Prawe łapy, lewe łapy
– Nie jest dobrze – powiedział z niepokojem Bobik i wzdrygnął się nerwowo.
– A… z czym nie jest dobrze? – zainteresowała się Labradorka.
– Z moimi łapami nie jest dobrze. I to z każdą na swój sposób. Jedna lewa na przykład jakaś gnuśna, rozlazła, niepozbierana i stale podkulona jak, nie przymierzając, ogon. Niby wie, jak powinna chodzić i w którym kierunku, ale co krok postawi, to nietrafiony. A druga lewa tylko miską zainteresowana i lataniem za patykiem. Próbowałem ją namówić, żeby była bardziej ideowa, to mnie wyśmiała. Nowoczesna lewa łapa – mówi – pragmatyczna powinna być, nie zajmować się jakimś pitu-pitu, tylko PIT-ami i stołkami, bo to są konkrety.
– Nie przejmuj się tak, na szczęście masz jeszcze dwie prawe – pocieszyła go Labradorka.
– E, tam. Prawe to dopiero kłopot. Prawa tylna co rusz grzęźnie w jakimś błocie. Nie w takim, to w innym. Kiedy ją chcę od tego odwieść, to się upiera, że jej to koniecznie potrzebne, jak umarły i kadzidło. A jak już się z tego błota wynurzy, to zaraz sama ze sobą się nie może dogadać i sama na siebie naskakuje. Potem zaczyna wrzeszczeć, że już sama ze sobą nie wytrzyma i chce się dzielić, żeby każdy kawałek łapy sam sobą rządził. Wyobrażasz to sobie? Przecież pies z pięcioma łapami to chyba jeszcze gorzej niż dwugłowe cielę.
– No, a prawa przednia? – zapytała z resztką nadziei Labradorka.
– O, to już zupełna katastrofa! – jęknął Bobik. – Zupełnie nie mogę nad nią zapanować. Stale się podrywa do góry, twierdząc, że to w pozdrowieniu, ale wygląda raczej tak, jakby groziła. Albo na przykład wbrew mojej woli leci szukać kija, żeby nierasowego psa uderzyć. Fakt, lubi maszerować, co przy długich spacerach mogłoby być korzystne, ale to jej maszerowanie zawsze jakieś kłopoty oznacza. A to kogoś kopnie, a to zwyzywa, a to do mdłości doprowadzi, na murze coś nasmaruje, nagrobek niesłuszny przewróci. Stale się muszę za nią wstydzić przed innymi psami. A już naj-najgorsze ze wszystkiego jest to, że tych wszystkich łap w żaden sposób nie da się skoordynować. Żadna się nie zgadza dopasować swoich ruchów choćby odrobinę do innych po to, żeby całemu psu było łatwiej.
– Rzeczywiście, nie jest to sytuacja optymalna – przyznała Labradorka. – Choć jeszcze nie całkiem tragiczna. W końcu masz w miarę zdrowy tułów i wyszczekaną paszczę, z tym jakoś da się żyć.
– Żyć to owszem, – mruknął Bobik – ale powiedz mi, jak się posuwać do przodu? Ba, przy takich kłopotach z łapami nie wiem nawet, czy jest szansa, żeby kiedyś nareszcie mocno stanąć na nogach.
Pozostaje stanąć na głowie i twierdzić, że to pewien wariant asany „pies z głową w dół”
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=_pv9tmptvXk
Kwiatkowskiej to dobrze. Tylko dwie łapy i nie musi wisieć głową w dół… 🙄
Bobiku, przepraaaaaszam! Wyobraziłam sobie, jakimi figurami gimnastycznymi zaowocowałyby różne koalicje Twoich łap i nie byłam w stanie powstrzymać chichotu, choć wiem, dla Ciebie by to zabawne nie było. 😳 Np. tylne łapy zawierają koalicję i prą do przodu, a przednie się zapierają – pies Pluto chyba czasem robił takie wygibasy.
Kwiatkowska, jako i pies rasy wszelakiej, posiada cztery koniczyny (nie poprawiać 👿 )
Zwisanie głową w dół, zwane inaczej psem z głową w dół, posiada przeogromne walory lecznicze, że o relaksie, i innych takich, nie wspomnę 😉
Jak się posuwać do przodu ? To jest bardzo mądre pytanie.
Obejrzałam dołączony do dzisiejszego numeru „TP” film dokumentalny z 2006 roku „Bogu dzięki za Bonieckiego”.
Mądry aż do bólu. I jeszcze bardziej aktualny niż w 2006 roku.
Mar-Jo,
wierzę, że tak:
http://tygodnik.onet.pl/30,0,70391,ambaras_zpolskoscia,artykul.html
A ja jak zaczalem czytac te cytaty z Milosza narzekajacego na „polska forme” i szkaradnosc wiejskiego krajobrazu, to pomyslalem sobie: now wy, chlopaki, chyba sie z choinki urwaliscie sie, bo to wcale nie nedza i PRL z 1963 r, tylko takie odwieczne zadecie, ktore doprowadzalo juz do bialej furii Norwida ponad sto lat wczesniej:
Niejeden szlachcic widzial Apollina
I skopasowa milejska Wenere,
A wyprowadzic nie umie komina,
W ogrodzie krzywo zakresla kwatere.
Budujac spichlerz czesto zapomina,
Ze UZYTECZNE, nigdy nie jest samo,
Ze PIEKNE wchodzi – nie pytajac – brama…
To, skubany, byl dopiero Antypolak i Antykatolik, gorszy od Milosza i Grossa razem wzietych.
On to nazywal nie forma tylko duchem:
O, gdybym chociaz jedna kaplice zobaczyl, chocby jak pokoj ten,
wielkosci takiej,
Gdzie by sie polski duch raz WYTLOMACZYL,
Usymbolicznil rozkwitlemi znaki…
Ale nie dla psa kielbasa, jak lubil mowic inny Antypolak-Antykatolik, czesto tu wspominany. 😈
Kocie,
czy doczytałeś artykuł do końca? 😉
Nie. Moj attention span jest dzis malutki.
To może lepiej skupić się na ćwiczeniach koncentraji uwagi? 😉
Nie skupie sie, nie nie mam akurat ochoty. 😈
O, rany koguta! Ponoc Gowina na ministra! Sprawiedliwosci!
Zamiast kodeksu i konstytucji – Dziesiec Przykazan…. 😯
I słusznie prawi Labradorka. Łapy muszą być oddzielne. A najważniejsze SERCE między nimi. Wiem coś o tym, bom świeżo po ludzkim kardiologu. 😉 http://www.youtube.com/watch?v=xAmEsf7TuCA&feature=related
Kocie Mordechaju, nie kracz z tym Gowinem. Mnie wystarczy Mucha na ministra środowiska 😈
Irku, kategorycznie wyprszam sobie, zeby jak spiewaja w piosence – ktos „bral” mnie na kolana. 👿 Nie cierpie brania, polaczonego niechybnie z zenujacymi probami oslinienia mi mordy,, lap i wczystkiego co sie napatoczy. Jesli chce wejsc na kolana, wejde sam, nieproszony o dowolnej porze dnia czy nocy. I zostane tak dlugo jak sobie zycze.
Kazda proba brutalnego i silowego oslinienia mnie zakonczy sie przedwczesnym zejsciem z kolan i wyjeciem pazurow. 👿
Monsieur le Chat de Mordechaille, chyba się nie zrozumieliśmy. Jeżeli to z mojej strony to przepraszam 😳
Odkryłam dzisiaj (w „TP”) wiersz Briana Pattena „Dziś włos,
jutro samotny los”, z podejrzanym kocim włosem (jednym) w tle. Taki jeden, znaleziony w łóżku koci włos może nieźle
w poezji namieszać. 😀
Koci włos w zupie też może niejedną karierę gastronomiczną skończyć. 🙄
Irku, z tymi kolanami to rzeczywiście jest tak, jak Mordechaj mówi. Pręgowana też brać się nie pozwala. Jak sama przyjdzie, to co innego. 😉
Sluchajcie. Ja tez dzis cos znalazlam, co wprawilo mnie w dzika radosc, gdyz poszukiwania trwaly od cztredziestu lat!
Otoz kiedy przyjechalam do Ameryki, ktos mo polecil „polska godzine” w radiu. GOdzine prowadzila starsza juz z glosu pani, Natalia K, w sposob niezamierzony bardzo smieszna. Dostawala rozne komunikaty do odczytania, pisane na angielskiej maszynie. bez polskich znakow, wiec wychdzily tam rzeczy przekomiczne, takie np, jak zapowiedz wyswietlania gdzies w klubie polskiego filmu pt „Jak byc, Kochana?”.
POnadto lecialy reklamy roznych polskich produktow jak „Kielbasa z Orla Bialego” (Orzel baly byl znana firma masarska), POlskiej Matki Ser i musztarda Koskijasko (Kosciuszko). No boki zrywac . Bylo tez sporo muzyki polonijnej. Ja zas zawsze czekalam, kiedy z przy okazji czyjegos slubu czy wesela, Pani Natalia zapowie: A teraz Tatusiu Walc zaspiewa milutka Mary Jean Kostrovicky. Wtedy odzywa sie glos malej dziewczynki i od tego momentu spiewalysmy razem: Ona w radiu, ja w swoim pokoju.
Postaram sie najwierniej jak moge fonetycznie oddac tekst walca:
Nie smucz sze dzisz , tatuszu,
Nie smucz sze dzis o mnie
Bo dzisz jest me wesele,
Ruszmiechnij sze do mnie
Dy bylam malem drzeckiem
Tatus mnie kolysal
Czymal mnie na koran-nach
Do mnie sze ruszmiechal.
Nye zapomnem tatusza
Bo on tez kochal mnye
Robil on wszystko la mnie
Dal mi wszystko co mam.
Jezdem juz drzisz dorosla
Mam oszemnaszcze lat
Znalazlam kawalera
Ktoren mnie tez kocha.
Tam byly jeszcze jakies zwotki ktorych juz nie pamietam. Ale Bobik swiadkiem, ze mu to kiedys odspiewalam.
And guess what? Dzis znalazlam Tatuszu Walc, choc niestety nie w wykonaniu milutkiej Mary Jean Kostrovicki , tylko w wykonaniu jakiegos doroslego polonijnego Pana, ktory sie zwierza: …Znalazlem kawalera, ktory mnie tez kocha. Z czego rozumiem, ze jest to no nowa gejowska wersja jakze dobrze znanego mi przeboju,
Ladies and Gentelmen, I presentnt with Tatuszu Walc w nastepnym wpisie, jak go skopiuje.
VOila!
http://www.youtube.com/watch?v=ciuR6H0Z9RE
Serce wazne, mysli i uczucia wazne, ale najwazniejsze sa CZYNY.
Zawsze mialam przkonanie, ze najwazniejszejes co ludzie nie mysla, ale co zrobia. Najbardziej wspolodczuwajaca osoba, roniaca lzy nad losem pokrzywdzonego, jesli nie poda reki w trudnej sytuacji, nie stanie solidarnie po stronie pokrzywdzonych publiczni i czasem wbrew otoczeniu,nie zmienia nic i jej istnienie jest bez znaczenia dla sytuacji samych pokrzywdzonych. Z punktu widzenia tych ktorych spotyka zlo osoba dzialajaca, a nie tylko wspolczujaca, przynosi szanse na pozadana zmiane i pomoc.
Bralam udzial, jako studentka, w badaniach nad postawami heroicznymi. Pozniejsze obserwacje zyciowe wlasne i innych raczej potwierdzaja tamte zaskakujace wyniki badan w tzw terenie. Otoz odwaznymi czynami w dramatycznych sytuacjach nie wykazywaly sie pilary spoleczenstwa, ale osoby z charakterami nie calkiem krysztalowymi.
Napewnia mnie to optymizmem w stosunku do ludzi,
Moje rozwazania sa spowodowane tym, ze z wypiekami na twarzy caytam i ogladam obrady brytyjskiej Levinson inquiry. Czyli jak brukowa prasa Murdocha osaczala znane osobistosci czy ofiary glosnych przestepstw i ich rodziny: podsluchiwala ich telefoniczne rozmowy, wiadomosci zostawione na automatycznych sekretarkach, hackowala e-maile, itd itp. Te metody staly sie dosc powszechne, bo sprzedawaly gazety i przynosily duze zyski. Jak zachowal sie rzad? Cameron chcial miec te prase po swojej stronie, wiec zatrudnil jako doradce bylego edytora (nie calkiem bylego, bo wciaz bral od prasy Murdocha rozne premie, samochody i inne benefity bedac na rzadowym garnuszku) Andy Coulsona.
Murdoch z kolei zatrudnial szefow policji jako specjalnych konsultantow, wiec skargi do policji zwykle prowadzily donikad i nie byly prowadzone wnikliwe sledztwa.
Niezle byly to alianse i mezalianse, ale efektywnie przynosily Murdochowi pieniadze na kolejne zakupy dla jego imperium- stacje telewizyjne itd. To wszysko w aurze szacunku powaznej prasy, bo Murdoch juz kupil nawet Wall Street Journal.
Levinson inquiry znowu pokazuje, ze z Goliatem walczy David, czyli osobistosci o nie najbardziej krysztalowych charakterach ani potedze slawy i znaczenia, jak Hugh Grant, Charlotte Church, komik Coogan, ktorzy doprowadzili swoja nieustepliwa akcja do upublicznienia tych faktow.
Snuje te rozwazania tez pod wlywem skandalu sportowego w Penn State University, gdzie pedofil wykorzystywal seksualnie malych chlopcow przez lata, a wladze nie powiadomily policji.
Takze czytam we francuskiej prasie jak prawie ze przyszly prezydent Francji Strauss- Kahn z pomoca policji i zamoznych biznesmenow w Lille prokurowal, jak to okreslal w e-mailach, „material”, czyli mlodzitkie prostytutki, na swoje orgie. Te prostytutki to czesto imigrantki wyslane do roboty, za ktorymi nikt nie stoi.
Czasem widzimy tylko jedna twarz kogos, kto ma dwie twarze.
Heleno 😆
My tez sledzimy przesluchania, ale niezbyt juz uwaznie, bo co tu jeszcze mozna dodac pond to, co juz od paru miesiecy wiadomo. No, szubrawcy.
A tu jezyk zapamietany z dziecinstwa Paula Kunigisa: Tata officer wojska polskieg- Zyd, mama katoliczka, wyjechali to Izraela z Polski, gdzie Paul chodzil do francuskiej szkoly.
http://www.youtube.com/watch?v=VZb98d2Rc6U&feature=related
Te „pilary” społeczeństwa to jakoś się kojarzą jednak z tymi, którzy podtrzymują zastany porządek. Więc wtedy, gdy ten porządek się łamie, nie bardzo sobie radzą. Radzą sobie ci, którzy są nauczeni do lawirowania w owym porządku. Dość logicznie mi to wychodzi.
Te numery ze Sztrausem jakoś zupełnie nie dziwią. Raczej dziwi obłudne zdziwienie mediów.
Ja te piosenke pamietam z podrozy z taborem – ze spiewano przy ognisku. I Jesienne liscie – ze slowami Preverta po… rosyjsku!
Dlaczego jest tylko Tatush-waltz, a nie ma Mamusha-waltz? To niesprawiedliwe. Powinien być parytet. 😈
Jest i Mamusza Waltz. Juz zaraz podam.
No, akurat nie moge znalezc, ale widzialam „Mamusiu Waltz”
można skakać na ogonie jak Tygrysek
Tak, żeby niegrzeczne łapy stale podkładały ogonowi nogę. 🙄
Masz tu Mamusiu Waltz:
http://www.youtube.com/watch?v=ciuR6H0Z9RE
Sorry. Tu:
http://www.youtube.com/watch?v=Da-R-9x-FHE&feature=related
A jest jeszcze Pollka Zosia, dla Corek Moniki i Vesper. Spiewa ta sama Gromada Szmokow, co poprzednio:
http://www.youtube.com/watch?v=39rIyejJ_A4&feature=related
Teraz zacząłem mieć wątpliwości, czy tatusz, który trzymał dziecko na koranach, to aby był prawdziwy Polak-katolik. 🙄
No i nie wiem, jak te korany można pogodzić z kieubasa, bigos i wodka czista. 😯
Gromada Szmoków. 😆 Cudna nazwa. Zaraz zacząłem od niej mieć wizje. 😈
Toż oni śpiewają po afsosyjsku! 😯
U Pani Nastalii Kenckiej w radiu byla jescze jedna piosenka, rzadziej wykonywana, z refrenem:
Hallo Mary , hallo Stash,
Hallo Jozek, jak sze masz?
Czy mnie znasz czy tez no
Makes no difference, say hello!
To wszystko jeszcze bylo przed Bobby Vintonem, z jego Moja deroga, ja cze kocham, means that I love you so… POlonia szalala ze szczescia, bo to byl wielki przeboj w skali kraju.
Uważam, że zupa z dyni, gotowana na sofritto z czosnku, cebuli, imbiru i laski wanilii, daje jeden z najwspanialszych zapachów, jakie mogą dochodzić z kuchni. A ponieważ taka właśnie zupa bulgocze mi teraz w domu, nie mogę się powstrzymać by nie podejść od czasu do czasu, podnieść pokrywkę i ponarkotyzować się tym aromatem.
Ciekawe, czy i tym razem dopadnie mnie głowoból po imbirze, czy nie.
Powyższe było zupełnie a propos niczego.
Na korannach, Bobiku, na korannach.
Nie rozumiem, co złego jest w śpiewaniu po afsosyjsku. 🙄
Vesper, wiem, ze to wspanialy zapach. Wlasnie mialam przed chwila komunikat od Audrey, ze tez dzis gotowala dla mojej Mamy zupe z dyni z wonnosciami Wschodu. Ona swietnie gotuje.
Koranny. Też coś. Tak jakby korany od jednego n miały się zrobić bardziej polskokatolickie. 🙄
Afsosyjski to był chyba język wymyślony przez córkę vesper? Jakim więc cudem…? 😯
Heleno, zaraz puszcze Zosi, jak sie tylko zwolni przestrzen dzwiekowa w domu (chwilowo nie moge otwierac You Tube’a, bo w tle leci zupelnie inny podklad muzyczny, wiec musze odczekac az sie skonczy).
Kroliku, ladnie napisalas o postawach heroicznych (teraz w centrum zainteresowania wielu, w tym, Zimbardo). To bardzo fascynujacy temat. A mnie akurat nawinal sie dzisiaj, jak sie dowiadzielam – w Swiatowy Dzien Tolerancji, krotki wywiad z Siddharta Mukherjee, o ktorym tu kiedys wspominalas, autorem nagrodzonej Pulitzerem ksiazki – The Emperor of All Maladies: A Biography of Cancer.
https://www.oxfordtoday.ox.ac.uk/page.aspx?pid=1384
Na ostatnie pytanie wywiadu, o tym, jakie ma wspomnienia z Oxfordu, Mukherjee odpowiada, ze jak najlepsze, ale:
„There were hard times for me; in my very first month a group of us were walking down the High Street and a band of right-wing thugs followed us in a car and really beat us up – part of it was to do with colour, I think. But Anrhony Smith, the president of Magdalen, was unbelievably kind to me, and we’ve kept an informal correspondence since then.”
Jakos mi to pasowalo do dzisiejszego dnia, a wlasciwie Dnia…
Kobassa (czasem kobasa) to slowo jak najbardziej uzywane w jezyku powszechnym w Ontario. Szczegolnie Kobassa Krakowska (taka pisownia) jest bardzo popularna i w moim domu tez ja bardzo lubimy, szczegolnie obsuszona.
Kanapka z kobasa Krakowska b. dobra do zupy z dyni. Zapach zup jest jak perfuma, za wyjatkiem nieszczesnych kapusniakow.
Dzieki Moniko, to jedna z lepszych ksiazek jakie czytalam. Zanim przeczytam zlinkowany wywiad… He is gorgeous!!!
Happy Tolerance Day!
Isn’t he, Kroliku? 😆 But I’m biased… 😉
Happy Tolerance Day!
I tez uwazam, ze swietna, swietna ksiazka. Zupelnie zasluzona nagroda.
Odsluchalysmy, Heleno. Jeszcze jakiegos Macieja nalezaloby poszukac, zeby mu takze te Gromade Szmokow zadedykowac… 😆
W Wholefoods widuje zjawisko o nazwie „kolbasa polska” (wersja wieprzowa i wersja indycza). Musze sie przyjrzec z jakiego regionu. 😉
😆
Byloby po prostu okrucienstwem gdyby nie bylo tez polki dla Bobika.
Ale jest ” Kto mi ukradl kaszana polka:
http://www.youtube.com/watch?v=G8qnsK0PRmI&feature=related
Jest tez Hymn do kaszanki:
http://www.youtube.com/watch?v=1au5_9zCoIg&feature=related
Sorry, juz nie bede katowac, pojde spac, bo jutro Wandalka przychodzi.
Kocie, ludyczny utwor o kiszce odebral mi sen. Podaje antidotum:
Tom Waits leczy:
http://www.youtube.com/watch?v=DzhHrVmTWDw&feature=fvwrel
sea of love
http://www.youtube.com/watch?v=nVJAW-ag7fs&feature=related
rysz wyta wasz 🙂
brykam
szeleszcze, oburzony jak krolik
wyjatkowo kobassa do pieczywa 🙂 herbata 😀
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Rysiu, ta pani mieszka w Berlinie. Jeżeli natkniesz się na jej wystawę, leć co żywo. Zdążyłam obejrzeć, w ostatniej chwili, w toruńskiej Wozowni. Ta pani ma czas na czas, ciszę i myślenie. Ubocznie działa jak antydepresant. http://www.sophiapompery.de/works.html
Haneczko, ja nie Rysio, ale też pociągnęłam za linkę. „Lighting up, burning down” mnie oczarowało. Lapidarne i inteligentne jak dobra poezja. Dziękuję Ci, bo nie znałam tej pani, a chyba trzeba.
U nas sie to nazywa polish clobassa, ale krakowskiej nie przypomina 🙂 Na chleb mozna uzywac, ale najlepiej nadaje sie na zurek, falszywy zreszta.
Dzień dobry 🙂 Dopiero dziś mogłem odsłuchać do końca pieśni z nurtu folku kiełbasianego i w pewnym momencie zacząłem myśleć o tym Sienkiewiczu, co to Jotka go wczoraj wrzuciła. O jego tezie, że koszmarna estetyka „to wszystko z nędzy , wysoki sądzie, to wszystko z nędzy”.
No, bo ja wiem, czy to do końca tak? Polonusi pewnego typu z upodobaniem taką estetykę kultywują, choć o nędzy już nie może być mowy, a wokół inne wzorce do czerpania. Może nie ma w tym już elementów rzeczywiście spowodowanych nędzą (zamiast klepiska jest wykładzina dywanowa), może mniej w tym wszystkim brudu i rozgildziajstwa, ale koszmar estetyczny pozostaje.
A co począć np. z Bawarią, najbogatszym niemieckim landem (i najbardziej konserwatywnym)? Skąd tam miłość do estetycznego koszmaru? A z polską nowobogacką architekturą gargamelową, stawianą przecież za ciężkie pieniądze? A z ukochaniem kiczu przez tzw. nowych ruskich?
Już wczoraj intuicyjnie czułem, że nie do końca się z Sienkiewiczem zgadzam, ale jeszcze sobie nie potrafiłem uświadomić dlaczego. Po tych wszystkich tatuszach i kobassach coś mi zaczęło świtać i choć nie mam w tej chwili czasu, żeby napisać wnikliwy traktat o przyczynach schorzeń zmysłu estetycznego, to mam wrażenie, że jest tu jakiś temat do przemyśleń.
O, rzeczywiście szalenie ciekawa ta Sophia Pommery. Mnie się bardzo podobało również nieskończone lanie mleka, albo granie na kawali z wydmuchiwaniem baniek mydlanych. A żaluzja z projekcją nieba nawet mnie trochę osobiście przeraziła. Czy sam przypadkiem nie cierpię na pewnego rodzaju ślepotę, kiedy np. oglądam różne wspaniałości natury na ekranie czy monitorze, zamiast wyjść do lasu, położyć się w mchu i przyglądać realnym żuczkom?
Zdecydowanie nie z nędzy, Bobiku. Największe estetyczne zbrodnie popełniają z reguły ci, których stać na ich własny gust. A zaczyna się już w dzieciństwie. Rodzice, sami estetycznie bezradni, ubierają dzieci zgodnie z piaskownicowymi i przedszkolnymi trendami, dziewczyny różowo i księżniczkowo, chłopcy szaroburo, hip-hopowo i komiksowo. Dramat. Wszelkie przedmioty przeznaczone dla dzieci są upstrzone kucykami Pony, Puchatkami i Spidermanami. Nie ma od tego ucieczki 🙁
Zosię staram się ubierać zgodnie ze swoim zmysłem estetycznym, który bezbłędny być może nie jest, ale daleko mu do piaskownicowego mainstreamu. Niestety, presja środowiska równieśniczego robi swoje i Zosia zaczyna przejawiać niebezpieczną skłonność do koloru różowego. Przestał jej się ostatnio nawet podobać płaszcz, który dotąd bardzo lubiła – bardzo klasyczny trencz piaskowego koloru, w którym wygląda świetnie i, na tle innych sześciolatek, dość nietypowo.
Nie tracę jednak wiary w jej wyczucie. Do niedawna używałyśmy dziecięcej końcówki do elektrycznej szczoteczki do zębów. Jako przedmiot przeznaczony dla dziecka, końcówka była czerwona, udekorowana wizerunkiem Mickey Mouse. Pasowała do niebieskiego korpusu szczotki jak pięść do nosa. Zosia przyglądała się jej zawsze, ale nigdy nie komentowała. Gdy pojawiły się Zosi stałe szóstki z bardzo głębokimi bruzdami, postanowłam zmienić jej końcówkę na „doroślęcą”, nudną, białą. Zosia tym razem skomentowała „Nareszcie. Pasuje do niebieskiego, nie ma durnego obrazka”.
Estetyka nie jest oczywiście wolnym elektronem, bujającym swobodnie i bez związku w kulturowej przestrzeni. Jest wrośnięta w całą kulturową cebulę (to taki rysunkowy schemat tożsamości, w którym od warstwy zewnętrznej, od symboli, przechodzi się poprzez bohaterów i rytuały aż do wnętrza, czyli do wartości). I jeżeli warstwy tej cebuli są kartoflano-buraczane, to i estetyka nie będzie inna, bez względu na włożone w nią pieniądze.
Widzę, że przy próbie opisu polskiej tożsamości kulturowej wyszła mi sałatka jarzynowa. 😯 Hmmm… 🙄
Do kielbasy pasuje 🙂
Witam 🙂
1. Tomasz Pietrasiewicz dziękuje za wyrazy szacunku i solidarności, które przekazałem osobiście w imieniu nas wszystkich tu piszących. Jest to dla niego w tej chwili b. ważne. Ostatni występ neofaszystów wywołał duże poruszenie, zważywszy że stało się to kilka dni po wręczeniu nagrody Giedroycia.
” Wczoraj na wspólnej konferencji prasowej w ratuszu wystąpili prezydent Żuk i Tomasz Pietrasiewicz.
– Niech ci, którzy robią takie rzeczy, usłyszą nasz sprzeciw. Bardzo ciężko pracujemy nad wizerunkiem Lublina tolerancyjnego, przyjaznego i wielokulturowego – mówił prezydent. – Pan Pietrasiewicz dostał nagrodę im. Jerzego Giedroycia „za działalność w imię polskiej racji stanu”. To nagroda dla Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN i dla całego miasta. Jeśli ktoś tego nie rozumie i swoimi czynami szkodzi Lublinowi, to nie wiem, jak nazwać taką osobę.
Więcej… http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,10656807,Po_ataku_na_Pietrasiewicza__Zuk_mobilizuje_policjantow.html#ixzz1dxJOxy00
2. Beaujolais nouveau est arrivee 😀
3 Chwilowo żaby ;(
Myślę, że panu Pietrasiewiczowi i jego rodzinie przyda się też kilka uśmiechów, bo mogą mieć w tej chwili niedobory.
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
I oczywiście bardzo serdeczne merdnięcie ogonem. 😉
Estetycznie musiałam odreagować m.in. po tym http://www.solidarnosc.torun.pl/140,77,div-span-style-font-weight-bold-w-toruniu-stanal-pomnik-ks-jerzego-popieluszki-span-div,2.html
Fotografia nie oddaje przeraźliwej brzydoty, na żywo zwala z nóg i mąci umysł.
Koszmar! 😯
No fakt, Zwierzaku, sałatka jarzynowa z kiełbasą z grilla. Kwintesencja pewnego typu tożsamości. 😕
Łoranybłoskie!!! 😯 Naprawdę zwala ten pomnik z nóg, nawet jak się ma cztery. 😯
Nie wiem, jak na żywo, ale na zdjęciu przypomina stojącą na ogonie syrenę, której z rąk zwisają kawałki nadgryzionych węży. Dodatkowo miałem też niejakie skojarzenie z szalikowcami, być może zresztą nie całkiem wpoprzek intencji autora. 🙄
Godny konkurent świebodzińskiego Chrystusa. 🙄
Vesper, nawet nie masz pojęcia jaki 👿 I to w bardzo reprezentacyjnym miejscu 👿 Ta cebula była chora 🙄
Wcześniej wkurzyło mnie to http://csw.torun.pl/wystawy/baza-wystaw/thymos-sztuka-gniewu-1900-2011
Pod zajawką są bardziej ilustracyjne filmiki. Jeżeli ktoś ma ochotę na gmliste sosy, to proszę do sierżanta, bo mnie trzepie 👿
Właściwie skojarzenia kulinarne są tu jak najbardziej na miejscu, bo na fenomeny estetyczne reaguje się w pierwszym rzędzie odruchowo, z brzucha. Albo rozkosz smakowa i nie można się najeść, albo – niestrawne i nie ma zmiłuj się.
Zapewne zresztą nie przez przypadek słowo „smak” i do brzucha, i do ducha może się odnosić.
Oczywiscie, ze szkaradnosc nie ma nic wspolnego ani z nedza ani z PRLem, o tym wlasnie wczoraj pisalam cytujac CKN. POdejrzewam jednak, ze ma to wiele wspolnego z potrzebami duzszy. I nie wazne czy sa to sztuczne kwiatki na grobach najblizszych czy pomniczek ks. Popieluszki w parczku, one wyplywaja z potrzeby oswojenia bezdusznego swiata.
Jeszcze inaczej moze byc z 6-lernia vesperowa Zosia. Dzieci zywo reaguja na kolory i najczesciej jednak beda wolaly zywy (lub nawet jadowity) rozowy niz bezowy. Na bezowy przyjdzie czas pozniej, a i tez tylko na krotko , zanim odkryje burnt orange i szarawy wedgwood blue. Bo bezowy jest nudny i pelen wahan.
A z innej beczki. Spedzilam przedwczoraj ponad 5 godzin na Oxford Street, bo najpierw cos zalatwialam w poblizu, a potem postanowilam pozostac w okolicy i sprawdzic tryndy. Widzialam na ulicy wiele przepieknj mlodiezy, dziewczyny w wiekszosci byly umalowane na Amy Winehouse, gruby eyeliner na powiekach, z rozkami zawinietymi w gore, utapirowany przod zroszony lakierem do wlosow, bardzo krotkie spodniczki lub szortu na kolorowych lub czarnych rajstopach i legginsach. Znamy to, znamy. Wdalam sie z jedna w rozmowe i pochwalilam makijaz, mowiac, ze pamietam ile czasu spedzalam plujac w tusz do rzes i rozrzedzajac twardziocha do konsystencji, kiedy dal sie przeniesc na pedzelek, ktorym sie malowalo te kreski. Dowiedzialam sie ze zdumieniem, ze ona tez uzywa tego samego tuszu w stanie utwardzonym – bo jest to i tansze i znacznie wygodniejsze do malowania na oczach niz wspolczesne eyelinery. POczulam sie wrecz szczesliwa i dlugosmy sie smialy, zanim wskoczylysmy do zapelnionego metra.
A czegoz on taki w trzewiach cienki?
A wy sie nie znacie! To jest sztuka ludowa i jusz! W sam raz pod grilla i adidasa.
No, niestety – Gowin.
Ech, żebyż to była rzeczywiście sztuka ludowa. Ale to dzieło aspiruje. Ambitne chce być, nie zgrzebne czy rubaszne. Nad poziomy wylatywać. Oszałamiać. Na kolana rzucać. Jak Licheń czy Świebodzin.
Potrzeba duszy w tym jest, niewątpliwie, ale czy duszy pokornej i zagubionej w obcym, nieprzyjaznym świecie, próbującej go oswoić czymś znajomym – sztuczną różą, przebitym sercem, modlitwą? Hmm… Śmiem wątpić.
Heleno, w tym szaleństwie musi być metoda 😕
Jeżeli coś jest indywidualne, to sporo można zrozumieć i wybaczyć 😉 Ale taki pomnik to dzieło zbiorowe. Całkiem sporo ludzi przykłada do czegoś takiego ręce i oczy. Do tego dochodzi publiczny grosz i publiczna przestrzeń. Sztuczne róże bywają rozczulające, brzydactwo wypracowane zbiorowym wysiłkiem – nie 👿
Tak, mniej więcej o to mi chodziło, Haneczko. Wdowi grosz może wzruszyć, a złoty cielec jakoś nie. 😉
Nie wiedziałam, że religia może być do tego stopnia genetyczna 😯 http://archiwum.polityka.pl/art/czy-zyd-musi-wierzyc-w-boga,433136.html
Z innej beczki. Szkoda mi, że wczorajszy Dzień Tolerancji przeszedł na blogu trochę mało zauważony, ale byłem tak zalatany, że nie byłem w stanie podjąć wszystkich wątków. Wobec tego dzisiaj wzniosę za tolerancję (której kalendarz jest prawdopodobnie dość obojętny) toast, jaki wydaje mi się stosowny. 😉
Obyśmy nigdy nie doszli do wniosku, że sami jesteśmy wystarczająco tolerancyjni. Że nie musimy zaglądać w głąb naszych czarnych serduszek i szukać złogów nietolerancji, które jeszcze gdzieś tam mogą się czaić. Obyśmy nie zastygli w błogim samozadowoleniu i wytykaniu palcami innych. Obyśmy usiłowali zrozumieć, nie tylko potępiać. Obyśmy odróżniali potępienie zła czy brzydoty od skreślenia człowieka. I obyśmy chociaż czasem umieli wybaczać bliźnim, że nie są tacy, jak my.
Za tolerancję! 🙂
There!
http://www.youtube.com/watch?v=RovF1zsDoeM&feature=fvsr
Ten Gowin jest ciosem, ale Kublik dobrze sie wypowiada o tej nowej pani co przychodzi na miejsce babona Radziszewskiej – ze jest z lewicowo-liberalnego skrzydla PO. Mnie tam wystarczyloby nawet samo „liberalne skrzydlo PO” jesli takie istnieje. Mysle zreszta, ze uzycie okreslenia „lewicowe” przy liberalnym, to taka polska specyfika. W porownaniu z calym PO to taki David Cameron jest na lewo od Trockiego i Baader-Meinhoff.
OK. Pozywiom, uwidim.
Bobiku,
czy Ty aby znasz wszystkie przysługujące PSOM prawa?
http://www.youtube.com/watch?v=VbZQ-hgMb0U
Też mnie zainteresowała Agnieszka Kozłowska-Rajewicz na miejsce Radziszewskiej, ale doszedłem do wniosku, że co się mam opierać na cudzym zdaniu o niej, skoro mogę mieć własne. 😉 Poczytałem więc nieco stenogramy jej wystąpień na posiedzeniach Sejmu (są tu) i stwierdziłem, że były rozsądne, rzeczowe i do sensu, a ponadto przyzwoicie skonstruowane. Sama osoba rokuje nieźle. Ale jest jeszcze pytanie, jaka będzie jej pozycja w rządzie i na ile będzie miała możliwość realizacji swoich zamierzeń. Bo to zależy nie tylko od niej.
Tego prawa akurat nie znałem, Mar-Jo. Skorzystam z niego jak najprędzej. Ale czy nie dałoby się go rozszerzyć o przynoszenie mi w lektyce bardzo fajnej cesarzowej? 😈
Dzieki, Bobik, za linke. Zajrzalam do dwoch wystapien i chyba masz racje. Trzymamy kciuki.
Ten Gowin mnie jednak bardzo niepokoi. To co mozna o nim powiedziec dobrego ( a nie da sie tego samego powiedziec o wielu innych poslach), ze jest kulturalnym i uczciwym politykiem i wiesz z nim dokladnie gdzie stoi. Tylko to gdzie stoi napawa obawami.
A Radziszewska jeszcze sobie na koniec użyła… 🙄
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,10657653,Radziszewska_odpowiada_feministkom_i_atakuje_Kongres.html
No tak, wszyscy sa glupi i wstretni, tylko Radziszewska to aniol w spodnicy. 🙄 Spadaj, babo.
A tu jest moj rzad „bezpartyjnych bolszewikow”, ze sie posluze sformulowaniem Wielkiego Lingwisty:
Minister oswiaty – Krystyna Starczewska, bo jest wielkim i madrym pedagogiem;
Pelnomocnik ds rownosci – prpf, Sroda, no wiadomo,
Minister pracy – Irena Woycicka, bo to bardzo mila znajoma, swietna ekonomistka, a obecnie podsekretarz stanu w Palacu Prezydemckim do spraw socjalnych. Zreszta juz byla dobrym ministrem.
Minister sportu, jesli taki musi byc ( 🙄 ) – A. Radwanska, bo Sebastian Coe , zloty medalista jest genialnym ministrem sportu, choc nikt w to nie wierzyl na poczatku.
Minister sprawiedliwosci – prof E. Letowska, nie trzeba rekomendacji.
No i prosze, z rzadu bezpartyjnych bolszewikow udalo mi sie bez najmniejdzego trudu wyluskac rzad bezpatyjnych bolszewiczek.
A ten jelop tchorzliwy mial tyle problemow ze znaleziniem „odpowiednich kobiet”. Okulary kupic, Panie Premierze.
Może mnie coś ominęło, ale o co chodzi z Gowinem? Jakie ma znaczenie, gdzie stoi? Ma jeszcze jedną zaletę, nie ma mianowicie kumpli w branży. Zewsząd słychać ironiczne uwagi ozdób palestry pokroju tow. Kalisza, jakby minister miał osobiście prowadzić rozprawy. Jeśli Gowin zrobi cokolwiek, żeby dostęp do zawodów prawniczych ucywilizować i ukrócić trochę te złodziejskie bandy zwane samorządami, to nie interesują mnie jego poglądy. Jak nie zrobi, też mnie nie interesują. Tak długo, dopóki nie wymachuje nimi w pracy, a to raczej nie grozi.
Dorzucam jeszcze ministra kultury : Pani Kierowniczka. BYlaby swietna, nie?
Kalisz jest akurat jednym z lepszych prawnikow i niektorzy wyrazaja nadzieje, ze jako szef sejmowej komisji sprawoedliwosci bedzie nadawal ton on wlasnie, a nie Gowin. A wypowiadanie mu ze niegdys nalezal do partii (tow. Kalisz) dzis nie uchodzi. Mamy w zyciu publicznym licznych bylych towarzyszy, ktorzy sie zmienili i zdemokratycznieli. Choc niektorzy tez wpadli prosto w ramiona o. Rydzyka – i TO jest gorszace, bo malo wiarygodne. A nie to, ze ktos odrzucil ideologie komunistyczna i stal sie demokrata.
czasami wystarczą dwie łapy by być szczęśliwym 🙂
O jakości prawników jest tyle zdań, ilu prawników i ich klientów. Niektórzy z pewnością byliby szczęśliwi, gdyby Kalisz trzymał w garści sznurki, ale co to ma wspólnego z jakością prawnika? O sznurki chodzi. Dlatego wolę, żeby je trzymał ktoś z zewnątrz, kto (teoretycznie przynajmniej) nie jest powiązany towarzysko i finansowo z całym tym szambem wzajemnej adoracji, zwanym elegancko korporacjami prawniczymi. Światopogląd takiego człowieka, powtarzam, nie ma dla mnie znaczenia. Jak chce, może dzień zaczynać i kończyć mszą, byle pomiędzy robił to, co trzeba. Tolerancja powinna działać w obie strony, mam wrażenie.
Czy bardziej gorszące jet zdemokratycznienie komunisty, czy jego iluminacja, można by długo się spierać. Dla mnie to wygląda jednakowo obrzydliwie (nie zgadzam się, że się „zmienili”; oni się „przystosowali”). Zwłaszcza, że ostatnim prawdziwym komunistą był tow. Mijal, a ta cała reszta zapisze się wszędzie, jeśli będzie z tego jakiś pieniądz. 😎
Wklejając wczorajszą linkę, chciałam zwrócić uwagę na jedną z możliwości „iścia do przodu”. Dyskusja, nie po raz pierwszy, zogniskowała się wokół innego, do znudzenia już tu wałkowanego wątku.
Agnieszka Kozłowska – Rajewicz jest moją koleżanką z pracy. Cieszę się, że została powołana na to stanowisko.
Tak, jak ja to zrozumiałam, w czasie Kongresu Kobiet można było złożyć podpis pod petycją domagającą się daleko idącej liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Kto chciał ten podpisał. W dalszych rozmowach z ustawodawcą liczyć się będą te konkretne głosy.
Wielki Wodzu,
i mnie sie tak wydaje, że tolerancja powinna działać w obie strony. Tolerancja to nie tylko zgadzanie się z podobnie myślącymi, nieważne czy stanowią mniejszość czy większość, ale przede wszystkim szacunek dla poglądów odmiennych
zimno 🙂 glupi S-Bahn zgubil plan jazdy i (mroz?) wagoniki w skladzie – chaos 😀
w pracy wiekszosc pakowanych ksiazek dostaje papier „choinkowy” i to jest dobra wiadomosc – (praca, pensja 🙄 )
w rzadzie Tuska zmiany, mlodzi i inni, pana Arlukowicza na „zdrowie” szkoda – bez podniesienia ZUS poziomu sluzby zdrowia nie zmieni sie (a problemy starzenia sie spoleczenstwa – jakie plany? – obawiam sie ze zadne, 😥 bo to tez kosztuje), co do pana Gowina to jest to ciekawy ruch, dla mnie osobiscie za duzo w panu Gowinie religii ale ministrem moze byc dobrym, to sprawny czlowiek, odczekam, bardzo cenie sobie pana Boni inni
jacy sa to albo widac albo dopiero wyjdzie 🙂
jezeli jotka cieszy sie, to pani Agnieszka Kozłowska – Rajewicz ma tez moje 🙂 😀 (ufam Tobie krajanko
Poznanianko. )
Wielki Wodzu, pewnie bylo tak, ze jedni zdemokratycznieli widzac, ze w demokracji zyje sie mimo wszystko lepiej choc trudniej niz w miekkim zamoryzmie jakim charakteryzowal sie rezim PRL w jego schylkowym okresie. A inni jeszcze sie „dostosowali” do nowych warunkow i z tego tez nalezy sie cieszyc. Lepiej ze sie dostosowali niz mieliby pozostac nawet miekkimi zamordystami.
I tacy tez sa, jak znana aktorka z teatru Komedia (jakaz urocza byla za mlodu Aniela ze Slubw panienskich!), ktora wprowadzala terror wsrod kolegow jako sekretarz POP. Dzis gardluje na falach ojca Rydzyka domagajac sie by Tuska postwic przed TRybunalem Stanu za „zdrade” i za stracenie samolotu nad Smolenskiem. Jest inny aktor, R.F, niegdys z faszystowskiego, narodowo-komunistyczne teatrzyku przez siebie zalozonego, dzis wycierajacy sobie gebe Polska i Kosciolem i Ojcem Swietym, pozujacy na patriote wiekszego od Traugutta. Nie stac mnie na tolerancje taka, do jakiej wzywa jotka wobec tych ludzi (jesli ja dobrze zrozumialam). Uwazam ich za podlych cwaniakow i choc jest dla nich miejsce w demokracji parlamentarnej, to nie chcialabym ich widziec nigdzie w poblizu koryta i centrow decyzyzjnych (sekretarz POP przepadla w ostatnich wyborach, chwalic Boga). MOja tolerancja nie jest absolutna i do takiej nie aspiruje. Nie wszystkie poglady zasluguja na moj szacunek. Niektore sa dla mnie abominacja.
Ale cieszy mnie kiedy widze Daniela Passenta (ktorego przed laty zwymyslalam publicznie), Kwasniewskiego, Kalisza czy innych „bylych” po tej stronie dokladnie gdzie stoje ja. I bardzo sie z nich ciesze, bo to sa utalentowani ludzie i Polsce potrzebni.
Jotko, jest mi naprawde przykro, ze znow nie doroslam do Twoich oczekiwan i zabralam glos w jakiejs wyswiechtanej sprawie. Ale jestem prosta kobieta (nie czaruje i nie uwodze tym stwierdzeniem) i nie wszystko jest na moj intelekt. Lubie rozmawiac, kiedy nikt nie oczekuje, ze powiem koniecznie cos nadzwyczaj madrego. Badz zatem tolerancyjna wobec mych ograniczen. 🙂
teraz do lodowki czas zagladnac 🙂 przeczesac zapasy w poszukiwaniu tego jedynego na dzisiejsza kolacje smaku 😀
i do ksiazki z esejami Tony Judt „Das vergessene 20.Jahrhundert”
o swiecie ktory z oczu stracilismy
p.s za woda i u Kota – Judt na pewno znany 🙂
Ja też myślę, że uczciwość i kultura polityka jest daleko lepszą rekomendacją, niż tylko „naszość”. Najprzyjemniej oczywiście, jak polityk jest uczciwy, kulturalny i nasz 😉 , ale przecież na tym polega ten wic z demokracją, że raz rządzą nasi, raz nienasi. Jeżeli wszyscy oni byliby uczciwi i kulturalni, to w zasadzie nie mielibyśmy problemu. 😉
Może nawet ja na serio zdecydowałbym się kandydować na prezydenta. 😈
Jotko, cały wywód w artykule Sienkiewicza był oparty na przesłance, że zarówno koszmarna estetyka, jak i zaściankowość myślenia biorą się z nędzy, a jak ona zniknie, to i te zjawiska znikną. Niektórym z nas ta przesłanka wydała się nieprawdziwa i o tym zaczęliśmy rozmowę. Bo wiesz, jak to jest z wnioskami opartymi na fałszywych przesłankach – niekoniecznie trzeba im wierzyć. 😉
Wielki Wodzu, mnie się teza, że żaden PZPR-owiec nie mógł szczerze zdemokratycznieć, wydaje zbyt daleko posunięta. Sam znam osoby z rodzaju aktywistów społecznych, które w PZPR-ze wylądowały wcale nie z szalonej komunistyczności, tylko dlatego, że tam były szanse zrobienia czegoś dobrego, np. załatwienia jakichś spraw dla lokalnej społeczności. Albo dlatego, że nie znały innej rzeczywistości niż PRL-owska i nie zastanawiały się zbyt wiele nad różnicą między demokracją socjalistyczną, a demokracją jako taką. I na ogół tym ludziom ci, którzy ich znają z bliska, nie mają bardzo za złe partyjnej przeszłości.
Nie wrzucałbym do jednego worka karierowiczów, zakamieniałych aparatczyków i tych, którzy po błędach młodości przejrzeli na oczy. Albowiem – że wrócę do naszego ulubionego wątku – tylko krowa nie zmienia poglądów. 🙂
Spieszę ze złą nowiną.
Polska ginie.
Wracając ze spotkania w Kaliszu słuchałam radia i mówili.
To było jedyne radio, które dało się złapać.
Idę jeść zanim zginie wszystko i moje kartofelki, i patelnia.
Kalisz był Pomorski, to nawiasem.
Dobrze, że Pomorski, a nie Ryszard 🙄
Poznalam kiedys w Waszyngtonie mloda kobiete z Uzbekistanu, bardzo jak opowiadala mi Irenka, zaangazowana dzialaczke ruchu opozycyjnego, a w dodatku samotna matke, ktora uciekla od meza kiedy ich synek byl niemowleciem, bo nie wytrzymala opresji tesciowej, co jest ponoc w Uzbekistanie norma i kobiety musza to znosic – matka meza dyktuje jak ma byc wychowywane dziecko, czym. sie odzywiac, te rzeczy. Matka i zona syna nie ma nic do powiedzenia. Zapytalam Mubarak jaka byla jej droga dp dzialalnosci opozycyjnej. I bylam dosc zaskoczona, kiedy opwoedziala mi o swej karierze w komsomole, do ktorego zapisala sie wlasnie dlatego, ze jeszcze przed rozpadem ZSRR roznosilo ja i pragnela, jak powiedziala „dawac z siebie” , a Komsomol pozwalal jej robic rozne pozyteczne rzeczy dla swego srodowiska, zwlaszcza dla kobiet.
Tak dokladnie jak Bobik napisal.
Nisia, czy masz dosc cukru i maki? Radze zadbac zanim bedzie za pozno.
Heleno, mąkę mam, ze dwa kilo, ale z cukrem kicha.
Dzięki za przypomnienie.
Jak to człowiek nie zna dnia ani godziny w TAKIM kraju.
A ci podlece nie chcą dać miejsca na transponderze. A przecież jest wolny kraj. To każdy ma prawo do miejsca na transponderze.
Alleluja i do przodu.
O jakąś flaszeczkę też bym zadbał. Bo są chwile, kiedy okazuje się ona bardziej przydatna niż mąka i cukier. 🙂
Transponder to jeszcze nic. W wolnym kraju każdy powinien mieć szponder bez ograniczeń. A mnie się notorycznie narzuca jakieś bezprawne ograniczenia! 👿
Tak, znałem paru naiwnych, którzy w osiemdziesiątych latach zapisali się do partii, żeby pomagać ludziom. Nawet mi nie było ich żal, dorośli ludzie w końcu. Jakoś dziwnych trafem tego rodzaju partyjni nie występują teraz w radiu, co ma ryja, ani nie prowadzą nas do Europy ze słuszną pieśnią na ustach. To jest ta trzecia kategoria według Bobika, każdy już dostał ile trzeba kopów poniżej pleców i sprawa załatwiona.
Zakamieniali aparatczycy przeważnie byli za głupi, żeby się luksusowo urządzić, więc bogowie z nimi. Ich też nie wrzucam do jednego worka (może z wyjątkiem tych mianowanych na ludzi honoru). W moim worku są tylko karierowicze, czyli śmietanka aparatu. Oszczędzę tu przymiotników, żeby nikogo nie urazić. W każdym razie mam inne zdanie w tej sprawie, niż Helena, ale to ja jestem w tym towarzystwie zgorzkniałym cynikiem, więc mi wolno. 😎
PS
Kalisz Pomorski jest OK. A drugie takie miejsce, gdzie słychać tylko jedną rozgłośnię, to znam na autostradzie z Łodzi w stronę Częstochowy. 🙂
Po pierwsze, uśmiechy dla pana Pietrasiewicza. 🙂 🙂 🙂 Co do tolerancji, to jakoś nie lubię tego słowa – tolerować czyjeś zachowanie, to z niechęcią i wyższością się na nie godzić, być o krok od protestu – tak mi to brzmi. Z jednej strony można usłyszeć: ja przecież toleruję różnych odmieńców, ale niech się trzymają we własnym gronie i nie lezą normalnym ludziom w oczy; a z drugiej żądania tolerancji dla zachowań głupich, nieuczciwych, społecznie szkodliwych. A przecież nie chodzi ani o patrzenie na innych z wyższością, ani o akceptację wszystkich 'odmiennych’ zachowań – nawet tych polegających na wybijaniu szyb, albo chociażby pluciu w nie. Z przyczyn semantycznych 😉 zamiast Dnia Tolerancji wolałabym chyba Dzień Radości z Różnorodności. I 365 dni w roku szacunku dla innych. Za to, żebyśmy nie zastygli w błogim samozadowoleniu i wytykaniu palcami innych wypiję bez wahania. I za wątpliwości – zwłaszcza we własną nieomylność i obiektywizm. Prosit!
Myśląc jeszcze o tym Gowinie… Innych kwalifikacji wymaga się od posła, a innych od ministra. Poseł, na którego głosuję, z natury rzeczy ma być „mój”, bo ma reprezentować moje poglądy, moją opcję ideową, moje środowisko, etc. Chcę znać jego poglądy, żeby wiedzieć, czy rzeczywiście mogę go uznawać za swojego reprezentanta. Natomiast minister jest urzędnikiem państwowym i swoje poglądy przed wyjściem do roboty powinien zamykać w sejfie. Ma być przede wszystkim dobrym organizatorem i „dowódcą” – taktykiem i strategiem swojego resortu. A także powinien być państwowcem i w razie potrzeby, dla dobra państwa, realizować nawet takie pomysły, których jako poseł z przyczyn ideolo by nie poparł.
Jeżeli Gowin lub ktokolwiek inny będzie takim ministrem, to go będę oceniać dobrze. Jeżeli będzie innym, to źle. A na razie po prostu nie wiem, jakim będzie. Nie znam go od takiej strony, żeby z góry orzec, że jako minister będzie np. niekompetentny, chaotyczny, rozlazły, zbyt autorytarny, nieumiejący delegować, szukający haków, czy niedoprowadzający niczego do końca, a to by były dla mnie rzeczywiste powody dyskwalifikujące jego kandydaturę. Więc po prostu trzeba dać mu się sprawdzić, a oceniać potem, po owocach.
Ago, ja też mam czasem ten sam semantyczny problem z tolerancją. Ale w ostatnich latach to słowo nabrało odcienia znaczeniowego, który już się nieco oddalił od źródłosłowu. Pogodziłem się z tym, bo z językiem i tak nie wygram 😉 i używam tolerancji w znaczeniu, z grubsza rzecz biorąc, akceptacji i szacunku dla odmienności.
Czy to znaczy, że nie stawiam tolerancji żadnych granic? Nie, nie znaczy. Poza granicami mojej własnej tolerancji postawiłbym takie poglądy i zachowania, które nie pozwalają realizować zasady żyj i pozwól żyć innym. Zapewne zresztą da się to jakoś lepiej sformułować, ale mam nadzieję, że wiadomo, o co chodzi. 😉
A w razie problemów semantycznych zawsze można wypić za to, co pan(-i) wiesz, a ja rozumiem. 😆
Bobiku,
dopóki piszesz …Niektórym z nas ta przesłanka wydała się nieprawdziwa… wyrażasz pogląd „niektórych”, do którego owi „niektórzy” mają święte prawo.
Aczkolwiek istnieją dostateczne dane empiryczne potwierdzające słuszność tej tezy.
Oczywiście można i to zakwestionować.
Niestety, sprawa się komplikuje w momencie, kiedy piszesz …Bo wiesz, jak to jest z wnioskami opartymi na fałszywych przesłankach – niekoniecznie trzeba im wierzyć.
Nagle nastąpiła zamiana tego co „się wydaje” na pewnik. Już nie ma wątpliwości, przesłanka przestała „wydawać się” fałszywą. Ona już została, w sposób arbitralny, uzanana za fałszywą. Więc jak? Wydaje się „niektórym”, że jest fałszywa, czy jest fałszywa?
A jeżeli „niekoniecznie trzeba wierzyć”, to może tym, dla których zbyt wielkim wysiłkiem intelektualnym okazuje się dojście do głównej tezy i poprzestają na zakwalifikowaniu przesłanki jako błędnej. A potem mogą już spokojnie grać swój ulubiony mecz do jednej bramki.
„A wszystko z powodu fałszywej przesłanki Wysoki Sądzie”.
No przepraszam, WW, w cyniczeniu nie jesteś-żeż Pan osamotniony! Tylko dobrze jest być, by cyniczyć. Jestem, więc cyniczę. Ot co. Chwilowo jestem, ergo…
Ale już mnie morzy.
„Błogosławieni, którzy” mają, li tylko semantyczny problem z tolerancją, „albowiem do nich należeć będzie” Królestwo Harmonii i Wzajemnego Zrozumienia. Amen!
Zyj i pozwol zyc innym jest bez watpienia najlepszym zawezeniem pojecia , o ktore nam chodzi.
Varietas delectat!
Tak, minister powinien poglady, zwlaszcza religijne, zamknac w sejfie. Ja nie mam watpliwosci, ze Gowin jest przyzwoitym facetem, czemu dalam wyraz wczesniej. Ale jesli bedzie chcial kierowac sie nauka Kosciola, zamiast konstytucja i prawem, to niechaj nie liczy na tolerancje. No, nie z mojej strony.
No, dla mnie „dostateczne dane empiryczne” to swiadectwo moich wlasnych oczu i innych zmyslow oraz wlasna wrazliwosc estetyczna wypracowana calym zyciem ogladania wystaw, sklepow, pokazow, krajobrazow i architektury, ogladania rzeczy uznanych za piekne lub brzydkie, czytania ksiazek i nawet, wyobraz sobie, studiow. Absolutnie jak na little me wystarczy aby uznac, ze przeslanki Sienkiewicza sa falszywe. I nie jestem wcale rewolucyjna w takim mysleniu, mysle, ze to raczej szacowny Autor ma troche pokrecone w glowie. Dlatego po szostej czy siodmej stronie nie chcialo mi sie juz dalej brnac.
Jotko, co sie z Toba dzieje? Skad te tony wyzszosciowe? Jestem troche speszona tym co czytam. Tu sa Twoje kolezanki i koledzy, nie adwersarze.
Jotko, mordka po ostatnim zdaniu była nie bez powodu – nie chciałem, żeby je brać śmiertelnie poważnie. Ale nawet jeżeli tak je wziąć, nie widzę tu zmiany kwalifikacji z niekórych na wszystkich. Jest tylko wyjaśnienie, dlaczego można uznać sens zajęcia się przesłanką, a nie wnioskiem.
W swoich wątpliwościach na temat tej przesłanki odwołałem się właśnie do empirii, zwracając uwagę na to, że „kartoflane” zjawiska istnieją również w regionach bogatych lub od jakiegoś czasu wzbogaconych, nie tylko w Polsce, więc trudno jednoznacznie postawić znak równania między np. upodobaniem do koszmaru estetycznego i nędzą. Ale wobec tego nie bardzo wiem, gdzie jest ta jedna bramka? Bo chyba nie w Bawarii, którą – przyznaję – nieszczególnie lubię? 😉
Niezależnie od tego – blogowe rozmowy mają to do siebie, że nieraz nawet najzacniejsze wrzucone przez kogoś tematy zostają w nich pominięte czy potraktowane marginalnie, a inne, mniej ważne czy całkiem błahe, niespodziewanie wysuwają się na pierwszy plan i zostają przez wszystkich podchwycone. Mnie też czasem dziwi, że jakiś – pozornie – pewniak w ogóle nie chwyta, a coś wrzucone z głupia frant staje się tematem na dwa dni. Ale tak po prostu jest i pozostaje na to tylko taki sposób jak na mrówki – polubić. 🙂
Nie zapominajmy, że skład rządu był tworzony w trakcie konfliktu z G. Schetyną. J. Gowin i J. Mucha to główne filary tzw. skrzydła b. Marszałka Sejmu. Ich nominacja to częściowe spacyfikowanie przez Premiera wewnątrzpartyjnej opozycji. Tzw.” Spółdzielnia Grabarczyka ” przepadła w wyborach. Oczywiście nas obchodzi profesjonalny rząd a nie rozgrywki w PO. Ale w tej chwili rozdającym jest D.Tusk- pierwszy premier który powtarza kadencję w wyniku wyborów, stąd poczucie siły i porządkowanie zaplecza partyjnego.
Jesteś „lekko speszona” Heleno? 😯
Przeczytać takie wyznanie: po prostu „bezcenne, za resztę zapłacisz kartą MasterCard” 😆
Szkoda, że nie byłaś „lekko speszona”, kiedy przyrównywałaś mnie do „Żołnierza Wolności”. Kiedy, po monitach, przeprosiłaś za „Niemrę”, ale nie za „Polnische Wirtschaft”. Kiedy prostotę swoich wywodów przyrównywałaś do prostoty „konstrukcji krzyża”.
Ale nic to. „Więcej radości, z jednego grzesznika …”
Jestem bystrą dziewczynką i szybko się uczę „poetycko – stylistycznych” zwrotów … Jestem Twoją pilną uczennicą. Może jeszcze nie tak dobrą, jak Ty, ale się staram 😉
A póki co, wypijmy za tolerancję 😉
Dobranoc 🙂
No tak, to ja się chyba pójdę umorzyć. Zamorzył się snem na ranek…
Bibiku,
nie chodzi o chwytanie czy nie chwytanie. Chodzi o to nieustanne „a Kartaginę trzeba zburzyć”. I nudne i …
Dobranoc 🙂
Bobiku 😳
serdeczności 😆
Wymiana ognia już zakończona? Można wyjść zza sofy, czy lepiej nie ryzykowac? 😉
O. jakaś bitwa na poduszki przed snem 😉 Wspaniałe wspomnienie z dzieciństwa 🙂
Schowani za sofą są tolerowani nabojami małokalibrowymi. Po wyjściu zza sofy rośnie kaliber tolerancji. 😉
Jotko, opadly mi rece, ale postaram sie odpowiedziec Ci spokojnie i nienapastliwie.
Nigdy w zyciu nie przerownywalam Cie do Zolnierza Wolnosci.
Uzycie slowa „Niemra” ( w kotekscie chyba nadgorliwej niemieckiej sprzataczki) bylo tylko i wlacznie zabiegiem stylistycznym, literackim trikiem, co postaralam sie wytlumaczyc i przeprsilam, kiedy Haneczke to zabolalo. Nie widze powodu natomiast przepraszac za „Polnischee Wirtschaft”, ktore tez bylo zabiegiem literackim uzywtym w stosunku do wlasnego balaganu w domu, bylo zartobliwe, bo rzeciez nikt dzis tego nie uzywa na powaznie.. Mozesz uznac ten zart za nieudany, ale nie poradze jesli mamy nieco inne poczucie humoru i nie wiem naprawde kogo mialabym za uzycie wyrazenia przepraszac. Polakow? Jako kto? Jako Niepolak? Ciebie osobiscie? Nawet do tej chwili nie widzialam, ze poczulas sie urazona.
Podobniee z konstrukcja krzyza. Nie mam pojecia jak wyglada cep wystepujacy w zwiazku frazeologicznym. Nie chcialam uciekac sie do kalki. Czy kazdy zwrot z krzyzem jest dzis zakazany? Przez kogo? I komu wolno? I dlaczego nikt mnie o tym nie poinformowal?
Cieszy mnie, ze jak powiadasz jestes moja pilna uczennica. Czy moglabym przekazac Ci odrobine poczucia smiesznego? Przewrotnego? Obiecuje, ze za kazdym razem bede umieszczala „mordke”, zeby bylo latwiej odroznic. Zapominam , kurka, o tych mordkach!
Irku, naprawdę? Myśmy się tłukli poduszkami do pierwszego płaczu, wspomnienia mam więc mięszane. 😉
Jak wykwalifikowany żołnierz w stanie umorzenia powiadam: za sofę z moździerza!
To poduszka płakała? Nieco litości dla poduszki!
Kto żyw, pod szafę!
😯 😐 😥 🙄 ❓
😉 💡 : 😀 😀 😀
My się tłukliśmy poduszkami z pierza, a ponieważ poduszki były przedwojenne i inlet nieco już kruchy, to pierze latało, aż miło 😈
Moje wspomniena zarówno z bitwy na poduszki, jak i z chowania się za sofą – pozytywne. 🙂
Polnische Wirtschaft w zwrotach (auto)ironicznych będę bronił jak niepodległości! 😎 Niemal codziennie używam go w stosunku do własnego gospodarstwa domowego. Mógłbym wprawdzie jęczeć „co za bałagan!”, ale to by nie było ani trochę zabawne. A polnische Wirtschaft w polskich ustach zabawne jest i dzięki temu mimo bałaganu mam lepszy humor. 🙂
O rany, toż to nie kaliber wychodzi zza sofy. 😳 Takie są skutki czytania urzędowej korespondencji (+umorzenia). Pismo przyszło, wczoraj: „Wychodząc naprzeciw Państwa oczekiwaniom, w nowej taryfie znalazły się rozwiązania dające Państwu wybór…)” Też bym się chciała znajdywać wychodząc, ale ja się zwykle gubię. 🙁
Mar-Jo
jak się te oczka przewracające się robi??? Zawsze chciałem się nauczyć! Na jednym blogu jest też emotikon z pupą 😯
Vesper, nie mam ani jednej szafy z jakimś, choćby najmniejszym, pod. 🙁
Ops, faktycznie, że mnie się oczki rozmorzyli niemożebnie na kalibry. Ale w wojsku uczyli prać, nie myśleć!
Ja stan swojego otoczenia nazywam twórczym i kreatywnym, ale nic to nie daje mojemu samopoczuciu…
Jak nie ma pod, nie ma tez przeważnie za. Może więc być w, Ago, chyba że w szafie polnische Wirtschaft panuje i nikt się juz nie zmieści.
Aga, myślę, że w odpowiednim momencie wejdziesz pod, gdzie go nie ma, i znajdzie się jeszcze miejsce.
Te moje dowcipasy coś też wyglądają na zamorzone, toteż… dobranoc! Zmiana druga, miejsce jest!!
też idę poszaleć. Dobranoc Bobikowo
Tadeusz, te przewracające oczka to robi się w bardzo skomplikowany sposób. Najpierw trzeba mężowi zablokować
możliwość podglądu konta bankowego żony…. 😀 😀
Przepraszam, ale w moim przypadku potrzebna była niezła szkoła „mordek”!! 😀
W jest do zrobienia – ale czy to nie jest miejsce zarezerwowane dla szkieletów? Bo jeśli tak, to ja się nie kwalifikuję. Czas wykorzystać poduszkę w pokojowych celach – obiecałam sobie, że się wreszcie wyśpię i przyjdę jutro do biura w stanie umożliwiającym pracę. 😉
Ja się mordek nauczyłem bez blokowania podglądu konta, więc mogę zdradzić receptę na oczatą kufę. 🙂 Najpierw się robi dwukropek, potem roll a potem znowu dwukropek.
U kogo dla szkieletów, u tego dla szkieletów. U nas w szafie miejsce jest zarezerwowane dla kota. 🙂
Czy zabiegi stylistyczne moga ranic?
Bobik, mnie te mordki (kiedy pracowałam w NRW) w ogóle nie wychodziły – mimo Twoich dokładnych instrukcji. Myślałam, że mąż coś mi w komputerze zablokował.
To ja – w ramach retorsji- zablokowałam ślubnemu podgląd mojego rachunku bankowego.
Cały „wic” polegał na moim błędnym przypuszczeniu, że mordki w moim jeszcze nie „wstawionym” tekście powinny „przybrać” formę graficzną.
🙄
Aaaaaaa. Noooooooo. Ja tak przez sen.
Ślicznie, Tadeuszu 😀
Poduszki mi sie nieco kojarza z uczuleniem na pierze, na szczescie lekkim ii objawiajacym sie dopiero wtedy, gdy owo pierze unosi sie luzem w powietrzu (poki siedzi w poduszkach, szczegolnie mi nie szkodzi). 😉
A poza tym ogolniej: w rozmowie tylu bardzo roznych osob trudno uniknac nieporozumien i nadeptywania innym na miejsca wrazliwe. Wydaje mi sie, ze najlepszym rozwiazaniem jest chyba mowienie wprost, dlaczego na jakies sformulowanie szczegolnie nie wyrazamy zgody, jesli wywolalo ono w nas silny opor, podobnie jak czasem dobrze zawczasu powiedziec, dlaczego dany zlinkowany artykul byl dla nas szczegolnie wazny. Nie zawsze da sie akurat wszystko, co w danym momencie wspolblogujacy podrzucaja od razu przeczytac, a co dopiero przemyslec, bo przeciez wszyscy mamy przerozne obowiazki i zajecia, posrod ktorych pisanie tutaj jest tylko malym przerywnikiem. Ale jesli kogos cos bardzo zafrapowalo, czy ujelo, w zlinkowanym artykule, to chyba lepiej trzymac sie tematu ogolnego niz robic rachunek z tego, co kto tutaj w ostatnich miesiacach lub latach powiedzial (podobne reguly uratowaly wiele malzenstw przed rozwodem). 😉 Zwlaszcza, ze blogowa forma jest taka, ze czesto (choc nie zawsze) jest to i tak dopiero brudnopis przemyslen i wrazen, i ze mowi sie tu czesto skrotami, bo w piecu kurczak na przyklad sie pali, albo – dla tych z nas, ktorzy maja male dzieci lub zwierzeta pod opieka – w domu zdarzyla sie kolejna mala katastrofa, ktorej trzeba natychmiast zaradzic, zanim woda calkowicie zaleje lazienke albo wlaczy sie czujnik wykrywajacy dym i pojawi sie straz pozarna. 😉
😛
Tylko żeby nikt nie brał tego do siebie! 😐
😛
Pani Kierowniczko, zaryzykowałam i wzięłam do siebie. 🙂
A ja nie 😉
Wiecie co? Z poduszkami jestem przyziemnie praktyczna. Rozpirzyć łatwo, posprzątać trudno, a Pani Dochodzącej niet. Nie rozpirzam 🙄
Ale można poduszką tak przypirzyć, żeby nie rozpirzyć. 😆
Gute Nacht, Freunde
Es wird Zeit für mich zu geh’n
Was ich noch zu sagen hätte
Dauert eine Zigarette
Und ein letztes Glas im Steh’n
Für den Tag, für die Nacht unter Eurem Dach habt Dank
Für den Platz an Eurem Tisch, für jedes Glas, das ich trank
Für den Teller, den Ihr mir zu den Euren stellt
Als sei selbstverständlicher nichts auf der Welt.
Już czas na seeen…..
Moniko,
mam wrazenie ze jakis czas temu mowilas cos zupelnie odwrotnego, a mianowicie, ze to my powinnismy dbac o to i myslec o tym in advance, zeby nie urazac innych. A tu zrozumialam, ze kazdy ma powiedziec co go boli 🙂
Moze niezupelnie sie to gryzie, bo racja jest w obu stwierdzeniach, ale alternatywne uzywanie jest raczej wygodne w pewnych sytuacjach.
Mnie wyrazenie Polnische Wirschaft drazni, bo pamietam jego pierwotne znaczenie.
Tak samo uwazam, ze zyjac ponad 20 lat poza Polska nie mam prawa do pouczania Polakow jak zyc maja, tak samo jak nie mam prawa do wydziwiania nad ich stylem zycia.
To sie jakos wpasowuje w moje pojecie tolerancji, choc przyznam – ciezko czasem bywa.
I jestem w stanie zrozumiec niesmak Polakow, mieszkancow Polski, na ciagle poddawanie ich zjadliwej krytyce przez diaspore. Bo to oni zyja w tamtym kraju, zwanym Polska, a my, outsiderzey, zyjemy tylko wlasnym wyobrazeniem Polski.
Zwierzaku, akurat mam kurczaka w piecu, i glodne dzieci, wiec tylko krotko. Trudno mi powiedziec o ktora wypowiedz Ci chodzi, bo ja tu pisze od trzech lat – a wypowiedz zupelnie wzieta z kontekstu nie zawsze dobrze sie przenosi w drugi kontekst. Wiec tylko ogolnie powiem Ci, ze uwazam, ze nalezy byc szczegolnie ostroznym, gdy sie jest w grupie, ktora byla uprzywilejowana (czesto sama sie „przywilejowala” sposobami silowymi, a zapis tego jest w starszej i nowszej historii), gdy sie mowi o grupie historycznie dyskryminowanej (powiedzmy Aborygeni i biali Austalijczycy, by nie szukac daleko przykladow), choc nie zaszkodzi uwazac zawsze. Ale troche inny jest wydzwiek, gdy smiejemy sie od wewnatrz, z samych siebie, a kiedy indziej gdy smiejemy sie z kogos, kogo latami dyskryminowalismy. Hope I made my views clear. 😉
Zas co do zabiegow stylistyczno-literackich, to uwazam, ze tez trzeba uwazac, gdy sie mowi do grupy zlozonej z lepiej i gorzej znajacych sie osob, i sama z tego powodu ich nie stosuje, zostawiajac je literaturze (ktora raczej analizuje niz pisze). 😉
Kurczak wola! 😉
Monika bardzo słusznie podkreśliła, że na blogu pisze się tak trochę w biegu czy w przelocie, nie cyzelując i nie precyzując wszystkiego po kilka razy, jak do druku. Nieraz więc zdarzy się coś chlapnąć z rozpędu. Coś, czego po namyśle pewnie by się nie napisało, albo napisało inaczej.
Jeżeli nie ma w tym naruszenia prawa, netykiety, ani nie jest to wyraźna złośliwość pod adresem kogoś z blogowiczów, nie ma sensu brać tego osobiście i reagować ostro. Można się dopytać o intencje, zwrócić uwagę, że ten a ten zwrot chyba nie był szczególnie trafiony, albo powiedzieć, dlaczego się w którymś momencie poczuło przykrość. Zwykle wtedy sprawa szybko się wyjaśnia.
A czasem w ogóle warto machnąć łapą. Bo nie unikniemy całkiem tego, że ukochani bliźni od czasu do czasu będą nas irytować. Ale nie zawsze musimy im to okazywać. 😉 Można się na irytującego bliźniego wywarczeć do współmałżonka/-i, przyjaciela/-ciółki, a nawet do czworonoga 😎 , a następnie dojść do wniosku, że nie taki ten bliźni straszny, jak nam się malował.
Take it easy, jak mawiał Gillespie Dizzy. 🙂
Zwierzaku, nie każde mówienie przez diasporę o Polsce i polskości jest pouczaniem „krajowców” jak mają żyć. Oczywiście, nie czarujmy się, to też się zdarza. Ale większość wypowiedzi diaspory wynika z dwóch potrzeb. Pierwsza to jest chęć pozostania „w nurcie wydarzeń”, zachowania z krajem kontaktu żywego, aktualnego, a nie kiełbasianego. Życia chociaż chwilami tym, czym żyją Polacy w kraju. Być może nazwałbym to nawet chęcią połudzenia się, że się nie wyjechało. 😉 A druga potrzeba to jest dochodzenie do ładu z polskością w sobie, czyli bardziej rozważania ogólne niż aktualności. I tu już wszystko jedno, czy się jest stąd, czy stamtąd. Polskość w sobie może w każdym miejscu na Ziemi tak samo cieszyć czy uwierać. A kto wie, może pobyt za granicą nawet świadomość własnej polskości – przez kontrast – wyostrza.
Kiedy się mówi o zaściankowości pewnych polskich poglądów czy archaiczności prądów umysłowych, to równie dobrze odnosi się to do tego, co mają w głowach Polacy żyjący za granicą. Oni od zmiany miejsca zamieszkania wcale nie stają się Niemcami, Anglikami czy Paragwajczykami. Ja w każdym razie się nie stałem Niemcem. Dalej mam w głowie i wątpiach to, co kiedyś wywiozłem (choć na pewno zmodyfikowane i przepuszczone przez późniejsze doświadczenia). I z tym się muszę zmagać, a nie ze swoją niemieckością.
Ale właśnie dlatego uważam, że nie mam prawa nabijać się z Niemców, Anglików czy Żydów tak, jak oni się nabijają sami z siebie. Za to mam prawo się nabijać z własnej polnische Wirtschaft. 🙂
Moniko,
to bylo wtedy, kiedy stracilismy andsola i liska.
Dla mnie pojecie „grupa historycznie dyskryminowana” jest jak pojecie „schizofrenia”, czyli worek do ktorego mozna zawsze siegnac po argument.
Trzymajac sie Aborygenow – czy mowienie o pijanstwie awanturnictwie, narkomanii, pedofilstwie i przemocy bedzie krytyka „grupy historycznie dyskryminowanej” a tym samym niewlasciwe?
Bobiku,
alez ja biore to prawie zartobliwie. Tylko miedzy praca, gotowaniem, sprzataniem, dbaniem o zywiole roznego rodzaju i rozpaczliwa walka z ogrodem, probuje uporzadkowac sobie wasze wypowiedzi 😀
Jako nieuleczalna durnowata Pollyanna wciąż się zastanawiam, czy – niezależnie od sformułowań i wszelakich stylistycznych figli-migli używanych na blogu – nie można by zawsze zakładać dobrej woli piszącego?…
🙄
Jako osobie nagminnie strzelającej gafami, bardzo by mi takie rozwiązanie odpowiadało.
Jednym słowem coś w rodzaju TWA…
A z mordek lubię tego kolesia:
😎
i tego:
👿
😳
Ten też sympatyczny.
Doczytałam, pojadłszy i odpocząwszy…
Widziałam niedawno wspominaną tu dziś przez Helenę panią Łaniewską, w tzw. „Drugim śniadaniu mistrzów”, czy może raczej w „Drugim śniadaniu tzw. mistrzów”. Zrobiła na mnie spore wrażenie, nadęta i wściekła aż miło.
No, przecież od zawsze wiadomo, że najgorliwsi w wierze są przechrzczeńcy.
A moze tez pamietasz, Zwierzaku, jak tu przypominalam o tym, jak przydatne jest podejscie biorace wzor z zabawki buddyjskiej dla dzieci – Buddha Board? Maluje sie obrazek woda na papierze, i po jakims czasie on znika. I mozna malowac nastepny… Wydaje mi sie, wczesniej i teraz takze, ze to najlepsze podejscie do rozmawiania, zwlaszcza z tymi, z ktorymi nie zawsze, a czasem wrecz czesto sie nie zgadzamy. 🙂
Bobiku,
na goraco, bo skleroza mnie dopadnie zanim Cie doczytamm do konca – ja to wiem! Przeciez czuje to samo. Ale 'oni’ nawet jak wiedza, to gdzies tam w srodku na to reaguja negatywnie; uciekles, straciles prawo do krytyki. 🙂
Teraz doczytam dalej…
Doczytalam – wychodzi mi na mniej wiecej to samo. Po prostu polskich Polakow moze irytowac „wymadrzanie sie” Polakow juz niepolskich. I z tym trzeba sie liczyc tak samo jak z wrazliwoscia kazdej innej nacji na krytyke. Bo tak naprawde, to my wszyscy to ani pies ani wydra, czyli juz nie Polak a jeszcze nie ( tu wstawic odpowiedni rzeczownik) 🙂
Moniko,
nie zawsze. Czasem ow obrazek zapada w pamiec.
Nisiu,
bardzo popieram zakladanie dobrej woli. 🙂
A – doczytalam, Zwierzaku, jeszcze o Aborygenach. Jezeli masz tylko i wylacznie to do powiedzenia o nich, bez zadnych dodatkow o polityce wobec nich stosowanej przez dlugie lata, to jest to prezentacja pokazujaca tylko czesc obrazu – te o wiele dogodniejsza z kolei dla grupy, ktora na ich degradacji skorzystala. Co nie oznacza, ze nalezy milczec o ich problemach, i przerabiac fakty, ale tez nie nalezy ich widziec w kontekscie zupelnego braku kontekstu (the context of no context).
Zastanowiłem się, czy jest sprzeczność między myśleniem o tym żeby nie urażać innych, a mówieniem o tym, co kogo boli. I ja tu zasadniczej sprzeczności nie widzę (choć nie wykluczam, że może czasem zajść w jakiejś konkretnej sytuacji). To pierwsze wymaga zastanowienia, zanim się coś napisze samemu. To drugie jest odniesieniem się do napisanego przez kogoś.
Co się w tej kwestii bardzo przydaje, to zwracanie uwagi na różnicę między tzw. wypowiedzią „ja” i wypowiedzią „ty”. Przykładowo, wypowiedzią „ja” będzie przykro mi się zrobiło, kiedy napisałeś, że wszyscy Nepalczycy to dranie, bo ja akurat znam świetnego Nepalczyka, który na to określenie nie zasłużył. A wypowiedź „ty” brzmiałaby wiesz co, trzeba być skończonym draniem, żeby tak pisać o Nepalczykach albo klasyk klasyków 😉 – bo ty zawsze o wszystkich piszesz źle.
Również w stosunkach rodzinnych używanie raczej formuły „ja się poczułem…” zamiast „bo ty…” potrafi cuda sprawić. 😈
A tak w ogóle bardzo popieram myśl Nisi, żeby częściej zakładać dobre intencje współpiszących. Co kieruję pod adresem ogólnym, nie żadnym szczegółowym, żeby nie było. 😎
O, tym razem nam się ze Zwierzakiem łajznęło. 🙂
To jeszcze dopiszę – prawda, że na wrażliwość „Polaków krajowych” też trzeba zwracać uwagę. Ale w końcu jednak musimy się tak w tej polskości pomieścić, żeby każdy o niej mógł. Bo inaczej w ogóle nie dałoby się gadać. 😉
Moniko, to nie mial byc traktat o Aborygenach, jak mniemam. Oni tu sluza jako przyklad i ten przyklad TY podalas. Ja zarysowalam druga strone medalu „grupy historycznie dyskryminowanej”. Nie tworz niepotrzebnych kontekstow tam, gdzie ich nie ma.
Zwierzaku, to Twoj wybor obrazkow… I Twoj wybor, ze chcesz je pamietac – chyba, ze mowimy o wydarzeniach rzeczywiscid traumatycznych, ale takowych, mimo wszystko tutaj chyba jednak nie bylo.
Ja w kazdym razie pozostane przy podejsciu Buddha Board w relacjach miedzyludzkich, bo uwazam takie podejscie za zdrowsze niz za regularne wyciaganie wzajemnych zalow i urazow, sprzed lat, miesiecy i tygodni. Te ostatnie uwazam za malostkowe, a przy tym nie pomagajace rozmowie z innymi i zrozumieniu innych punktow widzenia.
Jak chodzi o grupy dyskryminowane, ja widzę pewne praktyczne wyjście, jak pisać o ich negatywnych stronach, nie sprawiając wrażenia, że tylko te strony się widzi i traktuje całą grupę lekceważąco, niechętnie czy pogardliwie. Można w takiej wypowiedzi jakoś zaznaczyć, że zna się również drugą stronę medalu i bierze się ją pod uwagę. Wtedy cała wypowiedź nabiera innego wydźwięku.
W stosunku do grupy większościowej, zwłaszcza własnej, taki zabieg nie wydaje mi się konieczny, bo tu nie trzeba „wyrównywać szans”. 😉
I tak mnie sie wydaje, Bobiku.
To nie jest wyjscie, Bobiku. Przeciez nawet kazdy antysemita powoluje sie na „znajomego Zyda, ktory jest bardzo porzadnym czlowiekiem”.
Kazde mowienie o calej nacji, grupie etnicznej czy rasowej w kategoriach „oni sa tacy-owacy” z kwalifikatorem czy bez jest czyms w dzisiejszych czasach nie do przyjecia.
Kiedys (ponad 30 lat temu) czytalam przeklad artykulu z Paris Matcha ilustrowany licznymi zdjeciami, ze pedofilia i kazirodztwo na wsi francuskiej jest rampant. Zrobil on na nas z Renata ogromne wrazenie, tak dalece, ze Renata wlasnie przetlumaczyla oryginal i zamiescila w gazecie ktora redagowalysmy. Wtedy sie o takich sprawach niewiele mowilo i Paris Match zrobil jakis wylom w temacie-tabu.
Pamietam, ze taki problem istnieje (badz istnial w tamtym okresie), ale nie wyobrazam sobie sytuacji w ktorej wypwoedzialabym zdanie, ze francuscy wiesniacy sa pedofilami. Nawet gdybym zaznaczyla przy okazji, ze uwielbiam Depardieu jak gra francuskiego chlopa. Zwlaszcza publicznie, w mieszanym towarzystwie.
Zakładam, że wszyscy zakładają moją dobrą wolę i są przekonani, że wycofuję się na posłanko nie z wrodzonej złośliwości, tylko dlatego, że mnie śpik zaczyna morzyć. 😆
Dobranoc 🙂
Jednak nie tak prosto z tym wycofaniem się na posłanko. 😉
Heleno, o „porządnym człowieku” mówiłem w żartobliwej ilustracji wypowiedzi typu „ja” i „ty”, co nie miało być wskazówką, jak należy mówić o grupach dyskryminowanych. To jest, że tak powiem, inny kalosz.
Natomiast na serio twierdzę, że jak najbardziej można mówić o negatywnych zjawiskach w jakichś grupach, ale pod pewnymi warunkami. Bez kwantyfikatora ogólnego, z zauważeniem drugiej strony medalu (czyli przyczyn) i – właśnie o zjawiskach, a nie na zasadzie „bo oni są tacy”.
Całkiem inaczej brzmi zdanie „wśród Afsosyjczyków zdarzają się (często) przypadki pijaństwa” (najlepiej jeszcze z podaniem danych statystycznych) od zdania „Afsosyjczycy są pijakami”. Nie mówiąc już o różnicy między „w ostatnich dwustu latach wśród Indian Bururu zanotowano 2 przypadki ludożerstwa” a „wszyscy Bururu to ludożercy”.
I oczywiście dobrze też zwrócić uwagę na figury stylistyczne i kontekst, żeby nie reagować oburzeniem, kiedy ktoś np. rzuca ironicznie „no jasne, przecież wiadomo, że wszyscy Bururu to ludożercy, a najgorsze, że nawet w piątki wsuwają ludzinę”. 😉
I może już naprawdę dobranoc. 🙂
Przecie ja wiem, Pieseczku, ze jestes bez zarzutu pod „tymi” wzgledami, i napisalam tylko by nie bylo nieporozumien. Good. And good night.
Moniko,
ocena co jest dla kogo wydarzeniem traumatycznym jest trudna. To takie bardzo indywidualne.
Mam wrazenie, ze przypisujesz mi cos, czego nie czuje, ja tylko usiluje zwrocic wasza uwage – ze sa rozne plaszczyzny ocen i porozumien, i nie mozna stosowac tylko jednej indywidualnej skali oceny, bo choc sluszna nie jest jedyna.
Andsola i liska nie ma, prawda?
To tak miedzy pieczeniem sernika a czyszczeniem basenu 🙂
Wielu osob tu nie ma, Zwierzaku, za to inne osoby sa. Trudno wchodzic w indywidualne decyzje, dlaczego ktos sie w pewnym momencie przylacza do rozmowy, a czasem – z powodow, ktorych przeciez do konca nie znamy, a kazdy moze sie tylko domyslac na swoj sposob – na dalsza wspolna rozmowe nie ma ochoty. Trudno, przy calej sympatii do tych naszych dawnych wspolrozmowcow i kolegow i kolezanek blogowych, przezywac miesiace zaloby po nich, jak to wydajesz sie czynic, (i oczekiwac tego po innych) prawie jakby odeszli z tego swiata, a nie po prostu poswiecili swoj czas na rozmowe w innym miejscu i skladzie, czesto na nieco inne tematy, albo po prostu zajeli sie czym innym.
Oddaliłem się na posłanko i zacząłem myśleć i całą senność diabli wzięli. 👿
Coś się dziś strasznie napięciowo na blogu zrobiło i chyba nie do końca wyczuwam dlaczego, co mnie martwi, bo jak nie rozumiem, to nie bardzo wiem, jak zaradzić.
Nie, żebym chciał w ogóle wyeliminować wszelkie napięcia. Bez nich byłoby wręcz nuudno. 😎 Z napięć np. intelektualnych bardzo czasem ciekawe rzeczy wynikają. O roli catharsis też nie należy zapominać. Ale odnoszę wrażenie (choć oczywiście mogę się mylić), że dziś to nie były napięcia twórcze lub oczyszczające, a trochę takie niedopowiedziane prztyczki. I jakoś nie bardzo wiem, co z tym począć. 🙁
Ewentualnie mógbym zaproponować rozwiązanie na Winkelrieda medialnego. Znaczy, żebyście Wy, ludzie, zespołowo ugryźli mnie, psa, a wtedy wszystkie media się tym zainteresują (bo to news, że hej) i zamiast się napinać, będziemy udzielać wywiadów. 😈
Ja się tam już podłożę tak, żeby wszystkim było wygodnie gryźć. 😎
🙂 🙂 🙂
prosze, idzie 😀
w noc za oknem 🙂 😀 😆
brykam
szeleszcze, herbatuje, sniadaniuje, leniwie zaczynam dzien
brykam fikam
Bobiku, odmawiam, odmawiam mocom i silom calom, ja psa
:aarow: gryzc nie bede, i do mediow nie chce tez ❗
odpuszczam
brykam w Tereny Zielone, do S-Bahnu
znikam
Przepraszam, ze wchodze. Mialem do TWA nie zagladac. Ale poniewaz troche sie w TWA porobilo, to sobie pozwalam.
Zwierzak rozrabia i to mnie cieszy. Nie zebym sie z nim zgadzal, co to to nie. Ale ze Bobik czujniejszy, choc wciaz liberal, sie zrobil, to juz pozytyw nie lada.
Uwazam, sam osobiscie i bez nikakich, ze juz najwyzszy czas na wyniesienie Aborygenow na Hrad. To taki moj skromny na ten poranny wklad
No co ty Bobiku, kto tu bedzie gryzl porzadnego psa? 😉
Czasem mnie tak poniesie, kiedy widze jak ktos celowo widzi racje tylko po jednej stronie medalu.
Rysiu,
dziękuję za zaufanie 🙂
Nie gryziemy a witamy w piątek 😀
Heleno,
sprawa jest bardzo prosta. Porównaj swoje dwa wpisy.
Kot Mordechaj 16 listopad 11, 19:44
A ja jak zaczalem czytac te cytaty z Milosza narzekajacego na “polska forme” i szkaradnosc wiejskiego krajobrazu, to pomyslalem sobie: now wy, chlopaki, chyba sie z choinki urwaliscie sie, bo to wcale nie nedza i PRL z 1963 r, tylko takie odwieczne zadecie, ktore doprowadzalo juz do bialej furii Norwida ponad sto lat wczesniej
Piszesz o odwiecznym zadęciu. „Odwiecznym”, czyli cechujacym wszystkich Polaków. Równiez tych „tu i teraz”. Nie różnicujesz. Piszesz o całej nacji.
Helena 18 listopad 11, 01:38
Kazde mowienie o calej nacji, grupie etnicznej czy rasowej w kategoriach “oni sa tacy-owacy” z kwalifikatorem czy bez jest czyms w dzisiejszych czasach nie do przyjecia.
Dokładnie tak, Heleno! To jest nie do przyjęcia!
Od kilku lat piszę Ci o tym dużymi, drukowanymi literami.
Po prostu przestań robić to, co jak sama doskonale wiesz, jest „nie do przyjęcia”.
I jeszcze na marginesie powyższego Twojego wpisu. Piszesz:
Przeciez nawet kazdy antysemita powoluje sie na “znajomego Zyda, ktory jest bardzo porzadnym czlowiekiem”.
Zapewniam Cię, w oparciu o doświadczenia własne i doświadczenia przyjaciół, że każdy filosemita zna niejednego Żyda, którego w żaden sposób nie da się nazwać „porządnym człowiekiem”.
Ja tam bym się z tym zadęciem zgodził…. czy odwieczne, dalibóg nie wiem, bom Piasta Kołodzieja za rękę nie trzymał. To się zmienia. Nawet trochę do polonistów dochodzi 🙄 (dobre, nie??!). A już bibliotekarze, z którymi spędziłem ostatni dzień, całkiem bez zadęcia chyba. Jeszcze muszą podszlifować formy bardzo oficjalne, bo dość przeraźliwie wychodzi.
Tylko powiem Wam tyle: za bardzo czytacie gazety i za bardzo im wierzycie. To jest inny świat w stosunku do tego, co nas otacza. Taki sensacyjny, epokowa wiadomość goni wiadomość. Gazeta wyborcza jest równie kłamliwa i goniąca sensacji jak i inne.
Naprawdę robi się przyzwoiciej. Jeszcze długo potrwa. I nie mówię liberalno-socjalistyczno-besserwissersko lepiej. Po ludzku lepiej.
A ja mam po prostu dezyderatę i 🙂
Bobik, (00:28 i 04:03)
myślę, że jest dokładnie tak, jak piszesz. Wszyscy zmagamy się tu jakoś z naszą polskością. A ponieważ te zmagania bywają i trudne i bolesne, to od czasu, do czasu nadeptujemy sobie na odciski.
„Walimy”, najczęściej nieświadomie, w najbardziej czułe miejsca.
Są dwie możliwości. Albo całkiem z takich rozmów zrezygnować. Albo pogodzić się z tym, że od czasu, do czasu będzie iskrzyło.
Jeżeli zdecydujemy się na drugą opcję, to należałoby może
ustalić pewne, wspólne zasady i ich przestrzegać.
Pozwolę sobie przedstawić swoje propozycje, które równie dobrze mogą być przyjęte, jak i odrzucone:
1. Jeżeli pojawiają się problemy, o których wiemy, że mogą być źródłem sporu, a może i nieporozumień, nie piszmy „w biegu”, „na żywioł”, czy w tonie prześmiewczym.
Przecież nikt, nikogo nie zmusza do zabierania głosu. Można milczeć i dalej myśleć swoje.
2. Jeżeli decydujemy się zabierać głos, w sprawach jak wyżej, postarajmy się, z szacunku dla wszystkich Blogowiczów, zadbać o merytoryczny poziom naszej argumentacji.
3. Jeżeli zdecydujemy się wejść w spór, to potraktujmy to sportowo. Grajmy fair, ale nie płaczmy, że w czasie „meczu” ktoś nam nadepnął na odcisk. Kiedy usłyszymy: „faul”, zahowajmy się honorowo: przeprośmy.
Nie zamierzam Ciebie gryźć, ani teraz ani w przyszłości.
Natomiast chciałabym Ci dać pod rozwagę punkt 5 Dyktatury PSPletariatu. Według mnie, powinno byc zakazane okazywanie pogardy każdemu stworzeniu.
Dobrego dnia 🙂
No, tak Tadeuszu, ale sam niuansujesz 😉
Mówisz o wybranych grupach. Możemy chyba śmiało wrzucić kamyczek do naszego „naukawego” ogródka.
I to wrzucenie kamyka i krytycyzm pod adresem własnego środowiska, nie oznacza wcale zamknięcia dalszej dyskusji.
W przypadku zlinkowanego artykułu, o roli różnicowania oferty kulturowej.
I jeszcze, po trzykroć TAK! dla tych słów: za bardzo czytacie gazety i za bardzo im wierzycie. To jest inny świat w stosunku do tego, co nas otacza.
Żyjemy w innym świecie. Szanuję prawo „Polaków dewizowych” do ich własnego zdania. Ale też proszę, słuchajcie nieco uważniej „Polaków krajowych”.
Irku, (09:23)
czyli wracamy do tego, co już tu kiedyś proponowałam 🙂
Jak miło 🙂
Jotka i wszyscy 🙂 🙂 🙂
A teraz już drobne kijanki kuchenno- samochodowe
Zostane woltyzerka na skrzynce od piwa. 🙂
Skrzynka, jak sama nazwa wskazuje sluzy do robienia czlowieka wyzszym. I jak taki wyzszy czlowiek stoi na tej skrzynce na jednej nodze, bo druga odgania komary, i obie rece ma zajete bo i talerzyk z kanapkami trzymac musi, i do mordki podac, a jeszcze jeden palec jest trzymany przez ogon, to juz doprawdy woltyzerka!
Zdolny dzieciak
http://deser.pl/deser/51,111858,10647690.html?i=0&bo=1
Dzień dobry 🙂
To co, jednak nie robimy Winkelrieda?
Wobec tego mogę spokojnie i bez woltyżerki wypić kawę, nie trzęsąc się, że mi się rozleje. 🙂
Widzę, że wymiana ognia w pojedynku przerodziła się w kanonadę. Każdy strzela, z czego może. Dylemat – wziąć procę i włączyć się do zabawy, czy zaniechać? Usiądę za sofą i przemyślę 😉
To musi być jakaś ściema z tym 9-latkiem Taki źwirz nie ma prawa istnieć. 🙄
Winkelrieda? Jeszcze czego! 👿
Grunt to stara, góralska zasada: trzymaj się środka i pilnuj kuferka 😉
Zbieram siły do wysłuchania zapowiedzi, jak to nowy/stary rząd zamierza mnie urządzić. Póki co, wiem, że zamierza mi zabrać „koszty uzysku” 😯
Ale ja się nie boję, we wrzesniu idę na emeryturę 😉 🙄
Niemniej, jakieś środki na spokojność zamierzam trzymać pod ręką 😉
Jakby ktoś potrzebował pokrzepienia, to serdecznie zapraszam 😆
Vesper, strzelanie jest nudne. Jak już koniecznie chcesz się włączyć w jakąś szarpackę, to spróbuj szarpania za nogawki. Mówię Ci, to jest dopiero zabawa! 😈
Ja się trochę boję, jotko. Likwidacja ulg na dzieci i wspólnego rozliczenia małżonków bardzo srogo by nas dotknęła 🙁
vesper,
eee, tam, zaraz za sofę, wystarczy zgłosić swoje desinteresmant i robić swoje 😉
Bobiczku, nie mam ewolucyjnie wykształconych przystosowań do szarpania za nogawki.
a o co wija? bo może (nawet nie może, na pewno) przysiąście (przysięście, przysiadnięcie, ????) się do vesper na sofie jest najlepszą z opcji 🙄
vesper,
doskonale Cię rozumiem. Ja też się generalnie boję. I ze względu na nas samych, i ze względu na nasze dzieci, które są w takiej samej sytuacji, jak Ty. Plus kredyty we Frankach.
Zupełnie się nie znam na ekonomii i nie potrafię ocenić słuszności polityki rządu.
Skład rządu wydaje mi się, najdelikatniej mówiąc, dziwaczny.
Ale chyba będziemy musieli zjeść tę żabę 😉
Zgłaszam więć desinteresmant, nie zupełnie szczere, a nawet zupełnie nie szczere i wychodzę zza sofy. Proca, na wszelki wypadek, w kieszeni jest 😈
Oj, foma, też masz tajming! Wchodzisz za sofę, kiedy akurat wychodzę? 😉 Ale przynajmniej zmiana warty za meblem będzie.
vesper, przynajmniej przez chwilę będę się grzać w pozostawionym przez Ciebie cieple ;]
a jak ciepło wystygnie to się zwinę, bo co tak sam będę siedział
Jotko, dla mnie to zbyt skomplikowane. W punktach i tabelach mam cyfry, ale to co żywe (Andsolu, wiem, że cyfry żyją, to ja jestem matematycznie martwa) uparcie mi się wymyka i nie chce zmieścić.
Przedmiotem sporu może być wszystko i wtedy pisze się na żywioł, bo temperamenty grają. Miło i przyjemnie trzymać się zasad dyskusji, ale nie zawsze dajemy radę.
Merytoryczny poziom argumentacji jest mocno dyskusyjny. Moja szalenie merytoryczna argumentacja może być dla kogoś irytującym wymądrzaniem się i ów ktoś ma do takiej oceny święte prawo.
Mam wrażenie, że problemem nie jest przepraszam, tylko jego dostateczność lub nie, a to już bardzo indywidualne i można zacząć wszystko od początku.
Reasumując (żeby było choć trochę merytorycznie 😉 ) – podobnie jak Nisia, zakładam dobrą wolę piszącego, nawet, a zwłaszcza wtedy, gdy grają silne emocje i powtarzam sobie dewizę Drzewca „Nie bądźmy pochopni” 🙂
Ponieważ foma zajął zasofie, siadam na przedsofiu i niech będzie, co ma być 😎
Założenie, że pozostawiam Ciepło, jest oparte na genderowych stereotypach, a wręcz jawnie seksistowskie. Emanuję, a zatem pozostawiam, wyłącznie aurę Profesjonalizmu 👿
Dużo różnego odpowiadania, jak widzę. Po kawałku trzeba będzie. To zacznę od Tadeusza, bo krócej. 😉
To, że media rozdmuchują, wyolbrzymiają i zniekształcają obraz świata, jest jasne. Ale one również kreują pewne elementy społecznej świadomości, więc nie można tego, co piszą, tak całkiem lekceważyć. Najlepiej, jak zwykle zresztą, zachowywać zdrowy rozsądek – korzystać z mediów, bo do tego są, ale zawsze brać poprawkę na ich potrzebę niusa i sensacji, jak również na to, że nie samymi mediami ludzie żyją.
Inna rzecz, że w blogosferze żyją jakby bardziej, ale to z wygody wynika, bo łatwiej wrzucić linkę, żeby zilustrować temat, niż opowiadać wszystko własnymi słowami. 😉
Natomiast do uzupełnienia Jotki, że „krajowcy” i „dewizowcy” żyją w różnych światach, dodam coś, czego jestem pewien jak… no, jak mało czego. 🙂 W różnych światach żyją poniekąd wszyscy i zawsze można znaleźć jakąś linię podziału. Żadne miejsce w świecie nie gwarantuje pełni obrazu ani jego „obiektywności”. Jedne rzeczy widać lepiej z bliska, inne z daleka. Jedne z wewnątrz, inne od zewnątrz. Jedne sprzed sofy, inne zza sofy. Z Wrocławia albo z Warszawy można widzieć podkarpacką wieś równie dobrze czy równie źle jak z Nowego Jorku lub z Nowej Zelandii. W Krakowie albo w Gdyni profesor uniwersytetu żyje w innym świecie niż agent ubezpieczeniowy, a ten w jeszcze innym niż bezrobotny bezdomny.
Dlatego udowadnianie, kto widzi lepiej, wydaje mi się zajęciem całkowicie jałowym. Tu nie ma jednej słusznej racji, są tylko różne perspektywy. I moja psia chytrość podpowiada mi, że zamiast się kłócić, która parówka słuszniejsza, lepiej chapnąć i zjeść wszystkie. 😀 Znaczy, uznać, że te wszystkie perspektywy są wzbogacające, nie konkurencyjne. Że można je wszystkie brać i układać z nich coraz większego puzzla, który ciekawszy będzie niż ten konstruowany wyłącznie z jednego typu elementów.
Co dyskusji wcale nie wyklucza. Ale chyba nadaje im inny ton, niż ten konkurencyjny. 😉
Haneczko,
no, jak nie mogłabym Ci przyznać racji, skoro ją masz? 🙄
Jest dokładnie tak jak piszesz. Jesteśmy „żywe” ludzie.
Ale chyba i ja mam trochę racji. Warto sobie, nawet „po czasie”, przemyśleć to i owo „na zimno”. Potrenować argumentację „na sucho”. Czasem uda się z przemyślanych reguł skorzystać, w gorącze emocji, czasem nie. Wtedy trzeba sięgnąć do wzajemnej życzliwości, wyrozumiałości.
Ćwiczeń z asertywności nigdy dość 😉
Oczywiście, nie musisz podzielać moich poglądów.
Ja jednak siadam na sofie, ze znieczulaczem pod ręką 😉
vesper, to nie steroetyp tylko prawo fizyki. zakładam że jesteś cieplejsza niż powietrze na zasofiu (co prawda błędnie przyjąłem, że jest to nasofie, barowa zaszłość, nasofie dłużej się wychładza…) zatem otoczenie musiało część tego ciepła przejąć. aura profesjonalizmu jest oczywiście poza dyskusją
O, zrobiło się jak u Gałczyńskiego w „Nieznanym rękopisie St. Wyspiańskiego”. Pamiętacie? Wchodzi do trumny, wychodzi z trumny, skacze przez trumnę… A tutaj – wchodzi za sofę, wychodzi zza sofy, siada na sofie… 😆
No to ja najpierw siądę na sofie i łyknę tego znieczulacza Jotki, a potem hop! do Fomy za sofę. Może jaki kawałek pozostawionego Profesjonalizmu uda mi się zaharapczyć. 😈
Przed sofę też jeszcze wyskoczę, spoko. 😎
Bobiku,
widzi inaczej!!!
Ani lepiej ani gorzej. A skoro chcemy szanować Innego i jego Inność, to może warto zacząć od blogowego podwórka.
Obydwa „widzenia” coś wnoszą. Możemy się od siebie nawzajem wiele nauczyć, wiele dowiedzieć. I chyba o to chodzi.
I przy całym szacunku dla wartości widzenia z oddalonej perspektywy, pozwolę sobie przytoczyć stare chińskie przysłowie: żeby poznać smak ryżu, trzeba ryż jeść.
Obserwator może, bardzo wyraćnie, widzieć włos w misce ryżu, brudne pałeczki, wyszczerbioną miskę. Ale smaku ryżu nie doświadczy.
Uciekam! Tusk woła 👿
wyraźnie 😳
jest jeszcze wolne nadsofie i podsofie 🙄
Wy, foma, jesteście straszny spoilsport. Tak mi tu się zgrabnie fizyką, niczym sianem wykręcacie. A przecież wiadomo, że ci, co po Innej stronie genderu, muszą stereotypem myśleć, nawet jak na zegarek patrzą. Skoro się napufałam, znaczy obraza usiała zajść! Wyciągam procę.
No Tak, zasofie zajęte, przedsofie zajęte, sofie zajęte. To ja na żyrandol…?
I z żyrandola zaiste powiadam Wam, że tu są cytaty podawane – z polskich gazet – WYŁĄCZNIE — z Wyborczej. To bardzo jednostronne widzenie tej podkarpackiej wsi. Owszem, ze wsi to ja najbardziej znam te, które objeżdżam rowerem, czyli po nie niemieckich te poniemieckie… I jest już różnica między dużym miastem jak Vratislavia a mniejszym jak Opole. Nie zmienia się równo. Ale się zmienia.
Co rzekłszy spadł ze świecznika i polazł robić obiecaną dzieciom zupę rybną. Co to będzie…., nie wiem. Zawsze inna wychodzi… 🙄
Świetny kalambur mi wyszedł. Długo jeszcze będę myślał o co autorowi chodziło 🙁
koleżanko vesper, ja tu z sercem na dłoni, a wy z nożem i widelcem, i w to serce ufne i dobre… i teraz bez serca zostanę :/ nic to, poczekam na podsofiu aż serce odrośnie, twarde i straszliwe, jak u spoilsportowca, a wtedy w stereotypach zrobi się taką rozpierduchę, że skąd by się nie patrzyło, to tak samo się oceni.
i taki będzie wkład w jedność świata.
a potomni historycy będą roztrząsać, czy było to ukartowane, prowokacja soficzna, czy raczej jeden z tych przypadków historii, które zmieniają pewne w nieoczekiwane. ale jak przypadek? nic się przecież nie dzieje przypadkiem…
Oczywiście, Jotko, o to mi chodziło, że każdy widzi inaczej. I dla mnie osobiście nie ma sensu ustalanie, komu swój obraz wolno opisywać, a komu nie wolno, albo który z tych obrazów jest prawdziwszy. Każdy na swój sposób jest prawdziwy. Niech każdy swój opisze (przy zachowaniu znanych zasad), to będziemy mieć większego puzzla. 🙂
A co do ryżowej metafory – ja bym ją nieco zmodyfikował. Żeby poznać smak ryżu wystarczy go zjeść raz. No, kilka razy. 😉 Potem, dzięki cudownym właściwościom mózgu, już się wie, w co jest jedzone. Tak samo, jak dzięki cudowi neuronów lustrzanych można do pewnego stopnia czuć to, co inni czują, choć niby nie przeżywa się tego samego. Ba, potrafimy nawet współprzeżywać z osobami fikcyjnymi, literackimi. Więc mówienie komuś, kto już ryżu próbował, „ty nie masz pojęcia, co ja jem”, jest chyba trochę na wyrost. Jakieś tam pojęcie on ma, choć w danym momencie akurat je makaron. 😉
Przedsofie zajęte tylko częściowo, aż tak rozłożysta nie jestem 🙄
Tadeuszu, z tym, że tu cytowana jest głównie GW i „Polityka” masz sporo racji (widocznie z żyrandola jakoś szczególnie dobrze widać). Ja się tą jednostronnością już kiedyś martwiłem i dopytywałem, czy ktoś może mi wskazać inne źródło, które w miarę obiektywne by było (polskie, bo zagraniczne to sobie sam znajduję). I wyszło na to, że takiego w gruncie rzeczy ni ma. Toteż dalej cytuję GW, bo z dwojga złego jej nieobiektywność jakoś milsza sercu od nieobiektywności Rzepy. Ale widzę ją, widzę…
Zaraz, zaraz – zajęte przedsofie przedsofia, śródsofia, czy zasofia?
Przedsofie przedsofia, nie całe, pokątne 😉
Można jeszcze doprecyzować – zajęte jest przedsofie przedsofia sofy bojowej. Na zasofiu śródsofia sofy bojowej w tej chwili siadłem ja, więc też zajęte. Ale na resztę można wskakiwać do woli. Byle szybko, bo sytuacja może się zmienić jak w kalando.. kalejko… A, tam. Jak w lornetce bojowej. 😎
Nie ma obiektywnego. Taki stwór nie istnieje, zwłaszcza w prasie. Trza czytać różne. Sensacjonalizm Polityki i jednak duża miałkość wychodzi przy prostym zestawieniu z Tygodnikiem powszechnym (całkiem niezły się zrobił, mają własne spojrzenie). Ostatni artykulik w Polityce o Afganistanie był obrzydliwy, jakby generał US Army go pisał). Tylko za dużo tam o kościele… Rzepa się zmienia. A i tak dobrze było zestawić gw i rp. Da się coś wyłuskać z Polska the Times, zwłaszcza lokalnych dodatków. Sporo pracy kosztuje, ale… Dążenie do veritas ponad wszystko! Najlepiej przez vino! (ps. To bożolo nuwo piłem. Raz. Najlepszy w nim jest marketing).
Zaglądam tu http://www.polskatimes.pl/ i na TOKFM.
Proszę pamiętać, że wysunięte stanowisko obserwacyjne przestrzeni wokółsofijnej na żyrandolu zostało zajęte przez siły przyjacielskie wykwalifikowane. Na hełmie zielony seler. Kazali dać do zupy.
Toż ja wiem, że obiektywne nie istnieje, dlategom sprytnie dodał „w miarę”. 😈
Na TOK FM też popatruję, ale Times jest niezłą podpowiedzią. Dzięki.
Teraz sobie jeszcze uświadomiłem, że dużo robi po prostu nawyk. Bo czasu nikt tyle nie ma, żeby przejrzeć naprawdę wszystko, zwłaszcza jak to ma być w kilku językach, więc się w jakiejś przerwie między tłuczeniem w klawiaturę, dosypywaniem chili do zupy rybnej i karmieniem zwierzyny klika na to, co już obcykane, wygodne i najszybsze. Nawet jak się w ulubionych ma linki do czegoś innego. No cóż, nobody’s perfect. 🙁
Tadeuszu, czy Ty na tym żyrandolu masz jakiś pepoż? Bo jak to żyrandol świeczkowy i bez pepoża, to nam się sofa może zająć z kretesem. 😯
Taduesz wolany, ja sam z siebie do zupy – po to jest Mittagspause 🙂 😀
Ja, ktora kilkakrotnie od przyjazdu z Ameryki, a to dopiero miesiac, wrzucalam linki z Rzepy, nie poczuwam sie do zarzutow. Wiekszeosc tego co drukuje Rzepa napawa mnie abominacja i podnosi cisnienie, o ktore musze dbac, ale czasami znjaduje tam materialy, ktore mi sie podobaja i zawsze je wrzucam. Niektorych autorow lub stalych kontrybutorow czytam zawsze
MOja prawda jest jednak taka, ze Rzepa z rzadka tylko poszerza mi horyzonty, znacznie czesciej zaweza je do malostkowych a obrzydliwych dzgniec w bok establishmentu.
Zagladam do Rzepy codziennie, ale nie zawsze chce sie dzielic wrazeniami. Podobnie jak do Salonu24 czy Blogow Politycznych (tam gdzie wystepuje Studio Opinii) Wszedzie niemal zostawam swoje slady (albo Mordka je zostawia, to zalezy). Latwo sprawdzic.
W Angli tez nie czytam wszystkich gazet jakie wychodza. Wystarcza mi jeden dziennik bliski mej wlasnej spoleczej wrazliwosci. A jak listonosz wrzuci mi przez pomylke Morning Star lub The Sun, to zanim wrzuce te gazety do sasiadki Gladys, zawsze je poczytam, choc nie wiem po co. Z nawyku do slowa drukowanego.
Usilowalam sluchac expose Premiera. Ale po 15 minutach wodolejstwa, nie wytrzymalam wszystkich zawijasow bizantyjskickich. Takie expoe powinno trwac nie dluzej niz 20 minut. Wtedy musialby ograniczyc pustoslowie. A jeszcze ta debata zapowiadana na szesc godzin! Chryste!
Zawijasy bizantyjskickie. 😆
Jakoś to tak… zajęczo zabrzmiało. 🙂
Pewnie, że expose powinno być jak najkrótsze i jak najzwięźlejsze. Ale może właśnie w tym szaleństwie premiera jest metoda? 😉 Nie da się dosłuchać do końca, więc jak ktoś potem o coś zahaczy, można mu powiedzieć „trzeba było dosłuchać do końca”.
GW robi dobre, a nawet b. dobre sprawopzdanie z expose, bo wyciaga esencje, cytujac.
jestem przeciwna wszelkim zabegom panstwa na rzecz zbiorowego rozmnazania sie. Swiat jest przeludniony.
Jestem za zrownaniem wieku emerytalnego, ale musza byc jakies mechanizmy biorace pod uwage fakt, ze wiele kobiet po szescdziesiatce zaczyna chorowac na np. rozliczne raki. I one musza miec mozliwosc zajecia sie swoim zdrowiem, a nie wypracowywaniem lat do godziwej emerytury.
Heleno… No coż, możesz sobie pozwolić na ten luksus i problemami interesować się wybiórczo. Moze z Twojej perpektywy, sprawa krzyża w sali Sejmu jest bardziej kluczowa niż podatki i system emerytalny, ale niezależnie od filozoficznych zakrętasów, takiego podejścia w obiektywnych kategoriach uzasadnić się nie da.
Być może, gdybyś wytrzymała dłużej, doczekałabyś się szczegółów, na które wszyscy tutaj czekamy, bo nas bezpośrednio dotyczą. Ja się doczekałam i usłyszałam sporo ciekawych rzeczy, jak dotąd nic takiego, co byłoby jawnie niesprawiedliwe. Będzie trudno, ale Tusk, jak dotąd, wlał we mnie nadzieję, że ciężary rozłożone zostaną sprawiedliwie. Skoro kiedyś wyrzekałaś, że musisz ze swoich podatków dokładać się do budowy polskich dróg, to nasza sytuacja ekonomiczna nie powinna być Ci całkiem obojętna, choćby z niecałkiem altruistycznych i empatycznych powodów.
Większość z nas tego exspose się trochę bała/boi. Zachowaj, proszę, minimum wrażliwości i nie okazuj tak ostentacyjnie, jak bardzo Cię to nie dotyczy.
Toz ja sledze, vesper. Tylko esencjonalnie, i wcale nie twierdze, ze jego plany sa zle czy niesprawiedliwe. Ukrocilabym zawijasy.
A krzyz w sejmie uwazam faktycznie za wazny problem, bo to jest znacznie szersze niz sam konkretny krzyz w sejmie.
Slucham, a raczej czytam dalej.
Vesper, gdyby mnie to nie dotyczylo ( raczej gdybym sie tym nie przejmowala) to zajelabm sie raczej doprowadzaniem szaf do ladu niz sledzeniem planow.
Relax!
Sorry, ten ostatni akapit o wodolejstwie jakoś mnie rozsierdził. Peace nad love 🙂
Bobiku, dziękuję za troskę o me części zwyczajowo służące do zasiadania na żyrandolu. Spieszę donieść, że dobry żołnierz wszystko wytrzyma! z czego wniosek, że nim nie jestem!! A czyja była sofa? To się może dowiem, czy legalne świetlówki są w żyrandolu, czy też miniaturowe urządzenia grzewcze (czyli setki „normalne”).
Spieszę też donieść, że dotychczas sytuacja była taka, że ekspoze zwyczajowo służy do zaklinanie rzeczywistości, a co będzie to uwidim w praktyce.
Jeszcze spiesznie donoszę, że establiszmentowi należą się kuksańce co godzina, a większy klaps raz na tydzień, żeby nie przyzwyczaili się do myśli, że są moimi właścicielami i im wszystko wolno. I Rzepa byłaby dobra, ale najczęściej gębulą pana Ziemkiewicza i tego tam Fourchette wychodziło im obrzydliwie.
Chciałem też bardzo uprzejmie zauważyć, że dla wielu ludzi Rzepa jest najważniejszym źródłem informacji, bo jak się skrzętnie ominie pomyje, to ich analizy prawno-ekonomiczne nadal są bardzo dobre. I więcej można się dowiedzieć z nich o rzeczywistości niż z jednostronnych sensacji GW.
już nie ma co czytać. koniec 😯 przynajmniej wg Polska The Times
Tadeuszu, toteż Rzepa nadal regularnie gości w naszym domu, ze względu na żółte oraz niegdyś zielone, a teraz różowe strony. Zmiany powoli widać. Skupiają się na gospodarce i patrzeni władzy na ręce, na co wydaje pieniądze. Good. Fajnie, że wrócili do tej praktyki. Teraz zajęli się korwetą Gawron. Nareszcie ktoś! Za te pieniądze można by latniskowiec zbudować, a oni wciąż dłubia i wydłubać tego bezcennego, bojowego kanoe nie mogą. Psu na budę dłubią, bo jak wydlubią, będzie to można od razu do muzeum odholować. Na dodatek sa całkiem niemałe szanse, że jak już będzie gotowe, to nie odpali, bo nie było pieniędzy na utrzymanie napędu jednostki w odpowiednich warunkach oraz jego serwis.
Peace and love, vesper. 🙂
Tadeusz, jestem jak najbardziej za rozdawaniem codziennym i profilaktycznym kuksancow. Ale nie podlych, co czynia liczne piora w Rzepie.
Masz racje z tymi analizami – ze, tam sie pojawiaja. Jak nie sa napisane zbyt trudnym jezykiem to je czytam, choc prawde mowiac wiecej dowiaduje sie (ostatnio malo sluchanego) z dobrego ekonomicznego programu w Tok FM -wlasnie na moj poziom i chec doksztalcenia sie 🙂
Czyja jest sofa, to dobre pytanie. Ja jestem krótkowidz, więc nie bardzo widzę, czy to moja domowa Kanapa, czy barowa Sofa Sofia fomy.
Foma, może Ty widzisz? 🙂
Bezcenne bojowe canoe psu na budę? 😯
To już wiadomo, że psy będą pierwszą warstwą, której się realnie poprawi. 😆
Pierwsze wrażenie po expose premiera: pozytywne ( są oczywiście słabe strony np. zero słów o kulturze, edukacji )
Pozytywne: porządkowanie finansów publicznych
– odchodzenie od KRUS-u i Funduszu Kościelnego
– wydłużenie wieku emerytalnego
Tez mam takie wrazenie, Irku.
Bobiku, nie zauważyłem żeby wpadła do baru banda tragarzy i porwała Sofię w bliżej nieznanym kierunku. ergo, raczej nie jest to sofa Sofia (a sam nie dokonywałem przemeblowań, bo to że w barze sofa jest ostatnio nieużywana nie znaczy, że od razu należy się jej pozbywać)
Foma, ty widelcem i nożem na poczuciu winy nie graj. Bo moja proca słuszna, bo moja proca najmojsza. Z moją procą I’ve been to Hastings, I’ve been to Brighton, I’ve been to Easport too. Jak strzelam, to słusznie, choć nie mam pojęcia, co na to by powiedział na przykład Amartya Sen. Czasem w okno mierzę, a w komin trafiam, czasem we własne cztery litery, ale jak kto ma tak słuszną procę, to pudłuje wyłącznie w ramach zabiegów poetycko-stylistycznych. Pudłują naprawdę wyłącznie inni, bo zamiast ze słusznej procy, strzelają ze stereotypu. O! To była taka alegoria z żyrandola, na który wlazłam, gdy tylko Tadeusz poszedł dzieciom zupę rybną podać.
Expose wyraźnie pod hasłem Gospodarka, durniu.
Niby dobrze, ale jakby nie do końca. Mam wrażenie, że to, co dzieje się w obyczajowości, kulturze, edukacji i innych tematach zastępczych, jest równie ważne, a może i ważniejsze. Mamy wytwarzać i konsumować, ale jak, co, ile, w jakim celu i jakim kosztem. Takie tam różne błąkają mi się po nieuporządkowanej głowie.
Wobec tego, jeśli to nie Sofia, siedzimy na domowej sofie o wdzięcznym imieniu Kanapa. I jak nam się zechce założyć Partię Kanapową, będziemy mieć ku temu mocne, wysiedziane podstawy. 😈
Ooo, Vesper wystrzeliła z procy serię absolutnie profesjonalną. 😆
Ale nic dziwnego, przy takim sprzęcie. Jak się ma procę maszynową z celownikiem aptecznym, to zaraz łatwiej być profesjonałem. 😎
Na expose nie mam szans, dowiem sie potem co bylo.
Na razie chcialam sie pozegnac na pewien czas, bo jade na wakacje i robie sobie wolne od wszystkiego. Jak wroce to poczytam.
Ogolnie pierwsze kroki to Onet, jak sie cos dzieje – Gazeta, ale coraz bardziej ich nie lubie.
Kupuje NIE i Fakty i Mity w wydaniach elektronicznych i te czytam porzadnie. Lubie jeszcze Przeglad i Polityke.
Bawcie sie dobrze. Dobranoc.
vesper, jam zgodny ugodny, można grać na łyżkach, można grać na pałeczkach, wszak serce na różne sposoby da się. zastanawiam się tylko jak procę przemyciłaś to Hastings and back
Bobik, (11:56)
exactly, genau i amen 😆
Irek, (13:22)
moje wrażenia są takie same 🙂
vesper,
bardzo się ucieszyłam, że Twoja rodzina, i inne rodziny w podobnej sytuacji, nie zostały potraktowane brutalnie 🙂
Mnie potraktowano w miarę łagodnie, Włodka ostrzej. Zobaczymy jak to się będzie sprawdzać w praktyce.
Z ciekawością czekam na debatę nad expose.
Z mojej sofy mogą mnie zrzucić jedynie KOTY ! 👿
Tusk, póki co, jeszcze mi jej nie zabiera 😉
Nie będę teraz o ekspozie, nie będę, nie będę. Ja takie dania muszę najpierw przetrawić. 🙄
Zwierzaku,
udanych wakacji 😆
Zwierzaku, wszystkiego wolnego 😀
Wakacjuj się skutecznie i beztrosko, Zwierzaku. 🙂
Tylko nie zapomnij zostawić tym dużym myszom zapasów na czas Twojej nieobecności. 😎
Jotko, tez mi trochę ulżyło i cieszę się, że nikt Ci sofy nie zabierze 🙂
Przyjemnego wypoczynku i dobrej pogody (o co chyba nie trudno w Australii), Zwerzaku. :smie:
Pewnie, ze waznym, Haneczko. Bo od gospodarki bedzie zalezalo czy Polska jest biednym czy w miare zamoznym krajem, a od tych innych rzeczy bedzie zaezalo czy jest dobrym i przyjmnym krajem do zycia. Duzy skrot myslowy, ale wiesz o o chodzi. O druga Norwegie albo uboga ale przyjazna ludziom Botswane.
Foma, mam drugie dno. Pod nim ukrywam procę podczas podróży.
Sluchajcie, nie moge sie zorientowac: czy V.Villas zyje czy zmarla, Zajrzalam do wikipedii, ale z niej wynika, ze raczej zyje.
A pytam datego, ze 😳 przeczytalam w GW jakis okropny i okrutny tekst na jej temat, z duzym poczucim winy i dyskomfortu, bo wiem, ze takich tekstow nie nalezy ani pisac, ani czytac. Ale przeczytalam 😳 😳 😳
Jest mi jej bardzo zal.
Przemyt procy to Hastings and back jest bardzo prosty. Gumką się związuje włosy (warunek: trzeba mieć), a z częścią drewnianą łazi się po lotnisku, szukając cieków wodnych. Celnicy widząc, że to różdżka, pukają się w czoło i przepuszczają.
Z celownikiem aptecznym też nie ma problemu. Tłumaczy się, że to lek na schorzenie o tak trudnej, że aż niemożliwej do wymówienia nazwie i przepuszczają wręcz z nabożnym podziwem.
Co prawda mogą być kłopoty ze skoordynowaniem pukania w czoło i nabożnego podziwu, ale to już problem celników. 😛
Heleno,
nic nie wiem o V.Villas.
Generalnie bardzo mi jej żal. Wielki talent i wielkie życiowe zagubienie. Niestety media były wobec niej zdecydowanie okrutne.
Nic nie przemycę 🙁 Nawet jeździć na gapę nie umiem 😳
Jotko, w ostatnim Dużym Formacie, nie przeczytałam 👿
To bodaj wiecej niz zagubienie. Raczej jakas ostra i okrutna psychoza. „Samoporwanie” sie moze byc wielkim rozpaczliwym krzykiem o pomoc.
Jakies naście-dziesiąt miesięcy temu był w Uwadze TVN program o VV – żyła sobie po cichu w otoczeniu dziesiątek kotów
Widzialam na youtubie jakis tegoroczny filmik z nia. Niby z benefisu, ktory zorganizowano fatalnie i kazano spiewac, czego ona juz nie moze publicznie. Jest pozbawiona polowy przednich dolnych zebow, wygladala bradzo frail i gubila slowa i melodie. Rozpacz. Wylaczylam w polowie aby nie ogladac tej pornografii.
Na miejscu ministra kultury zainteresowalabym sie w jakich warunkach przebywa i jak jej mozna pomoc. Bo dla innych w znacznie lepszej formie niz Villas taka pomoc byla organizowana w przeszlosci, sama znam beneficjentke takiej pomocy.
Milych wakacji, Zwierzaku. 🙂
A poza tym, podrzucam ulubiony fragmencik Seinfelda, ze Swietem Festivusa. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=7KIMRsTu12g&feature=related
A tu jeszcze opis Festivusa w Wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Festivus
I uciekam w objecia Piatku. Happy Friday! 🙂
Och, u mnie już od tak dawna piątek, że aż mi dziwnie, jak ktoś go dopiero zaczyna. 😆
Festivus for therestuvus! 😈
Jestem gotow rozpoczac Airing of Grievances all over again!
Zwierzaku, happy holiday 🙂
Idę sprawiać sumy i sandacze.
Na temat VV nie wiem zbyt wiele i nie mam pojęcia, czy ktoś próbował jej pomóc. Ale wiem skądinąd, że przy pewnych zaburzeniach psychicznych pomoc jest szalenie trudna, jeżeli nie niemożliwa, bo sam zainteresowany ją odrzuca. Mania prześladowcza bardzo często jest związana z takim odrzuceniem, bo dosłownie za wszystkim mogą stać jacyś oni, którzy tylko czekają na odpowiedni moment.
Przyznanie w takiej sytuacji jakichś ekstra środków finansowych zwykle nie jest wyjściem, bo one się rozchodzą… no, powiedzmy, nie całkiem z sensem, a obdarowany nadal żyje w nędzy.
Mgliście pamiętam jakiś artykuł o tym, że próbowano kiedyś choć trochę uporządkować kociarnię VV (to też nierzadki przypadek: przyjmowanie każdej liczby zwierząt, choć opieka nad nimi już dawno przekroczyła granice możliwego) i wywołało to z jej strony furię, sceny, oskarżenia, słowem, poszło na ostro. Nie całkiem się dziwię, że następni woleli nie ryzykować. 🙁
A ona i psy miała… duuuużo. Wszędzie były, mnożyły się bez kontroli. Obawiano się, że jak zabraknie karmy to ją samą uszkodzą.
A wszystko w ładnym miasteczku: Lewin Kłodzki.
Skoro funkcja Master of Grievances jest już obsadzona przez Helenę, może ja bym objął Departament of Miracles?
Mam spore doświadczenie. Tylko w ostatnim miesiącu udało mi się dokonać trzech cudów powstrzymania się od drutnięcia ze stołu parówki, ośmiu cudów niezwymyślania Pręgowanej, choć jej się należało, jednego cudu posprzątania chałupy, no i około trzydziestu cudów obudzenia się i zabrania do życia. 😎
A tak, racja, to była kociarniopsiarnia.
Dopiero poczytałam.
Na wszelki wypadek dostarczam sofę bojową:
http://www.youtube.com/watch?v=H0QfVDebLFg
To wszystko jest prawda o tym jak trudno jest pomoc przy niektoruch klopotach i zaburzeniach psychiatrycznych i mnie nie chodzi o pomoc finansowa w pierwszym rzedzie, ale o nadzor psychiatryczny, pomoc domowa, no i opieke nad zwierzetami tez. Ona, jak zrozumialam, nie jest kompletnie niekoherentna i zapewne udaloby sie cos wynegocjowac z pomoca cierpliwosci i zyczliwosci. Taki artykul jak ten w GW, bardzo upokarzajacy ( zwlaszcza w tej czesci „samoporwania”) i bardzo okrutny, moze ja doprowadzic na skraj przepasci. Nie ma takiej zasady, ze spoleczenstwo czy czytelnicy gazety „maja prawo” wiedziec o wszystkim co ich nie dotyczy. Bo nalezaloby wtedy ustawic kamery i mikrofony w kazdej sypialni, w kazdym szpitalu gdzie przebywa osoba publiczna, choc zdarzaja sie sytuacje, kiedy mamy prawo wiedziec czy np prezydent jest alkoholikiem.
Przepraszam Cie, Bobiku, ale nie dorabiaj mi geby. Nigdy nie godzilam sie na zadna funkcje Master of Grievances, i moglabym Ci wsklazac tu dobrych kandydatow. Grievances to nie moja specjalnosc, obawiam sie.
Nisiu, sofa bojowa już jest. 😆 Takoż bojowe canoe, bojowa proca i bojowy żyrandol. Tylko nie wiadomo, czy do tego ostatniego jest bojowy pepoż, bo Tadeusz w tej sprawie – powiedzmy wprost – coś kręcił. Pewnie się bał Behapa, ale nie powinien, bo banie się samo w sobie jakieś takie niezbyt bojowe. 🙄
To jak Ty, Bobiku, zabrales sie za cuda, to ja w takim dostarcze w razie czego elegancki aluminiowy festivusowy drazek (narzekajac przy okazji, ze sie nam Festivus komercjalizuje). 😆
Och, przepraszam, Heleno, zwykłe przeozorzenie. 😳 Master of Grievances jest oczywiście Kot Mordechaj.
Aaa, ten to ma, owszem. Zwlaszcza wzgledem domownikow….