Wykłady z historii literapsury – psonet
W dzisiejszym wykładzie omówimy szczególną formę psoetycką, jaką jest psonet. Jest to forma niełatwa, kunsztowna, składająca się z czternastu wersów o ściśle określonym układzie strof i rymów. Fakt jej stosunkowo częstego występowania w literapsurze należy przypisać wrodzonemu zmysłowi konstrukcyjnemu psów. Walory psonetu bez konstrukcji można bowiem porównać do walorów lodówki wegetarianina.
Psonety dzielimy przede wszystkim na włoskie i inne. Psonety włoskie, jak sama nazwa wskazuje, pisane były przez psy o długim włosie, pozostałe natomiast przez psy o krótkiej, gładkiej sierści, jak np. buldogi angielskie i francuskie, dogi niemieckie czy gończe polskie.
Autorem, który jako pierwszy wprowadził psonet do psodręczników, był długowłoski twórca Psante Ależerny. Pozostawił on coś w rodzaju psonetowego wzorca z irydu i platyny, do którego musieli – chcąc nie chcąc – przykładać się wszyscy następni psoeci, dumając w bezssenne noce nad rymami, tetrastychami, tercynami oraz podziałem na część opisową i refleksyjną. W swoich strofach opiewał Ależerny głównie długotrwałą, nieszczęśliwą miłość do wybranki swego serca o imieniu Salsiccia. Część swych psonetów zawarł w dziele pt. „La vita psova”:
Jakiż to piękny widok i jaki uroczy,
gdy pani mojej boska woń w nozdrza zawieje,
budzą się wtedy ciche choć mocne nadzieje,
że aż do blatu stołu uda się doskoczyć.
Woń wystarczy, nie marzę nawet, że Ją zoczę.
Gdy niebiańska obecność Jej w raj wszystko zmienia,
gdy okazja otwiera się Jej podwędzenia,
porzucam z miejsca szynkę i zostawiam boczek.
Nad wychowanie dobre Ona jest mi drogą,
nad nakaz twardy „nie rusz!”, nad me miejsce w stadzie,
Nad ostrzeżenia wszelkie „nie dla psa kiełbasa”.
Nieważny wzrost i kolor, bez znaczenia rasa –
czując Ją pies na łapach łeb w pokorze kładzie
i tkwi w marzeniach, lekko w ruch wprawiając ogon.
Niestety, żarłoczność Psantego miała opłakane skutki. Podczas pracy nad dziełem swojego życia, „Pieską komedią”, nie powstrzymał swego nieposkromionego apetytu i pożarł wszystkie tetrastychy, przez co zmuszony był napisać poemat samymi tercynami.
Równie znanym autorem psonetów długowłoskich jest Francesco Ratlerca. Uznanie dla jego twórczości, które zaowocowało uwieńczeniem go wieńcem laurowym na Kapitolu, stało się na długie wieki przyczyną zasadniczego nieporozumienia. Krytycy i historycy literapsury, powodowani dziwnym automatyzmem przyjęli, że bohaterką jego psonetów była niejaka Laura. Fakt, że wędliny o tej nazwie nie znał nawet sam Piotr Adamczewski, bardzo długo nie dał nikomu do myślenia. Dopiero badania prof. dr Podhalańskiego wykazały niezbicie, że Ratlerca swe miłosne westchnienia kierował do Pasztetówki, której imię ukrywał ze względu na brutalne zakusy jamników wobec jego ukochanej. Prof. Podhalański dowiódł również, że wszelkie wątpliwości co do istnienia Pasztetówki były całkowicie nieuzasadnione. Jak zresztą mogłaby nie istnieć istota (sic!) tak plastycznie odmalowana w psonecie 132:
Jak to nie Pasztetówka – cóż ja czuję?
A jeśli ona – cóż to za zjawisko?
Czy ona dobra, czy się nią otruję,
wiem, że bym za nią oddał prawie wszystko.
Jeśli z mej woli zjem ją – czemu skomlę?
Jeśli wbrew sobie – skąd skowyt radości?
O, syty głodzie, czym przy tobie omlet,
jak stałym wichrem w moim sercu gościsz!
Gdy cię jamnikom ciskają dla żeru,
w burzy się uczuć znajduję splątanych,
bo co – ma zjadać cię byle wycieruch?
W szaleństwo wpadam, nie wiem o co chodzi,
czuję twój zapach i jęczę „o rany!”,
lecz to jamnika ni grzeje, ni chłodzi.
Najwybitniejszym twórcą psonetów na gruncie angielskim był niewątpliwie pies rasy stratfordterrier, Willy Szczekspir. Od poetów długowłoskich różni się on nie tylko pewnymi innowacjami wersyfikacyjnymi, ale i odwagą obyczajową. Zamiast adresatki psonetów pojawia się u niego adresat. Cały cykl jego wierszy poświęcony jest wzniosłym uczuciom do Salcesonu. Jak zwykle u Szczekspira, uczucia te są punktem wyjścia do głębokich rozważań na temat życia, śmierci i w ogóle. Przytoczmy dla przykładu psonet nr 18:
Mam cię porównać do letniego dnia?
Wszak w cieple topisz się i tracisz wdzięki,
gdy cię z lodówki wyjmie ręka zła,
po krótkiej chwili jużeś jest za miękki.
Czasem zielona pleśń twój kryje smak,
czasem różowyś jest jak świńskie ucho,
choć twemu pięknu wytrwałości brak,
nie chcę zastąpić cię pieczenią kruchą.
Bo jakaś cząstka ciebie przetrwa wieki,
nie zniszczy jej żar lata ni cień pleśni,
niestraszne śmierci jej złowróżbne szczeki…
To część wpleciona sprytnie w moje pieśni.
I ona, póki pies ostatni dyszy,
w tej psoetyckiej się zachowa niszy.
Brak czasu i miejsca nie pozwala wymienić wszystkich zasłużonych autorów psonetów, wśród których znajdują się choćby takie uznane wielkości jak Luíz Vaz de Samomięs, Chien de Ronsard, Rainer Maria Rottweiler, czy niedwuznacznie opiewający zalety rąbanki francuski psoeta Wrrimbaud. Wspomnijmy jednak na zakończenie o naszym, polskim, narodowym autorze, który swą twórczością dowiódł, że nie samą wędliną pies żyje. W swym cyklu psonetów spacerowych ukazał on również pozakulinarne, duchowe – choć nieodłącznie splecione z fizycznymi – ruchowe i lokalnopatriotyczne sfery pieskich przeżyć, co postawiłoby go w gronie największych światwych psonecistów, gdyby nie mało rozpowszechniony szczekolekt, którym się posługiwał. A szkoda. Mistrzowska forma i treść wierszy Afgana Hyckiewicza – bo o nim mowa – niewątpliwie zasługuje na to, żeby właśnie jego psonetem w zasadzie zakończyć niniejszy wykład:
Hycnąłem na siedzenie auta bez wahania,
wóz włącza się do ruchu i jak łódka brodzi,
trochę powoli jedzie, ale nic nie szkodzi,
bo już na horyzoncie lasek się wyłania.
Hyc z auta! Nie potrzeba drogi ni kurhanu,
bez smyczy w ten las ruszę, jak się człowiek zgodzi,
na czuja trasę znajdę, bo nos mam nad podziw,
i w teren mogę lecieć bez mapy czy planu.
Stójmy! – kurczę, królika już bym złapał prawie,
gdyby durny przechodzień nie wrzasnął „oj, pszczoła!”
Gryzoń zerwał się na to, śmignął, schował w trawie,
tam przycupnął i ze mnie się nabija zgoła.
Jedno głupie krzyknięcie i już po zabawie,
ale jeszcze jest szansa – teraz nikt nie woła.
No, literalnie nikt. I tak trzymać.
Gratuluję, Bobiku, rozprawy naukowej.
Skończyłam bardzo pilną pracę – w ciągu 6 tygodni przetłumaczyłam 360 stron.
Pozdrawiam serdecznie całe towarzystwo.
Sliczne, Bobiku. Powinni to drukowac w podrecznikach, zamiast roznych sztywnych nudziarstw, ktore niestety sie czesto zdarzaja. 😆 Do znanych angielskich autorow psonetow dodalabym jeszcze Sir Philipa Psidney’a i Edmunda Psencera, choc sa oni mniej znani poza obszarem jezyka angielskiego, a tez bardzo interesujacy. Nie sa oni az tak postepowi jak Szczekspir, ktory bulwersowal nie tylko poprzez skierowanie wiekszosci sonetow do Salcesonu, ale tez przez wplatanie sie w dosc skomplikowany trojkat milosny z udzialem Salcesonu i Czarnej Kiszki z Psonetow. 😉
Jak tu wolac, gdy juz zawolalam pod poprzednim wpisem?
You snooze you lose.
Puchalo, gratuluje!
Bobiku, 😀 😀 😀
Są pytania, psanie docencie. ❗
Ta Pasztetówka, to konkretnie jaka? Bo widziałem parę razy Pasztetówki od Niemców i one wyglądają na niejadalne. Z ludzkiego punktu widzenia w każdym razie. Czy to ma być więc taka blada maź w folii, czy porządna kiszka wiązana sznurkiem, od Gzelli, albo od Konkola?
Cudowny wykład, Bobiku. Uważam, że psoezja jest strasznie niedocenianym nurtem literatury. Czas ją wypromować wspólnymi siłami!
Jadę z Filozofem do Berlina 😀 . Wiem, że część bywalców Koszyczka zna to miasto, więc byłabym wdzięczna za jakieś wskazówki, co, gdzie i jak.
Dzień dobry 🙂
Okropnie dziś zaspałem 😳 i najpierw musiałem jeszcze na półsennie zmierzyć się z życiem 👿 no i dopiero teraz na blog dotarłem.
Trudno, będę zwolna nadrabiał. 😉
Normą Puchali jestem wstrząśnięty. 60 stron tłumaczenia na tydzień! 😯
Podzwiam i zazdraszczam, bo obawiam się, że mnie by pracowitości nie starczyło. 😉
Króliku, nawet jak Twoje komentarze wypadają pod poprzednim wpisem, ja je zawsze czytam pilnie. 🙂 Choć tym razem nie dam komentarza do komentarza, bo temat jest obszerny i zasługuje na potraktowanie z namysłem, nie w biegu.
Mam nadzieję że kiedyś dojdę do tego, żeby nie biec. 😉
Moniko, utworzenie wspólnej, psio-ludzkiej Komisji Do Spraw Psodręczników napotyka niestety na ogromne opory i trudności. Chyba nie muszę dodawać, że nie z psiej strony. 👿
Wielki Wodzu – nie przez przypadek o psonetach niemieckich nie chciałem zbyt szczegółowo. Nie mam zamiaru, broń Panie B., wpisywać się w nurt jakiejkolwiek antyniemieckości, ale tak między nami mogę zdradzić pewną wstydliwą tajemnicę: tutejsze obiekty psiego uwielbienia się nie umywają. 😯
Alienor, Naczelnym Specjalistą Blogowym od Berlina jest oczywiście Ryś i wszelkie berlińskie cogdziejaki należy kierować głównie pod jego adresem. 🙂
A tak w ogóle znowu leje. 🙁
Powiedzcie mi, skąd w takim klimacie brać chęć do życia? 👿
Bobiku, jesteś niedościgniony.
Szapo wielkie jak góra.
Byle spod tej góry nie wylazła żadna mysz, bo Pręgowana czuwa. 😎
Poszukuję ochotników do współwypicia kawy. Okropnie mi się nie chce samemu. 😉
Jestem, jestem!!!
Może być szatańskie espiesso? Bo mnie by się przy tej oklapłej pogodzie przydało coś na kopa. 🙂
Olsniewajacy wyklad z literapsury. Zawsze mi sie podobal psonet, ze wzgledu na elegancka i bardzo odpowieddnia dla psow, bo zdyscyplinowana Psorme. Jaka szkoda, ze dzisiejsi psoeci ja niemal zarzucili, na rzecz wolnego hasania. A jak juz jakis sie znajdzie co to pisze do rymu,to tez jakis Sramkiewicz.
No tak, psonet wymaga pewnej pokory, zgody na założenie smyczy. Ale to jest coś za coś – są takie miejsca, do których bez smyczy psom w ogóle nie udałoby się wejść. 😉
No tak, tradycyjne formy dyscyplinuja, i mozna je nadal wypelnic interesujaca trescia, ale gdyby ciagle tylko te same formy powtarzac, byloby jednak okropnie nudno (i nie byloby Emily Dickinson albo Walta Whitmana, nie mowiac o wielu innych swietnych poetach).
A tymczasem umknelo nam, ze 18 sierpnia byl podobno Dniem Zlej Poezji, na ktora, mozna sobie pozwolic zarowno w formie wolnego hasania, jak i w ramach chodzenia na smyczy. 😉
http://www.huffingtonpost.com/john-lundberg/national-bad-poetry-day_b_931358.html
Nie tylko smyczy,ale i kaganca. W sam raz dlapewnych gatunkow fauny.
No i doczekaliśmy się końca Kadafiego…
Mógłbym się cieszyć, gdyby nie drapiące od spodu przekonanie, że po krótkiej euforii zaczną się w Libii schody. Znaczy, na górze będą przepychanki do stołków, a na dole ludzie nie odczują szczególnej poprawy. Może się nawet zrobić takie bezhołowie, że niektórzy zatęsknią za dyktaturą.
Więc na razie wstrzymuję się z okrzykami radości. 🙄
Alienor, wejdź na oficjalną stronę Berlina(berlin.de) , wybierz język angielski, następnie na lewym pasku „Attractions”.
Jest wszystko!!!! Miłego pobytu! 😀
Orzeszku 👿 Bobiku! Co to za pytanie? 😯
Jak to skąd brać chęć do życia? 🙄 Normalnie koniczyny mi opadły 👿
Przecież chęć do życia bierze się z PASZTETÓWKI i SALCESONU !!! 💡 💡 💡
Tak to jest z Wami poetami. Kompletne oderwanie od życia. Niby taki zdolny a jak przyjdzie przełożyć teorię na praktykę, to okazuje się, że nic nie rozumie 😥
Ale espresso chętnie z Tobą wypiję 😆
I do kieliszka też mogę nalać 😉
Właśnie wstawiłam nalewkę malinową. To mój debiut malinówkowy 🙂
Puchala,
jestem pod wrażeniem, gratuluję 🙂
To prawda, że z przełożeniem na praktykę w wielu miejscach mam trudności. Niby wiem, jak można lub trzeba, ale w razie co do czego, to szkoda szczekać. 😳
Jak u Poniedzielskiego – zęby wyleczę , włosy uczeszę, inaczej spojrzę na życie, palenie rzucę i nigdy nie wrócę w stanie wskazującym na spożycie… Kiedyś. Kiedyś…
Może dlatego niektórzy z moich kumpli podejrzewają, że zaraziłem się ludzizmem? 🙄
Nie przejmuj sie, Bobiku. Przekladac teorie na praktyke trudno nie tylko poetom (ci zreszta, jak sie przyjrzec wielu biografiom, potrafili byc czesto zadziwiajaco praktyczni, jak chocby wymieniony przez Ciebie w wykladzie po mieszczansku zaradny Szczekspir). 😉
Psorety! Ale się popsiobiło. Psiteratura jest psierońsko psiękna.
Aż się przypominają psłowa wielkiego psoety:
Psiodi et psamo, psare id psaciam, psortasse psequiris?
Ale to już oczywiście spsiony plagiatyzm… 🙁
Tadeuszu, dodaj, że Psiatullusa.
Psiajus Psialerius Psiatullus.
„Psiatulli Psarmina”.
http://www.youtube.com/watch?v=efGfK4-0wXM
Nawiasem: Chór Psolitechniki Pszczecińskiej śpiewał to dużo lepiej.
I Orffowi się cholernie podobali!
Wszystkim etom i ludzkim i psim 😉
http://www.youtube.com/watch?v=dovrsCvB3Nc
czego i Wam życzę 😆
http://www.youtube.com/watch?v=0PZxFpRxz9U&feature=related
No, teraz już mogę jeść, pić i kochać, bo dzisiejsze obowiązki udało mi się odwalić. 🙂
Ale muszę się z tym pospieszyć, bo jutro rano czeka mnie wizyta u dentysty. A po dentyście, wiadomo – tego nie wolno, na tamto nie ma się ochoty… 🙄
Na dobranoc albo dzien dobry, retrospektywa najlepszych ubiorow Kadafiego z Vanity Fair (polecam tez fachowe komentarze) 😉
http://www.vanityfair.com/politics/features/2009/08/qaddafi-slideshow200908#slide=1
Dzień dobry 🙂
Dziś od samego rana tortury. 🙁 Najpierw konieczność wstania o tak okropnej porze, a za chwilę grzebanie w zębach… No cóż, znam dni, które się lepiej zaczynają. 🙄
Rewia ubiorów Kadafiego piękna. 🙂
Swoją drogą, w odniesieniu do właśnie upadłego,jeszcze do niedawna wszechładnego dyktatora, słowa Vanity Fair nabierają szczególnego wydźwięku.
Widzę, że wszystkich okropnie wystraszyłem tą dentystyką. 🙄
No dobra, można się przestać bać. Już po wszystkim. I przeżyłem. 😎
W GW wywiad z byłym redaktorem NotW. Jakoś to wszystko w jego relacji podejrzanie czyściutko i niewinnie wygląda:
http://wyborcza.pl/1,75480,10128124,Czysty_seks_nie_przejdzie.html
Dość mną wstrząsnęła właściwie marginalna wobec tematu wywiadu informacja, że obecni studenci dziennikarstwa już w ogóle nie czytają papierowej prasy. 😯 Się porobiło…
No, nie czytaja a potem uzywaja takiej dziwnej ortografii jak tu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10151871,Rekordowa_wygrana_w_Lotto_przy_Zana__Az_12_milionow.html
bo kto by sie tam ortografia przejmowal wobec takich milionow?
Kto by się tam w ogóle ortografią przejmował? Jak automat czegoś nie poprawi, to będzie niepoprawione.
Ale żeby to tylko ortografia szwankowała, można by machnąć łapą. W końcu w papierze od ortografii też nie byli piszący, tylko korekta. Gorzej, że u niektórych młodych pistoletów zaczyna szwankować niemal wszystko: począwszy od umiejętności językowych, poprzez logikę, rzetelność, rozeznanie, umiejętność operowania kontekstem, itd, aż do poczucia odpowiedzialności i zasad etycznych.
Dziennikarstwo nie zawsze było profesją szczególnie szanowaną i różni tacy musieli się sporo napracować, żeby opinię o tym zawodzie poprawić. A teraz wydawcy gazet ręka w rękę z młodzieżą równie ciężko pracują nad tym, żeby z tej lepszej opinii nawet ślad nie pozostał. No to po co było tę żabę jeść? 🙄
Wróciłam 🙂 Rzuciłam się w wir, żeby wydobrzeć po doznaniach i już mi psoetycko i psonetowo 😀
Nie da sie ukryc – kawal ladnego mezczyzny ten pulkownik. Najbardzij podobal sie w tym domu stroj z rozowej zaslony prysznicowej ukradzionej w jakims wytwornym burdelu.
Nie wiem, jak innych, ale mnie wprawiło w popłoch, zamieszczone w tytule wpisu, słowo na W …, którego istnienie staram się wyprzeć ze świadomości, pomiędzy zakończeniem jednego a rozpoczęciem następnego roku akademickiego 👿
Ponadto sam W… tak podniósł poprzeczkę, że spadłam na dno samooceny 😥
Wspomnienie dentysty przypomniało mi konieczność odwiedzenia kilku znachorów, na co nie mam czasu 😉 no dobrze, niech będzie, że ochoty 👿
Toteż boję się zbliżać ostatnio do Koszyczka, co by nie doznać kolejnej traumy 😯 oddaję się z determinacją realizacji programu: zjeść, wypić, kochać 😆
Szlafrok nr 2 i to łososiowe giezło z lila przodzikiem.
Ubrałabym tak Jarka, od razu zostałby premierem.
Jarkowi zdobny mundurek. Wymiennie, koszulka z fotografiami Męczenników.
Nisiu, przecież on już jest premierem 😯 Dlatego mówi „Pan Tusk” 👿
No tak. Skrót myślowy. Miałam na myśli, że naród by go od razu wybrał.
Nisiu, to ja nie należę do narodu? 😯
Giezło też niezło, ale Jarkowi faktycznie najlepiej jakiś gustowny mundurek by podchodził. Na przykład taki biały, dziewiczy, jak na fotce 11. Można by wszystkie ordery dać po jednej stronie, a po drugiej fotografie męczenników. Do tego ta futrzana uszanka, jako znak, że JEMU ruskie mrozy niestraszne i w razie czego poprowadzi. Wstęga z materii imitującej brzozową korę. I oczywiście miejsca za uszami obficie skropione wodą brzozową.
Mar-Jo, może i nawet należysz do narodu, ale tego niesłusznego. Gdybyś należała do słusznego, już od dawna wybierałabyś Jarka. Prosta logika. 🙄
Wdzianka bardzo ładne, ale zwróćcie uwagę na pierwsze zdjęcie. Stoją dygnitarze, każdy wystrojony jak umie najlepiej i bez ograniczeń budżetowych, a tylko prezydent Francji wygląda dobrze. Reszta jak z wyprzedaży w Euro-Szmatex. Chyba o jakieś geny tu chodzi. 😎
Psonet stomatologiczny
Świst wiertła słychać już, nieodwołalnie
dobiorą się za chwilę do mej głowy,
medyków uczą teraz wręcz fatalnie,
żegnajcie zatem, jestem już gotowy
Choć inne mi sposoby też są znane
by się wyzwolić z powłoki cielesnej
to bądźmy szczerzy: zbytnio oklepane
by pisać sonet o nich, albo pieśni
W uścisku kleszczy nikną po kolei,
krew mi zalewa krtań i okolice,
drwal tak szaleje, wyrąbując w kniei
i obracając knieję lubo w nice
Teraz nieważne, ważne to, co potem:
zęby-klejnoty, wszystkie szczerozłote…
Poor Jotka… 😥
Potraktowałem skargę serdeczną z należytą ematią, ale z drugiej strony… Przecież już oficjalnie zawiadomiłem, że można się przestać bać. Przykrości i obowiązki przesunąłem na razie do kategorii „przeszłość”, więc można spokojnie oddawać się programwi JPK.
Ja wiem, że te zarazy kiedyś spróbują wrócić, ale co się będziemy martwić na zapas. Zresztą, jak się chce obowiązek uderzyć, to się kij znajdzie. 😎
Ułan i dziewczyna http://deser.pl/deser/1,111858,10159732,Zbigniew_Ziobro_w_Gali___Wyrzucala_mi__ze_jestem_kobieciarzem_.html
Bender zdegradowany do „tego pana’. Prezes go wykopał.
Wielki Wodzu, to wszystko przez pychę. Żaden z tych dygnitarzy nie znalazł w sobie tyle pokory, żeby zapytać Sarkosia o adres jego krawca. 🙄
Zeen, to Ty jeszcze nie słyszałeś, że nie wszystko złoto, co się z pyska świeci? 😈
Niektórzy to i zęby mają tombakowe, i myśli, i nawet serca ze szczerego tombaku…
Mar-Jo, Bobik Ci odpowiedział. Zastanów się nad sobą poważnie!
Co Wy opowiadacie o mundurach! Szata królewska, tren na trzy metry, korona, berło i jabłko! Czerwień strażacka i gronostaje. Jakby tak został porządnym królem, od razu by mu zwisły wszystkie brzozy i cała reszta.
Uff!!! Ulżyło mi. Kij na obowiązki. To jest to! 😆
Zaraz dowiedzielibyśmy się, że te gronstaje zostały nasłane przez Wiadomo Kogo w celu ustawicznego podgryzania władcy i tak czy owak skończyłoby się na brzozie. 🙄
O kiju na obowiązki przecież już w Biblii stało – szukajcie a znajdziecie. 😎
Wczoraj umarł Loriot – klasyk i Wielki Pan niemieckiej rozrywki. Takiej jeszcze nie do rechotania, tylko do uśmiechania się. Dawał w swoich skeczach genialny, choć subtelny Niemców portret własny, czego niektórzy Niemcy chyba jeszcze do dziś nie załapali. 😉 W Polsce chyba nie był szczególnie znany, ale niemieckojęzyczni może zechcą sobie przypomnieć kilka jego kawałków. 🙂
http://www.tvtoday.de/tv_aktuell/tv-news/loriot-sketche-loriot-die-highlights,4660210,ApplicationArticle.html?_cc
Wielki Lorio, przepyszny, smieszny, bez zlosliwosci
tutaj po niemiecku z napisami
http://www.youtube.com/watch?v=hRhf98aKsto&feature=related
Szczecin zastalem w calosci, zostawilem biedniejszy o kilkanascie
ksiazek (i to mimo andsolowych pijawek)
platany pozdrowilem 🙄
MarJo, ja za aparatem, malo mnie widac 🙂 😀
Alienor, kiedy, na jak dlugo i co Was interesuje?
kulturalnie, alternatywnie, na sucho, po wodzie, jedzenie?
inne? 🙂
Loriot „Deutsch für Ausländer”!!! 😆
Rysiu, jedziemy na 3 dni, 9-11 września, zatrzymujemy się na Alexanderplatz. Chcemy zajrzeć do paru muzeów, pójść do jakiejś niedrogiej knajpki, napić się dobrego piwa. Czyli kulturalnie-jedzeniowo. Będziemy mieli 200 ojro budżetu, więc raczej bez szaleństw?
A, i jeszcze chętnie bym zobaczyła jakichś przedstawicieli architektury modernistycznej.
Co do Kaddafiego, to on podobno nie podda się tak łatwo. Będą jeszcze krwawe starcia. Ciekawe, czy uda się im stworzyć prawdziwie demokratyczny rząd. Trzymam kciuki, bo jeśli tak się stanie, będą w awangardzie. Do tej pory uważałam muzułmanów za kulturowo niezdolnych do takich rządów. Nie przemawia przeze mnie islamofobia czy rasizm, tylko ich kultura jest tak paternalistyczna i stawia na rządy silnej ręki, że to się przenosi na politykę. No ale zobaczymy.
Rysiu, Twoje „ja za aparatem” przypomnialo mi znany dowod fotograficzny na to, ze Elvis zyje. Do redakcji gazety ktos przyniosl fotografie z paroma osobami na zdjeciu, z ktorych zadna zupelnie nie przypominala Elvisa. Na pytanie zdumionego redaktora, gdzie tu dowod na dalsze istnienie Elvisa na ziemi, odpowiedz brzmiala „No, jak to? Elvis przeciez zrobil to zdjecie.”
Bobiku, u mnie w domu tez wygral stroik z czapka uszanka polaczana z jedny, ze szlafrokow (czapka zreszta zostala uroczo nazwana „the Snoopy look” przez specjalistow od stylu z VF, wiec moze i dlatego Ci sie spodobala, takze przez psie skojarzenie). 😉
Loriota sprobuje na innym urzadzeniu, pewnie dopiero wieczorem, bo dotad bylam tak w biegu, ze nie zauwazylam nawet niewielkiego, ale podobno wyraznego trzesienia ziemi u nas (pomyslalam, ze albo Zosia skacze, albo zaczela kolejny interesujacy eksperyment na podstawie malej, ale przydatnej ksiazeczki pt. Amazing Science Experiments). 😉
Loriot – Die Steinlaus !!!! Piękny ten animowany insekt! I bardzo żarty! 😆
Szukam dalej!!! Rewelacja. 😆
Jedyne warte wzmianki niemieckie terremoto (z epicentrum ok. 60 km od nas) cała moja rodzina oprócz mnie po prostu przespała. I na drugi dzień w ogóle mi nie chcieli wierzyć, że był taki event, póki nie potwierdziły tego media. 👿
Mar-Jo, to też jest absolutny klasyk 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LcOVCqhA5P8
Bobiku, wspaniały wykład, czego to się jeszcze można na starość nauczyć.
Loriot to cała „humorzasta” INSTYTUCJA.
W Szczecinie jest prywatny sklep warzywny połączony z biblioteką. Właścicielka sprzedaje warzywa i wypożycza książki. Bardzo mi się ten pomysł podoba.
Tutaj strona dla niemieckojęzycznych: http://geschichtenvomheimann.blogspot.com/ fajnie się czyta, autor to Niemiec zakochany w Polsce i Norwegii.
Warzywniak? Czy nie słuszniej i skuteczniej byłoby wypożyczać książki w masarni? 😎
Ale dobrze, przyznaję, że pomysł hecny. 🙂
W masarni największe zainteresowanie miałyby na pewno psonety.
Oprócz, oczywiście, pasztetówki.
Studenckie anegdoty: http://rodzynki.net/page/1
Gdzie ten warzywniak???
Dzień dobry z kafką.
Nisiu, to jest warzywniak przy ulicy Orawskiej na Pomorzanach.
Dzień dobry 🙂 Ta kafka też w warzywniaku? Czy może w drogerii? 😉
W każdym razie przyda się, bo noc miałem tak średnio przespaną i na razie z trudem ślepia odpluszczam. A tu wkrótce w teren trzeba zasuwać…
O, w Berlinie od 20 września będą „polskie” dzieła z Dolnego Śląska pokazywane, w ramach wystawy „Obok. Polska i Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”. Hehe.
Ale może być ciekawe. Kto się nie załapał do Breslau to ma w Berlinie 🙂
Ja cały czas kombinuję, jak by tu się załapać na Turnera w Krakowie, w październiku. Jest to przedsięwzięcie z wielu powodów trudne, ale nie beznadziejne. Więc na razie uparcie jestem przy nadziei. 🙂
Włos się jeży…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10162840,Za_zdrade_bialej_rasy__Rasistowski_atak_w_Bialymstoku.html
Tadeuszu, oficjalne otwarcie wystawy „Obok” (w Martin-Gropius-Bau, wielka wystawa, Anda Rottenberg ją zrobiła) jest 21 września.
Dostałam nawet zaproszenie na to otwarcie (mam z tym o tyle wspólnego, że napisałam tekst do katalogu o muzycznych związkach polsko-niemieckich, bardzo skrótowy siłą rzeczy), ale nie będę chyba mogła się na nie wybrać. Ale wystawa będzie czynna dłuuugo.
Bobiczku, w tym regionie to już nie pierwszy taki eksces 🙁
Bobik przy nadziei, będą szczenięta… 🙄
Ja też przy nadziei, bo Turner w październikowych planach 🙂
A niektóre szczenięta mają naprawdę przechlapane http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1518414,1,dzieci-placa-alimenty-rodzicom.read
Doro, ja wiernie z Wyborczej odpisałem… może i pojadę na Obok, mam tak blisko do Berlina 🙂 Na razie w sobotę biorę córki do Tropical Island (super-echt German name…), może to przeżyję.
Na Turnera też się wybieram, może się zlecimy??
Tadeusz, my raczej bliżej 9 października. Chciałabym jeszcze zobaczyć Hiszpanów.
Ciekawe:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1518588,1,wyznania-morderczyni-tomka-jaworskiego.read
Ja też bym się chętnie zleciała w Krakowie, ale mogę albo w pierwszy weekend, albo dopiero w drugiej połowie października.
Dzisiaj dzień zwariowany. Rano zebranie zarządu UTW.
W południe pogrzeb męża koleżanki. Za dwie godziny przychodzą znajomi, z którymi umawiamy się od dawna. Nie da się przełożyć, bo pod koniec tygodnia znowu wybywam na bezinternecie. A pogoda w sam raz na dobicie meteopatów.
Jak przeżyję, to się wieczorem zamelduję.
O tak, czuję się dobijany…
A są jeszcze Hiszpanie w Krakowie. Tydzień między 2-9 X to czas zazębiania się obu wystaw…. co jest, zważywszy na początek roku, chyba jednak beznadziejne
Aczkolwiek…. 6-9 mam akurat wolne 🙂
Turner jest od 15 października do 6 stycznia. Tak że trochę czasu na wybranie się tam jest.
Hiszpanie zaś są do 9 października. Mam cichą nadzieję jeszcze ich zobaczyć, kiedy będę w Krakówku w połowie września.
Pierwszy weekend października u mnie, niestety, odpada w przedbiegach. 🙁 Ale tak po 6… To jest do pomyślenia, choć na zobowiązujące konkrety na razie za wcześnie. Do 2 tygodni sprawy powinny mi się na tyle wyjaśnić, że będę mógł przejść do konkretów. 😉
Meteopatycznie dobijany też jestem i to ciężką pałką. Od kilku dni mniej więcej 2 razy dziennie są przeskoki z upalnego lata do jesiennej pluchy i z powrotem. Konia z rzędem i jeszcze order z pasztetówki takiemu meteopacie, który coś takiego dobrze zniesie. 🙄
Uuu… 😥 Jak Turner dopiero od 15, to 6-9 raczej też mi odpada…
Oj, niedobrze. Turner miał być wcześniej, coś poprzesuwali. No to mi się nie zazębi 🙁 Trudno, stracę Hiszpanów. Zostaje tylko 16.
Faktycznie poprzesuwali… to ząb na ząb nie trafia. trudno, pojadę dwa razy … chociaż piszą, że ci Hiszpanie to nie to najlepsze. Kwaśne winogrona, kwaśne…
Turner jest musowy jeski ktos nie widzial go na zywo. Bo on zupelnie nie wychodzi na reprodukcjach, co jest oczywost jak siestanie z nim oko w oko.
A co to za „Hiszpanie” ? Czy to czasem nie jest wystawa, ktora ogladalam poltora roku temu w National Gallery poswiecona XVII-wiecznej rzezbie i malarstwu pt „Sacred Made Real”. Bo ona byla NIESLYCHANie ciekawa dzieki m.iin. znakomitym opisom i wyjasnieniu techniki powstawania tych hiperrealistycznych dziel z uzyciem prawdziwych wlosow,materialow,kosci etc.
Turner koniecznie, chociaż ja mam niedaleko i tanie bilety na pociąg więc pewnie się wybiorę w jakąś wolną sobotę… 🙄 Simon Schama zrobił o nim wzruszający odcinek swojego „Power of Art”.
W Warszawie plucha okropna, od dwóch godzin nie mogę pójść do sklepu. Pół dnia spędziłam na Centralnym kupując bilety na pociąg do Berlina. Okazuje się to procedurą zbyt skomplikowaną niż wykupienie Groupona i zarezerwowanie pobytu w hostelu. Do tego nowa zabudowa wnętrza dworca przenosi nas 40 lat wstecz, a kolejki są takie, że tworzą się mini komitety. Czułam się jak w „Misiu”.
A artykuł o rodzicach pozywających dzieci przerażający. Akurat tak się składa, że rodzice mojego F. też nie są wzorcami miłości rodzicielskiej. Co prawda pieniądze mają, nie piją, ale F. oddali na wychowanie komuś innemu, od 18. roku jego życia nie wydali złotówki na jego utrzymanie. Wyrzucali z domu pod byle pretekstem. Raczej będą mieli z czego żyć, ale może się coś stać. I co wtedy?
Strona z Hiszpanami jest tu:
http://skarby.muzeum.krakow.pl/pl
Mam niejasne wrażene, że te różne Goye i Zurbarany to jednak nie z tych najświetniejszych 😉 ale mogę się mylić.
Alienor, poczuć się chwilowo jak w „Misiu” to jeszcze pestka. Niektórzy mieli pecha z datą urodzenia i większość życia w „Misiu” spędzili… 🙄
Alienor, to swietnie ze zamieszkacie na Alexanderplatz! mozecie
„kulturalno-historyczny” Berlin przespacerowac 🙂
komunikacja miejska jest wyjatkowo tania (2,30€ bilet) ale dla Was ciekawa jest ta taryfa:
Berlin CityTourCard (72 Stunden) Berlin AB 21,90
pozwala przez 72 godziny kozystac z calej komunikacji miejskiej
(U-Bahn, S-Bahn, autobus i tramwaj)
na Alexanderplatz koniecznie: Wieza Telewizyjna (11€), i idac Karl- Liebknecht Straße w kierunku Bramy Brandenburskiej za Hotelem Radisson w prawo mozna dojsc do:
http://en.wikipedia.org/wiki/Hackesche_Höfe
zaraz dalej pomiedzy „woda” macie:
http://en.wikipedia.org/wiki/Museum_Island
(na kazde muzeum po kilka godzin 🙂 )
dalej ciagle w kierunku Bramy miniecie Historie Berlina (koniecznie przewodnik 🙂 )
juz na Unter den Linden idac w Friedrichstraße w lewo dochodzimy do bylego przejscia granicznego Checkpoint Charlie.
po dojsciu do Bramy w prawo Reichstag i Urzad Kanclerski i budynki Parlamentu, w lewo Holocaust-Mahnmal i w glebi
Potsdamer Platz (po drodze przed placem „Vapiano” – bar szybkiego jedzenia po wlosku- dowcipnie i dosc tanio), w galerii
handlowej „Potsdamer Platz Arkaden” lody w Caffé e Gelato (syte), za galeria Berlinska Filharmonia, muzea i Neue Nationalgalerie
http://www.smb.museum/smb/standorte/index.php?
lang=de&p=2&objID=31&n=14
Uff!!!!
alternatywnie: Kreuzberg Turecki ulice od Kottbuser Tor,
Neukölln pomiedzy: Kottbuser Damm – Friedelstr, Maybachufer –
Sonnenallee, nowa berlinska awangarda.
wieczorem zas dobre piwo na ulicach wokol:
http://en.wikipedia.org/wiki/Berlin_Görlitzer_Bahnhof
i jeszcze koniecznie noca Currywurst (to caly berlin) w „Curry36”
Mehringdamm 36 (czynne do 5.00 rano 🙂 )
to polecam na poczatek 🙂
subiektywnie oczywiscie 😀
milego pobytu
Wpradzie wolę już Currywurst od Berlinera, ale jednak nie jest to najlepsze, co rodzina Wurstów ma do zaoferowania. 🙄
No, ale fakt, że nieprzyzwoitością byłoby zamówienie w Berlinie czegoś takiego jak Wiener Schnitzel i do tego Leipziger Allerlei. 😎
dzieki Bobiku za „puszczenie”, te linki 🙂
i oczywiscie pasztetowka jest NAJLEPSZA 😀
Tropical Island, to krok od Berlina
podobno ciekawe
zobaczymy jak Tadeusz oceni
za tydzien bede w Szczecinie to ksiazkowegowarzywniaka odwiedze 🙂
znikam
Rysiu, stokrotne dzięki 😀 Dzięki Tobie odpadną nam nogi, ale przynajmniej nie umrzemy z głodu i będziemy gdzie mieli świętować moje dwudzieste drugie 😉
Rodziciel z Tropica Island był zadowolony. Ale pewnie tam są dzikie tłumy 🙄
Gdzie te czasy, kiedy na Zachód jechało się z własną wałówą i gotowało w hotelu wodę na herbatę tajną grzałką…
To a propos życia w „Misiu”. 😉
A ten bezwzględny obowiązek alimentacyjny to naprawdę jakaś makabra. Ale właściwie nawet mnie to tak strasznie nie dziwi. To jest sprawa z tej samej serii, co zwalenie wszystkich obowiązków pielęgnacyjnych na rodzinę. Jak jest na kogo zwalić, to się zwala, nie patrząc w ogóle, czy aby naprawdę on jest to w stanie unieść. Taka polityka. 🙄
To naprawdę nieludzka godzina, bo wszyscy jeszcze w betach?
Dzień dobry. Komu kawki? Właśnie zaparzyłam. Na balkonie nieśmiałe słońce, prawdziwie rześkie powietrze.
W Niemczech świadczenia alimentacyjne ściąga się również w sposób bezwzględny, znam wiele przypadków, gdy dzieci musiały płacić na rodziców w domach opieki, stąd też rozkwit domowej pielęgnacji, która finansowana jest z ubezpieczenia pielęgnacyjnego (obowiązkowego). Działa też w drugą stronę, rodzice muszą utrzymywać np. studiujące dziecko do 27 roku życia, a dziecko sobie studiuje i studiuje.
Niektórzy rezygnują z pracy i przechodzą na zasiłek, bo im się „nie opłaca” pracować.
W przypadku obowiązku alimentacyjnego wobec rodziców, gdy dzieci nie mają z czego płacić, urzad sprawdza, czy w ostatnich 10 latach rodzic coś kosztownego dziecku sprezentował, np. gotówkę, dom, parcelę – pieniądze trzeba oddać, nieruchomości są wyceniane i mogą iść „pod mŁotek”.
Dzień dobry, kawka bardzo chętnie.
Chociaż po poniższym kawałku może już niekoniecznie?
http://polonia.wp.pl/kat,,title,Skandal-w-Niemczech-odrazajaca-Polka-w-ksiazkach,wid,13716930,wiadomosc.html
I jeszcze pogrzeby. Od lat w Niemczech to sprawa prywatna obywateli, żadne kasy tego od lat nie finansują (można się ubezpieczyć prywatnie, ale mało kto to robi), te przysłowiowe grosze na czarną godzinę mają tu konkretne zastosowanie. Ale zdarza się, że ktoś dostaje rachunek do zapłacenia za pogrzeb członka rodziny, którego w życiu nie widział, (I linia pokrewieństwa), bo ten obowiązek też spoczywa na rodzinie. A szukają do upadłego!
Rzeczywście, wyrywanie z kontekstu takiego fragmentu nie było dobrym pomysłem. Chociaż pocieszające jest, że takie rzeczy nie przechodzą bez echa.
Z drugiej strony, czytanka co najmniej dziwna. Nie wydaje mi się, że gdziekolwiek w Niemczech jest jeszcze jakaś klasa, w której byłaby tylko jedna imigrantka, i to w dodatku z Polski. Nawet w elitarnych szkołach.
Z dzisiejszej „Zeit”:
„Es gibt kaum ein OECD-Land, in dem die bildungspolitische Integration von Migranten so schlecht funktioniert wie in Deutschland. Das belegt auch die jüngste Pisa-Studie. Nach dem neuesten Ausländerlagebericht der Bundesregierung liegt der Anteil türkischer Zuwanderer zwischen 20 und 64 Jahren ohne Berufsabschluss bei 72 Prozent”.
Nie sądziłam, że ten wskaźnik jest aż tak wysoki.
Mar-Jo, to jest jeszcze ta druga strona medalu. Spełniony podstawowy obowiązek szkolny (wysokie kary pieniężne za nieuczęszczanie do szkoły), ale na tym się często kończy. Wyjątki idą na studia. Wykształcenie zawodowe takie, jak w podanej statystyce. Ja sama w ciągu 25 lat pracy nie spotkałam ani jednej Turczynki, która miałaby wykształcenie w Altenpflege, chociaż pracują w Altenheimach, ale tylko jako pomoce pielęgniarek. W szpitalach czasami spotyka się pielęgniarki Turczynki, ale też rzadko. Piszę o swojej branży, ale w innych jest podobnie.
12-letni uczeń to jest gymnazjum, Realschule lub Hauptschule – czyli jeszcze obowiązek szkolny, a więc i imigranci w klasach.
Dzień dobry 🙂 Straszycie od rana… 😯
Nawet nie wiedziałem, że w Niemczech nie ma zasiłku pogrzebowego. 😳 Może przez to, że moi azylowi klienci, jak już się im zdarzy tutaj umrzeć, to jednak pogrzeb mają finansowany przez państwo. No, ale dość zrozumiałe, że z ich rodziny, która jest na miejscu, żadnego haraczu ściągnąć się nie da, a szukanie zstępnych w Afganistanie albo Liberii byłoby zapewne kosztowniejsze niż kilka pogrzebów.
Z prawdziwą przykrością doszedłem do wniosku, że pojawiła się kolejna rzecz, na którą wypadałoby zacząć odkładać… 🙄
A teraz wybywam. Obowiązki wzywają.
Bobik , no i kto tu straszy? 😉
Racja, azylowi klienci są wtedy finansowani przez państwo, tym bardziej, że to państwo zabrania im jakiś czas pracować. Chyba się do tej pory jeszcze nic nie zmieniło. A teraz już mnie nie ma, Bobik resztę kawy dla Ciebie, jeszcze ciepła.
Dawać tę kawę, wychłepcę ją bez litości. 😎
Ksążka „Ben liebt Anna” wyszła w 1979 roku, kiedy jeszcze jedna Polka w klasie, bardzo różniąca się od niemieckich rówieśników, mogła jak najbardziej odpowiadać realiom. I autor miał zapewne jak najlepsze, prointegracyjne intencje. Ale, jak wiadomo, tempory się mutują i obecnie taka czytanka o dzikiej, obcej, niedostosowanej imigrantce jest już trochę jak Murzynek Bambo. Znaczy, nie robiłbym z tego strasznej chryi, bo intencje były chyba zacne, ale przy usunięciu tego fragmentu bym się upierał.
Dzień, okaże się czy będzie dobry 🙄
Klimaty pogrzebowe od wczoraj. Przygnębił mnie wczorajszy pogrzeb. A potem rozmowy o wiekowych, chorych i bezradnych rodzicach i niani naszych przyjaciół.
Jakoś mi tak nijak 🙁
Ale kawy chętnie się napiję 🙂
O, Jotce też dziś nijak. No to już nas dwoje. Zawsze raźniej niż samotnemu czarnemu kundlowi. 😉
Można by nawet jakiś Doraźny Klub Nijakistów założyć. 😎
Wolę Klub Przezwyciężania Nijakości 💡
Choć czasem jest potrzeba doraźnego popławienia się w smuteczkach 😉
A ja radosniej _ zostalam ciocio-babcia bo urodzila sie nam w rodzinie najmlodsza baba – Gabrysia 🙂
Przesliczna jest!
To na to konto wino stawiam – czeka na was w lodowce, ja pojde spac, ale wy sobie w odpowiedniej porze wypijcie za Gabrysie, coby rosla zdrowo.
Nijak nijak jak majak…
Majaki się ma, o nijakach nie wiem. Majaki, bo burza w nocy i kundle trza było ratować. Jeden co prawda spokojnie podrygiwał sobie obok mnie, ale drugi to do brodziku, to na sedes, to pod biurko, to na mnie.Ech.
Nie rozumiem czemu mam się jeszcze przejmować co będzie jak umrę. Ja mam zamiar wtedy solidnie odpocząć.
Tadeuszu, chodzi tylko o to, żeby zstępnym brzyda nie zrobić. 😉 Bo dla mnie taka wizja, że ja już sobie solidnie odpoczywam, a moje nieszczęsne potomstwo miota się w poszukiwaniu kredytu na obsłużenie moich zwłok i zapożycza na to konto (solidnie przeklinając lekkomyślnego antenata), jakaś niezbyt pociągająca się wydaje. Wolałbym odpoczywać mając doczesne rachunki uregulowane i domknięte. 😉
Noo, wreszcie jest za co wypić! 😆
Zdrowie Gabrysi po raz pierwszy ! 😆
Sam widzisz Tadeuszu jaka to wredota z tego Nijaka 👿
Nawet nie wiadomo jak wygląda a podgryza jakby miał wygląd okazały. I co mu zrobisz? :shock;
Z tą edukacyjną integracją imigrantów w Germanii sprawa jest – według mnie – bardzo nieprosta. Po pierwsze, statystykę robią tu głównie Turcy, których jest więcej niż wszystkich innych imigrantów razem wziętych. Po drugie, struktura socjalna imigrantów tureckich była od początku dość specyficzna. Sprowadzano z założenia ludzi do czarnej, niewykwalifikowanej roboty, z zapadłych anatolijskich wiosek, dając wyłącznie perspetywę dorobienia się i powrotu, a nie pozostania i integracji (fakt, wyszło inaczej, ale wskutek tych założeń przez lata polityki integracyjnej praktycznie nie było). Po trzecie, w tej grupie w zasadzie nie istniała idea awansu poprzez edukację. W szkołach widać to dość wyraźnie, kiedy porównuje się np. uczniów tureckich i – żeby pozostać w niezbyt odlęgłych kręgach kulturowych – irańskich. Młodzież irańska – i to bez względu na płeć! – jest na ogół poddana ogromnej presji na osiągnięcia szkolne, rodzice ustawicznie kontaktują się z nauczycielami, pilnują odrabiania zadań, planują szczegółowo przyszłość dzieci, a ich niedostanie się do gimnazjum przeżywają jako dramat. W rodzinach tureckich edukacja dziewcząt najczęściej jest całkiem olewana, bo wiadomo, do wyjścia za mąż żadne dyplomy nie są potrzebne, a chłopaków zachęca się do jak najszybszego założenia własnego interesu, bądź wejścia w rodzinny. No i po czawrte, utrwalaniu takich postaw sprzyja dość duża gettoizacja tureckiej imigracji.
Nie znaczy to, że nie widzę żadnych błędów w obecnej polityce i praktyce integracyjnej. Ale jednak, umówmy się – dla tych imigrantów, zwłaszcza (ze względów językowych) w drugim lub trzecim pokoleniu, którzy chcą się kształcić, droga jest otwarta (o ile są rodzaju męskiego, bo z żeńskim różnie to bywa). Ino oni często nie chcą chcieć. 🙄
Przy tym, ja nawet nie winię o to niechcenie młodzieży, która naprawdę w większości nie umie połączyć nauki teraz z lepszym bytem kiedyś tam, tylko warunki, w jakich ta młodzież rośnie.
Zdrowie Gabrysi na razie trochę oszukane, bo bezprocentowe. 🙂 Ale na pierwszy raz może i takie obleci, a potem pomyślę nad doskonaleniem toastowym. 😉
Wkrada się rannym słonkiem lub wieczorem cichym,
w szarej, zglamdziałej glątwy całun cię zawija,
na śmierć zagryza śmichy, a tym bardziej chichy,
łyka biele i czernie. Wredna postać. Nijak.
Czy chcąc się wyrwać z krzykiem napinasz otrzewną,
czy ukryć się próbujesz, czy też siąść i płakać,
bezradność cię oblepia w środku i od zewnątrz,
zda się, że nie ma mocnych na tego Nijaka.
Ale jest, jest metoda! Dla psa i dla człeka,
przydatna szwaczom, szewcom, sędziom i śpiewakom:
choć Nijaka nie zwalczysz, możesz go przeczekać.
Bo wziąć i mu się poddać jakoś tak… nijako.
Pani Profesor Nietrafiająca zabrała głos. Chyba będzie dobrze?
„Staniszkis: PiS jest o włos od zwycięstwa, w PO panika”.
Pani Profesor wygłasza proroctwa w nadziei, że samospełniające się. To ciekawe, bo to bardzo inteligentna osoba. Przynajmniej była, bo jakoś dawno nie czytałem…
Bobiczku, ja wiem, ale ile można się zamartwiać docześnie i poza ?? Czasem trzeba postawić na dorosłość 🙂
Tadeuszu, miałem taką znajomą, która o swojej córce mawiała „ona jest inteligentna, tylko głupia”. 🙂 Jak ulał do niektórych profesorek (a i profesorów) pasuje. 😈
Proroctwa profesor Jadzi na tym blogu zyskały już tzw. status kultowy. Jak ona coś wyprorokuje, to można zaraz lecieć do bukmachera i stawiać na wynik dokładnie odwrotny. Sto procent gwarancji, że się nie straci. 😆
To zupełnie jak mój Rumik. Inteligentny niezaprzeczalnie, ale z tą mądrością trzeba będzie jeszcze poczekać.
Zwierzaku, gratulacje! Sięgnę po wino jak wyjdę z roboty 🙂
U mnie całkiem miło, dziś odwiedził mnie mały ślimak. Jak się wdrapał na parapet II piętra, nie wiem. Ale został zwrócony zielonej trawce 😀 .
Tu jego zdjęcie: https://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/301269_1797612554889_1677026337_1280371_2292836_n.jpg
Jak się pozbyć pcheł? Koty pracowe się zapchliły, paskudztwa przeskakują na ludzi które wizytują zwierzaki. Niedługo wszyscy się zapchlą, wliczając studentów… 🙄
Preparat „Frontline” na kocie pchły sprawdzony. Jednorazowa porcja, wylewa się na kark (to jest kilka kropelek), żeby kot nie mógł zlizac.
Równie dobry jak Frontline, a nieco tańszy, jest Advantage, ale nie mam pojęcia, czy występuje w Polsce.
Kłopot z tymi preparatami jest tylko taki, że trzeba bardzo dokładnie przestrzegać dat zakrapiania, zwłaszcza latem. Zagapienie się nawet dwu-trzydniowe powoduje nowy wysyp pcheł. 🙁
A, gratulacje dla nowej baby, gratulacje! Nieprzytomny jestem… Alienor, mam wrażenie, że kocie pchły nie idą na ludzi. Nie lubią tego paskudztwa. My mamy swój gatunek, odporny.
A jakie budynki modernistyczne chcesz oglądać w Berlinie?? Te prawdziwe, lata 1920-1940?? Bardzo słynny to wieża Einsteina Mendelssohna. Ale trzeba do Poczdamu dojechać.
Na niemiecki modernizm to najlepiej do Wrocławia. 😉 Mendelssohna też mamy. Co prawda podobny w Gliwicach, ale… ten nasz, prapolski, bo tu każdy kamień o polskości mówi!
Już po obiedzie, mogę wypic zdrowie Gabrysi!!! 🙂
Przeczytalam dzis w Telegraphie historie, ktora rozpalila mi wyobraznie – praktykowany od setek lat na wysepce Tanna sposob na rozwiazywanie konfliktow i ustanawianie pokoju. Co wiecej -metoda zdaje egazmin bez pudla:
http://www.canada.com/Tribal+feud+resolved+swapping+children/5302249/story.html
Czy nie mozna by bylo zwrocic sie do plemiennej starszyzny Tanny aby zorganizowala jakies kursy i wyklady w Polsce?
Kogo proponowalibyscie wymienic na kogo? Moze Niesiola na Pancie Profesorcie?
Dla Alieonor, i nie tylko. Piękną wystawę otwierają dzisiaj w Berlinie.
http://24kurier.pl/Aktualnosci/Kultura/Mistrzowie-pod-bokiem—jedzmy-do-Berlina
Bez tych kursów u nas nawet nie ma co zaczynać. Samo ustalanie, kogo na kogo wymienić, zburzyłoby nawet te resztki pokoju, które jeszcze gdzieś się tlą. 🙄
Chyba że od razu ustaliłoby się ogólne zasady wymieniania np. resortowego. Radek na Fotygę, Hall na Giertycha, itd. Wtedy może kłótnie też byłyby po liniach branżowych, ale nie na zasadzie wszyscy ze wszystkimi. Choć gwarancji też nie ma…
Kocie i psie pchły nie idą na ludzi, jak mają pod dostatkiem ulubionych żywicieli. 👿 Ale kiedy się zanadto rozmnożą i miejsca na zwierzynie im zabraknie, potrafią się z rozpaczy rzucać na wszystko, co posiada krwiobieg. 🙄
Ale Frontline i Advantage doskonale radza sobie takze z ludzkimi insektami. Pare lat temu czytalam list weterynarza w Timesie,ktory pisal, ze zastoowal Frontline kiedy corka wrocila z obozu zawszawiona. Podobno okazal sie byc znacznie skutczniejszy niz srodki sprzedawane w aptece n a wszy. I rownie bezpieczny co te przeznaczone do ludzkiego uzytku..
Dyktatorsko zobowiązuję Berlińczyków i tych, którzy o Berlin zahaczą, do obwąchania tej renesansowej wystawy i zdania z grubsza sprawy. 😎 Bo jeśli to rzeczywiście taka rewelacja, jak zapowiadają, to może warto by się na wycieczkę do B. szarpnąć?
Ziobre na Czume? Corke Terlikowskiego na syna Srody?
Przypomniałem sobie tę bajeczkę pana Brzechwy 😈
Przy gumnie siedzi Czuma
i duma.
Kum przyszedł: „Czumo, tyś bystry,
może cię wezmę w ministry?”
A Czuma
duma.
O zmierzchu przyszli sąsiedzi:
Może byś pan coś pośledził?
Właśnie zrobiło się nowe
miejsce w komisji sejmowej.
A Czuma
duma.
Zebrali się ludzie tłumnie,
Stanęli wszyscy przy gumnie,
Już wieczór, już po nieszporach,
bąknąć coś byłaby pora,
A Czuma
duma.
Prezes po prostu w rozpaczy:
„niech powie ktoś, co to znaczy?”
Już minął rok, potem drugi,
ktoś się chandryczy o długi,
A Czuma
duma.
Sto lat wytęża już siły:
były naciski? Nie były?
A niepotrzebnie się biedzi,
Bo ponoć na kluczu siedzi. 🙄
Dyktatorsko to chyba tylko Foma może rozkazywać… 🙄 Niemniej zamierzam się do rozkazu zastosować 😀
Można zawsze wymienić się politykami z innym krajem. Chociaż z nami to chyba tylko Włochy by chciały. 🙄
Niech ten Czuma już lepiej nie duma 👿
Wolę dmuchać na zimne 😉
Pogoniłam Nijakiego i ma mi się na życie. Usiłuję podjąć decyzję, czym wznieść wieczorny toast za Gabrysię. Tylko żadne … duma … bardzo proszę! 😎
Przede wszystkim rozgladam się co tu włożyć do walizki. Kolejna rajza, kolejne bezinternecie. Ale ja tu jeszcze wrócę! Nie ma się co cieszyc przedwcześnie 😉
Alienor, obawiam się, że nie zapoznałaś się z podstawami ustrojowymi blogu. 😯 Ustrojem panującym w Koszyku jest dyktatura psoletariatu. Znaczy, dyktatorem z natury rzeczy musi być pies. 😎
Ale ponieważ jestem dyktatorem dobrotliwym, pozwolę Ci zdawać egzamin poprawkowy. 😈
Pora taka, że już można wznosć toasty procentowe. Wobec tego – za szczęśliwy pobyt Gabrysi na tym łez padołku i bezpieczny powrót Jotki z bezinternecia. 😀
Jaki tam z Ciebie dyktator, Bobiku… 😉 Czy masz jakies interesujace wdzianka, zeby swoje dyktatorstwo udowodnic, albo chociaz gustowny album ze zdjeciami bylej minister spraw zagranicznych Stanych Zjednoczonych?
http://thecaucus.blogs.nytimes.com/2011/08/25/photos-indicate-qaddafi-diplo-crush-on-rice/
Wydaje mi sie, ze rzadzac aksamitna lapa, przy pomocy miekkiej sily psonetow, jestes wystarczajaco skuteczny, nawet bez snow o potedze. 😆
Gratulacje, Zwierzaku! Niech sie mala Gabrysia dobrze i zdrowo chowa. 🙂
A u mnie tymczasem we wtorek nieduze, ale zauwazalne trzesionko ziemi (w Bostonie nawet ewakuowano ludzi z niektorych budynkow biurowych), a w sobote moze jakis maly huraganik (zdaje sie, ze tym razem brany jednak dosc powaznie, bo w mediach sa apele, zeby sie zaopatrzyc w radio na baterie, latarke i zapas wody w butelkach). Zas poki co, trzeba lac slonce, poki jeszcze jest. 😉
A i ladne te zamiany na dzieci, Heleno. Ciekawy sposob rozwiazywania sporow. Wlasciwie mozna jeszcze sprobowac tego uzywac do straszenia wlasnych dzieci, mowiac komu to by sie chcialo je podrzucic, jak nie posprzataja pokoju. 😉
Kajam się uniżenie. O dyktaturze psoletariatu wiedziałam, ale ostatnie Przywództwo Fomy mi wytarło ten fakt z pamięci 😉
bo jest to przywództwo, które potrafi przeorać świadomość, nie wywracając martwych w sumie paragrafów, które może i gdzieś tam są, ale jak przychodzi co do czego, to bez fomy niet ;]
Foma jest na blogu jak Dzierzynski, dyktatura in purest form. Bobik jest jak Lenin, dyktuje, ale nie trzyma palasza nad glowa. Czy dobrze to rozumiem? Zastanawiam sie czy zeen nie jest czasem jak Trocki?
… ja tylko za nie pociągam… 😆
A gdzie The Great Dictator? Nie ograniczajmy sie geograficznie… 😆
http://www.youtube.com/watch?v=IJOuoyoMhj8
And the one that never goes well. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=KxRdyK2drU4
Dzień dobry 🙂 Widzę, że – jak zwykle – teoria teorią, a w praktyce mamy tu coś w rodzaju ustroju optymalnego: dyktaturę kolektywną, która jednakowoż nie stroni od lansowania wybujałego idywidualizmu. 😈 Osobny dyktator od orania świadomości, osobny od pociągania trocków, osobny od noszenia rękawiczek…
Może ktoś jeszcze chętny do władzy? Każdy może sobie wybrać, od czego będzie dyktatorem. 😆
Poranna prasowka:
http://wyborcza.pl/1,75478,10176050,Policji_ciagle_malo.html
Tematy zastepcze kroluja w mediach a tu cichcem, cichcem swinstwo sie szykuje.
w dyktaturze pociąga mnie tylko model, konstrukcja i świadomość. a o resztę niech biją się inni 😈
Dzień dobry.
Przeczytałam linkę od Zwierzaka. Polecą notowania na twarz.
Nie dam sobie wmówic, że chcą to przeprowadzic dla naszego dobra.
My tu gadu, gadu o dyktaturze, o policji, a tymczasem prawdziwa rewolucja nastąpiła na najmniej spodziewanym odcinku. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10176160,Bunt_w_austriackim_Kosciele__Hierarchowie_groza_ekskomunika.html
Mam jeszcze pytanie: jak jest w Berlinie z paleniem i alkoholem w miejscach publicznych? Można zapalić w knajpie? Jak zrobimy piknik w parku z winem to dostaniemy mandat?
Co do Austrii: może jakaś schizma? Nowy ruch? Katolicyzm Rozsądny i Postępowy? 😈
We wczorajszym drukowanym Dużym Formacie fajny wywiad z Konradem Szołajskim, który nakręcił film o seksualności katolików. Na razie na stronie nie widzę, ale jak się pojawi to podkleję.
Ten austriacki bunt jest spraw szalenie interesującą. Po pierwsze, przychodzi ze stanu duchownego (czyli trudno zarzucić tu wrogość wobec religii). Po drugie, domagając się demokracji i kwestionując bezwzględną hierarchiczność, odwołując się do idei wspólnoty wiernych jako suwerena, godzi w słaby (choć starannie maskowany) punkt KK – w odejście od pierwotnych założeń chrześcijaństwa i stałe naginanie doktryny do potrzeb instytucji. Po trzecie, zdarza się w kraju jak dotąd z rewolucjami religijnymi niezbyt kojarzonym. 😉
Ciekawe, czy się duchowni z jakichś inych krajów podłączą, czy raczej przestraszą. W tym drugim przypadku wszystko może się okazać burzą w szklance wody. Ale na razie, na razie, bo ja jestem dosyć przekonany, że nawet jak teraz się rozejdzie po kościach, to i tak te same postulaty kiedyś wypłyną, tylko jeszcze większą falą. 😉
Ten kundel Tadeusza to chyba musi być jakiś mój daleki (albo i nie taki daleki) kuzyn. Ja też uważam, że podczas burzy najlepszym miejscem dla psa są ludzkie kolana.
Żebyż jeszcze te kolana przestały biadolić, że nie da się pisać z psem zasłaniającym ekran i klawiaturę… 🙄
Bobiku, może te postulaty kiedyś wypłyną. Ale czy u nas?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10177895,Wybory_2011__Biskupi__Kosciol_nie_bedzie__wielkim.html
Gorące dzień dobry 🙂
Alienor, podklej. Mnie tam bardzo zastanowiła rola przewodników duchowych.
Zwierzaku, uśmiechnij się ode mnie do Gabrysi, o tak 😀
U nas też, Mar-Jo. Kwestia czasu. 😉
Jak widać, nadzieja umiera ostatnia. 😈
Chociaż nie, nie każda. Nadzieja na sensowną pogodę to mi już chyba zdechła zupełnie. 🙁
Nie wiem, co to sensowna pogoda. Jestem skwierczącą skwarką…
Granice wdzięczności, czy manowce języka polskiego?
„Kaczyński był też pytany o tematykę katastrofy smoleńskiej w kampanii. – Gdyby państwo zanalizowali ostatnie kilkanaście miesięcy, to wziąwszy pod uwagę, że dzięki tej katastrofie spotkało mnie straszliwe osobiste nieszczęście, to by państwo zobaczyli, że naprawdę wstrzemięźliwie do tego podchodzę – powiedział.”
Też chcę skwierczeć! 👿
Oj, nie chcesz, Bobiku, nie chcesz…
Zawsze wolałem skwierczeć niż się trząść. Taka uroda.
Może dlatego wizja ogni piekielnych w ogóle mnie nie przeraża? 😈
U mnie + 29 stopni C. Było w ciągu dnia jeszcze cieplej.
Bardzo ładnie wysycha „Dysperbit” na odsłoniętych zewnętrznych ścianach piwnic. 😀
„…dzięki tej katastrofie kanalizacji deszczowej, spotkało mnie bardzo dużo pracy…” 😀
Widzę, że formuła „dzięki… spotkało mnie…” od pierwszego wejrzenia zrobiła się kultowa. 😈
Stawiam dziś, zamiast zwyczajowego wina, wysokie procenty w postaci całkiem niezłej brandy.
Uporałem się ze sprawozdawczością. Niech mi kto powie, że to nie jest powód, żeby się napić. 😆
Wypiję wieczorem po ciężkim dniu. 😀
Znaczy, już jest ten wieczór, czy dopiero będzie? 😉
Tak czy owak – wypijmy na pohybel sprawozdawczości! 😈
Brandy za gorąca. Oszronione piwo 🙂
Przed chwilą było w TV 😆 „Gdzie oni pobiegli?” http://www.youtube.com/watch?v=AX4uVjImqtY
Już jestem skwarek i jednak jestem zdecydowanie ze strefy umiarkowanej. We wszystkim. Chyba się upiję, aby zaprzeczyć swemu wizerunkowi. Cóż, kiedy nie mam czym…
Dzięki prezesowemu cytatowi z dzięki dostrzegłem ciekawe właściwości dzięki za co dzięki.
Rzadko bo rzadko, ale występuje z negatywnymi wyrazami.
odporności na patogeny chorobotwórcze, to jeszcze dzięki katastrofie zmądrzeli.
Upij się moją brandy, Tadeuszu. Nie będę Ci żałować. Zwłaszcza że ja sam po wypitym na pohybel kusztyczku już na wino przeszedłem. 😆
Absurdalne, śmigające koty śliczne. 😀
Najcudniejszy jest ochroniarz pokazujący drogę 😆
Wracajac jeszcze do tego stanowiska biskupow w kwestii wypowiadania sie w kampanii wyborczej(linka Mar-Jo), to wydaje mi sie sporym naduzyciem ze strony polskiego Kosciola katolickiego stwierdzenia typu „katolik ma obowiazek glosowac na X,Y,Z”. Nie mam zadnych zahamowan by hierachowie czy poszczegolni ksieza wypowiadali sie na tematy spoleeczne czy „polityczne”, ale upieranie sie, ze jest „obowiazek” kierowania sie nauczaniem kosciola w glosowaniu jest preposterous. Kosciol w swym nauczaniu wiele razy sie mylil, wiec mysle ze jedyny obowiazek jaki spada na wiernych to uzywanie wlasnego sumienia. A mowiac o pomylkach nie mam nawet na mysli spraw odleglych jak Inkwizycja, ale calkiem niedawnych – surowy zakaz chowania w „poswieconej ziemi”samobojcow czy dzieci martwo urodzonych, wczesniej stosunek do judaizmu czy kary smierci etc.
Mysle, ze malo gdzie poza Polska hierarchia oczekuje, ze wyborcy beda sie kierowali wylacznie tym co Kosciol obecnie glosi. Bo jutro bedzie glosil cos zupelnie innego.
I dlatego tak mnie zastanawia przewodnik duchowny, Heleno.
Przewodnik duchowny to coś takiego jak ten ochroniarz? 🙄
Wróciłem żyw i cały 😀 chociaż byłem wciąż kąsany
Gorzej bobiku. To ktoś, bez kogo nie można samodzielnie żyć. Dorosły człowiek nie wyjechał na lukratywny kontrakt, bo nie wyobrażał sobie bycia bez swojego p.d. na podorędziu. Tak mnie to gnębi, bo przewodnik to ktoś, kto otwiera i pokazuje drogę, a nie przeciwpołożnie. Można chodzić na krótkiej smyczy, ale co to za przyjemność, gdy prowadzi cię wartownik?
Wywiadu nie ma, jest za to opis filmu: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,10076856,_I_Bog_stworzyl_seks____film_o_o_Ksawerym_Knotzu.html
Nacht.
Irku, jak w łożu Paderewskego Cię kąsało, to musi to dostojne, historyczne pchły były. I muzykalne. Co zresztą wcale nie wyklucza, że równocześnie mogły być szachrajkami. 🙂
Haneczko, na krótkiej smyczy teoretycznie chodzić można, ale co to za przyjemność? 🙁
O sens już nie pytam, bo w przymusach, nawet osobiście prokurowanych, nie o sens chodzi. 🙄
Do Heleny komentarza dorzuciłbym, że jednak pozory przyzwoitości nakazywałyby duchownym powstrzymanie się od wypowiedzi politycznych w bezpośredniej okolicy wyborów – choćby po to, żeby nie wzbudzać niestosownych podejrzeń. 😉 No, ale do powstrzymania się trzeba by być naprawdę zwróconym raczej ku wieczności niż ku teraźniejszości.
Matko moja, a gdzież tu jest miejsce na wieczność 😯 Obowiązuje nasza mała stabilizacja. Ta z nogami jamnika.
Moje zdanie na temat jamników jest chyba skądinąd znane? 👿 😈
W telewizji właśnie pokazują, jak wschodni Amerykanie przed straszną Irenką uciekają. 🙁
Ameryko, trzymaj się ❗
Tam są ludzie z Łasuchów i inni też 🙁 Niewygodnie mi w bezpiecznym grajdołku. Chociaż wiem, że on bezpieczny na chwilę i o włos.
Mona Lisa już została namalowana.
Wszystko, co domalujemy, to wąsy.
Pytanie brzmi: czy stać nas na powstrzymanie się od tego?
Odpowiedź, okazuje się, musi padać co kilkadziesiąt lat: nie stać nas.
Heleno, masz 100,67654321% racji
To po przecinku, to Bobik.
😉
A czy ja jestem Kościół, żebym się od domalowywania wąsów miał powstrzymywać? 😯
Zresztą, nawet gdyby mi dopłacano, to bym się nie zgodził. 😆
Haneczko, mój grajdołek akurat też dosyć huraganowy. W Koblencji ofiara śmiertelna, w innych miejscach straty materialne do siedmiocyfrowych włącznie. Ale czy w takich sytuacjach pozostaje co innego, niż jakoś się trzymać?
Nikt nie dopłaci. A wstrzemięźliwości ja ostatni powinienem uczyć. Przepraszam, że się wtrancam.
Też – jak widać – pędzel mam wciąż namoczony w farbie…
PS
jak chodzi o wstrzemięźliwość, KK jest chyba ostatnim bastionem jej niedotrzymywania 😉
Zeen, zasadnicza różnica między KK a Tobą, mną i różnymi takimi polega na tym, że my możemy to i owo robić, lub tego i owego nie robić, z czystej ochoty, nie z profesjonalnego obowiązku. Bo jesteśmy na tyle zmyślni, żeby nie upierać się przy posiadaniu prawdy absolutnej na własność. Albowiem takie posiadanie, jak szlachectwo, zobowiązuje. No, czy ja bym był taki głupi, żeby się w to pakować? A Ty? 😈
Ale się pakujesz, chowając w tym czasie aureolę w fałdach szaty pokutnej. Ja natomiast nie jestem na tyle szalony, bym coś w tej materii mniemał, albo i nie…
A między KK a mną żadnej różnicy nie ma: kłamię, jak ON, pożądam dóbr doczesnych jak ON, tyle samo mam do powiedzenia na temat zbawienia co ON, no, może jednak trochę więcej…
😉
Uprzejmie proszę o wyjaśnienie szczeniakowi, co to takiego ta aurora, co się ją chowa. 😳
A z pakowaniem zawsze miałem problemy i cały blog mi świadkiem. Nawet pamiętam rady Królika, że tylko dwie pary dżinsów i coś tam jeszcze. Nigdy mi się nie udało zastosować. 🙁
Travel light, Bobiku, z aureola. Zreszra aureola chyba nic nie wazy.
A tutaj jest jest zalazek pomyslu na przyszle samoloty, mam nadzieje. Lekkie i zwiewne, miekko ladujace. Z pasazerami, ktorzy podrozuja lekko, bo inaczej jaki by to mialo sens.
http://www.youtube.com/watch_popup?v=Fg_JcKSHUtQ
Dzień dobry. 😀
Idzie muza , jak nic….
Bobiku, czy to byłeś Ty?
http://www.youtube.com/watch?v=6-cguSvbWP4&feature=related
Dzień dobry. Króliku, ten samolocik genialny. Może w przyszłości zamiast samochodu będziemy sobie kupować takie samolociki?
Mar-Jo, Bobik pewnie jeszcze chrapie o tej porze w sobotę, tym bardziej, że u nas deszczowo i smętnie.
Dzień dobry 🙂
Panna Kota to mnie zna… W sobotę rano nie latam pelikanami, nie biegam po plaży, tylko wyleguję się, na ile życie pozwoli. 😀
Niestety, nie pozwala do oporu, bo koło południa targ się zwija. A jak na targ nie zdążę, to o przyzwoitej wędlinie na cały tydzień mogę zapomnieć. 🙄
Dzień dobry 😕
Arbiter elegantiarum o kmiotkach http://www.tvn24.pl/2459965,0,0,1,1,chlopy-w-miescie,wideo.html
Jak to u Leca było? Kiedy znalazłem się na dnie usłyszałem pukanie od spodu…
Teraz już wiadomo, że pukał Hofman. 🙄
Mam wrażenie, że panu H. nie wpadła do sedesu odznaka ZMS-u. On ją ciągle z dumą nosi.
„Konwencja wyborcza PiS. Hasło: Polacy zasługują na więcej”
Święta prawda, święta prawda! 😀 😀 😀
Bobiku, nie mogłem Cię pozbawić tego koniaku — pewnie nosisz w beczułce na szyi, dla wędrowców zagubionych na bezdrożach żywota — więc zwlekłem się, poszłem i kupłem vinho verde. To ma przynajmniej mało alkoholu 🙂
Niestety, już nawet najlepsze piwo na świecie, czyli czeskie, źle mi robi na jestestwo moje.
Tam, gdzie Hofman, rómnież Młynarski – dla równowagi:
http://www.tvn24.pl/2459981,0,0,1,1,no-wlasnie,wideo.html
he…he…
Nie pojmuję, co obiecują sobie po rządach JK ci wszyscy, którzy tak wiwatują na jego cześć, jaką funkcję miałby pełnić taki Hofman, Maciarewicz czy Szydło? Pewnie jestem ograniczona, bo nie starcza mi fantazji, aby to sobie wyobrazić.
Moniko, trzymamy kciuki aby przeszlo bokiem!!!!!
O tak, trzymamy za Monikę, bo prognozy przerażające
Nam Irena przeszla bokiem w ostatni czwarteek, powedrowala na polnoc. Mielismy tylkotroche burzy i deszczu, co nie przeszkodzilo nam wyjechac „na miasto” i poszalec w sklepach. Kupilam ssobie cos do kuchni w Pottery Barn i sliczne spodnie dla E w ulubionym butiku Anthropologie. azjutrz wrocilusmy i kupilsmy druga pare dla E. Mama wlasnie skraca obie pary.
Pogoda jest rozkoszzna, ale sledzimy calu czas Irene. Jej moc zmniejszyla sie tymczasem znaczaco – z kategorii 3 do kategorii 1-2.
Dziekuje, Heleno i Panno Koto. Staramy sie nie bac, tylko przygotowac na wszelkie mozliwosci (m.in. zrobic pranie na zapas, wziac pieniadze z banku itp., bo ostrzegaja nas przed masowymi wylaczeniami pradu, ze wzgledu na wichury, pochowac wszystko w ogrodzie). Niestety chyba o nas to zahaczy, bo Irena idzie mniej wiecej wzdluz trasy I-95, a to nie tak daleko od nas. Kwestia jest tylko to, czy raczej nas zaleje, czy raczej przewieje.
A po glowie mi chodzi: „In Hertford, Hereford and Hampshire hurricanes hardly ever happen…” 😉
Czymam, czymam, a równocześnie intensywnie wpatruję się w Straszną Irkę psim spojrzeniem. Podobno od tego najgorsi potrafią złagodnieć.
Możemy też składać ofiary przebłagalne. Ja się mogę wyrzec kawałka pasztetówki, a Tadeusz na pewno poświęci kilka kropli vinho verde. Na taką kombinację chyba nawet huragan powinien być łasy?
Hasło „Polacy zasługują na więcej” jest genialnym strzałem w stopę. Cóż za wymarzony żer dla kpiarzy i szyderców! 😈
In Hertford, Hereford and Hampshire hurricanes hardly ever happen…
„How kind of you to let me know”
and
„The rain in Spain stays mainly in the plain”
not in America!
We are going to have rain
Pewnie, i tak zzieleniałem od vinho, więc wylałem resztę nad cukinią z braku pasztetówki.
Trzymajta się!
Będzie dobrze!!
Czymam!!!
Irena, daj spokój,….. (jak śpiewał Fred Buscaglione)
U nas by się ten cały Bloomberg długo nie utrzymał… 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10185222,Bloomberg__Zadnych_duchownych_w_Strefie_Zero_11_wrzesnia.html
Byłam dzisiaj na nowym Allenie. Polecam.
Irena straszna. Czymam Moniko.
My tu gadu-gadu a tymczasem przemknęła przed oczami i uszyma chwila przełomowa w kampanii wyborczej: debata telewizyjna dwóch najważniejszych polityków Polski: Tuska – premiera i Pawlaka – vice, no, zastępcy premiera.
Starcie tytanów moderować się starał redaktor Gugała, po praktykach ambasadorskich.
Zwarcie racji i argumentów iskrzyło, aż redaktor były ambasador musiał wdziać pożyczony od Pawlaka – vice, jednocześnie naczelnika Straży Pożarnej – strój ognioochronny. Tak się zapalił do debaty, że nawet przelewane hektolitry wody z sikawek obu premierów nie były w stanie go ugasić. Wspólne premierów olewanie ambasadora wodą sikawkową spowodowało podniesienie stanu wód w całym kraju do poziomu 0,75 l/ łeb
Nieugaszony ambasador płonie ogniem do dziś, wysikani premierzy nabierają znów wody, szykując się do kolejnych pożarów gaszenia.
Płonący ze wstydu naród liczy, że najważniejsi politycy kraju zjednoczą się i wspólnym wysikiem oleją strumieniem całe społeczeństwo sprawiedliwie, bez wyjątków.
PS
Z ostatniej chwili:
opozycja uruchomiła zbieranie przez lata zbiorniki, by dołączyć do gaszenia narodu, którego zapał wiąż nie gaśnie…
Narodzie, zamknij jape i nie wydziwiaj.
Moniko, trzymajcie sie czegos ciezkiego.
A kto z narodu jako ostatni zgasi światło? 🙄
Swiatlo przeciez juz dawno zgaszone.
Witam 😀 Ostatnia niedziela urlopowa 🙁 Chwilowo z dala od polityki. Klimaty lata: na obiad prawdziwy zagrodowy kurczak duszony w kominkach i świeżych malinówkach oraz antonówkach. Zapraszam 🙂
Dzień dobry. 🙂
Trzymajcie się Wszyscy mocno!!!
W N.Y. jest od kilku tygodni moja krewna (pierwszy lot,ślub pierwszego syna, pierwsze trzęsienie ziemi, pierwszy huragan…). Dużo tego!
Wolałabym, żeby rządzący proponowali mądre ustawy, nie telewizyjne ustawki.
Mój ulubiony ukraiński aktor Bohdan Stupka skończył wczoraj 70 lat.
http://www.youtube.com/watch?v=kkHMxXsnE5k&feature=related
Dzień dobry 🙂 Udało mi się dziś rano trafić w telewizji na program o inteligencji zwierzęcej, w którym główną rolę grały kruki i psy, czyli dzień przyjemnie mi się zaczął. 🙂
A potem znalazłem na tubie coś takiego i uśmiech mi się jeszcze bardziej poszerzył 😀
http://www.youtube.com/watch?v=8-1F-CokXNU
No to na razie jeszcze przez chwilę, wzorem Irka, nie będę myślał o polityce, żeby sobie nie psuć humoru. Mogę za to kawą wznieść toast za zdrowie pana Stupki. 🙂
Dzień dobry 🙂
Bobiku, kociaka do Pani Kierowniczki 😆
Racja, Haneczko. Już się robi. 😆
Jest wywiad z Szołajskim. Polecam: http://wyborcza.pl/1,75480,10165097,Konrad_Szolajski__Boski_orgazm.html?utm_source=Facebook&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Najbardziej mi się podobało, jak dziennikarz próbował wyśmiać bohaterów filmu, a Szołajski sprowadzał go do parteru. Kocham liberałów krzyczących „tolerancja!” a jednocześnie wyśmiewających ludzi wierzących i żyjących zgodnie ze swoją wiarą.
Nad Concordemw Mass chyba nie najgorzej, choc troche leje. Jak Wam przeszla noc, Moniko?
Przeczytam pozniej, Alienor, bo to ogolnie ciekawy temat (rozmawianie wierzacych sie niewierzacymi, albo wierzacymi na inny sposob).
A na razie – trzymam sie ziemi, Heleno, wedlug Twoich zalecen. Ewentualnie moge doczepic do stop Dziela Wszystkie Szekspira oraz kilka tomow Slownika Oksfordzkiego (a mowia, ze ksiazki nie maja praktycznych zasosowan). 😉
Dzieki tez za dobre mysli i podziekowania dla wszystkich trzymajacych. Na razie przez okno widze sciany wody, a wiatr dochodzi 75 mil na godzine – nie najgorzej w porownaniu z tym, co bylo wczesniej, ale mimo to juz sporo osob nie ma pradu, a pociagi nie kursuja, bo drzewa latwo sie przewracaja w nasiaknietej woda ziemi i zryeaja przewody elektryczne. Ale zdazylismy zjesc grzanki i kielbaski na sniadanie (odlozylam Ci czesc Bobiku za dzielne patrzenie Irence w oczy, ale ja Ci i tak zawsze wszelkie miesne smakolyki odkladam). 🙂
Popatrz, Heleno, jak sie zbieglysmy myslami. 🙂 W Concord ogolnie nienajgorzej, ale wlasnie widze, ze sa dwa samochody policyjne i woz strazacki u sasiadow dwa domy dalej, po drugiej stronie ulicy. Zdaje sie, ze przewrocilo sie im drzewo. Jednym slowem, trzymanie jeszcze sie przyda, zwlaszcza, ze najgorzej ma byc po poludniu, az do 9 wieczorem. Za to jutro ma byc bardzo piekna pogoda, jak to po burzy.
Dobrze, ze dachu nie zerwalo. Te wiatry maja jeszcze dzis zelzec w Waszych concordzkich stronach – podobno.
Nie moglabym sie trzymac slownika oxfordskiego, bo mam go tylko na cieniutkim,leciutkim kindle’u. Ale mam tu calutkiego Dickensa w 24 tomach.Jak sie dorzuci Dostpjewskiego w 12 plus Szolem Alejchema w osmiu tomach, to w sam raz na obciazenie przed Irenka, jakby postanowila wrocic.
vitajcie! Fajny filmik Bobiku o kocie jabłczanym 🙂 Ja w nocy tez miałam przygodę z kotem. 🙂 To był rudy prawdziwy KOOT. ! Otóż rano otwieram oczy i co widzę ? Śpi w najlepsze obok mnie zwinięty w kłębek dorodny kot -rudzielec. Ja nie mam kota własnego. :), niestety musiałam go grzecznie wyprosic a ten wcale nie zrazony za chwilkę znowu chciał wejść przez otwarte drzwi od tarasu…..:) To był kot sąsiadów. Mam nadzieję, że nie mają tygrysa….
O, to widze, Heleno, ze tez jestes praktycznie przygotowana na Irenke. 😉
Tak, moglo byc gorzej. Drzewo troche tarasuje ulice, ale da sie przejechac. I nie spadlo na przewody elektryczne. Wlasnie slucham o kolejnych wylaczeniach pradu, i awarii internetu w zachodniej czesci stanu.
okropny ten huragan ale ostatnio największe wrażenie zrobilo na mnie zdjęcie w ostatniej Polityce, ważonego dziecka z Somali . Wstyd mi że ja się objadam a tam taka straszna bieda. To nie mozliwe aby nikt na świecie nie potrafił temu co się dzieje w Afryce zaradzić oczywiscie drogą pokojową. …Czytam kilka gazet co tydzień i zastanawiam się czy ktos jeszcze zajmuje sie zwykłym człowiekiem i jego rozwojem ?.. Przecież pieniedzy starczy dla wszystkich ostatecznie mozna trochę dodrukować 🙂 a Świata nie wystarczy 🙁 miłego tygodnia pa 🙂
Najlepsze dzieła zebrane Kraszewskiego. 🙄
Znaczy, na Irenkę, gdyby wróciła. Oprócz funkcji obciążającej mogą też pełnić odstraszającą.
A tak w ogóle, to tymczasowe uff, z nadzieją na ostateczne uff. 🙂
W Niemczech Somalią zajmuje się zarówno rząd, jak i indywidualni datkodawcy, ale stale wychodzi na to, że to jest kropla w morzu potrzeb. 🙁
a !!Bobik dzisiaj wystepował w filmie Woja domowa”… starej komedii tv. Nieustannie sikał i zjadał pantofle ale wszystko skończyło sie dobrze. Tak czy owak chyba badziej wolałbym psa niż kota. 🙂 Niedziela czasem jest przyjemnym dniem :). Tak na marginiesie ja nie skończyłam polonistyki więc nie uff i ffu 🙂 ja tak tworzę a inni inaczej to sztuka Bob:)
Ogladalam niedawno ten sam odcinek Wojny Domowej, jarzebino, rzeczywiscie Bobik wypisz wymaluj.
Ja wolalam i kota i psa, ale teraz zostaly mi dwa psy.
Jeszcze tylko pare godzin Moniko! Ptzymajcie sie mocno!Dobry dzien do gier takich jak Yahtzee (gra kostka) albo w karty (Cribbage). Nauczyly mnie tych gier rezydentki w domu dla ciezarnych nastolatek, mojej pierwszej pracy w Kanadzie, polecam.
tajfun odchodzi,cisza . Pa!
Króliku, polecasz gry, dom dla ciężarnych nastolatek, czy pracę w Kanadzie? 🙂
Zjadanie pantofli w „Wojnie domowej” chyba jakoś wyparłem ze świadomości. 😳 Nie wiem, czy nie powinienem tego przepracować terapeutycznie. Może w następnym swoim filmie będę leżał na kozetce psychoanalityka, obok Woody Allena? 😈
Stosowna piochna:
http://www.youtube.com/watch?v=C4cAukl9_P0
Byliśmy dzisiaj w Górach Eifel zobaczyć, czy pokazały się już grzyby. Po trzech godzinach chodzenia po lesie, trochę rozczarowani, z kilkoma niezbyt dorodnymi podgrzybkami w koszyku, wracaliśmy już do auta i wtedy….. zobaczyliśmy to MIEJSCE! Na przestrzeni jakichś 300 m rosły prawdziwki, małe i duże, jeden obok drugiego, grupkami i pojedynczo, to był niesamowity widok. Zebraliśmy je, łamiąc iluśtamkrotnie niemiecki przepis (chyba można tylko 4 kg na łebka), było tego 35 kilo!!! Mąż twierdzi, że ten las będzie mu się śnił do końca życia. Zdarzało się już nam znaleźć fajne miejsca, ale to dzisiejsze było absolutnie wyjątkowe. Wielu naszych znajomych miało dzisiaj grzybową kolację, bo takiej ilości nie da się przerobić.
Panno Koto! Jak ja Ci mam to darować? Przecież znasz mój numer telefonu… 😥 😥 😥
No cóż, na grzyby się nie załapałem 😥 ale przynajmniej wypełniłem lukę w swoim doświadczeniu kulinarnym. Jakoś tak się złożyło, że siekaną wątróbkę z jajkiem znałem dotąd tylko z teorii. Dziś wreszcie wziąłem i wykonałem ją własnołapnie, po czym przetestowałem organoleptycznie.
Dobre! 😀
Panno Koto, to sen czy real? Oby real. Dusza wyje mi do własnoręcznych grzybów 🙁
Polecam gry, Bobiku, choc te wlasnie prace, jako Prenatal Counselor, wspominam jako najfajniejsza w mojej tu karierze, ale to bylo juz 19 lat temu. Dawno i nieprawda.
A w tej ksiazce znalazlam kiedys przepis na watrobke z jajkiem czyli kawior po zydowsku:
http://www.bookmaster.pl/kuchnia,zydowska,swieta,obyczaje,i,potrawy,swiateczne/barbara,szczepanowicz,dorota,szczepanowicz/ksiazka/470059.xhtml
Cebulke trzeba podsmazyc na gesim smalcu (tak, tak), dodac posiekana usmazona kurza watrobke i posiekane jajko na twardo. Podac ze swieza bagietka.
Bobiku, „czułam po kościach”, że tak będzie. To wina H., ściągnął mnie z łóżka o 7 rano, bo sam nie mógł już spać i stwierdził, że jedziemy sprawdzić, czy grzyby rosną. Ja po drodze jeszcze dosypiałam a kawę piłam dopiero w lesie.
Moja też wyje, ale na real wydaje się to nie mieć szczególnego wpływu. W ubiegłą niedzielę sprawdzałem, czy aby grzyby się nie pokazały i nawet jednego głupiego podgrzybka nie znalazłem. 👿
A w tę niedzielę pogoda mi się nie podobała i zostałem w domu, a tam w lesie, jak się okazuje, łany prawdziwków wyrosły. 😯
Wygoogleowalam Gory Eifel.
Mam ochote na lazanki.
Dostałem od Panny Koty zdjęcia jej dzisiejszych łupów. Przewróciłem się wszystkimi czterema łapami do góry i chyba już w tej pozycji pozostanę. 😯 😯 😯
Wyobraźni mi dostaje. Moje łapy towarzyszą Twoim łapom.
Dobranoc, może mi się chociaż przyśnią. Grzyby, nie łapy.
goodnight Irene!
http://www.youtube.com/watch?v=gASQ1_HEEHA&feature=related
Dzień dobry 🙂 Ostatni dzień urlopu. Zapraszam na kawę do Kazimierza
Grzyby Panny Koty niesamowite. 😯 Moje rekordy życiowe to 213 prawdziwków i 120 rydzów. W tym roku kiepsko, ale może coś się zmieni.
Jutro wraca godzina 5:30 👿
Dzień dobry 🙂
Irku, przecież wszyscy wiedzą, że takiej godziny nie ma. 🙄 A już zwłaszcza nie może jej być codziennie. 😯
Straszna Irka podobno poleciała w stronę Kanady. Czy znowu trzeba będzie się martwić? 🙁
Nie za wcześnie na wykopki? 😯
http://wyborcza.pl/1,75248,10191044,Ekshumowano_cialo_Zbigniewa_Wassermanna.html
jak slonecznie i mozna balkonowac, to panowie ogrodnicy postanowili plec chwasty, tyle ze nie recami temi co maszynami
glosnymi 🙂 😀
mimo to slonecznie
w berlinie zakaz palenia!!!!!! wyjatek wydzielone pomieszczenia i
oczywiscie na zewnatrz, z piciem na powietrzu to wlasciwie tolerowane, ale mozna miec pecha i „Ordnung muss sein” spotkac
🙂
p.s. kolejki do
Bode Muzeum na krakowska dame z….., kilometrowe
przestali, cisza zalegla, otwieram balkon 🙂
znikam
No proszę, jak przestali warczeć, to zaraz mi się przypomniało, że dla niemieckojęzycznych dwa ciekawe linki z FAZ miałem wrzucić: 😉
http://www.faz.net/artikel/C30717/krise-des-buergertums-auch-die-linken-haben-nichts-geahnt-30492603.html
i
http://www.faz.net/artikel/C30351/buergerliche-werte-ich-beginne-zu-glauben-dass-die-linke-recht-hat-30484461.html
Dla nie-niemieckojęzycznych nie mam w tej chwili czasu przetłumaczyć ani zrobić dłuższego streszczenia (sorry!), ale chodzi mniej więcej o analizę kryzysu nie tylko z ekonomicznego czy politycznego punktu widzenia, ale również pod kątem kryzysu wartości, a konkretniej kryzysu mieszczańskich wartości. Paradoksalne jest tu, że nawet konserwatyści możliwość obrony owych wartości widzą w przynajmniej częściowym przyznaniu racji lewicy.
Żey nie było, że to jakieś niemieckie zboczenie – kilkakrotnie cytowany jest ultrakonserwatywny Charles Moore z Daily Telegrapha. 🙂
Witajcie 🙂
dziekuje w imieniu Gabrysi za zyczenia, ladnie zapakowalam i dolaczylam do kartki urodzinowej.
Raz tylko w Berlinie widzialam kilometrowa kolejke – po ogorki konserwowe. No ale czasy byli inne 😉
Panna Wasserwanna powinna w tej ekshumacji uczestniczyc obowiazkowo. W koncu to jej pomysl, nie? Dlaczego tylko inni maja sie grzebac w tej maziaji?
To upodobanie do wyciągania nieboszczyków z trumien i ciągania ich po sądach wydaje się jednakowoż być polską spécialité de la maison. W ostatnim, powiedzmy, pięćdziesięcioleciu chyba w całej Europie nie udałoby się zebrać tylu ekshumacji znanych osobistości, co w jednym kraju nad Wisłą.
Fakt, że co poniektóry nieboszczyk potrafi po śmierci być nawet użyteczniejszy niż za życia. Więc niech żywi, którzy czują się za mało oświetleni reflektorami, nie tracą nadziei, że kiedyś jeszcze nastąpi ich pięć minut. 🙄
Dlaczego grzyby się wysypują zawsze wtedy, kiedy ja nie mogę na nie jechać???
Gałczyńskiego pamiętacie?
… wchodzi do trumny… wychodzi z trumny…
Trza toporem prać po łbiech.
Ech.
Najgorsze, że sami sobie taką gębę dorabiamy i potem wszyscy tak nas widzą. Pewien mieszkający w Warszawie Australijczyk, gdy dowiedział się, że na jednym z pierwszych koncertów festiwalu Chopin i jego Europa będzie wykonane „Niemieckie requiem” Brahmsa, skomentował, że to takie polskie rozpoczynać festiwal od przypominania o śmierci 😆
No tak, memento mori. Wartości średniowiecza będziemy bronić jak niepodległości. 😈
Ale ja się wyłamuję i usilnie pracuję nad dorobieniem ojczyźnie nie gęby, a ogona. 😆
Nisiu, mało jest złośliwszych istot od grzybów. Przy grzybie nawet Kot zdaje się wysłannikiem Krainy Łagodności. 🙄
Podczas mojej ostatniej wyprawy do lasu spotkałem jednego, jedynego grzyba, który z daleka wyglądał na borowika. I rzeczywiście okazał się borowikiem, tylko z tych gorzkich, niejadalnych. Ale zwodził mnie i mamił niemal do ostatniej chwili, kiedy to pochyliłem się nad nim z nożykiem i dopiero pojąłem pełnię jego bestialstwa. 😥
Bobiczku, siad 😉
http://www.widelec.pl/widelec/1,111648,10168063,24_zabawnie_siedzace_psy.html
U nas po Irence podobno ma byc sporo magicznych, psychedelicznych grzybow. Przynajmniej jakas pociecha dla zainteresowanych (znam jedna taka osobe), zwlaszcza ze choc z Irena sie pozegnalismy wczoraj wieczorem, to dzisiaj ponad pol miliona osob nie ma pradu w moim stanie (ok. 10% mieszkancow), a biedny Vermont i zachodnie czesci Massachusetts okropnie zalalo, wiec jest pewna pokusa zeby odleciec przy pomocy grzybkow. 😉
Bobiku, przeczytalam oba artykuly, choc oficjalnie nie jestem czlonkiem frakcji niemieckojezycznej. 😉 No wlasnie. (Przy okazji, Charles’a Moore’a zlinkowal w angielskim oryginale swego czasu juz Krolik.) A ja wczoraj przeczytalam z kolei ciekawy kolejny artykul Gretchen Morgenson w NYT (to chyba obecnie najlepsza reporterka ekonomiczna, choc jest jeszcze niestrudzony Matt Taibbi z The Rolling Stone of all places) – na podobny temat. Ciekawe, ze do danych ujawniajacych ukryte przeogromne de facto prezenty finansowe od podatnikow dla bankow, nie tylko zreszta amerykanskich, dotarto dzieki Bloomberg News, organizacji wcale nie lewicowej, a wrecz przeciwnie, ktora powolujac sie na prawo obywateli do informacji – nie bez procesow sadowych, ktore udalo im sie wygrac i informacje uzyskac – odkryla, ze oficjalna pomoc panstwowa dla najwiekszych bankow to bylo nic w porownaniu z ta ukryta, prawie dwa razy wieksza. Dobrze o tym pamietac rozmawiajac o lataniu dziur w budzecie (skad sie wziely).
A tu wspomniany przed chwila artykul:
http://www.nytimes.com/2011/08/28/business/economy/the-feds-rescue-missed-main-street.html?_r=2
Jesusgoodalmighty!!!! Charles Moore jest „ultrakonseerwatywny”?!!!!!!!!!!!!!!!!
Dla Niemców widocznie jest. Co kraj to obyczaj. 😈
Ale i poza Niemcami trudno chyba podejrzewać Telegraphistę i biografa Maggie Thatcher o nadmierną lewicowość. 😉
Idę poćwiczyć wszystkie 24 pozy od Pani Kierowniczki, choć bez tych psychogrzybków może mi być trudno. 😎
Nazswac Charlesa Moore’a „ultrakonserwatysta”, to tak jak nazwax Polly Toynbeee z Giardiana trockistko-syndtkalistka, a mnie zwolenniczka PiSu i PO.
Tu jest Bobiku dla ciebie specjalnie felieton Moore’a sprzed paru dni.
http://www.telegraph.co.uk/comment/columnists/charlesmoore/8714975/When-will-the-BBC-ever-tell-the-truth-about-Anthony-Blunt.html
Nikt „ultra ” cokolwiek niemialby szans byc naczelnym jakiejkolwiek powaznej gaezty brytyjskiej.
W artykule od Moniki bardzo zwięźle i celnie ujął sprawę profesor Kane: the interests of domestic and foreign financial institutions were much better represented than the interests of society as a whole. I to jest powód, dla którego zwykły podatnik czuje się coraz bardziej zrobiony w konia i coraz mniej identyfikuje się z polityką nawet tych, których wybiera. Jest w gruncie rzeczy w sytuacji panny notorycznie uwodzonej, zdradzanej i porzucanej: przed wyborami bukiety, komplementy i obietnice, a potem się okazuje, że z nią to on chciał tylko szybki numerek, a tak naprawdę jego serce i portfel należy do innej, bogatszej i lepiej ustawionej. Co się dziwić, że za którymś razem nawet najbardziej naiwna kobietka może powiedzieć o, nie, teraz już się nie dam nabrać. Nie ze mną Brunner te numerki.
Sorry, Heleno, teraz sprawdziłem i widzę, że to ja w pośpiechu niedokładnie przetłumaczyłem. 😳 Niemiecki autor użył określenia „erzkonservativ”, co oznacza raczej konserwatystę z krwi i kości niż ultrasa. Kajam się. 😳
It takes a great dog to admit an error! 😈
gdyby za każde kajanie się Bobika dawano kajak… 🙄
Albo chociaż ponton 😎
Tak, tak, Bobiku, slowicze wdzieki w polityka glosie, a w sercu lisie zamiary… 😉
Sprzatanie w ogrodzie jednak zajelo mi dzis jednak sporo czasu, wracajac do spraw przyziemnych. Ale za to pogoda idealna.
rysiu, balkonowanie istnieje takze w jezyku angielskim, o innym znaczeniu. Balconing oznacza skakanie po pijaku z hotelowego balkonu do basenu ponizej. Zabawa mlodych Brytyjczykow na wakacjach w Hiszpanii. Malpie brzytew, glupiemu pieniadze, jak mawial pewien zamozny krawiec w Falenicy. Mial zreszta na mysli swojego syna.
Zamiast pracować, słucham pani Netrebko. Kurza twarz, jaką ja mam słabą Silną Wolę…
Kawałkami Łucję Zlazłązmuru lecę. Dodatkowa przyjemność z naszych dwóch tenorów – amantów – furiozów.
A też se posłuchajcie.
http://www.youtube.com/watch?v=iFkINf4zkiU&feature=related
Kajaka nie mam, a pontonu nie dam. 😈
Moniko, co to jest idealna pogoda? Nie znam takiego źwirza. W każdym razie nie tego lata. 🙁
Nietrzebko, znaczy Zlazłazmuru umiera, bo szparagów za karę się nawtrząchała. A zawsze powtarzam – tylko mięso, żadnych jarzyn. 🙄
Idealna pogoda to jest pojecie dosc relatywne, Bobiku. 😉 W dzien w po Irence wlasciwie kazda pogoda bez huraganowych wiatrow i ulewnego deszczu bylaby idealna (no, moze za wyjatkiem sniezycy i tornada), ale dzisiaj byl ideal nawet dla o wiele bardziej wybrednych: 25 stopni w cieniu, slonce, niebieskie niebo, suche powietrze i wietrzyk o sile zefirku. Nie tak czesto to sie tutaj latem przytrafia – albo jest za wilgotno, nawet jak nie pada (ciagnie od oceanu), albo bardzo goraco, albo oba naraz. Ale za to jesien jest zwykle przepiekna – dluga, ciepla, nareszczie nie tak wilgotna jak lato, i kolorowa. Co mi przypomnialo, ze musze zajrzec na farme, bo martwie sie o jablka, ktore tak ladnie dojrzewaly na drzewach – az do tego weekendu.
Kroliku, Twoj krawiec z Falenicy przypomnial mi pana Irenke z Pulawskiej, tez krawcowa, ktora umiala kazda zyciowa sytuacje zwiezle podsumowac, i to czesto ze szpilkami w ustach. To wlasciwie byla swego czasu lokalna instytucja, przez ktora mozna bylo wiele spraw zalatwic, a przy okazji uslyszec tyle fascynujacych opowiesci z zycia, ze juz sie nie mialo potrzeby ogladania seriali. 😉
Witam 🙂 Naczelna Pchła Szachrajka w akcji wciąż http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10196698,Wybory_2011__Kaczynski_wymyslil_sobie_poparcie_biskupow.html
Dzień dobry 🙂 Wiadomo, jakie mam zdanie o pchłach, ale Pchła Szachrajka była przynajmniej w jakiś tam sposób sympatyczną ich przedstawicielką. A ten cały Pcheł Szachraj… No! 👿
On najwyraźniej przyjął, że poparcie Kościoła ma dane niejako z natury i może o nim zapewniać w ciemno. I może nawet w pewnym momencie tak było, ale sytuacja, jak kobieta, zmienną jest. Niektórzy biskupi chyba tym razem nie są przekonani o wygranej Szachraja i nie mają ochoty nadmiernie się z nim herbatnikować. 🙄
No to dobrze, że Irenka łaskawa… Jadę. Trzymajcie kciuki, żeby wrócił w jednym żywym kawałku. (Chyba sama głowa nie wystarczy?). Jakoś te wakacje są, tego, no, pechowe? Acha, gdzie jade. Na Krym. Co mi odbiło, szczerze nie wiem. Spakowałem plecak, 10 kg. Ze śpiworem i legowiskiem. Może dam radę.
Dzień dobry. 😀
Na Krym po natchnienie do Psonetów? 😀
A może Tadeusz chce przeprowadzić badania terenowe do ha-ha-bilitacji z Psonetów Krymskich? Z niemałym udziałem dra Igristowo?
W każdym razie będziemy czymać, żeby tym razem wyszło niepechowo. 🙂
W zamian oczekujemy, rzecz jasna, relacji. 😎
Tadeusz,
bardzo dobry pomysl – powodzenia! 🙂 Chetnie bym sie dolaczyla.
Zeby nie bylo tak daleko, to bym powiedziala, ze resztki Irenki mnie nawiedzily. Kto to widzial – dopiero 1 wrzesnia jest urzedowa wiosna a ty juz burze. Tez cos!
Truskawki mi najpierw wysychaly a teraz gnija. No i czort z nimi!
Zwierzaku, możemy eksperymentalnie połączyć Twoje gnijące truskawki z moimi gnijącymi cukiniami. Może wyjdzie na zero, jak minus z minusem. 🙄
Czerwone cukinie? 🙂
Jak czytam takie cos, to mi sie robi dziwnie.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10196945,Wybory_2011__Kaczynski_wracal_z_konwencji_140_km_h.html
No dziwnie i juz. I jakos wstydliwie.
A jak już o roślinach, to jeszcze linkę wrzucę:
http://wyborcza.pl/1,75476,10164045,Eksperci_za_GMO.html?as=1&startsz=x
Mam wrażenie, że w niektórych krajach GMO zaczęło robić za diabła, chociaż mało kto w nich wie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Ludzio się po prostu inżynieria genetyczna kojarzy z Frankensteinem i są skłonni potępiać w czambuł, nie wdając się w żadne niuanse.
Nie twierdzę, że ja żadnych niebezpieczeństw tu nie widzę. Ale z tym jak w ogóle z nauką i techniką – może służyć diabłu, co wcale nie znaczy, że musi. A w każdym razie trzeźwe, zdroworozsądkowe podejście do GMO (i nie tylko) wydaje mi się znacznie bardziej sensowne niż krzyczenie apage, satanas! i wylewanie dziecka z kąpielą.
No, chyba że to jest ewidentnie Rosemary’s baby. 😎
Czy ta ułańska jazda Kaczyńskiego (no dobra, jego kierowcy, ale przecież nie mógłby tego robić bez zgody szefa) z czymś się aby nie kojarzy? Lekceważenie procedur, pogarda dla bezpieczeństwa własnego i cudzego, arogancja, przekonanie, że MNIE prawo nie dotyczy… I widzenie źdźbła zawsze w oku tego, który o sprawie powiedział głośno, nigdy belki we własnym.
Za to z niejaką przyjemnością zauważyłem, że poseł Hofman rozwija skrzydła i z gniazda czystego chamstwa zaczyna wzbijać się na wyżyny czystego absurdu. Ta wypowiedź:
Zakłada pan, że to prezes, a ja nie wiem czyje to auto. Co tu komentować – pojechaliście za prezesem i nagraliście licznik w samochodzie. No brawo!
co tu komentować, cycuś po prostu. 😈
Co do łamania prawa przez JK to jest to norma 👿
Minus z minusem zawsze dają plus, czyli eksperyment ma szanse powodzenia 😉
Całe szczęście, że po świecie szaleje Irenka a nie Irek. To by się działo
Na temat GMO nie mam nic do powiedzenia, nie znam sie.
A wstyd mi jakos pozostal. 🙁
Ide spac, dobranoc. Ciepelka zycze.
P.S. Gabryska pieknie wyglada w zielonym 🙂
GMO, dobry komentarz w tej sprawie http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1518814,1,strach-przed-zywnoscia-modyfikowana.read
Dzień dobry 🙂
Gdyby się rozbił, byłby Smoleńsk, spisek i wrzask, że chciano zamordować, ukochanego przez Naród, prezesa. Wiadomo, kto byłby winny 👿