzględniane. W przypadku remisu zostanie rozegrana dogrywka pomiędzy drużynami.
5. Przetaczanie beczki – każde sołectwo wystawia jednego zawodnika (mężczyznę). Zawodnik ma za zadanie przetaczać beczkę (30kg) do przodu na wyznaczonym odcinku pokonując w jedną i drugą stronę slalom między chorągiewkami. Wygrywa zawodnik z najlepszym czasem. W przypadku nieprawidłowego wykonywania tej konkurencji będą doliczane kary sekundowe.
6. Ubijanie piany – w konkurencji każde sołectwo reprezentuje jedna zawodniczka (kobieta). Zawodniczka ma za zadanie ubić pianę z 5 sztuk jajek (białek) trzepaczką do momentu kiedy pojemnik z ubita pianą zostanie odwrócony do góry dnem a piana zostanie w pojemniku. Konkurencja rozgrywana będzie na czas. Wygrywa zawodniczka z najlepszym czasem. W przypadku nieprawidłowości podczas wykonywania konkurencji zostaną doliczone karne sekundy.
7. Rzut oponą na odległość – w konkurencji udział biorą zawodnicy (mężczyźni) z poszczególnych sołectw. Zadaniem zawodnika jest rzucić oponą samochodową na jak najdłuższą odległość. Rzut wykonywany jest jedną ręką. Zawodnik wykonuje 1 rzut próbny oraz 2 rzuty, z których zostanie wybrany najdłuższy. Podczas rzutu nie należy przekraczać linii, z której będzie oddawany rzut. W przypadku przekroczenia linii rzut zostaje anulowany bez możliwości powtórzenia.
8. Strącanie balonów cepem – w konkurencji startują sołtysi poszczególnych sołectw. Zawodnik/zawodniczka ma za zadanie strącić „cepem” napompowane balony (5 sztuk) tak żeby popękały. Balony będą przymocowane do sznurka jeden obok drugiego w odległości 50cm od siebie. Wygrywa zawodnik, który w jak najkrótszym czasie strąci wszystkie balony.
9. Bieg z wodą – każde sołectwo wystawia jedną zawodniczkę (kobietę). Zawodniczka metalowym garnuszkiem z uchem o pojemności 0,5l w jednej ręce przenosi wodę z wiadra (na linii) do drugiego wiadra. Odległość pomiędzy wiadrami wynosi 15m, a czas trwania konkurencji wynosi 2 minuty. Nie wolno garnuszka przykrywać. Wygrywa zawodniczka, która zdoła przenieść jak największą ilość wody. Woda mierzona jest w wiadrze za pomocą metrówki (wysokość słupa wody). W przypadku nieprawidłowości podczas wykonywania konkurencji zostaną doliczone karne sekundy.
10. Nadmuchiwanie balona – w konkurencji startuje jedna zawodniczka (kobieta) z każdego sołectwa, która ma za zadanie nadmuchać 3 balony do momentu pęknięcia. Wygrywa zawodniczka z najlepszym czasem.
Rzut piłką lekarską pasuje tu jak motyka do kopyści. 😆
Rzut jest przodem do kierunku rzutu sposobem dolnym. Mieści się w konwencji 😎
Wszystkich zmęczonych upałami zapraszam do Walimia w Górach Sowich, gdzie jest ciepło i słonecznie, ale nie ma upału, jest rozkoszny wiaterek, a wieczory wręcz chłodne! 😀
Podobno jutro tylko (!) 25 stopni w Dolnośląskim.
Musiałem/chciałem przerwać Passenta, żeby pobiec i dołapać Tadeusza, który bawił w stołecznym mieście K. krótkim tylko przejazdem, bo ciągnęło go w jakieś puszcze i połoniny. W związku ze zmotoryzowaniem w/w nie wchodziło w grę piwo i skończyło się na mrożonej kawie, która była dobra, bo zimna. 🙂
Ja jednak postanowiłem nie poddać się tak łatwo przeciwnościom losu i już indywidualnie nalałem sobie szprycera winno-sodowego, który jest bardzo dobry, bo bardzo zimny. A ponadto ośmielił mnie do samodzielnego pogrzebania przy urządzeniach technicznych i mam wrażenie, że obejdzie się nawet bez machera. Na razie internet działa. 😀
O czym zawiadamiam pełen szczęścia i biorę się do odczytywania linek. 🙂
Bicie piany, nadmuchiwanie balonów, wymachiwanie cepem… Kurczę, nawet przy gminnych zawodach nie można się od tej polityki odczepić. 🙄
A jak się mierzy pojemność ucha garnuszkowego????
Hmm… Nalewaniem wody do ucha? 😯
Taki garnuszek, którego ucho ma pojemność 0,5l, to nie w balonik dmuchał – oj, nadźwigają się gospodynie!
Dodatkowe komplikacje następują, kiedy w garnuszku jest nie woda, tylko ucha. 🙄
Jak w garnuszku są ucha, to musi i barszcz jest. Wychodzi na to, że trzeba sobie przed noszeniem galanto podjeść – co i słusznie, ino jak z tem wszystkiem zdążyć w dwie minuty? 😯
A ja mam bardzo zimna okroszke, na piwie (z braku kwasu) i kefirze. Pyszna.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Okroszka
Zawsze można liczyć na to, że rycerski pan Zenek zawodniczkom pomoże. 😎
Z innych tematów – musiałem zmodyfikować swoje początkowe wrażenie na temat powszechności krajowych odruchów antyklerykalnych. Jest i inna strona medalu. 🙄 Znaczy, „na dole” i w niektórych środowiskach elementy buntu są dość wyraźne, ale istnieje, że tak powiem, granica przepuszczalności. Im wyżej w hierarchii władzy i dalej od śródmieść, tym bardziej jest „po staremu”. Co z kronikarskiego obowiązku odnotowuję.
W temacie chłodnikowym – ja przedwczoraj robiłem gazpacho. Też było pyszne. Mógłbym się tym w upały żywić niemal na okrągło.
Bogata zupa z tej okroszki – tyle się w niej mieści. Naprawdę piwo i kefir? 😯
Heleno, zerknęłaś do poczty? 😉
Gazpacho tez OK I ajo blanco jest OK. Ale najlepsza jest okroszka! Co za blogosc po calym organizmie!
Też mi się piwo i kefir wydaje zestawieniem nader… odważnym. 😉
Zupa typu „na Berlin!” 😈
Pomyślnych wiatrów! 😈
Wasz korespondent dzisiaj z Lunenburgu, Nova Scotia, donosi, ze pogoda jest nadzwyczajna, umiarkowanie letnia z lekka bryza znad oceanu (zmora by sie czula jak poczek w masle z nami tutaj). Jutro jedziemy na Cape Breton. Zamiast naszego studium zupy chowder, robimy studium muszli i przegrzebkow. Chowder jest bowiem troche dla nas za solidna jako zupa letnia. Okroszka wydaje sie dosc rewolucyjna w koncepcie, ale wierze Helenie, ze musi byc pyszna. Nie dajcie sie nigdy nabrac na frytki w stylu poutine (ludowy quebecki)! To po prostu zabija na miejscu zapychajac arterie na ament.
Sadzilam do tej pory, ze okreoszke na bazie piwa wymyslilam sama kiedy nie mialam dostepu do prawdziwego kwasu chlebowego. Ale jak sie okzuje nie ja pierwsza na to wpadlam! Jest to calkiem dopuszczalna wersja okroszki, jak wynika tu z opisu:
http://www.ruslink.pl/kuchnia/okroszka_miesna,3738/
Dopowim jeszcze, ze nie dodaje miesa, ani tradycyjnej szynki (jak dodawano w moim domu – szynka musi byc zimnego wedzenia, nie goracego!) , poprzestajac na jarzynach i ew. jajku na twardo. Bardzo jst to orzezwiajacy chlodnik!
Przyszlo mi do gloy, ze nalezaloby sprobowac okroszke na bazie cidre’u, ktory ma smak podobny do kwasu.
Ale na piwie wychodzi znakomicie. Ja najpierw wszystkie posiekane jarzyny i ziola zalewam maslanka lub kefirem, a nastepnie dodaje do tego ok. jednej czwartej lub wiecej piwa ( w stosunku do maslanki). Smak jest wlasciwie nie do odroznienia od okroszki na kwasie.
Soul food! Ostatnio robie sobie codziennie. Jutro sprobuje na cidre’ze , zamiast piwa! Wiem, ze sie uda, bo nie ma jak inaczej.
Uprzejmie zamykam dzień dla Nocnych Marków z Europy i zostawiam parę godzin drużynie z Nowych Światów na stygnięcie przed paciorkiem. A ja sam w umiarkowanej zimie (chyba dziś było 20 stopni) pomyślę jeszcze parę godzin czemu znowu nic dziś nie zrobiłem.
70krotne gratulacje, Heleno. Wczoraj nic nie mówiłem, bo nie wypowiadam się na tematy pornograficzne, nawet gdy chodzi o mój wiek.
Heleno, za miesiąc studniówka! Najwyższy czas obmyślać kreację. 😎
Dzień dobry 🙂
To jest świetny pomysł z tą studniówką. Jak Helena tyle wytrzyma, zrobimy oficjalną studniówkę z polonezem, dyskoteką, drętwymi gadkami pedciała i popijaniem z tajnych piersiówek w sraczyku. 😈 Tylko ktoś dobrze zorganizowany musi kilka dni wcześniej przypomnieć o dacie, bo mnie jak zwykle wyleci z futrzanego łba. 😳
Studium muszli i przegrzebków mnie się wydaje wiele atrakcyjniejsze niż studium chowderowe. Sam zresztą też staram się przeprowadzać intensywne badania krewetkowo-przegrzebkowe w krakowskich knajpach, ale materiał badawczy jest tu, niestety, wiele uboższy niż w Nowej Szkocji. 🙁
Andsol mi wczoraj przysłał linkę, która wręcz się prosi o szersze udostępnienie. Wynika z niej, że nie wszyscy moi kumple blogują z tak żelazną konsekwencją jak ja: 😈
http://randomcartoon.s3.amazonaws.com/129006.JPG
Och, biedaki z Kamerunu! Zrobili Nurejewa:
http://www.rp.pl/artykul/341208,922693-W-Londynie-zaginelo-siedmiu-sportowcow-z-Kamerunu.html
Zycze im wszystkiego najlepszego!
Nie udało mi się wejść na linkę od Heleny. Spróbowałam bezpośrednio ze strony Rzepy – tytuł się pojawia, ale artykuł się nie wyświetla. 😯 Znalazłam odpowiednik gdzie indziej.
Dziś na guglu można pobiec przez płotki. 😛
Nie podejrzewałem, że cały dzień ktoś za mną łaził z kamerą.
Specyficzna (i groźna) odmiana kolesiostwa:
http://wyborcza.pl/1,75248,12270738,Kobiety_jak_kotlety.html
Mówię o kolesiostwie, bo po pierwsze ktoś kiedyś najwyraźniej pomagał rozmyć sprawę zabójstwa żony, a po drugie diagnozy psychiatryczne wydawane były albo po kolesiowsku wprost (tzn. po osobistej znajomości), albo na zasadzie „no, ale to przecież kolega z branży, więc trzeba go potraktować łagodnie”. W każdym razie wariat na swobodzie miał mocne wsparcie. 👿
Wychodzi na to, że ja muszę bryknąć, fiknąć…
Nic w przyrodzie się nie zmienia
rosną nowe pokolenia,
wstańcie, których dręczy głód,
stosujecie dietę cud!
Dzień dobry 🙂
Widzę, że w okresie wakacyjnym brykanie fikanie robi się czynnością sztafetową. 😆
A, to i ja sobie bryknę…
Z cudów kraj nasz słynie z dawna,
dieta nasza w świecie sławna –
kartoflanka już od rana,
cudnie rektyfikowana.
Dzień dobry. 😀
„… gruszkóweczka już od rana
cudnie przedestylowana”.
Nadrabiam bezalkoholowy lipiec! 😀
Kolesiostwo lekarzy to rzecz znana i rzeczywiści groźna jak cholera. Pamiętam sprzed lat jakąś aferę, kiedy jeden lekarz wytknął ewidentny błąd drugiemu i został prawie zlinczowany przez środowisko, chociaż działał na rzecz zdrowia pacjenta. Okazało się, że w jakimś obowiązującym kodeksie lekarskim jest paragraf, bodajże 52, stanowiący, że lekarz nie ma prawa publicznie podważać diagnozy innego lekarza. Żeby nie szargać autorytetu profesji. a ze przy okazji jakiś pacjent może przenieść się do lepszego świata – trudno. Jest wojna, są straty.
Najgorzej pod tym względem jest w klinikach, gdzie młodzi lekarze zależą od starych. No i jeśli taki ceniony profesor źle zdiagnozuje chorobę, to żaden kolega ani piśnie, dopóki pacjent nie umrze. A wtedy będą się po cichu podśmiewali ze starego piernika.
Bardzo wtedy gardłował w tej sprawie pan książę Radziwił, szef bodajże Naczelnej Rady Lekarskiej. Pacjent albowiem ma ślepo wierzyć lekarzowi, siedzieć cicho i wykonywać.
Kiedyś jedna lekarka potraktowała mnie jak głupią. Spytałam ją, dlaczego lekarze traktują pacjentów jak idiotów. „Bo tacy są” – odpowiedziała krótko pani doktor, zresztą alkoholiczka, o czym wszyscy wiedzieli.
T.zw. „druga” i nawet „trzecia opinia” lekarska jest uswiecona instytucja w USA, ilekroc jest stawiana powazna diagnoza badz lekarz rekomenduje jakis zabieg.
Wielkiez bylo moje zdumienie, kiedy po przyjezdzie do Anglii chcialam pojsc poprosic o opinie innego lekarza i uslyszalam od naszej Jasiuni, wdowy po wybitnym ginekologu, ze pierwszy lekarz nie moze sie o tym dowiedziec! Dlaczego? Bo jest to „nie etyczne”!!!!!! Nie jest etyczne pojsc potwierdzic diagnoze w innym osrodku u innego lekarza. Bo pierszy lekarz moze sie brazic!!!!! 😯
Teraz to sie na szczescie zmienilo i nawet na spoleczne ubezpieczenie NHS mozna zazadac drugiej opinii – tyle, ze nikt o tym nie wie, bo sie tego pacjentom nie mowi.
Dopiero kiedy 5 lat temu mialam powazna diagnoze, stalam w obliczu powaznej operacji, postanowilam zasiegnac drugiej opinii i powiedziec to mojej „pierwszej” lekarce, ktora postawila diagnoze. Wtedy od niej dowiedzialam sie, ze moge to zrobic na NHS – i nawet nie musze w tym samym szpitalu! Niestety bylam juz umowiona na prywatna wizyte w prywatnej klinice, wiec nie skorzystalam. Ale komukolwiek o tym tutaj opowiadalam, to wszyscy sie dziwili, ze mozliwosc „drugej opinii” istnieje.
W Ameryce sami lekarze namawiaja pacjentow aby potwerdzili pierwotna diagnoze i kurs leczenia gdzie indziej. Bo za pomylke w diagnozie mozna pojsc z torbami.
Znam przypadek z Nowego Jorku, kiedy jeden z najwybotniejszych w miescie dermatologow „rozpoznal ” czerniaka u przyjaciela i bliskiego sasiada z dluga historia wtornych nowotworow. Zalecil tez rozlegle zabiegi chirurgiczne. Jednak ani druga, ani trzecia opinia tej diagnozy nie potwierdzily i pacjent zyl jeszcze bodaj 25 lat, zanim inne, wczesniejsze nowotwory nie powrocily.
Czasami warto potwierdzić także całkiem „niepoważną” diagnozę, tzn. diagnozę: „Nic ci, pacjencie (głupi), nie jest. 120 złotych się należy i idźże do czorta.” Bo kilkanaście lat później można ułyszeć: „Dlaczego się pani wcześniej nie zgłosiła? Można było spróbować temu zapobiec.” 👿
Absolutnie tak.
W każdym wypadku zdecydowanie należy zasięgnąć opinii drugiego, a nawet trzeciego specjalisty, jeżeli ci dwaj pierwsi mają różne zdanie.
2:1 jest bardziej miarodajne( przynajmniej teoretycznie) niż 1:1.
W życiu codziennym, bo jak to jest w matematyce, to nie wiem Andsolu. Logicznie rozumując powinno być tak samo, ale głowy nie dam, bo moje logiczne rozumowanie w zadaniach matematycznych prowadziło co prawda do prawidłowego wyniku, ale matematycy łapali sie za głowę i twierdzili, że mój tok rozumowania był absolutnie błędny. Czego do dziś pojąć nie mogę – dlaczego błędny, skoro wynik prawidłowy? 🙂
Wiele lat temu ogladalam program telewizyjny, w ktorym uniwersyteccy matematycy prowadzili interesujace obserwacje. Dzialo sie to gdzies w Ameryce Lacinskiej, zdaje mi sie, ze w Brazylii, ale glowy nie dam. Bylo to w okresie, kiedy wskutek refrmy walutowej, w obiegu przez jakis czas znajdowala sie stara i nowa waluta, przy tym reznila sie ona czyms wiece niz tylko iloscia zer na koncu. Obserwowano otoz dzieci, ktore sprzedawaly na targu. Te dzieci nie umialy ani czytac ani pisac, nigdy ich nikt formalnie nie uczyl artytmetyki, a mimo to fenomenalnie radzily sobie z piniedzmi, przyjmujac od klientow czesc starych, czesc nowych i wydajac reszte, tez mieszana. Zawsze bezblednie. Takie operacje finansowe przychodzily z najwiekszym trudem doroslym i dzieciom juz z wyksztalceniem.
Podobno istnieje jakis sposob rachowania, ktory najczesciej tracimy z chwila gdy zaczyna sie formalna nauka. Potwierdza to znajoma mojej E. wychowana w RPA, ktora opowiada, ze zanim poszla do szkoly uwazano ja za wunderkinda i matematyczny geniusz. Ale w szkole nauczycie, kompletnie nie rozumiejac jej „metody”, zaczeli ja oduczac jej wlasneo sposobu obliczania. I oduczyli na tyle, ze ona utracila zdolnosc bardzo szybkiego rachowania w myslach. Ona to opisala w jakims artykule.
Chetnie bym poczytala na ten temat wiecej, bo jest to fascynujace zjawisko i umiejetnosc. Ciekawe czy ktos to juz opisal?
Ha! Trafiłam 36 razy do guglowego kosza! Idę na zasłużoną sportową emeryturę. 😎
Dobry wieczór 🙂
Czy wieczorem też można brykać, czy to może niezdrowo ❓
Identyczna solidarność zawodowa obowiązuje wśród radców prawnych. Ilekroć pokazywałem opinię, co do której miałem wątpliwości, zawsze usłyszałem ” ma pan rację, ale proszę nie mówić że to ja mówiłem” 😯
Według mojej diagnozy wieczorem brykać też można, ale nie obrażę się o zasięgnięcie drugiej opinii. 😎
Bo 120 złotych tak czy owak się należy. 😛
Ty, Bobele, nie udawaj, ze pilnujesz interesu 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=o7-mQIY3BBI
Hehe, jak raz przyczynek do jednego z bieżących tematów…
Tu sprawa jest jednoznaczna
http://tygodnik.onet.pl/30,0,77176,artykul.html
Jest już odpowiedź prok. A. Seremeta na apel
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12278353,Moblilizacja_prokuratorow__Beda_scigac__mowe_nienawisci_.html?lokale=lublin
Jakby autorzy blogow i redaktorzy gazet odpowiedzialni za internetowe wydania pilnowali wlasnego podworka, to i prawa nie trzeba byloby zmieniac. Ale nikomu sie nie chce. No moze poza naszym Gospodarzem.
Nie zlicze na ilu forach zostalem zbanowany (Terlik, Lisicki, Ziemkiewicz, Faucette, to tylko garstka) – nie za chamstwo i agresje, tylko za poczucie humoru, ze sie tak wyraze. A wiec wszyscy czytaja, tylko nie chce im sie kliknac. Bo im agresja nie przeszkadza. Nigdy jeszcze nie napialem niczego chamskiego czy agresywnego, a mimo to jestem regularnie banowany! Kurka wodna! 😈
Tu 120 w łapę, tam 120 w łapę. A tantiema dla Rysia to za przeproszeniem pies 🙄
Być może Seremet ma rację, że na mowę nienawiści należałoy uczulić nie tylko prokuraturę, ale i tych od bezpośredniego ścigania. Kiedyś tu Siódemeczka pisała, że usiłowała zgłosić takie przypadki organom i spotkała się z kompletnym niezrozumieniem, o co jej właściwie chodzi. Może więc potrzebne są jakieś szkolenia dla tychże organów, żeby nauczyły się odpowiednio reagować.
Ale też – całkiem uczciwie: jeżeli ktoś „tam gdzie trzeba” chciałby potraktować sprawę poważnie, to znalezienie w necie przypadków nadających się do ukarania zabrałoby mu raptem 10 minut albo coś koło tego. 🙄 No więc zacząć od pierwszych z brzegu, ukarać ostro po kieszeni, sprawy nagłośnić i następni zaraz sami zaczęliby się pilnować.
Nie tylko zresztą w necie. W tramwajach też. 👿
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,12261386,NOP_gloryfikowal_biala_sile_z_miejskiego_tramwaju.html#ixzz22vzsw37M
Zadne, nawet najbardziej represyjne prawo i najbardziej skuteczny systeem wymierzania kar za mowe nienawisci, nie zastapi madrych programow szkolnych, telwizyjnych, dobrych filmow i kiazek. Nie zastapi wrazliwego spolecznie o zaangazowanego w dobre kampanie kosciola, organizacji pozarzadowych, organizacji mlodziezowych, ktore beda pracowaly u podstaw i otwieraly ludziom oczy. Tak jak potezna i zdolna do wszystkiego jest mowa nienawisci, tak potezna moze byc mowa tolerancji i szacunku dla odmiennosci.
Ja bym sie skupila nie na zmianie prawa, ale na zmianie podrecxznikow i zamiast lekcji religii czy nawet etyki wprowadzilabym w pierwszym rzedzie lekcje wychowania obywatelskiego.
Zostawiwszy na potem mowę nienawiści a zabrawszy się do mowy okropności, zmoro, po otrzymaniu opinii od jednego matematyka idziesz do drugiego, pokazujesz mu pierwsze rozwiązanie nie mówiąc skąd je masz i prosisz o potwierdzenie czy to prawda. I gdy on coś stara się na kartce lub tablicy wyczarować, patrzysz krytycznie i podśmiewasz się sardonicznie a gdy on spyta czemu to mówisz, że też tak próbowałaś. Wtedy on otrzymuje odpowiedź odmienną i w stanie 1:1 możesz dołożyć się do jednej z opini i to jak widać są dwa wyjścia 2:1 i wybierasz jako miarodajne na przykład to mniejszościowe, bo jest bardziej elitarne, czyli sama z sobą się nie zgadzasz ale postępujesz zgodnie z wiarą w sublimację i arystokrację. Ale masz jeszcze sprytniejsze wyjście, dołożyć zupełnie inną opinię i wynik jest 1:1:1 i wszyscy patrzą w osłupieniu i kto nie zna trilinear coordinates oddala się w dużym smutku.
A jeśli chodzi o to dlaczego błędny, skoro wynik prawidłowy to błędność zarzucana może być ścieżce do wyniku, a nie jemu samemu, bo w matematyce nie chodzi wynik a o ścieżkę. Czyli wszystko wręcz odwrotnie niż w księgowości. I bardzo prosty przykład wyjaśni to doszczętnie, a znany jest od wieków, a może nawet od 50 lat.
Otóż znamy tzw. prawo upraszczania, że jak takie samo coś jest nad kreską i pod kreską (ułamkową) to można oba cosie zlikwidować tak, że ślad po nich nie zostaje. Więc dzielimy 16 przez 64 i zauważamy, że w 16/64 można uprościć 6 i rzeczywiście zostaje poprawny wynik 1/4 tylko że z wynikiem zostajesz sama, bo matematyk przed chwilą z rozpaczy wyskoczył przez okno.
O, wiedziałam, że na Andsolu można polegać. Nawet ja zrozumiałam 🙂 .
To z całą pewnością chodziło o moje różnorakie ścieżki, Heleny opinia co prawda przez moment podniosła mnie na duchu, ale to nie mogło przecież długo trwać.
A tymczasem kolega Ciekawski napstrykal wiecej zdjec na Marsie i bedzie pstrykal coraz lepsze, bo zdolna bestia:
http://wyborcza.pl/1,75248,12279464,Nowe_zdjecia_z_Marsa_robia_wrazenie.html
Good Morning All!
Niechaj jeszcze raz przypomne to o czym wzmiankowalam niedawno, ze w jakiejkolwiek telewizji pojawi sie seria BBC „Historia sztuki w trzech kolorach – zlotym, niebieskim, bialym” to jest to cos absolutnie nie do przegapienia.
Ja niestety przegapilam srodkowy odcinek o kolorze niebieskim, ale wczoraj wieczorem obejrzalam „Bialy” i az nie moglam spac z podniecenia – takie to bylo dobre. Nie mowiac o tym, ze nieslychanie ucieszylo mnie, ze ktos inny poza mna uwaza ze Le Corbusier byl absolutna abominacja w XX wieku. Ktos, kto twierdzi, ze dom jest „maszyna do zycia” i projektuje szezlong, na ktorym mozna lezec tylko w jednej pozycji, nie mogl byc przylacielem czlowieka. No i nie byl, jesli nie liczyc Mussoliniego, ktorego szczerze podziwial i vice versa.
Nie bede Wam zdradzac co bylo w tym programie aby nie zepsuc przyjemnosci i niespodzianki z ogladania, ale pamietajcie aby za wszelka cene ogladac.
Moniko, mam nadzieje, ze slyszysz. Bo do Was seria pewnie zawita najwczesniej. I Dziewczynki tez moga miec z tego frajde, zwlaszcza Matylda.
Dzień dobry 🙂
Co to znaczy, że jeszcze „ktoś inny poza mną uważa”? Mało to ja się złego naszczekałem o Le Corbusierze i jemu podobnych? 👿
Wystarczy zresztą z historycznego centrum jakiegokolwiek starego miasta skoczyć na peryferyjne osiedle z wielkiej płyty, żeby wręcz fizycznie odczuć, jak antyludzkie było to całe korbusierstwo. A że przy okazji antypsie, to oczywista oczywistość. 🙄
Na szczęście Kraków ma wiele miejsc bardzo dla psów zachęcających i chyba dziś po nich trochę pobiegam, bo słoneczne zaledwie 24 stopnie to jest ideał pogodowy, którego nie należy przetkwić w 4 ścianach, choćby nawet były niekorbusierskie. 🙂
Od środka na lewo i trochę do góry
W połowie tej dróżki, co prowadzi w góry
Wypukłość na gruncie, coś w kształcie robaka
To przecież są stare gumiaki Wasiaka
On z nich tam wyskoczył gdy był ciut wypity
Na wieść, że odwiedzi go tam Curiosity…
😆 😆 😆
Hehe:
http://www.rp.pl/artykul/10,923520-Dziennik-Polski–Ida-na-wojne-z-Demonem.html
Dostałem mailem
http://www.sztetl.org.pl/pl/cms/aktualnosci/2616,wirtualny-sztetl-odkrywa-bialorus/
Cat owners had better learn.
Normalka, że Wasiak pod wpływem napojów
ma prawo być, kurde, w marsowym nastroju,
więc niech Curiosita zupy nie przesoli,
i nie śmie pyskować coś o ciężkiej doli,
bo to nie jest wina biednego Wasiaka,
że o byle gówno ta flądra chce płakać,
o byle gumiaka pobuntuje dzieci,
czy z ozorem zara na policję leci.
Bez OBOP-a wie to każdy i bez GUS-a,
że Wasiak jest z Marsa, a ona z Wenusa. 🙄
W dobrej formie jest Pies 😈
W ramach niezobowiązujących relacji 🙂 : spędziłem wieczór w kompletnie odjazdowej scenerii i nawet gdybym się tam nie napił całkiem niezłej becherovki, i tak byłbym zachwycony. Jest w Krakowie takie niewielkie pseudoromańskie dziwactwo pod tytułem willa Szyszko-Bohusza, do którego Niemcy w czasie okupacji (!) dobudowali wielkie pseudozamczysko. Architektura tego jaka jest, taka jest, ale położenie ma to niesamowite. Trochę o tym w Wiki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Przegorzałach
No więc siedziałem dziś we wspomnianej w Wiki kawiarni, na tarasie widokowym, patrząc na zakręt Wisły utopiony w polno-drzewiastej zieleni. Po prawicy miałem wyrastający z zalesionego wzgórza wierzchołek klasztoru Kamedułów, po lewicy i na wprost rzekę, a za nią początki czegoś coraz bardziej górzystego. Kawa była świetna, karta win wyrafinowana, rozmowa ciekawa, ale to wszystko, prawdę mówiąc, mogło się schować i nie piskać wobec oczu oczarowania.
Teraz nastąpi kryptoreklama. 😈 Uroczyście oświadczam, że jest to jedna z najpiękniej położonych kawiarni w Europie. A ewentualnym niedowiarkom polecam osobiste sprawdzenie. 😎
No jasne, w Guglu można znaleźć mniej więcej wszystko ;), toteż i fotkę tego tarasu znalazłem. Z najmniej chyba efektowną częścią widoku, ale blade pojęcie daje. 🙂
http://i54.tinypic.com/km5gp.jpg
Dzień dobry 🙂
Ostatni dzień w terenie przed dłuższym urlopem 😀
W niedzielę wyjazd na Roztocze. Może uda się zrobić jakiś fotoreportaż.
Z tej okazji prawdziwa cejlońska parzona w czajniczku, croissanty, świeży dżem morelowy i wiśniowy.
Abp. Michalik o katastrowie smoleńskiej. Szok na prawicy i Narodzie
– Co do tego konkretnego pytania: po pierwsze powiedziałbym, że człowiek mądry w takiej sytuacji opiera się na faktach, a nie na teoriach, zaś człowiek sumienia rozważa każde słowo i troszczy się, aby nie naruszało prawdy. Żeby o kimkolwiek, największym nawet wrogu, powiedzieć tak mocne słowa, trzeba znać fakty, mieć pewność. Tymczasem tej pewności nie ma. Dlatego ci, którzy posługują się takimi teoriami i hasłami, robią sobie i tragedii smoleńskiej największą szkodę! I to trzeba im powiedzieć: robią krzywdę tragedii smoleńskiej, bo na tym etapie trzeba ograniczyć się do poszukiwań i badań. Można mieć postulaty, żądać powołania takich czy innych międzynarodowych komisji i dochodzeń, ale dopóki nie przyniosą one efektów, nie wolno używać zbyt mocnych słów, bo w ten sposób robi się krzywdę prawdzie i w niewłaściwą stronę ukierunkowuje się ból osób oraz myślenie całego społeczeństwa.
Nie tylko jeden nurt
Trzeba też pamiętać, że w katastrofie smoleńskiej nie zginęli przedstawiciele jednego tylko nurtu politycznego, ale różnych środowisk. Pamięć ofiar Katynia chcieli uczcić wszyscy. W tej sprawie trzeba lać oliwę na wzburzone morze, nie zaś dolewać jej do ognia – mówi arcybiskup.
Irku, bardzo udanego roztaczania się! 😀
Rychlo poniewczasie obudzil sie arcybiskup. Najperw zrobic wszystko aby utracic wiarygodnosc, a teraz nawolywac do opamietania? Slowo Macierewicza dla smolenskich jurodiwych wiecej znaczy niz calego episkopatu Polski.
Irku! Wypoczywaj wesolo i zdrowo! Uwazaj na torebke.
Szymanowski wlasnie robi dobrze na kajaku!
Szymanowski na kajaku robi dobrze, ale komu?
Jeśli sobie, lepiej by to zrobił nie wychodząc z domu…
Dzień dobry 🙂
Irek powinien uważać na torekę, a torebka na roztocza. 😎
Oczywiście też życzę Irkowi radosnego urlopowania. 🙂 A sam zamierzam dziś spędzić radosny wieczór z Panią Kierowniczką, na imprezie muzycznej w zoo.
Wcale sobie żadnych jaj nie robię. Tak Kierownictwo powiedziało, że na granie mamy do zoo jechać, a ja Kierownictwu wierzę. 😈
Ponieważ znowu mam Krakowie stary problem, tzn. odbieram maile, ale z ich wysyłaniem mam duże trudności, wykorzystam blog do przekazania dwóch zaszyfrowanych wiadomości. 😉
Pierwsza dla Mar-Jo – bardzo się cieszę i – tak trzymaj(cie). 🙂
Druga dla Agi – serdeczne dzięki za wsparcie dla mojej marnej pamięci. Zaraz zlecę Panu Administratorowi podjęcie stosownych działań. 😀
Zeen, nie wiem jak w Polsce, ale tutaj wszyscy sie zachwycaja Szymanowskim of Poland.
Ja jestem za naszymi. To znaczy za takii naszymi ktorz sie zachwycaja naszymi innymi naszymi, OK?
I odnotuj prosze, ze sie nie zajaknalem od dwoch tygodni o pinkwoleniu Olimpiady, gdyz postanowilem dac sie wciagnac w caly wir naszosci. I nie narzekam nawet na transport. Kupilem sobie tez plastikowa bransoletke za poltora funta z napisem Team GB.
Bobik, a moze byscie Mame zabrali do Zoo? Taksowka?
Ech, Mordko. To raczej nie jest impreza dla niechodzących… 🙄
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/144132.html
Na wyraźne życzenie odnotowuję:
żadne tam pinkwolenie,
Kotek olimpiaduje…
PS
Czy ten Szymanowski to w mące nie robił czasem?
Podłapane z G+, wymiana SMS-ów:
„Hej kochana, co robisz?”
„Nic takiego, zmęczona. Idę spać. A ty?”
„W klubie, stoję za tobą.”
Dzień dobry. 😀
Jutro jedziemy dużą grupą do Pasewalku, wspierać w pokojowej kontrmanifestacji naszych niemieckich przyjaciół (kontra przeciw NPD).
W „Neue Pinakothek” w Monachium natrafiłam na niesamowite cytaty z R.M. Rilkego traktujące o rzeźbie i malarstwie(m. in. Rodin, Cézanne). Zaczęłam czytać wszystko, co związane jest z Poetą. Na kilka najbliższych dni : „Listy. Lou Andreas-Salomé”.
Dzisiaj już chyba nikt tak pięknych listów nie pisze.
Czy przemknęła tu historia o (nie)naprawianiu mamy?
Jeszcze tylko dwa dni Igrzysk i powrocimy do naszego szarego, nic ne znaczacego zycia. 👿
Dzisiaj zostalem ochrzniony przez nasza E. Wstapilem do niej i w trakcie rozmowy rzucilem od niechcenia, ze mamy juz 25 zlotych i kilkanascie srebrnych medali, miedziakow juz nie liczac. Wtedy mnie niespodziewanie napadla. „Gdzie jest twoj brytyjski stiff upper lip, Mordka? Od kiedy zloto jest najwazniejsze? Czy nie chodzi o to, ze „the game is The Thing”, a zlotem niechaj sie przejmuja cudzoziemcy, ktorzy kompletnie nie rozumieja Ducha Gry i Ducha Prawdziwej Brytyjskosci?”
Musialen jej niechetnie przyznac racje. A jednak wole zebysmy mieli 25 zlotych medali niz zadnego, a zachowali Duchy. .
W sobote woieczorem ma byc kolejna wielka impreza, na zamkniecie Igrzysk. Ci co widzieli probe generalna twierdza, ze jeszcze lepsza niz na otwarcie. Wezma w niej udzial ponad 4 tysiace artystow, w tym ok. 400 dzieci z szesciu okolicznych podstawowek ze wschodniego Londynu. Impreza sie nazywa Symfonia Muzyki Brytyjskiej, z czego wynika, ze nie bedzie zadnych cudzoziemskich kawalkow. I bardzo dobrze! 😈
W niedziele wiecozrem, nie w sobote. O naszej dziewiatej.
Ależ mnie skołowałeś, Kocie! Też słyszałam i czytałam, że w Londynie zachwycają się Szymanowskim of Poland, Karolem Szymanowskim. Ale kajak tu ni pri czom. 😯 Po chwili do mnie dotarło, że co prawda jednemu kotu Mordechaj, ale Szymanowskich jest więcej i poszłam szukać kajakarza o tym nazwisku. Ale znalazłam tylko Siemionowskiego, Piotra Siemionowskiego. Znaczy: mąka tu ni pri czom. 😉
Właśnie do mnie dotarło, że muszę pilnie kupić torebkę. Albo lepiej dwie. Żeby mieć czego pilnować. Bo takich torebek-staruszek, co mają po dobrych kilka lat, to się już całkiem pilnować nie chce, a co to za wyjazd bez pilnowania torebki? 😎
Ja bym nie zasnęła w klubie, ale niektórym się ponoć udaje. Kłamanie komplikuje życie. 🙄
No na vlasne ushi slishalem :Peter Shymanovsky of Poland. A o so sheh rozkhozhi z tom monkom?
O to: http://www.niam.pl/rimages/crop/600/450/files/images/OTSP/BACKUP/92245454894_odfpaiklvbfkoiegfinb.jpg 😆
A to jutrzenka
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151317637109112&set=a.10151249980734112.558236.180185019111&type=1&theater
Jutrzenka absolutnie genialna. 😈 Znowu sie o malo nie posikalem ze smiechu.
Tu też jest fajne zdjęcie z serii tygodnikowych, konkursowych literackich zdjęć z wakacji:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151334812634112&set=a.10151249980734112.558236.180185019111&type=3&theater
mt7: mówisz, więc jesteś 🙂
No, dziś to mnie Kierowniczka zabrała na bardzo prawidłowy spacer. 😀 Kilka godzin ganiania po lesie (to zoo okazało się tylko punktem orientacyjnym, ale końcu w ogóle tam nie weszliśmy, tylko przemierzaliśmy Lasek Wolski czerwonym szlakiem), a w trakcie cały czas słuchanie pieśni (na poważnie) i oglądanie etiud teatralnych (na jaja), wszystko w wykonaniu Capelli Cracoviensis. Czyli przyjemne z pożytecznym. 😆
Pieśni były Mendelssohna, z cyklu „Do śpiewania na polu” (uprzejmie proszę wszystkich spoza Galicji o niepoprawianie) i rzeczywiście, kiedy teraz dla porównania posłuchałem sobie na jutubie tych samych kawałków śpiewanych w murach, to coś mi zaraz zaczęło zgrzytać. Znaczy, pomysł wyprowadzenia tej muzyki w plener był bardzo słuszny. 🙂
Po koncercie udaliśmy się z Kierownictwem na kolację, a następnie dołączyliśmy na krótko (ja przynajmniej) do artystów CC, balujących dokładnie naprzeciwko. Tamże nastąpiła próba rozszyfrowania mojej blogowej tożsamości, podczas której przez chwilę wzięto mnie za Kota Mordechaja. 😈
A potem już zostawiłem Kierowniczkę w szponach artystów i alkoholu, co się zawsze jakoś dziwnie harmonijnie łączy. Sam oczywiście udałem się grzecznie do domu. Okej, na czworakach, ale ale wyłącznie z powodu mej psiości, a nie opitości. 😎
Koniec z nieczytelnymi receptami!
Słusznie! Niech się te konowały wreszcie nauczą bazgrać zgodnie ze światowymi, a przynajmniej europejskimi standardami! 👿
Ad Bobik 10 sierpień 12, 00:58
W mapach google wpisać: Jodłowa 13, Kraków.
Po lokalizacji wstawić żółtego ludka na Jodłową (lub Przegorzały) i nim pochodzić po Jodłowej, to pojawia się galeria nastu zdjęć i widać więcej
Przedbryknięcie. Fikalność w stanach dolnych. Kawy, kawy, KAWY! Jeśli ktoś jeszcze w potrzebie, to zapraszam. 🙂
Dzień dobry 🙂
Sprawność i efektywność fikania na ogół się obniża wskutek mokrości, a dziś chyba w w całym kraju jest jej niemało. 🙄 Toteż kawa, a nawet KAWA niezwykle wskazana. Chętnie skorzystam z jej dostawy, zanim polecę w tę mokrość, pozałatwiać dzisiejszy zestaw spraw.
Miło widzieć, że Klakier żyje. Bo już powoli zaczynałem tracić co do tego pewność. 😉
Hop, hop znad kawy! Właśnie wrzuciłam do siebie wpis dotyczący wczorajszych wydarzeń. Siedzę i piję kawę, oczywiście, i cieszę się, że ten luj nie był wczoraj. Dzięki temu mogłam Pieska wyprowadzić na spacer (w końcu wiadomo, co należy robić z pieskami 😉 ).
Witam wszystkich, zwłaszcza sierściaki (to trąci o nepotyzm?), właśnie żłopię kawusię „po polskiemu”- z fusami, gorącą, czarną jak niektóre moje wilcze myśli i pyszna jak ambrozja- mimo,że nie znam smaku ambrozji. A kino „Jutrzenka” – powala! Może by zmienić nazwę na : Jótszenka…… 👿
U mnie dopiero lunęło. Jak dobrze. W parę sekund wypłukało mi gwóźdź z lewego oka. Dziura po gwoździu dokucza, ale tylko trochę – teraz mogę pożyć. 🙂
Powakacyjne powitania dla wszystkich. A dla Heleny i KM pierwsze olimpijskie podsumowania zza wody: magnificent!
http://sports.nationalpost.com/2012/08/11/blatchford-london-2012/
Przesliczne! I wszystko prawdziwe! To byla niezapomniana olimpiada i niepowatrzalny nastroj swiatowego swieta!
Wszystko sie nam tu udalo, choc kosztowalo duzo mniej niz w Pekinie.
Wielka pozegnalna Party jutro wieczorem o naszej dziewiatej! Wszyscy sa proszeni.
A jak tam bylo na wakacjach?
Cape Breton to bardzo piekna, jeszcze nie odkryta przez masowa turystyke wyspa:
http://0.tqn.com/d/gocanada/1/0/9/6/-/-/Cabot_trail.jpg
Bardzo kochani sa tam ludzie; pomocmi, zyczliwi i bardzo ciezko pracujacy. Na pewno tam wrocimy. Justyna zakonczyla swoje badania nad muszlami i zdecydowanie faworyzuje te na bialym winie (lub piwie) z ogromna iloscia posiekanego czosnku, ziel. pietruszka i cytryna. Ja odkrylam ostrygi z jeziora Bras d`Or, potrzebuja tylko odrobine soli i cytryny.
Meanwhile…
A. zostal mistrzem Kanady seniorow!Jest on taki troche junior senior, bo dopiero nie tak dawno skonczyl 60 lat. Sluchamy opisow poszczegolnych gier, strategii i planow do nastepnego turnieju a Grecji w listopadzie.
Mysle czytajac dzisiejsza prase o Monice, jak ona tam biedactwo trawi tego Romneya i jego side-kicka.
Podrzuc Monice Romneya, a ona z niego zrobi chowder nowoangielski!
Ciesze sie, ze Justyna przeprowadzila solidne badania skorupiakow. Czy tylko wodnych, czy tez ladowych? Czy dawali tam tez escargotow?
Escargotow nie bylo. Zaledwie w jednej restauracji widzialysmy w menu. Zapewne z puszki, bo w sklepach z frutti di mare ich nie bylo. Choc o Gaelickich korzeniach i niewyslowienie biedni w przeszlosci, capebretonczycy nie jedza escargot! (Ja tez nie).
Jak byli biedni, to dlaczego nie odzywiali sie slimakami? Plecow bylo szkoda zeby poszukac pod lisciem?
Niech jedza slimaki! – jak zwykla byla mawiac JKM Marysia Antosia.
Kocie, mysle ze z tymi slimakami to jest spisek Francuzow przeciwko turystom. Jeszcze nie widzialam Francuza we Francji jedzacego slimaki!Zamawiaja pizze, steki, muszle, a slimaki? Mais non, mon Dieu! Escargot to zpewne po francusku „wor pelen flegmy”. Francuzi zasmiewaja sie do lez widzac cudzoziemcow (ktorych szczerze nie znosza) zajadajacych escargot. Oczywista, ze capebretonczycy are in on the joke.
Powiem Ci tak, kroliku. Jedzenie escargot we francuskij restauracji grozi smiercia lub kalectwem.
Moja Stara przd laty miala najgorsza salmoloze jaka przyzla w zyciu po bardzo drogim posilku zjedzonym w nieslychanie drogiej restauracji Chez les Anges wychodzacej prosta na slynna Wieze. Escargot musialy byc nie pierwszej swiezpsci. A zeby bylo smieszniej do restauracji wraz ze swym ojcem zostala zaproszona przez dyrektora Instytutu Ludwika Pasteura, czyli naczelnego mikrobiologa Republiki. Slimaki musialy byc gotowane w tym samym bulionie w ktorym mikroby odkryly doktora Pasteura. 😈
Francuzi nie slynna z higieny przyrzadzania posilkow. Dlatego wszyscy uskarzaja sie na watrobe. Tak twierdzil moj bl.p. Dziadek.
Hmmm… sama nazwa restauracji, Pod Aniolami, sugeruje przeniesienie sie na lepszy swiat po jedzeniu. Udalo sie Starej tym razem wywinac po slimakach. Zgaduje, ze Naczelny Mikrobiolog, Francuz, i jego corka, zamowili co innego…
O tak, tylko Stara zamowila sobie slimaki, zas Naczelny Mikrobiolog Francji zapewnil ja ze Chez les Anges „slynie z escargot”!
Stara trzy dni spedzila w hotelu rzygajac na potege, potem jeszcze troche porzygala w samolocie do Nowego Jorku, potem jeszcze w nowym Jorku chorowala pare dni.
A zanim wyjechala z Francji postanowila odwiedzic Pana Gedroycia poniewaz byla juz umowiona i nie chciala odwolywac, gdziezby! . Dojechala pociagiem, ale trzeba bylo jeszcze troche isc. I wlasnie jak szla to rzygala na wszystkie okoliczne ploty do ogrodkow. Potem ja w Maison Lafitte cucili koniakiem, ktorego wlasnosci bakteriobojcze sa przeciez znane. Rozmowy z Panem Redaktorem nie pamieta. Moze wcale sie nie odbyla.
Slucjacie, bardzo cikawe. Z Salonu 24 zniknal w pare minut po ukazaniu sie wpis na temat rzekomego Alzheimera Prezesa JK.
http://janekpradera.salon24.pl/439984,kaczynski-ma-alzheimera
Juz nie zdazylem przeczytac.
Notka powrocila, ale nic w niej ciekawego medycznie. Alzheimer jest figura stylistyczna.
Ja widocznie jestem dzieckiem szczęścia, bo ślimaki (i żaby) jadłem we Francji niejeden raz i – nic, ani śladu najgłupszej choćby infekcyjki. 😯 Na dodatek zwykle mi smakowało. 😳
Notka alzheimerowa mnie się otwiera jako treść ukryta czy jakoś tak. Znaczy, jest sygnał, że coś jest, ale dostać się do tego nie można. Owoc zakazany. 😈
Trzeba się zalogować, czyli najpierw zarejestrować. Chyba się na głowy zamienili, aż tak tej treści nie pożądam. 😈
No, przecie mówię, że owoc zakazany. Bo dla mnie większość treści, do których trzeba się logować, ma zakazany posmak. Zakazany przez rozsądek. Albowiem częstym a niemiłym skutkiem logowania są późniejsze maile na podany adres, reklamujące nie tylko to, do czego się wlogowało, ale jeszcze i duckę różnych viagr czy innych tam ochraniaczy przed straszliwym promieniowaniem kosmicznym. 🙄
Kocie Mordechaju, czy to jest prawdą?
Znacie tego artystę?
http://www.youtube.com/watch?v=a9iIZKsLKP0
No, nie wiem, jak Kot M., ale za Pręgowaną mogę odpowiedzieć, bo w końcu pod moim skrzy… znaczy, ogonem się chowała i znam ją lepiej, niż ona siebie. Ten rysunek jest oczywistą bzdurą, bo nie uwzględnia np. ludzkich ud albo klaty piersiowej jako łóżka, ludzkiego żarcia jako raju przed wypędzeniem, jak również konserw, do których nie potrzeba otwieracza, bo są na zahaczkę i jedno śmiałe pociągnięcie.
Dobre metafory to takie, które wcale nie kłócą się z realiami. 👿
Nisiu, a dałoby się tak zrobić, żebyśmy go nie znali ni cholery? 😎
W kwestii klaty piersiowej jako łóżka powiem, że są ssaki bardziej zaborcze niż koty.
Ad Bobik 11 sierpień 12, 12:30
A żyję, żyję. A co to ja (nie przymierzając) jakaś Grażyna Żarko jestem?
A w ramach duchowego przygotowania do Ważnej Wizyty w przyszłym tygodniu słucham:
http://www.youtube.com/watch?v=TSBqSM5Rurs&feature=relmfu
A ponieważ widzę, że Salon 24 nadal ma na blogu swój fan club to może ten link:
http://kokos.salon24.pl/439591,projekt-zarko-skad-my-to-znamy
Wy-bryknięcie. http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/poslanka-pis-mam-nadzieje-ze-ue-rozpadnie-sie-a-po,1,5215462,wiadomosc.html Fikam w teren. Byle dalej od tego doktora-habilitowanego-nauk-prawnych. 🙄
Jakby komu było mało, to mogę dołożyć:
http://polskaksiegarnianarodowa.pl/
Komentarza nie będzie, bo nie mam sił.
Pozdrówka 🙂
No ja sobie wypraszam. Chyba powinnam pozwać Marcina Wolskiego o kradzież tytułu.
A ja jestem jak najbardziej za tym aby narodowcy mieli wlasne ksiegarnie i wlasnych wieszczow. Takze wlasne bary mleczne, wlasne stadiony, wlasne auobusy, wlasne getta. Najlepiej byloby aby mieli wlasna Polske, a reszta zeby miala Polske normalna. I ani sladu w niej narodowca.
No, masz! Podobno Polska fla normalnych jest juz w budowie. Az trudno uwierzyc! Z frontu donosi sprawqozdawczyni Polityki:
http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1529467,1,janina-paradowska-na-przystanku-woodstock.read
Dla Heleny:
http://www.tomasztomaszewski.com/gallery.html
Dziendobry
Mlodsza Siostra leci dzisiaj do Warszawy, wiec robimy pozegnalne muszle (nowofunlandzkie)… czy beda pachnialy morzem jak te w Nowej Szkocji?
A tu recenzja z ksiazki Domoslawskiego o Kapuscinskim (ukazala sie po angielsku), jako przyczynek do naszej niegdysiejszej dyskusji. Autor recenzji zna sie na sprawach polskich.
http://www.lrb.co.uk/v34/n15/neal-ascherson/how-it-felt-to-be-there
Ja znowu tylko na chwilę, żeby Bobikowo pamiętało, że istnieję i kocham konsekwentnie. Tylko znowu wirusy, bakterie i siedem plag egipskich.
A propos – moje dziecko siedzi w Egipcie, na półwyspie Synaj, z górą Synaj przed nosem, zatoką Akaba z drugiej strony, i wybiera się do Jerozolimy. Najlepsze, ze pojechał niejako z uprzejmości i na zastępstwo, bo ktoś z grupy koleżków i koleżanek wykruszył się w ostatnim momencie.
Jakiś mały coś kiedyś mówił o plażach Egiptu, chłe, chłe.
Bobikowo, ja Cię ajlowju, nawet jeśli mnie nie ma!
Mam nadzieję, że nasz Pilny Obserwator Olimpiady nie przegapił niesamowitego widowiska, jakim był mecz siatkówki między Rosją a Brazylią.
Wspaniali ci Rosjanie…
Przegrywali 0:2 w setach i w trzecim 22:24 czyli Brazylię dzieliło od złota zdobycie jednej piłki.
Rosjanie, którzy w dwóch pierwszych setach dostawali regularne lanie, podnieśli się i zwyciężyli trzeciego seta 29:27 po czym czwartego i w tie break’u już z łatwością zgnietli Brazylię.
To było coś wspaniałego. Wielkie gratulacje i uznanie dla Rosjan.
Oh, Nisiu – moje dziecko tez niedaleko Twojego, chociaz teraz juz w drodze do PL. Synaj zaliczyla w przerwie zajec bo normalnie siedzi w Aleksandrii. Nie wiem czy swiat mniejszy czy my ruchliwsi. 🙂
Przegapil 👿 Przegapil 👿 Przegapil 👿
Ale nie zamierza przegapic wiekiej uroczystrosci zamkniecia Igrzysk, ktora rozpocznie sie za pol goddziny!
Nawet mialem naposac Nisi, ze moze jejdziexko jeszcze sie zalapie na dziecko Wandy w Egipcie, ale ugryzlem sie w jezyk. Discretion is the better part of valour…
A zdjecia pana Tomszewskiego odrzucone przez Siodemeczke naprawde pieekne. Lubie takie, ktore opowiadaja jakas hoistorie, a tam takich sporo. Dziekujemy wraz ze Stara, ktora wlasnie znosi heinekeny przed telewizor.
POdrzucone, nie odrzucone. Innych nie poprawiam bo zrozumiale.
Uroczystosci zaczynaja sie za 10 minut z kawalkiem.
Kocie 🙂
ja tez w drodze tylko mi sie zapomnialo o takim drobiazgu jak wazny paszport 🙂 – jutro ostatnia nadzieja wrrr – po co nam te paszporty?????
Oooo, bieedna. Genialny jest w tych wypadkach FedEx! Sprawdzone w kwestii paszportu! Sa firmy (znajdziesz w sieci), ktore przyspieszja, znajdujac takie biuro paszportpwe, gdzie sa najmniejsze kolejki! W moim wypadku to bylo w Kalifornii, dokad poslalam z Florydy dokumenty!
Good luck, Darling!
Dam znac jak sie sprawy potoczyly – ponoc w Dallas robia od reki. Zapisalam sie. Postoje. Moj szef bedzie zly…. bo jutro przygotowanie do wyplaty i w ogole ruch bo w tym roku wczesne High Holidays a ja nie tylko, ze sobie jade to jeszcze moge nie wrocic – bo moj polski paszport tez wygasl a nowy siedzi w urzedzie od dwoch lat 🙂
Zaczyna sie ciekawie ta moja podroz 🙂
Mamy cudna party w Londynie: niepowtarzalnie ekscetryczna, camp, punk and sexy!!!
Andsolu, przekazuje Ci swiatlo olimpijskie. Za cztery lata w Rio!
Dobranoc. Jutro z Boza pomoca beda juz normalne gazety, do czytania, a nie tylko ogladania obrazkow i tabelek. Strasznie sie za nimi stesknilem, nie ma dwoch zdan….
Amen, Kocie… ta dawka popkultury na koniec troche mnie oslabila.
Jutro roboczy, pourlopowy, poniedzialek! Brrrr! Wrrrr!
Wando TX, mam nadzieje, ze wszystko ci sie jutro wytrzynasci. Ciekawa bede twoich wrazen. Bon voyage!
Kocie, podejrzewam, że nie będziesz chciał iść za światłem do Rio jak Ci powiem co myślę o tej nudzie dyskoteki, którą odsłuchiwałem przez parę godzin. Potem przypomniałem sobie, że w pilocie jest wyłączanie dźwięku, al zostawał ciągle przed nosem kicz plastyczny.
Dziwiłem się czemu przedstawienie kultury brazylijskiej na końcu było tak nudne jakby to był ciąg dalszy dyskoteki, ale powiedziano mi, że to nie Brazylijczycy zrobili ten aranż. Aha. Tyle fajnego, że pokazali tego gari, sprzątacza ulicy, który zrobił karierę po którymś karnawale w Rio…
Czy to prawda, że koty bywają bardzo drapieżne? To idę obronnie okryć się zimową kołderką. G’night.
Obawiam sie, ze zle Cie poinformowano, bo ostatni numer zostal przywieziony z Brazylii, co zostalo wyraznie podkreslone. A sprzatacz jest autentyczny? To sie facetowi udalo!
Natomiast zachwycil mnie bardzo wesoly hymn brazylisjki, ktory brzmial jak marsz z operetki albo jakiegos wesolego gwiazdkowego baletu.Z wielkim aplombem odegrany.
Naprawde takie hymny narodowe sa nam potrzebne!
Skończyły się Igrzyska Olimpijskie – cykliczna impreza dla ludu świata.
Przez blisko 3 tygodnie skutecznie odciągają uwagę od spraw codziennych, męczących, jednym dając odprężenie, innym dodając adrenaliny, wszystkim –serwując widowisko, chyba największe na świecie.
Każde kolejne były większe, piękniejsze, bardziej okazałe, ten wyścig na rekordy trwa i choć na londyńskie przypadł czas kryzysu, po igrzyskach go nie było widać.
Wyjątkowo niewiele mówiło się teraz o dopingu, nie odnotowano w zasadzie kontrowersji politycznych, można powiedzieć, że było grzecznie i bez sensacji, nie licząc kilku kontrowersyjnych decyzji sędziowskich , jakich na dużych imprezach nie brak, zatem nie przesłoniły obrazu.
Igrzyska Olimpijskie to święto przemysłu sportowego, generującego miliardowe przychody, dającego utrzymanie setkom tysięcy menedżerów, doradców, lekarzy, sport-plannerów, dziennikarzy i tzw. działaczy.
Uroczystość otwarcia i zamknięcia Igrzysk to zawsze okazja do przypomnienia idei olimpizmu – szlachetnej rywalizacji sportowców całego świata. Tylko dziś już nikt o amatorstwie nie wspomina ani słowem, skomercjalizowany od poziomu juniorskiego, kreujący gwiazdy i wydarzenia, sport stał się jedną z gałęzi przemysłu.
A organizatorzy z uporem godnym lepszej sprawy wciąż uwypuklają „wartości olimpijskie” w tych uroczystościach, wartości, z którymi obecny sport nie ma już od dawna nic wspólnego.
Jedynym aspektem, który uzasadniałby ponoszenie olbrzymich kosztów na organizację takiej imprezy jest danie upustu ciśnieniu zbierającemu się cyklicznie w narodach, które przy okazji igrzysk mogą zaspokoić swoje pragnienia zdobywania trofeów, pokonywania rywali, wbijania w dumę – wszystko w zastępstwie wojny…
Dlatego postuluję zrezygnowanie na zawsze z propagowania „szlachetnej rywalizacji” sportowej na rzecz otwartej rywalizacji o kontrakty reklamowe dla najszybszych, najskoczniejszych, najsprytniejszych. Niech narody, które mają na to ochotę, hodują swoich mistrzów i płacą im za to, by mogli dostarczać satysfakcji sfrustrowanym obywatelom przy okazji kolejnej edycji wojny zastępczej.
Dlatego organizacje typu MKOL, FIFA, UEFA nie mają racji bytu jako struktury mafijne, trzeba je zlikwidować jako zbędne obciążenie. Niech wygra nieczysta gra – biznesowa.
Chwała zwyciężonym? Raczej takiego wała…
I wszystko stanie się jasne.
Sprzątacz jest autentyczny i ostatni numer został przywieziony z Brazylii, ale podano informację w tv, że scenariusz części brazylijskiej został napisany przez londyńskich organizatorów.
Do podsumowania zeena nic dodać, nic ująć.
Rozmawianie o tym, ze sport sie skmercjaluizowal, to troche jak rozmawianie o tym, ze Boze Narozenie sie skomercjalizowalo. Wszystko prawda, przejdzmy nad tym do porzadku dziennego i skupmy se nad tym dlaczego warto jest miec Boze Narodzenie.
Ja uswiadmilam sobie ze Olimpiada to nie tylko „swieto przemyslu sportowego”, ale takze swieto ludzkiej wytrwalosci, ciezkiej pracy nad soba ( nad duchem i cialem) , aspiracji etc.etc.
W ciagu ostatnich siedmiu lat, odkad wiadomo bylo, ze 30 igrzyska odbeda sie w Londynie, o przygtowaniach do nich slyszelismy tu niemal codzienie. Nie tylko i nie przede wszystkim o budowaniu nowych obiektow, ale takze o szkolnych i dzielnicowych programamch, ktore mialy na celu rozbudzenia w mlodziez ducha olimpijskiego, mloziezy, ktora najchetnij utknelaby przed komputerem az do nadejscia emerytury.
Zwlaszcza w ciagu ostatnich dwu lat ogladalismy nieustannie w programamch informacyjnych tych wszusykich, ktorzy sie do olimpiady przygotowuja – zreszta nie tylko Brytyjczykow, ale zawodnikow z Afryki, Chin i innych krajow i kontynentow.
Wiec kiedy wczoraj pokazano te zdjecia tryumfow i bolesnych porazek, lzy radosci i rozpaczy, wiemy ile to wszystko kosztowalo pracy, wysilku, determinacji. Patrzac wczzoraj na te trojke afrykanskich maratonczykow na podium, czulam duze wzruszenie. Pierwszy w historii olimpijskiej zloty medal dla Ugandyjczyka – brawa jakimi nagrdzily ten tryumf wczorajsze trybuny, mowia mi, ze warto bylo miec te olimpiade. Wszyscy po niej jstesmy troche lepszymi ludzmi, dlaczegos. Moze to wlasnie ten oslawiony Duch O.?
O jakże mi ulżyło! Oglądałam zakończenie olimpiady, nudząc się śmiertelnie, ale myślałam, że jestem już po prostu stara i zużyta emocjonalnie, nie doceniam prawdziwej sztuki,a powinnam w łapki plaskać i się zachwycać. No, mówię, Bobikowo, że ja Cię ajlowju!
Nisiu, uroczystosc zakonczeniowa byla Z ZALOZENIA nastawiona na zabawe, a nie po to by sie „tym zachwycac”. I jako zabawa byla wrecz znakomita – tak przynajmniej mysleli ci, ktorzy w niej uczestniczyli – ponad 80 tysiecy na trybunach, ponad cztery tysiace na arenie, w wiekszosci amatorzy, choc byly takze i gwaizdy.
Byc moze nasi goscie i uczestnicy maja male wymagania, ale to bylo dla nich. Oraz zeby podziekowac tym wszyskim, ktorzy niestrudzenie przed i w czasie olimpiady pracowali aby sie impreza udala – budowniczym, sluzbm porzadkowym, medycznym, 70 tysiacom lokalnych wolontariuszy ze wschodniego Londynu (zglosilo sie cwierc miliona, wybrano najsympatyczniejszych niezaleznie od wiieku, koloru, wyksztalcemia), ktorzy dzien i noc byli na wyciagniecie reki – zawsze usmiechnieci i pomocni, zawsze na posterunku, zawsze pelni dobrej woli i serdecznosci.
Mysle, ze zrobiono to pozegmnalne przyjecie, stylizowane na festyn uliczny (cos bardzo tu popularnego, zwlaszcza w tym roku z powodu Jublieuszu Monarchini). Moim zdaniem bylo to cudne i radosne, i wesole i ekscentryczne i bardzo camp!
Zakladam, ze moge miec niskie, plebejskie wymagania i wystarczy mi palec pokazac, abym sie cieszyla jak dziecko. Ale przyznaje, ze mnie sie ten nastroj ulicznej zabawy udzielil i cieszylam sie, ze nasi goscie sie ciesza. Mysle, ze Londyn spisal sie duzo lepiej noz wzyscy przewidywali, pomimo kryzysu, pomimo bardzo surowej kontroli wydatkow (Borys Johnson! Widzialam go wczoraj tanczacego na trybunie)) . Nade wszystko zas spisalu sie londynczycy, ktorzy chceli aby bylo to radosne i pamietne swieto, spisaly sie dzieci szkolne, ktore caly rok po zajeciach cwiczyly (slicznie zaspiewane wczoraj Imagine – tym razem – w dwu jezykach – angielskim i migowym).
Wiec mozna wtydymac wargi i prychac na nasz zly plebejski gust, ale to nie o gust chodzilo, as far as we are concerned.
No i przypomne jeszcze zlosliwie Koko-spoko 🙄
Co racja, to racja, takie imprezy oglądane z zewnątrz nie mają większego sensu, więc bym nie szukał. Jak się człowiek lekko znieczuli i podda atmosferze, to nawet na gminnym festynie idzie wytrzymać. 🙂
A skoro już po igrzyskach, to musimy rozrywkę znajdować gdzie indziej, na przykład w obserwacji psychiatryka. Oto następny, który chciał przy Prezesie rżnąć inteligentnego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12299433,Rekomendacja_prezesa_straca_Hofmana_ze_szczytu___Sam.html?lokale=trojmiasto
„…bo decyzję o jego wyborze podjął sam Kaczyński”.
Pan Bog postawil niewiaste przed oblecze Adama i rzekl: Wybieraj!
Heleno, chór migowy wzruszył mnie ogromnie, to w zasadzie był bardziej balet migowy. Genialna idea – i wyglądało to niezwykle efektownie, dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że to nie choreografia tylko język migowy.
Mnie tez wzruszyl, bo te dzieciaki z wielka jakas GRACJA migaly, niemal baletowo, wdziecznie.
Tam bylo sporo fajnych pomyslow tego wieczoru. Naprzyklad te pociete ni to gazety, ni to stronice z ksiazek, ktorymi byla wytepatepowana miedzy innymi podloga. Skaladly sie na to rozne znane cytaty literackie, ale tak scrambled, ze trzeba bylo zgadywac o czym one sa. Nie bylo to trudno, jesli sie je pamietalo.Np.
London
tired
life, for who…
co oczywoscie natychmiast przypominalo slynne slowa Samuela Johnsona ( c.1770 r) wypowiedziane do przyjaciela Boswella, ze „kto jest zmeczony Londyniem, jest zmeczony zyciem, albowiem Londyn ma wszystko co zycie jest w stanie zaoferowac” – albo jakos tak, nie pamietam dokladnie. No i mase innych.
Jutro skoro świt na Podlasie!!!!!
(Bez internetu będę. Może uda mi się spotkać z Teresą).
To wstąp koniecznie do tatarskiej ujutnej restauracji w Kruszynianach. Nie pożałujesz Mar-Jo.
Mar-Jo dopiero wybiera sie na bezinternecie, a ja wlasnie z bezinternecia wrocilam – w moim przypadku bylo ono w Maine. Bardzo to relaksujace – tak na troche oderwac sie od wszystkiego, chocby nawet bylo to oderwanie po czesci zupelnie niezaplanowane.
W zwiazku z tym chwilowym oderwaniem sie od wspolczesnego swiata, nawet zakonczenie Olimpady mi zupelnie przepadlo i nie mam na jego temat zadnego zdania, oprocz tego, ze dobrze, ze Helena z Mordka obejrzeli, i ze moglam sobie przeczytac zwiezle streszczenie, do tego z interesujacymi glosami odrebnymi. 😉
Poza tym okazalo sie, ze podczas, gdy Bobik oddawal sie przysluchiwaniu muzyce w plenerze (miedzy innymi), 😉 mnie sie zdarzylo cos troche podobnego, bo Matylda uczyla sie w plenerze nowego utworu dla swojej ukochanej nauczycielki muzyki (i w samochodzie takze, i gdzie sie tylko dalo) – na szczescie tak ladnego, ze teraz juz mi sie pewnie bedzie na zawsze z tym wyjazdem kojarzyc – taka zywa sciezka dzwiekowa z czasow przedelektronicznych (partia dla fletu prostego)…
http://www.youtube.com/watch?v=cpooACfUMj4
A programu BBC o trzech kolorach bedziemy pilnie wypatrywac, Heleno, majac nadzieje, ze niebawem i tu sie pojawi.
Urzedy moga byc bardzo sprawne, jesli chca. Moga pomoc takim zapominalskim jak mnie sie zdarzylo badz komus w naglej a nieprzewidzianej sytuacji. Od zapisania sie poprzez telefon do wydania dokumentu o 2 po poludniu wszystko przeszlo skladnie, z usmiechem i zrozumieniem.
Mam i jade. Przez Londyn bede tylko „przeskakiwac” wiec nawet poolimpijskiej atmosfery nie zazyje 🙂
Pa – bede nadal podczytywac 🙂
Zgadzam sie z WW, a gminnosc londynska byla na jak najwyzszym poziomie i mozna sie jej bylo poddac.
Malo ogladalam samych igrzysk, ale mam takie wrazenie, ze jest wszedzie teraz tyle kobiet, swietnych atletek, chyba ich kiedys tyle nie bylo.
No i pewnie, ze malo kontrowersyjne te igrzyska i odciagaja uwage od spraw waznych, ale nie samymi waznymi sprawami sie zyje. W koncu to nie 1936.
Zgadzam sie z zeenem to, ze wreszcie wahadlo sie musi wahnac w druga strone i te oilimpiady musza zostac uproszczone i sportowo i organizacyjnie i finansowo.
No to ulga z tym paszportem! Bardzo Wandzie wspolczulam, bo sama przweciez mialam koszmarna historie ze zgubionym badz skradzionym paszportem co odkrylam dzien przed wyjazdem. Troche kosztowalo, ale zakonczenie bylo pomyslne!
Ciesze sie, ze Monika wrocila z wakacji w Maine. Mam nadzieje, ze rodzina opychala sie homarami. Czy on tam lataja po ulicach czy trzeba jednak siegnac reka do oceanu?
A ladny ten utwor co go Matylda gra w plenerze.
Pies, lobuz, nie pojawil sie na blogu cale dwa dni i mam nadzieje, ze swiadczy to tylko o bogatym zyciu towarzyskim, a nie o czyms mniej przyjemnym.
U nas jest taki straszny upal, ze zyje tylko dzieki zapasom heinekena na lodzie i wiatrakowi na suficie w sypialni – to byl bardzo dobry pomsl aby go zainstalowac trzy lata temu! Musze teraz chyba zainstalowac beczke heinekena i zeby byl lodowaty na zawolanie.
Jak się człowiek, znaczy pies, zadaje w Krakowie z artystami, to dwa dni może być mało. I żeby to się marskością nie skończyło. 😈
Homary lataja po ulicach, Heleno, a nawet sa na tablicach rejestracyjnych niektorych samochodow. 🙂
Mam nadzieje, ze te dwa znikniete dni Psa w Krakowie wyjasnia sie rownie szczesliwie, jak Wandy przyspieszone zdobywanie paszportu (w koncu mamy teraz dog days). Choc moze nie az do marskosci. 😉
Unikam poprawiania pisowni, ale chyba jednak bobikskością, a nie marskością?
Gdzie ten Pies…
Hop hop Moniko, bywalam wlasnie na tym samym wybrzezu tyle ze bardziej na polnocy (Nova Scotia). Fletowa muzyka bardzo kojaca.
A tu Al Jazeera na poparcie moich wlasnych obserwacji olimpijskich o wzroscie znaczenia kobiet atletek w sporcie w ostatnich latach:
http://www.aljazeera.com/indepth/features/2012/08/2012811124219727288.html
Jak sie jutro obudze to mam nadzieje, ze wszystko wroci do normy, z brykaniem wlacznie!
Tak, Kroliku, bylysmy – zupelnie doslownie, sadzac po relacjach znanych mi Mainiacs, jak sie ich tu pieszczotliwie nazywa – u bliskich kuzynow, zamieszkujacych polnocno-wschodni skrawek kontynentu.
Zaraz doczytam zlinkowany przez Ciebie artykul, zeby sie choc troche podciagnac w najnowszych wiadomosciach, a sama podrzuce z kolei artykul z Salon.com o marzeniach o ewentualnej secesji czesci Stanow. Tym razem sa to marzenia z Polnocy. Ciekawe, ze sama znam sporo osob, ktore z westchnieniem wyrazaly mniej wiecej to samo w podobnych slowach, wiec artykul trafnie uchwycil pewne nastroje:
http://www.salon.com/2012/08/12/should_the_south_secede/
Plusk, chlap. Może Bobik z kością, ale chwilowo znowu bez internetu? Ón coś łatwo przemaka. A dziś to i przemarznąć może.
Chuck Thompson postulujac secesje amerykanskiego Poludnia ma stuproceentowa racje i niechaj tu przypomne, ze ja dawalem wyraz bardzo podobnym pomyslom w przeszlosci, choc dotyczacym akurat Polski, gdzie tez pokojowa secesja by sie przydala wwzdluz linii zakreslonych niegdys przez Jaroslawa Kaczynskiego: tu oni (kaczysci) , a tu ZOMO. Podac sobie rece i powiedziec: bierzemy rozwod. Bo faktycznie dlaczwego odmawiac ludziom, ktorzy chca zyc w teokracji ich prawa do szczescia? Niech sobie zyja, niech maja wlasna konstytucje, wlasne podreczniki historii, wlasne prawa fizyki dotyczace przyciagania ziemskiego nie pozwalajace spadac uszkodzonym samolotom, wlasna nauke i kulture, wlasne obchody narodowych rocznic z choralnym wyciem i buczeniem, wlasny kodeks wartosci rodzinnych, wlasne stadiony wypelnionych wlasnymi kobicami.
Ilez to niepotrzebnego szarpania nerwow mozna byloby uniknac gdyby Polske podzielic na dwa panstwa.
Donoszę, że Pieskowi faktycznie znów Internet padł. Mam nadzieję zobaczyć się dziś z nim znów w Krakowie 🙂
Słabo karmiony to padł…
Jak to fajnie, że jestem kompletnym ignorantem, dzięki temu bez przerwy podsuwają mi nieoczekiwane rzeczy do czytania, i co dzień coś mnie śmieszy, tumani, przestrasza.
Sorry, ale odpadłem. Jak ktoś używa na jednej stronie siedmiu sposobów wyróżnienia tekstu, z czego cztery to kolory literek, powinno się mu obcinać palce. 🙂
Wielki Wódz – a wystarczy czytać takich wyznawców estetyki centrów handlowych przy pomocy przeglądarek tekstowych (np. pod Linuksem może to być links, lynx. w3m…)
Tak, już 10 lat się przymierzam do Linuksa. Postaram się jeszcze w tym życiu. 😎
Bobik, jak donosi Pani Kierowniczka, znów był w odchamialni, biedny kundel. 🙂
A dziś se łupnę linkę do sięsamego i z czystym sumieniem, bo to nie autoreklama a pro publico bono. Bo może ktoś z Was zostanie ministrą / ministrem…
Dzień dobry,
Przyrzekam, że to już ostatni raz (za tym pobytem) maltretowałam kulturą biednego psa. Ale chyba on nawet nie wie, że to była maltretacja… 🙂 W każdym razie merdanka przekazuję.
Dobrze wiedzieć, że Satrapa jest w nastroju merdalnym. 😀
Jadę na dwa miesiące do Moskwy. 😀 😀 😀 Wylatuję za miesiąc, ostra faza reisefieber tuż, tuż. Może macie w Moskwie bądź okolicach Swoje Miejsca, do których przewodnik nie zaprowadzi? Będę wdzięczna za podpowiedzi.
To wspaniale, Ago! Mam nadzieje, ze bedziesz posylala nam legurarne leportaze.
Nie znam nikogo w Moskwie, bo ostatni (i jedny) raz bylam tam majac cztery lata, w drodze z Syberii do Donbasu. Moje jedyne wspomnienia sa z oszalamiajaco pieknego metra i ruchomych schodow, ktortch sie troche balam oraz z tego, ze spalysmy z mama na podlodze w studenckim pokoju „wujka” Pieti, ktoremu (rzekomo) zepsulam suwak logarytmiczny.
Maltretowanie psa kultura jest szczegolnie wyrafinowana forma sadyzmu. Na szczescie za dwa dni bedzie mogl sie schronic we wlasnym ogrodzie.