Miasteczko z knajpą
Nareszcie! Schodziłem to miasteczko wszerz i wzdłuż i nigdzie nie zauważyłem niczego choćby z pozoru przypominającego knajpę. Sklepy były już zamknięte, a moje kiszki wygrywały coraz żałośniej preludia i uwertury, niedwuznacznie sugerując przejście do bardziej rozwiniętych form. Nie mogłem im dotąd zaproponować żadnych konkretów, ale teraz była szansa na triumfalny finał. Tam, na rogu, to była z całą pewnością restauracja. Szyld, neon, w oknie arkusz brystolu z mnóstwem ozdobnych zawijasów, otaczających reklamowy napis. Nawet krótkowidz już z odległości kilku kroków mógł odczytać: Polecamy bogaty wybór dań szczęsnych, dziarskich i duserów.
Wszedłem. W środku było pusto, trochę zatęchle, bukieciki sztucznych orchidei na stołach usiłowały wyglądać na wystrój wnętrza. Z zaplecza wyjrzała kelnerka i spojrzała na mnie z pewnym zaskoczeniem. Wykonałem przywołujący gest i usiadłem przy pierwszym z brzegu stole. Byłem zbyt głodny, żeby tracić czas na wybieranie miejsca.
Kelnerka zbliżyła się do mnie trochę nieufnie.
– Dla pana? – odezwała się ospałym głosem, nie podając karty.
– Trudno – pomyślałem sobie. – Widocznie wybór nie jest aż taki wielki. I próbując przełamać nieufność kobiety, zapytałem niemal przymilnie: może mi pani powiedzieć, co z tych szczęsnych dań by pani poleciła?
– Szczęsnych nie ma. Wyszły – zawiadomiła kelnerka, patrząc przez mnie jak przez szybę.
– Jak to wyszły? Wszystkie wyszły? – jęknąłem, czując gwałtowną reakcję kiszek.
– Ciężkie czasy były – wyjaśniła kelnerka niechętnie. – Konkurencja nas nie lubiła. To napadli, to podpalili, to zniszczyli. A jak nie mogli, to chociaż klientów odebrali. A potem już nie było konkurencji, ale szczęsne wyszły i nowych się robić nie opłaca. Nic się nie opłaca.
– Dziarskich też się nie opłaca robić? – zapytałem z niepokojem, ale zarazem odrobiną nadziei, że może ponure przewidywania mnie mylą.
– No, przecież mówię, że się nie opłaca. Ale pan się nie martwi, i tak by panu nie smakowały. Ja po kliencie widzę, jakie dania on lubi. Dziarskie wszystkie z takimi brązowymi sosami były. Pan by nie lubił.
– Chyba bym nie lubił – zgodziłem się potulnie. – To już mniejsza o dziarskie. Ale błagam, niech mi pani nie powie, że duserów też nie macie.
– Dusery mogą być – oświadczyła kelnerka bez nadmiernego entuzjazmu. – Tylko że z Kartą Klubową i na zamówienie. Dzień wcześniej. Inaczej nie zejdą i nie będzie się opłacało.
– Czy wy tu w ogóle macie coś do zjedzenia? – rzuciłem dość obcesowo, nie chcąc przedłużać tej chińskiej tortury.
– Czasem mamy – potwierdziła niemrawo siła gastronomiczna. – Wczoraj były jaja. Przedwczoraj niezły bigos. A wcześniej to nawet bitki. Ale wyszły. Co pan chce, ile się da nastarczyć?
Ja też wyszedłem. W progu, tknięty pewną myślą, obróciłem się i zadałem pytanie kelnerce, która jeszcze nie zdążyła zniknąć na zapleczu:
– Niech mi pani powie, skoro i tak niczego nie macie, po co ta szumna reklama?
Wytrzeszczyła na mnie oczy, pierwszy raz przejawiając coś w rodzaju ożywienia.
– No co pan? Musi być. Wszyscy tak robią. Spróbuj pan w dzisiejszych czasach sprzedać co bez reklamy.

„Sześć milionów różańców wzdłuż granic prawie dokładnie opasuje Polskę. 3511 km na granicach Polski dookoła, licząc ok. 60 cm na jeden różaniec. Jeśli będzie sześć milionów to praktycznie Polskę (…) otaczamy i parasol ochronny modlitwy nad Polską przerzucamy”.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75478,10718415,Modlitwa_rozancowa_6_mln_rodakow_zamieni_Polske_w.html#ixzz1ezOc8FO5
albo niesprzedać (taka ma być, razem) przy reklamie 🙄
No, ale żeby nie niesprzedać, to się musi opłacać… 🙄
Dziś przy śniadaniu czytaliśmy w domu o tej Krucjacie Różańcowej i nie ukrywam, że płakaliśmy ze śmiechu. Mam nadzieję, że nie urazi to niczyich uczuć religijnych, ale po prostu nie da się powstrzymać od rżenia, kiedy się porówna przekonanie o dobroczynnym wpływie różańca z obecną sytuacją Węgier. Albo wobec tych wszyskich ścisłych wyliczeń, ile modlitwy ma przypadać na 60 cm granicy.
Dobrze chociaż, że w kurii też najwyraźniej popukano się w czoło i – opłotkami wprawdzie, nie mówiąc wprost, dlaczego – do inicjatywy się zdystansowano. Co zresztą w niektórych kręgach może jej wręcz przysporzyć popularności. 🙄
Długość granic Polski
* Ogółem – 3511 km
* z Czechami – 796 km
* ze Słowacją – 541 km
* z Ukrainą – 535 km
* z Niemcami – 467 km
* z Białorusią – 418 km
* z Rosją – 210 km
* z Litwą – 104 km
* morska – 440 km (jest to długość odcinków rozgraniczających obszar morza terytorialnego z Niemcami i Rosją oraz linii, której każdy punkt jest oddalony o 12 mil morskich od morskiej linii brzegowej, a w Zatoce Gdańskiej — od linii podstawowej morza terytorialnego. Długość linii brzegowej wynosi 770 km)
wg Wiki
Łączna długość granic Polski wynosi 3 582 km (w tym 528 km to granice morskie). Granica zachodnia, z Niemcami ma długość 467 km i przebiega w dużej mierze wzdłuż Odry oraz Nysy Łużyckiej. Południowa granica z Czechami o długości 790 km. przecina wzdłuż pasma sudeckie, natomiast granica ze Słowacją (539 km) -Karpackie. Granica wschodnia z Ukrainą (529 km), Białorusią (416 km) oraz z Litwą (103 km), biegnie dolinami Sanu i Bugu. Na północy oprócz granicy morskiej mamy jeszcze granicę z Rosją, a dokładniej Okręgiem Kaliningradzkim, o długości 210 km.
Ale tego organizatorzy nie przewidzieli, że długość granic Polski zmienna jest i trzeba będzie dobierać do parasola 🙄
Wobec tego 118 333 Polaków musi odmawiać różaniec warunkowo i z niepewnością, czy aby na pewno służy to domknięciu granic i otoczeniu Ojczyzny kordonem. Bardzo niekomfortowa sytuacja. Jak tu nie stracić modlitewnego zapału? 🙄
Organizatorzy powinni dla tych 118 333 zrobić jakąś ekstra superwizję, albo o grupach wsparcia pomyśleć. Bo jak przez tych niepewnych zrobi się dziura w kordonie… Strach pomyśleć, co przez taką dziurę może się wśliznąć. 😯
Dzień dobry 🙂
Słowo „krucjata” brzmi okropnie i wywołuje bardzo nieprzyjemne skojarzenia. Podbój i zabój, fuj 👿
przez taką dziurę wciśnie się pogaństwo, dewiacja i lichwa ❗
I w dodatku ta lichwa zaraz poprosi o azyl w Licheniu. 👿
Dewiacja dawno się wcisnęła i ma się pysznie 👿 1% ❗ 👿 http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1521266,1,spor-o-nowa-swiatynie-w-gdansku.read
A to ciekawe: http://krucjatarozancowazaojczyzne.pl/2011/11/archidiecezja-warszawska-podejmuje-krucjate-rozancowa/ Przeliczanie modlitwy przypadającej na centymetr granicy dobrze się wpisuje w tradycję – ileż można liczyć diabły mieszczące się na łebku szpilki. 🙄
Też mnie na słowo „krucjata” otrząsnęło. No, ale ono chyba było jak najbardziej zgodne z zamiarem pomysłodawców. 🙄
Ja wiem, że to jest w sumie sprawa marginesowa, nawet jeśli dotyczy ponad 40 000 osób, w tym kościelnej prominencji. Zajmuję się nią dlatego, że moim zdaniem patologie mówią coś również o reszcie społeczeństwa. Wiadomo z historii, że w pewnych okresach pewne patologie się wzmagają, a potem zanikają, nawet całkowicie. Pytanie, dlaczego akurat w tym okresie i dlaczego akurat te patologie, wydaje mi się dość interesujące.
Jak myślicie – Tadeusz jeszcze pisze artykuł, czy jeszcze odsypia napisanie? 😈
Mnie to w ogóle nie śmieszy 😐
Tadeusz napisał i tak mu się spodobało, że rozpędem pisze następny 🙂
Dla mnie to czarny humor, bo wiem, że to się o mnie ociera i zedrze ze mnie skórę, jeżeli tylko będzie miało okazję 🙁
Ja mam w ogóle od dawna już poczucie, że lekceważony jest odradzający się w Polsce faszyzm, i nie jest tu usprawiedliwieniem, że w innych miejscach na świecie też nacjonalizm podnosi głowę. Polska, doświadczona wojną, powinna mieć więcej rozumu. Ale u nas zwykło się zamiatać wstydliwe sprawy pod dywan. Teraz już zaczyna być za późno. Narodowcy dyktują warunki nawet prezydentowi:
http://wyborcza.pl/1,75248,10717838,Narodowcy__Komorowski_no_pasaran.html
Lata trzydzieste jak żywe. Zaraz będą getta ławkowe (z braku Żydów się ich wymyśli, a może zastąpi „pedałami” czy „lesbami”?) itp. Kibolstwo szaleje bez żadnych przeszkód. Wandalizm na cmentarzach i miejscach pamięci kwitnie. Śledztwa się umarza z powodu znikomej szkodliwości społecznej. Sądy zresztą są całkowicie po ich stronie, o czym świadczy niedawna rejestracja „zakazu pedałowania” – rzecz nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie. To jak nie miały te szumowiny urosnąć w siłę? To już nie taki margines, jak wciąż próbujemy sobie wmówić.
Naprawdę, wcale a wcale mnie to wszystko nie śmieszy.
Krucjata, kurcjata… Kurcjata to jest wtedy, jak kury nie chcą nieść jajek.
Śmiech bywa reakcją obronną, Pani Kierowniczko, i to raczej z tych zdrowszych. 😉 Daje dystans do sprawy i pozwala nie przypisywać jej nadmiernego znaczenia (w odróżnieniu od oburzenia, które czasem sprawę tego niewartą może „nobilitować”). Ja tam jestem za tym, żeby bronić się śmiechem kiedy to tylko możliwe. 😉
To o krucjacie, bo faszyzm to jednak inna beczka i tu rzeczywiście śmiech nie wystarcza.
a co ma różaniec do faszyzmu? bo chyba się po drodze zgubiłem
To teraz na poważnie o podnoszącym łeb faszyzmie. Tego wcale nie lekceważę i chyba nie tylko ja. „Zakaz pedałowania” wzbudził na blogu powszechne oburzenie, tak samo jak bezczeszczenie nagrobków czy inne „występy” narodowców. A w końcu nie byliśmy jedyną oburzającą się grupą. Wydaje mi się, że jakaś reakcja społeczna na to wszystko jest, tylko może jeszcze za słaba, za cicha. Dobrze by chyba było, żeby sprawa zacząła być widoczna w Sejmie. I tu cichcem liczę na Ruch Palikota, że może zaczną o tym mówić głośno i wprost, nazywając – tam, gdzie są podstawy – faszyzm faszyzmem.
Foma, mnie się wydaje, że Pani Kierowniczka przypisała krucjatę różańcową tym samym środowiskom, które hodują kiboli, bandytów grożących Libionce czy Pietrasiewiczowi, albo żądają zarejestrowania znaku falangi. Fakt, są pewne punkty styczne (głównie przez to, że pod sprawę zaraz podłączają się politycy albo politykierzy), ale dla mnie generalnie to jednak trochę inna klientela.
Hoko, a Kurpie to są wtedy, jak kury zaczynają nabierać cech psich? 😯
Dziękuję za wspominki… jestem na 13 stronie…. w kaftanie bezpieczeństwa, żeby się do blogów nie dorywać….
Różańce to nieszkodliwe, chyba, że ktoś te rzesze nieszkodliwców zaprzęgnie do czegoś, jak to Ojciec Dyrektor robi.
A przy okazji, to zrobili empiryczne doświadczenie, czy modlitwa uzdrawia! Jak myślicie, co wyszło?? 😆
uzdrawia. ale tylko prawdziwych katolików 🙄
Salomońsko powiedzieli, że eksperyment był źle przeprowadzony, no bo, tego, wyszło co zawsze.
Aczkolwiek efekt placebo będzie pewnie działał… u prawdziwych.
Wlazłem — kaftan się widać rozluźnił — na stronę narodowców. Nieco mnie zemgliło. Zanim jednak… to oni chyba mają obraz rzeczywistości dokładnie jak z roku 1920.
Grzecznie też proszą, aby ich nie utożsamiać z faszystami. I chyba się nie powinno (nota bene nazwa faszysta to taki ogólny epitet często).
Polska od nas wymaga, abyśmy byli pokoleniem wielkim.
Ładne motto mają.
Ale nie dla mnie, bo ja ze Śląska. Dolnego.
Mnie się widzi, że nie należy zaczynać utożsamiania kółek różańcowych z faszystami czy narodowcami, bo można się wtedy wpakować w spory ideowe zupełnie od czapy. W kółkach różańcowych większość to zapewne ludzie po prostu pobożni, wierzący w skuteczność modlitwy i chcący poprzez nią wykonać „dobrą robotę”. A oburzone odcięcie się od nich może ich wręcz przesuwać na prawo i wpychać w objęcia narodowców (bo ci ich chętnie przygarną).
Byłbym raczej za tym, żeby zacząć odzyskiwać utracony teren i uparcie przypominać, że prawica nie ma monopolu ani na polskość, ani na katolicyzm. Że zawłaszczenie przez nią obu tych terminów nastąpiło prawem kaduka i nie ma powodów, żebyśmy tę optykę uznali za „prawomocną”.
Kurczę, ja nawet nie wiem, gdzie tej strony narodowców szukać. Ale jak ona taka mgląca, to może lepiej nie będę… 🙄
W gruncie rzeczy to, co narodowcy prezentują w realu i w blogosferze poza swoją stroną, zupełnie mi wystarczy do zemglenia. Co sobie będę dokładał?
A z tym nazywaniem faszystami… Kiedyś, dość dawno już, zupełnie poważnie przeanalizowałem na blogu, czy PiS posiada cechy partii faszystowskiej (w znaczeniu tego słowa przez historyków uznanym). Wyszło mi, że jak najbardziej. Jakoś nie mam szczególnych wątpliwości, że gdyby zrobić taką analizę w odniesieniu do Oeneru, Nopu, czy czegoś podobnego, wyszłoby jeszcze bardziej. 🙄
Taka Krucjata, ktora polega na codziennym odklepywaniu zdrowasiek, to mi jak najbardziej odpowiada, zwazywszy na alternatywe. Mysle, ze powinnismy w tym miejsxu calymi sercami Kreucjate poprzec, bo poki sie modla, to chyba nie rzucaja kostka brukowa?
Ponadto taka Krucjata moze byc bardzo atrakcyjna dla turystow dewizowych. I na to bym nie krecil nosem. Jedni maja Krolowa w Palacu, inni wieze Eiffla czy Palio – wszystko to kosztuje i wymaga nieustannego finansowania z podatkow, a w Polsce za bezdurno mozna miec samo organizujaxce sie Wycieczki Szlakiem Sredniowiecznej Mentalnosci i tylko kase zgarniac, zamiast dokladac. Rio de Janeiro moze sie schowac ze swymu golymi babami i roztanczonym tlumem. Tlum rozmodlowny jest znaczmie bardziej budujacy i tani w eksploatacji. Mozna nawet ktora babe namowic aby sie rozebrala, za dodatkowa oplate.
Zle Wam?
Wymyslilem nawt atrakcyjne haslo dla takich wycieczek zagranicznych: Wiosna Sredniowiecza – tylko w Polsce!
Tak mi się przypomniało:
http://www.youtube.com/watch?v=bs5bnVoZK4Q
Dzień dobry, Bobikowo!
Tu się, Mordechaju, trochę zapędziłeś. Modlenie się rękoczynów wcale nie wyklucza, co w ostatnich latach kilkakrotnie mieliśmy okazję sprawdzić. 🙄 Ale to oczywiście nie powód, żeby wszystkich modlących się wrzucać do jednego worka.
Krucjata Różańcowa (na razie) do argumentów typu kostka brukowa się nie odwołuje, ale do średniowiecza owszem. Samo słowo „krucjata” raczej nie smartfonem pachnie. No i „ogrodzenie” modlitwą też wyraźnie chęć stworzenia skansenu sugeruje.
Tylko ja nie bardzo wiem, jak to ogrodzenie połączyć z wpuszczaniem zagranicznych wycieczek. Znowu trzeba będzie się do jakichś pokrętności uciekać… 🙄
Nisiu, mało czym można mnie przerazić tak, jak tym fragmentem „Kabaretu”. Ciarki mnie przechodzą i właściwie mam natychmiast ochotę wleźć pod łóżko, choć wiem, że raczej należałoby wybiec na ulicę i zacząć szczekać. 😳
nie pokrętności, tylko podkopy. bo przecież nie po to się robi ogrodzenie, żeby tak ot przepuszczać.
ale też bez przesady. średniowiecze owszem, ale raczej leksykalne. taka uroda katolickiej polszczyzny, że używa starego, choć nowe rządkiem stoi i czeka na sięgnięcie po
Pewnie, ze modlitwa nie wyklucza rekoczynow (patrz haslo „Pogromy” w Wikipedii). Ale kiedy sie wszyscy zainteresowani zbiora w skansenie, wokol skansenu ustawa sie kamery telewizyjne i reporterzy mikrofonami w reku, to taki skansen nabiera jednak pewnego… jak to nazwac… entertainment value. I moze smialo konkurowac z Festiwalem w Rio.
Nisiu, miej litość. Mnie to coraz częściej w oczach i uszach stoi 🙁
Foma, chyba nie tylko leksykalne. Przekonanie, że królestwo religii jest jak najbardziej z tego świata i daje się przeliczać na centymetry modlących się czy jakoś tak (Aga słusznie tu diabły na końcu szpilki przywołała), jednak dość wyraźnie ze średniowiecza jest rodem. W nowoczesnym katolicyzmie kwestia ingerencji Pana B. w ziemskie sprawy jest traktowana z większą subtelnością. 😉
No właśnie po mnie też te ciarki przelatują i mam ochotę szczekać. I ciśnienie mi się podnosi, i dostaję hercklekotów.
TYle, ze faszysci nie maja najmniejszej szansy dojsc do wladzy w Polsce – tak jak to w tej chwili wyglada. Trujace miazmaty posmodernizmu sprawily, ze niewielu mlodych ludzi da sie zlapac na jakies brunatne ruchy i prady. To jest bardziej problem starych niz mlodych, dawnego pokolenia ZMP raczej niz obecnego MP3.
Ale to oczywoscie moze sie zmienic, moze nawet za sprawa kryzysu gospodarczego.
Dlateg jestem jak najbardziej do walki smiechem, pokazywaniem obciachu, izolowania w skansenach i – na Kota! – zezwolenie im aby nosili te swe odznaki i odrozniali sie od tapety. Pewnie, ze nie jest to estetyczne, ale nie ma byc z zalozenia!
I tak, i nie. Ośmieszenie ja też uważam za bardzo skuteczną broń i nie chciałbym się jej wyrzekać. Ale czasem to jest jednak za mało i trzeba sięgać również do poważnych środków. Na przykład upominać się, żeby ze strony systemu prawnego szły sygnały, co jest po prostu karalne i nie można tego uznać za normalkę, mającą prawo obywatelstwa w życiu publicznym. Albo, jak już pisałem, żeby temat ugrupowań faszystowskich (i cichszego lub głośniejszego wspierania ich przez partie ponoć demokratyczne) pojawił się w najwyższych gremiach politycznych.
Nie ma tu miedzy nami roznicy, Piesku. Mnie zas chodzi o to, ze skoro NOP i ONR – partie stuprocentowo faszystowskie istnieja w POlsce legalnie ( a nie powinny) to nalezy otaczac je kordonem sanitarnym kpin, smiechu, obciachu. Traktowac jak pajacow.
Jednak się złamałem i wszedłem na stronę ONR, żeby móc operować konkretami. Tak oto wyglądają fragmenty ich deklaracji ideowej:
2. Odrzucenie demokracji jako reżimu wrogiego Cywilizacji Europejskiej, który za miernik prawdy przyjmuje wolę większości kierującej się najczęściej niskimi pobudkami
3. Oparcie pojęć Sprawiedliwości, Moralności, Sumienia i Honoru na doktrynie Chrześcijaństwa jako religii objawionej, a przez to wykluczenie oświeceniowej ideologii praw człowieka, które stały się świeckim wyznaniem i źródłem mnożących się absurdalnych roszczeń społeczeństw, a w szczególności tzw. dyskryminowanych mniejszości.
6. Ułożenie stosunków z innymi nacjami wyłącznie poprzez prymat interesów Narodu i Państwa Polskiego, a nie państw obcych, międzynarodowych zrzeszeń i organizacji.
Gdzie indziej stoi, że oenerowcy nie tylko takie mają poglądy, ale i zamierzają czynnie o nie walczyć.
I ja się zastanawiam, jak zapowiedź czynnej walki z demokracją, prawami człowieka, dyskryminowanymi mniejszościami i ze współpracą z innymi państwami np. w ramach UE wygląda w świetle polskiego prawa. Czy to aby na pewno jest legalne? Czy propagowanie takich „wartości” nie stoi w sprzeczności z jakimiś paragrafami? A jeżeli stoi, dlaczego nic się z tym nie robi? Bo przecież nicnierobienie jest rodzajem sygnału „nic się nie dzieje, wszystko jest w porządeczku”. A że nie było widać dopiero wtedy, kiedy jakiś Breivik łapie za spluwę.
Koteczku, a skąd to przekonanie, że młodzi nie chcą iść za/przed Młodzieżą Wszechpolską, ONRem, etc.? Ja na różnych przemarszach to ino młodych widzę, i to wcale niemało 🙁 Takie zdrowie byczki (i krówki, ale ich mniej).
Bobiczku, nie chcę podawać tu stron, ale jakieś 5 minut zajmuje. To jest mglące, ale skądinąd ciekawe. Tam całkiem spójnie pisują, nie same inwektywy i zaklinania. Tylko te założenia…
A wkleję Wam, co mi… deklaracja ideowa ONR
„Młode pokolenie Polek i Polaków zrzeszone w ONR i przekonane o słuszności obranej drogi ku Wielkiej Polsce, które dąży do urzeczywistnienia tej idei poprzez pracę wychowawczo-ideową pośród całego Narodu, postanawia za swój ideowy fundament przyjąć:
1. Cywilizacyjną spuściznę Narodu Polskiego, którą na przestrzeni wieków stała się synteza pierwiastków rdzennie polskich i kresowych, splecionych harmonijnie, opartych na wspólnej idei państwowo-narodowej i dobrowolnie osiągniętej jedności języka.”
No i na tej zasadzie każdemu można po mordzie nałożyć…
Dodatek: ONR nie jest partią (i piszą, że nawet nie chcą być, bo nie mają zamiaru przyjmować demokratycznych reguł gry), więc nie można ich jako partii zdelegalizować. Ale można im chyba zakazać posługiwania się faszystowskimi symbolami, publicznego propagowania faszystowskich poglądów, organizowania marszów, etc. Tylko najpierw w tym celu należałoby ich zdefiniować jako ruch stricte faszystowski, a z tym – pewnie w związku z ich „narodowością” – niektórzy wyraźnie mają problem.
Tadeuszu, słusznie, że nie podajesz stron, co im mamy robić reklamę. A znaleźć i tak znalazłem, bo stwierdziłem, że jak już o czymś piszę na serio, to muszę sięgać do źródeł, a nie relacji o, bądź mojego przekonania, jak jest.
Sądząc po blogosferze, zgodziłbym się z tym, że młodzieży w tych różnych falangach pod dostatkiem. 🙁
wikipedia (całkiem ciekawe hasło)
12 października 2009 – Sąd Rejonowy w Opolu w związku z wykonywaniem „faszystowskich gestów” przez trzech członków organizacji podczas uroczystości państwowych na Górze Świętej Anny, postanowił o zdelegalizowaniu ONR z Brzegu. Sąd umotywował swój wyrok troską o zapobieżenie tego typu incydentom w przyszłości. Proces o delegalizację ONR Brzeg był przeprowadzony na wniosek Prokuratury Okręgowej w Opolu[7].
I dość przerażające…. narasta.
Znaczy, jak się chce, to się da i zdelegalizować. No to pytanie, czemu oni nie chcą chcieć?
Trzeba nie bać się narazić…
Tu więcej szczegółów:
http://wyborcza.pl/1,76842,7138128,Pierwszy_nielegalny_ONR.html
(ale oczywiście pytanie na ile rzetelne)
Jakie to grono profesorskie wspiera… tylko wielu z nich to nie są profesorowie. Doktorzy habilitowani. A większość z politologii. Jak widać z komunizmu szybko do szowinizmu się idzie.
To nie wazne czy ONR jest partia, stowarzyszeniem czy ruchem. Jest cialem dzialajacym calkowicie legalnie. A warto tez pamietac, ze gardlowal o tym od circa about dwudziestu lat moj ukochany Rafal Pankowski, ktorego wlasnie w kontelscie sprzeciwu wpbec narodzin neofaszyzmu w Polsce, poznalam jako studencika II roku socjologii, zalozyciela pisemka Nigdy Wiecej, moniturujacego te ruchy.Rafal byl wysmiewany, publiczie upokarzany (niezreownany prof Legutko, wowczas na lamach wolkowego Zycia „z kropka”), zarzucano mu ze jest agentem niemal Kominternu albo czegs w tym rodzaju. Pamietam jak organizacja zalozona przez Rafala Pankowskiego przygotowala raport na miedzynarodowy szczyt bodaj w Rio, poswiecony faszyzmowi na stadionach. Raport ten wyliczal starannie wszystkie przpadki bezkarnego zniewazania czarnycxh zawodnikow w czasie meczow, wszystkie przypadki antysemickich hasel i transparentow etc. W szczycie bral udzial takze prezes polskiej federacji pilki noznej, ktory po powrocie z delegacji udzielil szeregu oburzonych wywiadow, ale nie na temat materialow zebranych przez Nigdy Wiecej, tylko na temat tego odszczepienca Pankowskiego, ktory kompromituje POlske zagranica. Poniewaz i u nas w BBC slowa Prezesa byly przytoczone, stoczylam walke z warszawskim biurem o zaproszenie Pankowskiego lub kogos z autorow raportu tez do mikrofomu. Te walke przegralam z kretesem – nikt nie chcial sluchac jakiejs malutiej organizacji, ktora zajmuje sie glownier „komprpmitoaniem” Polski na arenie miedzynarodowej. Bylo to absolutri wbrew deklarowanym pryncypiom mojej korporacji, a mimo to reporter warszawski (wcale nie zaden nacjonalista, ale bardzo mily i sprawby dzennkarsko chlopak) odmowil rozmowy z autorami raportu.
No i teraz kobylka u plotu, mleko sie przelalo. I nam, opinii publicznej, pozostaje do zrobieia dokladmie to samo czym zajmowal sie Rafal i paru jego kolegow: demaskowac, cytowac deklaracje ideowe, jak te wyciagniete przez Bobika powyzej, przekonywac innych, ze to co tamci robia nie miesc se w granicach demokratycznego ladu i nawet poskiego prawodawstwa. Nam jest jednak znacznie latwiej niz kiedys Rafalowi. Bo szlaki zostaly przetarte.
Ostatni akapit artykułu, który wrzucił Tadeusz, warto zacytować: Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień: – Sąd nie popełnił błędu. Norma konstytucyjna jest w tym wypadku wyjątkowo jasna. Europa przeszła doświadczenia totalitarne, trzeba chronić młodzież przed demagogią tych, którzy sami nie znają atmosfery tamtych lat. Ten wyrok to precedens, na który po przejściu wyroku przez kolejne odwołania czy kasację będą mogły powoływać się inne sądy.
Skoro norma konstytucyjna jest jasna i jest precedens (prawo polskie nie ma wprawdzie precedensowego charakteru jak anglosaskie, ale zawsze można zerknąć na uzasadnienie wyroku), to dlaczego z tego nie skorzystać?
No, chyba że się po cichu sympatyzuje z dziarskimi obrońcami wartości… 🙄
Heleno, trudno zdelegalizować coś, co nie zostało zalegalizowane. Kiedy jakiś oddział ONR rejestruje się jako stowarzyszenie, wtedy delegalizować można. Ale jeżeli występuje jako amorficzny „ruch społeczny”, chyba można za to złapać tylko od tej strony, że zakaże mu się legalnej działalności, używania symboli, publicznej propagandy, etc. Bo nie bardzo wiem, jak można rozwiązać „ruch społeczny”.
Tadeusz, bylam w Brzegu na opolszczyznie kilka lat temu – po incydentach terroryzowania w tym miescie spolecznosci romskiej przez skinow. Rozmawialam z komendantem policji, ktory „ubolewal”, z powodu „chuliganskich, ale w zadnym wypadku Pani redaktor, nie rasistowskich wybrykow”. Zapewnial mnie tez, ze policja nie potrafi znalezc sprawcow terroru i napasci . A nastepnie poprosil o opuszczenie komendy z powodu braku posiadania „legitymacji dziennikarskiej”. PO wyjsciu z biura komendanta udalo mi sie bez wiekszego trudu w ciagu dwu godzin zlokalizowac skinow, spotkac sie, porozmawiac, nagrac. POlicja odmowila przyjecia nagran. Wyladowaly w koncu w warszawskim biurze OBWE monitorujacym sytuacje mniejszosci w Polsce. Posluzyly do opracowywanego przez nich raportu.
To bylo chyba 8 lat temu.
Ruchy spoleczne mozna i czesto nalezy infiltrowac. Zajmuja sie tym policje na calym swiecie.
Czytaj Szekspira, od niego sie ucz! jak spiewali w Kiss me, Kate!
Tutaj notatka (dosc prymitywna zreszta) o jakiejs pracy na temat dra Szekspira do ktorego mozna pojsc ponoc po nauke medycyny:
http://wyborcza.pl/1,75248,10722462,Lekarze_po_nauke_do_Szekspira.html
Szekspir dobry na wszystko… gdy ciśnienie spada ci nisko…
No, policja jest jaka jest.
A tu, patrzcie, jak jesień się zmienia. Po wczorajszej wichurze liści nie ma na drzewach…
https://picasaweb.google.com/lh/photo/oQdyuFNLhUJtYksFuVe9gNMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink
Tu już też prawie nie ma, mimo braku wichury… Listopad wziął się do roboty. 🙄
A ja przypadkowo trafiłem na tekst o knajpie bez karty, ale na biegunie jakby przeciwnym do mojego wpisu, więc wrzucam dla porównania. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75480,10703018,Wojciech_Modest_Amaro__Zycie_od_kuchni.html
No i co, poczytaliście trochę i widzicie już, że to jest inaczej niż się wydawało? Groźniej?
Nie da się już tego lekceważyć. To są już tysiące.
Władzy nie zdobędą (przynajmniej na razie), ale co narozrabiają, to ich. I sterroryzują, kogo i co się da.
A jak nie wiecie, co to ma wspólnego z Krucjatą i różańcem… no cóż, były już marsze z pochodniami, ściśle związane z ruchem tzw. Solidarnych, któremu nader sprzyja Rydzyk. Wszystko się pięknie łączy. Krucjaty nie uprawiają ludzie pobożni. Jeżeli ktoś używa słowa krucjata, musi być świadom, do jakiej tradycji nawiązuje.
Dodajmy jeszcze strony w rodzaju Redwatch i niebezpieczeństwo dla konkretnych ludzi, jakie stamtąd płynie.
Kiedy mnie się właśnie wydaje, że duża część z tych modlących się wcale nie wie i nie zastanawia się, do jakiej tradycji historycznej nawiązuje. Oni nie dopuszczają nawet myśli, że w modlitwie mogłoby być coś złego.
Mieliśmy w Krakowie mocno starszą ciocię (zmarła 3 lata temu w wieku lat 94), wielkiej zacności osobę, która sama od faszyzmu ucierpiała i z całą pewnością nie miała żadnych ciągotek w tym kierunku. Nie należała też do wykluczonych, miała wyższe wykształcenie, emeryturę, jakąś tam świadomość historyczną i rozeznanie w świecie. Niemniej jednak w ostatnim okresie swojego życia cięgiem słuchała Radia Maryja. Kiedy pytaliśmy ją, jak może przykładać rękę, czy raczej ucho do działalności Ojca Dyrektora, odpowiadała, że jego to ona nawet nie słucha, chodzi jej tylko o różaniec, który przez to radio jest wspólnie (i godzinami) odmawiany. Fakt, inna rozgłośnia nie miała w programie takiej oferty.
Jestem pewien, że takich cioć jest również wśród uczestników tej Krucjaty niemało. I jest to naprawdę zupełnie inna bajka niż bojówkarze z NOP.
A oni – owszem, oni są groźni. Dla nich nie mam żadnego usprawiedliwienia ani wytłumaczenia.
😳 😳 😳
dziekuje 🙂
doczytalem
macie pisane 😀
Pan Amaro robi piankę z boczku i wypuszcza ją z psikacza… nie mam do takiego jedzenia zaufania za grosz.
Ale o sushi mówi rozsądnie.
w lince Nisi z „Cabaretu” piwny ogrodek jest przy „Gasthaus
Waldesruh” / „zajazd zacisze lasu”/- sielankowo
wczoraj w TV w filmie z Monachium, jeden pyta drugiego:
– a Dachau byles
– nie, wiesz jak to jest, brak czasu, a przeciez
przejezdzam codziennie obok
pogoda jesienna do konca tygodnia
tereny zielone jak u Tadeusza obsypane liscmi
pasuje do siebie czytanie i gotowanie
u mnie w pracy:
https://lh4.googleusercontent.com/-mPvl-W1A1B8/TtPbNeEPRjI/AAAAAAAAFwk/Ma5cPURN66w/s1000/PB190133.JPG
🙂 😀
A u mnie dzisiaj 20 stopni ciepla, choc krajobraz juz jesienny, i jesienna cisza w powietrzu. Az trudno mi samej w to uwierzyc, ale trzeba lapac, poki jeszcze sie da.
A co do rozmodlonych, to i ja mysle podobnie, Bobiku. Tam sa rozne grupy demograficzne, z roznym zapotrzebowaniem, w tym m.in. wlasnie osoby starsze, pragnace chyba wlasnie jakiejs formy duchowosci (do tego bez wychodzenia z domu, a tu tradycyjna jej forma akurat lezy pod reka, wystarczy wlaczyc radio), nie zdajace sobie do konce sprawy, ze sa i tacy, ktorzy zupelnie gdzie indziej chca poprowadzic przy pomocy modlitewnej fujarki. Ale slowo „krucjata” rzeczywiscie chyba bylaby juz pora poslac do lamusa, bo szczegolnie niechrzescijanom nie kojarzy sie ono najweselej, mowiac bardzo delikatnie.
I jeszcze jedno. Metoda wysmiewania skansenu ma swoje uroki, i nie ma co udawac, ze trudno zdusic chichot, gdy sie slyszy o rozancowym uszczelnianiu granic. Ale tacy wysmiani i wysmianiem upokorzeni stanowia potem idealny material dla demagogow i fundamentalistow (tak zreszta mysli rowniez czesto przeze mnie tu przywolywana Karen Armstrong, ktora napisala ciekawa ksiazke o historii fundamentalizmu w trzech religiach monoteistycznych). Zaznaczyles to juz sam wczesniej, Bobiku, wiec tylko sie krotko do tego dopisuje. A juz zupelnie skrotowo: na powazne zmierzenie sie z przeciwnikiem – w tym przypadku ruchami faszystowskimi, podpierajacymi sie religia, potrzeba czegos wiecej niz tylko wysmiewania sie i odwolywania sie do ich obciachowosci. W koncu, co obciachowe dzisiaj moze byc nieobciachowe jutro, jak to sie przeciez czesto zdarza w modzie. Tyle, ze akurat zyjemy w takich czasach, ze nam samym sformulowanie dlaczego sie na pewne rzeczy nie zgadzamy ciezko nam przechodzi przez ironiczno-postmodernistyczne usta… Co zreszta w sumie wlasnie bardzo odpowiada drugiej stronie.
I uiekam jeszcze na spacer przy tych 20 stopniach, poki jeszcze jest jasno (i trzyma sie temperatura). 😉
O, Rysiu! Fajnie, że jesteś! I całkiem zdrowy, nie??
Kosmos Kocht… a jak ten Kosmos Kocht?? race cząstek kosmicznych, uch…
Ja oglądam różne pochody przez Breslau (w trakcie ich zawsze piastowski i po wsze czasy) i wcale tego za bezpieczne i marginesowe nie uważam. Chociaż policja się nieco przejęła i ostatnio cały idący kordon oddzielał ich od ludzi. Długo szli…
I to jest problem z Radiem co to Ma… że ono jest potrzebne wielu ludziom ze względu na modlitwę. Ba, czasem rano i ja posłucham godzinek jak jadę gdzieś do pracy, bo piękne to słowa, piękna muzyka. Ale zostało zawłaszczone przez politykierów, chociaż ci, którzy słuchają systematyczniej i częściej niż ja, twierdzą, że tam przede wszystkim jest modlitwa. Nie wiem.
Ktoś niezłe pieniądze robi na tym, na wyciąganiu ich od tych ludzi spragnionych modlitwy, więc kochani hierarchowie udają głupa, mówiąc, że Radio potrzebne, jak je zamknąć. Nie chodzi o treści religijne, ale pozareligijne. Obrzydliwe to dosyć.
O, natura nie znosi próżni!
http://m.tokfm.pl/Tokfm/1,109983,10723290,Trumna_przechodnia__Makabryczne__Nie__w_Pabianicach.html
Zaniemogłam 🙁
Jak wydobrzeję, to się blogonawrócę 😎
Znaczy,dziś czymamy za Jotkę, żeby dobrzała. 🙂 I to najlepiej ekspresowo. Dzieło blogonawrócenia nie powinno się opóźniać. 😎
NIGDZIE i NIGDY nie sugerowalam, ze ruchy faszystowskie nalezy lekcewazyc czy tez uwazac za marginesowe i przez to niegrozne. Nie uwazam tez, ze Panstwo ma je traktowac z taka pobazliwoscia jak do tej pory. Formule o „znikomej szkodliwosci spolecznej” uwazam za najbardziej (obok zranionych uczuc religijnych) naduzywanej w polskim sadownictwie.
Uwazam natomiast, ze skoro stalo sie tak, ze ruchy te znalazly legitymacje w Panstwie, skoro czlonkowie NOPu zasiadaja (lub zasiadali, obecnie nie wiem) w polskim Parlamencie, to powinni byc widoczni i latwi do identyfikacji – niech nosza swe odznaki, niech uzywaja swej swastyki. Niech redaktor Ziemkiewicxz dziarsko maszeruje ramie w ramie z NOPem, niech nie uchodzi za dziennikarza „konserwatywnego”, tylko za to kim w istocie jest: apologeta obrzydliwej, smierdzacej na mile skrajnej prawicy, polskich faszystow..
Ja osobiscie nie wierze, ze oni maja jakas przyszlosc w Polsce, oni sa w defensywie. I bardzo dobrze. Ale gospodarcza sytuacja POlski moze sie zmienic, a wtedy on beda jak znalazl. Z pochodniami, zyletkami w zebach, kijami bejsbolowymi, a pewnie nawet i z bronia.
A my z naszymi „dywizjami” mozemy i powinnismy ich wysmiewac. Co nie zwalnia naz z obowiazku pisania protestpw do wladz panstwowych, ktore nie bardzo wiedza co z faszystami zobic. Gotowe sa natomiast, jak prezydent Komorowski, stosowac wobec nich apeasement, proponujac, ze w przyszlym roku uda sie pod pomnik Dmowskiego. Dobrze, ze chlopcy z Marszu Niepodleglosci na te oferte pokazali mu „takiego wala”. NIczego innego po nich sie nie spodziewalam. Niech to bedzie dla Komorowskiego brutalna nauczka.
Może Jotka z głodu zaniemogła? 🙁 Jakieś dziarskie danie na wynos by się przydało. Myślę i myślę o stosownej ripoście na fragment Kabaretu wrzucony przez Nisię – to znaczy o piosence z pozytywnym wydźwiękiem i dobrą aurą, do której by się kolejne osoby przyłączały. I nic. 🙁
Co zepsułam, to naprawię:
http://www.youtube.com/watch?v=_zmwRitYO3w
Albo tak:
http://www.youtube.com/watch?v=bTbmGVEj53E
A to dopiero opera live! 😆
No ja zawsze za tym:
http://www.youtube.com/watch?v=BqzGZ5AaeSs
Z tekstem:
On a waggon bound for market
there`s a calf with a mournful eye.
High above him there`s a swallow,
winging swiftly through the sky.
How the winds are laughing,
they laugh with all their might.
Laugh and laugh the whole day through,
and half the summer`s night.
Donna, Donna, Donna, Donna; Donna, Donna, Donna, Don.
Donna, Donna, Donna, Donna; Donna, Donna, Donna, Don.
„Stop complaining!“ said the farmer,
Who told you a calf to be ?
Why don`t you have wings to fly with,
like the swallow so proud and free?“ + Chorus
Calves are easily bound and slaughtered,
never knowing the reason why.
But who ever treasures freedom,
like the swallow has learned to fly. + Chorus
No i evergreen:
http://www.youtube.com/watch?v=9TfYljmN5No
To ja tak:
http://www.youtube.com/watch?v=WgkGrm5516k&feature=related
Pływałam po tych wodach i obok Mingulay…
Zwolnijcie, zwolnijcie. Głosu nie starczy, żeby do wszystkiego się poprzyłączać. 😆
I jedna z najpiękniejszych szkockich ballad
http://www.youtube.com/watch?v=SVQkdV4GwLc
A, jak ballada o Lassie, to zawsze mogę śpiewać. Hormony pomagają. 😎
A na do widzenia śpiewa się to:
http://www.youtube.com/watch?v=kxiSo1rfmGA&feature=related
Helenko, tę defensywę to myśmy tutaj widzieli 11 listopada.
Hehe, 15 stron z kawałkiem! I jedna symfonia Brahmsa 🙂 Tej ostatniej niestety nie ja jestem autorem…
O, jak się pozytywnie zrobiło. 🙂 Tadeuszu, a ile tych stron masz w planie?
Dora, wiem, ze trudno jest myslec o „defensywie” jak sie oglada w swojej telewizji sceny palenia samochodow i ulicznych walk. Ja je tez widzialam. Ale ja je ogladalam takze okiem „zzewnatrz” – wtedy kiedy sie to dzialo (to byl dzien mojego powrotu z Gdyni do Londynu).
I uwierz mi, ze z pewnego oddalenia widac to znacznie wyrazniej niz z bliska.
Jeszczce pare lat temu nikt ani w mediacxh, ani w rozmowach wsrod znajomych, nie mowilby o prawicowych elementach, o faszystach, o ich politycznych pogladadch (OK, rozmawialismy o tym w domu Helenki D., ale juz nigdzie indziej nikttego nie traktowal powaznie). Mowilo sie o nich „chuligani”. Dzis na prawicy mowi sie o „kibolach”, ktorzy „nie istnieli” jeszcze dziwiec lat temu. Radosc na prawicy z powodu znalezienia „kastetow” (choc wedle policji znaleziono tylko jeden kastet), obracanie tych „kastetow” na wszystkie strony, te „kastety” nie schodzace z komentarzy w Rzepie do dzis, dwa tygodnie po 11.11.11 swiadcza o bardzo wielkiej niewygodzie calej polskiej niecywilizowanej prawicy, niewygodzie, ze sa oni kojarzeni z owymi do niedawna nie istniejacymi „kibolami”, z faszystami spod znaku NOP. To jest nowe w tym dyskursie. To jest kompletnie nowe. Oni chca zakrzyczec to co sie stalo i do pewnego stopnia im sie to udaje (patrz wypowiedzi Tuska w czasie expose). Ale tego sie juz nie uda za rok czy dwa.
I dla mnie to jest bardzo widocznym znakiem tego, ze „oni” musza sie tlumaczyc, zakrzykiwac, rozdmuchiwac drobne w sumie incydenty po drugej stronie.
KIlka lat temu nie mozna bylo nikogo skazac za czyn rasistowski, bo taka kwalifikacja przestepstwa zwyczajnie nie istniala w polskim prawie. To sie tez zmienilo, podobno, choc osobiscie nie czytalam na ten temat niczego w prasie, ale slyszalam, ze zostalo to wymuszone na Warszawie przez Bruksele.
Jesli porownasz obecna sytuacje ta sprzed kilku lat, to roznica jest kolosalna. Tych faszyzujacych sil bynajmniej nie przybylo, moze nawet ubylo (POsek Tomczyk wysylajacy z sejmowej trybune Ande R. aby sie wynosila do Izraela, zostal niemal kompletrnie przemilczany w prasie i jedyny protest wystosowal Heniek Wujec).
Ale dzis o nich wszyscy mowia i mowia pelnym tekstem, bez obawy, ze swiat slucha i moze zle o Plakach pomyslec (co bylo dyzurnym argumentem wielu moich rozmowcow ). GW wrecz unikala tej tematyki, a Michnik pewnie gotow bylby zaprzeczyc na lamach NYTimesa, ze istnieje w Polsce jakis problem z faszystami (tak jak bronil w tym dzienniku przedwojennej plugawej i ksenofobicnej publicystyki Kossak-Szczuckiej i calego jej endeckiego zaplecza. Dzis pewnie by tego nie zrobil).
Nie mam watpliwosci, ze oni sa w defensywie.
Bardzo chciałabym tak to widzieć, Heleno. Obyś miała rację.
Dobranoc.
Zapewniam Cie, Haneczko. Ja w tych sprawaxch mam b. dobry record Cassandry 🙂
Bo kiedyś rzeczywiście wydawało się, że nie ma o czym mówić. Mam jednak wrażenie, że to, iż teraz się o tym mówi, świadczy nie o tym, że te ludziki spychane są do defensywy, tylko o tym, że już nie da się tego nie zauważać, bo jest tak powszechne. Jaka defensywa? Moim zdaniem ofensywa, i to na całego. Przez chwilę wyglądało na to, że ofensywny jest Ruch Palikota. Nacjonaliści w ostatnich tygodniach zupełnie go przyćmili. Choć udało się wprowadzić do sejmu mówiących trochę inaczej.
A kibole też rośli w siłę od dawna, tylko najpierw się ich nie zauważało. Tzn. zauważał je każdy, kto miał pecha jechać środkami komunikacji na trasie przejazdu z meczu. Ja spotkałam się z tym wiele razy. Ohyda. Agresja i wandalizm bez najmniejszych zahamowań.
Że teraz niby można kogoś skazać za czyn rasistowski? Może i można, ale czy kogoś się skazuje? Nie. A policja też średnio się kwapi do ścigania sprawców takich czynów. Może się boi.
Wazne, ze istnieje instrument prawny aby skazac. I mysle, ze wczesniej czy pozniej zaczna skazywac.
Och, BARDZO polecam ten raport!
http://wyborcza.pl/1,75248,10724152,Ta_kampania_byla_meska_z_kobietami_w_tle.html
Pamietam jak przed laty gdy Hanna G-W byla chyba kandydatka na prezydenta RP i wywiad z nia w Polityce opatrzony byl jej zdjeciem domowym, z odkurzaczem w reku! Znaczy sie: moze i jest kandydatka na prezydenta, ale tez nie zaniedbuje swych obowiazkow zoneczki. 🙄 Bylam taka zgorszona, ale inni uwazali, ze grubo przesadzam.
W tym samym numerze byl wywiad z jakims innym kandydatem na prezydenta -wtedy byla ich wyjatkowa zreszta obfitosc, lacznie z tym pajacem od energoterapii i wkladek do butow – Piotrowski mu chyba bylo. I ten drugi kandydat siedzial w fotelu na tle polek z ksiazkami i z gazeta w reku.
Rysiu, zaspales?
W zastępstwie Rysia:
śmiga w tereny zielone! A może i już się pasie!
🙂
Ago, no 15-18 stron, 15 starczy, ale trzeba to teraz poprawiać 🙁
Z odludnionego środka rzeczywistości tutejszej przyznałbym Dorze rację. (Odludność, no bo cóż po ludziach, czym przemądrzały dla ludzi?)
Byłbym jednak za tym, by precyzyjnie używać terminów. Nie każdy ksenofob czy rasista jest faszystą.
Jakoś nie widzę, by coś cywilizowanego przeciwstawiało się niecywilizowanej prawicy… znów, nie każdy poczuwający się do modnych frazesów będzie cywilizowany.
No, a spełnienia kassandrycznych wizji Heleny radbym jednak doczekać.
O. To do…
herbaty 🙄
Umarla Allilujewa. Jej pierwsza ksiazka byla chyba tez pierwsza, jaka przeczytalam po wyjezdzie na Zachod. Wlasciwie chyba druga, bo pierwsza byl wybor opowiadan Abrama Terca.
Dziwilam sie zawsze ludziom, ktorzy mieli jej za zle, ze nie potepila bardziej swego ojca. To co napisala jako corka w Dwudziestu listach do przyjaciela, bylo dla mnie w zupelnosci wystarczajace. I to co pisala o swej long suffering matce, ktora popelnila przeciez samobojstwo. I o swym malzenstwie z Hindusem z Indii. Potem po przyjezdzie do Ameryki uwaznie sledzilam jej losy i to co pisala o niej prasa.
I pamietam tez zabawna anegdote z udzialem Swietlany, uslyszana od prof. Krystyny Pomorskiej z Princeton. Na jakims przyjeciu na uniwersytecie (Allilujewa mieszkala wowczas po rozejsciu sie z Petersem w Princeton), obie panie posadzono obok siebie. Wpadly sobie w ramiona i zaczela sie miedzy nimi ozywiona rozmowa. Krystyna Pomorska, ktora byla (stereo)typowym roztargnionym naukowcem, w pewnym momecie przerwala potok wlasnej wymowy i zwrocila sie do corki Stalina slowami: Prostitie, Swietlana, kak wam po otczestwu?
Allulujewa odpowiedziala podobno nie mrugnawszy, ale z rozbawionym usmiechem.
Tadeuszu, moge Ci wymienic wiele nazwisk ludzi z cywiliowanej prawicy w Polsce, tyle, ze prawica niecywilizowana uwaza ich za niebezpiecznych lewakow.
A tez zbytnia precyzyjnosc terminow wobec rasistow i ksenofobow nie zaprzata zbytnio mojej uwagi i sumienia. 🙂
A to dobry cytat z Wikipedii wydaje mi się:
Słowo „faszyzm” – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak „faszyzmem” nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Komitet 1922, Komitet 1941, Kiplinga, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze.
George Orwell
Nie potrafie odgadnac dlaczego w kontekscie tutejszych rozmow jest to taki dobry cytat. Nie nazywamy fazzysta Gandhiego, ani audycji radiowych Priestleya. Mowimy o lobuzach, ktorzy jesli znajdzie sie okazja przyloza cegla mnichowi buddyjskiemu albo poderzna gardlo jelonkowi Bambi. Mowimy o ludziach, ktorzy maja na swym koncie pogromy Romow, barbarzunsie zachowania na stadionach i wyrywanie cegiel z bruku aby przylozyc „pedalom”. Nie bylabym w ich wypadku nazbyt flippant.
Dzień dobry 🙂 Ziąb się zrobił spory, więc dziś będę Monice jeszcze bardziej zazdrościł wybryków nowoangielskiego listopada. Ale na sczęście Dzień Bez Futra już poza mną. 😉
Nazywanie faszystami psów to już faktycznie takie bezhołowie myślowe i inne, że trudno się na to zgodzić. 👿
A z drugiej strony… Wiadomo, że język potoczny jest oeconomicus i różne rzeczy upraszcza, żeby było szybciej i łatwiej. Jak się zacznie za każdym razem precyzować, że chodzi o ugrupowania typu faszystowskiego jak ONR i NOP, plus niezgrupowani sympatycy ruchów rasistowskich, plus wrogowie LGBS z pozycji religijnych, plus bezideowi nienawistnicy, plus kibole i jeszcze kilka plusów, to już się nie będzie chciało nikomu postu napisać, bo taki będzie musiał być długi.
Moja propozycja w takich przypadkach zwykle brzmi – upraszczajmy dla ułatwienia komunikacji, ale wiedząc, że upraszczamy. I nie biorąc tego uproszczenia za rzeczywistość. 😉
Tadeuszu, niestety nie jesteśmy jak chmury, które nie muszą być widziane, żeby płynąć (Wisława Szymborska) – ja przynajmniej mam duuużo większą frajdę z własnej przemądrzałości, kiedy ktoś mi klaszcze. 🙁 Zakładam, że inni też mają podobnie, z zapałem więc Ci klaszczę – artykuł prawie gotowy! 🙂
Ago, ale ja mam psy! Na wszelki wypadek dwa, jakby jednak jeden robił głupią minę na moje przemądrzałości 🙄
Bobiku, no dobrze, ale moje przemądrzałe jestestwo robi kwaśną minę na nazywanie kiboli faszystami. O ile mi wiadomo, w krajach faszystowskich (z komponentą totalitarną) panował wzorowy porządek i takich wydarzeń po prostu być nie mogło.
No nie mogłem dojść w jakim znaczeniu Helena używa tego wyrazu. Teraz wiem: jako pojemnik na treści negatywne. OK. Już wiem, już wiem! No i chyba o tym pisał Orwell… teraz dostanę… bynajmniej nie cukierka…
Ago, zapomniałem serdecznie podziękować, tak mnie moje ja zafascynowało!
Tadeuszu, ode mnie dostajesz taki medal, jak ten morski lew, który najwyraźniej też z siebie bardzo zadowolony: 😆
http://www.youtube.com/watch?v=GdP3MQIRI_E
Dzień dobry,
przykład adekwatny do pytania: ofensywa czy defensywa.
Jeszcze parę lat temu była to garstka w Myślenicach:
http://miasto-info.pl/myslenice/475,marsz-onr-przez-myslenice.html
Przez cztery bodaj lata przyjeżdżali tam co roku. I jak najbardziej pisała o tym „Wyborcza” – chyba jako jedyna.
Teraz przestali nawiedzać Myślenice (owszem, pewnie dlatego, że zaczęło z lekka „nie wypadać” podpierać się antysemityzmem). Ale za to ostatnio w Warszawie…
Bede wdzieczna za nie dorabianie mi geby. Rasistami nazywam tych kiboli, ktorzy rzucaja w czarnych zawodnikow na boisku bananai i wydaja malpie dzwieki, ktorzy rozwijaja na stadionach transparenty na temat „Zydkow” z przeciwnej druzyny, a mecz z druzyna izraelska przerywaja rzucajac na boisko przedmioty twardsze od bananow. Faszystami nazywam kiboli, ktorzy dolaczaja do nacjonalistej demonstracji aby dowalic „pedalom”, „lewakom” i policji. Ktorzy skanduja „Raz sierpem raz mlotem…” K „Zakaz pedalowania”oraz inne ladne sentymenta.
Wyjasnilam? 🙂
Heleno, dziękuję! Ma pedanteria (eee…) została zaspokojona!
Bobiku, medal śliczny, jak ten lew! Poryczałem się ze wzruszenia, jak to zwyczajne u lwów.
Ciekawe byłoby oglądać tego pana w naturalnym środowisku lwiomorskim, jak sobie tak macha nogami, hehe.
A to wszystko z Tierpark Nuernberg? to czemu ja tam tylko kościoły oglądałem?
Przy okazji, lampart morski wyjątkowo mniej zabawowo wygląda… skrzyżowane dinozaura z płetwiastym tygrysem, brrr. Oglądałem u Attenborough, ależ wrażenie sprawia (lampart).
Jeszcze dumam o precyzji językowej… Trudny to w tym przypadku jest zgryz, bo jakiejkolwiek zbiorczej nazwy by nie użyć (a wymienianie niezbiorczych, jak pisałem, jest dość uciążliwe), zawsze nie będzie całkiem adekwatna. Kibole, chuligani, bojówkarze – to mi się wszystko wydaje pewnego rodzaju „obłaskawieniem” zjawiska. Ustawieniem go w roli kryminalnego marginesu, do którego wystarczy konsekwentnie zastosować środki policyjne i sprawa będzie z głowy. A mnie się to wszystko wydaje bardziej złożone i bardziej niebezpieczne, więc nie chciałbym obłaskawiać.
Nasz obecny, polski problem z różnej maści „dziarskimi” osobnikami polega na tym, że potrafili oni sprytnie podłączyć się pod nacjonalną (stąd odniesienia do faszyzmu usprawiedliwione) i religijną symbolikę, czy w ogóle sferę ideową i w oczach części społeczeństwa (oraz niektórych polityków) udało im się w ten sposób umknąć z pola oznaczonego etykietą „czysty bandytyzm”. Mogą swoim bandyckim wybrykom dorabiać ideową gębę, a nawet chwilami, jak im akurat tak wygodnie, stroić się w świętoszkowate piórka i robić za niewinnie atakowane gołąbki pokoju. I coraz częściej tę możliwość wykorzystują przywódcy różnych grup, których całą ideologią jest „komu by tu dać w mordę”. Sprytny przywódca potrafi to danie w mordę tak wyonacyć i obudować frazesami, żeby stworzyć pozory jakiejś tam ideowości.
Nazywanie tych wszystkich typów faszystami może być niesłuszne i nieprecyzyjne, ale spełnia jedną istotną rolę – naciska pewien ostrzegawczy guzik (który w naszym społeczeństwie wciąż jeszcze działa). Pozwala zasygnalizować – słuchajcie, dzieje się coś groźnego, znacznie groźniejszego niż zwykłe chuligaństwo. I ja bym się od tego guzika zbyt lekko nie odżegnywał.
Na swój użytek mam jeszcze inne określenie – faszoidzi. Być może jest ono nieco precyzyjniejsze, bo zaznacza, że nie chodzi tylko o tych, którzy wprost przypisują się do faszystowskich wzorców i symboli, ale również o tych, którzy używają wybranych elementów (kult wodza, kult siły, „naszość”, itd.), oficjalnie się od faszyzmu odżegnując. Może by to słowo spasowało?
O tu ładne zdjęcie
http://www.fotal.pl/files/2009/10/fot.-Darek-Sepio%C5%82o-%E2%80%9ELampart-morski%E2%80%9D-kat.-Zwierz%C4%99ta-600×400.jpg
No, temu lampartowi morskiemu to już nikt gęby nie musi dorabiać. 😆
Bobiku, precyzja językowa jest możliwa. wystarczy użyć: ci paskudni inni co to ich nie lubię
Taki nowopotworek językowy dobra rzecz, ale czy zechcą używać??
Ja bym się odżegnywał od takich nazbyt rozrzutnych użyć terminów o określonych desygnatach, bo wtedy nie wiadomo jak określać te obiekty, które są tak precyzyjnie nazywane. Tfu, coś mi wykładowo wyszło… U nas w Niederschlesien akurat odczucie niedobrości faszyzmu stępione, bo nas od 1945 roku straszyli nimi, że wejdą i zabiorą. I tow. radzieccy też lubili to określenie. Więc się zużyło.
A bezczelnie analogię snując, to na takie użycie wyrazu Cygan (bo nie ma jasno określonego desygnatu, bo to i Romowi i Sinti i inni) to się nie godzicie?
A czemu nie nazywać ich komuchami, tych osiłków? Komponenty totalitarne, narodowe, rasistowskie, antysemickie, etc., były? I ludziska w Polsce chyba uważają to za gorszą obelgę niż mitycznego faszystę.
No nie, foma, to też za proste, a nawet o wiele za proste. Mogę nie przepadać np. za ludowymi zespołami pieśni i tańca, ale nawet mi nie przejdzie przez głowę, żeby nazwać ich członków faszystami. Chyba że zaczęliby przejawiać nagłe sympatie do pewnych kluczowych wyznaczników faszyzmu – wtedy mogłoby mi się zdarzyć.
E, z nazywaniem komuchami byłby spory problem. Po pierwsze, to się jednak ludziom nijak z prawicą nie kojarzy. Po drugie, elementy narodowe czy rasistowskie były w komunistycznej praktyce, ale nie w ideologii. Tam to nawet wręcz przeciwnie. No i z ostentacyjną religijnością nijak komuchów nie dałoby się połączyć (faszystów też, ale o tym jakoś mało kto wie, samych faszoidów nie wyłączając).
Z Cyganami bajka jest zupełnie inna. Tu chodzi o grupę dyskryminowaną i jej próbę ucieczki od nazwy stereotypizującej. W takich przypadkach ja jestem za tym, żeby ta grupa sama decydowała, jak chce być nazywana. Trochę to zresztą tak, jak w dyskusji (u Pani Kierowniczki) czy nazwiska artystów rosyjskich mają być w transliteracji polskiej czy angielskiej. Ich nazwiska – niech sami wybiorą. A my się z uprzejmości do ich życzenia dostosujmy.
Bobiku, a jakiemu przysłowiowemu przeciętnemu ludziowi prawica automatycznie kojarzy się z faszyzmem? w trzeciej rzeszy wszak był narodowy socjalizm, we włoszech – korporacjonizm, w japonii pewnie jeszcze inne, trudne do wymówienie cudo. to u nas ciąg skojarzeń tak się potoczył, ale żeby wtoczył się do świadomości, to wcale nie takie pewne. czy z prawej, czy z lewejm czy z innego jeszcze kąta się kopie – tak samo boli.
Jesli ktos chce sie nazywac z wlasnej nieprzymuszonej woli ONRem, formacji niewatpliwie faszystowskiej, siegac do przedwojennej historii, odwolywac sie do przedwojennej literatury, tradycji, retoryki, znakow rozpoznawczych, symboli i programow politrycznych, to ja im nowej nazwy zbiorczej wymyslac nie bede.
Bo to były religie państwowe, z kultem, deifikacją, przywódców. Lem miał rewelacyjny tekst o faszyzmie (stricte…) w tym duchu.
tutułem dopowiedzenia, dorzucę jeszcze, że najbardziej odpowiadające mi zdefiniowanie faszoidości widziałbym w antyindywidualności. a cała reszta, czyli skąd to anty wychodzi, to sprawa drugoplanowa, dla politologów, dziennikarzy, historyków i bobikoblogowych gawędziarzy
Totez dlatego, fomo, robimy rozroznienie miedzy faszyzmem i hitleryzmem.
No, nie dla wszystkich jest to sprawa drugoplanowa. Akurat mam dosc przekazow rodzinnych zarowno z faszyzmu oenerowskiego jak i wloskiego, gdzie studiowal moj ojciec, aby temat ten dla mnie nie mial wylacznie funkcji gawedziarskiej.
To jest do wczorajszej rozmowy wieczornej i mojego mimo wszystko optymizmu:
http://wyborcza.pl/1,75248,10725166,Licealisci_boja_sie__ze_Holocaust_moze_sie_powtorzyc.html
Jak tu nadążyć, ja tu nadążyć za galopującym blogiem? 😯
No, ale próbować trza. 😉
Foma – paradoksem polskiej prawicy (np. w wydaniu pisowskim) jest właśnie jej „socjalistyczność”, odrzucanie liberalizmu w ekonomii, rewindykacyjność i te numery. Ja nie twierdzę, że to nie jest umysłowe pomieszanie z poplątaniem, tylko że takie po prostu są fakta. 😉 W tej „prawicowonacjonalnej socjalistyczności” również przejawia się duchowa bliskość polskiej prawicy z faszyzmem.
A dla przeciętnego ludzia faszysta to najprawdopodobniej ten, z którym walczyli czterej pancerni i pies (wciąż jeszcze lecą powtórki). Nieważne, na ile to ma związek z rzeczywistością. Ważne, że to typ niemiły, brutalny i w takim mundurze, co się źle kojarzy. Dlatego ten ostrzegawczy guzik się uruchamia.
Heleno – cały czas mowa o tym, że problem z określeniem „faszysta” nie dotyczy ONR czy NOP, bo tu akurat podstaw do takiej nazwy jest dosyć. Chodzi np. o tych, którzy – bez ogródek rzecz ujmując – za głupi są nawet na to, żeby się przypisać do faszystowskiej symboliki. Którzy są czystą, nieskażoną myślą agresją, bez żadnego ideologicznego zaplecza. Tu jest pytanie, czy to też faszyści, czy jakaś inna kategoria.
Ze sprowadzeniem faszyzmu do antyindywidualizmu też miałbym kłopot. Komunizm również był antyindywidualistyczny (jak i kilka innych totalitaryzmów), a jednak nie uznałbym, że to absolutnie jedna para kaloszy. W założeniach komunizm był np. pozbawiony tej komponenty ksenofobicznej, rasistowskiej, która dla faszyzmu była typowa.
Ja się tu nie chcę spierać, który totalitaryzm „lepszy”. Wskazuję tylko, że nie były do końca identyczne i że nie bez powodu faszyzm ma jednak pewne określone wyróżniki. No i że antyindywidualizm sprawy faszyzmu nie załatwia.
Że zarówno faszyzm, jak i komunizm były religiami państwowymi, jak najbardziej się zgadzam. Dlatego zresztą nie lubiły innych, konkurencyjnych religii. Tylko że na polu ich zwalczania akurat komunizm miał większe (i wiele dłuższe w czasie) „osiągnięcia”, więc w powszechnej świadomości to właśnie on bardziej się skojarzył z antyreligijnością.
Noo, Bobik, mysle, ze faszysta nie musi sie zajmowac ideologia. Wystarczy mu lista wrogow do wytrzebienia, aby sie dobrze poczuc.
Przeczytalam wlasnie u Fausette’a wpis czytelnika, ze „t. zw. pisarze …(po podpisaniu listow w obronie KP) okazali sie zwyklymi grafomanami i lewackimi zdrajcami”. Inny proponowal aby wyjasnic „czym sie zajmowal Blumsztajn przed 1968 rokiem, podobnie jak nieslawnej pamieci Geremek”. Ci dwaj czytelnicy pewnie nawet nie maja zadnych „doswiadczen” faszystowskich, ale zidentyfikowali juz ( z pomoca jajoglowego Fausette’a) kto jest wrzodem na zdrowej tkance Narodu.
Fausette tylko wskazal na Tokarczuk.
Trudno z faszyzmem walczyć w kraju, w którym mało jest inności i mniejszości. Przeciętny Polak nigdy nie poznał i nie pozna Żyda, ludzie z małych miejscowości rzadko widują czarnoskórych, Azjatów, homoseksualistów…
Świetne są reakcje kiedy Filozof mówi o swoim pochodzeniu. Gdy powiedział mi o nim i ja po prostu przyjęłam do wiadomości, był zdziwiony. Ale mój pierwszy chłopak był Syryjczykiem, przyzwyczaiłam się. Zazwyczaj jest zmieszanie, zakłopotanie. Kiedyś na imprezie ktoś zaczął opowiadać dowcipy o Holocauście, Filozof się zdenerwował, a wszyscy się zdziwili dlaczego. Potem jakaś podpita dziewczyna pytała go czy zrobili mu zabieg który wykonuje się na każdym żydowskim chłopcu 😉 . Osoby te były z dużych miast, studiowały na elitarnych kierunkach.
Gdy pyta się dziecko wyzywające inne dziecko per „Żyd” i „pedał”, czemu uznaje te słowa za obelgi, mówi że rodzice tak mówią. Bezrefleksyjna nienawiść z potrzeby posiadania określonego wroga, jest dziedziczona. Dlatego rolą szkoły jest wyrzucanie im takich rzeczy z głów, co z kolei jest kontrowersyjne, bo z jakiej racji szkoła ma podważać autorytet rodzica?
Wyniki wyborów – wśród posłów jest dwóch czarnoskórych, homoseksualista i transseksualistka – świadczą o tym, że przynajmniej w środowiskach miejskich, nawet tych bardziej konserwatywnych (Kraków), coś się zmienia, mniejszości w tym kraju wreszcie mają głos i przedstawicieli. Ale nie u wszystkich i nie wszędzie dokonuje się rewolucja obyczajowa. Na ciasnotę umysłową jeszcze nikt leku nie wymyślił i jak patrzę po niektórych studentach, nawet kontakt z wielkim światem dzięki różnym Erasmusom nie zawsze pomaga.
A z faszyzmem i nienawiścią wśród dorosłych należy walczyć twardo. Jak czytam czasem komentarze pod artykułami na gazecie.pl albo innych serwisach i widzę chociaż cień rasizmu, antysemityzmu, homofobii – od razu zgłaszam. Głośno protestuję, gdy ktoś beztrosko opowiada rasistowskie dowcipy. Tyle każdy człowiek może zrobić.
Swoją drogą, czy w polskim prawie są zapisy o tym, że dyskryminacja ze względu na orientację seksualną jest przestępstwem? Czytając uzasadnienie zarejestrowania „zakazu pedałowania” odniosłam wrażenie, że nie. Tak samo, co zrobić z nienawiścią i dyskryminacją wobec transseksualistów? W jaki sposób ująć ją prawnie? Mam nadzieję, że ten Sejm się tym zajmie.
Ta prawicowonacjonalna socjalistyczność (uff 🙄 ) to bolszewia.
Faszyści – zgodnie z Heleną i bez zahamowań.
Za głupi – żulia albo dzikie, bo agresywne, a tępe.
Gdy trzeba, definiuję i uzasadniam bardziej szczegółowo. Na co dzień używam jak wyżej.
Moim zdaniem trudno nazwać kiboli faszystami. Im nie towarzyszy żadna wielka ideologia, po prostu nienawidzą inności.
Faszyzm to nie antyindywidualizm, to ideologia która udowadnia różnymi środkami (retoryką, propagandą, pseudonauką) wyższość białej rasy nad innymi rasami. Wyższość heteroseksualizmu nad homoseksualizmem. Walcząca o „czystość”: permanentne wyeliminowanie osób chorych lub w inny sposób „gorszych” od aryjskiego ideału. To trochę więcej niż przychodzenie na parady żeby porzucać sobie brukiem. Dlatego faszyści od kiboli są bardziej niebezpieczni. Oni mają ideologię, w którą wierzą, a to trudniej zmienić niż kibolską mentalność.
Polecam, w którejś „GW” był duży artykuł o takim „blokersie”, który w pewnym momencie swojego życia dowiedział się, że jego rodzina to Żydzi którzy przekonwertowali się na katolicyzm. Obecnie jest chasydem, uczy się na rzeźnika. Jest też o nim film dokumentalny.
Ten rytualny rzeźnik jakoś się nazywa specjalnie…. pomóżcie, nie pamiętam…
Alienor, w małych miejscowościach jest większa różnorodność niż by się zdawało. Za komunizmu modne było ściąganie Arabów, Murzynów, Azjatów (a nie będę zmieniał tradycyjnych nazw :evil:!) do małych miast i miasteczku pod nazwą od Kreuz… takie ładne Mulatki były! Naprawdę ładne! Wietnamczyków dużo, etc.
We Wrocławiu w latach jakoś późnych siedemdziesiątych, jak tramwaje po rynku jeździły, stawała taka duża polska babcia z taką śliczną dziewczynką mulatką. Pięknie to wyglądało. Nawet dziewczynkę widziałem później, jak dorosła.
18 stron!! Ha!
szochet
Tadeuszu, szochet się nazywa.
Łajza 🙂
Na ciasnote umyslowa, wbrew pozorom, Alienor, jest lekarstwo. Oswiata, madre programy telwizyjne, lektury obowiazkowe, no i nade wszystko dobre ustawodawstwo. Jesli udalo sie madrym ustawodawstwem zmusic urbanistow i architektow do znoszenia barier architektonicznych, to z pewnoscia mozna wymusic normy postepowania takie, ktore nie dopuszcza do publicznego zniewazania jakichkolwiek mniejszosci, a zaraz okaze sie, ze i w sytuacjach polprywatnych, jak u cioci na ieninach, nie bedzie wypadalo przerzucac sie niestosownymi uwagami. Ustawodawstwo zmienia serca i umysly.
Moim zdaniem mozna, Alienor. Bo nie jest wazne co oni maja w glowach, tylko co robia nam wszystkim. Nie wazne, ze kogos nienawidza, wazne co z ta nienawiscia robia.
Wiesz, Tadeuszu, dorastałam w Kielcach i jedyny czarnoskóry jakiego tam widziałam to był ginekolog mający gabinet w pobliżu mieszkania mojej babci. Ludzie go akceptowali, bo był dobrym lekarzem. Wietnamczyków jest w Warszawie zatrzęsienie, owszem, ale jakoś w moich rodzinnych okolicach ich nie widywałam. Może to kwestia Świętokrzyskiego i okolic, koleżanki z Radomia też nie były przyzwyczajone do różnorodności etnicznej okolic Stadionu, który znajdował się w pobliżu Uczelni.
A Mulatki są piękne, sama żałowałam jak byłam młodsza, że moi rodzice tacy mało egzotyczni byli i mam jasną cerę i niebieskie oczy 😉 .
Mulatki, ze przypomne, dziela sie na ladne, brzydkie, szare myszki, grube, chude, dwunogie, jednonogie, zezwowate lub nie, astygmatyczne lub nie, ladnie ubrane, brzydko ubrane, biedne i bogate, dlugowlose, krotkowlose, sredniowlose, lyse po chemii, wysokie, niskie, mezatki i samotrne, madre i glupie, wyksztalcone i analfabetki, pracujace i bezrobotne, dzieciate i bezdzietne, stare i mlode.
No, zupelnie jak Polki. 🙂
Zgoda, rola ustawodawstwa ważna jest, ale zniesienie barier w umysłach jest jednak o wiele trudniejsze niż zniesienie barier architektonicznych. To drugie można zadekretować i dopilnować wykonania, w tym pierwszym dopilnowanie wykonania jest niewykonalne.
Dlatego – oczywiście, oświata, media, jak również wzorce i nacisk społeczny. To mi się wydaje szalenie istotne: żeby w dobrym towarzystwie pewnych rzeczy nie wypadało. Żeby było wiadomo, że na pewne odzywki wszyscy się skrzywią jak na puszczenie bąka. Żeby nie można było dostać dobrej pracy, jeżeli głośno przyznaje się do rasizmu czy antyhomoseksualizmu (tu zacząć trzeba od urzędów państwowych, ale potem ten „wirus” się rozprzestrzenia). I tak dalej.
Ja wiem, tu się mogą znowu zacząć długie dyskusje, co to jest dobre towarzystwo. Wobec tego z góry ustalam prawem satrapy: dobre towarzystwo to jest to, w którym ja się obracam. 😎
a można nawet tylko zadekretować, a o wykonywanie się nie martwić…
Bobiku, Wielki Fryc też się obracał wyłącznie w dobrym towarzystwie: dobermanów. 🙂 Przedkładał nad dwunogie nieptaki!
Niestety, innowacji społecznych nie można zadekretować. Ostatnio była taka moda, żeby tzw. niziny społeczne nadawały ton, czy to w języku czy ubiorze…. I kiedy to się zaczęło?? W dobrych późnych latach sześćdziesiątych?
Chociaż dobermany może by i sobie poradziły z nadawaniem tonu.
Mulatki się dzielą wszelako, są nawet z białą skórą (ale czerwonymi oczami, chyba…) 🙂
No ale inne pociąga…
wróć, większość ma niebieskie! niektóre czerwone albo fioletowe. Inne…
Foma słusznie prawi. Zadekretować wszystko można, o ile dekretujący wykonaniem nie ma się zamiaru przejmować. 😎
Z mojego punktu widzenia o mieszańcach powiem tak: są wśród nich takie i inne, ale jak już się wśród nich piękny kundel trafi, no to niech się wszystkie rasowce schowają. Albo nie, niech się nie chowają, tylko klękają w podziwie i składają hołdy. 😈
Nawet innowacje spoleczne tez daje sie czesto zadekreketeowac i choc bywa to poczatkowo bolesne, to prznosi owoce juz po paru latatch. Przyklady: affirmative action w stosunku do kobiet i mniejszosci rasowych, nakaz rasowej integracji w szkolach, nakaz dzielenia smieci, Ustawa o Niepelnosprawnych Amerykananch, zakaz aborcji w Polsce, zakaz dreczenia zwierzat.
Wątpię, żeby to kogokolwiek pocieszyło, ale zapodaję niejako „z kronikarskiego obowiązku”: w Rosji jest pod omawianym względem wiele gorzej niż u nas. Słuchałem niedawno w Radio Kultur reportażu pt. „Na prawe oko państwo jest ślepe”, o rosyjskich faszoidach, nieraz jawnie wspieranych przez władze i to dopiero jest zgroza. Tam „lewacy” rzeczywiście muszą się bać o życie, nie tylko na manifestacjach (zresztą spora część członków rosyjskiej Antify już została uśmiercona). I na policję ani prawo na ogół liczyć nie mogą.
Dla niemieckojęzycznych ten reportaż w formie spisanej:
http://www.dradio.de/dkultur/sendungen/weltzeit/1284558/
Heleno, zadekretować naprawdę wszystko się da, ale czy to przyniesie owoce i jak szybko, zależy od wielu czynników – od prowadzenia równolegle akcji edukacyjnej (i jej dobrego przygotowania), od stopnia gotowości społecznej do przyjęcia zmian, od wydarzeń historycznych (które potrafią pewne sprawy nagle usunąć na bok), od konsekwencji systemu prawnego w egzekwowaniu i kilku jeszcze innych rzeczy. Sam dekret może być jednym z bodźców do zmian w świadomości, ale – w przeciwieństwie do zachowań – nie ma ich jak wymusić.
A nawet i z zachowaniami bywa różnie. Na przykład podana przez Ciebie ustawa o aborcji w Polsce – czy naprawdę wymusiła nieprzerywanie ciąży? Zepchnęła je tylko w nielegalność. Albo czy zmieniła świadomość tak, że nikomu już nie wpadłoby do głowy przerwanie ciąży? A przecież chyba taki był jej społeczny cel.
Albo kara śmierci – odkąd już jej w Polsce nie ma, a społeczeństwo dalej za. 🙁
Więc nie jest tak, że wystarczy wprowadzić ustawę, a świadomość społeczna zaraz za nią podąży. Podąży wtedy, kiedy jej będzie akurat po drodze.
Przywolujac ustawe o aborcji w Polsxe mialam na mysli to, ze zascxzepila ona w glowach wiekszosci spi;eczenstwa (ponad 70 procent) idee, ze aborcja jest ?najwiekszym zlem”, zas zarodek jest „dzieckiem”. Tak w moich czasach nie uwazano, ja dalej tak nie uwazam, skrobanki byly na porzadku dziennym w srodowisku, w ktorym ja sie obracalam, a obecnie nawet moja kolezanka, o ktprej wiem, ze ma za soba co najmniej dwie skrobanki, kiedy w wieku 42 lat zaszla w ciaze, odmowila badan prematalnych ( z targicznymi konsekwencjami dla caleej rodziny). Przedtem nie przyszloby jej do glowy nie pojsc sie zbadac.
KOnsekwencje nakazow mozna zobaczyc bardzo szybko. Przypomina mi sie bardzo stara historia, ktora opowiedziala mi paryska znajoma Julia J. Trafila jej sie wspaniala fucha, kiedy miala byc tlumaczka i przewodniczka wycoeczki polskich studentow po Paryzu i okolicach. Grupa byla stosunkowo niewielka, ponizej dwudziestu osob, wlasnym autobusem, Bytlo to na poczatku lat 70-tych. Juz drugiego dnia oprowadzania Julka zwrocila uwage studentom, ze wyglaszanie antysemickich uwag i dowcipow jest sprzeczne z francuskim prawem.
Uprzedzenie najwyrazniej nie podzialalo, poniewaz nazajutrz autobus rozbrzmieal dalszymi dowcipami o chrakterze jawnie antysemickim.
Wtedy Julka kazala zatrzymac autobus i oznajmila: Czy zawolac teraz policje i niechaj spisuje czy tez cichutko i bez rozglosu wracaja panstwo jutro z rana do Polski? Cala grupa procz dwoch osob, ktore nie braly udzialu w facecjach.
Studenci najpierw jej nie uwierzyli, potem niektorzy usilowali ja od tego zamiaru odwiesc, ona obstawala przy swoim i stanelo w koncu na tym, ze wracaja nazajutrz do Polski.
Poznym wieczorem do hotelowego pokoju Julki ktos zastukal. Byla tp cala grupa w komplecie, lacznie z dwojka „niewinnych”. Niektorzy zaplakani. Kazdy/kazda z wlasnej inicjatywy i jak mowi Julia, szczerze ja przeprosil i przyrzekli, ze wiecej sie to nie powtorzy. Julka po dlugich namowach dala sie ublagac. Reszta pobytu we Francji minela bez zarzutu.
Heleno, przecież ta historia paryskiej znajomej nie ma nic wspólnego ze zmianami w świadomości społecznej. To jest właśnie klasyczny przykład wymuszenia pewnych zachowań (i nie mówię, że w tym przypadku to źle, tylko że o zachowania chodzi, nie świadomość). Ilu z tych studentów było po wycieczce naprawdę przekonanych, że w opowiadaniu antysemickich dowcipów jest coś złego? Ilu przestało je opowiadać? Ilu tylko żal było wyjeżdżać, więc odstawili teatrzyk na użytek? A ilu doszło do wniosku, że we Francji lepiej z takimi dowcipami nie ryzykować, „bo oni tam mają jakieś takie dziwne zasady”, ale w Polsce jak kto chce? Tego Twoja znajoma w żaden sposób wiedzieć nie mogła.
Ustawa antyaborcyjna, sądząc po szacowanej liczbie faktycznie dokonywanych aborcji, nie dokonała jakiegoś dramatycznego, kompletnego przełomu w świadomości. A że w pewnych indywidualnych przypadkach mogła mieć skutki? Jasne że mogła, choć wcale nie wiadomo, na ile była to sama ustawa, a na ile cała antyaborcyjna propaganda (dla innych nauczanie), której przecież było i jest pod dostatkiem. No i jedna czy druga znajoma, to jeszcze nie jest całe społeczeństwo. 😉
Swoją drogą, jeżeli pod wpływem tej ustawy społeczeństwo nabrało przekonania, że skrobanka to nie środek antykoncepcyjny, to ja jestem za (bo jednak ma to dla organizmu większe konsekwencje). Żeby tylko teraz za tym poszedł rzeczywisty dostęp do tych środków… 🙄
A nie w tym temacie, tylko w innym: nie macie wrażenia, że Prezesowi coraz pilniej jest potrzebna pomoc psychiatryczna? 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10727663,PiS_zlozy_wniosek_postawienia_min__Sikorskiego_przed.html
Oczywiscie, ze zmiana w swiadomosci tych studentow nie nastapila w ciagu pierwszych 48 godzin po wyladowaniu we Francji. Ale byc moze zaszczepila poczucie, ze nie wszedzie i nie zawsze takie rozmowy i dowcipy sa na miejscu. Co im najwyrazniej przedtem do glowy nie przychodzilo, skoro kontynuowali je po pierwszym ostrzezeniu. Martin Luther King mowil, ze najpierw nalezy z pomoca prawa zmienic postepowanie, a serca dojrzeja pozniej. Studenci dostali pierwszy sygnal, moze po powrocie dalej sie zachowywali tak jak w tym autobusie (i jeszcze na jakims cmentarzu, przypominam sobie), ale mysle, ze to doswiadczenie zostalo im na reszte zycia. I ze moze z czasem dojrzaly im takze serca. Oczywiscie , ze nikt z nas tego nie wie. Moze gdyby przyjechali na dluzsze stypendia do Francji, to i swiadomosc by sie przeorala szybciej.
Ja sama pamietam co czulam ogladajac w tv na poczatku lat 70-tych zamieszki w Bostonie z powodu tak zwanego „busing” – kiedy na sile zmuszano do dowozenia bialych dzieci z drogich dzielnic do czarnychg gett i vice versa do szkol. Uwazalam i czesto wyglaszalam ten poglad, ze nie mozna na dzieciach uprawiac eksperymentow z dzoedziny spolecznej inzynierii i nie dziwie sie bialym rodzicom, ze demoluja szkoly. Ale z reka na sercu musze przyznac, ze ta spoleczna inzynieria zadzialala, a ja zmnodyfikowalam znaczaco to co poczatkowo myslalam. I nie zabralo mi to wielu lat – rok, noze dwa, moze nawet trzy. Nie pamietam. Ale wiem, ze sie zmienilam.
Mysle, ze ustawa antyaborcyjna dokonala ogromnego przelomu swiadomosci – nowia o tym staystyki aprobaty czy dezaprobaty dla sztucznego przerywania ciazy. Jesli prawie osiem osob na dziesiec uwaza dzis aborcje za „straszliwe zlo” i „morderstwo dzieci nienarodzonych”. Pewnie, ze jak przychodzi co do czego, wiele kobiet zdecyduje sie na aborcje, ale chyba kosztrem wielkiego konfliktu sumienia, czego nie lekcewaze i bardzo im wspolczuje tego zametu w duszy.
Bobiku, widziałam to zdjęcie wcześniej i uważam, że stanowczo można tam upchnąć jeszcze jedną flagę 😈
Psychol JK jest zupelnie jak ten (apokryficzny?) zolnierz japonski, ktoremuy nikt przez 40 lat nie powiedzial, ze II wojna swiatowa sie skonczla i on te lata spedzil w okopach, odzywiajac sie korzonkami i polerujac karabin.
Czasamiu mam wrazenie, ze JK przebil w wariactwie nawet Turkmen Basze, ktory dobrych pare lat byl prezydentem z bahjwiekszym wspolczynnikiem entertainment value na swiecie.
No i to mnie szczegolnie ujelo:
„Polskie stawki w Londynie są najniższe, niższe niż stawki emigrantów z krajów afrykańskich, to zasługa polskich elit. My chcemy Polski niepodległej, Polaków pewnych siebie, a nie pracujących w warunkach niewolniczych w różnych obozach” – mówił Kaczyński.
Czy te stawki dla londynskich Polakow nie ustalal czasem Geremek wraz z niemiecka sluguska Olga Tokarczuk?
Usiluje wyobrazic sobie jaka wesolosc panuje w tej chwili w domu panstwa Sikorskich.
Chwileczkę, Heleno, nie róbmy większego mętliku niż trzeba. 😉 Nie twierdzę, że ustawy w ogóle nie mają znaczenia (wręcz przeciwnie, twierdziłem, że mają duże) i że nie mogą być poważnym bodźcem do zmian w świadomości. Twierdzę natomiast, że mocą prawa da się wymusić jedynie zachowania, bo zmian w świadomości egzekwować nie ma jak. I że te zmiany świadomościowe są zależne nie tylko od prawa, ale i od wielu innych czynników. I że busing albo danie ultimatum studenckiej wycieczce to jest wymuszenie pewnych zachowań, za którymi świadomość może pójść, ale nie musi.
Nie mamy tu żadnych gwarancji. Na przykłady skuteczności dekretowania można znaleźć kontrprzykłady pokazujące jego nieskuteczność, również w dłuższym planie (choćby walka komunistów z religią).
I to nie są argumenty za tym żeby nie zmieniać praw, tylko żeby nie robić sobie złudzeń, że to wystarczy.
A jak chodzi o świadomość aborcyjną w Polsce – być może mój sceptycyzm wobec głębokości zmian bierze się stąd, że ten temat wydaje mi się szczególnie skłaniający do hipokryzji i poddania się sloganom. Nie bardzo tu wierzę w całkowitą prawdziwość odpowiedzi, nawet w anonimowych ankietach. Podejrzewam też, że gdyby nagle wiatr zawiał z innej strony, część odpowiedzi zmieniłaby się dość szybko, co świadczyłoby właśnie o płytkości przełomu. Ale ponieważ to są moje podejrzenia, nie twarde dane, to w tym punkcie się wycofuję z tematu, bo nie uważam podejrzeń, nawet swoich, za rzetelne argumenty. 😉
Nie wiem, czy JK już zdołał przeskoczyć Turkmen Baszę, bo osiągi tegoż były jednak niepoślednie, ale że się zbliża do niego dużymi susami, to widać gołym psim, a nawet ludzkim okiem.
I to by było jeszcze nic, bo w końcu każdemu wolno zwariować. Ja tylko nie mogę zrozumieć, jak jego jeszcze ktokolwiek może brać na serio. 😯
Bobiku, twarde dane na ten temat są, więc się nie wycofuj. To oczywistość, że w badaniach ankietowych ludzie odpowiadają tak, żeby wypaść dobrze. Dlatego poważne ankiety konstruuje się na zasadzie krzyżowego ognia pytań i wtedy sprzeczności wyłażą, a te wszystkie badania z dwoma pytaniami i czterema odpowiedziami do wyboru można sobie wsadzić, bo to się nadaje tylko na artykuł analityczny w Wyborczej. 😎
Teraz można by zamilczeć go na amen
Wielki Wodzu, ja na te ankiety z dwoma i z czterema też z ciekawości zerkam, bo to właśnie jest pewien sprawdzian tego, co wypada mówić w danym środowisku. 🙂 Ale z ich analitycznej wartości zdaję sobie sprawę. 😉
Haneczko, ale ja mogę Prezesa nie zamilczać na śmierć? Bo on czasem jednak okropnie śmieszny (i chyba coraz bardziej już tylko śmieszny, nie straszny). No, co się nie mam pośmiać, jak okazja sama pcha się w łapy? 😉
Przykład, że zerknięcie w gazetowe sondy naprawdę bywa ciekawe. Na 3-pytaniową ankietę w GW, czy krzyż w Sejmie przeszkadza, 84% respondentów (sprawdziłem po 2 dniach odpowiadania, grubo ponad 1500 odpowiedzi) odpowiedziało, że przeszkadza. Wynik jakby nieco odmienny od średniej krajowej. 😉 Daje to pewne pojęcie o tym, do jakiego stopnia punkty widzenia zależą od punktów siedzenia i na ile wrażenie „wszyscy tak myślą” zależy od kółka, w którym się akurat obracamy.
Powiem Ci Bobik tak: niech sobie dusze beda czarne, jak dlugo postepowanie jest OK. Wtedy mi nawet ONR nie przeszkadza.
Niby tak. Niby praktyczne skutki dla mnie ma tylko czyjeś postępowanie, nie jego dusza. Ale ja bym ograniczenie się do wpływania tylko na postępowanie uznał raczej za konieczne minimum, niż za stan pożądany czy docelowy. 😉 Bo jak będę otoczony czarnymi duszyczkami, to stale będę w lęku, że w którymś momencie, gdy prawo przyśnie, jednak skorzystają z okazji i mnie kopną. Więc nadal byłbym skłonny eksperymentować również z wybielaczami do duszyczek. 😉
Bez gwarancji na sukces. 🙁
Nieeee, dusze to niech sobie kazdy sam mebluje…
Pewnie, że sam, ale gotowy, poręczny wybielacz może mu się przy tym przydać. 😆
O, Helena dokładnie mówi jak ja do dzieci (jak były dziećmi…). 🙂 Możesz mówić, jak już naprawdę musisz, co najgorsze, byle nikt nie słyszał. Neurotyków szkoliłem czy jak??
Jeśli chodzi o inżynierię społeczną, to obawiam się, aby była skuteczna, musi coś być w społeczeństwie przyzwalającego na nią. Trudno, muszę powiedzieć, że to jak w języku…
Znakomity przykład ma Gregor Thun (naprawdę jedna z najlepszych książek o Breslau/Wrocław: Die fremde Stadt, przetłumaczona na polski i angielski). Wszystkim mówiono, jaką mamy przyjaźń polsko-radziecką i jak kochamy ZSRR. Nic z tego nie wyszło. Mówiono: prapolski Wrocław. Wielu uwierzyło (choć to banialuki). No i oczywiście nasuwa się od raz przykład ogromnych pieniędzy włożonych w uczenie rosyjskiego. Nic nie wyszło…
Jesliu im (dzieciom) mowiles, ze nie wszystko moga nowic wszedzie, to mysle, ze nie wyrosly na neurotykow, tylko na ludzi wychowanych i liczacych sie z otoczeniem. Sa momenty kiedy nalezty powiedziec swoj piece, nieliczac sie z konsekwencjami, ale sa to momenty raczej rzadkie i wymagajace niezawislosci ducha i gotowosxi bronienia swego stanowiska. Kaczynski moze sobie myslec, ze Merkel jest agentka Stasi, ale wypowiadac sie w tej mierze, jesli musi, raczej w obecnosci najblizszych przyjaciol, a nie w ksiazce. Ziobro moze uwazac, ze dr G jest morderca swych pacjentoe, ale jak oglasza to na konferencji prasowej, to niech lepiej licz sie z moziwoscia procesu.
Generalnie jestem za tym, by za gleboko nikomu w dusze nie szperac i zadowolic sie jak ten ktos przestrzega prawa i dobrych obyczajow. Bo nie chcialabym aby ktos zbyt gleboko zagladal do mojej duszy , pelnej ciemnosci i prywatnych demonow.
A to co nami mowili, co probowali narzucic komunosci, moze nie jest najlepszym przykladem. Bo te nauki wchodzily czesto w ostry koflikt z naszym, moim, sumieniem i poczucem elementarnej fair play.
Jak się tu zgadzamy, Heleno!
Tak ludzie mówią, że wychowane… dotąd mnie ręka boli 🙄 🙂
No ale mantra: piastowskie ziemie, prapolski Wrocław, odwiecznie nasze… też była przez komunistów podawana. I wielu uwierzyło. Tak więc nie takie to proste.
Od razu może podam jeden powód, czemu tak się stało: na ziemiach dogłębnie niepolskich, bardzo niemieckich, trzeba było sobie jakoś psychologicznie wyjaśnić: co ja tu robię? (to nie ja, ale np mój ojciec. Całe życie twierdził, że on się obco czuje, bo on spod Stanisławowa, ale jednocześnie jak lew bronił polskości Niederschlesien). Jakoś trzeba było mentalnie oswoić to obce. Stąd tytuł: Obce miasto (Die fremde Stadt). Naprawdę znakomita książka.
Ach, Heleno, nie pierwszy raz jestem z Tobą! Tęsknię za światem, w którym nie mówi się ludziom wszystkiego, co się chce i nie wymaga od nich, żeby wywalali bebechy na światło dzienne. Tęsknię za czasami, kiedy różnych rzeczy nie mówiło się, bo tak nakazywało dobre wychowanie oraz kindersztuba. Jakże fascynujące może być docieranie do wnętrze drugiego człowieka (pod warunkiem, że on coś w tym wnętrzu ma, bo to teraz nie jest obowiązkowe).
Nie znoszę amerykańskiego pytania: co czujesz? (Zwłaszcza w wydaniu dziennikarskim… „A jak się panu palił ten dom, a w nim troje drobnych dziatek, to co pan wtedy czuł?”)
I w ogóle jestem za subtelnością i czymś, co się w dawnych czasach nazywało „uważaniem”.
Hm, mam problem, czy kupić najlepsze na świecie słuchawki, czy też naprawdę najlepsze na świecie słuchawki?? Uważam, że ktoś mi powinien kupić nagrodę, nie, nie blog. Ja se sam kupię!
Są też pewnie no przecież naprawdę najlepsze we wszechświecie słuchawki, ale jeszcze nie trafiłem.
I te i te kosztują za dużo…. 🙁 Na razie oczy pasę.
Hehe, Szczecin też jest piastowski w każdym calu, w każdym metrze… Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili…
Ale dla mojego pokolenia to już naprawdę nasze miasto. Wyrastaliśmy razem: Szczecin z gruzów i ja z krótkich sukienek. To wiąże.
Nisiu… Nisio…Nisia… Nisieczku!
O, to pasuje!
To se ne vrati…
Albo albo. Albo bariery między ludźmi, i subtelność, albo ich nie ma (udajemy, co?) i wszyscy równi. I bebechy, etc.
O, Nisio… eeee.
To my jedno! Nie ma barier! Tylko ja miałem krótkie spodenki (i ich nie cierpiałem!)
Te same problemy.
A jest dobra książka o Szczecinie, jak ta Thuna? Chętnie poczytałbym.
Jest taki reportaż, jak to Niemcy wychodzili ze Szczecina, wracali, wychodzili, wracali. te stoparętysięcy ludzi. Zabawa była co niemiara…
O Szczecinie, drogi Tadeuszu, napisała pani Inga Iwasiów powieść bardzo chwaloną „Bambino”. Ja jej nie dałam rady, ale wielu się podobała. Może zajrzyj w jakiejś księgarni?
Ładnie do mnie mówisz i to jest bardzo miłe.
Jak Niemcy wychodzili ze Szczecina, to alianci zbombardowali mosty. Mamy dwa razy po dwie zasadnicze przeprawy, najpierw (od strony miasta) na Odrze, a potem na Regalicy, równie dużej odnodze Odry właściwej. Uciekinierzy znaleźli się pośrodku, na tzw. Międzyodrzu i można było walić do nich jak do kaczek, co też uczyniono, a jakże.
Często o tym myślę, kiedy tamtędy jeżdżę.
„Bambino” było nominowane do Nike. To nawiasem, bo mi się przypomniało.
„Bambino” to był mleczny bar w środku miasta, w okolicach Politechniki.
Przez te wspominki jeść mi się zachciało. Oddalam się w kierunku kolacji! I Wam radzę – na smutki i troski… gmłę i jesień. Zjeść coś solidnego. Ot co.
Ooo, Nisiu, pytania „dziennikarskie” potrafia byc powalajace . Do moich ulubionych nalezalo przepytywanie przez jakas mlodziutka adeptke telewizyjna zrozpaczonej matki czteroletniej dziewczynki, ktora krecila sie przed domem i nagle przepadla. Nie bylo jej juz od kilku godzin.
Pani Reporterka zamiast pytac matke jak dziewczynka byla ubrana, jaki ma kolor wlosow i czy np potrafi juz wyrecytowac swoj adres, zaczela „wywiad” od pytania: Czuje sie pani winna, ze dziecka nie dopilnowala? Slowo honoru! Tak brzmialo pytanie! Do kobiety od kobiety!
Zadzwonilam wtedy do telewizji (to bylo w Warszawie) i darlam morde (ja potrafie!) jak sprzedawczyni ryb na bazarze. 🙄
Myśmy tu nie przyszli, ani nie wrócili. Po prostu Stalin przesunął granice na zachód. Niemców wypędzono ( za poparciem zachodnich aliantów), Polaków deportowano z ziem wschodnich ( bez reakcji, bo to wewnętrzna polityka sojusznika). Typowe stalinowskie czystki etniczne.
Wspominki, małe ojczyzny, wrastanie, dzieciństwo, …..powroty.
Pełno tego na tych ziemiach pomiędzy Szczecinem a Kijowem, Wrocławiem a Rygą.
Zjeść coś solidnego…..proponuję rydze na klarowanym maśle 😎
Ja tylko nie rozumiem, co ma wspólnego z włażeniem do duszy stojąca na półce tubka wybielacza z napisem „do ogólnego użytku”. 😆
A skąd się o tej porze roku bierze rydze? 😯
Przepraszam, skąd się w ogóle bierze rydze? 🙁
Masło mam. 🙄
Strasznie mam zabiegany dzien, wiec tylko szybko napomkne, Bobiku, ze sie z Toba zgadzam (15:05, 16:12). A skoro rozmowa i tak mocno zmeandrowala – od skutecznosci stosowania nie tylko prawa (czyli srodkow de facto silowych), ale takze perswazji – w celu zmiany zachowan spolecznych, do wywalania bebechow na swiatlo dzienne w ogole i w dziennikarstwie w szczegole, oraz zasad dobrego wychowania, to jeszcze tylko w przelocie dodam, ze MLK owszem, byl jak najbardziej za stosowaniem istniejacego prawa i wprowadzeniem praw gwarantujacych rowne traktowanie, a takze za wyrownaniem szans dla pokrzywdzonych, ale nigdy nie uwazal, ze na tym sprawa sie konczy. W koncu byl pastorem, osoba o glebokiej duchowosci, zainspirowana wlasna tradycja protestancka social gospel, a takze duchowymi tradycjami innych, od Gandhiego po buddyjskich mnichow (w tym mojego ulubionego Thich Nhat Hanha, ktorego nominowal do pokojowej Nagrody Nobla). Te wszystkie jego plomienne przemowiena – to nie bylo przeciez glownie odwolywanie sie do wymuszania zachowan, ale przede wszystkim przyklady mowy perswazyjnej, ktorej zadaniem jest przeciez nie zmusic a przekonac – do rownego traktowania obywateli niezaleznie od koloru ich skory – because it was the right thing to do. Zreszta samo mechanistyczne zmuszanie czesto wywoluje reakcje odwrotna – o czym szczegolnie powinni wiedziec ci, ktorzy sa z natury przekorni, albo ktorzy niedawno mieli kontakt z dziecmi (czyli, jak podejrzewam – w mniejszym lub wiekszym stopniu – my wszyscy). 😉
A poza tym, mimo ze jeszcze musze w pare miejsc dzisiaj pedzic, pocieszam sie, ze dalej mamy 18 stopni ciepla. Co za prezent na koniec listopada! 🙂
Z zamrażarki bo blanszowaniu.
A przed zamrażarką z łąk nadbużańskich lub spod Turbacza 😎
Winno być ” po blanszowaniu” 😳
dobranoc
Bambino czytałem, rzecz jasna, to jedna z niewielu (jedyna?) poważna powieść o ziemiach, nisiowych, rysiowych, moich. Teraz naszych.
Mnie się podobała. Zabieg ciężkości języka był bardzo świadomy.
Oglądam kolejny film spółki Powell/Pressburger, tym razem Black Narcissus. Wielkie kino, jak mało znane… Ów Czarny Narcyz dzieje się w Indiach.
Styk Indie/UK, jakie wielkie dzieła dało. Chyba u nas powinniśmy tak patrzyć na Adomasa Mickiewiczusa? A czemu styk z Ukrainą niewiele dał?
Podobno od Ameryki dzieli mnie 6 godzin, ale w tej chwili wygląda to raczej na jakieś 2 miesiące. 😯
Ale dobra, nie będę egoistycznym szczeniakiem. Nie będę zazdrościł, tylko się cieszył, że Monika ma jeszcze wrzesień. 🙂
Tadeuszu, a Słowacki to przypadkiem nie z ukraińskiego Krzemieńca był? 😉
Do świata, w którym pewnych rzeczy się nie mówi, bo nie wypada, a zwłaszcza nie peroruje się o swych prywatnych sprawach tak, że cały autobus słucha, czy chce, czy nie chce, uciekam czytając staroświeckie angielskie… kryminały. 😳 Początek ery prezentowania bebechów i środków higienicznych kojarzy mi się nieodparcie z telewizyjnymi reklamami tych ostatnich w porze kolacji. W ogóle telewizja ma tu chyba spore 'zasługi’.
No był. Jeszcze matematyka lwowska (i filozofia) była z Ukrainy. Ale … cdn. jutro. teraz trzeba w kornym zatrwożeniu iść aaaaaaa.
Bo jutro zajęcia …. 🙂
A jakie, Aga, a jakie? (obudziłem się ździebko). Nie powiesz, że poćciwego Sir Artura???
Tadeuszy, chyba uszy?
a jeśli bb miałby cokolwiek sugerować, to przez najlepsze i naprawdę najlepsze posłuchaj ulubionej i najbardziej ulubionej i coś się może okaże 😉
Aga ta powinna czytać Agathę. 😉
Ja czasem czytam i bez względu na to, gdzie toczy się akcja, czuję się trochę jak u Fortnuma z Masonem. 🙂
I oczywiście inspektor Barnaby, choć on nie taki stary.
Moi drodzy, wybaczcie, że się wyłamię z dyskusji, ale mam dwie nowiny. Jedna to taka, że mam całkiem świeżą, półtoradniową kuzynkę. Siostra mojej Rodzicielki urodziła. Kolejne babsko w rodzinie, biedny kuzyn i wujek 😀 .
Druga to taka, że się wynoszę za dwa tygodnie na Mariensztat. Będę co rano podążać do pracy przez mariensztacki rynek… Żyć nie umierać!
I jeszcze Woody powoli wraca do zdrowia, antybiotyki działają.
Nic tylko wznieść toast różowym.
P. S. Mordko, widziałam filmik z Bentonem lub Fentonem i umieram ze śmiechu za każdym razem 😈
Głównie Agathę 😉 i Dorothy L. Sayers – u tej ostatniej detektywem-amatorem jest uhoczy ahystokhata 🙂 oraz Edgara Wallace’a. Sięgałam też po Margery Allingham, Josephine Tey, Patricię Wentworth i Jacqueline Winspear, ale to już nie to. No i Sir Arthura oczywiście też mam komplet, całkiem sczytany, ale Holmes po pierwsze nie ma tej urokliwej angielskiej powściągliwości, a po drugie brak mu aury moralnego autorytetu. Natomiast kiedy czytam: 'I disapprove of murder.’ (Poirot) to jakoś mnie to uderza między oczy. Rozglądam się za nowymi lekturami z tej półki, bo już od dawna nic tylko powtórki i powtórki. 🙁
A tu zdjęcie, z modnych w „internetach” powtórek zdjęć z dzieciństwa po latach, na których ludzie fotografują się w tych samych strojach i w tych samych miejscach, pokazując jak bardzo się zmienili. Akurat to pokazuje, jak bardzo zmienił się świat: http://chzdailywhat.files.wordpress.com/2011/11/b6a8090d-71c4-4c5d-b0ad-8887c2d08656.jpg
Oczywiście, Alienor, cieszymy się różowym z potrójnej okazji. 😀
Rekonwalescentowi Woody’emu mogę odstąpić kocią puszkę, którą właściwie ja miałem dostać, bo okazało się, że Pręgowana jest na niektóre puszki alergiczna, ale niech tam. Pod wpływem różowego różne popełnia się szaleństwa, nawet odstępowanie nabytej strawy. 🙂
Wrzucam od Łasuchów, za zgodą Antka. On jest naprawdę świetny, warto obejrzeć więcej http://www.maximishin.com/view.php?photo_id=1558&screen=0&cat_id=8&action=images&lng=
Antek pozdrawia Bobikowo 🙂
Bobiku, ale alergia Pęgowanej ogranicza się do niektórych puszek, nie sięga większości tychże? Zdrowie Woody’ego koniakiem, jeśli można. 😀
Alienor 🙂 , nie mogłam się doczekać wieści. Jak dobrze, że takie dobre 🙂 Poluzuję kciuki, ale tylko odrobinę 😉
Agatę kocham. Inspektora mogę oglądać na okrągło, ale czytany nie ma tej magii.
Pręgowanej, oczywiście. Ślę uniżone przeprosiny do kocich łap. Przy najbliższej okazji dam się podrapać za karę – jeśli może być przez delegata, to okazja będzie już za tydzień, bo mam koci dyżur.
Dziękujemy różowo i odwrotną pocztą pozdrawiamy Antka 🙂
Maksymiszyna im więcej oglądam, tym bardziej jestem zachwycony. Niebywale malarska fotografia (chwilami wręcz historię stylów w malarstwie można by nią ilustrować), ale nietracąca przy tym reportażowego waloru. Wkładam go sobie do ulubionych. 🙂
Pręgowanej alergia ogranicza się do baraniny/jagnięciny 🙁 i ziemniaków. Niby stosunkowo łatwo tych dwóch składników uniknąć, ale trzeba w tym celu pilnie czytać skład puszek, bo zwłaszcza ziemniaki tu i ówdzie potrafią się wrednie zaczaić. 👿
Drapanie tym razem łaskawie będzie darowane. Pręgowana dziś najwyraźniej była gdzieś na dobrej wyżerce, bo wróciła z brzuchem jak balon, a teraz trawi i nie chce się jej nawet być srogą.
Mam nadzieję, że ci poddani, u których jadła, nie karmili jej ziemniakami. 🙄
Zmorzyło mnie…
Ago, jakbym widziała zawartość własnej biblioteczki! Josephine Tey bardzo przyjemna Szkotka, właśnie zastanawiam się, gdzie się podziało moje „Tam piaski śpiewają”, bo ona tam pisze o Hebrydach, na których byłam przez chwilę tego lata…
Irku, ja cytowałam hasło, które wszędzie się widywało (Myśmy… itd.)
Rydze! Też coś!
A poza tym rydze na noc to śmierć pewna. Wątroba by mnie zakatowała.
Tadeuszu, osobiście mam słabość do książek napisanych innym językiem. Może on sobie być nawet pokręcony, ten język, ale nie taki chropowaty. Męczy mnie. Nie dałam rady Bambinu, choć miałam dobrą wolę. Lubię formy klasyczne, język giętki i potoczysty, wielobarwność narracji, psiakostka.
Poza tym jakąś sztucznością mi leci ten język bambiński…
I jeszcze: ja ten Szczecin inaczej widziałam własnymi oczami. Jak wiadomo, każdy widzi inaczej, no i to trochę przeszkadza…
W stosunku do książek tak samo jak we wszelkich innych dziedzinach obowiązuje zasada „każden ma swoich znajomych”. 😎 Co z tego, że wszyscy chwalą i nagrody przydzielają, kiedy mnie jakoś nie leży? I odwrotnie – co z tego, że krytyka wybrzydza, skoro mnie zachwyca?
Banał, ale należy go sobie przypominać, kiedy kogoś bierze ochota, żeby się usprawiedliwiać ze swoich lektur. 🙂
Kochani, bardzo mi przykro, że na jakiś czas zniknąłem z powierzchni blogosfery, ale znowu się miesięczny limit transferu wyczerpał. 🙁 Na szczęście nieoceniony Pan Kudłacz szybko zadziałał i udało się blog jeszcze w tym miesiącu przywrócić. 🙂
Wytaczam z tej okazji kolejną beczkę małmazji z piwnicy i zostawiam ją na blogu do ogólnej konsumpcji, a sam na krótko pędzę w teren. Do zobaczenia potem. 🙂
NIECH ZYJE I ROZKWITA NIEZROWNANY PAN KUDLACZ!!!! 🙂 😈 🙂 😈
Bardzo bylo zle. Czlowiek ani Kot nie mogli sobie miejsca znalezc od rana.
Bobiku, a gdzie to tak mało transferu dają? Przecież teraz transfer tani jak barszcz 🙂
A co Ci najwięcej ciągnie, to popatrz w statystykach. Stawiam na obrazek w topie.
Spóźnione dzień dobry. 🙂 Niepokój poranny rozwiany.
Wczoraj padlam w okolicach siodmej (po dwu nocach nieprzespanych) i dzis obudzilam sie o szostej. W pelnym ubraniu, co nieslychanie skraca poranne proceedings.
Brak Blogu Bobika, acz przykry, przyniosl jednak znakomite resultaty w postaci bardzo dokladnego wyprzatniecia pokoju dla gosci, ktory, co tu duzo gadac, przypomial od czasu powrotu z Ameryki magazyn rzeczy tymczasowo nieuzywanych i papierow do ktorych nie mam cierpliwosci. Papiery sa jeszcze do rozebrania, ale reszta, lacznie z oknem, swieci porzadkiem i czystoscia.
Zdjecia Maksymiszyna sa genialne i absolutnie zgadzam sie z Bobikiem, ze zna on doskonale europejskie i rosyjskie malarsto i tu bardzo widac strannosc kompozycji, znajome motywy, odniesienia, wysmakowane kolory. Dzieki za podrzucenie.
Niechaj jeszcze wyjasnie watpliwosci Moniki dotyczace moich wczorajszych wypowiedzi. Nigdy nie twierdzilam i nie twedze, ze przymus jest jedyna czy nawet glowna forma perswazji i nie przypisyalam tego MLK. Dlatego mowiac o zmianie zachowan, wymienilam na pierwszym miejscu „oswiate, dobre programy telewizyjne, obowiazkowe lektury”. Ale legislacja potrafi zmieniac zachowania, wierze w to gleboko jak wierzyl tez Martin Luther King.
Cieszy nas z Morda bardzo, ze Blogowe Koty maja sie lepiej. Puszki naprawde trzeba bardzo starannie czytac, takze dlatego, ze cos co sie nazywa np „Losos” sklada sie najczesciej z 3% lososia, zas reszta z wygenerowanych fabrycznie resztek po kosciaich, popiolu po tychze, jakiejs zarazy pod nazwa „benzoic acid” oraz licznych numerkow poprzedzonych litera E.
W sumie znacznie taniej i zdrowiej odzywiac Kota bazantem, kura, szynka i krewetkami (byle nie tymi, ktore sa sprzedawane juz ugotowane na plastikowej tacce, bo tam on dodaja straszie duzo owegoz benzoic acid, podobnie jak do fabrycznie pokrojonej szynki – KM wyrzyguje wszystko po 5 minutach).
Jesli chodzi o lektury, to nabralam wielkiej ochoty po przeczytaniu w nowej Polityce na powiesc Wlocha (Fabio jakis tam) zat. Warszawa. Az sie zorientowalam, ze tego jeszcze chyba nie ma ani po polsku, ani po angielsku, a jedynie po wlosku. Powiesc zdobyla juz jakas nagrode, jest debiutancka i z opisu brzmi mi bardzo jak Mendoza o Barcelonie. No i zachwycily mnie imiona dwu glownych postaci – Felix Polak i Felix Turek. Podobno surrealistyczna podroz po Warszawie.
Nawet B XVI sprzeciwił się Prezesowi
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,10733192,Papiez_apeluje_o_zniesienie_kary_smierci.html
No proszę, jest czym oddychać! I jaki Bobikolandu timing dobry: o tej porze właśnie mógłbym sięgnąć doń, i proszę, jest!
Pani (panna naprawdę) Tey bardzo dobrze pisze i niegłupio na świat patrzy. Wiele Agaty powieści są, tego, dość infantylne.
No i wiem gdzie wszystkie teyowe są za darmo 🙂 Legalnie 🙂 :roll:, no, prawie…. Australia ma 50 lat ochrony praw autorskich….
A tych innych wymienionych pań, z wyj. Sayers nie znam, ciekawe, muszę poszukać.
Nisiu,
a jak można Twoją książeczkę (książkę?, księgę??, wielotom?) poczytać… please….
Nisiu
próbuję bolda…
wyszedł!!!
Oczywiście,
gratulacje komu cza!
Agaty, infantylne? 😯 Sa doskonale napisane, swietnie skonstruowane, pelne cudowneg poczucia humoru no i znakomitych obserwacji angielskiej prowincji oraz samych Anglkow, ze o najslynniejszym Belgu nie wspomne! Zawsze zalowalam, ze nie napisala wiecej z Miss Marple. Powracam do Agathy czesto, zawsze z ta sama przyjemnoscia i urzeczeniem. Zwlaszcza wtedy kiedy szczegolnie potrzebuje zapewnienia, ze swiat jest OK, ze nie wypadl z zawiasow, a wszystie szwarccharaktery zostana wreszcie zdekonspirowane i dostana za swoje. Czyli potrzebuje zawsze.
W Anglii Agatha Christie uwazana jest za swietnego pisarza..
Podobnie zreszta regularnie powracam do Conan Doyle’a czy Wilkie Collinsa i innych klasykow gatunku. Choc dzis inaczej sie pisze proze detektywistyczna. Dla mnie – niestety!
Irku, tym gorzej dla papieża 😈
Nawet papież na biednie misie-pisie? 😯 No, to one teraz będą mieć problem. Oj, nie w porę B16 z tym potępieniem czapy wyskoczył, nie w porę… 🙄
Papiez coraz bardziej niestety ulega lewackiemu salonowi, michnikowszczyznie i paliKotyzmowi, staje sie oredownikiem ideologii politycznej poprawnosci, dlawi debate publiczna i bestialsko napada na PiS.
Jego timing nie jest przypadkowy. Mial to zaplanowane od miesiecy, jeszcze przed wyborami w Polsce. 😈
Ja też w duszy zawarczałem na zarzut infantylności wobec Agathy. 👿 Przecież to się wyczuwa, że ona ma pewien dystans do tego, co pisze, że w gruncie rzeczy bawi się tym stworzonym przez siebie fikcyjnym, już chyba w jej czasach nieco staroświeckim światem, w którym wszystko jest tak ładnie poukładane. Morderstwo nie jest w tym świecie jakimś dramatycznym naruszeniem jego porządku (wiadomo, że i tak zostanie ukarane), tylko rodzajem salonowej gry, służącej wyłącznie rozrywce zebranych. Jest w tym też coś z teatru, gdzie po odegraniu ról mordercy, detektywa i podejrzanych, aktorzy się ukłonią i w najlepszej komitywie pójdą razem na kolację, albo przynajmniej filiżankę herbaty.
Może dlatego „Pułapka na myszy” tak długo była grana, że odbiorcy tę podskórną teatralność powieści Agathy wyczuwali i teatr wydawał im się właściwym dla niej miejscem? 😉
Dzień dobry. 😀
Bobiku, czy samo wchodzenie na Bloga obciąża miesięczny limit transferu? Jeśli tak, to ja mam nieczyste sumienie.Bardzo. 😳
Byliśmy na pierwszej kontrolnej wizycie – jest dobrze!!! 😀
Mogę coś zjeść po kilku dniach bez apetytu.
A gdzie konkretnie te wszystkie Teyowe za friko? 😉
W ogóle mam prośbę, w związku z tym, że zostałem szczęśliwym posiadaczem tabletki. Jak ktoś zna dobrego e-booka do darmowego ściągnięcia, to bądźcie ludźmi, dajcie namiar. 🙂 Z tabletką można sobie nawet przy braku czasu w autobusie poczytać, do poduszki, nie mówiąc już o… hmm… sraczyku. 😳
Mar-Jo, wspaniale, że jest dobrze, a byłoby jeszcze lepiej, żeby było wspaniale. 😀
I proszę mi się tu nawet nie wygłupiać z nieczystym sumieniem. 👿 Nie sprawdzałem, co tego transferu najwięcej żre, ale to bez znaczenia – po to jest blog, żeby na niego wchodzić. Gdyby Szanowne Towarzystwo przed wchodzeniem zaczęło mieć opory, mógłbym od razu zacząć zwijać interes. 😥
Jak trza więcej transferu, to się dokupi, zwłaszcza wobec zapewnienia Hoko, że teraz transfer tani. 🙂
Mar-Jo, brawo! Bardzo sie w naszym domu cieszymy.
Ja wlasnie chcialem zapytac o to samo co Mar-Jo. Czy transfer przekracza ilosc wpisow czy tez volume samego napisanego?
Bobiku, a czy w zakresie pojęcia „darmowy” zawiera się również „z wszelkimi atrybutami legalności”? ;]
Bobiczku (15:28), to Ty czytasz podnosząc łapkę? 😀
Zadawanie mi szczegółowych pytań pod nieobecność Pana Administratora nie ma sensu, jako że i tak na nie nie odpowiem, bo nie wiem. A potem nie wiem, czy odpowiem, bo mogę na przykład nie chcieć. 😈
Problem z tym transferem polega przede wszystkim na tym, że ja go nie mogę nabyć na zasadzie „ile wyjdzie”, tylko muszę wziąć pakiet z górnym miesięcznym limitem. No to po przekroczeniu limitu biorę pakiet o oczko większy od dotychczasowego. I on przez jakiś czas wystarcza, a potem się nagle okazuje, że wystarczać przestaje i czasem zanim zdążę zamówić większy pakiet, blog znika.
No dobra, powiem prawdę. Widzę, że to przekraczanie kolejnych limitów wiąże się ze zwiększoną liczbą odwiedzin. Ale też powiedzmy sobie szczerze – skoro ten blog nie jest przedsięwzięciem komercyjnym, jakąż ja mogę mieć inną formę wynagrodzenia i satysfakcji, niż właśnie liczne odwiedziny? 😀
W związku z tym niech Wam nawet nie wpadnie do głów, żeby w trosce o moją kieszeń rzadziej zaglądać. Pozbawilibyście mnie w ten sposób wynagrodzenia i za co ja bym sobie pasztetówkę fundował? 😕
Pani Kierowniczko, łapkę podnoszę, a nie ślepia. Ślepia mogą być wlepione w tabletkę. 😆
Foma… jak by to powiedzieć… darmowe i takie, żeby niebezpieczeństwo złapania za łapę nie było zbyt realne. 😎
Tey, proste 😉 Gutenberg z Australii. Tam więcej takich ciekawych, chyba cały Orwell, Joyce… etc.
Tylko dobrze to przerobić na strawniejszy format.
Bobiczku, za nic nie chcesz się przyznać jaką tabletkę masz. Jak to jest jedynie słuszna Apple’a, to sprawa prosta. Ściągasz program Stanza (darmowy), który wyszukuje (darmowo) darmowe książki…
A jak nie masz jedynie słusznego, to nie wiem! Na Androidach się nie znam, do niedawna nie bardzo istniały programy do czytania książek.
Ta strona http://www.munseys.com/ ma dużo klasyki, trochę American pulp fiction, nawet formatuje na dany czytnik.
Ja wszystko rozumiem o Agacie, co Drogie Bloginie napisały. Nawet czasem jestem skłonny przyznać rację. Ale: ona napisała bardzo dużo i niestety nie wszystkie, a nawet całkiem sporo, książek jest takich sobie. Infantylnych też 🙄
A Wilkie Collins to inna liga zupełnie. 👿 Te dwie powieści (in White, Moonstone) zupełnie cudowne. A inne takie sobie…
Jest jeszcze hard-boiled crime story! To moje ulubione! Jak to napisane… u Chandlera. Ale Ross MacDonald (nie mylić z przegadanym Johnem) w najlepszych powieściach wcale nie gorszy.
Bobiku, to się zastanowię… 😎
Nie to, że się nie chcę przyznać, tylko nie bardzo mogę, bo ta tabletka to jakiś nieznany żołnierz. Więc nie ma nazwy, bo gdyby miała, to już by była żołnierzem znanym. 😈
Ale może ja sobie na applowego laptoka ściągnę tę Stanzę i wyszukam, a potem wyszukane pościągam na tabletkę?
W każdym razie bardzo dziękuję za rady. 🙂
Fakt, że jak się pisze dużo, to i knoty się popełnia, więc nie będę bronić wszystkich książek Agathy. Wystarczy mi, że napisała trochę dobrych. 🙂
Chandlera kocham miłością płomienną acz mroczną (RMD jednak mniej), ale do przekonywania siebie samego, że świat właściwie jest w porządku, to on się chyba nie bardzo nadaje… 🙄
A ja nie wiem, czy Stanza będzie działać na całym dużym OS Leopard czy Lion czy inny kotek. iOS jakby nie było dla telefonów, Ipad to taki przerośnięty telefon…
Chyba nie…
http://www.lexcycle.com/
A czym się czyta na tym bezimiennym??
Ponieważ ja jednak WIEM, że świat jest bardzo nie w porządku, to Chandler mi całkiem pasuje!
I, pardą, za fopa: Drogi Bloginie I Bobik!
Jeśli chodzi o e-booki, to jeśli tabletka czyta pdfy wystarczy wpisać tytuł interesującej Cię książki i dopisać „chomikuj”. Na 80% się znajdzie, na 100% jeśli to książka obowiązująca w szkole albo na jakichś filologicznych kierunkach studiów 😉 W innych formatach też mogą mieć, nie sprawdzałam, bo mam tylko aplikację do pdfów na telefonie.
Ale chomikuj jest….jest….jest….jest….no właśnie! 🙄
Znowu mi zadajecie jakieś pytania, na które nie umiem odpowiedzieć bez Pana Administratora. 😳 To ja się może z rozmowami o tabletce wstrzymam do czasu, aż on przyjdzie. 🙂
Piękna nazwa, blogini. 😆
W lasku Idy trzy bloginie
o Agathę wiodą spór,
pochwał potok z ust ich płynie,
stoją za nią niby mur.
Choć oponent się upiera,
że Agatha trochę fe,
że podnóżkiem jest Chandlera,
ach, nie wygra on, ach nie!
Siła blogiń na jednego
wielką wszak przewagą jest,
więc zwyciężą, bo do tego
je popiera Bobik pies. 😈
A ja nie lubię Chandlera. 😆 Gość rozwiązuje zagadki kryminalne nadstawiąjąc szczękę. To takie nieeleganckie. 🙄 A z książek Agathy nie lubię serii Tommy&Tupence oraz niektórych książek spoza jakiejkolwiek serii. Niektórych, nie wszystkich, bo np. 'And then there were none’ jest, moim zdaniem, w porzo.
No wolnemu wola! Ale jak elegancko on tę szczękę..! Ale takie życie, że jak się włazi w ciemne zakamarki to można w ryja dostać.
Bardzo ciekawy jego esej o powieści kryminalnej.
Przy okazji, Chandler pisywał też scenariusze, na tym znacznie więcej zarobił, też do własnych powieści. Słynny jest film „Big Sleep”, z Bogartem i Bacall, gdzie z reżyserem tak nagmatwali, że już nikt nie wiedział o co dokładnie chodzi 🙂 Reżyser, niebylejaki, Howard Hawks, podobno w środku którejś nocy zadzwonił do Chandlera, żeby się dowiedzieć skąd się Marlow wziął w jakiejś scenie i co właściwie tam robi. Ale tego to chyba nikt nie wie…
A, bo u Chandlera to z kolei nie o zagadki właściwie chodzi. 😉 I nie o przyjemne miejsce do wypicia a cup of tea. U niego jest surowe mięso w pesymistycznym sosie.
Trudno żebym ja nie kochał surowego mięsa. 😈
Ajajajajajaj. Ale mi się pogmatwało 🙄 Tam akurat pisał scenariusz taki pisarzyna, William Faulkner. Może słyszeliście…
Czemu pesymistyczne? Ja tak nie odbieram. To jest rycerz błędny idący przez świat, który jest jaki jest, ludzie jak ludzie, kłamią, zdradzają. Zwykle się jednak kończy lekką przewagą dobra, często sporym kosztem, no, ale takie to życie. Nie wszyscy wygrywają, ale… życie. Rycerz błędny ma dziwny kodeks honorowy, ale ma! ma honor.
Jak Chandler napisał taki „normalny” kryminał, to mu wyszła ckliwa szmira (Playback to się chyba nazywa).
Co dla kogo pesymistyczne zależy chyba od średniego osobniczego poziomu pesy- i opty-. 😉 Znaczy, urodzonemu pesymiście nawet bardzo pesymistyczny ogląd świata będzie się wydawał normalny i zwyczajny, a urodzonemu optymiście ten sam obraz zda się smętny i przez czarne okulary.
A zważywszy, że oprócz poziomu średniego są jeszcze wahnięcia dobowe lub okresowe… Nie ma siły, żeby tu dojść do wspólnych mierników. 😎
Najbardziej idiotyczną książką Agathy jest „Pasażer do Frankfurtu”. Pisałam o nim kiedyś w artykule o kryminałach potrącających o muzykę:
Muzykę ze złem w stanie czystym połączyła raz nawet sędziwa Agatha Christie, która w 1970 r. wydała jedno ze swych najgorszych dzieł: „Pasażer do Frankfurtu”. To powieść szpiegowska, napisana na fali rewolucji 1968 r. i zamachów terrorystycznych. W świecie pełnym zagrożeń autorka nawiązuje do sobie znanych: ogólnoświatowy ruch młodzieży, zamiast wolnej miłości, gloryfikuje przemoc, a stoją za nim rekiny finansjery walczące o władzę nad światem. Pojawia się piękny nordyk podający się za syna Hitlera, a symbolizuje go motyw młodego Zygfryda z Tetralogii Wagnera.
Zwolennicy nowego ruchu spotykają się na festiwalu muzycznym w Bawarii. Agentka, która prowadzi bohatera powieści w tę paszczę lwa, tłumaczy mu, że związki nowej ideologii z muzyką nie są przypadkowe: „Ci, którzy organizują i praktykują przemoc, powinni kochać przemoc, pragnąć jej, tęsknić za nią. Ekstaza w każdym akcie bestialstwa. Tak samo jest z muzyką. Słuchacz musi chłonąć każdy najdrobniejszy fragment harmonii. W tej grze nie ma miejsca na pozory”. Jednym z punktów programu koncertu – poza dziełami Wagnera – jest poemat symfoniczny młodego rosyjskiego kompozytora Solukonowa, zatytułowany „Radość dezintegracji”.
No tak, wiadomo, że jestem radosnym optymistą, np. radosne jest przekonanie, że wszystko się skończy! A jak butelka wina, to można kupić drugą! To bez aluzji.
No mogła Agatha wynająć jakiegoś młodego Adorno, żeby jej napisał rozdziały o muzyce 👿
Młody Adorno to by jeszcze miał dość daleko do 68 roku… 🙄
Mogła wynająć nieco starszego Adorno, ale może nie ufała nikomu po trzydziestce. 😈
Bobiku!
Podoba mi się faszoid.
Podoba mi się skladnik wyliczanki: bezideowi nienawistnicy.
Ale jeszcze bardziej podoba mi się: nienawistnicy.
Jako jedno z możliwych cząstkowych wyjaśnień nasilenia się bandytyzmu niejeden/niejedna wskazuje zmniejszenie roli sportu w życiu młodzieży. Ciekaw jestem czy niedostatkiem lekcji w szkole socjologowie choćby częściowo tłumaczą wzmożoną agresywnośc dziewcząt.
Drugim z możliwych źródeł wylewania się bandytyzmu na ulice jest odchudzenie armii. Niegdyś wojskowi prowadzili kluby bokserskie. Dziś ani amatorskiego, ani zawodowego, boksu nie mamy. Bandytyzm wypalał się w fali noszącej starszych żołnierzy na grzbiecie i „koty” na dnie fali. „Ustawki” są przypomnieniem karnych kompani i „Parszywej dwunastki”.
Całkiem niedawno w Polityce czytałem opis rezultatów socjologicznego badania Polaków stwierdzającego współistnienie żaru religijnego i nienawiści do bliźnich.
Myślę, że na miejscu będzie przywołanie Eustachego Rylskiego i jego przekonania o konieczności się wypalenia dzikości w polskim młodym kapitaliźmie. O początkach tego wypalenia mogą świadczyć pierwsze głosy rozczarowania mieszkaniem w suburbiach do których jest za daleko aby wpadali tam znajomi. Mieszkanie w Konstancinie, to nie jest już niebieska chmurka dla korporacyjnego białego kołnierzyka. Za dużo czasu traci na dojazdy. Mieszkanie w małym zamkniętym osiedlu nie podoba się dzieciom beneficjenta polskiego dzikiego kapitalizmu. Koleżanki i koledzy są bardzo ułożeni, mało barwni i już się znudzili. A dzieci blokersów wstępu tam nie mają.
Bobikowo jest kwiatkiem na kożuchu vulgus. Sadzę, że niewiele z Koszyczkowych Dam potrafiloby podać serialowe imiona amantów M jak milość i Klanu. Poza sutannowym Mateuszem Panowie specjaliści od szekspirowskich sonetów oraz opozycji Slomczyńskiego i Paszkowskiego imienia innego serialowego amanta raczej nie znają. Z bohaterkami seriali jest podobnie. I nie jest tak, że przyczyną jest niepokrywanie się granic zasięgu TVP i obrębu Koszyczka. Pani Kożuchowska jest dziś primadonną wraz z panią Kempą niepozwalającą się skupić na pięćset siedemdziesiatej trzeciej parze bucikow pani Olejnik.
Ostatnie lata to zastąpienie misji cywilizacyjnej TVP misją szerzenia obrzędowej religijności. Córka źle strzeżona dziś nie kojarzy się Polakom z tańcem tupiących sabotów, a z podróżą pod opieką mamy do słowackiej kliniki.
Polska jest pęknieta. Ludzie znający globisz inglisz i ludzie znajacy oczywistą oczywistość tej małpy w czerwonym to są odseparowane zbiorowości. I linii podziału nie znajdziemy stosując kryterium wykształcenia. Nie znajdziemy tej linii podziału dzięki popularyzowanemu w PRLu froncie walki klasy pracującej z klasą próżniaczą. Przechodzenie w Wielkiej Brytanii z jednej klasy do drugiej nie jest łatwiejsze niż wtedy, gdy w młodości opisywał to film „Inspektor Morgana prowadzi śledztwo” oraz powieść „Lord Jim”. Bo Morgan i Jim byli z proletariatu. Linia podziału jest wykrywana zaklęciem „inny”.
Polski nowobogacki może rzucić już więcej na tacę. Są już w Polsce parafie z cichą tacą – banknoty nie brzęczą. Ale nowobogacki nie zafunduje klasie do której chodzi jego córka wycieczki do Amsterdamu. Bo burmistrzem Amsterdamu jest muzułmanin. A Polska ma za zadanie uchronić chrześcijaństwo przed islamem każącym oddać 3% na biednych. Jak pod Wiedniem, jak w bitwie Warszawskiej, jak w Powstaniu Warszawskim.
Gdy Pałacu Kultury słuchałem jeszcze chyba jako licealista początkowego monologu z „Życie jest snem”, to poczułem się obywatelem świata. Gdy niedawno nasza Motylia wpierw ufundowała cegiełkę w bazylice Licheńskiej, a później swą głupotą zabiła brata prując dwusetką na dziewietnasto-wieczym gościńcu, to była przede wszystkim Polką.
Bo Polak ze zdziwieniem dowiaduje się w dziciństwie, że byli papieże niepolscy. A ołtarz w pod hejnalistą wyrzeźbił Niemiec.
I dosyć panoszenia się tych obcych!
Skąd się to wzięło? Z kresowego dworku przemilczającego, że popół spod paleniska wyjmował ukraiński kopciuszek. A Litwini zagarneli mickiewiczówkę. Wzięło to się z pychy polskiego szlachetki, któremu żyzność ziemi zakarpackiej fundowała kontusz, a na szkołę dla Łemków, dla Bojków, dla Rusinów, dla Ukrainców, dla Żydów to on nie dawał. Bo nie mógł szlachetka wybaczyć, że jego pradziadka wygnano w 1612-m z Moskwy.
Z Wikipedii opis wydarzeń w Moskwie w 1605-m:
„Według historyków, polska załoga nie zawsze zachowywała się dostojnie.”
Przed artykułem „Wielka Smuta” jest redakcyjne zalecenie:
„Ten artykuł należy dopracować zgodnie z zaleceniami edycyjnymi: stanowczo zbyt lakonicznie.”
Ciekaw jestem jak wyglądała by dziś Polska gdyby w 1956-m powrócił do ojczyzny milion ze Związku Radzieckiego oraz w 1967-m i 1968-m nie było napięcia miedzy Egiptem i Izraelem.
Strach przed innym Bobiku nie pozwala milionom Polaków wyzwolić się spod uroku Jarosława Kaczyńskiego. Mesjanizm, czystki narodowościowe i izolacja najweselszego baraku bloku wschodniego nie pozwala Polakom uznać, że najlepszym polskim tancerzem jest Mongoł.
Najwiekszą krzywdą jaką formacji Prawdziwych Polaków można wyrządzić jest otworzenie rynku pracy dla Ukrainek opiekujących się moherowymi beretami.
Polskie Teatry będą konkurowały w wystawianiu Mazepy, a być może któraś z audycji radia toruńskiego będzie poprzedzona instrumentalną wersja „Wieczernego zwonu”.
Lubię gdybać.
Polacy i Polki są niecierpliwi w swej pysze. Długo nie zniosą wmawiana, że nie dorośli do wielkości. I pan Joachim Brudziński poprosi Panią Prezydent Warszawy o zakaz marszów przez Plac Zawiszy i ulicę Nowgrodzką.
A Prezes zaproponuje karanie śmiercią zwracanie się do niego: „Ty Staruchu!”.
Polska młodzież nie jest tak wykształcona jak Alienor i tak straszna jak straszący Dorę kibice Legii.
My tylko nie czaimy i nie kumamy.
A czy sprawa się rozjaśni gdy Wszechpolacy zderzą się z Owsiakowymi w Przemyślu pod oknami kurii – tego jeszcze nie wiemy.
Z tego co wiem, Koszyczek się tam nie wybiera.
Dożyjemy, to zlinkujemy.
Są cuda na Ziemi jakich może nie znacie, a gdy znacie to posłuchajcie:
Rachmaninov: Liturgy of St. John Chrysostom, Op 31. 'The Mercy of Peace’.
http://www.youtube.com/watch?v=W6ebE9GBSdQ&feature=related
Dobrze mi na dusze zrobily te anielskie pienia, Staruszku. Tego wlasnie Stary Kot potrzebowal.
Jeśli chodzi o kryminały, to czytałam mało, niestety, ale to co przeczytałam Christie i Chandlera, lubiłam. A „Big Sleep” jest genialne właśnie ze względu na Bogarta i Bacall, którzy wytwarzali między sobą taką chemię, że nikt nie miał wątpliwości, jakie uczucie panuje między nimi.
Jak pokazałam Rodzicielce „To Have and Have Not”, ich pierwszy wspólny film, stwierdziła, ze jest w tej roli zupełnie inny. Bardziej energiczny, weselszy. Nie do uwierzenia, że była między nimi 26-letnia różnica wieku. Jedna z najpiękniejszych par Hollywoodu po wsze czasy.
Ona go do dzis w roznych wywiadadch wspomina z klebkiem w gardle.
Kocie!
Gdy mowa o transferze raczej powinniśmy słyszeć liczbę bajtów, a tak naprawdę liczbę pakietów dla laików tłumaczoną na Megabajty.
Oczywiście gdy pismo jest w grze, to można zadać Google’owi pytanie: „Co to jest transfer?” Namawiam do takiego śmałego pytania i ewentualnego dopytywania zawężającego do tramsferu danych w sieci a nie przejścia z głównego dania PiSu do przystawki bezczelnie falszywie nazywającej sie solidarną.
Myślenie użytkowników komputerów zostało skażone silnie wrytą w nasze dusze wizją piekielnie cwanego komputera Hal z filmu „Odyseja kosmiczna”. Słowa poskramianego w swej żadzy władzy komputera: „Boję się” tak naprawdę współtworzą paradygmat przyjaznego użytkownikowi komputera. Bo oto Hal miał oprócz klasycznie rozumianej iteligencji także inteligencję emocjonalną.
To jest bajka.
Siecią płyną porcje danych nazywane pakietami danych. Korzystając z metafory książki, serwer nadający i odbierający pakiet zajmują się tylko okładką. Jeśli pakiet w drodze od nadawcy do odbiorcy ulegnie zniekształceniu to dzięki chytremu sposobu kodowania oba węzły sieci dogadują się aż nabędą pewności co do rzetelności tej transakcji przekazu.
Sieć można tu rozumieć jako system pomp i rur nie znający chemicznego składu cieczy płynącej.
Frazeologiczny skrót „transfer” wystepujący we wpisach Bobika dotyczy wolemenu danych, a zaweżając kewstię: umownego limitu wolumenu pakietów określonego w umowie z „dostawcą internetu”. I dla laika mylące jest określanie tego w MB – megabajtach. Praktycznie jest tak, że limit przelicza się na całkowitą liczbę pakietów i to raczej w wielokrotnościach liczby 256 lub liczby 1024, a nie tysiąc lub milion. Ani program obsługi Bobika ani inne programy zarządzające przesyłaniem danych nie zagladają do książki. Zatem czy przesyłamy jakieś divertymento czy nagranie prawie czterominutowej ciszy Cage’a czy monolog Hamleta – tego sieć nie wie. Wariacje Golderowskie nie ujawniają swej liczby Bobikowemu dostawcy internetu.
Hal wiąże się z chińskim pokojem, ale to już inna bajka.
Nie, Staruszku. Ty mi zwyczajnie odpowiedz, na koci rozum. Dla mnie „bajt” znaczy cos zupelnie innego. Megabajt to byl wtedy gdy udalo mi sie sciagnac na ziemie calego duzego kurczaka i przy okazji wypolerowac nim podloge w kuchni, az ladnie blyszczala. Stara az sie poplakala z radosci, bo wlasnie goscie nadciagali.
Komputery dopuszczające nas do Koszyka nie rozpoznają liczby komentarzy. Jeśli liczba znaków Koszyczkowania jest większa niż lczba znaków potrzebnych do wydrukowania Pana Tadeusza, to przyzwoicie chytry dostawca internetu udzieliłby niejawnie kredytu Bobikowej karcie płatniczej. Ale Bobik na takie numery się nie pisze i kredytu nie dostał po osiągnięciu zerowego salda. Gdy miska stała się pusta to Pręgowana znikła z Bobikowego pola widzenia.
Komputery pośredniczące między moim mędrkowaniem nie analizują treści. One je ważą. Spacja wazy tyle samo co litera cyfra oraz kropka. Podział na akapity też nie jest ważny.
Córka źle strzeżona rozłożyła mnie do imentu. 😆 Aż kolację przerwałem, żeby to w pełni przeżyć. 😈
No nareszcie coś rozumiem! Miska. Dorzuciłam. 😉 A poza tym: W Koszyczku jest tak dużo komentarzy, że nawet komputery nie są w stanie ich policzyć. Tadeusz już prawie skończył artykuł, będzie go więc niedługo drukował. Bobik nie pisze numerów, tylko wiersze. Nie dostał kredytu, bo psy nie mają salda. Podział nie jest ważny, bo ważniejsze jest to, co nas łączy. Nieźle, co? 😆 Przepracowanie -> piątkowa głupawka w środę. To minie, wytrzymacie chwilę?
Ps. A tego kurczaka to ja szacuję na kilka megabajtów wzdłuż i drugie tyle wszerz.
Staruszek at his best, że użyję globisz inglisz 😆
Aż się sama przeraziłam, jak dobrze mi wyszło symulowanie blondynki. 😯
Kocham Agatę i nie przejmuję się kilkoma słabszymi Agatami, po prostu o nich zapominając.
Panna Marple rzondzi!
Swojego czasu rzucałam się namiętnie na literaturę mroczną (w tym Chandlera i paru innych), ale ostatecznie zostałam przy anglosaskim błogosławionym dystansie i poczuciu humoru. Jakoś mi od tego lepiej na wątpiach.
Co do chomika, mam uczucia wymięszane, bo on mi trochę… tego… grzebie w kredensie.
Tadeuszu, napisz, czego Ci trzeba: monika potem @ potem monikaszwaja.pl, będziemy negocjować. Nie karm chomika, proszę…
Tadeusz at my worst 🙁
Alienor, czemu niestety, że nie czytasz kryminałów? Czytaj co Ci pasuje.
Przy okazji, mam wrażenie, że pierwszym filmem Bogarta i Bacall było Key Largo…. opa. Prrr. Miałem wrażenie, już nie mam. Otóż pierwszym filmem było To Have and Have Not. 🙁
Ale Key Largo jest warte zobaczenia, bardzo. Trudno nazwać Bacall piękną, ale jest w tym filmie fascynująca. Cały film świetnie zagrany i zrobiony.
Ago, dziękuję za empatię! Verily, wyżebrałem jeszcze dwa dni. Dzisiejszy był, eee, wykładniczy.
Aaaa, Nikusiu 🙂 jesteśmy w domu. Dziękuję.
Ago, w chwili empatii symulowałaś 🙁 ?? To ja lubię Cię blondynką 🙂
Nisiu, zajrzałem akurat jak podałaś swój mail i szybko go porozdzielałem na kawałki, bo zawsze słyszałem, że adres podawany jak leci może być wyłapany i wykorzystany niewłaściwie. Ale gdyby Ci zależało, żeby został niewłaściwie wykorzystany, to mogę przywrócić pierwotną wersję. 😉
Heleno – Twoja wzmianka o Feliksie Polaku przypomniała mi pierwsze moje zetknięcie z pewnym profesorem muzyki, świetnym pianistą i pedagogiem z Kijowa, którego to pana język polski trudno było zrozumieć. Zwłaszcza że pan miał temperament i leciał takim przedziwnym wolapikiem jak karabin maszynowy. Wydał mi się szalenie malowniczy i poprosiłam go o podanie nazwiska, bo pomyślałam, że zrobię o nim program. On się roześmiał i z tym strasznym akcentem powiedział: Pani nie zapisuji, pani zapamięta, ja się nazywam Polak!
Zrobiłam program, oczywiście, a przyjaźń nasza kwitnie, choć rzadko się widujemy.
Temperamentu nie stracił, choć to już starszy pan, a jak kiedyś u mnie w domu zagrał preludium Rachmaninowa, to musiałam potem wzywać stroiciela. Taki był emocjonalny…
Bobiku, widzę Twoją Troskliwą Łapkę, osłaniającą mój adres przed Niepowołanymi i Niedobrymi. Ale ja ten adres podaję na stronie…
Tak czy inaczej, ja Cię ajlowju, Piesku!
O, a tu wyskoczył Twój wpis w temacie!
Ale nic, i tak dam to, co już napisałam, co mi się będzie marnować!
Tadeuszu, hehe, a bo co???
Tadeuszu, nie czytam, bo nie mam czasu. Studiuję filologię i kulturoznawstwo i nie wyrabiam z czytaniem lektur na zajęcia, na czytanie „przyjemnościowe” nie mam czasu, mieć będę jeszcze mniej jak każą mi się zabrać za obydwie magisterki 😉 . Ale mam na studiach możliwość zapisania się na kurs „American Detective Fiction”, może wtedy będę miała pretekst do nadrobienia 🙂 .
Ja nie karmię chomika, ten tego. Ja dość oszczędnie z niego korzystam 🙂
Ale tak naprawdę to niechęć wydawców polskich do wersji elektronicznych jest koszmarna. Ja po prostu nie ma miejsca na książki. To naprawdę nieprzyjemne oberwać książką jak się człowiek nieopatrznie ruszy. Do stanu pani Janion wolę się nie doprowadzić.
No więc. Kupuję powieść, przeczytam, oddaję. Ale czasem chcę wrócić. I wtedy ten egzemplarz elektroniczny się jednak przydaje… Zabezpieczenie praw, zabezpieczenie praw… stara śpiewka wydawnictw, psu na budę się zdaje. Wystarczy popatrzeć co się dzieje z plikami z muzyką lub filmami. To jest przegrana walka.
Właśnie kurczę ostatnio o tym mówiłem do i z bibliotekarzami…
A ci ludzie na chomiku to często robią społecznymi siłami. Aż się prosi, aby taką inicjatywę jakoś wykorzystać. Tu jest dobra strona o tym
http://swiatczytnikow.pl/
Tadeuszu, juz biegnę po farbę do włosów. 🙂 W symulatorze wytrzymuję tylko parę chwil. 😉
Ja tam streszczenie Agi świetnie zrozumiałem. Zwłaszcza ten kawałek o misce. 😆
Nisiu, nie hehe, tylko aaaa. Otworzyły się niebiosa i duch prawdy wstąpił na mnie. Już wiem. Wiedza to do … czegoś tam klucz. Wiem np., że moje córki czytały z dużym przejęciem książki MS. To może nadrobię też 🙂 O czymś trzeba z córkami rozmawiać. A któraś jest o Szczecinie?? (książka)
Już jestem po kolacji i mogę zapodać, co przy niej podśpiewywałem. 😎
Brokuły, ach, brokuły,
na urok ich jam czuły,
dla każdej kapituły
nadadzą one się.
Choć w gardle staje buła,
choć myśli mgła zasnuła,
gdy tylko masz brokuła,
to jeszcze nie jest źle.
Para rara rara ram,
para rara rara ram!
Brokuły, ach, brokuły,
niech mi je zwożą muły,
byleby ich nie żuły,
na jawie ni we śnie.
Brokuły, ach, brokuły,
ja bez nich mam skrofuły,
więc niech nas zwiążą stuły,
niech wreszcie będą me.
Para rara rara ram,
para rara ram pam pam!
Bobiczku, jak się bardzo postaram, to ja też rozumiem. Agę. A Ciebie to bez przerwy 🙄
staram się rozumieć 👿
I tak trzymać, znaczy, starać, Tadeuszu. Nie doktorat, lecz chęć szczera… 😈
Oj tak, oj tak. A przepraszam, teraz się mówi ojtam ojtam.
Bobiczku, nie sięgnąłeś znowu po Chandlera? Brokuły, w gardle, skrofuły… to w sam raz optymizm tryska!
Kindle ma mnostwo ksiazek za darmo, cala klasyke, troche nowosci, ogromna darmowa liste „mlodziezowa”. A ponadto to co sie kupuje, to naprawde za grosze. Najwieksza cena jaka zapacilam to bodaj £3:50 (za najlepsza dla mnie ksiazke roku: Zajaczek o oczach z bursztynu _Edmunda de Waala). Znacznie czesciej w okolicach 79 pensow.
Wstrzasnelam sie, ze na tej polskiej stronie amazona, „promocja” jakiegos kindle’a jest za US£ 259. Ja kupoilam poznym latem najdrozszego kindle’a dla Briany, corki Audrey za 180 dolarow, bez zadnej promocji z G3, w sklepie Radio Shack. Dzis widzialam w metrzew swiateczna reklame najnowszego kindle’a za bodaj £89.
KIndle jest cudny.
Cieszcie sie, ze amazon wchodzi na polski rynek, gdzies czytalam.
Przyszła kryska na Matyska,
Chandler czarno gardłem tryska,
z pyska brokuł zwisa smętnie,
stryczek bym gdzieś znalazł chętnie,
wiatr w kominie głucho śwista:
huuu… ten Bobik… optymista! 🙄
Heleno, w Polsce się płaci więcej. Może się zmieni, jak wejdą do Polski. Polska jest obsługiwana przez amerykańską „matkę”. Tam trzeba za dowolną książkę w formacie kindlowym zapłacić więcej, także kilka dolarów za „przesyłkę” łączami telefonii komórkowej (na tym polega Whispernet). Tak więc cena za wersję kindlową może być wyższa niż za paperbacka, a czasem i za hardbacka… chore to wiem, ale co robić. Jeszcze chyba VAT się płaci… którego w USA nie ma.
Na tej stronie wyjaśniają czemu tak się dzieje.
Ale… format Kindle to format książek Mobipocket. Jest wiele darmowych książek dla Mobipocket…. i łatwo samemu wyprodukować taką wersję. Przy Kindle nie tak prosto.
Nergalizm i harrypoteryzm sie rozprzestrzenia w podstawowkach:
http://wyborcza.pl/1,75248,10736780,Kosciol_ostrzega_w_szkole___Lanie_wosku_to_okultyzm_.html
Z tego wnosze, ze stawianie pasjansow tez jest zakazane przez Kosciol Katolicki? A „kocha, lubi, szanuje…”?
Kurka, nie wiedzialam nawet, ze chyba jestem okultystka!
Tadeusz 😯 😯 😯
Bobiczku, od razu się raźniej poczułem! No…. a ….gdzie … skrofuły?
Drobna emendacja mistrzowi….
przepraszając, łaski się upraszam!
Przyszła kryska na Matyska,
Chandler czarno gardłem tryska,
nic, że swędzą skrofuliska,
grunt, że wreszcie pełna miska!
Z pyska brokuł zwisa smętnie,
stryczek bym gdzieś znalazł chętnie,
wiatr w kominie głucho śwista:
huuu… ten Bobik… optymista!
Tak naprawdę to po obejrzeniu dwóch wcieleń Anioła w Karakowie to znam tylko Globisza, ale domyślam się Doro, że mnie chwalisz.
Toteż teraz poszukam w YT klipu, który wydał mi się wczesniej zbyt daleki od Czajkowskiego, Rachmaninowa, Kiedrowa oraz i Franciszka Przemielewskiego gwiazdującego swym Отче Наш u Szurbaka. Aż do błaganie cichuteńkiej końcowej prośby.
Przemielewskiego nie udało mi się namierzyć, ale znalazłem co z czym wiąże intencję sprawienia Ci Doro wdzięcznej przyjemności. Jestem jako obojętnik nie kształcony w teologii tym lekko zaskoczony, chociaż po łepetynie tułają mi się Rękopisy z Morza Martwego:
Молитва Отче наш – Еврейская версия (Авину)
http://www.youtube.com/watch?v=w5JgfMcWFGE&feature=related
Dobranoc Koszyczku.
Napiszcie coś, żebym mogła pokręcić na nie nie, bo Staruszek zaprogramował mnie na tak tak 😉
Dobranoc Staruszku. Bardzo mi dziś uśmiech rozszerzyłeś, choć nie zawsze o wesołych rzeczach pisałeś. 🙂
Haneczko, też chcesz zmienić kolor włosów? Aga mówi, że szalenie modne w tym sezonie.
Tadeuszu, to i ja proszę wybaczenia, ale Twoja wersja jeszcze za mało świadczyłaby o moim niezmożonym optymizmie. Zmieniłbym ją trochę, na taką:
dręczą pchły i skrofuliska,
straszną pustką świeci miska,
a dalej już może sobie ten wiatr świstać. 😉
Tadeuszu, one zmieniają się same, ja tylko przeciwdziałam 😉
Mar-Jo, oby tak dalej 😀
No faktycznie, że moja wersja zapaliła ogarek nadziei. Ty go mistrzowsko zadusiłeś.
Tylko…. skąd ten brokuł z pyska, jak pusta miska??
Ani chybi potrzebne kolejne wersy poematu:
dręczą pchły i skrofuliska,
straszną pustką świeci miska,
kopniak gna mnie od ogniska,
tylko resztki ze śmietniska!
Z pyska brokuł zwisa smętnie,
etc etc
I, zawstydzony, iż same rymy Czestocha mu wychodzą, Tadeusz prosi o zgodę na odejście na miejsce spoczynku nocnego!
A, ps, jotka coś dynamicznie zaniemogła…
Moja siostra ma Kindle. Mówi o nim 'kundelek’. Korzysta z tej darmowej listy, o której pisała Helena, a za to, co kupuje, płaci mniej niż za książkę z szelestem w pakiecie. Nie wiem, jak to robi, tzn. kupuje, ale wyszło jej, że kundelek zwróci jej się najdalej w dwa lata. Też się przymierzam do czytnika (choć poezję i jakieś trudniejsze pozycje na pewno będę dalej kupować w tradycyjnym formacie). Nie tylko ze względu na znów wyczerpaną powierzchnię półkową, ale i dlatego, że książek w formacie elektronicznym nie będę umiała pożyczyć, może więc wreszcie przestaną mi ginąć. 😈
Co do brokułów, to jadłam kiedyś w restauracji nieziemsko smaczne brokuły w sosie czosnkowym posypane migdałami. Takie to proste było, a nie umiem odtworzyć. 🙁
Brokuł – wygrzebany ze śmietniska i zwisający z pyska – symbolizuje kompletny już upadek nadziei na pasztetówkę. 😥
Na woskowy okultyzm nie mam już siły, uprawiałam winny. Zlewaliśmy wino winogronowe. Różne, z dwóch gąsiorów. Pan mąż woli jedno, ja drugie. Mój gąsior był większy 😀
Kundelek śliczny 🙂 Nie przysiągłbym, że nie zacznę tabletki pieszczotliwie tak nazywać, mimo że bezimienna. 😉
Córasek dostała Kindla, chyba tego najnowszego. Właśnie pcha mu w paszczę 🙂
Ja nie umiem odtworzyć kremu brokułowego 🙁
Ach, faktycznie, to dziś Andrzejki… 😯
No to obowiązkowo trzeba trochę pookultyzować. Ma ktoś coś do polania? 😉
Nie jadłem tych brokułów w sosie czosnkowym, więc w odtworzeniu ich nie pomogę, ale ja w ogóle brokuły często kombinuję z orzechami albo prażonymi migdałami. A jednym z najlepszych moich wynalazków kulinarnych są brokuły w sosie saté (kupuję gotowy, w słoiku, u Chińczyka), posypane orzechami włoskimi. Prosta rzecz, a cieszy niebywale. 🙂
Zapiekankę brokułową z orzechami cashew pod sosem bearnaise też mogę polecić nieodmiennie.
Chyba mozna pozyczac z kindle’a, choc ja jeszcze tego nie sprawdzilam.
Wiecie co mnie w kindle’u szczegolnie zachwyca? Obecnosc pod palcem dwu slownikow jezyka angielskiegio – brytyjskiego i amerykanskiego. I to dziala tak: czytasz sobie, czytasz, az natrafiasz na slowo, ktore zawsze chciales sprawdzic, ale byles za leniwy aby pojsc do drugiego pokoju, gdzie jest twoja reference library i sprawdzic. Wiec najezdzasz na to slowko w tekscie kreseczka i natychiast sie objawia na dole ekranu krotka definicja. Jesli zas chcesz poznac dluzsza definicxje z przykladami uzycia, nacikasz jeden guzik i wypisujesz slowko. Zaraz jest cale dlugie haslo i pochodne od tego hasla.
No nie moge Wam powiedziec jakie to znakomite i jak czesto z tego korzystam 😳
Albo jeszcze cos innego: lezysz w lozku, czytasz i juz cie oczy bola i chcialbys zgasic swiatlo. Wtedy naciskasz funkcje „text to voice” i natychmiast glos (damski lub meski – do wyboru) zaczyna ci czytac. To prawda. ze troche monotonnie, ale jest to genialne na zasniecie, lepsze niz melatonina. Oczywiscie nazajutrz rano odkrywasz, ze poki spales cala ksiazka lub gazeta zostala przeczytana, ale ty sobie sprytnie przed zgaszeniem swiatla zapamietales na ktorej strinie przestales czytac. No i tam wracasz. No sweat!
Przestańcie, bo mi przez sen smętne brokuliska z pyska ino zwieszają się… surowe 🙁
Heleno, czy mogę Cię zacytować?? 🙂 W sam raz do artykułu!
Tadeuszu, a… o czym ten artykuł? 😳
Alez bardzo prosze, zawsze chcialam byc klasykiem.
Ten zaprawdę podręczny słownik też mnie w kundelku zachwyca.
Ta funkcja przydałaby się do nowych blogów w Polityce. Nie umiem czytać z zamkniętymi oczami 👿