Daltonizm
Labradorka odłożyła gazetę i zaczęła się niespokojnie wiercić na fotelu. Bobik przyglądał jej się ze zdumieniem. Sąsiadka zawsze wydawała mu się wcieleniem siły spokoju i nigdy nie przypuszczał, że cokolwiek mogłoby ją doprowadzić do takiego stanu jak teraz.
– Czy w tej gazecie napisali coś nieprzyjemnego o tobie? – spróbował zgadnąć.
– Nie, raczej o tobie – odszczeknęła nerwowo Labradorka. – Bobik, ja cię proszę, nie jedź ty do Wrocławia. Tam nie jest dobrze być czarnym. Zęby można stracić, ogon, a nawet zaufanie do ludzi.
– Myślisz, że lepiej być czarnym w Rzeszowie? – zastanowił się szczeniak.
– Myślę, że nie – przyznała uczciwie Labradorka. – Wszędzie w Polsce lepiej nie być twojego koloru. W Warszawie, w Gdańsku, w Białymstoku… Wszędzie tam mieszkają tacy, co cię nie lubią. A nawet jak niby nic przeciwko tobie nie mają, to i tak mogą się po chamsku wobec ciebie zachować. Chyba uważają, że to okropnie śmieszne jest. I nawet im nic nie możesz powiedzieć, bo zaraz krzyczą, że nie masz poczucia humoru.
– Ale może to tylko Polska wojewódzka jest taka? – zapytał z nadzieją Bobik
– Nie łudź się – powiedziała ze smutkiem Labradorka. – Powiatowa wcale nie lepsza. Tam też są ludzie. A ludzie, jak wiadomo, to nie psy, które kolorami w ogóle się nie przejmują. Ludzie bywają różni. Niektórzy są daltonistami, ale niestety, wszędzie jest też mnóstwo takich, którzy nimi nie są.
– I nic się nie da zrobić, żebym jednak gdzieś mógł bezpiecznie pojechać? – zmartwił się szczeniak.
Labradorka zmarszczyła czoło i zatonęła w wysiłku intelektualnym tak głębokim, że nawet zabłąkany pływak żółtobrzeżek nie śmiałby go naruszyć.
– Chyba jest sposób – powiedziała w końcu z namysłem. – Trzeba by wyhodować nową rasę człowieka. Z powszechnym genem daltonizmu. Wtedy moglibyśmy nawet razem wszędzie jeździć. Ani ty byś się ludzi nie musiał bać, ani ja za nich wstydzić.
Przepraszam za drobazgowosc, ale daltonisci czarne widza… 😳
Lisku, ale znowu mi się ta licentia wepchnęła i realizm wyparła. 😉
Swoją drogą, znałem takiego daltonistę, który widział tylko jeden kolor – brązowy. Toteż wszystko, co brązowe, było dla niego ładne, a wszystko inne brzydkie. 😈
To raczej odwrotnie niz u wielu osob, Bobiku. A moje poglady na te sprawy tak dalece odbiegaja od sredniej krajowej, nawet posrod calkiem wyksztalconych osob, po ktorych niby mozna by sie wiecej spodziewac (choc nie zawsze tak jest, bo empatia wcale nie zawsze jest skorelowana z poziomem formalnego wyksztalcenia), ze czasem juz mi sie nawet nie chce na te tematy odzywac. Choc czasem, jak dobrze wiesz, takie odezwanie sie miewa i bardzo przyjemne skutki, takie jak akces do Klubu Nieprawdziwych… 😉
Zas co do tego, ze Polacy wpasowuja sie swoim zachowaniem do oczekiwan innych spoleczenstw (jakby z opinii o poznanych w Londynie Polakach, wyrazonej przez londynskiego studenta) ktore mialy wiecej czasu na przemyslenia, i wiecej okazji, majac wieksze grupy mniejszosci etnicznych, dowodzi jednak, ze mozliwe sa zmiany, ale nie wtedy, gdy sie czujemy baaardzo swojsko i u siebie.
Po „jak by wynikalo z opinii o…” Kolejne zarty iPada… 😉
Lisku, tez lubie „dawne” wykonanie, ale jestem ciagle pod wrazeniem sobotniego koncertu 🙂
mysle ze Wanda i Wandy Basia nie beda mialy mi za zle ze do Bobikowa przynioslem nowe Basi na jej blogu wpisy
http://cebula-basia.blogspot.com/
Basia ponownie w drodze 🙂
Rysiu, oddycham tylko dawnym 🙂
Chmury zaćmiły niebo, nici z widoków 👿
Haneczko, zacmienie jest jutro!
UWAGA!!!! BARDZO DRASTYCZNE!!!!!
Tego pana kierownika opieki spolecznej to……….
http://uwaga.tvn.pl/49010,wideo,266666,zgroza,zgroza,reportaz.html
Nacht Bobikowo
Lisku, obawiam się, że moje do jutra mi nie minie 😳
W Polszcze trzeba być białym pudlem, Bobiku, a nie czarnym.
Rysiu, to jest bardziej chore, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Święty podpis, nawet u osoby z potwierdzoną chorobą psychiczną. Dopóki nie stanowi zagrożenia dla siebie i innych. Nie pytaj mnie o definicję tego zagrożenia.
Haneczko, po milej dobrze przespanej nocy wiele rzeczy mija 🙂
Jeszcze szklanka zielonej jasminowej i tez sprobuje zastosowac sie do wlasnej recepty, jako ze u mnie godzina pozniej…
Rysiu, zgroza… I dziekuje za ostrzezenie, to mi b. pomaga.
Taaaak… daltonizm nie jest złem,
ale lepiej już być psem.
Choćby na kobiety, zawsze na nie czekam,
a gdy jużem blisko, szczekam i uciekam…
Zeen, dobrze, że nie wyjesz 😉
No, gdy wpijam się w szyję
to wyję…
A to prawidłowo. Miło, że masz do czego wyć 🙂
Dla towarzystwa zawyję do poduchy. Dobranoc 🙂
Wiecie, że ja dziś chyba też zawyję i padnę, chociaż miałem jeszcze tyle do zaszczekania… Ale mnie nagły śpik zaczął morzyć i niedowład umysłowy powodować. To już chyba lepiej przełożę szczekanie na jutro. 🙂
Irek,
nie dam rady, to po drugiej stronie 🙂
Kiedys szlismy wieczorem na spacer i ksiezyc, ktory tydzien przedtem byl na nowiu, znowu na nowiu. Ki diabel, czas sie zapetlil czy jaka cholera? I tak gapilismy sie w ten ksiezyc co chwila az do nas dotarlo, ze to czesciowe zacmienie. Uff! co za ulga. Zwykla znana rzecz, a nie jakas tam petla czasu. 🙂
wstawanie, sniadowanie, czytanie, brykanie 🙂
brykam fikam
Wychodząc o 6 rano w teren usłyszałem w progu ” nowydobrybobikdaltonizm” Niestety prawdziwy w Polsce całej.A to coś ” w temacie” http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,9741820,Figurski_i_Wojewodzki_pod_pregierzem_za__telefon_do.html
Mleczko też o ” czarnych” 😉 http://www.polityka.pl/galerie/1511904,1,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Swoją drogą, znałem takiego daltonistę, który widział tylko jeden kolor – brązowy. Toteż wszystko, co brązowe, było dla niego ładne, a wszystko inne brzydkie.
Jak mógł brać za brzydkie coś, czego nie widział? Bobiku, chyba się nie wyspałeś przed tą notką 😆
Hoko, nie widziec koloru to nie znaczy nie widziec obiektu 🙂
Ja też jestem półprzytomny.”Niestety prawdziwy w Polsce całej” odnosi się do ” tematu” a nie do ” nowydobrybobik” 🙂
Dzień dobry 🙂 Czy ta półprzytomność to nie jest jakaś nowa epidemia? 😯 Ja się niby wyspałem, ale nie mogę powiedzieć, żeby mi tak całkiem przeszło…
Hoko chyba też półprzytomny, jak słusznie Lisek zauważył. 😆
Tylko Irek całkowicie usprawiedliwiony. O 6 rano każdy ma prawo nawet do całkowitej nieprzytomności. Ba, wręcz nie prawo, a obowiązek. 😈
No patrzcie, a ja myślałem, że samotniczo półprzytomnieję. Tu co chwila się zbiera na deszcz, a potem rozbiera. Może to. To i Meklemburgii powinno być tak samo, a tu niektórzy z obrzydliwym entuzjazmem brykają fikają 🙁
I na tym polega mądrość by brykać- fikać, bo inaczej byśmy zpisieli 😀
6 rano została mi wynagrodzona, bo słyszałem kukułkę przy portfelu w kieszeni 😉
Teraz do merituma coś, co już bym wczoraj napisał, gdyby mi się nie padło. 😉 Kiedy zaczęła się ta historia z Wojewódzkim i Figurskim, śledziłem reakcje w różnych miejscach netu (m.in. u Sąsiada, który dał wpis o tym, że Wojewódzki przegiął) i zdumiewało mnie, że ludzie, których nigdy bym o to nie podejrzewał, brali tych dwóch „żartownisiów” w obronę. „Zamknijmy Wojewódzkiego, ale razem z Monty Pythonem”… Wiele było komentarzy w takim duchu – przecież to był absurdalny żart, więc nie ma się co czepiać, a kto to robi, jest najwidoczniej przewrażliwionym ponurakiem, który na żartach się nie zna.
Oczywiście, humor jest rzeczą bardzo indywidualną i analizować go jeszcze trudniej niż poezję. Mogę więc tylko z perspektywy swojego poczucia humoru powiedzieć: dla mnie te dowcipasy W. i F. tym się różniły od Monty Pythona, że w ogóle nie były śmieszne, a to w przypadku satyryków gorzej niż błąd, to zbrodnia. Bo kiedy „niepoprawne politycznie” żarty nie śmieszą, to stają się najzwyklejszym chamstwem.
A kiedy przeczytałem komentarze pod tym „wrocławskim” linkiem nieśmieszność tego wszystkiego jeszcze bardziej rzuciła mi się w oczy. Widać, że problem rasizmu w Polsce wcale nie jest wydumany ani marginalny i wymaga poważnej rozmowy, a nie kwitowania kretyńskimi tekstami o Murzinach i warszawskim oddziale Ku-Klux-Klanu.
Zapewne nie obejdzie się przy tej okazji bez zahaczenia o poprawność polityczną, mimo że ten temat był tu już nieraz wałkowany. Ale może z niektórymi tematami właśnie tak trzeba – gryźć, gryźć, aż się przegryzą. 😉
Kukułka przy portfelu? 😯
Ja mam koguta w komórce, ale to na mojej prawie wsi dość naturalne. A portfel, jak twierdzi andsol, powinien być wyłożony pijawkami, a nie kukułką. 😈
A do tego wąż w kieszeni 😉 😀
Jest jeszcze jedna roznica – Monthy Phyton robili skecze, a ci dwaj dzwonia do ludzi. I to do specyficznych ludzi, wymienianych z nazwiska.
Dzień dobry 🙂
Tu jak u Tadeusza – zbiera się, rozbiera i duchoci.
No no, tylko bez porównań z Monty P. Tam trzeba było myśleć.
Po tym, co się działo ostatnio wokół kibolstwa i Frycza, broniące komentarze mnie nie dziwią.
Kazdy moze sie stac rasista jak musi jezdzic po jednej drodze z Chinczykami. Szczegolnie rano jestem rasistka straszliwa, ale jak ktos wjezdza na autostrade „zawrotna” szybkoscia 50 na godzine, to cholery mozna dostac. Staram sie cwiczyc te slynna chinska cierpliwosc, ale momentami ona mi gdzies odbieza i co wtedy wykrzykuje to wstyd powtarzac. 🙂
To jest jeden powod do rasizmu.
Drugi to te ichnie fuj szuj czy jak mu tam. Niech go sobie maja, ale oni z tego powody wycinaja wszystkie drzewa, bo im cos tam psuje w tym fuju. Od razu wiadomo, gdzie ieszkaja Azjaci – wokol domu nie ma zadnego drzewa, tylko krzaczki a najlepiej w doniczkach.
No to sie wyzylam za wszystkie czasy 🙂
Kogutow w naszej wsi nie wolno, bo pieja o niewlasciwej porze 🙂
Moze oni chca byc jak Chaser?
Kiedyś na pewnym spotkaniu w Sztokholmie, w gronie osób na wysokich stanowiskach oraz przedstawicieli rodów, których potomkowie wspinać się już nie muszą, starsza reprezentantka dzianego klanu zagaiła uprzejmie do siedzącego obok niej menedżera wysokiego szczebla: „Jak pan się świetnie nauczył mówić po szwedzku!”. „To dlatego, że się tu urodziłem – wyjaśnił mężczyzna, delikatnie biorąc do rąk sztućce. – Jestem Szwedem”. „Ach!” – powiedziała pani i zwróciła srebrną głowę w stronę sąsiada po drugiej stronie stołu. Menedżer, z pochodzenia Somalijczyk, przełknął spokojnie fragment ugotowanego na szwedzką modłę renifera. http://archiwum.polityka.pl/art/nasz-kochany-rasizm,431303.html
piekne, cieple, jasne SLONCE 🙂 😀 (niestety do konca pracy jeszcze godzin kilka 🙁 )
To masz cholerne szczęście Zwierzaku, że Cię nie budzi dzwon kościelny na melodię ” Kiedy ranne wstają zorze….”
za rada andsola portmonetke wypelnilem pijawkami i co?, wydalem wiecej placac karta 🙂
” (…) a tu niektórzy z obrzydliwym entuzjazmem brykają fikają 🙂 😀 😆
fiku bryku, bryku fiku 8)
Czy „zagaic do” jest forma poprawna?
Irek,
pewnie. Rannych zorzy bym nie zniosla, chociaz z naszymi ptakami, ktore czesto maja zdolnosci dzwiekonasladowcze, tez czasem trudno wytrzymac. Drze jape taki bladym switem imitujac budzik i co z takim zrobic?
Jak uprzejmie to do 😉
z linki Irka: Jej ideał kobiecej urody to bohaterka książek Terry Pratchetta, Niania Ogg, której twarz przypominała „szczęśliwe, pomarszczone jabłko”.
fajne, w dobie skalpela od dziecinstwa 🙂
koniec przerwy 😀
Bardzo dobry ten link do Plebanek, Irku. Właściwie to, co ona napisała, oszczędziło mi długich opowieści o tym, jak ja się często czuję w rodzinnym kraju. I zapewne nie tylko ja. 😉 Niby mój ten świat, ale jakiś już całkiem nie mój.
Ale oczywiście wiem, że są w Polsce i inne światy, w których się czuję całkiem u siebie. Żeby nie było. 😎
Lisku, jeżeli powiesz „Bobik zagaił do Rysia” to będzie to całkowicie zrozumiałe. Ale ja bym raczej zagaił zwracając się do Rysia, bo tak by mi było zgrabniej. 🙂
Reszta po powrocie z terenu. 😉
Bobiku, jak sie mowi w Niemczech o Turkach?
„Tylko że on tak w oczy im patrzył”
—-
W naszym widzeniu są dwa aspekty trudne dla wyjaśnieniu dziecku: rozróżnianie plamy od ksztaltów oraz rozróżnianie barw.
Jest to trudność uświadamiana a nie predysponowana.
Przez predyspozycję rozumiem tu również rozpoznawanie potomstwa po głosie (w obie strony), zapachu itp.
Na prawym pasku mamy portret psa z niewyróżnionymi krawędziami plam postaci, oraz sylwetkę pajacyka.
W sylwetce pajacyka jest uchwytna sepia, będąca elementem wtórnym. Tę sepię można by zamienić na róż i wtedy złamany zostaje zamysł stonowanego barwnie ekranu. Jednak zamiana na róż nie usunęłaby narzucającej się wizji dziecięcej zabawki.
Przypomnijcie sobie sylwetkę Różowej Pantery. RYSUNEK ją przedstawiający wykonany KRESKĄ byłby GRAFIKĄ a nie OBRAZEM. Gdybyśmy o tym rysunku mówili w kontekście powielania, mogłyby pojawić się slowa: rycina, drzeworyt, miedzioryt, … Korpus tej Różowej Pantery mógłby być narysowany prawie pionową kreską.
Jeśli jednak chcielibyśmy po raz pierwszy na ekranie przedstawić tę bohaterkę kilkuletniemu dziecku, to zapewne korpus byłby zbliżony do owalu i wypełniony różową PLAMĄ.
Animowane filmy posługują się kreską jako bazą i plamą jako środkiem pomocniczym. Impresjonizm w malarstwie powstał, gdy artyści odrzucili prymat KSZTAŁTU nad BARWĄ.
Gdy oglądamy staw w liliami wodnymi namalowanymi przez Moneta, to zwykle nie wiemy, że można odwrócić barwy na tym obrazie. No! Odwrócić to za mocno powiedziane. Są osoby, które rozróżniają kolory, ale mają kłopot z parą: zieleń-czerwień. I tu dotkamy sedna mego komentarza: musimy wyraźnie użyć słowa ROZPOZNAWANIE.
Można nie rozpoznawać zieleni, lub nie rozpoznawać czerwieni. Obie te ułomności są RÓŻNYMI wariantami ŚLEPOTY BARW. A tych wariantów jest więcej.
—
Z Wikipedii:
Ślepota barw – zwana też zaburzeniem rozpoznawania barw (często ogólnie i mylnie nazywana daltonizmem), u ludzi jest niezdolnością do spostrzegania różnic pomiędzy niektórymi lub wszystkimi barwami, które normalnie są dostrzegane przez inne osoby.
—
Osoby znające temat nie używają stwierdzeń „On NIE WIDZI zielonego.” To nie jest dziecięce czepianie się słów. On widzi, że drzewo jest ulistnione! Gdyby nie widział plam zielonych, to drzewo widziałby jako zbiór kresek!
On NIE ODRÓŻNIA!
Nikogo nie pytałem, ale z wnętrza swej duszy wydobywam przekonanie: cierpiący na ślepotę barw odróżni niedojrzałe jablko odmiany malinówka, od malinówki w pełni dojrzałej.
Można by staruszkowi zarzucić ględzenie, gdyby nie jedno zjawisko związane ze słowem utrwalonym we współczesnej literaturze polskiej: powidoki.
Impresjoniści poszli dalej niż rozbrat plamy i kształtu.
Zaczęto malować „kontrast równoczesny” i inne świetlne efekty. I co więcej, zaczęto te efekty przetwarzać w przedstawienia spoza sfery doświadczeń.
—
Z Wikipedii:
Kontrast równoczesny – złudzenie optyczne polegające na wpływie otaczających obiekt pól na postrzeganie go. Dotyczy to tak jasności jak i barwy. W kwestii barwy oglądany obiekt ma tendencję do przyjmowania barwy dopełniającej do barwy otoczenia i odwrotnie.
—
Zorientowani jako tako, gotowi w wyobrażonym powidoku widzieć liście czerwone. Można bez złudzeń obejrzeć dorodny czerwony buk w pełni okresu wegetacyjnego. Ale tu opisuję krótkotrwałe wrażenie odbierane zwykle jak chwilowe zaburzenie widzenia.
Zaczęto malować liście niebieskie na zielonym drzewie w pełni wiosny!
Nie jest moim zamiarem wykład z fizjologii lub malarstwa.
Ot, rozwlekłe uwagi o tym jak oszukują nas nasze dążenia do prostoty języka.
Niektórzy ludzie zamiast tęczowych barw widzą gamę szarości. Niektórzy w tęczy widzą zamiast pary kolorów jeden kolor w dwóch stopniach nasycenia.
Prawie wszyscy doznajemy powidoków.
I mniejsza lub większa dbałość o oddanie słowami sensu doznań wzrokowych mieści się na krańcach pasma odczuć psychicznych: od dramatycznej organicznej ułomności ciała, aż po migotliwość naszej wyobrażni.
—
Zakończył się kolejny festiwal piosenki polskiej.
Jeden z nich przed zasłynął piosenką Maryli Rodowicz
„Mówiły mu” o tym ktory zwodził dziewczyny.
” … te słowa, co miały coś znaczyć,
to nagle znaczyły nie to …”
muzyka:Stefan Rembowski
słowa:Andrzej Bianusz
W pewnym mieście, co leży gdzieś tam
między Szklarską Porębą a Gdynią,
mieszkał pan, co cieszył się wśród dam
zasłużenie najgorszą opinią.
Trudno by się doszukać w nim zalet,
za to wady rozwijał wytrwale,
więc dziewczęta nie kryły też wcale,
co myślą o takich jak on.
Mówiły mu, że łotr, mówiły mu, że drań,
że takie byle co, że tylko ręką machnąć nań.
Mówiły mu: Idź stąd! Mówiły mu: Ach ty!
Mówiły raz i sto, przez tyle, tyle dni.
Choć się trudno spodziewać po łotrze,
że coś z prawdy do niego dotrze,
że przeczuje, co jest w tym na dnie,
że zrozumie, a zresztą, kto wie…
Mówiły mu: Idź stąd!
Mówiły mu: Ach ty!
A czasem miały dość
i nie mówiły nic.
Trzeba sił, żeby zmienić ten świat.
Skąd dziewczyna ma wziąć tyle siły?
Słowa prawdy mówione od lat
może nawet by go odmieniły…
Tylko że on tak w oczy im patrzył,
że robiło się jakoś inaczej,
i te słowa, co miały coś znaczyć,
to nagle znaczyły nie to.
Mówiły mu, że łotr,
mówiły mu, że drań,
że takie byle co,
że tylko ręką machnąć nań.
Mówiły mu: Idź stąd!
Mówiły mu: Ach, ty!
Mówiły raz i sto,
przez tyle, tyle dni.
I kto by się spodziewał po łotrze,
że coś z prawdy do niego dotrze,
że przeczuje, co jest w tym na dnie,
że zrozumie, że wszystko już wie.
Mówiły mu: Idź stąd!
Mówiły mu: Ach, ty!
I się zmieniło coś,
i potem za nim szły.
Mówiły mu, że łotr,
mówiły mu, że drań,
że takie byle co,
że tylko ręką machnąć nań.
La la la la la la…
http://www.youtube.com/watch?v=Kqre7b-rXWg&feature=related
A ja czytałam panią Plebanek z mieszanymi uczuciami. Pewnie nie przepadałabym za jej wujostwem, ale nie przepadam i za nią, kiedy tak opisuje ich z pogardą.
W sprawie koloru skóry popadamy w kolejną skrajność. Jeśli ktoś jest czarny, żółty albo fioletowy w różowe paski, to dlaczego tego po prostu nie powiedzieć? Bo w domu powieszonego nie mówi się o stryczku? Ależ on nie jest powieszony, on jest po prostu Chińczykiem, Arabem, kimkolwiek i to nie jest żaden powód do troskliwego przemilczania jego koloru. Moim zdaniem rasizm zniknie dopiero wtedy, kiedy czarny facet nie będzie się obrażał za to, że ktoś powie, że on jest czarny, a biały facet nie będzie miał z podobnego powodu poczucia wyższości.
Przyznam się, że rozmaitość ludzkich twarzy mnie zaciekawia, chętnie dowiaduję się, że taki a taki nos mają Turcy, a takie oczy Koreańczycy i tak dalej. Jestem po prostu ciekawa ludzi i to, jaki mają kolor skóry nie jest dla mnie żadnym, kwalifikatorem – ale przecież to istnieje. Nie powinno być w żadnym stopniu wstydliwe.
Podobnie jak wuj pani Plebanek miałam spotkanie pierwszego stopnia z lekarzem – chyba Arabem (no właśnie, chciałabym wiedzieć kim, żeby móc to powiedzieć). Przyjechał na wezwanie do domu, ratować mnie z woreczkowej telepki. Był szalenie sympatyczny, kompetentny, dociekliwy i życzliwy – ucieszył się, że psy są zamknięte (jeszcze wtedy Becia wariatka była) – nie dlatego, że przeszkadzałyby, ale dlatego, że w jego kraju (no właśnie – w jakim?) psy są uznawane za nieczyste. Gdybym potrafiła po kolorze i rysach odróżnić, skąd ten przyjemny facet pochodził, wiedziałabym, gdzie nie szanują psów… Gość zadzwonił do mnie wieczorem, żeby spytać, jak pomogły jego leki, jak się czuję i w ogóle. Mile go wspominam, ale żałuję, że nie wiem, skąd był. Właśnie dlatego żałuję, że nie wiem.
Ach, Normalność, bogini, która jakoś nie chce do nas przyjść…
Nisiu, z tego co zrozumialam, dzieci p. Plebanek nie informuja ze ktos jest Arabem czy Azjata nie dlatego ze to wstydliwe, tylko dlatego ze ich to nie interesuje lub nie traktuja tego jako kategorii.
Psy sa uznane za nieczyste we wszystkich krajach muzulmanskich.
Do Zwierzaka z 12:06. Jak drze taki japę bladym świtem, to się cieszyć, że się jeszcze słyszy bladym świtem 😀
Kiedy byłem mały, w mojej wsi głównym geodetą był pan z kraju zbliżonego ideologicznie, a do tego całkiem czarny. Często widziałem, jak dowodzi grupą białych taszczących różne tyczki i przyrządy, sam tylko z zeszytem, i krzyczy na nich. Czy to jakoś wpłynęło na poglądy obywateli, tego nie wiem.
A ja z przykroscia i nieraz zaskoczeniem czytam wywody konczace sie stwierdzeniem „stad sie biera poczatki rasizmu” sugerujacym, ze oiekty rasizmu sami sa sobie winni. Gdyby jezdzili inaczej, sadzili drzewka przed domem, nie wypisywali okropnych ksiazek takich jak Strach, gdybysie chceli lepiej dostpspwac do oczekiwan wiekszosci.
Stwierdzenie, ze ktos jest czarny, zolty lub w paski niemusi byc rasistowskie, ale czesto jest,niestety.
Zdanie: Barak Obama jest pierwszym czarnym prezydentem USA, nie jest rasistowskie.
Tytul prasowy: Murzyn napadl na Polaka w Glasgow (ajutentycne!) oczywiscie jest.
Generalnie mysle, ze Polska nie dojrzala jezcze do postmodernisyznych zartow o rasie. Najpierw nalezzaloby ladnie opanowac modernizm, zanim sie przejdzie na nastepny etap i dworowaniew z KKK bedzie w niektorych kontekstach ( i niektorych ustach) nie bedzie wzbudzalo oburzeniaa i obrazy.
Córasek też nie mówi o ludziach kolorami, a pochodzeniem bardzo rzadko. Za to pilnuje rozróżnienia Anglia – Szkocja – Walia 😉
Młody mógłby być w kratkę z ciapkami, a inni w dowolny deseń.
Ech, trudno nie slyszec jak to metr od okna.
Z tymi ptaszkami to fajna sprawa, szczegolnie w buszu – idziesz sobie, pusto – glucho a tu nagle jakas komorka dzwoni w krzakach. Ona bardzo szybko podlapuja melodyjki.
Kiedys zafascynowana sluchalam papuga ( samiec to byl) u znajomych, ktory gadac co prawda nie umial, ale potrafil odtworzyc rozmowe kilku osob w pokoju. Brzmialo to tak jakbys slyszal rozmawiajace w sasiednim pomieszczeniu osoby + radio z muzyczka.
Lisku, ja ogólnie. Nie w sprawie dzieci, ale zauważasz takie zjawisko, prawda? Kiedyś w Paryżu spytałam przyjaciółkę, czy recepcjonista w hotelu jest Arabem (znała go od lat) i czy może z Algierii, a ona się obruszyła i powiedziała z wyższością, że jej to nie obchodzi. A mnie obchodzi – ale nie dlatego, ze gardzę odmieńcami, tylko dlatego, że lubię ludzi i jestem ich ciekawa, jak najżyczliwiej.
No, ci muzułmanie dziwni jacyś…
Jeszcze co do pani P. – skoro taką udręką są dla niej obiadki rodzinne z wpychaniem do gęby klusek i mięska, to po co na nie chodzi? Żeby czuć się wyższą nad tych prymitywnych wujciów i móc wyższość tę okazać?
Jakoś mocno mnie irytuje takie podejście.
Może dlatego, że cuś mnie rąbie w pleckach. Albo nery, albo kręgosłup. To mi wpływa na zgryźliwość.
Heleno, piszesz:
Stwierdzenie, ze ktos jest czarny, zolty lub w paski nie musi byc rasistowskie, ale często jest,niestety.
No właśnie. I ja się temu sprzeciwiam. Chciałabym, żeby to było równie naturalne jak to, że ktoś jest szatynem albo blondynem, że ma niebieskie oczy albo zielone itd.
Niepotrzebnie sie sprzeciwiasz, bo to stepia wrazliwosc kiedy podkreslanie koloru skory jet rasistowkie, a kiedy nie.
Murzyn to murzyn. czarny brzmi nieladnie, czarnoskory za dlugie. Jak inaczej to powiedziec?
Mieszkam absolutnie w pstrokatym towarzystwie i zupelnie mi to nie przeszkadza ( wyjatkiem jest poranny trafik) a wrecz przeciwnie, calkiem sobie chwale.
Ale z obserwacji wynika mi, ze kazdy usiluje otoczyc sie tym, co mial w swoim kraju. Chinczycy z Hong Kongu ( bo tych kolo mnie najwiecej) gdzie bylo niemozebnie ciasno i roslinnosc z koniecznosci doniczkowa – to wlasnie na nowy grunt przenosza. Moja sasiadka wrecz twierdzi, ze boi sie drzew bo takie duze. 🙂
To siedzi gleboko w podswiadomosci, te nawyczki, moze dzieci sie tego pozbeda. Ale jezeli jest gdzies waskie i ciasne przejscie to mozna byc prawie pewnym, ze wlasnie tam ustawi sie 3 Chinczykow na pogawedke.
Trzeba sie nauczyc akceptowac te inne zachowania i czasem jest to trudne, bo czlowiek jest zirytowanu, albo ma zly dzien. Muzulmanin tez pewnie jest wsciekly w okresie Ramadanu, kiedy widzi na ulicach objadajacych sie ludzi.
Wazne jest, zeby w niczym nie przesadzac, bo wtedy robi sie jakby paranoja. I latwo o konflikty. Przesadna poprawnosc polityczna i rozne tabu przynosza wiecej szkody niz pozytku.
Pamietam jak w szkole moich dzieci byl dzien etniczny, kazdy dzieciak cos tam produkowal o swoim kraju pochodzenia, ale Aborygeni zazyczyli sobie osobnego dnia dla siebie i nie wzieli udzialu w ogolnej zabawie. A bylo wesolo i kolorowo.
Nisiu,
tez jestem ciakawa ludzi i pytam. Jakos sie nie obrazaja, wrecz przeciwnie, wiec to jednak chyba nic zlego. 🙂
Za jakis czas jak sie tak wszyscy wymieszamy kulturowo, to bedzie pewnie nudno 🙂
Nisiu, dla mnie to obruszenie recepcjonistki też jest niezrozumiałe. W Białowieży podczas spotkań ornitologicznych pytanie skąd jesteś było czymś naturalnym i sympatycznym. Może to zależy od wrażliwości wewnętrznej rozmówców?
Zapewne bedac Aboryggenem tez nie wzielabym udzialu w imprezie swiecacej multikulturowosc na wesolo, pamietajac, ze dla mojego ludu naplyw ludzi z calege swiata byl dopus tem bozym i przyniosl na te ziemie liczne choroby dotad tu nei znane, dewastacje srodowiska naturalnego, przesladowania. Bedac Aborygenem chcialabym aby i o tym pamietano.
Nie wiem na jakiej podstawier mowisz, ze poprawnosc polityczna przyniosla wieceej szkody niz pozytku. Mnie osobiscie pryniosla sporo pozytku, bo wiem, ze wielu rasistow czy antysemitow powstrztmuje sie przed ponizaimmnie i okazywaniem mi pogardy – z obawy, ze nie bedzie to dobrze przyjete w dobrtm towarzystwie.
Irku, obruszyła się moja przyjaciółka, a ja pytałam o recepcjonistę.
I ja wiem, czemu ona się obruszyła. Nie ma gorliwszych wyznawców niż nawróceni, a ona bardzo zawsze podkreślała swoją przynależność do społeczności paryskiej (w jej rozumieniu: tolerancyjnej) w przeciwieństwie do polskiego zaścianka, z którego wyjechała w stanie wojennym.
Ma to do tej pory – złości ją nawet moje stwierdzenie, że kawa na naszych benzyniakach jest lepsza niż we Francji (bo jest).
No więc może w Polsce zwraca się uwagę na kolor skóry, we Francji, a zwłaszcza w Paryżu – nie.
To i nie wzieli, zrobili na drugi dzien swoja wlasna na ktorej byli sami. Tyz dobrze.
Poprawnosc polityczna i poczucie winy wiecej szkody Aborygenom zrobilo niz pozytku. Z powodu tychze, dostawali wszystko za friko, pchali w nich wrecz , zeby tylko zrobic im dobrze: budowano cale osiedla, ktore po 3-4 miesiacach zostawaly kompletnie zdewastowane, wydatki socjalne na Aborygenow sa prawie takiej samej wysokosci jak na reszte populacji, a roznice w ilosci sa dosc duze. Maja za darmo opieke zdrowotna i prawna. Z pierwszej nie korzystaja w stopniu dostatecznym, drugiej naduzywaja. To wlasnie ta poprawnosc polityczna wprowadza podzialy i poglebia rasizm. We wszytkich formularzach tutaj masz pytanie: czy jestes Aborygenem? Bo jezeli jestes a starasz sie o prace, to ty wlasnie ja dostaniesz. A powinnismy wszyscy byc Australijczykami i miec takie same prawa.
owa poprawnosc pozbawila Aborygenow tego co dla kazdego spoleczenstwa jest najwazniejsze – inicjatywy, energii, zdolnosci do zadbania o siebie. Bo i po co, kiedy przyjdzie bialy i da? A to degeneruje bardziej niz choroby, bo odbiera sens zyciu.
Daruj Heleno, ale prezentujesz cos w rodzaju rasizmu czy antysemityzmu a rebours.
Mnie bardzo nie podoba sie polityka Izraela w stosunku do Palestynczykow. I czesto okazuje sie, ze nie moge powiedziec swojego zdania, bo dostaje latke „antysemitka”.
I tak sobie z nia chodze, z ta latka 🙂
Gorzej, bo ja uwazam, ze rasista jest kazdy z nas, w wiekszym lub mniejszym stopniu. Terytorialnosc plemienna jest atawistyczna, a wiec silnie zakorzeniona. I jak ktos wlazi na twoj teren, to podswiadomie i nieracjonalnie czuje sie zagrozenie. A jezeli dodatkowo ten ktos zachowuje sie niezgodnie z twoimi normami, to latwo o rasizm, ksenofobie, homofobie, antysemityzm i co tam chcesz.
Wydaje mi sie ze sytuacja w ktorej roznice rasowe/pochodzeniowe nie budza uwagi jest w sumie najlepsza. Tak bylo w moim gimnazjum (sytuacja troche inna co prawda bo wszyscy sa Zydami, wiec stopien obcosci o wiele mniejszy, ale poniewaz z roznych krajow diaspory, roznice w zwyczajach a czasem i wygladzie sa). Nie bylo to moze typowe dla calego kraju, ale w moim gimnazjum, miedzy nami, uczniami, ten temat nie istnial; nie bardzo sie zastanawialismy kto skad jest, z wyjatkiem nowszych immigrantow, ale i wtedy to bylo drugorzedne w stosunku do ich cech charakteru czy wygladu (przystojny/ladna czy nie 🙂 ). Chyba byl to dobry melting point. Pare lat pozniej to sie zmienilo. Jednym z powodow byla dyskryminacja imigrantow z krajow arabskich, dlugo zmiatana pod dywan, ktora w koncu wybuchla (zreszta kariere polityczna zrobil na tym polski Zyd 🙂 ). Teraz pytanie kto skad jest, on lub jego rodzice, jest o wiele bardziej na porzadku dziennym, i nawet tam gdzie jest zadawane z serdecznym zainteresowaniem (tez mnie to interesuje – skad, jaka muzyka, jakie potrawy itd), mysle ze jest to pewien krok do tylu. Lubie spoleczenstwa wielokulturowe, ale mysle ze kazdy powinien zadecydowac dla siebie do jakiego stopnia chce eksponowac swoja innosc jako czesc wlasnego identity (nie wiem jak po polsku). Automatyczne zauwazanie roznic etnicznych jednak wpycha czlowieka w pewne ramki, nierzadko juz wlasciwie nieaktualne.
Heleno, tak, zgadzam sie z kazdym napisanym przez Ciebie powyzej slowem.
A co mnie uderza w polskiej rozmowie na te tematy? To samo, co Grazyne Plebanek. Ona nie wysmiewa zie z potraw wujostwa (choc mnie sama uderza panujaca od jakiegos czasu w Polsce moda na „tradycyjne polskie jadlo” jako jakis test, czy my aby na pewno „swoi”). Ona obrazuje w opisanej przez siebie scence calkowita nieprzemakalnosc wujostwa na widoczne zapewne – ale nie dla nich – sygnaly, ze ona juz jesc nie ma ochoty. Wlasnie ten brak wrazliwosci, wyrazanie i zauwazanie tylko wlasnej wersji zdarzen, przefiltrowanej wylacznie przez wlasne doswiadczenia, jest jedna z przyczyn, dla ktorych tak trudno w Polsce zrobic kolejne kroki naprzod w zrozumieniu problemow odnoszenia sie do Innych. Jak mnie samego ten zart nie razi, to czemu ma razic Czarnego czy Hindusa, czy Aborygena? Niech sie dostosuja! Ano dlatego, ze wszystkie te grupy maja zupelnie inne doswiadczenia i osobiste, i grupowe. Inne doswiadczanie dnia codziennego, inne doswiadczanie historii – jak slusznie podkreslila Helena w przypadku Aborygenow. I dlatego, ze przywyczajeni do tego, ze w innych krajach juz sie dosc skutecznie upomnieli o swoje prawa do bycia nieobrazanym ze wzgledu na swoj kolor skory (choc do idealu jeszcze daleko) i tak „rozbestwieni” zaczynaja oczekiwac tego gdzie indziej. To moze razic, ta asertywnosc, ale bez niej mogliby pewnie liczyc na postep w traktowaniu ich tak samo, jak Grazyna Plebanek moglaby liczyc na postep u wujostwa w oczytywaniu jej sygnalow, ze juz ma dosyc kwasznowego ogorka, bigosu lub pyzy, i ze bez jej pozwolenia nieuprzejmie jest klasc jej dodatkowe potrawy na talerz.
Tymczasem bardzo czesto polska rozmowa na temat relacji z Innymi nie odnosi sie w ogole do tego, jak oni to moga odczuwac (to podstawa myslenia etycznego), tylko konczy sie na nadeciu usteczek, i powiedzeniu, „ci niedobrzy – zwykle z Zachodu – przyszli tu do nas, zeby nas ograniczac ta swoja okropna poprawnoscia polityczna. Biedni my, dyskryminowani, ograniczani w naszej ulanskiej fantazji i ludowym, swojskim dowcipie. To nam trzeba wspolczuc. To nam trzeba skladac kondolencje. A ci, co mysla inaczej, i jeszcze do tego mecza nas tymi tematami, przerywajac nam dobra zabawe – to ponuraki i pieniacze… Do tego nie znajacy sie na sztuce.
Wydaje mi sie ze jest tu pewna niespojnosc, spowodowana dwoma sprzecznymi stereotypami przyjmowanymi jako pozytywne. Jeden to wielokulturowosc, poszanowanie dla innosci, elastycznosc itd. Druga to poszanowanie dla tradycji. Przychodzac z wizyta do ludzi tradycyjnych, szczegolnie z kultury innej niz moja, powinnam uszanowac ich tradycje, zjesc co mi podadza i docenic takie przyjecie; mysle ze inaczej bede zle wychowana. Dlaczego w takim razie tak zle widziana jest tradycyjnosc zachowania cioci Grazyny Plebanek (nie mowie w tej chwili o nastawieniu do koloru skory) ?
Zwierzaku, co przeszkadza Twoim chinskim sasiadom w zachowaniu innych grup?
Miewałam różne ciocie i różnych wujków, u których już od śniadania stół się uginał – szczególnie dobra w tym była ukochana ciocia Nisia, od której wzięłam sobie nick. Kiedy przyjeżdżałam do Warszawy rannym pociągiem, cioteczka już od siódmej czekała na mnie z gargantuicznym śniadaniem, które usiłowała we mnie wepchnąć. Była przy tym taka słodka, kochana i zatroskana, że stracę siły albo co… że budziła wyłącznie rozczulenie. Co najmniej połowa żarcia wędrowała z powrotem do lodówki, ciotunia pozostawała nieutulona w żalu i w obawie, że schudnę. Wspominam ją bardzo ciepło. Podobnie jak inne ciocie z rodzinnym zacięciem do karmienia.
Moja mama też robiła góry jedzenia i cierpiała, kiedy zostawało.
Dla mnie to wspomnienia pełne rodzinnej miłości, troskliwości, ciepła, a wszystko to okraszone śmiechem.
Tak mi się jakoś skojarzyło.
Lisku, wujostwo Grazyny Plebanek i sama Grazyna Plebanek sa z tego samego kregu kulturowego. Maja tylko inne doswiadczenia, wrazliwosc, i w zwiazku z tym – poglady. Poza tym tradycja, ktorej moim zdaniem takze wcale nie nalezy w calosci odrzucac (choc byly i takie proby), moze tylko wtedy przezyc, gdy jest tworczo wciaz na nowo intepretowana – w swietle nowych doswiadczen, spotkan z innymi kulturami i punktami widzenia. W przeciwnym razie z tradycji robi sie smieszno-smutny, spetryfikowany skansen.
Ja tez mialam i mam bardzo goscinnych i szczodrych czlonkow rodziny i przyjaciol, podejmujacych wszystkich odwiedzajacych w przemily i uroczy sposob, wiec osobiscie tez takie spotkania kojarza mi sie przede wszystkim z miloscia. Ale tez tak bywa, i nie jest to wcale takie rzadkie w polskim doswiadczeniu, ze nie pyta sie goscia, czy zechce nastepny kieliszek wina, albo nastepna porcje potrawy, i nie zwaza sie na sygnaly, slowne i pozaslowne, ze po prostu juz wiecej nie moze, oczekujac, ze po prostu ma sie dostosowac. I tekst Plebanek bardzo ladnie ten element kulturowy wychwycil.
Daltonizm w wydaniu Labradorki jest oczywiście metaforyczny – chodzi mniej więcej o wychowanie takiego pokolenia, o jakim pisze pani Plebanek. Dzieci, które widząc kolor skóry fizykalnie, są nań w pewien sposób „ślepe” mentalnie, bo nie jest to dla nich żadne kryterium oceny ludzi.
Nie oznacza to wcale obojętności dla inności czy prób udawania, że tego nie ma. Tyle że sam kolor skóry we współczesnym świecie zaczyna być kryterium podobnym do koloru włosów – nie mówi o człowieku praktycznie nic, zwłaszcza na tzw. pierwszy rzut oka. Wiele więcej o podłożu kulturowym mówi język, obyczaje, maniery, nawet strój czy fryzura.
Niedawno robiłem z młodzieżą szkolną takie ćwiczenie: niech po jednej stronie staną ci, którzy się czują (subiektywnie) Niemcami, a po drugiej ci, którzy uważają się za cudzoziemców. Obie strony były absolutnie mieszane kolorystycznie.O poczuciu przynależności decydowała przede wszystkim długość pobytu w Niemczech i opanowanie języka. Tych z grupy „cudzoziemskiej” pytanie o kraj pochodzenia w ogóle nie urażało, natomiast niebiali z grupy „krajowej” tego pytania nie znosili, bo ich pierwszą myślą wtedy było „aha, pytasz mnie tylko dlatego, że jestem czarny/żółty/etc”.
Pewien zakres zachowań czy odzywek jest bez żadnych wątpliwości rasistowski. Kiedy czytam w komentarzu w GW Murzynek Bambo w Afryce mieszka… i niech tam zostanie, w żaden sposób nie mogę tego wziąć za dobrą monetę. Ale jest też dość spora „szara strefa”, gdzie dużo zależy od kontekstu – kulturowego, społecznego, osobistego, sytuacyjnego i jakiego tam jeszcze. Dlatego przyznaję rację Helenie, kiedy pisze o tym, że w społeczeństwach, którym daleko jeszcze do melting potu, szczególnie trzeba uważać na to, jak się traktuje Innego. I Monice, która wskazuje na to, że to nie my, z wyżyn naszej łaskawości, powinniśmy decydować, jakie traktowanie powinno Innemu wystarczyć. Że powinniśmy się zastanowić, jak on chciałby być traktowany, co dla niego byłoby w porządku.
Dam prosty przykład: o ile lubię zdrobnienie Bobiczek, o tyle Bobiś doprowadza mnie do białej gorączki. Kiedy znajomość z kimś zaczyna dochodzić do etapu zdrobnień zwykle grzecznie o tym informuję. I kiedy znajdzie się taka zaraza, która macha na to ręką, woła „och, ale Bobiś to tak ładnie” i bez ceregieli w każdym zdaniu częstuje mnie Bobisiem, mam ochotę gryźć bez pardonu. 👿
Żeby nie było nieporozumień: mówię tu o traktowaniu Innego w bezpośrednich stosukach międzyludzkich, nie o polityce socjalnej wobec mniejszości, bo to jeszcze inna para kaloszy. Metodę rozdawniczą też uważam za demoralizującą, nie tylko zresztą wobec mniejszości. Ale nie mieszałbym polityki socjalnej z poprawnością polityczną, bo to nie jest dokładnie to samo. 😉 A poprawność polityczna (no, dobra, dodam – właściwie pojęta) wcale nie zabrania mówienia o mniejszościach i ich socjalnych problemach, czy zastanawiania się, jak te problemy można by lepiej rozwiązać. Zabrania tylko wyrażania się o Innym w sposób pogardliwy, dyskryminujący, raniący.
Nawiasem mówiąc, Lisek tu nieraz krytykuje politykę Izraela wobec Palestyńczyków, ale jak dotąd nie dostała łatki antysemitki. 😆
Bobiku, zajrzyj na Dywan, jest tam dla Ciebie propozycja posluchania koncertu 🙂
Dzień dobry,
Rysiu – jeszcze nie kupiłam książki Anny Frajlich. Świat mi się trochę zawalił. Czymcie, żeby odbierane za 3 tygodnie wyniki badań były dobre!
Myślę, że tekstu Grażyny Plebanek nie należy traktować dosłownie. 😉 To jest w końcu tekst literacki, który ma obrazować poczucie obcości wobec pewnych fragmentów własnej tradycji (znam, znam). I to, że przy całej miłości do „swojego”, może ono czasem doprowadzać do białej gorączki (też znam). I że kiedy przeorani pewnymi doświadczeniami życiowymi wracamy do swojego punktu wyjścia, patrzymy nań innymi oczami i zdumiewamy się, jak inaczej go teraz odbieramy (co bym miał nie znać). No i oczywiście o tym, że następne pokolenie będzie wychodzić z całkiem już innego punktu i ten nasz będzie dla niego tak niezrozumiały, jak dla nas doświadczenie kulturowe mieszkańca innej planety. 😉
Mar-Jo, czymam bezwzględnie! 🙂 Również za to, żebyś nie wpadała w panikę, gdyby wyniki (tfu, tfu, tfu!) nie okazały się najlepsze. To wcale nie musi być koniec świata. Medycyna jednak zrobiła pewne postępy. 😉
Mar-Jo, trzymam szczegolnie mocno.
Lisku – identity to tyle co tożsamość.
Nie wiem, na czym to polega, ale znów zgadzam się raczej z Heleną i Moniką 🙂
U mnie w rodzinie w starszym pokoleniu też przywiązywało się nadmierną wagę do dokarmiania/przekarmiania, co tłumaczyłam sobie oczywiście doświadczeniami wojennymi tegoż pokolenia. Też oczywiście – jak w przykładach, o których tu niedawno była rozmowa – traktowali to jako sposób okazywania rodzinnych uczuć, trochę zastępczy. Ale nie byli w tym nadmiernie nachalni i to zapisuję im w moich wspomnieniach na plus.
Natomiast jeśli chodzi o rozmowę przytoczoną przez panią Plebanek, to po prostu włos mi się na głowie jeży. I nie wiem, czy w takim wypadku byłabym nieasertywna nawet wobec własnej rodziny. Choć łatwo mi mówić, bo taki problem nigdy mojej rodziny nie dotyczył.
Mar-Jo – czymam!!
Bobiczku, a czemu nie lubisz Bobisia???
Tak się pytam, akademicko, na wypadek, gdyby mi się kiedyś wypsnęło, a mam sklerozę, więc wszystko może się zdaRZYĆ, ZA CO Z GÓRY PRZEPRASZAM I SIĘ KAJAM!!!
O, samo się zrobiło duże. To zostawię, żeby było ważniejsze.
Ja dziś marudna jestem, bo mnie bolą flaki oraz gnaty.
Może by mnie tak kto łaskawie pocieszył???!!!
Bobiczku, a co byś powiedział o Bobulku?
Doro – no to właśnie wystarczy być asertywnym.
Rodziny są różne. Jeśli dla kogoś karmienie jest surogatem miłości rodzinnej, to kiepsko. Jeśli się łączy, a nawet wynika, to właśnie wystarczy być asertywnym.
Mam trochę rodziny, do której mnie nie ciągnie, więc po prostu ich nie odwiedzam i odwrotnie. Spotykamy się najwyżej na rodzinnych pogrzebach.
Nisiu, narazasz sie! 😆
Lisku, jestem nieustraszona jak mój terier Rumik.
A komu się narażam i warum?
Lisku, czy chodziło Ci o Bobulka?
Bobulek, dostawca szpulek.
Bobulkiem nazywano jednego znakomitego montażystę telewizyjnego. On ci mnie swego czasu właściwie nauczył zawodu, wspólnie z operatorem Januszkiem zwanym z kolei Studzienką, bo w ferworze filmowania wleciał do studni.
Bardzo uwielbiam mojego Bobulka,
Podobieństwo brzmień = skojarzenie. Ot co.
Lisek ma rację, Nisiu, narażasz się Bobisiem i Bobulkiem. 😈 Ale i tak Cię pocieszam, warcząc na niedobre, bolące gnaty, bo tak sobie zażyczyłaś być traktowana. 😆
Dlaczego nie cierpię Bobisia, nawet nie bardzo wiem. Może dlatego, że mi tak jakoś brzmi ciapciakowato? Ciepłe kluchy, budyń waniliowy, grysik na mleku, takie różne obrzydlistwa. Ale to tak teraz, ad hoc kombinuję, bo dotąd nigdy mnie nikt nie pytał, dlaczego nie lubię.
Bobiś, proszę bardzo, brzmi rozlaźle.
Ale Bobulek jest kulkowaty, a kula to doskonałość (niebawem będę tego przykładem).
Bobiku, wiesz, że ja z miłością i tylko do wiedzy mnie pcha.
Za warczenie na gnaty dziękuję serdecznie, powarcz jeszcze, proszę, na moje flaki.
Wiem, z czym mi się kojarzy Bobiś.
Teoś Różyc harbuza dostał!
No a Teoś był koszmarny.
Bobiku, już rozumiem.
Moja nadaktywność wynika z tego, że powinnam pracować.
Adieu. Młoty do roboty.
Nie każdy pies taki,
by warczał na flaki,
lecz to piesek Bobik
bez wahania robi –
wczoraj, jutro, dzisiaj,
gdy go prosi Nisia. 😀
Powarczenie wczoraj jest związane z największym stopniem trudności, ale i z tym jakoś sobie poradzę. 😎
Moja niechęć do Bobulka jest całkowicie osobistej i subiektywnej natury. Jest to ksywka zbliżona do nazwiska pewnego osobnika, z którym niekoniecznie chciałbym być utożsamiany, czy nawet tylko kojarzony. 🙄
Nisiu, pocieszam jak najcieplej w sprawie bolaczek. BTW, widzialam w pikasie (a propos Twoich psin) ze masz ogrod zupelnie rajski 🙂
W Ameryce Pol. wierzono ze zacmienia sa spowodowane zlymi bostwami ktore zjadaja zacmieniany obiekt lub jego choroba (co wychodzi na to samo). By odgonic zle duchy i chorobe, bili w bebny, halasowali na rozne sposoby oraz kazali (przy uzyciu palki 👿 ) psom wyc… Jako psowaty/a sie poczuwam 🙂 Bobiku, zrobimy dzis wieczor koncert wycia bez bicia? 😀
Zaraz, zaraz… To Kompan został Rumikiem, nie Komikiem ani Kajtkiem? 😯
No popatrz, Bobiku, jakie to różne Bobulki po świecie chodzą. Mój był w porządeczku.
Dzięki za życzliwe warkoty!
Jak mus, to mus, Lisku. Wyjemy. 😈
To o której mamy zaczynać?
Kompan został Rumikiem, z perspektywą tytułu Psa Kongregacyjnego Kongregacji Miłośników Krzewienia Kultury Picia Rumu WRAK.
Powody były dwa: po pierwsze Kajtek (facet) był przeciwny kupowaniu przeze mnie russella, a jak już się negatywne uczucia wzbudziły, to nie będę ryzykować z tak ważną sprawą jak imię. Poza tym jakoś by mi było głupio wrzeszczeć na pieska „won Kajtek!” (gdyby mnie na przykład dotkliwie gryzł po łydkach) w obecności faceta Kajtka.
Rumik jest ładnie!
Bobiku, o w pol do jedenastej (mojego) mozemy zaczac powarkiwac bo zacznie sie czesciowe. Pelne zacznie sie godzine pozniej i wtedy trzeba co sil w plucach. Kulminacja o 23:12 😀
Czyli ja mam zacząć pełne wycie do jedenastej mojego?
To muszę dać gazu z wszelkimi robótkami domowymi i niedomowymi, żebym potem się mógł skoncentrować wyłącznie na wyciu. 😎
Rumik nawet bardzo ładnie, tylko niespodzianie, więc w pierwszym momencie musiałem się zastanowić, o kogo to w ogóle chodzi. 🙂
Może wezmę moje psiaczki i powyjemy z Wami razem.
O dziesiatej Twojego 🙂
Lisku, mój ogród – dzięki za dobre słowo! – jest ogrodem babciowo-śmietnikowym, dosadza się jak leci i co popadnie i w końcu robi się takie coś. Moje panie ogrodniczki mówią, że lubią u mnie pracować, bo można się bawić, a takie ogrody „glamour”, jakie przeważnie urządzają, nudzą je okropnie. Teraz jest fajnie, bo zaczęło wszystko kwitnąć. Zrobię nowy serwisik i pokażę – może jutro, o ile Rumik nie zeżre do jutra wszystkiego (dziś zeżarł klematis „Prezydent”).
Swietnie Nisiu, im bardziej kakofonijnie tym skuteczniej 🙂
Nisiu na bolaczki masz najlepsze lekarstwo a go nie uzywasz. „Painkiler” !!!
Dla przypomnienia..
http://www.youtube.com/watch?v=fAfpGIS3row
Gdy siostra i ja byliśmy mali (druga się nie liczyła, bo była w wieku kwilącym, czyli nie do robienia świetnych dowcipów), byliśmy wyróżnieni, bowiem w domu był, z racji pracy ojca, prawdziwy, czarny, ebonitowy i działający telefon. I gdy rodziców w domu nie były, wydzwanialiśmy na przeróżne szczecińskie czterocyfrowe numery i jak najbardziej dorosłym głosem pytaliśmy: czy mogę rozmawiać z panią Dupą?, a po szybkim odłożeniu słuchawki śmieliśmy się do rozpuku. Siostra miała lat 6-7, a ja (nawet wtedy) 4 lata więcej.
Czy to wina Wojewódzkiego, że mu poczucie humoru zostało radośnie dziecinne i niewiele wymagające?
Mar-Jo,
trzymam bardzo mocno, bądź dobrej myśli 🙂
(Nisiu, to o kakofonii bylo o ilosci psow, nie o Tobie! Wiem ze b. ladnie spiewasz! 🙂 )
Lisku, słońce!
Mam w ogródku kakofonię, mam kaku-fonię i sto tysięcy dziur w ciałku mem. Ale mam wesoło, hehe.
Mam też Anioła – właśnie nadszedł. Przekazuję go Wam jako znak pokoju!
http://www.youtube.com/watch?v=Ul9AO10K_SY&feature=youtu.be
Mar-Jo, trzymam bardzo solidnie. Za czekanie też trzymam.
Teraz sobie uświadomiłem, że u nas o dziesiątej jest jeszcze dosyć jasno, czyli warunki do obserwowania księżyca takie sobie. Na dodatek zachmurzenie dziś poważne.
Ale powyć tak czy owak mogę. 🙂
Dziękuję Wszystkim! 🙂
Ja się łatwo nie poddaję. Mentalnie jestem nastawiona na sukces.
Jednak nie skończyło się:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9789488,Sledztwo_za__Ty_zydowo___Mialo_nie_byc__a_jednak_jest.html
Mar-Jo, trzymam, sciskam ze klykcie sine
Lisek, 12:35
mowi sie roznie, jak to w zyciu, w berlinie inaczej niz na „prowincji”
natomiast moja kolezanka z pracy (prawdziwa Turczynka co widac) twierdzi ze klienci czesto daja jej odczuc ze maja watpliwosci co do jej kompetencji, mimo jej dobrego niemieckiego (literackiego), co mnie mimo mojego akcentu (jak przyjechalem do niemiec to umialem tylko Bruner ty swinio co okazalo sie malo niemieckie 🙄 , nigdy nie spotkalo
Hej hej! Jeszcza ja trzymam, czymam, i cimam!
Pani profesor, z linku mar-jo, okazała się być …. (epitet). No cóż, brak kultury to brak kultury.
Ta sprawa też zadziwiająca:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,106024,9791475,To_nie_jest_obsceniczne__Karmiace_matki_w_metrze__WIDEO_.html
Pierś kobieca jako obiekt seksualny może być używany, a jako naturalny gruczoł już nie? To coś chore. Zrównuje się karmienie dziecka z działaniem wydalniczym? Czy też sfera seksu jest naprawdę sferą fantazji, czyli odrealnioną, stąd zażenowanie, gdy pojawia się prawdziwa pierś, w naturalnym dla niej kontekście?
Co prawda mogę zrozumieć te starsze osoby, nauczone, że ta sfera jest tabu, to odczuwają zażenowanie przy obnażeniu piersi.
Iiiiitaaam…
Wy tu o jakiś rasizmach i innych izmach a rzecz co martwi, to marnotrawstwo i gospodarka odpadami:
Idzie dwóch obywateli z Mokotowa obok śmietnika i widzą siedzącego tam Murzyna.
– Ee, Murzyn, podnieś rękę!
Murzyn podniósł.
– Ee, Murzyn, a drugą?!
Podniósł.
Patrzaj brachu, ktoś całkiem dobrego Murzyna wyrzucił…
Rysiu, w Niemczech bylam dawno, ale pamietam jak mna wstrzasnelo kiedy dobry znajomy z pracy wyrazil sie (w ferworze dyskusji co prawda), ze Turcy rozmnazaja sie jak kroliki (chodzilo o przyrost naturalny).
Jest juz pelne zacmienie na czerwono i czarno, mozna zaczac wyc 🙂
Aaaaaaaauuuuuuuuuuuuu……..
Caly Zachod psioczyl na zawchowanie Czechow (i nie tylko Czechow) wzgledem Cyganow. Francuzi rownie zarliwie gardlowali co wszyscy. No to Cyganie wybrali sie swoimi kolorowymi wozami do Francji tej krainy tolerancji i sie zabawa i oburzenie skonczyly. Ladnie Cyganow spakowano i wywalono. Teraz ponownie Czesi sa rasistami.
@Mar-Jo
Życzę łagodnej diagnozy i morza pogody!
Pisząc długi tekst o daltonizmie niejawnie odwoływałem się do naszego widzenia innych. Nie wszyscy wiemy lub pamiętamy, że dwaj chińczycy z ludu Han o takiej samej sylwetce są traktowani przez europejczyka jak bliżniacy. Prostacko: wszyscy chińczycy są tacy sami.
Wiekszość Polaków nie ma wyobrażenia mulata oraz metysa.
Co wiecej: bardzo wielu z nas rodaków jest gotowych traktować te dwa słowa jako obelgę.
Gdy chodzi o kategoryzację ludzi, to nieustannie przypomina mi się scena ze słynnego filmu z młodym Dylanem. Pytany o swe imię odpowiada: Alias, po prostu Alias. Kto pamięta twarze bohaterow tego westernu przypomni sobie ten element językowy wpleciony w twór wybitnie obrazowy.
Na dobranoc Bobikowi i całemu Koszykowi dedykuję „Spis” Romana Sadowskiegowyśpiewany przez Tadeusza Chyłę.
Tu w recytacji.
http://www.youtube.com/watch?v=K-eTo3L_Hwo
Lisku, takie tezy stawia sie od pewnego czasu glosno i z zimnym spokojem, glowna tuba tych pogladow jest Thilo Sarrazin ktory w
swojej ksiazce „Deutschland schafft sich ab” /Niemcy unicestwiaja sie same/ porusza tez problem „nadmiernego” wzrostu populacji
przybyszow z Turcji ( i muzulmanow w szczegolnosci).
Ksiazka ta wdarla sie na wiele tygodni na pierwsze miejsce listy bestsellerow (u mnie sprzedalismy prawie 3000!!!!! sztuk)
pan Sarrazin jest czlonkiem SPD , byl urzednikiem w Ministerstwie Finansow,
Senatorem w Berlinie, czlonkiem zarzadu Deutsche Bundesbank
o Sarrazinie i jego ksiazce w nr13 „respublika” pisze pani Therese
Kossowski
tu jeszcze linka do pani Therese (po niemiecku)
http://blog.therese.kosowski.net/2011/03/05/woruber-thilo-sarrazin-nicht-schreibt/
O, teraz na przykładzie tego dowcipu, który wrzucił zeen mogę wytłumaczyć, dlaczego mnie takie żarty nie śmieszą. Gdyby na tym śmietniku siedział po prostu jakiś tam facet – no, powiedzmy, WASP 😉 – byłoby to absurdalne i zabawne. Gdyby to był Polak – okej, śmiać się z samych siebie wolno. Ale kiedy to jest Murzyn (albo byłby Azjata/inwalida/itp) skojarzenia nie są neutralne. Gdzieś tam w podtekście tkwią takie rzeczy jak „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, wciąż jeszcze żywe w Europie przekonanie, że Murzyni nadają się tylko do prostych prac (podnieś rękę), że powinni potulnie robić to, czego biali od nich żądają… I dlatego – no, nie śmieszy mnie.
staruszku, moje dzieci twierdza ze mozna na rzut oka rozpoznac
Turka od Kurda, dla mnie jednakowo ciemnowlosi 8)
ide spac, moze jutro (materializacja snu) znajde taki czerwony kombinezon na guzikow wiele jaki nosi diabel w lince Nisi
w czyms takim brykac, fikac 🙂
i dla lubiacych, obrazoburczy „Titanic”:
http://www.titanic-magazin.de/uploads/pics/Frauen-WM.jpg
Nacht Bobikowo 🙂
yyc, witam na blogu i od razu proszę o zapoznanie się z naszym regulaminem, który jest tu, a zwłaszcza z jego punktem 5.
Bobiku, zastanawiam się, skąd bierze się wyrafinowany humor w posadzeniu Murzyna koło śmietnika, etc. etc., ale nie np. Rosjanina czy Ukraińca. Czy też dlaczego może śmieszyć taki Murzyn, ale nie Rosjanin,etc. Mam wrażenie, że chodzi o stopień obcości. Nie identyfikuję się z danym człekiem, wobec tego traktuję go jako coś całkiem obcego. On istnieje dla mnie tylko w strefie wyobrażeń, jako nazwa. Nie mamy tego z tzw. białymi (w Polsce). I tak sobie wyobrażam, że tam, gdzie Murzyn jest realnym człowiekiem, nie nazwą, tam taki dowcip nie wyjdzie.
Bobiku, hau hau haaauuuuuuuuuuu uuuu uuuu ❗
Wlasnie wracam z wycia nadwornego. Ksiezyc wyglada dokladnie tak 😳 tylko ciemniejszy i niklejszy… Ciekawe co mu sie palnelo 😀
jeszcze cos zapomnialem
to na pogode ducha (wyglada na przyjaciela Bobika 🙂 )
https://lh6.googleusercontent.com/-AF1wFRatmAc/Tek2pPNg9JI/AAAAAAACP3o/nsb5tzGA7T0/s1280/29902062011162157.jpg
A ja wystawiłem głowę przez wszystkie okna naraz, ale zaćmienie wisiało gdzie indziej…. no tak, psi wyją, a zaćmienie ćmi dalej.
Murzyn, jak już tak nazywać, wszędzie jest realnym człowiekiem.
No tak, ale przyjdzie taki Kuba W. i powie, że ten „dowcip” podany przez zeena to kpina z polskiego rasizmu 😈 I co mu zrobisz?
Najgorsze w tym dowcipie jest ze Murzyn podnosi reke gdy mu kaza…
Tadeuszu, dla mnie Murzyni są jak najbardziej realnymi ludźmi, co zapewne wpływa na mój stosunek do tematu. Ale dowcip, o którym mowa, potrafię sobie wyobrazić również w wersji „o, całkiem dobrego Ruska wyrzucili”. I tak samo miałoby to pogardliwy posmaczek, wynikający z poczucia wyższości, choć tym razem nie rasowej.
Więc może chodzi nie tyle o stopień obcości (choć to w wielu kontekstach odgrywa dużą rolę), co o obcość jako taką i właśnie o wspomniane poczucie wyższości. Przyjemność płynącą ze znalezienia underdoga.
A ja na szukanie underdogów z oczywistych przyczyn jestem bardzo cięty. 👿
A jak nazwać Murzyna inaczej?? czy też lepiej politycznie? Obawiam się, że dla Polaka taki Inuit czy inny Aleut to nazwa, zapewne odnosząca się do ludzi realnych, ale potencjalnie.
No dobrze, w różnice między reference, sense a denotation nie będziemy wchodzić dzisiaj…
Czekajcie wy, mam kilkoro znajomych, specjalistów od kawałów, to zaraz Wam nie do śmiechu będzie!
To jest nawarstwienie stereotypów i zabawa na różnych warstwach, tak mi się wydaje.
No i ostatecznie wiele dowcipów o Murzynach, etc., krąży jako dowcipasy o policjantach czy blondynkach. Morał na razie zachowałem 👿
Właśnie, ze słowem Murzyn jest pewien problem, bo ono w polszczyźnie ma różne odbiegające od neutralnych konotacje. Ale jednak dla określenia człowieka o czarnym kolorze skóry wydaje mi się jeszcze najbardziej neutralne.Samo „czarny” (bez żadnych dodatków, np. czarny mężczyzna) jest lekceważące i za bardzo kojarzy się ze zdecydowanie już pogardliwym „czarnuchem”. Najchętniej przeze mnie używane Afrykanin czy Afroamerykanin nie dotyczy całej czarnoskórej populacji, więc nie zawsze daje siię zastosować. Tak że chyba jednak Murzyn.
No, pierwsza zmiana do roboty! do wyra! śnić o przyszłości. hej ho, hej ho, do śnienia by się szło…
Branoc.
Mnie tez ten dowcip zeena nie bawi, z powodow podanych przez Bobika powyzej. I to nie jest tak, ze zart jest surrealistyczny, gdy Murzyn jest dla nas nikim. To jest tak, ze – jak juz zaznaczyla Dora – to my z zywego czlowieka robimy nikogo. Pamietajmy tez kontekst historyczny. Murzyn bardzo dlugo dla osob europejskiego pochodzenia byl gorzej niz nikim. Byl rzecza, ktora mozna kupic, sprzedac, za byle co poslac do przymusowej pracy (gdy juz niesiono wszedzie oficjalne niewolnictwo), rozdzielic z rodzina (malzenstw w ogole nie uznawano, ani relacji rodzice-dzieci), itp. Ten kontekst nie zniknal, choc nie wszystkim chce sie o nim pamietac. I wygodniej jest nie pamietac i nie wiedziec – dla celow artystycznych, oczywiscie. Jeszcze w latach piecdziesiatych ubieglego wieku na poludniu Stanow Zjednoczonych mozna bylo sobie przesylac kartki pocztowe z fotografiami zlinczowanych Murzynow (o tych pocztowkach duzo pisze Philip Zimbardo, i traktuje o nich takze jeden najbardziej wstrzasajacych utworow spiewanych przez Billy Holiday, pt. Strange Fruit). I dlatego takze nie jest to niestety smieszny zart.
Dorzucilabym jeszcze, Bobiku, obrone koz i kozlow, bo od underdoga do scapegoat czesto tylko maly krok.
Tadeuszu, gdyby policjanci byli dyskryminowaną mniejszością, zapewne dowcipy o nich też by mnie nie śmieszyły. Ale kawały o policjantach są proweniencji peerelowskiej, kiedy to właśnie ze strony milicjantów przychodziła opresja, więc były sposobem na odegranie się przez „uciskanych”. To zmienia obraz rzeczy.
Kawały o blondynkach też nie zawsze mnie śmieszą. A zwłaszcza wtedy nie śmieszą, kiedy są opowiadane przez jakiegoś strasznie zadowolonego z siebie bęcwała, który uważa, że jest od tych blondynek mądrzejszy, oczywiście na mocy samej zawartości swojego rozporka. 🙄
„Strange fruit”, Billie Holiday. Slowa napisal zydowski nauczyciel, Abel Meeropol, najpierw jako wiersz.
http://www.youtube.com/watch?v=h4ZyuULy9zs
Te dowcipy o milicjantach znane sa też jako Polack jokes 🙂
Bo też dowcip jest taki sobie akurat, ale ciekawe są mechanizmy uznawania za śmieszne/ nie uznawania. Moniko, masz rację, ale ta racja nie odnosi się do kontekstu polskiego. Dowcipy zwykle opierają się na stereotypach, w momencie kiedy się je podważa, nagle nie ma się z czego śmiać. A gdzie uzdrawiająca funkcja śmiechu, hę?? Nie liczącego się z niczym i nikim ? Nie tracimy czegoś?
To jak w tym artykule feministki amerykańskiej: nie zabraniajmy opowiadania kawałów o nas (kimś) innym, wyśmiejmy go sami. w tym jest jednak jakaś mądrość, amerykańska…
Typowy przykład to kawały czy skecze żydowskie, kiedyś pisane przez Żydów (Tuwim), teraz przez Żydów potępiane. Ciekawe to wszystko.
Chyba bełkotliwie mi się napisało, jednak wyro!
Kóz też mogę bronić, a co. Z tym większym zapałem, że nie są dla mnie konkurencją do miski. 😀
Czy ja dobrze zrozumiałam – „czarny mężczyzna” to określenie lekceważące?
To co ja mam zrobić z moim nazwiskiem? 🙁
Odpowiedz na pytanie co wyszydza ten dowcip – Murzynow czy rasistow – pewnie zalezy od kontekstu i osoby opowiadajacego. W drugim wariancie jest calkiem niezly. Mnie osobiscie nie smieszy bo mam niestety bardzo doslowna wyobraznie – widze przed oczyma to co mi sie opowiada (nawet w wypadku metafor ktore rozumiem jako takie), wiec moja pierwsza instynkowna reakcja bylo to ze zrobilo mi sie bardzo zal tego Murzyna siedzacego na smietniku.
Tadeuszu, są prawdziwe dowcipy żydowskie (zawsze śmieszą, także dziś) i są antysemickie szmoncesy. To, co pisywał Tuwim, bywało pośrodku. Ale to było przed wojną. Po Szoah mniej nam do śmiechu z takich rzeczy i to jest naturalne i oczywiste.
Doro, 😆 !
Jesli chodzi o Tuwima, to po Zagladzie odmawial czytania i reprodukowania niektorych wierszy, bo nabraly zupelnie innego znaczenia.
Z moim nazwiskiem jest jeszcze o tyle bez sensu, że jestem kobietą blond 😐
Tadeuszu, co do feminstki amerykanskiej, to moim zdaniem pisze zupelnie nie ma racji, i ze mna sie zgadza wiekszosc pozostalych feministek, wobec ktorych ona sie ustawia w opozycji. Ale to juz troche inny i dluzszy temat.
Polish jokes uwazane sa obecnie za nieeleganckie, i mozna sie z nimi spotkac schodzac dosc mocno w dol drabiny wyksztalcenia i pozycji spolecznej. I tez nie sa moim zdaniem objawem wyrafinowanego humoru, a objawem walki o pozycje i byt posrod roznych malo uprzywilejowanych grup.
Uzdrawiajaca sila smiechu w oparciu o stereotypy to jeszcze inna sprawa. Gdy smiech jest skierowany wobec tych, ktorzy sa obecnie, lub calkiem niedawno byli dyskryminowani, to smiech nic nie uzdrawia, tylko dodatkow podtrzymuje dyskryminujace stereotypy. I czesto zaczyna byc blisko dehumanizacji, o ktorej tyle pisze Zimbardo,gdy sie redukuje niepopularna grupe do glownie lub wylacznie cech negatywnych. A od tego czesto juz blizej czynow. I kozlow ofiarnych.
Pewien problem jest też w tym, że w takiej dyskusji z konieczności lecimy na pewnych uogólnieniach, a – jak pisałem wcześniej – kontekst robi dużą różnicę. Jeżeli opowiadamy dowcip doprowadzający stereotyp np. rasowy do absurdu w gronie, w którym z całą pewnością nie ma rasistów, może on być zabawny, bo jest jasność, że wszyscy śmieją się z durnego stereotypu, a nie jego obiektu. Ten sam dowcip opowiedziany przed szeroką publicznością, której część prawdopodobnie ma mniej lub bardziej ukryte rasistowskie poglądy, zaczyna być już innym dowcipem. Bo niektórzy będą się śmiać z obiektu, nie ze stereotypu.
Kiedy szmonces opowiada Żyd, jest to autoironia. Kiedy opowiada go antysemita, jest to złośliwa kpina. Polish jokes mogą nas śmeszyć jako dowcipy o policjantach (jeżeli akurat nie należymy do tej grupy zawodowej), ale jako kawały o durnych Polaczkach chyba już nieszczególnie.
Z moim serdecznym przyjacielem Kongijczykiem opowiadamy sobie czasem kawały o ludożercach. On ma prawo, bo jest w tym przypadku obiektem stereotypu, a ja wiem, że on wie, że ja się nabijam ze stereotypu, albo też traktuję rzecz w kategoriach czystego absurdu, zupełnie niezwiązanego z Afryką. Niejako mam od niego „zezwolenie”. Ale w życiu nie opowiedziałbym żadnego z tych dowcipów w obecności innego Afrykanina, z którym nie miałbym takiej niepisanej umowy, że mi wolno i pewności, że nie urażę dowcipem rozmówcy.
Pani Kierowniczko, dokładnie odwrotnie – „czarny mężczyzna” jest określeniem brzmiącym neutralnie, natomiast samo „czarny” może brzmieć lekceważąco (co ten czarny tu robi?). Tak że nazwisko zachować koniecznie! 😆
Pisze się te komentarze, pisze, a Łajza w tym czasie po cichutku robi swoje… 😈
Aja nie mam do czego wyć, bo księżyca nie dowieźli…
👿
Podobno dowieźli, tylko do Australii. 🙂
Zeen wiedział, co robi. To jest właśnie to.
Magazyn GW 16.03.2000 „Cień jego kata”, o linczach. Zachowałam w papierze. To czytały i oglądały nasze smarkate Młode, żeby wiedziały, że tu nie ma żartów.
A Księżyca nie było. Chmury 🙁
Dobranoc 🙂
Mar-Jo, przez sen także trzymam 🙂
Dowcip jest śmieszny najbardziej, gdy zaskakuje.
W przytoczonym przeze mnie, nie o poniżanie Murzyna chodzi i możecie śmiało swoje aureole pucować dalej do błysku, jesteście niewinni.
Na którym piętrze zaskakuje końcowa kwestia?
Bo odnoszę wrażenie, że widzicie tylko parter.
Płonące siodła Mela Brooksa pewnie widzieliście i wiecie, co to parodia. Tamże do obrony mieszkańców przed bandą wyznaczono na szeryfa Murzyna (swoją drogą wielkość pierwszej litery to też skutek p.c.) a kto w tamtych czasach chciał mieć Murzyna za szeryfa? Śmieszy to odważnych, którzy nie boją się swoich skojarzeń, bo każdy je ma, tylko nie ujawnia. Na tym polega konwencja, wszędzie i zawsze wszawe myśli ludziom po głowach chodzą, ale ich nie ujawniają, bo wiedzą, że nie należy. I O.K. Ale wypierać się znajomości stereotypów i zabawy w przerysowanie z powodów poprawności – to terror, na który się nie godzę.
I gdyby nie poprawność, dalej pisałbym murzyn, jak dawniej w szkole uczono i na myśl by mi nie przyszło, że to obraźliwe.
I będę bronił śmieszności dowcipu, który krążył przed czterdziestu laty, kończący się puentą: Icek, posuń się, bo cugu nie ma…
Opowiadano mi go i ja opowiadałem i przez myśl mi nie przeszło, że opowiadający jest antysemitą. Ale teraz…
Teraz czytam, słyszę, że był. No ta też jestem, bo się z tego śmiałem i co gorsza, uważam, że to jest śmieszne.
Cóż, prymitywizm i ludożerskie poczucie humoru ( cukrzyca? – na kompot!) to coś, co święci utracili. Sorry, pozbyli się, bo to niepoprawne było.
Ale w końcu liczy się dobre samopoczucie, przekonanie, że się święci wyzwolili się z okowów prymitywnego postrzegania świata i mogą należeć do światłej elity, mającej prawo wciskać kaganek oświaty ludowi, który tak brutalnie tu reprezentuję…
Uszanowanie odmienności w takim wykonaniu jest parodią samego siebie, bo uwzględnia tylko jeden typ odmienności i jeden sposób uszanowania – przez zaniechanie brzydkich skojarzeń – co oznacza ucieczkę od ich swobody. I z tego się śmieję 😆
I żeby już dobić: dowcip nie poniża Murzyna i go nie wyśmiewa, on wyśmiewa mieszkańców Mokotowa…
A nie mówiłam? zeen w roli Kuby Wojewódzkiego 😈
A nie mówiłem?
😆
Staruszku, to że” dwaj chińczycy z ludu Han o takiej samej sylwetce są traktowani przez europejczyka jak bliżniacy. Prostacko: wszyscy chińczycy są tacy sami” nie zawsze musi wynikać z lekceważenia ich. Nie jestem neurologiem, ani biologiem, więc opieram się tu na zdaniu kolegi, który trochę się tym zajmuje. Podobno mamy w głowie specjalny ośrodek, odpowiedzialny za rozróżnianie twarzy, uczy się on od pierwszych dni życia, na podstawie twarzy, które mamy wokół siebie, po czym te twarze rozróżniać. Dlatego, kiedy widzimy fotografię gromady Europejczyków, to każdy z nich wydaje nam się inny, ale kiedy widzimy na zdjęciu gromadę Chińczyków, Latynosów, Japończyków…, to jeżeli nie mają jakiś znaków szczególnych, wydają nam się tacy sami. Ale kiedy mamy znajomych Chińczyków, w pierwszej chwili tak do siebie podobnych, powoli uczymy się ich rozróżniać. Może dlatego dzieci Rysberlina na pierwszy rzut oka rozróżniają Turków od Kurdów, stykają się z nimi na co dzień i nauczyły się, zupełnie nieświadomie. Był u nas z wykładami pewien Japończyk, któregoś wieczoru zorganizowaliśmy małą imprezę, po wypiciu odpowiedniej ilości „rozmownej wody”, przyznał się nam, że wszyscy Europejczycy wydają mu się tacy sami, ale powoli zaczyna nas rozróżniać.
Wita sie kogos na blogu w dwoch slowach i zaraz wysyla do regulaminu a zwlaszcza punktu 5-tego.
Jakby sie murzynowi ktorego sie nie zna powiedzialo, zeby nie kradl to czy to bylby rasizm?
Pozdrawiam
To by zależało od paru rzeczy. Na przykład od takiej, czy on coś właśnie ukradł, albo ma zamiar ukraść, albo nosi na plecach tabliczkę „jestem złodziejem”, takie różne rzeczy. Gdyby się okazało, że nie, to może nie będzie rasizm, ale chamstwo na pewno.
Punkt 5! Moj ulubiony punkt w calym regulaminie!
Hmm… jak witac gosci, zeby nie potraktowali powitania jak obraze. Yyc, wydajesz taki wrazliwy! Mam nadzieje, ze nie tylko na swoim punkcie! Z taka wrazliwoscia na pewno rozrozniasz rasizm od nie rasizmu!
No, kochani, mamy prawdziwy skandal:
http://wyborcza.pl/1,75477,9785945,Peru_z_najwyzszym_Chrystusem_swiata.html
Mam nadzieję, że nasz rząd zachowa się godnie i nie będzie się płaszczył przed Peruwiańczykami na kolanach, tylko od razu wypowie im wojnę.
Howgh.
rysberlin: nie ufam psom, które udają trawę.
Hm, rzeczywiscie, zeen nas tu edukuje na temat nastepnych poziomow wyrafinowanego poczucia humoru, gdzie tak wiele zalezy przeciez od elementu zaskoczenia. Oczywiscie, sam zart z osob dyskryminowanych zaskoczeniem w polskim, i nie tylko w polskim kontekscie nie jest. Powiedzialabym nawet, ze jest dosc mocno przewidywalny. A poza tym, zarty, ktore smiesza opowiadajacego nie zawsze musza smieszyc sluchacza. Kazdy autor powiesci w trzymanej w szufladzie uwaza sie za geniusza sztuki powiesciopisarskiej, ale tylko niektorzy naprawde geniuszami sie byc okazuja. Jest to oczywiscie takze kwestia recepcji, ktora zalezy takze od szerszego kontekstu, a ten sie nieustannie zmienia. Zarty sprzed czterdziestu lat czasem okazuja sie nie na miejscu dlatego, ze wysmiewane a jednoczesnie dyskryminowane obiekty zartu nagle zaczely sie odzywac, nabierac wplywow politycznych, zabierac glos na forum publicznym, i juz teraz nie tylko jedna wrazliwosc, ale wiele roznych wrazliwosci nawzajem sie ze soba zderza i spotyka. Minely juz czasy, kiedy „tatus wiedzial najlepiej”, co rodzine rozmieszy. Teraz trzeba sie liczyc ze zdaniem Innych, zanim sie uzna, czy cos jest nie na miejscu, czy przekroczylo granice dobrego smaku (to tez w jakims sensie pojecie etyczne, na przyklad niesmaczne jest ponizanie kogos w stosunku podwladnosci do nas, choc przez stulecia, a nawet i dzisiaj, bywalo inaczej). Niektorych chyba to wlasnie tak naprawde w tym wszystkim tak najbardziej uwiera. Przedtem bylo po Bozemu, Innymi nie musielismy sie przejmowac, wszyscy wiedzieli z kim sie liczyc, a z sie smiac, a teraz ktos nam ten od wiekow utarty porzadek zakloca.
A w tym calym upominaniu sie o pisanie slowa Murzyn mala litera, o prawo dwoch znudzonych dziennikarzy nienajwyzszych lotow do wydzwania do ludzi, by wprost sie wysmiewac z koloru ich skory (nastepny etap wyrafinowania – dzwonienie do lysych, a moze nie, to juz chyba bylo, choc lysych nie linczowano, nie traktowano jak zwierzeta), jednak widze tu upominanie sie o poprawnosc, o uszanowanie czyjejs wrazliwosci, ktorej bron Boze nie wolno nastapic na odcisk. Niech te elity wreszcie przestana nas edukowac, co jest jeszcze w granicach smaku, a co nie. Niech nas nie gnebia swoim wyksztalceniem i wrazliwoscia, czy pytaniami z zakresu etyki. To my, osoby obdarzone niezwyklym, wyrafinowanym, tradycyjnym i nigdy niezmienionym poczuciem humoru wymagamy ochrony. I niech nas nikt nie smie krytykowac. Od nas samych wara.
A co do negatywnych stereotypow, to z takim poziomem poczucia humoru, do ktorego moze jeszcze dorzucimy wysmiewanie np. z niepelnosprawnych, zeby bylo smieszniej, rzeczywiscie zarobimy sobie na wlasny stereotyp, ktory nam z kolei moze nie przypasc do gustu…
Zeen, ja Ciebie proszę, Ty zerknij na to, co napisałem o 23.37. 🙂
Być może ten dowcip w kontekście rozmowy o mieszkańcach Mokotowa odebrałbym inaczej. Ae wrzuciłeś go w kontekście rozmowy o rasizmie, która dla mnie jakoś w ogóle nie kojarzy się zabawnie. Może dlatego, że Murzyni dla mnie już nie są tak całkiem obcymi?
Żaden dowcip nie jest śmieszny „sam przez się”. Jego śmieszność jest kulturowa, społeczna, sytuacyjna, itd. Szmonces opowiadany 80 lat temu nie jest tym samym, co opowiadany 40 lat temu, a ten znowu różni się od opowiadanego dzisiaj. Złośliwy szmonces opowiadany przez antysemitę może się wydać zabawny komuś, kto nad kwestią antysemityzmu w ogóle się nie zastanawiał, a całkiem niezabawny komuś, kto się zastanawiał. Itepe, itede.
A poza tym jest jeszcze kwestia zarówno empatii, jak i zwykłego sensu. Dowcip ma wprowadzać jego odbiorców w dobry humor. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu uraża czy rani, to po pierwsze opowiadanie go jest grubiaństwem, a po drugie kompletnie przelatuje obok celu, bo wprowadza napięcie, rozdrażnienie, zły nastrój, złość, rozżalenie – czyli dokładną odwrotność tego, o co chodziło. Śmieje się tylko nadawca. A taki opowiadacz, który jako jedyny śmieje się ze swoich dowcipów, to sam wiesz… 😉
Ja rozumiem Twoją gumofilcową konwencję i – jak skądinąd wiesz – potrafię się nią bawić. Ale Ty możesz też zrozumieć np. coś takiego, że ja dziś spędziłem ileś tam godzin z Murzynami, biorąc udział w ich życiu. I słuchałem m.in. opowieści o szefie i kolegach z pracy, którzy czarnego pracownika traktują właśnie dowcipami o Murzynach, według nich szalenie zabawnymi, a według samego Murzyna upokarzającymi (a musi milczeć, bo na pracy mu zależy). Albo przekonywałem się, że dyskryminacja nie jest wymysłem, bo kiedy ja dzwoniłem w sprawie wynajęcia mieszkania, to mogłem się umówić na oglądanie go, a kiedy dzwonił Murzyn i podawał swoje „dziwaczne” nazwisko, zaraz padało pytanie o kraj pochodzenia, a następnie informacja „o, przepraszam, to mieszkanie już jest wynajęte”. Albo próbowałem pomóc Murzynowi znaleźć pracę, ale firma wolała białego o niższych kwalifikacjach. Albo, albo, albo… Czy to takie dziwne, że po takim dniu wyrzucenie Murzyna na śmietnik – mimo że rasizm w Niemczech i tak jest znacznie mniej wyrazisty niż w Polsce – wydaje mi się dość symboliczne i nie wzbudza mojej wesołości?
Może to jednak nie aureola nad głową powoduje moje ponuractwo, tylko inny ogląd sprawy? Dopuść choć na chwilę taki punkt widzenia i zobacz, co z tego wyniknie. 😉
Na lotnisku Okecie Murzynowi ktory wlasnie przylecial mowia: witamy w Warszawie a zaraz potem: prosze sie zapoznac z kodeksem karnym zwlaszcza z paragrafem 278. Teraz wiem, ze tylko zbyt wrazliwy murzyn moglby sobie cos pomyslec. Uspokoiles mnie kroliku. Wiedzialem, ze to nasza staropolska goscinnosc 🙂
Apropos, cos tu wczesniej bylo o wujostwie i wypchanych zoladkach. Mam znajoma od wielu dziesiatkow lat mieszka zagranica. Dzieci jak jechaly do Polski ciagle sie natrzasaly z polskiej rodziny, ze nic tylko na grzyby chodza i bigos jedza. Po latach jak sie okazalo, ze kapusta jest zdrowa (co jakis czas sie okazuje, ze cos jest zdrowe) zapragnely bigosu i juz sie nie zarykiwaly ze smiechu na wspomnienie wakacji dziecinstwa. Potem przyszla pora na nature i jedzenie ekologczne i sie okazalo, ze nic bardziej niz grzyby z lasu i zapragnely zeby im rodzina polska suszonych podsylala bo takie zdrowe i naturalne, ze juz wiecej byc nie moga. Grzybowa im nagle posmakowala. Ciekawe kiedy do zurku dojda bo wiadomo najlepszy na stres 🙂
yyc – ponieważ zdarza mi się – może nawet nierzadko – czytywać blogi „Polityki”, to nie jest mi całkiem obcy ani Twój nick, ani niektóre z Twoich poglądów. Ton i styl Twojej wypowiedzi z 22.18 upewnił mnie w tym, że jesteś tym samym yyc, którego miałem na myśli. Dlatego uznałem za stosowne zwrócić Twoją uwagę na to, że tu jest blog prywatny, na którym ustaliliśmy sobie pewne zasady i staramy się pilnować ich przestrzegania.
Znowu Lajza, Bobiku… 😉
Może Łajza przez to zaćmienie tak szaleje? 😆
U nas od razu ostrzegli, ze nie bedzie nam cmic, ale swiat jest coraz bardziej polaczony, wiec pewnie tak. 😆
Drogi zeenie, Twoja prowokacja załatwiła Ci zaproszenie do mnie do stołu, zaraz będziesz mógł zabawić towarzystwo, najpierw tylko słówko: była sobie Polska, w której Murzyn był znany z wierszyka Tuwima i z opowieści podróżników. W tej chwili dzieci chyba wszystkich moich przyjaciół chodzące w większych miastach do szkół (Zielona Góra też większym miastem jest) mają w klasach kolegów Murzynów, którzy są Polakami. To tak na początek.
A teraz: w blogu jestem w miarę bez personalii, taka blogowa konwencja, ale w Sieci (np. w uprzednio prowadzonym Zdalnym kursem portugalskiego) jest mnóstwo zdjęć z domu i okolicy. Wrócę do tego na chwilę, byś bardziej swojsko czuł się gdy tu siądziesz za stołem. Najpierw opis stołu. W szklance po prawej widać limonkę, więc towarzystko było traktowane caipirinhą. Po lewej tarka zdradza, że tarty parmezan obsypywał dania z makaronem, którymi V. zaimprowizowała kolację dla załogi Solanusa. Rzeczona, w liczbie trzech dorodnych panów, stoi i patrzy, jak moja rodzina ogląda na cyfrówce ich filmiki i zdjęcia z Arktyki. Siedzą: żona biolog i młodszy syn, najlepszy uczeń w jego przedmaturalnej klasie. Stoi starszy syn, jeden z dwóch najlepszych w maturalnej klasie.
A teraz, proszę, siądz naprzeciwko nich i licz na mnie jako na rzetelnego tłumacza. Możesz zacząć opowiadać swój dowcip o Murzynie na śmietniku. Potem będzie długa cisza, którą będziesz mógł wypełnić swoją teorią dowcipów i rozwinięciem go oraz całą historiozofią, którą dodać uznasz za stosowne. Zapewniam, że będę tłumaczył tak dobrze jak potrafię.
Czuj się jak u siebie w domu.
Reguly gry na czyims prywatnym blogu to nie paragrafy kodeksu karnego, ktorymi sie rzuca w celu zastraszania mniejszosci czy uciskania.
Zgadzam sie, ze zurek jest dobry na stres, szczgolnie zima.
To jest prawda, co Klara napisała, że rozpoznawania twarzy pozaeuropejskich dopiero musimy się uczyć (my Polacy, bo w społecznościach wielokulturowych ćwiczy się to od dzieciństwa). Ja też z tym miałem problemy, ale w czarnych twarzach tak się już wyćwiczyłem, że nie tylko rozpoznaję indywidualne rysy, ale nawet zwykle mogę od łapy określić, z której części Afryki ktoś pochodzi. Trudniej mi z twarzami azjatyckimi, bo po prostu mam z nimi mniej kontaktu. Ale też widzę, że z biegiem lat, z biegiem dni coraz lepiej mi idzie. 🙂
Poglady ma kazdy co nie ma nic wspolnego z lamaniem czy nie regulaminow. Zawsze wchodze pod tym samym nickiem bo nie mam potrzeby go zmieniac. Cenimy roznorodnosc pogladow tak dlugo jak sa zgodne z naszymi. Czy moj wpis z 22.18 czemus uchybil? Zajrzalem tu calkiem przypadkowo i bardzo przejsciowo.
Pozdrawiam
Bralek mi podesłał tę animację, niesamowita.
Yyc, o 22.18 napisales, ze Czesi nie sa rasistami tylko Francuzi, a swiat jest glupi i nie widzi co jest grane z tymi Cyganami…
Taki komentarz sam sie prosi o przypomnienie regulaminu, nawet jeszcze zanim sie powie witaj!
Nigdy nie ukrywam, że różnorodność poglądów cenię do pewnych granic. Jakie to są granice, określiłem w regulaminie, właśnie po to, żebym się mógł nań powoływać. 😈
Nie chciałem, broń Panie B., być niegrzeczny, ale uznałem, że czasem lepiej z góry postawić jasno sprawę, żeby uniknąć ewentualnych zawodów, rozczarowań czy nieporozumień. Czyli intencje miałem – jak zwykle – dobre. 😆
Andsolu – no właśnie, odmienność osobistych doświadczeń stwarza kompletnie inną perspektywę. I powoduje, że kwestia wrażliwości Innego przestaje być – jak to zeen chce widzieć – humanistycznym paplaniem, czy podbijaniem sobie bębenka w duchu „ach, jacyż to jesteśmy szlachetni”, tylko zaczyna należeć do Spółdzielni „Wspólna Sprawa”. 😉
Króliku, w Kanadzie chyba też nie było zaćmienia… Czy Dobre Piesy powyły, czy uznały, że nie warto? 😉
I na tym chyba dziś zakończę, bo – wbrew pozorom – ja też czasem sypiam. 😎
Bobiku, w Kanadzie slonce nie zajdzie jeszcze przez dobra godzine. Co to mialo sie zacmic przypomnij. My tutaj obgryzamy teraz paznokcie do krwi, bo jest mecz hokeja o Stanley Cup pomiedzy Canucks Vancouver i Bruins (Boston). Kibicujemy naszym, ale w duszy chyba wiemy, ze to Bruins zasluzyli na wygrana. Okropne nerwy bez przerwy.
Z tymi dowcipasami to jest tak, ze jak sie ludziska nie smieja, to nie ma im co tlumaczyc, ze po prostu wskutek psychologicznych zahamowan zapomieli, jak sobie te boki zrywac. Przekonal sie o tym ostatnio zawodowy rozsmieszacz Tracy Morgan (zreszta Murzyn) jak zostal wygwizdany za gejowskie zarty w kowbojskim stanie Tennessee.
Dobranoc Bobiku i wszyscy,
speaking of Tennessee:
http://www.youtube.com/watch?v=v1TD-7k52y4&feature=related
rysiu, nie, nie mam (to do wczorajszego pytania) – ona sie czasem z niektorymi obserwacjami ladnie wpisuje w tujejsze rozmowy.
Mar-Jo, kciuki nie tylko trzymam, ale takze wspolczuje napecia, nerwow, niepewnosci. Miejmy nadzieje, ze przejdzie bokiem….Statystycznie znacznie czesciej przechodzi bokiem.
Zeen, jessli zechcesz mnie opowiedzziec nawet bardzo smieszny dowcip, w ktorym wystepuje ktokolwiek imieniem Icek, Mosiek lub Salcie, to z pewnoscia nie doslucham do konca. Bo po pierwsze wiem jak sie skonczy (kazdy z nich sluszalam juz pol miliona razy), a po drugie nie lubie dowcipow o gatunkowych (generic) Zydach, Romach czy Murzynach.
A dowcip Jotki o polskiej myszy, ktora wchodzi do baru robi furore wsrod znajomych i pryjaciol tu, w Palm Beach.
Nawet zaczli juz wszyscy powtarzac w odpowiednich sytuacxjach: Gimme double and wake up the son of a bitch!
ani ksiazyca, ani slonca, tylko kapiacy deszczyk
kapppppppp
kapppppppppppp
kappppppppppppppppppppp
brykam
zamiast snic ze brykam w czerwonym(kombinezonie) radosnie, spalem mocno bezsennie i tylko broda urosla troche 🙂 mimo to
brykam fikam
KW jaki jest-widac, jego dowcipy i ich akceptacja wpisuja sie w rozumienie „tolerancji” w Polsce, dlatego tez w debacie politycznej przy jednym stole z Panem Premierem siedzi, wydaje dzwieki, puszy sie okazanym szacunkiem pan Kukiz –
zwolennik Mlodziezy Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego, a uchodzaca za opiniotworcza stacja TVN24 w debatach politycznych za eksperta przedstawia widzom pana
Terlikowskiego, publicyste Frondy i prowadzacy dyskusje dziennikarze wywody tego pana biora bardzo powaznie
jakia spoleczna akceptacja – takie dowcipy
andsol 2:35, to w takiej postaci pojawia sie pierwiastek mistyczny? 😉
przez tereny zielone bez wypasionych
brykam fikam
Ksiezyc swiecil jak dziki ale wyc nie bylo jak bo nie chcial sie zacmic.
Mar-Jo.
czymam i dodatkowo bumerang zawiazalam na supel dla lepszego efektu.
Nisiu,
glosnosc. Specjalnie nie pisze halas, bo to nie o halas chodzi, ale o glosne zachowanie.
Czesto odbieraja to jako zagrozenie.
Dzien dobry 🙂
A propos dowcipow etnicznych i nierozpoznawania twarzy Azjatow przez Europejczykow (co jest prawda), przypomina mi sie scenka z przed wielu lat. Szkola letnia w Standfordzie, mala grupa zaawansowanych studentow z roznych krajow, wykladowcy tez z roznych. Pewnego poranka wchodzi mlody chlopaczek – niski i drobny Japonczyk w T-shirt i spodenkach do kolan; okazuje sie ze to dzisiejszy wykladowca 🙂 , swiatowa slawa, (o wiele starszy niz wyglada… 🙂 ) Organizator kursu przedstawia mu po kolei studentow; wykladowca mile kiwa glowa i na koncu mowi z usmiechem: bardzo mi milo ale ja was i tak nie rozpoznam, dla mnie wszyscy wygladacie tak samo, z wyjatkiem paru (tu dodatkowy usmiech w kierunku studentow o typie azjatyckim) 😆 (byla to oczywiscie odpowiedz na identyczne zdanie ktore sam zapewne slyszal nie raz, od lat mieszkajac w Stanach). Sala sie rozesmiala, ale rownoczesnie zakielkowala w „bialych twarzach” niepewnosc czy to tylko prztyczko-dowcip, czy moze on rzeczywiscie ma trudnosci z rozpoznawaniem europejskich twarzy tak jak Europejczycy azjatyckich, i poczulismy sie nagle anonimowym tlumikiem bez indywidualnosci… To byla swietna lekcja poza-curricularna 😀
Dzień dobry,
wczoraj Monika @23:32 napisała:
„Gdy smiech jest skierowany wobec tych, ktorzy sa obecnie, lub calkiem niedawno byli dyskryminowani, to smiech nic nie uzdrawia, tylko dodatkowo podtrzymuje dyskryminujace stereotypy”.
Właśnie to samo mówiłam o „Seksmisji”.
Doro, zauwazylam to, i wlasnie dlatego na etapie wierszykowania na te tematy wrzucilam (niezbyt dobry, ale coz… 🙂 ) wierszyk o babci ktora akompaniujac sobie na gitarze z nalepka „Woodstock” spiewa o tym ze na macho dzis dziewczyna nie spojrzy bo ma lepsze opcje. Wierszyk zeena o ciotkach rewolucji, macho i podstarzalej dziewicy „ktorej brakuje chlopa” byl przesliczny jako wierszyk, ale bardzo mnie zbulwersowal (wybacz zeenie 🙂 ) uzyciem bardzo dla mnie irytujacych, i przestarzalych, stereotypow – pokolenie Woodstocka to dzis dziadkowie i babcie, dlaczego wciaz grzezniemy w bagienku tamtych „images” ?
Dzień dobry 🙂 Zapsało mi się dzisiaj. 😳 Może to wycie mnie tak wyczerpało? 😎
No, trudno – będę musiał po prostu robić wszystko dwa razy szybciej. 🙂
Dzień dobry 😀
animacja od Andsola z godz. 2.35-rewelacyjna!
Zacmienia z powodu chmur nie oglądałam, ale zdjęcia w necie robią wrażenie.
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1516538,1,katolicki-uniwersytet-lubelski—nowy-bastion-radykalow.read
Kolega Starszej jest w seminarium. Po próbnym roku grupka przyjaciół kupiła mu w prezencie szlafrok. Z wyszytym specjalnie napisem: WIELEBNY.
Animacja od Bralka i Andsola genialna ❗ 😀
Ciekawe różnice w odbiorze czasem są… 🙂 Mnie się na przykład wydawało, że właśnie stereotypy dotyczące ról genderowych są – w tym gronie – na tyle już „zantykwaryzowane”, że możemy znowu się z nich śmiać, bo wiadomo, że nikt „naprawdę” tak nie myśli.
Wiem, oczywiście, że w szerszym planie społecznym one jeszcze trzymają się mocno. Ale w pewnych kręgach albo całkiem zanikły, albo straciły zęby. I dlatego mnie żarty genderowe nie bolą, o ile przychodzą od kogoś, kto – w moim odczuciu – łoi stereotyp, nie „te durne baby” i robi to w takim towarzystwie, które to mrugnięcie rozumie.
Ale, jak widać, nie wszyscy mają tak samo. I dobrze to wiedzieć, bo jakże często uraża się kogoś wyłącznie przez niewiedzę, że go zaboli.
Bobiku, tych wyrazow nie slyszalam od lat, i wiem ze nikt „naprawde” tak nie mysli, lacznie z autorem wierszyka 🙂 Ale mimo to zabrzmialy niemilo; nigdy nie widzialam serialu wspomnianym przez Dore, ale poniewaz pisala o tym ze wysmiewanie sie z genderowych stereotypow moze je utrwalac – wlasnie wtedy kiedy zaczynaja byc przestarzale (bo jesli juz zupelnie sie zestarzaly, nikt ich w dowcipie nie uzyje, bo bedą po prostu irrelewant – tracac zeby traca takze potencjal rozsmieszania), domyslam sie jak wyglada.
Mozna tez powiedziec ze w tym gronie stereotypy rasistowskie tez nie funkcjonuja, ale wszystkie osoby biorace udzial w dyskusji maja takze kontakt ze swiatem poza-koszykowym…
Dam przyklad: jedna z najczestszych obelg rzucanych przez przychodniow kobietom demonstrujacym w sprawie pokoju z Palestynczykami to „arabskie k…”, z dokladkami.
Lisku,
Seksmisja to nie serial, to dosc stary juz film i ja go nawet lubie, chocby dlatego, ze nie jest martyrologiczny i patriotyczny a zwyczajnie zabawny. Rzadko mozna sie na polskich filmach pobawic, to jeden z niewielu, mimo tych seksistowskich odzywek.
Jotko, podświetlone oczko wodne z kaskadą i skalniakiem zajęło I. miejsce w konkursie UM!!! Chłopcy z ośrodka socjoterapii (z opiekunem) zdeklasowali pozostałych. 🙂
Dziękuję raz jeszcze. 🙂 🙂 🙂
Ta PC to będzie długo dręczyła wszystkich…
A to może mi ktoś odpowie na pewne pytanie:
— kto decyduje co jest poprawne co nie?
cytat:
„samym zainteresowanym nie odpowiadają nadawane im nazwy. Murzyni wcale (70%) nie chcą być nazywani poprawnie Afro-Americans, wolą zwać się Blacks. Autorka nawet wyraża swoje emocje pisząc, że owi Murzyni <>”
To ta poprawność ma być dla kogo??
Dla zainteresowanych oczywiscie i warto ich zapytac..
vitajcie! pogoda super 🙂 ciekawe gdzie jest 25*/stopni/ od pazdziernika do kwietnia? jakby co to tam będę..
rysiuberlinie psiaczek piękny. 🙂 u mnie bez zmian i jak na razie tak zostanie /chyba/ :):) pa miłego dnia..
To z pewnością.
Wracając do „Seksmisji”, to na pewno jest to film świetnie zrobiony i znakomicie grany. Zwłaszcza koncertową rolę ma tam genialny Wiesław Michnikowski, przez większość filmu nie do rozpoznania jako naczelna baba, w finale okazuje się facetem, który te wszystkie głupie baby przechytrzył. Albercik i jego kolega, czyli dwóch dzisiejszych facetów zabłąkanych w damski świat przyszłości, mimo całej swojej śmieszności wraz z tymi wszystkimi stereotypami są przedstawiani jako symbol ludzkości w nieludzkim świecie. A jak jeszcze się okazuje, że facet tymi bojowymi idiotkami rządzi… To w końcu jaką ten film ma wymowę?
I, Bobiczku, w Polsce jednak to inaczej się widzi. Ja mam wrażenie, że ostatnio wręcz szeroko się otworzył front walki z political correctness. Tak, wiele rzeczy już coraz mniej wypada mówić, ale bunt przeciw temu też się wzmaga.
Ja się zgadzam (nawet już od wczoraj) z tymi, którzy twierdzą, że dowcip to jest cienka sprawa. 😉 Żeby nie był bezmyślnym, odwołującym się do prymitywnych pokładów rechotem, wiele czynników musi się zbiec. Bardzo dużo wyczucia i taktu wymaga też „rozpoznanie” odbiorcy, czyli który dowcip komu, kiedy i w jakiej sytuacji można opowiedzieć. Jeżeli ma się podejrzenie, że żart raczej urazi czy rozśmieszy, lepiej się ugryźć w język i zachować dla siebie.
A równocześnie nie lekceważę takiego stanowiska, że jeżeli nadmiernie będziemy rozdzielać włos na czworo, to w końcu z niczego nie będzie wolno się śmiać, bo zawsze coś komuś może nie spasować. Dlatego bardzo mi się pożyteczna widzi taka dyskusja, w której się wyraźnie mówi: to śmieszy warunkowo, to pod pewnymi warunkami, a to (w tym momencie dziejowym) w ogóle. Tak się uciera pewien modus vivendi. 🙂
Jarzębino, mnie też ten psiak zachwycił, tylko tak się rozdyskutowałem, że zapomniałem zawiadomić. 🙂
A słuszne temperatury od października do kwietnia… Hmm… może u andsola? 🙂
Wracajac jeszcze do wierszyka zeena (ktory jest swietnym prowokatorem 🙂 ), Bobiku, wierszyk mnie nie „zabolal”, jak piszesz, tylko zirytowal, wyciaganiem z lamusa starych i zohydnialych obrazow. Tak jak pisze Monika: „Zarty sprzed czterdziestu lat czasem okazuja sie nie na miejscu dlatego, ze wysmiewane a jednoczesnie dyskryminowane obiekty zartu nagle zaczely sie odzywac”. W tym wypadku dyskryminowane obiekty zartu zaczely sie odzywac pare pokolen temu! Mozna by oczekiwac ze dowcipy sie uaktualizuja… ?
Zimno. A że kraj jest tropikalny, to bardzo zimno, bo nie ma ogrzewania.
A pada jak w każdym umiarkowanym kraju, plus bonus nie wiem za co.
Pani Kierowniczko, mnie się zdaje, że można było „Seksmisję” odebrać również inaczej. Mniej więcej tak, że te wszystkie genderowe role są nam społecznie, nie biologicznie czy „z boskich wyroków” przypisane i można sobie wyobrazić ich odwrócenie lub pomieszanie. Wyśmiane były przegięcia zarówno feminizmu, jak polskiego machismo. A puenta była taka trochę staropolska, typu „kochajmy się”, że w końcu ta biologia nas jednak pogodzi poza wszelkimi rolami.
Nie upieram się akurat przy tej interpretacji, tylko wskazuję, że wersja antyfeministyczna nie jest jedyną możliwą. A jak się oglądało w tej nieanyfeministycznej optyce, to można się było ubawić „bez naruszania PC”. 😉
Wczoraj zarzucałem Wojewódzkiemu i Figurskiemu największą zbrodnię, jaką mogą popełnić satyrycy, czyli nieśmieszność. „Seksmisji” tego zarzucić nie mogę, bo bym zwyczajnie skłamał. To było z całą pewnością znakomite komediowe rzemiosło.
Ale oczywiście czy ten film podważał stereotypy, czy utwierdzał, można dyskutować.
Tadeuszu, z okropnego już braku czasu na temat „kto decyduje, co jest poprawne, co nie” odsyłam do moich wczorajszych gorzkich żalów na temat Bobiczka i Bobisia. 🙂
Doro, 🙂 , wg mojej opinii nie ma walki z political correctness. Ale zaczynają pojawiać się rozważania, których do tej pory nie było. Czy wierszyk „Murzynek Bambo”, na którym uczyło się czytać całe nasze pokolenie jest PC czy nie? Czy powiedzenie, które każdy z nas nieraz powiedział ” ciemno jak u murzyna w ….” jest PC czy nie? Takich przykładów jest mnóstwo. Dzięki pojawieniu się w obiegu PC zaczynamy się zastanawiać nad wieloma dotychczasowymi zachowaniami i to jest pozytywne. 🙂
Że zeen jest starym prowokatorem, to wiadomo. 😆
Ale żeby mu się te prowokacje udawały, trzeba przynajmniej sprawiać wrażenie, że się je bierze całkowicie na serio. 😈
Irku, nyć może żyjesz w takim środowisku, które z poprawnością poityczną nie ma problemu, ale ja nawet w polskiej blogosferze widzę zażartą walkę z PC. Z bardzo różnych pozycji zresztą.
Katapultuję się w teren. 🙂
a w berlinie slonce OGROMNE 🙂 wyszlo, bede wieczorem balkonowac 😀
Irku, a dzisiejsza relacja ze swiata flory lub fauny to gdzie 🙄 🙂
na „seksmisji” bawilem sie swietnie (gumiak, butelka po patykiem pisane – nasi tu byli………),a ” A jak jeszcze się okazuje, że facet tymi bojowymi idiotkami rządzi… To w końcu jaką ten film ma wymowę? moze ze pod latarnia najciemniej 💡
🙂
ide na lody, mam przerwe 😀
A tak walka w blogosferze jest zażarta, zwłaszcza wśród anonimowych.
Rysberlin,12:12, dzisiaj mam trudny teren ale może coś wypatrzę 😀 http://www.mmlubartow.pl/zdjecie/do-niedawna-zbieracze-mogli-pracowac-na-wysypiku-w-rokitnie-legalnie-fot-dorota-awiorko-1402
Irku, dolaczam sie do Rysia (12:12) 🙂
Call me ponure bydle, ale na Seksmisji ziewalam i nie pamietam nawet czy wytrzymalam przed telewizorem do konca.
Ale pamietam jedna znakomita komedie, ktora zajmuje siewlasnieodwroceniem rol damsko-meskich, skonfrontowania swiata meskiego z najbardzoej podstawowymi babskimi strachami: srraxhem przedstarzeniem sie ciala, seeksualna nieadekwatnoscia, rozpadem zwiazkow etc. .
Bylo to bardzo poignant, a jednoczesnie i wyzwalajace i bardzo, bardzo (dlamnie) ssmiszne.I gleboko ludzkie.
Film nazywal sie Full Monty – „na calego”, a w polsce tutul przelozono jako „Golo i wesolo”. Opowadal o grupie zwolnionych z pracy robotnikow przemysslu stalowego, ktorzy postanawiaja zarabiac na utrzymanie striptizem.
Ten skromny, nisko budzetowy film zebral sporo nagrod, jeli dobrze pamietam, zas jgo tworcy zrobili pozniej moj inny ulubiony film – Zakochanego Szekspira.
Bunt przeciw PC? Nie sądzę. Raczej przeciwko temu, co różni neofici i debile uważają za PC. Taki bunt ze strony myślących sprawniej.
Oprócz tego jest też chamstwo, ale to nie ma nic wspólnego z buntami, z PC i w ogóle ze zjawiskami z życia niechamów.
Przerywnik muzyczny. Brzechwa nie śmiał się z Murzyna, co zapewne zrozumie każdy powyżej ameby, ale fan Wojewódzkiego niekoniecznie.
http://www.youtube.com/watch?v=Ar3VvEgjZl4
Tak Heleno, tylko ze oba filmy dzieli 13 lat, wiec mysle, ze zalezy kiedy ogladalas. Dla nas wtedy byl to film rewelacyjny i zabawny.
Należy też pamiętać, że „Seksmisja” była hitem w pierwszym roku po zniesieniu stanu wojennego. Teraz to faktycznie nuda poza grą aktorską
@klara 16 czerwiec 11, 00:45
Przepraszam Cię Klaro. Jeśli w moim tekście mówiącym o trudnościach z rozpoznawaniem obcych twarzy wyczytałaś lekceważenie kogokolwiek, to przepraszam.
Być może powinienem uprzedzać moje stwierdzenia w kwestiach potencjalnie drażliwych deklaracją: „Kocham wszystkich.”
Nawet nie chce mi się sięgać do mojego tekstu. Pisałem o tym, że uczymy się widzieć. O tym, że impresjoniści (i nie tylko oni) nauczyli mnie odpowiadać na pytanie: „Co ci się śniło?” „Śniła mi się rozmyta sylwetka zielonej kobyły z niebieską grzywą!”
Daleki jestem od lekceważenia kogokolwiek, chociaż na starość znalazłem w sobie odwagę wyznawać, że kogoś nie lubię.
Miałem nadzieję, że przekażę swoje poczucie, iż losy naszego kraju okroiły nam obraz świata. Dorastałem w latach gdy ani techniczne możliwości, ani Naczelny Twórca Nowego Człowieka nie pokazywał mi katedry o ażurowych murach budowanej przez wizjonera pogrążonego w religijnym fanatyzmie i abnegacji. Chroniono moje oczy i moją psychikę przed obrazem fasady kolorowego budynku na której żadne dwa parapety okien nie są w jednej linii.
Organizowano rzeszom ludzi widzenie – szerzej – postrzeganie świata tak autrytatywnie, że zaowocowało to deklaracjami:
„Nie lubię chamstwa i góralskiej muzyki.” I gdy dziś słyszę taką deklarację, to pytam: „Krzesanego też nie?”
A kto lubi chamstwo?
Mnie mało interesują wyrażane gorącymi słowami zaczepki i połajanki, bo ja nie mam w sobie hormonu draki.
Taka organiczna wada. Często więc mi się zdarzają wypowiedzi odbierane jako lekceważące lub obelżywe. Bo też nie przyswajam faktów powolnego nasycnia się jakiegoś słowa pogardą.
Jest faktem, że moje pokolenie było uniformizowane. A ja jak chleba chciałbym z otwartmi ze zdziwienia oczyma i ustami zapytać kiedy ortodoksyjny starozakonny powinien zdjąć myckę. Nie potrafię opisać dlaczego wchodząc do świątyni gdzie wisi wiele rzeźb półnagiego ukrzyżowanego Jeszua Ha Nocri kobiety powinny okryć nagie ramiona.
Nie ma w obu przypadkach jakiegokolwiek lekceważenia, chociaż może być, często mi sygnalizowana niedelikatność.
Jest faktem utrudnianie starozakonnym pełnienia pewnych ról społecznych w Polsce lat 1918-1939. Mój tata z intonacją charakterystyczną dla oskarżeń pytał: „A kto widział Żyda brudzącego sobie ręce uprawą ziemi?”. Trzeba było wysiłku mego, pomocy historii i innych okoliczności abym dowiedział się, że w/w latach w Polsce Żydzi nie mogli swobodnie kupować ziemi w Polsce. Żyd nie mógł być oficerem. Żyd handlował i żydowski sklepik był obiektem tak samo oczywistym jak bruk na ulicy i kit w oknach. A więc żart taty co u kogo można było kupić byłby sztuczny, gdyby przemilczał nadreprezentację Żydów w obrocie towarowym w Polsce za czasów młodości mego taty.
Dużym zaskoczeniem dla mnie był Tewje mleczarz.
Zanim ten kultowy film obejrzałem znałem już realizacje koncepcji wspólnego gospodarowania i uprawy roli skrystalizowaną w ideii kibucu. W kibucu wiekszość rowerów jest własnością kibucu. Kibuce nie znikły wraz ze zwiększoną mobilnością obywateli Izraela i globalnym uprzemysłowieniem przemysłu spożywczego.
Gdybym Klaro miał nadzwyczajnie ograniczać się w wypowiedziach, to nigdy nie dowiem sie od @liska czy bywają klawiatury w których klawisz Enter przesuwa kursor na prawo do nowej linii i czy zwój Tory jest prawo- czy lewoskrętny.
Nie przypisuję Ci Klaro ustawiania mnie pod ścianą zarzutów.
Sądzę, że nie udolnie przekazałem swą myśl: otwartość zamożnych społeczeństw na świat zmusza nas do uczenia się na nowo widzenia, słyszenia i oceniania.
Przez ostatnie lata dowiedziałem się, że w autobusie miejskim w Vancouver białego człowieka poznaje się po tym, że wystaje ponad resztę. Tylko nieliczni biali jeżdżą miejskimi autobusami.
Gdzieś w Afryce żyje czarnoskóry lud uznający się za część społeczności żydowskiej.
Młody człowiek dowiadujący się o mnogości zbiou ideogramów chińskich może zapytać: „I jak to się mieści na klawiaturze?”
Podtrzymywaniu dialogu – także i w Koszyku – może służyć zawadiackość. Tyle, że ja do Bobika nie wszedłbym ze słowami: „No kto tu k…a?” I to nie dlatego, że jestem dobrze wychowany – bez ironii i kokieterii – jestem z plebsu.
Ja sie boję. Boję się, ze mógłbym stracić mozliwość ladnego różnienia się z Tobą Klaro oraz innymi mieszkańcami Koszyka.
I mógłbym mieć olbrzymi kłopot, gdy w moich drzwiach stanąłbym posłaniec Hindus ubrany jak szejk i zapytał w języku intonacyjnym czy ja jestem Zdisławowicz (to po ojcu).
Odciąłem się środowiskowych korzeni chłopców bawiących się na Gnojnej. Między innymi po to aby odruchowo odbierać cudze słowa jako wypowiadane w dobrej wierze i aby nikt nie dosłyszawszy co mówię nie przypisywał mi słów: „A więc wojna!”
To, ze do Ciebie Klaro kieruje te słowa, to trochę przypadek.
Czuję się dobrze w Koszyku, do którego wtargnąłem. I chcialbym abyś Ty i inni czuli się bezpiecznie otwierając jakiś komentarz w koszyku.
Już ktoś z Was zwrócił uwagę, że dzieci uczęszczające do kolorowej szkoły lepiej rozróżniają innych.
Ja nie chodziłem do dworskiej szkoły i do dziś ucżę się tego z czym Dora od wczesnej młodości jest obyta.
Pawana – Ten dostojny taniec początkowo był przeznaczony dla samego króla i książąt oraz ich współmałżonek, przyodzianych w stroje ceremonialne z długimi trenami, które rozpościerały się za nimi w całej ich wspaniałości, właśnie tak jak ogony u pawi. (z Wiki)
Przyspieszyły tańce, odrzucono treny, bractwa cechowe też zechciały chodzić krokiem pawany. Wraz z drukiem, a później z internetem spowszedniała wiedza ale nic nie zgasi ciekawości ludzkiej: czy zadowolony ogon Labradorki jest w tym samym rytmie co zadowolony ogon Bobika?
Bez obrazy!!!
Wyseł Jasiek… (w piosence mowa o Baraniej Górze)
http://www.youtube.com/watch?v=p-dimbZbtto
Wydaje mi sie, ze zeen ma duzo racji z tym polerowaniem aureoli. 😉
A mysle, ze wiele konfliktow bierze sie z braku komunikacji miedzy stronami. Jezeli zamiast sie nadymac i obrazac, normalnie powiemy: przestan, to co mowisz jest paskudne, bo czuje sie tym ponizona i zdolowana, to wiekszosc jednak zrozumie i moze sie to stac punktem wyjscia do dalszego uswiadomienia sobie i rozmowcy owych roznic miedzy nami.
Czy naprawde mamy pisac Murzyn zamiast murzyn?
Przeciez to tylko okreslenie dla czarnoskorego mieszkanca Afryki. Zglupiec idzie od tej poprawnosci.
Chyba jednak nie bede taka poprawna, nie odpowiada mi narzucanie zachowania, ktorego nie akceptuje.
Wracajac do aborygenow: bez pardonu zabiera sie dzieci z rodzin bialych, jezeli sa w jakikolwiek sposob zagrozone. Ale pc nie pozwala tego robic z dziecmi aborygenskimi, wiec nadal sa gwalcone przez pijanych mezczyzn, bite i nadal wachaja benzyne. No ale nikt nie powie Aborygenom: wezcie , ruszcie dupe i zacznijcie dbac o siebie sami, przestancie sie nad soba uzalac, stalo sie to co sie stalo i odwrotu od tego nie ma, wiec macie wybor – zginac, albo sie dostosowac.
Niewielu z aborygenskich elders rozumie ten prosty fakt, a co co to rozumieja z przyczyn oczywistych popularni nie sa.
I nie chodzi tu wcale o socjalna strone zagadnienia, ale o prosty fakt, ze jezeli nie zaczna robic czegos sami dla siebie, to zgina.
Wszystko pięknie, ale dlaczego tylko chrześcijańskich? 🙁 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9796307,Sikorski_zabierze_do_Polski_grupe_uchodzcow_z_Afryki.html
Och powinno byc: Ci co to rozumieja.
No a jakich innych Irku? On tez jest pc. Na swoj sposob 🙂
Mozliwości sieciowe mi skaczą jak pchły, stąd wrzucam tekst napisany wczoraj, a właściwie nocą. Jeśli bedzie nieaktualny – trudno, samo życie.
Skłonność wyznawców poprawności do eskalacji postaw nieakceptujących jest zadziwiająca, widząc cień rasizmu, może nawet tylko podejrzewając jego obecność, natychmiast wytaczają ciężkie działa i jak Monika domagają się uwzględniania wszystkich aspektów odmienności pozostającego w owym cieniu.
To spójrzmy nieco szerzej na problem.
Istnieje rasizm czarnych wobec białych, istnieje polonofobia u Żydów. Są Murzyni w wielu miejscach świata postrzegani jako zbiorowość pasożytnicza, leniwa, ze skłonnościami do życia na koszt innych. I jeżeli wymagamy poprawności od białych Polaków, WASP-ów, czy Niemców, to wymagajmy także na równi od nich i siebie.
Śmiejemy się z naszego polskiego: o tu, tu panie wybili, a tu, tu, panie Niemiec w dupę kopnął! A potem przyszedł Ruski i to samo! Ale u Aborygena taka postawa jest doskonale zrozumiała i słuszna, mieszcząca się w poprawnościowej logice uwzględniającej przejścia biedaków.
Lata mijają, szans mieliśmy dużo, by wyjść z kompleksów i nieszczęść i jeżeli w nich ciągle tkwimy, to sobie samym je zawdzięczamy. Aborygeni, jak czytałem, tez nie popisali się wykorzystaniem swoich szans. No dobra, mieli trochę gorzej, ale czy o licytację chodzi?
Różni nas kolor skóry – czy mówienie o tym zaraz musi być rasizmem?. Różni nas kultura – mówmy o tym śmiało, różni nas obyczaj – nie udawajmy, że tych różnic nie ma. I nie traktujmy każdego głosu białego Polaka w kwestiach dotyczących innych ras i narodów jako głosu rasisty. W Polsce rasizmu jest dużo, za dużo, ale ani mniej, ani więcej niż we Francji, Anglii, USA, Australii czy innych zacofanych i zaniedbanych krajach…
Ja nie domagam się pisania Murzyna z małej, jak sugerujesz Moniko, ja stwierdziłem, że wielkość litery ani w ząb nie wpływa na mój stosunek do niego i choć generalnie p.c. uważam za przydatną, gdzieniegdzie konieczną, to zbyt często – moim zdaniem – przybiera formę swojej karykatury.
Argument, że najpierw przepracujmy temat poprawności, wyrugujmy rasizm i antysemityzm w stopniu podobnym do Zachodu, jest argumentem słabym, bo znakomita większość tu obecnych (u Bobika) to ludzie, którzy przepracowali temat niejednokrotnie, zwiedzili świat i takie nauki im nie są potrzebne. A pisanie z pozycji wyższościowych – bywałych w świecie i rozumiejących go, pisanie o rodakach (tubylcach, krajowcach itd.), że to do nich się odnosi, że są zacofani, że nie rozumieją, że jeszcze im ho, ho… jest miłe, bo dobrze robi na ego, ale wybaczcie, takie teksty pisać trzeba ostrożnie i z wyczuciem, z uwzględnieniem wrażliwości tubylców, której poniekąd słusznie się domagacie.
Zrozumcie Moniko i Heleno tę wrażliwość na krytykę i pouczenia z obcego kraju, wszak domagacie się zrozumienia dla innych…
Stąd Helena – niech Bóg obdarzy Ją zdrowiem i szczęściem – i Monika – niech wszystkie Dobre Duchy czuwają nad Jej szczęściem i powodzeniem – uwzględnią tę okoliczność i piszą, co myślą, ale niech pomyślą, że i Polak ma wrażliwość do uwzględnienia.
A wrażliwy jest na połajanki płynące ze wszech stron i nawet kiedy są słuszne – a nie zawsze tak jest – to przyjmie je chętniej od sąsiada zza miedzy, któremu jakby co, przywali kłonicą i pójdzie się upić, a zagranicznego nie dosięgnie – kłonica za krótka – i w głębokiej frustracji pozostanie. No i pójdzie się upić, ale z całkiem innego powodu…
A dowcip… no cóż, poczucie humoru jest różne i często nie do ogarnięcia i sam raczej murzyńskich dowcipów nie opowiadam napotkanym Murzynom, jak niespecjalnie się chwalę szmoncesami wśród Żydów, choć tu akurat przyjaźnię się z kilkoma i nie mamy zahamowań, by śmiać się wzajemnie z siebie, ale to wynika z tego, co pisał Bobik.
I niestety uniknąć się nie da powtarzającej się sytuacji, w której mocno wątpliwej jakości komentarze stygmatyzujące nie znalazły tu ani słowa odpowiedzi, bo były skierowane w stronę np. katolików, w czym nasz blogowy arbiter elegantiarum celuje, czy innych odmiennie myślących, natomiast z szybką reakcją spotyka się jakakolwiek krytyczna uwaga odnosząca się do tego obyczaju, czy poglądów TWA.
I tak sobie wytykamy…
Bo proszę Pana, proszę Pani
rację mieć chce ten, co gani,
lecz by poznać coś głęboko,
nie wystarczy jedno oko…
A, wiesz, zeenie, że wczoraj wysmarowałam coś w podobnym klimacie, ale nie ostatecznie nie wysłałam, nie chcąc po dłużej przerwie wyskakiwać z krtykyką dyskusji, w której udziału nie brałam. Ale cieszę, że napisałeś to, co napisałeś.
A, Zwierzaku, niby to ma byc dialog, ale w Twoim wydaniu zaraz okazuje sie, ze jedna strona, ta uprzednio pokrzywdzona, „nadyma sie, obraza”, i w ogole skarzy sie nieladnie. Tymczasem ofiary PC, do ktorych i Ty widze sie zaliczylas, poleruja nie aureole a palmy meczenskie, a do tego jeszcze pracuja w nadgodzinach jako terapeuci typu „umarla ci matka lub dzieci – wez sie garsc, i przestan mi tu zaklocac spokoj twoim narzekaniem”. (Co nie znaczy, ze w przypadku przestepstw, nie nalezy reagowac, ale to czasem, takze w Stanach, jest skomplikowane prawnie.)
I tak cos mi po glowie chodzi, ze White Australia policy skonczyla sie w czesci dopiero w latach 50-tych, a w calosci – 70-tych. Bardzo to jeszcze niedawne daty.
A juz powazniej, to zastanawiam sie czasem, co w Polsce i w Polakach – pisanych duza litera, choc to tez jedynie konwencja, w ktoryms momencie przyjeta – jest takiego, ze szczegolnie lubia sie przeciw PC buntowac. Nie lubia, ze to zachodni import, ktory przyszedl posrod tylu innych nowinek, jakie w ostatnim dwudziestoleciu trzeba bylo jakos przelknac (niektore byly przyjemniejsze a inne mniej)? To, ze to ogranicza ulanska fantazje, a przeciwwagi powaznego myslenia o prawie i przyjetym obyczaju, szczegolnie zakresie wolnosci slowa jest w naszej tradycji niewiele (w innych zakresach takze, czego przykladem sa stosunki panstwo-kosciol)? A moze to, ze zbieglo sie to z moda na wszechobecna postmodernistyczna ironie, przyjeta w Polsce z ludowym przytupem? A moze wychodzi tu polska chlopska szorstkosc i twardosc, opisana z powodzeniem przez Reymonta i Zeromskiego, ktora wcale nie znikla, a wrecz przeciwnie, ma sie dobrze w nowym, egalitarnym swiecie wczesnego polskiego kapitalizmu? Wystarczy przyjrzec sie wrazliwosci, z jaka traktuje sie chorych albo niepelnosprawnych w przychodniach i szpitalach…
Rzeczywiscie, Irku, dlaczego tylko chrzescikanskich?
Ja wszystko rozumiem u zeena, z większością się akurat zgadzam, ale jednego nie rozumiem: co to jest ta kłonica??
A tu świetna ilustracja do jego wypowiedzi:
Karl Stefanovic, a TV journalist on Australia’s Today show, running out of topics in an interview with the Dalai Lama, tried to tell him a familiar Buddhism joke — a very good one (he says he had heard it the previous night from his 12-year-old son). The joke is brief and simple: The Dalai Lama walks into a pizza joint and says, „Make me one with everything.” What’s either uproariously funny or twitchingly embarrassing about the video clip (your mileage may differ) is that the Dalai Lama simply doesn’t get the joke at all; he has no idea what’s going on.
Ale, Moniko, skąd to przeświadczenie, że Polacy „lubią się buntować przeciw PC”? Jakieś dane empiryczne są? Akurat opiniotwórcze pisma, jak Wyborcza czy Polityka, są bardzo poprawne. Że wyradza się owa PC w swoiste nakazy jednogłosu i jednomyślenia, to widać gołym okiem. I trudno nieco myślącemu człekowi przyjmować to spokojnie. Świat jest zbyt skomplikowany, by istniał jeden właściwy sposób mówienia o nim.
Elity zawsze próbowały narzucić swój sposób mówienia o świecie, czy nazywania świata, i to jest jedna z tych faz. Minie.
Swoją drogą frazeologizm „buntować się przecie PC” brzmi tak, jakby PC to była jakaś nieuchronna siła przyrody. I ja jestem bardzo przeciwko takiemu traktowaniu tej mody.
No wlasnie, Tadeuszu, jesli myslisz, ze to tylko moda, to dlatego wlasnie, ze PC nie wyniklo z polskiego doswiadczenia i przemyslen, z dialogu, ktory sie odbyl i odbywa w spoleczesntwach, gdzie po pierwsze istnieja znaczacej wielkosci mniejszosci, a po drugie – osiagnely juz taki status edukacyjny, polityczny i spoleczny, ze maja elokwentnych wyrazicieli swojego punktu widzenia.
I to takze jest odpowiedz zeenowi (niech i jego jego palma meczenska ma w swojej opiece). 😉
A niechec do PC widze u wielu osob, i na tym blogu, i na innych, a przede wszystkim – w rozmowach i bezposredniej interakcji z Polakami.
Moniko, ale tak piszesz, jakby PC to był dominujący styl myślenia owych oświeconych niepolskich społeczeństw, które… etc.
Ot, z takiego hasła w wikipedii (może i jednostronne, może i biased, ale cytaty i osoby chyba nie spreparowane) wynikałoby, że tak nie jest:
http://en.wikipedia.org/wiki/Political_correctness
A polski opór nad kłonicą (co to jest….) i wódką wobec PC może być też postrzegany jako to, co typowe dla naszej kultury: brak ekstremizmu, a nie jako nieoświeconość.
Na razie wciąż jeszcze nie mogę wskoczyć w dyskusję na dłużej, więc proszę mnie nie bić, jeżeli odezwę się nieco powierzchownie, wybiórczo i z pewnym materii pomieszaniem. 😉
Zwierzaku, ortografia się stale zmienia, nie tylko jak chodzi o Murzynów. Językoznawcy usiłują ujednolicać, wprowadzać jasne zasady, uwspółcześniać – wcale nie na złość użytkownikom języka, ani nawet nie z politycznej poprawności, tylko właśnie dla ułatwienia życia. Żeby nie trzeba się było za każdym razem zastanawiać, jak to się ten konkretny wyraz pisze (a nuż, psiakrew, to jakiś cholerny wyjątek), tylko znając zasadę zastosować to do wszystkich przypadków.
Można oczywiście powiedzieć „przestrzeganie reguł ortografii jest zachowaniem, którego nie akceptuję”, ale jakimż przykładem będzie się wtedy dla swojej progenitury? 😉
A zasady stosowania dużej litery, z Murzynem włącznie, są tu:
http://www.wiking.edu.pl/article.php?subject=J%EAzyk%20Polski&id=607
Jasno widać, że zmiana pisowni Murzyna z małej na dużą była naprawieniem dawnego nieprzystawania do reguły.
Co do komunikacji: pewnie, że spokojne wytłumaczenie komuś „nie rób mi tego, bo mi to niemiłe” jest skuteczniejsze od obrażania się. Ale po pierwsze – człowieka głęboko dotkniętego nie zawsze na to stać i chyba można to zrozumieć. A po drugie – czy nie lepiej i prościej w ogóle unikać takich sytuacji, w których się kogoś dotyka?
I właśnie takie dyskusje jak ta mogą pomóc w uświadomieniu sobie, że to, co dotąd uważaliśmy za absolutnie niewinne i mieszczące się w kanonie dobrych obyczajów, jednak aż tak niewinne nie jest, bo komuś może sprawić ból czy przykrość.
I czy naprawdę postawa „skoro wiem, że komuś sprawia to ból, nie będę tego robił” jest polerowaniem aureoli? To jak wobec tego należy nazwać postawę „wiem, że kogoś zaboli, ale i tak będę to dalej robił, bo nic mnie to nie obchodzi i nie mam się zamiaru kierować jakąś durną poprawnością”? Bo mnie jakoś z tego wychodzi, że skoro ta pierwsza postawa jest niewłaściwa, to właśnie ta druga powinna być wzorcem z Sevres dla stosunków międzyludzkich. A przyjęcie takiego wzorca jako zasady powszechnej dosyć by mnie, prawdę mówiąc, przerażało.
Moniko, użyłaś kilkakrotnie argumentu, że mniejszości osiagnęły status edukacyjny i majątkowy porównywalny z większością – w kontekście uzasadnienia PC.
Odnoszę wrazenie, że to jest forma protekcjonizmu. Mnie wychowano tak, żebym nie rozróżniał wg statusu ani majatkowego, ani edukacyjnego ani United Colour OF Benetton 😉 ani zadnego innego, tylko jednego: albo ktoś jest porządnym człowiekiem, albo nie.
Rozróżnienia przyszły z czasem i owszem, wszelako to kryterium wciąż jest najważniejsze, co nie oznacza, że pomijam kwestię głupoty lub jej przeciwieństwa. Doszło jeszcze kilka pomocniczych jako to chamstwo lub wzdęcie godnościowe – ale sięga sie do nich dopiero, gdy pierwsza i najważniejsza cecha został ustalona 🙂
zeenie, poczytaj chocby ksiazki Amartii Sena, na temat tego, jakie ogromne znaczenie ma edukacja – juz zupelnie praktyczne. Caly ruch emancypacyjny Murzy ow amerykanskich od poczatku uwazal, ze bez niej nie beda ani brani powaznie, ani slyszani (a okrucienstwo systemu polegalo na tym, zeby bardzo dlugo nie dawac im do niej dostepu). To dzieki edukacji umiemy pisac i czytac, i dzieki temu rozszerzac swoje horyzonty. Dzieki niej potrafimy wyrazac swoje mysli i uczucia. Dzieki niej umiemy sie upomniec o swoje prawa, bo czym innym jest dobrze ulozony argument, a czym innym niewyartykulowany krzyk rozpaczy, chocby jak najbardziej uzasadnionej.
A co do statusu spolecznego i materialnego, to niestety swiat tak jest na razie urzadzony, ze osoby z wyzszym statusem sa bardziej widoczne i maja wieksze przebicie donswiadomosci spolecznej. A i tak okazuje sie, ze gleboko zakodowane stereotypy i zbitki skojarzen potrafia pozwolic brac czarnoskora profesor literatury za nianie lub pokojowke. A jesli Ty, zeenie, nie odrozniasz statusu, to gratulacje, ale wydaje mi sie, ze to chyba jednak zludzenie. Skoro wytykasz elitom ich elitarnosc (i ja sie w niektorych punktach z Toba zgadzam), to jednak chyba wiecej zauwazasz niz myslisz, ze zauwazasz.
Tadeuszu, juz teraz naprawde nie mam czasu na artykul Wikipedii, niestety. Ale nigdzie nie twierdzilam, ze cale spoleczenstwo PC przyjelo, jak jeden maz. Natomiast liczenie sie z wrazliwoscia Innych to czesc nauki w szkole, oczekiwan w pracy, i w powaznych mediach. Co nie znaczy, ze nie wybuchaja skandale, ale wtedy dalej toczy sie rozmowa, z cala pewnoscia niezakonczona, ale o wiele bardziej zaawansowana niz w Polsce, dzieki sile, takze liczebnej, obecnych tu mniejszosci. Ale to juz bardzo dlugi temat.
Tadeuszu, bardzo z grubsza – chodzi o to, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą. Sam mogę podać przykłady doprowadzenia PC do przegięcia i absurdu. Tak samo jak mogę opowiedzieć o przypadkach kompletnie już absurdalnego (i w pewnych sytuacjach całkowicie zbędnego) przestrzegania savoir vivre’u (albo jakichś innych zasad). Czy mam z tego wyciągnąć wniosek „to już wobec tego lepsze kompletne chamstwo i bezhołowie”? Przecież to też byłby absurd.
Ja nie mam żadnych problemów z PC, bo dla mnie jest to po prostu zbiór zasad, pozwalających mi się zachowywać correct wobec innych. Zasad, których nie wyniosłem z domu, bo wtedy, kiedy mnie wychowywano, świat był inny i pewne problemy w ogóle jeszcze nie istniały bądź nie zostały głośno sformułowane. Wiedziało się, że ciężarnej kobiecie lub inwalidzie należy ustąpić miejsca w autobusie, ale – z ręką na sercu – kto wpajał zasady zachowania się wobec mniejszości etnicznych czy seksualnych?
Z przyczyn zawodowych stale mam do czynienia z dyskryminowanymi grupami i właśnie dzięki przestrzeganiu PC (w moim rozumieniu tego pojęcia) mogę z nimi pracować bez zgrzytów. I w ogóle mi PC nie przeszkadza w powiedzeniu konkretnemu Murzynowi, Kurdowi, czy Rosjaninowi „weź się wreszcie w garść, posprzątaj swój pokój, bo masz jak w chlewie/ zacznij pracować/przestań chlać, etc.” Ale mogę sobie na to pozwolić dlatego, że bardzo zawsze uważam, żeby nie powiedzieć niczego, co mogłoby zostać uznane za dyskryminację, lekceważenie czy pogardę dla jakiejś całej grupy, narodowości bądź rasy. Moi klienci wiedzą, że moje uwagi nigdy nie wynikają z braku szacunku, albo wręcz z niechęci do ich pochodzenia czy przynależności. A jeśli nie byłbym świadom tego, co innych uraża, jak mógłbym się pilnować?
Nie po to jest (czy przynajmniej powinna być) PC, żeby nie wolno było powiedzieć „ten oto Polak/Pakistańczyk/Peruwiańczyk jest złośliwy i ma wszy” (jeżeli to prawda), ale po to, żeby nie mówić „ wszyscy P/P/P są tacy a tacy i mają to a to”. Bo wiadomo, że to nigdy nie jest prawda.
Teraz chciałem zbiorczo odnieść się do kilku postów zeena, ale nie nadążam, a na dodatek dusza moja pożąda kawy tak okropnie, że przesłoniło mi to wszystkie inne problemy.
Trudno – przerwa na kawę, zbawianie świata odkładam na po przerwie. 🙂
Przepraszam, skłamałem. Miewam problemy z PC, ale głównie w zakresach Microsoftowych. Dlatego wolę Maca. 😎
Staruszku, dopiero teraz zauważyłem, że tkwisz samotnie w poczekalni, bez żadnej strawy, choćby duchowej, ni napitku, choćby bezprocentowego. 😥 Otwarłem drzwi i podszeptuję, że Klara chyba nie poczuła się urażona (ja nie miałem tego wrażenia) – po prostu dopisała komentarz do komentarza. 🙂
@zeen
Czy abym był porządnym człowiekiem to mam w sobie mieć porządek przedustawny, czy konfrontować swoje postępowanie z definicją porządku?
A jak już będę porządny i wysadzę w powietrze 10 gringo, to ile hurys będzie mi przysługiwało?
Moniko,
Nie kwestionuję znaczenia edukacji. Kwestionuję postawę protekcjonistyczną. Poddaje krytyce opinię, wg której pc jest obowiązkiem, bo mniejszości się wyemancypowały i wyedukowały. A co, gdyby te mniejszości wciąż tkwiły w podległosci wobec większości i były ciemne jak tabaka w rogu?
Czy wtedy pc byłoby niepotrzebne?
Celowo sprowadzam do absurdu, by lepiej być zrozumianym.
Nie pisałem też, ze nie rozróżniam wg statusu, pisałem, ze inne kryteria niż porządność są na dalszym planie.
W kwestii elitarnosci to nie ona sama mi przeszkadza, nie jestem jej wrogiem, jestem wrogiem głupoty i bezduszności elit, ich wyalienowania, braku wrażliwości, z czym na dużą skalę w Polsce mamy do czynienia. Zgadzam się w pełni, że status ekonomiczny, edukacyjny ma znaczenie i decyduje o losach społeczeństw, uwazam, że dobrze dobrane elity to skarb dla kazdego kraju.
I dla każdego bloga 😉 no co zrobić, bloga mi lepiej brzmi i naturalniej 🙂
Zeenie, mysle ze w sytuacji w ktorej mniejszosci sa podlegle i bardzo nieedukowane trzeba sie zajac tym, a nie pc 🙂 A kiedy mniejszosci polepszaja swoja sytuacje (i zdobywaja m.i. wlasne elity zauwazalne przez elity „wiekszosci”), trzeba zajac sie takze pc by umozliwic im korzystanie z niej i dalsza poprawe 🙂 . Ale w wiekszosci wypadkow (choc nie wszystkich) w pojeciu „mniejszosc” nierownosc z tz wiekszoscia jest elementem kluczowym. Dwa przyklady – 1. w Ameryce Lac. „bialy” to ten ktory ma pieniadze, a ilosc melaniny w naskorku jest drugorzedna lub wrecz niewazna. 2. kobiety sa de facto mniejszoscia lub maja status mniejszosci, mimo ze ilosciowa stanowia wiecej niz 50% populacji 🙂
Niejasno się wyraziłem. Nasz brak rozróżnienia osób w tłumie postaci takich samych nie wynika z lekceważenia – ot co.
Klara przywołała niefortunnie postawę lekceważenia szukając dobrego określenia na sytuację qui pro quo. Nie ma tu miedzy mną a Klarą napięcia związanego z jakims poniżeniem. Oboje staraliśmy się opisać bezradność obezwładniającą nas na widok stada pingwinów.
I chyba oboje stajemy przed tajemnicą: jak to się dzieje, że pingwiniątko potrafi bez kłopotu odnaleźć swą matkę?
Pozdrawiam Cię Bobiku, Klarę i Zeena.
Będziemy musieli przejść kurs doszkalający z przyzwoitości oraz PC, gdy prezydentem USA zostanie indianka z małym zadartym nosem i przodkami z Kanady.
Zeen, ja Monikę zupełnie inaczej zrozumiałem – że zasady pc są wprawdzie potrzebne szczególnie wtedy, kiedy pewne grupy są dyskryminowane, ale mogą zostać wyartykułowane dopiero wtedy, kiedy mniejszości się emancypują. Bo wcześniej po prostu do tego wyartykułowania mniejszościom brakuje narzędzi, a większość nie widzi w tym żadnego własnego interesu.
Łajza doniosła, że chyba nie tylko ja tak zrozumiałem. 🙂
Lisku, umówmy się, że chodzi o mniejszości umowne. 😆
Odniesienie do zeena stale mi się skraca w stosunku do założeń – nie dlatego, że zeena dyskryminuję (pieskie słowo honoru!) 😎 tylko przez ten cholerny czas…
To wobec tego będę po kawałku. Najpierw jeszcze na temat śmieszności bądź nieśmieszności i czy rzeczywiście niezałapywanie się na pewien rodzaj żartów jest objawem nadętego elitaryzmu, czy najzwyklejszej empatii, która – no, jednak – jest chyba trochę mniej od elitarności karygodna. 😉
Zeen, andsol wczoraj zaproponował Ci jeden eksperyment, ja Ci zaproponuję drugi, bardzo krótki. Spróbuj przez chwilę poczuć się mówiącym po polsku Murzynem i znajdź przypadkowo (jako i ja przypadkowo znalazłem) taką stronę w necie:
http://grono.net/kawaly/topic/1477030/sl/o-murzynach/
Przeczytaj sobie te wszystkie gejzery humoru i dołącz na końcu ten kawał o Murzynie na śmietniku. Naprawdę będzie Ci – jako Murzynowi – do śmiechu? I naprawdę w tym kontekście nie uznasz, że ten kawał też jednak jest taki sobie, a i wice Wojewódzkiego mało zabawne?
Można powiedzieć – no, ale tutaj na blogu był przecież tylko ten jeden kawał. Tak, tylko będąc Murzynem cały czas obracasz się w takim kontekście, jak na tej kawalarskiej stronie. I nie masz jak przed tym uciec, bo Twój kolor skóry rzuca się w oczy. Możesz udawać Niepolaka, Nieszkota czy niecentusia krakowskiego, ale nie możesz udawać Niemurzyna.
Miałem w Niemczech znajomą Polkę, która prowadziła knajpkę. Wpadałem tam czasem, bo kobieta, choć nie nazbyt wyedukowana, wesoła była i można się z nią było po polsku poprzekomarzać. I kiedyś wpadłem z moim serdecznym przyjacielem, czarnoskórym doktorem literatury francuskiej. Usadziłem go przy stoliku i podszedłem do baru. Znajoma wychynęła z zaplecza, popatrzyła na mojego przyjaciela wrogo, na mnie podejrzliwie i zapytała „czego ten czarnuch tutaj szuka? On z tobą jest?”.
Czarnoskórego przyjaciela mam dalej, polskiej znajomej już nie. I wcale nie twierdzę, że nieprzychylnych reakcji wobec Murzynów nigdy nie spotkałem wśród Niemców. Tylko że ja się w Niemczech wciąż jeszcze czuję gościem (paszport dalej mam polski) i przez to trudniej mi krytykować wady tutejszego społeczeństwa. A do krytykowania naszych, polskich wad jakoś czuję moralne prawo. Dlatego, że mnie one bolą, że się za nie wstydzę i że choć teoretycznie bym mógł, wcale nie mam ochoty udawać Niepolaka.
Jeszcze o ortografii:
istnieje w dalszym ciągu termin murzyn przez małe m. W sztuce oznacza to np. ghost writera czy instrumentatora muzyki – kogoś, kto nadaje właściwy, artystyczny kształt dziełu firmowanemu z jakichś powodów przez kogoś innego.
Staruszku, w odpowiedzi na pytanie „chciałbym z otwartmi ze zdziwienia oczyma i ustami zapytać kiedy ortodoksyjny starozakonny powinien zdjąć myckę” – nakrycie glowy u zyda mezczyzny nie jest nakazem biblijnym lecz bardzo zakorzeniona tradycja (sa instrukcje dotyczace przestrzegania takze tradycji) i w wyniku tego takze uzewnetrznieniem swojego samookreslenia jako zyd i Zyd (u nas tego zroznicowania nie ma, ale nie mam jak napisac Z sredniej wielkosci 🙂 ). Zdejmuje sie ja do mycia itp. W synagodze i przy najswietszych obrzadkach glowa jest nakryta i nie jest to objawem braku szacunku, jak w zrozumieniu europejskim (zreszta jarmolka nie jest wysoka czapa i mezczyzny nie podwyzsza, wiec nie moze byc uznana za element wywyzszania sie nad innymi 🙂 , vide nakazy maxymalnej wysokosci glow poddanych w stosunku do wladcy w roznych kraja, wysokosci swiatyn w stosunku do wysokosci kosciola itd. )
Przeczytałam link od Bobika i jestem w stanie powiedzieć tylko: o k…
Dodam jeszcze, że mój szok jest tym większy, że grono.net to jest (był) portal młodzieżowy dość elitarny, z logowaniem się itp. – moja siostrzenica swego czasu niemal z niego nie schodziła.
Ale właściwie nic nie powinno już człowieka dziwić. Wrzucę Wam tutaj cytat z „eseju” uczennicy III klasy dość elitarnego społecznego gimnazjum – fragment dotyczy krytyki panowania Aleksandra III:
„OK. można mówić o Żydach mnóstwo złych rzeczy, można być antysemitą, ale jednak uważam, że ze względu na swój dość koczowniczy tryb życia są kulturą przydatną. Robią wszystko szybko i porządnie, nie mieszają się za bardzo z innymi rasami, i nie ma się co do nich przyczepiać, bo nic się tym nie uzyska a jedynie można stracić”.
Jak Wam się to podoba?
Tak i ja rzekłem, Pani Kierowniczko, nawet niejeden raz. I oczy miałem bardzo okrągłe i wytrzeszczone, bo mi je wypychało to, co się nie chciało w głowie pomieścić. Ale przed pisaniem komentarza wziąłem kilka głębokich oddechów…
(To było oczywiście do 18.22)
A do 18.42 – ja bym jednak odróżniał chamstwo i pogardę od zwykłej głupoty. Ta uczennica zapewne nie miała złej woli i wydawało jej się, że pisze o Żydach pozytywnie. W gruncie rzeczy należy winić nie ją samą, tylko rodzinę i szkołę za kształt jej edukacji.
Ale taka myśl mnie korci… Gdyby tak w ramach PC tych uczniów elitarnego liceum czegoś sensownego o Żydach (Ukraińcach, Łemkach, Romach, itd.) nauczyć? Czy by się na tym uzyskało, czy straciło. 😉
Gimnazjum, nie liceum.
A uczą, uczą… to naprawdę porządna szkoła. Tylko z domu głupoty się wyniosło. I siano w głowie.
Cieszmy się, że to tylko tyle. W sąsiedztwie jest jeszcze weselej:
http://www.tvn24.pl/-1,1707163,0,1,polski-posel-na-litwie-skarzy-antypolska-piosenke,wiadomosc.html
Oczywiscie gdyby pewien Murzyn byl przyjacielem zeena, to opowiadanie przez zeena takich dowcipów we wlasnej obecnosci zrozumialby wlasnie jako wspol-czucie i krytyke rasistowskich nastawien…
Ale moge dac przyklad tego w jaki sposob, o czym pisala wczoraj Helena, PC chroni przed przykrosciami. Podczas mojej drugiej „doroslej” wizyty w Polsce wybralam sie z polska przyjaciolka na pare dni w zielone, wynajawszy pokoj w ramach agroturystyki. Po drodze przyjaciolka zapytala „Mowimy skad jestes?” Troche mnie zaskoczyla, bo w ogole sie nad tym nie zastanawialam, ale odpowiedzialam ze oczywiscie tak. Po dojechaniu na miejsce zostalysmy zaproszone przez uroczych gospodarzy na kieliszek, i w trakcie rozmowy usilowalam parokrotnie zagaic ze „u nas to bardzo goraco o tej porze roku”, ale sa to ludzie wzruszajaco taktowni i goscia nie pyta sie o nic, chocby nie wiem jak prosil 🙂 , wiec z zagajen nic nie wyszlo i sprawa zostala niezalatwiona. Trzeciego dnia gospodarze urzadzili ognisko i zaprosili wszystkich gosci (maja kilka pokoi). Miedzy innymi byla para dosc mlodych ludzi, on dusza towarzystwa, inzynier i oficer. Siedzimy naokolo ogniska, jemy pijemy, gdy ten, juz troche podpity i na ty z gospodarzem, mowi z usmiechem „Kaziu (inne imie), dorzuc no zydkow (Zydkow? ) do ognia”. Oczy stanely mi w slup i poczulam jak siedzaca obok przyjaciolka dretwieje. Juz mialam zamiar cos powiedziec, ale zakolatalo mi w pamieci, nie wiem czy slusznie, ze w jakiej gwarze „zydki” oznacza bierwiona, wiec na wszelki wypadek zmilczalam. Chwile pozniej mlodzian puscil dowcip o tym ze Hitler popelnil samobojstwo po dostaniu rachunku za gaz; idiotyczny, ale nie specyficznie antysemicki, wiec nadal zmilczalam. Ale wtedy juz zupelnie zachwycony soba facet powiedzial „Ale trzeba uwazac, bo oni moga wrocic!”, na co spokojnie i glosno powiedzialam „To moze pan zaczac uwazac, bo ja wlasnie wrocilam.” Zapadla grobowa cisza; po chwili wlaczylo sie PC i inny gosc, aby byc dla mnie milym, powiedzial cos o zlym stosunku Palestynczykow do Izraela, na co odpowiedzialam zgodnie ze swoimi zapatrywaniami 😉 . Gospodarz sluchal rozmowy ze zdziwieniem, po czym spokojnie powiedzial: „Byli kiedys w tym rejonie Zydzi, pracowalem u nich i bylo bardzo milo”. Na tym sprawa sie skonczyla, a dalsze rozmowy z gospodarzami odbyly sie potem i bardzo ich lubie do dzis.
Przykladow mam wiecej… 🙂
(Bobiku, „…opowiadanie przez zeena takich dowcipow…” please 🙂 )
No i wychodzi na to, Lisku, że tu nie ma co za bardzo filozofować. Albo mamy do czynienia z chamami (oficer i młodzian, czy rodzice panny głupiej z elitarnego gimnazjum), albo z normalnymi ludźmi (gospodarz).
Tym pierwszym można tresurą wpoić zasady PC, drudzy tego nie potrzebują i mogą czasem czuć się dziwnie, obserwując stosowanie tych zasad przez wytresowanych.
Wodzu, ale nauczanie PC jest przydatne, tym bardziej ze wsiaka i chyba przeistacza sie w cos wiecej, jak kazde wychowanie. Ten czlowiek (mlodzian inzynier i oficer to ciagle ten sam 🙂 ) wcale nie byl antysemita; po fiasko dowcipow zydowskich usilowal przestawic sie na dowcipy o Murzynach, ktore tez zastopowalam. Zreszta rozmawialam z nim potem o tym i to dlugo. Mysle ze sa rejony, w ktorych tego rodzaju dowcipy sa nadal uznawane za smieszne, i sa to ludzie ktore ani Zydow ani Murzynow nie znaja.
Może i się przeistacza, ale to by wymagało refleksji po stronie kształconego. 🙂
Mam złe i uzasadnione mniemanie o kompetencjach intelektualnych większości bliźnich moich, więc wolę to nazywać tresurą.
Bobiku, czytam, że odniesiesz się do postów zeena, ale ja to zrobię na własny użytek po mojemu. Choć zeen-II mówi wytwornie i nawet niby-grzeczne odniesienie do mnie czyni (drugi raz już, i drugi raz bez moich ku temu zasług) „nasz blogowy arbiter elegantiarum” , związku z zeenem-I, utalentowanym w innej mowie, nie neguje, a o jakichkolwiek przeprosinach (czy to w kwestii wyśmienitych dowcipów, czy w sprawie wmawiania niewinności polskich żydożerców) mowy nie ma. To znany mi z wielu cyrków skecz, po prowokacjach utytłanych w wulgaryzmach przybrać poważną minę i zacząć opowiadać coś, co może nawet za pojmowanie świata być przyjęte. Znam na to stosowne określenia, ale jak ja znam, to i inni znają i nie ma potrzeby mówić o tym.
Przed odejściem, pomówienie oddalę. Z hierarchii KK, z kleru, z zabobonów, egzorcyzmów, relikwii kostnych i płynnych ludzi świętych śmiałem się i zapewne nie zmienię tego odruchu. Wiara w istoty pozaziemskie, gdy nie ubrane w jarmarczne szaty, w niczym mi nie przeszkadza ani nie pomaga, więc mam w stosunku do niej pełną obojętność. A że wiem, że dla wielu jest ona istotna, nie omawiam publicznie mego widzenia tej kwestii. Gdy ktoś jest wyśmiany przeze mnie (jak ks. Bajda) a jest skończonym durniem i księdzem, wyśmiewam głupotę jego wypowiedzi, a nie jego katolicyzm. Ale może niepotrzebnie o tym mówię, bo kto chciał to u mnie widzieć, widział, a kto chciał wmawiać mi odmienne nastawienie, nadal wmawiać je będzie.
Było mi miło i oczywiście cieszy mnie myśl o kontynuowaniu prywatnie nawiązanych tu kontaktów. W których nie będzie potrzeby rozmowy o tym moim pożegnaniu. I dziękuję za wiele tego, co tu się nauczyłem i czego się dowiedziałem.
andsol, andsol……….. jestes rowny gosc (mimo tego ze jako brazylijczyk masz wiecej slonca niz my berlinczycy 8) 🙄 )
Bobik 18:08 🙂 za caloksztalt
Pani Kierowniczka 18:42, ciekawy cytat
A dlaczego pożegnania? Boszszsz, nic nie rozumiem 😯
Wróciłem z terenu. :D. Burza wokół. Rysberlin i Lisek prosili o jakąś florę. Zapraszam wszystkich na dereniówkę 2010. To jest zawsze PC.
andsolu, nie wygłupiaj się, nie odchodź… 😥
Lisek 19:23
wcale nie byl antysemita tak jest czesto, gadamy co slina na jezyk nie zastanawiajac sie
nasza kolezanka pracujaca w duzej kasie chorych w berlinie,
pewnego dnia (przed wielu laty) zadzwonila wzburzona i lekko zszokowana po prosbie jaka otrzymala w pracy:
– Krysiu, mam stare i uszkodzone auto, chcialabym cos z nim zrobic. Czy mozesz polecic mi uczciwego i dobrego zlodzieja
samochodowego?
– Zlodzieja? Nie znam zadnego, dlaczego wlasnie mnie pytasz?
-Myslalam ze znasz, jestes przeciez z Polski!
pytala wyjatkowo sympatyczna, uczynna i empatyczna berlinianka
bywa
andsol nie wasz wyjscia, trwasz TU, zostales przeglosowany, jest juz 3 do 1
Mar-Jo,
bardzo się cieszę z nagrody dla chłopców z ośrodka socjoterapii 🙂
Masz może jakiś link? Chętnie bym obejrzała 🙂
Nasze oczko już wyczyszczone, rybki u siebie. A że woda przejrzysta to i kotom łatwiej w niej łowić 😉
Niestety, nie dam rady śledzić dyskusji. Czytam głównie prace egzaminacyjne 😯
andsolu,
nie przyjmuję do wiadomości, żadne takie, nie chcę być uwiedziona i porzucona 😥
Cztery!
Może by było dobrze, jakby panowie dali sobie po razie i się pogodzili? Właściwie można przyjąć, że już sobie dali. 😆
Andsolu, zapraszam na dereniówkę wspólną 😉 PIĘĆ
Z Jotką to już sześć, a jeżeli umówimy się, że głos samozwańczego przewodniczącego komisji – czyli mnie – liczy się podwójnie, to będzie osiem.
Andsolu, rozumiem Twoje rozżalenie – wystawiłeś na widok publiczny swoje życie osobiste, żeby uzmysłowić, jak raniące mogą być niektóre żarty (i w ogóle bagatelizujące podejście do sprawy), zwróciłeś się osobiście do zeena, zapraszając go do swojego stołu i nie wywołało to u niego spodziewanej refleksji. Ale, jak widzisz, Twoje odejście sprawi ogromną przykrość wielu osobom, które w tej sprawie zupełnie niewinne. Więc może kiedy to największe rozżalenie Ci przejdzie, pozwolisz porozmawiać ze sobą o zmianie decyzji.
Andsolu nie odchodz! Jestes tu potrzebny.
andsolu, niech i ja dopisze, ze rozumiem Twoje rozzalenie. Zajrzawszy wczoraj do zdjecia Twojej pieknej rodziny, pomyslalam sobie, jak bardzo pasuje do mojej. I o tym, ze chcialabym kiedys usiasc z Toba, V., i Twoimi chlopcami, oraz moja rodzina przy wspolnym stole. I pewnie znalazloby sie w rozmowie troche wspolnych doswiadczen, choc sie w patrzeniu na niektore sprawy troche roznimy, jak to w zyciu. I byloby mi przykro, bardzo przykro, gdybys przestal sie tu pojawiac.
Bobiku, badz uprzejmy po kumotersku policzyc moj glos podwojnie, bo i ja sie tu kiedys odslonilam z rodzinnymi przezyciami w kwestii rasizmu, wiec wiem dobrze, jak to boli. Zwlaszcza, gdy spotyka sie z milczeniem lub cisza. Wiec niech sie nie spotyka. 😉
Andsolu, przedtem napisalam krotko, bo balam sie ze nie zostane policzona 🙂 , ale chce jeszcze raz poprosic bys nie odchodzil. W moim rozumieniu i odczuciu nie ma w Koszyku rasistow; mimo to jest na ten ( i nie tylko ten) temat wiele do powiedzenia, i wazny w nim jest Twoj glos. Takze w innych tematach. Ludzie tu piszacy maja wspolny mianownik, a rownoczesnie znajduja sie w bardzo roznych miejscach – roznych w Polsce, a takze poza nia, znaja rozne spoleczenstwa, maja inne doswiadczenia, i laczenie tego w calosc jest wartosciowe. You belong here… 🙂
Irku, nigdy nie pilam dereniowki; z radoscia skosztuje 🙂
Z moją żabią nóżką chyba 7. Pogubiłem się w liczeniu.
A liczyłem na porozumienie.
Jeśli moja elegancja kogoś w Koszyku by raziła, proszę o wyraźne podanie tego.
Nie jestem gentile home i nie chciałbym kalać.
Zaprezentowaną przez Andsola swą internetową obecność przed-Bobikową znam i przeczytałem z pałającymi policzkami.
Polubiłem V. ich drobiazg i psa. I serce jest po stronie Andsola.
Na publicznym politycznym blogu nazwałem Andsola moim mistrzem. Nie tylko jego.
Znam poglądy Andsola i z pięknym podziwem poznawałem jego życzliwość dla człowieka z ulicy. Nie posiadam jego talentu i umiejętności wyrażania kwestii w niewielu słowach. Czułem się przy nim bezpieczny gdziekolwiek byliśmy razem.
Andsolu!
Jest mi przykro. Nigdy nie poczułem się dotknięty Twymi wpisami adresowanymi do ludzi, z którymi się nie zgadzałeś lub Ciebie atakowali. I bylo mi z Tym wszędzie dobrze.
Gdybyś z Koszyka odszedł bolałaby nieobecnośc Twoich dzyń! dzyń!
Bo to Koszyk pełen dóbr.
Wiesz, Lisku, to teraz ja cos napisze z mojego doswiadczenia. Twierdzenia typu „tu nie ma rasistow”, acz moga byc zgodne z prawda (mysle, ze tak jest w przypadku Blogu Bobika), sa szczegolnie bolesne dla osob, ktore na codzien borykaja sie z rasizmem w spoleczenstwie, z ktorym wchodza w kontakt. Bo takie zalozenie a priori, ze jak ktos powiedzial cos szczegolnie bolesnego z podtekstem rasowym, a mimo to nie jest rasista, wiec to sie jakos nie liczy, robi z osoby pokrzywdzonej wariata. My cie zapewniamy, ze to nierasista, ty nam uwierz, ze to nierasista. Zapewne, ale przynajmniej czlowiek nieuwazny, bezmyslnie powtarzajacy to, co krazy wokol, nie myslac o odczuciach osob, ktorych jego stwierdzenia dotycza. Wiec jest mozliwe, ze ktos sam nie wyznaje swiadomie pogladow rasistowskich, a jednoczesnie w swoich wypowiedziach odzwierciedla rasistowskie nawyki myslowe, ktore jego nie raza, innych nie raza, ale raza tych, ktorych one dotycza. I w tym przypadku zapewnianie przez osoby jakos postronne, ze dana osoba nie jest rasista to troche jak wcieranie soli w rane.
Dobranoc Koszyczku Pełen Dóbr. ;))))))))))))
Moniko, dokladny cytat brzmi „W moim rozumieniu i odczuciu nie ma w Koszyku rasistow”. Co do rasizmu i borykania sie z nim, w rozne strony i sposoby, pare osob tu piszacych ma doswiadczenia osobiste.
Ucieszylabym sie gdybys troche zastanowila sie nad ta „postronnoscia”.
vitajcie? z pewnym zainteresowaniem czytam Wasze histeryczne apele do andsola… Ponieważ pisze ON w niezrozumiałym dla mnie języku /czasem/ nie bardzo wiem o co poszło. Jednakowoż bez histerii a racjonalnie jestem za 🙂
co do tematu poruszanego muszę stwierdzić, że nie macie racji ..Prawda jest banalnie prosta. Ludzie różie patrza na otaczjący świat . Dla jednego czekolada jest brązowa a dla drugiego slodka 🙂 dobrej nocki
Wiem, Lisku, i sie zastanawiam, i to nie od dzisiaj. 😉 Ale jednak w przypadku rasizmu to jeszcze inna para kaloszy niz antysemityzmu – stad zreszta taka obsesja poszukiwania przez antysemitow, kto jest Zydem, bo czesto nie jest to w pierwszym kontakcie tak widoczne, jak w przypadku osob, ktore w tlo europejskie wtopic sie nie moga ani nawet na chwile. Stad jednak pozostane przy wybranym przeze mnie slowie.
I oczywiscie, ze Twoim rozumieniu i odczuciu. 🙂
Mówię bom smutny i sam pełen winy… Mimo mego znanego tu ogólnie nastawienia, mimo wieloletniej praktyki, nazwijmy to, międzykulturowej, wciąż jeszcze zdarza mi się nieświadomie chlapnąć coś, co zostanie z przykrością odebrane, albo nie wykazać dostatecznej uwagi i wrażliwości w pojedynczych, konkretnych przypadkach. To nie jest tak, że raz się tego nauczy i spokój. Zawsze życie nas może skonfrontować z sytuacją, w której czy to stare nawyki okażą się silniejsze, czy to nasza uwaga będzie skierowana w inną stronę i nie zauważymy, że kogoś zraniliśmy, czy zafiksujemy się na jakichś fałszywych przesłankach, które nie pozwolą nam wyciągnąć prawdziwych wniosków, czy jeszcze coś innego.
I rzeczywiście ważne jest, żeby w takich sytuacjach nie upierać się, że skoro ja nie miałem intencji zranienia kogoś, to on nie ma prawa czuć się zraniony, chociaż jest. A jeżeli tak się czuje, to na pewno z nim coś jest nie w porządku (nadwrażliwy jest, nic nie rozumie, nadyma się) i ja nie mam się co zastanawiać nad sobą.
I nie jest tu da mnie żadnym argumentem, że nie tylko Polacy są „niepoprawni”, że Murzyni bywają rasistami a rebours, a w ogóle popatrzcie, ile inni mają brudu za paznokciami. Z tego, że inni mordują, kradną i gwałcą wcale nie wynika, że ja też mam do tego prawo i powinienem się radośnie rzucić w wir mordowania, nie mieć za złe szwagrowi, że zgwałcił i głosić pochwałę kradzieży.
Podkreślam – ja tak sprawę widzę i opisuję pewien „ideał” postępowania, który wcale nie zawsze udaje mi się osiągać. No striemitsia nada. 🙂
Moniko, przyznajac sobie monopol do omawiania i oceniania pewnych tematow, moze warto by bylo sie zastanowic ile o mnie wiesz.
To idzie w obie strony, Lisku. I nie przyznaje sobie bron Boze, monopolu, ale tez mam prawo, takie samo jak Ty, mowic o moich i mojej rodziny doswiadczeniach i odczuciach. I wielu przyjaciol. A w ogole, to wolalabym nie wchodzic w personalny ton, ktory sie tu chyba przed chwila niepotrzebnie zakradl. 🙂
Tak, Bobiku, zgadzam sie ze wszystkim, co powyzej napisales.
nastawiam sie na dereniowke 2010, i to juz jutro od switu 🙂
nocnej zmianie do poczytania:
http://wyborcza.pl/1,75968,9798900,Hamas_i_honorowe_morderstwo.html
i posluchania
http://www.youtube.com/watch?v=iKwVZ78LwwQ
Nacht Bobikowo 🙂 😀
„Postronnosc” byla personalna; ja nie odmawialam nikomu prawa do opinii na podstawie niedostatecznego osobistego doswiadczenia. MiKol Melamdai Hiskalti (heb.) – ucze sie od wszystkich ktorzy chcieli mnie uczyc.
dodam jeszcze do poczytania (sam w polsnie 🙂 )
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1516538,1,katolicki-uniwersytet-lubelski—nowy-bastion-radykalow.read