Ballada o narodowym jadłospisie
Pewien rymopis uparcie tuszył,
że narodowej smaki zna duszy,
założył knajpę więc „U Martyra”,
w której od rana do nocy tyrał.
Na śniadaniowym stole obfitym
były z granitu i spiżu płyty,
jaja wiedeńskie od króla Jana
i z Warszawskiego Powstania granat.
Obiad zaczynał się ciężko trochę:
bitki smoleńskie w kapuście z grochem,
lecz potem lżejsze szły już potrawy –
placek z Ordonem i śmierć dla sprawy,
bigos (na winie sąsiadów podłych),
w mesjanistycznym sosiku modły,
zaś do kotleta żałobne pieśni
śpiewał z przejęciem chór dzieci z Wrześni.
A gdy kolacji czas już się zbliżał,
wjeżdżał specjałów zestaw z Paryża:
tułacza dola, wygnania dramat,
oraz mielone z wieszcza Adama.
Gospodarz z całej siły się starał,
żeby krew zawsze była w pucharach,
a w pogotowiu inne napoje,
likwory, spory i ćmoje-boje.
Jadła to dusza dzień w dzień bez przerwy,
pełna zapału była i werwy,
bo nic tak nie jest dobre na bebech,
jak cierpiętniczym wypchanie chlebem.
Aż dnia pewnego – załkaj, człowiecze! –
cosik zakradło się na zaplecze
i zanim trębacz zagrał pobudkę,
do wszystkich potraw wsypało trutkę.
Przychodzi dusza smacznie pośniadać,
a tu od bitek mdli ją – ach, biada!
Od mesjanizmu cała się słania,
blednie na samą myśl o powstaniach,
z jaj bohaterskich dostaje zgagi,
za Chiny nie chce tknąć dętej blagi,
słowem – odrzuca wszystko, czym żyła,
jak jakiś Judasz czy inny Piłat.
Patrzy rymopis z niedowierzaniem
na podejrzane to odrzucanie
i w oczach mu się zapala świczka:
kolaborancka to jest duszyczka!
Taki stołownik gorszy Teutona,
niźli go żywić już lepiej skonać.
Wynoś się, duszo, gdzieś w obce strony,
bo do „Martyra” wstęp masz wzbroniony!
Cóż było robić na dictum takie?
Dusza się jakoś obeszła smakiem,
w świat wyruszyła z wielkim impetem
i ponoć całkiem zmieniła dietę.
Rymopis zasię na nią nie czekał,
bo drugą duszę miał w słoju Wecka,
więc z niej szybciutko zrobił użytek,
by nie zmarnować zapasu bitek.
Do dziś serwuje w swoim lokalu
menu z rozpaczy, smętku i żalu,
szat rozrywania, zarzutów zdrady…
Kto tam, u licha, chce jeść obiady?
Bobiku, teraz wiem, dlaczego nie śpię 😆
Ja też wiem, Haneczko. Dlatego, że masz urlop. 😆
Bobiku, mój urlop upiornie pracowity. Wstawanie jak zwykle, mimo podstępnych sztuczek pana męża (chciałem, żebyś sobie pospała 🙄 ).
Idę w poduchy i oby Rymkiewicz mi się nie przyśnił.
„placek z Ordonem i śmierć dla sprawy,”
Ech, jaka tam ta śmierć:
http://pytania.wordpress.com/2008/08/07/uwielbiam-historie-2/
Wszystko zełgane. I co się tu dziwić, że zakalec?
Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
Ależ proszę, Telemachu. Jak chodzi o zakalce, mój smak chyba się szczególnie nie różni od Twojego. 😉
Tylko nogę drewnianą jenerała Sowińskiego niechętnie dałbym sobie odebrać, bo mi się bardzo przydaje przy nocnych spacerach. Wygląda jak kij do bejsbola i nikt nie śmie mnie zaczepić. 😎
Kto tu chce zbanować mnie ze snu swojego?
Czy mu moje rymy może nie tentego? 👿
Czy mu upiorności mej przyczyna wadzi,
żem się był utopił w narodowej kadzi?
Czy tu kolaborant może jakiś fika,
że wychodzę w nocy z murów psychiatryka?
Choćby cały świat się mnie wyśmiewać starał,
będę się pojawiał jako nocna mara.
Na lawecie będę woził się, jak bryki
zaimportowane z Bundesrepubliki.
Kirem się okryję, czadem się zaczadzę,
by nad patriotami dalej dzierżyć władzę.
I się na złość przyśnię tej, co tak się broni,
bo snów się uczepić – no, to jest mój konik. 😈
No,no. Widze, ze tu kolaboranci pelna morda. Jak zazartowal o Was wczoraj Antek Jurodiwyj: Noz sie w kieszeni otwiera!
wypasione na nosie, sombrero Wandy na lysine, w tereny zielone, w od Bobika pelzajacy upal, do przegladu pozycji 🙂
brykam
🙂 🙂 🙂
brykam fikam
Toć przecież cała ta bohaterska martyrologia to ułuda narodowa. Mnie jeszcze w spisie potraw zabrakło flaków 👿
Bobiku, znakomite, choć apetyt odbiera. Ale chyba dlatego odbiera że znakomite.
Będę polecał przyjaciołom… (wiersz, nie menu!!!)
Faktycznie znakomite. Z radością przyłączam się do kolaborantów.
Dzień dobry 🙂 Przed śniadaniem jeszcze jestem, więc może nie będę czytał tego, com wczoraj napisał, bo a nuż mi apetyt odbierze. 😈
A Tadeusza musimy trochę podszkolić kulinarnie. Przecież cały ten jadłospis jest oparty na flakach. 🙄
Ooohyyyyda 👿
Nie ballada, menu, of course. I jak ja mam teraz zabrać się za drugie śniadanie? 🙄
No, no, ludzie nie tylko nie boją sie myśleć, ale nawet mówić:
http://religia.onet.pl/publicystyka,6/zbiorowe-wystapienie-z-kosciola,392.html
No widzicie, ja zawsze tych szparagów nie obiorę 😥 czy nigdy?? już mi się języki nakładają…
Ta zbiorowa apostazja to demonstracja oczywiście, ale po co? Myślę co myślę, mówię co mówię, co mam demonstrować?
Trzeba jednakowoż przyznać, że poza „Martyrem” narodowy jadłospis się nieco modernizuje. Zamiast bitek smoleńskich są bitki europejskie z brukselką. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9900318,_Dlaczego_Pan_udaje___i__Jeszcze_Europa_nie_zginela__.html
Nie najlepiej z nami ludźmi
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/nie-zyla-od-osmiu-lat-nikt-tego-nie-zauwazyl,1,4783622,wiadomosc.html
Tadeusz,
widocznie tym ludziom jest to potrzebne. W mieście karsnoludków rodzą się różne pomysły. Wolni ludzie mają prawo wyrażać swoje opinie tak, jak chcą, pod warunkiem, że nikogo nie zmuszają żeby robił to co oni.
Uważaj, Tadeuszu! Mówienie językami jest jednym z najwidomszych dowodów opętania przez szatana. 🙄
Demonstracje mi nie wadzą, a nawet uważam je za sensowne, kiedy dotyczą spraw, o których pod stołem się szepcze, ale nad stołem zapada cichosza. A apostazja spowodowana nie odejściem od religii w ogóle, tylko grzechami KK, jest chyba jednym z takich cichoszowych tematów. Więc niech ludzie demonstrują – to jest w końcu pewna forma „wzmacniacza” głosu w publicznej dyskusji na temat oblicza Kościoła.
Demonstracja się demonstracją odciska. Hehe, de-monstrancją mi się napisało 😆 Nie masz to jak praca wśród ludu, u podstaw, organiczna. Ciekawe jakie frazesy jeszcze mi przyjdą do głowy.
Lud dla świętego spokoju palcem nie kiwnie, tylko się nie będzie odzywał z kamienną twarzą. Ćwiczę to na zajęciach! Trzeba było, chodził na pochody, trzeba, chodzi na procesje. A zawsze w wychodku można coś na ścianie napisać anty, czyli teraz na blogach. No i tak jest chyba normalnie, nie?
Mieście krasnoludków!!! No nie jest to nazwa mojego miasta, którą bym poważał!
Opodal są Riesengebirge, mogłoby być Riesenstadt! A nie Zwergstadt… i to jeszcze z ogródka 😥 Blume Europas jest też ładne.
Jeszcze jest miasto mostów (już do 400 dochodzimy :lol:), noblistów, zaanektowanych z obcej kultury,
A jest Gebirge, Gebrueder, to jest i Gestaedte???
however is not applicable to all nouns; we cannot say Stadt, a town, Gestädte many towns.
błe. Niedobry język.
No ale jest
Die Payon-Grafik-Updates sowie das neue Gestädte ist ja schon früher angekündigt worden, also wohl wahr.
Tylko czy to na pewno teutsch….
Zwergstadt brzmi rzeczywiście jakoś uwłaczająco – Miasto Karłowate. Ale Zwergenstadt, Miasto Krasnoludków, mnie się akurat podoba. Nigdzie przecież nie ma powiedziane, że chodzi o Gartenzwerge. 😉
Słowo Gestädte jest dla mnie wprawdzie zrozumiałe, alem go jeszcze nigdy z germańskich ust nie słyszał. 😛 Ale w końcu we wspólnej Europie oni mogą się od nas czegoś nauczyć o tej swojej niemczyźnie. 😈
Moje ulubione słowo ze wspomnianej serii to Gebeine. 😆
Ojj… zaległości mam, jeszcze z 9.46. 😳
Witaj Astrid 🙂 i wybacz, że tak długo musiałaś czekać. Możesz za to dostać ekstra porcję pasztetówki. No i legitymację kolaborancką, od łapy, bez zbędnej biurokracji. 😆
Mnie nowy wpis Bobika apetytu nie odebrał. 😀
„A Kossuth Rádió rádiószínházában bemutatják Elfriede Jelinek művét, július 10-én”
Podpisałam 3 lata temu pewien węgierski list protestacyjny.
Dostaję od tamtej pory 2-3 razy w miesiącu pocztę w języku węgierskim. Powyższe zdanie akurat rozumiem! 😀
Mój węgierski rekord sprzed ok. 30 lat: z piętnastominutowej rozmowy przy stole, prowadzonej w języku węgierskim, zrozumiałam 3 słowa: dwa, grudzień, strzelec. I włączyłam się do rozmowy, mówiąc, że ja jestem spod znaku byka. Moja węgierska przyjaciółka opowiada tę historię, jako przykład niesamowitego talentu językowego. Co, oczywiście, nie jest prawdą. 😀
Tadeuszu (11:48), trudno będzie oderwać się od krasnali 😀 http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,9605489,W_sadzie_rozpoczal_sie_proces_o_wroclawskie_krasnale.html http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,6917976,Skad_sie_wziela_nazwa_Wroclaw__Od_krasnala.html
No wiem, że Fydrych się sądzi a krasnala. Uprzejmie byłoby, gdyby faktycznie się go zapytali o zgodę. I kulturalnie by było.
A tekst „Skąd się wzięła nazwa Wrocław? Od krasnala”
autor: Paweł Kutny, (aktor wrocławskiego teatru niezależnego Ad Spectatores).
Czy ktoś kiedyś mówił, że aktorzy są dobrymi prozaikami…. ale takich żenujących próz to mogliby jednak nie wyduszać.
Bo za to psy świetnymi poetami są!
No to jeszcze się podlizałem !
Powracajac zas do Bobikowej Ballady o narpdowym jadlosisie, to pragne jedynieprzypomniec i ostrzec, ze swego czasu cala Kolyma zasiedlana byla autorami satyrycznych wierszykow i innej masci kolaborantami.
Z przyjemnoscia i zaskoczeniem odnptpwuje ewolucje europosla Mariusza Kaminskiego – z niegdysejszego dzialacza partii neofaszystowskiej w europejskiego meza stanu.
Ciesza mnie tez sukcesy Tuska w Brukseli, ale przwdziwym sprawdzanem polskiej prezydencji bedzie jeden najwazniejszy: czy Warszawa bedzie sie mogla zaprzentowac w czasie prowadzenia i ustalania porzadku obrad jako uczciwy broker, ktory nie usiluje wygrywac czy wysuwac na pierwsze miejsce wlasnyh inreresow. Fatalnie niestety juz rozpoczal pierwszy dzien prezydencji Janusz Lewandowski, kidy zakwestionowal naukowe dane na temat emisji gazow CO2, wywolujac spora konsternacje. Kilka godziin pozniej musial sie z tego wycofac. Czytalam o tym w prasie brytyjskiej i amerykanskiej, w Polsce natpmiast jego zenujace wystapienie zostalo przemilczane (chyba, ze nie zauwazylam).
Ale które naukowe dane on kwestionował? Te rzetelne, czy te prawomyślne? Jeśli te pierwsze, to rzeczywiście żenada. 🙂
Widzę, że Tadeusz życiowy człowiek jest i wie, jak się trzeba obchodzić z satrapą. 😈
No dobrze już, dobrze. Zaraz każę hajdukom skoczyć po jeszcze jedną porcję pasztetówki. 😎
O tak, Panie Psie! Nawet Ci oddam tę pasztetówkę!! (Bo nie lubię, hehe).
W Polsce gazety generalnie najchętniej zajmują się dodopodobnymi tematami. Jest jedna polska gazeta, która to opisała:
http://www.wbj.pl/article-55118-poland-sparks-controversy-over-climate-vote.html
po angielsku 😆
Delikatnie mówiąc, ta kwestia ciepłownictwa planetarnego nabiera wszelkich znamion kultu, jeżeli to mają być poważne argumenty, naukowe, to MUSZĄ być poddawane krytyce. A atmosfera jest taka, że nie wolno, bo to „denial”. I tu konserwatysta brytyjski ma rację: używanie frazeologii z Holokaustu aż zatyka.
Chyba się ociepla, czy nienormalnie, ciężko powiedzieć. Ale łączenie emisji CO2 z ocieplaniem to jest taka hipoteza, a teraz ma być prawdą niewzruszoną.
To jest taki fundamentalizm post-modern.
Myślę, że dla polskiej prezydencji jeszcze coś oprócz uczciwości będzie ważne. Jeżeli zaczniemy rozgrywać swoje niezrozumiałe dla nikogo spory na europejskim forum, jeżeli zaprezentujemy się jako banda skłóconych palantów, którzy cały czasem nawzajem podkładają sobie świnie (albo też jakaś grupa wciąż podkłada świnię Tuskowi), którzy wygrywają nawet nie interesy, tylko szemrane interesiki i w żadnych okolicznościach nie potrafią wyartykułować wspólnego zdania, to szczególnego szaconku spodziewać się nie możemy. Raczej ironicznych uśmieszków i zmartwychwstania pewnych dotyczących Polaków stereotypów.
Bo przy tej prezydencji to jednak się dość na cenzurowanym jest. 🙄
To mam kupić krawat dla prezydencji??
Do Parlamentu Europejskiego ja bym radził parytetowo kupić krawat i krawatkę. 😈
Hm, no tak. To muszkę!
Ja też mam wrażenie, że powstało coś w rodzaju Kościoła Globalnego Ocieplenia i jakikolwiek głos przeciwko jego artykułom wiary jest uważany za heretycki, co – jak wiadomo – najlepiej ukarać gustownym stosikiem.
Oczywiście, jeżeli ktoś duby smalone bredzi i nie potrafi wyznawcom ocieplenia przeciwstawić jakichś sensownych arumentów, to lepiej niech w ogóle nic nie mówi. Ale założenie, że z założenia nie wolno krytykować jakiejś hipotezy, „bo myśmy się już umówili, że ona jest słuszna”, kojarzy się, delikatnie mówiąc, nienajlepiej.
Skądinąd dość jasne jest, że tu nie chodzi o prawdę naukową, tylko o forsę. Przestawianie technologii na niedwutlenkowowęglowe jest dla niektórych spodziewaną żyłą złota i nie są skłonni łaskawie traktować tych, którzy dostęp do tego złota chcieliby utrudnić.
Też, jak Tadeusz, zrobię na wszelki wypadek 😉 zastrzeżenie, że ja hipotezy globalnego ocieplenia nie neguję. Ale nie uważam jej za prawdę objawioną, tak samo zresztą jak hipotezy przeciwnej. Wolałbym po prostu, żeby naukowcy mogli się dalej wykłócać o to, kto ma rację, nie ryzykując przypiekania w razie nieprawomyślności (choć przy pomocy tej metody łatwo kogoś przekonać, że ocieplenie jest faktem).
A z jeszcze którejś tam strony – że redukcja emisji CO2 i przynajmniej częściowa rezygnacja z węgla jest korzystna dla środowiska, już niezależnie od ocieplenia, można się przekonać naocznie, porównując Zagłębie Ruhry ze Śląskiem. 🙄
A jak Niemcy węglem nie palą, atomy wyłączają, to skąd prąd będzie? Na każdym dachu te obłędne wiatraki postawią? Ptaki giną przez nie…
Ba, gdybym ja miał gotową, słuszną i skuteczną w praktyce odpowiedź na to pytanie, to nie pani Merkel byłaby kanclerką… 😈
Tadeusz (11:40)
czyżbyś porównywał blog Bobika do wychodka, a Szanowną Koszyczkową Frekwencję do wychodkowych bazgraczy ? 😯 🙄
Na wszelki wypadek, chociażem nie pies, odszczeknę Ci się słowami poety 😉
Stanisław Jachowicz
Tadeuszek
Raz niegrzeczny Tadeuszek
Nawsadzał w butelkę muszek;
A nie chcąc ich męczyć głodem,
Ponarzucał chleba z miodem.
Widząc to ojciec przyniósł mu piernika
I nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka.
Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek,
A ojciec na to: – Nie więź biednych muszek.
Siedział dzień cały. To go nauczyło:
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.
Aaa, to teraz już wiem, po co Tadeuszek chciał sobie kupić muszkę (16.27). 😆
Ten Jachowicz był twórczo rozwijany, ale nie napiszę, jak, bo nieładnie.
@Helena – to nie był Mariusz Kamiński, tylko Michał Kamiński.
Moi drodzy, jako stary geolog ze szkoły Walerego Goetla powiem Wam, że to ocieplenie to jest pikuś wobec oziębienia, które nas czeka. Dziś w terenie przewaliłem 50 000 000 lat na odkrywce. ( wg moich obliczeń to około 5 sekund z życia Matki Ziemi).
Kupuję muszkę zatopioną w bursztynie. :).
A tak na prawdę to czeka nas około 100 lat zjawisk ekstremalnych 🙂
Bobik, „Kościół Globalnego Ocieplenia”. Z tej religii można dobrze 😀
uciekło ” żyć „. Jako stary kolaborant 😳
Można pofilozofować? Jeśli dziś nie odróżniam Mariusza K. od Michała K., kto ich odróżni po 100 latach zjawisk ekstremalnych? O 50 milionach nie mówiąc. 😆
Tak, muszka zatopiona w bursztynie duzo lepsza od muchy w ciezkim sosie… 🙂
Bobiku, widze, ze chwilowo odsunales na bok mysli o zdrowej diecie srodziemnomorskiej. 😆 Mimo to natchnales mnie mysla o jakiejs odswiezajacej letniej salatce na obiad (zwlaszcza, ze na razie tutaj sie ocieplamy). 😉 Na pocieche – dosc slaba, przyznaje – po przeczytaniu Twojej ballady jadlospisowej pomyslalam sobie, ze inni tez czasem gotuja z roznych niestrawnych kawalkow tego, co lizneli kiedys w podrecznikach historii. I im mniej lizneli, tym zawzieciej gotuja… 😉
I ja tez wole wersje Smile w wykonaniu Nat King Cole’a, tylko z kolei za bardzo bylo mi zal oryginalnych scen z „Modern Times”, a razem ich znalezc nie moglam. Chaplin to odpowiednik Dickensa, tyle ze na ekranie… 😉
I tak trzymaj WW 😆 Kiedy nad 3 ranem w drukarni w 1982 był już etap NITRO – 3 mówiłem. ” Jeszcze tylko godzina. Za 50 mln. nie będzie Związku Radzieckiego, a to tylko 5 sekund. „. I zaraz było raźniej. 😀
Nie musi się nawet myśleć w epokach geologicznych, żeby wagę pewnych zjawisk uznać za… hmm… relatywną. 😉
Jeżeli w roku 2050 jakikolwiek student będzie w stanie powiedzieć, kto to był Kaczyński, albo przynajmniej określić, czy żył przed XV wiekiem, czy po, to możecie mi ogon uciąć u samej nasady. 😈
Oszczędźmy ogon. Teraz nie wiedzą kto prezydent 😈 No chyba, że ktoś z IPN-u 2050 za grant 😉
To Mariusz i Michal to nie ten sam Kaminski???????? 😯
Fakt, Moniko, że inni też gotują, ale ich kuchnie są tak daleko, że ja nie muszę nawet wąchać zapachów, nie mówiąc już o przymusowej konsumpcji. 😉
Heleno, prawie jak dwa Michały http://pl.wikipedia.org/wiki/Mariusz_Kami%C5%84ski_%28ur._1965%29 http://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Kami%C5%84ski
Heleno, jest jeszcze gorzej.Samych Mariuszów jest dwóch. 😈
FAZ z dzisiaj:
„Die New Yorker Staatsanwaltschaft hält derweil an der Anklage gegen Strauss-Kahn fest. „Die Ermittlungen gehen weiter“, erklärte die Staatsanwaltschaft am Mittwoch nach einem Treffen mit den Anwälten Strauss-Kahns. Zuvor hatten Medien spekuliert, dass die Anklage wegen Zweifeln an der Glaubwürdigkeit des mutmaßlichen Opfers möglicherweise bald ganz fallengelassen werden könnte”.
Czyli , nie będzie szybkiego końca….
Mnie wypowiedzi Michała Kamińskiego od 2 tygodni też zaskakują.
Wyszedł z oczadzenia? 😯
Nie, wyleczył się po prostu http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/stres-choroba-dlaczego-micha-kaminski-straci-nagle-wosy_161874.htm
Błąd 404!!!
Ale ja chyba wiem, włosy się traci od myślenia.
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/stres-choroba-dlaczego-micha-kaminski-straci-nagle-wosy_161874.html
Korekta wpisu
Czujność Wielkiego Wodza pozwala nam spać spokojnie 😀 Dobranoc
E, Bobiku, chyba jednak wachasz takze cudze zapachy – choc czasem bardzo dowcipnie przyprawione, jak np. w przypadku Borowitza. 😉 Teraz swiat jest tak polaczony, ze juz i zapachow z cudzych garnkow nie da sie zupelnie uniknac, chyba ze sie wylaczy internet i przestanie zupelnie czytac gazety, nie mowiac o niewlaczaniu telewizji… 😉
Aaaa, to dlatego jestem włochaty inaczej!! Ostatnio wielce myślę, jak się wybronić od niedyskrecji Jotki, która nie tylko, że czyta za dokładnie wpisy, to jeszcze porównywała Bobikowy psiazyl, psanktuarium, tudzież psiatecznik (czasem psiotecznik) do … no nie przejdzie mi przez klawiaturę!
Już…? I podlizałem się…?
Cza spać. Psy chrapią. Jeden gada przez sen 😆
Irek poszedł spać z drobiem 😯
To pewnie przez te odkrywki.
Wszyscy idą spać? Że pies chrapie, to nie jest powód. Gdybym chodził spać, bo kicia chrapie, to wstawałbym tylko na siku. 😎
Do czasu, oczywiście. 😎
Jeszcze nie spię i nadal czytam dokładnie 😉
Że ja nie śpię to chyba jasne? 😎
Zresztą akurat ani kot nie chrapie, ani drób, więc nie mam powodu iść spać. 🙂
Przyniosłam z blogu red. Paradowskiej. Zawsze przeczuwałam, że to właśnie tak sie prawy mają 😉
otu pisze:
2011-07-06 o godz. 22:00
znalezione w necie
Wierszyk Wojciecha Mlynarskiego:
Pociag spóznil sie do Buska – wina Tuska.
Podupada kurort Ustka – wina Tuska.
Groch sie jakos marnie luska – wina Tuska.
W Totku Ci nie wyszla szóstka – wina Tuska.
Zaszkodzila Ci kapustka – wina Tuska.
Cioci Zosi siadla trzustka – wina Tuska.
W szczerym polu uschla brzózka – wina Tuska.
W gardle Ci uwiezla kluska – wina Tuska.
Dyszel zlamal sie u wózka – wina Tuska.
Waza stlukla sie etruska – wina Tuska.
Zimny deszczyk w oczy pluska – wina Tuska.
Gorzkie lzy ociera chustka – wina Tuska.
Polamala nózki kózka – wina Tuska.
Ksiedzu z glowy spadla piuska – wina Tuska.
Polska to kolonia ruska – wina Tuska.
Na stadionach rabanina – Tuska wina.
Spytasz mnie publiko moja, a cóz to za paranoja?
To katechizm jest przesliczny sporej partii politycznej.
A dlaczego Panie swiety ten mój wierszyk nie ma puenty?
W miejsce puenty mgla i pustka – wina Tuska.
Skoro już odkryłam prawdę, mogę iść spać. Dobranoc 🙂
Ziobry durna paplanina – to już nie jest Tuska wina.
Pierwsza obróbka białej porzeczki zakończona. Dobranoc.
😀
http://www.youtube.com/watch?v=lYlX-BKop7g
Jeszcze kilka niezagosodarowanych rymów znalazłem 😆
Długa droga do Pułtuska – wina Tuska,
sanatorium kole Buska – wina Tuska,
motyl, który skrzydłem muska – wina Tuska,
noc niedarowana Józka – wina Tuska,
nie pokusa, lecz pokuska – wina Tuska,
mała na kanałach śluzka – wina Tuska,
nie rozmawia się o gustkach – wina Tuska,
nieskrobana rybia łuska – wina Tuska,
nie przyznali nam propuska – wina Tuska,
nie smakuje nam zakuska – wina Tuska,
wada widłowego wózka – wina Tuska…
Ktoś bez winy? To się chwali!
Niechże tym kamieniem wali! 🙄
to juz czwartrk? szybki tydzien 🙂
szeleszczaca mowi. UWAGA na €
jak padnie to beda prawdziwe JATKI
bywa
optymistycznie dolewam sobie herbaty
brykam
w tereny zielone, w obudzone lato 😀
brykam fikam
spiochy!!!! 🙂
ja juz przerwa, a Bobikowo w pieleszach?
no pieknie macie 🙂 😀
brykam 🙂 😀
Się pracuje oczywiście, gazety czyta, psy wyprowadza, itp trudliwe znoje 😆
Jak nie trzeba do szkoły chodzić, to i dyscyplina mniejsza. Ale ogólnie nie jest źle 😉
😆
http://www.youtube.com/watch?v=o7jGIoLDrZM
Dzień dobry 🙂 Ja się znienacka musiałem poznoić u nieludzkiego. 🙁 Do tego stopnia, że mi chciał dawać pełną narkozę i zaglądać w różne wstydliwe miejsca w rodzaju trzustki, płuc i wątroby, bo rzekomo coś tam się już mogło dziać niedobrego. 😯
Oparłem się mężnie tym zakusom, jako że w zasadzie poza przeraźliwym kaszlem nie miałem innych chorobowych objawów, ale kilka zastrzyków i tak dostałem. 👿
Domagam się teraz pogłaskania i ukojenia mych skołatanych nerwów.Taki poranek u nieludzkiego bardzo źle mi na duszę robi. 🙄
Całkiem nawiasem – zauważyłem, że ten komentarz nosi numer porządkowy 77777. Jeżeli ktoś ma na podorędziu jakąś odjechaną interpretację tego zdumiewającego faktu, to proszę, proszę – bez krępacji. 😆
Głask głask, koj kok!
Usiłuję czytać książkę, ale już wiem czemu mi nie szło. Nie dość, że jakiś udziwniony krój druku, jakiś późny gotyk w przejściu na renesans, to jeszcze literki są bardzo złośliwe, małe. A lupy nie dali.
A, lupa, czcionka zwie się Perpetua. Ugh
O, tak, tak właśnie. Tadeusz zaczął w dobrym kierunku.
I z włosem proszę, i z włosem, od głowy do ogona. 😈
Hm, 1930, oczywiście wzorowany na renesansowym Garamond czy Bembo. Ale nie podoba mi się, jest nieczytelny i chyba wiem czemu: brak złotego podziału.
Czytam perpetualnie i z włosem i pod włos…
Bobik, dobry piesek 😀 a zastrzyki be 👿
A te 77777 wystąpiły 07.07. 😆
Udziwnianie czcionek mnie się wydaje chorobą początkujących. Znaczy, też miałem taki moment – bardzo krótki na szczęście – kiedy zachłysnąłem się możliwościami, jakie daje komputer i zacząem cudować z pismem, tłem, ozdóbkami i etceterami. Na szczęście dość szybko znalazłem głowopukacz i po kilkakrotnym jego użyciu doszedłem do wniosku, że nie bez powodu pewne kroje pisma od dawien dawna są popularniejsze niż inne i nie bez przyczyny od wieków pisze się czarno na białym, a nie czerwono na zielonym. Po prostu oko tak woli.
Przyznaję, że w blogosferze omijam pewne miejsca, które może i nawet ciekawe są treściowo, albo napisane ładnie, ale autor wykombinował sobie, że fajne będą białe litery na czarnym tle, czy tam na inną „oryginalność” się wysilił. No, dziękuję. Moje oko po trzech zdaniach odmawia współpracy z takimi wymysłami. 🙄
77777 wystąpiło 07.07? 😯
To po prostu MUSI coś znaczyć. Ja się absolutnie nie zgadzam, żeby taki piękny zbieg okoliczności zniknął niezauważalnie w mroku dziejów, całkiem bez interpretacji. 😆
Bobiku, nie wiem, jak zareaguje Twoja wątroba http://archiwum.polityka.pl/art/edukacja-sluzbowa,431796.html , ale mnie po tym fragmencie tchu zabrakło
„W liście do wydawnictwa GSG&Partners, mieszczącego się w Kalifornii, szef wojskowego kontrwywiadu napisał, że pierwszy raz przeczytał Golicyna 20 lat temu: „I nadal jestem pod wrażeniem większości idei Autora”.
Macierewicz informował wydawców, że został szefem służby wywiadowczej, która została powołana w miejsce WSI, zdominowanego przez kilkuset oficerów szkolonych w Związku Sowieckim.
„Obecnie – pisał do wydawców – ku zbawieniu całej Wspólnoty Euro-Atlantyckiej i na rzecz wzmocnienia NATO, pozbyliśmy się ich. (…) Jeśli chodzi o SKW, muszę się przyznać, iż nasz sposób myślenia jest bliski myślom Golicyna. Prace Golicyna są wręcz niezbędne dla nas, jako nowej służby demokratycznego świata, przede wszystkim w celach edukacyjnych i szkoleniowych”.
Kontrwywiad Wojskowy miał pewne trudności z ustaleniem właściwego adresu wydawnictwa GSG&Partners, które ponoć posiadało prawa wydawnicze do książki Golicyna, list więc wysłano na adres post restante w USA. Dotarł cudem, bo numer skrytki nie był przez wydawnictwo używany przez ostatnie 10 lat.”
07.07 to jeszcze kumam, ale 77777 ???? 44 to bym wiedział. Może to 77777 – 77 734 ??
No ten pan od wywiadu to ma trochę tego… co ja mówię! on ma cholernie bardzo trochę tego!!
Ale stanowczo protestuję przeciw nazywaniu go Jurodiwym. Jurodiwy to był święty mąż, troszkę tego, ale mowa jego od Boga była. I kuda temu tu do mowy od Boga… eee…
Eee, widzę, że ten Szalony Antek to po prostu patałach jest. Porządna teoria spiskowa nie powinna się zatrzymywać wpół kroku. KAŻDY fakt, a nawet i niefakt, powinien w takiej teorii zostać odpowiednio zinterpretowany.
Jeżeli Golicyn zwiał w 1961, a do dziś najlepiej ze wszystkich wie, z czego biorą się kolejne posunięcia KGB, to kimże innym on sam może być, jak nie Wielką Wtyczką? Czy nawet Wielkim Rozgrywającym?
Antek, Antek… Nie wstyd ci tego braku intelektualnej odwagi i umiejętności powiedzenia be, jak już od tylu lat mówisz a? 🙄
Całkiem bez związku z powyższym, a w związku z tym, że Irek się wczoraj do geologii przyznał. 🙂
Irku, mówi Ci coś może nazwisko Marian Książkiewicz (to jeden z licznych wujów mojego taty)?
Prawdę powiedziawszy, chcę wreszcie sprawdzić, czy był to rzeczywiście taki koryfeusz geologiczny, jak głosi rodzinna legenda, czy… no, czy to tylko legenda. 😉
To też robota Golicyna 😀 „Kluczowe decyzje zapadły 18 lub 19 września podczas narady Macierewicza, Naimskiego, Kuronia i Lipskiego u Antoniego Libery. Zebrani postanowili utworzyć Komitet Obrony Robotników i przystąpili do pisania „Apelu do społeczeństwa i władz PRL”21. Jednocześnie zwrócili się (zapewne czynił to Lipski) do uczestników zebrania z 12 września z propozycją wejścia w skład KOR.”
Więcej… http://wyborcza.pl/1,93935,3666243.html#ixzz1RQCDxXml
” Geologia dynamiczna” Książkiewicza do dziś jest w mojej bibliotece. Fantastyczne dzieło w wielu punktach do dziś aktualne. Jedno ze znamienitych nazwisk polskiej geologii 😀
Kurczę, to jednak nie legenda, jeno prawda szczyra. 😯
No, no… Chyba mnie trochę zatkało.
Aż mi się teraz głupio będzie przyznawać, że tak osobiście ja wcale za wujem Marianem nie przepadałem. Strasznie mi się wydawał przejęty ważności swej profesorskiej Osoby i najwyraźniej oczekiwał od otoczenia, że też będzie przejęte. A ja mam jakiś taki genetyczny feler, że w zetknięciu z bardzo przejętymi sobą Osobami zaraz mnie korci, żeby wyciągnąć szpileczkę i nakłuć… 😳
No, ale zawszeć to wuj. Pana Zagłoba zapewne zapytałby w tym momencie: a wiesz ty, Bobiku, kto to jest WUJ? 😈
Ale wszystkie krakowskie profesory były sobą przejęte. Adam Krzyżanowski, rektor UJ, wyrzucił studenta z egzaminu, który zamiast Panie Rektorze nieopatrznie powiedział Panie Profesorze. ” No taaak- krzyczał za studentem- dziś panie profesorze a jutro Adasiuuuuu: 😀
Spadam w tereny ogrodowe
To mi wyjaśnia, dlaczego nie zostałem krakowskim profesorem. Genu przejęcia sobą mi zabrakło. 😆
Bobiku,
lecę z głaskami, smyraniem i stosownym zestawem wędlin wszelakich 🙂
(na stronie: a naleweczkę Piesek może? 😉 )
No właśnie, ja kilku dziwnych Krakusów znam 😆 A Bobik to chyba nawet post-Krakusem został, tak tym profesorem krakuskim nie chciał …?
100 !!! wpis:)
lubie krakowskich profesorów 🙂 to tak na marginesie.:)
czy u Was piękne slońce i piękna opalenizna 🙂 miłych wakacji. Pa!
W kwestii siódemek nic nie wymyślę, bo w ramach robienia sobie dobrze, wysłałam swoje małe szare na zielone 😆
A to załącznik do dopieszczania Bobika 😉
http://jakub333.wrzuta.pl/audio/5c47SbWBo6J/jan_kaczmarek_-_do_serca_przytul_psa
Dobrze, że było co wysyłać, ja coś swoich znaleźć nie mogę! Jest słońce, ale ma bardzo dziwne światło, takie sztywne, nieprzyjemne.
Tadeusz,
u mnie też ta liczba mnoga ma charakter wybitnie życzeniowy 😉
Nie wiem, czy to zastrzyki pomogły, czy dopieszczanie, ale już prawie w ogóle nie kaszlę. 🙂
W sprawie opalenizny trudno mi się wypowiedzieć wiążąco, bo futro mam okropnie gęste i w ogóle nie widać, czy jestem pod nim opalony, czy nie bardzo. 😉
Sprawy odebranego nakazem sądowym Piotrusia ciąg dalszy:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,9907577,Jak_rodzice_walczyli_o_Piotrusia__AKTA_.html
Sercem i wątrobą jestem po stronie tych, którzy nie chcą rozstrzygać, czy winna jest tu matka, czy ojciec, ale nie mieści im się w głowie bezduszność dorosłych wobec dziecka. Nie liczy się mała, przerażona, płacząca istota, tylko papiery i kto kogo.
Wrrrr…
Ciemną nocą gdy nikt nie widzi
stuk klawiszy cichy się niesie
z polskiego losu skryba szydzi
sącząc piwo w służbowym dresie
W kłębach dymu wszak nic zdrowego
się nie urodzi, to wiadomo
jest gdzieś w kraju coś plugawego
on to odnajdzie, ecce homo…
Brońmy przed nim Rzeczpospolitą,
chce jej wyrwać ducha i wiarę
dajmy jego obleśnym chwytom
swą odpowiedź na chwytów miarę
Tam, gdzie widzi on czyjąś biedę,
gdzie marności wytyka palcem,
my pokażmy mu tych bied siedem
rozgnieciemy biedą jak walcem
Skryba widzi podatną glebę
pod nastroje antypaństwowe
dostrzegamy gleb tych aż siedem
mamy przecież otwartą głowę
Opozycję skryba wyklina
wykarmioną wszak polskim chlebem
wyliczenie nasze go ścina:
opozycji widzimy siedem!
Skrytykuje zacnego księdza
jeżdżącego skromnym Maybachem,
zjedźmy siedmiu, niech wie, że nędzą
jest wszak przy nas i patałachem
Łoj, coś teraz to chyba bredzę
zakałapućkałem się trochę
mam nadzieję, że bredzeń siedem
skryba skrobnie i zrobi wiochę…
😉
Bobiku, ciesze, sie, ze kaszel juz Ci przechodzi, choc szkoda, ze tyle nerwow sie najadles przy nieludzko-lekarskiej interwencji. A siodemki, przynajmniej w rodzinnych magicznych wierzeniach, to siekery i trzeba na nie uwazac. Jedna ciotek, jeszcze przed pierwsza wojna, gdy listownie zamawiala hotele pokojowe na swoje wojaze, zawsze stanowczo zaznaczala, ze numer hotelowego pokoju nie powinien zawierac siodemki. I dobrze na tym wyszla, dozywajac w koncu poznej dziewiecdziesiatki (choc przy okazji kolejnych wojen lekko skorygowala papiery, i oficjalnie zeszla w nieco mlodszym wieku). 😉
Zas co do sprawy Piotrusia i jego rodzicow, to taktyka zastosowana przez prawnikow ojca jest juz od tylu lat stosowana po tej stronie Atlantyku, ze obecnie juz tworza sie grupy wsparcia i nacisku dzieci – obecnie doroslych mlodych ludzi – ofiar takiego podejscia, w ktorym niechec dziecka do ojca (zwykle tak sie to rozklada, choc nie zawsze) jest tlumaczona przede wszystkim jako wina matki, ktora zle dziecko do niego nastawila (i w zwiazku z tym czesto matkom odbiera sie prawa rodzicielskie w czesci lub w calosci), z pominieciem wszystkich innych czynnikow w danej sytuacji. No i dobro dziecka, o ktorym wszyscy duzo lubia mowic w takich sytuacjach tak roznie mozna rozumiec, bo teorie na temat tego co dla dziecka jest dobre tez sie przeciez zmieniaja z uplywem czasu, a nawet wspolistnieja w tym samym czasie.
O, zeen tez o siodemkach. 😆
No i pechowa, bo się zakałapućkał po siedmiokroć 😆 Piotrusia los brzmi koszmarnie, jednak nadal sądzę, że w GW widać ogromną stronniczość. Chętnie przeczytałbym także artykuł trzymający stronę ojca. A najchętniej taki wyważony.
Tadeuszu, nie chodzi o stronniczośc artykułu, tylko o los dziecka.
Biednego, niesamodzielnego dzieciaka, za którego dorośli podejmowali decyzje, którego ukształtowali tak a nie inaczej.
To dziecko się boi i ten strach jest prawdziwy…
Racja, dlatego napisałem „wydaje się koszmarny” („brzmi” chyba mało po polsku wyszło). Bardzo delikatnie tylko powiem, że o jego losie dowiadujemy się z owego tekstu GW, do czego się odnosi moja uwaga.
Pytasz, odpowiadają.
Niemcy bezatomowe będą miały prąd z ekologicznie spalanego węgla i gazu 😆
http://www.newscientist.com/article/dn20665-germany-will-use-fossil-fuels-to-plug-nuclear-gap.html
Tadeusz, ok.
Przeczytałam, że Zdzisław Podkański -lider Stronnictwa „Piast” – wzmocni (?) listy wyborcze PiS. To jest „polityk”, który chciał w Paryżu spotkac się z Józefem Czapskim, wówczas już nieboszczykiem. I twierdził, że Czajkowski, to polski kompozytor.
Niech wzmacnia i wzmaga ❗
A ja się pytam jak Czapski śmiał już nie żyć 👿
Bobiku!
Z witryny Serwis Matematyczny przekopiowałem poniższe:
—
W starożytności niektórym liczbom przypisywano moc magiczną. Ów mistycyzm liczbowy został zapoczątkowany przez Pitagorasa i jego uczniów. Za ich pośrednictwem rozpowszechnił się po całej Grecji i w szczątkowej postaci przetrwał aż do naszych czasów. Stąd na przykład mamy feralną trzynastkę. Jednak największą moc magiczną przypisywano w starożytności liczbie 7. Wiele faktów historycznych i kulturalnych, wiele dzieł rąk ludzkich powiązano z siódemką. Oto niektóre z nich:
■Siedem cudów świata starożytnego.
■Siedmiu mędrców starożytności.
■Siedem kryształowych sfer.
■Siedem dni w tygodniu.
■Siedem tonów gamy.
■Siedem krów tłustych i siedem krów chudych.
■Siedem sztuk wyzwolonych: artes liberales.
■Za siedmioma górami, za siedmioma lasami…
■Siedem pięknych dziewcząt i siedmiu chłopców ateńskich składanych rok rocznie na pożarcie Minotaurowi, potworowi w postaci byka, pół człowieka, którego król Minos jego ojciec zamknął w labiryncie na wyspie Krecie, żeby nie mógł wydostać się stamtąd.
■W starej polszczyźnie siódemka otoczona była nimbem tajemniczości. Świadczy o tym chociażby „Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi”, w której jest między innymi zapis: ” …Wziął Jagiełło księciu opolskiemu za 7 dni 7 zamków, ale pod zamkiem Bolesławem 7 lat leżeli Polacy, aż im się poddał…”
—
Uzupełnienie powyższego zestawu znajdziecie tam:
http://www.zse-2.krakow.pl/zse2/pozalekcyjne/matematyka/szczesliwa%20siodemka.htm
Powinienem ten zlinkowany tekst przemilczeć, ale mamy tu coś fe! czego milczniem pominąć nie można. Otóż zlinkowany tekst otwera mi się w przeglądarce jako karta „Autorzy ston”.
Nagłówek tekstu to „Magiczna siódemka”.
Nie jestem purystą w kwestii własności intelektualnej, ale mamy to oczywisty przykład echa pewnej postawy będącej odmianą trądu myślowego. Na witrynie krakowskiego Zespołu Szkół Zawodowych umieszczono ściągę. Plagiat jest ordynarny i nie usprawiedliwa go uzupełnianie poszczególnych pozycji pytaniami i odpowiedziami. Szczytna idea popularyzacji matematyki nie usprawiedliwia przemilczania źródła tekstu.
Hasło „mistycyzm liczbowy” jest znane i wykorzystywane.
Mniej znane i niesłusznie moim zdaniem pomijane jest związanie przez pitagorejczyków matematyki z moralnością.
Oto cytat z artykułu „Pitagoras” w polskiej edycji Wikipedii:
„pitagorejczycy byli ludźmi dbającymi o równowagę ducha, nie nawykłymi do kłamstwa i kradzieży”. Kto ciekaw niech pozna problem niespożywalności bobu starszy niż szkoła pitagorejska.
Przy okazji schlebię Gospodarza. Oto witryna
http://www.granumfn.pl/bobik.html
podaje do wiadomości Gości (z odrobina mojej manipulacji):
„wyróżnia się [on] najwyższym potencjałem plonotwórczym”.
Mniejszy brat bobu schlebiony!
Tego nawet Piotr Adamczewski nie wymyślił!
Matematyka naturą swej tkanki i tworzywa wymusza uczciwość intelektualną. Z poszanowaniem cudzych osiągnięć umysłu przez wieki było źle i dziś nie jest lepiej.
Ponoć Georg Philipp Telemann w swych licznych utworach często umieszczał zapożyczena z utworów innych muzyków bez wskazywania źródła (Księżniczko Doro! Można prosić tu o choćby krótki dopisek krytyczny?), a Wikipedia wprost pisze o wzajemnym wzorowaniu się Telemanna i Händla.
Wśród swych bliskich znany jestem z powrotów z dalekej podróży do watku sygnalizownego pół godziny wcześniej.
Oto przykład:
Programista tworzący w języku C (rzymska setka kłania się w poczuciu jej przemilczania) literę F czyta jako liczbę piętnaście.
A liczba 77777 przez domniemanie ma zapis dziesiętny.
Programiści tworzący w języku C kody źródłowe programów komputerowych odczarowują tę pięciokrotnie magiczną liczbę zapisując ją szestnastkowo 0x4861.
Nieświadom zaprosisz Bobiku takiego na letnie świętowanie przy winie braku okazji w Koszyku przy dobrym winie oraz chaotycznym mówieniu o wszystkim i niczym, a on mając w pogardzie fatyczną funkcję języka wybrzydza:
Po ile?
Po siedem.
Co po siedem?
A co po ile?
A potem po cichu ten kandydat na doktora C++ pyta Labradorkę: „A tak przy okazji, to za co pijemy?”
Oczywiście rżnie głąba! U Bobika pije się za cudze!
Powodzenie i zdrowie.
Po lekturze Baumanowskiego traktatu o interregnum mam wrażenie Bobiku, że Twe choróbska to kara za moje grzechy.
Straszny bałagan w tym niebie.
Otwierasz komputer i Labradorka istnieje.
Zamykasz komputer i Labradorka znika.
Bo Labradorka to antykot Schrödingera.
Ale jak mówił mi Prosiaczek cytując mem Puchatka, to już inna bajka.
Staruszek przypomniał mi dolę krasnala z Wrocławia ( innych nie znam) ;), który siedząc za ” siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma lasami……” bujał się cały dzionek w fotelu mrucząc pod nosem ” O k…… ale stąd wszędzie daleko”
Skoro kwestia siódemki została wyjaśniona, czyli jeszcze bardziej skomplikowana 😉 wrócę na chwilę do Piotrusia, bo mi to na wątpiach leży.
Poznanie sprawy od strony ojca nie było możliwe, bo odmówił rozmowy z gazetą. Nie sądzę, żeby w takiej sytuacji dziennikarz miał bowiązek zrezygnowania w ogóle z pisania o sprawie, bo przecież są w niej – poza interpretacjami stron – również fakty i akta, na których można się oprzeć.
Z faktów i akt wynika (chyba?) niewątpliwie, że ojciec w przeszłości uciekał się do przemocy wobec matki, co mogło wpłynąć na stosunek dziecka do niego nie mniej niż „nakręcanie” przez matkę. Wydaje się też, że ze względu na swoje stanowisko ojciec był jednak przez wymiar sprawiedliwości nieco faworyzowany. Ale przede wszystkim widać, choćby w filmie z „akcji” sądowej, że uczucia dziecka są tu całkowicie lekceważone. Pani kurator przysłuchuje się jego krzykom z kompletą obojętnoścą i nawet nie próbuje nic zrobić, ojciec na cierpienie dziecka nie zwraca uwagi, bo jest zainteresowany wyłącznie „wykonaniem nakazu sądowego” i postawieniem na swoim, tylko matka stara się dziecku jakoś sytuację ułatwić, chociaż na pewno jest sama w ogromnym stresie.
Bez względu na to, co w tej rodzinie zaszło wcześniej – naprawdę kochający ojciec już raczej zrezygnowałby z dochodzenia swoich praw, niż naraził dziecko na taką – widoczną przecież – traumę. A uczciwy profesor psychologii przyznałby, że lepszy już związek symbiotyczny i niezdrowy niż żaden.
Zobaczmy, co ten ojciec swojemu dziecku zaoferował: ja ci przerwę ten silny, symbiotyczny związek siłą, a w zamian dostaniesz na początek brak związku, traumę, przerażenie, lęk i tęsknotę za mamą, a potem się okaże. Czy to narawdę ma być dla dziecka zdrowsze?
Mar-Jo. Jesteśmy wyleczeni z Podkańskich. To jeden z występów jego syna http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091202/LUBLIN/506270184
I uzupełnienie do „sprawy Piotrusia” http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,9907024,Kwiatkowski_o_sprawie_Piotrusia__Poruszyla_mnie__Zazadalem.html
Mar-Jo @19:20
Przecież Czajkowski to jak najbardziej polski kompozytor 🙂
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/08/18/czajkowski-andrzej/
Irku, dzięki za link.
Widac, że po tatusiu odziedziczone nie tylko nazwisko! 🙂
Pani Kierowniczko, Tym Czajkowskim, to pan Podkański nawet próbował się tłumaczyc po kpinach mediów. 🙂
Ale przecież wiemy, że bladego pojęcia o Jego istnieniu nie miał.
I trochę historii polecam http://www.polityka.pl/historia/1517198,1,pogrom-kielecki-i-egzekucje-nazistow.read
Tyle o sprawie Piotrusia mówicie, że aż wziąłem i poczytałem. Tak, dzieciak na tym wychodzi najgorzej, tak jest zawsze, czy to bezrobotni pijacy, czy psychologowie. Ale pozwólcie mi być cynikiem i powiedzieć, że gdyby pełnomocnikiem mamusi nie był mec. Senyszyn, to ani Wyborcza by się nie pochyliła, ani minister nie zagrzmiał. I jeszcze nieśmiało napomknę, że dym to będzie dopiero teraz i Piotruś się bardzo zdziwi jeszcze kilka razy, obawiam się.
„Skoro kwestia siódemki została wyjaśniona”
Nie została! Staruszka z pewnością stać na więcej! Prosimy o bis.
Wielki Wódz 6 lipiec 11, 22:41
Irek poszedł spać z drobiem 😯
Zabieram swoich partnerów życiowych i mówię DOBRANOC. 😀 http://pl.wikipedia.org/wiki/Strepet http://pl.wikipedia.org/wiki/Drop
Nie wykluczone, że zajrzę, bo jak się zaczną kokosić to ze spania nici 😉
Dzieci zawsze wychodzą najgorzej. I wtedy, gdy jest rozwód i wtedy, gdy go nie ma, a koniecznie być powinien 🙁
A od rozwodu psychologów gorszy jest tylko rozwód psychiatrów. Tak mi powiedział dawno temu jeden sędzia, kiedy pisałem protokoły jako praktykant. 😕
O, widzę że nawet do spania z drobiem jest potrzebna jakaś wiedza. Tego strepeta nie miałem dotąd zaszczytu. 🙂
Zaraz, Irek reintrodukuje stopie i satrapy? Dropie to introdukowali w pewnej wsi w wielkopolsce ale strasznie słabo im to szło. Tylko zamek po dropiach zostal 🙂
No tak, nie ma to jak automatyczna korekta 👿
Haneczko, masz rację, dzieci zawsze wychodzą najgorzej.
Oglądałam wywiad z Walterem Kohlem, starszym synem Helmuta Kohla. Rodzina, to była dla H.K. dekoracja PR.
Prawdziwa rodzina nazywała się CDU.
Co oni (tj. żona i synowie) H.K. przeszli!
Pamiętam taką wypowiedź Neli Rubinstein, już po śmierci Artura,
że życie z Arturem to była bajka.
Po pewnym czasie wiadomo było, jak ta „bajka” wyglądała…
Chwileczkę, bo się pogubiłem… to Irek w końcu chodzi spać z drobiem, czy z dropiem? 😯
No tak, Hannelore Kohl popełniła samobójstwo. Co prawda nie do końca jest jasne, z jakich powodów, ale najwyraźniej jej życie też bajką nie było, skoro zdecydowała się je sama zakończyć.
Aż tak bezlitosny aby całą prawdę o siódemce Wam wyłożyć to nie byłem. Moją intencją było wskazanie, że jesteśmy istotami które wymyślają byty zbędne, po to aby je grubo owinąć emocjami i sporami wielowiekowymi.
Całość nabiera życia i rodzi pytania takie jak: „Czy ruda wróżka jest mniej wiarygodna od wróżki czarnowłosej?”
A najistotniejszm elementem mego wykładu była niespożywalność bobu. Większość mlodych ludzi miałaby większy pożytek z wyjasnienia niespożywalności bobu niż twierdzenia wiążacego długości boków trójkata prostokątnego.
Bób a wylewy Nilu – oto jest problem.
Bobik jest cenny i smaczny – muszę to wyrażać łopatą?
Przez dziesięć lat byłam biegłym sądowym. Wydawałam opinie dla sądu w sprawach rozwodowych, opiekuńczych – takich właśnie, jak sprawa Piotrusia, związanych z pozbawianiem władzy rodzicielskiej, ustanawianiem rodzin zastępczych, przestępczości nieletnich.
Nie powiedziałabym, że rozwód psychologów różni się w jakiś szczególny sposób od innych rozwodów. Niezwykle dramatycznie rozwodzą sie też lekarze, nauczyciele. Ale dotyczy to też tak zwanych ludzi prostych. Składa się na to bardzo wiele czynników. Choć najważniejszym jest charakter obu stron. Kolejnym ważnym czynnikiem jest mieszanie rodzin i pazerność adwokatów, którzy przeciagają sprawy w imię własnych interesów.
Artykułu na temat Piotrusia nie przeczytałam. Są to sprawy niezwykle złożone.
Kiedy się czyta akta zebrane przez sąd wyłania się jeden obraz sprawy. Inne obrazy wyłaniają się z rozmów ze „stronami”, jeszcze inne z rozmów z dziećmi i z badań testowych. Te obrazy trzeba jakoś poskładać do kupy i starać się wyciągać z nich wnioski.
Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że sprawa została zbadana dostatecznie wnikliwie i kompetetntnie.
Opinie dla sądu przygotowuje zespół. Z reguły jest w nim psycholog i pedagog lub dwóch psychologów a w razie potrzeby psychiatra.
Sąd z reguły pyta o to jaki jest charakter więzi emocjonalnych łączących dziecko z rodzicami, które z rodziców daje lepsze gwarancje właściwego wychowania dziecka – w tym zapewnienia mu kontaktów z drugim z rodziców. Czasem pojawia sie pytanie o tak zwane dobro dziecka. Jest to pytanie pułapka, ponieważ różnie definiowane jest to „dobro”. Zdażało mi się stawać na sali sadowej i tłumaczyć Wysokiemu Sądowi dlaczego dwie opinie wydane przez dwa zespoły psychologów różnią się od siebie w sposób diametralny. Różnice występowały zazwyczaj pomiędzy opiniami wydawanymi przez Komitet Ochrony Praw Dziecka a opiniami wydawanymi przez biegłych z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno – Konsultacyjnego. Wynikały one właśnie z odmiennego definiowania „dobra dziecka”.
Sąd może, ale nie musi uwzględnić opinii biegłych.
Są to zawsze sprawy bardzo bolesne 🙁
Dobranoc 🙂
Na troje dziad wróżył.
Ciekaw jestem czy jakiś hodowca drobiu próbował ustanowić w kurniku bez okien cykl świecenia 23-godzinny. Zwiększenie rentowności o 1/24 Irek by zaakceptował.
Dobranoc.
Jutro z rana wcielamy zasadę:
niezależnie o której wstajemy, budzimy się w południe.
@staruszku, tylko blondynki jako wróżki są wiarygodne, //tak tylko sie wtraciłam gdybyś chciał do którejś sie wybrać 🙂 //
@ straruszku , kto rano wstaje temu Pan Bóg daje 🙂
jakos mi się nie chce spać, dobrej nocki 🙂
Pewnie, że to są sprawy złożone i ja się absolutnie nie podejmuję rozstrzygania, kto z rodziców w czym zawinił i na ile. Ale na podstawie filmu można było stwierdzić, że o dobro dziecka przy egzekucji wyroku zadbano nieszczególnie i o tym mówię.
A bobik, według Wiki, charakteryzuje się smukłym pokrojem. Ci, co mnie znają, mogą potwierdzić, że Wiki nie kłamie. 😈
” Der niedersächsische Kultusminister Bernd Althusmann hat in seiner Doktorarbeit mehrfach gegen die Regeln der Wissenschaft verstoßen”.
Jakaś plaga , czy co? Wspólnego ręcznika używają? 🙂
Dobranoc.
Wspólnego ręcznika i wspólnej szczoteczki do zębów marki Doktor Best. 🙄
@Mar-Jo:
Tak, plaga wskakiwania do wolno jadącego pociągu. Dysertacje są (od wieków i z założenia) w znacznej części pracami o charakterze kompilacyjnym (np. tzw. dyskusja jest niemożliwa bez obszernego cytowania). Tyle tylko, że obecnie powszechnie dostępne stały się algorytmy pozwalające na szukanie cytatów. I dostęp do wszystkiego łatwiejszy. To jest główny powód wysypu Katonów starszych i młodszych. A (zapewniam Cię) dysertacją Helgi Frontschack z Wuppertalu nadal się nikt nie będzie w skuteczny medialnie sposób interesował. Linijkę rozpoczęto przykładać z lekka na oślep do „znanych” nazwisk. No i mamy ten makaron.
No, ja bym tu jednak zrobił różnicę między, nazwijmy to, cytatem zacytowanym, a cytatem ukrytym. 😉 Jeżeli ktoś nie uważa za stosowne zaznaczyć, że jakiś fragment jest cytatem, a nie jego oryginalną tfurczością, to jest to po prostu naruszenie prawa autorskiego, niezależnie od oszustwa naukowego. I chyba nic dziwnego, że większe emocje wzbudza to w przypadku postaci publicznej niż w przypadku Helgi Frontschack z Wuppertalu. W końcu jak ktoś idzie w politykę, to musi sobie zdawać sprawę z tego, że będzie pilniej obserwowany od Frau Frontschack. Jego własna, dobrowolna decyzja. 😉
Jotko i ja w mojej karierze zawodowej w Polsce i Kanadzie mialam do czynienia z sadem rodzinnym i ochrona dzieci przed przemoca w rodzinie. Zgadzam sie z toba, to sa sprawy b. skomplikowane, Czasto rodzic, ktory ma opieke nad dzieckiem, ma juz nowego partnera i nowa, szczesliwa rodzine. Chcialby odejsc i zapomniec o poprzednim partnerze, do ktorego czuje juz tylko nienawisc. Ale, od ojca dziecka odejsc sie nie da, jesli sam tego nie chce; ani nie powinno, za wyjatkiem skrajnych przypadkow. Musimy sie dzisiaj nauczyc zyc w rodzinach bardzo skomlikowanych.
Na temat siodemek wiecej powiedziec sie nie da, choc telemach jest w tej sprawie optymista. Ja tylko dodam, ze wg. Wojciecha Gasowskiego jak sie ma 20 lat to jest przed nami siodme niebo: zalacznik
http://www.youtube.com/watch?v=ojKt27jqbvI
To ma sens.
To Archaniol Gabriel zawiodl proroka Mahometa do siodmego nieba (na koniu zreszta); poza siodme niebo mogl przejsc tylko sam Prorok.
bez obaw ze odkryja konpilacje, brykac mozna i bez matury 🙄
brykam
pada, leje wiadrami i to nie jest zle, tereny zielone cieszy 🙂
brykam fikam
Samo sformułowanie piękne „mehrfach gegen die Regeln der Wissenschaft verstoßen”.
Nie prościej byłoby, jakby sobie jak normalny człowiek kupili taką pracę? W Polsce podobno całkiem spory rynek jest 🙂 Już widzę oczyma wyobraźni te reklamy: przyjedź do Polski, twój doktorat już tam jest! Oprawiony na czerwono ze złotymi literkami. Biret gratis. Do togi dopłacamy.
Ja się stanowczo nie zgadzam na sformułowanie, że prace naukowe to kompilacje. Chyba że podłe prace. Cóż, faktów to się nie zmieni, więc sporo opisów faktograficznych musi się powtarzać. Albo np. opis metodologii. Albo podstaw koncepcyjnych. Ale to te mniej istotne części pracy.
Piotruś: No cóż, sądzę, że kuratorzy już się tyle napatrzyli w swoim życiu, że jak zwykle w takich przypadkach nieco zobojętnieli. A rozliczają ich z egzekucji prawa, jakie by nie było, nie z emocji. Jotka opisała detalicznie te robaki zwątpienia, jakie mnie ogarniają przy takich emocjonalnych artykułach. Gazeta jest od sensacji.
Dzień dobry 🙂 Mojemu zielonemu też by się już deszcz jaki przydał, ale on widocznie tak zajęty u Rysia, że do mnie zajrzeć nie ma czasu.
Za to jak zerknąłem do krakowskiej prognozy pogody… ujj, chyba przez cały pobyt W Krakówku spod parasola nie będę wychodzić. 🙄
Nowatorski pomysł Tadeusza na rozwinięcie rynku prac doktorskich ja bym trochę poszerzył: niech kupują te prace u mnie, a ja się będę reklamował „nie musisz nawet jechać do Polski. Bobik już tu jest”. 😈
Witajcie 🙂
A to juz bylo?
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,9907577,Jak_Barbara_L__i_prof__J__walczyli_o_Piotrusia__AKTA_.html?as=1&startsz=x
Biedny dzieciak….
Tadeuszu, tyś gotów usprawiedliwiać zobojętniałych kuratorów, czy mi się tylko tak zdaje? 😯
Jotka pisała o tym, że przez 10 lat była biegłą sądową w sprawach rodzinnych, ale w jej poście bynajmniej nie czułem zobojętnienia. Ja też od wielu lat zawodowo mam do czynienia z ludzkimi problemami (również rodzinnymi, choć nie tylko) i gdybym poczuł, że zaczynają mnie one nieszczególnie obchodzić, to wiedziałbym, że jest to znak wypalenia i powinienem jak najszybciej zmienić pracę.
To oczywiście nie znaczy, że słysząc o jakimś kolejnym ludzkim dramacie wybucham płaczem i rwę włosy z głowy. Od tego jestem, żeby zachować spokój i trzeźwość umysłu, bo wtedy mogę skutecznie pomagać. Ale spokój i manie gdzieś to nie jest to samo. I na pewno moją rolą nie jest zwiększanie cierpienia moich klientów. Pani kuratorka znała przecież tę rodzinę już wcześniej, musiała się spodziewać, że to wykonanie nakazu sądowego będzie miało traumatyczny dla dzecka przebieg. Czy zrobła coś, żeby tej traumy uniknąć? Poinformowała o sytuacji sąd, zaproponowała jakieś kompromisowe rozwiązanie, próbowała pomóc jakoś złagodzić dramatyzm odbierania dziecka? Guzik, nic nie próbowała, przyjęła po prostu założenie „niech się gówniarz wywrzeszczy, ja poczekam”. 👿
Nie zgadzam się na bezduszność kuratorów, pielęgniarek, lekarzy, nauczycieli, sędziów, pracowników socjalnych, psychologów, doradców rodzinnych, etc, etc. Specyfiką tych zawodów powinna być właśnie wrażliwość na problemy bliźnich. Nie musi się moimi problemami przejmować sprzedawca śedzi, komórek czy wypasionych bryk. Ale jak się nimi nie przejmuje kurator, to jest on złym kuratorem, bez względu na to, z czego jest w praktyce rozliczany. Dlatego, że jak się zajmuje ludźmi, nie śledziami, to trzeba się jeszcze rozliczać z własnym sumieniem.
I jeszcze raz mówię – to nie chodzi o przyznanie racji którejkolwiek stronie w sprawie Piotrusia. Jasne, że rodzinne historie są niezwykle pogmatwane i bardzo rzadko winna jest tylko jedna ze stron. Chodzi o to, że jeżeli dziecko na wybranym rowiązaniu sprawy najwyraźniej ucierpiało, to znaczy, że ktoś tu nie dopełnił swoich obowiązków i nie przejął się w porę.
Tadeusz o 7:56 Nie prościej byłoby, jakby sobie jak normalny człowiek kupili taką pracę? W Polsce podobno całkiem spory rynek jest
i kupuja tutaj tez 🙂
rynek jest spory i ogloszen w gazetach pomagam przy pisaniu sporo (bylo przynajmniej do „nakrycia” Karl-Theodor zu Guttenberg)
popyt podaz 🙂 😀
No racja, Bobiczku, racja. Ja chyba usiłuję sobie wytłumaczyć, co sprawia, że się cały zjeżam na relacje prasowe. Na pisanie, że „blondynka chowała się za żywopłot” (to o kuratorze), co prowadzi do tego, że z góry sądzę, że ktoś ich już osądził i skazał w gazecie. A filmiku nie oglądałem, nie na moje nerwy. Ja się przejmuję 🙁
To może optymistyczniej:
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,9912218,Zaskakujacy_sukces_Wroclawskiego_Roweru_Miejskiego.html
(to z wersji dla telefonów, szybciej działa i nie ma reklam :-), prawie).
To skutek niewątpliwie upartego lansowania pewnej mody. Jeżdżę całe życie i coś się zmieniło w postawach ostatnio. Nawet auciarze rzadko chcą zabijać. Pewnie przykład szacownych, czcigodnych i nobliwych panów (hej, to ja!!!) też swoje robi. Chociaż nadał widzę błysk niedowierzania w oku studenta, który mnie pierwszy raz na wehikule widzi.
No proszę, a ja nawet nie zauważyłem, że w Krakowie taki system rowerowy już istnieje. 😳
Popieram, rzecz jasna. Mogę nawet gratis wierszyk rowerowy napisać, jak się ktoś do mnie zwróci. 😆
Dzień dobry,
w maju rejestrowałam, jak szykują się rowery miejskie 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/WrocAwMaj2011#5613369683314269890
Potem wciąż nie miałam czasu, żeby zdjęcia wrocławskie podpisać, więc nie wrzucałam na blog, ale oglądać można 🙂
królik @3:33
Pamiętam, że się przerabiało: Ja mam 20 lat, ty masz 20 lat, przed nami siódma klasa…
Opowiadał mi Piotr Krajewski z WRO, że wśród znajomych jego córki, która mieszka w Paryżu, obciachem jest nawet mieć prawo jazdy. Nikt nie jeździ samochodem, wszyscy na rowerach.
Jak ktos ma blisko to moze sie rowerem wyglupiac ale to nie dla mnie 🙂
O jej, to trzeba wejść do tej budy, żeby jeździć… to wole swój 🙂
Zwierzaku, naprawdę na operę do Sydney nie skaczesz na rowerze? 😆
Naprawde Bobiku, moge braznac sie o ziemie! 🙂
Słuchajcie, to ja jestem szalenie tryndowy, a może nawet byłem tryndsetterem (choć do setera mi daleko). 😈 Od lat już nie jeżdżę samochodem (prawo jazdy niby posiadam, ale tak głęboko schowane, że chyba nikt go nie znajdzie), tylko komunikacją miejską, rowerem albo przemierzam długie kilometry na łapach własnych. I wcale sobie nie krzywduję. 🙂
He, he, Ziobro już planuje Wielki Skok. Razem z Kurskim.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9913655,Wojna_Kurskiego_i_Ziobry_z_prezesem_PiS___W_samolocie.html
Obym był złym prorokiem, ale jak ci dwaj dorwą się do żłobu, to możemy jeszcze zatęsknić za Prezesem… 🙄
to co ja jestem? od 25lat: S-Bahn, U-Bahn, Bus, Straßenbahn,
brykanie, fikanie 🙂 😀
zielony w tereny zielone
Rysiu, Ty jesteś, niestety, kręgowcem zagrożonym zniknięciem, podobnie jak drop. 🙁
http://archiwum.polityka.pl/art/po-dropie-zaginal-trop,398940.html
Swoją drogą nieścisłe informacje w tym artykule. Podają, że ryś występuje jeszcze w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, a o terenach berlińsko- szczecińskich ani słowa. 👿
Ja uważam, że Blog jest zagrożony zniknięciem Rysia. Bez uprzedzenia! Rysiu po prostu znika na czas jakiś. 🙂
Faktycznie, nie pomyślałem o tym aspekcie znikalności Rysia.
To może trzeba by blog wziąć pod ochronę? 😆
No mówiłem psiatecznik! Czyli psiatecznik-rysiecznikowy.
Ktoz nie pamieta po tej stronie oceanu jak uzbrojona armia odebrala malego kubanskiego chlopczyka rodzinie jego zmarlej w czasie ucieczki z Kuby matki i oddala ojcu na Kubie. Decyzja byla w sumie sluszna, tez sfilmowana. Nie chce bronic nikogo, ale Piotrus ma prawo miec w swoim zyciu i matke i ojca.
No ale hej ho hej ho do pracy by sie szlo, TGIF!
Kroliku, ale sprawa Eliana Gonzaleza to byla przede wszystkim sprawa polityczna, w ktora byly gleboko wplatane watki wzajemnej niecheci pomiedzy Kuba i USA, a jednoczesnie podejscia wielu zwyklych Kubanczykow, ze wszystko lepsze niz zycie pod rzadami Castro. Tez skomplikowana sprawa, ale nieco gdzie indziej przebiegala os konfliktu. Choc oczywiscie, jak zwykle w takich sprawa, nawet gdy abstrahuje sie od „winy” kazdej ze stron, pozostaje wlasnie podstawowe pytanie o to, co jest „dobrem dziecka” (w tamtym przypadku – wzrastanie na Kubie z ojcdm, czy z dalszymi krewnymi na Florydzie).
Zreszta w sprawie Piotrusia (obecnie, jak rozumiem, porwanego przez ojca, skoro nikt nie wie, gdzie dziecko jest), chyba glowna osia konfliktu, oprocz osobowosci rodzicow, jest takze co sie ogolnie rozumie przez dobro dziecka: wspominany kilkakrotnie „zwiazek symbiotyczny” z matka wedlug zwolennikow jak najwczesniej autonomii dziecka (zdaje sie, ze w tym przypadku niepelnosprawnego) dla zwolennikow np. attachment parenting bylby o wiele mniej podejrzany, a wrecz zbawienny. W koncu dochodzi sie do konfliktu na temat roznych teorii wychowawczych (a w historii teorii na temat tego, jakie wychowanie jest dla dziecka najlepsze bylo juz sporo).
Ależ Króliku, nikt nie twierdził, że dziecko nie ma mieć obojga rodziców. Ale w dyskutowanym przypadku wyglądało przecież na to, że to właśnie ojciec chciałby całkowicie wyeliminować z życia dziecka matkę. Zabiera dziecko i znika bez podania adresu, bez ustalenia jakiegoś harmonogramu spotkań, bez omówienia z matką, jaki wpływ będzie mogła mieć na życie dziecka… I to w sytuacji, kiedy – jak sam przyznaje – dziecko jest z matką bardzo silnie związane. To są, o ile się nie mylę, fakty, nie interpretacje.
Oczywiście, jest bardzo możliwe (i prawdopodobne), że wcześniej matka nie starała się o to, żeby syn miał więź z ojcem. Tego też nie pochwalam. Tylko że ojciec wtedy wiedział, gdzie się dziecko znajduje, mógł się z nim – choćby od nadzorem kuratorskim -spotykać, miał zagwarantowane pewne prawa. Dlaczego matce tych praw odmówiono? A przede wszystkim – dlaczego nie pomyślano o tym, że dziecko ma prawo do podtrzymywania najważniejszej w jego życiu więzi emocjonalnej? To mnie najbardziej w tym wszystkim oburzyło, że dziecko potraktowano tu jak przedmiot, którego uczucia w świecie dorosłych w ogóle nie mają znaczenia.
Zgadzam się z Moniką, że w sądach rodzinnych nieraz dochodzi do zderzenia różnych teorii wychowawczych czy psychologicznych (stąd też rozbieżności w opiniach biegłych, o których pisała Jotka). Ale chyba każdy uczciwy teoretyk przyzna, że przy wprowadzaniu którejkolwiek z tych teorii w życie najważniejsza jest właśnie więź emocjonalna z dzieckiem. I że jej gwałtowne przerwanie jest dla dziecka (zwłaszcza małego, które jeszcze nie rozumie, czym jest sąd, nakaz i wszelkie takie historie) okropnie traumatycznym przeżyciem. Więc trzeba się było zastanowić, jak załatwić sprawę w taki sposób, żeby dzieciakowi tej traumy nie fundować.
Bobik ( 12:01) Nie ma rysia, ale jest ulica Rysia 🙂
Szlak czerwony
Trasa:
Szczeci Kijewo, ul. Zwierzyniecka – ul. Niedźwiedzia – ul. Rysia – ul. Sowia – ul. Kozia – Uroczysko Urok – Zbujny Trakt – Lisia Droga – Zbujny Trakt – Rezerwat Przyrody Kołowskie Parowy – Leśniczówka Kołówko – Droga Kołowska – Lesna Szosa – Droga Słoneczna – Ogród Dendrologiczny – Leśniczówka Gliniec – Glinna
Wyruszamy z pętli autobusowej linii 54 z Kijewa ulicą Niedźwiedzią, na krzyżówce skręcamy na lewo w ulicę Rysią i potem w ulicę Sowią. Szlak skręca w ulicę Kozią, ale proponuję trochę z niego zboczyć i iść dalej ulicą Sowią. Trafimy nad jeziorko Jeleni Staw zasilane wodami Niedźwiedzianki i Trawny.
Och, ja sie zgadzam jak najbardziej z Toba, Bobiku. I od razu otwarcie przyznaje, ze sama jestem zwolenniczka silnej wiezi malych dzieci z rodzicami (najlepiej obojgiem) propagowanej przez attachment parenting. Tym trudniejszs bylo dla mnie czytanie opowiesci o Piotrusiu. Przez silna wiez emocjonalna z opiekunami (najczesciej rodzicami) dziecko uczy sie zaufania do innych i do siebie samego, oraz empatii, a rozwoj – stopniowy przeciez – jego autonomii nie jest zagrozony, o ile dorosli sami nie lecza w tej relacji wlasnych strachow i lekow.
A jaka alternatywa silnej więzi małych dzieci z rodzicami??? Ja myślałem prostacko, że to naturalne, jak u takich za przeproszeniem naczelnych…
A tu nieco przekłuli balonik polski:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,106024,9915499,_Economist___Polska_nie_moze_jednoczesnie_prawic_kazan.html
i oczywiście oryginał lepszy
http://www.economist.com/node/18928668
się nadymamy nadymamy i… bęc.
Economist ma racje.Wlasnie o tym mowilam wczesniej – jedynym sprawdz ianem sukcesu polskiej prezydencji bedzie czy sie Weszawwa zdobedzie na role uczciwego brokrera i nie bedzie usilowala wykor zystywac swej pozycji organizatora debat miedzy czlonkami. Polska ma byc niwidoczna. Na tym polega rotacyjna prezydencja, a nie na ASERTYWNOSCI..
Tadeuszu, obawiam sie, ze nawet krotki spacer przez poszczegolne teorie wychowawcze promowane na przestrzeni wiekow, a chocby i ostatnich dekad, pokazalby, ze owszem, widziano jak najbardziej pozytywnie alternatywy dla silnej wiezi emocjonalnej dzieci z rodzicami. Pozostale naczelne na szczescie jakos mniej teoretyzuja niz my… Ale tez, zeby byc sprawiedliwym, nie odkryly praw klasycznej dynamiki, ani teorii kwantowej, nie wymyslily szczepionek przeciw groznym chorobom i nie napisaly dziel Szekspira (choc niektorzy twierdza, dosc bezpodstawnie, ze wystarczy im dac maszyne do pisania i czas, a w koncu napisza).
Heleno, on an unrelated topic, czy sledzisz skandal prasowy w UK, dotyczacy News of the World i podsluchow stosowanych przez dziennikarzy tabloidow wobec prywatnych osob (publicznych takze). Bardzo to interesujace i sledze to ze sporym zainteresowaniem, zwlaszcza, ze wszyscy tu od czasu do czasu narzekamy nad postepujaca tabloidyzacje mediow w ogole.
No to jeszcze reakcja na sprawę środowiska psychologów:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,106024,9916635,Sprawa_Piotrusia__Psychologowie_odcieli_sie_prof_.html
Do komentarza Heleny: taka transparentna prezydencja Polski może być bardzo utrudniana przez nasze wewnętrzne rozgrywki. Każda partia usiłuje pokazać, że to właśnie ona najlepiej o interes kraju dba, a najlepsze dbanie jest na ogół rozumiane jako najgłośniejsze walenie pięścią w stół. 🙄
Czy ja się przesłyszałem? 😯 Niektórzy bezpodstawnie twierdzą, że zwierzęta potrafiłyby pisać nie gorzej od Szekspira?
Et tu, Moniko… 😥
There, there, Bobiku – to po pierwsze bylo o naczelnych (i o znanym zarcie, ze wystarczy dac malpom maszyny do pisania, i w koncu tez napisza dziela Szekspira), a po drugie sa wyjatki dla licencjonowanych poetycko – w szerszym znaczenij poesis – Psow (i Kotow takze, ale jako Byty Doskonale sa Wyjatkiem W Ogole). 😆
Ide zajrzec do Twojego linku.
„Nie od dzisiaj wiadomo, że są zawody, w których nawet najwyższe kompetencje zawodowe w sensie teoretycznym, bez odpowiednich predyspozycji osobowościowych i bez określonej postawy, nie sprawdzają się w praktyce życiowej – czytamy też w oświadczeniu dr Bogusława Borysa.” Trafne spostrzezenie, i dobrze, ze w ogole caly list zostal napisany, bo trafnych spostrzezen jest tam wiecej, juz dotyczacych konkretnie sprawy Piotrusia.
Z tymi naczelnymi, a zwłaszcza z homo sapiensem, niekoniecznie jest tak, jak się dotąd przywykło uważać. 🙄
http://www.polityka.pl/nauka/czlowiek/1517152,1,rozmowa-z-prof-davidem-reichem-genetykiem-z-harvard-medical-school.read
No, przyznajcie się – kto tu z genami od neandertalczyka? 😈
Ja nie wiem skąd moje geny.
Ale chyba nie są najgorsze. Młodszą przyjmują (jak dotąd) na wszystkie kierunki studiów, na które składała dokumenty.
W poniedziałek mają byc wyniki rekrutacji na uczelnię Jotki i Rysia. Będzie problem, na co się zdecydowac. 🙂
Po dzisiejszej wizycie u specjalisty mamy nieco lepszy nastrój. 🙂
Z listu okołopiotrusiowego wynikałoby, że tatusia jego własne środowisko nie lubi, bo nie nad takimi sprawami instytucje z kości słoniowej potrafią udawać Greków…
Mar-Jo, ciagle w trzymaniu 🙂
i jak to powiadaja od nadmiaru miejsc glowa nie boli 😀
pamietacie ze kiedys juz podobna do Piotrusiadziecka sprawe sledzilismy, czy wie ktos jak sie rozwinelo?
przeczytalem kazda Piotrusiowa linke i powiem ze relacje wydaja sie mi wyjatkowo jednostronne i malo obiektywne, na temat
dobra dziecka nie bede sie wypowiadac – dobro jest subiektywne,
natomiast ciekawy jestem czy dziecko tak bojazliwie reaguje tylko na tate czy na innych „obcych” tez, czy dziecko ma kontakty z rowiesnikami, innymi niz mama i mamy rodzice doroslymi, czy dziecku zrobiono „obiektywne” badania psychologiczne (czy jak tam sie cos takiego nazywa)
reakcje „srodowiska”, jezeli (co zakladam) wiedza tylko tyle co my z czytania prasy, uwazam za niesmaczne
i to na tyle 🙂
pora na znikniecie 8)
do kiedys tam 🙂
TERAZ PRYWATA
LISKU jezeli bywasz jeszcze czasami, to mialbym do
Ciebie bardzo duza prosbe o pomoc w czyms 🙂
skrobni prosze jezeli mozesz
Mar-Jo, 🙂 GOOOOD.
Moniko, nie tyttlko sledzimy, ale takze komentujemy codziennie z E przez telefon. Wielka to radosc w naszych sercach jak upada cos takiego jak moronskie NoW. 🙂
Nie mam za grosz zaufania dopolskich sadow rodzinnyh, a zwlaszcza do komisji „skladajacych sie z psychologa i pedagoga” orzekajacych o losaxh dzieci. Nasluchalam sie bardzo licznychopowiesci jak takie komisje dzialaja gdy przychodzi im orzekac czy romskie dziecko oze uczeszczac do szkoly normalnej czy musi byc zapisane do „specjalnej”.
Spotkalam tez grupe kilkudziesieciu mlodych (13-16-letnich) ludzi uczeszczajacych dotakiej szkoly specjalnej w Nowej Hucie. Byly to dzieci kompletnie normalne (acz bardzo cyniczne) i wszystkie zostaly umieszczone w tej szkole namocy orzeczenia „komisji skladajacej sie z psychologa i pedagoga”). Kiedy dwu dyrektorkom szkoly zadalam pytanie czy te dzieci sa normalne czy nie uslyszalam: Komisja orzekla, ze nie
– Ale panie maja te dzieci pod opieka od paru lat. Co panie o tym sadza?
-Komisje orzekly etc…
– Ale panie sa pedagpgami i pracuja z tymi dziecmi, wiec co panie uwazaja?
– Komisje orzekly…
– Rozumiem, ale czy np Jadzka Gabor jest nienormalna i potrzebuje szkoly specjalnej czy moze chodzic do nornalnej?
– Komisje orzekly…. O co pani chodzi? My nie mamy na towplywu, bo komisje orzekly….I te dziecio sa tu bardzo szczes;iwe, prosze pani….
A kiedy pytam te dzieci aby wymienily choc jedna rzecz, ktpra jest w tej szkole dobra, to patrza na mnie jakbmy sie z choinki urwala i pokazuja kolka na czole.
To opisalam w swoim czasie. W Rzepie, w duzym reportazu.
Heleno, w naszych sercach – domowych, i wsrod brytyjskich przyjaciol – tez wielka radosc na temat upadku NoW. Good-bye and good riddance. 🙂
A teraz troche ogolniej o stronniczosci artykulow prasowych. Czasem, a nawet czesto zdarzaja sie w prasie artykuly stronnicze, ale tez jest ostatnio i inna tendencja w naszych post-modernistycznych czasach, a mianowicie taka, ze daje sie prawo wypowiedzi dwom stronom jakiegos konfliktu, i tu sie sprawa dla bezstronnej prasy konczy. Tymczasem, choc opinie na wlasciwie kazdy temat moga byc bardzo rozne, to juz jesli chodzi o fakty, moze sie jednak zdarzyc i tak, ze jednak jedna strona kontrowersji moze im byc blizsza niz druga, o czym tez dobrze pamietac. Jest to slabosc pewnej odmiany dziennikarstwa pieknie wytknieta przez amerykanskiego profesora dziennikarstwa, Jay Rosena. Zaraz poszukam linku do jego strony.
Link do najnowszego artykulu Rosena na ten temat:
http://pressthink.org/
I w zwiazku z tym, w dzien po zapowiedzi upadku NoW, niech jednak zyje dziennikarstwo dajace prawo wypowiedzi obu stronom kazdego konfliktu, lecz starajace sie w koncu dotrzec do faktow (w miare ludzkich mozliwosci, i bez wlamywania sie do cudzych telefonow).
Rysiu, może środowisko psychologów zauważyło to samo, o czym niektórzy na blogu pisali: że niezależnie od tego, jak się wcześniej układały relacje w Piotrusia rodzinie i kto był czemu winien (tego akurat nikt tu nie chciał rozstrzygać), ojciec wybrał w końcu bardzo niedobry sposób „ostatecznego załatwienia sprawy”, zachował się wobec dziecka nieempatycznie, a nawet okrutnie, zlekceważył cierpienie syna w imię swojej teorii wychowawczej (potrzeba większej autonomii). Dla mnie też stawia to jego umiejętności psychologiczne (nie wiedzę, bo tę może mieć ogromną) pod znakiem zapytania.
A jeżeli prawdą jest, co pisał Tadeusz, że środowisko po prostu jakoś go nie lubi, to też może świadczyć o jego umiejętnościach interpersonalnych. 😈
Tak serio – zostawmy tę całą relację w gazecie, uznajmy, że jest tendencyjna i nie należy się nią przejmować i weźmy pod uwagę wyłącznie moment odbierania. Dzieciak jest przerażony wyje, chce do mamy, do domu, a ojciec nie przejmując się tym domaga się wykonania nakazu sądowego. Czy tu można nietendencyjnie powiedzieć, że wszystko było w jak najlepszym porządeczku i tak właśnie należy podobne sprawy załatwiać?
Bardzo się cieszę, że wieści u Mar-Jo choć trochę optymistyczne. 🙂
Tu przerwał, lecz kciuk trzymał… 😀
No wlasnie,Moniko. Dlatrgo tez nie mozemy zrozumiec z E. jak CNN moglo na miejsce Larry Kinga sprowadzic tego szmoka Piersa Morgana, tez ex NoW i paru innych rodzimych szmatlawcow. Kazde jgo redaktorowanie konczylo sie zalosnym wywaleniem poprzedzonym proceserm sadowym.
Heleno, wszystko się zgadza z tryndami. Przecież ostatnio tak jest, że im bardziej dziennikarz szmatławy, tym bardziej wanted. Że już po rodzimych nazwiskach nie będę leciał. 🙄
O, widze Heleno, ze Twoje rozmowy z E. sa czasem bardzo podobne do naszych rozmow domowych. Still scratching our heads about that one…
O, i Bobik slusznie dopisal, ze to trynd swiatowy. 🙄
Brother, nie bronie ojca Piotrusia; chlopca trzeba znalezc, ojca ukarac i nighdy juz mu nie pozwolic na odwiedziny z dzieckiem bez nadzoru. Bardzo sie martwie, ze nie mozna dzicka znalezc. Co nie zmienia niektorych sytuacji, ze dzieci moga byc manipulowane przez rodzicow i obawa przed drugim rodzicem moze byc sztucznie wywolana.
Piers Morgan pewnie wyleci w ciagu dwoch lat, na spadochronie wypchanym pieniedzmi.
Upadek NoW spektakularnie tez pograza wladce absolutnego prasy swiatowej Ruperta Murdocha. Jego prasa coraz bardziej przypomina Jerry Springera; jaki jest Cyryl takie tez ma i Metody.
Do mnie przemawia to http://wyborcza.pl/1,75968,9912682,Salomonem_to_pani_sedzia_nie_jest.html A sytuacja, w której nie wiadomo gdzie jest „zasądzone” dziecko, dyskredytuje ojca, sąd, kuratora i kogo tylko chcecie. Niezależnie od bardzo ważnych pytań, które zadał Rysiu. Też chciałabym wiedzieć.
Ja bardzo sorry, z polska waszeci:Guardian pisze, ze wplywy z gazet Murdocha to banalne 13% wpływów ogółem. On się przejmuje telewizja, a News rebranduje na The Sun czy jakoś tak. No i co swoje zarobi to jego.
Poczytalem sobie o pani Rebece. Trzeba przyznać, ze życie jednak pogrąża fikcję na każdym kroku.
Nie pojmuję, dlaczego takie rzeczy wyciągają dziennikarze, a nie PO http://wyborcza.pl/1,86116,9911458,Sepy_i_Kempy.html
Wreszcie jakaś normalność !!!
http://wyborcza.pl/1,75476,9902546,Najszybszy_rower_swiata.html
Cyklista jeden 👿
Żeby to jeden. Ale wygląda na to, że ich jest więcej. 😈
U nas w rodzinnej dyskusji na temat sprawy Piotrusia też się wczoraj pojawiło nawiązanie do sądu Salomona. No, jakoś samo się kojarzy. 😉
Dzisiejszy Daily Telegraph:
We would like at this difficult time to reassure our readers that this paper’s preferred form of communication, by carrier pigeon bearing messages in Latin or Greek, has never been penetrated by the News of the World’s operatives.
Ladne. 🙂
😆
A tu fajne aktorskie wspomnienia, w sam raz na weekend. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75480,9870049,Ryszard_Ronczewski__Graj__gowniarzu.html?as=1&startsz=x
Tytulw GW: Tusk wypil piwo z Barrosem.
Teraz pewnie mowimy: z Kosciuszkiem, z Fredrem i Moniuszkiem? 😯
A teraz różnie mówimy 🙂 Niektórzy „z Kościuszkom” :-))
Ktoś odmienia Barroso jak Picasso, Tasso. Co swoją drogą ciekawe, bo jest coraz większa tendencja do nieodmieniania nazw własnych (z panią Kowalski).
Co kraj, to obyczaj, o czym przekonał się pan Psikuta na Litwie. 😛
Dzień dobry 🙂 Jak zwykle jesteście okropnie czepliwi, a młodzież (bo jakoś dziwnie pewien jestem, że to młodzież) ma powody, żeby mówić „z Kościuszkem”. 🙄 Kolanko – z kolankiem. Śniadanko – ze śniadankiem. Cynamonko – z cynamonkiem.
Piesko – z pieskiem? 😈
A tu coś tak jakby aproposowo. 😉 Debata „Polityki” o mediach:
http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1517604,1,debata-co-sie-stalo-z-czwarta-wladza.read
I Passent, również „w tym temacie”:
http://passent.blog.polityka.pl/2011/07/07/ziobro-gora/
vitajcie! 🙂 Nakarmiłam psa, nakarmiłam głodne dziecko /blogowi glodni/ i zabieram sie do jakiejś roboty sprzątaczej 🙂 @ Bobiku z pieskiem nie jest piesko. Nic na to nie poradzę, że powaze dyskusje na tematy kwantowe lub polożenia podmiotu i orzeczenia zawsze wywoływały u mnie napady wesolości, ukrywanej oczywiście:). Bo czy ktoś może wyobrazić sobie że mozna mysleć inaczej. ..?? I taka oto smutna myśl przyszła mi do głowy po przeczytaniu powyzszych komentarzy…
może chociaz ulożę plan dnia. To mnie trochę uspokoi 🙂 pa
szkoda że andsol i Teresa nie bywaj u Bobika . Przyznaje że tutaj nie zawsze jest łatwo.. że tak powiem. U andsola na blogu mozna popaść w depresję / z ciekawości zagladam / a Teresa porusza bardzo wazne sprawy które i ja popieram . Idę już pralka czeka 🙂
Ciekawy ten paradygmat z Picassem. Wczoraj czegos takiego szukalam i nie znalazlam. A jednak regula gramatyczna jest jednoznaczna jesli chodzi o nazwiska obce i polskie zakonczone na -o. I pojscie Tuska na piwo „z Barrosem” uderzylo mnie jako dziwaczne i nie calkiem zgodne z polska norma (choc chodzenie na piwo, a nawet na wodke – jak najbardziej!).
Natomiast z Kosciuszkom i Moniuszkom chadza tylko zoliborska intelegencja.
Vitaj, jarzewbinko! Stesknilam sie za Tobom! Szczerze!
Dzień dobry.
„Kościuszek skaczący do Elstery”! 🙂
Czy ktoś to pamięta?
Utkwił mi jeszcze w pamięci opis sceny, jaka rozegrała się w „Ziemiańskiej” w czasie wizyty Marszałka. I jak zareagował kelner.
I jak to skomentował Autor. 🙂
Bo ja otworzyłem Słownik gramatyczny języka polskiego, który zawiera odmianę większości wyrazów języka polskiego, można też sobie wyświetlić WSZYSTKIE formy fleksyjne.
To zagadka: słownik ma 248002 haseł, ile ma wszystkich form fleksyjnych??
A Kościuszkom mówi też prezydencja gdańska 😆
Może jeszcze PeSa: wielu ludzi tak mówi, nie ma już głosek nosowych (litery są), to trzeba coś tam wstawiać, albo -o, albo -om/on.
@Heleno milo mi że o mnie pamietasz. Czytam ale nie zawsze mam czas cos napisać . Jak zresztą Wszyscy widzą piszę tylko krótkie notki . 🙂 pa
Jarzębino, a któż o Tobie nie pamięta? 🙂
Bardzo miło, że mimo braku czasu czytasz, nawet jeśli napisać już nie zawsze zdołasz.
Nosówki zanikają?
Niby jako pies pownienem się z tego cieszyć 😈 , ale… hmm… bo ja wiem? Właściwie nie mam przed nosówką szczególnego lęku, bom szczepiony. 😎
Mnie jeszcze tak nauczano, że ę w wygłosie można, a nawet lepiej sobie darować, natomiast ą jest obowiązkowe. Pewnie już po tym poznać, jaki ze mnie stary szczeniak. 😳
🙂 @ Bobik 🙂
Cza posuchać jak muwio. Nie muwiom nosuwek, fcale. A to uczenie to… tego… z językiem nie tak prosto. To żywioł jednak. A do tzw. wzorcowej polszczyzny wszystko jest, z wyjątkiem wzorca 😆
A ponieważ te nosówki to taka archaiczna cecha, to się modernizujemy na całego!
Tadeuszu, ja jestem szczeniakiem tak przeraźliwie starym, że pamiętam jeszcze czasy, kiedy wzorcowej wymowy wymagano w RTV, bo wszystkim się wydawało, że istnieje jakiś wzorzec. 😆
Kartę mikrofonową się robiło 😆
No tak, a teraz wystarczy rowerowa. 😆
„Kaczyński na kongresie kobiet prawicy: Godność kobiet w Polsce nie jest dobrze chroniona”.
No nie!!! Zdaje się, że bratowa prezesa została przez pewne radio strasznie sponiewierana i wtedy prezes był innego zdania? 😯
Zamorduję Sokratesa 👿
Ta ruda wredota walczy ze mną o biurko i laptopa 😯
Żadna perswazja nie skutkuje. Na zastosowane, łagodne, „środki bezpośredniego przymusu” odpowiada znakowaniem biurka i laptopu 👿
Oj, będzie draka 😉
Mar-Jo, Ty też czepliwa… Przecież skoro bratową bezkarnie sponiewierano, to Prezes ma rację – godność kobiet nie jest dobrze chroniona. 🙄
Znakującego Sokratesa należy wysłać na wykłady z semiotyki. Tam mu w kwestii znaków taki mętlik zrobią w głowie, że potem już każdy kit będzie mu można wcisnąć. 😈
Bobiku, w kwestii prezesa jestem czepliwa.To prawda. 🙂
Ale on na tym kongresie prawych kobiet tyle bzdur nawygadywał!
Jak dojdą do władzy to nie będzie gwałtów i molestowania w pracy (bo kary będą srogie), kobiety będą szanowane, będą tanie żłobki i mieszkania. I (uwaga Jotko) wezmą się za rozwój Uniwersytetów Trzeciego Wieku. 🙂
Bełkot w czystej formie.
No, ale przyznajmy, że do Putina jeszcze Prezesowi daleko… 😈
http://deser.pl/deser/1,111857,9919255,Doradca_Miedwiediewa___Mysle__ze_Putin_zostal_przyslany.html
Coś z Mrożka lub Ionesco http://www.rp.pl/artykul/685125.html?print=tak
Jak się nie da, jak się da?
http://www.youtube.com/watch?v=CveLtPmDL0E
I jeszcze pewnie gwizdał po niemiecku. 😈
WW,
😀
No tak, koan o klaskaniu jedną ręką ucieleśniony… ale, gwoli ścisłości, ów Japończyk (fajna pyskówka pod filmikiem!) cały czas klaszcze obiema! Tylko każdą z osobna…
A teraz do mnie dotarło, że to jest Kongres Kobiet Prawicy. Jakoś obleśnie to brzmi, jak Kongres Kobiet Prezesa…
No, trza spać. Cip cip cip 😆
Jakie tam spać. Spakować się wreszcie trzeba. 🙄
Ale przynajmniej wszystkie wiśnie (no, prawie wszystkie) na dżem przerobiłem. Bo jakoś tak smutno by mi je było wiszące na drzewie zostawić. 😉
A tu wywiad z Ewą Łętowską, który bardzo polecam
http://wyborcza.pl/1,75515,9898235,Oportunizm_jest_u_nas_charakterystyczny.html
Zresztą – czy profesor Łętowską trzeba polecać? To jest firma, która zawsze gwarantuje najwyższą jakość. 🙂
Też jestem po wiśniach i po Pani Profesor 🙂
To Bobiczek już jutro fru 😉
No fru, fru.
A akurat teraz tak ładnie jest u mnie na tarasie, że właściwie z tym fru to mi się chce, jak psu orać. 😉
Właśnie sobie uświadomiłem, dlaczego Kongres Kobiet Prawicy brzmi tak obleśnie. Bo gdzieś w głębokiej, nieuświadomionej warstwie skojarzeniowej blisko to jest Kongresu Kobiet Prawiczek. 🙄
Mnie brzmi źle, bo nic nie znaczy oprócz idiotycznej deklaracji politycznej i wybitnie durnego hasła.
Gdyby ktoś się czepiał, to informuj, że na pierwszym roku miałam poprawkę z semiotyki 🙄
Bobiku, frujaj radośnie 🙂 Taras poczeka 🙂
Bobikowi nie wydaję poleceń. Dodaję zapodziane ę.
Rozumiem cie Bobiku i wyznam, ze od lat nie wyjezdzam nigdzie latem, bo lata sa u mnie upalne, mieszkam wsrod zieleni, z dostepem do wody. Uwielbiam moje letnie dlugie wieczory i week-endy w domu. Zostawiam podroze na kwiecien i listopad, moje ulubione miesiace podrozne. Ale Krakowek w lipcu zapewne pelen atrakcji i zwawosci i zaraz po wyladowaniu przestaniesz myslec o swoim tarasie…
Bon voyage!
Bobiku, nie przejmuj sie i za duzo nie pakuj – koncu jest lato, i ile mozna ze soba brac zmian futra na rozna pogode? 😉 A poza tym poinformuj, prosze, kiedy trzymac kciuki za to, zeby Wizzair dostarczyl Cie na miejsce bez zbytnich opoznien. 🙂
A ja tymczasem, po sobocie w czesci nietarasowej, przeszlam wlasnie na czesc tarasowa, i chwilowo nawet kobiety prawicy nie sa w stanid oderwac mnie od mysli o niczym w towarzystwie sporej miski dojrzalych czeresni. Co prawda jest powiedzenie: life is not a bowl of cherries, ale jak na chwile jednak jest, to nie bede tego psuc… 😉
Dobrej podrozy, Bobiku! Przyslij telefon, bo tu TAK CIEKAWIE. Cagney and Lacey znow sie popisaly.
Dzień dobry 🙂
Jeszcze fruwać nie zacząłem, bo taka ewolucja ze zwierzęcia naziemnego w latające musi jednak trochę potrwać. Ale już na grzbiecie czuję jakieś dwa swędzące guzki – to pewnie skrzydła zaczynają mi wyrastać. 😎
Dziękuję za wszystkie życzenia dobrej podróży. 🙂 Jak zwykle sam lot potrwa niedługo, ale okoliczności towarzyszące… 👿 Najpierw do Dortmundu muszę się dotaskać, odsiedzieć swoje na lotnisku (zawsze się odsiaduje) potem lecę do Katowic, z Katowic mikrobusem do Krakowa, a tam jeszcze z dworca też jakoś trzeba na miejsce się dostać. No i z głupiego, półtoragodzinnego lotu wychodzi 7-8 godzin podróżowania. 🙄
Dobrej zabawy nie ma mi co życzyć, bo to nie jest wyjazd urlopowy, tylko wymuszony pewnymi koniecznościami, ale spróbuję się chociaż kilka razy, chociaż na kilka godzin, tym koniecznościom urwać. 😉 Pani Kierowniczka obiecała, że w Krakówku się pojawi, Telemach dawał pewne nadzieje, a może jeszcze ktoś z blogów wyrazi ochotę. 🙂 No i na 24 mam już zarezerwowany (przez Łabądka z Dywanika – moja wdzięczność nieustająca) bilet na koncert Koli Choziainowa, na co się cieszę okropnie. 😀
Tak że spoko, jakoś to będzie. 😆
Ojciec Rydzyk jest niezawodny. 😈 Choćby we wszystkich innych kabaretach była flauta albo przerwa wakacyjna, u niego zawsze można się pośmiać.
Tym razem wyjaśnił nam, że przy wstępowaniu do UE obiecano Polsce możliwość ewangelizowania. A teraz jakieś skurczybyki tej obietnicy dotrzymać nie chcą i jeszcze księży mordują. W samej Brukseli. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9920353,_Ksiadz_pojechal_do_Brukseli_i_go_chcieli_zatluc__.html
No i nie szybciej i wygodniej to na rowerze, a nie te 8 godzin w poczekalniach…
Ja bym Bobiku się chętnie stawił, po drodze jest wystawa o Hucułach, którą chętnie bym zobaczył, w Katowicach domki dla lalek, tylko do kiedy to Ty jesteś w Krakowie?
A 23 lipca ja wylatuję, na rowerze oczywiście, w świat 😆 😆 😆 😆
Na Kolę dojedzie też łabądek osobiście, a może i Teresa Czekaj się stawi, po drodze do Zakopanego, gdzie gra 27 lipca.
Będzie – mam nadzieję – niezły zlocik międzyblogowy 😀
Nie wiem tylko do końca, czy na samym koncercie Koli będę, czy nie będę musiała już jechać do Świdnicy – w każdym razie w dniach 22-24 jestem najprawdopodobniej w Krakówku.
W Krakowie jestem od dziś do samego końca lipca. Na dodatek zabieram tym razem laptoka i jeżeli mi się go uda podłączyć do sieci (wcale to tam nie jest takie proste), to będę miał w miarę normalny dostęp do blogu (na tyle oczywiście, na ile Ważne Sprawy pozwolą).
Możemy więc ustalać terminy spotkań poprzez blog, a niezależnie od tego, jeżeli ktoś jest już realnie chętny, upraszam o przesłanie namiarów telefonicznych przez Urząd Pocztowy w prawym górnym rogu. 🙂
Tadeusza oczywiście już do tego zobowiązuję. 😆
Bobiku,
kciukotrzymanie za latanie 🙂
Do Krakowa? Czemu nie! Czy jest możliwość zarezerwowania jeszcze biletów na ww koncert? 🙄
Bobik rusza do Krakowa. I co od razu mamy?
„Wzrosła aktywność wewnątrz Katli – jednego z największych wulkanów na Islandii”.
Czymam za udane Wszystko! 🙂
No tak, z tym wulkanem to było do przewidzenia… 🙄
W sprawie koncertu ja nic nie wiem, ale na Dywanie na pewno ktoś wiedział będzie. 😉
No to, Kochani – zamykam laptoka, rozwijam skrzydła i – fruuuuu… 😆
Mały Jaś wraca z przedszkola i pyta babcię:
– babciu, czy syna robi się na brzuszku czy na boku?
babcia zszokowana, odsyła Jasia do mamusi a mamusia do tatusia. Tatuś widząc, że nie ma już do kogo odesłać Jasia, odkłada gazetę, siada na kanapie i pyta:
– Jasiu, a dlaczego ty chcesz to wiedzieć?
– bo pani katechetka w przedszkolu uczyła nas dzisiaj jak się przeżegnać: w imię Ojca i Syna …. – mówi Jaś wykonując równocześnie stosowne ruchy – ale ja zapomniałem, czy syna robi się na brzuszku czy na boku … 😉
🙂 🙂 🙂
A tymczasem – śliczny klip dla prawaczek/prawiczek:
http://www.popler.tv/PrawoiSprawiedliwosc#29425
Ten klip jest klasyczny, jak klasyczna jest technika naboru na ladne mlode kobiety. Kosciol Scientology, a kiedys Children of God, tez to robi. Ustawia sie te usmiechniete i powabne kobitki z ulotkami i zaproszeniami blisko kampusow.
Jak można się na to nabrać? Przecież kontrast z realem wali po oczach 😯
Do pomyślenia http://wyborcza.pl/1,75968,9917911,Co_sie_porobilo_z_mezczyznami.html
Przybylem, zobaczylem, zajeczalem. Na razie nie podlaczylem jeszcze swojego laptoka, wiec musze sie przyzwyczajac do innego ukladu klawiatury i oczywiscie juz zapomnialem, jak sie robi te wszystkie nosowki i rozne takie. 🙁
W kazdym razie zaden wulkan sie w drodze nie ujawnil, zadna brzoza nie stanela mi na przeszkodzie i mgly tez nikt nie rozpylil. Ale moze ja po prostu za mala plotka jestem, zeby brzozom i mglom oplacalo sie dla mnie wysilac. 🙄
Ide rozpakowac wierzch torby. O spodzie pomysle jutro. 😉
Bobiku, miałeś farta. Wysilali się gdzie indziej 🙄 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9923587,Balony_sprzed_Palacu_Prezydenckiego_sparalizowaly.html
Z moich osobistych doświadczeń wynika, że spód może spoczywać nienaruszony aż do powrotu w pielesze 😉
A z moich wynika, że to zależy od płci. 😆
Zawlaszczanie Palacu Prezydenckiego do ciaglych obchodow mini rocznic i rocznic katastrofy przez raczej bardziej wscieklych niz smutnych zalobnikow ma zapewnie na celu nie tyle pamiec o zmarlych co granie na nerwach wladzy. Ciekawe, gdyby PiS mial prezydenture to czy tez wypuszczalby co miesiac balony i urzadzal modly pod krzyzem przed Palacem. Ciekawe, ale nie na tyle, zeby zaraz leciec i glosowac na PiS po to zeby to sprawdzic.
W Krakowie wypada sie wystroic, bo tam zawsze wszyscy slicznie ubrani przesiaduja w pieknych kawiarniach. Bedac w Rzymie… itd…
Pochwale sie wam jeszcze moim dzisiejszym letnim menu dla krewnych i znajomych krolika:
-lecso;
-szaszlyki (baranie) z grilla;
-bagietka;
-maliny i lody Ben & Jerry.
A teraz obejrze kolejny odcinek Fawlty Towers- don`t mention the war!
U nas byly dzis ryby z grilla, bagietka i rozne salatki (oprocz zielonej salaty z winegretem, takze salatka z bialej fasoli z pomidorami, ziolami i papryka), a na deser – sorbet z mango i lody z orzechow laskowych. I do tego, dziwnym zbiegiem okolicznosci, tez obejrzelismy ten sam odcinek Fawlty Towers: „I mentioned it only once but I think I got away with it.” 🙂 A poza tym, dzisiaj znowu odwiedzil nas nasz wlasny znajomy krolik. Wygladal zupelnie tak, jak ten z ilustracji Kubusia Puchatka – czujny i lekko zaaferowany. Pomimo licznych zajec zechcial nawet pozowac do zdjecia. 😉
A Bobik przyszedl na swiat od razu w futrze wizytowym, wiec na pewno bedzie sie niezle prezentowal w krakowskich kawiarniach… 🙂
poniedzialek 🙂 deszczowy
piesek poza domem, blogu pilnowac nie moze, brykamy wiec, fikamy ile sie da 😀
brykam
berlinskie kawiarnie na szczescie malo eleganckie 🙂
wizytowo to do polskiego kosciola 😉 na codzien S-Bahnowo lub
rowerowo
takie przyjazna miasto
brykam fikam
Pieska nie ma w domu 😀 Wchodzimy na własną odpowiedzialność. Ja też pochwalę się letnim menu:
kurczak zagrodowy pieczony w pierwszych tegorocznych jabłkach ( papierówki ) z miętą, a na deser pieczone papierówki z cukrem trzcinowym. Czyli pierwsze „spady” skonsumowane 🙂
A ponieważ dzisiaj cisza była, żaden piesek nie szczekał rano :lol:, to pospałem się do 9. O dziwo. Pewnie jakiś wpływ miał na to piękny rzęsisty deszcz. Ale już po deszczu.
O obiedzie będę myślał później, ale może być np. cukinia lodówkowa.
Dzien dobry 🙂 Piesek wstal skoroswitem, ale nawet cienko szczeknac nie mial czasu, bo go zaraz te Wazne Sprawy porwaly i wkrecily w Okropny Mlyn. 🙄
Jeszcze przez dobrych pare godzin ten Mlyn nie pusci, wiec sie zamelduje pewnie dopiero popoludniem.
Ale Wy piszta, piszta. Bede mial co przeczytac… 😈
Jadę kupić wino robione pod Wrocławiem 😆 Prawdziwe wino, całkiem niezłe. Tylko ta cena….
Jednak Piesek czuwa. I zaraz pojawiło się duże „P” 😆 .Tadeuszu, ja już testuję polskie wina, chociaż cena jest zabójcza http://sztukawina.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=518&category_id=68&option=com_virtuemart&Itemid=86&vmcchk=1&Itemid=86
spac do 9. to szczesliwe szczescie 🙂
lato odeszlo noca w deszczu gestym i ciezkim
podobno w przyszlym tygodniu bedzie lepiej 🙂
malo tych polskich win
ceny, no, takie ponad przecietna z „ALDI” 🙄
poleca Pan Szostkiewicz:
http://wyborcza.pl/1,75968,9917981,Aborcja__No_to_zacznijmy_debate.html?as=1&startsz=x
do tego ciekawy komentarz Tomide (o nocnej godzinie) na blogu
i kółeczko, i panie do środka http://www.kurierlubelski.pl/wiadomosci/425252,sluchacze-radia-maryja-zaatakowali-ekipe-polsat-news,id,t.html
No ja lokalnie oczywiście!
http://jaworek.pl/
To Pinot Noir — jestem pod wrażeniem! Ceny też…
To jest największa winnica w Polsce.
A tego jeszcze nie znam.
http://www.winnicaadoria.pl/pl/Galeria.html
Ja tam się postanowiłem przejmować sprawami ważnymi. O, tu jest kolejna ważna sprawa!
El Greco, Goya i Tycjan w Krakowie. Za 'Damę z gronostajem’
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,106024,9927325,El_Greco__Goya_i_Tycjan_w_Krakowie__Za__Dame_z_gronostajem_.html
Kolejna wystawa…
Może znacie tanie noclegi w Krakostanie?? 🙂
Witam,
niby też wstałam skoroświtem, ale aż do teraz zeszło mi na dopychaniu kolanem różnych sprawozdań, protokółów i tym podobnych 👿
Noclegami w Krakowie też jestem zainteresowana.
Irku,
a jak dokładnie robiłes tę kurę w jabłkach i mięcie? Dwa ostatnie produkty mam 🙂
w berlinie jest tanio 😉 tylko ze to nie krakow 🙄
pamietacie te „satyryczna” strone o Komorowskim?
istnieje dalej i przy wchodzeniu pojawia sie taka UWAGA
„Blog AntyKomor.pl zawiera treści satyryczne związane z Bronisławem Komorowskim. Opuść to miejsce jeśli uważasz, że z obecnego Prezydenta śmiać się nie wolno a wolność słowa jest niezdrowa. Ostrzegamy, że na stronie są materiały, które mogą wywołać nagły, niekontrolowany atak śmiechu, ból mięśni twarzy i brzucha. Osoby, które zignorują powyższą informację, wchodzą na własne ryzyko – AntyKomor.pl nie odpowiada za efekty wizyty.”
wolnosc slowa – co wie nawet dziecko – byla i jest niezdrowa
No, patrzcie, jak Magdalena Sroda poszła mi na łapę. 😀 Napisała właściwie wszystko, co ja na temat aborcji bym miał do napisania, w związku z czym pisać tego nie muszę, tylko mogę się wyłożyć na kanapie i odetchnąć po dniu latania z wywieszonym ozorem.
A upał w Krakowie po prostu sa-kra-men-cki. 🙄 33 stopnie dziś termometr pokazywał. W cieniu, bo w słońcu to termometry po prostu wariowały. 😯
O? To jednak inny kraj, ten Krakau. We Wrocku zimnawo i deszczawo.
A gdzie tanie noclegi w Berlinie, oprócz Jugendherberge i Ferienwohnungen? Chętnie bym ponoclegował czasem.
A co do posłanek i aborcji: ja tam jak zwykle cyniczny jestem i mizantrop. Myślę, że te posłanki tak napisały, że brawo dla poprawek ustawy, bo one chcą się podlizać, a po cichu sądzą, że będzie jak zawsze, czyli czarny rynek operacji będzie dalej w najlepsze kwitł. Bo prawa się stanowi nie po to, by je przestrzegać, ale aby dać znak.
Komu się chcą podlizać? może sądzą, że ludowi, ale mój cynizm się wzdraga przed taką myślą, bo on, ten cynizm, bardzo barwnie przedstawia, gdzie one mają naród. Więc sądzę, że naganiaczom głosów.
I to co prawda one wychodzą chyba bardziej na cyniczne.
Na Wybrzeżu jak we Wrocku – tego bym się nie spodziewała 😯
Tadeusz, tu
http://www.meininger-hotels.com/hotel-hostel/angebote-leistungen/angebote/
albo tutaj (ceny za pokoj dwuosobowy)
http://www.etaphotel.com/de/booking/hotels-list.shtml
mile 22°, bez deszczu, slonce chowa sie za dachami, pora na
balkonowa kolacje 🙂 😀
albo moze i tutaj (dla mlodych cialem i dusza) 🙄
http://www.hostelsclub.com/best-hostels-de-137-Berlin.html
znikam 🙂
Rysberlin znikasz z drobiem czy tylko tak sobie 🙂
Jotko, widać że temat drobiu musi być domknięty w brytfannie. 😀 Ważna jest jakoś drobiu, bo ze złego nic dobrego nie zrobisz. Mam dostawcę, a w ostateczności kupuję zagrodowego z Podlasia ( bywa w sieci Makro). Przyprawy ogólnie dostępne np. staropolska do kurczaka. Na dno naczynia warstwa jabłek wydrążonych ( papierówki mogą być ze skórą). Potem kurczak, przykrycie ciasno jabłkami, na wierzchu posypane miętą i skropione oliwą. Piec ok. 100 min. w temp. 180, ostatnie 30 min. zmniejszyć do 150. A potem niech dochodzi kilka godzin w piekarniku. C’est tout.
Rysiu, bardzo dziękuję!
A do Irka: że jeszcze papierówki gdzieś się uchowały? Już dawno nie widziałem. No, rodzinnych sadów i ogródków nie oglądałem.
Tadeuszu, specjalnie kupiłem do swojego ogrodu: papierówkę, malinówkę, kosztelę i kronselkę.