Przemowa
Foksterier zachowywał się dziwnie. Stał przed lustrem na dwóch łapach, stroił miny i wykonywał patetyczne gesty jedną z przednich kończyn. Od czasu do czasu wzdychał głęboko, potrząsał łbem i wywracał ślepiami, jakby właśnie połknął jeża. Bobik przyglądał mu się chwilę, nie bardzo wiedząc, co ma myśleć o tym przedstawieniu, aż wreszcie zdecydował się ostrożnie sprawdzić, w co jest grane.
– Masz zamiar zostać aktorem? – spytał, wybierając najpochlebniejsze z możliwych wyjaśnień.
– Aktorem? zdziwił się Foksterier, przerywając na moment przeraźliwe szczerzenie zębów. – Nie, skądże.
– To może chcesz się zgłosić do jakiegoś castingu?
– Chyba zgłupiałeś – skwitował Foksterier i zaczął wygrażać łapą swojemu odbiciu.
– No to już nie wiem – przyznał się Bobik, na wszelki wypadek odsuwając się o kilka kroków. Oczy Foksteriera wyrażały teraz tak bezmierną wściekłość, że zaczynał się go trochę bać.
– Jeżeli masz zamiar dawać publiczne występy – zaproponował nieśmiało – to może robiłbyś to trochę mniej groźnie? Widzowie mogą się wystraszyć.
– Naprawdę? – ucieszył się Foksterier. – To świetnie. Właśnie o to mi chodzi. Przestraszyć. Wstrząsnąć. Przemówić do serc i sumień. Chcę tym razem dobrze to wyćwiczyć, żeby się nie skończyło jak zwykle, że przejmą się na parę minut, a potem zapomną.
– Słuchaj, a co ty właściwie tak ćwiczysz? – nie wytrzymał Bobik.
– Powinieneś sam na to wpaść – odparł z lekką pretensją w głosie Foksterier. – Przygotowuję moją coroczną przemowę wigilijną do ludzi. Jak już się upierają, że mam w ten dzień mówić ich głosem, to niech przynajmniej powiem coś takiego, żeby im w pięty poszło. Bo chyba nie będziesz twierdził, że im się nie należy?
Ma rację. Bardzo się nam należy.
Mar-Jo, wyściskaj wszystkich wysiadających. Na pewno trafisz na uczciwego złodzieja. Cud absolutny. Odtwarzanie dokumentów 😯 Matkoż ty moja 😯
Jeżeli ktoś jeszcze nie jest całkiem przekonany, że ludziom się należy nawrzucanie, to niech sobie przeczyta o „artyście”, który w ramach „sztuki” postanowił zagłodzić psa
http://www.thepetitionsite.com/takeaction/476/619/334/
Już mnie w tym tygodniu łapy bolą od podpisów, ale jak tu w takiej sprawie nie podpisać?
Bobiku, problem w tym, że nie umiałabym zagłodzić, a nawet podgłodzić, tego ludzkiego durnia. Nie oddawajcie go w moje ręce.
Najchętniej bym go oddał w łapy Foksteriera. 👿 On by sobie już z nim poradził. Ja, niestety, też nie umiem. Nawet mi się nie może we łbie pomieścić, jak można wpaść na taki chory pomysł, a co dopiero mówić o odpowiednim potraktowaniu durnia. 🙄
Oczywiście, że byś nie umiał. Foksterier też nie. To potrafi tylko Korona Stworzenia.
Haneczko, faktycznie cud!!!
Starsza nie może dojść do siebie. Nawet po rosole!
Nisiu, dzięki za linkę. Piękne!
Mar-Jo, daj Starszej kość. Obgryzanie bardzo uspokaja. 🙂
Znakomita wiekszość ludzkości nadaje się do resocjalizacji 🙁
Dochodzeniu do siebie sprzyja również kręcenie się na krześle obrotowym
Bobiku, wolała czekoladę z migdałami. 🙂
Jest już dobrze, chyba pora na sen?
Mar-Jo, uściskania dla Starszej 😀
Vesper, też się nadaję do resocjalizacji. Czuję się stanowczo niedorobiona 🙁 I ani trochę nie żartuję.
Dobranoc.
Starsza wyściskana , przy okazji Młodsza też. Dobranoc.
Haneczko, nie Ty jedna. Tyle tylko, że patrząc na tę oficjalnie normalną i przystosowaną większość, nabrać można wątpliwości, czy jest sens do niej równać i czy to na pewno byłby rozwój. Wniosek ten poczyniłam na dzieciach okolicznych oraz własnym, ale do dorosłych stosuje się również.
Fakt, ja jakoś instynktownie nigdy nie chciałem być za dobrze przystosowany, bo normalność polegająca na stępieniu wrażliwości wydawała mi się podejrzana.
Zostańmy lepiej niedorobieni. Przynajmniej zawsze będziemy mieli coś do roboty. 😉
Kosc obgryzlam, niedorobienie nie minelo, petycje podpisalam, ale jednak najlepiej mi robi na samopoczucie kanapka z dzemikiem. Wczoraj byla na dwie rece, bo i Fufek byl i Fufcia z mama. Fufcia jest nadzwyczajnie energiczna i dzielna dziewczynka. Fufek wlazl mi na kolana, bo sie zagapilam i odsunelam talerzyk z kanapkami. Pokajalam sie oczywiscie i podrapalam za uchem. Cale szczescie mama siedziala dostojnie w koszyku i pozerala spokojnie kanapeczki na wlasna lapke. Bo trzech rak nie mam… a czasem szkoda 🙂
Bobik.Ciebie czytać to już można nic nie jeść..To uczta,to jakby ruski oryginalny kawior się żarło!!! Kłaniam się nisko..Czapki z głów!!
Bry!
Rysiu dojada ostatnie kanapki.
Ja chętnie przyjmę tego pana od „sztuki” na zagłodzenie. Na smyczy.
Kolejny przykład hochsztaplerstwa, w którym wątła ideologia jest powiązana z wystarczająco drastyczną czynnością, by media zauważyły w tłoku innych hochsztaplerów. Mógł przecież coś pozytywnego wymyślić. Dziecko publicznie urodzić np.
We Wrocławiu był podobny przykład, aktor na scenie teatru wsadzał homara do wrzątku, czy coś takiego, najpierw go udręczywszy. Na drugim przedstawieniu wypadł ktoś ze sceny i mu zabrał biedne zwierzę, a tfurca na to wyskoczył i zaczął wrzeszczeć, że to jego przedstawienie i mu je zabierają. Nawet skierowali mu sprawę do sądu, ale zdaje się, że nic nie wyszło.
Mogę parkę przyjąć :evil:, ale bez wrzątku.
Czemu Zwierzak znęca się nad zwierzętami, dając im ludzki dżem?? I chleb…
Dzem naturalny, bez chemii , chleb takoz! Cos musza jesc…
Ludzie zabieraja im ich srodowisko naturalne, wycinaja drzewa, sadza jakies badziewie, ktore sie jesc nie da, albo w ogole nic nie sadza. Droga po jedzenie staje sie coraz dluzsza i bardziej niebezpieczna, bo trzeba przechodzic przez ulice. Prawie codziennie jadac do pracy widze jakiegos przejechanego przez samochod. Ja im zycie ratuje.
A co one naturalnie jedzą? Bo troszkę zapomniałem jakie to zwierzątka 🙁
Z sadzeniem roślin obcych dla środowiska to plaga. (Jak i obce zwierzęta). Nie tylko w Australii. Głupota ludzka nie zna granic.
O, rano 🙁 Zaspało mi się.
Owoce i mlode pedy drzew i krzewow. Kwiaty tez. Moje pnace roze byly zawsze ladnie przystrzyzone rowno z plotem 🙂
Ale wielu ludzi przywozi ze soba wizje swojego kraju i powoli przeksztalcaja swoje otoczenie w to od czego uciekli kiedys.
Beton zamiast trawy, bonsai w doniczce zamiast drzew.
No bo ludzie takie som 👿
Choć generalnie zmieniają się na lepsze. I trzeba im w tym pomagać.
Ze swojej strony mam zaplanowany na dzisiaj mały artykulik do naszej lokalnej prasy. Wspierajacy znakomyty projekt Teatr w każdej wiosce. Projekt realizowany jest w gmninie już 9 lat. Mój skromny artykulik Życie to teatr, teatr to życie, ma za zadanie zwrócić uwagę na teatralizację reklamy komercyjnej i uodparnianie na chwyty reklamowe poprzez „zabawę” w teatr.
Mar-Jo,
cieszę się bardzo ze szczęśliwego zakończenia przygody z portfelem 🙂
Dzień dobry 🙂 Moje rano chyba już od pół godziny bez luja, nawet coś w rodzaju słońca wyjrzało. Aż się chce ze śpiewem na pysku nadrobić zaległości. 😀
Po pierwsze wpuszczam więc M-16, który(-a?) przesiedział (-a) od 4 w nocy w poczekalni. Witam serdecznie 🙂 i pasztetówkę podsuwam jako rekompensatę za te nocne niewygody. A kawa chyba też gdzieś tu powinna stać. Zwykle rano ktoś z wczesnowstawaczy robi dla wszystkich. 😉
Po drugie – chcę podziękować Czytelnikowi ze Szwecji, który przysłał mi linkę o tym „artystycznie” głodzonym psie. Chciałem już wczoraj, ale tak byłem wnerwiony tą historią, że zapomniałem. 😳
A teraz już na bieżąco mogę pośniadać. To gdzie stoi ta kawa? 🙂
Dzień dobry.
Kawa stoi wszędzie, w każdym kątku po kawiątku! 😀
Państwo pijom! 😀
Przyznaję, że w mojej ogrodowej dżungli też posadziłem kilka egzotów, bo mi się akurat ładnie komponowały. 😳 Ale starałem się to robić z głową, np. bambusa specjalnie wyszukałem taką odmianę, która nie będzie „uciekać” (i rzeczywiście tego nie robi). A większość flory jednak rodzima i przycinana dopiero wiosną, żeby ptactwo w zimie miało co obżerać. 🙂
Z tym dżemem dla Fufków to ja już nic nie chciałem mówić, ale też mi się wydaje, że to niezbyt ekologiczna karma. Nawet jeśli dżem bez konserwantów, to jednak z sacharozą, która „może być przyczyną wielu groźnych, cywilizacyjnych chorób”, choć Ministerstwo Zdrowia nie zawiadamia o tym na każdej paczce.
Trzeba by dla fufków ekstra dżem na glukozie robić. 🙂 Albo karmić je marchewką zamiast.
Rzeczywiście, zajrzałem do kątka i kawa stoi, a nawet paruje. Dzięki, Mar-Jo. 🙂
Bry!
To ja w odróżnieniu od M-16 jak czytam te opisy to od razu idę i się napycham. 🙁
Już mam taki odruch, że po Fufikach zacząłem szukać dżemu, żeby od razu zjeść, by zwierzątkom nie zaszkodził. Ale na szczęście nie było!
Jotko, co rozumiesz przez teatralizację reklamy komercyjnej? Bo chciałem się nad tym zastanowić, ale doszedłem do wniosku, że na razie samo pojęcie jest dla mnie za mało zdefiniowane i mogę myśleć całkiem „obok”. 😉
Tadeuszu, możesz poszukać dżemu u mnie. Zwykle jakiś jest, bo ja dżemy robię, ale ich nie jadam, więc bardzo powoli ubywa. 😆
dojadlem 🙂 😀
dzemowo oczywiscie, bo nie tylko robie, ale jeszcze chetniej jadam 😀 z rana zwlaszcza
brykam
Mar-Jo, tak, mielismy prace do 23:30, to idiotyczne, lecz „kultura
konsumpcji” zobowiazuje
podobno moda na Merry Christmas rozlewa sie po swiecie, pod choinka podarki koniecznie
szaro, mokro, wiejnie, zimno (4°C), to swietne warunki na brykniecie w Tereny Bezlistne
brykam fikam
Niestety fufki marchewke to maja w powazaniu 🙂 Jablka jedza, winogrona, nektaryny i brzoskwinie, ale to z laski, jak nie ma kanapek.
Kanapki obowiazkowo. Dzemik albo miodek. Dzemik swojej roboty a miodek prosto od krowy. Mysle, ze sacharoza im mniej zaszkodzi jak samochod. Nie wszedzie sie da przejsc gora po drutach.
Ich sa dwa rodzaje tych possumow – tzw. ring tail i brush tail. Te pierwsze jedza tylko i wylacznie tutejsze rosliny, to maja duzo gorzej, gina czesciej. Brush tail sa bardziej wszystkozerne, wykarmia sie na odpadkach jak trzeba. Ale tez gina pod kolami.
Umarł Havel.
🙁
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/nie-zyje-byly-prezydent-czech-vclav-havel,1,4975434,wiadomosc.html
W zasadzie Bobiku to świetny pomysł, jak dojdę do Ciebie do wystarczająco schudnę! A na powrót wezmę dżemiku, jak pozwolisz. Z bambusa jeszcze nie jadłem…
Hihi
„Around human habitations, Common Brushtails are inventive and determined foragers with a liking for fruit trees, vegetable gardens, and kitchen raids.”
A w Australii nie robią takich przełazów nad i pod drogami? W Polsce to już normalne, chociaż często się ludzie gupie pienią, ile to pieniędzy kosztuje.
Bobiku,
pod pojęciem teatralizacji reklamy rozumiem nadawanie przekazom reklamowym stylu teatralnego. Charakteru widowiska. Posługiwanie się konwencją teatralną .
Rytuałem i mimezis. Wykorzystywanie środków typowych dla teatru: tekstu, kostiumu i działań aktorskich.
Jeżeli chodzi o tekst, to należy pamietać o religijnych źródłach teatru, związanych z poszukiwaniem odpowiedzi na pytania o charakterze egzystencjalnym.
Bardzo mnie śmierć Havla zasmuciła. 🙁 Niezależnie od jego pisarstwa i działalności opozycyjnej, był to jeden z niewielu polityków takiej rangi, do których dało się zachować niezmieniony wymiar szacunku i sympatii również po zakończeniu ich kadencji. Właściwie tak ad hoc przyszedł mi na myśl jeszcze tylko Nelson Mandela.
Dla Havla w moich zakamarkach duszy mam bardzo jasno płonącą świeczkę.
M-16,
witaj, 😆 ale przecież nie samym kawiorem człowiek żyje, że o psie nie wspomnę 🙄
Tadeusz,
robia oczywiscie, ale czy ty wiesz jak wygladaja australijskie miasta? To kilometry kwadratowe domkow w ogrodkach i wszedzie mieszkaja possumy. Praktycznie nierealne, zeby im zapewnic bezpieczne lazenie.
Szkoda Havla. 🙁
Fakt, że ze zderzenia z kanapką nieco łatwiej wyjść cało niż ze zderzenia z samochodem. 🙄
Z polityków polskich wymieniłabym Mazowieckiego, Geremka, Kuronia, Wielowiejskiego … i pewnie wiele innych nazwisk też dałoby się przywołać.
Najbardziej martwi mnie to, o czym pisze Wojciech Mazowiecki:
http://wyborcza.pl/1,76842,8572680,Pogarda_polska.html
Polscy politycy są odzwierciedleniem mentalności całego polskiego społeczeństwa.
Śmierć Prezydenta Havla – b. smutna wiadomość. 🙁
Żaden z polskich prezydentów nie miał tej klasy.
A foksterierowi dedykuję jeden z rysunków Wichajstra ( 5 od góry)
http://wichajstry.blog.onet.pl/ 😉
Wielka swieczka dla Pana Havla.
Tez mysle, ze drugi taki to tylko jeszcze Nelson Mandela. Dwa swiatla.
Havel mial szczegolny dar Slowa i Nadziei, choc byl czesto pesymista. Wierzyl w sens besensownych aktow moralnych, w potege sztuki, ktora zbawia i przywraca sens swiatu, powtrzal czesto, ze poczucie autoironii i nie traktowania siebie zbyt powaznie jest jedna z najwazniejszych cnot czlowieka i polityka, a od polityki wymagal powagi i odpowiedzialnosci. Kiedy „przemawial do narodu” jako prezydent to konstruowal swoje przemowienia tak jak pisal sztuki i eseje i czyta sie je po latach tak jakby byly napisane dzis, dla mnie.
Jak ja zawsze zazroscilam Czechom ichniego Vaclava Havla. Tak jak im zazdroscilam Szwejka.
Wiec Mu zapalam swieczke w wielkim smutku, ze odszedl.
To jasne, że politycy nie przylatują z kosmosu, tylko z tej samej tkanki są zrobieni, co reszta społeczeństwa. Ale ja bym jednak inaczej akcenty rozłożył niż Wojciech Mazowiecki. Polacy może nie tyle gardzą państwem, co często nie umieją się z nim utożsamiać w sferze pozasymbolicznej. Tzn. z jego prawami, instytucjami, etc., nie tylko z Orłem Białym i „za wolność wybili”. Ale to utożsamienie (i stopień zaufania społecznego) mogłoby już być o wiele większe, gdyby nie naprawdę nędzna jakość naszej klasy politycznej, która dla większości reprezentuje państwo.
Myślę, że całkiem spora część Polaków chętnie głosowałaby na ludzi godnych pod każdym względem szacunku, gdyby tacy byli na listach (wiem, zdarzały się historie w rodzaju Tymińskiego, ale z tego chyba już wyszliśmy). Niestety, bywają rzadko, bo mechanizm selekcji negatywnej w polskiej polityce jest bardzo silny. A media wydatnie ten mechanizm wspomagają, czyniąc bohaterami medialnymi głównie tych, którzy coś debilnego czy haniebnego palną. Owszem, ja sam nieraz takie palnięcie łapię w zęby, ale po to, żeby je potarmosić, a nie żeby się nim napawać, jego autorowi robić reklamę i zapraszać go do studia, niech palnie jeszcze więcej. 😎
Politycy nie są szanowani, kiedy zbyt wyraźnie widać, że ich jedynym rzeczywistym celem jest władza dla władzy, osobista ambicja, prywatne interesiki, a nie dobro państwa czy społeczeństwa (w tym kontekście bardzo polecam dalszą rozmowę na temat NIFC u Kierowniczki – te pierworodne grzechy władzy widać tam jak na dłoni). Tak jest wszędzie, nie tylko w Polsce. I nie widzę powodów, żeby polityk mógł się zasłonić stwierdzeniem „ależ ja jestem tylko taki jak reszta społeczeństwa, więc nie można mieć do mnie pretensji”. Można, bo poprzez kandydowanie do publicznych stanowisk w zasadzie podejmuje się niepisane zobowiązanie, że się będzie lepszym od średniej (a przynajmniej tak być powinno). Tu bym znowu przytoczył przykład Mandeli, który miał do czynienia ze społeczeństwem jeszcze „trudniejszym” niż nasze, a jednak z tego wybrnął i to jak.
Nie mówię, że źle jest podstawić komuś (z sobą włącznie) lustro, żeby się w nim przejrzał. Też nieraz szczekam o Polakach autokrytycznie czy autoironicznie. Ale nasze społeczne wady i słabości nie mogą być dla polityków usprawiedliwieniem, jak to zdaje się sugerować WM. W stosunku do polityków powinna obowiązywać zasada – wybieramy, płacimy i mamy prawo wymagać. 👿
Smutny ten grudzień. Szary, bezśniegowy, a do tego w mediach ciągle czarne nagłówki.
Światełka dla Evory i dla Havla. Ona koiła duszę śpiewem, on pokazywał że polityk może być człowiekiem na poziomie.
Tez nie przekonal mnie Wojtek Maziarski. Spolecznstwo polskie chamieje i zniecheca sie do „polityki” bo ma przyzwolenie z trybun. I nikomu z demokratycznie wybranych liderow politycznych nie zalezy, by demokratyczne procedury objasniac, wdrazac, szanowac. Kiedy marszalkini sejmu powiada: nie bedzie mniejszosc dyktowac wiekszosci, to pokazuje nie tylko otchlan wlasnej ignorancji co do elementarnych zasad demokratycznego ladu, ale tez i pogarde wlasnie. Vaclav Havel wierzyl, ze slowa maja moc zmieniania swiata. Niestety czasami na gorzej.
Coraz Ich mniej.
Moze gdzies, Haneczko, rodza sie i dorastaja nowi?
Może, gdzieś. Teraz robi się coraz bardziej pusto.
Nie chodzi o podsuwanie usprawiedliwień dla polityków. Chodzi o zbyt łatwe samousprawiedliwianie się i umywanie rąk od polityki przez niepolityków. O oddawanie pola 🙁
W latach 70. też sie wydawało, że tylko komuna i więcej nic … pustynia … a tak nie było …
Havel również mówił o tym, że pogardliwe odnoszenie sie do polityki, jako do czegoś brudnego, jest wielkim nieporozumieniem.
O to chodziło Wojciechowi Mazowieckiemu. Ja ten pogląd podzielam.
http://wyborcza.pl/1,75248,10837054,Jak_najwiekszy_Czech_zrzucal_siebie_z_pomnika.html
To Szczygla o Havlu.
Świeć … co tam Havel by chciał, aby mu świeciło.
Dyskurs obraca się wciąż wokół tego, co powiedział Kaczyński. Co zrobił Kaczyński. Na kogo się wypiął. Do kogo rozpiął.
O ile gazety to i rozumiem, potrzebują sensacji — i nie cierpię, bo nie znoszę sensacji, o tyle świata pozagazetowego nie bardzo rozumiem. Ja odmawiam.
O tym co się dzieje to już całkiem przenikliwie pisali i Ortega y Gasset i Orwell, a przedtem i de Tocqueville. Demokracja to piękna idea, ale demokracja tradycyjnie ograniczona była do elit. Różnie to z tą elitą bywało, ale to co teraz pismaki z upodobaniem nazywają elitami nic z nimi wspólnego nie ma. Ja to nazywam motłochem. To jest motłoch przy władzy, a jak kto nie jest motłochowaty to już i takiego udaje, bo sądzi, że zdobędzie poklask motłochu.
Motłoch jest teraz wszędzie. W komercyjnej muzyce, w hochsztaplerach, którzy zrobią publicznie kupę, zagłodzą psa i powiedzą, że to sztuka. W ubraniu. W zabawkach. Dziecko od małego jest uczone brzydoty, kiczu i bycia motłochem.
Tak jest nie tylko w Polsce. W Polsce dochodzi tradycyjna nieufność do obcych, egoizm i egocentryzm. Plus ogłupienie sloganami komunistycznymi. Każdy jest równy, ma takie sama prawa. Każdy ma prawo iść na studia i je skończyć, niezależnie od tego czy jest matołem ogromnym czy tylko w normie.
Coś takiego chyba znacznie lepiej pisał Ortega y Gasset.
Ale to oczywiście wynurzenia małego mizantropa.
Słońce zaświeciło w okna, więc się spiesznie rzuciłem, by je umyć. Teraz mam tęczę w czystych maziakach!
W toskanskiej stolicy, Siennie , w Palazzo Pubblico znajduja sie moje bardzo ukochane sredniowieczne malowidla jednego z braci Lorenzettich – Ambrogia Lorenzettiego. Powstaly one na poczatku XIV wieku i zostaly zamowieone nie przez tradycyjnego podowczas mecenasa sztuki czyli Kosciol katolicki, ale przez mezow miasta. Aby im na codzien o czyms przypominac. I nazywaja sie: Alegoria dobrego rzadu, Skutki dobrego rzadu dla miasta, Alegoria zlego rzadu, Skutki zlego rzadu dla miasta.
Ich glownym „przeslaniem” jest przypomnienie wszystkim, ktorzy zasiadaja w Palazzo Publico wielkich Idei bez ktorych nasze zycie troche jest bez sensu. Bo mozna zamknac oczy i sprowadzic wszystko do poziomu sensacjonalizmu czy marnosci nad marnosciami, ale jaki sens ma wtedy odwaga, wyslek, determinacja, sprawiedliwosc, gospodarnosc, dobro wspolne, pracowitosc, milosierdzie, naukowe badania, filo-sophia.
Zaraz, to chyba trzeba osobno…
Dominacja mas czy motłochu już nieraz była opisana, ale ja bym w to wpuścił jedną taką szczegółę, że dzięki demokracji te masy są jednak w ogólności coraz lepiej wykształcone. Jak porównamy poziom edukacji sto lat temu i teraz, to jednak różnica każdemu w oczy się rzuci. Oczywiście, wskutek tego zdemokratyzowania nastąpiły różne przesunięcia i w tej chwili studia mają wartość przedwojennej matury, a może i mniejszą, ale to, że każden jeden chłop czy proletariusz, dawniej zwykle niepiśmienny, teraz surfuje w internecie, stwarza jednak trochę inną sytuację wyjściową niż u Ortegi razem z Gassetem (to chyba u Zafóna były dwie papugi, z których jedna nazywała się Ortega, a druga Gasset). 😉 Mnie się widzi, że tę nową masowość jakoś by na nowo trzeba opisać.
A obecność Ziobry, Kaczyńskiego i im podobnych w mediach czy nawet rozmowach – nie jestem przekonany, że o takich typach nie należy mówić w ogóle. Bo oni często są wcieleniem, uosobieniem naszych narodowych bądź społecznych schorzeń, które warto diagnozować, krytykować czy wyśmiewać. Dlatego sam nie odżegnuję się całkiem od zajmowania się Polskęzbawem. Tylko pod warunkiem, że się go przy tym widzi we właściwych proporcjach – jako żałosnego, chorego, szkodliwego, zagubionego w świecie człowieczka, a nie makiawelicznego stratega i demiurga życia politycznego.
Mozna Kaczynskiego i Ziobre poraktowac jako alegorie 🙂
Toż ja zwykle właśnie tak ich traktuję. 😆
Przeczytałem o tym „samozrzucaniu się Havla z pomnika” – no, po prostu jak tu nie kochać tego człowieka (czy wspomnienia o nim)? 🙂
Za same wskazówki w sprawie nietoperza już miałby w mojej pamięci bardzo wdzięczny kącik zapewniony. 🙂
Prawda? Tez o tym nietoperzu… tego…
Jeszcze wokol Havla.
Czy ktos przypomina sobie jakis taki moment kiedy w ciagu ostatnich 23 lat polski pailityk zazartowal sam z siebie, albo chociaz zwyczajnie wykazal sie poczuciem humoru? Rechot nad „ponizej pasa” czy komentarz na temat dekoltu dziennikarki nie wchodzi w rachube.
Przedwoczoraj ogladalam program o Zuckerbergu, 23-letnim dzis tworcy Facebooka. Pokazano m.in. migawke z Bialego Domu, w ktorej Prezydent przedstawa zebranym Zuckerberga slowami: Nazywam sie Barak i jestem jedynym facetem na swiecie, ktoremu udalo sie zmusic tego mlodego czlweka do wlozenia na siebie krawatu i marynarki….
To jest jeden z elementów (i wcale nie najmniejszy) marności klasy politycznej – branie siebie zbyt na serio. Niezrozumienie, że pewne przywileje, którymi cieszy się polityk, są chwilowe i przypisane do stanowiska, nie do osoby i mają drugą stronę: obowiązek służby (nie panowania!). Stąd się właśnie bierze arogancja władzy, aż do przypisywania sobie boskich atrybutów włącznie – z nieumiejętności zobaczenia samego siebie we właściwych proporcjach. A poczucie humoru bardzo w ustawieniu tych proporcji pomaga.
Ale nie zgadzam, że ani jeden polski polityk nie jest zdolny do autoironii czy po prostu śmiechu. Palikot – jakkolwiek by go oceniać jako polityka – jest zdolny. Przynajmniej dotąd był, bo niestety, póki ktoś nie skończył politycznej kariery, nigdy nie można wykluczyć, że mu coś odbije.
No wiecie co… Zupełnie jakby Havel z Michnikiem zapragnęli włączyć się do blogowej rozmowy: 🙂
http://wyborcza.pl/1,76842,5947646,Rewolucjo_ducha__przyjdz.html
Nawet w tym ostatnim liscie sprzed paru dni, adresowanym do Polakow, Vaclav Havel koncy uwaga autoironiczna (okaze sie czy bylo warto wydawac moja ksiazke). Nawet na lozu smierci. Stad i szacunek calego swiata. I strazny zal.
Ale Mandela tez to ma w sobie.
Wynik owej edukacji bardzo zwięźle a trafnie opisał Stanisław Lem. Otóż powiedział on, że jak nie używał Internetu to nie miał pojęcia że tylu durni jest na świecie.
Jest edukacja i jest edukacja. Edukacja u durnia stwarza poczucie, że jest wyedukowany. I jest dobrze. To dokładnie sytuacja w Polsce, jak to się wszyscy zachłystują, jakie to młode pokolenie wyedukowane. Bzdura. Młode pokolenie nadal uważa za edukację wykucie na pamięć od strony tej do strony tej. Na następną stronę nie zerknie, bo po co. Nie zakwestionuje, bo go tego nie nauczyli Oczywiście, są mądrzy i inteligentni. Ale w populacji swoich studentów ich liczbę szacuję na jakieś 30% tych z którymi mam do czynienia. Inaczej mówiąc, ok. 12-15% społeczeństwa. I to by się chyba zgadzało z ogólnymi statystykami.
Jeśli chodzi o brak dowcipkowania u naszych polityków, to bym akurat troszkę zgeneralizował. U nas w sytuacjach poważnych, gdzie ma być decorum, nie ma żartowania. Jest namaszczenie i patos. Tak jest na spędach naukowych i tak jest wśród polityków. Jak ktoś żartuje to jest błazen.
To nie cecha polityków, reasumując, ale polskiej kultury. Zmienia się, ale powoli.
W USA jest inna retoryka i inny sposób zwracania się do publiczności. Już Wańkowicz pisał, że jak miał wykład, mówił o poważnych sprawach, nagle publika zarechotała. On się zdziwił, bo po co. Znajomy mu wytłumaczył, że oni tak przyzwyczajeni do tego, że po 15 minutach jest żart, że już sami z siebie się śmieją we właściwy momencie.
Tadeuszu, ja nie mówię, że masy są dobrze wyedukowane, tylko że szerzej, co trochę zmienia rzeczywistość. I dla tej zmienionej rzeczywistości opis Tocqueville’a czy O. y G. nie jest całkiem wystarczający. Co nie znaczy, że paru słusznych rzeczy nie powiedzieli. 😉
Tę zasadę „odśmiania” publiczności już przed laty, kiedy o niej przeczytałem, wziąłem sobie bardzo do serca, choć niby w Europie nie Hameryka. 🙂 Stosuję podczas jakichkolwiek wystąpień przed publicznością i stwierdziłem, że jeżeli część poważna jest powiedziana sprawnie i kompetentnie, to części odśmianiowej nikt za złe nie bierze, bez względu na lokalne nawyki. Natomiast jak się bredzi, jąka i mętlikuje, to istotnie po wpuszczeniu żartu można wyjść na błazna, który dowcipasami usiłuje pokryć swoje niedoróbki.
Tak, ta rozmowa… Havel ma taka powage serca. Sila bezsilnych jest tez o tym, co wspomnialam na poczatku – ze on gleboko wierzyl, ze akty moralne, gesty i czyny, ktore wydaja sie nam pierw kompletnie malo skuteczne, bezsensowne, owocuja dopiero z czasem i mozemy nawet nie dozyc ich skutkow. Ale one beda.
Ja jakoś w głębi ducha też w to wierzę. 😳 Wprawdzie Naczelni Cynicy Blogowi, Tadeusz i Wielki Wódz, starają się wyrwać mnie z tej szczenięcej naiwności i czasem nawet powodują, że się zachwieję, ale potem metodą trzciny wracam do poprzedniego położenia. 🙂
Oczywiście, że sytuacja się zmieniła, ale sedno to samo. De Tocqueville zastanawiał się, jakie będą skutki eksperymentu zwanego demokracją amerykańską i jego wnioski jakoś się potwierdzają. Obawiam się, że edukacja tu nie ma za wiele do czynienia. Już od dawna wiadomo, że decyzje ludzie w przeważającej większości podejmują nie kierując się racjonalnością (którą, jak mniemam, edukacja ma zaszczepiać). Co wykorzystują sprzedawcy dóbr i sprzedawcy siebie, czyli politycy. (I pardą za dygresję o złej edukacji. Cały czas wiedziałem, że o czymś innym miało być ;-).
Ja nie wiem czy bym się nazwał cynikiem. ” ktoś, kto uważa, że postawy takie, jak szlachetność i bezinteresowność nie kierują ludzkim postępowaniem i nie są wartościowe”. Z pierwszym członem bym się zgodził, z zastrzeżeniem „najczęściej” i z przypisem: czasem, zupełnie zdumiewająco, umieją tak postępować. Z drugim bym się nie zgodził. Są wartościowe, ale bardzo rzadko występują.
Dziecięciem będąc, razy kilka przeczytałem Podróże Guliwera. I później ponowiłem. Widać Pan Dziekan dobrze uczył. A oto i malutki fragment, jakby napisany o tu i teraz…
„Dowiodłeś arcydobrze, że niewiedza, lenistwo i występek są właściwymi przymiotami do ubiegania się o miano prawodawcy, że prawa bywają objaśniane, tłumaczone i stosowane przez
osoby, których interes i umiejętności skłaniają do zepsucia, zawikłania i omijania tych praw.
Pierwotne zasady instytucji waszego rządu mogłyby jeszcze uchodzić, ale widzę, że je występki cale odmieniły. Z tego nawet, coś mi powiadał, nie widzę, żeby jedna przynajmniej
cnota była potrzebna dla dostąpienia urzędu. Nie widzę, żeby ludzie zaliczani byli do szlachty
przez swoje cnoty; żeby kapłani wynoszeni byli na dostojeństwa przez świątobliwość i umiejętności, żołnierze przez dobre sprawy i męstwo, sędziowie przez nieposzlakowaną poczciwość, senatorowie przez miłość ojczyzny, ministrowie przez mądrość. … sądzę, iż większa część współziomków twoich jest najszkodliwszym rodzajem robaków, jakiemu natura na powierzchni ziemi czołgać się pozwoliła.”
qieville’aNie bedac specjalistka od Tocqueville’a, bede wdzieczna za
podpowiedzenie mi o jakich skutkach „eksperymentu z demokracja” ktore sie jakos, jak rozmiem, niefortunnie sie potwierdzaja i jak sie one maja do szkolnictwa wyzszego. Czy to szkolnictwo jakos ujemnie wplywa na swoj produkt? I co znaczy, ze nie kieruja sie „racjonalnoscia”? Kto?
Z tego co osobiscie pamietam z domu to zachwyty mojego Ojca, nauczyciela akademoikiego w Nowym Jorku, ze jego studenci robia sami z siebie znacznie wiecej niz im zadaje i doktoraty bronia w wielu bardzo mlodym w porownaniu z jego polskimi studentami. I ze przychodza na uczelnie nie dla tego by zdobyc „papierek”, ale zawod i wiedze, ktora beda przez reszte zycia rozwijac nawet po uzyskaniu dyplomow. Mial do czynienia glowni z t.zw. postgraduate students.
😯 😯 😯
„Trudna mlodziez” porzadkuje opolski kirkut:
http://fzp.salon24.pl/374255,o-mlodziezy-to-moglbym-dlugo
Cos jest z tym porzadkowaniem cmentarzy. Najpierw ci mlodzi Niemcy (garstweczka), ktorzy w latatch 60-tych przyjechali porzadkowac zydowskie cmentarze. Poteem moja pryzjaciolka namowila kobiety azerskie do porzadkoania porzuconych grobow ormianskich w Gornym Karabachu….
Chyba sprzeczności tu nie ma, Heleno. Ci studenci pewnie należeli do owych 12-15% według szacunków Tadeusza (optymistycznych, ale kłócił się nie będę, trzeba w coś wierzyć 😉 ), a oprócz nich było i jest brakujące 85-88%. W demokracji, obojętnie jak pojmowanej i definiowanej, to jest znaczna większość, czyż nie? Jest Cambridge i jest Wyższa Szkoła Zdrowia, Urody i Edukacji w Poznaniu, wszyscy ich absolwenci mają wyższe wykształcenie. 😎
zmoklem, zmoklem na mokro, pulapka Bezlistnych Terenow Zielonych 🙂
Heleno, specjalista to i ja nie jestem, czytałem 🙂 Primo, nic się nie ma do wyższego szkolnictwa, czy też nijak bezpośrednio. To ja skacząc dygresyjnie stwarzam takie pozory (nie bezpośrednio, bo oczywiście sytuacja na uczelniach jest pochodną tryndów kulturowych).
Secundo, aby dokładniej odpowiedzieć na Twoje pytanie, musiałbym dokonać wielkiego wyczynu i znaleźć mój egzemplarz 😳
Ale już hasło w wikipedii ciekawe rzeczy ma (2x :oops:)
W przytoczonym cytacie jakby był opis sytuacji współczesnej, nie był jakby?
Tocqueville worried that if despotism were to take root in a modern democracy, it would be a much more dangerous version than the oppression under the Roman emperors or tyrants of the past who could only exert a pernicious influence on a small group of people at a time. In contrast, a despotism under a democracy could see „a multitude of men,” uniformly alike, equal, „constantly circling for petty pleasures,” unaware of fellow citizens, and subject to the will of a powerful state which exerted an „immense protective power”. Tocqueville compared a potentially despotic democratic government to a protective parent who wants to keep its citizens (children) as „perpetual children,” and which doesn’t break men’s wills but rather guides it, and presides over people in the same way as a shepherd looking after a „flock of timid animals.”
„glos szczecinski” wielkimi literami zapewnial o poparciu dla PZPR,
na stadionie Pogoni dziesiatki tysiecy wysiadywalo i machalo bialo-czerwono i czerwono gleboko, a w witrynie ksiegarni na Wyzwolenia (frakcja szczecinska wie) O demokracji w Ameryce stoi i czeka na majacych pieniadze, tydzien odciskalismy na szybie nosy (brat i ja), nazbieralismy, kupilismy,
przeczytalismy – zdziwieni, ze mozna wydac 🙂
takie to byly rzady Dyktatury Proletariatu 😀
I see. On zwyczajnie uprzedza, by PiS wyborow nie wygral bo to bedzie jeszcze gorszy PRL. Absolutnie sie zgadzam, ze tyranie mozna zaprowadzic w Polsce bez wojsk Ukladu Warszawskiego 🙂
pora na spokojne odejscie w jutro – przeglad pozycji czeka 🙂 😀
Podobno cale Czechy placza. Porownuja zalobe po Masaryku. Mam nadzieje, ze w Londynie bedzie jakies nabozenstwo albo podobne. Mam wielka potrzebe znalezienia sie w tlumie zalobnikow. Tego closing nie da sie zastapic inaczej.
Żal wielki, świeczki u mnie zapalone.
http://www.rmf24.pl/kultura/news-jerzy-illg-havel-potrafil-gubic-ochroniarzy-by-posluchac,nId,422452
Dzieki, Mar-Jo. Bardzo ladne wspomnienie.
Żeby nie było na mnie – Tadeusza i Wielkiego Wodza wcale nie ja uznałem za Naczelnych Cyników Blogowych, to oni sami kiedyś się tak określili. 😉 Tylko nie każcie mi szukać, gdzie i kiedy, bo mi się okropnie nie chce. 😎
A oprócz tego chyba muszę wyjaśnić, dlaczego sytuację, w której niemal wszyscy członkowie społeczeństwa posiadają jakieś tam – choćby i bardzo płytkie – wykształcenie i dostęp do mediów (czyli do informacji) uważam za inną jakościowo. Ludziom niepiśmiennym i przez to w epoce Gutenberga od informacji odciętym można jeszcze było demokrację w ten czy inny sposób reglamentować, jeżeli nawet nie prawnie, to faktycznie. Z piśmiennymi i co nieco poinformowanymi ten numer nie przejdzie – oni użyją nawet marnego wykształcenia po pierwsze po to, żeby się upomnieć o swoje prawa. (Ciekawy przykład na to mam w Niemczech – wielu tu jest Polaków, którzy przeczytaniem książki chyba nigdy się nie zhańbili, po niemiecku dogadać się nie potrafią i po 20 latach pobytu, ale z imigranckich, polskich gazetek świetnie wiedzą, co im się od Sozialamtu należy i nie popuszczą, póki tego nie wydrą)
Ortega y Gasset mógł jescze ostrzegać przed wtargnięciem mas i spapraniem przez nie demokracji, ale teraz na takie biadania jest za późno. Masy już wtargnęły i tej Wisły kijem się nie zawróci. Można tylko zastanowić się, co zrobić, żeby w warunkach masowości dokonanej funkcjonowanie demokracji po troszę poprawiać i usprawniać. I ja bym tak z brzucha powiedział, że jedyną sensowną ścieżką jest jeszcze więcej edukacji – i coraz sensowniejszej. Nie pamięciówa i testy, tylko wychowywanie człowieka i obywatela, od pierwszej klasy, a może już od przedszkola.
Czyli w gruncie rzeczy nie tylko nie mówię nic nowego, ale wręcz cofam się jeszcze przed Tocquevilla, do Frycza Modrzewskiego. 😉 Takie będą Rzeczpospolite…
Howgh Bobiku,
Co za dzien, Kim Jong Il nie zyle. Wiem ze mial wylew kilka lat tem, ale myslalam ze bedzie zyl wiecznie jak Leonid Brezniew. Czy Korea strzachnie te dynastie… Mam cichutka nadzieje.
Wlasnie tez mialam doniesc , ze Drogiego Przywodce szlag trafil. . Ale Agencja Krolik mnie ubiegla, jak to krolik…
Wiec donosze pierwsza, ze Drogi Przywodca juz sie smazy w piekle, na co zasluzyl jak malo kto.
Pamietam jeden z najbardziej wstrzasajacych programow tv jakie kiedykolwiek w zyciu widzialam, w BBC. Autorkami byly Olenka Frenkel oraz moja dawna kolezanka redakcyjna Ewa Ewart. Udalo im sie przedostac na granice obu Korei, gdzie byly swiadkami bardzo niebezpecznej, pod ostralem ucieczki przez rzeke wplaw dwu uciekinierow z Polnocy. Ale nawet nie to bylo wstrzasajace, lecz potajemnie nagrany film ze szklanej komory gazowej, do ktorej wpowadzana jest cala rodzina z dziecmi. Wokol komory sa galerie dla widzow. I opowiesc uciekiniera, ktory w tych egzekucjach dosyc czestych uczestniczyl.
Snilo mi sie to po nocach przez pare lat. Nawet teraz zaczyna mmnie trzesc, kiedy wyrastaja te sceny przed oczami. Kim Dzong Ir lubil te spektakle ogladac.
Dziewczynki – Olenka (corka dobrego krakowskiego malarza Stanislawa Frenkla) oraz Ewa E. robily inne znakomite programy telewizyjne, ktorych nie sposob zapomniec.
Ewa pracowala w mojej redakcji bardzo krotko, poniewaz patentowany kretyn, ktory zostal wowczas szefem ja… wyrzucil za … niekomptencje dziennikarska. Telewizja przyjela ja z otwartymi ramionami. Mialam z tego wielka satysfakcje i ceszylam sie kazdym jej sukcesem.
Heleno, w Korei umarlo z glodu, bez wielkich fanfarow, ok. 1 milion ludzi ponad dekade temu. To spoleczenstwo jest zniszczone i zdemoralizowane, bo juz malo jest zywych, ktorzy pamietaja co innego niz ten nieludzki system. Kim zawsze nosil buty platformy, jump suits, i ufryzowany pouff na glowie, co mialo go czynic wyzszym. Mial trzech synow, ale o zonach wie sie malo. To byly raczej takie rozplodowe seksualne niewolnice. Lagry karnej pracy Kima to sa lagry calych rodzin z babciami, dziadkami, rodzicami i dziecmi. Bedzie interesujace dowiedziec sie wiecej, ale obawiam sie, ze beda to historie jak o Pol Pocie w nieslawnej Kampuczy.
Mamy dosc duza diaspore koreanska w Ontario. Zwykle bardzdzo zdolni przedsiebiorcy i organizatorzy malych i srednich biznesow. kazdy ma wyzsze wylsztalcenie i pracuje dlugie godziny.
W miedzyczasie koreanskie produkty bardzo zyskaly na jakosci i u nas ich reputacja przescignela produkty japonskie. Mowie oczywista o produkcji poludniowokoreanskiej, bo Polnocna Korea nie potrafila nawet wyprodukowac kartofli, a jej zdolnosci polegaly na kidnapingu Japonczykow i dealowaniu narkotykami przez ambasady..
Rzeczywiscie, co za dzien. Chyba trudno sobie wyobrazic wiekszy rozrzut pomiedzy Havlem i Drogim Przywodca.
A Koree Pld. moj maz odwiedza mniej wiecej raz na rok (konferencje, wspolpraca naukowa). Sa bardzo zaawansowani pod wzgledem technicznym, a przy ich lsniacych nowych hotelach i portach lotniczych europejskie i polnocno-amerykanskie wygladaja nienajlepiej (choc maja, oczywiscie, inne uroki). Okropne, ze jednoczesnie za polnocna granica dzieje sie to, co sie dzieje.
Long time no see, Moniko!
Wlasnie to samo mowi moj przyjaciel wizytujacy Pol. Koree.
A Havel to jeden z moich ulubionych ludzi! I wogole mam slabosc do np. czeskiego kina (szcz. Karela Kahyny, sle i innych) i literatury (wojak Sz.). Bardzo bardzo zal.
Nadszedl tez koniec dla Hitchensa. Tez mi go zal, bo choc rzadko sie z nim zgadzlam (np czmu czepiac sie Matki Teresy ze daje biednym zupe w Indiach, w koncu to nie Hitchens dawal im te zupe, one up for Mother Teresa), ale jakos ten Hitchens sie bardzo staral byc po dobrej stronie, szczegolnie po jego tragicznej smiertelnej diagnozie.
I na koniec zmarla piewczyni mornas z Ziel. Przyladka Cesaria Evora, ktora widzialam na koncercie na zywo w Toronto ok 10 lat temu, wspaniala bosa, palaca papierosy na scenie. W Kanadzie! gdzie nikt nie pali paierosow tylko dzieci w liceum, i staruszkowie!
Casaria i jej swietny zespol
http://www.youtube.com/watch?v=MnO28gOD50A&feature=related
kroliku, a Ty jeszcze tutaj? 🙂 nocna zmiano 😀
spokojnych snow
szeleszcze wczorajsze wiadomosci
herbata zapijam 🙂 dzemuje
brykam fikam
pogrzac sie w cieple Naczelnych Cyników Blogowych
i wrocic do lewackiej rysiowej codziennosci
plan na poniedzialek, wtorek, srode…………………. i na zawsze
brykam do przegladu pozycji
fikam
Bry!
Bry…knął i tyle go było.
A ja bry i tyle mnie będzie. Jadę do Czech. Niezupełnie na żałobę, a pogrzać się w solidności kultury czeskiej. Chociaż to Sudetenland z drugiej strony… W Obsługiwałem angielskiego króla Mencla główna postać zesłana w Sudetenland odkrywa ustawicznie ukrytą kulturę, wygonioną. W takich migawkach, że niezorientowany chyba nie wie o co chodzi. Jak widać Czesi też mają problem.
Bobiczku, Twe przekonanie o racjonalności ludzi jest rozczulające. Oni uznali, że trzeba mówić tak a tak, robić (z tym często gorzej) tak a tak, bo: konformizm, moda, nacisk kultury. Edukacja z tym nic nie ma wspólnego. Inaczej mówiąc: Hume ma.
Mała edukacja to straszna rzecz.
Ostatnio (rok?) czytałem artykuł, w którym ktosik tak argumentował, że właśnie owe „elity” na świecie postępują dokładnie tak jak de Tocqueville napisał. Masy niech mają poczucie własnej ważności, niech się sieczką i łajnem zajmują, spętane we wszechogarniający gorset przepisów i rozporządzeń (Unia?). Dostaną najnowszego ajfona. A my mamy co lubimy: władzę. I wszystko co za tym idzie.
Tak więc Heleno, mam wrażenie, że ten tekst nie jest o przyszłości PISu w Polsce 🙂
Nie wiem co z Koreą. Strach pomyśleć. Obawia się, że tam całe zastępy tych od trzymania za mordę.
Děkuji moc, na shled!
Podpisał się: NCB (jeden z duo :evil:)
Witam. Herbata zaparzona na dzień dobry dla każdego 🙂
Z porannej lektury
„Prokurator Jadwiga Nowak przyznała podczas debaty, że postępowanie prokuratorów przed publikacją listu było błędne. – Mam nadzieję, że teraz tego typu przestępstwa będą od razu ścigane właśnie z art. 119 – powiedziała. Sprawa Pietrasiewicza została umorzona, ponieważ nie znaleziono winnych.”
Więcej… http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,10837916,Prokurator___Mobilizacja_srodowisk_neonazistowskich_.html#ixzz1gxWyZjBj
OK, tu jest wyłom, wiem, nacisk kultury, to nią trzeba naciskać. Elyty się znowu kłaniają…
Po herbacie: pivo w hospudce! Ja stawiam!
razem z piwem powinno się stawiać taksówkę 🙄
Na pivo w hospudce to ja zawsze! A jeszcze z Tadeuszem, mniam 🙂
Dzień dobry 🙂
Faktycznie, dzieje się. Jeszcze jednego wydarzenia nie zdołało się ogarnąć a już następne 🙁
Tadeuszu,
pozdrów Czechy ode mnie. Trzeba będzie się tam z wiosną wybrać. Może via Breslaw 🙄
Heleno,
panią Ewę Ewart darzę ogromnym szacunkiem. W każdą niedzielę w TVN24 można ogladać program z cyklu Ewa Ewart poleca. Film dokumentalny z jej wstępem. Nie zawsze starcza mi sił psychicznych na ich oglądanie. Ale dobrze, że taki program jest. W telewizji komercyjnej prawdziwie realizowana misja edukacyjna. Oby tylko pan Murdoch nie wykupił TVN.
Co do roli edukacji. To zgadzam się i z Bobikiem i z Tadeuszem 😯
Trochę, byle jakiej edukacji, to rodzaj nobilitacji ignorancji. Ale przez ten etap trzeba przejść. Stworzy to lepszą bazę wyjściową do kolejnej fazy formowania się elit. I tak dalej i tak dalej.
Przykład pierwszy z brzegu. W latach 70. osobiście pomagałam wyciągać ze stodół i komórek dzieci niepełnosprawne intelektualnie, niesłyszące, etc.. Rodziny wstydziły się ich. Panowało na wsiach, i nie tylko na wsiach, powszechne przekonanie, że dzieci niepełnosprawne rodzą się w rodzinach alkoholików. Że jest to kara za grzechy.
Znałam rodzinę zamożną, należącą do tak zwanej elity kulturalnej, z okolic Poznania, które ukrywała swoje najstarsze niepełnosprawne dziecko przed młodszym rodzeństwem. Było ono umieszcone z zakładzie, a na czas jego okresowych pobytów w domu, młodsze dzieci były wysyłane do rodziny w Anglii.
Dzisiaj już się to praktycznie nie zdarza. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.
Komisja, która badała dzieci i decydowała o tym do jakiej szkoły powinny iść, a wktórej ja równiez pracowałam, nazywała się „Komisją Selekcyjną”!!! Te nazwę wymyśliło Ministerstwo Oświaty a mianowało jej członków Kuratorium Oświaty!!! Czy dzisiaj można by było bezkarnie posługiwać się tak straszną nazwą???
Oczywiście, poziom edukacji formalnej leci na tak zwany pysk 👿
Ale coś za coś. Niestety 🙄
Człowiek zdecydowanie nie jest istotą racjonalną tylko emocjonalną. Niemniej i do „zarządzania emocjami”, a od tego zależy „sukces życiowy”, też jest potrzebna edukacja. Chociażby dla lepszego ich odczytywania, nazywania. Lepszych sposobów ich wyrażania i reagowania na cudze emocje.
A i te dwadzieścia procent racjonalności, jakim dysponujemy, też powinno być trenowane, usprawniane, etc..
I to by było na tyle, jak mawiał Profesor Mniemanologii Stosowanej 😉
Oddalam się życząc dobrego dnia, dobrego tygodnia 🙂
Dzień dobry 🙂
To co ja w końcu mam dziś pić do śniadania – herbatę czy pivo? Herbata zalety swe ma, a z drugiej strony mawiał już Konfucjusz, że piwo z rana jak śmietana…
Chyba nie da się tu zdecydować racjonalnie. Będę musiał pójść w emocje. 😎
Coś za coś: skoro Jotka zgadza się ze mną, to i ja zgodzę się z Jotką. 😆
To są dokładnie takie myśli, jakie i mnie chodziły po głowie. Też sobie przypominałem różne sytuacje z życia – dzieci z nieciekawych rodzin, którym dało się coś tam zaszczepić, czy nawet moich dorosłych klientów, którzy po paru latach rozmów zaczynają inaczej patrzyć na świat i uważać za oczywiste to, na co wcześniej tak strasznie się oburzali (np. że kobieta może sama, bez męskiej obstawy chodzić na kurs niemieckiego, a pan i władca w tym czasie zająć się dziećmi).
Tylko że ja edukację rozumiem bardzo szeroko – to nie jest dla mnie alfabet, tabliczka mnożenia i „Rota” na pamięć. Ani nie jakiś stopień naukowy wymęczony poprzez stawianie krzyżyków w testach, czy ściąganie prac z internetu. To jest również wychowanie obywatelskie, wychowanie dla kultury, wychowanie emocjonalne, nauka samodzielnego myślenia, itd, itp. W szkole i poza szkołą.
A przy tym wszystkim z Tadeuszem w jakimś stopniu też się zgadzam, bo też uważam, że mała (a może nawet powiedziałbym – fałszywa) edukacja bywa rzeczą straszną. Produkuje często chamidła w rodzaju mrożkowego Edka, albo groźnych, pełnych sfrustrowanych ambicji ćwierćinteligentów, którym się wydaje, że mądrości z „Naszego Dziennika” wystarczają do rządzenia światem. I też mnie czasem strach ogarnia, kiedy widzę, jak takie właśnie typy zagarniają coraz większe obszary życia. Ale jeszcze raz powtórzę – na mój rozum jest tu tylko jedno wyjście: nie mniej edukacji dla mas, tylko przeciwnie, coraz więcej. Tej szerokiej. I na każdym kroku. Bo jednak, co by nie mówić, w średniowieczu wcale nie było fajniej. 😉
Dzień dobry. Ciekawy problem – racjonalność i emocjonalność. Są wśród nas ludzie, u których sfera myślenia logicznego dominuje nad sferą emocjonalną albo przynajmniej nie chowa się przed emocjami w kąt. Odbieramy ich jako dziwnych, nie akceptujemy. Mówimy, że nie rozumiemy, a przecież należałoby właściwe powiedzieć, że ich nie „czujemy”, bo ich postępowanie daje się bardzo łatwo tłumaczyć w kategoriach rozumowych. To oni nie rozumieją, w dosłownym tego słowa znaczeniu, swoich bardziej emocjonalnych bliźnich. Nie potrafią odczytywać niewerbalnych kodów, co sprawia, że w świecie społecznym poruszają się trochę po omacku. Takich osób, w tym również dzieci, diagnozuje się coraz więcej, co jest zapewne efektem rozwijającej się wiedzy i rosnącej świadomości, ale zastanawia mnie, czy nie ma w tym czegoś więcej. Czy odchodzenie od emocjonalności w stronę racjonalności nie jest kierunkiem, w który sfera psychiczna człowieka będzie ewoluować, by w końcu stać się normą. Jest kilka przesłanek, które pozwalają snuć takie hipotezy. Tworzymy bliskie, bezpośrednie więzi z coraz mniejszym gronem ludzi, a z coraz szerszym znajomości za pośrednictwem nośników elektronicznych. Odczytywanie uniwersalnych kodów niewerbalnych traci na znaczeniu. Znaczenia gestów i mimiki tych klku osób, które nas otaczają można się nauczyć, zaprzęgając do pracy intelekt, zamiast neuronów lustrzanych. Natomiast sprawne poruszanie się w świecie pojęć, precyzyjne operowanie językiem, najlepiej globalnym, jest jak znalazł w sferze kontaktów nawiązywanych w sieci. Co więcej, świadomość dominującej roli emocjonalności (i idącej za tym nieadekwatności słowa pisanego) u osób, z ktorymi nawiazujemy kontakty przez internet, bywa często ciężką kulą u nogi. Nawet w Koszyku tego często doświadczamy. O ileż prościej byłoby sie dogadać, gdybyśmy wiedzieli, że tekst pisany jest pisany wprost i odczytywany wprost, bez przechodzenia przez filtr emocji zarówno piszącego, jak i czytającego.
Być może więc przyszłość należy do wysoko funkcjonujących autystyków z potężnym IQ. I ja się wcale nie śmieję.
W nocy ogladalam 21-letnia kobiete z Bangladeszu, ktorej mazus odrabal tasakiem do miesa wszystkie palce prawej reki, poniewaz zdenerwowal sie, ze podczas jego sezonowej nieobecnosci w Emiratach, gdzie mial prace, ona wstapila na studia. Bez jego pozwolnia. Aby studiowac prawo. I teraz upiera sie, ze bez palcow tez bedzie studiowac.
Kobiety juz tez ne sa tym czym byly.
Ja się dowiedziałem o śmierci Kim Dzong Ila w sposób właściwie zabawny, bo z anegdotki opowiedzianej przez Pana Administratora. Miał on dziś wcześnie rano wizytę kontrolną u lekarza, więc w półsennym widzie wsiadł do auta, ruszył, włączył radio i usłyszał jakieś dziwne teksty, że zmarły przywódca prowadził kraj żelazną ręką, nie dopuszczając do powstania jakiejkolwiek opozycji, itd, itp. Ponieważ ze zmarłych właśnie przywódców państwowych miał w głowie tylko Havla, zalała go krew natychmiastowa i już miał zatrzymać samóchód, żeby zadzwonić do radiostacji z awanturą, co za bezczelne bzdury oni opowiadają, ale na szczęście zdążył usłyszeć jeszcze kilka następnych zdań, które mu sprawę wyprostowały. 😉
Mniej zabawne – w audycji po wiadomościach młody pistolet zupełnie poważnie zadawał jakiemuś ekspertowi pytania w rodzaju „czy Kim Dzong Il był kochany przez naród?”, albo „jaki może być teraz wynik wyborów w Korei Północnej?”. 😯 👿
Tadeuszu, jeżeli mnie słyszysz gdzieś tam przy pivku 😉 – ja nawet nie mam pretensji do tego młodzieńca, że niedouczony. Ma jeszcze wiele lat na to, żeby się uczyć. Ja mam pretensje do tych, którzy go dopuścili do mikrofonu. 🙄
Vesper, akurat dziś znalazłem pewnego aproposa, więc wrzucam na gorąco, jeszcze zanim przemyślę to, co napisałaś. 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114885,10840006,Naukowcy__ludzki_mozg_osiagnal_ewolucyjny_szczyt.html?lokale=wroclaw
ja nawet nie mam pretensji do tego młodzieńca, że niedouczony. Ma jeszcze wiele lat na to, żeby się uczyć. Ja mam pretensje do tych, którzy go dopuścili do mikrofonu.
W debacie o tym, czy lepsza gorsza edukacja, ale powszechna, czy lepsza, ale elitarna, kółeczko się zamyka. Niedouczonego młodzieniec słucha szeroka rzesza innych niedouków, którzy dzięki sluchaniu, stają się coraz mniej douczeni, zamiast obszar swej wiedzy poszerzać. Zakładam bowiem, że uwagi wystarczyło, by usłyszeć pytanie o wynik wyborów, ale na odpowiedź eksperta już nie. Zostało więc gdzies w głowie, że podobnie głupie pytania są całkiem ok. I jest to jedyny efekt tegoż medialnego przekazu. Może byłoby lepiej, gdyby stacji radiowych (i innych – mediów, szkół, wyższych uczelni) było mniej, ale dobór kadr był bardziej uważny. Osobiście nie miałabym nic przeciwko temu, żeby zamiast kilkunastu eremefów (z RMF Classic jako wisienką dla niedouków z pretensjami) było jedno BBC 🙄
zgadza się, często nie rozumiem moich rozemocjonowanych bliźnich
Bardzo ciekawy apropos, Bobiku. Ciekawi mnie tylko, dlaczego myślenie naukowców z tego artykułu idzie w kierunku granicy ewolucji, za którą już tylko mur. Świat się zmienia, więc sie adaptujemy.
Będąc jeszcze na studiach, na jednej ze szkół letnich stworzyłam spontaniczną grupę seminaryjną, która przez bite dwa tygodnie dyskutowała z przyjezdnymi naukowcami o epidemiologii alergii. Na zakończenie doszliśmy do wniosku, choć nie jednogłośnie, że może być tak, że alergie sa jakąś formą adaptacji (przez obronę ) do coraz bardziej skażonego środowiska i że to własnie alergicy będa preferowani przez ewolucję, jako osobniki o mniejszych uszkodzeniach kodu genetycznego przez czynniki środowiskowe. Podobnie może wyglądać sprawa z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Rozumienie świata społecznego przez emocje jest po prostu coraz mniej przydatne.
Ament, Vesper. Jestem za BBC. Tylko że tu się pojawia jeszcze jedno błędne kółko. Właściciele mediów zwykle uważają odbiorców za bandę durniów, którym trzeba serwować papkę, bo niczego innego nie przełkną. Karmiony papką odbiorca zaczyna uważać, że właśnie tak mają wyglądać media, więc papkę kupuje, co właściciela upewnia w przekonaniu, że właśnie papki odbiorca pożąda. I tak w koło Macieju. 🙄
Widzę, że foma chce się tu wyprofilować na autystę z wysokim IQ. 😎
W dzisiejszym świecie dobrze jest mieć trendową metkę 🙄
nieee, tylko zauważam u siebie symptomy omawianych chorób. czyli zdrowy jestem 😆
Czyli nie jesteś człowiekiem przyszłości? Trudno. I tak Cię lubimy 😉
Na mój rozum dla pewnego rodzaju autyzmu zawsze było miejsce w naukach ścisłych i nieraz właśnie Wielcy Autyści posuwali je do przodu. Całkiem możliwe, że ten obszar szczególnej przydatności autyzmu będzie się rozszerzał, co może spowodować, że autyści przestaną być widziani jako niedostosowani, a to z kolei zwiększy ich szanse reprodukcyjne, czyli nie tylko pozwoli rozpowszechnić geny, ale i sprawi, że coraz więcej dzieci będzie wychowywanych przez autystów. To rzeczywiście bardzo interesująca perspektywa, nad którą warto się zastanowić.
Ale równocześnie nie sądzę, żeby emocjonalność szybko zaczęła zanikać, nawet w skomputeryzowanym świecie. Postaram się uzasadnić, ale za chwilę, bo akurat mogę pisać tylko z doskoku, czyli krótkie posty. 😉
Nie tylko w naukach ścisłych, Bobiku. W szeroko pojętej sztuce też. I w niej pełno genialnych dziwaków, ekscentryków, którzy z punktu wiedzenia dzisiejszej nauki świetnie pasują do opisu zaburzeń ze spektrum autyzmu, ale sobie współczesny szokowali stylem bycia.
Zawsze uwazalam, ze nauczyciele powinni byc wysoko wynagradzani, poniewaz pracuja z najdelikatniejszym materialem – dziecmi i mlodzieza. Nauczycielem nie powinni zostawac ci, ktorzy sie do niczego nie nadaja, ale ci, ktorzy sie nadaja na nauczyciela.
A od dawna w nauczycielstwie panuje selekcja negatywna, sama moglam to obserwowac w naturze.
dzięki Ci Doskoku za dorwanie Bobika!
krótkie posty to akurat to, co autystyczne korpoludki lubią najbardziej ;]
Dwa tygodnie temu, niedzielnym porankiem skladalam zeznania na policji ( w sprawie sasiada). Przesluchiwal mnie pc (police constable) Charlie Odongo, okolo 35-letnii Nigeryjczyk. Za duzo roboty tego dnia na posterunku nie bylo, wiec po 15 minutach moich zeznan i spisaniu protokolu, pc Odongo rozsiadl sie wygodnie w krzesle i zaczal mnie wypytywac co robilam w poprzednim zyciu i skad jestem. Kiedy mu powiedzialam, az mu sie oczy zaswiecily. PO pierwsze zapytal mnie o pana Leka Valense i stad latwo przeszedl do tematu upadku komuny w krajach komunistycznych. Opowiadal o Havlu, o straceniu w nocy Ceausescu’ow, o tym ze w Rumunii byl najgorszy rezim w porownaniu z innymi panstwami wschodniej Europy, o katastrofie smolenskiej, wspomnial, ze pozostajacy w opozycji blizniak zmarlego prezydenta jest nacjonalista, pamietal, ku mojemu niepomiernemu zdumieniu jak sie nazywa obecny premier Polski. Nie bylo chyba tematu z wydarzen biezacych ostatnich 20-30 lat, w ktorych nie poruszalby sie pc Odongo ze swoboda i swada. Kiedy wyrazilam ostrozne zaskoczene, ze jest tak swietnie poinformowany w wydarzeniach mojego regionu, Charlie wzruszyl ramionami i powiedzial, ze w jego szkole w Nigerii wymagano aby uczniowie regularnie sluchali Serwisu Swiatowego BBC i jemu ten nawyk pozostal. I tak sie w to wszystko wciagnal.
Potem odprowadzil mnie na stacje, aby jeszcze pare minut porozmaiac . Mysle, ze pc Odongo nigdy nie zapytalby kto moze wygrac nastepne wybory w Korei Polnocnej.
Wciaz trudno mi sie przyzwyczaic do mysli, ze w Nigerii maja takie szkoly.
Punkt wiedzenia to chyba literówka, ale śliczna. 😆 W stosunku do punktu widzenia wnosi nową jakość. Zachowam sobie, jak Vesper pozwoli. 🙂
Selekcja negatywna w nauczycielstwie to jest stary dramat, wynikający z kompletnego niezrozumienia przez rządzących – mimo różnych bla-bla-bla deklaracji – roli nauczania dla tego, co dalej będzie ze światem. Pozostaje tylko uparcie wołać w tej sprawie na puszczy, choćby czasem łapy opadały. 🙄
Heleno, ale to chyba jednak musiała być jedna z lepszych nigeryjskich szkół. Nie wszystkie są takie, co też wiem z rozmów z Nigeryjczykami. Ale oczywiście ta historia wiele mówi o edukacyjnej roli Bibisia (u nas w domu tak się pieszczotliwie o BBC mówi). 🙂
Ależ proszę 🙂 Rzeczywiście, literówka, ale chyba freudowska. Wszak ilekroć mówimy o punkcie widzenia, chodzi nam przeważnie o punkt wiedzenia. W pozostałych przypadkach chodzi o punkt widokowy, ale to juz termin z zupełnie innej bajki 🙄
Gorzej z tym wolaniem jak sie po lapach dostaje 🙂 Czlowiek w koncu sie zniecheca.
Foma, czyżbyś chciał dyskretnie dać do zrozumienia, że bez Doskoku mogę stać się konkurencją dla sławetnego Lizaka? 😆
W moim dzielnicowym szpitalu niemal polowa (a przynajmniej takie odnosze wrazenie) personelu lekarskiego i pelegniarskiego to Nigeryjczycy. Nie wiem (i wole na wszelki wypadek nie wiedziec) gdzie ukonczyli studia. Ale sa.
foma jest znany z dyskrecji… 😆
nawiązując do bardzo ciekawych rozważań vesper – ostatnie lata to cora szerszą ławą krączące odchodzenie od monolitu i wpierw zauważanie, potem tolerowanie, potem poznawanie i robienie miejsca tej czy innej odmienności. po mańkutach, homoseksualistach, singlach etc etc przyszła pora na introwertyków, a teraz zaczyna się czas przyznawania prawa do funkcjonowania na równych zasadach z emocnonalnymi (F) typów logicznych (T). nie powiem, że nie dołożyły się do tego korporacje, w których procedury, standaryzacje, usprawnienia, trzy stopnie opiniowania itd promują w back-office’ie takie myslenie – emocjonalność wypychając na front. a skoro przyczółek zajęty i dostrzeżony, to i sytuacja się zmienia.
Emocje zostawcie mnie. Straszny szlag mnie trafia, gdy pomyślę, co ci koreańscy dranie zrobili swojemu narodowi. Nie mam pojęcia, jak uda się odbudować tych nieszczęsnych ludzi.
Dzisiaj przylatuje córasek. Przepadam do jutra.
Nigeryjczycy, zwłaszcza Hausa i Ibo, są ludźmi szalenie „ruchliwymi”. Ich kultura ma pewne cechy podobne do zachodniej – idea konkurencyjności, przebijania się, liczenia tylko na siebie, nastawienie „jak upadłeś, to zaraz się podnoś i walcz”, bez fatalizmu i poddania się losowi. Gdyby ich kraj był lepiej rządzony, mógłby – przy olbrzymich zasobach naturalnych – bardzo szybko stać się krajem „normalnym” i wręcz zasobnym. Niestety, jest rządzony źle, dlatego jego mieszkańcy starają się wykorzystać swoją buzującą energię gdzie indziej.
Kompletnie nie mam czasu na dyskusję racjonalność vs emocje 🙁
Może wieczorem 🙄
Taka mnie dzis spotkala przygoda. Wyskoczylam rano po croissanty naprzeciwko, a kiedy wracajac otworzylam drzwi wejsciowe, uderzyl mnie zapach… choinki. Bardzo swiezy zapach choinki, zamiast papierosow. Zdziwilam sie, bo przeciez zadnej choinki w domu nie ma. Pokrecilam sie na dole, wciagajc nosem powietrze, aby sie upewnic, ze mi sie nie wydaje, ale nie! Choinka jak zywa. Zjadlam sniadanie i wciaz pachnialo. Potem, idac na gore zauwazylam, ze sie tem zapach rozkoszny nasila. Im blizej sypialni, tym bardziej pachnie choinka. i jakby jeszcze czyms, nieuchwytnym, ale znajomym.
I dopiero jak weszlam do swojej sypialni, zobaczylam, ze na oknie rozkwitly w koszyczku niebieskie hiacynty, ktore przynioslam pare dni temu. I to wlasnie te hiacynty, zamiast pachniec hiacyntowo, pachna jak choinka. Slowo honoru. Marks i Spencer wyhodowal hiacynty pachnace choja!
Z niczym takim w zyciu sie nie spotkalam, ale bardzo przyjemne. Normalne hiacynty pachnace hiacyntowo moga miec kiedy chce, ale te sa jakies specjalne.
Wiesz, Heleno, ze moze ci Nigeryjczycy maja po prostu inne podejscie do uczenia sie (nawet samo slowo „nauczanie” prowadzi troche na manowce, bo wskazuje na spora, jesli nie calkowita biernosc nauczanego). Niedawno czytalam o raporcie dotyczacym uczenia w polskich szkolach. Jesli ktos narzeka, ze jest tylu idiotow i durniow, ktorych nie daje sie po prostu wyksztalcic, to byc moze tam jest przynajmniej czesc psa pogrzebanego. I zawsze sie zastanawialam, czy z takim podejsciem nie jest sie samemu czescia self-fulfilling prophesy (prof. Zygmunt Bauman kiedys napisal, ze wyksztalcenie sluzy takze do ograniczania dostepu do przywilejow przez tych, ktorzy juz przeskoczyli przez wszystkie, lub chocby wiele kolek, i cos w tym zapewne takze jest).
http://wyborcza.pl/1,75478,10744658,Dziecko_ma_robic_zadania_i_nie_dyskutowac.html
Kroliku, tez lubie te same elementy kultury czeskiej (moze i dlatego, ze tam przez jakis czas chodzilam do szkoly, jako male dziecko, ale wlasnie chyba to byl taki wiek, ze slad zostaje na cale zycie). I znikam do zajec, bo zycie pozainternetowe wola…
Tak, Moniko, czytalam ten artykul z Wyborczej i bardzo mnie nie zdziwil.
Dziwia natomiast coroczne narzekania w prasie na durna i leniwa rzekomo polska mlodziez, ktora z roku na rok coraz nizsze ma wyniki na maturze. Jakos nikt nie pyta ze moze to wina szkoly jesli niemal wszystie dzieci powinny miec platne korepetycje, zeby zdac podstawowy material ze szkoly sredniej. I ze bez korepetycji szkola nie jest w stanie przygotowac do koncowego egazminu. Przeciez to chore i tak byc nie powinno!
Moniko, how come, ze chodzilas w Czechoslowacji do szkoly jako male dziecko? Dosc mnie to zafascynowalo. Czy to znaczy, ze znasz jezyk czeski? Mozesz swobodnie czytac?
No właśnie, z tym czasem… 🙄
Ale może chociaż odrobinę o tych emocjach, bez ambicji stworzenia głębokiej, powalającej na kolana syntezy. 😉
W skoputeryzowanym świecie ograniczamy si do racjonalności wtedy, kiedy mamy do czynienia z maszyną i jej działaniem Ale kiedy tylko wchodzimy w interakcje z ludźmi, emocje zaczynają w tym odgrywać nie mniejszą rolę niż w realu. Mam zresztą zabawny przykład na to, jak działają neurony lustrzane przez internet. 🙂 Moja mimika jest dość wyrazista, na Bustera Keatona bym się nie nadał, więc kiedy czytam np. blogi, rodzina po moim pysku zaraz widzi, czy to jest coś obojętnego, zabawnego, irytującego, czy wstrząsającego. I nieraz się zaczynają domagać „opowiedz, opowiedz, też chcemy się pośmiać”, albo pytają „co tam jest tak wkurzającego?”. Ja sobie z tych swoich emocjonalnych reakcji nawet nie zdaję sprawy, ale reakcje rodziny uświadamiają mi, że cały czas ich doznaję.
I oczywiście nie jestem aż tak naiwny, by sądzić, że pisząc następnie swoje komentarze jestem w stanie odłożyć te swoje emocje na bok i kierować się czystym rozumem. Ni ma takiego źwirza. 😉 Co więcej, ja bym się wcale nie chciał kierować samą logiką, bo to by mi nieraz nie pozwalało wyczuwać, o co tak naprawdę komuś chodzi. Kiedy za jakimś pozornie racjonalnym postem stoją bóle, zranienia, urazy, frustracje, nadwrażliwości czy po prostu czyjś chwilowy zły humor. A jeśli się takich rzeczy nie bierze pod uwagę, to łatwo się wplątać w dyskusję tylko pozornie racjonalną, a w istocie kompletnie absurdalną, bo każdy mówi nie o tym, o co rzeczywiście biega.
Podobnie w korporacjach – czyste ratio można zachować przy przestrzeganiu procedur, ale już np. procesy decyzyjne są prawie zawsze obciążone emocjonalnie, o stosunkach międzyludzkich już nie mówiąc. I nieraz poprawienie tych stosunków (czyli np. zdolności do współpracy) wpływa wiele bardziej na wyniki finansowe firmy niż usprawnienie jakiejś procedury.
Tak że w sumie – „zarządzanie emocjonalnością” 😉 wydaje mi się również w stechnicyzowanym świecie czymś nie do ominięcia. No, chyba że nam się rzeczywiście biologia drastycznie zmieni. 😉
Wszyscy to wiedzą, MEN to wie:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,10799442,Szkoly_wg_raportu_MEN__Poglebiaja_dysproporcje__ucza.html
Ale dalej jest jak, jak jest. Nikt mi nie wyłumaczy, że problem ogranicza się do pieniędzy.
Powyższe odnosiło się do sytuacji w polskim szkolnictwie.
To prawda, Moniko, że w słowie „nauczanie” jest coś paternalistycznego i jakieś milczące założenie bierności nauczanego. Ja tego słowa używam z nawyku, bo w polskim szkolnictwie tak właśnie się mówiło, ale może faktycznie warto by z niego zrezygnować (ze słowa, nie szkolnictwa), żeby nie było również rodzajem samospełniającej się przepowiedni. 😉
Czemu u mnie nie ma takich choinkowo pachnących hiacyntów? 👿
zarządzanie emocjonalnością bez buźki. serio Bobiku. niby są nowe trendy w zarządzaniu, które pozwalają menadżerowi być czasem dzieckiem lub rodzicem z całą tych postaw emocjonalnością, żeby uzupełnić nieco kulawe w niektórych sytuacjach logiczno-dorosłe podejście, ale z drugiej strony ogranicza się sytuacje, w których konieczne byłoby coś więcej niż przestrzeganie procedur. a tam gdzie nie wystarcza, się nie da, albo zwrot z emocjonaności jest zdecydowanie większy, owa emocjonalność wprowadzana jest po przepuszczeniu przez racjonalną cenzurę, któa wpier tę emocjonalność rozłoży, opisze i zoptymalizuje, a potem poskłada w duchu kultury organizacyjnej. a czyste emocje niech buzują po pracy, albo w kuchni przy herbacie (30 minut przerwy, liczone od wylogowania się do zalogowania w systemie)
Ze mną jak z dzieckiem, foma. Niech będzie bez buźki. Tylko najpierw korpowierchuszka musiałaby zrozumieć, o co w takim zarządzaniu emocjami chodzi i że nie jest to równoznaczne z manipulowaniem pracownikami, żeby jeszcze więcej dało się z nich wycisnąć. 🙄
ależ wiadomo o co chodzi. o jeszce lepsze wyniki i jeszcze wyższą efektywność. a co do pracownika i ciśnięcia, to czy taniej jest znaleźć nowego czy zatrzymać za własne środki wyszkolonego 💡
Skaczemy dzis z tematu na temat, ale chcialam jeszcze wziac w obrone Hitcha przed krwiozerczymi atakami krolika 🙄
On moim zdaniem slusznie Matke Terese krytykowal. I nie chodzilo mu chyba o zupe dla biednych, ale jej skandaliczne zrownywanie antykoncepcji z aborcja, ktore rowna sie zabijaniu. Bardzo wiele biedy w swiecie, mowil Hitchins, mozna byloby pomniejszyc gdyby kobiety mialy kontrole nad wlasna rozrodczoscia. A to oznacza takze i przede wszystkim dostep do antykoncepcji. To, ze ona nieustannie walczyla ze wszystkimi kolejnymi rzadami Indii, ktore bez wzgledu na partyjna przynaleznosc uwazaja od wielu lat, ze przyrot naturalny nalezy ograniczyc i ze jest to w rekach kobiet, mnie sie nie podobalo tak samo jak Hitchowi. I chwala mu, ze zwracal na to uwage. There!
Ludzie!!!
Szukam ochotnika/ochotniczki do obskoczenia trzech spotkań „wigilijno-opłatkowych”. Dwa jutro, jedno w środę.
Są jacyś chętni??? 🙄
Sowicie wynagrodzę 😉
Emocje ze swej natury są mechanizmem niezarządzalnym. Można oczywiście próbowac znajdować jakies prawidłowości i je wykorzystywać, ale ludzkie emocje bronią się przed tym wszystkimi siłami. Stąd nieufność do reklamy z jednej strony i coraz to nowe sposoby trafiania do emocji konsumenta podprogowo. Nieemocjonalni logicy poruszają się w świecie dóbr konsumpcyjnych o wiele łatwiej, będąc jednocześnie zmorą producentów i sprzedawców tychże dóbr 🙄
Królikowi chyba chodziło o to, że koniec końców lepiej dostać niesłuszną ideowo miskę zupy, niż słusznie ideowo jej nie dostać. 🙄 Z tym bym się akurat zgodził, zwłaszcza gdybym był głodny. Ae to nie znaczy, że sam do Matki Teresy i wprowadzonego przez nią wzorca pomocowego nie mam zastrzeżeń. Nie tylko w kwestii antykoncepcji, ale i np. gloryfikacji cierpienia i zgodę na niezapobieganie mu nawet wtedy, kiedy dałoby się go uniknąć.
Vesper, ja właśnie dlatego dałem przy tym zarządzaniu mordkę, że zdaję sobie sprawę, jak trudno „zarządzalną” sprawą jest emocjonalność. Ale też nie jest tak, że nie ma tu w ogóle żadnych zasad i nawet nie warto próbować ich poznawać. Choćby właśnie zdanie się na empatię i neurony lustrzane pozwala sobie wiele lepiej radzić z emocjami zarówno własnymi, jak i cudzymi. Odrobina znajomości psychologii też nieszczególnie szkodzi, zwłaszcza jak jest połączona z przepracowaniem własnych emocjonalnych problemów. 😉 Łatwiej się po prostu z takimi drogowskazami poruszać po świecie społecznym, a nawet w pewnym zakresie na ten świat wpływać. Byle sobie przy tym nie wyobrażać, że za pomocą jasnych, prostych reguł da się emocjami sterować (to zresztą byłoby znowu pójściem w racjonalność 😉 ), albo – co gorsza – nie dawać sobie lub innym przyzwolenia na takie ręczne sterowanie.
taaak, przepracowanie to coś, od czego nie da się uciec… 🙄
Nawet na urlopie… 🙄
Heleno, jest tyle fascynujących tematów, że jak tu się ograniczyć do jednego? 🙂
Jotko, mnie możesz skreślić. Gdybym miała sobie wyobrazić kręgi piekielne, to wygląłyby jak kilkaset pokoi w amfiladzie, gdzie odbywają się na przemian – koktaile na kilkaset osób, na których elegancko jest krążyć i porażać błyskotliwością oraz spotkania opłatkowe, gdzie trzeba składać życzenia obcym ludziom 👿
vesper, dlaczego zabrałaś mi moje piekło? 🙄
Ależ skąd, czemu zabrała? Vesper jak Dante – właśnie zwerbalizowała wielu osobom ich piekło. 😎
Leżało, to podniosłam. Nie wiedziałam, że Twoje. Ale jesli tak, to proszę, chętne oddam 🙄 🙂
Właśnie, Bobiku. Wielu próbowało, w tym niejaki Dante, ale dopiero vesper się udało 😎
Tak, Bobiku, za odmowe leczenia chorych, bo „wszystko jest w rekach Boga” tez Matka Teresa byla krytykowana i to ostro. Ale mnie osobiscie najbardziej sie nie podobala jej wojna wypowiedziana antykoncepcji, zwlaszcza w kraju, gdze”wartosci chrzescijanskie” ( w jej rozumieniu) nie sa czescia obowiazujacego prawa stanowionego. W biednym kraju, ktory robi bardzo wiele aby biede pomniejszyc, w tym udostpnia za darmo srodki antykoncepcyjne kazdemu/kazdej, kto o nie poprosi (lub nie poprosi, ale moglby) .
siedzenie samemu w piekle jest bardzo kuszące. ale nie ma tak dobrze, że sam, bo przecież piekło nie po to, żenu było dobrze. choć z drugiej strony nie sam a z innymi, którzy tak samo postrzegają piekło, też dobrze. tak więc dziękuję, vesper za wspaniały gest, ale zachłanny nie będę i się piekłem podzielę ;]
Vesper dobrze gada. Tylko co zrobią biedni producenci i sprzedawcy w świecie pełnym nieemocjonalnych logików? Ja jeszcze mam resztki emocji i czasem, jak już skończę katować jakiegoś sprzedawcę, trochę mi żal. 😎
Tak myślałam, że nie ma co na Was liczyć 👿
ale póki życia, póty nadziei 🙄
To może pomożecie mi chociaż wymyślić jakieś w miare wiarygodne wymówki?
No nie wiem. Może że religia nie pozwala?
Najbardziej wiarygodną wymówką jest alibi, Jotko
Wodzu, producenci i sprzedawcy, doprowadzeni do ostateczności i w absolutnej desperacji, mogą posłuzyć się argumentami merytorycznymi 🙂
Wyobraziłem sobie sprzedawcę przywiązanego do pala męczarni i Wielkiego Wodza, który właśnie kończy go katować logicznym tomahawkiem. 😆
Mówię Wam, z wyobraźni ma się mnóstwo szpasu. 😈
Jotko, może zatrucie częściowo nieświeżym jajeczkiem jeszcze z Wielkiejnocy? 🙄
Są to jakieś propozycje do przemyślenia 😉
A potem Wielki Wódz wyciera zbroczony emocjami logiczny tomahawk i wiedziony nieodpartą potrzebą ekspiacji, udaje się na zakupy. Przynosi do swojego tipi wszystko, co było dostępne w promocji, nawet paczkę mrożonych krewetek z terminem ważności do wczoraj, który to termin i tak nie ma znaczenia ponieważ Wodz ma alergię na krewetki (w końcu to moje wyobrażenie i Wódz może mieć w nim alergię na krewetki)
Jotko, mi sie zawsze podobała anglojęczna wymówka o previous engagements
Coś się ta wyobraźnia rozszalała. 😯 Tym razem miałem wizję Jotki, która błagającej ją o przyjście na opłatek delegacji wymownym gestem wskazuje wjeżdżającą na podwórko furę z węglem i przepraszająco, z rosyjskim akcentem serwuje wymówkę – nu, priwioz engiejdżmient. 😈
zbroczony emocjami logiczny tomahawk 😆 😆
Śmiejcie się, śmiejcie, a ja muszę z tym żyć i zawsze mieć przy sobie szmatę do ocierania tomahawka. 👿
A ta rosyjska wymówka przypomniała mi, co opowiadał jeden znajomy architekt 20 lat temu. Dostał zlecenie z Kaliningradu od bizniesmiena i pojechał z koncepcją na umówione spotkanie. Bizniesmien spóźnił się dobre pół godziny, wyglądał normalnie, złote okulary, Hugo Boss na grzbiecie, dwaj kolesie bez szyi, i bardzo izwiniałsia, że on kopał kartoszki. 😯 Dopytywać było straszno, więc architekt przyjął do wiadomości.
To logiczne, Wodzu. Żeby ukryć ciało konkurenta trzeba najpierw kartoszku wykopać, bo szkoda, żeby się zmarnowała. 🙄
przeczytalem!!!! powiem tylko – za madre jak na zmeczonego
9-godzinnym dniem pracy.
poprosze o cos lekkiego, duzo golizny i bezposrednio bez obcych slow 😉
Dwadziescia lat temu ceny zywnosci i wszystkiego innego w Rosji skoczyly niebotyczni w gore, szalala inflacja, a ludzie, zwlaszca na prowincji, GLODOWALI. Kartoszke uprawiali wszyscy, kto zyw, bo pozwalala przetrwac zime i mozna ja bylo wymieniac na jajka, maslo i cieple skarpety. Trzy pola kartoszki uprawiala (miedzy zajeciami ze studentami i ekspedycjami geologicznymi, na trzech etatach), sama zbierala i wymieniala na inne produkty moja ciocia Rena, mlodsza siostra mamy. Mama usilowala posylac jej pieniadze czy paczki. Pieniadze byly odsylane z powrotem, paczki rozdawala studentom, ktorzy glodowali jeszcze bardziej i czesto byli z dala od domow. Tak bylo, zanim sie nieco poprawilo.
Wiec, ze architekt uprawial ziemniaki wcale mnie nie dziwi.
Haaaa!!! Na jedną imprezę znalazłam zastępstwo. Ktoś inny zgodził się reprezentować 😆
Teraz muszę zacząć się rozglądać za jakimiś engejdzmenami albo anekspektami 🙄
Nie ukrywam, że Koszyczkowa wena jest pomocna. Zimy niet, to i kartoszki moga jeszcze na wykopanie pilne czekać. Zima może nadejść, to i węgiel się przyda 😉
Heleno, ale ten od kartoszki to nie był głodujący architekt. To był bizniesmien, którego stać było na złotego rolexa i dwóch ochroniarzy, więc jednak mogło trochę dziwić, że osobiście kopał tę kartoszkę. 😉
Opowiadal mi kolega wtedy, z rosyjskiej redakcji, ze jego kolezaka z roku, chirurg, mdlala w czasie operacji z glodu, poiewaz szpital prez kilka miesiecy nie wyplacal lekarzom pensji.
Mogl komus pomagac?
Bój się Boga, Rysiu, dużo golizny 😯
Taż przeziębić się chłopak możesz. Może na początek podam Ci czaj z żurawiną i miodem, a potem się zobaczy 😆
Ty się Bobik nie dziw! Gospodarny, sam kartoszki kopie, to się dorobił. Jakby tak szastał, prastał dzieńgami, toby rolexa nie miał 👿
„wartosc” edukacji jest adekwatna do oczekiwan i potrzeb, ja cenie sobie hydraulikow zdolnych manualnie, a jezeli przy okazji wie ze kanclerzem jest pani Merkel to ciesze sie podwojnie, jezeli natomiast zna pania Merkel a srubke dokreca w lewo i piecyk dalej cieknie to co ja mam z tego ze on wie?
🙄 8)
Jotko, w pas sie klaniam, czaj z dodatkiem (co powiesz na malutki naparstek nalewki Twojej?) marzenie zmeczonego 🙂
No, fakt, oszczędny. Gdyby taki filantrop był, jak Helena podejrzewa, to by dał komuś głodnemu zarobić, a nie kopał sam. 🙄
Ale przecież wic tu był tak naprawdę w tej pełnej oczywistości, z jaką facet z rolexem spóźnia się na ważne, biznesowe spotkanie z zagranicznym gościem, bo nie mógł przełożyć kopania kartoszki. 😎 Nikt sobie nie robi szopek z tego, że ludzie głodowali.
nie wiem jak za Wielka Woda i jak w Kraju, ale u mnie w pracy
polki z poradnikami pecznieja
na kazde pytanie – ksiazka?
za malo wiemy, zle uczymy/uczymy sie, czy co?
Rysiu, to ja jednak bym poprosił o hydraulikę, nie krawiectwo. Znaczy, nie żaden naparsteczek, tylko żeby z kranu ta pigwówka poleciała. 😈
Bobiku, ja caly na tak 🙂 malutki dyskretny (moze byc zloty jak Rolex) kranik z Jotki pigwowka
co na to wlascicielka (nalewki)?
Rysiu,
się robi! Powiedz tylko jaka ma być. Pigwówka, malinówka, tarninówka a może już świąteczna na bakaliach? 🙄
A może po prostu każdej spróbujesz po kielonku?
http://www.youtube.com/watch?v=jxuYfVZTKXc
ide na poczte, byl polecony pod nieobecnosc, kuchnia (to przeklenstwo) nie lubie poleconych – moze zalegle podatki lub inny czort
Jotko, to jest propozycja na rzad kranikow 🙂 😀
wazne zawsze – nie mieszac
znikam 🙂
To strasznie latwo jest sie wysmiewac z cudzego zycia. Siostra mojej matki odsylala pieniadze, ktore najpierw z trudem i przez liczny lancuch innych ludzi, byly wysylane dla niej z Ameryki. Kiedys kiedy bylam z E. w Ameryce przyszla poczta gruba rozwalajaca sie szaroniebieska koperta, z wytartych rogow tej koperty, wystawal jakis bialy papier. Kiedy ja otworzylysmy komisyjnie okazalo sie, ze zawierala 2 tysiace dolarow drobnymi nominalami. Te dokladnie, ktore szesc miesiecy wczesniej wyslala jej z Ameryki Mama. Mama sie rozplakala, ale przyjela to do wiadomosci.
Bo Rena byla zbyt dumna aby otrzymywac pomoc od wlasnej siostry! Rok pozniej przyjechala w odwiedziny i kiedys bedac w sklepie zgadala sie z jakims czarnym sprzedawca, ktory studiowal w Nowosybisrku, na tym samym uniwersytecie co Rena. Kiedy na zakonczenie rozmowy sprzedawca chcial jej i mamie podarowac dwie ladne t-shirtki, moja ciocia, bardzo zdeberwowana, odkrecila sie na piecie i z placzem wybiegla ze sklepu.
Od tego czasu moja mama wciaz usiluje jej pomagac, ale kupuje po prostu towary, ktore na moze rozdawac i liczyc na ewnetualna pomoc obdarowanych kiedy indziej. Np. 10 par welnianych skarpet,przemyslowe ilosci ladnych mydel, i temu podobne. Wlasnie powiedziala mi wczoraj, ze poslala duza paczke, a druga wysle po nowym roku.
Latwosc i beztroska z jaka czasami ludzie zartuja na temat biedy innych sprawia mi prawdziwa przykrosc. Bo wiem jak jest naprawde. Nie wszyscy maa rolexy. Nie wszyscy chcia przyjmowac kazda forme pomocy.
Też mam alergię na polecone. Jeszcze nigdy nie dostałem poleconym zawiadomienia o odziedziczeniu milionowego spadku. Zawsze tylko jakieś nieprzyjemności. 👿
Niech będzie i rząd kraników. Dla wszystkich chętnych 🙄
Heleno,
nie sądzę żeby ktokolwiek tutaj wyśmiewał czyjekolwiek problemy. Wierz mi, że nie miałam ani cienia takich intencji.
Czasem po prostu jest tak, że jedynym sposobem na przetrwanie trudnych chwil jest głupawka.
Bywa tak, że trafia to na czyjś kompletnie odmienny nastrój. Te emocje! Stąd nieporozumienie 🙁
Naprawdę przykro mi, że nasze żarty odebrałaś jako wyśmiewanie.
Heleno, ale kto się tu wyśmiewał z biedy? 😯 Wręcz przeciwnie, obiektem żartu było raczej nowobogactwo, cała ta rolexowo-bossowa oprawa, przy niezachowaniu podstawowego w biznesie standardu, czyli punktualności. No, przecież nic to nie ma wspólnego z biedą. Ona w tym samym czasie dotknęła inne osoby i to jest bardzo dramatyczne, ale akurat nie to było tematem anegdoty, którą opowiedział WW.
Mysle, ze pointa anegdoty byla owa kartoszka, ktora ow biznesmem zbieral, choc mial bossy i rolexy.
Smutek po śmierci Havla. Ale troszkę weselej po przeczytaniu tego:
„Mezi květiny a hořící svíčky někdo také položil dvě lahve piva Krakonoš z trutnovského pivovaru, kde Havel v letech 1974 až 1975 pracoval jako pomocný dělník. Práce ho inspirovala k napsání divadelní hry Audience.
Na stuhách či svíčkách jsou nápisy „Nezapomene” a „Děkujeme”. „Sbohem Pane Prezidente”, stojí na kousku papíru podepsaném Jakubem Bocánem z Trutnova.”
Wyobrażacie sobie 2 butelki piwa pod „żałobnym”(?)ogrodzeniem w Polsce?
Wieczorem piję piwo, obowiązkowo.
Bo Czesi maja takie nienadete poczucie humoru i absurdu. Toz cala ich literatura taka.
Heleno, nawet gdyby tak, to bossy i rolexy były, więc chyba jednak nie w biedzie rzecz. 😉 Bo co by zresztą miało być zabawnego w tym, że naprawdę biedny człowiek zbierałby kartoszkę?
Myślę, że nieporozumienie polegało tu po prostu na tym, że przeczytałaś nieuważnie i wydawało Ci się, że bohaterem anegdoty był architekt, który rzeczywiście mógł być głodny, więc odczułaś przykrość. Ale tu nie chodziło o niebogatego, głodnego inteligenta, tylko o kogoś z z całkiem innej bajki. Więc chyba możesz uznać, że nikt nie miał intencji wyśmiewania się z biedy i cała sprawa jest zwykłym „minięciem się”, co się przecież w rozmowie często zdarza.
Akurat kilka dni temu przeczytałem książkę „Zrób sobie raj”, którą jej autor, Mariusz Szczygieł, sam określa jako czechofilską. I muszę powiedzieć, że po takiej jednorazowej, większej dawce kontaktu z czeską mentalnością, aż się też chce zostać czechofilem. 🙂 Choć to, jak każdy medal, ma i drugą stronę. Ale te dwie butelki piwa rzeczywiście – śliczne i bardzo czeskie. 🙂
Kartoszke zbieral nie biedny czlowiek tylko ow biznesman. Mogl komus pomagac.Komus, kto te kartoszke uprawial. A nikt nie upawia kartoszki, kto nie musi, chyba, ze lubi miec we wlasnym ogrodku na nedzielny posilek. A wtedy sie nie spoznia na wazne spotkanie pol godziny a i zbieranie trwa krotko.
20 lat temu dla wielu ludzi w Rosji mozliwosc uprawiania kartoszki byla zbawieniem. I dlatego ja uprawiano. Nie z milionerskiego kaprysu czy fanaberii, ani z przywiazania do chlopskiego jadla. Z biedy. Z glodu.
Bobik, nie wykrecaj kota ogonem, bo ja tez pptrafie czytac. 🙂
Widziałam to piwo w telewizorni. Ono było na okoliczność pracy Havla, jako robotnika w browarze, po tym jak dostał zakaz publikowania 😉
Znaczy się Mar-Jo przytoczyła te informację 🙂
Ja tylko dodam, że architekt mógł być głodny. Jechał całą noc Polonezem i nie popasał, bo w tamtych czasach lepiej było nie popasać w nocy na trasie Gdynia-Kaliningrad. 🙂
Heleno, możemy się umówić tak, że Ty wyczytałaś w anegdocie co innego, a ja co innego? 🙂
W końcu niejedno dzieło dopuszcza wiele możliwości interpretacyjnych. 😆
Nie wiem, Wodzu, jak jest teraz na trasie Gdynia-Kaliningrad, ale np. jak się jedzie przez Ukrainę, to i w dzień ponoć lepiej nie popasać, zwłaszcza jak się ma auto na obcej rejestracji. Znajomy Mołdawianin na niemieckich numerach zrobił ten błąd i uszedł cało tylko dzięki temu, że tamci nie przewidzieli, że on był w młodości zawodowym bokserem. 🙄
Mozemy. Ale zazwyczaj gdy interpretacje sie nie zgadzaja, to stronie, ktorej sie zrobilo przykro mowi: sorry, nie pomyslalem/am, ze moze byc inna strona medalu.
A jeszcze lepiej, gdy strony przyjmą założenie, że inne strony mają lepsze rzeczy do roboty, niż czynić komuś przykrość. To było wałkowane nie dwa razy i nie sześć, i ja na przykład przyjąłem. 😎
Sorry, istotnie w ogóle nie pomyślałem, że można było anegdotę WW odczytać w inny sposób, niż bergsonowskie nieprzystawanie nowobogackiej formy do nieadekwatnej treści.
Równocześnie ujawnię, że i ja odczułem przykrość na myśl, że można mnie podejrzewać o wyśmiewanie się z biedy. Zwłaszcza że sam do krezusów raczej nie należę. 😉
Za to założenie WW wydaje mi się bardzo adekwatne do sytuacji i też je chętnie przyjmę. 😆
Sure 🙂
Zalozenie WW jest raczej sprzeczne z paragrafem 7 Konstytucji Blogu (Dyktatura PSOletariatu) You cannot have it both ways, Bobik.
Heleno, na swój użytek każdemu wolno założenie WW przyjąć, czyli uznać, że druga strona nie miała zamiaru robienia przykrości i nie widzę w tym żadnej sprzeczności z regulaminem. A na Twój użytek – usłyszałaś już sorry od Jotki i ode mnie, więc myślę, że punkt 7 został wystarczająco uhonorowany. 😎
Jeśli Helena chciałaby usłyszeć sorry od wszystkich, których rozbawiła anegdota o kartoszkach, to moge sie również grzmotnąć w wątłą pierś, a nawet jakąś meakulpę wyrecytować 🙂
Jotki nawet nie zauwazylam, ale teraz juz wiem i oczywiscie, ze jej nader generous „sorry” mnie absolutnie wystarcza.
A co do „swoj uzytek” to tylko strona „nadepnieta” takie zalozenie moze przyjac, nie nadeptujaca. Lepiej jak nadeptujaca jednak wyrazi pewne speszenie, ze niechcacy nadepnela.
Nie, nie chodzi mi o to by byl to chor przeprosin, ale o pewna spontanicznosc w wycofywaniu sie ze zrobienia przykrosci. Nie takie cos, kiedy sie musze powolywac na odpowiednie paragrafy Dyktatury. Nie rozumiem dlaczego jest to trudne i trzeba sie odwolywac parokrotnie do tego co kto powiedzial. Jest dla mnie rzecza nie ulegajaca najmniejszej watoliwosci, ze to co zostalo powiedziane, padlo z – jak to nazwala slusznie jotka – rozbrykania i przerzucania sie twittami. Ale to JA moge byc w tej sprawie wspanialomyslna, a nie ktos rozbrykany, kto nadepnal na odcisk. I na ogol jestem – wlasnie – wspanialomyslna. 🙂
Wlasnie, vesper. Gdyby nastapilo natychmiastowe „sorry, nie pomyslalem” nie bylabym postawiona w pozycji Wielkiej Obrazalskiej, ktora wsyzstkich stawia pod scianka i kaze sie kajac.
Nie jestem obrazona, ale odebralam anegdote z przykroscia, bo znam inna strine takich anegdot.
Bobikowo – pozdrowienia od Irka, który wylądował na jakiejś kardiologii i się umiarawia. Tyle odsłuchałam z poczty głosowej, bo trafił z telefonem jak gadałam. Zaraz znajdę numer do niego, dopadnę i dowiem się czegoś więcej.
O, Boze. Daj nam znac Nisiu i pozdrow serdecxznie.
Już wiem. Zeznał, że migotał sobie beztrosko co parę dni, więc w końcu się wkurzył i pomaszerował do szpitala, żeby doktory sprawdziły, jaka przyczyna migotek. Bo on się prowadzi cnotliwie, serduszka nie nadwerężając. Więc migocze za niewinność. Aktualnie leży pod kroplówką, pobiera potas i czyta, hehe, ostatnią Szwaję. Przekazałam pozdrowienia i od razu mu się poprawiło.
OK. Czymamy.
To może być od czytania Wyborczej w internecie, te hercklekoty. U Rysia były, u Irka są, to nie musi być przypadek. 😈
Och, tez trzymam kciuki za Irka.
A co do nieporozumien, zwlaszcza na styku z zewnatrz/wewnatrz, to ja ich chyba wlasnie swiadomie doswiadczylam w wieku 6-7 lat, wlasnie dzieki doswiadczeniu, ktore Cie zafascynowalo, Heleno. To co dla mnie bylo doswiadczana wielowymiarowo i naznaczona emocjonalnie rzeczywistoscia dla innych bylo czesto tylko odskocznia zartow o pepikach. Jakos dzieki temu intuicyjnie rozumiem, ze komus moze sie zrobic przykro przy zartach mocno z zewnatrz, nawet gdy u nikogo nie bylo zadnych zlych intencji,
A w odpowiedzi na Twoje pytanie, Heleno, tak, czytam po czesku, a bajki i ksiazki w tym jezyku na pewno mnie uksztaltowaly, stad pewnie moja szczegolna slabosc do czeskiego, absurdalnego, nienadetego poczucia humoru, do trzymania sie ziemi, a nawet rubasznosci, polaczonej z liryzmem. Zas reszte opowiesci zostawie na potem, troche jak w zakonczeniach komedii szekspirowskich, gdzie bohaterowie obiecuja sobie bardziej szczegolowe streszczenia juz w mniejszym gronie, gdy czas pozwoli. 🙂
A poza tym, gdy wracalam do domu, wysluchalam w bostonskim radiu wywiadu, ktory jest z kolei tak bardzo amerykanski, ze pewnie trudno go wyobrazic z zewnatrz, a od wewnatrz jakos szczegolnie nie dziwi. Dziennikarka rozmawiala z dyrektorem choru szkolnego w szkole sredniej pod Nowym Jorkiem. Chor spiewa przepieknie tradycyjne i nowe koledy, a nawet Mesjasza Haendla, w czym moze nie byloby nic dziwnego, gdyby nie to, ze dyrektor choru jest Zydem. Bardzo ladnie opowiadal jak laczy piekno muzyki, i o tym, jak co roku z matka, starsza juz pania, objezdzaja okolice, zeby nacieszyc sie swiatecznymi swiatlami na domach, a czasem wrecz wpasc do ktoregos sasiadow i w pare osob zaspiewac kolede. 😉
Kciukotrzymanie za Irka!
A Rysiu nie wrócił jeszcze z poczty z tym poleconym?
Z zewnątrz też można od biedy. Taki protestant Bach napisał raz mszę rzymską, a jakby zacząć liczyć Żydów wykonujących i tę mszę, i różne protestanckie kawałki, to w ogóle może zachwiać światopoglądem. Jeśli ktoś ma światopogląd uwzględniający liczenie Żydów, rzecz jasna. 😉
Taką pieczątkę sobie zrobię, że jeśli kogoś uraziłem itd., oraz że wszelkie podobieństwa… 😉
Tą ostatnią uwagą też nie chciałem nikogo… 😛
Dzieki, Moniko. Dziekuje bardzo 🙁
A do dziecinstwa czechoslowackiego wroc jednak kiedys, jesli mozesz i nie jest to zbyt wielkia ingerencja w Twoje zycie.
A co do mojego dmowego doswiadczenia z Bozym Narodzeniem, to pamietam dokladnie ten moment, juz w Ameryce, kiedy moj ojciec oglosil: no, dziecko juz mamy dorosle, to chyba nie musimy w tym roku robic choinki, bo z tego tylko starsznie duzo smieci na podlodze i nikt tego nie lubi rozbierac. Nie macie nic przeciwko temu?
Zapewnilysmy go z mama, ze w istocie, mozna sie obejsc bez choinki z powodzeniem.
I potem z roku na rok bylo tak, ze 24 grudnia, kiedy wczesie slonce zachodzi, ojciec z pewnym zazenowaniem i tlumaczac sie gesto przytaszczal ogromna choinke, bo „facet juz wlasnie stoisko zamykal i no, niemal za darmo rozdawal, wiec jakos szkoda bylo nie skorzystac z okazji…. to jeszcze w tym roku niech bedzie choinka”
A kiedy sasiedzi zaczynali dekorowac obejscie wokol domu, to dom panstwa Mai i Wolfa Sz. byl najbarzdoej swiecacy w dzielnicy, najwiecej mial swiatelek i innych dosc kiczowatych ozdobek, choc mysmy z mama nigdy do tego reki nie przylozyly. 🙂
Juz to widze oczyma duszy, Heleno. 🙂 The American grace, jak to ladnie nazwal Robert Putnam. I niniejszym solennie obiecuje kiedys opowiedziec Ci o mojej czeskiej czesci dziecinstwa. 🙂
A teraz ide sie ogrzac i napoic, i zajrzec do pudel z ozdobami choinkowymi. 😉
Pozwólcie, że wspomnę dziś mojego Teścia.
Właśnie mija 49 rocznica Jego śmierci. Żył 49 lat. Zginął w wypadku lotniczym. Razem z grupą poznańskich naukowców wracał z Liege. Zamienił się na bilety. Miał wracać później pociągiem, ale śpieszył się. Kolega wolał jeszcze zostać w Belgii. Odstąpił mu swój bilet lotniczy. Samolot eksplodował nad Okęciem. Nigdy nie wyjaśniono przyczyn katastrofy.
Teść był człowiekiem uważanym za geniusza. Osiągnął bardzo wiele na polu naukowym. W czasie okupacji, wysiedlony na Kieleczcyznę – tam urodził się Włodek – walczył w AK. Po wojnie był więźniony. Był ojcem szóstki dzieci. Mimo to zdecydował się zająć się polityką. Był posłem. Wszyscy, którzy go znali mówią o nim tylko dobrze. To Jego „zaadoptowali” polscy Romowie z uwagi na królewskie romskie nazwisko.
Kiedy słyszę lub czytam pogardliwe, uogólnione wypowiedzi na temat polityki i polityków jest mi przykro. Nie mam wątpliwości, że wielu polityków zasługuje na naganę. Równocześnie uważam, że praca na rzecz Polis jest w zasadzie naszym obowiązkiem. Pogarda tych, którzy sami nic nie robią dla ogólnego dobra – przepraszam za patos – jest dla mnie czymś szczególnie przykrym.
Bardzo źle znoszę też brak szacunku dla tych, którzy kiedyś poświęcali się dla lepszego życia przyszłych pokoleń.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten sentymentalizm. Taki dziś dzień.
A wiesz, jotko, ze ja chyba pamietam ten wypadek samolotu na poczatku lat szescdziesiatych, ze mowilo sie o tym w domu. Absolutnie chodzi mi po glowie, ze pamietam. Wspolczuje Twemu mezowi, bo domyslam sie, ze musial stracic Ojca dosc wczesnie w zyciu. Co musi byc potwornym przezyciem dla dziecka czy mlodego czlowieka.
Ja tez bardzo nie znosze ogolnowartosciujacych sadow o polityce, sa one czesto cyniczne i sluza za usprawiedliwienie wlasnego wykrecania sie od jakiejkolwiek sluzby czy dzialalnosci spolecznej. Nie twierdze, ze kazdy musi politycznie sie udzielac, ale wierze jednak, ze wiekszosc ludzi idzie do polityki nie dlatego, ze pragnie wladzy, ale by wlasnie sluzyc swej wspolnocie, wiekszej lub zupelnie malej. Pozniej nieraz moga przyjsc inne, bardziej podejrzane pragnienia, ale zaczyna sie chyba od jakiegos idealizmu i potrzeby wziecia spraw w swoje rece.
A mowiac o idealistach w polityce, to okazuje sie, ze w Czechach zmarl drugi Lech Kaczynski. Portal wpolityce.pl:
„Nigdy nie sprzeniewierzył się prawdzie. A że Michnik i Geremek? No to co? Czy mógł o nich wiele wiedzieć? Był, obok śp. Lecha Kaczyńskiego – jedynym politykiem kierującym się etyką i sumieniem”.
Ojej, a cóż ten Irek wyprawia? Znowu w szpitalu? 🙁
Irku, wracaj do zdrowia jak najszybciej, ale równocześnie nie wyrywaj się z tego szpitala zbyt prędko. Daj się porządnie, na wszystkie strony przebadać i ewentualnie naprawić. Bo przecież nam wszystkim też serca powysiadają, jak nam będziesz częściej robił takie niespodzianki. 😉
Tu przerwał, lecz kciuk trzymał. Nawet niejeden. 🙂
To musi byc od lat trudny dzien w Twojej rodzine, Jotko. I to tuz przed Swietami, na ktore sie pewnie spieszyl… A automatyczny cynizm stosowany wobec politykow en masse tez mnie zupelnie nie pociaga. Lepiej oceniac kazdego wedlug jego zaslug, z uwzglednieniem okolicznosci towarzyszacych.
Ja tez szczegolnie wspominam moich tesciow o tej porze roku, ubierajac choinke, bo przeciez tyle Bozych Narodzen spedzilam z nimi. Rozmowy przy ubieraniu choinki, rozmowy przy stole z tymi wyksztalconymi, madrymi, niezwykle delikatnymi i otwartymi na innych ludzmi z zupelnie innej tradycji, ktorzy byli i sa – choc ich juz nie ma – moimi bliskimi, czescia mojej historii, tak samo jak moja polska rodzina…
A tu podrzucam program z radia bostonskiego, ktory tu wczesniej wspomniala, bo juz go wrzucili na swoja strone internetowa:
http://hereandnow.wbur.org/2011/12/19/christmas-choir-music
Irkowi hartu ducha i ducha charta w zmaganiu sie z chorobskiem.
Heleno, moze kartoszka to jakas ksywka diamentow albo zlota, bo mnie tez facet z gorylami nie pasuje do wykopkow.
A jesli chodzi o Matke T, to mnie chodzilo o rozdzielenie co ludzi mowia od tego co robia, bo czyny swiadcza najglosniej. Mozna wspolczuc glodnej Hindusce i plakac nad jej losem a mozna mieszkac obok niej w slumsach i karmic zupa. Na to drugie potrzeba specjalnych osob, o rzadkich i pieknych cechach. Kto moze tak swoje zycie spedzic zapewnie nie jest tuzinkowa osoba i pewnie ma rozne wady. No ale w zyciu nikt nie jest perfekt. Nie kazdy moze byc dwudziestoletnia, piekna, madra, dlugonoga blondynka i mieszkac w Kaliforni, if you get my drift. To co robila Matka T. mialo bezposredni wplyw na poprawe doli tych nieszczesnych kobiet, a jazda na wysokim koniu, so tu speak, nie miala dla nich zadnego znaczenia.
I niech mi sie dwudziestoletnie kalifornijskie sliczne intelektualistki nie obrazaja, bo mam ten sam stempel co WW.
Jotko, Twój Teść na pewno był wspaniałym, godnym podziwu człowiekiem. I bardzo dobrze, że go przypominasz. Ja też pomyśałem dziś o nim, nieznanym, z szacunkiem i wdzięcznością.
A równocześnie szacunek dla konkretnych – byłych i obecnych – polityków, czy w ogóle ludzi, którzy robią coś dla społeczności, nie pozwala mi zapomnieć o marności współczesnej klasy politycznej – i to uogólnienie robię z pełną świadomością. Bo nie chodzi o to, że ten czy ów polityk jest niekompetentny czy nieuczciwy. Chodzi o to, że w tej „profesji” w ostatnim czasie dominujące stały się mechanizmy selekcji negatywnej. Że od wielu uczciwych osób o duszach społeczników słyszę to samo – wycofałem/-am się z polityki, bo już nie mogłem znieść tego bagna, tej interesowności, tego kolesiostwa, tego zgarniania pod siebie, tej hipokryzji, tej uniżoności wobec góry i pogardy dla wszystkich, którzy sami we władzy nie uczestniczą, etc, etc. I to na pewno nie jest krytyka ze strony wygodnickich, którzy szukają usprawiedliwienia dla swojego egoizmu. To mówią ludzie, którzy boleją nad wszechobecnością egoizmu w życiu politycznym.
Niestety, politycy bardzo się o to „starali” (i starają dalej), żeby opinia o nich była tak negatywna, między innymi przez to, jak mówią o sobie nawzajem, ale i przez wcześniej wymienione zachowania. I nie sądzę, żeby tę opinię mogli uratować politycy wyjątkowi, którym niczego nie można zarzucić, właśnie dlatego, że są wyjątkami, nie regułą. Do tego, żeby polityka przestała uchodzić za miejsce nie dla uczciwych ludzi musiałyby się zmienić mechanizmy, które teraz uczciwych ludzi raczej od zaangażowania poliycznego odstraszają.
Piszę o tym z ogromną przykrością, bo sam bardzo sobie cenię robienie czegoś dla polis, ale szansę na to widzę raczej – paradoksalnie – w organizacjach i sytuacjach spoza kręgu ścisłej polityki. Co jakby już samo w sobie o jakości tej ścisłej polityki świadczy.
Króliku, gdzie można sobie dać zrobić taki stempel? Też by mi się przydał. 😆
Jotko, ja podziwiam politykow, wlasnie za to, ze pomimo kublow pomyj wylewanych na glowy, osadzen, pomowien (zwykle o korupcje) jakos maja sile, zeby harowac w kampanii wyborczej i reprezentowac swoich wyborcow i swoj okreg. Mowie o politykach wybranych a nie o Kadafim czy Kim Jong Ilu.
Udanych trzech przedwigilijnych jutrzejszych spotkan. Moim zdaniem juz za pozno na to zeby sie z tych spotkan wymigac. Zacisnij zeby i idz. Bedziesz sie lepiej czula.
Nie nakarmiłam dziś nikogo w slumsach, ale wysłałam parę złotych młodym ludziom opiekującym się psami i kotami w Drogoradzu… przysłali ofertę kupna kalendarza z ich podopiecznymi, ale nie mogłabym patrzeć na te mordki, skoro nie mogę wszystkich zabrać do domu. Cholera, coraz lepiej rozumiem Violettę V.
Kroliku, zupelnie sie z Toba zgadzam, co do Matki Teresy (i tak samo mysli moja hinduska rodzina – nawet jak sie nie ze wszystkim z MT zgadza, to ja podziwia i ceni za caloksztalt.) A Hitch tez nie byl doskonaloscia, bo kto nia jest, i czasem trafial do celu, a czasem sie mylil, a czasem troche tak, troche tak. I tez mi go szkoda.
A o mechanizmach negatywnej selekcji w polityce mozna by napisac elaborat, ale mam w tej chwili glodne wlasne dzieci, i musze je nakarmic zupa. 😉
Kroliku, nie wiem czy byl to rok 1979 czy 1980, ale bylo to wtedy kiedy do brzegow Ameryki przyplywaly flotylle boat people, wielu jak pamietasz ginelo na morzu, nieliczni doplywali do brzegow, czesto w okropnm stanie. I wtedy wlasnie z inicjatywy nowojorskich przywodcow religijnych – protestanckich, katolickich i zydowskich powolany zostal komitet pomocy uchodzcom wietnamskim. Pierwsze spotkanie arcybiskupa protestanciego, naczelnego rabina oraz ze striny KK- Matki Teresy odbylo sie w katedrze sw. Patryka w Nowym Jorku- tylko dla dziennikarzy, na ktora i ja sie wybralam. Bylo nas w tej ogromnej katedrze kilkudziesieciu, wlasciwie garstka. Oni – przywodcy religijni siedzieli przy jednym stoliku przed oltarzem, najpierw troche mowili sami, co zamierzaja robic, ale generalnie bylo to spotkanie bysny my mogli zadawac pytaia temu trzyosobowemu panelowi. Pytania byl kierowane do calego panelu i wtedy ktorys z nich odpowiadal. Kiedy ja zadalam pytanie, Matka Teresa powiedziala, ze ona chce odpowiedziec. Ja ja chyba pytalam o to jak widzi nasza, mediow role w ich przedsiewzieciu.
Potem kiedy sie to skonczylo, chyba po pol godzinie, wszyscy z kamerami tloczyli sie wokol MT. Ja stalam z boku zastanawiajac sie czy warto wracac natychmiast do redakcji czy tez przeleciec sie troche po sklepach :oops:. I wtedy Matka Terea przedarla sie przez ten tlumek ja otaczajacy i odszukala mnie wzrokiem. Podeszla (bardzo zwawo) i biorac mnie za reke powioedziala, ze bardzo mi jest wdzieczna ( 😯 ❗ ❗ 😯 ) ze zadalam jej to pytanie i ze miala nadzieje, ze ktos o to zapyta. Byla slodka, ciepla i usmiechnieta, zupelnie nie jak na zdjeciaich, gdzie byla niemal zawsze powazna. Bylam nia szczzerze urzeczona. Zaluje, ze nikt mi nie zrobil zdjecia wtedy.
Ja wiem jaka ona byla. I mysle o niej zawsze z cieplem. Ale robila , obok tych swietnych rzeczy, takze takie, ktore mi sie nie podobaly.
Ja tez nie nakarmilam dzisiaj nikogo w slumsach. Ludzka natura kest bardzo skomplikowana. Taki np kiepski pisarz Jan Dobraczynski, przewodniczacy PRON-u (kto to pamieta) mial medal Yad Vashem Sprawiedliwy Wsrod Narodow Swiata. Nie porownuje go do do Matki T. tylko zilustrowac chce moj punkt (widzenia).
No ja akurat pamietam Dobraczynskiego 🙂
A ja dzis nakarmilam glodnego psa w schronisku w Gdyni. Nie kosztowalo mnie to wiele. Tylko klikniecie w zdjecie jednego z dziewiatki kundelkow.
Heleno, jestes skarbnica roznych fascynujacych opowiesci. Helena, do piora!
Moniko, ja tez z ciekawoscia czkam na twoja czeska opowiesc, ale rozumien, ze dzieci trzeba nakarmic przede wszystkim. U nas tez zupa, jarzynowa z zielonym groszkiem i zacierkami (zacierki kupuje gotowe, wegierskie, pyszne!).
tkaczka tka, krolik czka
Irku, życzę cierpliwości w zwalczaniu migotania. Niechże w Twoich sprawach sercowych jak najszybciej zapanuje porządek. Migać się w okresie przedświątecznym, to rozumiem, ale migotanie trzeba zwalczać – niebojowo acz z uporem i cierpliwością właśnie. Toż nie jesteś choinką. 😉
I dlatego lubie literowki. Bez nich pewnie bys sie nie zdekonspirowala jako Dziecie Tkaczy, Kroliku. 🙂 Postaram sie kiedys wygospodarowac czas na czas odnaleziony. A zupa u mnie tez byla jarzynowa, choc juz nie dalam rady zacierkom. I pozywny omlet ze szpinakiem na drugie (choc niektorzy zostali zwolnieni ze szpinaku ze wzgledow religijnych). 😉
A jawlasnie ugotowalam swietna bloody Mary, bo znowu nie moglam zasnac. Moze pomoze.
Alez ci Koreanczycy to beksy, jeden w drugiego!
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/56,97904,10840317,Koreanczycy_placza_po_Kim_Dzong_Ilu.html
A ten kadr nr 2 to filmik 2-minutowy i bardzo go polecam, Bo jest tam wzruszajacy moment jak porwany rozpacza zolnierz na posterunku smarka sie we flage narodowa.
Zas na innym zdjeciu widac jakies pionierki, ktore wyraznie nie placza! Pod scianke i rozstrzelac. Naucza sie moresu.
Heleno,
czytaj prosze porzadnie zanim sie zaczniesz awanturowac 🙂
A stempel to i ja bym chciala 🙄
Irku,
czymam, czymam, czymam! Nie migotaj prosze, wroc do nas jasno swiecacy.
ach co za dzień! żadnych wstrząsających niusów! żadnych oburzeń! żadnych mobilizujących akcji ku! można delektować się dupą maryni albo inną niewszechogarniającą radością świata!
Fomo, dzień się dopiero zaczął…
Dzień dobry.
Czymam za Irka!!!!
😯 😯 😯 Co mam czytac uwaznie, zwierzaku? Jaki stempel? 😯 😯 😯
Irku, trzymam kciuki. Sama rownież niekiedy radośnie(?) migoczę, więc rozumiem, jak możesz się czuć. Mam nadzieję, że gdy się dopotasisz i naheparynujesz, to zaświecisz ciagłym światłem 🙂
Fomo, jeśli chodzi o mobilizacje ku, to zależy, gdzie ucho przyłożyć. Dywan zaczyna gromadzić wyprawkę więzienną dla Kierowniczki. Jeszcze chwila, a ustalone zostaną zmiany, kto i kiedy zanosi za kraty kompot z gruszek i delicje 😈
Dzień dobry 🙂 Ja mogę zaraz zapodać wstrząsające wydarzenie. 😎 Śnieg u nas spadł i na kilku daszkach jeszcze nawet nie zdążył stopnieć. 😯
Śmiejcie się, śmiejcie, a w mojej okolicy każde opady śniegu to jest duże halo. Pręgowana wróciła wczoraj z nocnych wędrówek z siwym nalotem na futrze i chyba jeszcze przez godzinę opowiadała rozdzierającymi dźwiękami o niesamowitym zjawisku atmosferycznym, którego padła ofiarą. 🙄
ech, jak dywan już zgromadził i ustalił, to nic tam po mnie, tylko bym skomplikował co już ustalone 🙄
o właśnie, o właśnie, śnieg, nalot na pręgowaną, to są zdarzenia, które powinny nas zajmować, a nie jakieś ruchy sejsmiczne 300 kilometrów od dawnej stolicy Turkmenistanu i ich wpływ na skład ropy naftowej w Adejaldzie…
Słuchajcie, jak się znowu zacznie jakieś wałkowanie kto komu powiedział i kto kogo ma przepraszać, to uprzedzam, że zwariuję. Ja już się wczoraj dla dobra wspólnego zamknąłem i przysiągłem sobie, że nie warknę ani słowa więcej na ten temat, bo zaczyna to iść w jakiś absurd. A skoro ja mogłem, to inni też mogą. 😆
Trzeba wiedzieć, kiedy z szatni płaszcz odebrać przedostatni, a nawet ostatni. Howgh! 😎
Heleno,
prosilam Cie o uwazne czytanie tego co tu piszemy, zanim sie zaczniesz awanturowac 🙂
W tych kartoszkach byl tylko obsmiany ruskij biznesmien a nie bieda rosyjska. A ze nie doczytalas, to bylo widac po architekcie 🙂 Przepraszam nikomu nie szkodzi i nikomu nie uwlacza, ale i Ty powinnas je powiedziec za niepotrzebne posadzenia.
Stad tez i stempel cos w rodzaju disclosure statement zamarzyl sie co poniektorym jako zakonczenie kazdej wypowiedzi, coby nie wychodzilo obrazliwie mimochodem.
No, wygadalam sie !
Dzień dobry. Dziękuję za wszystkie wczorajsze/dzisiejsze dobre słowa 🙂
Oddalam się „ku”, „w sprawie” i dla chleba 😉
Miłego dnia 🙂
Bobiku,
sorki, nie dotarlo do mnie to co napisales zanim wyslalam swoje. No i sorki, ale poniewaz dzialam z opoznieniem, to albo sie calkiem zamkne albo musicie to opoznienie polubic, bo inaczej sie nie da 😉 Zawsze po ptokach!
Od wczoraj mogę więcej 🙂 Jest córasek 🙂
Ja bym Kierownictwu oddał na tę więzienną wyprawkę nawet ostatnią pasztetówkę, ale wiem, że to by była tylko marnacja dóbr, bo Kierowniczki uczciwych wędlin nie jadają. Ale mogę pięknie wyć zza więziennego muru. Co noc. 😎
Zwierzaku, nie chce juz do tego wracac, ale anegdota byla o tym, ze ow bogato wystrojony biznesman spoznil sie na spotkanie, bo zbieral ziemniaki. Otoz 20 lat temu, jak napisalam, bardzo wielu ludzi „zbieralo kartoszke” poniewaz panowala bieda i glod. I mozna przypudzczac, ze oe biznesman, choc sam ziemniakow nie potrzebowal, mogl komus pomagac w tych zbiorach. Bo nie kazdemu mozna pomoc dajac mu pieniadze. Bo nie kazdy przyjmie.
Jakiego slowa nie zrozumialas z tego co napisalam? I w jakim miejscu ja sie „awanturowalam”? Cytat jakis?
Bede czytala jeszcze uwazniej, jesli Ty bedziesz jeszcze staranniej dobierala slowa.
A ja myślę, że jeśli by mieli wsadzić Kierowniczkę do więzienia, to lepiej teraz. Łatwiej będzie ją uwolnić, korzystając z przedświatecznego zamieszania. Przebralibyśmy się za kolędników i wyprowadzili Kierowniczkę, przebraną za aniołka (strój moge pożyczyć, ładnie Kierowniczce w nim będzie). Jeden aniołek wiecej, jeden mniej, kto sie połapie
Potem, w karnawale, tez by się dało, ale w Wielkim Poście juz będzie trudno.
W Wielkim Poście Kierowniczka może być już tak wychudzona po miesiącach odsiadki, że wystarczą dwa dni poszczenia i gładko przeciągniemy ją przez kraty. Ale wolałbym oczywiście, żeby do tego nie doszło. Wyprowadzanie w charakterze aniołka wiele bardziej do mnie przemawia. 😈
Heleno,
a dlaczego Tobie wolno, a mnie nie? 🙂 Ja sobie troche z Ciebie zartuje.
Zwyczajnie przesadzasz i tyle.
Skrzydla by przez kraty mogly nie przejsc. Lepiwj przebrac za Weza Kusiciela.
Zartowac ze mnie wolno. Jak z kazdego.
Nie wiem w czym natomiast „przesadzam”.
Wiecie co, może by po prostu wylosować, kto ma mieć ostatnie słowo? 😆 Z wyrokami losu kłócić się nie da, więc sprawa byłaby z głowy i wszyscy mogliby się już spokojnie powygłupiać. 😈
Mogę robić za sierotkę 🙄
Odsiadka w karnawale też ma pewne walory. Ja mógłbym się przebrać za Kierowniczkę i dać się zamiast niej zamknąć. Zostałbym w ten sposób Bohaterem Dywanu i zapewne do końca życia opływałbym w wędliny, nie mówiąc już o korzyściach moralnych. 😈
By default ostatnie slowo ma zawsze Pies Gospodarz.
Wlasnie uswiadomilam sobie, ze jesli i kiedy PK znajdzie sie w pierdlu, to jej sasiadem moze byc Antek Wariat. A wtedy nalealoby Pani Kierownixzce przeszmuglowac jakas brzytwe, albo cos, w celach samoobrony.
A nie prościej zamknąć zamykających?
Ba, żeby to było proste, to już byśmy pewnie dawno zrobili.
Chociaż… Czy ja bym chciał robić za zamykającego?
Chyba bym nie bardzo to lubił. 🙁
Fakt. Na dodatek nie ma co liczyć, że go umieszczą na psychiatrycznym, bo według tutejszych standardów to on jest całkiem normalny. Juz raczej Kierowniczka może uchodzić za trochę nie… tego, ze swoimi zasadami i upodobaniami estetycznymi.
Przestańcie natychmiast! Jeszcze kilka takich smakowitych pomysłów i regularnie tłamszona awanturnicza część mojej natury da o sobie znać – juz prawie sobie życzę, żeby Kierowniczkę zamknęli choć na chwilę. 😳
Nie, Haneczko. Potrzebny jest wtedy jakis aparat przemocy, np. w postaci iezaleznego sadu. Nie ma letko. Kierowniczka musi siedziec.
Mnie prawdę mówiąc na ostatnim słowie nigdy nie zależy, bo dobrze wiem, że ono wcale nie jest równoznaczne z maniem racji, ani nawet z tym, że się kogoś przekonało. A ja jestem pies praktyczny i jak widzę, że już nic nowego do sprawy nie wniosę, to wolę iść pogonić koty. 😈
Trzeba koniecznie wykombinować jakąś Misję Specjalną dla Agi. Ujawnienie się awanturniczej części natury u kogoś, kto pracuje w korporacji, jest bezwzględnie warte wsparcia. 😆
Jedyne pocieszenie, że zamknięta Pani Kierowniczka będzie bardziej wolna, niż zamykający 👿
a gdy zawiedzie sierotka i nie wybierze? nie, nie, nie, jakiś rozstrzygający ostatni głos musi być wyznaczony, a nawet nie tyle wyznaczony, co objawione być powinno kto taki ostatni rozstrzygający głos posiada. oczywiście ten głos nie powinien być angażowany co chwila, wręcz nie powinien być angażowany, ale sam fakt że może ❗
tak, właśnie to powinniśmy dziś objawić. a potem możemy zająć się Agą i Kierowniczką…
Czuję, że foma przygotowuje grunt. Zaraz pozwoli łaskawie, by to jemu powierzyć Ostatni Głos 👿 😆
Już mam! Mission Impossible. Aga jako Snakewoman może skusić Antka, żeby uznał Smoleńsk za zwykły wypadek. Wywoła to taki wstrząs i zamieszanie w całym Zakładzie Karnym, że uwolnienie Kierowniczki będzie już po prostu pestką. 😆
A propozycje Misji dla Agi już mam. W mieście Gävle w Szwecji, co roku budowany jest koziołek. Zgodnie z tradycją nalezy go spalić. Jest to oczywiście przestępstwo i można za to nawet trafić do więzienia, ale zazwyczaj tak sie dzieje, że jakiś śmiałek się znajdzie i podpali koziołka. Tegoroczny już został spalony. Misja dla Agi miałaby polegać na przedostaniu się w przebraniu do centrum Gävle (patrz śmiałkowie z roku 2005) i podpaleniu spalonego koziołka.
Oooo, łajza. Ale nic to. Aga może przekonywać Antka, kiedy pójdzie na odsiadkę za podpalenie koziołka.
Zaczyna mi się tworzyć zarys dramatu w kilku aktach. 😀 Głównym wątkiem jest oczywiście uwięzienie Kierowniczki i próby jej uwolnienia, ale w trakcie tego po scenie cały czas snuje się foma jako Ostatni Głos, który nie może dojść do głosu, bo spektakl wciąż jeszcze trwa. Na końcu następuje wstrząsająca scena finałowa i w niej nareszcie Ostatni Głos wygłasza ostatnie zdanie. Kurtyna, standing ovation, te rzeczy. 😆
Chwileczkę, to Aga za spalenie szwedzkiego koziołka pójdzie siedzieć w polskim więzieniu? 😯
No wiem, wiem, to jest słaby punkt scenariusza, ale jakoś to uzasadnimy.
czyli co? najpierw więzimy Kierowniczkę…
Odspacerowalam swoje, przeczytalam PK i podejmuje sie zaspiewac pod cela – wszyscu zamkna oczy i uszy i spokojnie Aga z Bobikiem PK wyprowadza z korporacji na zewnatrz. Tam juz bedzie czekala Vesper z Haneczka, a Ostatni Glos zabrzmi jak mnie zatchnie.
potem myślimy jak przemycić spalonego koziołka na teren polskiej ambasady w Szwecji. od biedy może być konsulat. spalenie będzie niby w Szwecji, ale pod polską jurysdykcją, ha!
Zwierzaku, możemy zaśpiewać w duecie. Mury runą 😎
Czy moge opowiedziec cos pornograficzno-edukacyjnego? Bo az pekam z niecierpliwosci aby sie podzielic.
Otoz zagladajac na ulubiony blog w Polityce poswiecony sztuce antyku, zamiescilam ponizszy wpis:
http://sztukaantyku.blog.polityka.pl/2011/12/15/choinka-i-gwiazda-dawida/#comment-1418
I po paru dniach (dzis w nocy) dowiedzialam sie o istnieniu tzw. sheela na gig. Sprawdzilam w wikipedii i po prostu oniemialam. Co oni (znaczy sie Kosciol) w tym sredniowieczu wyprawiali w kosciolach!
A tu jest haslo z wiki:
http://en.wikipedia.org/wiki/Sheela_na_gig
A może tak – Zwierzak śpiewa w Szwecji, wszyscy chowają się do mysich nor, co pozwala Adze uprowadzić koziołka i spalić go już na polskiej ziemi. A może nawet obeszłoby się bez palenia. Aga poszłaby siedzieć tylko za kidnapping i przemyt.
nie jestem przekonany czy siedzenie Agi jest rzeczywiście konieczne. zima się zbliża, tyle aut będzie rano wymagało odszronienia… 🙄
Aga mogłaby też wykuć dłutkiem sheela-na-gig nad frontowym wejściem do Ministerstwa Kultury. Oświadczyłaby, że zrobiła to dla ochrony urzędników przed złymi mocami, ale oczywiście nikt by jej nie uwierzył i poszłaby siedzieć do polskiego więzienia za niszczenie mienia publicznego oraz rozpowszechnianie pornografii. A koziołka pojechałaby spalić za rok, za juz wyjdzie przedterminowo za dobre sprawowanie.
Ja już tu i ówdzie o tej kościelnej pornografii czytałem. Nie żebym był specjalistą 😳 , ale w każdy razie nie doznałem wstrząsu pod wpływem zaskoczenia. 😉
W sumie – czy to się w istocie swej tak bardzo różni od modlity o deszcz? To pogaństwo i to pogaństwo… 🙄
Foma, Aga odszraniać może w ramach prac społecznych dla więźniów.
Wykucie sheela-na-gig bardzo mi się podoba. Potajemnie, pod osłoną nocy, z bohaterskim lekceważeniem niesłusznego prawa, w towarzystwie wiernego psa i Ostatniego Głosu.
Wprawdzie podoba scena chyba już gdzieś była, ale nie szkodzi. Z dobrych wzorców zawsze warto skorzystać.
No, ślicznie 😆
Tylko dlaczego właściwie ja miałabym siedzieć? Przecież nie mam za co 🙄
No właśnie! Właśnie za to! 🙂