O czym dumać
O czym tu dumać? No, znalazłoby się…
O lekach, euro, ACTA, o kryzysie,
o rządzie, sądzie i prokuraturze,
o ważnej kwestii czy przed-, czy zamurze,
o brzozach tudzież innym drzewostanie,
o tym, co z nami robią tanie dranie,
o telewizji trwaniu, o klimacie,
o szkole, w której miast etyki pacierz,
o pobielałych z oburzenia maskach,
o Ziemi, która niekoniecznie płaska,
i o tym panu, co to sami wiecie,
i co w gazecie, i co w internecie,
i czemu władza gnębi nas pieniądza…
A gdy tak dumać, trawić i rozsądzać,
pytanie przy tym nawet nie zaświta,
czy aby warto. A warto by spytać.
A mnie gorszy. Zycie to nie literatura.
Pewnie, że nie, Zwierzaku. Ale to mnie nie powstrzymuje przed naiwnym domaganiem się, żeby ludzie w realu zachowywali się tak, jak moi ulubieni książkowi bohaterowie. Np. Lord Peter właśnie, który poważnie zastanawiał się nad tym, jaki wpływ na życie innych ludzi ma jego 'wtrącanie się’ do śledztwa, którym targały wątpliwości, co do własnych pobudek – bo rozwiązywanie kryminalnych zagadek sprawiało mu przyjemność. Lord Peter, oddawszy sprawcę policji, nie chodził po ulicach pusząc się jak paw, tylko zmieniał się w kłębek nerwów i moralnych wątpliwości. Stać go było na współczucie dla przestępcy. Lubię go za to, że gra Bacha, za nienaganne maniery i ujmujący sposób wysławiania się, za spryt i inteligencję – ale przede wszystkim za te wątpliwości i empatię.
Dzień dobry 🙂
Od rana takie odpowiedzialne zadania? Zamiast spokojnie pośniadać, a potem poobiadać, będę się przez cały dzień zastanawiał, kiedy to już nastąpi TEN moment, że życie i zdrowie Mordki zawiśnie na zależnym ode mnie włosku.
Może ktoś ma na składzie jakąś beztroską kawę, żebym chociaż ją wypił bez przygniatającego poczucia odpowiedzialności? 😉
Ależ proszę Bobiku, Nespresso może byc?
Proszę bardzo, Bobiku – troskę wypiłam, została sama kawa. 😉 -15. Chyba zwolnię tę sekretarkę, która umówiła mnie na dziś z dentystą na drugim końcu miasta. 👿 Komunikacyjnie na drugim końcu miasta – w linii prostej rzut beretem, tylko mostu na Wiśle nie ma tam, gdzie być powinien, i trzeba jechać przez całe miasto. 🙁
Nespresso nawet mam. To może rzućcie tylko tą beztroską, przesyłka będzie lżejsza. 🙂
Beztroska, mixed polish-australian blend. By special appointment to His Majesty Pies Bobik. 😎
http://transpatent.com/gesetze/urhg.html
Moge poczytać w wolnej chwili Urheberechtgesetz i być może okaże się, że nie musisz się troskać;-) – zakładając, że zrozumiem, bo jezyk prawniczy doprowadza mnie do rozpaczy zazwyczaj, nawet jeśli to mój ojczysty.
Dzień dobry,
co się robi z petycją, jest dokładnie napisane w regulaminie strony petycje.pl.
Ago, w Lordzie Peterze autorka opisała swojego wymarzonego mężczyznę. W naturze zapewne ktoś taki nie mógłby istnieć…
Ja się też gorszę Rutkowskim, bo problem wydaje mi się tu większy niż samo kabotyństwo.
Jako pilni czytelnicy kryminałów 😎 dobrze wiemy, że policja nawet licencjonowanych detektywów niechętnie dopuszcza do czynności operacyjnych i że ze względu na dobro śledztwa do zakończenia sprawy o jego przebiegu nie powinno się puszczać pary z gęby. Więc po pierwsze gorszę się, że śledztwo cały czas toczyło się – ze szczegółami – na oczach mediów (o co zadbał Rutkowski), a po drugie, że prawem kaduka brał w nim udział jakiś prywatny, nielicencjonowany facet, który w ogóle nie powinien się tam znaleźć. Gdybym to ja, prywatny pies, próbował się włączyć do sprawy i jeszcze dyrygować policjantami, zostałbym bardzo szybko wyproszony, mimo mojego znakomitego nosa. Czemu wtrącanie się Rutkowskiego policja toleruje, mimo że jego działania są nieraz wręcz wbrew prawu, a ich skuteczność summa summarum nader taka sobie?
Dalej – literackich detektywów znamy wielu, bywają wśród nich rówież kabotyni, neurotycy, mruki, nieortodoksi, itp, itd. Ale nie przypominam sobie, żeby którykolwiek z nich – choć to postaci literackie – do zbrodni podchodził z taką dezynwolturą jak pan R. To on traktuje kolejne dochodzenia tak, jakby były czystą fikcją, bez realnych ludzkich tragedii, nieszczęść, dramatycznych przeżyć. Dla niego to jest wszystko wyłącznie zabawa, okazja do lansu i przeżycia chłopackiej przygody. I ja się, owszem, gorszę tym, że faceta, który jeszcze nie wyrósł z krótkich spodenek i najwyraźniej nie ma pojęcia o prawdziwym życiu, traktuje się poważnie i pozwala mu się w tych realnych bebechach życia gmerać. Z fatalnymi nieraz skutkami dla psychiki uczestników zdarzeń.
Nie wykluczam, oczywiście, że i policja coś tu zawaliła. Ale na dobrą sprawę nie do końca wiemy, jakimi szła tropami, bo w przeciwieństwie do pana R. nie o wszystkim musiała bębnić w mediach. I nie bardzo wiemy, na ile jej działania były utrudniane przez samozwańczego Bonda z Sherlockiem w jednej osobie. Bo że namieszać i naplątać taki typ potrafi, w to nie wątpię.
Kabotyństwo może mnie nie gorszyć, jak jest na własny rachunek. Ale kiedy zapłacić rachunki i posprzątać po kabotynie muszą inni, to sprawa już przestaje być taka niewinna. 👿
Mam tę świadomość, Pani Kierowniczko. Ale skoro ja mam w życiu cel, którego osiągnięcie zajęłoby mi, nieskromnie szacuję, jakieś 250-300 lat, to dlaczego nie mam życzyć bliźnim dążenia do perfekcji? Wszak dobrze im życzę. 😉 Trzeba mi już wyjść w ten mróz.
Zmoro, ja bym teoretycznie też mógł sobie poczytać (choć bez przyjemności) Urheberrechtsgesetz, a nawet już kilka razy do wnikliwego postudiowania jego fragmentów życie mnie praktycznie zmusiło. 😉 Ale trudno wymagać od każdego użytkownika kultury, żeby przed każdym przeczytaniem książki, obejrzeniem filmu czy wysłuchaniem piosenki brał się do wnikliwego studiowania Urheberrechtsgesetzu, zwłaszcza kiedy wchodzą tam stale nowe poprawki do poprawek.
Kiedy coś jest szeroko użytkowane, dotyczące tego czegoś prawo musi być maksymalnie proste i przejrzyste, żeby miało szansę być przestrzegane. Nie powinno być sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i społecznym poczuciem sprawiedliwości, ani za bardzo naruszać dotychczasowych powszechnych przyzwyczajeń. Nie może być zbyt często nowelizowane. Kiedy wprowadza się w nim jakieś poważne zmiany, trzeba wcześniej zadbać o kampanię informacyjną, żeby do każdego dotarło, co odtąd będzie nielegalne. Jeżeli się tych zasad nie przestrzega, tworzy się prawo martwe i zaczyna taśmowo produkować „kryminalistów”.
Nie chodzi o to, że jak się ktoś uprze, do odpowiedniego paragrafu może dotrzeć. Nie chodzi o jakiś mój aktualny problem czy problemik prawny. Chodzi o to, żeby każdy kupujący książkę czy wchodzący do netu miał z grubsza jasny obraz, co jest prawne, a co bez. Żeby nie musiał cały czas mieć poczucia, że każdy ruch grozi prokuratorem.
Ja jeszcze do niedawna taki ogólny obraz prawia i bezprawia w kulturze miałem, a teraz mi się on coraz bardziej sypie. 🙁
Sammlungen für Kirchen-, Schul- oder Unterrichtsgebrauch
(1) Nach der Veröffentlichung zulässig ist die Vervielfältigung, Verbreitung und öffentliche Zugänglichmachung von Teilen eines Werkes, von Sprachwerken oder von Werken der Musik von geringem Umfang, von einzelnen Werken der bildenden Künste oder einzelnen Lichtbildwerken als Element einer Sammlung, die Werke einer größeren Anzahl von Urhebern vereinigt und die nach ihrer Beschaffenheit nur für den Unterrichtsgebrauch in Schulen, in nichtgewerblichen Einrichtungen der Aus- und Weiterbildung oder in Einrichtungen der Berufsbildung oder für den Kirchengebrauch bestimmt ist. Die öffentliche Zugänglichmachung eines für den Unterrichtsgebrauch an Schulen bestimmten Werkes ist stets nur mit Einwilligung des Berechtigten zulässig. [Satz 2 neu eingefügt ab 1.1.2008] In den Vervielfältigungsstücken oder bei der öffentlichen Zugänglichmachung ist deutlich anzugeben, wozu die Sammlung bestimmt ist.
(2) Absatz 1 gilt für Werke der Musik nur, wenn diese Elemente einer Sammlung sind, die für den Gebrauch im Musikunterricht in Schulen mit Ausnahme der Musikschulen bestimmt ist.
(3) Mit der Vervielfältigung oder der öffentlichen Zugänglichmachung darf erst begonnen werden, wenn die Absicht, von der Berechtigung nach Absatz 1 Gebrauch zu machen, dem Urheber oder, wenn sein Wohnort oder Aufenthaltsort unbekannt ist, dem Inhaber des ausschließlichen Nutzungsrechts durch eingeschriebenen Brief mitgeteilt worden ist und seit Absendung des Briefes zwei Wochen verstrichen sind. Ist auch der Wohnort oder Aufenthaltsort des Inhabers des ausschließlichen Nutzungsrechts unbekannt, so kann die Mitteilung durch Veröffentlichung im Bundesanzeiger bewirkt werden.
(4) Für die nach den Absätzen 1 und 2 zulässige Verwertung ist dem Urheber eine angemessene Vergütung zu zahlen.
(5) Der Urheber kann die nach den Absätzen 1 und 2 zulässige Verwertung verbieten, wenn das Werk seiner Überzeugung nicht mehr entspricht, ihm deshalb die Verwertung des Werkes nicht mehr zugemutet werden kann und er ein etwa bestehendes Nutzungsrecht aus diesem Grunde zurückgerufen hat (§ 42). Die Bestimmungen in § 136 Abs. 1 und 2 sind entsprechend anzuwenden.
Wydaje mi się Bobiku, że punkt 5 dokładnie określa, kiedy autor
może zakazać korzystania z jego dzieła w szkołach. Tylko wtedy, kiedy wg niego dzieło nie nadaje się do dalszego publikowania.
A zatem niewiażące jest moim zdaniem ograniczenie w wydawanym dziele.
No, nic czytam dalej;-)
W momencie pisania petycji wpisuje się adres poczty elektronicznej adresatów i zaznacza opcję, że adresaci mają być powiadomieni o petycji przez administratora.
Rozumiem, że administrator wykonuje ten obowiązek, bo do tego się zobowiązuje w regulaminie.
Istnieje też możliwość wydruku i wysłania w formie papierowej lub przerobienia na pdf.
To już nie wiem, decyzja należy autorów.
Masz racje Bobiku, że wszystko to robi się szalenie skomplikowane.
Dlatego w ACTA wyraznie napisane jest, ze państwa – strony porozumienia – zobowiązane są do przeprowadzena szerokiej akcji uświadamiającej społeczeństwo odnośnie obowiązujących praw autorskich i pokrewnych.
I że porozumienie jest tworem żywym, które ma ulegać zmianom
w miarę potrzeb i zmiany te odbywać sie bedą z uwzględnieniem szerokiej konsultacj wszystkich stron i powszechnej ich akceptacji.
Dlatego nie widzę tam hegemonii Stanów, którą wszystkich straszą. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, dlatego istotnym jest, aby każde z państw sygnatariuszy wysłalo tam swoich najlepszych i godnych zaufania fachowców.
Schulfunksendungen
(1) Schulen sowie Einrichtungen der Lehrerbildung und der Lehrerfortbildung dürfen einzelne Vervielfältigungsstücke von Werken, die innerhalb einer Schulfunksendung gesendet werden, durch Übertragung der Werke auf Bild- oder Tonträger herstellen. Das Gleiche gilt für Heime der Jugendhilfe und die staatlichen Landesbildstellen oder vergleichbare Einrichtungen in öffentlicher Trägerschaft.
(2) Die Bild- oder Tonträger dürfen nur für den Unterricht verwendet werden. Sie sind spätestens am Ende des auf die Übertragung der Schulfunksendung folgenden Schuljahrs zu löschen, es sei denn, dass dem Urheber eine angemessene Vergütung gezahlt wird.
A tu masz Bobiku następny przydatny w Twojej pracy paragraf uwalniający Cię mam nadzieję od trosk 😉
§ 51
Zitate
[Neu gefasst ab 1.1.2008]
Zulässig sind die Vervielfältigung, Verbreitung und öffentliche Wiedergabe eines veröffentlichten Werkes zum Zweck des Zitats, sofern die Nutzung in ihrem Umfang durch den besonderen Zweck gerechtfertigt ist. Zulässig ist dies insbesondere, wenn
einzelne Werke nach der Veröffentlichung in ein selbständiges wissenschaftliches Werk zur Erläuterung des Inhalts aufgenommen werden,
Stellen eines Werkes nach der Veröffentlichung in einem selbständigen Sprachwerk angeführt werden,
einzelne Stellen eines erschienenen Werkes der Musik in einem selbständigen Werk der Musik angeführt werden.
Czy zasluguję na ociupinkę pasztetowki? Pięknie proszę 😉
Dzięki, Zmoro, za przerycie się w moim imieniu przez paragrafy. 🙂 Pasztetówka bezwarunkowo, a nawet plasterek rostbefu na doładkę. 😀
Ale dodam jeszcze, że moją dużą troską jest nie tyle któryś konkretny paragraf, co z jedej strony niejasność prawa autorskiego, a z drugiej tendencja do coraz większego ograniczania obiegu kultury, rzekomo w trosce o autorów.
Parę razy były tu już przytaczane dane, z których wynika, że autorzy na rozpowszechnianiu fragmentów ich dzieł bynajmniej nie tracą, wręcz przeciwnie. Prawdpodobnie per saldo zyskują nawet wydawnictwa czy firmy muzyczne. I te próby pazernego zakopania kości przez firmy wydają mi się – niekorzystnym dla kultury – przejawem XX-wiecznego myślenia, z którego tłumaczył się Tusk. 😉
Nie wiem, czy nie zginął mój wpis w zalewie lektur zmory.
Nie zginął, tylko ja bym z decyzją poczekał, aż Helena skończy demonstrować. 🙂
No, chyba że ją posadzą na dłużej, to wtedy się zastanowimy. 😎
Bobiku – rostbef mniam, mniam. Dzięki wielkie.
Bobiku – jednak powinienes rzucić okiem na UrhG, bo powielanie na potrzeby szkoły, Jugendamtu, Sozialamtu, to już inaczej wygląda. Czasami trzeba płacić.
Przemknęłam przez to dość pobieżnie, miedzy innymi pod kątem blogu.
Wydaje mi się, że wszystko wolno cytować( linkowanie to też w moim rozumieniu cytowanie) tak długo, jak nie jest to związane z działalnością zarobkową. Dopuszczenie reklam sprowadziłoby się do casusu studenta, o którym wspominała Helena. A to już by wymagało odprowadzania opłat i ew.zgód. Zgodnie z prawem niemieckim, które powinno mieć w Twoim przypadku zastosowanie. Chyba, że obowiązują prawa innego państwa, które ma prawo do domeny .eu i nie jest objęte podpisaną przez Niemcy konwencją. Nie wiem kto jest posiadaczem .eu
USA 😆
Zachowanie Rutkowskiego mnie gorszy. Co więcej, nie umiem aż tak się empatycznie wyabstrahować z własnego systemy postrzegania świata, by zrozumieć, jak kogoś może nie gorszyć. Policjanci i policyjny psycholog wypowiedzili się już, jak bardzo szkodliwe było „rozwikłanie” kryminalnej zagadki przez Rutkowskiego. Matka dziewczynki była w tak złym stanie psychicznym, że kwestią dni było, kiedy z siebie prawdę wyrzuci. Sama. Kiedy osiągnie kres wytrzymałości i po prostu pęknie. Wyciąganie z niej historii niemalże siłą rodzi obawę, że powiedziała tylko część prawdy, półprawdę, kolejną zmyśloną historię, tylko po to, by coś Rutkowskiemu powiedzieć. Ale ciśnienie wypuściła, wentyl cały, kobieta znów się zamkęła w sobie i prawdy możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Jeszcze inną kwestią jest to, że morderstwa są ścigane z urzędu przez aparat państwa. O ile do poszukiwania zaginionych bądź ścigania przestępstw na wniosek poszkodowanych można zapraszać strony trzecie, to do śledztw w sprawie morderstw, posposlite ruszenie prywatnych detektywów jest niepotrzebne, zbędne i szkodliwe. Od samego początku zakładano, że dziecko mogło zostac zamordowane. Samo w końcu z wózka nie uciekło, więc jego zniknięcie musiało się wiązać z przestępstwem sciganym z urzędu. Juz choćby z tego względu Rutkowskiego powino się pogonić w trzy wiatry.
Na szczęście został pogoniony z Sejmu;-). Który głównie służył zapewnieniu mu immunitetu.
Bobiku,
moze napisz ty duzymi literami, ze czytanie bloga i komentowanie, a takoz cytaty sa przez autora mile widziane i nie naruszaja praw? 🙂
Bo niedlugo to sie zaczniemy pod scianami skradac.
W ostatnim numerze Faktow i Mitow jest dobry artykul „Komputerrorysci” oparty na tekscie Borka 'Kryminalizacja jako metoda kontroli spolecznej’ opublikowanym na portalu http://www.vagla.pl
Brzmi logicznie.
Z tym ograniczaniem obiegu kutury, to też nie jest takie proste. Praktycznie zależy to od autora, bądż jego spadkobierców, czyli właściciela praw autorskich.
Może je sprzedać, może je dać ograniczone bądz nieograniczone. Zależy od sytuacji życiowej. Przypadek Nisi jest bardzo częsty, z radości wielkiej zgodziła się na wszystko, ale potem zmądrzała. Teraz ma już taką pozycję, że gdyby zrezygnowała z własnego wydawnictwa, mogłaby stawiać warunki i udzielać ograniczonego do jednego wydania prawa. Tak jak Coehlo;-).
I wtedy może robić, co chce. Bo do tanga trzeba dwojga;-).
Oczywiście bywa i tak, że autor czy spadkobiercy przymuszeni sytuacja życiwą sprzedają wszystkie prawa za sumę, która wydaje im się adekwatna, a zbiegiem lat okazuje się, że była śmieszna właściwie. Takie życie.
A że wydawcy chcą na tym zarobić, to ich święte prawo. Nie wszyscy są krwiopijcami – znowu przykład Nisi, tym razem w roli wydawcy;-)
Nisiu, przepraszam, że bez pytania Cię o zgodę posłużyłam sie bezczelnie Twoją osobą.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem upraszczania czegokolwiek i poslugiwania się schematami – ten jest be, a ten jest cacy. I zwolennikiem prawa autora do jego dzieła i swobody dysponowania nim.
O, nie, Zwierzaku, sam siedzieć nie pójdę. Ja jestem towarzyski pies. Wolę razem z Wami. 😈
W zasadzie każdy inteligentny człowiek i zwierz jest przeciwnikiem białoczarnizmu i uproszczeń, ale w praktyce często tak się dzieje, że dla jasności wywodu musimy go trochę uprościć i uschematyzować. 😉 Sam nieraz widzę, że kiedy zaczynam spisywać wszystkie swoje a z drugiej strony… a z trzeciej… a z dwudziestej piątej…, to się w końcu robi taki mętlik, że nawet ja przestaję się w nim wyznawać. Zostawiam wtedy jeden do trzech najważniejszych według mnie punktów, a resztę odkładam na jakieś ewentualne później. Które – ze względu na tempo życia blogowego – czasem następuje, a czasem nie. 😀
Melduje, ze nie udalo nam sie byc aresztowanymi. 👿 👿
Nie udalo nam sie tez podemonstrowac w slusznej sprawie.
Przyjechalismy na Belgrave Sq. okolo naszej dziesiatej. Jest tu bardzo wiele ambasad krajow arabskich. Na wszystkich niemal ostrzezenie, ze w poniedzialek beda zamkniete na okolicznosc Dnia Urodzin Proroka. Wszedzie tez jakis nadzwyczajny zakaz parkowania przez caly weekend. Wiec raczej pusto. I tylko wokol pinkwolonej ambasady Syrii ze dwadzescia wozow policyjnych i jacys bardzo znudzeni policjanci.
I ANI SLADU ANI JEDNEGO PROTESTUJACEGO w zasieu wzroku. . A przeciez noca byli! Widzielismy ich na zywo w tv!!!
No wiec Stara szybko sie rozejrzala po policjantach, wybrala sobie takiego, co go latwo moze zastraszyc i pyta surowo: gdzie sa demonstranci?
– Jacy demonstranci? – udaje kretyna mundurowy. – Ci co byli, to poszli dp domu.
– Jak to poszli do domu, kiedy byli tu jeszcze pare godzin temu, cala noc?
– A to moze poszi sie wyspac… -usiluje obrocic rozmowe w zart mlody policjant.
JAK! STARA! NA NIEGO! SPOJRZALA!!! Jaki mu zrobila wyklad z current affairs! Jak zapowiediala, ze my tu jeszcze wrocimy!!!
Mysle, ze ten policjant bardzo sie jej przestraszyl. 🙄
A zwracajac sie do mnie powiedziala: No to co robimy, Mordko, z tak pieknie rozpoczetym dniem? I sama sobie rezolutnie odpowiedziala: Sprawdzamy co daja w sklepach.
No tosmy sie troche pokrecili. Nic ciekawego nie kupili.
Teraz odgania mnie od kompa, bo powiada, ze musi sie tu rozprawic z tym i owym.
Wiec spadam. 😈
Posadzili, trzymają i basta… 😥
Już od tygodnia domem Bobika miejski areszt,
pokarmem ciepłe kluski, napojem wody łyczek.
Nikt łap mu nie ogrzewa gorących uczuć żarem,
po brzuchu nikt nie smyra, nie spełnia migiem życzeń.
Dni tyle bez spaceru! – nieszczęsne wyje psisko –
bez wina czerwonego, bez kawy, bez herbaty!
Po kiego i na jaki grzyb było mi to wszystko,
to całe blogowanie, te linki i cytaty?
A przecież miałem znaki, że wokół mojej szyi
autorskich praw obroża zaciska się pomału
i losu smycz prowadzi mnie ku więziennej bryi,
na twarde legowisko, w objęcia kryminału.
Posępne dni przede mną, nad głową czarne chmury,
nie błyśnie pasztetówka, ni rostbef nie zaświeci,
do celi nie przemyci nikt skrawka klawiatury,
ach, po com pysk otwierał, był za, a nawet przeciw?
Celowo tak zrobiono, by żarcia brak mnie zżerał,
chcąc ducha mego złamać. Szykany to, a zatem
nie warto nawet myśleć o serach i likierach,
marzeniem niedościgłym jest kontakt z adwokatem.
Lecz ja się im odgryzę! Nie docenili psiny!
W pamięci o tym wszystkim układać zacznę traktat,
na własnej korze spiszę rozmowy oraz czyny,
a potem dam piratom swe aresztanckie acta. 👿
Właściwie, to się cieszę z takiego obrotu sprawy. Przynajmniej nie zmarzliście w tych sklepach;-).
A nawiązując do sprawy rzekomego uprowadzenia Madzi.
Sytuacja w Sosnowcu wychyliła się w drugą stronę.
Ludzie czują się oszukani i są wściekli. Jedni bez mała gotowi do linczu, inni tylko zbulwersowani.
Prawie cale miasto wzięło udział w poszukiwanich, harcerze, dorośli. Inni drukowali plakaty – cały Sosnowiec jest nimi obwieszony.
I teraz emocje biorą górę, obwiniana jest cała rodzina.
Prawdopodobnie skończy się to tym, że rodzina będzie musiała wyprowadzić się z miasta, bo tu już nie zazna spokoju.
Mam tu pytanko, ale w tym celu niechze wkleje, to co wczesnie z rana napisal moj Kot. A napisal:
Rutkowski jest kabotynem, nie ma dwoch zdan. Faktem jest jednak, ze to on , a nie niezdarna policja rozwiklal tajemnice znikniecia Madzi, uzywajac rutynowych metod policyjnego dochodzenia.
(…)
Ze jest to dla Rutkowskiego niezla “zabawa” to mnie ani dziwi, ani specjalnie gorszy. W koncu kazdy nam znany z literatury detektyw prywatny traktowal sprawy, ktorymi sie zajmowal jako cwiczenie intelektualne. Niechaj bedzie zabawa, choc nie powinien sie do tego publicznie przyznawac. No bo to kabotyn.
Wiec teraz pytanie:
W jaki sposob rozni sie zgorszenie tym co powiedziala Maria Czubaszek, kiedy przyznala sie ze macierzynstwo jej nie pociaga od zgorszenia tym, ze Rutkowski powiedzial, ze dla niego byla to frajda? Jedna roznica jest taka, ze cokolwiek on czuje w tym momencie, calkowicie usprawiedliwione zadowolenie, ze rozwiklal zagadke „nie powinien sie byl do tego przyznawac publicznie” – jak wyraznie napisalam. Nie dlatego, ze jego uczucia sa wstretne, uczucia sa jakie sa, ale dlatego, ze publiczne przyznanie sie do tego moze sprawic i z pewnoscia sprawilo wielki bol rodzinie matki i dziecka. Dlatego i tylko dlatego nie powienien byl sie do tego przyznawac. Nie dlatego, ze Aga, zweirzak, Vesper czy Bobik, beda tym wyznaniem zgorszeni. Wszyscy oni bowiem zyja juz dostatecznie wiele lat na swiecie, aby wiedziec, ze pasjonaci jakiejs dziedziny tak juz maja. Dla nich wykrycie zbrodni jest frajda. Sama widzialam w zyciu Lekarza, ktoremu oczy sie zaswiecily, kiedy spotkal sie z przypadkiem choroby, o ktorej tylko uczyl sie na studiach, a teraz mial okazje zobaczyc na wlasne oczy. Bo byl pasjonatem swego powolania.
Sama widzialam Uczonego, ktory ciesyl sie, ze w kraju XY ma dosc przypadkow wystepowania choroby zqp, co znaczylo dla niego, ze bedzie mogl zebrac dla swych badan odpowiednio duza grupe kontrolna. Bo byl pasjonatem swego powolania.
Sama widzialam Redkatora, ktory nie mogl ukryc dosc radosnego podniecenia, kiedy w Polsce ogloszono stan wojenny. Bo byl pasjonatem i wiedzial, ze teraz bedzie mogl rozwinac skrzydla i zajmowac sie tym co go naprawde interesowalo, a nie zalozmy programem Wojen Gwiezdnych czy glodem w Etiopii.
Na ten blog przychpdzi Pasjonatka, ktpra gotowa w najgorszy snieg i zawieruche gnac Bog wie gdzie, na najgorsze zadupie, bo tam sie akurat odbywa jakas nowa premiera opery.
Ach, sorry, ten czwarty przypadek nie pasuje do trzech poprzednich, bo przeciez nie mozna jej zarzucic jakichs gleboko skrywanych brzydkich uczuc. Nie, nie mozna. Bo zajmuje sie akurat taka dziedzina, ze okazanie wielkiej zyciowej pasji nikogo nie zgorszy.
Bardzo dobrze jest ten mechanizm opisany przez Conan Doyle’a.
Jego bphater jest sklonny do glebokich stanow depresyjnych, w czasie ktorych ostro zazywa opium. Ale jego glebokie przygnebienie i sklonnosc do naduzywania narkotykow mija jak reka odjal, w chwili gdy na progu 24 Baker Steet zjawia sie ktos, kto powiada, ze popelniona zostala straszliwa zbrodnia i nalezy ja rozwiklac. Wowczas w Sherlocka wstepuje nowy duch, przystepuje do wstepnych czynnosci i wzywa dorozke na Baker Street. Po depresji ani sladu. Jest w swoim zywiole.
Dokladnie tak jak w swoim zywiole jest Rutkowski. Nazwalam go kabotynem. Kabotyn to nedzny aktor, ktory nie potrafi zesjsc na czas ze sceny, kiedy oklaski juz przebrzmialy, ktory kocha siebie w danej roli przede wszystkim. Rutkowski jest kabotynem.
Ale to on, a nie niezdarna policja, doprowadzil do rozwiklania zagadki. Bo zabral sie za robote w sposob kompetentny i z pasja.
Ze dzialal obok policji, to swiadczy bardziej o policji niz o nim. Ze zachowywal sie absolutnie paskudnie, kedy udalo mu sie naklonic matke do przyznania sie, a potem wskazac, gdzie schowala zwloki dziecka, to pokazuje jakiego kalibru jest osobnikiem. Zachowal sie paskudnie po rozwiazaniu zagadki, ale nie byl w tym sam. Byl wokol niego calkiem spory tlumek pasjonatow, ktorzy chcieli naglosnic jego zachowanie.
Heleno, nigdzie nie napisałam, że gorszy mnie radość Rutkowskiego. Napisałam, że gorszy mnie całe jego zachowanie w tej sprawie.
Heleno, przyznanie się do winy może mieć znaczenie procesowe, jeśli nastąpi wobec organów ścigania, w ramach formalego przesłuchania. Przyznanie się do winy wobec osoby trzeciej, nawet jeśli nagrane, niczego nie zmienia. Takie „przyznanie się” można w każdej chwili odwołać. Rutkowski zapewne przyspieszył znalezienie zwłok dziewczynki, ale mógł tym samym posunięciem uniemożliwić poznanie prawdy, jak doszło do śmierci dziecka. Na razie mamy mało prawdopodobną wersję o śmiertelnym w skutkach upadku z wysokości metra. I na tym może sie skończyć.
E, Heleno, jakoś nie mogę uwierzyć w to, że naprawdę nie wiesz, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież nie o to, że ktoś swój zawód uprawia z pasją. Wyobraź sobie, że ten lekarz, któremu zaświeciły się oczy, następnie mówi „no dobra, to teraz sobie poeksperymentujemy na pacjencie. Co by tu dobrze wypadło w relacji medialnej? O, mam, elektrowstrząsy. Będę leczył elektrowstrząsami, bo o tym na pewno dziennikarze napiszą”. A potem „uuu, widzę, że elektrowstrząsy już spowszedniały. No to przypiekanie żelazem, koło tego musi zrobić się szum. A jeszcze ile z tego będę miał zabawy…”.
Już widać? Nie tym rzecz, że uprawianie zawodu może być dla kogoś również zabawą, a w tym, że niektóre zawody nie mogą być wyłącznie zabawą, bo ma się do czynienia z żywymi ludźmi, a nie tylko z kamerami.
A o „kompetencji” Rutkowskiego trochę jest tutaj. Mam powiedzieć, o co bym rozbił taką kompetencję?
Mysle, ze to nie jest az tak rygorystyczne, bo inaczej przyznanie sie jakiegos wieznia wobec podstawionego wspolwieznia w celi, nigdy nie mogloby doprowadzic do skazania. A przeciez niemal zawsze doprowadza. Rutkowski przysapil dp sledztwa dobrych pare dni po zdarzeniu, kiedy policja wciaz poszukiwala swiadkow. . A policja powina byla z miejsca zastosowac wariograf (ktory nawiasem mowiac w wiekszosci znanych mi krajow nie mozebyc dowodem w sprawie). Wariografu uzywa sie najczesciej w celach wywarcia nacisku na podejrzanym.
Mysle, ze polica zrobi teraz wszystko aby wine za swa nieudolnosc przerzucic na Rutkoskiego. Napsul im kiedy im tak dobrze szlo, juz byli o krok od rozwiklania zagadki, hehe.
Ten link nie zaprzecza niczemu co napisalam powyzej o kabotynstwie Rutkowskiego. I nie zaprzecza, ze to on, a nie policja, zdolal na tyle zyskac zaufanie matki, ze sie przyznala. To sa rutynowe zabiegi jakimi sie posluguje policja w podobnych przypadkach. Nam sie moze nie podobac, ale w ostatecznym rozrachunku to ON, a nie policja rzomiekczyl matke na tyle, ze sie przznala.
I co znaczy w tym tekscie zdanie”ze nie byl uczciwy wobec podejrzanej kobiety”? Jakby byl „uczciwy” to by sie nie przyznala.
Ja, podobnie jak Vesper, z trudem wierze, ze dziecko sie wysliznelo z kocyka i zabilo sie uderzajac glowka o podloge.
Dowiemy sie wkrotce kiedy przyjda wyniki forensics. Jesli ta pinbkwolona policja ma prawdziwyc specjalistow.
Tu artykuł o Rutkowskim, w którym jeszcze lepiej widać, w jak wielki cudzysłów należy wziąć jego „kompetencje”.
http://wyborcza.pl/1,75478,11087022,Teledetektyw_w_Sosnowcu.html
Tak samo jak policji, pewnych spraw nie udaje mu się rozwiązać, inne mu się udaje, ale dzięki temu, że stosuje metody, do których policji nie wolno się uciekać – i nie bez powodu. Tyle że w przypadku policji media zwykle najbardziej nagłaśniają porażki, a Rutkowski od lat umie sprytnie nagłaśniać to, co mu się akurat udało. A i tak większość z tego, co opowiada, to nie żadne konkrety, tylko ważnienie się.
Nie wiem nawet, czy on rzeczywiście kocha swoją pracę. Nie mogę wcale wynioskować tego z jego występów. Widzę w nich tylko, że kocha show, a już najbardziej ze wszystkiego samego siebie. I dla popularności jest w stanie poświęcić wszystko i wszystkich. Wstrętna postać, którą właściwie nie chce mi się zbyt długo zajmować, bo tego niewarta.
Heleno, skąd bierze się Twoja pogarda dla ludzi pracujących w policji? Dlaczego uważasz, że są nieudolni? Bo nie pchają się na afisz i nie brylują w mediach?
Rutkowskiego oceniam po metodach jego działania. On idzie do celu jak buldożer i wszystko mu jedno, co zniszczy po drodze, czyjąś pracę czy człowieka. Pasjonat? Owszem, pasjonat brylowania w mediach. Ma od iluś dni darmową reklamę we wszystkich. Dla prawdziwego pasjonata liczy się dobrze wykonana praca, z naciskiem na dobrze. Dla tego hochsztaplera – reflektory i kasa. Zestawianie go z postaciami literackimi jakoś mnie nie bawi. Nic mnie w tej sprawie nie bawi.
Zmiękczył?! Zrobił z niej ludzką miazgę! Dziwne, że nie przyznała mu się do kanibalizmu.
Heleno, co to znaczy, że Rutkowski zdobył ZAUFANIE MATKI i dzięki temu się przyznała? 😯 Sam twierdził „ufali mi i zawierzali rodzinne historie, tylko Kasia traktowała moją obecność jak przestępca policjanta”.
Matce puściły nerwy i w tym stanie, w jakim była, przyznałaby się prawdopodobnie trzydrzwiowej szafie, gdyby ta akurat była w pobliżu. A Rutkowskiemu nie ufała na tyle, że zaraz po tym puszczeniu emocji znowu się przed nim zamknęła i dopiero z policją rozmawiała o tym, gdzie ukryła ciało.
Nie zauważasz tego, że „metoda Rutkowskiego” polega na podawaniu coraz to innej hipotezy śledczej, a potem przypominaniu tylko tej, która się sprawdziła i oświadczaniu „a nie mówiłem”? Że jego rzekoma wyższość nad policją zasadza się na tym, że stosuje środki bezprawne, któych policjanci użyć nie mogą, bo dopiero by im media zrobiły kuku? I że niektóre rodziny dopuszczają go bliżej, bo wierzą bardziej znachorom niż lekarzom, a potem gorzko tego żałują, jak Olewnikowie?
Ustawiłaś chyba Rutkowskego w roli szlachetnego Robin Hooda (co jemu samemu na pewno bardzo by się podobało), a to przecież nie tylko kabotyn, ale też oszust, szkodnik i kawał zimnego sukinkota. 👿
Bo nie jest to pierwszy wypadek, kiedy policja zachowuje sie jak banda kretynow. Najspektakularniej np po zabojstwie Papaly.
Nikogo w tej sprawie nic nie bawi, bo pwodow do zabawy jest malo.
Ale policja, ktora nie wpada na to by postraszyc wariografem, a nastepnie zarekwiriwac komputer, jest banda niekompetentnych idootow i nic na to nie poradze.
Bobik, czy Ty na glowe upadles, ze zarzucasz mi ze ustawiam Rutowskiego w roli szlachetrnego Robin Hooda? 😯
Detektyw w moich ksiazkach powinien byc zimnym sukinkotem.
Postraszyć… A gdyby jednak – czego nie można było od początku stuprocentowo wykluczyć – rodzina rzeczywiście padła ofiarą porwania? Jasne, takich najlepiej postraszyć, bardzo dobrze im to zrobi na psychiczną równowagę. 🙄
Policja nie jest doskonała i tam, gdzie zrobili błędy, należy im to wytknąć. Ale tutaj Rutkowski przecież cały czas im przeszkadzał w pracy. I chyba największą pretensję mam do nich o to, że poddali się presji jego popularności i nie odsunęli go od sprawy na zbity pysk. 👿
Wrzuciłaś wszystkich do jednego worka i wymieszałaś tylko po to, żeby Twoja racja była najtwojsza. Heleno, wyhamuj, tam gdzie jesteś BBC nie ma już zasięgu 😉
W moich książkach, Heleno, nawet Marlowe jest wprawdzie zimnym sukinkotem wobec zimnych drani, ale nie wobec psychicznej galarety. Kiedy widzi, że ktoś naprawdę cierpi, jest słaby i załamany, zimne sukinkoctwo jakoś dziwnie mu przechodzi.
Matke nalezalo NATYCHMIAST wyeliminiwac z rownania. A w tym celu stsuje sie wariograf. I gdyby sie okazalo, ze jest wyeliminowana, drugim kriokiem jest zabezpieczenie wszystkich lotnisk i punktow granicznych. Jedyny powod dla ktorego mozna sobie wyobrazic porwanie 6-miesiecznego dziecka, to w elu sprzedazy lub przekazania jej bezdzietnej rodzinie. Stan psychiczny matki jest naprawde na drugim miejscu wobec tego co sie stalo. Galareta czy nie galareta.
Ach, jak dobrze, ze Helena i Mordka nie zaaresztowani! 🙂
O Rutkowskim pisac nie bede (zgadzajac sie zreszta ogolnie w tej sprawie z Psem), o prawie autorskim takze nie (oprocz dorzucenia Zmorze nastepnego komplikujacego szczegolu, skoro tak nie lubi uproszczen, 😉 ze akurat Coelho twierdzi, ze spiratyzowanie jego pierwszej, malo jeszcze znanej ksiazki pomoglo mu sie w ogole przebic na poczatku kariery i w ogole te kariere zrobic). Nie, dzisiaj podrzuce -Bobikowi zwlaszcza – bo to z jego miasta, ale pozostalym takze, krotka rozmowe mojej Krakowskiej Cioci z niemieckim dobrym znajomym, i wspoalutorem prac naukowyc pisanych z niezyjacym juz jej mezem (a moim wujem). Otoz niemiecki znajomy lubi regularnie odzywac sie telefonicznie, a jego wielkim hobby sa ostatnio podroze, ktore pedantycznie zapisuje fotograficznie. A potem z rowna pedanteria poddaje znajomych i przyjaciol przymusowym sesjom podziwiania ogromnej liczby zdjec (najlepiej w realu, zeby nie mogli sie niczym wykrecic). Niedawno zadzwonil do Krakowskiej Cioci, mowiac, ze zobaczyl bardzo przystepne bilety lotnicze do Krakowa i chcialby wpasc na pare dni, zeby pokazac jej najnowsza serie zdjec, tym razem starych toalet i szaletow w Turcji. Na co Ciocia powiedziala niezobowiazujaco, ze w ogole to zapewne fascynujacy temat, ale ona ostatnio jest akurat troche zajeta, i chyba nie bedzie miala teraz czasu na gosci. Pedantyczny prof. K. zaczal sie dopytywac, co ja tak absorbuje, na co Ciocia gleboko westchnela i powiedziala ogolnie i z melancholia „Ach moj drogi, glownie choroby…”. Niestety, zamiast powiedziec, ze w takim razie moze pojawi sie innym razem, jak bedzie miala wiecej czasu, znajomy postanowil sprawe drazyc, dopytujac sie, co tez wlasciwie Cioci dolega. Na co Ciocia, nie tracac ani na chwile refleksu, odpowiedziala lekko, acz dobitnie: „No coz, jestem chora psychicznie”. Po czym po drugiej stronie linii telefonicznej zapadla cisza, znajomy chrzaknal, i wreszcie wypowiedzial od dawna wyczekiwane przez Ciocie zdanie: „A, to w takim razie moze przyjade pozniej.”
I znikam na razie w przyjemne ale znowu mocno zajete czeluscie soboty. 😉
Pare dni temu przyznalam sie, ze od pierwszego doniesienia nie wierzylam w porwanie. Podobnie, jesli siegniesz po fora z pierwszych dni, nie werzylo wielu ludzi, ktorzy dawali wyraz temu. Wiec jesli my, niezawodowcy, myslimy, ze historia z porwaniem jest dziurawa, ze matka opowiada pare dni po zajsciu, ze widzuala jakiegos czlowieka ktory ja sledzil, ale ie przyszlo jej do glowy, ze nie chodzi o nia lecz o dziecko, to to wszystko brzmi malo prawdopodobnie. Nie ma obrazen, procz lekkieg zadrapania.
I majac to wszystko w rekach, policja szuka porywacza, zamiast zajac sie najpierw matka?Od pierwszego momentu? Please.
Heleno, ja też lubię fermentować intelektualnie od czasu do czasu (zwykle rzadziej niż raz w miesiącu), ale na bogów, czy pretekstem musi być prostak, bydlę, cham z czerwonym pyskiem i ogólnie syn wiadomej matki? I to wszystko w jednej osobie? No, litości. 😕 😉
Ciocia Moniki ma u mnie punkty. Muszę to kiedyś zastosować w konwersacji. 😎
Najglebiej przepraszam, za to ze Rutkowski jest wstretnym typem. Ale wstretne typy tez miewaja rozne uzdolnienia za co jaglebiej wszystkich przepraszam. . I bardzo mi przytkro, za co serdecznie przepraszam, ze to Rutkowski w pojedynke, a nie caly aparat policyjny, rozwiklal zagadke.
W zyciu byloby tak przyjemnie gdyby Rutkowski byl kims na podobienstwo Colombo. Moglby wowczas tez oszukiwac podejrzanych, rozmiekczac ich i stawiac na nich rozliczne zasadzki. Ale o ilez przyjemniejszy jest Colombo niz taki Rutowski, zimny dran.
No, nie sadzilam, ze dozyje!
http://blog.rp.pl/mazurek/2012/02/03/rutkowski-ante-portas/
Gdyby miał uzdolnienia, to bym nic nie mówił. Ale nie ma i nie rozwikłał, za to wlazł w środek śledztwa i zamienił je w występy estradowe. W normalnym kraju by poszedł za to siedzieć. W tym nie pójdzie, tak jak nie poszedł za parę innych numerów, z których cudowne odnajdywanie podobno skradzionych samochodów jest najmniej kontrowersyjne. Może kiedyś, jak już nie będzie pod ochroną.
Heleno, nie odnosisz się właściwie do żadnych podawanych argumentów, np. że Rutkowski praktycznie zmonopolizował rodzinę, utrudniając tym samym dojście do niej policji, że wcale nie szedł od początku właściwym tropem, wręcz przeciwnie, mącił wszystkim w głowach twierdząc, że matka na pewno jest niewinna, że sam przez jakiś czas, tak samo jak „te kretyny” z policji, szukał rzekomego mężczyzny w szarym płaszczu, że wcale nie zdobył żadnego zaufania matki, a przede wszystkim że niczego nie „rozwikłał”, tylko zastosował praktycznie szantaż moralny przy użyciu fałszywych świadków i wymusił przyznanie się (nb, gdyby takie metody zastosowała policja, byłabyś pierwsza, która by podniosła raban). Powtarzasz tylko, że pyszny jest Rutkowski, bo w pojedynkę odegrał szeryfa i ironizujesz na temat policji. Okej, masz prawo pozostać przy swoim zdaniu i żadnych argumentów nie brać pod uwagę, ale wobec tego ja też pozostanę przy swoim, bo mój nos moralny mówi mi, że Rutkowski jest szują, a przypisywane mu zasługi są bardzo na wyrost. I więcej już zdania na jego temat zabierać nie będę.
Howgh, Wielki Wodzu! 😎
Jednego mu nie można odmówić – jest mistrzem autokreacji.
I wizerunek jaki stworzył zupełnie mu nie przeszkadza.
Przeszkadza nam, ale 80% społeczeństwa pieje z zachwytu.
Powiem więcej – stworzył markę, niebawem zacznie pobierac tantiemy;-)
A Mazurkowi rację mógłbym przyznać co najwyżej w tym, o czym już wcześniej pisałem – największą pretensję do policji i prokuratury można mieć o to, że uległa medialnemu czarowi tego hochsztaplera, nie odsunęła go i pozwoliła mu odstawić jego show. Bo matka najprawdopodobniej przyznałaby się tak czy owak, a szkody dla całej rodziny byłyby mniejsze.
…. że Rutkowski praktycznie zmonopolizował rodzinę, utrudniając tym samym dojście do niej policji….
Biedna policja! Biedna skrzywdzona policja!
Ja, jak Wielki Wódz postanowiłam wziąć przykład z Cioci Moniki.
Ostatnio byłam dociskana do ściany w bardzo poważnych okolicznościach.
Zamiast się szokować i tłumaczyć, że zdycham i nie dam rady, wystarczy zacytować Ciocię, zwłaszcza że, na skutek różnorakich zabiegów szerokiej rodziny, niewiele mi brakuje do ciężkiego stanu w tej materii.
A najlepsze, że kiedy użyje się tego wistu z chorobą psychiczną, rozmówca na pewno zaraz sobie skojarzy różne niepokojące fakty, które „już dawno” na taki rozwój sytuacji mogły wskazywać i szepnie sam do siebie „no tak, spodziewałem się tego”. 😈
Matka by sie prynala wtedy kiedy policja sama za rok za dwa wpadlab na jakze oryginalny pomysl z wariografem oraz sprawdzeniem kompa.
Jeszcze o cudownie odnajdywanych skradzionych samochodach.
W mojej firmie (początek lat 90.) młody szef uwielbiał, drogie markowe samochody. Właśnie sprowadził sobie Nissana przez prywatnego importera i nie zdążył go ubezpieczyć, bo był weekend i wyjechaliśmy na Mazury na zjazd integracyjny pracowników. I podczas zjazdu ukradziono mu ten nieubezpieczony samochód i zawiadomiono, że za 40 tys. (lub milionów) dostanie z powrotem.
Zawezwano Rutkowskiego, wystawił kilka rachunków i odzyskał samochód za 20 tys. + koszty własne 10 tys.
Pytanie kto ukradł, kto miał cynk i od kogo?
brykalem w spozywczym dzisiaj, na warzywach i owocach kupilem wode w postaci truskawek, zaplacilem malo ( 🙂 ) i spelnilem obywatelski obowiazek konsumpcji globalnego rynku pracy, marokanski rolnik kupi jutro (truskawek bylo duzo) pralke
Miele, a pan z tasmy fabryki kryminal w wersji papierowej
niech zyje globalizacja 😉
mroz – trzyma sie Brrrr……. (za Tadeuszem, to juz przyznanie praw autorskich)
szeleszcze ksiazka, herbata paruje, sobota udana 🙂
nabywam prawem pirata prawa autorskie do wypowiedzi krakowskiej Cioci Moniki, jestem chory, jestem chory psychicznie i to pozwala mi powiedziec Helenie – Boj sie Boga Heleno!!!
Zadne „sukcesy”, zadna „skutecznosc” jezeli jest poza przyjetym
prawem. NIGDY; Heleno nie powinnismy isc na skroty i godzic sie na poniewieranie wysilkow pokolen „walczacych” z bezprawiem. Policja i prokuratura maja tego prawa pilnowac i TYLKO w granicach tego prawa dzialac!!!! Zawsze i bez
wyjatku
Rutkowski nie sprawdzał im kompa. Powiedział tylko, że monitorowali stronę o oszukiwaniu wariografów i zarejestrowali wejście z Sosnowca, i że Katarzyna się przyznała.
Ja cały czas jakoś nie mogę zapomnieć Rutkowskiemu, że to były zomowiec. Dziś, kiedy wyzłośliwiał się na prokuraturę, że przesłuchiwała Katarzynę „po urzędowemu”, a nie „po policyjnemu”, to przypomniał mi się dowcip z lat 80.
Dowódca wchodzi do pokoju i zastaje zomowca z pałką nad rozwalonym magnetofonem. Pytanie: jaki zomowiec dostał rozkaz? Odpowiedź: przesłuchać taśmę 😈
Kota Londynskiego linka do pana skwiecinskiego swietna
teraz cytaty :
–Ale w tej sprawie nie chodzi o starcie Dobra ze Złem, tylko mniejszego zła z większym. Większym złem jest lewacka dyktatura pojęć, którą p. rzecznik usiłuje wprowadzić.
– Dodajmy, że w dodatku (jak słusznie podniósł na łamach „Rz” Piotr Zaremba) – sprawa „Murzynka” to przypadek rozmowy PRYWATNEJ – bo Suski nie wypowiadał się bynajmniej publicznie, co jest ważnym elementem sprawy.
lewacka dyktatura pojec? Boze, czytasz? Grzmij!!!
Heleno, policja ma obowiązek wziąć pod uwagę wszelkie możliwości. Jak sobie to wyobrażasz? Mieliby powiedzieć: nie wierzymy ani jednemu pani słowu, nie kiwniemy palcem w bucie, by szukać uprowadzonego dziecka, bo uważamy, że pani je zamordowała?
A przyznanie się… Daj spokój, Heleno, przecież nie możesz tego nie wiedzieć. Nawet przyznanie się przed policją i powtórzenie tego przed prokuratorem nie prowadzi samo w sobie do skazania. Winę trzeba podejrzanemu udowodnić. To są podstawowe zasady obowiązujące w państwie prawa. Podobnie jak Wódz uważam, że w kazdym normalnym kraju Rutkowski trafiłby do aresztu za utrudnianie śledztwa. Jedyne, co można poczytać mu na plus, to to, że odegrał rolę złego policjanta i dzieki temu matka zaczęła trochę wspołpracować z dobrymi policjantami. Ale to mu akurat wyszło niechący.
Kierowniczko 🙂 😀
tych przesluchaniach (policyjne, urzednicze) wypowiedz pana R. widzialem wczoraj w TV, dobrze ze puscili moze ludzie zobacza i uslysza „marzenia obroncow porzadku”
na ciemnosci za oknem 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=8lILt2og6UA
Ludziom to się spodoba, Rysiu. Prawo won, za twarz i o ziemię 👿 A wióry niech lecą, kto by się przejmował wiórami 🙁
Nie, Vesper. Mowi sie piereszego dnia: mamy taka procedure, ze musimy najpierw wyeliminowac cala rodzine, ojca, matke. A jedniczesnie szukamy dziecka.
Oczywoscie, ze nikt z nas nie moze wiedziec kiedy by sie przyznala.
Ale keidy by juz wskazala gdzie jest cialo diecka, to jest to dowod wystarczajacy. I forensics.
Tak, Rutkowski by trafil do aresztu za utrudiaie sledztwa. Ale policja nie nakazala mu odsunac sie od sledztwa. Co swiadczy o policji, nie o Rutkowskim.
Sorry, dobiegam tylko do koompa, bo cos ogladam. Za chwile.
Ale policja nie nakazala mu odsunac sie od sledztwa. Co swiadczy o policji, nie o Rutkowskim
Z tym się zgadzam w 100%
Czym innym jest wytknięcie błędów w pracy policji, a czym innym zachwycanie się „samotnym szeryfem”, który olewając procedury prawne łapie za spluwę i rozwala złych bandytów, a jak się przy okazji oberwie przypadkowemu przechodniowi, to trudno, po co się po ulicach pętał.
Chyba nikomu tu nie trzeba tłumaczyć, czym grozi przyjęcie zasady „cel uświęca środki”. Jakie mogą być konsekwencje uznania skuteczności za jedyne istotne kryterium, przy którym bledną wszelkie zastrzeżenia prawne czy moralne. Mnie w każdym razie na pochwałę dla takich numerów nie ma co namawiać, bo impregnowany jestem. 😎
Tak, Vesper. Z tym też się od początku zgadzałem.
Kolejny temat , na którym wszyscy się znają – prowadzenie śledztwa przez policję. Ja odpadam, nie znam się.
Haneczko, ja też się nie znam i buduję swoje poczucie bezpieczenstwa, naiwnie być może, na zaufaniu do procedur. I po prostu nie mogę zrozumieć zachwytu nad cynicznym ich ignorowaniem.
Vesper, nie wiem, co policja może kazać. Obawiam się, że ten drań idzie na świadomego chama i dobrze wie, czego nie można mu zabronić. Badanie wariografem może być chyba tylko dobrowolne.
A miałam się zamknąć 👿
A moglbys, Bobik, wskazac te osobe, ktora w tym gronie „zachwyca sie” samotnym szeryfem? Bo jestem ciekawa do jakich absurdow jeszcze mozemy dojsc, aby tylko udowodnic wlasna wysoka racje moralna. Ktorej oczywscie inne osoby sa pozbawione, bo sie „zachwycaja” i propaguja bezprawne dzialania.
Jest jeszcze jeden uderzajacy element, na ktory nikt, o ile mi wadomo, z wypowiadakacych sie w tym miejscu uwagi nie zwrpcil, a ktory w moim przekonaniu rzuca zle swiatlo na dotychczasowe wysilki policji i swiadczy o powaznych, kryminalnych wrecz zaniedbaniach tejze.
Matka najpierw zaprowadzila do miejsca, w ktrym znaleziono jakies kocyki. Kocyki te, wedle policji, nosily wyrazny zapach rozkladajacego sie ciala. Nazajutrz matka wskazala inne miejsce, w ktorym bylo calo.
O czym to swiadczy? To chyba oczywoste, ze poczatkowo ona schowala to dziecko w jednm miejscu, zas dopiero pozniej, zwloki zostaly przeniesione gdzie indziej – przez nia sama lub przez kogos innego, kto byc moze zostal wyslany aby schowac zwloki w innym miejscu. Mozna przypuszczac, ze czesc zawiniatek pozostala w pierwszym miejscu, bo nalezalo za wszelka cene schowac cialo – ale dlaczego? Czy zwloki nosza slady innej wersji zdarzen niz podala matka jako wersje ostateczna? Czy moze zawniatko wraz z dzieciem bylo zbyt duze, aby je schowac np pod paltem w czasie przeprowadzki i nalezalo czesci sie pozbyc? Kto przeniosl cialo w inne miejsce? Matlka?, Babcia? Ktos inny z rodziny?
Jesli byla to matka, to musiala ona byc pozostawiona sama, nie sledzona, nie obserwowana, jesli mogla wrocic w to samo miejsce, gdze schowala zwloki tego sameg dnia, kiedy zostalo zgloszone „porwanie”? Dlaczego policja jej nie obserwowala? Ni obserwowala dlatego, ze do glowy im nie przyszlo, ze matka moze cos wiedziec?
Moje przeczucie jest takie, ze chciala ona by ciala nie znaleziono, bo w czasie badan moze sie okazac, ze dziecko zmarlo inaczej niz uderzajac glowka o podloge.
Policja prowadzaca KRYMINALNE dochodzenie, Haneczko, moze nakazac wszystko. Nie zakazala dzialan prywatnego detektywa, ktory „zmonopolizowal” dostep do matki, bo byla w slepym zaulku i postanowila dac mu szanse. Czyz policja nie przesluchiwala jakiegos „jasnowidza”? To sie w glowie nie miesci.
Gdzie tam, Helenko, to, co znaleziono w tym pierwszym miejscu, to była kurteczka kilkuletniego dziecka, więc na pewno nie Madzi. Smród wymyślił sobie Rutkowski, ciekawe, kto taki smród poczuje przy 18 stopniach mrozu 😈
A jak ktoś na własną rękę analizuje „śledztwo smoleńskie” na podstawie internetu i TVN, to pewnie jest głupi albo prawicowy? 😉
Tak tylko pytam. Nie znam się. Jestem za równą miarą. 😎
Kurteczka znajdowala sie w tym miejscu, ktore wskazala matka. Mogl to byc oczywiscie przypadek, ale raczej dziwny. Dlaczego zaprowadzila w to miejsce? Czy nie zdazyla juz porozumie sie z osoba, ktora miala wyniesc zwloki? Nie byla pewna, ze cialo zostalo juz ukryte w innym miejscu?
Czyjakolwiek byla kurtczeka, mozna teraz bedzie latwo zbadac czy zawierala kiedykolwiek martwe dziecko z pomoca analizy DNA. Jesli policja pamieta oczywoscie, ze cos takiego istnieje.
WW, jesli chcesz mi zarzucic oblude i brak intelektualnej uczciwosci, to nie musisz sie nadto wysilac, bo zrobil to juz Moj Przyjaciel Bobik i ktos tam jeszcze. 🙁 Pamietaj, ja jestem ta, ktora sie „zachwyca” i odmaia zgorszenia.kiedy wszyscy inni juz zglosili zgorszenie wlasne :sad:.
Policja zbadała i powiedziała, że kurtka nie miała nic wspólnego ze sprawę.
A ona przecież doskonale wiedziała, gdzie schowała ciało dziecka. Pokazała precyzyjnie – policji.
Zastanawia mnie jak mogla policja powiedziec cos takiego, bez badania DNA, ktore zabiera co najmniej dwa tygodnie. Chyba, ze zglosil sie wlasciciel kurteczki.
Nie przeczytałam ani słowa o rzekomym porwaniu, poza tym, co piszecie. Bardzo do mnie przemawia to, co napisał Bobik dziś o 11.34. Moje trzy grosze, do bocznego nurtu. Możliwości wyglądały chyba tak: jeśli matka kłamie, to dziecko najprawdopodobniej nie żyje; jeśli matka mówi prawdę, to dziecko być może żyje. Nawet jeśli prawdopodobieństwo tego drugiego wariantu szacowano na ułamek procenta, to szukanie żywego dziecka było, moim zdaniem, dużo ważniejsze, od szukania ciała martwego dziecka. Fakt, ta historia brzmiała bardzo nieprawdopodobnie i na pewno wiele osób podejrzliwie słuchało opowieści matki. Ale nieprawdopodobne historie się zdarzają. Nie zawsze jest słuszne koncentrowanie się na tym, co najbardziej prawdopodobne.
Bo pamietasz, Doro, ze Rutkowski widzial to, nie zajrzal do srodka i byl przekonany, ze znajduje sie w tym cialo. Zapewnienia policji nie brzmia wiarygodnie.
Nie zajrzał, więc tym bardziej nie mógł czuć smrodu.
A matka pokazała policji właściwe miejsce – pojechała z nimi i dokładnie wskazała. Tak że jeśli ktoś jest niewiarygodny, to ona, która co chwilę zmyślała inne wersje.
Ale przeciez to nie jest tak, ze albo szukamy zywego, albo martwego. Poszukiwania mogly trwac rownolegle. Szukamy faceta w bezowej kurtce, prze;luchujemy mozliwych swiadkow, ale przesluchujemy takze matke na okolicznosc, ze ona wie wiecej niz mowi.
Heleno, policja pamięta, że jest cos takiego jak DNA. Wiedzą o DNA juz od dawna. Jeszcze na studiach miałam praktyki w laboratorium medycyny sadowej na Gdańskiej Akademii Medycznej. Badan zleconych przez prokurature było do oporu. Mocy przerobowych nie wystarczało, żeby się uporać. Ostatnio doprowadzono do skazania sprawców morderstw sprzed lat, własnie na podstawie badań DNA. Nie ma potrzeby dyskredytować polską policję dla potrzeb dyskusji. Zaliczyli kilka kompromitujących wpadek, ale tak do końca nie wiadomo, które ogniwo zawiodło. Te najgłośniejsze sprawy mają kontekst polityczny i być może w tym należy dopatrywac się przyczyn fiaska. Ta sprawa, o ile wiem, takiego kontekstu nie ma. W policji też pracują ludzie. Mają jakąś wrażliwość, a sprawy, w którch ofiarami są małe dzieci budzą szczególny rodzaj emocji. Myślę, że policjanci wkładaja serce w wyjaśnienie sprawy. Jeśli mimo wątpliwości, co do wersji z porwaniem nadal szukali dziecka, to raczej w nadziei, że dziewczynka się znajdzie cała i zdrowa, jakkolwiek nieprawdopodobne by to się miało wydawać. Nazywanie ich za to głupcami uważam za krzywdzące.
Łajza z Agą. Wolę policję, która do końca szuka żywych, choćby był tylko cień nadziei, a nie umundurowanych Rutkowskich.
Heleno, obłudę w żadnym razie. Brak intelektualnej uczciwości też raczej nie. Zarzucam tylko brak intelektualnej staranności. Albo aż. A właściwie nie zarzucam, tylko stwierdzam. 😎
Ona jest zupelnie niewiarygodna dla mnie. Kiedy byla przesluchiwana pierwszy raz 22-letnia kobieta wstzrasnieta tym, ze niechcacy zabila dziecko i musiala je szybko ukryc i zmyslec historie o porwaniu, to przeciez policja musiala odntowac jakies male nawet niekonsekwencje w jej opowiesci. Musieli przeciez cos wyczuc. Dlaczego nie poszli tym tropem – rownolegle z innym, o porwaniu? Nie uwierze, ze byla tak znakomita aktorka, ze godzina czy dwie po smierci dziecka mogla przedstawic koherentna wersje „porwania”.
Dziekuje Ci, WW, za diagnoze poziomu mojej umyslowosci, ktorej nawet nie musisz weryfikowac, wystarczy, ze stwierdzisz.
Vesper, moja uwaga o „pamietaniu o DNA” byla sarkastyczna. Nie mam watpliwosci, ze policjanci wkladaja serce w swa prace, zwlaszcza przy tak drastycznym incydencie. Ja im nie zarzucam braku wrazliwosci, tylko brak profesjonalizmu, co w dany wypadku jest istotniejsze niz serce. Wiele watpliwosci, ktore to policyjne dochozenie wzbudza, wskazuje na niekompetencje wolajaca o pomste do nieba. To ONI powinni byli doprowadzic matke do przyznania sie. Moze za duzo wkladali serca, miast skorzystac z rozumu, ze o podstawowych procedurach nie wspomne. Procedury taie istnieja wlasnie po to by nie kierowac sie sercem, tylko dobrem sledztwa.
Nie diagnozowałem poziomu umysłowości. Moje stwierdzenie dotyczyło braku staranności. Bardzo proszę nie ćwiczyć na mnie tych samych schematów erystycznych, co na biednej policji. 🙂
(bo powinniśmy mieć lepsze zajęcia)
podobno, tak podaly niemieckie media, setki tysiecy demonstrowaly w Rosji przeciw Putinowi
to dobry znak
a tak widza Putina:
http://dl.ziza.ru/other/022012/03/other/fotopodborka/podborka_03.jpg
podkrecam grzejniki, za oknem -15, w sypialni +17, ujdzie
Nacht Bobikowo 🙂 😀
Dziecko nie żyje. To jest tragedia. Ani policja nie mogła tej śmierci zapobiec, ani Rutkowski się do niej nie przyczynił. Detektyw jednych z nas przekonał, że – choć kabotyn – jest kompetentny i skuteczny; a innych – nie, a nawet zupełnie nie i wręcz przeciwnie. I tak już widać zostanie. Przedwczoraj kolega nie zgodził się z moją decyzją i – na podstawie tych samych informacji, z których ja korzystałam – podniósł klientowi kwotę ubezpieczenia o 100% – bagatela, 2 miliony euro. A następnie do mnie zadzwonił i poprosił: Can we please remain on speaking terms? I hope, that we can. I certainly do.
Nacht, Rysiu. 🙂 A u mnie dziś w domu chyba nieco cieplej, niż przez ostatnie dwa dni, bo mnie palce nie bolą przy stukaniu w klawiaturę. 😉
Polazłam, sprawdziłam. My stwory ciepłolube. Kocioł karmiony miałem. 21,2 gradów. Możecie nas teraz rozsiekać za rozrzutną nieekologiczność 🙄
U mnie kaloryfery hajcują zdrowo. W ogóle nie wiem, że jest jakiś mróz 🙂
Haneczko, ja przedwczoraj dogrzewałam mieszkanie włączając największy, 'wokowy’ palnik na kuchence. 😳
Heleno, ja też Ci nie zarzucam ani obłudy, ani nieuczciwości. Zdziwił mnie tylko, przyznaję, Twój niewielki krytycyzm wobec faceta, którego rola w tej i innych sprawach wcale nie była taka chlubna i to, że wydawałaś się bez zastrzeżeń aprobować stosowane przez niego metody.
Jako zachwyt dla samotnego szeryfa odebrałem przedstawienie go jako człowieka kochającego swoją robotę, uprawiającego ją z pasją i kompetencją, porównanie do lekarza, redaktora i uczonego, dla których praca jest największą namiętnością, podkreślanie wiele razy, że to ON, nie policja rozwikłał zagadkę, a nawet twierdzenie, że zrobił to przy pomocy rutynowych metod policyjnego dochodzenia (!), w przeciwieństwie do tych kretynów z policji.
I nie bardzo rozumiałem, dlaczego krytyka policji musi jednocześnie oznaczać wyniesienie na piedestał Rutkowskiego. Można uważać, że policja się nie spisała, a równocześnie być zdania, że obecność Rutkowskiego w dochodzeniu była z wielu powodów niepożądana i praworządności bardziej zaszkodziła niż pomogła.
Jeżeli to wystarczy do wyjaśnienia tego, co miałem na myśli, to najchętniej na tym bym skończył, bo grzebiąc w tej chwili w tej sprawie nie czuję się dobrze. To jest jeszcze bardzo świeża ludzka tragedia i oglądanie jej pod lupą jak mikroba mnie jakoś nie pasuje.
U mnie ciepło jest funkcją odległości od kozy. 🙂 Jak będę twierdził, że mi zimno, to będzie znaczyło, że się nieopatrznie od niej oddaliłem. 😉
Z daleka od kozy – mrożące krew w żyłach opowieści Psa Bobika o Jego wyprawach w kierunku bieguna zimna. 😆
Wyczerpany chłodem i głodem pies z coraz większą trudnością ciągnął sanie. W końcu pojął, że nie ma innego wyjścia – musi zjeść sam siebie. 😯
Umysł miał wciąż jasny, a myśl prędką – bez żadnych obliczeń, szacowania ryzyka, analizowania wykresów, słowem: bez żadnych działań opóźniających nieuniknione, podjął słuszną acz bolesną decyzję: autokonsumpcję trzeba zacząć od ogona.
Odwrócił się, rzucił ogonowi ostatnie spojrzenie, a potem, szykując zęby, uniósł nieco wzrok by nie być świadkiem własnego ubezogonienia i ujrzał, że jest! Jest inne wyjście – po prostu trzeba iść w odwrotnym kierunku!
S. King to już odfajkował, samozjadanie, bardzo udatnie i do końca 😎
Moj „niewielki krytycyzm” wobec Rutkowskiego bierze sie stad, ze ja faceta nie znam, nie wiem nic o metodach jego dzialalnosci, a mowilam o tym, ze nie gorszy mnie specjallnie, ze powiedzial, ze mial „zabawe”. Powiedzialam, ze nie powinien sie byl do tego przyznawac, ale rozumiem, ze jako pasjonat takiej roboty, faktycznie mogl mie z tego frajde. Gdzie tu zachwyt, gdzie tu akceptowanie srodkow, o ktorych niewiele mi wiadomoi? Wiem ze byl skuteczny w naklonienbiu matki by sie przyznala, ze dziecko juz nie zyje. On kocha swoja robote, co udowodnil juz parokrotnie. Moze byc niesympatycznym facetem, wrecz wstretnym , o czym napisalam w pierwszym zdaniu i dla wzmocnienia powtorzylam w ostatnim, ale to on a nie policja rozwiklal tajemnice zaginiecia dziewczynki. I niezaleznie jakimi metodami do tego doszedl, rozumiem jego satysfakcje.
O tym, ze „przeszkodzil w sledztwie” slyszalam wlasnie od komendanta policji nazwiskiem bodaj Sokolowski. Ktory oczywista oczywostosc musi miec w tej chwili wybitnie glupia mine. I policjanta tez rozumiem. On byc moze bedzie sie musial tlumaczyc dlaczego Rutkowski, a nie Sokolowski.
Chcialabym uslyszec chociaz jeden wiarygodny argunent na wsparcie tezy, ze obecnosc Rutkowskiego bardziej zaszkodzila niz pomogla w sledztwie. . Zaszkodzila owszem, dobremu samopoczuciu policji, ktora sie nie spisala.
Nie o ludzkiej tragedii tu rozmawiamy (to bylaby zupelnie inna rozmowa), ale o kryminalnym sledztwie, ktore cos nam powinno powiedziec o pracy policji, jej kompetencjach, i o wnioskach na przyszlosc.
I przybieanie tutaj high moral ground jest jakby z innej bajki, ktorej nie rozpoczynalam i ktora mnie , prawde powiedziawszy, malo w tym momencie interesuje.
Powiedzialam, ze nie gorszy mnie fakt, ze mial frajde. Tez bym miala gdybym potrafila rozwiklac sprawe, ktora zyje caly kraj. Zostalam wdeptana w ziemie bo jak ja smialam sie nie zgorszyc? Jak smialam powiediec, ze macierzynstwo nie jest szczesciem dla wszystkich kobiet? Otoz ja poposze wszystkich moralistow ode mnie odpinkwolic i nie wmawiac mi dziecka w brzuch.
Haneczko, oddzwaniasz naruszenie kopyrajta? 😉
A miedzy „malym krytycyzmem” a „”zachwytem” tez jest jakas przestrzen do wypelnienia.
Ago, pomysł, żeby iść w odwrotnym kierunku, kupuję od ła… tfu, od ogona. 🙂 Natychmiast kieruję się z powrotem, bo samozjadanie to jednak czynność dość męcząca. A poza tym, idąc na odwrót, mam szansę dojść do kozy. 😉
Ago 😯 w życiu 😯 ruszajta, może odrośnie 😉
Po raz pierwszy poczulam zniechecenie przy czytaniu.
Cala ta wymiana zdan w ogole nie ma sensu wobec faktu, ze policja w kazdym kraju ma procedury, ktore nie pozwalaja na stosowanie srodkow niedozwolonych prawem, taki cap Rutkowski, takich ograniczen nie ma i moze sie promowac kosztem kobiety i jej rodziny, nawet niszczac ich kompletnie dla zabawy.
Co do pozwolenia, to ja mysle, ze on je mial od jakiegos kawalka rodziny. Taki dran zawsze zabezpiecza sobie tyly.
Poza tym ciesze sie, ze pod ambasada nie bylo nikogo.
Heleno, zupełnie się z Tobą nie zgadzam, ale ani trochę się od Ciebie nie odpinkwolę 🙂
Z czym sie Haneczko nie zgadzasz?
Zniechęcenie to jest coś, co ja też w tej chwili czuję i dlatego jestem bardzo zdecydowany iść w odwrotnym kierunku. 😎
A dlaczego się cieszysz, Zwierzaku, że pod ambasadą Syrii nikogo nie było? 😯 Bo nie podejrzewam Cię o to, że jesteś gorącą zwolenniczką Asada.
Tak, zwierzaku, w kazdym kraju sa procedury. I policja tych procedur nie przestrzegala. Bo procedury sa dla frajerow. Procedury dotyczace ladowania samolotu w strasznych warunkach pogodowycg sa dla frajerow. Procedury policyjne sa dla frajerow.
Wazniejsze co policji powie „jasnowidz” niz jakies chromlone procedury. Chyba, ze porady u jasnowidza sa czescia prcedur.
A winny jest ktos kto przyszedl z zewnatrz i rozplatal zagadke. No coz biedna policja mogla w tej sprawie zrobic?
Z oceną pracy policji i oceną roli R.
A tak zupełnie na marginesie. Czwarta władza już wyssała R. jako zbawcę i jedynego wiedzącego, teraz zaczyna wysysać go jako szemranego manipulatora i szołmena. Paski muszą być karmione, najlepiej na żółto lub czerwono. Cała reszta jest bez znaczenia, jedno dziecko w tę albo we wtę. Nowy dzień, nowy temat. Zwykłe, medialne życie.
Samozjadanie to czynność nie tylko męcząca, ale również szalenie ryzykowna – a gdybyś sam sobie nie smakował? Najlepszy Nieludzki miesiącami by Cię wyciągał z traumy i kompleksów. Żeby mu zapłacić za leczenie, musiałbyś pewnie sprzedać swoje zapasy pasztetówki pod wodą. Lepiej idź w stronę kozy. 😉
Ago, samozjadający u Kinga był w sytuacji bez wyjścia, czyli bez kozy 😉
Może Zwierzak się dlatego cieszy, że policja pod ambasadą nie znalazła się w kłopotliwym położeniu? 🙂
Zachowanie dobrej opinii o swoim smaku to kolejny, szalony pożytek z kozy. 😆
Nie wiem, jak ja się jej odwdzięczę. 😳
Haneczko, wolno C sie nie zgadzac z moja ocena roli policji i roli R. Na ten temat mozna dyskutowac.
To o czym dyskutowac nie chce i tlumacz sie nie zamierzam, to z mojej moralnosci. A zostalam postawiona w sytuacji, kiedy jakbym musiala.
No to tym bardziej nie naruszamy kopyrajta, Haneczko, bo u nas koza jest. 🙂 I to taka nieuciekająca – nie trzeba jej nawet pilnować, żeby nie czytała bloga i – porwana czytelniczą pasją – nie bryknęła za Rysiem w tereny zielone.
Nie czytam horrorów. Kiedyś jakiś nieopatrznie obejrzałam i potem na noc ustawiłam pod drzwiami barykadę z kuchennego stołu i krzeseł. 😳 A wiele lat wcześniej kolega mnie zaprosił do kina na horror o gremlinsach. Kiedy zmutowany gremlins wyskoczył z kuchennej szafki (pamiętam to do dziś!) z krzykiem spadłam z krzesła. Kolega się ze mną więcej nie umówił. 🙁
Heleno,
na jakiej podstwie twierdzisz, z epolicja tych procedur nie przestrzegala?
Bobiku,
o ambasadzie potem napisze 🙂
Ago, to jak Ty możesz wytrzymać jako opiekunka kota? 😆 Koty na tych swoich cichostępach stale skądś znienacka wyskakują i przestraszają.
A najgorzej, jak na schodach wkręcają się pod nogi. 👿 Już kilka razy musiałem przez to zęby po okolicy zbierać. 🙁
Heleno, moim zdaniem z moralności spowiadać się nie musisz. Ja z mojej się nie spowiadam 😉
Temat ciężki, szarpiący nerwy i galopujący po emocjach. Koniecznie potrzeba dystansu i oddechu. Proszę.
Ago, filmowe horrory nie dla mnie. Pod krzesłem mogę posiedzieć, za darmo, w domu. King wyciąga na wierzch takie różne lęki, niektórym nie jestem w stanie sprostać ( za blisko, kurcze, za blisko) inne oswajam albo oddycham z ulgą, że nie moje 😉 . Lubię drania 🙂
Ja właśnie mam zamiar nabrać dystansu poprzez oddalenie się z blogu, zbliżenie do kozy i pooglądanie jakiegoś thrillera. Mój smak może wprawdzie na tym ucierpieć, ale nerwom powinno to dobrze zrobić. 😆
Bobiku, koty potrafią nawet na płaskim. U nas nie ma schodów, a wkręcanie mamy codziennie 🙄
Dobranoc 🙂
Dobry wieczór
Pan Rutkowski powiedział w telewizji na swoje usprawiedliwienie (?), że kamery, które nagrywały przyznanie się matki dziewczynki „nie były moje, tylko Super Expressu” (dla frakcji zagranicznej: Super Express to taki tutejszy brukowiec, konkurent Faktu). I to by było na tyle, bo mnie się rzygać chce (sorry).
Pozdrawiam Koszyczek cieplutko; został mi jeszcze jedna żaba, duża dosyć, idę się zaprzyjaźniać, może się szybciej odczepi
Ja Helence juz odpuszczam. Niemożność zrozumieniam kładę na karb niewydolej formy komunikacji. Znamy się od dłuższego czasu i wiemy, że wyłacznie dobre intencje stoja za motywacjami.
Poza tym, dawno nie piłam napojów wyskokowych, a dziś owszem, więc uśmiecham się sie dobrodusznie do wszystkich 🙂 Peace and love 🙂
Dobra, schodzę z kozy. Heleno, nie zgadzam się z Twoją oceną pracy policji i roli R. Cieszę się, że o tych różnicach w ocenie podyskutowaliśmy, ale dalej dyskutować już nie mam siły, a i sensu nie widzę. Natomiast nie przypinkwalam się do Twojej moralności, cień myśli, żeby się do niej przypinkwolić przez głowę mi nie przemknął i przykro mi, że czujesz, jakoby Twoja moralność była tu kwestionowana. Przykro mi też, że czujesz się dotknięta – nie dlatego, że ja czuję się tu z tego powodu niezręcznie, choć się czuję, ale dlatego, że Twoje złe samopoczucie sprawia mi przykrość. A jak mi przykro i smutno, to się nie mogę napić, bo mnie potem głowa boli. Jest to więc jedna z tych sytuacji bez wyjścia, o których pisał King, bo nie mogę też uciekać w stronę kozy, skoro obiecałam z niej zejść, a na dodatek koza jest Bobika. 🙁
Bobiku, moja siostra nie ma w mieszkaniu schodów, kotka odmawia opuszczania mieszkania, problem schodów mam więc z głowy. Opieka nad Silą przytrafia mi się na tyle rzadko, że głównym moim zajęciem, gdy się przytrafia, jest radosne obserwowanie kotki – trudno mnie w tych okolicznościach zaskoczyć. Przykre zaskoczenie przeżyłam raz – kiedy Sila nie mogąc się mnie dobudzić, wskoczyła na szafkę nocną i zaczęła mi machać łapą przed oczami – a ja je w tym momencie otworzyłam. Odtąd zamykam drzwi sypialni.
Zaskoczenie podczas opieki nad kotem przeżyłam, kiedy powierzono mi kota młodocianego. Nie całkiem małego, więc nie spał przez większość czasu, ale jeszcze nie dorosłego. Kot ten upodobał sobie spanie na fotelu koło mojego łożka. Jakież było moje zdziwienie, nie całkiem miłe, kiedy postanowił upolować nocą moje błyszczące i czasem otwierające się oko. Bo ja tak mam, że budzę się kilka razy, rozglądam, pije wode i spię dalej. Zamykanie drzwi do sypialni nie wchodziło w rachubę, bo kot głośno domagał się wpuszczenia.
Coś widać jest na rzeczy z tym polowaniem kotów na oczy. Miauczenie pod drzwiami znoszę lepiej, niż machanie łapą przed oczami. 😈 Zresztą Sila urządza koncert dopiero rano. Znakomicie zna się na zegarku, szkoda, że nie opanowała też kalendarza i nie przyjmuje do wiadomości prawa personelu do pospania dłużej w soboty, niedziele i święta. 🙁
za oknem -17°, Brrr……….. Berlin (biedne dzieciaki – wszystkie –
wracajace z klubow po baletach)
w kuchni przy herbacie szeleszcze 🙂
brykam
wizja samozjadajacego sie Bobika bezcenna 🙂 😀
brykam
Ago, a czy kolega rozmasowal upadkiem stluczone ciala czesci?
jezeli nie, to zadna strata (dla Ciebie) ze zaproszenia nie ponowil
🙄
brykam
lekko, leniwie, lewitujac nad herbata
brykam fikam
Dzień dobry,
przykro mi, ale ja po prostu widzę, że Helenka nasza kochana zbudowała sobie jakąś konstrukcję mając do dyspozycji maleńki wycinek z tego, co się naprawdę działo. Ja siedzę tu, brzęczy mi w tle TVN24, który wałkuje temat od paru dni, i mam jednak zupełnie inny obraz. Owszem, i ta telewizja świetnie się pożywiła „materiałem” Rutkowskiego, jakoś nie miała skrupułów. Ale przedstawiła też spojrzenie z drugiej strony (w BBC też to robiliście, prawda?). Policja też miała taką koncepcję na względzie, ale zamiast robić to na chama, przygwoździłaby dziewczynę inaczej, mając już więcej danych i dowodów, a także wiedzę o ewentualnym wspólniku. Zostałoby to zrobione profesjonalnie, może wiedzielibyśmy mniej, bo policja nie robi spektakli medialnych, ale może byłoby to lepsze dla samej sprawy i dla ludzi w niej uczestniczących chcący czy niechcący.
A Mariusz Sokołowski nie jest jakimś policjantem z Sosnowca, tylko rzecznikiem KGP.
Wiedzy trochę. Litości.
O, tak? Polica nie robi spektakli medialnych?
A od kiedy to prokuraotzy wystepuja na konferencjach prasowych przed zakonczeniem sledztwa i podaja prasie co uzyskali od podejrzanej cztery godziny wczesniej?
„Przesłuchanie matki trwało pięć godzin i zakończyło się o godzinie czwartej nad ranem w sobotę. – Wpadła w panikę. Potem okazało się, że nakręca się sprawa rzekomego porwania. Nie wiedziała jak powiedzieć, co się stało. Sytuacja ją przerosła. To oczywiście wersja matki.”
Od kiedy formuluja akt oskarzenia przed zakonczeniem sledztwa? Bo juz np wiadomo za co bedzie z grunsza (z grubsza!!!!) odpowiadala matka. No chyba, ze wyjda jeszcze jakies rewelacje na temat przebiegu zdarzen. I wtedy trzeba bedzie akt oslarzenia wyrzucic prezez okno.
To jest profesjonalne zachowanie?
I jeszcze – czy ktos matce zaproponowal prawnika? czy bedzie mogla skorzystac z przyslugujacego jej prawa ie zeznwania na wlasna niekorzysc, dopiero wtedy, kied policja/prokuratura „wydobedzie” z niej wszystko? Czy przesluchania z tak ciezkiego oskarzenia nie powinn sie odbywac w obecnosci jej adwokata?
Ciotka „choruje psychicznie” 😯
A widział kto kiedy „niepsychicznego” człowieka? 🙄
Czy te pinkwolone Angole mają równo pod sufitem 👿
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wielka-brytania-wysyla-nuklearny-okret-na-falkland,1,5017802,wiadomosc.html
Heleno, ty po prostu tego wszystkiego nie wiedz, więc nie zadawaj takich pytań, to bez sensu.
Wczorajsza konferencja prokuratury i policji była konieczna – sprawa została już tak nakręcona przez tego skurczybyka, że media aż się gotowały i próbowały wymusić wszystkie informacje, jak sępy. Pan prokurator i tak odpowiadał bardzo uprzejmie i rozsądnie. Nie było powiedziane, czy zarzut postawiony Katarzynie jest ostateczny, tylko że na tę chwilę jest właśnie taki. Badają kolejne okoliczności, np. czy jej ktoś pomagał. Do sekcji (w poniedziałek!) trzeba zaczekać, żeby wiedzieć z grubsza, czy Madzia rzeczywiście mogła zginąć w taki sposób. Jeśli okaże się coś innego, będą zmieniane kwalifikacje. A o prawnika nikt nawet nie spytał (nie wyobrażam sobie, żeby rodzina już jakiegoś nie miała) – wszyscy dziennikarze żądali krwi. Ciszej nad tą trumienką. Najlepiej się od niej teraz odpinkwolić i pozwolić policji spokojnie pracować.
Aaaale skoooont, ktoby matce prawnika proponował, przecie to dziki kraj 👿
Kłonice w łapy i przez ten pusty czerep. Takie w tym kraju prawa i obyczaje 👿
Zabrania się narzekanie na KOTY! Jak Kot chce polować na oko, to jego świete prawo 😎
Zakleić oko, żeby nie mrugało 💡
A konkretny zarzut musiała mieć postawiony, żeby można było wystawić nakaz aresztowania.
Dora,
dokładnie tak, ciszej …
Noooo, skotro publika w postaci mediow domaga sie odpowiedzi, to moze lepiej te kobiete oddac pod sad opinii publicznej, zorganizowac jakies demokratyczne glosowanie w TVN i w ten sposob ustalic wine lub brak winy…
Bo prokuratura poprostu musi cos dac publice, gdyz ten sukinsyn depcze jej po pietach.. BYle te publike uspokoic. Np.kwestia jej poczytalosci w chwili ukrywania zwlok.
W czwartek poznym wieczorem matka na policji przyznaje se, ze dziecko nie jest zywe.
W sobote rano prokuratura oglasza, ze w chwili kiedy ukrywala zwloki, matka „byla poczytalna”. Jest to ekspertyza wykonana zaiste w rekordowy tempie. Jak dlugo, jesli wogole, rozmawial z nia psychoatra? Pol godziny? Dwie odziny? Gdzie jest jego ekspertyza? czy juz zostala dlaczona do aktu oskarzenia? I wszystko juz jest jasne i nalezy to szybciutko zakomunikowac opinii publicznej?
Bardzo profesjonalne.
Może już dosyć tego psychicznego wampirzenia na cudzej tragedii … 👿
KOcie Laurenty, czy byles laskaw do mnie przemowic?
Z akcentem na łaskaw 😉
No to ja Ci proponuje, zebys laskawie poszedl teraz na drzewo.
Eee, w taki mróz? 😯
Wolę swój przytulny zapiecek 😆
Kłaniam się uniżenie i oddalam się do czasu kolejnego przypływu łaskawości 😉
Szepczące dzień dobry…
Smialo, Haneczko, dzien dobry! Nie musiszz szeptac, bo nikt tu nie umarl i nie wypadl z kocyka. 🙂
Jako małe dziecko byłam na wczasach. Gospodyni przyniosła mi do łóżka ledwo co wyklute kocięta, niezdarne jeszcze bardzo. I nagle tygrysim skokiem rzuciły się do ócz moich. Od tej pory darzę koty dużym respektem i staram się im nie wchodzić w paradę.
Podziwiam je za grację i niezależność, ale z daleka;-)
W swoim bezpośrednim otoczeniu wolę psy. Nawet te z zaburzeniami psychicznymi – mieliśmy kiedyś dobermana, którego od urodzenia właściciele trzymali w świniarni przyszpitalnej, udało się nam go odkupić, ale zmiany w psychice nieszczęsnego psa były nieodwracalne;-(
Heleno, lubisz chałwę?
Mam trochę, chętnie się z Toba podzielę.
Czy ktoś jeszcze ma ochote?
Starczy dla wszystkich;-)
Zmoro, nie wiedziałaś co czynisz. Jeżeli to była ta orzechowo-kakaowa, to już jej nie ma 😆
Żaden z naszych kotów nigdy nie pchał się do oczu 😯 Wsadzanie zimnego nochala w ucho – jak najbardziej, ale oczy 😯
Zmoro, nie masz jeszcze kawałeczka? Może być, ostatecznie, waniliowa 😎
haneczko, mam wszystkie: waniliową, orzechowo-kakaową i waniliowo kakaową.
Proszę, bierz ile dusza zapragnie:-)
Mam tego ogromne ilości i na zdrowie( a zwłaszcza na tusze) mi wyjdzie, jeśli mi pomożesz w pozbyciu się zapasów.
Dziękuję i uprzedzam – mam wielką i bardzo łakomą duszę 😀
Dzieki, zmoro. Postanowilam jednak sprobowac zrzucic w ciagu najblizszych paru dni kilka kilogramow, zanim gosie nadjada.
Wiec tyko juz kwasny ogorek z sucharem, woda i papierosy.
Ale doceniam szczerosc intencji 🙂
Miałam kiedyś doga de bordeaux, który komunikował się ze mna, biorąc mnie delikatnie zębami za dłoń i prowadząc w określone miejsca. Jeżeli do drzwi, to „mam ochotę na spacer”, jeżeli do michy – ” coś bym zjadł”.
A poza tym był to bordog donosiciel;-).
Jeżeli podczas mojej nieobecności cokolwiek w domu uległo zmianie, to po moim powrocie natychmiast zdawał mi z tego relację. Prowadził do paczki pozostawionej przez listonosza, do pokoju syna oznajmiając, że ma gości itp.
Kiedyś wróciłam do domu i mój bordog nie pozwolił mi się rozebrać tylko zaczął ciągnąć na górę do gościnnego pokoju i stanął przed lampą. Faktycznie miała zbity abażur. Następnie zaciągnął mnie do innego pokoju, w którym przebywał mój mąż. No i winowajca został wydany;-)
Heleno, też bym chciała postanowić zrzucić.
Ale Twoja dieta jest zbyt radykalna. To nie dieta, to pokuta;-)
Kocie Laurenty, czy tez jestes Oniegin jak Kot Mordechaj?
Wole sie upewnic, tak na wsiaki sluczaj.
Tzn woda i papierosy jeszcze ujdą, ale ten kwaśny ogórek i suchary. Za żadne grzechy świata.
Bobiku, w sprawie tej ambasady. 🙂
– nie popieram Asada
– nie popieram interwencji
– slusznie sie domysliles 🙂
Dzień dobry 🙂
Chałwy mogę spróbować – na boczku. Znaczy, jak ktoś ma chałwę boczkową. Może być też boczkowo-parówkowa. 😎
Mam dobry humor, bo ramach moich niedzielnych poranków z BBC obejrzałem właśnie film o szympansach. Oparty był na dość zabawnym pomyśle – reporter udawał się do przeróżnych naukowców zajmujących się szympansami (w dżungli i w niewoli) i zadawał im pytanie „czy szympansy są ludźmi?”. I na boczku podśmiechiwał się z tego, że choć naukowcy przyznawali szympansom wszystkie uważane za typowo ludzkie atrybuty – mowę, używanie narzędzi, kulturę, etc. – to jednak na myśl, że można by je traktować jako rodzaj ludzi, natychmiast popadali w głębokie nieeee. Z wyjątkiem prymatolożki Sue Savage-Rumbaugh, która z przeskoczeniem bariery między szympansem i człowiekiem nie miała najmniejszego problemu. 🙂
Jak się do mojego śniadania dorzuci chałwy, to ono nawet zaczyna smakować. Podebrałabym jeszcze Helenie kawałek ogórka, ale się wzdragam – może nie ma na zbyciu? Byłam wczoraj na zakupach, a dziś w domu nie ma co jeść. 😯 Zmysł planowania mi wymroziło? Sześć rodzajów sera, 3 rodzaje orzechów, a do tego ani kawałka warzywa. Dramat kulinarny.
O Bordogu-donosicielu przecudne. 😆 Już to zdążyłem dwa razy sprzedać: raz w wersji polskiej, raz w niemieckiej. 😀
Ago, niektóre gazety sprawiają wrażenie, że przez okrągły rok trwa w nich sezon ogórkowy. Kupujesz tak gazetę i warzywko zawsze masz na składzie. 😎
Rozumiem, że z gazety nieco zleżałej, wydobywa się ogórki kiszone? 😉
Aga, kocham Cię;-)
Czasem kiszone, czasem zgniłe. Z gazetami jednak zawsze lepiej uważać. 😛
Nie ma to jak ciepła, życzliwa Zmora w mroźny dzień! 😀 Chałwą poczęstuje, opowieścią rozbawi i jeszcze emocjonalnie posmyra – no skarb. 🙂 To ja chwytam tę pozytywną energię w garść i idę ulepszać świat. ❓ Zbyt ambitnie. Robić wiosenne porządki. ❓ Zdecydowanie za wcześnie. Wiem: składać skarpetki! 😆 W BBC można posłuchać Agathy Christie, Mrs McGinty’s dead. Jak się zasłucham, to może uda mi się zawieruszyć jakąś skarpetkę i zostanę, choćby warunkowo, przyjęta do klubu? :P:
Nigdy w życiu żaden kot nie rzucał mi się do oczu.
Przepraszam, ale to jakaś bzdura.
Ago, Ty masz chyba jakąś lewą pralkę. Każda normalna pralka zżera skarpetki. Może powinnaś zareklamować u producenta? 😆
Mt7, koty są, jak wiadomo, różne. 🙂 Nasze domowe oczami nigdy się nie interesowały, ale spotkałem kiedyś w zaprzyjaźnionym domu jednego, który i owszem. Jego personel od razu zresztą ostrzegał, że ze ślepiami ostrożnie.
Może to od jakichś uwarunkowań w kocięctwie zależy?
Bobiku, no rzeczywiście: dopływ wody jest z lewej strony! 😆
Czy to jest to samo o czym byla mowa przedtem?
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/czubaszek-chcialabym-zeby-pary-homoseksualne-mogly,1,5017841,wiadomosc.html
Klnę się na Najwyższego Kota, Zwierzaku, że Onieginem to ja nigdy nie byłem, nie jestem i … who knows … Koty mają tyle wcieleń 😉
Coś tam, kiedyś, do mnie pisali i Kubuś Fatalista i Dyl Sowizdrzał … o korzeniach i pniach … ale komu by się to chciało pamiętać 🙄
A z drugiej strony … tak między nami Zwierzakami …. wiadomo … prawdę „Cyganka ci powie” 😉
Bobiku, możliwe.
Jednakowoż po raz pierwszy w moim długim życiu usłyszałam o polowaniu na oczy. W dostępnych mi kręgach kocich nie było to znane zjawisko.
Ludzie to nie mają za kłak pomyślunku. A o wdzięczności to z góry trzeba zapomnieć 👿
W domu mojego przyjaciela, Kota Wincentego, mieszka Owczarek Niemiecki. Sympatyczny pies. Tenże pies chciał się przysłużyć ludziom, jak komu dobremu 😯
Jak ich nie było w domu, a zadzwonił telefon, to on grzecznie podchodził, brał słuchawkę w pysk, chwilę potrzymał, dał się dzwoniącemu wygadać i odkładał słuchawkę. Gadać po człowieczemu nie umie, a szczekać mu zabraniają. Że niegrzecznie 👿
Aż tu któregoś dnia kocioł się zrobił straszny. Że pretensje od znajomych, że ktoś sobie w kulki leci, że niegrzecznie. Ludzie na siebie patrzą spode łba. Każdy się zaklina i sumituje. No, jednym słowem, jak to ludzie. Bez awantury ani rusz. I tak to się ciągło przez czas jakiś.
Do dnia, kiedy któryś z domowników cofnął się od wyjścia. Akurat na ten moment, kiedy Owczarek grzecznie odbierał telefon 😯
Myślicie, że podziękował? W życiu 👿
Niby potem odwracali … tfu, tfu, kota ogonem …., że mądry pies i takie tam. Ale wdzięczności to się Owczarek nie doczekał. Odstawili aparat wysoko, żeby nie doskoczył 👿
Nawet jeżeli nie to samo, Zwierzaku, to tak samo. 😉
Przeczytałem jeszcze raz wywiad z Czubaszek, po tych wszystkich ogólnopolskich dyskusjach i nie umiem – no, nie umiem – znaleźć tam jednego zdania, które by mnie zbulwersowało. Wszystko tam wydaje mi się absolutnie oczywiste. Ona akurat ma tak, ale nie ma nic przeciwo temu, żeby inni mieli inaczej. Wręcz ostentacyjnie popiera różne wybory, które są odmienne od jej własnego. Czemu w ogóle stało się to przedmiotem wzburzenia i to takiego na cztery fajerki? 😯
Znaczy, ja właściwie wiem dlaczego, ale i tak się retorycznie dziwuję. 😉
No to ja tez nie rozumiem tej awantury o pania Czubaszek. Swietna babka i gada do rzeczy.
Pewnie ktos gdzies tam nie doczytal i zle zrozumial. Bywa.
Szanowny Kocie Laurenty,
a gdziez ja tu Cyganki ( Romki?) szukac bede? 🙂
Masz rację, Laurenty, ludzka niewdzięczność jest po prostu niezmierzona. Ja kiedyś zacząłem za Moich odwalać brudną robotę, tzn. segregować pranie, oddzielając tzw. bieliznę niewymowną od wymownej. Tę niewymowną znosiłem na dół i układałem na fotelu w pokoju gościnnym, bo stamtąd było bliżej do pralki. Wszyscy goście mogli podziwiać, jakiego moja Rodzina ma pracowitego psa. I co? I też zamiast wylewnych podziękowań doczekałem się tego, że sprawili sobie na brudy kosz z pokrywą. 👿
Moj pies byl zapalonym ogrodnikiem. Tylko podejscie do sadzenia mielismy inne – on uwazal, ze najlepiej rosnie sie korzeniami do gory. Te nieszczesna palme , ktora pies 4 razy posadzil korzeniami do gory, musielismy elektrycznym pastuchem zabezpieczyc.
Masz racje Bobiku, ludzie nie znaja wdziecznosci, bo jakze oryginalna bylaby to palma!
Chyba nie w niedoczytaniu rzecz była, Zwierzaku. Czubaszek kilka tabu konserwatystów naruszyła. Miłość macierzyńska, matkopolkizm, skrobanki, adopcje homoseksualne… To ostatnie zresztą to trochę inna para kaloszy, ale trzy pierwsze podlegają „świętemu prawu hipokryzji”. Wszyscy – również konserwatyści – wiedzą, że nie każda matka dobra, że nie każda z rozkoszą dźwiga ciężary i że choćby ze statystyki wiadomo, ile kobiet w Posce przerwało ciążę. Ale panuje zasada: wiedzieć można, nawet robić można, tylko mówić nie można. No, klasyczne stabuizowanie. 🙄
Bo dalismy sobie odebrac prawo glosu. Dla swietego spokoju i poprawnosci. To teraz mamy co mamy.
Kocie Laurenty, też takiego znalam, który odbierał telefony;)
Kiedyś przed laty szłam wieczorem do pracy i przyplątał się do mnie śliczny pręgowany bokserek i za chiny ludowe nie dawał się nakłonić do pozostania w rejonie domu. Szedł za mną aż do pracy. Po czterech godzinach wychodzę, a psina czeka grzecznie przed budynkiem i udaje się za mną w kierunku domu. Co mialam zrobić, przygarnęłam go, dałam anons w gazecie. Psiak nie chciał pozostawać sam w domu, mimo że był na ostatnich nogach, więc brałam go ze sobą do pracy, pozostawiając na portierni, gdzie leżał sobie grzecznie, ale niezmiernie uczynny był i pomagał w pracy pani portierce. Zrywał się, żeby odbierać telefony. Ale nie odkładał słuchawki, tylko podawał portierce.
W domu miał natomiast awersję do piosenek niejakiego Jukki Kuapanakkiego(tak się chyba nazywał) i jak tylko puszczałam jego płytę, to wylączał adapter;-).
I to nie ordynarnie przesuwając ramię z igłą, tylko właściwym pstryczkiem.
Po dwóch tygodniach zjawiła się u mnie właścicielka psiaka, pańcia w karakułach, obwieszona złotem i zaczęła wydziwiać jaki to on niewdzięczny jest, bo przecież miał u niej wszystko, dom z ogrodem na przeciwległym końcu miasta itd.
Na to wręczyłam jej torebkę z lekarstwami, prosząc, aby mu je aplikowała do końca, bo pies miał tasiemca i przetokę okołoodbytniczą. ” Skąd mogłam wiedzieć, przecież nie będę mu TAM zaglądać” fuknęła pańcia. A psiak wymiotował tasiemcem!!!
Myślałam, że babę zabiję, ale psu by nic z tego nie przyszło, ja w kiciu, pani na cmentarzu, a on w schronisku, więc zrezygnowałam.
A mnie się wydaje Zwierzaku, że jest jeszcze inaczej. Tabu może być tabu dotąd, dopóki jego działanie praktycznie wszyscy milcząco uznają. Jeśli znajdzie się jeden, izolowany naruszyciel, szybko się go ucisza (często uznając za wariata) i dalej jest spokój. Bo tabu służy m.in. utrzymaniu społecznego porządku i specyfiki kulturowej – w danej grupie, w danym czasie.
Inaczej jest, kiedy taki naruszyciel wyraża stanowisko większej grupy osób, która od wpływem Zeitgeista przestała widzieć sens tabu i uważać, że spełnia ono jakąś istotną społeczną rolę. Wtedy naruszenia są coraz częstsze, wywołują społeczny dyskurs, aż w końcu może nastąpić odtabuizowanie jakiegoś tematu i powszechna zmiana postaw.
I coś takiego się dzieje teraz wokół wypowiedzi Czubaszek i Środy. Tabu zostało naruszone i okazało się, że to naruszenie ma zarówno przeciwników, jak i zwolenników, czyli nie można już załatwić sprawy pokręceniem Czubaszek kółka na czole. Sytuacja jest rozwojowa. 🙂
Popieram wszystko to, co powiedziała Czubaszek z całej duszy. W bardzo wyważony sposób, podkreśliła prawo do własnych wyborów, zaznaczając jednocześnie, że nie wszystkie wybory są słuszne, ale nie piętnowała ich.
Przy powszechnym obyczaju nachalnego dopytywania się o potomka, dodałabym tylko jeszcze, że oprócz tego iż jest to po prostu średnio kulturalne, niejednokrotnie sprawia również niepotrzebny ból w przypadku osób, które chciałyby mieć dzieci, a z róznych przyczyn nie mogą.
Co do refundacji in vitro mam „mięszane” uczucia. Bo jeżeli kogoś nie stać na ten zabieg, czy też serię zabiegów, to jednak nie bardzo stać go na utrzymanie dziecka, które jednakowoż też kosztuje i to całkiem sporo. Jakoś wolałabym, aby to była częściowa refundacja, czy nieoprocentowana pożyczka, czy też możliwość odpisu od podatku, czy jakiekolwiek inne podobne rozwiązanie.
Inaczej mówiąc, chciałabym, aby Polacy w większym stopniu przejmowali odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje, a nie cedowali jej na państwo.
Oczywiście, jeżeli państwo ma nadwyżki budżetowe i wszystkie inne potrzeby socjalne społeczeństwa są w znacznej mierze zaspokojone, to wtedy jest dla mnie oczywistym, że refundacja jest jak najbardziej właściwa.
Zmoro 🙂
Mój personel wrócił rozbawiony ze spaceru. (Że też im się chce w taki mróz).
Spotkali sąsiada, który niespokojnie rozglądał się przed domem na wszystkie strony:
– Żona poszła na spacer z psem, długo nie wraca, może sobie łapki odmrozić
– kto, żona czy pies?
– jasne, że pies, żona sobie poradzi!
Ciekawe co ten mój personel tak rozbawiło 🙄
Ja tez nie uwazam, ze in vitro ma byc bezplatne na zyczenie, z tych samych dokladnie powodow. Jesli brakuje pieniedzy na ratowanie zycia…. Wiem, pisalam juz o tym.
No przecież Kocie, żeby być żoną, to twardym trzeba być, a nie miętkim;-).
A mężem – wręcz przeciwnie;-)))
ojojoj, właśnie sobie uświadomiłam, że zaraz mnie Zeen sprostuje;-)
Mimo mego ogólnie znanego miętkiego serca 😎 z refundacją in vitro też mam problem. Bo jednej strony rozumiem, że bezpłodność między bogatymi i biednymi nie wybiera, odczuwana jako tragedia życiowa też może być bez względu na stan kieszeni. A z drugiej, te względy praktyczne… Ciągnąć krótką kołdrę finansową raczej w kierunku ratowania istniejącego życia, czy tworzenia nowego? Uznać za większą tragedię brak dziecka, czy brak nogi, czyli refundować in vitro czy protezy?
Jak by było przyjemnie, gdyby była kasa na wszystko… 🙄
Żona ma obuwie, a pieskowe łapki na golasa. 👿
Obawiam się, że tej kasy będzie coraz mniej, bo o tym się nie mówi i nie wiem, czy rządzący sobie z tego zdają sprawę, ale czeka nas katastrofa w niedalekiej przyszłości w związku z przyszłymi emerytami.
W Polsce powszechnym jest, że ludzi zatrudnia się płacąc oficjalnie możliwą najniższą ustawowo pensję, a resztę pod stołem.
Często taki jest warunek pracodawcy, ale równie często jest to życzenie pracownika. O dziwo młodzi ludzie wolą zatrudnienie legalne. Ale starsi często sami domagają się formy podstołowej.
Jak mąż zatrudniał pracowników, część na wiadomość, że pensja będzie w pełni oficjalna, po prostu rezygnowała. Wobec 3/4 pozostałych musiał użyć swego uroku i wdzięku, tłumacząc, że w pierwszym roku będą mieli może nieco mniej, ale niebawem się ta różnica wyrówna, zwłaszcza że rokrocznie jest zakładane średnio 6% podwyżki. A przynajmniej emerytura będzie liczona od porządnego brutto, a i renta chorobowa, gdyby coś się stalo, będzie zależna od oficjalnej pensji.
A teraz przychodzą ludzie i płaczą, że za poprzednie 15 czy 20 lat pracy mają wyliczone przez ZUS dwieście kilkadziesiąt złotych.
I nawet jak teraz mają bardzo przyzwoite wynagrodzenie, to emerytura będzie maleńka.
I jak to się ma do obietnic refundacji in vitro?
Dziendobry w piekny lagodny i sloneczny ontaryjski dzien, czego i wam zycze.
Czasem nie trzeba granic wyznaczac tak twardo. W Ontario rzad oplaca tylko pierwsze, chyba trzy, proby in vitro. Please, to nie jest takie kosztowne. To nie transplantacja serca.
Zawsze tez jest latwiej byc stanowczym w teoretycznych przypadkach.
Emerytury, oh brother, kolejna petla na szyje pszyszlych pokolen. Mam nadzieje, ze i ten problem, jak wiele innych przed nim, bedzie do rozwiazania. Nie jest zle, bowiem, jak mowi moja Mama, nie ma wojny. Mama ma 86 lat. Jak wybuchla wojna miala lat 13. Pamieta straszny strach i jak schowala sie przed ta wojna pod zerdziami w sadzie. Nie widziala wchodzacych Niemcow, bo ich armia byla zmechanizowana i potrzebowala dobrej pinczowskiej szosy zeby isc na wschod, a nie wiejskiej, rakowskiej, drogi. Ale Mama slyszala przez cale dni i noce zlowrogi warkot armijnych silnikow. Mama i jej rodzina nie ucierpieli bardzo na wojnie, bo ja wszyscy przezyli, ale jej zycie do dzisiaj sie dzieli na „przed wojna” i „po wojnie”. Nawet jak opowiada o robieniu dzemu z zielonych pomidorow i skorki pomaranczowej (to bylo przed wojna).
Na inna nute, widzialam wczoraj Rzez Polanskiego. Zawsze to troche mowi o filmie jak sie widownia smieje na dramacie, bo te charaktery byly takie karykaturalne! Za wyjatkiem Johna C Reilly, ktorego kocham we wszystkich rolach. Ale to tylko moje odczucie.
Widze, ze wszyscy brykaja w ten piekny dzien.
To Pani Wislawa, pozegnanie w Slate:
http://www.slate.com/blogs/browbeat/2012/02/03/wislawa_szymborska_rip_dana_stevens_reflects_on_abc_the_poem_that_inspires_her_daily.html
U mnie tez slonecznie, Kroliku, i w zwiazku z tym za chwile wychodze na spacer do miasta (ksiegarnia, biblioteka, ewentualnie sklep z lampami, bo potrzebuje czegos do oswietlenia jednego ciemnego kata, a na konoec „lunch kolonialny”).
A poza tym, masz racje z ta roznica miedzy teoretyzowaniem a byciem samemu w jakiejs konkretnej sytuacji, a takze z problemem z bardzo twardo zakreslonymi granicami. Moze dlatego wszyscy powinnismy jednak wiecej sluchac ludzi, z ktorymi w sumie nie mamy zbyt wiele wspolnego (choc to trudna sztuka, ale tez i zdrowe cwiczenie duchowe, przy tym sprzyjajace diecie odchudzajacej). 😉 Ciekawe, ze uwaza sie, ze internet niekoniecznie temu pomaga, choc takie byly wobec niego nadzieje. Tymczasem w mojej rodzinie, w starszym pokoleniu, wojna tez jest podobnym probierzem skali zyciowych trudnosci, jak dla Twojej Mamy. Inne doswiadczenia, inna perspektywa…
Slate poczytam, jak wroce.
vitajcie! Mam wielka nadzieję, że jest naszym kraju jest więcej takich ludzi jak W. Szymborska… Z jednej strony utalentowana i twórcza z drugiej urocza, skromna a rownocześnie pełna fantazji. Czy jest ktos taki jak Ona? Napiszcie? Chcę wiedzieć. 🙂
ja tez potrzebuję lampe do kąta
czy to bedzie obciach jakwybiorę z krształkami? 😉
widzę że duzo emocji wywołała wypowidz Pani Środy a także innych celebrytów /że tak okreslę modnie 🙂 :)/ w sprawie mienia i nie mienia dzieci .. i a także wypadku tej nieszczęsnej młodej matki którą aresztowano. Co do tej ostatniej to ma sie wrażenie że to nie rodzice są winni.
Posiadanie dzieci to obowiazek /zachowanie gatunku ludzkiego/i wielka przyjemność. 🙂
Z pewnym jednak zdumieniem musze przyznać, że chociaż we wszystkich mediach obdarto człowieka z jego intymności to temat seksu , poczęcia dziecka a także antykoncepcji wzbudza emocjie nawet u najwytrawniejszych bywalców wszlakiej maści stron www a także kaznodzieji młodych tzw fejsbuka 🙂
wystarczy zobaczyć jak reaguje mlodziez na sceny intymne na filmie czy też w jaki sposób o nich rozmawia. Totalne zakłamanie ! Nie dajmy sie zwieść że młodzież jest wyzwolana.Śmiałe wypowiedzi celebrytów tylko potęguja ich zamęt. Mlode kobiety kupuja testy ciążąwe nagminnie bo a nóż sie udało… Środki antykoncepcyjne są dla nich zbyt drogie . Ktos napisał, że ich sprzedaz zwiazana jest z z rejonem Polski./tylko z powody zamozności kupujących/.. Tak na prawdę nikogo nie obchodzi że ktoś stwierdza że nie chce mieć dzieci lub chce. Obchodzi ich tylko czy jak już odrobia staż unijny dostana pracę i nie beda musieli cały dzień siedzieć przy fejscbuku, dlatego wyszli na ulicę a jakies akta to margines sprawy. Dzieci wtedy też bedzie więcej tych chcianych. 🙂
to smutne ale prawdziwe . Żima trzyma mocno a my trzymajmy sie rzeczywistości 🙂 miłego wieczoru 😉
Sprytny Tadeusz pojechał nierozsądnie w Czechy, gdzie było sprytne minus 25. Wysłał też sprytnie dzieci na narty w tę pogodę, ale przeżyły… No i jak już przeżyły, chodziliśmy sentymentalnie po deptaku koło sanatorium, gdzie się różne wariaty leczyły (np. niejaki Gogol) i gdzie jest lew, którego panie na wróżbę za genitalia łapią, a później na jednej nodze skaczą wokół (ale już puściwszy genitalia). Dzieci mi to przypomniały, bo mnie się wspomnienia aberracji psychicznych nie trzymają, a one młode były i owszem zapamiętały.
Później usiłowałem doczytać bloga, ale szybko piwo czeskie wyszło, więc przytomność mnie jeszcze szybciej opuściła…
Reasumując Wasze rozmowy, Rutkowski to menda. I tyle. Ta nieszczęsna kobieta, mówiąc krótko, najmądrzejsza nie jest. To tak eufemistycznie.
Stosunek do matek (karmiących) po prostu świadczy o człowieku, jego mendowatości i/lub głupocie.
No i przeczytałem pierwszy tzw. kryminał Marininy (szukałem dla Heleny w oryginale w sieci, ale jakoś Marinina sprytnie umie sobie poradzić…). Sama pani autorka pracowała jako milicjant, a później oddała się pisaniu powieści. No daj Bóg takich milicjantów… Opowieść ramowa w owym kryminale jest taka sobie, trochę przypomina nastrojem Timura i jego komandę, ale opowieści wplecione…. Takie bagno i świństwo to tylko w prawdziwym życiu bywa. Czapa z łba dla pani Marininy za uchwycenie ludzi w ich bydlęcości (przepraszam bydlęta) i zmysł obserwacji Rosji. Poczytam jeszcze. Taki mniejszy Balzac ery post-sowieckiej.
Tadeuszu, dobrze, ze macie ten week end juz za soba!
mam Maryniny „Kolacja z Zabojca”. Rzeczywiscie te rosyjskie realia b. przygnebiajace. Wystarczy jedna ksiazka i jakos nie ma sie ochoty na druga. Trudno o sympatie do kogokolwiek za wyjatkiem moze dwoch osob, ale na pewno juz nie trzech.
no cóż Tadeuszu mniemam że pomysł wysłania dzieci na narty przy temp.-25 to iście męski pomysł . Gratuluję , ale Tadeusze tak mają pa 🙂
Och, kroliku (dziękuję, fajnie było. Lubię Czechy). Ja się naczytałem takiego Bunina i innych rosyjskich, mnie nic nie odstraszy. Ot, taka opera Szostakowicza, Леди Макбет Мценского уезда, toć to koszmar… Bywałem też w Rosji (to też, niestety, eufemizm). Ona, Marinina, ma talent literacki. A ludzie jak ludzie… trza porozmawiać w pociągu (albo z rodziną). Co to się w życiu potrafi wyprawiać… „moja” Marinina nazywa się „Śmierć i trochę miłości”. 7.50 zł 😆
Ale dzieci same chciały!! Długo odwodziłem je od tego zamysłu… widać się we mnie wdały 😆
A ja przeczytałam już 7 książek Marininy i dalej mam ochotę na następne. 😉 Fabuły nie zawsze są porywające, do postaci jakoś się człowiek nie przywiązuje, w warstwie językowej też nie ma fajerwerków, ale wszystko jest na przyzwoitym poziomie i w trójwymiarze. Przeczytałam najpierw jedną książkę po polsku, uznałam, że jest napisana na tyle prostym językiem, że mogłabym sobie na niej przypomnieć rosyjski i kolejne kupowałam już po rosyjsku. A teraz od kilku miesięcy nie mogę dostać następnej i znowu mi bukwy z głowy uciekają. 😈 Szukałam jakiejś stacji na internecie, gdzie by można posłuchać książek czytanych po rosyjsku, tak jak słucham angielskich przez BBC, ale nie znalazłam. 🙁
fju.. Tadeuszu 7,20 dla mądrego 🙂
Bobiku, (13.30)
ale pragne tyko zauwazyc, ze te wlasnie tabu zostaly w wiekszosci wprowadzone do zycia spolecznego za naszych czasow i tym samym za naszym przyzwoleniem.
E, nie Zwierzaku – aborcja i macierzyństwo to bardzo stare historie, a matkopolkizm od XIX wieku. Nie mamy co brać za to odpowiedzialności. Jeszcze się naodpowiadamy za inne rzeczy. 😈
Resztę doczytam później, bo mnie akurat wessał wywiad z Juliette Greco w telewizji. 😉
Bobiku,
za moich mlodych czasow, aby zrobic aborcje wystarczylo pojsc do szpitala, a polityka i propaganda pchaly nas raczej na traktory a nie na porodowki 🙂
Zaby czekaja…
Ach, Greco. Kto pamieta Belfegor czyli upior Louvre’u?
Moj francuski snobizm zaczal sie prawdopodobnie wlasnie wtedy. Ubolewam, ze moje wlosy nigdy nie mogly byc zrobione, nawet za pomoca farby, zelu, musu i lakieru, na Greco. To tego mala czarna sukienka. (Jedrusik?).
A tu: Ja nie mam 20 lat:
http://www.youtube.com/watch?v=CWq98ubGl_I&feature=related
Moniko, jesli wrocilas juz z niedzielnego zabiegania i spaceru: Newt tanked in Nevada. Mozna oddychac. Czytalas Maureen Dowd w NYT nt Callisty? Right on the money!
Niesamowita jest ta La Greco. 🙂 85 lat, wygląda w pierwszym momencie 20 lat młodziej, a kiedy jeszcze do tego dochodzi mimika, ruchy, głos, uśmiech, sposób mówienia i zachowania, to w ogóle jej wiek przestaje istnieć. I płytę ostatnio nagrała… 😯
Obawiam się, że teraz już kobiet z taką klasą nie robią, choć wolałbym się mylić. 😉
Króliku, jeśli do tego efektu brakuje Ci jedynie odpowiednio układających się włosów, to please accept my sincere felicitations. 😛
Ago, jeszcze ilu wlosow brakuje mi do tego efektu!
Wiecie, że choć nie mam, ze zrozumiałych przyczyn, nawyku dzielenia życia na przed wojną i po wojnie, to jednakowoż fakt, że w zachodnim świecie już od tylu lat żyjemy w czasach chwilami ciężkich, ale pokojowych, doceniam notorycznie. Może i dlatego, że stale mam do czynienia z ludźmi z innych, mniej szczęśliwych stron świata, z traumami wojennymi i nocami pełnymi strasznych wspomnień. Więc jak mi się zdaje, że mi jest okropnie źle, to sobie mówię „ale przynajmniej wojny nie ma” i – nie da się ukryć, działa to na mnie terapeutycznie.
Oczywiście że pamiętam Belfegora, przez niego nie chciałam chodzić do piwnicy i okropnie bałam się ciemności 🙁
Wierzby na pozycjach http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11092275,PiS_nie_lubi_Szymborskiej___Nie_kojarzy_mi_sie_z_polska.html?lokale=poznan Możliwe, że można zgłupieć bardziej, ale to naprawdę trudne 🙄
Popatrzcie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11092275,PiS_nie_lubi_Szymborskiej___Nie_kojarzy_mi_sie_z_polska.html?lokale=trojmiasto
Haneczko, łajza jak malowana 😆
Poeci, do piór i o wierzbach tłuc, ino w tempie! Bo jak się już okaże, że każden jeden gryzipiórek przestraszył się posłanki Pawłowskiej i o wierzbach sadzi, to się zacznie wyławianie tych, co za późno zaczęli. 🙄
Haneczko, właśnie czytałam list protestacyjny w tej sprawie – jest na stronie Polityki. Nie mogę zebrać energii, żeby wydobyć z siebie jakąś refleksję na ten temat. Przyjmuję do wiadomości, że dla niektórych dobry rym, to rym częstochowski.
Bobiku, Ty nie facecjuj, tylko korektor w zęby i poprawiaj te swoje rymowanki, by zdobyć uznanie posłanki. 🙄
Rzeczywiscie, tak pieknej lajzy jak haneczki z vesper dawno nie bylo!
A brzozy zostały spostponowane 😯 Posłanka Pawłowicz ma całkowicie przechlapane 🙄
Komu poselskie ławy, komu pośle ławki. Każdemu wedle miary.
Łajzać się z Wami to sama przyjemność 😀
Ależ tu nie ma przeciwko czemu protestować. Pani posłanka dostarczyła bowiem uniwersalnego narzędzia do oceny polskości dowolnego obiektu. Bierzesz obiekt, patrzysz… Kojarzy się z wierzbą? Tak/Nie. I już wiesz. Według mnie to dokonanie 😈
A Ty, Bobiku, czy towarzyszysz narodowi? Hę?
Eee, wiecie co, to żaden news. Magistra opisała ten typ w latach osiemdziesiątych.
Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie.
Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast
na grządce wytyczonej pod stokrotki.
Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów – w to im właśnie graj.
Już się poprawiłem. Mam nadzieję, że teraz zostanę wpisany na odpowiednią listę. 😳
W Szczebrzeszynie wierzba brzmi,
na jej czole troska,
pod nią czysto polskiej krwi
posłanka Pawłowska.
Chrząszcz z patosem w trąbę dmie,
że aż uszy puchną,
z wnętrza wierzby sypie się
poetyckie próchno.
A posłanka szybko je
na pomniku stawia,
bo z cokołu zrzucić chce
papugę i pawia.
Tylko wierzby, tylko chrząszcz,
treści swojskie, zdrowe.
Na cóż wierszy różnych gąszcz,
gdy nie narodowe? 🙄
za trudna slowa, Bobiku, te z ą, ę, ó, ć………. jak to na glos czytac 😉 🙂
Belfegora pamietam, bom starenki taki jak i Belfegor tez 🙄
(przez szpare w drzwiach do kibelka 🙂 😀 byl bowiem szlaban na
dorosle filmy)
p.s. marmolade z zielonych pomidorow robilismy w domu i to po wojnie
ROZMOWA Z MICHAŁEM WITKOWSKIM:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3080-czytelnia-dozywocie.html
Irku zabezpiecz jutro pieczywo, herbate i szeleszczenie, zostaje z
pierzyna do 7:00 w lozku, dziekuje 🙂
Rysiu, nie wykręcaj się! Jak ja na swojej germańskiej klawiaturze te wszystkie ęąśćńżź mogę napisać, to Ty możesz na głos przeczytać, nawet w Berlinie. 👿
Bardzo zgrabne podsumowanie narzędziowego osiągnięcia posłanki, Bobiku. 😀 Proponuję tytuł Posłance Pawłowskiej do (przekreślone: sztambucha) pamiętnika. Wiecie co, to jest tak niepoważne, że nijak nie mogę tego potraktować serio. 🙄 To znaczy, dobrze, że ktoś zaprotestował, to ja już nie muszę i mogę sobie posłuchać Schuberta na dobranoc.
A ja nie mam wody 👿
To chyba za dowaloryzowywanie braci czeskich 👿
I tylko ząby umyłem… że i Belfegor by się zachwycił, czy on El Greco czy La Grekos 👿
Zamarzła?
Tadeuszu, woda tylko dla wierzb!
Schubert ma dwie sylaby, jak wierzba, ma też niektóre wierzbowe literki, a jego muzyka, jak się dobrze wsłuchać, to taka iście wierzboszumna jest.
Zamarzła dochodząc do mnie. Bo piętro niżej mają.
Jam ci jest bowiem zimny typ, oj zimny typ,
ani tu woda dryp dryp dryp, dryp dryp dryp.
I tak ząb na ząb ani chyb, ani chyb,
Bo tu mi szczota łyb łyb łyb, łyb łyb łyb.
Jak kto zrozumiał, jest mi brat,
kto ni cholery, ten psubrat.
👿
Se wymyję ząby Szubertem, ani chybi, słuchanym przez Agę…
PS ani w piwie ani w szampanie czeskim nie mogę, bom nieopatrznie skonsumił jedno a drugie 🙁
Musisz moco chuchać na rury, Tadeuszu
Weiden, Schubert, Aga’en. Tade’sz. Sz..den.
Ale przecież żęby juz umyłeś. Po co Schuberta niepotrzebnie zużywać.
A ja jem gruszkę. Gruszki bardzo się kojarzą z wierzbą 🙄
A mało to w przekaziorach wody leją? Radio włączyć albo telewizję, a nie jakieś tam szuberty. 🙄
A kto powiedział, że mam jeden garnitur zębów? Szklanek też mam kilka kompletów. Gdzieś te zęby trza trzymać.
Zęby w szklance ku czci Schuberta… czy to nie romantyczne?
Po gruszce będę cały ugruszkany. Nie mam tyle płatków kosmetycznych… Zostanę przy Weiden.
Rąbnął Tadeusz mnie dylematem:
jego mam być, czy Bobika bratem? 😯
Nie stawiaj, proszę, sprawy tak ostro:
mogę Wam chyba zostać e-siostrą? 😆
Berty szu – wierzby tu! 😈
Niestety, Tadeuszu, przyjemnosci kosztuja. Rury zamarzly, bo przez caly mrozny weekend nie plynela przez nie woda, bo ty hasales po czeskiej stronie. Na nastepny raz odkrec lekko kran z letnia woda i kaloryfery na sicher i dopiero wyjezdzaj. Ta rada sie sprawdza jak temperatury spadaja ponizej 10 C.
Do szklanek można nalać wódeczki, a zęby same się umyją.
Agusiu miła, Twe śliczne liczko,
Zdradza Cię przecie, tyś siostrzyczką!
Siostrą czy moją, czy też pieska…
E. Dość dylematów. Lej. Tu kreska.
Matko, toż my awangarda najawangardzistsza wszak mamy operę narodową o wierzbie i wszystkich ważnych personach sercu miłych narodowi, o pardon, NARODOWI.
Koniecznie trzeba wysłać do tych miłośników NARODU, może jakie miejsce na Wawelu dadzą.
A gdy polała, czyste ząbki.
Tu szkląnki czyste, a tu dziąbki.
Tu królik stawia, tu vesper daje…
Luty to really, czy jakie maje?
Oj, Tadeusz to naprawdę SZYBKO pije, skoro już o zamarzniętych rurach zapomniał i maj mu się zwiduje! 😆
Króliku?? A ekologija gdzie???
Toć serce mi rozpękłoby się na trzy połowy, gdyby tak tu na sicher a tam na ciurlik….
Fakt, opera szopenowska to jest dokładnie to, czego posłanka P. od poezji wymaga. 😈
No w takim towarzychu to miesiące mijają szybko i aż chce się włożyć szczękę z napisem kwiecień, maj, czerwiec do szklanki!
Jak patrzę na efekty, to jestem za tym, żeby Tadeuszowi zawsze brakowało wody i musiał gasić pragnienie wyłącznie szampanem oraz piwem czeskim. 😆
A ja wcale nie chcę na Wawelu. 👿 Na Cmentarzu Rakowickim, to co innego.
Też bym wolał na Rakowicach. To moja okolica. Wiele lat przez okno na Cmentarz Rakowicki wyglądałem. 🙂
Posłanka Pawłowicz jest profesorem prawa i wykłada. Mam nadzieję, płonną 🙄 , że jednak nie wierzbologię narodową http://krystynapawlowicz.pl/index.php/o-mnie/
Bobiczku, a dyć miej litości, już na skutkach czeskich mnię się pasek nie dopina… I wyjdzie tre żoli szansą o
Agusi, co Tadeusza po czeskich trunkach nie chciała…
Psusiostry, psubracia i reszto gołąbków,
nie mógłbym czerwonym winem umyć ząbków?
Bo choć się doprawdy wstydzę z całej siły,
szubertów już nie mam, jakoś się… eee… wypiły. 😳
O, po staropolsku, wciórnaści, toć trza pod piernaty o przyszłość dnia jutrzejszego walczyć dzisiaj!
Godzina się piernacia zrobiła…
Dobrej nocy życzę!
Jak to nie chcecie? Chcecie, tylko jeszcze nie wiecie.
Zlec obok największego prezydenta Polski nie chcecie?
Żeby pielgrzymki do Was chodziły i pieśni śpiewały?
Dziatwa prężyła torsy i wierszyki ku czci sepleniła?
Nie przemyśleliście sprawy, oj!
Znaczy, na dnie z honorem lec? 😎
Lec. Stanisław Jerzy.
Szczęka z napisem „poniedziałek”. Dobranoc.
To była Twoja szczęka, Vesper? 😯
Przepraszam, włożyłem przez nieuwagę. 😳 Ale naprawdę myślałem, że moja.
Bobiku, nie funduj mi nocnych koszmarów 👿
Idę, oddam się słodkim marzeniom o marmurach wawelskich.
Miłych snów! 🙂
Ależ proszę, Bobiku. Częstuj się. Tylko wrzuć potem do szklanki z wódeczką.
A może jednak to była szczęka Tadeusza?
Teraz juz naprawdę dobranoc 🙂
Czy Vesper ma na każdy dzień tygodnia inną szczękę?
Skoro Tadeusz może mieć na każdy miesiąc inną, to dlaczego ja mam sobie żałować? Kurka wodna, coś mi nie wychodzi z tym spaniem 👿
Na przykład w niedzielę złotem błyska.
W poniedziałek srebro jest w cenie.
W czwartek zęby nabijane szmaragdami.
W środę pokryte emalią pod kolor sukni.
I tak dalej.
Szczęk ci u nas dostatek. Nie darmo nasi przodkowie stale żyli wśród szczęku oręża. Teraz my możemy obficie korzystać z tego narodowego dziedzictwa. 😎
I z wierzbą się kojarzy. Pośrednio. Via Naród.
Pa! 🙂
Ha, mnie tam poniedzialek jeszcze nie straszny, bo tu dopiero 18:30, a przede mna jeszcze urodzinowa wizyta u Starszej Siostry.
Tadeuszu, oczywiscie wszelkie poradnictwo jest niepotrzebne, bo nie efektywne. Ale trudno sie ekologija myje zeby, nieprawda? Chociaz z tym sobie akurat gracko poradziles. Ja bym optowala za myciem zebow w wodce, metoda vesper raczej, niz w czerwonym winie co bardzo pieknie i poetycko sugeruje Bobik.
To w końcu ja mam tę narodową szczękę chować do szklanki z wódką czy do dziupli w wierzbie? 😯
Wszystkiego dobrego Starszej Siostrze, Króliku. 🙂
Dobrze Ci, że ją masz pod ręką, że tak – nieco zazdrośnie – zawyję. 😉
Dzieki, Bobiku. Grazie.
W narodowej dziupli można upchać wszystko, ale na początek koniecznie pól litra albo i dwa. Potem można już dawać po szczękach 😀
O, jak się zaczyna targanie po szczękach na ostro, to ja jednak też dam dyla w sen. 😛
Dobranoc 🙂
Jutro bliskie spotkanie z dentystą 🙄 Już szczękam 🙁
Dobranoc 🙂
Lepiej nie jednak myslec o szczekach przed snem, Haneczko, bo jeszcze sie przysnia. Kapiacy kran tez zreszta moze miec przerozne senne wcielenia…
Kroliku, przeczytalam juz o Calliscie i Newcie, a najbardziej podobalo mi sie ostatnie zdanie – o tym, ze jak ktos sie zeni z kochanka, to zwykle to oznacza wakat na stanowisku (i dlatego byc moze tak ja ciagle widac przy nim). Dobrze, ze Newt slabnie, tyle, ze jak poskrobac innych kandydatow to tez sie robi nie najweselej (wlasnie przeczytalam recenzje dwoch najnowszych ksiazek o Micie). A poza tym milego, urodzinowego wieczoru z Siostra! 🙂
Poezjo, ty nad wierzbami
ulatuj! Wierzbowe witki
już nie kojarzą się z razami –
służą poetom za _ _ _ _krytki.
Wierzbom stanęły witki na głowie
Z winy posłanki duby bredzącej.
Zbladły pierwiosnki, zmilkły słowiki,
zniknęły z Polski wierzby płaczące. 😯
😉 dobranoc
Witam.
Szeleszczę 🙂
Herbata, croissanty 😀
herbata, herbata, Brrr…… tylko -18 🙂 🙂
brykam