Bajka o Ciemnych Wodach
Niedawno, bardzo niedawno temu istniał w oceanie rzeczywistości prastary gród o nazwie Ciemne Wody. Ciemność była tam nie tylko wszechobecna i obowiązująca, ale również pożądana i broniona do ostatniej szarej komórki, bo wskutek wielowiekowych mutacji światło wywoływało u mieszkańców straszliwe choroby, jako to osłabienie duszy, wysypkę sumienia oraz bolesne wrzody na sempiternie. Świt nie wstawał tam nigdy, a gdyby wstał, mętność wód i tak nie pozwoliłaby odróżnić go od mroku. Ze starego nawyku wypsnęły się czasem którejś Ciemnowodziance lub Ciemnowodzianinowi takie słowa jak brzask, jutrzenka czy słońce, ale z praktyki życiowej te nieprzyjemne zjawiska zupełnie już zniknęły.
W samym środku Ciemnych Wód, w kamienicy przy rynku, żyła zacna Matka z synem Jaśkiem. Matka była niewiastą nader pobożną i tradycji wszelkich przestrzegającą, można więc było oczekiwać, że niebo w nagrodę obdarzy jej syna mnogością przymiotów ciała i duszy. Niestety, niebo się nie wysiliło. Jaśkowi brakowało zarówno urody, jak i umiejętności główkowania. Mówiąc wprost, był nieciekawym kurduplem z bardzo przeciętną inteligencją i wrednym charakterem, całkowicie pozbawionym charyzmy oraz ciekawości świata. Nawet jak na niewielkie wymagania Ciemnowodzian nie był to oszałamiający zestaw cech, toteż w życiu miejscowej społeczności Jasiek odgrywał rolę taką sobie. Szeptano po kątach, że nawet gdyby mu kto dał złoty róg, użyłby go do wbijania gwoździ i podejrzenie to nie było to dalekie od prawdy. O wartości rzeczy, które brał do rąk, Jasiek rzeczywiście nie miał bladego pojęcia.
Bolała Matka nad marną pozycją syna i modliła się tym goręcej, licząc skrycie na cud, który znienacka odmieni wszystko. I cud się zdarzył. Nie wiadomo wprawdzie, czy sprokurowało go niebo, czy raczej piekło, ale w życiu, jak wiadomo, liczą się przede wszystkim efekty. Otóż pewnego dnia coś trzasnęło, coś prasnęło i nad granice Ciemnych Wód zaczął nadciągać Wróg. Poprzedzała go stugębna plotka o niebywałym okrucieństwie, przebiegłości i tajnej broni w postaci kaganków, które nie gasły nawet w mokrym środowisku. Przerazili się Ciemnowodzianie nie na żarty, zwłaszcza że na żartach w ogóle nie bardzo się znali. Jęli szykować szable, relikwie, zaklęcia, symbole i literaturę narodową, żeby Wroga godnie odeprzeć. Nie mogli przecież dopuścić do rozplenienia się w okolicy niewielkich choćby wysepek jasności. To mogłoby oznaczać koniec ich całego, z takim trudem budowanego porządku.
Pogłoski o nadciąganiu Wroga powtarzano przez wiele tygodni, miesięcy, potem lat, symbole czyszczono i ostrzono, ale granice Ciemnych Wód pozostawały wciąż nienaruszone. Wreszcie ten i ów, znużony napięciem oczekiwania, cichcem odłożył do lamusa jedno czy drugie bojowe hasło, albo i świętość jaką zapomniał odkurzyć. Mieszkańców zwolna ogarniała gnuśność i błogie przekonanie, że rozprawianie o Wrogu unicestwia jego moc, a nawet realność.
I na to właśnie przebiegły Wróg czekał. Wdarł się w granice Ciemnych Wód wtedy, kiedy najmniej go oczekiwano. Zaatakował zdrowym rozumem i pociskami logicznymi, a później rozrzucił po całym grodzie setki swoich wodoodpornych kaganków. Drżały od tego w posadach uświęcone obyczaje, więdła mowa-trawa i okopy świętej trójcy rozpirzały się w drebiezgi. Na domiar złego rytualne zaklęcia Ciemnowodzian okazały się zmurszałe, relikwie zetlałe, symbole zleżałe i zdawało się, że nie ma mocnych, którzy potrafiliby sobie z siłami jasności poradzić. Trupy obrońców zasłały pobojowisko i tylko niesprzyjające warunki ekologiczne sprawiały, że nie rozdziobywały ich kruki i wrony.
Jasiek w bohaterskiej obronie Ciemnych Wód z początku nie wziął udziału. Prawdę mówiąc, po wczorajszym głowę miał jeszcze cięższą niż zwykle i niczego nie pragnął tak bardzo, jak porządnie się wyspać. Aliści zgiełk bitewny coraz bardziej stawał w poprzek jego potrzebie, podchodząc coraz bliżej i nie pozwalając skołatanej czaszki do poduszki przyłożyć. Znosił to Jasiek przez czas jakiś, aż nie wytrzymał, zerwał się w złości z łoża, wyskoczył na rynek i z całej siły tupnął w dno, wzniecając ogromną, zasłaniającą wszystko chmurę wirującego w wodzie mułu.
Kaganki Wroga zasyczały i zaczęły bezradnie gasnąć. Inteligentne pociski traciły orientację w mulistej zawiesinie, gubiły drogę i coraz częściej nie trafiały do celu. A zdrowy rozum, widząc, co się dzieje, wziął nogi za pas i odmówił uczestnictwa w jakichkolwiek starciach.
Jasność została może nie do końca pokonana, ale przynajmniej na pewien czas skutecznie wyparta i nikt nie miał wątpliwości, kto miał w tym największą zasługę. Wdzięczni obywatele zastanawiali się nad obwołaniem Jaśka królem, ale nawet w najciemniejszej wodzie można było zauważyć, że do tego to on się kompletnie nie nadaje. Został więc Pierwszym Publicystą Ciemnych Wód, ze stałą kartą wstępu do słusznych mediów, co spodobało się zarówno jemu, jak też jego pełnej cnót Matce. Ciemnowodzianie zaś spali od tego czasu spokojnie – wiadomo było, że gdyby co do czego, Jasiek zawsze sobie poradzi przy pomocy dna i grubej warstwy mułu.
Już, już czytam bajkę! 🙂 Tylko najpierw podziękuję za toasty – naprawdę nie wiem, czym sobie zasłużyłam, 😳 ale bardzo mi miło i – oczywiście – już z Wami piję. 😀
A, Łabądku, o Twoim poinformowaniu pisałam zupełnie… no prawie zupełnie 😉 bez podtekstów. Bo raz, odpowiedziałaś Tadeuszowi, dwa, choć się nie pokazywałaś, to jednak wiedziałaś, że padło pytanie, na które znasz odpowiedź oraz trzy, wiedziałaś też, czego należy życzyć Bobikowi. Łabądek z bajki. 🙂 Znacznie lepiej poinformowany, niż się, skromnie, przyznaje. 😉
Myślałam o Tobie, kiedy w Polityce pojawiały się artykuły o polskich cudach i potworkach architektury – ciekawa byłam Twoich typów.
O, Aga już tutaj. No to i ja zdrowie Agowej promienności piję tutaj. 😀
Zasepilem sie po przeczytaniu Bajki o Ciemnych Wodach. Jako Kot o udokumentowanych sympatiach antyczarnowodzianskich wolalbym widziec inne zakonczenie. Naprawde szczesliwe czyli im gorzej tym lepiej. Za machnieciem czarodziejskiej rozdzki Jaskowi wszystkie bolesne wrzody na sempiternie przenioslyby sie na jezyk i pokryly go tak doszczetnie, zeby juz przestsl mowic i wydawal z siebie wylacznie mlaskanie.
Moze od tego i nie zrobiloby sie jasniej w Ciemnych Wodach, ale Jasiek pojechalby na leczenie zagranice i nie macil Czarnej Wody. Po jakims czasie Czarnowodzianie zaczeliby przemawiac do siebie ludzkim jezykiem, zaprosili Wroga aby zlozyl Wizyte Panstwowa i zawarli z nim jakies przymierze. Wrog przyslalby sprzet odmularski, literaure o oczyszczaniu wod, bogatym w mineraly mulem uzyznil pola i zasial na nich wielobarwne kwiaty, ktore przyciagalyby wycieczki z calego swiata.
Przewrotny Bobik. 😉 Właśnie miałam napisać, że to dobre zakończenie, to będziemy sobie musieli sami dopisać, ale widzę, że Kot Mordechaj nie traci czasu i już się wziął do roboty. To ja poświecę. 🙂 http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c2/128_Xenon_lights_.jpg
A gdyby zamiast odmularskiego, przyslali sprzęt wolnomularski? 🙄
Mordko, Ty byś chciał bajki bajkowej, a ja nawet w bajkach jestem realistą. 🙄
Ale dzięki mojej nieuleczalnej skłonności do realizmu w bajce mogły być trupy i wszystko. 😈
Sprzetem wolnomularskim, jesli dobrze przypominam sobie to jest cyrkiel i katownik. Tez sie przyda, bo Czarnowodzianin, jak pamietamy z literatury narodowej „…wyprowadzic nie umie komina, w ogrodzie krzywo zakresla kwatere…”
Miały być trupy i wszystko, ale miał być też happy end, a nie realistic end
Ad Kot Mordechaj 9 maj 12, 21:13
To chyba czytanka dla klas pierwszych o chrystianizacji Polski.
No i jest happy end: happy dla Publi Cysty. 😈
Kocie, czy Furkot nadal ma prawo do bycia nie w formie? Jemu wyjeto baterie. Kot nie działa. To znaczy czasem wstaje i pochodzi kawałeczek, ale nadal troche niepewnie, jakby nie miał siły. I cały czas leży mi na kolanach. I nie pije, w ogóle.
Ad Kot Mordechaj 9 maj 12, 21:13
I to dla obszaru średniowiecza na zachód od Odry
Ma prawo. Jutro powinien poweselec i wlaczyc furkot. Nie denerwuj sie, choc wiem jakie to trudne. Musial dostac spora dawke tego jasia. Postaw mu gdzies blisko miske z woda, ale nie denerwuj sie jesli dalej odmowi picia. Wszystko jest w normie – do jutra.
Dobrze, że chociaż Aga się zna na bajkach. 🙄 Zakończenie powinno być szczęśliwe dla bohaterów, a bohaterami są przecież Ciemnowodzianie, za szczególnym uwzględnieniem Jaśka. No, chyba nie myślicie sobie, że Wrogowi można by przypisać bohaterskie, czy w ogóle jakiekolwiek pozytywne cechy? 👿
Klakier, ja bez wypracowania z Twojej strony nic a nic nie lapie. Sorry. 🙁
Vesper, pamiętam, jak Bobik opowiadał o Pręgowanej po narkozie – długo dochodziła do siebie. Sila po – nomen omen – głupim jasiu – też potrzebowała dużo czasu, a Kot Mordechaj pisał dziś wcześniej, że Furkot powinien być sobą jutro. Cierpliwości. 🙂
Bo ja jestem niestety lajkoniczny.
Czasem zwierz po głupim jasiu z miski nie pije, ale chętnie obliże mokry palec.
No dobrze. To juz się nie denerwuję, tylko korzystam, że można go miziać do woli 🙂
Koty są podobno leniwe – a Mordechaj znowu trzy długości przede mną! Chyba upoluję jakiegoś brokuła na kolację, dla odbudowania zasobów energii, bo ile tak można nie nadążać. 🙄
Koty nie są leniwe, tylko pracują w branży wypoczynkowej. Kiedy mieszkanie nie jest dość nawypoczywane, czyli ukocone, one muszą je powypoczywać, czyli ukocić. Metr kwadratowy po metrze kwadratowym. Kiedy jedno miejsce jest już wystarczająco ukocone, można się przemieścić w inne, by je ukocić. To jest bardzo żmudna praca. Podeslałabym Bobikowi zdjęcie kota przy pracy. Umieściłbyś na picasie, Bobiku?
Vesper, dziękuję! To znakomicie wyjaśnia, dlaczego, nie mając kota, muszę, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, bohatersko walcząc ze swą aktywną naturą, wykonywać kocie obowiązki! 😆
Vidze, Vesper, ze robisz blyskawiczne postepy.
Ucz sie, ucz! 😈
Wypracowanie domowe
Temat: O czym mówi Kot Mordechaj w swej bajce?
Bajka Kota Mordechaja sprawiła mi dużo kłopotu. Ale dopiero Mama mi wyjaśniła, o co chodzi w tej bajce. Otóż pradawni Polacy nazwali tak Niemców, bo mowa dla nich była niema. Jak i dla Niemców mowa polska była mlaskaniem połączonym ze zgrzytaniem. Polacy prowadzili wciąż walki z Niemcami, którzy chcieli zagarnąć nasz kraj. Ale mądry książe Mieszko pojechał do Czech i sprowadził mądrych ludzi mówiących po łacinie. Z czasem ten język stał się językiem ludzi wykształconych.
Wiele lat potem, kiedy książę Bolesław władał naszym krajem zaprosił do siebie Ottona III, który złożył wizytę państwową i zawarł przymierze.
Mnisi, którzy podbudowali klasztory nauczyli mieszkańców, jak meliorować pola i na polach zakwitły maki i chabry. Mama mówili, że to od Chrobry.
Od tamtego czasu nie jeden raz z dalekiego świata przyjeżdżali cudzoziemcy do Gniezna, aby pielgrzymować do tego miejsca.
Mama jest jednak bardzo mądra. Bez Niej nie zrozumiałbym bajki Kota Mordechaja.
Bo ja jestem pojętna dziewczynka, Mordko 😉
Vesper 😆
Aga 😆
Dziewczyny zapewniły mi masaż najwyższej próby 😆
Zdjęcia podeślij, Vesper. Jak nie będę się akurat uczył na kota, to zamieszczę. 😈
Się uczyć nie musisz Bobik, Tyś Kot Honorowy 😉
To prawda, ale teraz chcę jeszcze zostać Kotem Profesjonalnym. Vesper opis zawodowych obowiązków Kota mnie zachęcił. 😆
Podesłałam. Jako materiał do zajęć praktycznych.
Bajki jeszcze nie czytałam, ale z najwyższą przyjemnością wypiję toast za całe Bobikowo, ze szczególnym uwzględnieniem każdego z Was. 🙂
Bardzo mi brakuje nawypoczywanego mieszkania.
A Aga jest promienną osobą pełną ciepłego humoru, to oczywista oczywistość. 😀
Problem się pojawia, gdy trzeba wyjechać. Od kiedy córcia się na studia wyniosła do stolicy, zostaliśmy sami i nie mamy z kim zostawić zwirza, a on jest wyjątkowo niepodróżny. Za nic do auta, a jak siłą, to dzieją się takie rzeczy… sodomia z gomorią i muchą cece to pikuś. No nie ma z nim podróży.
– nie chcesz świata zobaczyć?
– a po co, to ja jestem światem…
A nawet wszechświatem
Było dziś radośnie, bo byłem w Krośnie 😆
Łabądka nie widziałem 😉
🙂
Oto Furkot podczas ciężkiej pracy w branży wypoczynkowej:
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/CudzeKoty#5740639323752815234
i tu też
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/CudzeKoty#5740639298251307586
Ile to bidne zwirze się natyrać musi, byśmy się dobrze poczuli…
Tytan Pracy.
To po coś Ty, zeen, jeździł do tego Krosna? 😯
Być w Krośnie i Łabądka nie widzieć, eee… 🙄
A ile jeszcze zostało do ukocenia! Na całe życie wystarczy pracy. Ale przyznać trzeba, że zabrał sie chłopak rzetelnie do roboty, jak tylko wylazł po raz pierwszy z transportera.
A specjalnie pognałem… fujara ze mnie…
Właśnie miałam Cie o to samo zapytać, zeenie. Chyba musisz jeszcze raz pojechać
No będę musiał. Ale jutro muszę obrobić wał Brzycha, to całkiem inna mańka. Ale wrócę i wezmę kawałek chleba, żeby sprawdzić Łabądka 😉
Vesper, a czy Furkot przy nawypoczywaniu mieszkania ma tak świetną pracę nóg jak Pręgowana?
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/ZwierzynaWDomuIWZagrodzie#5740644722421805234
A potem na skróty do Suwałk 😆
Niestety, nie znaleziono strony
nie znaleziono
Ups, nie ma katalogu Zwierzyna w domu i w zagrodzie. 🙁
W Suwałkach jest zimno, może wybierz sobie inne skróty.
Jak mnie się od czasu do czasu trafia gratka ukocania, to później jest mi bardzo smutno.
Mam z tego nawypoczwania kątów dodatkowy plus dodatni, że ukocają się wszystkie zakamarki, gdzie odkurzacz się nie wciśnie.
Teraz strona powinna być do znalezienia. Zapomniałem upublicznić dom i zagrodę. 😳 Ale już jedno i drugie jest publiczne. 😈
Nie, pręgowana ma lepszą. Furkot umie za to pięknie podwijać przednie łapki, żeby wyglądać Rozczulająco
A tutaj też fajny kot:
http://www.youtube.com/watch?src_vid=oiDjq5XGsPs&annotation_id=annotation_743002&v=I_COpy-5j68&feature=iv
Proponuję, żeby nie rozpoczynać dyskusji, który kot ma większą biegłość w wyglądaniu Rozczulająco, bo szans na jej w miarę zgodne zakończenie nawet najmniejszych nie ma. 😆
Eee, to proste – własny 😉
Bo ja wiem, czy tylko? Mordka niby heleński, ale też mnie czasem rozczula. 🙂
Dobranoc ) <- to jest uśmiechnięty księżyc
🙂 <- a to ja
To on już na stałe został Furkotem? 🙂
Raczej tak
O rany, alescie sobie popisali! Niestety, musze leciec na tzw miasto. Tylko na marginesie do vesper, wiele wpisow temu…
Bardzo rzadko zostawia sie na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym dzieci, przynajmniej tutaj. Szczerze mowiac nie slyszalam o zadnym takim przypadku w mojej tu zawodowej karierze czynawet wsrod znajomych czy nawet w prasie. Szpital psychiatryczny, nawet dzieciecy, to nie jest naturalne srodowisko, gdzie mozna obserwowac dziecko, ktore sie rozwija. Obserwacje nalezy przeprowadzac w warunkach naturalnych, rodzinie, klasie szkolnej, zabawie z dziecmi czy co tam jeszcze, ale ja jeszcze nie slyszalam, zeby dziecko z ZA czy Autism Spectrum, bez ciezkiej psychozy, wymagalo obserwacji w szpitalu. Zawsze nalezy szukac drugiej opinii, jesli ktos to zaleci.
Ciesze sie, ze Furkot jest pod dobra opieka i bedzie dochodzil do siebie.
Pozdrawiam wszystkich i lece…
Na zdrowy rozum, Króliku, powinno być tak, jak piszesz. Ale kiedy przeczytałem o tym dziecięcym szpitalu psychiatrycznym, to zwątpiłem w jakąkolwiek władzę zdrowego rozumu nad rodzajem ludzkim. Już nawet nie mówię o współczuciu, sercu, przyzwoitości i innych takich rzeczach. Tylko o odrobinie rozumu. 🙁
Dzisiaj przeczytalam i ten artykul, o dzieciecym szpitalu psychiatrycznym, ktory mna poruszyl, i drugi artykul o szpitalu psychiatrycznym dla doroslych, ktory tez opisywal okropne miejsce, gdzie na pewno nikt z pacjentow nie mial szansy wydobrzec – nie w takich warunkach.
No, ale zeby nie bylo za ciemno, podrzucam biografie Temple Grandin, o ktorej myslalam pare dni temu, czytajac o okrutnym uboju zwierzat. Temple Grandin jest dzialaczka na rzecz humanitarnego traktowania zwierzat, takze w ostatnich momentach ich zycia. A przy tym, przykladem, jak dobrze moga sobie w zyciu radzic osoby ze spektrum autyzmu (choc oczywiscie wiele zalezy i od wczesnej interwencji, i od stopnia autyzmu, i od pomocy otoczenia – ona miala swietna, oddana sprawie matke).
http://en.wikipedia.org/wiki/Temple_Grandin
Nie bez przyczyny szpitale psychiatryczne, ktore w duzej czesci pelnily role zakladow psychiatrycznych pozamykano wiele lat temu. Moja pierwsza praktyka zawodowa byla w b. na owe starozytne czasy nowoczesnym szpitalu na Nowowiejskiej w Warszawie. Byl to szpital tzw otwarty. Do dzis pamietam niektorych pacjentow tego szpitala. M.in. Pana Janeczka, ktory w wieku 50 lat i po przezyciu w roznych zakladach psychiatrycznych od poznych lat nastoletnich mial w osobistym majatku tylko pidzame, w ktorej go przywiezli z kolejnej placowki. Pierwszy prezent w zyciu dostal od odzialowych pielegniarek, na urodziny: zegarek. Ile to bylo szczescia.
Bardzo sie zasepilam nad tymi wspolczesnymi tragediami w szpitalach psychiatrycznych. Wogole nad stanem opieki i traktowania pacjentow psychiatrycznych, szczegolnie tych pozamykanych w wiezieniach za drobne przestepstwa, z nierozpoznanymi i nigdy nie leczonymi schorzeniami, czesto postrzeganymi jako zwykle lamanie roznych skomplikowanych regul, wieziennych i innych i przepisow. Mielismy wlasnie tzw inquest w Ontario w sprawie smierci 19-letniej dziewczyny w super nowoczesnym wiezieniu. Okazalo sie ze trzy lata siedziala w izolatkach i byla przenoszona z placowki do placowki po calym kraju. Jej kryminalna kariera zaczela sie od rzucenia jablkiem z dachu domu w listonosza w wieku lat 16-tu.
Dzień dobry 🙂
L pozdrawia B, G, K, L, P, S, T, W, V etc. 😀
Brykanie pozostawiam profesjonalistom
Bry! Kanie zostawiam Rysiowi!
Jak specjalista to specjalista!
Wilno pozdrawia Polske, Niemcy, UK, USA, Australie, etc 🙂
Wilno nie miec polska literki.
Dalej WIlno ladne. Dalej zapuszczone.
Slonce. 🙂 Praca 🙁
Priwiet!
brykam 🙂
czuje sie pozdrowiony, o tak 😀 😀 😀
dobry dnia poczatek 🙂
brykam
06:37, 48, 59 ?????
pomysle o
szeleszcze
szeleszczaca herbate i inne zabieram na balkon jest sniadaniowo 🙂
Tereny Zielone czekajcie 😀
brykam fikam
Dzień dobry. 😀
Zaskakująca wczorajsza informacja dnia:
„Großflughafen bleibt Großbaustelle“.
Czegoś takiego w Niemczech się nie spodziewano.
Jak to logistycznie rozwiążą? Bilety zabukowane przecież od dawna na samoloty z nowego lotniska.
Labas! 🙂
Powitałem Wilno (informacja dla czepialskich: wiem, że konwencjonalne dzień dobry to by było labas rytas, ale wśród nienapuszonych Litwinów bardziej cool jest powiedzieć samo labas, czyli coś w rodzaju bry).
Nie powitam Phenianu ani Adis Abeby, bo nie umiem. 😳
Ziąb bez zmian.
Ja ze zmianami. Znowu o dzień starszy. 🙄
Mar-Jo, widziałem wywiad z Wowereitem, w którym spokojnie tłumaczył, że na budowach zawsze mogą się zdarzyć niespodzianki i opóźnienia (prawda, sam to dobrze znam), a z pasażerami nie ma problemu, bo załatwiono, że będą lądować na dwóch pozostałych lotniskach.
Fakt, że media usiłowały z tego zrobić straszny skandal (gefundenes Fressen!), ale ludzie w większości przyjęli sprawę dosyć easy, na zasadzie: jak tylko będzie gdzie lądować, to nie ma co tracić czasu i nerwów na rozdzieranie szat.
O przesunięciu otwarcia lotniska zadecydowały względy bezpieczeństwa. Coś w praniu okazało się nie takie jak w planach i groziło ewentualnymi późniejszymi obsuwami, więc władze Berlina wolały odwołać z szumem zapowiadaną imprezę inauguracyjną, niż narazić zdrowie czy życie pasażerów. Znaczy, Berlin odmówił postawienia wioski potiomkinowskiej. U mnie Wowereit zyskał tym pociągnięciem pełny szacun, nie po raz pierwszy zresztą.
@Bobik: „Ja ze zmianami. Znowu o dzień starszy”.
Ja od wczoraj o rok starsza. 😀 I żadnej zmiany nie odczuwam. 😀
Bobiku, Pan Nadburmistrz ma u mnie wysokie notowania.
Ale ta operacja nie będzie tak łatwa i prosta. I pociągnie za sobą straty przewoźników. Jasne, że decyzję ( o przesunięciu terminu) podjęto słuszną.
Oczywiście, nikt nie jest z takiego obrotu spraw szczęśliwy. Ale nawet mówiące o skandalu media nie robią z tego narodowej katastrofy i dowodu na to, że jak najszybciej trzeba zmienić całą władzę, która „się nie sprawdziła”, a nawet okazała się zdradziecka.
Oj, przydałby się tym Niemcom Prezes. Już on by ich nauczył, jak się wykorzystuje niedociągnięcia onych. 🙄
Mar-Jo, orokstarszość zdecydowanie zasługuje na toast, ale o tej porze chyba tylko kawowo-herbaciany. 😉
Najlepszego! 😀
Dzień dobry. Herbaciano-herbatnikowy toast za orokstarszą Mar-Jo 🙂
Dziękuję bardzo. 😀
Ogród czeka. Po południu ma padać.
A wieczorem próba chóru. Lubię te próby coraz bardziej! 😀
dwie herbaty, dwa toasty dla orokstarsza 🙂 🙂 🙂
(i kwiatow narecza 😀 )
Och, jak on cudnie manipuluje swoją owczarnią:
http://deser.pl/deser/1,111858,11692837,Ojciec_Rydzyk_nazwal_sluchaczke_Radia_Maryja_idiotka_.html
😈
taki to juz jest ten B. 🙂 malo niemiecki 😀
lepiej z poslizgiem niz z brakami ale w terminie 🙄
No proszę, szklanka może być do połowy pełna, albo pusta. 😆
Osobiście mam dość narzekania i straszenia.
Widzę np. w GW, że znacząca część artykułów, to są nie zdążyli, nie zdążą, zawalili, zawalą, produkcja spadnie, banki zbankrutują, kredyty podrożeją, świat się z nas nabija, biją Polaków, nie chcą nas, okradną, oszukają, omamią, zabiorą, zdradzą.
Wena w tym temacie dopisuje.
Wg mnie dziennikarze i 'dziennikarze’ są najbardziej zagrożoną grupą zawodową i przenoszą w ten sposób swoje frustracje na opis świata.
A poza tym, o czym pisać, o czym pisać, a tu można bezpiecznie być prorokiem katastrofy i zawsze jakieś wierszówki wpadną.
Tym optymistycznym akcentem witam Bobikowo i znikam. 🙂
Jak sie czuje Furkotek?
Przeczytałem to:
http://wyborcza.pl/1,87648,11681370,Hymn_na_Euro_2012__Panie_z_Jarzebiny_sa_zmeczone.html?as=1&startsz=x
i odkryłem jeszcze jeden powód, dla którego to Koko mi cosik nie pasuje. Jakiś zasadniczy fałsz w tym jest. Panie z Jarzębiny kibickami nie są, piłkę mają gdzieś, tej całej Europy chyba nie lubią nie czują z nią wspólnoty… No, czysta cepeliada, czyli jak zrobić szmal na pseudoludowych udawankach.
Kiedy kibice ryczą Go West! albo Jak długo na Wawelu też mnie nie zachwyca, ale w tym jest przynajmniej coś autentycznego, jakieś prawdziwe przeżycie. A Koko to – sięgając do nazwy z czasów kartkowych – wyrczek, czyli wyrób czekoladopodobny. 🙄
Dziękuję, Furkotek doszedł do siebie. Z wczorajszej przygody została mu tylko jedna bardziej leniwa powieka. Jak już zupełnie otworzy szeroko oczy, to są takie same, ale gdy przymyka, to jedno jest wyraźnie mniejsze od drugiego. Ale może i to do jutra przejdzie.
Kocie, czy Ty skaczesz na kuchenne blaty, gdy Helena coś pichci? Bo wiesz, to jest Niebezpieczne, można na siebie wylać garnek wrzątku i ja bym chciała mojego kota nauczyć, żeby tego nie robił, tylko nie wiem jak.
Cierpliwością i pracą… narody się bogacą.
Czy kociego da się nauczyć, tego najmądrzejsi ludzie nie wiedzą, ale próbować trzeba. 😀
Cepelia jak cepelia, ale derektor Malinowski z muzeum, odpowiedzialny za Koko, mówi tak:
Głosy krytyczne? Prawdziwa sztuka, coś awangardowego zawsze wywołuje oburzenie.
Dalej jest o impresjonistach, znaczy wykształcony człowiek. 🙄
Kot Mordechaj może mnie uznać za straszliwego brutala 😳 , ale ja Pręgowaną zdecydowanym (i według mnie wcale nie brutalnym) ruchem zrzucałem z blatu, równocześnie prychając na nią, co w piśmie bardzo trudno oddać. Było to coś w rodzaju pszgżbżpszpss! Po kilku tygodniach kwasów i dąsów przestała wskakiwać przynajmniej w mojej obecności, choć pod nieobecność dalej robi, co chce. Uznałem więc, że zawarliśmy kompromis i na tym działania pedagogiczne w opisanej dziedzinie zakończyłem. 😎
A skąd się wzięło imię Paskudy, jak myślicie? 🙂
Ale się obśmiał z tego muzealnego kawałka, co go Wódz przytaszczył. 😆
Też zrzucam, ale nie byłam pewna, czy tędy droga. Nauczę się też prychać 🙂 Aaa, i jeszcze jak mówię „zejdź” i wskazuję podłogę dowolnym akcesorium kuchennym trzymanym właśnie w dłoni, to Furkot zeskakuje. Wykonany samą ręką, gest ten nie przynosi żadnego skutku. Czyli treser dzikich kotów musi mieć jednak bacik 😉
Leitkultur in Deutschland ist nämlich eine Kultur des Zusammenlebens: Sie heißt Demokratie, Rechtsstaat und Grundrechte. Diese Leitkultur fordert nicht nur Toleranz, sondern Respekt von beiden Seiten, von Alt- und den Neubürgern. Zum Respekt vor dem Anderen gehört es, ihm nicht seine Religion, Kleidung, Lebensgewohnheiten wegzunehmen. Respekt vor dem Anderen setzt aber voraus, dass der Andere die heiligen Bücher, wie immer sie heißen, nicht über oder gegen die Grund- und Menschenrechte stellt.
http://www.sueddeutsche.de/politik/salafisten-und-rechtsextreme-in-deutschland-zwei-extreme-die-sich-aehneln-1.1353258
dla frakcji (Bobik wspominal o Salafistach i proNRW) 🙂
Mam gdzies prawdziwe, nie wirtualne zdjecie zrobione przez Stara w czasie inspekcji wyciagnietego wlasnie z pieca nadziewanego kurczaka. Sam bylem w kuchni, nikt sie tym kurczakiem nie interesowal, zatem naturalna rzecza bylo, ze sprawdzalem. Stara weszla i tylko sie rozesmiala. Kiedy indziej udalo mi sie zniesc podobnego kurczaka z blatu i wypastowac nim podloge. Swiecila sie bardzo pieknie. Stara byla wsciekla. ale bala sie podniesc na mnie glos, bo w drugim pokoju byla E., ktroa takich rezczy nie toleruje.NIE MA PODNOSZENIA GLOSU NA KOTA. NIE MA „STRACANIA” KOTA Z BLATU. Jedyne wiec co mogla zrobic, to powiedziec glosem udajacym stanowczosc: Mordka, nie! i deliaktnie biorac mnie na rece przeniesc w inne miejsce.
E. pozwala mi robic wszystko. Wchodzic na stol obiadowy tylnymi lapami, drapac droga, obita pieknym materialem skrzynie, spac na kaszmirach. Gemeralnie E. jest LEPSZA MATKA, nie da sie ukryc.
Stara ma rozne t.zw. reguly, przy ktrych sie upiera, ale krzyczec sie nie wazy. Wiec ja tych regul przestrzegam jak ona jest w zasoegu wzroku.
Ale jak jej nie ma, to oczywoscie dokumentnie olewam.
Taki Wowereit to ma mnóstwo szczęścia, że w najbliższym studio telewizyjnym nie czyha jakiś germański Kaczyński, żeby mu powiedzieć, jakim jest totalnym nieudacznikiem.
A co do dziennikarzy, co to Siódemeczka pisze, że przelewają własne frustracje – myślę, że sprawa jest prostsza. Forsa, kochani. Oglądalność. Reklamy. U nas, niestety, wbrew deklaracjom, wciąż doskonale ogląda się wszelakie nieszczęścia, nawalanki i narzekania.
Bobiku, Psie, czy istnieje psia reinkarnacja? Mam wrażenie, ze w mojego Rumika wstąpiła dusza nieodżałowanej wariatki Bety. Psinka wszystko robi tak jak ona robiła, reaguje jak ona i nawet ostatnio zaczął bać się wiertarki…
Córka znajomej tak ponoć zdefiniowała poezję: „Poeta poetuje vicewersy i powstaje katastrofa.” Spytałam, dlaczego dają dziecku do czytania Wencla i Rymkiewicza. 😈
Vesper, Sila nauczyła się, że blaty w kuchni są jedynym miejscem, gdzie nie wolno jej chodzić – i nie chodzi, gdy ktoś patrzy. 😉
Zdrowie Mar-Jo! Ha! Już po 13! 😛
Faktycznie, Mordka w mojej obecnosci chodzi jak po sznurku. Wie co to jest „nie!”.
A czego oczy nie widza, tego sercu nie zal. Podobnie bylo z Pickwickiem. Kiedys, kiedy stol byl zastawiony na przyjecie gosci, znalazlam go stojacego tylnymi lapami na krzesle, przednie na stole i nos wyciagiety w strone gefilte fisz. Kiedy go zapewnilam, ze dla Kotow tez jest zarezerwowany kawalek, spokojnie wyszedl z pokoju. One dokladnie wiedza, kiedy Kot nie bedzie skrzywdzony.
Aga, nie badz dzieckiem. 😈
Jeszcze z życia zwierząt. O inteligencji psa.
Rumik od dawna chce mieć dzieci z naszą Kicią, czego ona raczej nie akceptuje. Ostatnio Kicia zajmuje wygodny kojec na podłodze i kładzie się na nim tak blisko ściany, żeby sobie zabezpieczyć tyły. Jeśli Rumika coś akurat zeprze na te dzieci, ma kłopot z dopadnięciem Kici od właściwej strony.
Ale poradził sobie, dzielny pies, myśląca trzcina. Kojec dziesięć razy większy od siebie (po dużej Beci) łapie małymi ząbkami i wytaszcza, sapiąc na środek podłogi. No i już ma dostęp.
Niestety, z reguły kończy się to wszystko mordobiciem, a nie prokreacją.
Pragne zapewnic, ze jak wszyscy inni zawodowcy – lekarze, maszynistki, kelnerzy i powiesciopisarki, dzienikarze tez pracuja dla pieniedzy. Ale to nie to samo, co informowanie „dla forsy”. Dla ogladalnosci tak, bo ogladalnosc (czytalnosc, sprzedaz gazet) jest czyms wysocie pozadanym. Jako czytelniczka doskonale potrafie olac reportaz o czyms co jest normalne i codzienne, ale burzy sie we mnie krew kiedy czytam jak sa traktowane osoby niepelnosprawne w zamknietym zakladzie albo, ze czowiek pogryzl psa.
I prawda jest, ze redakcje oczekuja, ze material zamieszczony w gazecie czy wyemitowany w telewizji zatrzyma czyjas uwage, a nawet wzburzy krew. W przeciwnym razie zawod dzienikarza stracilby sens i racje bytu.
Mozna te zawod wykonywac lepiej lub gorzej, byc bardziej uczciwym lub mniej, uzywac slow takich albo innych, ale nie mozna dziennikarzowi robic zarzutu, ze robi to dla forsy czy ogladalnosci. Wiekszosc ludzi idzie do tego zawodu nie dlatego, ze jest swietie platny (dla 99.9% dziennikarzy wcale nie jest), ale dlatego ze nosza w sobie przemozna chec OPOWIADANIa o swiecie, naprawiania go, zwracania uwagi na to wszystko co byc nie powinno.
Psia reinkarnacja? Temat mało mi znany. Ja się w każdym razie w nikogo ciekawego nie wreinkarnowałem. 🙁 A szkoda – rodzina zawsze mi wypomina, jakim genialnym psem był Puszkin. Gdyby wstąpiła we mnie jego dusza, miałbym z nimi znacznie łatwiej. 🙄
A z prokreacją od razu widać, że Rumik jeszcze większy szczeniak ode mnie. Jak dojdzie do mojego stadium rozwoju, to będzie już wiedział, z kim się opłaca próbować, a na kogo/co szkoda wysiłku.
Ja wierzę, że część, może nawet bardzo duża, dziennikarzy wybiera ten zawód z pobudek idealistycznych. Ale jednak nie wszyscy – i nie wszyscy też potrafią w tych pobudkach wytrwać. Znam takich, którzy trafili do dziennikarstwa dosyć z przypadku, z chęci „bycia ważnym” (a do biznesu czy polityki zdolności nie mieli), znam też takich, którzy po jakimś czasie zgorzknieli, zniechęcili się czy scyniczeli i zaczęli się przejmować tylko forsą albo gierkami karierowymi. Najlepiej nie generalizować ani w te, ani wewte. Są tacy, a są też inni. 😉
Odróżniłbym też poruszający temat od taniej sensacyjki. Ten pierwszy trzeba umieć „unieść”, tę drugą potrafi zasygnalizować byle dziennikarska lebiega. Doda ma nowe cycki! Minister zdrowia mordercą pacjentów! W Durnoryi zawalił się sroc – kto winny?!
O motywacjach – dla forsy czy nie dla forsy – nie chcę rozstrzygać, bo i tak nie wlizę w duszę każdego dziennikarza. Co więcej, nie widzę powodu, żeby włazić, bo jeżeli ktoś za dobrą robotę dostaje dobrą forsę, to wszystko jest w porządku. Nie wydaje mi się natomiast w porządku, kiedy media naciskają na dzienikarzy, żeby robili złą robotę, czyli przynosili głównie wstrząsające wieści o cyckach Dody i srocu w Durnoryi, bo ciemny lud ponoć to najchętniej kupi.
W sumie zmierzam do tego, że powinien być w mediach jakiś rozsądny balans między funkcją usługową i edukacyjną. Bo przegięcie w jedną stronę ściąga na bruk, a w drugą do upupiającego bajorka dydaktyzmu (a czasem propagandy). Ja dobre media i dobrych dziennikarzy poznaję m. in. po tym, że jakoś sobie z łapaniem tej równowagi potrafią radzić.
Nigdy nie twierdzilam, ze wszyscy ida do zawodu dziennikarza z pobudek idealistycznych. Ja zpewnoscia nie szlam z idealizmu ale z dwoch pwpdow: nie umialam pisac na maszynie (do dzis) oraz jestem z natury opowiadaczka i lubie kiedy w czasie oowiadania jestem w centrum uwagi. Tak zw. „zaangazowanie” przyszlo pozniej, kiedy sie polapalam, ze mam nadzwyczajna wladze 🙂 wynikajaca z samego faktu, ze beda mnie czytac tysice ludzi. Jesli chodzi o „zgorzknienie” to za cale zycie spotkalam tylko jedna taka osobe: lubelska przyjaciolke w lat mlodosci, Monike Siemion. Kiedy spotkalam ja po wielu latach, okazalo sie, ze przestala pisac i zostala (jak cala jej rodzina w poprzednich pokoleniach) chlopka na podlubelskiej wsi. Bylam wstrzasnieta, a na moje pytanie”dlaczego?” Monika odpwoiedziala: Za PRLu, kiedy dochodzily mnie sluchy, ze jakis urzednik gminy czy powiatowego komitetu partyjnego naduzywa swego stanowiska, jechalam w teren, pisalam reportaz i zaczynala sie jakas wrzawa wobec tego co opisalam. Przyjezdzala jedna komisja, druga, ludzie o tym mowili. I cos sie czasami zmienialo.
Dzis (byly to pierwsze lata po upadku komuny) moglabym spokojnie napisac, ze minister rolnictwa jest zlodziejem i sadysta i pies z kulawa noga by sie tym nie przejal. Wiec moj zawod stracil sens. Dlatego przenioslam sie na wies i uprawiam role.
To byl jeden jedyny raz w zyciu kiedy spotrkalam sie z rozgoryczeniem i cynizmem – wynikajacym wlasnie z tego, ze Monika byla idealistka i traktowala swoj zawod bardzo serio.
Nigdy juz jej nie spotkalam i nie wiem co robi dzis.
Dopoki ktos chce wiedziec czy Doda ma nowe cycki, a sama Doda gotowa jest dzielic sie ze swiatem ta informacja, komu to przeszkadza? Najwyzej omijam to wzrokiem i czytam z przejeciem na twarzy artykul obok – o „torfowym preparacie” na wszystko tego oszusta profesora Tolpy.
Jeste za rozsadnym balansem w mediach miedzy funkcja uslugowa a edukacyjna. Ale edukacja jest droga, wie cos o tym. I dopoki nie udaje sie w Polsce ustanowic systemu sciagania abonamentow z uzytkownikow tv, a wszystko ma byc za darmo, trzeba utrzymywac kanal i zarabiac cyckami Dody.
Heleno, Bobiku – zajrzyjcie prosze, gdy bedziecie mieli chwile czasu (pozostalych namawiam takze, jesli ich to interesuje) do najnowszego wpisu prof. Jay’a Rosena, bo jest dokladnie na ten temat. Nie tylko autor, ale liczni znani amerykanscy dziennikarze wypowiadaja sie na temat utraty zaufania do mediow i do dziennikarzy. Nie wszystko akurat odpowiada polskim realiom, ktore maja swoje odrebne kulturowo-historyczne zawirowania, ale sporo odpowiada jak najbardziej. No i umieszcza polski problem w szerszym kontekscie – mediom nie ufa sie i gdzie indziej, nawet w krajach o dlugiej tradycji dobrego dziennikarstwa. To ostatnie zreszta nadal istnieje, co zauwaza i Rosen, i uczestnicy dyskusji, tylko czasem trzeba go troche bardziej poszukac. A i tak w koncu samemu trzeba dokonac pracy skladania sobie obrazu swiata na podstawie dostepnych informacji.
http://pressthink.org/
Kochani, małe nieporozumnienie zaszło. Nie chodziło mi o to, w jakim celu dziennikarze idą do zawodu, ale o to, czego od nich wymagają wydawcy, właściciele i redaktorzy naczelni. Dawno wiadomo, że good news is bed news, ale teraz bardzo się to rozpanoszyło. A reklamodawcom wisi, po jakim programie pokaże się ich spot, byle po oglądalnym.
Co się zaś tyczy dziennikarstwa, to jestem zdania, że dobry dziennikarz, jeśli chce opisywać świat prawdziwy, powinien zachowywać równowagę między dobrem a złem. No, chyba ze jest reporterem kryminalnym. Ale reporterzy i publicyści społeczni mogliby oprócz piętnowania zła pokazywać również pozytywy. Jest to trudniejsze, oczywiście, ale można się postarać, żeby było atrakcyjne.
Baaaaaad, oczywiście.
Nie masz się co tak korygowaać, Nisiu. Bed news to dla tabloidów bardzo dobre wiadomości. 😈
Przeczytałem Jaya Rosena i zaraz mi się pojawiło całe mnóstwo pytań, co świadczy o tym, że to dobry tekst. 🙂 Niestety, nie zdążę napisać nic z tego, co myślałem przy lekturze i po, bo lecę się edukować i to na złamanie karku, jako że powinienem polecieć już parę minut temu. 😉
Chyba tylko niektore z tych punktow wyliczonych przez Rosena pasuja do sytuacji w Polsce. Ogolne zalozenie, ze wszedzie zaufanie do mediow jak i do innych licznych instytucji publicznych spadalo w ostatnich dekadach, jest jak najbardziej sluszne.
Z pewnoscia nie pasuje ten punkt o wzroscie poziomu wyksztalcenia do dziennikarzy w Polsce -on raczej drastycznie spadl w ostatnim dwudziestoleciu niz wzrosl – pamietacie, ze kiedys, za PRLu, mozna bylo podjac prace dziennikarza dopiero po ukonczeniu jakiegos kierunku studiow i dodatkowo studium dziennikarskiego. To powodowalo naturalny odsiew nieukow, choc takze i ludzi utalentwoanych, ktorzy nie mogli sie do zawodu dostac.
Najbardziej pasujacym do sytuacji polskiej wydaje mi sie wyliczony jako numer siodmy punkt o wojnie kulturowej. A na wojnie kulturowej toczacej sie w Polsce i obejmujacej niemnal wszystie dziedziny zycia spolecznego, najwazniejsza jest „wyrazistosc” przekazu, a nie akademickie dywagacje, ze z jednej strony jest tak, a z drugiej jest inacze i nasi oponenci maja racje, kiedy podkreslaja to lub tamto… Nasi oponenci z zalozenia racji nie maja i miec nie beda! Koniec, kropka. Stoimy po dwu roznych stronach barykady i nie ma mowy aby opnent, czytaj wrog mial choc krztyne racji. Moglismy to obserwowac pare dni temu kiedy Kaczynski niespodziewanie wyskoczyl z propozycja bojkotu Ukrainy. I choc po drugoej stronie barykady mogli sie znalezc ludzie, ktorzy gotowi byliy nawet sie z nim zgodzic lub przyznac mu chociazby czesc racji, o zadnej rozsadnej debacie nie moglo byc mowy. Albo jestes za, albo przeciw i nic posrodku. Jestesmy na wojnie.
Z ta „koniecznoscia” wyrazistpsci stanowisk w toczacej sie wojnie kulturowej niebagatalelna role odgrywa takze inny czynnik zwiazany z tym co mowilam wczesniej.
Nasz spadek zaufania do mediow wiaze sie znaczaco z tym, ze dzis niemal rownoprawnym tworca opinii moze byc byle kto, kto zalozy sobie blog. Nie musi umiec pisac, nie musi za duzo wiedziec, nie musi uwazac na forme i tresc, nie ma nad soba „drugiego oka” w postaci odpowiedzialnego redaktora, moze byc glosnym wyrazicielem opinii, moze rozdawac cenzurki i moze we wszystkich rankingagch zdobyc wyzsza pozcje niz ktos kto nauce zawodu poswiecil jednak troche czasu i ma za soba doswiadczenie. I to nie dotyczy tylko przeciez mediow elektronicznbych. Coraz czesciej radia i telewizje zapraszaja nas do wyrazenia swej opinii, nawet jesli jest ona funta klakow niewarta. Kiedy ogladam (rzadko) Szklo Kontaktowe i czytam co sie ukazuje na pasku albo z czym ludzie dzwonia, to mysle, ze techniczno-redakcyjna obsluga programu wpuszcza w eter wszyskich bez cienia nawet selekcji – kazdy moze wypowiedziec co mu slina na jezyk przyniesie, a i sami prowadzacy nie widza powodu aby sie do programu przygptowac – wszystko jest puszczne na zywiol, a poniewaz nie sa to ludzie zbyt blyskotliwi i szybcy w reakcjach, ogladam Szklo Kontaktowe z poczuciem, ze za chwile wszystko sie rozsypie, z poczuciem, ze program robia amatorzy, od ktorych nikt niczeg nie wymaga i nie oczekuje. A po prpgramie nie ma zadnego post-mortem kiedy z redaktorem dyskutuje sie co wyszlo, co nie wyszlo i czego w przyszlosci unikac jak ognia. Wdzystko bylo cacy. Ple-ple i ple-ple.
Sama przestalam ogladac nawet poranki w BBC, bo tak mnie wscieka nieustane zapraszanie odbiorcow do posylania smsow i komentarzy i potem odczytywanie tego badziewia na zywo.
wazne pytanie, kto to juz czytal, lub ma „wiarygodne” opinie?
„Noc żywych Żydów”- Igor Ostachowicz
a ksiazka tutaj polecana (i wiem ze – Bobik, Mar-Jo – czytana)
„enerdowce i inne ludzie” Brygidy Helbig
nominacje do Nike 2012 /opowiadania/
powodzenia pani Brygido 🙂
idzie na deszcz Tereny Zielone czekaja na wode zachlannie 🙂
Ja bardzo Helenę przepraszam, ale mocno poczułem jej wpis.
Na tyle mocno, że chcę przyłączyć się do rozmowy, tylko bez śmichów-chichów i róznych takich. Wezbrało we mnie to, co zwykle wzbiera, kiedy odzywa się tęsknota.
Tęsknota za przyzwoitością, prawdą, za czymś czystym.
I mam coś takiego: niekoniunkturalne, zawierające marzenie o prawdzie, spokoju, o życiu w zgodzie.
Coś czystego bez względu na otaczające brudy, zło i niegodziwość.
To miłość.
Nie jakaś tam, to miłość, która wszystkie miłości ma pod sobą: miłość do Boga.
Tęsknię za nią:
http://www.youtube.com/watch?v=9-I0_dF34Z8&feature=related
Cosik zeenowe wyznanie, tego…. no nic.
Ale z ostroznosci nie odsluchalem.
Ja w ramach umacniania przyjazni polsko-litewskiej dostalem ksiazeczke polsko-turecka 😯
Czy to jakas aluzja? Tak sobie mysle pogryzajac litewski specjal tatarski, ale nie pamietam jak sie nazywa. W slowniku polsko-tureckim nie ma, bo w polskim nie ma, poza tym nie ma tatarskiego. Wybrakowane te slowniki jednak.
Wobec tego nie wiesz Tadeuszu, o czym mówię.
Jak posłuchasz, będziesz wiedział.
Ale czy chcesz wiedzieć?
Oh, my…
Bez smivhow-chichow, ale nawet nie zaczynam sobie wypnrazac milosci do Boga, Potrafie sobie bez trudu wyobrazic wdziecznosc dpo Boga, zgroze w oblczu Boga, ambiwaletne uczucia wobec Boga, nienawisc nawet. Ale nie milosc, ktora ma pod soba np. milosc do wlasnego dziecka, wnuka czy nawet partnera.
Nie mysle, zeby Bog domagal sie od czlowieka az takiej milosci do Siebie. Posluszenstwa zdarzalo Mu sie domagac. Co najmniej raz – bezwglednego posluszenstwa. Kiedy wybral zwyklego faceta obarczonego nader dysfunkcyjna rodzinka i obarczyl go ciezkim zadaniem gloszenia monoteizmu w swiecie. Musial Bog miec absolutna pewnosc, ze moze zwalic na barki Abrahama ten ciezar i dlatego musial byc absolutie pewny jego posluszenstwa, ponad wszystko inne. Dlatego nakazal mu zabic syna Izaaka, aby w ostatniej chwili, kiedy sie przekonal, ze moze, powstrzymac reke ojca. . Milosci zadnej od niego nie wymagal, tylko posluszenstwa i lojalnosci.
Ja tam nie wiem, ale osobiscie nie zmuszalaby sie do milosci do Boga. Ja sie na swiat nie prosilam, no i mam rozliczne porachunki.
Zresza jak moglby nakazac kochac Siebie? A jak komus nie wyjdzie, to co?
Dla Mar-Jo o orokstarszej + 1 dzień najlepsze życzenia i toast puszczańską borówką, czyli nalewką z borówek na bazie nalewki z piołunu. 🙂
Litewski specjał tatarski 😯
Pamiętam z Wilna i Trok takie specjały, ale to była karaimska kuchnia
Z wieczornego przeglądu
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/slowo-ktore-moze-zabic,1,5114499,kiosk-wiadomosc.html#.T6tiwZZt66l.facebook
Heleno,
to wtedy…
jak w tej piosence:
http://www.youtube.com/watch?v=quTYl9WBo_M
Oooo, 🙂
Proszę mi wybaczyć mnientkość i rozlazłość. Ja jestem rozlazły.
Niektórzy widzieli – dwa metry w pasie, poglądy też nie na czasie…
To chyba kibinai i faktycznie karaimskie. Ale jak folklor mowi tatarskie to… trzeba zmienic folklor.
Ale przypomina tez cybulnik, a to podobno tatarskie….
http://www.wrotapodlasia.pl/pl/rolnictwo/na+podaskim+stole/tatarskie.htm
A czemu tatarskie ma rosyjskie nazwy???
A teologicznie (czy judeo- czy chrzesci-) to czlek ma wolnosc wyboru? Wolna wole? Chce, kocha, nie chce, nie kocha.
Oj, Irku, nie strasz.
Chociaż trudno się nie zgodzić.
O skrajnej, przestepczej wrecz nieodpowiedzialnosci Kaczynskiego za slowa mowi juz wielu polskich intelektualistow.
Zlosci mnie ze czekali tak dlugo, podczas gdy mysmy o tym mowili tutaj juz od co najmniej dwoch lat. A teraz, mam wrazenie, juz jest za pozno. Zlo sie stalo i nie odstanie, tylko pojdzie dalej. Mam coraz mniej watpliwosci, ze pojdzie dalej. 🙁
frakcjo, macie chec? to poczytajcie
http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/kunst/berlin-biennale-kritik-der-zynischen-vernunft-11731589.html
Nacht Bobikowo Nacht
Są różne rodzaje miłości, inaczej kocha się matkę, inaczej ojca, inaczej dzieci, inaczej rodzeństwo, bliskich, inaczej Helenę i inaczej Boga.
To przecież nie są miłości wykluczające się wzajemnie.
Ja przed Nim czuję się przede wszystkim wolna i kochana, bezgranicznie i bezwarunkowo.
Wielu spraw nie rozumiem, ale ufam Mu i wiem, że mnie nigdy nie opuści, chociaż bywają chwile, kiedy myślę, że jednak tak.
Ta relacja jest dla mnie bardzo ważna.
Rozumiem, że dla wielu osób są to absurdalne sprawy kłócące się z rozumem i ja szanuję ich poglądy.
W moim rozumieniu, to nie ma znaczenia dla Niego, bo wszystkich kocha tak samo. 😀
Uczył mnie kiedyś religii fajny ksiądz. Rozejrzawszy się najpierw i upewniwszy, że ksiądz proboszcz nie podsłuchuje, powiedział nam: 'Wiecie, ja to myślę, że Pan Bóg tych ludzi, którzy w Niego nie wierzą, ale zachowują się tak, że On nie musi się za nich wstydzić, to też zbawi!’ 🙂
Temat jest intymny, więc nie będę kontynuować.
Z tekstu o berlińskim biennale niewiele zrozumiałam.
Rozumiem, że polityka – to Grass i drzewo – Żmijewski.
Ale w czom dieło, nie rozumiem.
vitajcie! Tak się zastanawiam czy tekst Bobika,
właściwie bajka o ciemnych wodach to fikcja literacka czy dzinnikarstwo śledcze czy może zaklinanie rzeczywistości ubrane w formę literacką? hm hm hm…..Nie przpadam za nocą ani ciemnymi dniami, ani ciemnymi wodami.
nagle znalazłm się czytając ten tekst w samym środku tej wilgotnej zlowrogiej przstrzeni. Odradzam Ci Bobiku takie klimaty . Poczekam, aż się zmienią, jestem bardzo cierpliwa . Na razie pa! dobrej nocki 🙂
Zawsze twierdzę, że to by bardzo źle o Panu B. świadczyło, gdyby miał mentalność gwiazdora szołbiznesowego, który nie potrafi istnieć bez miłości publiki. Jeżeli nie jest nieszczęsnym, narcystycznym neurotykiem, to jest mu chyba obojętne, jakie uczucia ma wobec niego Pies Bobik. Jeśli jest – jak niektórzy twierdzą – miłością, to powinien kochać Psa Bobika bez względu na to, jak ten dla niego jest niedobry. Tak czy owak – stosunek Psa B. do Pana B. wydaje się być istotny tylko dla Psa, nie dla Pana.
I żadnych śmichów-chichów sobie nie robię. Odmawiam tylko traktowania Pana B. jak niedojrzałego przygłupa albo Ojca Derechtora, bo jestem uczciwym ateistą i nie zamierzam w tak mało wyrafinowany sposób ułatwiać sobie roboty. 🙄
Nie, nie, mnie nie chodzi o to, ze milosci moga sie wykluczac. Po prostu nie bardzo rozumiem jak mozna kochac Byt Niewidzialny.
I rozumiem oczywoscie, ze relacja z Bogiem jest dla miliardow ludzi bardzo wazna, mam natomiast watpliwosci co do „nadrzednosci” milosci do Boga w porownaniu z taka miloscia do dziecka czy jakiegos inego czlowieka.
A juz kompletnie nie przyjmuje do wiadmosci ze „zbawieni” maja byc tylko wybrancy jednej jakiejs religii. Albo wszyscy, albo nikt. Bog nie moze byc malostkowym buchalterem, choc jakies ksiegi moze i prowadzi – mam nadzieje, ze prowadzi. .
To wszystko oczywoscie zakladajac, ze istnieje taki Byt jak Bog. Osobiscie watpie, choc bardzo w swoim czasie probowalam. Nic z tego nie wyszlo.
Natomiast znany jest mi zachwyt i olsnienbie, kiedy patrze na rozne rzeczy „stworzone”. I wtedy gotowa jestem zakrzknac za Pawlikowska – Jasnorzewska:
Panie, Twe Dzielo tak piekne, tak czyste,
ze wielbie Ciebie, wspanialy Artysto
i kwituje nasze porachunki.
Jak się dobrze zastanowić, to ten proboszcz Agi myślał bardzo podobnie do mnie. 🙂
O, znowu lazjznelo mi sie z Bobikiem!
Jarzębino, ja też bym wolał suchsze i cieplejsze klimaty. A tu na jutro zapowiadają temperatury polarne i tornada na dokładkę. 🙁
Jarzebinko, o ile mi wiadomo wpis Bobika jest dzienikarstwem sledczym i praca hgistoryczno-naukowa.
Jasne, Helenko, albo wszyscy, albo nikt.
Nie chciałam tego rozwijać, żeby nie podważać dobrego mniemania Agi o jej katechecie.
Napisałam – bezwarunkowo i to zawiera wszystko.
To funkcjonariusze różnych religii uzurpują sobie prawo rozstrzygania, jaki jest i co myśli, kogo wykluczy, a kogo nie.
A i jeszcze o stopniowaniu miłości, kogo bardziej, kogo mniej. Dlaczego?
To też nie ma sensu.
Tych uczuć w człowieku jest tyle różnych.
Skrótowo można je nazwać miłościami, ale one są bardzo złożone.
Sorry, ja się jakiś zmęczony czuję i niezbyt zdolny do poważnych rozważań. Choć nie, przepraszam, zacząłem poważnie rozważać, czy nie pójść dzisiaj wcześniej spać. W końcu każdy może czasem zrobić jakieś odstępstwo od zasad. 😉
Idź, kochany Bobiku, spać, idź. 🙂
Przyjemnych snów.
Dodam tylko, że może użyłam niewłaściwych słów.
Właściwsze byłoby, że czuję się akceptowana bezgranicznie i bezwarunkowo.
W końcu jestem Jego dziełem, dzieł swoich by nie akceptował? 😀
Dobranoc.
Mt7, nie wahaj się podważać, to nie jest dla mnie drażliwy temat. 🙂 A tego katechetę i tak będę wspominać z czułością – sam był chodzącą dobrocią i myślo-czuł, nie umiał inaczej, że Pan B. w każdym znajdzie coś dobrego, jakiś 'pretekst do zbawienia’. 😉 Ale właśnie tak: że nad każdym się pochyli i znajdzie. Ja nie jestem tak życzliwa.
Rzeczywiście, ten ksiądz zgadzał się chyba z Bobikiem – choć z zupełnie innej pozycji – że religia jest dla ludzi, nie dla Pana B.
Dobranoc. 🙂
Dobranoc 🙂
Interesująca jest wiara ateistów w istnienie Pana Boga, jak i zachwyt nad tym, co Stworzył.
Klakier, nie przekrecaj, bo nie mam czasu sie z Toba klocic. 🙄
Jest swieta pora: CSI Miami. Z ukochanym Rudym. 🙂
Bry!
Juz mi sie poplataly czasy, a tu tylko o godzine do przodu w stosunku do GMT…
Jest szansa, ze jak bede sie cofal do tylu na zachod to mnie gdzies po drodze mina huragany i tornada idace do przodu naprzod?? Ale w oko lodowki pogodowej to trafie i nawet Wroclaw ma byc zimniejszy od Warszawy 😯
Cos dzisiaj robie, ale nie wiem co.
A co tu takiego strasznie wspanialego w tym stworzeniu? Jedno pozera drugie, a najgorsze monstrum samo sie nazwalo korona rozumu…. i jeszcze wmawia sobie, ze wszystko wspaniale 😉
Dień dobry 🙂
Tadeusz od rana chodzi do tyłu rakiem 😯
Już upał, ale jutro Pankracy i ma lać. Wiadomo weeekend 🙁
Jeżeli podejść do tego od strony definicji:
ateista (przest. ateusz), nie wierzący w istnienie Boga a. bogów, zwolennik ateizmu, poglądu odrzucającego wiarę w Boga i przeczącego istnieniu wszelkich sił nadprzyrodzonych; to jeżeli ateusz nie wierzy w istnienie Boga, to bezprzedmiotowe jest roztrząsanie wszelkich aspektów z tym Istnieniem związanych.
Więc nie ma tu żadnego przekręcania.
A pola do kłótni tym bardziej.
🙂
szeleszcze
herbata
pada
tak ma chyba byc 🙂
brykam
O, to Helena też ma słabość do Rudego? 😆
A dlaczego nie można rozmawiać o kimś, kogo nie ma? 😉 Gdybyśmy mieli w Polsce króla, to wolałabym, żeby się nie zabawiał jeżdżąc na polowania.
Dla ateisty może być interesujące – i ważne – w jakiego Boga wierzą jego współobywatele.
Wierzący przechodzą czasami kryzys wiary. Ja czasem wątpię w nieistnienie Boga.
Dzień dobry 🙂
Ja już się kompletnie pogubiłem, w którą stronę Tadeusz odlatuje i z której przylatuje. 😳 Nawet mu chusteczką nie mogę pomachać, ani ogonem, bo nie mam pojęcia, czy słusznie bym machał.
Tadeuszu, może Ty sporządź jakiś dostępny w necie grafik Twojego latania, żeby potencjalni machający nie mieli rozterek. 😆
Tutejsi święci nawet nie oziębli, a wręcz lodowi (Eisheiligen). 🙁 Na południu, gdzie przymrozki po polach mają rozrzucić, rolnicy przykrywają niezmierzone hektary upraw folią. Ja się zastanawiam, czy pelargonii do domu nie wstawić. No, mówię Wam – gorzej niż w Suwałkach. 😯
Do Rudego ja nie mam wielkiego nabożeństwa, ale za to forensiksy obojga płci (zwłaszcza Bones) i profilerzy z Criminal Minds – ooo, to lubię. 🙂
Aga dwa genialne wisty wrzuciła, jeden po drugim. 🙂
Oczywiście, że ateusze przechodzą czasem kryzys niewiary i muszą wrócić do poszukiwań, żeby sobie przypomnieć, dlaczego właściwie są ateuszami. A za to zdanie, że ateistom nieobojętne jest, w jakiego Boga wierzą ich współobywatele, to w ogóle gotów jestem Agę na łapach trochę ponosić. No, powiedzmy, tak z 15 minut, póki Pan Administrator nie wróci z chrupiącymi bułkami. 😀
Dzień dobry. 😀
Przeczytałam wrzuconą wczoraj przez Rysia linkę dot. berlińskiego Biennale.
Do tego fragmentu:
„Eine in London und Warschau lebende Künstlerin, schreibt Zmijewski, habe „als Kunstaktion“ ihr Kind Rosa in Berlin bekommen; das Kind litt aber an einer Krebsform, die die Zellen der Retina angreift. In Zmijewskis Text ist dieses Schicksal nichts als eine willkommene Metapher: „Könnte es sein, dass Rosa die Stadt, in der sie lebte … nicht sehen wollte?“
Są granice cynizmu!!! Całą robotę pana Żmijewskiego odebrałam jako przestrzenny tabloid, który za wszelką cenę chce przyciągnąć widza. 🙁
Nie znam całej roboty Żmijewskiego, ale na temat tego, co słyszałem o jego robocie berlińskiej, swoje zdanie mam, tylko nigdy nie pamiętam, przez jakie h ono się pisze. 😳 Hucpa czy chucpa?
Pan Żmijewski jest kontrowersyjnym (dla mnie bardzo) twórcą.
Pani Kierowniczka uważa, że szokuje w słusznych sprawach i jest uznanym twórcą multimedialnym.
Powtórzę – całokształtu twórczości Żmijewskiego nie znam, więc nic o nim nie szczeknę, berlińskiego odcinka też zresztą nie widziałem na własne ślepia, znam tylko z opisów, ale to mnie bardzo nie przekonuje (i uważam, że mam prawo się wypowiadać mimo niewidzenia, bo w tego rodzaju sztuce liczy się nie tyle efekt, co koncepcja). Co tu dużo gadać – szokować, tak samo jak malować na kolanach, można dobrze lub źle. 😉
Ja jestem szczeniak, ale jak słyszę o tych „szokujących” pomysłach, to mam ochotę powiedzieć – dziecko, my to wszystko już brali, tylko lepiej wykonane. 🙄 Taki Beuys też szokował i polityzował, ale oprócz tego jeszcze był z niego kawał artychy…
Tu na przyklad Pan Żmijewski zorganizował występ chóru głuchych dzieci i sfilmował:
http://www.youtube.com/watch?v=9bBQOYWxUa4
Tu na temat Żmijewskiego w Berlinie
http://vimeo.com/40866058
Bobik, ja do Rudego nabozenstwa nie mam, tylko bardzo lubie na niego patrzec. On takie pocieszne miny wyprawia.
Lubilam na niego patrzec od pierwszego dnia, kiedy go zobaczylam w NYPD, a to bylo ze 25 lat temu.
Mamy za soba daleka droge z Rudym.
Foremnsice lubie te taka punkowa. 🙂
Samo zorganizowanie i sfilmowanie występu niesłyszących dzieci, choć chwalebne, nie jest jeszcze sztuką. W Niemczech niemal codziennie odbywa się jakaś akcja promowania dyskryminowanych grup i oczywiście jest filmowana, bo w dzisiejszych czasach praktycznie każdy może. Nie chwalęcy się, sam kilka tego typu akcji zorganizowałem, ale w życiu bym ich nie użył do promowania samego siebie i nie odważył się twierdzić, że była to działalność artystyczna.
Gdyby autor temu występowi nadał np. jakąś porażającą, odkrywającą nowe obszary estetyczne formę, mógłbym mówić o sztuce. A bez tego robi się – jak nazwała to Mar-Jo – tabloid, czyli odwoływanie się do najbardziej oczywistych emocji przy pomocy bardzo niewyrafinowanych środków.
O której punkowej forensicy myślisz, Heleno? Nie mogę w tej chwili żadnej skojarzyć i przerażenie mnie bierze na myśl, że może u nas nie ma tej serii. 😆
Bobiku, hucpa do niedawna należało pisać przez h, ale w ostatnim słowniku wyrazów obcych dopuszczono obie formy, przez h i ch. PK preferuje ch, bo to jest w zgodzie z oryginałem. 🙂
Dzięki, Ago. Jutro pewnie znowu zapomnę, że wolno jak się chce, ale może przynajmniej na dziś tego błogiego poczucia mi starczy. 🙂
No, taka chuda mala z roznymi punkowymi elementami twarzy i fryzury.
Wczoraj w Miami byla nowa asistent District Attorney, blondyna dlugowlosa. Ma sie rozumiec bardzo piekna, jak wszyscy (procz Rudego, ktory jest piekny inaczej, ale w sam raz).
Ja tam jestem tradycjonalistka i pisze hucpa, chalwa.
Jak sie ma oko Furkota?
Dalej nie kojarzę małej, chudej punkówy z kryminalnej serii. 🙁 Może faktycznie w mojej okolicy nie występuje.
Z odjazdowych, barwnych postaci kojarzę Penelope Garcia, ale po pierwsze ona jest zdecydowanie pulchna, a po drugie nie jest forensiksą, tylko hakerką i geniuszem komputerowym. 😀
czy chalwa przez samo h smakowac moze? nie!
Niektórym chyba smakuje i przez samo h. 🙂
http://www.selimoglu.net/upload/alt-kategoriler/3_selimoglu_0HtSbGb1bCJFMAU9teO3.jpg
Zdecydowanie nie ta. Moja jest tez nieduza, ale chuda o kruczych prostych wlosach.
Ago, ja juz z piecdziesiat lat jestem ateista i do tego lewakiem, mimo to mam okresy watpliwosci w to czy tamto 😉
Bobik 🙂
A, to może ta? Ale ona właściwie nie jest punkówa, tylko gotykówa. 😆
Hm, przynajmniej podciągnęłam się kulturalnie i wiem, co w Biennale piszczy.
Zmijewski jest bardzo kontrowersyjny, jak i cala ta „sztuka”
nowoczesnapolitycznaspoleczna, ale czesto daje kopa do myslenia
kto to jest ten Rudy i co za panie reklamuje Bobik?
Ta! Masz racje, gptykowa!
Rysiu, nie wiesz kto to jest Rudy????! 😯
Horacjo! Caruso!
http://www.youtube.com/watch?v=GeeyWvo1rNg
Rysiu, równolegle do wysokiej sztuki leci rozmowa o kryminałkach. 😆
Rudy glownie wklada i zdejmuje okulary od slonca.
Nie kryminalkach, tylko kryminalach. Wypraszam sobie.
Wkładanie okularów słonecznych przez Rudego – bezcenne. 😈
Takie akcje z niesłyszącymi dziećmi odbywały się w mojej wsi już za Gomułki i nijakich Żmijewskich przy tym nie było. Właściwie nie akcje, tylko ciągła praca. I rzeczywiście, nikt nie nazywał tego sztuką, więc nie było z tego ani pieniędzy, ani sławy mołojeckiej. 😎
wiem teraz ze Rudy nazywa sie Caruso, a jak nazywaja sie te czesto zakladane okulary 🙄
znikam 🙂 😀
Rychtyk, Wodzu. 😎
Najpierwszy (jako element bardzo dlugiego spektaklu) zastosowal to bodaj w 1969 roku Robert Wilson w bradzo slynnej inscenizacji „The Life and Times of Sigmund Freud” na premierze ktorej bylam wkrotce po przyjezdzie do Ameryki.
Tam w pewnym momencie spora grupa gluchych dzieci tanczy pod muzyke, ktora odbieraja rytmicznie stopami, z podlogi.
Od tego czasu bylo wiele razy wykorzystywane.
http://en.wikipedia.org/wiki/Robert_Wilson_(director)
Z kryminałek (od „ta kryminałka”) ja jeszcze szalenie lubię Bones, specjalistkę od archeomedycyny sądowej i antropologii. Świetnie się przy tej serii rozrywam, bo jest w niej dobrze zrobiona mieszanka kryminalnej intrygi, forensicsów i czarnej komedii.
Sama doktor Bones (to ksywka, którą nosi w swoim Instytucie) ma cechy lekkiego ZA (choć nie jest to wprost powiedziane), co chwilami utrudnia jej życie socjalne i emocjonalne, ale za to bardzo służy w życiu zawodowym. Dla społecznej akceptacji osób z Aspergerem taka bohaterka – niewątpliwie pozytywna, mimo pewnych dziwactw – bardzo dużo robi.
Przyczynek do rozważań o poziomie dziennikarstwa.
http://wyborcza.pl/1,75478,11684243,Bezradny_nauczyciel.html
Te badania były rok temu, więc jeszcze pamiętam. Omówienie podstawowych wniosków prostym językiem jest na końcu, ujdzie. Za to na początku mamy Niesamowite oraz Szokujące dykteryjki, a potem oderwane od wszystkiego cytaty z wyjątkowo nierozgarniętej Katarzyny (27 l.). Widziałem może 1/4 surowca z tych badań i jakoś nie pamiętam podobnych Dramatów, więc Katarzyna nie jest reprezentatywna, tylko się pani dziennikarce spodobała, bo mówi gotowymi tytułami na stronę główną. 😎
Ad Aga 11 maj 12, 08:45; 08:56 & Bobik 09:54
Ależ można rozmawiać o kimś kogo nie ma, ale rozważanie o tym, czy ten Którego nie ma, ma obowiązek mnie kochać, a od tego, czy ja Go kocham, to niech się odpinkwoli (no chyba, że jest „neurotycznym szołmenem”), to jakiś absurd.
Lepiej napisać – nie ma Go, więc nie może mnie kochać, a skoro Go nie ma, to nie będę kochać Pustki.
Można się interesować w Kogo ci (tamci) współobywatele wierzą. Do tego nie trzeba być ateuszem, a tym bardziej przypisywać jakiegoś szczególnie wyróżniającego zainteresowania, które przynależne jest tylko ateuszom.
Można mieć kryzys wiary i można mieć kryzys niewiary. Oba są poszukiwaniem Prawdy.
Heleno, Rudy nie tylko manipuluje okularami – jest Bohaterem z Zasadami. 🙂
Klakierze, jak o mój wczorajszy post chodzi, to pisałem go z lekkim przymrużeniem oka, a potem jeszcze wyjaśniłem, że nie bardzo miałem tym razem napęd do zasadniczych rozmów. Ale na serio mógłbym napisać np. tak: gdybym był wierzący, to odmawiałbym traktowania Pana B. jako neurotyka, który na każdym kroku domaga się dowodów miłości, bo by go to w moich oczach zdecydowanie umniejszało. I nie bardzo mogę zrozumieć tych wierzących, którzy z całą powagą Istotę Doskonałą wyobrażają sobie na swój (albo kogoś z otoczenia) obraz i podobieństwo. Czyżby naprawdę sądzili, że może istnieć Najwyższy z charakterkiem Prezesa lub posłanki Sobeckiej? 😯
Nie czuję się, Bobiku, zbytnio upoważniony do dyskusji teologicznych, ale sądzę, że każdy, kto się otarł o katolicyzm pamięta:
A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!» Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1, 26-27)
No to dlaczego nie mniemać, że przykłady podane przez Ciebie nie są prawdziwe. 😀
Swoją drogą, to interesujące, że w zasadzie każdy temat w końcu wyląduje w „prezesowej zagrodzie”.
Klakier, postawa ateistyczna moze sie przejawiac na rozne sposoby.
Jedni beda mowili: Boga nie ma , nie ma o zym gadac.
Drudzy beda mowili: Sam w istnienie Boga nie wierze, ale interesuje mnie co ty na Jego temat myslisz i jak twoja wiara wplywa na twoje postrzegaie swiata, twoje postepowanie wobec innych, twoje rozumienie wlasnego miejsca w swiecie.
Inni ateisci ida jeszcze dalej i powiadaja: chce poznac myslenie czlowieka wierzacego, bo moze uda mi sie zauwazyc w nim cos, co i dla mnie, niewoerzacego bedzie przydatne, bowiem 4 tysace lat ktore kszta;towaly nasza judeo-chrzescijanska kilture, literature, sztuke mogly owocowac nie tylko religijna nietolerancja i wojnami religijnymi, ale tez jakimis pozytywnymi zjawiskami, o ktrych warto pamietac nawet tym, ktorzy w istnienie Boga nie wierza.
Ja z pewnoscia plasuje sie gdzies powiedzy druga a trzecia kategoria ateistow. Dlatego zadalam sobie intelektualny trud pozonania (chocby z grubasza) Swietych Ksiag, roznych madruch ksiazek inerpretujacych te ksiegi i generalnie slucham z zainteresowaniem ludzi, dla ktorych sa one wazne.
Zauwaz, ze piszac o Bogu napisalam „On, Jego,” duza litera. A to sie bierze nie tylko z pewnej tradycji, ale takze z przekonania ze dla wierzacych PB jest bytem absolutnie wyjatkowym i naprawde nic mne nie kosztuje, jesli temu Bytowi okaze szacunek, a przede wszystkim okaze szaunek Jego wyznawcom.
Wiec jesli naprawde uwazasz, ze ateisci nie powinni wkraczac na grzaski grunt rozmowy z wierzacymi, to jest to tylko i wylaczniue Twoj punkt widzenia, a ja mam inny. I nie zycze sobie byc przywolywana do porzadku.
Nawiasem mowoac, przytoczony rzez Ciebie, Klakierze cytat powstal pare tysiecy lat przed powstaniem Kosciola katoliciego.
Z tym panowaniem nad rybami, ptactwem i wszelka inna gadzina, to jest dzis wielki klopot, nie da sie ukryc 🙁 . Podejrzewam, ze Kisege Rodzaju nalezalob na nowo zinterpretowac. Bo Bog rzadko przemawia w Biblii jezykiem prostym i codziennym. Najczesciej odwoluje sie do metafor, filozoficznych przypowiesci, wymagajacych spojrzenia nieco glebszego niz na pierwszy rzut oka sie wydaje.
Nie mysle np, ze Bog „naprawde” mowi o stworzeniu Ewy z zebra adamowego czy stowrzeniu swiata w szesc dni.
Moze wiec to co zwyklismy rozumiec z Biblii jako „panowanie” nad rybami, jest nie tyle panowaniem jak sie panuje nad niewolnikiem ale nakaz szczegolnej troski i opieki nad pozostawionym nam, Gospodarstwem swiata natury.
Toż ja celowo napomknąłem o tym obrazie i podobieństwie. 😉 Albowiem nie bardzo mi się mieści w głowie, jak ktokolwiek, znając ludzką naturę, może wierzyć w to, że jest ona ukształtowana na wzór Bytu Doskonałego.
Okej, wiem, grzech pierworodny, wygnanie z raju, szatan-psuj, metaforyka, etc. Ale i tak koncepcja Boga osobowego, takiego ulepszonego modelu człowieka, wydaje mi się… jak to powiedzieć nie urażając niczyich uczuć… mało poważna.
Łatwiej mi już poważnie zastanawiać się nad niematerialną Siłą, albo nad koncepcją panteistyczną (zwłaszcza że wtedy nawet jako pies załapałbym się na kawałek boskości). Ale Bóg z nosem i uszami, mściwy, małostkowy, krygujący się, wymagający hołdów? No nieeee… 🙄
Dzień dobry 🙂
Hucpy przez ch nie umiem. Rudego kojarzę, reszty zupełnie nie 🙁
Przyczynek i skutek http://wyborcza.pl/1,99495,11698473,Lamiaca_wiadomosc__czyli_upadek_prasy_papierowej__za.html
Droga Pani Heleno,
nie ośmieliłbym się przywoływać Panią do porządku.
Tak mi się też wydaje, że w tym, co piszę, unikam pouczania innych, czasem się nie zgadzam. Mógłbym pewnie przemilczeć to swoje niezgadzanie się, ale uważam, że warto się nie zgodzić z Autorytetami, bo choć czasem się oberwie po głowie, to i czegoś się człowiek dowie lub będzie miał o czym myśleć.
Definiuje tu Pani trzy kategorie ateistów.
Z pierwszą nie ma co dyskutować.
Dwie drugie są już chyba raczej agnostyczne niż ateistyczne.
W książce Pana Konstantego Geberta wyczytałem, co powiedział rabbi Hillel: „Nieuk nie może być pobożny” – co równie dobrze może znaczyć – gdy zgłębiasz księgi, stajesz się pobożny.
Ależ Bobiku, kiedyś dawno, dawno temu zrobiła na mnie wielkie wrażenie książka „Na wschód od Edenu” – a najbardziej ten fragment o tłumaczeniu słowa „timszel” – że nie „musisz”.
Ale „możesz”.
Teraz w nawiązaniu do postów Heleny: o ile obraz Pana B. przekazany przez święte księgi ludzkości zupełnie do mnie nie przemawia, o tyle niektóre zawarte nich metafory ludzkiego losu, wskazówki czy pytania – jak najbardziej. Toteż nie widzę nic dziwnego ani niestosownego w tym, że zakamieniali ateusze mogą takie księgi studiować lub się na nie powoływać. Można grzecznie odżegnać się od ich strony teologicznej, ale pochylić się z szacunkiem i zaciekawieniem nad okruchami zbiorowej mądrości w tych księgach zebranymi.
Mysle, ze jest to pewne naduzycie – ze po przezytaniu swietych Ksiag stajesz sie troche pobozny. Owszem poboznosc ma swoje stopnie „zaangazowania”, podobnie jak agnostycyzm (gnoza znaczy po grecku „poznanie” lub „wiedza” – agnoza jest niewiedza).
Ale ateizm jest po prostu brakiem wiary.
Co nie znaczy, ze pewne metafory zawarte w Biblii (np ta o ktorej juz tu niejednokrotnie rozmawialismy i dotyczaca Wygnania z Edenu) nie trafia mi do przekonania – wlasnie jako metafora.
Jest jedna ksiega biblijna, ktora traktuje absolutnie doslownie i nic sie nie zdadza przekonywania ze traktuje ona o czyms innym niz traktuje. Jest bodaj najkrotsza ze wszystkich ksiag i naprawde zadziwiajace, ze sie znalazla w Boblii – z czym wielu ludzi ma klopot.
Jest to ksiega zwana Szir Ha-Szirim, Piesn nad Piesniamni Krola Salomona o milosci, jaka sie rodzi i jest konsumowana fizycznie. Salomona i Szulamitki. Obie jej interpretacje – ta hebrajska jak i chrzescijanska sa dla mnie nie do przyjecia. I nigdy nie beda.
Lecz, czy każdy może/ma być obdarzony błogosławieństwem wiary?
Dla jednych jest to blogoslawienstwo, dla innych wrecz przeciwnie.
Zwlaszcza gdyby wszyscy „blogoslawieni wiara” zgodzili sie nie wtykac swego nosa w sprawy osob wiara nie blogoslawionych, swiat bylby znacznie przyjemniejszym miejscem do zycia.
Ach, bardzo trudne rozmowy sie tu zaczely. Bo i koncepcje Boga bywaly rozne – w zaleznosci od tego, ktore fragmenty bibijnych tekstow wezmiemy pod lupe – Apokalipse albo Kazanie Na Gorze na przyklad. A i odczytywanie tych tekstow ma juz swoja dluga historie (wcale nie zawsze bylo literalne, jak to obecnie podkreslaja niektorzy chrzescijanie), nie mowiac juz o przykrych historiach miedzy chrzescijanami – wewnatrz tej grupy (wymagania ortodoksji) jak i wobec innych, w tym ateistow, ktorych traktowano niekoniecznie z wielka miloscia (a i oni, gdy mieli wladze odplacali czasem pieknym za nadobne). A i tak obracamy sie w kregu tradycji judeo-chrzscijanskiej, a nie sa to przeciez jedyne tradycje. (Bobiku, nie wiem, czy pamietasz, jak na poczatku naszej tutaj rozmowy podrzucilam ten fragment z Mahabharaty, kiedy Yudhishtira nie chce pojsc do nieba – rozumianego w swietle tamtej tradycji – bez wiernego psa, i za to zostaje szczegolnie doceniony, jako ucielesnienie dharmy, czyli moralnego obowiazku. A to tylko jeden przyklad zupelnie innego myslenia o tych wszystkich sprawach. Drugi, ktory mi przyszedl do glowy, to rozmowa mlodziutkiego Amartyii Sena ze swoim dziadkiem, sanskrycista i znanym specjalista od hinduizmu. Kilkunastoletni Amartyia mowi dziadkowi, ze nie moze wierzyc w rzeczywistosc poza materialna rzeczywistoscia. A na to dziadek odpowiada pogodnie, ze nic nie szkodzi, bo w ten sposob wpisuje sie w jedna z szacownych tradycji hinduizmu, nigdy nie zwalczanych, i nie wymazywanych w przekazach, jak to zwyklo robic chrzescijanstwo wobec swoich heretykow – tradycji Lokhayata. No i Sen, jak i wielu innych, mogl i moze byc pogodnym ateistycznym przedstawicielem szerszej tradycji. Moj tesc byl takze takim pogodnym, hinduistycznym ateista, takze mocno zainteresowanym cala historyczno- filozoficzna tradycja, z ktorej sie wywodzil.)
A trend w kierunku wzajemnego zrozumienia myslenia religijnego w tradycji zachodniej przez ateistow, a w odwrocie od Nowego Ateizmu, ktory zajmowal sie glownie zwalczaniem, i ktoremu czesto slusznie zarzucano splaszczanie i niedocenianie pozytywnych stron religijnosci, ladnie wyraza na przyklad czytywany przeze mnie i Helene filozof Alain de Botton, ktory ostatnio napisal ksiazke na te tematy (a nie jest on jedyny, bo sa jeszcze Terry Eagleton, John Gray, a czesciowo i Julian Baggini – wszyscy filozofowie).
A taka interpretacja, czy jest do przyjęcia? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xF8azoOLrto
Podejrzewam, że rabbi Hilel nie bez kozery użył sformułowania „nieuk nie może być pobożny”, a nie „uczoność jest równoznaczna z pobożnością”. 😉 Nie wszystkie metafory da się prosto „odwyrtnąć”. W krainie ślepców jednooki jest ponoć królem, ale wcale z tego nie wynika, że każdy jednooki król panuje akurat wśród ślepców. Tak samo nie każdy zgłębiający święte księgi nabierze od tego pobożności.
Tu zresztą przechodzimy już do bardzo starego dylematu, co jest ważniejsze – wiara czy uczynki? Różnie go w różnych religiach i okresach rozstrzygano, ale odpowiedź „wiara” w zasadzie zawsze zakłada, że jakaś tam liczba najporządniejszych nawet ludzi nie dostąpi zbawienia. Co mnie od razu zraża, bo w jakimś sensie stawia pod znakiem zapytania sens bycia porządnym człowiekiem, a co dopiero porządnym psem. 😉
Pewnie że pamiętam, Moniko. Jak tylko jest coś o psach zaraz mi się pamięć polepsza. 😆
Myślę, że interpretacja podrzucona przez WW jest bardzo kompromisowa i wszyscy bez większego trudu mogą ją zaakceptować. 😎
Bumbum. Kiedy sie zaczelo najciekawiej (zawze jestem wdzieczna Monice za perspektywe poza judeo-chrzscijanska) musze sie oddalic i udac w kierunku garden centre. Man zakupic sporo na nazewnatrz do skrzynek i donic – dla siebie, E. oraz sasiadki Gladys.
Ale tez chce kupic do domu pare nowych bialych pelargonii, do ktorych mam wielka slabosc. Obecne maja juz z 10 lat, jak nie wiecej i czas je wymienic, bo juz slabo kwitna. Mam nadzoeje, ze uda mi sie znalezc takie jak te ostatnie, z czerwonym srodkiem w kazdym kwiatku.
Tu jest zdjecie takiej sprzed paru lat, w czasie remontu mieszkania:
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/7167214658/in/photostream
Lubie je jak sa juz straszawe, paroletnie, „zmeczone zyciem”.
Muzyka zawsze ma skrzydła
http://www.youtube.com/watch?v=Nh4yxMzc70o
Bardzo piekna ta muzyka, klakierze.
Wiara i nadzieja to takie ludzkie. Wlasnie wczoraj na lunchu ktos opowiadal o staruszce, ktora prosila, zeby po smierci zlozyc ja do trumny, a potem pochowac, razem z jej ukochanym obrazem. Rodzina jednak nie mogla wepchac obrazu do trumny razem z rama, wiec wyjela obraz z ramy. Okazalo sie przy wyjmowaniu, ze rama byla wypchana pieniedzmi. Nie wiadomo kiedy i jak, ale gotowka sie zawsze moze przydac w podrozy!
Ja dzisiaj jestem slabujaca, wiec jestem w domu i probuje ugotowac rosol. Wszystko mi leci z rak.
Rzeczywiscie piekna muzyka (a duchy skrzydlate zajmuja sie muzyka takze poza judeo-chrzescijanska tradycja, np. piekne Gandavas u hinduistow). I piekne pelargonie sfotografowane przez Mordke. Ja tez najbardziej lubie biale.
Kroliku, wzmacniaj sie jak najszybciej. Jesli to ten sam wirus grypowy, ktory nas dopadl na koncu poprzedniego i na poczatku tego tygodnia (a dopadal pojedynczo, na sztuki, co dwa dni), to on rzeczywiscie ustepuje pod wplywem rosolu – to juz wyprobowalam na nas wszystkich. Tak wiec nie trac nadziei!
Przepraszam Moniko, czy mogłabyś zamieścić jakiś link.
Edukacyjnie. :-D.
Dzieki, Moniko. Rosol-lekarstwo gotowy.
Pelargonie tez bede sadzic, jak moje bratki przekwitna. Na razie te bratki sa chyba z zelaza, bo trzymaja sie swietnie.
Gdyby Helena była praktykantką w Wyborczej, to napisałaby dzisiaj o 15:25
10 lat wiernej służby, teraz na śmietnik. ZOBACZ WSTRZĄSAJĄCE ZDJĘCIA. 😛
Albo jakoś inaczej, bo w służbie można walnąć dwa ortografy.
Alez z przyjemnoscia, Klakierze. 🙂 Tu jest na przyklad troche o gandharvas (poprzednio byla literowka), choc one czesto w sa przedstawiane takze w wersjach ze skrzydlami (ale to juz z ksiazek). 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Gandharva
A poza tym opowiesc o rozmowie Amartyii Sena z dziadkiem, i mnostwo ciekawych informacji o tradycjach indyjskich, w duzej mierze hinduistycznych, choc absolutnie nie tylko, i o indyjskiej tradycji religijnego pluralizmu jest z jego ksiazki pt. „The Argumentative Indian” (o szczegolnosci indyjskiej tradycji debatowania i pluralizmu religijnego poza tym pisze mnostwo autorow, takich jak Wendy Doniger, William Dalrymple, Diana Eck, zeby wymienic choc paru). O Yudhishtirze i psie mozna przeczytac w Mahabharacie (jak ktos ma sile, to w 18 tomach przetlumaczonych na angielski, a jak nie, to sa dobre krotsze wersje w tym jezyku).Konkretnie o pojeciu obowiazku moralnego czyli dharmy, o ktorej wspomina sie coraz czesciej takze w ksiazkach filozofow zachodnich mozna przeczytac na przyklad w swietnej ksiazce Gurcharana Dasa, The Difficulty of Being Good. On the Subtle Art of Dharma (autor jest z wyksztalcenia filozofem w tradycji zachodniej, wiec nie tylko przedstawia indyjska tradycje, ale dokonuje interesujacych porownan z zachodnim podejsciem dotyczacym tej samej tematyki – czyli wyborow moralnych). A jak to wszystko jeszcze za dlugie (przynajmniej na poczatek) 😉 to dharma, i sama Mahabharatha sa krotko wytlumaczone w Wikipedii (mysle, ze jedna z jej zalet jest to, ze mozna ja redagowac jednoczesnie z roznych stron swiata, co przy tej tematyce sie szczegolnie przydaje).
Mam nadzieje, ze cos z tego sie przyda. 🙂
Kroliku, to teraz spokojnie zazywaj i trzymaj sie cieplo. 🙂
Bobiku, zajrzyj pilnie do poczty.
Uff!!!!.,.. Przywiezione.
Obejrzałem wstrząsające zdjęcia wysłużonych pelargonii, pod ich wpływem poleciałem zobaczyć, jak się mają moje i okazało się, że jednej ułamała się gałązka ze sporą już liczbą pąków. 🙁
Mam nadzieję, że to nie oglądanie zdjęć szkodzi roślinom. 🙄
Króliku, trzymam kciuki za skuteczność rosołu. 🙂
Chorowanie jest niedobre. 👿 Gdybym to ja urządzał świat, zaraz bym je skasował. Z wyjątiem leciutkiego przeziębienia, które nie jest strasznie męczące, ale pozwala szczeniakom nie pójść do szkoły i nareszcie spokojnie sobie poczytać. 😎
Swiete slowa, Bobiku, az sie lza w oku kreci za takim chorowaniem.
Krolikowi zczymy bardzo szybiego wydobrzenia.
Przeczytalam co sie dzialo dzis w Sejmie.
Nie miesci sie w glowie.
Psychol juz pobil wszystkie rekordy Zyrynowskiego.
Dobry wieczór. Heleno, chyba w bardzo podobnym czasie, tylko w różnych miejscach, odwiedzałyśmy centra ogrodnicze.
Ja dziś jesteśmy dziś u mojej mamy, Zosia więc z babcią, a ja w sadzonki I choć juto czeka nas podróż powrotna, nie potrafiłam się oprzeć i kupiłam kilka roślin na skalniak. Widziałam też sadzonki fioletowych kwiatów, którymi ostatnio się zachwycałam na zdjęciach u Bobika. I chyba też się nie oprę i kupię kilka sadzonek, mimo że jednoroczne. Spróbuję najwyżej przechować w domu przez zimę.
Bardzo przemawia do mnie stwierdzenie, że religia jest dla ludzi, nie dla Boga. Wierzę, że on przejawów naszej religijności dla siebie samego nie potrzebuje.
Jakieś nowe mordobicia w Sejmie? 😯
Lecę poszukać, bom chyba niedoinformowany. 😳
Królikowi zdrowia jak najszybciej 🙂
Chwilowo po mordobiciu w Sejmie. Ale psychoza narasta.
Do rozważań ” Istota grzechu w okresie jurajskim” 😎
O, widac sezon nareszcie przyszedl.
Ja odwiedzilam (taksowka) najwieksze w mojej czesci miasto centrum na gruntach palacu Syon House, gdzie jest tez piekny park. Centrum zajmuje ze 2-3 hektary, pelne roslin, drzew, krzewow, donic, narzedzi i czego ram jeszcze. Kazalam taksowkarzowi, jak zawsze, zostawic mnie i wrocic po dwoch godzinach, bo bardzo tam lubie chodzic i macac co sie da.
Na koniec musialam jednak zagrozic, ze wiecej nie wroce i bede jezdzila do Osterley (nieco mniejszego) zamiast do Syon Parku.
A poszlo o kartonowe pudelka i plastikowe tacki na kwiaty, ktore sa zawsze uzywane przez klientow aby nie nasmiecic w bagazniku.
Dzis zobaczytlam, ze gora pudelek, ktore tam zasze byly na podoredziu, zniknela. Pytam kobiete przy kasie i slysze, ze pudelka zostaly zlikwidpwane „decyzja menadzera”.
Zazadalam oczywoscie stawienie sie menadzera przed me grozne i wsciekle obloczew. Przychodzi.
Pytam dlaczego postanowil zlikwidpwac pudelka, ktore zawsze byly przez wszystkich chetnie rozchwytywane.
W odpowiedzi slysze: Bo my juz wiecej pudelek trzymac nie bedziemy!
Powod? – pytam. Odpowiedz odjela mi mowe na chyba 5-7 sekund:
– Bo my je musimy recyklingowac!
Kiedy juz odzyskalam jezyk w gebie powiedzialam:
– Listen, Mr Albert Einstein. A czym innym jest korzystanie z niepotrzebnych wam pudelek przez klientow jesli nie recyklingowaniem?
– No, nie wiem – powidzial menadzer. – OD NAS TEGO WYMAGA RATUSZ ZACHODNIEGO LONDYNU..
Ludzie przy kasach tak sie ta odpowiedzia rozbawili i zaczeli tak szydzic, ze manadzer musial rejterowac powolujac sie na „wazne spotkanie”.
Uslyszal ode mnie, ze nie ma wazniejszego spotkania niz to z klientami jego pinkwolonego Garden Centre.
Zanim sie udal na wazne spotkanie, zapowiedzialam, ze juz tu nie wroce.
Dopiero po wyjsciu na zewnatrz, zaczelam sie smiac. Naprawde , zdarzalo mi sie spotykac lepszych menadzerow PGRu.
Takich ladnych bialych pelargonii jak sprzed 10 lat niestety nie znalazlam. Kuipilam tymczasem inne, a stare sprobuje rozmnozyc. To nie jest dobra pora na rozmanzanie. Will see.
Bry!
Bobiku, to jest nas dwoch. Ty nie wiesz gdzie ja i ja nie wiem gdzie ja. A ulewa dotarla juz nad wzgorze Giedymina. I leje.
Tak, buddyzm mi sie bardzo by podobal, gdyby nie to hochsztaplerstwo, jakie sie wokol niego kreci w tzw. swiecie zachodnim. I te wszystkie gury, kasy robiace na naiwnych.
Oprocz tego zdecydowana pora wracac. Stesknilo mi sie za B., a takze za J. A nawet chyba bardziej za J. w B.
Ad Tadeusz
A przeto unoś moją duszę utęsknioną…
Znalam zachodnich buddystow ( najwiecej na studiach, ale nawet pozniej pracowalam w Londynie z buddysta) i nie byli ani naiwni, jak mi sie wydaje, ani nie byli w lapach zadnych hochsztaplerow.
Kolega w pracy byl od urodzenia katolikiem, a potem wraz z zona i dziecmi przeszli na buddyzm. Ogromnie zlagodnial po tej konwersji i deklarowal, ze jest bardzo szczesliwy. Mam tez wrazenie, ze jakos uratowalo mu to malzenstwo, ktore bylo dosc dysfunkcyjne. A zona sie przekwalifikowala i zalozyla jakis sklep ziololeczniczy. Zobaczytlam ja kiedys w telewizji.
Dzisiejsze występy w Sejmie rzeczywiście przechodzą psie pojęcie. 😯 To już nie występy, to występki. Ale powiedziałbym, że nie tylko jedna strona się popisała. Nie wiem, kto w końcu wołał „zadzwoń do brata”, ale to też było chamstwo niebywałe, nie tylko porównania do Hitlera.
Tacy stoją na narodu czele… 🙄
Zgadzam sie.
Pozwolę sobie dziś na odstępstwo od tradycji i zaproszę Państwa na mocno zmrożoną wódkę pod … limitowaną edycję piłkarskich koreczków śledziowych firmy Lisner. Nie, nie będę udawać, że jestem w szoku – nie takie limitowane edycje już widziałam. 😉 Specjalność tej, pshaw, edycji sprowadza się do tego, że na pudełku jest – wpisana w 2012 – piłka, a w pudełku jest +20% Ryby Gratis. Zlimituję tę edycję jeszcze bardziej, dorzucając Wódkę Gratis – ale tylko w Koszyczku! Dla frakcji winnej też coś się znajdzie, a do zagryzania – limitowana edycja sera Brie marki President. A jakże – z piłką. Zaczynam się robić podejrzliwa w stosunku do produktów bez piłki – czy aby nie są przeterminowane? 😈
Zapraszam do stołu, a sama spróbuję się zorientować, co dziś wycięła nasza reprezentacja narodowa.
Ps. Zostawię Wam też coś do piwa. http://poradnikhandlowca.com.pl/imagemanager/images/tugeza_small_dec.jpg
Zachodni buddyści różni bywają, w tym również naiwni albo nawiedzeni, ale to się zdarza wśród wyznawców każdej religii. Ale podejrzewam, że Tadeuszowi chodziło o coś, co ja nazywam „kadzidełkizmem”, a co z prawdziwym buddyzmem zwykle nie ma nic wspólnego. Często jest to jakaś dziwna, zupełnie dowolna mieszanka elementów różnych religii wschodnich i odjechanej ezoteryki. Znam trochę takich kadzidełkistów i najgorsze dla buddyzmu, że oni się czasem do niego – prawem kaduka – przyznają. 🙄
Rany boskie, to u mnie wszystko w lodówce przeterminowane. 😯 Ani jednego produktu z piłką!
Chyba będę musiał łyknąć przeterminowanej gruszkówki, żeby przetrawić to wstrząsające odkrycie. 🙄
A komu to przeszlkadza, procz „prawdziwych” buddystow? Ludzie maja rozne drogi dochodzenia do Absolutu. Kazda bedzie troche inna. Dlatego Biblia mowi czesto: „Bog Abrahama, Bog Izaaka i Bog Jakuba”. Nie chodzi o trzech roznych Bogow, tylko o rozne sciezki do Niego. Niektorym latwiej jest znalezc z pomoca wkladow z odjechanej ezoteryki. Let it be.
Helenko, myślę, że wiem o co chodzi z tym recyklingiem.
W Polsce kilkanaście lat temu też wprowadzili.
Nie chodzi o utylizację czegokolwiek, tylko o opłaty, które firma musi uiszczać za milion pięćset artykułów (w tym od paliw), które używa w działalności gospodarczej.
Wiem, bo sporządzałam zestawienia i naliczałam te miliony opłat – niech je cholera weźmie.
O ile sobie dobrze przypominam, to trzeba było mieć podpisaną umowę z firmą recyklingową, która miała licencję od państwa na robienie kasy.
Nikt nigdy niczego od nas nie chciał, mimo że chętnie odwozilibyśmy część odpadów, np. bardzo dobre drewniane palety, na których był sprowadzany towar.
Te opłaty rosną, a śmieci nie ubywa i nie wiem, o co chodzi.
Najprostszym wyjściem jest likwidacja opakowań. Człowiek powiedział Ci prawdę.
Mnie to przeszkadza wtedy, kiedy podejrzanej jakości pseudoreligijny kit wciska ludziom jakiś guru, któremu chodzi głównie o obranie ludzi z forsy, albo o zyskanie władzy nad nimi. Przeszkadza mi też, kiedy kadzidełkowcy są prozelityczni i usiłują za każdym spotkaniem przekonać mnie, że powinienem wzbogacić ich szeregi, albo kiedy zwyczajnie zanudzają mnie godzinami swoją ezoteryką. Czy ja, kurczę, nie mam nic lepszego do roboty, niż wysłuchiwać, w jakiej fazie księżyca mam siać, w jakiej malować chałupę, a w jakiej dać się strzyc? 👿
Ale u nas nie ma oplat. Wszystko idzie do jakiegos centralnego przemialu.
Odbieranie tam uzytecznych pudelek tekturowych, ktore i tak pozniej, po uzyciu trafia do recyklingu, jest jakims postawieniem na glowie calej idei recyklingu.
Jesli mi jeszcze jutro starczy zapalu, to zadzwonie do naszej rady dzielnicowej i nawrzucam. Bo ja jestem spoleczenstwo obywatelskie :twisted:.
Wiele ciekawych tematów dziś poruszyliście, ale mam dziś kolację limited edition, czyli szparagi. I właściwie niczego więcej nie potrafię powiedzieć, bo jak się ma uśmiech Goofiego na twarzy, nie sposób na serio zająć stanowiska w żadnej sprawie 🙄
Bobik, jest sztuczka na nieproszony prozelityzm. Ilekroc mam na progu swiadkow Jehowy, zawsze takich domytych i schludnych, pytajacych czy chce „znalezc Jezusa” odpowiadam ( w zaleznosci od nastroju) albo, ze Go nie zgubilam, albo – i to jest ta sztuczka – But I am Jewish!
Dziala zawsze, rozstajemy sie pelni usmiechow.
Ad Monika 11 maj 12, 17:42
Bardzo dziękuję za Edukację i wskazania.
Zainteresowała mnie dharma.
I choć pewnie to po swojemu sobie interpretuję, to odnajduję w niej pojęcie dawnego etosu Inteligencji – powinności, którą się spełnia w myśl zasad, które się wyznaje.
Też dziś miałem szparagi. 😀 Ale tylko połowa uśmiechu z nich. Druga połowa z łososia. 😎
A czy występuje u Ciebie zjawisko, które na własne potrzeby nazywam Smutkiem Przedostatniego Szparaga? KIedy na talerzu zostają już tylko dwa, to choćby nie wiem ile ich było tam na początku, ogarnia mnie tęsknota za kolejnym pęczkiem.
„Seria limitowana” – znaczy się jej limit się wyczerpał, zanim ją wsadzono w te opakowania.
U mnie w ogóle występuje zjawisko Smutku Przedostatniego Kęsa. 🙁 I najgorsze, że jego natężenie jest zupełnie niezależne od tego, jak jestem nażarty. Mogę pękać, a i tak mi smutno, że następny Kęs będzie Ostatni.
To są tzw. opłaty produktowe i są stosowane chyba w całej Europie.
Normalnie konsument nie ma o tym pojęcia.
Jak to dobrze, że ja już też nie muszę.
W przypadku szparagów i pieczonych bakłażanów mam tak samo. Mogę być napachana pod korek, a i tak mi smutno 🙂
Na stronie Sejmu jest już stenogram z dzisiejszej debaty. Reprezentacja rzeczywiście dała popis.
O, moja lista potraw zasmucających kończeniem się byłaby znacznie dłuższa. 🙂
Klakierze, nie seria – edycja. ❗
A to jakaś różnica w stosunku do zawartości?
Ago, naprawdę czytałaś to wszystko słowo po słowie?
Na wszelki wypadek sięgnij szybko po tę wódkę, nawet jak jest przeterminowana. 🙄
Jakoś tu cicho o tym, co się Działo pod Sejmem.
Okazuje się, że można uwięzić parlamentarzystów, rząd.
Bardzo ciekawe.
A jak tam ptaszęctwo pięknie śpiewa, w tym sejmie, naprawdę:
http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/transmisja.xsp?documentId=546487516A1EAE24C12579FB006AA0B9&symbol=STENOGRAM_TRANSMISJA
O nie, to na innej karcie. Sorry. 🙁
A co, Klakierze, chciałeś żeby sobie dali po zębach?
Nie, no, Bobiku, nie wszystko 😆 – przeczytałam raptem kilka stron, może kilkanaście, głównie wystąpienie premiera Tuska i prezesa. A wódkę w trakcie lektury stale miałam pod reką. 😎
Klakierze, przyjmuję do wiadomości, że mogą być serie produktów, choć limitowana seria śledzi czy jogurtu … 🙄 ale edycja kojarzy mi się jednoznacznie – z książką. Na limitowane edycje jestem szczególnie cięta.
Zęby – droga dziś rzecz, zwłaszcza protetyka.
No może lepiej, że posiedzieli w zamknięciu.
Bardzo mnie wzruszył jeden poseł, jak przekonywał tłum, ze ta pani spieszy się na pociąg.
Bobik mnie zwykle jednak rozumie. Dobranoc!
Szparagi jak szparagi, ale towarzystwo sie liczy!
No to labanaktis pod tego Giedymina. 🙂
Wiecie co, że przez tych cholernych posłów to się mam ochotę całkiem niewirtualnie napić. Resztkami rozsądku się powstrzymuję. 🙄
A co ci biedni posłowie, co nie mogli wyjść z pracy po pracy, takiego Ci Bobiku narobili?
Bobiku, usłysz od napitego: oni teraz nie wyglądają ani trochę lepiej. Trzeba by chyba wypić więcej, niż jestem gotowa i w ogóle stracić ich z oczu i uszu. 🙄
Wlasnie! Dlaczego napoje nie sa dostepne w klasie w czasie egzaminow? To jakas skomplikowana materia?
I jak sobie szkoly radza w czasie egzaminow z uczniami chorymi na cukrzyce?
To mialo byc gdzie indziej – na Belferblogu, gdzie, jak pisze Gospodarz w czasie matury uczniom niczego nie wolno wnosic do sali, nawet butelki z woda ani zadnego jedzenia.. Taki przepis. Co za idiotyzm. Gospodarz musial przemycic szklanke wody dla uczennicy bliskiej omdlenia z upalu!
Klakierze, toż Bobik pisał o tym trochę po 21.
Heleno, a dlaczego z chorymi na cukrzycę? 😯
Mnie bardziej zajmuje to, co się działo po zakończeniu obrad, a nie to się działo w czasie obrad. Tamto znam prawie na pamięć.
Jak na razie Władzia się powstrzymała przed użyciem siły wobec ograniczenia wolności obywateli.
Nie znam dobrze historii, ale coś mi się po głowie kołacze.
Chorzy na cukrzyce musza miec przy sobie zawsze jakies weglowodany jesli poziom cukru we krwi spadnie nagle. Batonik, herbatnik, kawalek bulk, te rzeczyi . Co zdarza sie czesto.
Co do posiedzenia Sejmu, jeszcze nie było aż tak źle. Nie prali się po mordach, jak bywało w Korei Płd. czy na Ukrainie… 😛
W Turcji też bywały bardzo atrakcyjne rękoczyny parlamentarne. 😎
Okupacja naszego Sejmu, z epizodem brawurowej ucieczki Wujca, tyż niezła. W ogóle fajne rzeczy się dzieją. Monool spirytusowy ma szansę zarobić. Wprawdzie Aga twierdzi, że zalewanie tego robaka nie jest zbyt skuteczne, ale podejrzewam, że każdy będzie się wolał sam przekonać. 🙄
Ja bym tego nie lokował, Bobiku, w sferze „fajnych rzeczy”.
Bardziej bym się przychylał ku niepokojowi pani Heleny.
ale myślałem, ze to się dopiero zacznie po Euro.
Trza sposobić smolnych wiech,
trza toporem prać po łbiech.
KIG – wieszcz
ojejku, ale fajnie. Jak to dobrze nadrobić dwudniowe zaległości.
Czuję się rozgrzeszona, bo zawsze miałam wyrzuty na sumieniu oglądając ( od roku mniej więcej, kiedy już nie mogłam znieść otaczajacej mnie rzeczywistości) te seriale. W poczuciu upływającego czasu gnębiły mnie myśli, ileż to książek można przeczytać, zamiast gapić się w TV.
A teraz już nie czuję się samotna w grzechu 😉 .
Bardzo proszę o trzymanie kciuków.
Na jutro mamy zaplanowany piknik na około 300 osób. Będzie to Gminny Piknik Integracyjny organizowany w ramach Europejskiego Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej oraz polskiego Roku Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Organizatorem jest nasze UTW, czytaj: moje koleżanki, ja i nasze rodziny 😉
W zasadzie prawie wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Będą występy dzieci i grup seniorów, wystawa prac plastycznych seniorów. Zawody w strzelaniu pod opieką Bractwa Kurkowego. Gry i zabawy sportowe pod kierunkiem trenerów z Ośrodka Sportu i Rekraacji. Profesjonalny grill. Kelnerować będzie młodzież z naszego LO. Przygotowaliśmy około setki różnych upominków dla biorących udział w konkursach. Muzyk będzie przygrywał do tańców i do wspólnego śpiewu – śpiewniki przygotowane.
Panie z Kół Seniorów napiekły mnóstwo ciast, przygotowały smalec i zakisiły ogórki. Impreza zapowiada się dobrze. Ale niestety pogoda się zepsuła. Jest zimno i wietrznie. I to może zniechęcić ludzi do udziału w pikniku 🙁
Niestety nie mam numeru telefonu do Putina żeby go poprosić o rozpędzenie chmur 😉
Mogę jedynie liczyć na moc i potęgę Koszyczkowych Kciuków 🙂
W którą stronę mam przepędzić te przebrzydłe chmurzyska? Na wschód czy do Rysia?
Ne wschód, byle nie do Irka 😉
Dzień dobry 🙂
Precz z wyrzutami sumienia! Jak coś sprawia przyjemność albo odpręża, to jest słuszne i nie należy się katować żadnymi wyrzutami, że się temu oddaje.
A w nekrologu i tak nie będzie stało, czy przeczytaliśmy 100 książek mniej, czy 100 więcej. 😎
Kciuki za Piknik oczywiście trzymane. 🙂 Tylko uprzejmie bym poprosił o nieprzepędzanie chmur w moją stronę. Mam własnych w nadmiarze. 🙄
Zapraszam chmury nad moją głowę. 🙂 Co prawda z alergią na ten rok koniec, ale zewnętrzna chmurność w dniu jutrzejszym przeszkadzać mi będzie jedynie umiarkowanie.
Do nas do Warszawki to te chmury już przyszły 👿
Ale ja nie do Warszawki zapraszam, jeno nad własną głowę – jak w The Addams Family. 😉
Ale ja proszę o chmury z deszczem. Już ta konewka mnie nudzi, wolę sekator 😈
Lapy trzymama zwiniete w kciuki aby pogoda na Piknik byla wspaniala, a przy okazji uprzedzam, ze jak dojde wieku Kota -Seniora aby nikt mnie nigdy i pod zadnym pozorem na zadne miedzypokoleniowe imprezy nie taszczyl , bo to najwieksza zgroza jaka moge sobie wyobrazic. 👿 Uprzedzam, ze podrapie, jakny kto sie wazyl. 👿
Sio, chmury, sio! Do Agi, do Irka, do wszystkich pragnących. Byle dalej ode mnie! 👿
Najbardziej mnie martwi, że w mojej prognozie na następne dni nie widzę na razie zmian na lepsze. A tak się cieszyłem na wiosenny spacerek z Kierowniczką nabrzeżem Renu… Tymczasem może się okazać, że zostaną nam wyłącznie uroki d-dorfskich knajp i wymuszona przyjaźń z parasolem. 🙁
No, Dora, przepraszam, ale obiecałam Jotce 😉 .
A czemu to, Kocie, tak nie znosisz imprez międypokoleniowych? Mnie tam nie wadzą, bo sam, w swym wnętrzu, czuję się międzypokoleniowy. Jak przystało na szczeniaka starej daty. 😈
Nie tylko chmury już tu są, ale i leje 👿 Ale, Bobiczku, może do 24-27 maja przestanie, a to wtedy być może te reńskie spacery… 🙂
Renem dotarłam kiedyś do Bacharach. Dobrze tam karmią i poją. 😛 http://burntouttraveller.files.wordpress.com/2010/09/42-bacharach.jpg
Bo raz, lata temu, jako calkiem mlode kocie pozwolilem sie zaciagnac Starej i E. na podobna impreze, tylko wtedy chodzilo o seniorow z SM-em.
W taksowce powrotnej zaprzysieglismy sobie: Jamais!
I jeszcze Stara przepraszala E., ze jej taki pomysl do glowy wpadl i wszyscy mysielismy chorem spiewac „Maybe it’s bacause I am a Londoner…” oraz inne obciachowe piosenki sprzed Potopu.. I jesc te ciasta…
Jamais!
Dzień dobry. 😀
Z lekka „zazdraszczam” spacerów nad Renem.
Moje znajome Nadreństwo ma się pojawić w Szczecinie lada dzień.
Okna mam szczelnie pozamykane, ale nie z powodu pogody – jest w miarę ciepło. Śpiewam!!!! Mam zainstalowany specjalny program i mogę ćwiczyć cały repertuar chóru. Jutro śpiewamy w Niemczech. Boję się okrutnie. Jeśli nie pojawię się w poniedziałek – znaczy SEPUKU popełniłam.
W Niemczech przy okazji takich imprez zawsze można się na jakiegoś wursta załapać, więc od kulinarnej strony ja sobie nie krzywduję. 😈
Tylko że tu wszelkie imprezy na ogół są okropnie nudne, bo z góry wiadomo, co kto powie, a kto nie powie, tylko będzie milczkiem piwo sączył. Na rozrywkową szarpackę nie ma co liczyć. O polityce prawie nikt na imprezach nie rozmawia. 😯
Mar-Jo, udanego występu! Nie pukaj – pukanie dekoncentruje śpiewaczo i wprawia struny głosowe w nieproszone drgania. 😉
Znaczy, zaraz po Pikniku Jotki przełączamy trzymanie na występ Mar-Jo, nie zapominając po drodze o chorym Króliku. 🙂
Jak są jeszcze jakieś trzymaniopotrzeby, to proszę szybko, żebym nie musiał cały weekend siedzieć nad grafikiem. 😎
Ago, nie bądźmy zbyt ortodoksyjni. Czasem odpukanie jest wręcz niezbędne. 😆
Czy ktoś mógłby potrzymać stolik, kiedy go bedę rozkręcać? Okazuje się, że dwie ręce do tej roboty nie wystarczają. 👿
Wyraźnie wyróżnia się Irek, który ma życzenie nietrzymania konewki. 😆 No dobrze, miałam tylko kubek kawy, a nie wiadro – 😉 czas się zabrać do roboty.
Sh.t!!!!!
Przy probie wykarczowania zdechlej hortensji rozwalilam jedna z donic przed drzwiami wyjsciowymi.
Poniewaz czekaja juz na wysadzenie (tak mowia we Lwowie wedle Jasiuni) dwie nowe hortensje (biale, koronkowe, jak suknie do pierwszej komunii!) musze znow brac taksowke do centrum ogrodniczego.
Ale tym razem juz do Osterley!
Ale przedtem wyskrobac ziemie spod paznokci… ::mrgreen:
Skrzynka pod oknem kuchennym juz slicznie zasadzona.
Dzieki za dobre zyczenia zdrowia wcoraj, pomogly! Dzisiaj tylko zostal katar i kichanie.
Dobrej pogody i miedzypokoleniowego piknikowania. Jak sie ludziom da cos ciekawego do roboty, w postaci zajec w podgrupach (strzelanie, a potem tance sa super!) to wszystko powinno sie udac. Chmury jak widze juz przepedzone nad Age, do Warszawy i gdzie badz.
Wspolny spiew jest dla mnie problematyczny. Jesli goscie nie potrafia spiewac to i spiewniki nie pomoga. No, ale moze chor zdola te osoby przekrzyczec!
Powiem wam, ze nie bylo gorszego wspolnego spiewania niz za mojego dziecinstwa na nabozenstwach w kosciele w Falenicy.
Śmy ćwiczyli wspólne śpiewy przy ognisku na 1. zjeździe integracyjnym firmy. 🙁
Na następnych już nie. 😀
Szczęściem u Jotki nie będzie pijaństwa i bara bara – chyba. 😆