O cudownym uzdrawianiu
Finanse by uzdrowić niewiele trzeba trudu,
wystarczy silna wiara i odrobina voodoo,
magiczne referendum czy demonstracja szybka
i proszę – już finanse zdrowiutkie niczym rybka.
Eksperci coś tam plotą? To plemię bez pojęcia!
Mądrości lepiej czerpać od szwagra albo zięcia,
z radyja, z faktoidów, z powietrza i z pasjansa,
jak również od prezesa, co zna się na finansach.
By na emerytury starczyło kiedyś, kiedyś,
nie muszą wcale dłużej pracować biedne zgredy,
wszak lepiej, gdy w płodzeniu wykażą upór ośli
i bez opamiętania narobią latorośli.
Gdy Pan B. dał dzieciątka i na dzieciątka rzuci,
więc dalej, kto patriota, niech daje upust chuci,
do wsparcia demografii niech Polak będzie skory,
metodą, co dostępna bez względu na pobory.
Nie zmoże nas teutońska ni ruska siła wraża,
gdy naród w łeb się puknie i zacznie się rozmnażać,
a forsy mykiem prostym przybędzie bez umiaru,
jak baby się odeśle do dzieci i do garów.
Garb patologii zrzućmy, rachunkom spuśćmy manto
i doić się nie dajmy rynkowym spekulantom,
a żeby na sto procent już raj był i dostatek,
pobredźmy o Smoleńsku następnych kilka latek.
Pewniejszych nie ma recept, by przyszłość była złota
i do wyborców części ten fakt na szczęście dotarł,
więc poprą taki program, bo co się tutaj głowić –
tak jak pomysły chore nic kraju nie uzdrowi.
A ja oczami duszy powróciłem w Przeszłość (słuchając Daniły Sztody) na koncert Nicolai’a Geddy w Filharmonii warszawskiej przed laty.
Ale dość już tego bradziażenia się po internecie, pora spać.
Dobrej Nocy.
Ponieważ wszyscy deklarowali, że bardzo lubią się uczyć 🙂 , to ja może trochę uporządkuję te historie terapeutyczne. To, co Anglosasi określają jako family therapy, w Polsce jest nazywane – według mnie wiele trafniej – podejściem systemowym. Bo w istocie nie chodzi tu o jedną, konkretną metodę terapeutyczną, tylko o wiele metod, które łączy to, że nie bazują na psychoanalizie, a na teorii systemowej (choć były i próby łączenia tego podejścia z freudyzmem – w gruncie rzeczy i AT można by zaliczyć do takich prób). Z grubsza mówiąc: freudyzm wychodzi z założenia, że całe „zło”, czyli choroba, mieści się w jaźni pacjenta i w wypieraniu przez tę jaźń niewygodnych rzeczy do podświadomości. Kiedy się z głębin podświadomości wywlecze to wyparte na wierzch, pacjent przestanie świrować i dojdzie sam z sobą do ładu. Podejścia behawioralne i systemowe nie mówią o chorobie, tylko o dysfunkcji, którą przez terapię można usunąć, więc pacjenta zastępuje w nich klient. Przy czym behawioryści nadal w centrum wydarzeń stawiają klienta i to jego „uszkodzenia” chcą „naprawić”, natomiast systemiści twierdzą, że dysfunkcyjny jest jakiś system socjalny, w którym klient żyje i naprawiać trzeba ten system, a jeżeli się nie da (bo np. część systemu odmawia wzięcia udziału w terapii), to przynajmniej jego podsystemy. Wspólne dla systemistów i behawiorystów jest to, że nie stawiają sobie zadania „wyleczenia całej jaźni”, zajmują się raczej określoną dysfunkcją, określonym problemem, który klientowi najbardziej doskwiera, ale systemiści widzą ten problem w sposób wiele bardziej złożony, w kategoriach relacji z innymi. I z klasyków odwołują się raczej do Adlera niż do Junga (choć tak w ogóle, poza systemizmem i behawioryzmem, freudyzm i jungizm jeszcze nie został całkowicie odłożony do lamusa, tu i ówdzie próbuje się kombinować z jakimiś ich nowoczesnymi wersjami).
To jest oczywiście tylko jeden z możliwych podziałów, bo ich jest w psychoterapii wiele więcej, idących wzdłuż, wszerz i w głąb. 😉 A dodatkowo sprawę komplikuje to, że w tej chwili coraz popularniejszy jest eklektyzm, czyli u dobrych terapeutów zasada „bierzemy to, co działa”, a u słabszych „ubrałem się w com ta miał”. No i olbrzymi postęp w medycynie, który powoduje, że dysfunkcje o podłożu biochemicznym, np. depresje, coraz częściej traktuje się farmakologicznie, w ogóle bez udziału psychoterapii lub tylko z niewielkim.
Ja bym jednakowoż psychoterapii tak całkiem z kąpielą nie wylewał. 😉 Po pierwsze, na depresjach możliwe dysfunkcje się nie kończą i np. właśnie różnych problemów rodzinnych tabletką nie da się wyleczyć. Po drugie, jeśli ktoś lubi stosować maksymę gnothi seauton, z tabletek niewiele będzie miał pożytku, a z terapii może mieć dużo. 🙂
A ktos wylewa?
Jeszcze o amerykańskiej obsesji terapeutyzowania się i procesowania: można by się tu odwołać do zasady „nie ma dymu bez ognia”, czyli uznać, że gdyby tych obsesji w ogóle nie było, to tyle filmów na te tematy by nie powstawało. 😉 Ale z całą pewnością zupełnie inaczej wygląda to w Kalifornii czy NY, a inaczej w Montanie.
A te filmy (książki również, ale one mają mniejszy zasięg oddziaływania) spełniają dwojaką rolę. Jedne (zwłaszcza komedie) są zarazem zwierciadłem i wentylem. A drugie w przystępny sposób zwiększają wśród ogółu świadomość prawną lub psychologiczną.
Ja sam z „Law and Order” wiele więcej dowiedziałem się o amerykańskim systemie prawnym niż z „poważnych” tekstów. 😳 Nie mówiąc o tym, że wskutek tej filmowej edukacji nareszcie zacząłem z tych poważnych tekstów coś rozumieć. 😆
Bobik! No, naprawde!
Heleno, dużo jest takich, co wylewają. Mnóstwo ludzi boi się psychoterapii albo podchodzi do niej z góry z olbrzymią niechęcią. Trochę pewnie jest w tym lęku, że ktoś będzie „grzebał w duszy”, trochę zwykłej niewiedzy i przekonania, że to jakieś czary-mary, a nie żadna rzeczywista umiejętność.
A tymczasem w psychoterapii jest jak w każdym innym zawodzie – są rzemieślnicy, artyści i brakoroby. Tyle że jak ktoś trafi na marnego mechanika samochodowego, to zaklnie i na przyszłość pójdzie do innego, ale nie uzna naprawiania samochodów jako takiego za bzdurę i szarlatanerię. A z terapią – czy szerzej, psychologią – często tak się dzieje. Ileż to razy sam słyszałem „ta cała psychoterapia to jedno wielkie oszustwo. Byłem u jednego takiego terapeuty, nawet 3 razy i NIC mi nie pomógł. Już mnie nikt nigdy na to nie namówi”. 🙄
Pieseczku Drogi, ale NIKT tutaj nie podwaza ewentualnych zalet psychoterapii. Podwazone zostalo natomiat stwierdzenie ubrane w nastepujace slowy:
„“Amerykańska obsesja terapeutyzowania się, w wersji fruedowskiej, (na równi z obsesją procesowania się), ma się nijak do europejskiej, a tym bardziej polskiej tradycji psychoterapii”.
Jezus Maria.
Proponuje zebys odlozyl linijke i krede i dal sobie spokoj z niesfornymi uczniami. Idz spac! 🙂 🙂 🙂
Toż ja nie twierdziłem, że tu ktoś podważa. 😯 Ogólnie szczekam. 🙂
A jak jeszcze szczekam, to doszczeknę, że europejskie i amerykańskie tradycje psychoterapeutyczne korzenie mają wprawdzie różne, ale w tej chwili praktycznie wszystkie popularne (również w Polsce) nurty terapii idą z Ameryki, albo są przez nią „przepuszczone”. Co się natomiast rzeczywiście bardzo różni, to podejście „ogólnospołeczne” do terapii. Ale tu i wewnątrz Europy są ogromne różnice.
A teraz grzecznie zastosuję się do dyrektyw i wlezę pod kordłę. 🙂
Bry!
Nigdy papieżem nie chciałem być, więc nie podoba mi się ta religia, której nazwę od razu zapomniałem. Wszystko to więc wskazuje, że w rzeczywistości jestem jej gorliwym wyznawcą, kompletnie się nią nie zajmując.
Helenko, ale czemu tak dość leceważąco przywaliłaś polskiej psychoterapii od razu? Jedna osoba od razu się przypomina, ajej książki były bardzo znane kiedyś: Kępiński. Bardzo mądre. Tylko oni się nazywali psychiatrami.
Te mody idące z USA, niezależnie czy rodzimego chowu czy odsyłane z powrotem idee francuskie, wiele tradycji niszczą. Np. w mojej specjalności też.
Oj, Tadeusz, psychiatria to jest dziedzina medycyny.
Psychoterapia z cala pewnoscia nie jest.
Dlatego ludzie chodzacy do psychiatrow nazywaja sie pacjentami, a do psychoteraputow – klientami. 🙂
„Moda” na psychoterapie nie przyszla z USA, tyko jesli dobrze pamietam z Widnia. 😆
Ale w Polsce długo za psychoterapeutów robili psychiatrzy, o ile wiem, albo psycholodzy. Kępiński pisze o tym, co obecnie by podlegało psychoterapii (np. nerwicach).
Moda współczesna przyszła zdecydowanie z USA. Nie mówimy o psychoterapii w ogóle.
Oj Heleno 😉
Psychiatrzy nie mogli robic za psychoterapeutow. To jest inna dziedzina wiedzy.
Hm,
http://ptta.pl/pef/pdf/k/kepinskia.pdf
Bardzo silne formułujesz wnioski 😉
Z tegoż:
„K. był w Polsce prekursorem grupowej i indywidualnej psychoterapii,
której głównym celem było usuwaniu patologii w systemie wartości pacjenta.”
A był psychiatrą…
Tadeuszy, Kepinski mogl sie zajmowac pschoterapia, bo takie bylo moze jefo zainteresowanie. Co absolutnie nie znaczy, ze zajmuja sie tym psychiatrzy.
Wielu pschiatrow ma wrecz pogardliwy stosunek do psychoterapii i zwlaszcza psychoterapeutrow, uwazajac, ze oni sami zajmuja sie chorobami, powaznymi chorobami jak schizofrenia, zas terapeuci zajmuja sie „worried well” i ich rozlicznymi faneberiami..
fanaberiami.
Juz samo „usuwanie patologii w systemie wartości pacjenta” budzi moj jaskolczy niepokoj. :smnile:
Wyrazenie „worried well” pojawilo sie po raz pieewszy w slynnej ksiazce znanego psychiatry brytyjskiego Gartha Wooda „The Myth of Neurosis”. On sam cierpiacy na powracajace ataki depresji, wiele lat spedzil w gabinecie licznych psychoterapeutow, az w koncu doszedl do wniosku, ze pasychoterapia jest humbugiem. I napisal ten Myth of Neurosis – wielki bestseller, t;lumaczony na wiele jezykow.
KIlka lat temu popelnbil samobojstwo nie dajac sobie rady z depresja:
http://www.telegraph.co.uk/news/obituaries/1329366/Garth-Wood.html
W tym samym mniej wiecej czasie ukazaly sie wyniki badan dotyczace skutecznosci psychoterapii w przypadku autentycznej choroby, jaka jest kliniczna ostra depresja. Byly te badania skonstruowane w ten sposob, ze ilus tam cierpiacych dostawalo przez rok terapie (bodajze cognitive) a druga taka sama grupa zostala oddana po prostu w rece przyjaznych i cieplych w obejsciu lekarzy, ktorzy widywali chorych raz na miesiac przez piec minut.
I okazalo sie, ze cofniecie sie depresji nastapilo u dokladnie tej samej liczby pacjentow z obu grup.
Tej samej licznie w obu grupach pomogly srodki takie jak prozak, tej samej licznie w obu grupach depresja cofnela sie sama a moze pomogly dlugie i czeste sesje u terapeuty lub krotkie i rzadkie u milego, rozumiejacego lekarza..
Wiem, ze sa przypadki i klopoity na ktore terapia moze pomoc. Ale osobiscie nie spotkalam nikogo, komu pomoglaby na depresje w sposob oczywisty.
Dzień dobry 🙂
Spotkałaś, Heleno, spotkałaś. Nawet Ci to ten ktoś wyraźnie i bez chodzenia ogródkami mówił, ale po pewnej ilości wina czerwonego to było, więc może nie zapamiętałaś. 😆
Zrobię sobie herbaty i zaraz radośnie rzucę się do dalszego prostowania. 😀
Ojej, zanosi się na kolejne warsztaty. Tym razem zaczynamy od propedeutyki 😆
Tadeusz celnie przywołał Kępińskiego (wspaniała postać!), bo właśnie w jego książkach dobrze widać to, co może istotnie można było nazwać polską specyfiką – psychiatrzy u nas faktycznie zajmowali się tym, co dziś od medycyny się oddziela i nazywa psychoterapią. Kępiński wprawdzie też pisał o podziale na „małą” i „dużą” psychiatrię, ale żadnej nie lekceważył, widział zawsze w pacjencie po prostu cierpiącego człowieka, któremu trzeba pomóc. Znany był zarówno z leczenia schizofrenii (i to metodami w dużej mierze psychoterapeutycznymi), jak i nerwic, w tym np. poobozowych, ale nie tylko.
Sam się z Kępińskim już nie zetknąłem, ale z jego uczniem, profesorem Mitarskim (też cudowny człowiek). On był w Krakówku uważany za „terapeutę tfurców” 😉 i jak ktoś kręcący się w środowisku artystycznym miał problemy ze sobą, to walił do Mitarskiego. A ja się mogę przyznać, że nie zawsze byłem tak wesołym i optymistycznym szczeniakiem jak dziś. We wczesnym szczenięctwie zdarzało mi się wpadać w czarne dziury i deprechę taką, że żyć się nie dało. I raz mnie z tego wyciągnął właśnie prof. Mitarski, a drugi raz – i na tyle skutecznie, że do dziś mogę miewać gorsze nastroje i podłamania, ale nie dochodzi to do stanu czarnej dziury – ośrodek gestaltowski, gdzie zresztą wcale nie uprawiano czystego Gestaltu, tylko klasyczny „kalifornijski” 😉 eklektyzm, nawet z elementami buddyzmu. Ale uprawiano na tyle dobrze, że dostałem tam do łapy narzędzia, które pozwoliły mi już potem radzić sobie z wszelkimi psychicznymi załomami samodzielnie i całkowicie bez farmakologii. Co zresztą nie znaczy, że farmakologię z zasady potępiam czy odrzucam – jednym najlepiej pomoże to, a drugiemu co insze. 😉
Vesper, to nie warsztaty, tylko wykłady, nawet bez ćwiczeń. 😆
ciekawie gadaliście, i nawet da się przeżyć, że długo.
to po swojemu spróbuję to sobie głośno skondensować i poukładać.
jest freudyzm. tzn był, ale co było gdzieś, może być nadal gdzie indziej. do tego dochodzi post-freudyzm (w wersji jest lub był, zależności czasowo-geograficzne z freudyzmem pomijamy). skoro jest post-, powinien być i pre-freudyzm, bo Freud przecież wszystkiego sam nie wymyślił (niestety ten element pominięto w dyskusji). Freud zapewne nie sam wymyślał, wymyślali też inni, i na pewno niektórzy wymyślali inaczej, czyli byłby to nie-freudyzm, zwany także obok-freudyzmem (w wersji freudocentrycznej) albo bez-freudyzmem (w wersji zorientowanej-klasyfikacyjnej), albo jeszcze inaczej, z użyciem nazwiska wymyślającego inaczej niż Freud (ta kategoria jest w sumie komplikująca i, być może, niezamknięta, więc w dalszym toku ją pominiemy),
albo wymyślali polemizując, co nam daje kontra-freudyzm, albo wymyślali tak samo, co każe wspomnieć o freudyzmie potwierdzonym przez innych (stosunek do post-freudyzmu niejednoznaczny). i rozumiem, że teraz próbuje się dokonać syntezy bezwartościującej, tak?
Mam nadzieję, Bobiku, że po wykładach głód wiedzy zostanie zaspokojony 😆
ha, okazuje się, że słusznie zrobiłem podręczne, systematyzujące notatki! będzie gdzie dopisywać przypisy
vesper, wtedy pojawi się Pragnienie…
A, co sobie mam żałować, jeszcze dorzucę. 🙂 Ta polska – a może i w ogóle demoludowa, ale o tym za mało wiem – specyfika była, jak wiele rzeczy w tzw. minionym okresie, poniekąd wymuszona sytuacją geopolityczną. „Nowinki” z Zachodu były źle widziane, a nerwic czy depresji i w socjalistycznym obozie nie brakowało, więc ci psychiatrzy i psycholodzy, którzy chcieli ludziom pomóc, robili to, co się w tamtych warunkach dało. Dopiero po 89 roku nastąpił wysyp psychoterapeutów już w zachodnim rozumieniu i niemal wszystkie terapeutyczne szkoły zaczęły mieć u nas reprezentację. Wcześniej już wprawdzie byli zapaleńcy, którzy to i owo próbowali na grunt polski przeszczepiać, ale mieli dosyć spętane skrzydła.
Foma, robienie notatek jest zawsze słuszne. Zobaczysz, jak przed egzaminem wszyscy będą chcieli od Ciebie pożyczać. 😆
Tylko nie bądź naiwny, nie daj za friko. 😎 Ustal taryfę, np. za dwie strony prefreuda jedno piwo, za rozdział obokfreuda cztery piwa, itd, a potem kasuj bezlitośnie. 😈
od zawsze wszyscy chcieli pożyczać ode mnie notatki. jak po latach wróciły z czegoś tam, przekazywane sobie z rąk do rąk przez kilka roczników studentów, to znalazłem w nich karteczki z pochlebnymi komentarzami i podziękowaniami dla autora [sic!]
(Napisane przed przeczytaniem porannych postów tych po 6.tej)
Heleno,
Uściślam: miałam na umyśle odmienność tradycji korzystania z psychoterapii. Odmienność szkół psychoterapeutycznych wyjaśnił Bobik. Bobiku dzięki, stosowne wyrazy w postaci wyrobów mięsopochodnych w drodze 😆
„Freudyzm” oznacza koncentrację na seksualności jako głównym/podstawowym mechanizmie funkcjonowania/rozwoju człowieka. Tę tezę zakwestionowali uczniowie Freuda już za jego życia. Można powiedzieć, że ta przesadna koncentracja na seksie, wynikająca z warunków w jakich pracował, to są „plewy” jego koncepcji. „Ziarnem” jest strukturalne i dynamiczne ujęcie osobowości. I słusznie jest to nazywane przewrotem kopernikańskim w psychologii. Tak jak przed Kopernikiem ziemia „był”a płaska i statyczna, tak przed Freudem psychika „była” jednowymiarowa i statyczna. Oczywiście w dużym uproszczeniu. I tego nikt Freudowi nie odbierze.
Freud dał początek koncepcjom mieszczącym się w ramach teorii psychodynamicznej. I tylko w takim sensie można łączyć Berne’a i jego Analizę Transakcyjną z Freudem (złożoność i dynamika). Źródeł AT należy upatrywać w badaniach R. Spita z lat 40. ubiegłego wieku nad deprywacją sensoryczną. Zapoczątkowały one badania nad chorobą sierocą. Korzystając z tych inspiracji Berne stworzył teorię osobowości i praktykę psychoterapeutyczną zaliczaną do teorii komunikacyjnych – nasza osobowość kształtuje się w toku komunikacji/transakcji z otoczeniem.
Szczególne, dużo większe niż na kontynencie europejskim, przywiązanie Amerykanów do freudyzmu bywa różnie interpretowane. Jedną z tez jest wychylenie wahadła purytańskiego represjonowania seksualności. Ten artykuł w jakimś stopniu to obrazuje:
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1524951,1,sporna-amerykanska-cenzura.read
Badania E. Loftus nad „pamięcią wszczepioną” nie podważają istoty teorii Freuda. Ani żadnej innej. Uczulają na skutki uboczne. A te wpisane są w każdą formę terapii/leczenia. Począwszy od leczenia kataru, na przeszczepach organów kończąc. Poszerzają wiedzę na temat funkcjonowania samej pamięci.
Oczywiście, bardzo dobrze, że zwrócono uwagę na mechanizm wszczepiania pamięci.
Psychoterapeutą może/nie może być i psychiatra i psycholog. W zależności od tego czy posiada stosowne kompetencje.
Niestety nie jest to prawnie uregulowane. I dlatego w Krakowie ruszyły „taksówki psychoterapeutyczne”. Zakazany jest „przewóz osób” dlatego będzie „terapia na kółkach”. To nie jest żart. 👿
To czy relacja psychoterapeutyczna ma charakter psychoterapeuta – klient czy psychoterapeuta – pacjent, zależy od rodzaju kontraktu psychoterapeutycznego. Osoba/profesja terapeuty nie ma tu nic do rzeczy.
Skoncentrowanie się na relacjach córki z ojcem w czasie psychoterapii nie musi zakładać jakichkolwiek podtekstów o charakterze seksualnym. Są to relacje bardzo głębokie i złożone. I jak w każdym czułym i złożonym mechanizmie, może dojść do zakłóceń.
Osobiście wyprowadziłam z głębokiej nerwicy lękowej młodą kobietę stojącą na progu obiecującej kariery zawodowej. Kompletnie sparaliżowaną, niezdolną do normalnego funkcjonowania. Problem tkwił w relacji z ojcem. I nie miał nic wspólnego z seksem.
Jak propedeutyka i „polska szkoła” to nie sposób nie wspomnieć Kazimierza jankowskiego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Jankowski_(lekarz)
Jankowskiego 😳
Foma,
jestem pod wrażeniem Twoich notatek 😯
Ostatni raz takie wrażenie zrobiła na mnie rezenzja (pozytywana) mojego projektu przez uczonego kolegę 😉
Też nie mogłam wyjść z podziwu 🙄
O rany! Ja się już tak odzwyczaiłem od „konieczności seksualizowania” terapii, że gdyby mnie ktoś zapytał o relacje z ojcemmatką nawet by mi do łba futrzanego nie przyszło, że o seks miałoby chodzić. 😯
Widzi mi się to dość oczywiste, że te relacje mają duży wływ na to, jak – również później, w dorosłości – postrzegamy samych siebie, na ile jesteśmy skłonni podejmować wyzwania lub uciekać od nich, czy świat nam się wydaje bezpiecznym miejscem, czy wręcz przeciwnie, jak sobie układamy relacje z innymi i tak dalej. Zresztą również w family therapy poszukuje się tzw. skryptów rodzinnych, żeby klient mógł zrozumieć podłoże swoich problemów.
Zeen,
http://www.youtube.com/watch?v=2ORj8_edXyQ
najważniejsze to znać swoje miejsce w szyku 😉
Zdaniem pewnego górala należy się „trzymać środka i pilnować kuferka” 🙄
jotko, ale ten podziw, to że takie dobre? ;>
ps. jak to w notatkach, po późniejszym przeczytaniu dostrzegam kilka miejsc, w których fraza się zacięła i są zgrzyty składniowe, ale też tych miejsc nie jest zbyt wiele, jak to w fomowych notatkach…
Bobiku,
ten mój wtręt seksualny 😉 miał charakter aproposowy 😆
Foma,
podziw to mało powiedziane, co ja mówię, to jest w ogóle nie powiedziane … 😉
Po czym poznać, że psychoterapia zakończyła się sukcesem?
Po tym jak pacjent/kient robi sobie wyrzuty: po cholerę ja temu palantowi dałem tyle kasy, jak i tak całą robotę sam odwaliłem 😉
To obok Jankowskiego może trzeba by wspomnieć i Kazimierza Dąbrowskiego. Ale ja krakus jestem i po kumotersku Kępińskiemu dałem fory. 😉
W Krakowie istniało zresztą w swoim czasie coś takiego, co na własny użytek nazwałem medycyną kopernikańską. 😉 Nazwa stąd, że przy ulicy Kopernika był zespół klinik, z których wychodziły tak wielkie osobowości medyczne jak Kępiński, Aleksandrowicz czy Szczeklik, reprezentujące medycynę w pełnym tego słowa znaczeniu humanistyczną. Coś było takiego w tej kopernikańskiej atmosferze (choć zapewne i w atmosferze krakowskiej AM), co do takiego podejścia do medycyny i pacjenta skłaniało. Ale nie wiem, czy coś z tego jeszcze zostało, czy to zamknięta przeszłość i uż se ne vrati.
Nie znałem tego wyznacznika sukcesu terapii. 😆 A bardzo mi się spodobał. 😈
To powiadacie, że kolega Frojd w odstawce?
Kurczę, całe dzieciństwo na nic….
Aaa, tak, masz rację Bobiku. W ten nurt humanistycznej, holistycznej medycyny/terapii wpisuje się też profesor Dega – promujemy Poznaniaków 😉
Tylu wspaniałych ludzi. Aż serce rośnie.
I tochę żal, że tak mało się o nich pamięta.
W nauce też się jakoś tak porobiło:
http://piotras1974.wrzuta.pl/audio/9Um6rFDuQcO/seweryn_krajewski–taka_ameryka
Zenn,
pierwsze pół życia zatruwają nam rodzice a drugie pół dzieci. Tak czy siak mamy przechlapane. Z Frojdem czy bez … 😉
Czytałam Schizofrenię Kępińskiego i Strach przed lataniem E.Jong. 😉 I kupiłam kilka lat temu podręcznik do psychologii, ale jeszcze nie zdążyłam go otworzyć. 😳 Wasz zbiorowy wykład bardzo mi się przyda, ale nie będąc lotną jak foma, jednak poczekam ze studiowaniem do wieczora. Zwłaszcza dzisiaj straszny ze mnie nielot. 🙁
Tak na marginesie, bo to tylko szczegóła, a nie zasadniczy temat rozmowy: w AT również w koncepcji Rodzica, Dziecka i Dorosłego, choć to nie to samo, co ego, id, superego, można się dopatrywać freudowskiej bazy. Ale oczywiście istotne różnice w stosunku do freudyzmu też są.
Fomy notatka nadobna, gładka,
umie i z zadka uczynić twarz.
Co ci tam ojciec, co ci tam matka,
kiedy notatkę fomową masz! 😈
Ja mam do Kępińskiego stosunek szczególny. Podobnie jak Bobika w szczenięctwie, tak i mnie w okresie sturm un drang (bo to taki ludzki odpowiednik szczenięctwa, nie koniecznie związany z wiekiem) ścigały czarne smoki. Sturm und drang periode się skończył, a one nadal za mną latały. Widac się przyzwyczaiły, a ja z przyzwyczajenia dokarmiałam. Próbowano przepędzić je psychoterapią i nie pomogło (boszsz, jak ci terapeuci mnie denerwowali z tymi swoimi ukrytymi technikami brania pod włos widocznymi na kilometr)Próbowano lekami i też nie pomogło, co tam, więcej smoków przyleciało. I wtedy dostałam od przyjaciela paczkę, a w niej dzieła zebrane Kępińskiego i Berne (jeszcze wtedy nieprzetłumaczony na polski) z dedykacją „Psychoterapia dla Zoś-Samoś”. Trzy miesiące siedziałam na zmianę nad książkami i nad robótką na drutach, bo robótki ręczne dają możliwość, by sie w głowie poukładało to, co się wczesniej do niej zapakowało. Smoki po kolei odlatywały. Po trzech miesiącach już ich nie było. Został tylko po nich bałagan, który trzeba było posprzątać, ale byłam juz na tyle silna, że dałam radę sama.
Ago, jaki lotny? ja tylko poukładałem wielość, nie wchodząc zupełnie w jej treść, dalej jestem głupi jak byłem, tyle że usystematyzowałem swoją niewiedzę. a teraz ze zdumieniem odkrywam możliwe zastosowania roboczego schamatu
Jaki głupi, jaki głupi? 👿
A takie: wiem, że nic nie wiem, to za przeproszeniem co? 👿
słowa, słowa, słowa…
Aga,
zdradzisz tajemnicę jaki podręcznik psychologii zamierzasz studiować ?
No proszę, fomie też czasem się udają piękne literówki. Słowo „schamat” daje ogromne możliwości interpretacyjne. 😆
Pytanie, niedyskretne, do tych co „z bydlęty sypiają”. Jak często zmieniacie pościel? Odpowiedź nie jest obowiązkowa 😉
Zmieniłam przed chwilą, ale nie ma żadnej gwarancji czy Wesołego Alleluja nie zamieni się w brudnego … 👿
Moje bydlę nie ma żadnego wpływu na stan pościeli, tylko trzeba czasem otrząsnąć z pierza. 🙂
Vesper,
ja robótek na drutach używałam do uczenia się „kończenia zadań”. Do takiej robótki można w każdej chwili wrócić, naprawić błąd 😉
A że były to czasy wiadomego niedoboru, to i materialne pożytki były wymierne. Naprawdę fajne rzeczy sztrykowałam. czasem mi się marzy żeby wrócić do tego. Ale oczy, ale kark … 🙁
Bydlę trzeba otrząsnąć z pierza czy pościel? 😎
Pytanie zwłaszcza do tych, którzy chodzą spać z kurami. 😈
WW,
Ty je kąpiesz po każdym polowaniu na myszy w ogrodzie? 🙄
Jotko, teraz takie wynalazki drutowe można mieć, co wręcz zachęcają do niekonczenia zadania. Bo skoro można żyłkę od drutów odkręcić, zabezpieczyć nakrętką i bezpiecznie odlozyć ad acta, to kto by nie skorzystał 🙂
I bydlę, i pościel należy otrząsać. 🙂
Paskuda nie poluje na myszy w ogrodzie, z braku a) myszy, b) ogrodu. 😎
Dzień dobry 🙂
Ogród jest, myszy są. Zakaz wstępu na pościel, uchylany wybitnie wyjątkowo 🙂
Bobiku, z tym samochodem i mechanikiem to trochę nie tak. Samochód, rozbabrany przez mechanika papudraka, można, w ostateczności, zezłomować i kupić nowy. Z człowiekiem gorzej. Ja jestem z tych bojących się, że jak mi rozgrzebią, to nie poskładają, dlatego sama grzebię i sama składam 😉
A czy może mnie ktoś kopnąć niżej nerek, żebym się wreszcie wziął za robotę odkładaną od poprzednich świąt? Psychoterapia własna nic nie dała i ona leży jak leżała, ta robota. 😈
Wielki Wodzu, w życiu, toż to raptem rocznica 😯
Czy ktoś mógłby uspokoić moje żelazko, bo patrzy na mnie molestująco?
i przeżyła tyle czasu ta robota? to jakaś niezwykła musi być…
kopanie byłoby zbyt proste, zbyt bezpośrednie i za mało psychologiczne. do tego wymaga znajomości anatomii. trzeba się zastanowić nad innym rozwiązaniem
Haneczko, schowaj je do szafy. To zawsze uspokaja żelazka.
Vesper, ono schowane, ale i tak patrzy 🙁 ja to czuję 🙁
Przeżyła, bo to zła robota jest. Umysłowa, tfu. Może sobie nieodpowiedniego wykonawcę znalazła, krowa jedna. 😈
Co to jest żelazko?
żelazko to częsta przyczyna pożaru. szczegónie gdy rozgrzane jest chowane do szafy…
Umysłowej leżenie dobrze robi, ona dojrzewa do erupcji 🙄
Żelazko to takie coś bez duszy 👿 Pan mąż mi ❗ evil: kiedyś kupił 👿
Przykład żelazko demaskuje wredne oblicze postępu i cywilizacji. Kiedyś żelazko miało duszę 😉
żelazka
WW,
Jak to psychoterapia nic nie dała? Robota spokojnie leży. Połóż się i Ty 😉
Wielki Wodzu, skoro nikt inny nie chce pomóc, to ja służę: weźmiesz się za robotę po TYM kopnięciu, czy czekasz, aż kupię szpilki? 😎 I nie mów, że kopanie w szpilkach jest bardziej niebezpieczne dla kopiącego, niż dla kopanego – poradzę sobie. 😉
Swoją drogą, taka robota, którą się ciągle odkłada na później, też czasem odgrywa jakąś pozytywną rolę: po jej kolejnym odłożeniu, żeby zmniejszyć wyrzuty sumienia, wykonuję czasem jakieś inne zadanie – też niekochane, ale nie aż tak bardzo. 😉
Jotko, to jest taki podręcznik dla przedszkolaków 😳 – jak wrócę do domu, to go znajdę na półce i zamelduję, jaki konkretnie.
W szpilkach to chyba niebezpieczne dla szpilkowicza nade wszystkim…
Ja namolnie odchodząc od nurtu dionizojskiego — nie lubię frojdyzmu i już. Słusznie Witkiewicz go określił jako system podejrzeń. I bardzo podobnie scharakteryzował Gellner w swojej książeczce (miał łeb facet…), z której nic nie pamiętam….
Tak, a niektórzy to sobie musieli sami dawać radę z demonami….
To, już Dionizos!!
Jutro katedry gotyckie, wino, śpiew, kobiety!!!! 😆 I aż do niedzieli!!!!
Co się bierze na wątrobę???
Tę sprawę kiedyś już wałkowaliśmy: http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91152,11480309,Matka_Madzi_zaginela__Rutkowski__Zostawila_listy_pozegnalne.html
Linkuję nie po to, by do niej wracać, broń Boże. Moja uwagę zwróciło jednak zdanie: „W momencie zniknięcia kobieta przebywała w mieszkaniu razem z mężem.” 😯 😈
no po prostu brak słów! przecież mąż nie jest od tego, żeby przebywać razem w pomieszczeniu
A jak już przebywa, to mógłby chociaż nagrać telefonem moment zniknięcia.
Ja czekam z ciekawością na wyniki apelacji w sprawie mafii paliwowej. http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,11411822,Krzysztof_Rutkowski_oskarzyl_politykow_PiS__Prokuratura_.html
Para żona-mąż mnie nie szokuje, ale para zniknięcie-przebywanie wywołuje we mnie jakiś odbiorczy rozgardiasz. 🙄
Bo znikać, jednocześnie przebywając, to jednak trzeba umieć, Ago. Nasza wyobraźnie jest widocznie zbyt mało elastyczna.
Szacun dla dziennikarza, który potrafił odpowiednim zabiegiem stylistycznym zjawisko to opisać 🙄
Nie piszą, czy zniknięciu towarzyszył błysk, albo mlask, czy coś zostało oprócz listu, ektoplazma na przykład. Niech oni porządnie tego męża przesłuchają, kto to widział, żeby tak przebywać w czasie zniknięcia.
Czuję się kopnięty, Ago. Chyba poszło za wysoko, aż mi kamienie nerkowe zazgrzytały. 😎
Przepraszam, WW. 😳 Ostatni raz kopałam … drzwi do łazienki. To było kilkanaście lat temu. Kopanie zakończyło się pełnym sukcesem: drzwi się poddały, noga wytrzymała, ja się uwolniłam z łazienki, zupa nie zdążyła zalać palnika. Wygiętą framugę latami pokazywałam znajomym na dowód, że może jednak należy się mnie bać. 😎
To bardzo profesjonalnie postąpiłaś i skutecznie, bo niektórzy próbują jak w amerykańskim filmie i potem obojczyk złamany, a drzwi dalej zamknięte. 😛
No i chyba się wezmę za tę dziwkę robotę jednak. 😈
Tadeusz
na wątrobę 😉
http://aptekajakmarzenie.pl/rapacholin-forte-tabl-p-1705.html
lubienie Freuda nie jest obowiązkowe 😎
WW,
jednak dziwka czy jednak się za nią zabiorę 🙄
Jednak się zabiorę, bo to drugie to wiadomo od dawna. 😎
A ja wypchałem ladacznicę za burtę 🙂
Uważam, Wodzu, że bardzo niesprawiedliwie wyrażasz się o tej zaległej robocie. 👿 Gdyby była dziwką, to by się oddawała każdemu, a ona, jak widać, nawet i do końca życia gotowa na Ciebie jednego czekać. 😈
Bo nikt jej, motyla noga, nie chciał. Ostatnia jest. 😎
Znikam banalnie, wybywająco 🙄
Tadeuszu, w dzisiejszych czasach chyba już nikt dosłownie Freuda nie bierze, nawet postfreudyści. 😉 Jego olbrzymia rola polegała przede wszystkim na tym, że ruszył z posad bryłę, z czego wynikło mnóstwo ciekawych rzeczy dla psychologii, ale i dla literatury czy sztuki. I już mniejsza o to, czy bywał omylon (a bywał, bez wątpienia) – ważne, jakie dał impulsy do tego, żeby się dalej działo. 🙂
A co to za katedry masz na horyzoncie? 🙂
No widzicie? Haneczka też znikła w obecności wszystkich przebywających. 😯
Co to jest żelazko dalej nie zrozumiałem. 😳 Pożar w szafie może spowodować? Czy to coś w rodzaju papierosa? 😯
No tak, teraz widzę Bobika w szatach wyprasowanych papierosem…. jakoś nader podobne do klawiatury.
Taż ja nie zaprzeczam historycznej doniosłości, im jej świadom — ale i nie historycznej, istnieje zwulgaryzowane w świadomości publicznej.
Doszedło do mnie, że z B latają tzw. tanie samoloty do B(eauvais). Zawsze chciałem zobaczyć to sklepienie 48 m nad posadzką, ech…. to lecę! I pooglądam jeszcze co się da, Amiens np. No może i Paris, ale mnie mało nęci.. te ludzie….
Jak to miło marzenia spełniać!!
Moje zdanie frojdystyczne jest równie mętne jak…
Nowy telewizor po trwajacym cala noc zmaganiu sie z nim wreszcie dziala, choc Stara jest podlamana, ze tyle musi w tej cwhili miec kanalow, kiedy w zupelbosci wystarczaly jej cztery i pol do tej pory.
Choc wiec robila wszystko wedle zalaczonych istrukcji, na ostatnim etapie pojawial sie na ekranie blady napis, ze sygnal nie dziala, sprawdz antene.
Sprawdzala i sprawdzala, powtarzala caly proces od poczatku chyba ze dwadziescia razy i dalej nie bylo ni dzwieku, ni obrazu, ni kanalow.
Az o swiecie wpadla na pomusl, ze moze wszadza koncowke kabla anteny wciska w niewlasciwa dziurke. Rzecz w tym, ze koncowka zenska anteny nie dawala sie wcisnac na zaden meski w telewizorze. Okazalo sie jednak, o czm nie bylo w instrukcjach, ze koncowke meska nalezy lekko… jakby to powiedziec… przykastrowac metoda odkrecenia i natychmiast pojawil sie sygnal.
Ale ta ilosc bezplatnych kanalow! Przeciez wcale tego nie chcielismy tutaj! Przeciez to wszystko smiecie jakies! 👿
O, tak, ja niejedną szatę mam wyprasowaną papierosem. 😈 Nawet kanapę kiedyś też z rozpędu wyprasowałem. 😎
Spełnianie marzeń dzięki tanim lotom stało się jakieś łatwiejsze, nie uważacie? 😉 Pod warunkiem oczywiście, że ma się takie sprytne marzenia, które są odpowiednio skorelowane z połączeniami.
Mordko, to u Was korzystanie z tych wszystkich kanałów jest przymusowe? 🙁
Mam wrażenie, że pojawienie się Freuda, hmm, coś uruchomiło? 😉 Nie żeby zaraz lawinę, ale jednak. Żeby było ciekawiej, hmm, coś przenika do pozabloża, bo u mnie w biurze też jakieś, hmm, tematyczne żarty fruwają. I to nie ja je opowiadam. 🙄
Dawno dawno temu…w małym miasteczku w każdym domu był głośnik podłączony do miasteczkowego radiowęzła, który transmitował program I programu PR. W niektórych domach nigdy go nie wyłączano i grał sobie głośnik od świtu do późnej nocy.
Era słuchania radia nastąpiła potem – te mrugające „magiczne oczy”, wsłuchiwanie się w trzaski zagłuszarek itede.
Nadeszła era telewizorów, fater wracał z pracy i nie zdejmując płaszcza, pierwsze, co robił, włączał telewizor. Wyłączał go dopiero, gdy już leżał w łóżku, za pomocą „pilota”, tzn. kija od szczotki.
Nastał czas komputerów i internetu i jak to kiedyś widziałem na jakimś satyrycznym rysunku dotyczącym psychoterapii: „Jestem Eustachy, sprawdzam pocztę 158 razy w ciągu dnia”.
Obowiazkowe jest posiadanie wszystkich tych bezplatnych smieciuchow 👿 , wiec zanim taki Kot przebije sie np do kanalu numer 4 (dobrego komerycyjnego), to musi leciec przez BBC 1, BBC2, BBC dla Dzieci, BBC Parlament, BBc Srament, BBC World , BBC 24 , potem dopiero kanal 3, Kanal 4.
A wystarcza;o w zupelnpsci BB1, BBC2, Kanal 3( u akurat zle dzialal ), Kanal 4 i Kanal 5.
To wszystko, to jakiś jeden wielki kanał! 😈
Zebys wiedzial, Klakierze 👿
BBC nieustannie skomli, ze za malo dostaje wplywow od aboamentu, ale rozmach ma w otwieraniu tych kanalow, jakby jutro nie istnialo. Potem mu brakuje na produkowanie nowych ambitnych programow, wiec daje nieustannie powtorki lub nadaje z jednego kanalu na drugim to samo. Chce byc nadawca publicznym i komercyjnym jednoczesnie. Tego sie nie da.
Byłabym gotowa płacić BBC jakiś abonament za udostępnienie programów przez internet. Ale oni nie chcą: radiowe dają za darmo, a telewizyjnych wcale i juszszsz. 🙁
Abonament roczny kosztuje w tej chwili £145.50 za telewizor kolorowy i £49.00 za czarno-bialy. Za radio nie placi sie abonamentu, ale oczywoscie jego koszty sa pokrywane z tych sanych pieniedzy. Co 3 lata BBC musi zlozyc w Parlamencie nowe podanie dot. podwyzek ceny abonamentu – zawsze znacznie wyzsze niz Parlament sie zgodzi. Nikt z oplat nie jest zwolniony i placa absolutnie wszyscy posiadacze sprzetu, nawet jesli sobie zablokuja BBC (byly takie proby, sad sie nie przychylul).
Reszta pochodzi z dzialanosci komercyjnej BBC – sprzedazy programow, kursow angielskiego, ksiazek, etc.
Stad bardzo staranne zabezpieczanie przez BBC swej wlasnosci intelektualnej.
Zdaniem wielu medioznawcow i obserwatorow BBC niepotrzebnie rzucila sie na rozbudpwywanie swej oferty „kanalowej”, chcac konkurowac z komercja, ktora ma znacznie wieksze mozliwosci zarobkowania, zas jej „misja” nie jest tak rozbudpwana jak w telewizji komercxyjnej (kanaly komercyjne tez musza spelniac misje publiczna, ale nie w takim zakresie jak jest to wpisane w statuty BBC).
Stad (nieudane) proby BBC wprowadzania programow na podobienstwo Idola – komercji wychodzi on znacznie lepiej niz „naszym”.
Duzo taniej jest wyprodukowac Taniec z gwiazdami niz paroodcinkowa adaptacje powiesci Dickensa czy wyslac Davida Attenborough’a na jakies kolejne zadupie z ogromna ekipa techniczna i wysokim ubezpueczeniem na wypadek pozarcia przez rekina..
Dltego BBC musi liczyc sie z groszem, bo z niego sie spowiada przed nami, przed Parlamentem, przd Gubernatorami.
Mordko, teraz serio: dlaczego musisz się przebijać? Normalnie to na pilocie po to są cyferki, żeby można sobie było wstukać numer kanału i wskoczyć nań bezpośrednio. A przy czterech używanych kanałach zapamiętać, który one tam mają numer kolejny, chyba nie strasznie trudno.
No, chyba że masz takiego pilota, jakiego opisał Klakier. 😈
£ 49.00 nie 49 tysiecy, popraw, Bobiczku.
Sie robi. 😎 A nawet już zrobiło. 🙂
Dzoeki za korekte.
No, wlasnie Bobik. Przedtem bylo BBC1, BBC2, Ch, 3, Ch.. 4 i Ch. 5.
A teraz musisz pamietac, ze Ch. 4 to w rzeczywostosci prpgram 23.
To wstretne dla Starego Kota, ktory i bez tego musi pamietac strasznie duzo.
Można sobie z tyłu pilota przykleić ściągę. 🙂
To może Stary Kot ustawiłby sobie Ch4 pod przyciskiem 1 na pilocie i miałby święty spokój.
A jak sie to robi? 😳
W zasadzie trzeba postępować zgodnie z instrukcją, choć osobiście preferuję podejscie intuicyjne 🙂
Podejscie intuicyjne w tym domu (zamiast czytania instrukcji) juz nie raz skonczylo sie potokiem lez i tantrumami z latajacym pod sufitem sprzetem. 🙄
A nie mówiłem? Nie opłaca się tworzyć wierszy wysoce patryjotycznych, bo i tak je vox populi Rymkiewiczowi przypisze. 👿
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,11478523,_Do_boju__Panie_Jaroslawie___Nowy_wiersz_Rymkiewicza_.html
Kocie, ja mam taką sprawdzoną metodę: zaprasza się najmłodszego ze swoich znajomych na ciasto i prosi, żeby poustawiał, co tam jest do ustawienia. 😳 Gorzej, że moi młodzi znajomi się porozjeżdżali i stąd ostatnio miewam problemy z laptopem.
Co to są tantrumy? 😯
Humory. Złe oczywiście.
Myślałem, że złe humory to wapory. 😳
To jest to, w co wpada Pies, kiedy ktoś chapnie jego pasztetówkę, siądzie na widoku, ale poza zasięgiem i bezczelnie pożera.
Wapory też. Ale tantrumy także zarówno.
Tantrumy to wiecej. Tantrumy to kiedy sasiedzi zaczynaja wygladac przez okno albo je zamykac, trzasniecie drzwiamy powoduje stluczenie krysztalow w kredensie. wynosic nalezy wszystkie ostre narzesdzia z domu, miec w pootowiu jodyne i wiadro walerianki, te rzeczy.
Co do instrukcji, to mnie równiez sa w stanie wpędzieć w tantrumy, ale potem wścieklica na siebie bierze mnie jeszcze większa ni z najwięsze tantrumy, bo co to niby jest, że sobie nie mogę poradzić z kilkoma przyciskami 👿 No i te przyciski w końcu musza sie poddać. Inna rzecz, że teraz w sprzętach jest jeden, góra dwa i to bardzo komplikuje sprawę. Jak było po jednym do każdej funcji, to przyciskając po kolei, w końcu sie trafiło na odpowiedni. Teraz trzeba za pomocą tego jednego góra dwóch przycisków porozumiewać sę z urządzeniem alfabetem Morse’a – raz długo, dwa razy krótko, raz długo, albo raz długo i nic więcej, albo jeszcze jakoś inaczej. I to jest już nieco bardziej trudne i w zasadzie bez instrukcji się nie obędzie. A to z kolei bardzo złości.
To wyjaśnienie z pasztetówką chyba mi dało odpowiedni obraz tantrumów. 🙄
Ago, my zapraszamy zazwyczaj jednego Przyjaciela, mieszkajacego na drugim koncu miasta lub ktoregos z jego synkow, ale wpada zazwyczaj caly tabor i trzeba miec zamrazarke wypelniona pielmieniami.
Znaczy sie , my nie narzekamy, bron Boze, ale mowimy tylko o drobnej niedogodnosci. Drobnej. 😈
Problem z instrukcjami jest taki, ze wystepuja one w Przyrodzie w dwoch postaciach: albo wolumenu zblizonego gabarytami do ksiazki telefonicznej, albo broszurki na podlym papierze, pisanej dronym druczkiem w siedemnastu jezykach Unii Europejskiej plus japonskim, chinskim, koreanskim, arabskim i gudzerati.
A moj samsung zostal wyprodukowany w Ruminii i instrukcje w jezyku angielskim zostaly przretlumaczone najwyrazniej przez jakas ofiare rezimu Ceausescu, a moze ichniego systemu sierocincow.
Kocie, a jaki model nabyłeś, to znaczy jaki model dla Ciebie nabyto?
Hehehehe – najlepiej przeczytać w gudzerati. Ala ja i w polskim słabo się orientuję w tych instrukcjach w Instrukcjach.
Już nie pamiętam kto powiedział (może Osiecka, a może Młynarski) – „dziadkowie cierpliwie czekają, aż wnuki wrócą ze szkoły, aby im włączyli wydeło”.
nonono, widzę, że Aga podjęła wyzwanie – pójdzie po modelu 🙄
19-calowy Samsung LED UE19D4010N w kolorze bialym .
A, aby nie było, że ja się tu nabijam bezczelnie!
Ja w pełni zrozumienia!
Dobrze, że nie 'poleci na modela.’ 😉
Mama zawsze mówiła, gdym Ją pytał: „Jakie auto kupił wujek?”
– „Czerwone” – odpowiadała.
Tak wyglada:
http://www.johnlewis.com/231205314/Product.aspx?s_kenid=3bb91399-a40e-fe89-d223-00000597c512&s_kwcid=7×903780
Jednak Koty różnią się bardzo od Psów. Jak przychodzi pora wymiany samochodu i Pan Administrator mnie pyta, jakiej marki tym razem autko być powinno, to ja zawsze odpowiadam „byle nie białe”. 😈
No tak, Klakier mnie poniekąd uprzedził. 🙂
A Tygrysek stale w tym Samsungu siedzi, czy ma jakieś pory spacerów? 😎
Ja to sobie tak myślę, Kocie Mordechaju, bez pielmieni się nie obędzie. 😀
Do wyboru byl tylko czarny. To wole bialy.
Byly bardzo zgrabne i ladne w innym sklepie w kolorze malinowym, co by mi bardziej odpowiadalo, ale wszyscy krzyczeli, ze nikt nigdy nie slyszal o firmie Alba i dlatego alby nie nalezy kupowac. 🙄
Tu jest sliczna malinowa alba:
http://www.argos.co.uk/static/Product/partNumber/5295944.htm
I cena nader przyjemna.
Nie wierzę, że Goya nie słyszał o firmie Alba. 😎
Ja tez, Klakierze, czuje, ze trzeba bedzie zainwestowac w pielmienie na dowolna liczbe osob, bo to nigdy nie wiadomo przed otarciem drzwi do chaty.
Uwielbiam nowe zakupy.
Ale o tym już kiedyś rozmawialiście – papuga z drugiej strony lady coś do mnie skrzeczy, ba jeszcze woła jakiegoś innego papuga, a by potwierdził, że skrzeczy doskonale.
Zawsze zadaję wtedy głupie pytanie: ” A jakie to ma wady?”
Ja to tak jakoś odczytałem (o tych pielmieniach), że oprócz Królika, to się zlecą i Krewni i Znajomi.
Sam bym poleciał na te pielmieni z octem, choć w gudzerati jakoś słabuję.
Jak firma nazywa się 'Biała’ a telewizory robi malinowe, to jest to trochę podejrzane. 😉 Sama się zastanawiam nad białym kindlem. Telwizor wygląda naprawdę nieźle. 🙂 W Polsce chyba nie sprzedają tego modelu, choć Samsung jest u nas numerem 1 na rynku telewizorów.
Sama widzisz. Alby wlasnie powienny sie dzielic na Biale i Czarne, jak u wspomnianego Goi.
Aga wymiękła. 😥
Wspomnienia kąsumenta.
Najpierw próbowano mnie przekonać, że nie można w tej sali odtwarzać dźwięku stereo.
Potem, że mam jakieś widzimisię, że światło z rzutnika mi wali po oczach.
A jeszcze potem, że to fanaberie, że widzę kratkę pikseli.
Wszystko było w glorii, że gwarancja na sprzęt jest 5-letnia.
„A gdzie gwarancja na mój wzrok?”
Ciekawe jak wzrok będzie znosił coś takiego:
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11484778,Okulary_rozszerzonej_rzeczywistosci_Google_juz_sa_.html
Mi się to nawet podoba 😳
Pełny Automatyzm.
Kiedyś w młodości przeczytałem takie futurystyczne opowiadanie: chłopcy bawili się piłką, dzięki nadajnikom, które mieli na palcu, piłka zawsze trafiała do ich rąk.
Z pomykającego chodnika zszedł dziadek i powiedział:
– „zdejmijcie te nadajniki”.
Chłopcy zdjęli i…
Blade ich twarze zarumieniły się, gdy przyszło im pobiegać aby złapać piłkę.
Że też mnie w Przeszłości faszerowano taką „literaturą”
Pora na gg.
ciekawe jak okulary rozszerzone będą się dogadywać z tradycyjnymi. bo póki co to ja tego nie widzę…
Komisja EPS odstąpiła od ukarania posła Suskiego 👿
Będzie zastosowana ” forma wychowawcza”
Po dyskusji na temat dbałości o dobre imię Sejmu, którą odbyliśmy przed przerwą, proponowałbym, żebyśmy zaprosili na posiedzenie Komisji pana posła Suskiego w celu przekazania mu, w formie wychowawczej, naszych odczuć i spostrzeżeń wynikających z dzisiejszej debaty na temat Zasad Etyki Poselskiej. Miałoby to na celu uwrażliwić pana posła na pewne sprawy i zwrócić mu uwagę na konieczność większej ostrożności w posługiwaniu się językiem w sferze publicznej. Przekażemy panu posłowi stenogram z dzisiejszej dyskusji, ale uważam, że bezpośrednia rozmowa wzmocni oczekiwany skutek. z wypowiedzi przew. Komisji
Już ewolucja coś wymyśli na dogadywanie się okularów 😈
http://www.polityka.pl/galerie/1523065,1,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2012-r.read 🙂
Kto by pomyślał: nie wąsy, nie pijaństwo i nie stan techniczny auta był winien śmierci 6 osób. Winnym okazała się Główna Dyrekcja Dróg i Autostrad wraz z inspektorem nadzoru….
Sprawa omawiana http://bialystok.naszemiasto.pl/artykul/1347991,zarzuty-dla-urzednika-ws-wypadku-w-woli-zambrowskiej,id,t.html
była dziś w TV.
Wypadek zdarzył się zimą, kiedy takie błędy łatwiej wychwycić. Ciśnie się na usta pytanie ile takich dróg powstało i powstaje. Ostatni przykład z mojego podwórka – mieszkańcy czekali na remont ulicy Limanowskiego – wstrzymano na niej ruch na kilka lat (sic!), powodując zatłoczenie dróg równoległych. Wreszcie wyremontowano i już po czterech miesiącach droga jest popękana, tworzą się nierówności…
To musi jacyś wąsacze są też w urzędach i w firmach wykonawczych, nie tylko za kierownicą…
zeen – najwyraźniej ci nawaleni wąsacze wysiadają z aut i zasiadają za kierownicom użenduf.
http://www.motogazeta.mojeauto.pl/Polskie_drogi/Zly_stan_drog_glowna_przyczyna_wypadkow_w_Polsce,a,191836.html
Dziś wreszcie wyrwałem ze szponów czasu chwilę na starówkę w Lublinie. Nie żałuję 🙂
Jotko, ten podręcznik do psychologii stał na półce tylko w mojej głowie 😳 – mam socjologię http://www.empik.com/socjologia-bauman-zygmunt,69382,ksiazka-p i filozofię, byłam przekonana, że psychologię z tej serii też kupiłam, ale widocznie nie. 😳 Za to znalazłam Być kobietą i nie zwariować. 😉
zeen – czego nie żałujesz na tej Starówce lubelskiej?
To straszne miejsce!
To miło. Dziś też spacerowałem swoją trasą staromiejską. Szkoda że nie miałeś właściwego oznakowania, bo wspólne piwo…. 😎
Tak, tak… Bobik powinien udzielić kopyrajta na odznaki z czarnym szczeniakiem
Miło czytać Irku, ale wracałem dziś do domu kierowcą będąc 🙁
Ale po linie w śmietanie to jeszcze chyba wolno prowadzić 🙂
Po linie w ogóle trudno jest prowadzić, co dopiero, gdy lina w śmietanie 🙄
🙂
Ale nie dla ” Sztukmistrza z Lublina ” http://lubelskie.regiopedia.pl/zdjecie/jasza-mazur-bohater-powiesci-sztukmistrz-z-lublina-moze-byc-symbolem-kulinarnej-lubelszczyzny-123287 😉
Kolejna „cepelia” po żydowsku
Klakierze, Czarniecczyku miły , a dlaczegóż starówka lubelska to straszne miejsce 🙄
http://lublin.mapofpoland.pl/Lublin,zdjecie,8,10050,Stare-miasto—Plac-po-Farze.html#galeria
Czarniecczyku?
A co to za hasło?
Dlaczego straszne miejsce?
Hmmm… po prawdzie nie byłem tam od wielu lat.
Ale stan Starówki sprzed kilku lat (że o dawnych nie wspomnę) zawsze wołał o pomstę do Nieba z racji totalnego zaniedbania.
O mieszkańcach nie wspomnę.
Bobiku, to proste, ja mam takie marzenia jakie są połączenia 🙂 Patrzę na połączenia i dostaję marzenia!! Z czym mi się kojarzy.
Np. Barcelona. Gaudi. No to zaśpiewałem Gaude mater Polonia, bo już nie ma do Barcelony 👿
Do wersji instrukcji obsługi koniecznie dopisać dwie inne: na płycie CD (w 40 językach), do ściągnięcia przez Internet (w 60 językach).
Klakier chyba dziś w ogóle w humorze dość tantrumowym. 😉 A może waporowym?
To Suskiemu się jednak upiekło… 👿 Ale my go przypilnujemy. 😎 Niech tylko znowu coś chlapnie, zaraz będzie ścigany na wszelkie możliwe sposoby.
Psem poszczujemy 🙄
Stan mieszkańców lubelskiej Starówki jest tak zaniedbany, że woła o pomstę do nieba? 😯
Może wymagają pilnego remontu. Zwłaszcza frontowe elewacje.
O, jak Ty Bobiku dobrze rozumiesz Rzeczywistość.
Tak sobie myślę, że stan mieszkańców lubelskiej Starówki jest o kilkudziesięciu lat tak zaniedbany, że aż strach.
Noo, Irek na zaniedbanego nie wygląda… Elewacja całkiem, całkiem. 🙂 Choć niby prawda, nie wiem, w którym miejscu Lublina mieszka. 😉
typowy zaniedbany straszny mieszkaniec lubelskiej starówki 😈
😆
Z koloru skóry – Lepper 🙂
Ale Irek napisał, że poszedł na Starówkę.
Przeważnie się nie chodzi „na”, jeśli się tam mieszka.
Lubelska Starówka – jedna z nielicznych autentycznych miała jakiegoś pecha przez lata. Zamieszkana przez tzw „kwaterunek”, zaniedbana latami przez Konserwatora Zabytków. No wiem – kasa.
Tylko się marki samochodów zmieniały przed Trybunałem.
Nawet niby miejscami odnowiona, z czasem nowożytnym zasiedlona przez lokale gastronomiczne, galerie – nadal sprawiała wrażenie ruiny (ogląd sprzed kilku lat).
Podwórka urokliwe (patrz zdjęcia Hartwiga sprzed lat), ale samotnie raczej tam było się dość niebezpiecznie się zagłębiać.
George Dandin
Ago, a napisał ktoś Być z kobietą i nie zwariować?
Nie wiem, dlaczego się śmiejecie – zaniedbanie tego tzsmls aż bije po oczach: nie używał kremów z wystarczająco wysokim filtrem. 🙄
Tadeusz marzy liniowo, a nawet rozkładowo! 😯 Irek prowadzi na uśmietanionej linie po nierozkładającej się Starówce! 😯 Jakbyśmy mieli na dziś w rozkładzie lody śmietankowe, to nie zważając na ryzyko oberwania od siostry linijką po łapach wyciągnęłabym do nich jakiś likier…
ou le Mari confondu 😎
Fomo, a grozi Ci? 😉 http://www.empik.com/byc-kobieta-i-nie-zwariowac-opowiesci-psychoterapeutyczne-miller-katarzyna-pawluczuk-monika,prod52110056,ksiazka-p
O likier 😀
jakie miłe słowo.
Na szczęście na Starówkę nie muszę jeździć. Tylko 8 min. spacerku do Zasranej Bramy, potem Grodzka. Można pić tam i z powrotem 😉
Ago, jak niemal każdemu facetowi… ale ćwiczę mechanizmy ochronne
Cointreau?
Cointreau, Cassis, Advocat. Dla wybrednych zamiast likieru z lodami może być czysta wódka z lodu, czyli z zamrażarki. 😎
Jeżeli już to wisielec
„Książka dla kobiet szukających szczęścia… w sobie.”
Ciekawe, co to znaczy?
Aż sprawdziłem u Sierżanta, czy rzeczywiście w Lublinie istnieje Zasrana Brama i nie da się ukryć – istnieje. 😯
Co więcej, żartownisie z władz miejskich planują postawienie tam toalety. 😯
klakierze, trzeba być kobietą by to zrozumieć
To ja poproszę dwie kulki śmietankowych i Cointreau.
Ten wisielec mógłby nawet być, gdyby pominąć wszystkie brrr kostki cukru. I do tego lody rosołowe.
Adwokata wspaniałomyślnie pozostawię kobietom szukającym szczęścia. 😈
Ale one szukają szczęścia w sobie, nie w przedstawicielach palestry, Bobiku. To jest bardzo ważne.
Czymając się liny, niestety nacht Bobikowo 🙂
foma – nie pretenduję do zrozumienia, ale już się tyle nowego dowiedziałem na BB, że postanowiłem się zapytać.
A nóż, a siekiera ktoś podejmie temat.
Nie ukrywam, że mam swoje typy, co do głównych dyskutantów.
Proszę bardzo. 🙂
Fomo, nie zniechęcaj Klakiera – mężczyźni też mogą przeczytać tę książkę i coś z niej zrozumieć. 😉
A jakby się znalazł jakiś wsobny przedstawiciel palestry?
Bo nie jest łatwo być kobietą w świecie, w którym ciągle jeszcze mężczyźni mają przewagę. W świecie, w którym nadal utrzymuje się wyraźny podział na to, co męskie, i na to, co kobiece.
ja bym tam wolał, żeby kobieta nadal była kobieca…
Vesper, ten adwokat mógłby się jednak przydać. Kiedy kobieta postanawia szukać szczęścia, i to w sobie, zaraz się okazuje, że musi się bronić przed tłumami oskarżycieli – wśród których nienajostatnim jest ona sama. 😉
To swobodna rozmowa kilkunastu kobiet – potem pewnie kilkanaście miesięcy próbowano wysupłać z zapisu poszczególne wypowiedzi…
To musiałby być bardzo dobry i drogi adwokat.
Odznikam przybywająco 🙄
Heleno, a nie masz tam funkcji „Wybierz programy”? Wybierasz swoje, strzałką latasz, a śmieci Ci nie śmiecą.
Bobiku, dlaczego nie białe? My w samochodach na biało, choć wiemy, że to czemuś niedobrze. Dlaczego?
Foma – przypominam Ci, że antyfeminizm jest tu zakazany
Fomo, może tu jest coś o zarządzaniu ryzykiem, o którym wspomniałeś. 😉 http://www.empik.com/meskie-pol-swiata-eichelberger-wojciech-jastrun-tomasz,prod61082093,ksiazka-p
„Książka ta pomoże kobietom poruszać się w labiryncie męskiego świata”
Labirynt?
Ago, ale ja bardzo lubię kobiecy świat. byle tylko nie był dokobiecany na siłę…
jaki labirynt? jedna prosta ulica…
Słusznie, Klakierze. Foma, weź sobie do serca tę uwagę i zważ, że gdyby była to swobodna rozmowa kilkunastu mężczyzn, trzeba by było wypowiedzi wysupływać spomiędzy koszarowej łaciny 🙄
Też mi się tak wydawało.
Numery idą od Wisły, albo z biegiem Wisły.
Parzyste po jednej stronie, nieparzyste po drugiej.
Lubię świat rozmaity.
Wisielec mi wisi, nie na kostkach (z perwersją mi nie po drodze 🙄 ). Na mniejszym sypkim wisi i na większych procentach 🙂
vesper, może są i takie rozmowy, ale jakoś nie dostrzegam bym z innymi facetami w koszarach lub po łacinie. może za mało męscy jesteśmy? 😯
Widocznie, foma 🙂 Kobiecość i męskość to dwie skrajności pewnego continuum, możesz być gdzieś po środku 🙂
eeeee, co to to nie! nigdzie się nie dam przypisać, będę hasać po całym continuum
O, foma wprowadził moje podstawowe rozróżnienie faceci – mężczyźni 😀
Foma, nie daj się zawiesić gdzieś po środku.
haneczko, stąd już tylko krok do wprowadzenia nowej kategorii – facetość
Byłam niedawno na babskim spotkaniu – było bardzo swobodnie, a niczego nie trzeba było wysupływać. Znaczy, wszystkie, jak tam byłyśmy, prawie 20 sztuk, jesteśmy za mało kobiece? 😯 😉
O, na kostkach, a nie na cukrze to by był bardzo odpowiedni dla psa wisielec. 😎
Foma, może powinniśmy zapytać Haneczkę o definicję obu tych gatunków?
nie byłem na tym spotkaniu, więc trudno mi wypowiedzieć się nt prawie 19 pozostałych sztuk…
Problemy z kobiecością, problemy z męskością… Myśmy z Tadeuszem już dawno te problemy rozwiązali, metodą fifty-fifty na łeb. Wtedy nawet bez continuum można się obejść. 😈
Continuum – też pewnie potrzebowałoby zdefiniowania.
Przecież foma już zdefiniował. Continuum to jest taki obszar, po którym można hasać w te i wewte, od skrajnej facetości, do skrajnej niefacetości.
nic nie definiowałem, zastrzegłem sobie tylko prawo nieprzypisania się
No tak, continuum to od nosa do końca ogona, w kierunku przez psa. W Kierunki od psa to dyscontinuum.
Hmmm… a ja już się zacząłem wgłębiać w wikipedyczną wiedzę na temat kariotypów.
Za szybko tematy zmieniacie… ledwo wóda była to tera jakie kontynua. 👿
Zaraz, zaraz Bobiku, jeżeli końcami przedziału continuum są „skrajna facetość, do skrajnej niefacetości”, to gdzie w takim razie znajduje się kobiecość?
http://www.youtube.com/watch?v=WCLm1pSUj1s
usłyszałem jadąc i dzielę się, może jeszcze komu się przyda.
Kobiecość znajduje się ponad. 😆
a jeszcze niedawno było, że w sobie. pełne niezdecydowanie, pełna niekonsekwencja. jakże to kobiece…
Tadeuszu, polecam Ci Agowe lody śmietankowe z Cointreau.
Z jednej strony mrożą, z drugiej po schłodzeniu zaś pojawiają się w nim pięknie opalizujące „chmurki”.
Zapomniałem Adze podziękować, co niniejszym czynię.
Dziękuję serdecznie, ale z Bobikiem jakiś czas temu doszliśmy do wniosku, że słodkie nas gmli. Na przykład słodkie wódy gmlą strasznie. Jakby była wóda pasztetowa, to … oooooo ….. swoją bym dał chętnie Bobikowi. Brrrr. 👿
Ago, nie wiem dlaczego mam jakieś dosłowne wizje tego ponad … 🙄
Panie foma! Albowiem kobiecość działa w sferze logiki wielowartościowej i takie tam męskopochodne fałsz-prawda to bardzo… hm… uproszczona wizja rzeczywistości. Półfałsz czy 3/4 prawda, o to jest to! A nad tym majestatycznie przerzucona prawdola.
(Podlizałem się?)
wizje gdy się jest pod kobiecością są rzeczywiście… hmmm… do oglądania
No tak, gadam sam ze sobą, co jest wyższym stadium półmęskości.
Cza powiedzieć branoc!
pół? 3/4? co tak równo?!?! kobiecość, jesli już występuje z logiką, to jest to logika rozmyta, niewymierna i zmienna
O, tak chciałem powiedzieć, ale mój pierwiastek męski nie wyciągnął z siebie całki. Całkiem nic nie wyciągnął.
Czyli właściwa.
Jak się ma w sobie kobietę i mężczyznę zarazem, to się nigdy tak naprawdę nie gada sam ze sobą. 🙂
Wizje macie, bo popisałam się niekobieco niesubtelnym postem. To była gruba liną szyta jednoznaczna wieloznaczność. 🙄
Czyżby w wyłączonym środku kryła się kobiecość?
Bobiku, ale Ci moi wiecznie się kłócą…
Więc jest ciekawie, Tadeuszu. Gdyby sobie przytakiwali, można by zasnąć z nudów
Nie, no co ja robię….. nic nie robię! Jakie to męskie!!! Trzeba się przespać na tym, będzie lepiej. Jutro żelazko, bo dzisiaj coś spalę.
Fomo, nie wiem, czy z lodów z likierem wypiłeś sam likier, za to ze wszystkich porcji, czy gdzie indziej trzeba szukać przyczyn, ale masz wyraźne kłopoty z orientacją w przestrzeni. Dlaczego to szukająca w sobie szczęścia kobieta nie może być ponad hasającą po continuum gromadą mężczyzn? 😯
Klakierze, proszę bardzo. Moja wersja gospodyni domowej: nie napracować się, a jednak coś postawić na stole. Także dla tych, co nie lubią na słodko. 😉
Nie, nie Ago, jak mawiał Sartre: szczęście to inni 🙂
Co można odczytać: inni to mają zawsze szczęście…
Nojednakdobranoc….
Kochany Koszyczku, składam Wam serdeczne życzenia dobrych, udanych Świąt, takich, jakie każdy z Was obchodzi.
Nie wiem, kiedy zajrzę, więc czule Was pozdrawiam. 🙂
Tadeusz nie lubi na słodko – może w takim razie lody z absyntem?
Dzień chyli się ku upadkowi.
To ja się pożegnam.
Dobrej Nocy.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że jest to pora na wiersz Bobika.
Kobieca logika jest trójwartościowa: tak, nie i być może. Idę spać – tak. Wyśpię się – nie. Trzeba było iść spać wcześniej – być może. 🙂
Świąteczne uściski, mt7 – na przedświąteczne, świąteczne i poświąteczne dni.
Siódemeczko, zajrzyj raczej wcześniej, niż później 🙂
Klakierze, najkrótsza definicja: mężczyzna jest człowiekiem, facet- wyłącznie mężczyzną 😉
Ad mt7
Dzięki za piękne życzenia.
I od siebie życzę, aby ten szczególny czas, w którym cierpienie łączy się z nadzieją był chwilą zatrzymania i spokoju.
Spokojne dobranoc 🙂
Siódemeczko, i my życzymy tego najsamszego. 🙂
Już wypite likiery, już wypite absynty,
pora wyśnić Amiensy albo inne Korynty,
w Dubrowniku sieriozność albo figle w Milano,
pora sobie wymarzyć, gdzie polecieć…
Dobranoc. 🙂
Bry!
Aaaa!! ostatnim rzutem na bloga:
Wszystkiego Najlepszego!
Katedry!!!!
Wino, śpiew i …. bratanek 🙁
Sprawdzam. Ostrożnie. Asekurując się. Ale wygląda na to, że blog zarzucony katedrami pozostał jednak stabilny i blożny. 😆
Dzień dobry 🙂
Tadeuszowi – spokojnych, wesołych bratanków i smacznych katedr. 😆
Reszcie – spokojnego i wesołego dnia pracy, z radosną perspektywą przedłużonego weekendu. 🙂
Sobie – mocnej kawy i szybkiego wyjścia z porannego rozmamłania. 🙄
Reszty życzeń nie pamiętam, ale może sobie przypomnę. 😎
Dzień dobry. Słońce. A miało być brzydko. Kłamali, czy chcieli żeby była miła niespodzianka?
U nas, niestety, nie kłamali. 🙁
Ci u Was to zawsze prawdę mówią, nawet nieprzyjemną 🙄
I co mnie z tej prawdy? Nawet przyjemnie połudzić się nie mogłem. 👿
Obawiam się, że wartość nieprzyjemnych prawd jest czasami przeceniana. 🙄
Zgadzam się. Nieprzyjemne prawdy to każdy może sobie sam dośpiewać.
Zebrane do kupy argumenty, które i tu padały.
http://archiwum.polityka.pl/art/nie-lekajmy-sie-nie-klekac,385862.html
A może ktoś by mi wyśpiewał moją listę zakupów? Bo wprawdzie tym razem udało mi się bardzo skutecznie nie wpaść w przedświąteczne szaleństwo, ale nie chciałbym w tym pójść aż tak daleko, żeby zostać na święta z pustą lodówką. A u nas wolny dzień i sklepy zamknięte już jutro. 🙄
Socjolog Szlendak z Polityki ladnie pisze swoj blog. Nawet jak moge nie zgadzac sie z jego poszczegolnymi sformulowaniami, to mam jednnak poczucie, ze przemyslal i zatroszczyl sie o forme, kompozycje, styl. Watch this space:
http://szlendak.blog.polityka.pl/2012/04/03/samochod-i-jego-polak/
Mam bardzo podobne obserwacje i wiecej: ze np. nie widze w polskim „dyskursie” zbyt wiele troski o to jak powszechne uzywanie samochodow i omijanie kiedy tylko mozna transportu publicznego w duzych miastach wplywa na ekologie, jakosc powieteza w metropoliach i nawet jakosc zycia uzytkownikow chodnikow.
Ciekawe czy Szlendak zna bardzo ciekawa ksiazke naszego z Monika ulubionego brytyjskiego filozofa i autora Alaina de Bottona p.t. „Status Anxiety”, ktora mnie osobiscie otworzyla oczy na wiele zawisk i procsow powodujacych, ze zamiast calkowice uzytecznego elektrycznego czajnika za powiedzmy £20.00 szukamy czajnika nadzwyczajnego trzy razy drozszego?
Nie to zebym zaraz miala leciec i kupowac byle jaki czajnik… 🙄
Bobik: „i sklepy zamknięte już jutro”.
Bo wy jestescie protestanci i nic z Wesolego Jaka nie rozumiecie.
U nas tez tu kiedys tak bylo. Nie zapomne jak musialam dralowac ze trzy mile na piechote na South Kensingtonie zanim natknelam sie na hinduski kiosk z papierosami.
Na szczescie sie zmienilo i Wielki Piatek nie jest juz pustynia bezhandlowa.
Chyba nikogo nie zdziwi, że niemal we wszystkim zgodzę się z Hartmanem. 😉 Ale i u niego zauważyłem pewien punkt, w którym automatycznie uległ zmitologizowanej wersji dziejów i poczuł się zobowiązany do świeczkizmu. Chodzi mi o zdanie „Owszem, bez Kościoła nie byłoby Polski”. A któż to może wiedzieć? Może byłaby Polska prawosławna albo protestancka? Albo gdyby podczas zaborów Kościół nie był tak silny, może znalazłby się inny, świecki czynnik spajający Polaków? Takie stwierdzenie, że bez Kościoła nie mogłoby być polskiej państwowości, wydaje mi się, jak każde gdybanie, oparte nie na faktach, a na przypuszczeniach czy przekonaniach.
Owszem, zapewne bez Kościoła nie byłoby Polski w takim kształcie, jaki jest dzisiaj. Ale czy to aby na pewno jest powód do bicia Kościołowi dziękczynnych pokłonów albo przyznawania jakiegoś specjalnego statusu? 🙄
Ja nic z Wesołego Jaka nie rozumiem? Ja?! 👿
Wesołe Jaki są moimi najlepszymi kumplami! 😆
http://1.bp.blogspot.com/-MNbt5wtdW6Q/TZ8w3kqpu5I/AAAAAAAACMw/Rt7iPLIr7hA/s1600/wild-yak.jpg
Jednakże Bobiku Chrzest Polski był aktem politycznym, a nie tylko religijnym i nie wiem, czy nie od tego należałoby wywodzić stwierdzenie, które cytujesz.
Idąc dalej tropem Bobika, można zadać pytanie o konieczność powstania państwowości polskiej, czy nie byłoby lepiej, gdyby w tym miejscu rozwinęłaby się inna cywilizacja 🙄
Chodzenie tropem dalej niz poweidzial Autor moze zaprowadzic do kazdego absurdu i przeklamania.
Oczywiście, Klakierze, że był aktem politycznym, wiążącym Polskę z „określoną opcją”. I nawet nie zaprzeczę, że w tamtym momencie było to posunięcie niegłupie i dalekowzroczne. Ale można sobie wyobrazić również inne opcje, np. przyjęcie innego obrządku niż katolicki, albo przyjęcie katolicyzmu z innej strony i nikt nie może twierdzić na sto procent, że wówczas państwowość polska by nie powstała czy że nie dałoby się jej utrzymać. Również później nie wiadomo, co by było, gdybyśmy np. przyjęli protestantyzm. Więc o ile można mówić, że że w rzeczywistym przebiegu naszej historii Kościół odegrał olbrzymią rolę, o tyle gdybanie w trybie warunkowym, co by było albo nie było, jest tylko gdybaniem, nie pewnikiem.
A tn Wesoly Jak faktycznie wyglada na bardzo spirited. Mysle, ze z takim Jakiem nawet Kolega Mordecxhaj moglby sie zaprzyjaznic.
… świnte słowa… 😆
wszelako: autor celowo zostawia tropy i nie zamyka możliwości spekulacyjnych, pozwalając tfu!rczo myśli się rozwijać.
Jak temu rozmarynu 😆
Ktos czytal Maxa Webera o etyce protestanckiej? Mam dalej mowic czy sobie odpuscic?
Moja wiedza na ten temat jest wyłącznie szkolna.
Piszesz „przyjęcie innego obrządku niż katolicki, albo przyjęcie katolicyzmu z innej strony”.
Ale czy przejęcie innego obrządku niż katolicki było możliwe wtedy. Przyjęcie katolicyzmu z innej strony – no chyba tylko niemieckiego, co nie było chyba możliwe „politycznie” i skończyłoby się germanizacją, co np. zakończyło byt polityczny Łużyczan. Przejście Polski na protestantyzm idący z Niemiec, moim zdaniem, niemożliwe z tych samych racji politycznych. Prawosławie to rzecz dalsza, a potem była to religia „wroga”.
Moim zdaniem Mieszko nie miał specjalnego wyboru – chcąc włączyć Polskę w konstelację państw ówczesnej Europy, musiał wybrać to, co wybrał.
Reformacja przyszla nieco pozniej, po Mieszku. 🙂
Może wyjdę na zarozumialca 😳 , ale ja nie potrzebowałem Alaina de Bottona, żeby już lata temu obśmiać się z potrzeby podkreślania statusu przedmiotami czy stylem życia, machnąć na to łapą i mieć markowość albo szpanerską zmotoryzowaność w najgłębszym poważaniu. Kupuję te rzeczy, które mi są potrzebne albo czymś mnie ujmą i chcę je mieć, nie zwracając uwagi na markę, tylko na rozsądną proporcję między ceną a jakością. Poruszam się samochodem (raczej antystatusowym) wtedy, kiedy to jest konieczne, a przeważnie latam na piechotę lub jeżdżę autobusami. Co więcej, nie umyłem okien przed świętami, oszczędzając naturze jakiejś tam porcji detergentów i nie jestem szczególnie zainteresowany tym, co powiedzą na to sąsiedzi. 😈
I dlatego przeraża tudzież wścieka mnie zalewanie świata coraz większą ilością rzeczy, bez których świetnie dałoby się obejść, w tym celu, żeby statusomaniacy mogli przeżyć upojną chwilę podniesienia się we własnych lub cudzych oczach poprzez zakup. Tu pewnie byśmy już szli łapa w łapę z de Bottonem. 😉
Jak i prawosławie – 1054, a więc prawie sto lat później
Ad Bobik
http://www.rozwojduchowy.net/artykuly-166_a_de_mello.html
Ad Helena 5 kwiecień 12, 12:02
Heleno, napisz.
dla równowagi (@ Helena 5 kwiecień 12, 12:02)
Heleno, odpuść sobie (jako i odpuszczamy…)
Klakierze, chyba się nie rozumiemy. Ja mówię o skrzydle motyla 😉 czyli o tym, że w każdym momencie naszych dziejów mogło zajść co innego, niż zaszło, konsekwencją tego mogły być dalsze zmiany na mapie politycznej czy religijnej Europy, a to z kolei mogło ogóle zmienić przebieg historii. I możemy sobie konstruować takie alternatywne wizje historii, w których Kościoła by u nas nie było, albo byłby wiele słabszy, czy wręcz marginalny, a państwowość polska jednakowoż by ocalała. No bo jak gdybamy, że czegoś by nie było, to równie dobrze możemy pogdybać, że by było. 😉 Ale mnie się w tej chwili tych alternatyw nie chce tworzyć, bo nie w tym rzecz, tylko w podważeniu kategoryczności stwierdzenia „bez Kościoła nie byłoby Polski”. Ja tego nie wiem. Może by nie było, a może by była, tylko inna. I niekoniecznie gorsza. 😉
Bobiku, ale o ileż szlachetniej wygląda podobna postawa osadzona mocno na gruncie filozofii. Bez filozofi, a zwłaszcza filozofa, jest to czyste sobiepaństwo i dezynwoltura 🙂
Ale ja zawsze byłem dezynwoltem. Do tego stopnia, że z pełną dezynwolturą nawet się tego nie wstydzę. 😆
Ja Ciebie rozumiem Bobiku. Jednakże w swoim zastanawianiu się odbiegam od tego standardowego stwierdzenia.
Kiedyś już o tym rozmawialiście, ja wtedy tylko czytałem.
Zastanawiałem się, jak owa chrystianizacja wtedy przebiegała.
Zaraz mi się przywołał obraz Rosji Piotra I i starowierców.
I skit w sosnowom boru.
I też sobie myślę, że musi istnieć dla większości społeczeństwa jakiś punkt odniesienia. Tym punktem odniesienia przez wieki był Kościół w Polsce. Po 1989 roku, gdy zapanowała pustka po poprzednim systemie, Kościół (a może bardziej Papież Polak) wypełniał tę pustkę.
Moim zdaniem, społeczeństwa giną, gdy nie ma opoki, a tylko pustka. Stają się bezbronne wobec zakusów zagospodarowania tej pustki przez innych. I to w obecnych czasach, gdy maszerujące armie (w tej części Europy) zastąpiły nierozpoznawalne dla większości gry grup nacisku.
Ale dlaczego musi to być punkt odniesienia religijny? 😯 Zlaicyzowane Czechy wcale nie wyglądają na ginące, wręcz przeciwnie. 😉 A nawet zaryzykowałbym tezę, że niektóre chrześcijańskie wartości (które często tak naprawdę są tzw. wartościami ogólnoludzkimi, prawem kaduka zawłaszczonymi w Polsce wyłącznie przez chrześcijaństwo) są tam wiele lepiej realizowane niż u nas. Na przykład miłość bliźniego i szacunek do niego w praktyce, nie tylko w deklaracjach. O tak niechrześcijańskiej wartości jak zdrowy rozsądek nawet już nie wspomnę. 😈
Dla protestantów największym świetem jest Wielki Piątek dzień męki i śmierci Jezusa. Dla katolików największym świętem jest Niedziela Zmartwychwstania Jezusa.
Równocześnie protestanci wieszają w swoich świątyniach krzyż, żeby podkreślić fakt zmartwychwstania – krzyż jest pusty. A katolicy wieszają krucyfiks – Jezus ciągle wisi na krzyżu.
Jnspiracja ta sama. …jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara… (1 Kor 15, 17).
Na temat Czech nic nie powiem, bo nic nie wiem.
Coś jest tam opoką – może ktoś wie i napisze.
Może tradycje Franciszka Józefa?
Polska to inny kraj niż Czechy, może katolicyzm wpisuje się w jakieś ogólne cechy. Nie wiem.
Aga,
ten Bauman wart jest przeczytania 🙂
A może Sokrates tylko udawał Greka/greka? 🙄