Głodówka wielkanocna
Głodówki ostatnio w modzie, a ja chciałbym przynajmniej w dziedzinie pogoni za obowiązującymi modami nie odstawać od gatunku ludzkiego. Wystarczy już, że jako pies różnię się z natury. Postanowiłem zatem urządzić częściową chociaż głodówkę (na całkowitą nikt mnie nie namówi, nie ma głupich!) i w nadchodzące święta Wielkiej Nocy kategorycznie powstrzymać się od konsumpcji następujących potraw:
bzdurek z bajkiem i kartoflami
zalewajka po emerycku
bitki smoleńskie na winie
kotlety odsmażane z przytupami
kiełbasa zdradziecka na gorąco
lękumina z brukselki
pieczeń sejmowa fuszerowana
klops à la zioberka
chwilet superekspressowy z sosem chrzanionym
jaja po polsku glazrurowane
fałszywy mazurek z bitą pianą
faworki medialne w kremie wazelinowym
Wszystkim, którzy przyłączą się do mojej głodówki, nie tylko życzę miłych i spokojnych dni świątecznych, ale również przepowiadam dużą szansę na spełnienie się tych życzeń.
Wesołych Świąt! 🙂
No jak się nie przyłączyć? Wymieniłeś takie „rarytasy”, że wyć się chce.
Serdeczności na Święta i dużo pięknych lektur.
o o o, taką głodowkę to ja chętnie przeprowadzę. I nawet zapewne schudnę, bo jak się stresuję to jem i jem i jem 🙁 .
A zatem z okazji Świąt i nie tylko głodujmy Panie i Panowie 😉 .
Do listy potraw zakazanych dodałabym mizerię polityczną. To jest zaiste dieta-cud. 🙂 A może by tak jeszcze ułożyć listę potraw zalecanych? Przecież nie będziemy tak CAŁKIEM głodni chodzić. Proponuję:
pierogi leniwe
nóżki relaksujące się w galarecie
wątróbkę w winie
chleb na zachwycie
sałatkę ze świeżych wzruszeń
tymlepiki na radośnie
gravioli w wytrawnym muzycznym sosie
łazanki z magnoliami
andruty z niebieskimi migdałami
delikatne faworki Losu
babkę z lukrem 😆
Dzięki, Laudate i wzajemne najlepszości. 🙂 A gdybyś wskutek przyłączenia się jednak za bardzo zgłodniał, to bufet Agi wydaje się szalenie godny polecenia. 😀
Lista potraw zalecanych…
A pasztetówka?
Swietujcie !!!!!!!!!
dla nihilistow
http://www.cuded.com/wp-content/uploads/2012/01/sla_pastic600_476.jpg
dla wczesnowstawaczy
http://www.cuded.com/wp-content/uploads/2012/01/stainless600_414.jpg
dla lasuchow
http://www.cuded.com/wp-content/uploads/2012/01/pastry600_437.jpg
dla frakcji %
http://www.cuded.com/wp-content/uploads/2012/01/ontbijtje600_434.jpg
i dla Kota Londynskiego (oczywiscie dla Kota exstrasy 😉 )
http://www.cuded.com/wp-content/uploads/2012/01/kreeft600_414.jpg
pogodnych, smacznych, leniwych Wolnych Dni
🙂 🙂 🙂
rysunki Tjalf Sparnaay
Głoduję! 😀
Przerwa na kawę, czekam na tzw. kopa.
Jeszcze tylko sprzątanie po kuchennych szaleństwach, i można świętować.
Wesołych Świąt! 😀
Zapuściłam się ostatnio koszyczkowo i jakoś mi z tego powodu łyso, ale za to pozwólcie, że teraz przytoczę (za pozwoleniem autorów) wielkanocną wymianę wierszyków z prośbą, abyście wszystkie serdeczne życzenia wzięli do siebie również:
W tym roku jako pierwszy zaktywizował się Mirek Kowalewski, znakomity pieśniarz i szantymen zwany Kovalem.
LAPIDARKOVAL WIELKANOCNY 2012
Wszystkim życzę jak najmocniej:
Niechaj radość Was rozpiera!
I tradycji Wielkanocnej
Z setką jaj od Fabergera!!!!
Koval
Zareagował znany Niektórym Tutaj (ach, fajnie było!!!) Marek Szurawski:
SIURAWA WIELKANOCNIE RUSZONY KOVALEM
Myśl o słusznych rad sposobie
Łatwo daje się znarowić
Miast kupować jaja drogie
Lepiej sobie jaja robić!
Cóż obyczaj, cóż tradycja!
Nowe prawo niech brzmi wdzięcznie
Oto idzie abolicja –
Jaja róbmy własnoręcznie!
Tak, dokładnie; precz z drożyzną!
Podłą, wredną i oślizgłą
Pozbawiony owulacji
jestem przeciw Jajokracji!!!
Wielkanocna Siuraweńka
z dywagacją o jajeńkach
życzy wszystkim to i owo
Abstrahując od ab ovo…
Tera ja:
JAJ KOSZYCZKI OD MONICZKI
Cóż Faberge, cóż brylanty,
forsa, co się na łeb zwala –
gdy tu jaja od Siurawy
oraz liścik od Kovala!
Wiosna przyszła, kwitną kwiatki,
bazie prószą paproszkami,
my z apelem do ludzkości:
Przyjaciele, jajczcie z nami!
Tu uwaga lingwistyczna –
lecz niezbędna, jak się zdaje:
nie JOJczymy, a JAJczymy
(pozytywne ma być jaje)!!!
Ponoć kraj nasz cały w trwodze,
rządzon przez żarłoczne tuski,
już Al Kaida do nas w drodze,
a w rubieżach stoją Ruski…
Naród głodny, jak żyć – nie wie,
sprawiedliwym źle się dzieje,
prawi się zatchnęli w gniewie,
Michnik cynizm wokół sieje!
Ale nam to luźno zwisa,
my śwąteczni i serdeczni,
jaj na stole pełna misa,
więc zasobni i jajeczni –
otwieramy Wam ramiona,
serca, dusze oraz jaźnie,
przytulamy Was do łona
i ściskamy Was przyjaźnie.
Niech jajeczne mknie przesłanie
poprzez piękny polski kraj:
Szczęście niech Wam w progu stanie,
niech nie zbraknie nigdy jaj!!!
Tak jajecznie do Was fika
Monika
KOVAL
Człek się męczy, człek się stara,
Skąpi słowa, myśli zgarnie,
By raz godnym być Cezara:
i coś skrobnąć… lapidarnie!!!!
Lecz tu w gwizdek idzie para,
Furda chęci i ochoty.
Przyjaciele jak Niagara
Wierszne tworzą słowogrzmoty!
Patrzę na nich dość zazdrośnie
Z bólem serca patrzę na to,
Gdy się dają ponieść wiośnie
I jej stwórczym postulatom.
Bo toż trzeba być na haju,
i wpaść w chuci kołowrotek,
by o jednym prostym jaju
chcieć napisać tyle zwrotek!
A więc pokój Waszym domom!
Szczęścia, słońca i poezji:
By ab owo ecco homo,
Panta rei Was Szurwiensis!
Tak prawdziwie i wiosennie.
Niech nam wszystkim będzie naj…
Żeby krzyczeć wciąż niezmiennie:
-Pięknie jest, że Szwajajaj…!!!
Wszelkich szczęść Wam życzą stale przedświąteczni wciąż Kowale!!
MONIKA DO KOVALA I RESZTY
Lapidarnie? Lakonicznie?
Koval zwięzły? Toż to jaja!
Ty mnie, Koval, nie rozśmieszaj,
bo rozpuknę, jakem Szwaja!
Jesteś, Koval, jak synonim
dzikiej rzeki, słowem rwącej,
łąki w kwieciu – metaforą
i elipsą wciąż kwitnącej!!!
Anafora z apostrofą
w berka w wierszach Twoich gonią,
daktylicznym heksametrem
gracko machasz niczym bronią!
Finezyjnie perwersyjny
tkasz misterne paralele,
peryfraza z parafrazą
są jak siostry w Twoim dziele!
Potoczyście, eufonicznie
jamby składasz i choreje,
a poza tym całkiem ślicznie
sadzisz onomatopeje…
Neologizm – Twa specjalność,
w Twej poezji wciąż przebywa;
z wdziękiem rzucasz między wiersze
demi- i augmentativa.
Więc mi, Koval, tutaj nie chrzań,
nie rób sobie rzewnych jaj!
Zwięzłość wiersza nie polepsza –
więc, jak dawniej, Koval, graj!
Niech Twa lutnia wielkanocna
zabrzmi prostym-tym przesłaniem:
jaja twarde, wódka mocna
i w Dyngusa ekstra lanie!!!
Takie, ot, pisane jaja
na Wielkanoc śle Wam Szwaja.
SIURAWEŃKA
Szwarcwaldowo, Kowalowo
Grejtnajtowo i jajowo
Dyngusowo, z mokrą głową
i z przyboczną białogłową
niech się kręci – święci słowo
z żartobliwą wierszomową
Te życzenia ślę na koniec
wszystkim jak wiosenny dzwoniec
do ad rem-u nawiązując
i radośnie popiskując:
Niechaj w tej świątecznej chwili
W każdym jaju coś zakwili
I niech każdej koleżance
nie zabraknie jaja – w szklance.
PS:
Jeno żal mi eunuszka
pozostaje mu – wydmuszka…
No i wreszcie kapitan Mędruś – gdzieś z oddali:
Andrzej Mendygrał, 02.04.2012
ŚWIĄTECZNY WIELKANOCNY WIERSZYK ZYCZENIOWY
Wokół niby wiosna, chociaż śnieżek prószy.
Siedzę zły, ponury, ciężko mi na duszy.
Bo nie mam TEMATU! Pisałem o kaczkach,
Kurczątkach, osiołkach i innych Zwierzaczkach.
Nie mogę powtarzać się – bo nie przystoi.
Problem mam, jak licho, Przyjaciele Moi!!
I w związku z powyższym pójdę na łatwiznę.
Życzeniowy Wierszyk zaraz tutaj gwizdnę!
Życzę więc Wam z serca :
Świata Wspaniałego,
Udanych zakupów, somsiada dobrego,
Spokoju w rodzinie, nerwów jak postronki,
I forsy, co ciurkiem leci do kieszonki!
Mądrych polityków, spadku kursu franka,
I aby pod ręką była pełna szklanka !!
I kończąc już na tym Wierszyk Życzeniowy,
(Bo do wyliczanki nie mam jakoś głowy)
W czółka Was całuję i tulę serdecznie!!!
Żyjcie Sto Lat Zdrowo, Miło i Bezpiecznie !!!
To Wam napisała stara Mendygrała – co na Wyspy Azory właśnie się udała !!!
A więc: nasza grupa pozdrawia Waszą grupę. Wesołych Świąt!!!
Ej, Bobiku, a gdzie baba niemieckojęzyczna???
Poszczę 😆
Koszyczkowi, Wszystkim Krewnym i Znajomym Koszyczka – miłego świętowania 🙂
Nie pościmy i świętujemy na łonie 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/ImpresjeWielkanocne2012?authkey=Gv1sRgCMmWi6OWufijUQ
Bry!
Już nie wiem kiedy ostatnio bryałem…
Dzisiaj Amiens i Senslis, zdumiewająco ciekawe.
No i… Byłby koniec.
A, z „tyłu” katedry w Beauvais odkryłem kościółek romański, niedokończony, wzruszająco przekształcający się w ogromną modliszkę katedry gotyckiej. Fascynujące są te przejścia, a zwłaszcza to, że to wszystko zachowand. Żaden maniakalny amator czystości stylu się nie dorwał do tego…
Tak więc wizyta ze wszech miar udana.
Wszystkim życzę wyrafinowanie zdrowego jaja…
Ale jaja.
Do pieleszy domowych!
Bye
W uzupełnieniu menu głodówkowej
Konstanty Ildefons Gałczyński
Wielkanoc Gastropaty
Jajek nie można,
szynki nie można,
takoż nie można
szaszłyka z rożna.
Indyk – katafalk,
kura – agonia,
piwo – gaffa,
morderstwo – koniak.
Mięso cięlece
ani pół deka,
chrzanik – noc w męce,
chyba do lekarstw.
Sosy – satyra,
kabul – testament,
zupy – cholera,
zamęt i lament.
Kawa – dyspepsja,
wizje niedobre,
rum – epilepsja,
cygaro – obłęd.
Ani fistaszków,
ani pistacji,
wszystko prowadzi
do prostracji.
Torciki – zgaga,
mazurki – zgaga,
mazurek szkodzi,
tort nie pomaga.
Pytam lekarza: – Co?
A na to lekarz: – Gdybyś był bladszy,
niech pan spokojnie w niebo popatrzy. 🙂
Idę odśnieżać. Naprawdę.
😀
O, znalazłam w sieci coś, z czego jestem zadowolona – może chcecie posłuchać czegoś romantycznego przed świętami?
http://spawacz84.wrzuta.pl/audio/5MkFAI8vS78/wojciech_dudzinski_i_jola_korycka_-_pani_na_shalott
Głoduję 😉
I świętuję, czego i Wam życzę 😆
A właściwie, to dlaczego Bobik nam zaaplikował głodówkę?
Wszak jutro już z rana
Kto ranny ptaszek to i wróci z rezurekcji
Aby przystąpić do konsumencji
Jaj wszelkich pod postaciami
Mięs oraz żurków z wkładkami
Mazurków słodkich i kajmaków
Podlanych obficie mocą wszelakich araków
Aby w poniedziałek wieczorem zajrzeć do lodówki
Z postanowieniem rzetelnym – w temacie głodówki.
Irku, czy te wszystkie kwiaty są tegoroczne? 🙄
Dlaczego, dlaczego 👿
Dlatego, że jest Dyktatura PSOletariatu! I już 😎
No to może cichcem jakoś tak solidarnie…
nooo, chyba że cichcem 😉
Jak mnie dziś życie rodzinne oraz towarzyskie złapało w szpo… tfu, w objęcia, to jakoś puścić nie chce. 😎
Ale niech przynajmniej w przerwie jeszcze raz podziękuję za wszystkie życzenia (już nie będę wymieniał imiennie, bo tyle było w ramach życia rodz-tow sursumkordów, że na pewno bym coś pokręcił) i odżyczę wzajemnie. 🙂 No i oczywiście niech się pokłonię z nabożnym zachwytem przed mocnym wejściem Waszej Grupy. 😆 To jest dokładnie to, czego do pełni szczęścia trzeba było Naszej Grupie. 😀
Zaraz, a co solidarnie? Głodówka czy antygłodówka? Bo mi się jakoś wszystko pokręciło. 😳
Nie bądź drobiazgowy Bobiku 😉
Najważniejsze, że solidarnie 😆
Trzeba zebrać siły na dalsze świetowanie. Dobranoc 🙂
Chyba już można iść spać
Chyba już można iść spać
Dziś pewnie nic się nie zdarzy
Chyba już można się położyć
Marzeń na jutro trzeba namarzyć
Tamtą kartkę z wczorajszej nocy
Trzeba zmiąć i położyć w koszu
I od nowa na nowej kartce
Pisać nowy, niemiłosny list do losu
Albo donos napisać na życie
Bo należy mu się swoją drogą
I podpisać zgryźliwie „życzliwy”
Tylko gdzie to wysłać, do kogo
Takie łóżko, a taka dobra rzecz
To był świetny pomysł z tym łóżkiem
Jak ktoś chce sobie życie poprawić
To wystarczy poprawić poduszkę
Andrzej Poniedzielski
🙂
http://teksty.org/andrzej-poniedzielski,kolysanka-do-lustra,tekst-piosenki
Pomiędzy głodówka, a antygłodówka jest jeszcze… lodówka.
O kraju mój, gdzie lodówka trafiła pod strzechy.
Dziś kładąc głowę w poduszki namarzać się będę pełen uciechy
Że jak jutro rano wstanę świeżutki, a po chwili czyściutko umyty
Spłynie na stół białym obrusem zakryty dar niejeden w tobie ukryty
Dzień dobry 🙂
Wnosząc z tego, że o tej porze jestem pierwszy na blogu, wszystkim jak dotąd udaje się spędzać Święta leniwie, niespiesznie i domowo, czyli prawidłowo. 😀
No to Tylko stuknę jajem na powitanie i też pójdę się poleniwić. Chociaż nie tak całkiem konsekwentnie, bo chwilami będę wydajnie pracował nad unicestwieniem zawartości lodówki. Czego i Wam życzę. 😆
Pośród głodówki ciszy marnej
Rozmyślań w otchłani czarnej
Pozostała jedna tylko Klondike(a)
Biblioteka wierszy kulinarnych Bobika
Dzień dobry. 😀
Koty dzisiaj już o 5.00 urządziły pobudkę, bardzo chciały wyjść na śnieg. Zaparzam trzecią kawę w związku z powyższym.
Jeśli są chętni – zaparzę więcej. 😀
Mar-Jo, a mnie z łóżka o 5-ej wyrzuciły nie koty, tylko senile Bettflucht 😉 . I rozważania nieustające o tym, co musiało zostać powiedziane i lawinie, jaką wywołalo 🙁 .
Śnieg? 😯
To jednak my tu w tych Niemcach mamy tropiki. 🙂 W słońcu to w porywach do jakichś 15 stopni potrafi dojść, a bez słońca do 8.
Ale kawa jest dobra bez względu na pogodę. Podłączam się. 🙂 A do kawy mogę podać babę dwujęzyczną, z mnóstwem bakalii. Nie chwalęcy się, udała mi się w tym roku jak rzadko, choć na ogół i tak nienajgorsza wychodzi. 😎
A co to za jedna? Ta dwujęzyczna? Duoglotka?
Się podaje!!!
Sernik i makowiec do kawy. 😀
To ja dla kontrastu podaję kawałek salcesonu 😉 .
„Tort na setkę? Nic prostszego –
przygotować pięćdziesiątkę
(to w zasadze nic trudnego,
jak uporasz się z łabądkiem),
chlupnąć w trzewia, krzyknąć “huhu!”,
dać się przeszyć ciepłym dreszczem,
po czym, dalej w tymże duchu,
czynność raz powtórzyć jeszcze.
Kiedy podkład już gotowy
starczy torcik nań położyć.
Ja polecam tort śledziowy,
lecz oferty można mnożyć…”
[wiersze kulinarne Bobika]
Tort śledziowy został pożarty w piątek. 😉 A dziś może być tort salcesonowy, a co. 🙂
Dwujęzyczność baby została sprawdzona empirycznie, już w trakcie jej wyrabiania. Brałem np. z przepisu pół kilo mąki, a tu mi się do miski sypało 500g Mehl. W przepisie 5 jajek, a do ciasta wskakuje 5 Eier. I tak dalej. Ugniotłem to wszystko handmikserem, wsadziłem do gugelhupfformy, upiekłem w bratrurze, wyjmuję, a ta zniemczała baba ni z tego, ni z owego śpiewa mi mazurka. 😯
Jak to nie jest dwujęzyczność, to co to jest, hę?
Najwyraźniej to była baba z Pasją. 😉
Poszedłem złożyć życzenia w Owczarkówce i setnie się ubawiłem najnowszym tekstem Gospodarza. Bardzo polecam do kawy. 🙂
http://owczarek.blog.polityka.pl/2012/04/04/dlocego-poniezus-zmartwykwstol-tak-wcesnie/
Piękne! 🙂
Jak by to obedrzeć z gwary, to byłby to masakryczny gniot.
Nigdy bym zadnej opowiesci Owczarka Podhalanskiego nie nazwal gniotem, cokolwiek przymiotnik „masakryczny” znaczy.
Nie tylko dlatego, ze jest on naszym blogowym Przyjacelem, ale, ze z jego wpisow wylania sie Pies, ktorego chcialoby sie poznac osobiscie – dobry, zyczliwy swiatu, uwazny , zabawowy i serdeczny, a takze madry i bliski mi swa wraziwoscia na rozne sprawy tego swiata. No i jezyk jego jest nieslychanie dowcipny. I powaga i szacunek z jaka podchgodzi do wszystkich odwiedzajacych Owczarkowa Bude.
Kiedy, mnie nie zachwyca.
Frakcjo niemiecka, czy jest polskie tłumaczenie wiersza http://www.sueddeutsche.de/kultur/gedicht-zum-konflikt-zwischen-israel-und-iran-was-gesagt-werden-muss-1.1325809
Choć ja inna frakcja 😉
http://forum.gazeta.pl/forum/w,13,134864896,134864896,Wiersz_Grassa_polski_przeklad_.html
Klakier, dziękuję 🙂
tu nie trzeba nic tłumaczyć
Najwyraźniej w tym roku obowiązywała opcja „komunikacyjna”
http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,rozbite-pociagi-w-grobie-panskim,40881.html
Klakierze, wszystko ma prawo nie zachwycać, ale rzeczywiście po co w stosunku do tak przyjaznego światu, a i zaprzyjaźnionego z tut. blogiem Owczarka używać aż tak ostrych słów? Samo „a mnie nie zachwyca” zupełnie by wystarczyło. Na mój rozum, nawet krytykując, nie musi się robić przykrości okazywaniem lekceważenia. No, chyba że jest to ktoś, kto z jakichś względów na to lekceważenie zasługuje, ale to na pewno nie jest Owczarek.
A tak z krytycznoliterackiego puktu widzenia, stwierdzenie „gdyby to obedrzeć z gwary” nie ma sensu. Forma utworu artystycznego jest czymś, co również niesie treść. Komizm w tekście Owczarka bierze się właśnie ze zderzenia gwarowej dezynwoltury z poważną, sakralną treścią i z opowiedzenia powszechnie znanego przekazu w odmienny, zaskakujący sposób. To się mieści wręcz w klasycznej, bergsonowskiej definicji komizmu. Czyli Autor dobrze wiedział, co robi, opowiadając gwarą właśnie taką treść.
Mnie zachwyciło. 😀
Masz rację Bobiku.
Przepraszam za nieprzemyślany wpis.
Szczera skrucha ponoć Panu miła, choć ja jako niedowiarek wiem o tym tylko ze słyszenia. 🙂
Nie uważacie, że trzeba by coś zjeść? 😆
Znowu?
Owczareczka bardzo lubię, bo nie tylko mnie bawi, ale skłania do refleksji.
Lecz na czas Wielkanocy to wolę inne refleksje.
Tak Zmoro znowu 🙂
I wypić na trawienie 😀
O, o właśnie! Trzeba zjeść, żeby było co zapijać. 😀
O matko! Obejrzałem sobie właśnie smoleńskie dzieło podrzucone przez Irka. 😯 No comments. 🙄
Dlaczego co comments.
Przecież to współczesny Memling.
(hmm hmm)
Raczej Zmemling. Znaczy, musiałem zmemłać w ustach słowo, które mi się na nie cisnęło, żeby moralności publicznej nie obrazić. 🙄
memling 🙄 chyba że czterokomorowy
A to już krok do zemglenia ogólnego.
Hrabino, pieprzówki ❗
Podejrzewam, że jesteście zupełnie nie czuli na Sztukę.
Taak, pieprzówki! W ramach karniaka za złamanie głodówki dla Irka w musztardówce! 😉 😆
Bobiku, sprawdziłam w rodzinnym księgozbiorze: Wańkowicz zaimponował piętrowymi przekleństwami dorożkażowi w Moskwie (Tędy Owędy).
Czyli jak to mówią dorożkarze ” Gęba wódki” 😆
Chwilowy brak Sztuki równoważy Simone Kermes w uchu 🙂
Ciekawe, co napisze w recenzji Pani Szwarcman?
Uuu, przez to, że dziś wpadam na blog tylko z doskoku, przegapiłem tę Simone Kermes. 🙁
Ago, dzięki za sprawdzenie. 🙂 Zawszeć to miło, kiedy można robić o jeden błąd mniej. 😀
Pieprzówkę poproszę. Może po solidnej musztardówce tejże zrobię się bardziej wrażliwy na Zmemlinga? 😈
tu serwują pieprzówkę 😀
Irek o tej porze jeszcze na chodzie? 😯
Co ta pieprzówka z ludźmi robi… 🙄
Drób już w łóżku i patrzy złym okiem 😈
Nie ma za co, Bobiku, dla własnego spokoju sprawdzałam. Chodził za mną ten Wańkowiczowski dorożkarz i chodził i spokoju mi nie dawało, że nie pamiętałam, gdzie on jeździł, zanim zaczął za mną chodzić. To naprawdę nie jest komfortowa sytuacja, kiedy za człowiekiem chodzi dorożkarz. Dorożkarz nie jest od chodzenia. Także dobrze, że wszystko wróciło do normy: dorożkarz uchyliwszy kapelusza przed płynnieklnącym młodziutkim Wańkowiczem powiózł go za darmo swoją dorożką, a za mną już nikt nie chodzi. Zdrowie dorożkarzy! 1,2, 3, 4, 5 – chyba wymazałam juz tego ortografa. 😉 Tak to bywa, Wysoki Sądzie, jak się na trzeźwo pisze i myśl, miast przy tekście, jest przy kieliszku, który dopiero zostanie napełniony. 🙄
A sio . To do drobiu.
Do Was dzień dobry 😀
Pora na Kazimierz Dolny 🙂
Bry!
W pędzie między Pikardią (wylądowaliśmy!!), Śląskie kilku maści, aż po Wielkopolskę. Ha.
Nawet może niektóre zdjęcia wyszły, tylko 700 się zrobiło, złośliwie Wam podrzucę do dręczenia.
No to busola w zęby, odlot dalej!
Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
U mnie też były śląskie – kluski – ale bez żadnych maści, 😯 a w solidnym mięsnym sosie. 🙂
Dzień dobry 🙂
Mam nadzieję, że krótki wypad na sąsiednie podwórko nie zostanie uznany za przerwanie głodówki, bo pieprzówce nie podołam 🙄 http://wyborcza.pl/1,75968,11492009,Rosyjska_Cerkiew_pakuje_sie_w_skandal_za_skandalem.html
Dzień dobry 🙂
Słusznie, że bez maści. Wiadomo, że każdy lekarz faści, nie pomogą jego maści. 😉
Pozazdrościłem Tadeuszowi krajoznawstwa i znalazłem na kanale Phoenix dzień tematyczny z podróżami. Byłem już w Brazylii na nadmorskiej pustyni (!), na wyspach wokół Hongkongu, w Sigapurze, a teraz jadę pociągem przez Kambodżę. A mogę jechać dzięki Chińczykom, bo dotąd w Kambodży było całe dumne 120 km linii kolejowych 😯 i dopiero w ostatnim czasie Chiny zainwestowały w rozbudowę połączeń, oczywiście z myślą o rozszerzeniu swoich rynków.
Jak widać, zrobiłem sobie typowy dzień świąteczny, z pozorowaniem jakiejś tam aktywności. I na razie całkiem jestem z tego zadowolony. 🙂
A wczorajszej Simone, sądząc z relacji Pani Kierowniczki, chyba nie mam co żałować. Podobno dość okropnie było. 🙄
Kurczę, to można 2 melony wydębić od sąsadów na sprzątanie zakurzonego przy remoncie mieszkania? 😯
Nie mógłby ktoś namówić moch sąsiadów, żeby zaczęli remontować? Tylko szybko, bo za kilka lat może mi się ta forsa zdewaluować. 🙄
Bobiku, za to dziś o 20.00 w Dwójce transmisja z występu Julii Lezhnevej, który się znacznie lepiej zapowiada. 🙂
Dwa melony wolałabym zarobić sprzątając. Sądowe przepychanki trwają dłużej niż odkurzanie mieszkania 😉
W papierze było zdjęcie patriarchy w stroju służbowym, z gołym nadgarstkiem i odbiciem zegarka na blacie stołu, cudo 😆
Ago, będę słuchała. Też porównywałam 🙂
Tu są te zdjęcia – po retuszu i przed. http://deser.pl/deser/1,111857,11497026,Co_chcial_ukryc_patriarcha_Rosji__Kazal_wymazac_z.html Za dwa melony to może i własne mieszkanie bym sprzątnęła. 🙄 Mogą być bez prosciutto. 😉
Teraz zawędrowałem gdzieś w okolice Fidżi, wskutek czego cofnąłem się do wczorajszego dnia i jestem podwójnie nażarty – wczorajszo i dzisiejszo. 😯
Warto połuchać, jak na Wyspach Cooka ludzie śpiewają w kościele. Nie żadni wybierani i latami ćwiczeni, tylko normalni wierni.
http://www.youtube.com/watch?v=zTOwDbwEOds
Połuchałam – ja tak ładnie nie umiem, gorzej jeszcze, ja kompletnie nie umiem ;-( . I to nie tylko w kościele 😉
Dziękuję, Bobiku. Włączyłam PHOENIX, jestem w rejonie Gór
Atlas.
Teraz już pewnie w Istambule. 🙂
W międzyczasie dowiedziałem się, jak ciekawe formy potrafi przybrać równouprawnienie. W Egipcie, pod Kairem, żyje klan łapaczy jedowitej gadziny – węży, skorpionów, itd. Dotąd łapali tylko mężczyźni, ale w ostatnich latach szef klanu zauważył, że dziewczynki są do tej roboty nawet sposobniejsze i zaczął je również od małego uczyć obchodzić się z gadokami. Więc w przyszłości może będą i łapaczki. 🙂
Jeśli je nie wyeliminują gady. 😉
Jaki telewizyjny dzień. 😯 Sila najpierw skoczyła na telewizor, próbując upolować spacerującą na ekranie wronę (ustał!), a teraz wpatruje się w film animowany o pingwinach. Myślałam, że nie interesuje jej telewizor, a ją po prostu nudzą kryminały, które oglądam, kiedy mam koci dyżur. 😳
Zaczyna się koncert Julii Leżniewy w Dwójce.
na czym polega koci dyżur?
Koci dyżur, fomo, polega na tym, że kiedy moja siostra wyjeżdża, ja przeprowadzam się do niej, żeby dotrzymać towarzystwa jej kotce, Sili.
W kategoriach bardziej ogólnych brzmi to: koci dyżur polega na służeniu Kotu pod nieobecność podstawowego Personelu. 😎
Słusznie, Bobiku, obrzydliwy egocentryzm ze mnie wylazł. 😉
Najważniejsze, żeby nie wyłaził przy Kocie. 😈
Bobicku, było Ci zol, ześ sie w wielu miejscak z zyceniami wielkanocnymi pospóźnioł. A jo to co? Jesce gorsy!!! No ale coby nie marnować tej godziny świąt, jako nom jesce ostała, to fciołek i Bobickowi, i syćkim jego blogowym gościom zycyć wesołej Reśty Swiąt!!! W końu nawet tako reśtecka tyz moze być pikno 😀
Prrrrrr.
Dom….. Ach…. Oaza….. Nieporządku. 🙁
No, trzeba się ogarnąć, się w szerokim smyslie etogo slowa, i od piątku jedziemy dalej. Wio….. I brrrrr. Już tak radośnie nie będzie.
No to trzeba się cieszyć czym się da.
Hej, użyjmy żywota! No z jednej przesady w drugą. Carpe diem.
Etc.
Papa
Nocka.
Owczareczku, ponieważ spóźniłem się i na Twoje życzenia, zostało już tylko pół godziny Świąt. Ale nawet i ta superresztka może być pikno, zwłaszcza jak ją wesprzemy resztką pieprzówki.
No to, dziękując za życzenia – wszystkim Wesołej Resztki Świąt! 😀
Nieporządku, nieporządku… No, prawda, ale czy trzeba o niej tak głośno przypominać? 👿
Ostatnia minuta świąt, a potem święto codzienności 🙂
Dobranoc 🙂
O, rzeczywiście, codzienność. Już czuję. 🙁
Reszteczka Swiat minela… ja juz dzisiaj bylam w pracy. Na szczescie Lanego Poniedzialku nie obchodzimy. A dzien byl piekny i zapowiada sie wczesne lato:
http://www.youtube.com/watch?v=74LXx0wSqMI&feature=related
Ach ta codzienna 5:30
Dzień dobry 🙂
– 3, herbata konieczna 🙂
+8 ! 🙂
herbata zawsze 😀
brykamy?
co za pytanie?
wybrykac koniecznie nadmiar jedzenia 🙂
brykam
Tereny Zielone
pozycje
S-Bahn
codziennosc uteskniona 😉
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Trzecia kawa 😕
Mam nieporządek 😀 kocica kłaczy 😀 idzie wiosna 😀
Dzień dobry. Jak Państwu minęły święta?
Bo ja się wczoraj puściłam… w ogród. Przekopałam osobiście około 100 m2, wywaliłam zdziczałe i rozrośniętę, poprzesadzałam. Potem udało mi się jakimś cudem domyć. A dziś kopię ten kawałek ogródka, który mamy przed domem, sieję i sadzę, co kwietniowe. Nigdy nie sądziłam, że mnie to będzie tak cieszyć 🙂
Poświąteczne dzień dobry 🙂
Rzutem na taśmę zdołałam zakupić serwetki z wesołym jajeczkiem, co pozwoliło uniknąć katastrofy i święta się udały 😉
Teraz 17 dni dni zmagania się z żabami 👿
Ale też witania się z wiosną na różne sposoby i … dziewięciodniowy weekend majowy 😯 🙄 😆
Powiedz Vesper jak zamierzasz przeżyć dzień dzisiejszy, wszak rocznica …
Och, już napisałam, Jotko. W pocie czoła 🙂
A Ty, Jotko? Znajdziesz choć chwilę na Refleksję?
vesper, a brzózkę zasadziłaś na centralnym miejscu?
Raczej się poddam lobotomii i innym koniecznym w tym celu zabiegom 👿
Refleksji na powyższy temat mówię stanowcze nie. Nawet za cenę wypisania mnie z Narodu 👿
Przygotowuję strategię zmagań z żabami i planuję majówkę 🙂
Centralne miejsce jest zajęte przez lipę. Też ładnie. Mogę usiąść pod i pisać smoleńskie treny.
pod lipą to raczej fraszki…
Prace w ogrodzie mam „wyprowadzone” na bieżąco. Ale może pójdę za płot i uporządkuje trochę wspólne obejście. Zawsze to jakiś pretekst do ruchu na świeżym powietrzu. Zwłaszcza po światecznym biesiadowaniu. Mam też do pikowania sadzonki kwiatów, które pięknie sie puściły w wykuszu 😉
Jest co robić rencami, bo głowa jakaś oporna. Te ostatnie małe szare chyba uległy otłuszczeniu, albo co 👿
A może zaszkodził im cholesterol z wesołego jajeczka 🙄
Szukam cieniolubnego zimozielonego pnącza. Czy ktoś może mi podpowiedziec?
Dzień dobry 🙂
Dobrze, że już po głodówce, bo jednak dzisiaj nie skubnąć ironicznie chociaż kawałka Wiadomej Rocznicy byłoby dość trudno. 😈
Tylko trzeba przy tym uważać, bo to potrawa w rodzaju ryby fugu. Niewłaściwie przyrządzona może być całkiem trująca, a nawet w tych nietrujących fragmentach ością się można zadławić. 🙄
Cieniolubne i zimozielone? Niewiele poza bluszczem mi przychodzi do głowy. Są różne fiukśne odmiany, jeżeli takie by bardziej pasowały, tylko niektóre z nich gubią liście na zimę, więc trzeba dobrze sprawdzić.
Ponoć niektóre wiciokrzewy japońskie jakoś tam znoszą cień i nie całkiem zrzucają w zimie odzież, ale zawsze jest to niebezpieczeństwo, że będą się pchały w stronę słońca i rosły nierównomiernie.
Ale jeżeli bluszcz, to sadziłbym go wyłącznie w dużej donicy. Posadzony w ziemi zaczyna się rozłazić po całym ogrodzie i być nieustającą zarazą. 🙄
Irek coś wymyśli. U nas bluszcz nie chciał rosnąć i już 🙁
Życzliwie zazdraszczam prac ogrodowych. 🙂
Zanim jutro wyjdzie nowa Polityka radzę zajrzeć do tej z zeszłego tygodnia; szkoda by ją było w rozświątecznieniu przegapić.
Rocznica jest na pewno trudna dla tych wszystkich, którzy stracili w smoleńskiej katastrofie bliskich – dla nich i Wielkanoc, i nadchodząca wiosna mają inny, gorzki smak. Niektórzy z nich na pewno źle znoszą polityczne zawłaszczenie rocznicy i bicie w spiskowe surmy. Myślę, że dzieje im się krzywda.
Masz rację Ago. Z tymi, którzy po prostu przeżywają kolejną bolesną rocznicę jestem całym sercem. Zżymam się wiadomo na kogo.
Poza zeszłotygodniową Polityką radzę nie przegapić Magazynu GW z ostatniego tygodnia. Wiele ciekawych, różnorodnych artykułów.
Bobiku,
radziłeś mi coś szybkorosnącego posadzić w donicach przy altanie, po tym jak Włodek wycharatał wszystkie clematisy. Nie posadziłam i zapomniałam co to było 😳
Możesz przypomnieć? Chodzi o zrobienie zielonej altany.
To chyba oczywiste, że nikt się tu nie zżyma czy nie nabija z samej katastrofy, z ofar, z rodzin, ze smutku, itd. I jasne, że rodzinom zrobiono krzywdę, konstruując wokół katastrofy tę potworno-obrzydliwą szopkę. Ale w tej chwili ta szopka istnieje i trudno udawać, że się jej nie zauważa, bo to by było zamykanie oczu na rzeczywistość. A może i oddawanie pola hienom politycznym.
Ktoś tu kiedyś zauważył, że ironia bywa bronią bezradnych. Mnie wobec tego, co mają nakładzione do głów zwolennicy terii zamachowej, nieraz na tyle opadają łapy, że potrafię skwitować sprawę tylko jakąś zjadliwą uwagą. Bo wiem, że jakakolwiek racjonalność i merytoryczność jest tu z góry skazana na przegraną.
Jotko, a żebym to ja pamiętał, co ja kiedyś proponowałem. 😉 Moje pomysły ogrodowe są zmienne jak pasaty i antypasaty. Ale donice mają to do siebie, że w nich można sobie poszaleć, bo nie jest się tak ograniczonym warunkami glebowymi.
Nie pamiętam, czy ta altana jest słoneczna, czy cienista. Nowe klematisy nadałyby się i do półcienistej (niektóre gatunki rosną bardzo szybko). W miejscach słonecznych bardzo efektowne jest poplątanie klematisów z pnącymi różami (sam w tym roku chcę taką mieszankę puścić na jedną ścianę), tylko należy pamiętać, że klematis dół ma mieć w cieniu. Wiciokrzewy też są niezłe. A jak ma być bardzo szybko, można się podeprzeć roślinami jednorocznymi, jakimiś groszkami czy powojami. Czyli w kilku doniczkach posadzić te jednoroczne, żeby już w tym roku obrosły, a w kilku innych to, co ma być perspektywiczne.
Bluszcz lubi ziemię dość gliniastą. Na piaskach zaczyna się biesić. Jak się go sadzi w donicy, trzeba mu tę dośćgliniastość zapewnić.
a cień można rozświetlić ekranami odbijającymi światło. o! chyba że właśnie o tę cienistość chodzi. hm
Dzięki Bobiku 🙂
Nieznośne jest to wieczne szukanie wroga:
http://www.youtube.com/watch?v=uif3ILl2IvM&feature=related
Moim jedynym wrogiem są dziś chwasty 🙄
Nie mamy piasków 👿 fanaberia i tyle 👿
Zazdroszczę Vesper, chętnie bym poryła…
Tak, tak, ekrany… I zaraz ktoś będzie chciał na tych ekranach coś wyświetlać. 🙄
Czas w pole. Do zobaczenia wieczorem 🙂
Niestety, z roślinnymi fanaberiami zawsze trzeba się w ogrodzie liczyć. Mnie wszędzie hortensje bardzo ładnie rosną, a w jednym miejscu, gdzie akurat by się taka przydała, nie urośnie, bo nie. 👿 Dołek duży wykopałem, ziemi słusznej nasypałem, krzak inny wsadziłem, bo myślałem, że to tamten zdziwiał – wszystko na nic. W tym miejscu żadna hortensja nie chce. 😯
A, właśnie, pnąca hortensja nieźle znosi cień, szybko rośnie, ładnie wygląda, nie wymaga żadnych podpórek, bo się umie sama czepiać i są z niej różnorakie pożytki ekologiczne. Ale zimozielona nie jest.
Przy okazji Wam powiem, że moja glicynia w tym roku chyba będzie kwitnąć od-jaz-do-wo. 🙂 Postaram się nie zapomnieć o zrobieniu fotki.
Herbert miał rację: czasem zwykła kwestia smaku decyduje o tym, że przyłączenie się do jakiejś opcji politycznej czy ideowej jest absolutnie wykluczone. 🙄
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,11506143,Pomnik_katastrofy_smolenskiej_gotowy__4_metrowy_gejzer.html
Ciekawe przy tym, że samego Herberta pod koniec życia właśnie poczucie smaku jak gdyby opuściło i koszmar estetyczny w wersji patriotycznej, w odróżnieniu od realsocjalistycznej, jakoś go nie raził. Ale dla mnie wart pałac Paca.
Bobiku, żeby tak człowieka spiżem po oczach 😯
A co, tylko pies ma dostawać po oczach? 👿
Po myślach zresztą też. Na widok tego ujęcia:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/51,34862,11506143.html?i=1
zaraz mi myśli pobiegły do Dziwnego Kelnera. Dziura w głowie osiemset pięćdziesiąt, kotlet wieprzowy tysiąc dwieście, piwa nie było sto…
Koszmar estetyczny, to raz. W warstwie słownej kolejna 'perełka’: „polskim patriotom, ofiarom tragedii lotniczej, których śmierć pokonała fałsz historii, uświadamiając światu dramat Polaków zamordowanych bestialsko w Katyniu”.
Dzień dobry.
Nie mamy czasu na Żadne Rocznice.
Młodsza wyjeżdża za godzinę. Trzeba zaprowiantować i w ogóle….
Zero mediów w dniu dzisiejszym. Może uda się zasnąć normalnie?
W ogóle jakoś niespecjalnie chce się do tej codzienności wracać, mnie przynajmniej. Chociaż zdaję sobie sprawę, że na dłuższą metę nikogo ona nie ominie. 🙄
Ale nawet kilka godzin bez pokonywania śmiercią fałszu historii pozwala trochę przeczyścić płuca. 😉
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NeWYgFQYAF0&feature=related
Vesper ( 10:09) Mam dwie propozycje:
http://www.clematisy.pl/katalog-roslin/bluszcz-irlandzki-angielski-id134.html lub
http://www.futuregardens.pl/wiciokrzew-japonski-halliana.html
Oczywiście każdy inny bluszcz też.
Przeżyłem codzienność. Media dzisiaj 👿
Chyba że Dwójka z festiwalu ” Misteria Paschalia” 🙂
Bry!!
Jaka znowu rocznica??? Urodziny mam nie w kwietniu… mam co prawda wpisane urodziny Renaty w kwietniu, ale żadna znajoma Renata się nie chce przyznać. Ech… może to piękna nieznajoma o nieimieniu nierenata…. jak widać nastrój wiosenny mnię nie opuszcza.
Jakieś ponuractwa Was ogarnęły…
A tu wiosenka zza mrożeczka wychyla noseczek… czerwony od mrozu i kataru 🙁
Nie zdołałem zdjęć przeglądnąć. Kolega z wojska mnie odwiedził, wspominaliśmy z rozrzewnieniem (o, od razu nieortograficznie zacząłem pisać…) jak to stado czołgów na poligonie…. tfu. Tylko się upić po żołniersku.
No, tyle. Idę pić dalej. Meliska??? mięteczka????? wybór duży…
(Ago, odpowiedziałem spóźnienie….ops).
Ten Japończyk bardzo ładny, tylko mam obawę, że w dużym cieniu będzie rósł i kwitł dość marnie.
Mediów udało mi się dziś dużej mierze unikać, ale chyba wkrótce chociaż z grubsza zerknę, co się dziś działo, żeby nie być tak całkiem do tyłu. 😉
Czego można nie unikać, to tego artykułu:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1525639,1,lech-kaczynski-czyli-niemoc-prezydenta.read
Całkiem sensowna ocena Lecha Kaczyńskiego i jego prezydentury – nawet z pewnym współczuciem dla faceta, który przez okoliczność bliźniactwa był z góry skazany na porażkę, ale z zachowaniem przy tym trzeźwego oglądu.
Tadeuszu, a może być na drugie Renata? Bo jedną taką Ci znajomą bym znalazł. 🙂
Wprawdzie nie ma urodzin w kwietniu, tylko w listopadzie, ale to chyba wobec imienia już drugorzędny szczegół. 😎
A co to stado czołgów robiło na poligonie dałoby się opowiedzieć w sposób cenzuralny, czy lepiej nie próbować? 😈
Stado czołgów na poligonie 🙄
Na poligonie w 1986 r., ówczesny Wiceminister Obrony Narodowej, generał broni zobaczywszy takie stado powiedział w krótkich żołnierskich słowach ” zabierać mi te czołgi w p……u” 😎
Powiedziałem możliwie najcenzuralniej 😳
Melduje się po świętach szeregowy przeniesiony bez odbycia. 😈
Co emituje czołg na poligonie, panowie oficerowie? No? 😈
WW, ja nie wiem, odmówiłem wejścia do czołgu, może właśnie czułem emity z niego…
Bobiczku, skąd wiesz???? 😯 właśnie wszystkie krewne i byłe krewne Renaty przyznają się do urodzin w listopadzie…
Ja nie oficer, to mam prawo nie wiedzieć. 😎 Ale przysposobiony wojskowo zostałem, to może chociaż powinienem przypuszczać? 😯
O tych Renatach też nie wiedziałem, a nawet nie przypuszczałem. Ale za to o urodzinach w listopadzie mam przynajmniej jedną bardzo pewną informację. 🙂
WW, makieta 🙂
pociski…???
Maketa emituje czołg, barany! Do konserwacji latryn się tylko nadajecie. 😈
O, Irek ma tydzień urlopu poza kolejnością. Widać solidne wykształcenie wojskowe. 😎
Ja przepraszam, ale makieta tak nie śmierdziałaby :foch:
Jak się zostaje byłą krewną? 😯 Czołg na poligonie emituje czterech pancernych i psa. Artykuł zalinkowany przez Bobika to jeden z powodów, dla których warto nie przegapić tej Polityki. Ja z ciekawością przeczytałam też np. króciutkie porównanie Sikorskiego z Sarkozym. Że o wywiadzie z Wałęsą nie wspomnę. 😉
Świeżo pomalowana z trawą na zielono zawsze śmierdzi 🙂
Widzę, że przysposobienie to jednak nie to samo, co solidne wykształcenie. 🙄 Chociaż od strony, że tak powiem, perfumeryjnej, to może i nie ma czego żałować. 😈
Najczęściej po rozwodzie jest się byłym śwagrem
Jakiego psa, Ago? 😯 Pancerni mogą sobie być emitowani przez czołgi, ale psy są emitowane przez swoje psiamacie, jak Pan B. przykazał. 😎
Dzień dobry wieczór 🙂
Wszystkiego najlepszego na po Świętach 😉
W zeszłym tygodniu celowo odcięłam się od polityki i „Polityki”. Ale skoro dziś w redakcji numer świąteczny na mnie czekał, to chyba go przeczytam, jak tak zachwalacie 😉 Jednego nie ma ważnego tekstu: mojego wywiadu, który był planowany do tego numeru 👿 Za to jest w jutrzejszym… że tak autoreklamiarsko.
Telewizję włączyłam na chwilę i natychmiast wyłączyłam. Powrót do rzeczywistości jest zaiste trudny.
Bobiczku, zajrzyj do poczty 🙂
Irku, masz podejrzane dane o śwagrostwie 😉
A pikanterii dodaje fakt, że w XIX wieku śwagrem nazywano i kochanka, np. tak w „Lalce” używano tego wyrazu. Zabawne dość. Chyba przeczytam znowu tę Lalkę… Prusa jedynego chyba trawię z XIX wieku polskiego.
No nie, Bobiku, mój pies, że tak powiem partykularnie, jest emitowany zawczasu perfumeryjnie… ale tylko jak wytarza się w gów…. kale..
Wczorajszej Polityki nietu, będę czytał bez Interneta, jutrzejszą pewnie kupię.
No tak, ja i i jutro tekstu Pani Kierowniczki nie będę miał, dopiero jak się wewtym Internecie pojawi. 🙁
Ale lecę przynajmniej w swojej poczcie tekst Kierowniczki przeczytać. 🙂
Irku, były szwagier to były powinowaty, nie krewny. 😈 Bobiku, doświadczenia mam takie: kiedy bawiliśmy się w czterech pancernych, to Pikuś dawał się czasem namówić na wejście do 'czołgu’, ale nie było mowy o tym, żeby w nim został, kiedy my z krzykiem wypadaliśmy na poligon. 😆 Tadeuszu, w Warszawie zeszłotygodniową Politykę udaje się często kupić na stacji benzynowej. PK, wywiadu z pewnością nie przegapię. 🙂
No tak, Ago, ale w Warszawie będę w zeszłą przyszłą wtorek… co będzie wtedy???
Wiem, że ja 👿
O tak, Ago 😳
PK już do czytania w necie. 🙂
Tadeuszu, za mało dziś wypiłam, żeby zrozumieć, kiedy będziesz w Warszawie, 😉 nie bardzo więc mogę odpowiedzić na pytanie. Nie mogę Ci też obiecać mojego egzemplarza Polityki, bo już został podarty i częściowo zapakowany do archiwum, a częściowo rozdany. Ale może wrocławskie stacje benzynowe nie różnią się aż tak bardzo od stolicznych? Z drugiej strony, właściwie … to że ja nie lubię czytać gazet w internecie, nie znaczy, że Ty masz biegać po stacjach benzynowych. 🙄
Ago, byłą krewną zostaje się chyba po badaniach DNA. 😉
Mar-Jo elegancko połączyła logikę z praktyką. 😆
co za dzien, co za dzien ktory konczy sie makieta czolga 😉
mialem ochote napisac cos madrego, ale Aga juz kolejnej szklanki dno oglada, inni pewnie tez, co wiec bede sie medrkowac 🙄
snoe przyjemnych i tylko uwaga mala, uwazajcie na zebry, one ostatnio cos jakby………
http://dl.ziza.ru/other/042012/10/other/fotopodborka/034.jpg
Nacht Bobikowo
Jakie tam zebry? Przecież widać, że to mrówkojad, który zbiegł z kicia. 🙄
A co jest kicio???
To przyzwoite???????????
Dobry wieczór. Irku, bardzo dziękuję za sugestie. Pomyślę o tym wiciokrzewie. Bluszcz mam w jednym miejscu i najgorszym wypadku po prostu ukorzenię z tego, co jest. Jeju, ale się narobiłam. Przekopałam 10 metrów porośniętych zdziczałymi smolinosami. Kto nie wie, co to za gagatek, temu głowy nie będę zawracać opisywaniem mojej drogi przez mękę, a kto wie, ten przyjmie na wiarę, że w ogóle nie miałam czasu na programy informacyjne 🙄
Smolinos prezentuje się pięknie 🙂
http://zwiejskiegoogrodka.wordpress.com/2011/08/04/lilia-smolinos/
Przed chwilą Szaman wskoczył na moje biurko z myszą w zębach. Położył ją na klawiaturze 🙄
Chyba mam dosyć wrażeń na dzisiaj. Dobranoc 🙂
Jak można powątpiewać w przyzwoitość kiciów? 👿
Aż się tuman kurzu uniósł znad klawiatury, tak parsknęłam na widok tego przekameleonionego w zebrę mrówkojada! 😆 W kwestii zbiegania z kicia, schowam chichot za wachlarzem. 😉
Vesper, postawiłabym dolary przeciw orzechom, że walka ze smolinosami to był zdrowszy wybór na dziś. Zusia z Ciebie! 🙂
Mar-Jo, zagiętam w probówkę. 😳 😆
Nie jestem całkiem pewien, czy sojusz pokrzyw z jeżynami, przez który ja się kilka lat temu przekopywałem, nie przewyższa wrednością nawet smolinosów, ale właściwie nie chciałbym osobiście przeprowadzać porównań. 😉
W każdym razie w brak czasu i sił na programy informacyjne po akcji przekopywawczej jestem skłonny uwierzyć od łapy, choć moja dziś akurat nietknięta ogrodnictwem. 🙂
Ten Jotkowy smolinos ładniejszy od naszych. Ale proszę nie dać się zwieść urodą tego, co nad ziemią. To tylko maska dla tego, co pod ziemią 👿
Ja mam takie:
http://farm2.static.flickr.com/1037/528161455_8dfc1db088.jpg
To też są te całe smolinosy? 🙄
Po niemiecku nazywają się lilie jednodniówki. Uważam je właściwie za bardo porządne rośliny, bo pielęgnacji potrzebują niewiele, a kwitną jak opętane. Tylko czasem karpy im trzeba podzielić, a do wyciągnięcia nawet ich części z ziemi, nie mówiąc o całości, muszę poprosić o pomoc znajomego doga niemieckiego.
Tak, te bardziej przypominają nasze. Problem u nas polegał na tym, że na bardzo małej przestrzeni rosły przez nikogo nie ograniczane przez ponad 10 lat. Tam własciwie nie było juz ziemi, tylko bulwa na bulwie. I ja to tymi ręcami i tom łopatom wyciągłam.
Do wyciągania polecam malwy i lubczyk 👿
He, he. A może by tak ktoś spróbował z jukką? Temu, kto potrafi ją wyciągnąć całkowicie, bez pozostawienia ukrytych w pewnym oddaleniu resztówek, z których w następnym roku wybuja kilka kolejnych jukk, mogę oddać swój tygodniowy przydział salcesonu. 🙄
Hej, Ludzieńki i Piesy Ogrodnicze, cuś mi się widzi, ze ten Wasz smolinos to jest po naszemu liliowiec, znaczy Hemerocalis. One są bardzo ładne i mogą mieć mnóstwo kolorów w odmianach, a od lilii różnią się na pierwszy rzut oka tym, że lilia ma kilka kwiatów na solidnej łodydze jednocześnie, tak jakby pietrowo, a liliowiec jeden kwiat na cienkim, elastycznym patyku, znaczy też łodydze. On bardzo krótko kwitnie, chyba jeden dzień, czy może dwa, ale natychmiast wyrastają mu nowe kwiaty. Bardo miła roślinka, śliczna i niewybredna.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Liliowiec
Jukkkkk za żaden salceson wyplenić się nie da. Howgh.
i oto mamy juz srode 🙂
brykam
dla rannej zmiany herbata i do tez cos
brykam
w moje mniej kwieciscte bardziej lisciaste Tereny Zielone
do przegladu pozycji
bryklam fikam
Bry!
O, świat wrócił w koleiny. Są Rysiowe brykaniny.
Mnie po zabawie rodziców z ogródkiem z perzem wybitnie przeszła ochota do dłubania w ziemi. Zupełnie nie rozumiem, czemu to ja ten perz ciągłem z ziemi. No OK, z rodzeństwem, które klęło podobnie do mnie.
Głupota ludzka jest jak ten perz ;-( .
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11510595,Reakcje_na_wiersz__Gdanska_synagoga_zamknieta_dla.html
co za poranek, nie mówiliście o niczym, co dawałoby się zgrabnie usystematyzować.
jedynym pocieszeniem jest wstępna hipoteza, że głupota ludzka jest jak jukka. nie ma co wyrywać, bo za chwilę wróci w większej ilości
Perzojukka czy może jukkoperz? Jukkoperek?
Dzień dobry 🙂
Koperku w to nie mieszajmy. 😎 Jednoroczny, bez żadnych cholernych kłączy, a jeszcze w dodatku jest to roślina pracująca i ciężko zarabiająca własnym siekanym i zjadanym ciałem na swoje wysiewanie. Głupocie możemy dać botaniczną nazwę jukkoperz smolinosy. Po łacinie cholera nievyplensis. 🙄
Daaaawno temu plewiłam w ogrodzie z zapałem wiosennym. W jednym miejscu urobiłam się niczem ten chłop pańszczyźniany. Ale dopiełam swego. Kiedy już, z obolałym krzyżem i błyskiem satysfakcji w oku, wyciągałam z ziemi ostatnie drobne, gęste korzenie, doszło do mojego łba, dłuuuugo szło, że właśnie …. zlikwidowałam sobie sporą rabatę ukochanych konwalii 👿
Wyciągał ktoś z ziemi korzenie konwalii? Rośnie to też jak chwast.
Moje lilie jednodniowe, żółte i pomarańczowe, rosną sobie spokojnie pomiędzy kompostnikiem a iglakami. Nie zamierzam się wtrącać do tego towarzystwa 😉
Dzień dobry. Podczas mycia zębów naszła mnie Myśl. One, te Myśli znaczy, zawsze przychodzą do mnie podczas mycia zębów. I ta Myśl podpowiedziała mi, żeby wykopać głęboki dołek, wyłożyć go po bokach czymś Nie Do Przejścia i w środku posadzić smolinosy, w rozsądnej ilości oczywiście. Jak sądzicie, ogrodnicy, czy to jest Myśl Warta Uwagi, czy raczej Do Chrzanu?
A może skończyż z myciem zębów 🙄
skończyć 😉
To byla Aż Tak Głupia Myśl, Jotko, żeby rozważać zaprzestanie mycia zębów? 🙁 🙂 😆
Nie chodzi o głupotę tylko o to nieustanne nachodzenie. Toż to już podpada pod paragraf nękania 😉
Samo odgradzanie korzeni folią wydaje mi się rozsadne. Ale ja amator jestem 🙂
Wygląda na to, że jednak wczoraj się działo. Prezes jak ta jukka, nie zna granic ni kordonów 🙄
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,116483,11514059,Kaczynski_dopiero_sie_rozkreca__Nie_zna_granic__nie.html
I nie byłbym skłonny tak całkiem tego lekceważyć, bo słupki platformiane w ostatnim czasie bardzo spadły, a pisowskie urosły, czyli Kaczyński nadal jest jednym z głównych rozgrywających, a nie rezerwowym czy widzem i z wieloma odmianami cholery nievyplensis w narodzie potrafi pogrywać bardzo zręcznie. W jego przypadku to nie jest tak, że stwarzają go wyłącznie media, czyli jak się przestanie o nim mówić, to problem zniknie. Nie zniknie, bo ma kłącza gorsze od jukki. 👿
Prezes Jukkaczyński? 🙄
Odgradzanie korzeni folią to w zasadzie ogrodnicza rutyna. 🙂 Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że po jakimś tam czasie (jak się uda, to dość długim) folię i tak szlag trafi, ze starości i wskutek nadżerania przez korzenie.
Ale w przypadku liliowców to mi się nawet nie wydaje konieczne. Jeśli się na bieżąco kontroluje ich rozrost, to nie ma z nimi kłopotów. Kudy im tam do jukki czy konwalii. 😉
vesper, myj przez sen. tzn dawaj do mycia.
myśl o dołku otoczonym przez s. jest ciekawa, ale przy realizacji może skutkować wieloma nieprzyjemnymi niespodziankami (spodziewanymi co do wystapienia, ale niespodziewanymi co do treści i zakresu oddziaływania). skupienie wokół jednego dołka może zostać odebrana jako mobbing, dyskryminacja i niedopuszczalne ścieśnienie, powodujące cisnienie. a to już jest ryzyko przez duże R
Toteż ja zaproponowałem zminimalizowanie ryzyka poprzez niewciskanie do dołka z folią, ale przy równoczesnym kontrolowaniu rozrostu, bo Nadmierne I Niekontrolowane Rozbuchanie to jest ryzyko przez jeszcze większe R. 🙄
Podagrycznik, ot co. Najgorsza ogrodowa Cholera Nievyplensis. Parch wyjątkowy. Podobnie glistnik jaskółcze ziele i przytulia, żeby ją obsikało. Ale podagrycznik najgorszy. Prawie jak Prezes, też niewyplensis.
Znowu jestem w nerwach przez niego. I ten mój Naród mnie osłabia.
Jak Ryś brykafika, zaraz lepiej jest na świecie. Rysiu, może byś bryknął raz prezesowi na plecy, ale solidnie…
Każdy ma swoich znajomych. 🙄 Jeżyny i pokrzywy już obszczekałem, ale jeszcze jaskry bym do tego dorzucił. Też zresztą coś z Prezesa mają – jaskrawość, postępne rozłogi i trujące właściwości.
Nie wiem, czy napuszczanie Rysia na Prezesa jest słuszne. Mógłby podczas brykania nadziać się na jakąś kolczastą Kempę i pokaleczyć. Szkoda Rysia. 🙁
Poza tym ile by się ten biedny Ryś musiał naskakać, żeby wszystko odchwaścić. Obok niewyplensisów są przecież jeszcze inne upiorne gatunki. Np. taka bzdurea notorica:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,11502020,_Rzadzacy_nie_chca_tego_narodu_sluchac___O_polityce.html
Dzień dobry.
Jestem w stanie wrzenia na zimno. To, co się odbywa, jest skrajnie nieprzyzwoite. Brakuje mi słów.
Mam dzisiaj wolne, czyli brakuje mi czasu na ogarnięcie wszystkich przestrzeni. Odlatuję 🙂
Poczytajcie sobie dla wytchnienia http://wyborcza.pl/1,75480,11480231,Nie_pilem_w_Spale__nie_spalem_w_Pile.html?as=1&startsz=x
Z tym bardzo się nie zgadzam:
„Skąd ta nasza potrzeba wroga?
Być może stąd, że za trudno nam się żyje. Wciąż za mało jest w naszym kraju ludzi, którym się powodzi, tzn. mają dobrą pracę, w której nieźle zarabiają i która sprawia im przyjemność. Nie chodzi o bogactwo, tylko o wygodne, miłe życie, poczucie zadowolenia. Podejrzewam, że w społeczeństwach, w którym ludziom się żyje łatwiej, mniej jest ochoty, żeby wylewać swoje żale na innych, i nie boli tak fakt, że ktoś inny odniósł w czymś sukces.”
Haneczko, ja również się nie zgadzam!
Znam tłumy ludzi, którym nie lekko się żyje. A nie mają żadnej potrzeby posiadania wroga.
Byłam bardzo nieufna w stosunku do Palikota. I niestety nie pozwala mi zmienić zdania na swój temat. Zajmuje się głównie organizowaniem heppeningów. Nie robi tego, co obiecywał. A przecież potrzebna jest praca organiczna. Budowanie społeczeństwa świeckiego. Skuteczne odcięcie kleru od państwowej kasy, jest w tej chwili najważniejsze. Równość obywateli wobec prawa – w tym kleru. I tak dalej i tak dalej. Przecież konkordat i jego pochodne, to najlepsze podglebie dla warcholstwa wszelkiego rodzaju. Gdzie jest Palikot? Co robi?
Nastawienie do bliźnich funkcją 'comfortable circumstances’? 😯
Jotko,
http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/PorzadekObrad.xsp?documentId=84E6EBD8C9B1BF93C125794B0060DF60
druk nr 240
Zwierzaku,
dzięki 🙂
Odnośnie wypowiedzi Andrusa. Nie sądzę żeby istniała taka bezpośrednia zależność. Zresztą on nie stawia tej tezy w sposób pryncypialny. Zrozumiałam to tak, że jak człowiekowi jest dobrze, to łatwiej wygładzić mu swoje kanty i łagodniej podejść do innych.
„Wróg – chleb powszedni czy igrzyska? Ustosunkuj się do tytułowej tezy, obrazując swoje stanowisko przykładami z historii współczesnej i starożytnej”
Wypracowanie:
i,i, obrazuje to cała historia współczesna i nowożytna 😉
Ja też się nie zgadzam z Andrusem, z różnych przyczyn zresztą. Za to Haneczka trafnie sformułowała to, czego nie mogłam określić: nieprzyzwoitość. To właśnie rozgrywa się na naszych oczach. I uszach.
Andrus tak ładnie mówi o piosenkach Młynarskiego dotyczących zwykłych ludzi – bardzo mnie kiedyś zniesmaczyło, kiedy bezlitośnie wyśmiał piosenkę śpiewaną przez Chór Aleksandrowa, znaczy się radziecką – „Dawaj zakurit'”. To jest akurat piosenka o frontowym żołnierzu, który siedzi gdzieś w okopie czy ziemiance, cholera wie, czy dożyje jutra, ale chce sobie zakurzyć papieroska i tego papieroska dostaje od jakiegoś oficera. Bardzo to pan Andrus wyszydził. Jakoś nie lubię takich rzeczy. Zbyt wielu tych żołnierzy zginęło w paskudny sposób, żeby mi się chciało z nich śmiać. Niech se Andrus wyśmiewa Putina czy cuś.
A to, że w Polsce rzekomo źle się żyje, to też gadanie baranie. W każdym kraju są warstwy biedniejsze. Ale u nas widać gołym okiem, jak kraj się rozwija. Sporo jeżdżę, więc widzę mnóstwo nowych domów, coraz bardziej zadbanych, samochodów też jak naplute – wszyscy płaczą na ceny benzyny, ale jakoś jeżdżą. A gdzie się nie pojedzie tam rozgrzebane budowy, nowe drogi, fajne szybkie obwodnice. Jeszcze niedawno do Karpacza jechało się ode mnie 7-8 godzin. Teraz 5 i pół z obiadem.
Lubimy narzekać i stwarzać pozór, że straszne z nas biedaczynki. Cały czas pamiętam, że jest ta warstwa uboższa, im naprawdę jest ciężko. Ale generalnie to jest, kochani, wprost przeciwnie.
Foma – bez porządnego wroga nie ma życia!
A ja nie mam wroga i żyję 🙄 Cud? 😯
Vesper, nie wiesz, co tracisz…
Ja czasem mówię dla efektu…
To może jednak sobie poszukam? Ale nie, to nic nie da. Nie będzie mi się chciało pielęgnować nienawiści.
Wskazywanie kogo ma wyśmiewać satyryk/kabareciarz/facecjonista nie jest może najszczęśliwszym rozwiązaniem. Nie słyszałem Andrusa w kontekście chóru Aleksandrowa, nie wiem jak to zrobił i co posłuzyło za kanwę, znam wszelako jego wiele żartów i znakomita wiekszość trzyma poziom nieosiągalny dla większości współczesnych kabareciarzy. Może jednak nie wysmiewał biednego żołnierza a coś nieco innego?
Swoją wypowiedż poprzedził Andrus słowami: być może – co oznacza otwartość na inne przyczyny, zatem każdy może podać swoje, Andrus nikomu nie narzuca swojego punktu widzenia.
Jeśli chodzi o mnie – nie ustawiałbym Polaków jako genetycznych nienawistników, jestem skłonny uznać przyczynę podaną przez Andrusa jako jedną z kilku mozliwych i znaczących, a to dlatego, że obserwacja nieźle zorganizowanych i niebiednych społeczeństw asumpt do takowych przypuszczeń daje. Psychologia też coś wspomina o życzliwszym stosunku do współbraci w sytuacji komfortu życiowego.
Ciekaw jestem uzasadnienia haneczki, bo napisała, że bardzo się nie zgadza…
I nie piszę tego by wzniecać dym, tylko zwyczajnie wyrażam swoje zdanie.
Toteż napisałam, że nie stawia tej tezy w sposób pryncypialny 😉
Chciałam swoją opinię, dedykując to Fomie, zawrzeć w jednym zdaniu 😆
Mit o dobrych, biednych, cierpiących i złych zdrowych i bogatych już dawno został zweryfikowany. Znaczy sie życie pokazało środkowy palec 😉
Profesor Tischner miał, podobno, krótko przed śmiercią powiedzieć, na temat cierpienia: a jednak nie uszlachetnia!
Na temat Andrusa mam podobne zdanie jak Zeen.
jakby wyczuwając klimat dyskusji Miko nie tak dawno próbował rozwiązać zagadkę czym się różni wróg od przeciwnika
Zeenie, z reguły rozumiem, co się do mnie mówi, nawet nie wprost. I nie narzucam nikomu, z czego ma się wyśmiewać, a z czego nie. Tamten dowcip wydał mi się niesmaczny i tyle.
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=artur%20andrus%20%22dawaj%20zakurim%22&source=web&cd=2&ved=0CCcQtwIwAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3Db_WgXfKfLAQ&ei=lK2FT-yoPJGUOruC6MYI&usg=AFQjCNGjd5TDcbktJsRNNRW8VT4jY4u2xg&cad=rja
Z różnych badań wynika, że frustracja nie bierze się z bezwzględnego poziomu biedy czy bogactwa, tylko z rozziewu pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością. A więc np. z poczucia, że powinno być „jakoś inaczej”, a nie jest. Że „się należy”, a się nie ma. Że się nie dostaje tego, na co „się zasłużyło”. A w niektórych społeczeństwach z silnymi tendencjami egalitarnymi jeszcze i stąd, że inny ma więcej, czyli znane „szewc zazdrości kanonikowi… itd.”
Ale nawet takie napięcia wynikające z różnic stanu posiadania, statusu, etc. jeszcze nie muszą powodować zdecydowanej wrogości. Muszą dojść jeszcze jakieś inne czynniki. I w Polsce za taki czynnik (a w każdym razie jeden z) uznałbym kompletne rozjechanie się kodów kulturowych w społeczności, która na porozumiewanie się jest jednak skazana, choćby przez wspólną państwowość, ale również więzy rodzinne, przyjacielskie i mnóstwo innych spraw.
Być może to zresztą też jest pewien rodzaj rozjazdu oczekiwań z rzeczywistością. Bo wobec rodaka odruchowo oczekujemy, że wspólnota kodu nie ograniczy nam się do samego języka w sensie znajomości gramatyki i słownictwa, a tymczasem co rusz okazuje się, że niby mówiąc tym samym językiem, zupełnie inne rzeczy mamy na myśli. Ponadto czytamy całkiem inne książki i gazety, oglądamy inne programy w TV, słuchamy innych radiostacji, odwiedzamy inne fora w necie. Żyjemy w innych rzeczywistościach mentalnych. I gdyby to dotyczyło, powiedzmy, Melanezyjczyków, powiedzielibyśmy może „pal diabli, niech sobie myślą co chcą i jak chcą, w najgorszym razie nie będziemy z nimi gadać”. Ale kiedy chodzi o szwagra, sąsiada, panią doktor z przychodni, dyrektorkę przedszkola… Oczekujemy zrozumienia i bliskości, natykamy się na odpychającą obcość. To na pewno bardziej frustruje, niż obcość odczuwana wobec rzeczywistych obcych, od których niczego innego się nie spodziewało. I może właśnie z tego zawodu potem tak okropna wrogość?
w/s Andrusa:
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując….
http://www.youtube.com/watch?v=7z6EJMXTKzE
Dodałabym jeszcze Bobiku, że wszystko to potęguje jeszcze iż my Polacy,en masse, nie jesteśmy ludżmi życzliwymi. I to jest moim zdaniem punkt wyjścia – a dlaczego tak jest nie wiem. Być może za bardzo jako naród jesteśmy skupieni na sobie, historycznych klęskach, bohaterskich zrywach, mniej lub bardziej sensownych.
Stąd się bierze poczucie „lepszości” nad innymi nacjami, czesto graniczace z pogardą i postawa roszczeniowa. I nie potrafimy się cieszyć z cudzych sukcesów, tak po prostu po ludzku.
http://hartman.blog.polityka.pl/2012/04/11/wsi-moja/ – łotr?
Nie badz bezpieczny. Poeta pamieta
Nisia prosi, zrobione
chetnie bryknefikne sobie po Jaroslaw, Jaroslaw
cytat z ksiazki o prawie 100letniej tradycji (pierwsze wydanie
1924/25)
Nawet po najbezczelniejszym klamstwie zawsze cos pozostanie – oto fakt….
jak potoczyly sie losy autora tych slow i jego nawiedzonych zwolennikow, wiemy….
przesadzam?
Najpierw nie całkiem łapałem, o co chodzi z tym Andrusem, zwłaszcza że nie znałem pierwowzoru. 😳 Ale jak posłuchałem pierwo- i drugowzoru, to stwierdziłem, że faktycznie, mnie też ta parodia nieszczególnie śmieszy. Z powodów, które Nisia dobrze ujęła – gdyby bohaterem był partyjny bonza czy politruk, można by to jeszcze rozumieć jako „metaforę ustrojową”. A tak jest he-he właściwie nie bardzo w ogóle wiadomo z czego. Z tego, że żołnierz „ruski”? 😯 Zdawało mi się, że te czasy, kiedy dla śmichu wystarczyło powiedzieć „kto prosił ruskie”, wzięły i minęły.
Humorystom nie można narzucać, z czego mają się wyśmiewać, ale oni sami powinni zważać na to, co mało śmieszy. Bo jak nie będą, to się może okazać, że jest jak w starym dowcipie: co to jest – stoi na scenie i płacze, że się nie śmieją? D..a, nie humorysta. 🙄
widzieliscie? ja bylem wlasnie w Szczecinie i przy kolacji uslyszalem to:
Leszek Miller :”Trzeba zdecydować, po której jest się stronie”, „Najlepszy terrorysta to martwy terrorysta”
http://www.tvn24.pl/12690,1740624,0,1,miller-palikot-budzi-we-mnie-pogarde-i-obrzydzenie,wiadomosc.html
to byly premier, demokratycznego panstwa, jak wiec ma funkcjonowac panstwo prawa? Skreslamy wspanialy wynalazek panstwa prawa ktore zapewnia konstytucyjnie ochrone rowniez osobom podejrzanym , a nawet osobom winnym przestepstwa?
pogoda swietna
Tereny Zielone zielenieja, tylko magnolie czekaja, moze na niedziele? kto wie 🙂
Nie bardzo umiem się ustawić do zacytowanej przez Haneczkę wypowiedzi Artura Andrusa. Wydaje mi się, że po pierwsze, jest tam jakieś pomieszanie materii – pytanie jest o potrzebę wroga, w odpowiedzi pojawia się żalenie się na innych (przypuszczam, że chodzi o obwinianie innych), a to chyba nie to samo, co wrogość. Po drugie jest tam kilka tez, które trzeba by jedna po drugiej oglądać, np. że żyje nam się za trudno.
Odnoszę wrażenie, że A.Andrus nie odpowiada na pytanie, 'Skąd ta nasza potrzeba wroga?’ Tylko na pytanie: 'Dlaczego bywa pan atakowany?’. I że odpowiedź brzmi jego zdaniem jakoś tak: 'Atakują mnie ludzie niezadowoleni z własnego życia, zazdroszczący mi sukcesu, przyczyna ich wrogości leży w nich, nie we mnie, a oni też tak do końca nie są sami tej wrogości winni, winne są ich warunki materialne, które nie są takie, jakie być powinny.’
Rzeczywiście, niespecjalnie śmieszny Andrus, za to Helenka – palce lizać 🙂
Z GRUBEJ rury! BUCH!
Szczególnie, że aspektu propagandowego pieśni nie poruszono…
😆
Co nie zmienia faktu, że najlepszy terrorysta to martwy terrorysta. Cały cymes w procedurze dochodzenia do tego stanu. Ja tylko tak, bez związku z Millerem, Palikotem czy czymkolwiek. 😛
To się dotyczyło tego, co Ryś wyżej przyniósł, jakby ktoś nie wiedział.
A jaki jest aspekt propagandowy tej pieśni zeenie – bo jak tak jakoś kulejąco (oj nie przykładało się w szkole, oj, nie) po rosyjsku?
Przepraszam, ale mam sprawę z innej beczki. 😉 Przeczytałam dziś, że nie wszyscy muszą sprawdzić, czy ich telewizor jest przystosowany do odbioru telewizji cyfrowej, bo jak nie, to po wyłączeniu sygnału analogowego nic nie odbiorą. Sprawdzić to powinni tylko ci, którzy korzystają z telewizji naziemnej – jak ktoś odbiera przez satelitę, albo ma kablówkę, to cyfryzacja mu nie straszna, jego to po prostu nie dotyczy i nie musi swego telewizora ani wymieniać, ani wyposażać w żadne przystawki. Mieliście tę świadomość? Ja nie mam telewizora, problem mnie omija, ale odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość moich znajomych zastanawiających się nad zmianą odbiornika ma telewizję kablową – czyli nic wymieniać nie musi, ale o tym nie wie. 😯
Mieć świadomość to miałem, od dawna, jeszcze jak Czarzasty z Rywinem kombinowali czasopisma. 🙂 Ale czy wszyscy, to trudno powiedzieć.
zeen ma rację z tym aspektem propagandowym 😉
Вот только со словами случилась конфуз. Бригадный комиссар Рюмин, возглавлявший отдел пропаганды и агитации Южного фронта, которому композитор принес и пропел эту песню, тоном, не терпящим возражений, заявил: «Никому эта твоя песня не нужна. Что это я буду вспоминать про то, что ты дал мне закурить? Вот если бы снарядами поделился или автоматный диск с патронами передал бы, тогда другое дело». Не очень-то верил в успех и первый исполнитель песни – Аркадий Явник (Воронцов). Но песня упорхнула и тут же стала любимой у фронтовиков. Про песню «Давай закурим» Константин Симонов как-то сказал, что не было такого фронта, на котором бы ее не пели. И что написать эту песню мог только человек, по-настоящему знающий, что такое война и что такое солдатская жизнь на войне…”
Ago, nie tylko miałem taką świadomość, ale też uświadomiłem swoich rodziców i kto tam jeszcze potrzebował uświadomienia
A. Idę uświadamiać, może nie wszyscy moi znajomi mają przyjemność znać fomę 😉 i może nie dla wszystkich nieznających będzie za późno.
A2. Jakoś mnie nie dziwi, że taka jestem technologicznie opóźniona. 🙄
na szczescie mam „kabel” i to sie robi samo 🙂 😀
http://wyborcza.pl/1,75515,11519991,Bezwzglednie_zle_tortury.html
do poczytania 🙂
Nacht Bobikowo
No 🙂
Lewandowski strzelił i Borussia wygrała 🙂
To idę się napić 🙂
foma jako znajomy jest czasami bardzo wkurzający. Ago, chyba nie życzysz swoim znajomym nieprzyjemnych wrażeń…
Jak którym… 😎
tak też sobie pomyślałem… i nieraz robię za uprzykrzenie żywota… … !
Fomo, a więc potrafisz być jednocześnie przyjacielem i wrogiem. Dwa w jednym 🙂
vesper, starsze zuchy mają szczególne sprawności… aż mi się od tej sprawności wspomnienia sprzed lat pojawiły w uszach
http://www.youtube.com/watch?v=zWraljZkbBo
Faktycznie, aspekt propagandowy frontowej piosenki o przyjazni i tesknocie za bliskimi, musial mi umknac, zeen. Wiec jedno z dwojga: albo Twoja znajomosc mojego jezyka ojczystego jest lepsza, albo Twoj zmysl krytycznoliteracki jest bardziej wyczulony na te rzeczy.
Ciekawe jak sobie poradzisz z „Dzis do ciebie przyjsc nie moge”.
Dziś do ciebie przyjść nie mogę
Bo zamknięto nocny sklep
Ooo, jak zeen się poszedł napić, to można być pewnym, że z wszystkim i wszystkimi sobie poradzi… 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=KR5xeZxNwvI
Wracając do wcześniejszego: ja nie wiem, czy rzeczywiście Polacy są tacy nieżyczliwi z natury albo z kultury? Wcześniej nie miałem wcale poczucia, że nasza nacja w którąś stronę, życzliwą bądź nieżyczliwą, jakoś szczególnie się wyróżnia i dopiero w ostatnich latach coś się naprawdę dziwnego porobiło. Ale nie wiem, czy to tylko moje odczucie, czy jeszcze ktoś ma takie wrażenie?
Oczywiście, jak zeen pije, to pije…
http://gok.kultura-uchanie.pl/index.php/wydarzenia/172-xi-pppzip2011.html
Główna nagroda dla Bobika i Heleny: czerwony mak spod Monte Cassino 🙂
A jeszcze bardziej duszoszczipatielnyje pieśni mały na rozkładzie wszystkie reżimy. Nic tak pozytywnie nie nastawiało do „naszej” historii jak właśnie takie pieśni. Myślałem, że to pierwsza klasa, a tu okazuje się, że wagarowiczów nie brakuje. 😆
Oczywiście, zgodnie z sugestią trzeźwego jak świnia 😉 Bobika, idę się uchlać 😆
Strasznie skomplikowane rzeczy poruszacie… Andrus…. telewizja… o niczym nie wiem.
A co to znaczy nieżyczliwy???
Taki co nie życzy? Nikomu niczego? A jak ktoś nikomu źle nie życzy, to też nieżyczliwy? 🙂
Dopiero teraz idziesz się uchlać, zeen? Bo ja miałem wrażenie, że już byłeś w zaawansowanym trakcie. I myślałem, że to było powodem, dla którego jakby nie całkiem załapałeś, o co chodziło. 🙄
Ale teraz chyba nie ma sensu wyjaśniać. Lepiej zaczekać, aż będziesz trzeźwy. 😉
Vesper, ale z tego by wynikało, że z kolei jak ktoś komuś źle życzy, to można go nazwać życzliwym. 😯
Coraz trudniejsza ta kwestia życzliwości się okazuje. 🙄
Nie wiem, jak to jest u nas z życzliwością. W ostatnich 10-20 latach zmiany we mnie i w moim najbliższym otoczeniu zbyt duży miały wpływ na moje postrzeganie świata, żebym dziś mogła wierzyć w obiektywność własnych obserwacji. Długo widziałam wokół morze życzliwości, 😉 potem to morze ujawniło ogromne płycizny, a teraz mam wrażenie, że z jednej strony jest dużo myonienia, traktowania drugiego człowieka jak konkurenta/przeciwnika lub jak potencjalne źródło korzyści/frajera (nie wiem, co gorsze), a z drugiej widoczne są przejawy takiej prawdziwej, świadomej, dojrzałej życzliwości – czemu kibicuję i liczę na coraz więcej. Ale ile z tego jest wokół, a ile w moim patrzeniu… 🙄
Wpadam 🙂
Żyje nam się trudno, bo nie umiemy żyć i cieszyć się życiem. Śnią nam się jakieś wyspy szczęśliwe, tak jak kiedyś śnił się Zachód, gdzie wszyscy byli zdrowi, młodzi i bogaci, z niczego i za nic. Próbujemy kupić zadowolenie, a tego kupić się nie da. Frustracja jest za darmo, można czerpać pełnymi garściami i jest znacznie bardziej widowiskowa niż satysfakcja z miłego życia. No i stajemy do wyścigu, czyja frustracja większa i komu trudniej.
Andrusa cenię wysoko, bardzo lubię nie zgadzać się z tymi, których wysoko cenię 😉
Fakt, że od punktu patrzenia bardzo dużo zależy. 🙂 Również w tym sensie, że te osoby, które same przejawiają życzliwość, zwykle też dużo jej od innych doświadczają, więc ich ocena sytuacji niekoniecznie musi się pokrywać ze średnią krajową. 😉
Dla frakcji facebookowej:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=188233444628559&set=a.121889101262994.21778.121882447930326&type=3&theater 🙂
Ja się czuję, jak ten kot, chociaż chyba nie opychałam się. Za to teraz patrząc na te niedobitki zalegające wszystkie kąty czuję się napchana samym widokiem. Brrr! 🙁
Jakieś ptaszysko podzieliło się ze mną moim sernikiem, który wystawiłam na noc na balkon.
Sernik zabezpieczyłam folią aluminiową i papierem. Co to jest dla dziobatego.
Haneczko, a co jest nagrodą w takim wyścigu? 😉 Bo tak na zdrowy psi rozum trudno wykombinować, co się koniec końców z tego ma. 🙄
Andrusa nie znałem do dziś z żadnej strony, więc nie mam do niego ani żadnych uprzedzeń, ani wręcz przeciwnie. 😉 Chętnie wierzę w to, że zazwyczaj jest w porządku, na poziomie i jest za co go cenić. No, ale z tym papierosem naprawdę niezbyt mu wyszło.
A wiecie, że ja nie mam praktycznie żadnych poświątecznych niedobitków? 😯
Skąd to się może brać? Bo tłumaczenie, że z praktycznego braku świątecznych przygotowań, jest chyba za proste. 😈
Bobiku, pierwsze miejsce na podium w chorej rywalizacji sfrustrowanych.
I bardzo dobrze, że mu nie zawsze wychodzi.
Oglądałam dzisiaj Pietrzaka, jemu wychodziło (i wychodzi) zawsze.
Ja za Nisią zanoszę suplikacje do Rysia, żeby solidnie bryknął Prezesowi.
Ale z drugiej strony, Nisiu, ci ludzie zawsze znajdą jakiegoś prezesa, który ich powiedzie.
Co to się porobiło. 🙄 Niemieccy Piraci są przerażeni, bo w sondażach osiągają już 13%, co oznacza 70 mandatów w Bundestagu, a w przypadku wcześniejszych wyborów nie mieliby kim tych mandatów obsadzić.
Dziwni ludzie. Przecież takie posłowanie to świetna fucha, a jakoś nie widać przepychających się do niej. 😯
Zeen, pewnie czujesz się zawiedziony, ale Ty jesteś zeen, a ja ja haneczka 😉
Dobranoc 🙂
Siódemeczko, ale zawsze solidny bryk na plecki… 😆
Co do pieśni frontowych, propagandy i tak dalej. Fascynowało mnie kiedyś takie zjawisko: wszyscy wiedzą, ze chór Aleksandrowa był artystycznym narzędziem (instrumentem?) reżimu, Stalin go hołubił itd. A jednak walą na koncerty Aleksandrowców tłumy słuchaczy róznych opcji politycznych z wojującym styropianem włącznie, i wychodzą z koncertów zachwyceni.
Robiłam kiedyś o tym zespole reportażyk, odpytałam o różne historie dyrygenta – chciałam się dowiedzieć, co to znaczyło, ze śpiewali żołnierzom odjeżdżającym na front. Powiedział, że śpiewali rzeczywiście, stali na Dworcu Białoruskim, te eszelony się odprawiały (w środku, jak mniemam, nie było ni jednego polityka, ideologa czy gienierała, same chłopaki na mięsko armatnie), żołnierze prosili chórzystów, żeby śpiewali „Swiaszczenną wojnę” i tak odjeżdżali sobie pod kule, wierząc, że walczą w dobrej sprawie. Bardzo mnie ta wizja poruszyła.
Zrobiłam do tegoż reportażu wywiad z byłym człowiekiem radzieckim, leciwym już profesorem muzyki z Kijowa, aktualnie już obywatelem polskim (choć on Ukrainiec, a żeby było śmieszniej, nazywa się Polak) – cudny to pan, erudyta i prawdziwy artysta. Pytałam go, czemu jego zdaniem ludzie kochają Aleksandrowców mimo, ze reżimowi. Powiedział mi wtedy coś mądrego – że w muzyce, a w ogóle w sztuce, nawet w najgorszym reżimie można ukryć wolność i prawdę. Ludzie to usłyszą i zrozumieją. Dlatego rozróżniamy pieśni o „niesakruszymej i legendarnej” od „Ciemnej nocy”, „Słowików”, „Samotnej harmonii” czy wstrząsających „Dróg”. Chociaż i w tamtych jest jakaś prawda. Jakaś historia. Coś co było i tego nie zmienimy, udając, że wprost przeciwnie.
Jest też zastanawiające, że wielką popularność zyskał w Polsce ulubiony zespół Putina, „Lube”, śpiewający pieśni o podobnej tematyce. Bardzo patriotyczne. Ale i bardzo dobre w sensie sztuki. Istnym hitem jest pieśń o koniu, która kończy się wyznaniem „Jestem zakochany w tobie, Rosjo”. Może młodsze pokolenia nauczyły się trzymać dystans, którego brakuje starszym. Dla mnie to pozytywne zjawisko.
http://www.youtube.com/watch?v=h6g1PevHvUs
Dobranoc.
Dzieki Nisiu za przypomnienie „Drog”. Te stara piesn spiewala mi mama w dziecinstwie akompaniujac sobie na gitarze, A druga to byla „Rascwiela siren – czeriomucha w sadu…”. I „Slowika” Alabjewa. Wtedy myslalam, ze slowik nalezy do jakiegos pana Alabjewa.
http://www.youtube.com/watch?v=kelzAxWkrrE&feature=related
A ta Droga to prawie jak to:
http://www.youtube.com/watch?v=BYJTDqIvvcg
Bry!
O, nie wiedziałem, że Lube jest u mnie popularne, nie wiedziałem, że istnieje…. Może posłucham.
Coś mnie drażni w tym górnolotnym stwierdzeniu o prawdzie w muzyce, choć bardzo wzruszające. ja tam mam wątpliwości, czy cokolwiek w muzyce ma znaczenie takie, że można mówić o prawdzie czy fałszu.
Ale że w kulturze polskiej coś puściło, i to u młodych, jeśli chodzi o kulturę rosyjską czy czeską, to prawda. A tradycyjnie się nimi raczej pogardzało… Właśnie nazwałbym te zmiany życzliwym zainteresowaniem. Życzliwym. Coś się zmienia.
pada
jak w B? tez szaro?
brykam
herbata, ostatnie recznie robione truskawkowe powidla
szeleszcze
tak Bobiku, biedni Piraci, partia bez programu (?), bez kadry „prawdziwych” politykow (?), a tu wyborcy chetnie zaglosuja
bywa
brykam
O pustej lodówce.
Ładny obrazeczek opowiadał mi wczoraj znajomy.
Wielka Sobota. Od nobliwych sąsiadów z posesji, z naprzeciwka rozległy się krzyki – „Zabiję cię sukinsynu…”, etc. etc.
W czasie, gdy sąsiedzi pojechali poświęcić jajka, ich pies otworzył sobie lodówkę i następnie półka po półce metodycznie zeżarł to, co było przygotowane. W tym 2 kg szynki, pasztet i tak dalej, i tak dalej.
To był bardzo życzliwy pies na święta.
parasol
tereny zielone
S-Bahn suchy cieply
przeglad pozycji 🙂 😀
brykam fikam
a mowia nie dla psa kielbasa , zezarl wiec reszte 😉
🙂 🙂 🙂
brykam
myoniz bardzo mi się podoba. jako termin, jako układ liter, jako pole do mnogości sposobów odczytania i przeczytania. w ostateczności jako rodzaj majonezu
a przepraszam, nie dość, że końcowe m połknąłem z myonizmu (to pewnie przez te majonezowe skojarzenia), to jeszcze źle przeniosłem ze źródła (dobrze że ekolodzy spali, pewnie przerażeni tym, że piraci zabiorą im miejsca w parlamencie, bo by mi się dostało). wszak u Agi było myonienie (ale myonienie jest jednak mniej majonezowe…)
Jako tfurca łaskawie się zgadzam, by od myonienia wywieść myonizm. 😉 Ale uprzejmie proszę nie taplać go w majonezie. 😈
i dlatego powstał myonizm. żeby można go było taplać w majonezie. w przeciwieństwie do myonienia, które taplaniu nie podlega
Dzień dobry 🙂
Myonienie, z majonezem czy bez, jest zgodne z narodową tradycją, bo pozwala cierpieć za myliony. 🙄 Ewentualnie za oniliony, ale to się różni wyłącznie punktem cierpienia.
A ze snem ekologów foma chyba nie ma racji. Ja myślę, że odkąd Piraci wysunęli się w sondażach przez Zielonych, ci ostatni raczej ócz przez całe noce nie mrużą i rozmyślają, kto będzie musiał oddać służbowe autko. Ale przez to zapewne nie mają czasu i głów na zajmowanie się źródłami. 😎
Tadeuszu, jeżeli prawda w sztuce wydaje Ci się zbyt górnolotna, to ja spróbuję bardziej pragmatycznie. 😉 Sztuka jest czymś, czego władza nigdy tak do końca nie może sobie przywłaszczyć. Może próbować, włączać dzieła czy autorów do oficjalnych obchodów i nagradzań, zmuszać do oklasków, ale koniec końców i tak nie ma wpływu na to, jakie będą prawdziwe myśli i uczucia odbiorców, jakie treści lub interpretacje oni sobie podłożą tam, gdzie im się spodoba. I nie może ta władza odgórnie zdecydować, co się spodoba rzeczywiście, nie na pokaz, co dostanie „nagrodę serc”.
Znaczy, nie w tom dieło, że autor łapie za frak jakąś jemu osobiście znaną prawdę, ukrywa ją w utworze i mruga do publiki – „a tera skubanej szukajta”. Raczej o to biega, że swoim utworem dał odbiorcy szansę zobaczenia „o, tam, w trzeciej zwrotce, siedzi moja znajoma prawda. Trochę się, skubana, schowała, ale poznałem ją po zapasce”.
Górnolotnie można by tu powiedzieć, że w tym sensie sztuka jest – w autorytarnych reżimach czasem jedyną – sferą indywidualnej prawdy i wolności. A czasem, kiedy pewne przeżycia odbiorców zaczynają się sumować, staje się nawet strefą prawdy i wolności zbiorowej. Ale i niegórnolotnie da się to ująć. Sztuka (i nawet niekoniecznie przez bardzo wielkie S) daje możliwość wewnętrznego zdystansowania się wobec władzy, albo wręcz pokazania jej „o, takiego”. I ludzie to zwykle bardzo lubią. 😉
Pod koniec marca wystosowałam, tak jest, wystosowałam, pismo do „wszechwładnej” i „bezdusznej” Instytucji co by była łaskawa „uwzględnić” i „rozważyć”. W sam Wielki Piątek otrzymałam od Instytucji odpowiedź „wzywajacą” mnie „w terminie” i „pod rygorem” do złożenia fury dokumentów, które, poza jednym, już dawno złożyłam.
Standardowy zestaw myśli o złych urzędnikach i gnębionych petentach zdusiłam w zarodku, nie chcąc sobie psuć świąt.
We wtorek po świetach nie było wyjścia. Podrygor wisiał nade mną niczem ten miecz D. Wziąłwszy kilka głębszych oddechów, przyobklewszy twarz w stosowny wyraz i uśmiech, zadzwoniłam pod podany numer. Zadzwoniłam do Instytucji. A tam … odezwał się miły człowiek. Konkretnie kobieta, sądząc po głosie młoda. Pani wytłumaczyła mi spokojnie dlaczego muszą pisać takie pisma, dlaczego dokumenty, złożone przed laty, muszą być, uzupełnione o nowe dane, złożone ponownie. Doszłyśmy do porozumienia, że jeden z nich jest nadal aktualny. I tak sobie rozmawiałyśmy miło, szukając rozwiązań dla mnie najkorzystniejszych.
Na koniec doszło do tego, że złożyłyśmy sobie życzenia miłych poświąt.
Oszołomiona rozmiarami życzliwości, przygotowałam listę siedmiu Instytucji, do których powinnam się po owe dokumenta zgłosić. Zadzwoniłam do wszystkich. A tam miłe panie, życzliwie dopytały o to i owo. Podały termin, w jakim mogą dokumenty przygotować. Zapytały czy mają mi je przesłać pocztą, czy wolę je odebrać osobiście.
I tym sposobem, coś, co jawiło mi się jako udręka i szykana, zostało sprowadzone do rutynowej formalności. Sprawnie załatwionej.
Na początku Wielkiego Tygodnia zadzwoniłam do Domu Opieki – Niepubliczny ZOZ, prowadzonego przez siostry zakonne. Chciałam się dowiedzieć jak się czuje ich pensjonariuszka. Połaczono mnie z lekarką. Nastawiona na rzeczową, a może i życzliwą rozmowę z człowiekiem, z przykrością i zdziwieniem zmagałam się z nieżyczliwą, arogancką Instytucją i jej Urzędniczką. Sądząc po głosie młodą. Zmagałam się, bo nie chciałam zaszkodzić pensjonariuszce, o którą pytałam. W pokorze przełnęłam jej niegrzeczne, nieżyczliwe słowa.
I to by było na tyle w kwestii deficytu życzliwości wiadomej nacji 😉
Klakier mi przypomniał coś, co chyba już dawno, dawno temu opowiadałem, ale może nie wszyscy znają albo pamiętają. 😉 Puszkin, mój poprzednik na stanowisku Psa Domowego, został kiedyś wraz z resztą rodziny zaproszony na urodziny do pewnego Rumuna, poznanego przy okazji psich spacerów na działkach. Moi wraz z Puszkinem zjawili się jako pierwsi i czekali na innych gości, zabawiani przez Rumuna opowieściami o 40 frykadelach (mógłbym napisać o mielonych, ale frykadele to brzmi dumniej), które własnoręcznie na przyjęcie usmażył. Psowie (bo oprócz Puszkina była i gospodyni, Betsy, przemiła, dość leciwa okolica szpica) szybko się znudzili opowieściami i pobiegli gdzieś pohasać. Ludzie doczekali się w końcu reszty gości, Rumun udał się więc po frykadele do kuchni, skąd nagle dobiegł jego straszliwy jęk boleści. Zjawił się po chwili w salonie ze łzami w oczach i demonstracyjnie pustym półmiskiem, zawodząc „żeby choć jedną zostawił, na spróbowanie!”.
Najgorsze, że winowajca – niewątpliwy, bo wiek i stan zdrowia Betsy nie pozwoliłby jej wleźć na stół, że o dobrym wychowaniu tej psiej damy już nie wspomnę – nie zamierzał w ogóle wykazywać skruchy. Merdał ogonem i oblizywał się, a jego ślepia miały wyraz bezwstydnie szelmowski. No, chyba że za rodzaj skruchy uznać jego późniejszy wielki post. Przez następne 2 dni w ogóle nie tknął żarcia. Ale świadkowie zdarzeń twierdzą, że wyglądało to raczej na wciąż-jeszcze-trwające nasycenie, niż na skruchę. 🙄
Bobik 12 kwiecień 12, 10:28
A równocześnie sztuka/Sztuka jest niezwykle przydatna przy konstruowaniu komunikatów perswazyjnych. Konkretnie, znakomicie ją można wykorzystać jako jedną z technik wywieranie wpływu, budowania efektu perswazyjnego – kontroli uczuć.
Że też to życie nie chce być prostsze i bardziej jednoznaczne 😉
Oczywiście, że jest i ta strona medalu. Głupi bym był, gdybym przeczył. 😉 Ale jak wiadomo, ostateczny kształt nadaje komunikatowi odbiorca, więc zawsze ma – chociaż teoretycznie 😉 – możliwość wygrania z najbardziej nawet zmyślną manipulacją nadawcy. 😈