Skundlony ogląd

wt., 12 czerwca 2012, 14:11

Dobry Kumpel huknął drzwiami z takim impetem, że przyciął sobie biało-czerwony szalik. Wyrwał go szybko z uścisku framugi i zakręcił nim młynka nad głową, wywijając równocześnie ogonem w takim tempie, że Bobik nie mógł nadążyć za tym ruchem ślepiami. Odszedł więc kilka kroków i ułożył się na kanapie, czekając, aż gość szczeknie coś konkretnego. Nie przypuszczał, że wywoła tym mało spektakularnym gestem święte oburzenie.
– Jak to, Bobik? – ryknął Kumpel z niesmakiem – Nie dopingujesz naszych?
– Mam z tym pewien problem – zawiadomił uczciwie szczeniak. – Jak ci skądinąd wiadomo, jestem kundlem. Mieszańcem. Czyli po matce mam zupełnie innych naszych niż po ojcu. A jak wziąć pod uwagę jeszcze dziadków, pradziadków i praprapra, to się od naszych robi aż gęsto i ciężko powiedzieć, którzy bardziej nasi, a którzy mniej. Wiesz, nie chciałbym urazić nikogo z rodziny…
– No, ale przecież nasi to nasi – zaoponował Kumpel. – Pooolskaaa, biaało-czeeerwooniiii!
– Właśnie ci usiłuję wytłumaczyć, że dla mnie to nie takie proste – wyjaśnił cierpliwie Bobik. – Rodzinna Europa. Wędrówki psich plemion. Migracje. Zesłania. Wyjazdy za kością i po nauki. Podróże. Romanse. Wpadki. Przypadki. Zresztą, o ile wiem, ty też nie jesteś taki znów całkiem jednorasowy. Miałeś chyba wśród przodków jakiegoś Borzoja?
– To było dawno i nieprawda! – obruszył się Kumpel. – Już się nie liczy. Najważniejsze, że wiem, kim jestem i kto nie będzie pluł mi w miskę.
– No widzisz, a ja nie do końca wiem – przyznał się Bobik. – I nawet nie bardzo chcę wiedzieć. W gruncie rzeczy dosyć mi z moim kundelstwem wygodnie. Gdzie nie zajrzę, tam zawsze znajdę jakichś swoich. Zwłaszcza że ich nie szukam tylko według rodzinnego klucza, a raczej według tego, czy możemy razem z sensem poszczekać. Zdajesz sobie sprawę, ile pasztetówki można się dzięki tej metodzie nachapać?
– Strasznie komplikujesz – poskarżył się trochę bezradnie Kumpel. – A to przeszkadza w kibicowaniu. Na stadionach powinien wygrywać ogląd biało-czarny, tfu, biało-czerwony.
– To nie ja komplikuję – westchnął Bobik. – To świat się zrobił taki strasznie skomplikowany. Chociaż jeśli chodzi o genetykę, chyba zawsze był. Bardziej, niż się większości naszych wydaje.