Pochwała Dywanu
Przypominam sobie, jak to było. Zaczynałem dopiero kręcić się po sieci i dowiadywać, co to takiego czat, co blog, a co forum. No, nie ukrywajmy – byłem wtedy szczeniakiem bardzo niewielkim, nieopierzonym (to mi zostało do dziś) i niezorientowanym. Odkryłem dość przypadkowo jakiś blog i zobaczyłem, że odbywa się tam spontaniczna, niezwykle zabawna twórczość wierszykowa. O, to coś dla mnie – pomyślałem sobie i postanowiłem sprawę dokładniej obwąchać. Wszedłem, zamerdałem grzecznie ogonem, przedstawiłem się i…
I wsiąkłem. Nie tylko dlatego, że przez Kierownictwo blogowe zostałem bardzo fachowo posmyrany po brzuchu i za uchem. Nie tylko dlatego, że wspólne wierszykowanie okazało się nawet lepszą zabawą, niż myślałem. Był powód ważniejszy i poważniejszy. Ten blog uświadomił mi rozmiary mojej muzycznej ignorancji, ale równocześnie zachęcił do wypełniania dziur w edukacji i dostarczył do tego materiału. Zacząłem więc bezwstydnie korzystać z nagromadzonej tam zbiorowej mądrości muzycznej i korzystam do dziś.
Zapewne skorzystałbym jeszcze więcej, gdybym tych nieszczęsnych dziur w edukacji nie miał. Znawcy i koneserzy mogą sobie na Muzycznym Dywanie porozmawiać na takich merytorycznych wyżynach, o których ja nawet nie śmiem śnić. Podczas tych napadów merytoryzmu mogę tylko siedzieć cicho w kącie, zazdrościć i potajemnie się dokształcać. Ale – na szczęście dla mnie – od czasu do czasu merytoryzm udaje się na zasłużony spoczynek, a ja wtedy wślizguję się na blog i rozpoczynam szczenięce figle. O dziwo, Pani Kierowniczka nie tylko na to zezwala, ale bywa, że i zachęca, co jest dla mnie powodem nieustającej radości.
Dziś blog Doroty Szwarcman, przez bywalców zwany czule Dywanikiem, obchodzi kolejną, już czwartą rocznicę powstania. A ja mam nadzieję, że będzie ich obchodził jeszcze wiele. Bo gdzieś tak przy dwudziestej albo trzydziestej rocznicy, dzięki Dywanikowi będę już tak wyedukowanym muzycznie psem, że może nawet uda mi się coś merytorycznego szczeknąć.
Ojej… wzruszyłam się Ci ja 🙄
Smyranko szczególne rocznicowe! 😉
No proszę! To się nazywa mieć fart! Wynurzyłam się na chwilę z sieciowego niebytu, i co? Trafiam prosto na jubileusz 😆
Pani Kierowniczko dla Pani i Dywanika gratulacje, serdeczności i życzeń moc 😆
O, to chyba trzeba będzie brzuszek umyć pod takie smyranko. 😆
Szczerą prawdę napisałem, Pani Kierowniczko, więc nawet się wiele nakombinować nie musiałem. 🙂
Wieczorem przylecę oczywiście szampana pochłeptać. 😉
No proszę! Tylko wczoraj wspomniałem (jak zwykle tęsknie) o jotkowej pigwówce, a zaraz się i sama Jotka wynurzyła.
Od początku podejrzewałem, że ta pigwówka ma właściwości magiczne. 🙂
Doroto, gratulacje z okazji tak milej rocznicy. 🙂 Ja jestem z tych, co czytaja i sie nie odzywaja, ale z przyjemnoscia wlasnie nurzaja sie w merytoryzmie muzycznym (niech jednak zyje merytoryzm!) i we wdziecznych przerywnikach. No a potem, jak sie uda, streszczam to drugiej, zdecydowanie bardziej muzycznie merytorycznej osobie w naszym domu, ktora tez przesyla serdeczne pozdrowienia.
Bobiku, nie weź tego za złośliwość, ale pies z trzydziestką na karku to szczeka bardzo mało merytorycznie 🙄
Bobiku,
Ty po prostu wpadnij na tę pigwówkę 😉
Może jak ty wpadniesz, to inni tez sie dadzą namówić i wspólnymi siłami zmiejszymy obciązenie półek, na których rzeczona zalega 🙄
Ja przecież też ten merytoryzm czytam i podziwiam. 🙂 Ale jako szczeniak mam duże potrzeby ruchowe, a podczas panowania merytoryzmu nie mogę ich zaspokoić, więc pasuje mi, że on czasem idzie spać i ja mogę poszaleć. 😎
A ponieważ wiadomo, że merytoryzm i tak na Dywanik powróci, to chyba nikogo zanadto nie przerażają jego okresowe zniknięcia. 😉
Jotko, to jest czysta prowokacja! 😆
Teraz będę patrzył na swoją robotę i tylko cięgiem myślał, jak by jej tu zwiać. 😎
Hoko, ale nie taki pies, który postanowił – skutecznie – zostać wiecznym szczeniakiem. 😉
Czy mogę opowiedzieć dowcip?
Zakładam, że mogę 😉
Do baru w Brukseli wchodzi francuska mysz i mówi do barmana:
– setkę poproszę
– mogę ci dac setkę, ale tu za barem śpi kot strasznie cięty na myszy
– to nalej szybko, wypiję cichutko i zmykam
Po chwili przychodzi mysz niemiecka i powtarza się to samo, co z mysza francuską.
Za jakiś czas zjawia się mysz polska. Kiedy barman mówi jej o kocie, ta zmienia zamówienie:
– nalej mi dwie setki i obudź tego sk ….syna!
Jak by ktoś pytał, to byłam przez tydzień na warsztatach francusko – niemiecko – polskich. Ale dowcip przyniosłam dzisiaj z pracy 😆
Bobik,
to nie myśl, tylko wiej 😆
O wdziecznych przerywnikach tez przeciez napisalam, Bobiku. 🙂 A z kolei u osob tak kompetentnych jak Dorota i jej goscie zupelne znikniecie merytoryzmu po prostu byloby niemozliwe. 😉 Dobra to mieszanka, to i ja chwale. 🙂
I jeszcze urodziny Dylana dzisiaj (napomnkiete pod poprzednim wpisem). 🙂
Jotko, ja to znałem w takiej wersji, że mysz pierwsze dwie sety wypija lękliwie, a po trzeciej przybiera postawę ułańską, wali pięścią w blat i wrzeszczy „gdzie jest ten sk…syn kot?!”.
Pewną odmianą tego dowcipu jest właściwie piosenka „W Polskę idziemy”. 😉
Wchodząc teraz na blog uświadomiłem sobie, że tytuły ostatnich wpisów brzmią: Wielki projekt – Stolik – Pochwała Dywanu. Założę się, że Sierżant Gugiel już mnie każe szukać pod hasłami „meble”, dekoracja wnętrz”, „urządzanie mieszkania”. 😈
piosenka tu 😀
Aż się zacząłem zastanawiać, czy nie stąd bierze się ta rozbieżność między obrazem samych siebie a rzeczywistością, o której tutaj pisał Tadeusz. 😉 Widzimy siebie wciąż przez pryzmat tej trzeciej sety czy sobotniego popołudnia, a tak naprawdę jesteśmy tacy, jak w tygodniu… 🙄
Albo i bajki, co wolę! Stoliku nakryj się. Latający dywanie. Tylko ki szczenię z tym projektem…. jest jakaś bajka projektowa?? Projekty europejskie to taka bajka, ale hadko słuchać, a często i chadko!
Sto lat, sto lat!!!! To gdzie po pigwówkę :lol:?
No ja za Bobikiem tu przyszedłem. Psy moje mnie kazali.
Bardzo celnie Tadeusz napisal. A po paru sobotnich setach rzeczywiscie latwo stracic kontakt i z powszednia, i z sobotnia rzeczywistoscia. Zreszta te sety tez wlasciwie naleza do zachowan konformistycznych w naszej tradycji biesiadowania i bawienia sie razem. Choc teraz jeszcze doszedl grill. 😉
SETA DLA WSZYSTKICH!!!!
Już po! Poszło bardzo dobrze. 😀
Gratuluję! To na drugą nóżkę!
Puppy to Adult in 40 seconds. Dunder
http://www.youtube.com/watch?v=ld7F-MBNesE
Dunder and prudence relaxing
http://www.youtube.com/watch?v=cFkUyQJvKBA&NR
Tadeuszu, Ty akurat do tej pigwówki masz dość blisko, jakieś 170 kilometrów. Nie to co ja. 😥 Nie mówiąc już o drugiej półkuli albo jakich antypodach. 🙁
Mar-Jo, to chyba już całkiem po wszystkim? To przede wszystkim seta z gratulacjami dla Młodej, która już ma pełne prawo czuć się dojrzała. 😀
Pawle, najpierw się zdziwiłem, po co ten Dunder tak się śpieszył z tym dorastaniem, ale jak zobaczyłem jego dziewczynę, to zrozumiałem. 🙂
Bobiku, już po wszystkim! Dziękuję Wszystkim w imieniu Młodej.
Obawiałam się trochę dzisiejszej prezentacji.
Nieśmiałośc i opory przed publicznym występem zniechęciły Młodą do kontynuowania edukacji muzycznej (mimo dyplomu z wiolonczeli zagranego na mocną piątkę).
Czymanie wielce skuteczne jest! 😀
Wyniki pisemnych egzaminów poznamy 30. czerwca.
Dunder mnie absolutnie uwiódł 🙂
Nie świsnął? 🙂
Najpierw świsnął, potem uwiódł 😉
Znalazłam pierwszą wizytę bobiczą na Dywanie (jeszcze wtedy się tak nie nazywał):
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/01/18/diabel-w-muzyce/#comment-9928
Z żalem stwierdzam, że do wymienionej tam łąki mam pecha – jak już dojechałam do tego Duesseldorfu, to K20 akurat było w remoncie 🙁
Jak już historyczymy, to ja się przyznaję również do pewnego udziału w znalezieniu nazwy dla Dywanu. Znaczy, nie ja ją znalazłem, ale tak się upierałem, żeby to zrobić, że w końcu Kierownictwo poczuło się zmuszone. 🙂
Doro, wymyślić sobie zakres i styl i trzymać na takim poziomie (come what may, come who may) – piękna klasa. Szacunek, uznanie i życzenia sił i chęci, by to utrzymać.
Dzięki! 😀
Ja właśnie pohistoryczyłam dalej i wyszło na to, że ten Dywanik to sama sobie wymyśliłam 😆
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/01/29/poludnie-wybilo/#comment-10612
No toż właśnie pisałem, że Kierownictwo znalazło nazwę, ale wcześniej ja strasznie marudziłem, żeby w ogóle jakoś nazwać. 🙂
A tak w ogóle to nieustające zdrowie Dywanu i Kierownictwa. 😀
Chlup 😀
Aha, byłabym zapomniała: wzajemne odpozdrowienia dla „bardziej merytorycznej muzycznie osoby” w domu Moniki 😀
thx Bob
Zdrowie Kierowniczki!
Ten 24 maja to jakaś magiczna data. Urodziny Boba Dylana, Filozofa i Dywanika. I moje imieniny 😆
Częstuję murzynkiem przełożonym nutellą i polewam różowe ze wszystkich tych okazji.
Tak w kwestii formalnej to 24 maja już się właśnie skończył. Ale to nie znaczy, że nie możemy sobie nadal jak najlepiej życzyć. Zdrowie Alienor 🙂
Doroto, dziekuje w imieniu. 😀 I wielu nastepnych podobnych lat! 😀
I gratulacje dla Mlodszej Mar-Jo. 😀
A swoja droga, zawsze lubie sie przysluchiwac i przygladac rozmowom muzykow, takze w realu, bo gdy przechodza na swoj ulubiony temat nagle pojawia sie im blysk w oku, i natychmiast sa juz w swoim swiecie, spierajac sie zywo, kto najlepiej zagral ten czy tamten utwor, albo ktora orkiestra najlepsza, i pod ktorym dyrygentem. Ten blysk w oku, a czasem nawet gotowosc do walki na widelce (w braku lepszej broni pod reka) sa zupelnie fascynujace. Tajne bractwo, do tego miedzynarodowe, dzieki wspolnemu jezykowi. 🙂
Unoszę brew
gdy czuję krew
i oby świeża zawsze była
w Waszych żyłach
gdy widzę Was, cieknie mi ślina,
przy życiu trzyma mnie krwi Waszej danina…
👿
😉
O! I ja się też dołączam do gratulacji dla Młodszej Mar-Jo!
Może tak całkiem nie zarzuci muzyki? Przynajmniej słuchania 🙂
Ooo, Dywanik juibiluje!
Ukłony i najlepsze życzenia urodzinowe!
http://www.youtube.com/watch?v=oJQM5xBaRXI
Dla Pani Kierowniczki serdeczne hip hip hurra!
Zeen, cala przyjemnosc po mojej stronie.
urodzinowa piosenka okolicznosciowa
http://www.youtube.com/watch?v=MjF1bG5LUcs&feature=related
I ja się dołączam do życzeń, chociaż netowy osesek jestem 🙂
Pani Kierownicza znalazła bobek Bobika, hihi…
No tak, rano. Nie dość, że dowcip niewybredny to jeszcze błędaty.
Z parogodzinnym opoznieniem, jak najserdeczniejsze zyczenia dla Pani Doroty i urodzinowe dla Muzycznego Dywanika 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=VeUTry5OUco
Troche zaspalem i nie zdazylen na glowne Uroczystosci Jubileuszowe, tym niemniej serdeczniej Kirownictwu gratuluje, choc osobiscie merytoryzmu nie pochwalam, gdyz jest nadto intymidejting. Zdecydowanie wole kiedy na Dywanie panuje kocizm (choc nie kaczyzm). No a wierszyki tez potrafia wpedzac w Kompleksy 😈
Rzeczywiście nie przesadzać z kaczyzmem! http://www.polityka.pl/galerie/1511904,1,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Dzień dobry, 😀
Świętowałam z Wami, ale bez Internetu będąca.
Dziękuję raz jeszcze. Panią Dorotę pozdrawiam – Młoda gra w domu ,jest 2-instrumentowa :fortepian, wiolonczela.
Po wczorajszej prezentacji z polskiego stwierdziła, że już woli grac niż mówic. 😀
Dzięki serdeczne wszystkim jeszcze raz, za toasty i za oprawę muzyczną 😀
Corgi piękne 😆
Dzień dobry 🙂
Musiałem się wczoraj dość wcześnie wycofać z imprezy, więc zdrowie Alienor i Filizofa piję już poranną herbatą, ale to nawet jakoś tak bardziej filozoficznie brzmi, niż proste bąbelki. 😆
Kot Mordechaj to nawet Kompleksy ma przez duże K. Czemu ja tak nie umiem? 🙁
Corgis nawet kilka razy sobie obejrzałem, takie hecne. 🙂
No tak, ja to wszedzie mam daleko. Zdazylam na ostatki? Do zyczen sie dolaczam i nawet cichutko nie zaspiewam na czesc PK i Dywanika, z czystego szacunku dla merytorycznych uszu. 🙂
Ale gdybym spiewala tak jak ona to bym zaspiewala!
😀
Kidjo jest super 🙂
Bardzo ja lubie, szczegolnie tu:
http://www.youtube.com/watch?v=FtKHXDyYCRA&feature=autoplay&list=AVGxdCwVVULXfXWExMHFV2zvmIMJSh_oTB&index=20&playnext=2
ale czesto szczegolnie calkiem gdzies indziej, na przyklad w pieknych francuskich piosenkach. Jest niesamowita.
Germania w dygotce z powodu Choroby Strasznych Jarzyn. Choć z tym przenoszeniem zarazy przez jarzyny to właściwie tylko podejrzenie, a nie pewność. Ale prawdopodobnie najgorsze dla Niemców jest właśnie to, że naukowcy na razie nie wiedzą ani czym się tę zarazę je, ani jak się ją leczy.
W moim niewielkim psim ciele kryje się mężna dusza, więc wczorajszą sałatę zjadłem pozornie bez trwogi, patrząc jej prosto w oczy. 😎 Ale po cichu mogę przyznać, że gdzieś w głębi nieustraszonego serca jednak drobne ukłucie niepewności poczułem. 😳
Znaczy wiekszosc ma tridcat’ piedziesiat’ piat’ piat’ piat’ piat’… matematycznie mowiac 🙂
W warzywa trudno uwierzyc.
A w przenoszenie przez zwierzęta byłoby łatwiej? 👿
http://www.rp.pl/artykul/4,663348_Anonimowe_wpisy_w_Internecie_beda_usuwane.html
Jakos mi to nie pasi… Bardzo sie boje wszelkich odgornych, administracyjno-biurokratycznych rozwiazan.
Nie poprawia sytuacji a zaszkodza jak zwykle.
Juz te uczycia religijne wystarczajaco nabruzdzily.
Zywnosc?
Ta epidemia jest spowodowana nowa i szczegolnie wredna odmiana bakterii E Coli. Zanieczyszczenie zywnosci jakakolwiek e coli wskazuje na jej kontakt z, jakby to powiedziec, kanalizacja. Wiec jesli sprawa dotyczy np jednej restauracji, oznacza to ze jej wlasciciele nie myja rak po wizycie w wc. Poniewaz tu sprawa jest na szeroka skale, jedna z hipotez jest ze gdzies polewa sie pola zanieczyszczona woda, i wtedy mogloby to sie rozchodzic na niedomytych jarzynach. Inna mozliwosc to zanieczyszczenie wody pitnej, ale jak rozumiem narazie nie wykryli tej e coli w wodzie.
W kazdym razie jakis szeroko rozchodzacy sie produkt zywnosciowy.
No, właśnie w tym kierunku idzie podejrzenie, że roznoszą jarzyny zanieczyszczone jakimiś odchodowymi cząstkami. W każdym razie przenosi żywność i to chyba w fazie obróbki, bo zdecydowana większość chorych to kobiety. I rozłazi się to strasznie szybko – zaczęło się na północy, a teraz już jest w 8 landach, w tym w dość południowej Hesji.
Są już przypadki śmiertelne. 🙁
Śmigam w ten zarażony teren, podrzucając Wam uprzednio coś do uśmiechnięcia się, podszytego lekką melancholią. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75475,9660378.html
Wróciłem i na razie jeszcze żyję, więc proszę bez paniki. 😎
Do baczniejszego pilnowania anonimowych komentarzy w necie mam inny stosunek niż Zwierzak. Tyle się mówi o tym, że chamstwo i brutalność w sieci biorą się właśnie z anonimowości i poczucia bezkarności, więc dlaczego nie szukać rozwiązań, które to nieco przyhamują? W końcu zapowiadana regulacja dotyczy treści niezgodnych z prawem, czyli tych, które w ogóle nie powinny się pojawić i których nie ma co bronić. Ja nie widzę powodów, żeby internet miał być obszarem tolerowanego bezprawia, swoistym Dzikim Zachodem publicznego dyskursu.
Sieć się zmienia i „cywilizuje”, wypracowujemy sobie w niej pewne reguły i jeżeli będą one zmierzać w kierunku większej odpowiedzialności za słowo, to ja nie mam nic przeciwko. Ja na blogu stosuję kryteria nawet ostrzejsze niż we wspomnianym projekcie, bo w ogóle nie wpuszczam nie tylko treści w moim odczuciu niezgodnych z prawem, ale też chamstwa typu oneciarskiego, nawet jeżeli granic prawa jeszcze nie przekracza. Mój klub, wolno mi wybierać, kogo chcę widzieć w towarzystwie, a z kim rozmawiać sobie nie życzę (i zapewniam Was, że też byście sobie nie życzyli). Co by innym klubom szkodziło, gdyby przynajmniej prawa przestrzegały? 😉
Moje osobiste poczucie tego, co w necie wolno, a czego nie wolno, też się zresztą zmienia. Na początku blogowania nie całkiem zdawałem sobie sprawę, do jakiego stopnia prywatny blog jest jednak publiczny. Wydawało mi się, że rozmawiamy tylko w pewnym zamkniętym kółku i możemy sobie pozwolić na skrajne sądy, ostre określenia, emocjonalne wyskoki, itp. A potem coraz bardziej zacząłem sobie uświadamiać, że to, co tu piszemy, jednak „idzie w świat” i zostaje w wyszukiwarkach. I że np. moją prywatną opinię o kimś, że to bydlę i łajdak, na użytek sieci muszę nieco inaczej sformułować. 😉 Chociażby ze względu na prostą zasadę: jak Kuba Bubie, tak Buba Kubie. Bo sam o sobie w razie czego też wolałbym przeczytać „Bobik się myli, twierdząc że…” niż „ten Bobik to wyjątkowy sukinkot i zdrajca psizmu”. 🙄
Zjadłem swoją sałatę, będę donosił o skutkach. Ale może jak się nie wierzy to nie działa?
Bobiku, jak zawsze (no…) masz rację. Mnie już kilka razy wyciągnęli ostrzejsze sformułowania, pisane pod wpływem emocji. Pozytyw taki, że ktoś moje wynurzenia czyta … Zastanawiam mnie za to w sieci ten przymus używania pseudonimów. Oczywiście, czasem piszący chce się ukryć, ale jak pisze teksty neutralne?? To po co? To dość dziwaczny fenomen.
Przymusu nie ma 😉
Tadeuszu, ja mam szczerą nadzieję, że czasami się mylę. Całkowita nieomylność nasuwałaby podejrzenie, że jestem bogiem, albo przynajmniej papieżem, a to dla ateisty myśl dosyć zbijająca z pantałyku. 😉
Powodów używania w sieci nicków zamiast imion z nazwiskami widzę kilka. Po pierwsze – ci, którzy nazywają się Jan Kowalski czy Marek Nowak pewnie wciąż by się musieli tłumaczyć, że to nie oni coś napisali. 😉 Po drugie, po nickach rozmawia się jakoś bardziej familiarnie, swobodniej. Nazwiska trochę usztywniają. Po trzecie, niektórzy z nas, nie wskazując palcem w stronę Kota Mordechaja czy moją własną, są postaciami literackimi i ich „prawdziwym” nazwiskiem jest właśnie nick. 😉
Ale jeżeli ktoś chce pisać w necie pod pełnymi danymi personalnymi, nawet z datą urodzenia i peselem (a psy z pieselem) włącznie, to przecież nie ma zakazu. 😆
O, Łajza też żyje i daje tego znaki. 🙂
Nick pozwala ukryć że jest się podopiecznym jej:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7e/PolandSzczecinMonumentFlora.JPG
Bobike, moje „no” było zawieszeniem prawdziwości 🙂 Wzięciem jej też w nawias! Poza tym Ty się mylisz (to teraz jesteś na dwóch poziomach, a jak dobrze policzyć, to na wielu), ale psy nigdy! Ich intuicja w odniesieniu do ludzi jest nieprawdopodobnie celna.
Przymus jest: kulturowy. Wszyscy tak robią, to tak trzeba. Do tego stopnia, że nazwisko prawdziwe w blogu u Dory wzięto za nick, hihi. O, Dora to daje odniesienie jedno-jednoznaczne. Pewnie, że lżej nie po nazwisku, ale po to są imiona. Dziwny ten przymus.
A więc odmiana bobu może udawać psa mając taką naturę:
http://www.biodiversityexplorer.org/plants/bignoniaceae/images/152420-1_658w.jpg
Staruszku,
ja dzisiaj pod monumentem Flory czekałam na pana męża ze 20 minut! 😀
Bobiku, trzymaj sie posrod Niebezpiecznych Jarzyn! W Kaliforni cos podobnego zdarzylo sie kilka lat temu, choc nie salata byla najbardziej podejrzana a szpinak i pomidory. W koncu, po dlugich dochodzeniach, odkryto, ze powodem bylo zanieczyszczenie odchodami ludzkimi. Niestety na jednej z farm nie zapewniono pracownikom sezonowym ani odpowiednich toalet, ani przerw na ich korzystanie (gdyby byly).
A co do Twojej omylnosci, to rzeczywiscie musialbys byc papiezem, bo z bogami i ich nieomylnoscia roznie bywa w roznych religiach. Np. bogowie hinduistyczni sa jak najbardziej omylni, a juz blizej Europy, co pomyslec o Atenie, Afrodycie czy Zeusie. Wiec nie jestes tylko Bogiem religii monoteistycznych, a co do reszty – nie mozesz byc pewny, w kazdym razie nie na podstawie Twojej omylnosci… 😉
Zas co do internetu i anonimowsci, pol- anonimowosci i zupelnego jej braku – wiele zalezy od miejsca. Anonimowosc w miejscach, gdzie nie toczy sie ciagla rozmowa, a tylko zostawia sie od czasu do czasu opinie, zupelnie mnie nie razi. Razi tylko jej naduzywanie, bo przypomina mi to raczej sytuacje wymiany uwag w tramwaju, gdzie nikt sie nie musi nikomu przedstawiac, zeby wymienic uwagi odnoszace sie do pogody, tloku, korkow ulicznych, itp. Zupelne przedstawianie sie jest w porzadku, ale tez jest przeciez i forma posrednia, gdy autor blogu zna adresy mailowe i tozsamosc piszacych, ale nie musi jej znac kazdy przypadkowy czytelnik (zdarzaja sie przwciez takze rozni stalkers). No i sa postaci literackie, jak slusznie zauwazyl Bobik. 😉
Ladny ten album paryski. Bardzo lubie takie formy humoru „nieczyste”, z odrobina lekkiej melancholii, i humor polegajacy na niedopowiedzeniu, raczej niezbyt czesty w polskiej tradycji, z pieknym wyjatkiem Kabaretu Starszych Panow, ktory taka wlasnie mieszanke mial.
„Niestety na jednej z farm nie zapewniono pracownikom sezonowym ani odpowiednich toalet, ani przerw na ich korzystanie (gdyby byly). ”
(Jak się cytuje?)
No koszmarnie to brzmi.
A ja chcę być tajemniczy! W ukrytym uśmiechu ukrywa się też krzywy ząb.
Warzywa, warzywa… ja tak chcę wiedzieć które ściany budynków na świecie nie są pomoczone panami murarzami. Nieważne, że ścian się nie liże i że bakteriom powiedziano RIP, mnie chodzi o to co ja myślę gdy nie myślę o niczym i patrzę na ścianę więc myślę o niej.
Na fejskbuku, najpopularniejszym forum internetowym, regula jest wystepowanie pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
Bobiku, na wszelki wypadek w njblizszych dniach jedz moze tylko potrawy gotowane, wykrycie zrodla chyba nie potrwa dlugo.
(Moniko, e coli to przewaznie jest zanieczyszczenie odchodami ludzkimi, pytanie tylko co jest nimi zanieczyszczone.)
Ja wiem, Tadeuszu, że Monika pisuje czasem z ipada na którym widoczność jest ograniczona, a na dodatek trzeba z nim walczyć, bo on wciąż usiłuje dopisywać angielskie zakończenia, więc mogła nie dostrzec, że zdanie trochę się zbakierowało. Ale ponieważ skądinąd wiedzą chyba wszyscy, że nie jest to zwyczajowy sposób Moniki pisania, to przymknięcie oka w tym przypadku i domyślenie się, o co chodzi, nie powinno być trudne. 😉
A poza tym a nuż się okaże, że Monika jest omylnym hinduskim bóstwem… Lepiej się nie narażać. 😈
Andsolu, to nie byłeś jeszcze wystarczająco tajemniczy w naszym kryminale? 😯
Lisku, poszedłem za radą i dziś na kolację wtrząchnę pizzę. Z gotowanych warzyw będzie na niej salami. 😀
Bobiku, wystarczy sygnał i wysyłamy 99 Luftballons ( z jedzonkiem, oczywiście).
„Lokalzeit aus Koeln” powiedział,że najbardziej podejrzane są sałata, ogórek i pomidor.
Ja myślę, że trzeba jedzonko czymś mocnym popijac …
Ja używam nicka przywołując ducha Cyrano.
No bo co? Mam straszyć odsłaniając przylbicę?
http://www.gram.pl/upl/artykul/20071031181409.jpg
Mar-Jo, Twojej metody uzywam regularnie na wycieczkach za granica – gdy trafi sie jakas restauracyjka po ktorej czuje sie nienajlepiej (a na szczescie czuje prawie od razu), wchodze gdzies na kieliszek. Jak dotychczas dzialalo swietnie 😀
Lisku, 😀 😀 😀
Nie, nie, Bobiku, ja się po prostu zastanawiałem, czy jest jakiś standardowy sposób wpisywania (z kodem??) cytatu 🙂 Tym razem nie była to moja znana belferska łże-pedanteria tudzież skłonność poprawiania wszystkich i wszystkiego!
Niektóre strony pozwalają na taką ładną ramkę dla cytatu.
Uroki wpisywania polskich znaków świetnie znam dzięki Firefoksowi, który często mi je po prostu wyłącza. Nudzi mu się czy co?
Mnie to poradzono przed zeszłoroczną wyprawą do Chin. Zakupiłam więc w strefie wolnocłowej (poza EU, więc ze zniżką) piersióweczkę Stocka i zasuwałam sobie po łyczku na dobranoc. Teraz pytanie, czy i tak czułabym się dobrze, bo i tak nic w tym pysznym zresztą jedzeniu nie było, czy też się zdezynfekowałam – nie wiem… 😉
A koszmarnie wydają mi się warunki, w jakich pracowali. Jakoś przypominają mi się powieści z Anglii wczesnego XIX wieku…
No angielski zwyczaj kazałby do południa dużo mocnej herbaty, po południu dużo mocnej nieherbaty. I dzięki temu zawojowali Indie. Coś w tym jest!
Herbata słynna do tego to English Breakfast, którą cejloński producent dekonstruuje jako Scottish Breakfast. Nic dziwnego, że Szkocja do autonomii prze.
W tej kalifornijskiej farmie, Lisku, zanieczyszczone byly pola szpinaku i pomidorow, ale jakies czas do tego dochodzono, bo pierwsze podejrzenie padlo na byc moze niedogotowane, skazone mieso. 😉 No i okazalo sie, ze rzeczywiscie koszmarnie tam traktowano sezonowych pracownikow – glownie nielegalnych imigrantow meksykanskich.
Na Facebooku co prawda jest sie pod wlasnym pelnym imieniem i nazwiskiem, ale tez pozwala sie do swoich juz bardziej rozwinietych czy polprywatnych wynurzen zagladac po uzyskaniu statusu znajomego (ktory tez mozna stracic w wyniku „ufriending”). Teraz zreszta sie o tym sporo dyskutuje, bo po pierwsze wlasciciel Facebooka pozwolil pisac swojemu psu, a nie kazdy pies jest tak zdolny jak Bobik, 😉 wiec zalozono, ze to jednak ktos inny anonimowo pisze pod nickiem psa, a po drugie ta regula spotkala sie z krytyka w krajach, gdzie nie ma wolnosci slowa.
Bobiku, w bardzo rzadkich przypadkach, gdy zachodzi potrzeba, zdarza mi sie zamieniac w dziesiecioramienna Durge, ale to chyba ze dwa czy trzy razy w zyciu. 😆 Na codzien jestem omylna na wlasny rachunek, czasem na spolke z iPadem. 😉
Jasne, mięso zawsze pierwsze do bicia. 👿
A rzodkiewki to niby mają takie bielutkie duszyczki. Tylko jak co do czego, to się okazuje, że właśnie one winne. 🙄
Czy tę angielską metodę można stosować w postaci: pół herbaty, pół nieherbaty?
Gratulacje dla Maturzystów i tych, którzy ich wspierali 🙂
Piersióweczka, jak dla mnie, obowiązkowa w krajach arabskich. Inny typ bakterii 😯
Tadeusz,
pigwówka znajduje się około 25 kilometrów na zachód od Poznania. Kierunek Berlin. Zapraszam 🙂
Czy to tak trudno zrozumieć, że zapraszający ma prawo sam zdecydować z kim się chce spotkać? 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9665965,Rodziny_smolenskie_rozzalone__nie_wszyscy_spotkaja.html
Na FB, jak się okazuje, jest wiele nazwisk fikcyjnych, czyli pseudonimów. Nikt tego nie sprawdza. Są na tym blogu tacy, co mogą potwierdzić 😉
Tak, metoda pół herbaty – pół nieherbaty zdawała egzamin. Bo w tych Chinach pijałam też herbatę – i od tej pory zresztą wiem, co to znaczy herbata…
W krajach arabskich stosowałam wieczorami winko czerwone, jak to w krajach śródziemnomorskich. W tym klimacie lepsze od piersiówki.
Są tacy, którzy za wszelką cenę próbują się wkręcić na party, do klubu czy na wernisaż. Ale zwykle wykorzystują znajomości, stosują przekupstwo, lub fałszują zaproszenie. Metoda publicznych jęków i awantur jest stosunkowo nowa i nie wiadomo, czy się sprawdzi. 🙄
Anglicy przysięgali, że na wszelkie ciepłe kraje wyłącznie whisky, a Pani Kierowniczka w krajach arabskich poleca wino. Komu wierzyć?
Wszystkim jubilatom, solenizantom i zdającym egzaminy serdecznie gratuluję.
Wszystkich z Warszawy gorąco zachęcam do obejrzenia spektaklu Teatru Korez z Katowic pt. „Cholonek”, który odbędzie się 3 czerwca w Teatrze Polonia.
Bobiku, musisz mi udzielić korepetycji ( hi, hi) w otwieraniu wernisażu.
Spoko, wernisaże otwieram niemal profesjonalnie, a papiery pedagoga też posiadam. No i za odpowiednią porcję pasztetówki jestem gotów uczynić wszystko. 😈
Okej, okej, prawie wszystko. 😎
Bobiku, trzeba wierzyc wszystkim!
Nie mogę wierzyć wszystkim naraz, Mar-Jo, bo bardzo przestrzegam jedenastego przykazania: nie mieszać. 😎
Doro, to o FB potwierdzam. Nawet wśród moich znajomych na FB mam takich, o których wiem, że w rzeczywistości nazywają się inaczej. Niby wymagane jest zdjęcie profilowe, ale też nie wszyscy je zamieszczają.
Bobiku, na ten otwierany przeze mnie wernisaż zapraszam, oczywiście wszystkich i już teraz, bo od niedzieli będę bezsieciowa. To będzie wystawa Maugi, w Opolu, w Galerii B. Polnara, wernisaż 4 czerwca o godz. 18.
Ptak był skapcaniały, kapało mu z dzioba. Podszedłem, okazało się, że był to ptak zagraniczny. Okolice 5:52 w nagraniu napotkanym via komentarze w ostatnim wpisie u Barta.
Wyjaśnienie profesora doktóra nie pozostawia miejsca na wątpliwości, dlactego ten EHEC szaleje w Niemczech, a nie w Polsce.
Może powinienem pociągnąć misję profesora na obczyźnie i zaproponować Germanom, żeby zaczęli od jamy gębowej i dezodorantów? 😈
Czy uczciwym i kulturalnym ludziom potrzebne sa jakiekolwiek przepisy prawne, zeby byli uczciwi i kulturalni?
A czy jakiekolwiek przepisy prawne czy ograniczenia zatrzymaly lub zniechecily kryminaliste lub chama?
Do pilnowania porzadku na forach sa administratorzy, ktorzy biora za to pieniadze. Jezeli pozwalaja na chamstwo, napasci i obelgi widocznie jest to zgodne z przyjeta linia postepowania.
Wprowadzanie koniecznosci rejestracji, potwierdzania swojej prawdziwosci mailem itp idiotyzmow, nie doprowadzi do niczego, procz naduzyc.
Uczciwi beda sie gimnastykowac z udowadnianiem swojej uczciwoisci a nieuczciwi skorzystaja z anonimizerow i stworza wirtualne osobowosci, lub podszyja sie pod autentycznych ludzi.
Bycie w sieci tak anonimowym jak to tylko mozliwe jest rowniez nakazem bezpieczenstwa, bo o nasze wlasne bezpieczenstwo w sieci musimy zadbac sami.
Niedawno zhakowano baze danych w Sony PS. Przedtem Chinczycy zhakowali baze danych gmail, czyli Google.
Zrezygnowalam z zakupu dostepu do filmu w polskiej tv, bo nie dosc, ze zadaja tam karty kredytowej, to jeszcze nazwiska i adresu i nazwy banku, gdzie karta zostala wystawiona! Wiekszosc firm ma zabezpieczenia bardzo pozorne albo ich wcale nie ma.
A przeciez wychodzac z domu nie zostawiamy drzwi otworem. 🙂
Cyber crime to najszybciej rosnaca galaz przestepczosci.
To probka, nie zwracajcie uwagi 🙂
Witam. Dzisiaj w Polsce Dzień Matki. I wszystkim Mamom moc serca i 🙂 🙂 🙂
Z porannego przeglądu prasy do naszej dyskusji :”Jeśli traktować Internet jako rodzaj publikatora, a nie ścianę w sanitariacie, to zamieszczane tam treści są publiczne, tym samym publiczny status mają chamstwo i znieważanie.”
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1516178,1,wolnosc-slowa-nieplugawego.read#ixzz1NR0J1CGW
Andsolu (02:26), 😆 😆 😆
Bede musiala obejrzec cala serie 😀
Zwierzaku, co do prywatnosci w sieci masz zupelna racje. FB jest pod tym wzgledem szczegolnie problematyczny, poniewaz jest z gory nastawiony na wpisywanie do niego jak najwiecej informacji prywatnej, poza tym a. zbiera informacje o wszystkich okienkach internetowych ktore odwiedzasz (i jak sie okazalo nie tylko gdy jest sie do nich podlaczonym), b. zbiera dane osobiste (takze poprzez a.), m.i. nastawienia polityczne, zainteresowania konsumpcyjne itd), i wg roznych raportow je sprzedaje jako bazy danych (nie jest jasne czy z rozpoznaniem czy nie). Takze poza siecia problem baz danych osobistych, ich bezpieczenstwa i prywatnosci jest coraz powazniejszy.
Co do obelg w sieci, moim zdaniem powinny byc traktowane tak jakby czlowiek piszacy je stal na publicznym placu i wykrzykiwal je przez megafon. To dokladnie to samo.
Z okazji wizyty prezydenta Obamy odwołano w Warszawie ” Dzień Afryki”. Rzeczywiście zabrakło wyobraźni 🙁 : do „Gazety” napisał Mamadou Diouf z fundacji Afryka Inaczej, która od kilku lat organizuje w Warszawie Dzień Afryki: „Jestem przekonany, że afroamerykański gość byłby mile zaskoczony, a może zapamiętałby do końca życia taki koncert. Wagiel-Mateo z przyjaciółmi z Afryki i scena na skwerze imienia innego prezydenta USA. Obaj szefowie państw mogliby uczestniczyć choćby przez kilka minut w wydarzeniu o wysokiej symbolice. Niestety, tak się nie stanie. Gospodarz nie dostrzegł wydarzenia, które mogłoby być niespodzianką dla prezydenta. A my musimy w ostatniej chwili przekładać obchody majowego święta na początek czerwca”.
A to już bez komentarza
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110525/LUBARTOW/586638743
Dzień dobry 🙂 To lubię, kiedy od samego rana można się rzucić do walki o coś. No to ruszam w bój. 😀
W proponowanej regulacji nie chodzi nawet o przyzwoitość i kulturę, tylko o poradzenie sobie z bezprawiem i niepomaganie mu. I o ochronę prywatnych osób, czyli również każdego z nas.
Dam przykład: staram się o świetną fuchę głównego strażnika w magazynie pasztetówki. Na to samo stanowisko ma chrapkę buldog, a ponieważ to wredny typ jest, to pisze na forum, gdzie – jak wie – bywa również personalna i szefostwo magazynu, że Bobik znanym złodziejem jest i dotąd każda oddana pod jego opiekę pasztetówka znikała w niewyjaśnionych okolicznościach. I pisze to pod nickiem „jamnik”. Nie podaje przy tym żadnych dowodów, ale wiadomo jak to jest… Jak się zacznie plotkowanie na ten temat, to z perspektywą stanowiska mogę się pożegnać. On ukradł, czy jemu ukradli, ale coś tam z tą kradzieżą było.
Jakie mam teraz wyjście? Mogę niby podać sprawę do sądu, ale znając wydolność polskich sądów, na pierwszy odzew mogę liczyć za kilka lat, kiedy buldog dawno już skonsumuje owoce swego oszczerstwa. Mogę się próbować skontaktować z administratorem i błagać go o usunięcie wpisu, ale on może mnie mieć gdzieś i nikt mu nic nie zrobi (a jeśli przypadkowo jest kumplem buldoga, to dołoży jeszcze coś od siebie), albo może być orędownikiem nieograniczonej wolności słowa i odpisać, że z zasady żadnych wpisów nie usuwa.
Przy nowych przepisach administrator będzie miał obowiązek zmusić buldoga, żeby odsłonił przyłbicę, albo ten jego niecny komentarz usunąć (i może się tak uda, że personalna go nie przeczyta). A że przy tej okazji buldog będzie musiał podać administratorowi swoje dane? No, sorry, ale nikt go nie zmuszał do wypisywania potwarzy. Sam sobie winien i dlaczego ja miałbym go żałować. 👿 Tak naprawdę może się zresztą z tego podania danych wykręcać, ale wtedy przynajmniej komentarz zniknie i nie będzie mi codziennie zatruwał życia.
Wiadomo, że rolą prawa jest nie tylko karanie, ale i tworzenie norm. I o ile zgadzamy się obecnie dość powszechnie na taką normę, że osoby publiczne z racji pełnionych (nieprzymusowo przecież) funkcji muszą mieć nieco grubszą skórę i więcej znieść, to chyba nie chcemy rozciągać tej normy również na osoby prywatne. Ja jestem za tym, żeby buldoga za to, co o mnie nawypisywał, pogonić gdzie musztarda rośnie. 😈
A Zwierzakowi niczym to nie grozi, bo przecież jest oczywistą oczywistością, że nie będzie mi robić koło pióra, więc swoich danych nie będzie musiał nikomu ujawniać. 🙂
A cóż to za pomysł z tym odwołaniem Dnia Afryki? 😯
Czyżby prezydencka ochrona miała sobie nie poradzić z nagromadzeniem bębnów? No, wolne żarty. To nawet my ze śwagrem po pijanemu nie takie rzeczy robili. 👿
Wymyślona przez ciebie historia z buldogiem jest po prostu samym życiem. Znam kilku, którzy przez takie niby luzem anonimowe lub wielonickowe wpisy potracili kontrakty, odpadli w konkursach itp. Oczywiście czasami znajdą sprawcę, ale to już z reguły musztarda po obiedzie.
Sorry, winno być ” Ciebie” 🙁
No tak, Irku, ta mała litera była na granicy prawa, ale na szczęście jeszcze jej nie przekroczyła. 😆
Bobiku,
a teraz ciag dalszy: Bulgog podpisujacy sie „jamnik” jednak tej pracy nad pasztetowka nie dostal, mimo oszczerstw rzucanych na Bobika, te prace dostal wlasnie Bobik, jako lepiej sie nadajacy, bo kierownictwo Zakladu Produkujacego Pasztetowke zasiegnelo opinii innych psow. Znajomy administrator forum podaje Buldogowi „namiary” na Bobika, na ktorych podstawie Buldog bez problemu znajduje w sieci adres i telefon.
Wersja hard: obija Bobikowi morde.
Wersja soft: wydzwania o roznych porach dnia i nocy wyglaszajc niewybredne komentarze.
A ja bym zwyczajnie Bobiku, wypieprzyla na zbity pysk administratora forum. 🙂
Pisywaniem na Onecie pasjonuje sie moja druga polowa i starannie liczy ilu komentarzy mu nie puscili. I otoz zabawna historia: te komentarze nie sa ano obelzywe, ani nienawistne, ani personalne – sa niewygodne z roznych przyczyn. I nie przechodza…
Wielonickowe wpisy, tzn jeden czlowiek przedstawiajacy sie jako wiele roznych osob, sa uznane za internetowe oszustwo (w odroznieniu od sytuacji w ktorym osoba wybiera sobie pseudonim i konsekwentnie uzywa go w sieci) i maja swoj termin (niestety w tej chwili nie potrafie go znalezc), choc nie ma „prawa” przeciwko temu. Oczywiscie gdy uzywa sie tego do oczerniania to inna rzecz. Tego rodzaju przestepstwa dochodza nawet do akademii. Byla dosc niedawno sprawa dotyczaca dwoch znanych judaistow w Stanach zajmujacych sie zwojami z Qumran, skloconych o swoje teorie. Syn jednego z nich, usilujac skompromitowac przeciwnika swego ojca, popelnil bardzo zlozone przestepstwo internetowe, m.i. podszywanie sie pod przeciwnika i wysylanie w jego imieniu kompromitujacych emaili, a takze uzywanie wielu nickow by go o rozne rzeczy oskarzac. Tu szczegoly
Zwierzaku, ale w tej propozycji prawnej nic nie było o tym, żeby komukolwiek podawać namiary. Ja przynajmniej zrozumiałem to jako taką alternatywę: jeżeli chcesz w sieci coś komuś personalnie zarzucić, to albo rób to pod swoim nazwiskiem (a jeżeli go nie podałeś, administrator ma prawo i obowiązek się o to upomnieć), albo licz się z tym, że twój komentarz zniknie. Nie jest to nawet zmuszanie kogokolwiek do podania danych adminstratorowi, tylko ochrona przed anonimowymi pomówieniami w przestrzeni publicznej.
Gdyby administrator podał moje namiary buldogowi, to – o ile się nie mylę – on z kolei naruszyłby ustawę o ochronie danych osobowych, czyli przekroczył prawo. Tak jest zresztą już teraz i z tą nową propozycją nie ma to nic wspólnego.
A dlaczego na Onecie przechodzą lub nie przechodzą jakieś komentarze, to jest już całkiem inna para kaloszy. 😉
To jest swoją drogą zdumiewające. Jak patrzy się na te komentarze na Onecie, wydaje się, że to ściek, do którego puszczają wszystko – każdą obelgę, każde opluwanie. To czego nie puszczają? 😯
Życie jest oczywiście zawsze bardziej złożone niż wszelkie regulacje, więc jakkolwiek ogólnie zgadzam się z Liskiem, że „rozmnażanie” swojej tożsamości pod różnymi nickami (których nie można łatwo zidentyfikować jako przynależących do tej samej osoby) nie jest fair, to wyłączyłbym z tego niektóre przypadki. Np. te, kiedy jest to robione ewidentnie pour la hec. Przywołam pewien tutejszy wieczór z duchami Mickiewicza, Słowackiego i Norwida. Chyba nie zdradzę żadnej szczególnej tajemnicy (bo i tak wszyscy się na pewno domyślili) zawiadamiając, że pod wieszczów podszywali się zeen i wyżej podpisany. 😉 I gdybyśmy się nie podszyli, nie byłoby zabawy. Ale chyba zarzut nieuczciwości czy też gry nie fair byłby tutaj przesadzony. 😎
Bobiku, zarzut nieuczciwosci mozna postawic tylko wtedy gdy rozmnozenie nickow moze, potencjalnie, byc zrozumiane jako rzeczywiste uczestnictwo w dialogu roznych osob, tz gdy jest intencja zmylenia. Nie ten casus 😀
Bobiku,
moze wychodze troche dalej i przedstawiam jak to bedzie w praktyce. 🙂 Bo okaze sie, ze aby cos napisac, to trzeba sie bedzie zalogowac, a aby sie zalogowac to trzeba bedzie podac adres email. Do tego dochodzi juz automatycznie informacja o numerze IP. Czyli stworzy sie baze danych, mniej lub bardziej prawdziwa. Tzn. uczciwi podadza prawdziwe, trolle stworza wirtualne osobowosci oparte na falszywych numerach IP.
I dalej nic to nie da, bo usuniete trolle beda sie mnozyly jak te byty nieskonczone.
A podajac swoj ( nawet adres email) skad wiesz KTO jest z drugiej strony? Kiedys jeszcze mozna bylo sprawdzic adres domeny internetowej, teraz i to jest utrudnione, bo firmy posiadajace domene niezbyt chetnie podaja swoje adresy.
Mozna tak w nieskonczonosc, bo przekrety legna sie jak myszy. Jedyna rada to albo zrezygnowac kompletnie z sieci, co byloby glupie, albo zrobic wszystko, zeby sie chronic. A to oznacza bycie jak najbardziej anonimowym.
Najprostszym wyjsciem jest robienie tego, co tutaj robisz Bobiku – wywalasz kazde paskudztwo, nie pozwalajac mu sie zalegnac. I to samo moga robic administratorzy Gazety, czy Onetu. Widocznie nie chca.
Doro – zalezy kto ma dyzur 🙂 Czasem nie przechodza komentarze dotyczace religii czy kosciola i JPII, czasem dotyczace polityki, np interwencji NATO, sytuacji na Bliskim Wschodzie, tortur w wiezieniach itp.
Noo, nie wiem, jak zeen, ale ja jak najbardziej miałem intencję zmylenia wszystkich, że jestem prawdziwym Mickiewiczem. 😈
Zwierzaku, ale to przecież chodzi właśnie o to, żeby zmusić administratorów do usuwania paskudztw. Przypominam – nie ma być nawet przymusu podawania administratorowi swoich danych, tyle że jak się tego nie zrobi, to komentarz z personalnymi zarzutami wyleci.
Mail i numer IP administrator i tak posiada. Więc rzecz tylko w tym, czy ktoś, kto zarzuca, ma odwagę zrobić to pod własnym nazwiskiem i ponieść ewentualne konsekwencje, czy spotwarza korzystając z anonimowości. Jeżeli to drugie, to co złego w tym, że jego komentarz zgodnie z nakazem prawa będzie musiał zostać usunięty (czyli, w odróżnieniu od dzisiejszej sytuacji, nie będzie to zależało wyłącznie od dobrej woli admina)?
A w ogole to chyba nie nalezy zaczynac od konca, tylko podstepnie dzialac wychowawczo na dzieci i mlodziez. 🙂
Jak mi moje dzieci powiedzialy, ze maja w szlole „debating” i musza sobie wymyslec argumenty, to sie popukalam w leb. A potem odpukalam i zainteresowalam. I to jest to! Oni sie ucza dyskutowac, ucza sie znajdowac argumenty i ucza sie robic to spokojnie i kulturalnie. Konkursy nawet maja 🙂
A rezultaty widac pozniej, w rozmowach czy w opiniach.
A, to na pewno. O podstępne dobranie się do dzieci oraz młodzieży i namącenie im w głowach kulturą, m. in. dyskusji, ja się już od dawna upominam. 🙂
Ale efekty takich działań to pieśń przyszłości. A tworzenie norm w internecie jest konieczne już teraz. Również dla starszyzny. 😉
Bobik, to Twój śwagier? 😀 http://owczarek.blog.polityka.pl/2011/05/26/psurystyka/
Bobiku, mijamy sie.
Ja o jednym, ty o drugim 🙂
Otoz jezeli bede chciala zbluzgac kogokolwiek, to zwyczajnie zaloze wirtualna osobowosc z imieniem, nazwiskiem i zyciorysem, ktory sama napisze. No powiedz, co to da? Nic kompletnie. Wyrzuca mnie drzwiami, to pojawie sie oknem jako ktos inny. Nie ma na to rady i zadne prawo nie pomoze.
Jak ktos chce zaszkodzic to zaszkodzi praktycznie bezkarnie.
Cale te poprawki to jest zwyczajne dzialanie pozorowane, ktore nic nie wniosa poza ryzykiem dla tych naiwnych, ktorzy podadza swoje prawdziwe dane.
Gdyby rzeczywiscie chciano ukrocic pomowienia, oszczerstwa itp, to nalezaloby zmienic prawo tak, aby sad mogl przyznawac wysokie odszkodowania od podmiotow sprawczych. Politykow nie moze w takim wypadku chronic immunitet, media powinny placic w milionach, tak jak w Stanach, za podanie falszywej czy oszczerczej informacji.
Przyklad powinien isc z gory, bo to tam dzieje sie cale zlo.
Nie umiem tak ladnie pisac jak wy i moze troche mieszam, ale jej bohu sie staram!
I na przyklad z moich obserwacji wynika istnienie grup ze tak powiem „zawodowych forumowiczow”. Dotyczy to tematow politycznych ale nie tylko.
My chyba jednak o tym samym Zwierzaku, tylko Ty się koncentrujesz na sieciowych niebezpieczeństwach i nie zauważasz, że w kontekście omawianej regulacji jest bardzo prosty sposób, żeby ich uniknąć – nie zamieszczać oszczerczych komentarzy. 🙂
Że uparte trolle po usunięciu wrednego wpisu wrzucą go jeszcze raz i jeszcze raz, to prawda. Ale ja np. jeszcze raz i jeszcze raz go usunę. Inni też tak mogą.
Moje doświadczenie podpowiada mi, że po którymś razie trollowi się znudzi. On wrzuca swoje komentarze albo po to, żeby namieszać, albo jest owładnięty jakąś obsesją, której musi publicznie dawać upust. W jednym i w drugim przypadku konsekwentne wyrzucanie nie pozwala mu osiągnąć celu, więc w końcu rezygnuje.
Oczywiście, może zmienić adres, a nawet numer IP, ale jeżeli nie zmieni treści, to znowu zostanie usunięty. A jak zmieni treść komentarzy, to już trudno, niech sobie pisze. 😉
Odszkodowania za oszczerstwa jak najbardziej można dostać, tylko w procesach cywilnych. Tu się znowu pojawia kwestia niedowładu sądownictwa. Nie jest chyba dobrze, kiedy wprawdzie po 5 (bardzo optymistycznie rzecz biorąc) latach można się spodziewać odszkodowania, ale oszczerczy, anonimowy komentarz przez ten czas będzie sobie wisiał w najlepsze i każdy będzie go mógł przeczytać. Więc dlaczego nakaz usunięcia go ma być zły?
Bobiku!!!!!
Czy naprawde jestes przekonany, ze to musi byc nakaz zapisany w ustawie?
Bo wedlug mnie wystarczy zwyczajna przyzwoitosc i rzetelne wykonywanie pracy przez tzw. moderatorow.
Ale jeszcze raz chce podkreslic : to, ze na Onecie czy gazecie leci taki rynsztok, to nie oznacza, ze zebraly sie tam wszystkie oszolomy sieciowe, to oznacza, ze taka jest POLITYKA portalu. Ow sciek, oszczerstwa i awantury zwiekszaja im ogladalnosc, tak jak zwieksza sie ogladalnosc tivi prezentujacej czesto zmyslone skandale.
Zwroc uwage na tytuly jakie sa prezentowane w oby portalach – niewiele maja one wspolnego z tym, co jest w artykule, ale za to szczuja do „wlasciwych” komentarzy.
No nie, Irku, Owczarek to jest Duży Pies i nie miałbym odwagi zwrócić się do niego per śwagrze. Jako pierwszego piszącego w necie psa mogę go uznać raczej za swój wzorzec z Sèvres. 🙂
Uważam, Zwierzaku, że zapisanie takiego nakazu w ustawie nie zaszkodzi, zwłaszcza w kontekście tego, co pisałem o normotwórczej roli prawa. 😉
Zwiększanie „oglądalności” przy pomocy mordobić jest znanym chwytem, ale ja już wobec tego wolę mieć mniejszą oglądalność. Taką mam przypadłość, że bardziej do mnie przemawia jakość od ilości.
No, chyba że chodzi o środki płatnicze – tutaj przeciwko posiadaniu sporej ilości nadmiernie bym nie protestował. 😎 Choć z drugiej strony fakt, że nie byłbym też skłonny do poświęcenia różnych rodzajów jakości w celu ich zdobycia. 😉
Nie wiadomo Bobiku, jak zostanie to wykorzystane w praktyce…
Dobranoc 😉
Dobranoc ? o 15-tej ?? 🙄 😆
Wątpię, żeby na antypodach była teraz 15.00. 🙂
Swoją drogą, jak tam są antypody, to co jest u nas? Propody? Czy może sympody? 😀
Najciekawiej jest na granicy między podami 😀 http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1516176,1,z-zycia-sfer.read
Bobiku, ja mysle, ze blogowi Mickiewicz, Norwid i Slowacki mogliby kiedys popelnic jakies male dzielko wyjasniajace pory chodzenia spac i wstawania na antypodach, propodach, i iPodach bywalcow rozrzuconych po swiecie. 😆 Sama sie nad tym kiedys zastanawialam, i wyszlo mi na razie, ze ja wstaje kiedy Zwierzak zyczy nam dobranoc, i ze jak ja gotuje obiad to wszyscy w Europie juz spia (za wyjatkiem czarnych kudlatych Psow), i ze Anglia to oczywiscie tylko czesciowo Europa. 🙂 (A swoja droga, uwazam, ze blogowi artysci, jak juz jest po zabawie, moga sie choc czesciowo zdekonspirowac, chocby w celu otrzymania zasluzonych oklaskow. Wtedy i wilk fikcji literackiej bedzie syty, i owca unikania wielonickowosci, rzeczywiscie niespecjalnie ceniona w necie, bedzie cala. 😉 )
Tymczasem dzisiaj opowiastka z mojego miejsca na swiecie. Wczoraj nasz znajomy poszedl w Bostonie do okulisty. Siedzial w poczekalni czekajac na swoja kolejke, gdy uslyszal nazwisko nastepnego pacjenta: Noam Chomsky! I rzeczywiscie, rozejrzal sie, i ujrzal charakterystyczna, lekko zgarbiona postac, wygrzebujaca sie pospiesznie spod stosu papierow i ksiazek… 😉
Wyszłam za Jentyka i chwilowo nie mogę się rozwieść 🙁
Trawiasty czy Cętkowany?
Ale takie dekonspirowanie się po zabawie jest uncool… 🙁
Z Chomskym, jak widzę, mamy co najmniej jedną wspólną cechę: chadzamy do okulisty. 😎
Nisiu, Sezonowy 🙄 Każe mi już znikać 🙁
To proponujemy dekonspirę przed zabawą :lol:, będzie warm. Po wnikliwym rozważeniu kwestii antypodyczności antypodów doszedłem do wniosku, że anty-anty- to będzie, jak matematyka każe, pody (no bo minus i minus to nic). A przynajmniej tak Wikipedia sugeruje! Wynika też, że antypodami dla Europy to jest południowy Ocean Spokojny., a nie żadne Australie, USy etc. Czyli USA to około antypody, a Australia prawie antypody. Ta dosłowność niszczy fantazję…. a teraz per pedes po herbatę.
Bobiku, ujawnianie sie, chocby do stale stosowanego nicku nie jest, moim zdaniem uncool, gdy jest po odpowiedniej przerwie, tak jak nie jest uncool wyjscie aktorow przed kurtyne po przedstawieniu w celu uklonu i przyjecia oklaskow, badz wydrukowanie nazwiska autora na okladce ksiazki (choc przyznaje ze tu juz roznie bywa, tzn. istnieje tradycja pisania pod pseudonimem, czasem wiecej niz jednym, ale tez i prawnego domagania sie ujawnienia tozsamosci w przypadku np. oskarzenia o oszczerstwo). Wrecz przeciwnie, praise will go where praise is due. 🙂
A poza tym, argumenty cool i uncool dla mnie osobiscie sa uncool, ale wiem, ze nie wszyscy tak maja. 😉
Tadeuszu, moje Wschodnie Wybrzeze, to wlasciwie dokladnie polpody, bo jest miedzy nami a Europa kontynentalna dokladnie 6 godzin roznicy w czasie. 😉
W mojej okolicy chyba dla wszystkich szczeniaków bycie uncool jest okropną katastrofą. Better dead than uncool. 😆
No dobra, wiem. To są jednak nieco młodsze szczeniaki. 😉
Polpody bez diakrytyków wyglądają jak skrót od nazwy przedsiębiorstwa Polskie Pody. 😆
A jak przyjdzie andsol, to pewnie zaraz jakoś wywiedzie, że minus i minus to wcale nie nic. 😈
Ale oni oszukują z tym czasem. Są dziury aczasowe.
Aaa… czasowe dziury to co innego. Znamy, znamy. 😉
a raczej ugięcia. Zawirowania. etc
– PolPod.pl is the Podcasting service of PolBlog News Poland
-Polypodium vulgare (Common Polpody)
= paprotka zwyczajna.
Czyli Monika jest na paprotkach, zwyczajnie.
Nic to pojemna kategoria. A w ogóle to nie da się kłócić z moimi przekonaniami! Są pozbawione możliwości falsyfikacji!!
Ożesz żyćko… To to nie był prawdziwy Mickiewicz? To ja nic się nie znam na poezji.
Na paprotkach 😆
Kupuję. Zamiast się zastanawiać, co tam u drugiej półkuli, będą odtąd pytał, co tam na paprotkach. 😀
Co tam poezja, andsolu. Najważniejsze to się znać na niczym. 😆
Minuz i minuz do wdzale nie nidz, i beze mnie Wy wiedzie. Aha, jezdem zagadarzony.
Zakatarzonych paluchów to jeszcze nie widziałem… doby tak pisały. Zasmarkane tak 🙂
Coby… moje też się zasmarkały.
Jentyk Sezonowy to wyjątkowo wredne stworzenie… 🙄
Porwał Haneczkę Jentyk Sezonowy,
ma blogosferę na tygodnie z głowy,
w czasu potworne wepchnie ją zakręty,
o moiściewy, co za straszny Jentyk!
Będzie odbierał jej każdą chwileczkę,
bo typ to cięty ostro na Haneczkę,
przerwy jej będzie skracał jak najęty,
o moiściewy, co za straszny Jentyk!
Wszelkie wytchnienie rozedrze na strzępy,
ten zwierz okrutny, złośliwy i tępy,
sfalsyfikuje fajrantu autentyk,
o moiściewy, co za straszny Jentyk!
Weekendy schowa, urlop gdzieś pogoni,
przez wolny wieczór przegna stado słoni,
no, nie wytrzymałby z tym nawet święty…
o moiściewy, co za straszny Jentyk! 😯 🙁
Już sobie idę, już. Tylko odwiedziłem stronę Andsola…. joj…. z jaką szybkością przechodzi przez jezdnię staruszka, gdy jest przeprowadzana i, a. chce, b. nie chce. Na początku zdefiniuj staruszkę i chcieć. Fajne 🙂
Paprotki u nas akurat teraz sa jadalne, a raczej ich czubki, ale ja nie naleze do amatorow (choc jest tu ich sporo, i drogie sa te czubki). Fiddleheads to sie nazywa. I tak meandrycznie doszlismy do czubkow i glow skrzypcowych. 😆
Jak o mnie chodzi, to nigdy nie wykluczałem, że mogę wylądować u czubków. 😈
Bobiku (14:35), wiem 😉
A my jestesmy pody, tz tam gdzie nogi 🙂
Gdy wieczór w pełni w Jerozolimie
Dortmund z Warszawą jedzą kolację
Kingston w Australii wciąż jeszcze drzemie
Auckland już wstaje – no i ma rację.
New York, Toronto lunch już wcinają
mlaskanie słychać aż w San Francisco
ślinę tymczasem biedni łykają
i tęsknie patrzą za jaką miską
Jest wszak na świecie miejsce szczególne
gdzie mlask rozlega się nieustannie
gdzie wielkie żarcie jest wszystkim wspólne
nie zmieściłbyś tego nawet i w wannie
Tam pasztetowa miejsce ma pierwsze
i szansy nie ma udział błonnika
chyba już wiecie, jedynym miejscem
takim na świecie jest blog Bobika
Niech doba liczy choćby sto godzin
wciąż będzie mało aby się najeść
od kiedy Bobik nam się narodził
na pasztetową czasu nie staje…
Gdy wieczna pora jest na spożycie
ze wszystkich świata stron ktoś przychodzi
słońce wciąż musi świecić w zenicie
nad pasztetową niech nie zachodzi!
O, zeen, oklaski!!! Bravo! Well-done! 😀
Ojej, dziękuję Bobiku 😀
Jentyk siadł i wstydził się, dzięki temu mogłam przeczytać przepiękny hymn Zeena 😀
No tak, jak odzyskałam na chwilę oddech, to reszta straciła łkając ze wzruszenia 🙂
Dobranoc 🙂
Babralam apetytu na te pasztetowa, ale chwilowo wychodze na calamari al diavolo. Niech zyja wiersze i ci co wiersze lepia. Nie swieci?
babralam=nabralam
to z glodu.
Witajcie 🙂
Po [porannej kawie pora na newsy, a tu takie cos:
http://wyborcza.pl/1,75248,9667341,Aresztowany_znak_pietnujacy_Allegro.html
I dobra wypowiedz prof. Sadurskiego:
lacyjnego to smutny przykład, jak formalistyczne i wąskie stosowanie prawa własności intelektualnej może poważnie zagrozić wolności słowa. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że sąd w ogóle nie zajął się tym, co w tej sprawie jest najważniejsze: że posłużenie się znakiem Allegro było zabraniem głosu w sprawie wielkiej wagi społecznej i politycznej. Nie jestem miłośnikiem zakazu handlu przedmiotami z symboliką totalitarną, ale jego krytycy mają prawo do najostrzejszej nawet krytyki praktyk handlowych Allegro. Parodia, szyderstwo, reductio ad absurdum – to wszystko są dozwolone chwyty polemiczne. W dodatku taki handel jest dziś nielegalny.
Sąd potraktował tę sprawę jak zwykłą sprawę ochrony znaku towarowego, całkowicie wypłukując spór z jego znaczenia publicznego. Prawo własności intelektualnej ma na celu ochronę interesów gospodarczych właściciela znaku przed konkurencją, która mogłaby wykorzystać renomowany znak dla wzbogacenia się kosztem właściciela. Nic takiego nie wchodzi tu w grę: krytycy Allegro nie dążą do przejęcia części zysków, jakie należałyby się Allegro, ale występują w interesie publicznym, zgodnie ze swoim rozumieniem tego interesu. Sąd apelacyjny tego nie rozumie albo udaje, że nie dostrzega.
I tym systemem handlowanie swastykami na Allegro mimi iz nielegalne jest nadal legalne!
To Bobiku jako przyczynek do naszej rozmowy o prawie 🙂
Z tego zimna to mi paluszki czucie tarca 🙂
MIMO!
A początek to: Orzeczenie sądu apelacyjnego ….
Loamtkoicorko! Ide po nastepna kawe 😉
Jeszcze nie zaszedłem, ale najpierw wyszedłem, a potem rzeczywiście mnie zatkało ze wzruszenia od zeenowego poematu. 🙂
I nie odetkałem się na tyle, żeby tak bez niczego przejść do suchego i trzeźwego świata paragrafów. 😉
A tu jeszcze do tego okazuje sie, ze naukowo sie teraz dochodzi do od dawna odczuwanych roznic kulturowych miedzy Brytyjczykami i Niemcami, i to jeszcze przy pomocy misia Paddingtona (choc po niemiecku sporo wylecialo z tlumaczenia, jak sie okazuje). 😉
http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-13545386
U mnie dzisiaj quinoa po meksykansku (albo raczej jak ja to sobie wybrazam).
I jeszcze podrzucam Vusi Mahlasele, bo zal mi sie zrobilo przelozonego warszawskiego Dnia Afryki:
http://www.youtube.com/watch?v=wpCdvgEq7jc
Z tą niemiecką bezpośredniością ja również dość długo miałem problemy. Czasem jeszcze wciąż miewam. 😉 Wschodnioeuropejczykowi brak wstępów i uprzejmościowych zakrętasów też się wydaje dość brutalny.
Ale i Niemcy mają swoje sposoby „lubrykacji życia socjalnego”. 🙂 Tylko nie są one tak oczywiste i widoczne (a może raczej słyszalne) jak w przypadku Brytyjczyków. Niemniej jednak, jak się tu trochę pomieszka, to się zaczyna wyczuwać, co jest odpowiednikiem smalltalkowania.
A Słowianie (nie tylko Polacy) z kolei lubią tokować dużo i najchętniej narzekacko. I to też ich zbliża, jest pewnym ich spoiwem społecznym.
Można różnie. 🙂
Ten paddingtonowski tekst dość zabawny, obiecują akademicki rygor opisu zachowań brytyjskich i niemieckich, po czym Pani House częstuje anegdotką o swoim mężu z Liverpoolu…
A brytyjskie understatements to już i słowniczek mają (i to chyba niejeden):
http://www.scribd.com/doc/55551980/Anglo-EU-Translation-Guide
Są jakieś analogiczne tłumaczenia z niemieckiego? np. „Ruhe!” znaczy „uprzejmie prosimy o zachowanie ciszy”? Tak przy okazji to chyba polskie tradycyjne obwieszczenia publiczne były wzorowane na niemieckich.
Bobiku,
zadnych ogorkow! 🙂
Witam. 🙂 Niezbyt optymistyczne wieści o zmutowanym szczepie bakterii coli, która szaleje w Niemczech http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9675836,700_Niemcow_zatrulo_sie_ogorkami__Cztery_osoby_zmarly.html
Bakteria dotarła już do Szczecina. Podejrzenia badają na warzywa hiszpańskie. Słowacja już wycofuje import z Hiszpanii.Ale tyle pesymizmu z rana.
Z rana widziałem prawdziwego brykająco- fikającego zająca. Chyba w zastępstwie rysberlina 😀
Wszystkie pody ostrzegają Bobika przed ogórkami i to jednocześnie. 😉 Czy ostała Ci się osobista cukinia?
Dzień dobry, 🙂
bakteria nie tyle dotarła do Szczecina, co Polka zainfekowana w Niemczech jest leczona w szczecińskim szpitalu.
W Szczecinie spokój, Niemcy przyjeżdżają na zakupy.
Herzlich willkommen! 🙂
Dzień dobry 🙂 Zając tak całkiem brykającego Rysia zastąpić nie może, ale zawsze lepszy niż minus i minus czyli nic. 😉
Krótki kurs obsługi Niemców:
Ruhe! oznacza samo „proszę o ciszę”, bez „uprzejmie”. Jeżeli ktoś chce się wyrazić niezwyke uprzejmie, to woła Ruhe, bitte! 😈
Podstawowym zwrotem pełniącym rolę smalltalkową jest w Niemczech wie geht es Ihnen?, na które to pytanie broń Boże nie należy próbować odpowiadać szczerze. Mówi się, jak u Brytyjczyków, że dobrze i odbija pytanie do rozmówcy, który też ma odpowiedzieć, że wszystko jest gut. Słowianin, zaczynający na wiegehtsa opowiadać o tym, którą nogą wstał z łóżka, wychodzi na wariata – tak samo jak w Anglii. Tu wyraźnie widać zapomnianą już nieco anglosaksońską wspólnotę. 😉
A chyba najważniejszym słowem służącym do smarowania socjalnej machiny jest schön. Przepraszam, schööööön. Jaki miał pan urlop (też b. ważne smalltalkowe pytanie)? Schööööön. Kupiłeś nowy samochód? Schööööön. Teściowa umarła? Oh, wie schööööön.
Nie dotyczy to oczywiście języka młodzieżowego, w którym zamiast gut mówi się fett (ewentualnie voll fett), a zamiast schön należy stosować krass, najlepiej w wersji krrasssss albo vvvoll krrrass. 😎
Dzięki wrednej bakterii coca-coli wyszło na to, że mnie również, obok Mordechaja, należy wpisać do Księgi Proroków. Zobaczcie, że już parę lat temu ostrzegałem przed ogórkiem: 😈
http://blog-bobika.eu/?page_id=46
http://wyborcza.pl/1,75968,9674103,Lasy_Panstwowe_kontra_Romek.html
Bardzo niebezpieczne jest takie budowanie państw w państwie. Na ten temat trzeba tarabanić bardzo głośno i wytrwale, żebyśmy się faktycznie któregoś dnia nie obudzili w kraju, gdzie lasy będą ogrodzone i wstęp do nich będą mieli wyłącznie dewizowi myśliwi i kumple leśników. 👿
Mogę przy okazji powtórzyć, że Kartaginę, tfu, że myśliwych zwierzyna powinna pielęgnacyjnie odstrzelić (jak Kuba…) i wtedy kilka problemów przestałoby istnieć. 🙄
Bobiku, „bakteria coca-coli” Obamę zaboli! 😀
Barek Odrana na bakterie lek jak śmietana 😀
Bobik ani drgnie! (@ 09.30 „Dzięki wrednej bakterii coca-coli wyszło na to, że…”)
Drygam, drygam, tylko po kątach, gdzie się przed Jentykiem ukrywam. 😉
Ale ponieważ niespodziewany deszcz oszczędził mi konieczności podlewania, to zarobiony kwadrans mogę przeznaczyć na wypicie kawy na blogu. 🙂
Uwaga! Uprasza się o niezakanszanie kawy ogórkiem, zwłaszcza hiszpańskim!
Bardzo interesujący wyrok Trybunału w Sztrasburgu. Odmowę informacji o stanie płodu uznano za torturę.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9675119,Brak_informacji_o_zdrowiu_plodu_to_tortura.html
Szkoda, że egzekwowaniem polskiego prawa zajmuje się Strasburg.
Nie rozumiem argumentu lekarzy czy farmaceutów, że coś jest niezgodne z ich sumieniem. Wybrali taki zawód, jaki wybrali i powinni liczyć się z przepisami, które ich obowiązują. Gdybym ja nie wydała prowadzącemu sprzętu, bo bym się obawiała, że wykorzysta go do prezentacji czegoś niezgodnego z moim sumieniem, następnego dnia bym po prostu nie pracowała.
Spotkanie Chomsky’ego w poczekalni u okulisty przyprawiłoby mnie o palpitacje serca. To jedyny człowiek dzięki któremu byłam w stanie znieść na studiach tak upiorny przedmiot jak gramatyka opisowa. 😆
No, ja, Schööööön. Wie geht es dir? Schööööön?? Schöööööner!!
Co do myśliwych, sądzę, że najpierw powinni dostać nożyk i pójść polować, najlepiej na tygrysa. Ale myślę, że dzik też im podoła 👿
Eee, w gramatyce opisowej upiorne jest tylko wpruwanie na pamięć końcówek równoległych, reszta to już mały pikuś. 😉
Z gramatyką generatywną Chomskiego miałem przygodę, której nie powinienem właściwie opowiadać, bo po pierwsze ma wydźwięk niepedagogiczny, po drugie dowodzi, że nie zawsze w psiej szkole byłem bardzo pilny, a po trzecie może różnych obecnych tu nauczycieli akademickich naprowadzić na niepotrzebne myśli w stosunku do własnych studentów. Ale jak już zacząłem, to nie będę się drożył, tylko opowiem. 😉
Z tejże gramatyki był wykład i egzamin pisemny, bez ćwiczeń. Ponieważ wykład był nieobowiązkowy, zdarzało mi się na niego… no, zaspywać. 😳 Zwłaszcza że wykładowczyni leciała z treścią równo według podręcznika i można sobie było samemu doczytać. Ale do tego doczytywania wziąłem się nieco za późno (pewnie też zaspałem) i w przeddzień egzaminu z przerażeniem stwierdziłem, że materiału jakby dużawo jest. Doszedłem do wniosku, że na ustnym jakoś bym jeszcze potrafił zamotać, ale na pisemnym moje niedouczenie pewnikiem wyjdzie w całej okazałości (a do ściągania jestem organicznie niezdolny). Niby klops, ale od czego pomyślunek. Udałem się do znajomej pielęgniarki, poprosiłem o efektowne zagipsowanie mi prawej łapy i nazajutrz ze zbolałą miną wyjaśniłem pani profesor, że muszę zdawać ustnie, bo, niestety, wczoraj kończynę sobie złamałem.
Zdałem, o dziwo, nawet całkiem przyzwoicie, tylko cały czas musiałem opanowywać wściekłą chęć podrapania się, bo mnie okropnie pod tym gipsem swędziało. 😈
schön, schöner, am schönsten. Co sobie będę żałował.
To ja się nie odzywam, bo mnie się zdarzało gramatyki opisowej uczyć 🙂 A ile się nauczyłem dzięki temu… ogólnie sądzę, że jest źle nauczana, dzięki koledze od okulisty, ale to chyba temat na inny blog. Dlatego robi upiorne wrażenie.
O tym się odezwę, bo się nie znam: lekarze, etc., to, mam takie wrażenie, mówią sumienie, a myślą „konformizm”, przypodobanie się. Coś jak politycy. W miarę rozwoju technologii i tego, jak człek nabiera wprawy w dłubaniu w swoim organizmie (i pochodnych, patrz potomstwo), pytań etycznych będzie coraz więcej. I nie będą rozwiązywalne w kategoriach dekalogu. Trzeba szybko czytać Lema, bo on już zaczyna odchodzić do historii, ale jeszcze dobre pytania zadaje.
Konformizm zapewne też, ale i zwykłe draństwo, bo jak inaczej nazwać znany fakt, że wykonawcę skrobanki nielegalnej, za pieniądze, zawsze się jakoś znajdzie, mimo ryzyka, jakie ponosi, a przy legalnych skrobankach za friko nagle sami ortodoksyjni katolicy? 👿
Poza tym jeszcze samą odmowę wykonania aborcji mógłbym zrozumieć. Ale odmowa wykonania badań prenatalnych w przypadku zagrożonego chorobą genetyczną płodu, bo matka MOŻE się zdecydować na aborcję? 😯 To mi się żadną miarą w głowie nie mieści. Za kogo taki lekarz, do kurtyzany biedy, się uważa?
Ech, gryzłbym czasem, szarpał i poniewierał…
No proszę, Bobik przemówił językiem nienawiści
A, co sobie mam tak wiecznie odmawiać. Mnie się czasem też coś należy od życia. 😈
U mojego czworonoga skrobanka znaczy cos calkiem innego 🙂
Co to jest gramatyka opisowa? Ale jak pastuch krowie, bo nie jestem z branży? 😕
Jak sama nazwa wskazuje, Wodzu, gramatyka opisowa opisuje to, co jest. 🙂 Czyli na przykład jakie są części mowy, jakie mają końcówki, jak są zbudowane słowa czy zdania, itd. W odróżnieniu od gramatyki historycznej, która zajmuje się tym, co w języku było i jak się rozwijało.
To było jak pastuch do krowy, ale gdyby nie wystarczyło, to mogę jeszcze jak pantofelek do ameby. 😈
Lisku, u czworonogów to się nie nazywa skrobanka, tylko skrobanko. Też znamy. 🙂
Dziękuję, jak krowie wystarczyło. To znaczy, że całe życie (w tym 20 lat w towarzystwie polonistki) używałem gramatyki opisowej, nie mając o tym pojęcia. 😯
Tylko słyszałem zawsze, że gramatyka historyczna to straszna swołocz i zdaje się to we wrześniu. 🙂
Bardzo ladna historyjka z gipsem, Bobiku. 😆 Ale tez wielkie to poswiecenie – futrzasta lape dac sobie wlozyc w gips. 😉
A co do win „kolegi od okulisty” jesli chodzi o nauczanie jezykoznawstwa – nie wiem, czy tak mozna wszystko zrzucic na jedna osobe. 😉 No i w ogole chyba malo kto moze sie naprawde uwazac za kolege postaci dominujacej wspolczesne jezykoznawstwo – nawet tych, ktorzy sie z nim nie zgadzaja (a jest ich sporo). Zreszta on sam ze soba – z roznych okresow – takze sie nie zgadza. Nie mowiac juz o dzialalnosci publicznej, takze kontrowersyjnej dla wielu osob, ale raczej na pewno nie uprawianej dla wlasnej korzysci, a wymagajacej czesto sporej dzielnosci z jego strony, bo idacej pod prad wielu powszechnie przyjetych opinii. Ale tu, gdzie mieszkam, jest on po prostu stala lokalna postacia, juz nie jako jeden z najczesciej cytowanych jezykoznawcow/ filozofow jezyka, nie jako swego rodzaju amerykanski dysydent, ale jako byt fizyczny przewijajacy przez ksiegarnie i sklepy Cambridge oraz poczekalnie okulistyczne Bostonu. No i zauwazany, jak sie zauwaza rzadkie ptaki… 😉
Wyrok Trybunalu ze Sztrasburga jednoczesnie pociesza i przygnebia, jak to zauwazyla Alienor.
A poza tym nagle jednak pojawilo sie lato, i upaly. Musze chyba zastosowac kuracje sorbetowa. 🙂
Kurczę, gdyby nie ten cholerny pan Jourdain, Wielki Wódz miałby szansę przejść do historii. 😈
Ten Chomsky w Bostonie jakoś skojarzył mi się ze Skrzyneckim, który był – toutes proportions gardées – takim rzadkim ptakiem kręcącym się po Krakowie.
A zresztą, w Krakowie było więcej takich postaci. Niektóre miejsca tak mają. 😉
Wiem ze juz bylo, ale nie moge sie powstrzymac. Ali G rozmawia z «Normanem« Chomskym:
http://www.youtube.com/watch?v=4zPHAhj_Cio
http://wyborcza.pl/1,75248,9680614,Lasy_Panstwowe_przegraly_z_Romkiem.html
Jak było dawno, to tak jakby nie było. 😎
Serio, ja często takie dawne wrzutki odbieram tak, jakbym je widział po raz pierwszy. A bywa i tak, że jakoś przez mgłę pamiętam „kiedyś ktoś coś takiego fajnego wrzucił, tylko co to konkretnie było?”. I wtedy przypomnienie bardzo mi jest na łapę. 😉
Za przegraną Lasów Państwowych z Romkiem bez wahania wznoszę toast. 😎
Na pohybel Państwowym! Niech żyją Lasy! 😈
A zwłaszcza lasek z kiełbasek… i sos-wrzos…
http://www.youtube.com/watch?v=aHUuUjuo2XI
O, a ten psiak powinien być dwa dni temu…
http://www.youtube.com/watch?v=mxRmgM1HTQY&feature=related
Obudziliscie wspomnienia 🙂
Ksiazka Chomsky’ego ktora byla baza wyjsciowa do mojej pracy, byla w Polsce w ilosci egzemplarzy – raz! w BN w Warszawie i takim szaraczkom nie dawali 🙁 Cale szczescie moja dobra „pani od gramatyki” pozyczyla ja dla siebie i odpozyczyla mi na kilka dni. Kurde – przepisalam to sobie! Kopiarek tez nie bylo…
Wiec to spotkanie bylo podwojnie ekscytujace zarowno pod wzgledem tresci jak i formy 🙂
Moze jakos wspomnienia nalezaloby spisywac? 🙂 Dawni znajomi zrobili sie jacys zwyczajni czy tez nadzwyczajni, nie wiem czy jeszcze pija piwo 🙂
Nisiu, posłałem mail, ale wrócił w deli(ve)ryczny sposób (Mail Delivery System), nawet dwa razy. 😯 Posłałem jeszcze raz, ale może znowu nie dojść, albo się okaże nieczytelny za sprawą niewłaściwego systemu kodowania. Jeżeli tak będzie, to daj znać, spróbuję coś zrobić.
Zwierzaku, to nie ma znaczenia, czy piją piwo. Może ich wątróbki już nie wyrabiają i trudno wtedy niepicie mieć za złe. Ważne, czy by chętnie wypili, gdyby jeszcze mogli. 😉
A spisywanie wspomnień zawsze popieram, choćby w interesie oskarżonej Historii. Co by to był za proces bez świadków? 😉
…the exorbitant cost of running California’s prisons. Taxpayers spend about $48,000 per prisoner—nearly double what other states, such as Texas, or the federal government spends. To wygląda na zupełnie zdrowe przekręty, ale wydaje się, że w wielu krajach zamiast inwestować dziś w dziecko woli się jutro podwójnie inwestować w strażnika. Nie mówię już o kosztach dochodzeń policyjnych i procesu sądowego. Szaleństwo.
Bobiku, dany mail jest nieobecny.
Też miałam kiedyś bliskie spotkania z gramatyką opisową… tzn. starałam się, żeby one były jak najdalsze. Jeden egzamin zdawałam w poznańskiej „Kolorowej” (już jej nie ma, a tyle widziała!) – polegał głównie na przerzucaniu się z panem egzaminatorem cytatami z Trylogii, przy koniaczku. Śmierć w oczach mi stanęła, kiedy na czwartym roku zmienił się pan od gramatyki. Egzamin, oczywiście, oblałam – a właściwie oblałabym, ale naopowiadałam różności i pan przełożył mi termin o dwa tygodnie. Przez dwa tygodnie materiału z czterech lat się nie opanuje i onże pan dobrze to wiedział. Zajrzał mi do indeksu, zobaczył piątki i czwórki z przedmiotów literackich, zadał pytanie i wyszedł na dwadzieścia minut. To cud, ale w rękawie miałam ściągę dokładnie z tego tematu. Wyrecytowałam odpowiedź jak jaka prymuska, a pan tylko się uśmiechnął mile i spytał: trójka wystarczy? Fajny to był pan, a gramatyki w końcu się nauczyłam, bo musiałam: uczyłam dzieci…
Bobiku,
poczucie humoru mieli, mam nadzieje ze nie przepadlo im miedzy tytulami 🙂
Właśnie przedwczoraj rodzinnie dyskutowaliśmy na temat tych amerykańskich kosztów utrzymania więźniów (i związanego z tym zwalniania ich części). Te koszty są wszędzie wysokie, ale w niektórych stanach Ameryki rzeczywiście sięga to szaleństwa.I chyba nie wyłącznie o przekręty tu chodzi. Koszty są liczone statystycznie. Policzmy, ile kosztuje więzień automatycznioe zapuszkowany na dożywocie za trzecie przestępstwo. Choćby to były kolejne trzy kradzieże pięciu znaczków pocztowych…
Jak to Mauritiusy… 🙂
Ta sztuka z panią Gosiewską już była grana na świecie, kiedyś Filipiny prosiły, żeby je przyjąć do cudownej gromady Stanów Zjednoczonych, ale Stany im powiedziały, żeby się odfilipinili. Ale kto by nie chciał mając kłopot z policjantem w lasku Arkońskim złożyć przez dobrego adwokata pozew w Albany, NY…
Pozew składać? A po kiego grzyba? 😯 Przecie nie o te pozwy, zasady i procedury chodzi, ino o to, kto kogo zna i kto z kim w kuluarach poszeptał… 🙄
Kiedyś to wszystko było jasne, tu walczyk, a tam pantomima, tu erotyka, a tam żywe obrazy. A teraz?
Wam to dobrze! A ja muszę takie tabelki w ramach tworzenia Krajowych Ram Kwalifikacyjnych konstruować 👿
To tylko jedna z wielu 😯
Chyba się wypiszę z tej piiiip, piiiip, piiiip … Unii …
Efekty kształcenia dla przedmiotu (EK) Odniesienie efektu kształcenia dla przedmiotu do efektów zdefiniowanych dla całego programu (PEK) * Odniesienie efektu kształcenia dla przedmiotu do efektów zdefiniowanych dla obszaru nauk społecznych dla II stopnia studiów (OE2_)
EK1 OS2_W04
EK2 OS2_W06
EK3 OS2_W06
EK4 OS2_U01, U02
EK5 OS2_U03
EK6 OS2_U06
EK7 OS2_U02
EK8 OS2_U09
EK9 OS2_K03
Mimo to miłego weekendu Wam życzę 😆
Dzień dobry, 😀
Prezydent Obama przybył wczoraj do Warszawy, a światowe media jakoś mało na ten temat mówią. No, może nie wszystkie:
http://zaxid.net/newsua/2011/5/27/243156/
Dzień dobry 🙂 Ja próbowałem przeczytać co media mówią o wizycie i się dowiedziałem z GW:
„Ale bodaj najważniejsze jest, że wizyta ta daje Waszyngtonowi szansę uwypuklenia Polakom, że uważa stosunki z nią za ważne” donosi AP.
Teraz przynajmniej jasne, że wizyta jest dla wizyty, ponieważ wizyta uważa stosunki z wizytą za ważne. Ale ludzkie z tej wizyty panisko, bo daje Waszyngtonowi szansę uwypuklenia Polakom. Pomyślmy, co by było, gdyby Waszyngton im nie uwypuklił… 🙄
Dziennikarskie pistolety donoszą też, jak mały Jasio rozumie wielką politykę.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9681967,Zalewski__Powinnismy_wprowadzic_wizy_dla_Amerykanow.html
Oczywiście jest to tak fascynujące, że warto z tego zrobić niusa na pierwszą stronę. 🙄
Jotko, przypomnij sobie, co proroczo zalecał Szczepanik: spal żółte formularze, żółte formularze spal… 😎
Nie wiem, czy to pocieszające, czy wręcz przeciwnie, że ukraińskie komentarze nie lepsze od naszych, swojskich, onetowskich… 😕
і що тепер його в дупу цілувати бо з ним обама привітився
З ким жиди сказали з тим і цьомкається.
Дурень смаглявий! Він би ще з Бацькай поцьомкався…
Dzien dobry 😀
Deszczyk i nawet mala burza letnia z piorunami (burzka? 🙂 ) ! 😯
A tu mily piesek
Poproszę półtora kilo psa. Tylko nie więcej, bo mi się do torby nie zmieści. 😆
Z powodu deszczu serdeczne gratulacje! 🙂
Przez te ostatnie tygodnie suszy zacząłem rozumieć, jakie to jest święto, kiedy wreszcie deszcz spadnie.
Bobik (11:25),
te cholery są biało niebieskie 👿
Ale pilnie odrobiłam tyle co górnik dołowy przez cały tydzień 😯 i ogłaszam niniejszym weekend dobroci dla samej siebie 🙄 a to oznacza, że słowo, ba myśl nawet, „praca”, do poniedziałku nie istnieje w moim prywatnym słowniku 😆
E, też mi problem, że biało-niebieskie. A gdyby tak herbata się na nie wylała…? 😎
Syczac i swiszczac przeczytalam te bukwy, sens ogolny zlapalam, ale szczegoly mnie umkneli, bo chyba jakies bukwy pogubilam 🙂 A to taki ladny jezyk, zebyz tylko pisali jakos po polsku!
Przez ćwiczenie do doskonałości, Zwierzaku. Zacznij trening od Tarasa Szewczenki, następnie parytetowo przejdź do Łesi Ukrainki, a potem Bu-Ba-Bu będziesz umiała odczytać już bez zająknienia. 🙂
Bobiku, komentarze ukraińskie mało eleganckie, tak często bywa.
Dla tych,którzy chcieliby dojśc do mistrzostwa w języku ukraińskim- bardzo dobry program z „5 Kanału”:
http://5.ua/respublika/programs/525
Ech Bobiku,
to ja musze od podstaw. Jakos mi sie nie udalo ich nauczyc. Dopiero potem mozna pomyslec o drodze do doskonalosci. Na razie nie mam co cwiczyc 🙂
Moja szkola miala tylko przedwojennego nauczyciela francuskiego, rusycyste dostali duzo pozniej i to malo gorliwego. Nie tylko ja wyroslam w osiolstwie cyrylicznym 🙂
Każdy językoznawca to kolega pana od okulisty, nieprawdaż? Pan od okulisty nie ma przecież monopolu na Absolut, prawdaż nie? Na tym polega nauka, nie?
Gramatyka opisowa z założenia miała opisywać język, jego gramatykę, czyli możliwości kombinatoryczne elementów (niech się zwą wyrazami), w jakimś stanie jego istnienia (i może być gramatyka opisowa jakiegoś stanu z przeszłości). Problem z podejściem pana od okulisty polega na tym, że gramatyka przestała opisywać język, a zaczęła opisywać różne modele opisu języka. A to on postulował, a za nim inni. I wychodzą ze studiów znawcy modeli nie znający faktów językowych.
No i nie wytrzymałem. Po co było pytać….
A kazdy fizyk to z kolei „kolega pana z rozczochrana czupryna”. A jednak sa pewne roznice – w jezyku tak jak sie go w rzeczywistosci uzywa… 😉 Zas monopolu na Absolut rzeczywiscie nie ma nikt.
Mala burza i u mnie, ale nie przerywam kuracji sorbetowej. 🙂
Gramatyka opisowa stanów z przeszłości zanadto już wychodzi poza żądane „jak pastuch krowie”. 😎
Inaczej mówiąc, mam obawy, że jak wdamy się w daleko posunięte rozważania językoznawcze, przestanie to być interesujące dla P.T. Ogółu. 😉 Ale cichcem szepnę, że według mnie Tadeusz ma sporo racji. Zwykła opisówka może się wydawać nudna i za mało „intelektualna”, ale to jednak ona musi być podstawą, a dopiero na tym można ewentualnie nadbudowywać opisy modeli opisu. Ja bym dość nieufnie patrzył na takiego językoznawcę, który barwnie potrafi rozprawiać o tym, że x generuje y, ale nie odróżnia orzeczenia od przydawki.
To trochę tak, jakby lekarzowi powiedzieć: po co masz na pamięć wkuwać te wszystkie kości i mięśnie, to taka piła, lepiej zalicz matematyczne metody fizyki w medycynie, a potem łap za skalpel i operuj. Brrr. 🙄
Zastanowiłem się chwilę nad kuracją sorbetową i doszedłem do wniosku, że znacznie przyjemniej kurować się rostbefem. I bezpieczniej, bo rostbef chyba nie ma żadnych genetycznych związków ze Strasznymi Ogórkami. 😎
Z innej beczki: dość byłem zaskoczony, że jedynego wywiadu dla polskich mediów Obama udzielił Salonowi24. Na pewno nie przypadkiem, bo od tego prezydent USA ma sztab doradców, żeby o takich rzeczach po głębokim namyśle decydowali. I tak się zastanawiam, czym doradcy się przy tym wyborze kierowali. Że medium społecznościowe? No dobra, ale jednak ze specyficznym „przechyłem” politycznym.
Nie bardzo mogę wykombinować, skąd ta decyzja. Może ktoś ma sprawniejsze małe szare niż ja i mnie oświeci.
A, Bobiku, trudno odpowiadac na Twoje ciche szepniecie jednoczesnie nie wdajac sie w szczegoly, wiec tez tylko cicho szepne, ze to bardziej skomplikowane, niz sie to na pierwszy, a nawet drugi rzut oka wydaje. 😉
A poza tym wydaje mi sie, ze kuracja sorbetowa w niczym nie wyklucza kuracji rozbefowej, i nie trzeba wpadac od razu w albo-albo. 😉 Sa nawet sorbety pomidorowe bardzo do rozbefa pasujace. A przy tym chlodne, a o to przeciez w upaly chodzi. 😀
Koniec świata,
http://ulubiency.wp.pl/kat,1010807,title,Komputer-tlumaczy-psie-szczekanie,wid,13450169,wiadomosc.html
To bardzo krotki, wlasciwie calkowicie zdawkowy wywiad, Bobiku. Obama rzeczywiscie lubi media spolecznosciowe, o rewolucji facebookowej bylo tu sporo w mediach (wbrew twierdzeniom specjalistow od krajow arabskich, ze w istocie nie odegraly one tam az tak wielkiej roli, jak im sie to przypisuje). Sam z luboscia posluguje sie iPadem, zauwazonym wielokrotnie na jego biurku. A poza tym wszystkim, ma on sklonnosc do przekraczania podzialow i bratania sie z druga polityczna strona. Niektorzy uwazaja to za jego dobra strone, a niektorzy – z obu stron sceny politycznej – za oznake slabosci lub naiwnosci. W amerykanskich mediach potrafi sie pojawiac w roznych popularnych talk shows, bo uwaza, zapewnie slusznie, ze dotrze tak do wiekszej liczby potencjalnych wyborcow. A czy doradcy wiedzieli – naprawde wiedzieli – co reprezentuje soba Salon24? Nie bylabym taka pewna. Takie rzeczy z perspektywy innego kraju trudniej sie wyczuwa (i dziala to w obie strony).
Wcale mnie ta specyficznosc psiego szczekania nie zaskakuje 🙂
W tym samym miejscu – krowokoń 😀
O szepnieciach jezykowych: w moim zrozumieniu (opartym wlasciwie na innych dziedzinach 😳 ) jezyk jest fenomenem dajacym sie opisac tylko do pewnych granic, i jego opis jest chyba zalezny od pewnych zalozen. Tz tak jak w kazdej innej dziedzinie wiedzy, probujac opisac zjawisko robimy jakas aproksymacje, ale opis pozostaje zawsze modelem, i dlatego zastanawienie sie nad modelami jest konieczne, przynajmniej na wyzszym poziomie wnikania. Nie ma to zadnego zwiazku z faktem ze specjalista podstawowy opis jezyka musi b. dobrze znac. Ale tez jest pewne rozwarstwienie: w przykladzie Bobika, lekarz ktory bedzie studiowal fizyke nie bedzie sam operowal, ale moze ( w kooperacji z chirurgiem) zbuduje nowy rodzaj skalpela…
„nie ma zwiazku” – zle sie wyrazilam, chcialam powiedziec ze to nie zwalnia w zadnym stopniu ze znajomosci opisu jezyka, bo model robiony przez czlowieka ktory nie wie dobrze co modeluje bedzie odpowiednio wygladal 😈
No właśnie. Ja też nie twierdzę, broń panie B., że wyższe poziomy opisu rzeczywistości są niepotrzebne. Wyrażam tylko przekonanie, że budowę, po staremu, lepiej zaczynać od fundamentów niż od dachu. 😉
Tez tak mysle.. 🙂 Ale Staff sie chyba z nami nie zgadza…? 😀
Andsolu!
Obejrzalem na YT walczyka z pornograficzną pantominą.
Nie zrozumiałem co oni reklamują.
Taki Warlikowski to na ten sam i tamten zbiorowy przykład a naewt wiele przykładów reklamuje koedukacyjne łażnie tureckie dla blokersów przedkładających trzy szklanki Chopina nad jedną małpkę Absoluta.
Sraciłeś kontkt ze Sztuką. Zyskałeś na kosztach kuracji.
Mnie sie link Andsola bardzo podobal…
Jeszcze a propos mowy ludzi i zwierzat
http://www.youtube.com/watch?v=z3U0udLH974
Nawet to, ze budowe zaczyna sie od fundamentow, a nie od dachu jest teraz kwestia sporna, Bobiku (co nie znaczy, ze fundamentow nie nalezy uczyc, bo nalezy). 😉 No i dobrze, niech te spory beda, to tez jest motorem napedowym dalszego poznania. Ale nie chce dalej szeptac. (Choc ciesze sie, ze jednak szepnal Lisek.) 😀
A skoro mowa o fizykach, to jeszcze dorzuce, ze tego Chomsky’ego u okulisty tez zoczyl fizyk, bardzo sympatyczny zreszta, ktory zawsze ma jakies ciekawe przygody, ktory ma lepsze oko do ludzi niz butow (choc nie wiem, czy okulista tu cos pomoze). 😉 Ostatnio wrocil z konferencji naukowej w Monterey w Kaliforni w cudzych butach, raczej niewygodnych, choc na pierwszy rzut oka podobnych do jego wlasnych. Iles czasu zajelo jemu i kolegom dochodzenie droga internetowa czyje te buty moga byc (a wszystko przez to, ze czesc nieformalna konferencji miala forme kalifornijskiego beach party). 😆
Komputery mamy coraz sprytniejsze, ale ja tam jednak nie narzekam, że mogę się zwracać do ludzi wprost, w ich języku i nie muszę być tłumaczony przez jakąś maszynę. 😉
Link od Andsola z założenia nie mógł być w naprawdę awangardowej reżyserii, bo żadnego basenu nie było. 😈
Oni reklamują ruch. Tyle tysiącleci ludzie się ruszają, a tu jakiś typ z Bangladeszu wymyśla nowinki. O.
Czy kiedyś to opowiadałem (to przy okazji metajęzyków), o pani, która swą super ekstra inteligencję (chyba 180 czegoś) ukrywała pod ciepłym uśmiechem, jak gdyby każdy mógł być jej cennym rozmówcą, i która miała w dorobku grubą pracę o łukach Indian? Wykazała tam, że niby struna i nagięty patyk, ale szczegóły dowodziły niepośledniej wiedzy o stworzonkach, na które te bronie były przeznaczone. O ile wiem, ona nigdy nie strzelała z łuku.
A przy okazji Jana Baudouin de Courtenay kiedyś u telemacha mi się na temat Chomsky’ego zagaworzyło…
W butach trza być na weselu, ale na temat kongresów w kontekście obuwnictwa żaden poeta niczego nie zapodał. 🙂
Bobiku, to moze zapoda..? 🙂
Andsolu, łuki łukami, ale obawiam się, że językoznawca, który nigdy by nie używał języka, mógłby mieć pewne problemy ze sformułowaniem swoich prac naukowych. 😈
Pytanie, czy nauczać lepiej od fundamentów czy wręcz przeciwnie, wykracza daleko poza językoznawstwo i tu również niefachowcy mogą sobie poszaleć. Bo na nauczaniu, tak samo jak na medycynie, znają się, jak wiadomo, wszyscy. 😉
Ja po okresie fascynacji eksperymentami i nowymi tryndami podwinąłem ogon i wróciłem – mniej lub bardziej – do tradycji. Nie do tego stopnia oczywiście, żeby wiedzę do głów wbijać rózgą, albo kazać wkuwać wszystko na pamięć. 😎 Ale stwierdziłem, że brak podstaw wcześniej czy później się mści i jednak trzeba o nie zadbać. A co się nad tymi podstawami nadbuduje, to już insza inszość. 😉
Nie bardzo mogę teraz rozwijać temat, bo lecę na znajome urodziny, gdzie – jak przewiduję- będzie dużo piwa, marny bufet i nudne rozmowy. No, ale życie socjalne ma swoje prawa. 🙂
Cudny prezent Kaczki dla Obamy: Memorandum w sprawie katastrofy smolenskiej.
Trza bylo jeszcze Macierewicza dorzucic, albo chociaz te blondyne spod Palacu…
No i z piekna tez sentencja przy wrzucaniu, ze polskie brudy pierzemy w domu.
Konkurs: przeloz to na angielski!
Heleno, ja podejrzewam, że myśl prezesa była tak głęboka, że nie przetłumaczy jej nawet tłumacz automatyczny. Się zatnie na słowie „polskie” i dalej będzie pisac tylko krzyżykami. 😉
Heleno, akurat po angielsku jest ten sam idiom (you don’t wash dirty loundry in public 🙂 )
A propos przemowien – podczas uroczystosci przyznania nagrod laureatom pianistycznego konkursu im. Rubinsteina przedwczoraj w Tel Awiwie, transmitowanej m.i. na Mezzo, gdy wszyscy o muzyce itd., moj szanowny minister edukacji i kultury oswiadczyl ze ten konkurs miedzynarodowy jest ciosdem dla, czy tez dowodzi ze nie ma kulturalnego bojkotu Izraela, i jeszcze to rozwinal. Az sie skulilam. To taki tym ktory usiluje lekcje obywatelstwa w gimnazjach przerobic na „bardziej patriotyczne”, bo w istniejacej formie ucza krytyki i „uczen mysli ze wszystko jest nie w porzadku”.
(…taki typ…)
Gramatyka opisowa i Chomsky? Moisciewy co to sie porobilo 🙂
Witam wszystkich przy porannej kawie.
Od czasu kiedy narobilam sie jak dzika, zeby wypic filizanke calkiem paskudnej kawy wlasnego chowu, traktuje ten napoj z szacunkiem dla uczczenia pracy jakiej przygotowanie kawy do bycia kawa wymaga. 🙂
Walesie chyba sie pomerdalo i przeszedl do innego wymiaru rzeczywistosci.
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/wizyta-baracka-obamy-w-polsce/walesa-na-festiwalu-biblijnym-z-obama-nie-bylo-o-c,1,4383709,wiadomosc.html
Smutny, maly czlowiek w za duzym garniturze 🙂
Jeśli wyjazd L.W. do Włoch był zaplanowany od dawna, to nie rozumiem dlaczego zaproszenie na „grupowe” spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych nie zostało od razu grzecznie odrzucone , tylko dopiero w dniu Jego przyjazdu?
Nie podobają mi się komentarze L.W., jak to bardzo wszystkim zależało na tym, żeby był obecny…..
Nie można oczekiwac jakiegoś specjalnego traktowania, oddzielnych spotkań w cztery oczy, jeśli wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych trwa tylko 22 godziny! 😯
Nie jestem pewien Zwierzaku.
Po pierwsze: dziś krytyka Wałęsy jest łatwa i leciutka jak piórko. Mam nadzieję, że gdy był decydentem, wtedy nie brakowało Ci argumentów, by go popierać, bądź krytykować. Ja to robiłem dość głośno, gdy z nim się nie zgadzałem. Tu akurat odnoszę wrażenie, że go rozumiem.
Jak dotąd, to jedyny facet z cojones w trakcie tej wizyty.
Od lat traktowani jesteśmy przez USA protekcjonalnie, jak wiele innych krajów. I nawet o to szczególnie pretensji nie ma co wnosić, bo to zwyczajne dzieje, dobrze też znać swoje miejsce w szyku. Ale Wałęsa jest KIMŚ na świecie i ma swoje lata. Doszedł do wniosku, że skoro Obama chce mieć z nim zdjęcie, niech coś da, a przyjaciele amerykańscy nie byli na to przygotowani, że ktoś im postawi takie warunki.
Jeżeli piszesz, że mu się pomerdało, to znaczy stawiasz go niżej i to dużo niżej, od Obamy. Błąd.
Wałęsa już od lat jest symbolem, pomnikiem, na co Obama może kiedyś zapracuje, może nie, tego nie wiemy.
Miał prawo Wałęsa do zmuszenia Obamy, by coś konkretnego z nim załatwić. Czasu jest na świecie coraz mniej, wszak koniec świata zdarza się coraz częściej, nieprawdaż?
Z wiekszoscia tego co napisales sie zgadzam, ale…
Nie wiem czy to mozna nazwac cojones, chyba ze porownamy do beretow. Mnie chodzi bardziej o dobre wychowanie niz o fakt bycia lub niebycia. Sposob i czas odmowy byl wg mnie niewlasciwy i niegrzeczny, nie tylko w stosunku do Obamy ale przede wszystkim reszty uczestnikow tej wizyty.
Bo jezeli ktokolwiek mogl ukrasc przedstawienie, to wlasnie on a on oddal to walkowerem Kaczynskiemu ze Smolenskiem w tle.
Ladnie, ze przypisujesz mu takie a nie inne motywy, ja podla jestem i mysle, ze jego motywy byly duzo bardziej personalne i duzo bardziej niskie. I bardziej krajowe.
W tej grze jest nie tylko Obama i Walesa, ale jest Polska i reszta swiata jako obserwatorzy. Jaka bedzie interpretacja tego gestu?
USA raczej wszystkich ( moze Anglia jest wyjatkiem) traktuja protekcjonalnie i we wszelkich rozmowach trzeba to brac pod uwage a nie mierzyc na wyrost swoja wyjatkowosc. Polityka ma z marzeniami niewiele wspolnego, za to duzo z reklama. Amerykanie siedza w kieszeni u Chinczykow ale nadal usiluja byc protekcjonalni wobec nich i mieszac sie w ich sprawy.
Z ciekawoscia obserwuje rozwoj sytuacji.
Z podłością Zwierzaków polemizowałbym 😉
Oddanie walkowerem Kaczyńskiemu? Nie wydaje mi się, czy byłby Wałęsa, czy nie, Kaczyński wymachiwałby Smoleńskiem i tak.
I właśnie dzięki temu gestowi Wałęsy świat może na ułamek sekundy zda sobie sprawę, że polityka po za robieniem dobrego wrażenia i ładnych zdjęć, polegać ma na załatwianiu konkretów, że w sytuacji nierównowagi jeśli nie można wygrać, to przynajmniej można dać świadectwo, że nie wszyscy na grę pozorów się zgadzają.
Stąd o interpretację tego gestu się nie martwię.
Z mnóstwem piwa i nudnymi rozmowami miałem rację. Bufet był za to znacznie lepszy niż przypuszczałem, co niniejszym doceniam. 🙂
Wino też serwowano w obfitości, wskutek czego nie zabiorę głosu na żadne sieriozne tematy, bo nie chce mi się jutro odszczekiwać albo wchodzić pod łóżko ze wstydu.
Tak że jeżeli w ogóle będę interpretować Wałęsę, to nie teraz, nie teraz… 😉
Dzień dobry, choć wygląda na pochmurny 😉
mam nadzieję, że to nie obiecanki cacanki i uraczy rośliny porządnym deszczem.
Na temat Wałęsy jak wyżej: nie teraz, najpierw porządne, powolnie celebrowane śniadanie 😆
Dzień dobry 🙂 Jeżeli Jotka jeszcze do teraz celebruje śniadanie, to mogę się przysiąść. Croissanty są? 😎
Przepraszam, że przy jedzeniu. Tylko chciałem się nie zgodzić z Bobikiem z pory nocnej. Bobiku, jeśli w ogóle o Wałęsie, to tylko zaraz po skorzystaniu z alkoholi, zanim pierwszy promil ulotni się z organizmu. Najlepiej mieć dwa albo trzy, wtedy człowiek się nie wstydzi, że interpretuje coś takiego. 😎
Ani pies, jak sądzę. 😎
Zastanowiłem się nad „gestem Wałęsy”, który był raczej gestem Kozakiewicza. 😉 Forma jego odmowy była bardzo arogancka. Oświadczenie w duchu „właściwie mógłbym zdążyć i tu, i tu, bo mi dawano rządowy samolot, ale Obamę miałem gdzieś, ważniejszy był dla mnie Festiwal Biblijny” było wobec zlekceważonego (ktokowiek by nim nie był) zwyczajnie niegrzeczne, a ja niegrzeczności nie uważam za wielki akt odwagi. Uzasadnienie „po co mi fotka z Obamą, ja mam już dosyć fotek z różnymi znanymi ludźmi” nie wskazuje na kierowanie się polską racją stanu, raczej powiedziałbym, że jest wyrazem dość sporego egotyzmu. A czy dla tej racji stanu ważniejsze było spotkanie z prezydentem USA, czy Festiwal Biblijny, jednak trudno mieć wątpliwości. Oczywiste jest, że w czasie jednodniowych wizyt prezydenckich nie załatwia się zwykle żadnych konkretów, ale wykonuje się pewne symboliczne gesty i zapewnienia, które w przyszłości dla konkretów będą bazą. Dlatego właśnie byłoby ważne, żeby człowiek-symbol na takim spotkaniu się pojawił. Choćby po to, żeby podnieść jego rangę i zwiększyć oddźwięk medialny – u nas i za granicą.
Cojones to można było pokazać spotykając się z Obamą i rozmawiając z nim jak równy z równym. I to zrobił nie Wałęsa, a Tusk, kiedy na wizowy unik Obamy, który zaczął pocieszać Polaków gadką o przyszłych o zakupach przy 5 Avenue, odpalił – Polacy znają wiele innych miejsc, w których mogą wydawać swoją forsę i to wam powinno zależeć, żeby ją przepuszczali na 5 Avenue. 🙂
Prawie przedobiednie dzień dobry 🙂
Zeen, gra się tak, jak przeciwnik pozwala 😉
Wizyta kurtuazyjna, przelotem i bez zobowiązań. Podejrzewam, że Wałęsa chciał, żeby potraktowano go w sposób szczególny, np. kwadransową rozmową w cztery oczy, a miał tylko stanąć w szeregu i być pomnikiem, pod którym złożą kwiatki. Na takie coś jest zbyt próżny, a z dobrym wychowaniem ma problem od dawna.
Łomatko, zinterpretowałem, a teraz widzę, że Wielki Wódz będzie krzyczał „wlazł pod stół i wstydził się!”
No to umówmy się, że jeszcze nie całkiem wytrzeźwiałem. 😎
Bobiku, towarzyszę 😆
Przeciwnie, zalecałbym szklaneczkę w tej sytuacji. 🙂
Dzień dobry, 🙂
tak zaczyna swój tekst z Warszawy „Spiegel Online”:
„Was hilft Ländern wie Ägypten oder Tunesien auf dem Weg zur Demokratie? Das wollte US-Präsident Obama mit osteuropäischen Kollegen in Warschau diskutieren. Doch das Treffen offenbarte Entfremdung: Ausgerechnet der Held der polnischen Demokratiebewegung gab Obama einen Korb”.
I to będzie podkreślane!
Swoją drogą bardzo jestem ciekaw, jakie to konkrety dla Polski załatwił Wałęsa na Festiwalu Biblijnym. 😈
O, mogę wyleźć spod stołu… o czymś normalnym, czyli Wałęsie (?? :lol:).
Niemożebny tłok się w pewnym momencie pod tym stołem zrobił. 😈
Ktoś mi siedział na ogonie, ale nie zauważyłem, czy to był Tadeusz, czy jeszcze kto inny. 😎
A przepraszam, w tym ścisku nie zauważyłem, czyj to ogon był! Siadłbym na łapie sąsiada!
Och, z tym śniadaniem to było tak, że najpierw jedliśmy – nie, żadnego dmuchanego ciasta francuskiego na śniadanie nie jadamy – potem piliśmy kolejne kawy, rozmawialiśmy i zrobiła się pora na drugie śniadanie 😉
Po drugim śniadaniu przyszła pora na zajęcie się obiadem 🙄
Obiad „się robi”, a ja przyszłam zagadać, ale w międzyczasie zapomniałam co chciałam powiedzieć 😯
A ponieważ postanowiłam, w żadnym wypadku, nie poganiać w ten weekend moich małych szarych, to nawet nie próbuję sobie przypomnieć 😉
Chętnie poczęstuję szklaneczką, kieliszkiem, filiżanką. Z zawartoscią of course. Zaproszę na obiad. Ale intelektualnie – pustynia 😉
Idę pilnować obiadu, przejść się po ogrodzie 🙂
Dzien dobry 🙂
Walesa odniosl polityczny sukces – zwrocil na siebie o wiele wieksza uwage swoja nieobecnoscia niz by to zrobil obecnoscia. Moze to byl jego sprzeciw nie przeciw Obamie, lecz przeciwko obecnemu rzadowi polskiemu, ktore moze wyznaczylo mu w tym spotkaniu mniejsza role niz on sam uwazal ze mu sie nalezy?
(Bobiku – „ktory moze wyznaczyl mu” 😳 )
lisku, jak rząd jest bezpłciowe i nijakie to bardzo dobrze je ono potraktowałeś.
Wszyscy łkają chyba ze wzruszenia, bo i w New York Timesie i na BBC pełno błędów literowych! Amerykanie bagatelizują brak Wałęsy, odnotowując za to, że gapie byli zaciekawieni, ale nie okazywali entuzjazmu/zachwytu (not rapturous). Kurcze, to może my normalniejsi się robimy…
Rząd wcale nie jest bezpłciowy, a Wałęsa dał fochem plamę.
Lisku, teraz już nie mogę poprawić, bo nie będzie wiadomo, do czego uwaga andsola się odnosi. 😉
Że Wałęsa swoją odmową zwrócił na siebie uwagę, nie ulega wątpliwości. Ja mam tylko wątpliwości, czy słuszne jest interpretowanie tego jako sukcesu politycznego kraju, jako działania w interesie polskiej racji stanu. Mam wrażenie, że Wałęsa wziął pod uwagę wyłącznie interes Wałęsy, a na dodatek zrobił to w niezbyt elegancki sposób.
Haneczko, a pamiętasz tę bajeczkę pana Jachowicza? 😉
Lech dał przy wizycie plamę,
olał bowiem on Obamę,
choć ten i ów w srogim gniewie,
Lechu twierdzi: ja tam nie wiem,
po co z tym nieważnym kmiotkiem
miałbym sobie cykać fotkę.
Plama głupstwo, można dodać,
lecz ton nie był bon, a szkoda. 🙄
Popieram taką aktywność nieboszczyków 😆
Bobiku, jak to jest z wami psami?
„Potem wyzdrowiał i zaczął słuchać tylko mamusi, bo mu dawała jeść, i tatusia, bo dawał
mu klapsy. A mnie nie słuchał wcale, chociaż tak się nim opiekowałam w czasie choroby.”
Witaj octalu 🙂
Z nami psami to jest tak, że my wcale nie słuchamy poleceń ludzi (chociaż oni są o tym święcie przekonani). My tylko cierpliwie ludzi uczymy, że za każde podanie łapy czy spacer w kierunku nogi należy nam się wynagrodzenie w postaci jadalnej, albo przynajmniej głaskalnej. Przy tym swój rozum mamy i nie chce nam się tracić czasu na edukowanie osób niebędących dysponentami pożądanych przez nas dóbr.
Może więc po prostu oferta tej skarżącej się osoby była mało atrakcyjna i nie ma co winić psa? 😎
Kiedyś,panie, to byli wizyty! Odkrytymi samochodami ich wozili, przed ludźmi nie chowali…. 😉
http://www.przelomy.muzeum.szczecin.pl/components/com_joomgallery/img_originals/1957-1969_7/chruszczow_20090820_1601118662.jpg
Na zdjęciu: Nikita Ch. w Szczecinie , lipiec 1959 r.
I każda prządka lub szwaczka mogła spontanicznie podbiec do Nikity z darem serca w postaci bukietu. 😈
A teraz nawet nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze istnieją spontaniczne prządki. 🙄
Bobiku, tych spontanicznych prządek w czasie tej wizyty było bardzo dużo, tłumy po prostu. Bo w czasie tej wizyty Nikita Ch. potwierdził , że Szczecin pozostanie polski.
Niejaki Walter U. walczył jak lew o to , aby Szczecin był w NRD. 🙄
Mysle raczej., ze chamski byl nie Walesa, lecz orgaizator spotkania czyli Palac wysylajac zaprosznie 48 godzin przed wyadrzeniem. Tak sie nie postepuje. Tez bym nie przjela. Pamietacie jak Prrezydent Kaczynski wtmyslil w ostatnim dniu wrxesnia Bal Prezydentow calego swia (minus Rosja) udielal na ten temat wywiadow przez nastepny mieiac, a zaproszenia wystosoal siedem dni przed planowanym na 11Listopada. No nikt sie nie pofatygowal, zas idee balu zastapil pomysl koncert piesni patriotycznych w wykonaniu placzacych wierzb.
Sama kiiedys dostalam do Londymu zaproszenie na jubileuszowy bakiet z okazji rocznicy KORu w Warszawie z wyprzedzenem… jednodniowym.Naweetnie podziekowalam.
O 48 godzinach nie wiedziałam. I nieładnie, i głupio. Po co produkują analogie do poprzedniej prezydentury?
Wałęsa wypowiadał się lekceważąco o gościu, nie o organizatorze.