O cudownym uzdrawianiu
Finanse by uzdrowić niewiele trzeba trudu,
wystarczy silna wiara i odrobina voodoo,
magiczne referendum czy demonstracja szybka
i proszę – już finanse zdrowiutkie niczym rybka.
Eksperci coś tam plotą? To plemię bez pojęcia!
Mądrości lepiej czerpać od szwagra albo zięcia,
z radyja, z faktoidów, z powietrza i z pasjansa,
jak również od prezesa, co zna się na finansach.
By na emerytury starczyło kiedyś, kiedyś,
nie muszą wcale dłużej pracować biedne zgredy,
wszak lepiej, gdy w płodzeniu wykażą upór ośli
i bez opamiętania narobią latorośli.
Gdy Pan B. dał dzieciątka i na dzieciątka rzuci,
więc dalej, kto patriota, niech daje upust chuci,
do wsparcia demografii niech Polak będzie skory,
metodą, co dostępna bez względu na pobory.
Nie zmoże nas teutońska ni ruska siła wraża,
gdy naród w łeb się puknie i zacznie się rozmnażać,
a forsy mykiem prostym przybędzie bez umiaru,
jak baby się odeśle do dzieci i do garów.
Garb patologii zrzućmy, rachunkom spuśćmy manto
i doić się nie dajmy rynkowym spekulantom,
a żeby na sto procent już raj był i dostatek,
pobredźmy o Smoleńsku następnych kilka latek.
Pewniejszych nie ma recept, by przyszłość była złota
i do wyborców części ten fakt na szczęście dotarł,
więc poprą taki program, bo co się tutaj głowić –
tak jak pomysły chore nic kraju nie uzdrowi.
Pierwsza!
Jak zwykle najgłośniej protestują mężczyźni oraz wszyscy, których nowe przepisy emerytalne w ogóle nie obejmą.
O, jak miło Cię widzieć, Puchalo, pierwszą czy nie pierwszą. 😀
Obok „kto protestuje” jest jeszcze kwestia „jak protestuje” i jakie proponuje rozwiązania. Z liczeniem niektórzy politycy mają wyraźne problemy. A wydawałoby się, że kalkulatory już tak dawno wynaleziono. 🙄
z powietrza i z pasjansa – to rozstrzygające:-)
Bobiku, raczyłeś lekko wykpić płodzenie bez opamiętania, ale potęga takich na ten przykład Niemiec zbudowana jest na produkcji. Może zatem naszym hitem eksportowym będą skutki płodzenia? Będziemy sprzedawać siłę roboczą i bogacić się. Pieniądze będziemy inwestować w obligacje i różne fundusze. Niektórzy twierdzą, że zarabiać można na wszystkim. Dlaczego nie na tej formie aktywności?
A poza tym to takie przyjemne:-)))
Trzeba przyznać, Caddicusie, że to jest myśl. 😆 A łączenie przyjemnego z pożytecznym jest zawsze słuszne. 😎
Czuję, że pomysły na uzdrowienie finansów, które się tu dzisiaj zbiorą, w szybkim tempie wykatapultują nas do pozycji najpoważniejszego think tanku w kraju. 😈
Przepraszam, ja mężczyzna (pół) i nic nie pisłem na temat emerytur! Poprawnie: niektórzy, z których niektórzy to mężczyźni, protestują 👿
Mężczyznom/dzieciom się też dostanie, bo żona/babcia do wynajęcia na 24 godziny to świetna sprawa, a tak?? 👿 👿 👿
Polacy się świetnie płodzą — byle nie w Polsce! Wiele to mówi o Polsce. I jej rządzących.
Ponura biologiczna powinność okraszona kilkoma minutami przyjemności — o tej świetnej rozrywce mówimy??
Ty się akurat nie masz co martwić, Tadeuszu. Twoje pół mężczyzny będzie pracować, wynajmując na 24 godziny Twoje niepracujące pół kobiety. 😎
Może ogólny hermafrodytyzm to też jest jakiś pomysł na finanse i wygodę zarazem? 😈
http://www.faz.net/aktuell/technik-motor/internationale-anforderungen-deutsche-rechtschreibung-wird-abermals-reformiert-11702725.html
Poprawione Bobiku – ha, i znowu sukces 😉 .
A, co se będę… Caddicusie, ależ to właśnie jest najlepszy artykuł eksportowy z Polski: tania, wykształcona, niegłupia siła robocza, która jeszcze demografię poprawia. Same zalety. I pieniądze przysyłane przez nią do Polski to całkiem poważny procent PKB. Ostatnio zmalało… i będzie malało.
Coś dzisiaj mi dobrze dowcipy wychodzą, no Prima Aprilis 👿
Bobiku, ale jak tak robię od lat… hm.. no paru. Do potęgi. Czyli moje pół faceta spokojnie patrzy jak moje pół kobity nad miarę haruje. I paru. Ale przynajmniej jej współczuję! Tylko z tym płodzeniem mi jakoś pół na pół nie wychodzi… 🙄
Śliczne, Zmoro. 😆 Aż się chce nie czekać latami, tylko od zaraz, od 1 kwietnia, zacząć tę reformę. 😈
Poprzedniowpisowo. Smok Tadeusz? 😯 Też byłam, choć krótko, redaktorem naczelnym. Pisałam i dystrybuowałam Koziorożca Kolońskiego, czyli Nieregulrnik Poświęcony Redakcji. Byłam niewątpliwie najlepszym kandydatem do tej roboty, ale nie znaczy to, niestety, że wierszę jak wieszcze. Pisanie przewrotnych wierszy ma długą tradycję, http://pl.wikipedia.org/wiki/Raki_(versus_cancrini) ale napisanie czegoś, co ma i sens, i wdzięk zarówno przed, jak i po przewróceniu, łatwe nie jest. Ja się na pewno nie podejmę.
Gorzej niż smok, zabrakło mi wyrazu na nazwanie siebie! Nawet „smoczyca” tego nie oddaje 😆
Obecniewpisowo. Czemuż ta poezja Bobikowa nie jest opisem – marnych, bo marnych – ale jednak primaaprilisowych żartów. 🙁
Bobik rakiem…???
Ha, jednak słońce!
no to do roboty 🙁
Nie prowokujcie mnie, bo ja mam na dziś całkiem inne plany, niż pisanie rakiem. 😆
Taki rak, jak ma być dłuższy i porządny, to bardzo dużo Sitzfleischu, przepraszam, po reformie Sicflaishu, wymaga. Kiedyś się w to zabawiłem, tak dla sportu, to wiem. 🙄
Tadeuszowe dowcipy primaaprilisowe? Nie zauważyłem. Bo primaaprilisowe żarty chyba wyparowali. To do Agi adresuje
Natomiast uzdrowienie na blogu faktycznie jest cudowne oraz pełne. Tylko Zbigniew Turek jest dalej dead. I to bez zadośćuczynienia żadnego. No i dobrze mu tak. Niech więcej przewrotnych, primaaprilisowych wierszyków nie pisze. To święto, Pierwszy Kwiecień, zostało przecież do czegoś wynalezione, nie?
Tadeuszu, a może „smokczyca” albo „smoczyc” by podeszło? 😆
No, Piesku, nareszcie dalo sie Cie namowic na napisanie jakiego trzymajacego sie kupy Programu Gospodarczego – nawet nie na piec lat ale na piec pokolen do przodu.
Ma on spora szanse bycia zaakceptowanym przez Narod pod warunkiem ze zorganizujemy w tej sprawie referendum. Nawet nie przypuszczalem, ze jestes tak dalekowzrocznym ekonomista. Balcerowicz zdecydowanie musi odejsc! Wiesz co ostatnio powiedzial? Ze jak rzad chce miec wiecej dzieci, to niech sobie sam splodzi!
Referenda są przereklamowane. Nie lepiej przyjąć przez aklamację i brać się do roboty? 😉
Eskapizm. Skąd ja to słowo znam?
Mam nadzieję, że Vesper i Zosia miały spokojną noc.
Orteq, ja już mam naprawdę dość Twoich ustawicznych, a w dodatku niezbyt sensownych prowokacji. Na mocy swojej satrapiej władzy zawiadamiam, że Twoje komentarze od tej pory będą sterowane ręcznie, czyli za każdym razem będą wymagały zaakceptowania. Chcesz wejść – pisz z sensem i bez kopania po kostkach.
I to nie jest Prima Aprilis. 👿
Ago, w kręgach politycznych popularne jest raczej przyjmowanie przez deklamację. 😛
Deklamowanie przy robocie? 😉 😆
Mordko, programy to ja mogę pisać, ale za Balcerowicza robić i w życie je wprowadzać? A broń mnie Panie B.! Jeszcze mi trochę instynktu samozachowawczego zostało. 😎
Niektórzy tak uparcie deklamują, że trudno sobie wyobrazić, żeby kiedykolwiek robili przerwę, nawet przy robocie. 😉
No, może króciutką przerwę, konieczną do złożenia jakiejś deklaracji. 😈
Podwedzilem z blogu Pani Kierowniczki album swiatowego malarstwa, ze szczegolnym uwzgednieniem malarstwa rosyjskiego XIX wieku i Awangardy. Bardzo polecam:
http://fatcatart.ru/gallery/
Bobiku, ostatnim wersem – puentą poruszyłeś we mnie strunę.
Strunę wspomnień: 25 lat temu pewna pani pochlebnie wyrażała sie o fachowcu, który w jej mieszkaniu wykonywał boazerie i pawlacz:
„to bardzo dobry stolarz tylko choruje na Parkinsona”
No tak, Laudate. No tak. Ale o ile chory na Parkinsona stolarz może budzić współczucie, o tyle autorzy chorych pomysłów całkiem innych uczuć są przedmiotem. 🙄
Miron Białoszewski, O kulturze czy o sztuce
Wielki niepokój ograniczony wzruszeniem.
Rozumienie nie do końca.
Międzyistotność.
Wstrząsająca niekonieczność.
Zagapienie duszy.
Boskawość.
Przeciąganie.
Hmm… Przeciąganie. Znowu o Kotach? 👿 😉
Za to boskawość to na pewno o psach. 😆
Ale Boskawość ..to chyba o psach 😉
Alem łajza z rana
Wypada się tylko uśmiechnąć 😈
No dobrze, dałem się przekonać, że pieska Boskawość zapewnia wierszowi niezbędne minimum równowagi międzygatunkowej. 😆
Ale wobec tego o jakim gatunku jest Rozumienie nie do końca? 😈
Może Wstrząsająca niekonieczność to o Łajzie? 🙄
Pewnie tak. A Zagapienie Duszy to o takiej sytuacji, jak już wołali na obiad, a ja, zajęty pisaniem na blogu, nie dosłyszałem. 🙄
Międzyistotność. Post nabiera szczególnego znaczenia przez to, że znalazł się pomiędzy innymi postami.
Międzyistotność to Bobik pokazał na Dywaniku
Bobik
1 kwietnia o godz. 11:30
Nawet jako Honorowy Kot nie mogę w tym albumie nie zauważyć jawnej niesprawiedliwości i dyskryminacji dotykającej Inne Gatunki. 🙁
🙄
Wielki niepokój to mogłoby być pędzące stado słoni. Ale z drugą częścią mam problem. 🙄
Wszystko się zgadza Ago, to tylko chochlik drukarski dodał wz 😉
Wielki niepokój ograniczony wzruszeniem może odnosić się również do uczuć grabarza w mroźny dzień, kiedy to początkowy lęk, że podmarznięta ziemia nie da się wzruszyć, ulega ograniczeniu po pierwszych sztychach łopaty. 😎
Zmoro, 😆 😆 A Bobik w jakim sielskim, pastelowym nastroju. 😯
To zagapienie duszy, o którym pisał Bobik, można by też nazwać zablożeniem się.
Wstrząsającą niekonieczność można by powiązać – że cichcem wrócę do tematu wpisu – z nietórymi wypowiedziami, co to Wy wiecie, a ja rozumiem. Znaczy, rozumiem nie do końca. 🙄
Aga chyba wynalazła znakomitą zabawę. Tylko odpowiedni tekst trzeba znaleźć, a potem już hulaj dusza interpretacyjna. 😆
Dziędobryż.
Otom znowu na ojczyzny łonie, czyli że w domu. Jakoś dziwnie się śpi bez psów w łóżku.
Z finansami mam taki pomysł: a jakby opodatkować publiczne bredzenie polityków? Rosnąco. Co kwartał, powiedzmy, podatek się podwaja. Pierwsze trzy miesiące niech sobie taki bredzi bezpłatnie, a potem go łup.
Bobiku, ja tylko, całkiem na poważnie, zacytowałam kawałek z 735. strony Pamiętnika – zabawę, to Ty wynalazłeś. 🙂 A myśmy poszli, jak w dym, w tę międzyistotność. 😆
Laur dla Nisi!
Welcome home, Nisiu.
Jedna pani z Naszego Dziennika, Temida Podhorecka-Jakastam na konferencji prasowej, na ktorej byla obecna PK, sugerowala, ze na szkalowanie Polakow pieniadze zawsze sie znajda. Ni wiem kto je rozdaje, ale co mnie to obchodzi? Wiec moze to jakis trop, ktory warto zbadac. Szkalowac, zbierac i wydawac jakby jutra nie bylo. How’s that?
O, z przyjemnością op-szkaluję tego i owego! A cennik jakiś jest, czy to tak po uważaniu?
Mysle, ze im bardziej tym wiekszy dochod.
Genialna idea, Nisiu, z opodatkowaniem politycznego bredzenia. 😆 Tylko może ono by powinno rosnąć w postępie geometrycznym, tak samo jak alergia co poniektórych na to bredzenie ❓
Czy spanie bez psów w łóżku w ogóle można nazwać spaniem? 🙄 Psaniem w każdym razie na pewno nie.
Wyglada na to, ze Aung San Suu Kyi wygrala wybory do Parlamentu!!!!
Jest to zaiste historyczne zwyciestwp zwazywszy, ze zaledwie 16 miesiecy temu byla w areszcie domowym ( w sumie 15 lat! z malymi przerwami). To jej otwoera droge do wyborow prezydenckich, inszalah.
Tak sie za nia ciesze! I za Birme!
Czerpanie zysków ze szkalowania też mi się bardzo podoba. 😈 A czy honoraria będą wypłacane wstecz? Bo ja się już trochę w życiu naszkalowałem…
O, bardzo dobra wiadomość z Birmy. 🙂 Może tam się coś ruszyło naprawdę, a nie tylko kosmetycznie?
Bobiku, wszyscyśmy się naszkalowali, a za wykonany trud zapłata się należy. Ergo: złożymy stosowne oświadczenie, wystawimy rachunek wsteczny, a jak nie zapłacą, to się oflagujemy, założymy głodówkę i będziemy trąbić na wuwuzelach.
No, ja powinnam za szkalowanie dostawac co najmniej podwojna stawke, bo ja sie licze bardziej… 😉
Heleno, też wystąpimy ze słusznym żądaniem…
Tylko pamiętaj, musisz trąbić i palić opony.
A czy nie można by bez tej głodówki? 😥 Ja mogę zamiast tego urządzić ostentacyjne jedzenie salcesonu, żeby pokazać, że już nawet na kiełbasę zwyczajną mnie nie stać.
Ja juz zaczelam wydawac kosztem przyszlych i zaleglych zarobkow.
Dzis rano odszedl do Tej Wielkiej Kuchni w Niebie moj elektryczny czajnik, ktory sluzyl mi wiara i prawda co najmniej 18 lat.
Udalam sie zatem do ukochanego sklepu Johna Lewisa on line, zobaczyc co dzis daja w czajnikach. Bylo ich tam ze 140 ras i gatunkow. Niestey ten do ktorego ciagnelo mi serce ( w kolorze kremowym lub ciemnoszarym) kosztowal znacznie wiecej niz moj stan konta bankowego : £69.99. Co jest rozbojem na rownej drodze.
Wiec bez wiekszej nadziei zaczelam tu i tam w internecie szperac.
I co powiecie? Znalazlam ten czajnik za £45 z grosikami!!! I wysylka za darmo!!!
Wiec szybko zamowilam ten ciemnoszary:
http://www.cookware-online.co.uk/shop/kettles-and-water-filters/prestige-traditional-1-5l-cordless-995401.html?just_added=1
Juz pokwitowali ze dostane przed swietami.
Jeszcze telewizor musze, niestety. Bo zaczynaja znikac kanaly naziemne od 4 kwietna.
Prawda, ze ma piekny, wlasciwy dziob, jak PB przykazal, a nie krotka rurke, z ktorej sie leje na wszystkie strony?
SIĘ oflagujemy, IM (niepłacącym) założymy głodówkę (zamiast nelsona zrazowego). 🙂 Jeszcze nie wiem, komu będziemy trąbić – to zależy, jak nam to trąbienie będzie wychodzić. 🙄
Szkalowanie to jeszcze nic. Najbardziej bezwzględne jest szalowanie: kładzie się to, co delikwent wyprodukował, na szali i pokazuje, że to nic nie waży! Waga bezpiórkowa! Ten drób jest nagi! 🙄 Kłapiące dziobami kaczki, rozindyczone indory, gruchające gołębie, kłótliwe perliczki, rozpiane koguty, bojowe gęsi, kurczaki biegnące tam, gdzie akurat ziarno sypią … Vanitas vanitatum.
Obstaje przy szkalowaniu. Musze dbac o swoj image, inaczej strace wszelka wiarygodnosc. 😈
O, to, to! IM głodówkę, a nam flagi z pulpetamy. I dużo majeranku. 😀
Co do szalunku, to mogę poprosić o pomoc Pana Administratora. On w takich rzeczach biegły. 😎
Heleno, może by się szkalowanie z szalowaniem jakoś dało połączyć? Bo nagi drób to rzecz dla psa nader ponętna. Nareszcie by nie trzeba pluć piórami. 🙄
Czajniczek wywlókł z głębi mej czarnej duszyczki zielonookiego potwora. 😳 Marzenie po prostu – elektryczny czajnik, który wygląda jak czajnik, a nie część zamienna do rakiety.
Och, 😳
Łoj, na ten czajnik sama bym poleciała, ale u nas go nie ma. Piekny!
Pewnie sie wszedzie zaraz pojawi, bo dopiero niedawno chyba wszedl na rynek.
Jak znam życie, to będzie u nas tyle kosztował, że opłaci się kupić u Johna Lewisa + shipping. 😈
Jest doskonały po prostu.
😳 😳 😳
Czajnik Heleny można u nas kupić z amazon.uk; tanio nie jest. A propos Amazona, to właśnie pokazała się wiadomość, że wbrew wcześniejszym informacjom nie wejdzie w tym roku do Polski. Muszę sobie inaczej kindle’a kupić. 🙁 Ciekawe, czy podane powody są prawdziwe, czy to taki pijar. http://wyborcza.biz/biznes/1,101558,11460720,Amazon__Nie_w_tym_roku__Winna_Poczta_i_drogi.html
A czy to nie jest przypadkiem taki żart okolicznościowy? 😎
Ciekawe co pisza z amazonem. Ja moge jeszcze przypuszczac, ze oni nie chca zle wystartowac, bo jak pojdzie fama, ze amazon polski posyla nie to co zamowione, to taka opinia sie przyklei na pare lat i oni sporo straca. Plus oczywoscie te poniszczone opakoania!
. To prawda, ze POlska Poczta dziala okropnie. Dwa-trzy lata temu poslalam sobie z Gdyni kolderke, lotrnicza, i ona szla 6 tygodni!!! Szesc tygodni!!! Nie wiadomo dlaczego skoro miala dojsc w 3-4 dni, jak mnie na poczcie zapewniono. W dodatku zawieruszylam odcinek pocztowy i nie moglam sie awanturowac. Bylam pewna po dwoch tygidniach, ze zostalam okradziona. 🙁
Wielki Wodzu, do głowy mi nie przyszło! 😯 Może rzeczywiście.
Tak, to bardzo wygląda na pryma aprylys, z Amazonem.
Od razu też odpowiem, jak się śpi bez psów w łóżku: bosko! Bezwonnie. Cholery wiedzą, że to jedna z nielicznych rzeczy, jakich im nie wolno robić. Spać łóżkowo i wonić.
Słońce podejrzanie długo się utrzymuje.
Czajniczek śliczności. Ale za dużawy.
Bobiku, to marzenie każdego czajnika być częścią czegoś, co się zowie Dong Fang Hong, Shenzhou, czy Yinghuo.
Spanie z psami w łóżku. To historie rodzinne…..Cymes spał zawsze w swoim kojcu dopóki nie wziąłem na noc jego ojca Dżina. Do rana trwał bój na mojej piersi- który wyżej 😈
Heleno, polecam czajniki porcelanowe, nic wspólnego z kluczem 18″ do rakiety
http://www.garneczki.pl/produkt/zestaw-ceramiczny-delft,3100
No, nie wiem, czy Tadeusz prawdę gada… Ja mam na temat czajniczych marzeń zupełnie inne informacje. 🙂
O czym marzą czajniki pod sam koniec niedzieli,
gdy herbata wypita, gdy domowi posnęli,
kiedy późny przechodzień w granat wbiega i znika,
a po dachach się kręci drżąca kocia muzyka?
Nie odgadniesz tych marzeń człecze, choćbyś się silił –
nie o wzgórzach Yunnanu, nie o słońcu Darjeeling,
nie o Gruzji śni czajnik, myśli jego nie takie.
On chce wzlecieć ku niebu i przez chwilę być ptakiem.
Ptasi żywot jest pełen cudów, swobód, zachwyceń:
fruwać, śpiewać, szybować, złapać gza lub dżdżownicę,
w piasku zażyć kąpieli, poświergolić, a zwłaszcza
z atrakcyjną czajniczką gniazdko uwić gdzieś w chaszczach…
Skrzydła mieć! – biada czajnik w melancholii napadach.
Tylko ich mi brakuje, dzióbek przecież posiadam!
A tu świt, ulatują gdzieś marzenia skrzydlate,
ktoś się kręci po domu, trzeba parzyć herbatę.
🙂 🙂 🙂
Piękne literówki, piękne przejęzyczenia.
Zasłyszane w drogerii Rossmana
” Gdzie znajdę krem do epilepsji”
Popłoch personelu.
Na szczęście klientka z refleksem. ” Przepraszam, krem do depilacji” 🙂
Bobiku, w imieniu herbaty, czajniczków i swoim, opadam na kolana i wybijam czołem hołd.
Krem do epilepsji 😆 😆 😆
Ależ nie trzeba, Tadeuszu, nie trzeba. 😳 Kawałek pasztetówki wystarczy. 😆
Mam, miszczu, rozmazany na gębie 🙂 Cza wybijać na miętkim.
No tak, z góry mogłem podejrzewać Tadeusza o zdrowy rozsądek, nawet podczas wybijania. 😆
A tu Szostakowicz, było świergotliwie, było zabawnie, a tu.. fortepian. I jest … jest … rosyjsko, jest śpiewnie, rzewnie, trwożliwie. Nadzieiwie. Ech… ta dusza rosyjska.
No i tam poszedł mój rozsądek. Za duszą rosyjską.
Nie tylko czajniczki mówią
Przysłuchujcie się starym przedmiotom
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Bo jak pewien chasyd powiedział:
Stare rzeczy gadają ze sobą,
Stare rzeczy lubią pośpiewać.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Pochylajcie nad nimi się częściej;
Może kiedyś pod zimną powłoką
Wyczujecie tętniące tam serce.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Bo jak pewien chasyd powiedział:
Stare rzeczy gadają ze sobą,
Stare rzeczy lubią pośpiewać.
Uklęknijcie przy siwym zegarze,
Co latami godziny wybijał;
On z minionych opowie coś zdarzeń,
On niejedną opowie wam miłość.
Innym razem zajrzyjcie do lustra,
Które dawno zaczęło już szarzeć;
Jeśli tylko nie zwiedzie was pustka,
To gdzieś z głębi wyłonią się twarze.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Pochylajcie nad nimi się częściej;
Może kiedyś pod zimną powłoką
Wyczujecie tętniące tam serce.
Na dnie kufra rzucony tkwi lichtarz;
On płomienia od wieków nie widział,
Ale w środku mu płonie modlitwa,
Co mówili w szabas ją Żydzi.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Bo jak pewien chasyd powiedział:
Stare rzeczy gadają ze sobą,
Stare rzeczy lubią pośpiewać.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Bo jak pewien chasyd powiedział:
Stare rzeczy gadają ze sobą,
Stare rzeczy lubią pośpiewać.
Przysłuchujcie się starym przedmiotom,
Pochylajcie nad nimi się częściej;
Może kiedyś pod zimną powłoką
Wyczujecie tętniące tam serce.
Chociaż pisanie na psim blogu o depilacji i to w obecności Tadeusza w hełmie 🙄 😳
Jednakowożżż ja dzisiaj stawiam
Jak nie łajza od rana to 😳
Mój rozsądek biegnie teraz w dyrdy za chińszczyzną, którą właśnie byłem przyrządziłem. Mówię Wam, łapy lizać. 🙂
Czajnik
Nie chce być częścią satelity, który cel ma górny,
lecz koniec jego – wśród kosmicznych śmieci.
Chce żywą być całością, która niżej mierzy,
lecz sama decyduje, dokąd leci. 😉
Och, cudnie. Jesteśmy w Chagallu teraz wszyscy…
Irku, pięknie to! Dziękuję!
Nie, hełm obok, nawet zbroja poluzowana. Miecz odłogiem leży. W ręce gałązka, na niej gołąbek..i co gołąbek… kupkę 👿 Wot.
Ech, Szostakowicz, Walc 2… równie piękny jak 1 i walc po prostu… proszę panie do tańca…!!!
A przy okazji to słychać ile Kilar zawdzięcza walcom Sz…..
Dlaczego czajnik nie lata?
Dlatego, by duszę miała herbata!
A czemu nie lata czajnik?
By miała rakieta zapalnik!
A czemu herbata nęci?
Bo w niej wszystko mię kręci!
A czemu tak ważna herbata?
Bez niej wszystko nic i klapa.
Gdy się otrząsnę ze splinu,
kiedy się wreszcie rozchmurzę
znów będzie czajnik z duszą
i herbaciane róże.
Dusza w czajniku?
Ma dusza piku piku.
Na duży czy mały splin
Lek jeden — tylko gin.
Branocka!
Gdybym podlała ginem melancholię,
rosłaby bujnie, skryłaby magnolie.
Inną więc drogą przeciwko niej ruszę:
zamiast ją zalać, ja zołzę wysuszę. 😈
Informacja o niewejściu Amazona do Polski to faktycznie był primaaprilisowy żart. 😳
Zart?
No żart, Heleno. Nie mój, Gazety – tak tam napisali po północy.
Pyszne poczucie humoru. Jak z gminnej swietlicy. Bic sie po lydkach i pekac ze smiechu.
🙁
Drobnym kroczkiem udają się w łóżkową stronę
melancholie zalane oraz wysuszone,
ptasi szczebiot czajników i talerzy zamilkł,
więc i ja chyba ruszę za melancholiami.
Dobranoc 🙂
Kurcze, jaki Ty jestes utalentowany, Bobiku… Nie moge sie nazachwycac wierszem o marzeniach czajnika.
Dobranoc 🙂
Leje, wieje, spać nie daje.
Nad Wisłą wstaje warszawski dzień.
A tu świt, ulatują gdzieś marzenia skrzydlate,
ktoś się kręci po domu, trzeba parzyć herbatę.
Jak powiedział Klasyk 🙂
Co też czynię i zapraszam. 🙂
Croissanty, dżem grubo….może Ryś się skusi 😀
Bry!.słońce było, się zmyło. Wieje, leje. Marzec. Entuzjazm jednak niezachwiany!
ileż krótkich komentarzy! nie, nie będę czytał! nie będę zaglądał, bo jeszcze uwierzę w swoją sprawczość 🙄
Prasowka.
Otoz Teresa Toranska utrzymuje, a jaj jej wierze barzdej niz Bielanowi, ze ten mial wywiad do autoryzcaji od stycznia, ale nie byl laskaw! Hehe.
http://wyborcza.pl/1,75248,11463638,Toranska_odpowiada_Bielanowi__Dostal_wywiad_do_autoryzacji_.html
Dzień dobry 🙂
Chciałem od razu napisać dłuższy komentarz, żeby foma nie popadł w grzech pychy 😈 , ale z rana jakoś mi długie nie bardzo wychodzi. 😉
To najpierw krótka herbata, a potem się zobaczy. 🙂
Trudno zachwiać czymś, czego nie ma. Pozytywny aspekt przykrej nieobecności. 🙄
Zagmatwałem się w tych negatywnych brakach…
No to nie ma mnie! Pozytywnie.
Żeby było jasne: ja wygrzebałem ten artykuł prawa prasowego o autoryzacji, bo on istnieje i jego kształt ma wpływ na prawa i obowiązki dziennikarza, ale to nie znaczy, że mi się ten artykuł w tej postaci podoba. Nie podoba się też zresztą Trybunałowi w Sztrasburgu, bo przypominam sobie mętnie, że w jakimś uzasadnieniu wyroku o tym było.
A na dodatek wydaje mi się, że w szerszym kontekście można by się ostatnio w kraju dopatrywać niebezpiecznej tendencji do ograniczania praw czwartej władzy, przy równoczesnym rozszerzaniu uprawnień władzy wykonawczej. Wrzuciłem niedawno linkę o obłąkanym senackim projekcie dotyczącym obowiązku publikowania tasiemcowych sprostowań. A teraz porównajcie sobie te obowiązki sprostowań, autoryzacji na każde żądanie, etc. z czymś np. takim:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11463817,Polskie_sluzby_rekordzistami_Europy_w_inwigilacji.html
Dla mnie obrazek, który się z tego się wyłania, jest dość niepokojący. 🙄
Poranny rozruch: najpierw herbatka
następnie spacer by się zapoznać
co dziś serwuje miejscowa jatka,
na obiad będzie przyrządzić można 🙄
Jak pozytywnie, to mnie też może nie być. 😆
Ale na negatywne niebycie się nie zgadzam, bo musiałbym wtedy nie być na biało, a to bardzo niepraktyczne. Każdą plamkę na charakterze widać. 👿
No proszę, wszystko w negatywie widzę, np. Bobika czarnego, a jest przecież biały…
Już rozumiem, czemu się widzę tak młodym 👿
Jak było o polskich kierowcach, to teraz może ciut o polskich prawodawcach. Penalizacja, penalizacja ponad wszystko!
http://auto.dziennik.pl/prawo-na-drodze/artykuly/384605,zmiany-w-prawie-pijany-rowerzysta-nie-trafi-do-wiezienia.html
a potem wycofanie rakiem, bo koszty panie…
To już o bezpieczeństwo nie chodzi, bo za drogo…
Może zabierać rower?
„Jak wspomina (prokurator generalny Seremet), kiedyś rozpoznawał sprawę cyklisty notorycznie jeżdżącego po kieliszku. „Był za to skazany 11 razy i uzbierały mu się 3 lata pozbawienia wolności” – wylicza.
To tego nie rozumiem. Czy te trzy lata sie uzbieraly i czekaja na lepsze czasy, czy odsiedzial w sumie 3 lata?
A jesli odsiedzial, to moze powinien miec sadowy nakaz wsiadania na rower? Chocby na dwa lata?
Lajza, Aga.
W tym sęk Heleno, że tu wszelkie zakazy okazały się nieskuteczne.
Ale auta się nie zabiera sprawcy wykroczenia czy przestępstwa, więc analogicznie i roweru nie wolno. Zabór mienia to nie błahostka. I w ogóle od rowerów ręce z dala 👿
A ciekawe kto wyegzekwuje zakaz siadania na rower…. w Polsce jest dużo świetnego prawa, ale z egzekucją cienko. Czasem jakby specjalnie, bo przepisów wykonawczych nie ma. Pewnie WW by coś kompetentniej powiedział.
Istnieje oczywoscie jeszcze cos takiego jak konfiskata roweru skoro zakazy okazaly sie bezskuteczne. Ja wiem – kupi nowy. Ale juz kofiskata jedenastukolejnych rowerow chyba powinna zadzialac. 😆
Tadeusz, nie wierze! Oczywiscie nie konfiskuje sie pojazdow za pierwsze wykroczenie, ale jesli recydywista 11 zostal skazany na pozbawienie wolnosci, to nie moze byc takie prawo, ktore zakazuje konfiskaty! No, nie moze!
Jazda po pijanemu, to też nie błahostka. Nawet jeśli dziś nie wolno zabierać, wolno przecież rozważać zmianę prawa w tym zakresie. A pijani rowerzyści stanowią zagrożenie także dla i psują opinię rowerzystom trzeźwym. Ścieżki dla poprawnie jeżdżących rowerzystów, chodniki dla pieszych, ulice dla samochodów! O.
Coś mi się zdaje, że w sensie prawnym zabór mienia to co innego niż przepadek mienia. 😉 I że sąd przepadek mienia może orzec, zwłaszcza jeżeli jest to mienie użyte do popełnienia czynu karalnego. Więc samochody i rowery pijanych kierowców chyba by pod to podpadały.
Na mój rozum w takich sprawach uderzenie po kieszeni jest najskuteczniejsze i w dodatku nie obciąża podatnika. Zapełnianie więzień pijanymi rowerzystami nie widzi mi się najlepszym wyjściem, choć zdaję sobie sprawę, że tacy goście to plaga. Ale tej plagi raczej nie zwalczy się sadzaniem, już prędzej dotkliwymi grzywnami. No i zabieraniem rowerów, jednak.
Przypominam, że dotkliwe grzywny dla rowerzystów są dotkliwe jeszcze bardziej dla ich rodzin.
Uch, jak niemilo jest gotowac wode na kawe w garnku! Gdzie sie podzialy z tego domu wszystkie (co najmniej dwa z tego co pamietam) normalne czajniki? Pewnie byly wystawione przed smietnikiem w szale declutteringu kuchni, razem z bardzo sprytnym ustrojstwem do obierania ananasow ze skory oraz z nieslychaniem zmyslna siatka, majaca strzec patelnie przed rozpryskiwaniem tluszczu. Droga do piekla prowadzi przez pozbywanie sie chilowo niepotrzebnych sprzetow. 🙁
Właśnie miałem dodać coś na temat dotkliwości dla rodzin: w takim przypadku można grzywnę przeliczać na pracę socjalną, np. budowanie ścieżek rowerowych. 😉 W Niemczech ten wist jest bardzo często stosowany. Nie ma delikwent forsy na grzywnę, albo w rodzinę by to za bardzo uderzyło, niech zamiast iść do knajpy zapycha przy ścieżkach czy zbieraniu niedopałków z ulic.
Pobyt w wiezieniu jest tez dotkliwy dla rodziny pijaka. So what?
O, tu bym się nie całkiem zgodził. Pobyt pijaka w więzieniu może być dla rodziny wręcz ulgą. Zwłaszcza jeśli pijak bezrobotny i nawet finansowych pożytków z niego nie ma, o innych już nie mówiąc. 🙄
U mnie w kuchni, oprócz miksera, są 3 rodzaje zmyślnych urządzeń: noże, drewniane łyżki i łopatki oraz deski do krojenia. Plus wałek i obieraczka do jarzyn. Jeżeli przy pomocy tych urządzeń jakiejś potrawy nie da się wykonać, to znaczy, że nie należy jej wykonywać. 😆
No dobra, jeszcze otwieraczowi do ostryg dałbym szansę. 😈
Community work jest czesto stosowany takze w Anglii – i wcale nie tylko wobec biednych. Na communitry work zostala skazana za jazde po pijaku jedna z najbardziej znanych na swiecie i w tym kraju artystek-koceptualistek, ktorej prace sa w licznych muzeach, ze o siedzibie premiera nie wspomne – Tracy Emin.
Podobnie w Ameryce. Znana hollywodska aktorka Lindsey Lohan zostala slkazana nie tylko na przymusowe uczeszczanie na kursy dla kleptomanow (przylapana na kradziezzach w sklepach) , ale takze na 480 godzin pracy spolecznej – w jej wypadku w miejskiej kostnicy, co chyba jest mniej oprzyjemne niz zwyczajowe zmywanie graffitti ze scian.
Moj przyjaciel, nie pijacy od lat, zostal skazany pare lat temu na community work, gdyz raz postanowil odwiezc noca goscia, a sam byl (wyjatkowo!) po dwu ( a moze trzech, nie wyjasnlismy tego do konca) puszkach piwa.
Community work polegala na odmalowaniu sali gimnsatycznej w szkole, do ktorej uczeszczal jego mlodszy synek. POniewaz zabralo mu to mniej czasu niz przewidziane iles tam godzin., z rozpedu wymalowal kilka klas podstawowki.
Dyrektor szkoly byl tak zachwycony, ze nie tylko wyslal list do sadu w tej sprawie, ale zaproponowal Mackowi zaplate i dalsza prace.
Niestety nie mogl tego legalnie zrobic, gdyz Maciek z rodzina mial status uchodzcy czekajacego na pozwolenie na osiedlenie sie. Nie mogl zatem legalnie pracowac, nawet na zlecenie.
Wiec poszedl do szkoly i dokonczyl remont beplatnie, bless his heart. Za to go kocham – za wspaniala wielkodusznosc i gotowosc w kazdej chwili niesienia pomocy.
wiedziałem, że powszechnie krótko i zabawnie było prima aprilisowym żartem… :/
Tak, w przypadku bogatych praca socjalna też ma duży sens, bo ich z kolei często grzywna stosowna do wykroczenia nie dotknie w ogóle. A odpracowanie karą dla nich jest, a dodatkową dolegliwością to, że media zaraz doniosą. 😉
Foma, ja wiem, że do mnie pijesz. 😎 Ale uważaj, tu za picie rowery chce się zabierać. 😆
Tu Plac Czerwony jest 😯
😆
Masz racje, Bobik, z tymi sprzetam kuchenymi. Raz bylam zaproszona na obiad na Tajwanie, przez pielegniarke, ktora wykonywala jakies prace dla mojego ojca, pochodzila z nader arystokratycznej chinskiej rodziny, ktorej sie udalo jakims cudem uciec na Tajwan wrazz licznymi antykami i bezcennymi starociami.
Dom byl zasobny (amerukanskie stawki!), dwie osoby pracujace.
Najpierw zrobilysmy z Marta obfte zakupy na bazarze, a potem towarzyszylam jej w kuchni przy obieraniu krwetek i siekaniu jarzyn.
Bardzo bylam ta kuchnia zaskoczona. Bo skladala sie ona z pieca, stolu, dwu garnkow, jednego woka, drewnianej deski i dwu nozy – duzego i malego. I to wszystko! Nic wiecej. Kuchnia wygladala tak, jakby ktos mial sie wyprowadzac i zostawil sobie tylko to, co mozna wrzucic w ostatniej chwili do jednej plastykowej torby.
Czesto mysle o Marcie Liu, zastanawiajac sie czy jej jedynej corce udalo sie dostac do Julliard School of Music jak marzyla, wspominajac jej kuchnie oraz maciupenkie jak dla lalki, bogato zdobione haftanmi i szlachetnymi kamieniami buciki jej babci, w ktorych chodzila do konca zycia. Miala od dziecka spetane stopy. Buciki staly kolo telewizora pod szklanym kloszem.
Bobiku, a dlaczego wyciągasz takie wnioski? coś gorze?
i jak można na bb wjechać rowerem, że „tu zabierają”? do tego zakładam, że wjechać trzeba już pod wpływem, bo przy kwietniowej powadze i dogłębności „tu” się akurat nic nie liźnie. chyba, że z własnej piersiówki 🙄
Czy w Chinach nadal są miejsca, gdzie dziewczynkom krępuje się stopy? Bo zwyczaj ten został chyba zakazany, ale zastanawiam się, czy był na tyle mocno osadzony, by się ostać w jakichś niszach.
Z peewnscia jest to zwyczaj, ktory odszedl do historii. Zreszta byl on praktykowany, jesli dobze rozuiem, wlasnie glownie w tych wyzszych kregach, gdzie kobieta nie musiala uprawiac roli czy wykonywac jakiejs innej pracy fizycznej. Te ze spetanymi stopami mogly tylko dreptac drobniutkimi kroczkami na maych odleglosciaich, inaczej sie wywracaly.
Ależ fomo, jaka kwietniowa dogłębność i powaga? 😯 Ja np. mniej więcej w co drugim poście żartuję. 🙂 W tym o 12.21 też żartowałem.
A na rowerze np. Tadeusz notorycznie na blog wjeżdża. 😆 Ale nie wiem, czy pod wpływem, bo wolę nie sprawdzać. Jeszcze by tak wyszło, że to ja miałbym mu te 11 rowerów odbierać, a gdzie ja bym je wszystkie postawił? 😎
Wyższe sfery chyba w Chinach bardzo skutecznie zlikwidowano, więc nie było „nosicieli” zwyczaju. 🙄
Tak, to byl dworski i arystokratyczny obyczaj, bardzo ciekawe:
http://en.wikipedia.org/wiki/Foot_binding
Nie, zaczelo sie grubo przed Mao.
Dziękuję, muszę doczytać
Vesper, a jak Zosia? Już lepiej?
Prezydent Węgier podał się do dymisji.
3 dni temu nie widział powodu.
Dziękuję, Zosia lepiej. Długo ją trzymała ta gorączka. Od środy do soboty. Na szczęście już sobie poszła
Wiesz co, Bobik?
Boli mnie, ze jednak nie potrafisz pisac tak jak Pietrzak – krytycznie o rzeczywistosci, ale jednoczesnie na jakims takim patriotycznym oddechu i ze wskazaniem winnych, slowem prostym a dobitnem:
Alarmowy przekroczony kraju stan !
Obiecanych cudów brak,
Za to moc egipskich plag,
Co rujnują nam kraj, Jak za ruska…
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,11462109,Smolenska_rocznica_pod_Palacem__ZDM_robi_problemy.html#ixzz1qsktJchr
To dobrze, że Zosia lepiej 🙂
A prezydent Węgier jaki podał powód dymisji?
Swoja prace splagiaryzowal i ludzie sie buntowali, ze oszust.
Nie wykreccaj sie Bobik pobocznymi tematami wegierskimi, tylko przysiadz ogona i zacznij tworzyc jak ten tu:
http://www.youtube.com/watch?v=Z6QZDGKtV4A
Niestety Autor i Wykonawca musial zaslonic twarz, bo armia syryjska od Assada juz go poszukuje po calym Homs i chce zmombardowac.
A moze tak ze skromnosci sie zaslonil.
Odpowiem Kotu tekstem takiem,
prosząc, by mi nie ciskał gromów:
nie każden może być Pietrzakiem
i wylatywać spod poziomów.
Z jednego zawsze robak w prochu,
z drugiego notoryczny orzeł…
No, co poradzę, że – jej bohu –
nie każden być Pietrzakiem może? 🙄
Kocie, ja nie pytałem, dlaczego się podał, tylko jaki powód podał. 😉
Ale już znalazłem. „Odczuwalny spadek zaufania do jego osoby ze strony ministerstwa”. He, he.
Oooj, Pieees :twisted:, wszystko Ci wybaczam za to „wylatywanie spod poziomow” 😈 😈 😈
Ide do banku przetasowac konta. 👿
A tymczasem PaliKot utrzymuje, ze zaraz po Swietach „dwóch posłów PO przechodzi do nas.”
Przewaga koalicji skurczy się do jednego głosu.
. A nie mowilem, kurka wodna, pol roku temu, ze PO bedzie musialo chce czy nie chce pojsc w jakas koalicje z paliKotami?
Mówiłeś, Kocie, mówiłeś (chyba). Pytanie, czy to dobrze, że będzie musiało. Na pozytywne efekty obecności palikotów w Sejmie nadal czekamy 😈
Fakt, że realnymi osiągniąciami palących kotów ja też jestem dosyć rozczarowany. Wiem, że nie mają w Sejmie tylu głosów, żeby swoje ustawy przepychać, ale ich wstrząsających inicjatyw też jakoś nie widzę, a raczej pakowanie się w różne drobne, niewiele przynoszące przepychanki. I teraz nawet już nie typu obyczajowego (bo to można by jeszcze uznać za rodzaj „walki ideowej”), a czysto rozgrywkowego. 🙄
Jakoś liczyłem na więcej. 🙁
Wymyśliłem, jak możemy karać Tadeusza, gdyby tu wjeżdżał na rowerze pod wpływem. 😎 Przymusowym oglądaniem Hundertwassera. 😈 Na przykład tego:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Magdeburg_Hundertwasserhaus.jpg&filetimestamp=20070602213444
Czas przymusowego oglądania byłby zależny od wykazanych w pomiarze promili. Np. za 0,3 godzina, od promila w górę za każde 0,5 doba (bo niebezpieczeństwo spowodowania wypadku wzrasta), itd.
A przy daleko posuniętej recydywie Gaudiego dorzucimy! 👿
Taki sobie głupi rymon:
Warszawę zalewa coraz więcej demonstracji
To objaw postępująco rosnącej demokracji
Pochody. Marsze oraz śpiewanki
Korki uliczne powodem utrapień Hanki
Oraz objazdy związane z metra budową
Ach z łezką się wspomni Polskę Ludową
Puste ulice, mknące Warszawy i Wołgi
Zimą czasami jechały i czołgi
W majowym słoneczku naród pozdrawiał przywódców
Dziś nam zostało wyzwać się od głupców
Komuno wróć? 😯
Eee, niech jednak nie wraca. Z małymi wyjątkami wolę już demonstrowanie czegoś, czego nie cierpię, niż cierpienie z powodu niemożności demonstrowania. 😎
Ależ Bobiku, to nie jest wezwanie do powrotu Komuny.
Te rymołki wpadły mi pod klawisze po przeczytaniu linku Kota Mordechaja 2 kwiecień 12, 13:42.
Wiadomo, że 10 ego w rocznicę katastrofy miasto będzie huczało. I wiadomo, to nie od dziś, ale od co najmniej roku.
Wiadomo, że sparaliżuje to miasto, które komunikacyjnie jest niewydolne w zwykły dzień i że wszelkie demonstracje na dwóch głównych traktach – Marszałkowskiej i Traktu Królewskiego zawsze powodują jeszcze większą jego niewydolność. Nie rozumiem dlaczego zwracający się o pozwolenie na demonstracje mają zajmować się sterowaniem ruchem. Pomysł na ten dzień Ratusz powinien mieć wiele miesięcy temu.
Ja znowu przymrużałem oko, Klakierze. 😉
A z tym, że pewne rzeczy, ze szczególnym uwzględnieniem demonstracji katastrofalnych, da się z góry przewidzieć, jak najbardziej się zgadzam. I z tym, że w Ratuszu powinni w porę pogłówkować, co z tym fantem zrobić.
Wracajac do domu napotkalam sasiada i szlismy razem rozmawiajac o kryzysie. W pewnym momencie zapytal mnei czy znam polski sklep pod nawa KadziałAk.
Nie znalam. Sasiad sie zdziwil: Kadziuik? Kadziejk? – zapytal z nadzieja w glosie.
Dopiero jak machnal reka w ktorym to jest kierunku olsnilo mnie, ze moize chodzi mu o sklep Kujawiak.
Tez ulanska fantazja zeby tak sklep nazwac.
Za trzydzieści parę lat,
jak dobrze pójdzie,
bez Pietrzaka będzie świat,
wspaniali ludzie…
Poza rocznicami katastrof życie toczy się swoim trybem. Dziś na przykład Światowy Dzień Wiedzy na temat Autyzmu. Wiele osób pośród nas to autyści. Niepełnosprawność niektórych jest bardzo widoczna. O innych z kolei nigdy byśmy nie pomyśleli, że problem może ich również dotyczyć. A przeciez większość z nas zna kogoś, kto swoimi dziwactwami bawi, irytuje, cz ywręcz doprowadza otoczenie do pasji. Ten ktoś może być piekielnie inteligentny, ale zupełnie nieporadny w codziennych sprawach. Może ma nieuzasadnione w oczach otoczenia lęki, specyficzne zwyczaje żywieniowe albo zawsze się denerwuje, kiedy spotyka go jakas niespodzianka, choćby nawet miła. Może jest do bólu szczery i nie rozumie, dlaczego ludzie od niego uciekają. Prawdopodobnie to ktoś z zaburzeniem ze spektrum autyzmu. Poczytajmy nieco o problemach tych ludzi i spróbujmy bardziej otworzyć się na tych, którzy są wśród nas.
Czułam się w obowiązku napisać, bo sama mam dziecko z zaburzeniem ze spektrum autyzmu. Ale zabawy broń Boże nie chciałam psuć 🙂
Na blogu u Pani Szwarcman mt7 zamieściła link do wypowiedzi Pana Ministra Zdrojewskiego odnośnie WOK (ale nie tylko).
(podwęszony link stamtąd):
http://sejmometr.pl/wystapienie/7838
Pan Minister powiedział:
„W ostatnich miesiącach odnoszę wrażenie, że jestem szefem straży pożarnej gaszącej od czasu do czasu różnego rodzaju pożary, które pojawiają się na mapie polskiej kultury”.
Mam nieodparte wrażenie, że różne ogniwa władzy państwowej, samorządowej działają jak drużyny straży zwanej dawniej ogniową. Nie bez przyczyny też pewnie wicepremierem jest Dh Waldemar Pawlak Prezes Zarządu Głównego Związku OSP RP. 😉
O, to fundujecie wycieczkę do Gaudiego i Magdeburgiego z Hundertwasserem?? To już się nawalić? 😆
Tadeuszu, jak przeczytałem o Gaudim, to sobie pomyślałem, że to jakaś ukryta promocja.
Ad vesper 2 kwiecień 12, 18:50
O tym, że ktoś się zmaga z autyzmem swego dziecka wiadomo na tyle, na ile ktoś o tym mówi głośno. A najczęściej nie mówi.
Lub mówi bardzo mało. To się zamyka w kręgu rodzinnym.
Poza świadomością definicyjną większość ludzi, moim zdaniem, nic nie wie na ten temat.
Klakierze, właśnie dlatego namawiam, by poświęcić dziś piętnaście minut swojego czasu i zajrzeć na przykład na stronę fundacji Synapsis http://www.synapsis.waw.pl/index.php/aktualnosci/546-na-niebiesko-dla-autyzmu
Pewnie każdemu się zdarza, widząc wyjątkowo „rozwydrzone”, dziecko, pomyśleć źle o jego rodzicach. Spojrzeć z przyganą, lekceważeniem. A może to być właśnie ten przypadek, kiedy takie spojrzenie bardzo glęboko zrani. Człowiek, który się z problemem nie zetknął, myśląc „autyzm” ma przed oczami Dustina Hoffmana w fimie „Rain Man”. Tymczasem autyzm wczesnodziecięcy to tylko jeden z puzzli. Jest kilka odmian autyzmu, część z jego postaci jest dla otoczenia trudna do dostrzeżenia na pierwszy rzut oka. To, co można zrobić, to na przykład spróbowac wyłączyć mechanizm oceniający, kiedy widzimy rodziców z „problemowym” dzieckiem; przepuścić w kolejce, bo dla autystyka czekanie to koszmar, więc prędziej czy później urządzi urządzi scenę; jeśli jest sie pracodawcą, można wziąć udział w akcji „Zatrudnij Asa”.
Vesper, odpiszę za jakiś czas
To prawda, Vesper, że nawet kiedy ktoś coś na temat autyzmu wie, ma zwykle przed oczami kogoś może i z „wysepkami genialności”, ale całkiem nieprzystosowanego, w rodzaju Rain Mana. Rzadko się myśli o tym, że autyzm ma bardzo różne stopnie i może być go po kimś nie widać, choć temu komuś jednak utrudnia życie. Rzeczywiście, warto więcej o tym mówić, zwłaszcza o konkretach. Właśnie o tym, jakie mogą być objawy i na co trzeba zwrócić uwagę, żeby nie wziąć za jakieś wady charakteru, albo nawet świadome działanie „na złość” tego, co jest chorobą czy zaburzeniem.
A poza tym głośne mówienie o chorobach czy niepełnosprawnościach zdejmuje z nich piętno „wstydliwości”. Tak było np. z rakiem, o którym dawniej tylko się szeptało i to nigdy w obecności chorego, co wytwarzało wokół niego jakąś taką niejasną otoczkę, trochę jak wokół skazańca. Zawstydzonym milczeniem otaczano też różne rodzaje niepełnosprawności, przez co problemy niepełnosprawnych były tzw. szerokiemu ogółowi w ogóle nieznane. Więc dobrze, że się nareszcie mówi.
No, Łajza z Vesper. 🙂
Tadeuszu! Ty, wielbiciel pustoty i linii prostej, nie cierpiałbyś oglądając Hundertwassera? 😯
Mysle, ze trudno jest przejsc przez zycie nie zetknawszy sie z kims dotknietym autyzmem – w mniejszym lub wiekszym stopniu.
Kiedy pracowalam, zdarzalo mi sie czesto spotykac w pokoju z xerografem pania sekretarke „od Wegrow”, z wegierskiej redakcji na tym samym co my pietrze. . Byla malomowna i rzadko odpowiada na dzien dobry, czasami jakby cie nie zauwazajac. Najpierw myslalam, ze jest albo niesmiala albo zle wychowana, zanim zaczelo do mnie docierac, ze to sa objawy autystyczne w jej wypadku. Czasami sprawiala wrazenie, ze nie chce aby do niej sie odzywac i zeby zostawic ja w spokoju.
Kiedys, bardzo zaaferowana wpadlam do tego pokoju z koparka, ona tam byla, a ja sie nie przywitalam. I wtedy ona sie odezwala do mnie, zwracajac sie po imieniu i nawet sie usmiechajac. Bylam w szoku, ze ona zna moje imie. Bo ja jej imienia nie znalam.
Odnotowala, ze nie powiedzialam „Hello. How d’you do”, jak mialam w zwczaju. Wiec powiedzialam jej, ze nie jestem pewna czy ona chce byc „zauwazona”. – Of course I do! – zapewnila mnie bardzo powaznie. Odtad witalam sie z nia nie zwracajac uwagi czy ona podnosi oczy znad swojej roboty i czy odpowiada na moje „jak sie masz?”.
O corce mojej kolezanki, ktora znam od urodzenia, nie wiedzialam, ze ma zespol Aspergera az miala bodaj 14 lat. Monika od malosci bardzo interesowala sie sztuka, miala dobre oko, zauwazala i staranie komentowala rzeczy ladne, ktore jej sie podobaly. Jesli jej sie cos nie podobalo, jak np, udziergany przez babcie w Polsce sweterek, odmawiala wlozenia go bardzo kategorycnie juz jako czterolatka. Nie histeryzoala, nie probowala przekonac matki, mowila stanowcze Nie! i odwracala sie plecami. Przekonywanie nie mialo sensu, a ja zawsze stawalam po stronie dziecka, nie matki.
Zawsze mialam genialny kontakt z Monika, od malego dziecka mozna bylo z nia rozne rzeczy omawiac, opowiadac jej, byla zawsze skupiona i uwazna. Zadawala dorzeczne pytania, wysluchowala odpowiedzi.
Jakiez bylo moje zdumienie i niedowierzanie, kiedy Ania, jej matka, powiedziala mi, ze musiala pare razy zmieniac szkole dla Moniki, bo ona komletnie nie potrafi ulozyc sobie stosunkow z kolezankami, gdyz ma Aspergera. Bylam w szoku i uznalam, ze Ania zmysla i przesadza. Blizniak jej corki, Sebastian urodzil sie z nieoperowalnym i dobrotliwym guzem mozgu, byl ostro autystyczny, mial ostra padaczke, ale Monika? Monika byla „normalna”, zdrowa, choc troche zaniedbana w domu, gdyz rodzice nieustanie zmagali sie z jej bratem i jego ciezka niepelnosprawnoscia. Monice poswiecan znacznie mniej uwagi.
Dopiero po skonczeniu rozmowy z matka, siegnelam po literaure i wszystko sie zgadzalo z tym co Ania powiedziala o swej corce. W tym nawet to, ze dzieci z Aspergerem czesto nie maja zadnych problemow w kontaktach z doroslymi, ale maja je w relacjach z rowiesnikami.
Kiedy (juz w klasie maturalnej) umarl nagle na oczach Moniki jej ojciec, Monika poszla w gleboki stupor. Napisala tez wiersz – dosc ladny, o pierscionku, ktory dostala od ojca na pol godziny przed jego nieoczekiwana smiercia.
Przeczytalam ten wiersz i powiedzialam do niej, ze byloby ladnie, gdyby ten wiersz wyryc na jego pomniku. Wtedy dopiero wybuchnela placzem.
Duzy fragment tego wiersza faktycznie znalazl sie na nagrobnej macewie (Louis, ojciec Monbiki byl Zydem) .
Do dzis trudno mi uwierzyc, ze Monika ma Aspergera. Bo w okazjonalnych kontaktatch z nia tego sie wcale nie zauwaza.
W codziennym kontakcie z moją Zosią też trudno odczuć, że ma zespół Aspergera. A jednak ma i to jej powaznie utrudnia życie. Teraz muszę mojego małego Asa położyć spać, ale potem wpadne znów i jeśli ktoś będzie zainteresowany, to mogę napisać parę zdań o tym, o czym napisał Bobik, czyli na co zwrócić uwagę, by pochopnie nie skreślić kogoś bardzo wartościowego.
Vesper, jeśli znajdziesz chwilę, to, proszę, napisz.
Myślę sobie tak.
Dość trudno jest wyłączyć mechanizm oceniający. Jest on nastawiony na standardowe zachowania. Potrzebna jest wiedza i choć minimalne doświadczenie w kontakcie z takimi dziećmi i osobami dorosłymi. Moim zdaniem trudno też oczekiwać, aby każdy miał taką wiedzę. I trudno każdemu obcemu to tłumaczyć. Autyzm jest dość „tajemniczym”.
To podobnie jak w przypadku padaczki dziecięcej, gdzie dziecko wyłącza się na chwilę w ramach „błysku” (to ma jakąś nazwę fachową – nie pamiętam teraz). Jak się nie ma takiej wiedzy, to się uważa, że dziecko „buja w obłokach”, albo i co inne. Ale jak się coś na ten temat wie (no nie każdy jest lekarzem) to się inaczej reaguje. Wtedy wiadomo, ze na chwilę utracił świadomość i trzeba wrócić do momentu, kiedy miał kontakt.
Ale dlaczego trudno każdemu to tłumaczyć, Klakierze? Ja myślę, że wręcz trzeba tłumaczyć. Ludzie boją się tych rzeczy, których nie rozumieją, albo obdarzają je odruchową niechęcią, ale kiedy zrozumieją, przeważnie zaczynają mieć zupełnie inne podejście.
Ataki padaczkowe dziela sie na petit mal i grand mal. „Wylaczenie sie” jest petit mal.
Po to wlasnie oglasza sie Dzien takiej czy innej choroby czy zaburzenia, aby ludzie dowiadywali sie jak „to” wyglada, jakie sa objawy, jakie sa wlasciwe reakcje otoczenia, jak i kiedy zaoferowac pomoc lub tylko zrozumienie.
Kiedy bylam w szkole mielismy spotkanie ze szkolna pielegniarka, ktora zrobila nam wyklad na temat padaczki i tego jak sie nalezy zachowac kiedy sie zdarzy byc swiadkiem.
Wiele lat ppozniej, juz w Nowym Jorku moglam udzielic pomnocy mlodemu chlopakowi, ktory na moich oczach mial na ulicy atak grand mal, a jednoczesnie uspokoic innych przechodniow i poprosic o pomoc, kiedy ukladalam mu glowe na jego zwinietej kurtce.
Myślę, że indywidualne tłumaczenie każdemu obcemu może być trudne. I nie zawsze skuteczne, w sensie, że ten obcy zrozumie. A i „oberwać” swoje można.
Kształtowanie świadomości społecznej – tak.
Zamaist zgadywac co jest lepsze czy gorsze, lepiej zapytac Vesper, ktora ma paroletnie doswiadczenie na codzien. .
Osoboscie mysle, ze i szerokie uswiadamianie i indywidualne nauczanie, wyjasnianie ma sens, trudne czy nie trudne.
Masz rację Heleno, ale ludzie są „różniste”
A i czasem sami rodzice nie są w stanie zrozumieć problemu swego dziecka.
Tłumaczyć i wyjaśniać. Choć do wielu nie dotrze… Trudne sprawy.
Bobiczku, zaś mnie masz za nietolerancyjnego na inne :roll:? Chętnie zawsze popatrzę, może się roześmieję, a może ziewnę. Wszystko ciekawe.
Eee, zaśbym Cię ta miał, Tadeuszu. 🙂 Ino dzień mam dzisiaj trochę rozbrykany. 😉
No, jeśli Ty Tadeuszu – miłośnik prostych linii, miałbyś się zachwycać tym hundertcośtam?
Jakaś taka podejrzana łajza z Bobikiem 😀
Vesper,
wyrazy szacunku i sympatii. Uściski dla Zosi.
Miałam kiedyś studentkę, która zachowywała się okropnie na zajęciach. Na szczęście przyszła na dyżur i powiedziała mi, że cierpi na Zespół Aspergera. Przyniosła nawet zaświadczenie lekarskie. Dobrze zrobiła, bo ja wcześniej nie zanałam ZA. Wiedziałam co nieco o autyźmie, ale nic o ZA.
Zosia w łóżku, mogę blożyć 🙂
Moje doświadczenie ogranicza się do zespołu Aspergera (ZA). Mam dziecko z ZA, znam kilkoro innych dzieci oraz dorosłych z ZA. Obraz ZA różni się u chłopców i u dziewcząt. Chłopcy to te dzieci, które uważane są za wyjątkowo niegrzeczne. Dziewczynki sa bardziej wyciszone, wycofane, uważniej obserwują sytuacje społeczne i potrafia się lepiej przystosować, a właściwie zamaskować. Z czego, jak sądzę bierze sie pogląd, że ZA to głównie przypadłość chłopców. W niektórych źródłach można znaleźć, że u chłopców ZA występuje czterokrotnie częściej, w innych, że jest diagnozowane czterokrotnie częściej. Tym drugim źródłom bardziej wierzę. Po prostu dziewczynki nie rzucają się w oczy, nie sprawiają kłopotów ani rodzicom, ani nauczycielom, same jedynie cierpią, często w milczeniu, dlatego czterokrotnie rzadziej trafiają do psychologów. No i nie kazdy psycholog ma odpowiednie doświadczenia, żeby dziewczynkę z ZA zdiagnozować. Chłopcy są przeważnie bardziej opozycyjni, buntowniczy, sprawiają masę problemów wychowawczych i prędzej czy później ktos się nimi zainteresuje.
I chłopcy, i dziewczynki nie rozumieją sytuacji społecznych, opartych o zwyczaj, o emocje, a nie o czystą logikę. Nie widza potrzeby, by do dorosłych i dzieci zwracać się w rózny sposób, dlatego do nauczyciela w szkole mówią „cześć”, tak jak do kolegi. Zosia akurat zachowuje formy grzecznościowe, bo jest codziennie w tym ćwiczona 😉 No chyba że ma akurat wyjatkowo zły dzień i powiedzenie „dzień dobry” byłoby kłamstwem. Bo Aspi nie znosi, nie rozumie i nie akceptuje kłamstwa. Pakuje się więc w kłopotliwe sytuacje, popełnia masę gaf i nietaktów. Powie koleżance, że jej rysunek jest brzydki, a pani od rytmiki, że fałszuje. Bo to jest prawda, w jego oczach.
Aspi jest bardzo wymagającym wobec siebie perfekcjonistą. Gdy nie spełnia swoich własnych wyśrubowanych do niemożliwości wymagań, wpada w złość. A jest to spektakularny atak złości, mówiąc oględnie, do autoagresji włącznie. Z tak wysokich wymagań wynika słaba przeważnie samoocena.
Aspi, jak każdy autystyk, trzyma się schematów. Oczywiście niektórzy potrzebują ich bardziej, niektórzy mniej. Z mojego doświadczenia wynika, że im niższe poczucie bezpieczeństwa, tym więcej schematów i kurczowego przy nich trzymania. I tak: są tacy, którzy zawsze będą chodzić/jeździć do szkoły/pracy tą samą trasą. Gdy trafią na roboty drogowe i objazd, mogą spanikowac i w ogóle nie dotrzeć do celu, tylko wrócić do domu i się klasycznie psychosomatycznie rozchorować. Mogą zareagowac wybuchem złości, gdy ktoś im przy biurku podmieni krzesło lub przestawi wazonik. Mogą mieć dziwaczne procedury wykonywania jakichś czynności, których zawsze się trzymają. Ale nie muszą. Zosia kiedyś musiała mieć kredki poukładane dokładnie tak, jak umieścił je producent. A teraz ma to w nosie, co jest wielkim sukcesem i jej, i naszym 🙂
Aspi bywa cholernie nietaktowny. Oczywiście, ćwiczy pewne zachowania, ale postwiony w nowej sytuacji, niepraktykowanej wcześniej i przyparty do muru, powie całą prawdę. I tak można się dowiedzieć, że zupa, którą go właśnie poczęstowaliśmy, jest tak niedobra, że aż niejadalna 🙂
Dziewczynki z ZA są w relacjach społecznych niewyobrażalnie naiwne. Padają często (chłopców też to dotyczy) ofiarami przemocy szkolnej. Dzieci szybko łapią, że można sie nimi bawić -„wyliż deskę klozetową, to będziemy twoimi kolegami”. Oni czują, że coś nie gra, ale dla nich słowo jest tożsame z rzeczywistością, więc robią to, co im sie mówi. Pewien mężczyzna z ZA spędził kilka lat w więzieniu za morderstwo, którego nie popełnił, bo… policjanci powiedzieli, że jak się przyzna, to dostanie niższy wymiar kary.
Ta naiwność sprawia, że przez otoczenie sa traktowani jak wioskowe głupki. Tymczasem większość ludzi z ZA ma IQ zdecydowanie powyżej przeciętnej. Zosia np. ma 220. Ma mózg jak maszyna. Od trzeciego roku życia czyta, od czwartego pisze, również po angielsku i trochę do francusku. Gdy wystartowała w konkursie wiedzy o biologii morza w Gdyńskim Akwarium, wygrała. Przeciwnikami było pięcioro dzieci w wieku gimnazjalnym, a ona miała sześć lat. W przedszkolnej zerówce wywalczyła sobie prestiż w grupie umiejętnością czytania bajek oraz ogłoszeń dla rodziców (dzieci bardzo lubia wiedzieć dla samego „wiedzenia” 🙂 )
To sa często genialni ludzie. Mają swoje fiksacje, przeważnie dotyczace nauk ścisłych, przyrodniczych i mechaniki. W „swoich” dziedzinach są nie do zagięcia. To często właśnie ci ekscentryczni, lecz genialni matematycy, fizycy, artyści (szczególnie muzycy; słuch muzyczny przeważnie mają perfekcyjny). Mogą na tym polu odnosić duże sukcesy zawodowe i naukowe. O ile dostaną szansę. Stąd właśnie akcja „Zatrudnij Asa”, skierowana do pracodawców.
A przy okazji napiszę parę słów o wspaniałym człowieku, wspaniełej kobiecie, niezwykłym psychologu. O pani Jadwidze Grabowskiej, która była szefem psychologów w klinice profesora Degi, twórcy Polskiej Szkoły Ortopedii.
W czasie praktyk miałam zbadać i zdiagnozować chłopca z rozszczepem kręgosłupa i lekkim niedorozwojem umysłowym.
Idąc na studia i studiując nie brałam pod uwagę tego, że mogę pracować kiedykolwiek z osobami niepełnosprawnymi. Odczuwałam lęk, opór. Kiedy dostałam dokumentacje i polecenie pójścia do łóżka chorego chłopca, powiedziałam, że ja tego nie zrobię. Byłam gotowa zaryzykować nawet wyrzucenie ze studiów. Ta mądra kobieta zapytała mnie czy mam problemy w kontaktach z dziećmi. Odpowiedziałam, że absolutnie nie. Od czternastego roku zycia byłam wolontariuszką w Domu Małego Dziecka, Pogotowiu Opiekuńczym. Nie mogę sie wręcz opędzić od dzieci. To w czym problem? W tym, że ten chłopiec jest niepełnosprawny. Wtedy ona z całym spokojem powiedziała: proszę badać dziecko.
I w tym momencie stało się tak, jakby ktoś przestawił zwrotnicę w mojej głowie. Bez problemów zdiagnozowałam chłopca. Bezpośrednio po studiach współorganizowałam zakład pracy chronionej dla osób z padaczką i niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu umiarkowanym. Pracowałam z dziećmi niesłyszącymi. Kiedy ktoś mnie pytał jak sobie daje radę, w pierwszej chwili naprawdę nie rozumiałam o co chodzi. Dzięki tej wspaniałej kobiecie widziałam przede wszystkim dziecko, człowieka. Nigdy nie przestanę jej być za to wdzięczna.
Tak na marginesie – Zośki to najczęściej „trudne osoby”.
I pozwolę sobie, skoro jesteśmy przy takich tematach, powiedzieć słów parę o psychologach.
Zrobiliście mi dużą przykrość określeniami psycholog = głupi. Psychologia = łże nauka.
Bolało mnie to osobiście. I czułam ból i gniew myśląc o swojej pracy, często ratującej życie innym ludziom. I o pracy wielu znanych mi osobiście psychologów. I tych nieznanych również.
I miałam duży żal do ciebie Bobiku, że jako Gospodarz tego miejsca, nawet się nie zająknąłeś, czytając te inwektywy.
Dobranoc.
Nieslychanie ciekawy jest ten Asperger. Niesie w sobie ladunek blogoslowienstw i przeklenstw, wyzszosci i nizszosci.
Czy wiadimno juz cos wiecej co sie dzieje w mozgu Aspi, ze ma zablokowane pewne rewiry, podczas kiedy inne pracuja duzo poinad „norme”? I jaka jest etiologia zaburzenia?
No to Bobiku, masz teraz zgryz!
Ja miałam podobne odczucie, Jotko. Ale nie sądzę, by była to rzeczywista opinia osób, które ją wyrażały, tylko raczej Schopenhaurowska erystyczna technika ironicznej niekompetencji 😉
Heleno, teorie o etiologii sa różne, podobnie jak w przypadku autyzmu wczesnodziecięcego. Ja nie uważam ZA za niepełnosprawność, tylko za przystosowanie do nowych wyzwań 🙂 Mam własną teorię na ten temat: kompetencje społeczne, rozumiane jako zdolność odczytywania komunikatów niewerbalnych, będa coraz mniej potrzebne, ponieważ społeczenstwa się atomizują. Kontakty społeczne rozwijamy za pośrednictwem komputerów i umiejętność czytania mowy ciała staje się zbędna. Tych kilku osób, które są w naszym bezpośrednim otoczeniu możemy się nauczyć. Natomiast rozwój inteligencji logicznej, umiejętności posługiwania się słowem pisanym, procesowania informacji, to jest to, co człowiekowi przyszłości będzie potrzebne. I w czym Aspi są świetni.
Heleno, to chyba wszystko zależy od tego, czy znajdzie się w środowisku, w którym te błogosławieństwa znajdą swe ujście, czy będą tylko przekleństwami.
Bardzo słuszna uwaga, Klakierze.
Bradzo mi przykro Jotko, ze tak to odebralas. O „lze-nauce” bylo to oczywoscie zartobliwe, podobnie jak wczesniej o lze-nauce socjologii czy lze- genetyce. Some of my best friends are psychologosts, jak mowia przy innej okazji antysemici. O lze-nauce psychologii bylo tylko i wylacznie w kontekscie tamtych zartow. Zreszta myslalam nie tyle o psychologach, co o tych wszystkich zastepapch psychoterapeutow, ktorzy jeszcze do niedawna wydawalo sie maja zapewniony bardzo ladny standard zycia dzieki milionowym zastepom owych kalifornijczykow, z ktorych tak lubimy wysmiewac sie w Nowym Jorku.
Teraz kalifornijczycy wola pojsc do chirurga plastycznego i w ten sposob poprawic sobie humor i szanse w zyciu.Trwa krocej i wypada znaczni taniej. Co jest w moich ksiazkach o niebo lepsze, bo do tych psychoterapeutow musieli chodzic latami i opedzic sie od nich nie bylo sposobu.
So there you are! Nie przyjmuje zadnych reklamacji za to co napisalam od psychoterapeutow. Niech sobie sami lecza obolale dusze, jak sa tacy madrzy. 🙂
Tak, Vesper, to brzmi przekonujaco.
Mysle, ze przydatne Aspi bedzie tez opanowanie „mordek”, bo sama widzisz co potem wychodzi. 🙂
Mordka nie będzie zadowolony 🙂
Heleno, a czy kiedyś słyszałaś taką opinię:
„Emotki są dla idiotki”.
Od razu zastrzegam się, że nie jest to ad personam.
Tak tylko nawiasując, że można się starać pisać tak, aby było to czytelne bez „mordek”.
No, wiem z własnego doświadczenia – nie zawsze to w pośpiechu wychodzi jednoznacznie.
Co prawda, Klakier, to prawda .
klakier słusznie prawi. gdyby nie zgubny wpływ środowiska dalej bym się znakomicie obywał bez. ale nie jest za późno, przez wieki literatura ze znakomitym skutkiem obywała się bez. widział kto buźkę u Szekspira? zawróć foma ze złej drogi, przestań krzywić mordkę! tak, tak właśnie!
Strach pomyslec ze Szekspir moglby zawitac na Blog Bobika!…
Nie, nie to zbyt okrutne…. U niego az sie roi od ambiwalencji i kompletnie kretynskich pytan o zyciu. Nie mowiac o tym ze jego poczucie humoru jest nader angielskie.
I za to go kochamy.
No, zalezy kto, Vesper.
Skoro literaci przyprawiają mi mordkę, to ja literaturze tyszszsz mogie, nie?
Jotko,
odebrałem to dokładnie, jak Helena, po prostu zainteresowani widzą horyzont bliżej.
Badania pozwalają na budowanie kolejnych przybliżeń, nigdy nie wiemy, jak blisko jesteśmy. Jednakowoż nazywając odkrywane, siłą rzeczy stygmatyzujemy i czasem wiele lat trzeba, by w jednostce chorobowej znów dostrzec człowieka. I to mi się nie podoba…
Miłość niejedno ma imię, Heleno. Jednej „Much ado about nothing”, innej z kolei „Macbeth”. Jednemu bliżej do jednej, drugiemu do drugiej 😉
Dzień się chyli ku upadkowi.
To ja się pożegnam.
Dobrej Nocy.
Jotko, w przedostatnich dniach było jeszcze kilka rzeczy, na które nie zareagowałem, chociaż powinienem był, ale po prostu nie nadążałem z reagowaniem na wszystko. A potem, kiedy zarządziłem, że kończymy warsztaty i nie wracamy tego, co się stało, nie mogłem pierwszy zacząć łamać swoich zarządzeń. 😉 Mogę więc tylko przeprosić wszystkich, którzy nie doczekali się mojej reakcji wtedy, kiedy ona się należała i poprosić o zrozumienie, że kiedy tak dużo się dzieje, czasem nie na wszystko zwrócę odpowiednią uwagę. Bo może nie uwierzycie, ale ja mam również życie pozablogowe. 😉
Tak, zeenie. Też mi sie nie podoba etykietowanie. W kontekście tego, co napisałam wyżej, że nie traktuję Zosi ZA jako niepełnosprawności, budzi to we mnie autentyczny bunt. Gdy Zosi kuzyn, neurotypowy (czytaj – normalny), fałszywie ją oskarża o rzecz, której nie zrobiła, bo akurat wściekł się na swojego kolegę, to to jest zachowanie normalne. Ona nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobiła, bo kłamstwo jest jej zupełnie obce. Ale to ona musi się dostosować. Nie on. Gdzie tu sens?
Bobiku, może nie uwierzysz, ale wierzę bez trudu. 😉 Nie jest tylko dla mnie jasne, czy poza blogiem spędzasz czas, a na blogu międzyczas, czy na odwrót. 🙄
Bobiku, myślę, że nikt tu nie jest zrobiony z porcelany i że ogólne „wybaczam i proszę o wybaczenie” ze strony każdego do każdego jest wystarczające.
No, sorry, Bobik, ale mysle, ze bedac Gospodarzem tego miejsca jest Twoim Psim obowiazkiem tlumaczenie zartow, a nawet – jesli zadzie taka potrzeba – wstawianie na chama mordek (nie mylic z Mordka) do tekstow inych blogowiczow.
Wiec nie wykrecaj Psa ogonem, prosze. 👿
Kocie, a może klauzula „To był żart” byłaby odpowiednia 🙂
Ja w ogóle niepełnosprawności nie traktuję w kategoriach nienormalności, tylko czegoś, co samym zainteresowanym utrudnia życie. I tak samo nie rozważałbym sprawy w kategoriach, kto do kogo ma się dostosować, tylko jak to życie ułatwić tym, którym trudniej.
Niezly pomysl, ale obawiam sie, ze niektorzy moga sie obrazic, ze sie ich ma za … Szekspi! Szkespi!…Krolstwo za Szekspira!….
Dziękuję za to przybliżenie, Vesper. 🙂 Bo rzeczywiście czuję sie bliżej.
Kilka miesięcy temu do tramwaju, którym jechałam, wsiadł mężczyzna z rozpaczliwie protestującym chłopcem, powtarzającym, że to nie ten tramwaj. Zakłopotany ojciec zaczął mi tłumaczyć, że syn nie akceptuje nowych modeli tramwajów, że to są wg niego złe, niewłaściwe, tramwaje; że chce jeździć tylko starymi. Ale starych jest coraz mniej, nie będą przecież stać na przystanku i czekać, aż jakiś przyjedzie. Było zimno i ciemno, a chłopiec rozpaczał, że jest w tramwaju, a nie na zewnątrz. To nie wyglądało na kaprys, tylko na wielką życiową tragedię. W którymś momencie przyszło mi do głowy, że skoro to dla niego takie ważne, to może lepiej było choćby i godzinę czekać na stary tramwaj. Ale potem pomyślałam o życiu strawionym na tramwajowych przystankach. Nie wiem, czy ten chłopiec mógł mieć ZA, czy po prostu którejś nocy przyśnił mu się Zły Tramwaj. Zapadł mi w pamięć jego niemały dramat. I to, że nie chciał, albo nie mógł mi wytłumaczyć, co jest niewłaściwego w nowych tramwajach – bo może ja też nie powinnam nimi jeździć.
Niepelnosprawnymi czyni nas spoleczenstwo, gdy stawia bariery, niekoniecznie fizyczne, znacznie czesciej wlasnie spolecznr. Jesli pracodawcow nalezy naklaniac do zatrudniania osob z Apergerem, to mowi to wiecej o pracodawcach niz o Aspis.
Bobiku, ja traktuję sprawę dokładnie tak samo, ale jak zwykle jest to kwestia, kto w większości. A więc to kosmita Aspi uczy się języka Ziemian, nie odwrotnie. Choć jego podejście wydaje się bardziej sensowne, pozbawione emocjonalnie uwarunkowanych irracjonalności i w ogóle oparte o pragmatyczne założenia.
Ago, ten chłopiec przejawiał bardzo typowe dla ZA zachowanie (do tego fascynacja pojazdami szynowymi – klasyk). No i zachowanie ojca – usprawiedliwiał syna i siebie przed potencjalnie dezaprobującym otoczeniem. Też klasyk.
Zosia mi się kiedyś popłakała, kiedy akumulator w naszym aucie padł i do przedszkola pojechałyśmy taksówką. Bo była zmiana, bo obcy czlowiek za kierownicą, bo może będzie inna trasa.
Mordko, jak mam nie wykręcać Psa ogonem, skoro sam piszesz coś o „zadzie potrzeby”. 😈
Tak. Huzia na starego slepego Kota.
A co sie robi wtedy gdy zdarza sie taki incydent, jak ten z taksowka?
Probuje sie dziecko wyciszyc czy tlumaczyc, logicznie?
Vesper, to jak ma w takiej sytuacji zareagować obca osoba? Zakomunikowanie mojej życzliwej postawy ojcu nie stanowiło problemu, ale co z młodym czlowiekiem? Jak w takiej sytuacji można zmniejszyć jego dyskomfort?
Klakier, ja widzę, nie słyszał jeszcze żadnej z moich płomiennych i dobrze uzasadnionych przemów w obronie mordek. 😎 Ale dziś mi się akurat nie chce żadnej przemowy wygłaszać, więc albo Klakier straci, albo mu się upiecze. 😆
Dotykasz bardzo waznej kwestii, Heleno, również dla dalszego otoczenia osób z ZA. Otóż przyjęło się uważać, że autystycy te utarte schematy lubią i nie moga bez nich zyć. Tak nie jest. One im tylko dają pozory kontroli nad przerażającym światem, ale poza tym zamykają w klatce. I oni się czują zamknięci w klatce własnych schematów, choć boja się z niej wyjść. Ale gdy się przełamują i jednak wychodzą, czują się wolni.
Gdy zdarzy się taka sytuacja, tłumaczę, apelując do logiki i rozsądku, przytulam, trzymam za rękę, ale nie ustępuję. U nas jest z tym łatwiej, bo ja od dawna Zosię ćwiczę w elastyczności. Gdy widziałam, że układa kredki w pudełku zawsze w ten sam sposób, siadalam z nią i pytałam kto rządzi, Zosia czy jej schematyzmy i spokojnie prosiłam, by zrobiła na przekór i zamieniła miejscami dwie kredki, a potem rozejrzała się i zobaczyła, czy świat sie przez to zawalił. Potem trzy, cztery, pięć, aż w końcu układanie kredek kolorami przestało być problemem. Podobnie z trasami spacerów, układaniem jedzenia na talerzu, zestawianiem bluzek i spodni. Zosia odczuwa więc napięcie, kiedy sie zmiany nie spodziewa, ale nie wpada juz w panikę. Kiedy jest o zmianie uprzedzona, w ogóle nie stanowi to dla niej problemu. Uważam więc, że należy wspierać, ale nie ustępować.
Ago, obca osoba może niewiele zrobić, ale może nie robić wokół sprawy afery, może się nie śmiać. Może powiedzieć, że rozumie, bo sama też wolała stare tramwaje, ponieważ wydawały przyjemniejszy dźwięk, ale w nowych nawet podoba jej sie zapach. Bo Aspi bywają nadwrazliwi na dźwięki i zapachy.
Też bym chętnie doczytał odpowiedzi na pytanie, jak najlepiej reagować, ale jak już się przyznałem, że mam życie pozablogowe, to się z rozpędu jeszcze przyznam, że ono mnie jutro dość wcześnie wykopie z łóżka, a potem co najmniej na pół dnia, a może i do wieczora odseparuje od blogu. 🙁 Nawet nie jestem pewien, czy się jutro zdążę przywitać.
Ale wobec tego przynajmniej się dziś ładnie pożegnam. Dobranoc. 🙂
Nigdy by mi nie przyszlo nawet do glowy, ze Aspis te schematy „lubia” – moze sie czuja bezpiecznie, bo swiat jest przewidywalny kiedy ziemniaki sa na talerzu po prawej stronie, a kotlet po lewej. ale „lubienie”, chyba nie.
Wiec doskonale przemwia mi do przekonania, ze czuja sie uwolnieni ze schematu czy rytualu, kiedy jest on przelamany. Te momenty byly chyba niezle pokazane w Zaklinaczu deszczu, choc widzialam ten film ponad 20 lat temu, a powiesci nie czytalam.
Dziękuję, Vesper, idę spać mądrzejsza. 🙂 Udało mi się nie narozrabiać w tamtym tramwaju, ale następnym razem będę lepiej przygotowana.
To „lubienie” często wyłazi. „Mój syn woli, kiedy… i dlatego tak robimy” „Nasz syn lubi, żeby… i strasznie się denerwuje, gdy jest inaczej” – jako usprawiedliwienie, dlaczego rodzice ustępują na kazdym kroku, a nawet zycie sobie przestawiają, żeby było zgodnie ze schematem. A życie płata figle. Zosia „lubiła” liczby parzyste i „nie tolerowala” nieparzystych. A nasz dom nosi nieparzysty numer. A do przedszkola czasem jedziemy trolejbusem 23. I co, przecie nie sprzedamy chałupy, żeby sie przeprowadzić na drugą stronę ulicy i nie wsiądziemy w 22, skoro jedzie gdzie indziej 🙂 Tak więc Zosia nadal sobie lubi parzyste, ale musi sie ograniczyć do wybierania parzystej liczby herbatników 🙂
Nie narozrabianie jest tu bardzo cenione. 🙂
Good Night, Everybody.
Czy sa po polsku jakies naprawde dobre poradniki dla rodzicow na ten temat?
Ależ proszę, Ago. I bardzo przepraszam za zmonopolizowanie dyskusji, na dodatek osobisto-ekshibicjonistyczne. Zastanawiałam się, czy o tym napisać, ale gdy miałam wybrać, co zrobić w tym dniu, czy isć zapalić niebieskie światełko na Długą w Gdańsku, czy przyblizyć problem kilku znajomym osobom, drugie rozwiązanie wydało mi sie bardziej sensowne.
Nie wiem, Heleno. Rzadko czytam poradniki. Wpadły mi w ręce ze dwa i były takie sobie.
No pewnie, ze sensowniej jest opowiadac. Nie ma w tym zadnego ekshibicjonizmu, jesli pomaga to nam rozymiec lepiej swiat wokol nas.
Bo naprawde kazdy z tym w zyciu spotka sie nie raz i bedzie lepiej przygotowany aby wlasnie tych barier nie tworzyc.
Aaaaa! To moze byloby sensowne abys takiego dobrego poradnika na rynku angielskim poszukala i przetlumaczyla z wlasnym wstepem o wlasnych doswiadczeniach z dzieckiem?
Jestem pewna, ze zdobylabys bez trudu prawa autorskie na przeklad. Wydawcy zazwyczaj chetnie ich udzielaja na tego typu poycje.
Serio.
Zastanawiam sie ilu polskich rodzicow po zdiagnozowaniu dziecka albo i przed czuje sie osamotnionymi posrod nierozumiejacego swiata. I pewnie mialabys praktyczne wsparcie od jakiego Towarzystwa zrzeszajacego ludzi z autyzmem badz ich rodzicow/opiekunow . Pewnie cos takiego w Polsce jest?
Oczywiscie jest jeszcze mozliwosc napisania wlasnej ksiazki.
Jest sporo takich stowarzyszeń, choć zajmują się głównie autyzmem wczesnodziecięcym, a ZA na doczepkę. Myślę o napisaniu/przetłumaczeniu czegoś konkretnie o dziewczynkach z ZA, bo one mają swoją specyfikę i sa trudne do namierzenia. Na dodatek możliwości skrojonej pod wymiar terapii sa bardzo ogranicznone, ponieważ w grupach terapeutycznych większość stanowią chłopcy. Zosia uczestniczy w takiej terapii i jest tam jedyną dziewczynką. Mam wrażenie, że więcej z siebie daje tej grupie, niz sama korzysta.
🙂
Zapalenie niebieskiego swiatelka na blogu bylo bardzo sensowne, Vesper. Dziekuje za podzielenie sie z nami swoim zyciem i wyzwaniem. Pozdrawiam serdecznie Zosie i Ciebie.
Dzień dobry 🙂
Vesper, dziękuję Ci za te wpisy. 🙂
Bry!
Bardzo a bardzo ciekawe. Jeszcze bardziej lubię Zosię i podziwiam jej Mamę.
No, tak, przerażający świat… I obrona przed nim. Znają te dzieci świat… Zaintrygowało mnie, czemu dziewczynki są trudne do namierzenia?
I, czysto poznawczo, czy mierzenie inteligencji u dziecka to mierzenie tego samego co u dorosłego? Jotka by się przydała….
Good luck. Bobik!
Dzień dobry 🙂
Zrobiłem wszystko, żeby jeszcze wpaść porannie zamerdać, choć dość to będzie symboliczne merdnięcie. 😉
Vesper post szalenie pożyteczny był. Dziś od rana zacząłem sobie przypominać zdarzenia, w których być może przegapiłem jakieś zachowania autustyczne i w związku z tym źle oceniłem całą sytuację. Choć nie byłoby też dobrze, żebym u wszystkich „niegrzecznych” szczeniaków zaczął się dopatrywać ZA. 😉
Tadeuszu, to jest mierzenie w zasadzie tego samego, tylko nie tak samo. 😉 Tzn. testy są oczywiście każdorazowo dostosowane do wieku dzieci i sprawdzają zgodność „jest” z „powinno być” w danym wieku, ale mierzą take same ogólne kategorie.
A teraz muszę się odmerdać na dłużej. Ewentualne kciuki nie zawadzą. 😉
Toz wlasnie trzymam.
Mordkowe dzień dobry 🙂
Vesper, bardzo dziękuję za zapalenie mi niebieskiego światełka. Przypilnuję, żeby mi nie gasło.
Bobiku, trzymam.
Podobnie, jak Vesper, uważam, że klauzula “To był żart” byłaby odpowiednia. A ogólne “wybaczam i proszę o wybaczenie” ze strony każdego do każdego jest wystarczające.
Być może dobrze byłoby na przyszłość odsyłać „Jugoli” tam, gdzie uprzednio umieściło się „Niemrę”. Czyli w zakładce licentia poetica. A”żartobliwe” „łże – nauka” i „głupi psycholog” dałoby się może pogodzić z Mniszkówną. Mielibyśmy wiekszą łatwość komunikacyjną. I być może nie trzeba by było nikogo stawiać pod pręgierzem 😉
Jotko, jak masz potrzebe jeszcze to troche powalkowac, to przyjdz na moja kozetke. We’ll share it with you. 🙄
zeen 2 kwiecień 12, 23:51
…. Jednakowoż nazywając odkrywane, siłą rzeczy stygmatyzujemy i czasem wiele lat trzeba, by w jednostce chorobowej znów dostrzec człowieka. I to mi się nie podoba…
Nie do końca mogę się z Tobą zgodzić. Kiedy zaczynając swoja pracę zawodową, czterdzieści lat temu, wyciągałam dzieci niesłyszące i niepełnosprawne intelektualnie z wiejskich obór i stodół – tak było – to wyciagałam dzieci, które dla ich przerażonych i upokorzonych rodziców, krewnych i sąsiadów były „głupkami”, „dopustem bożym” i karą za grzechy”. Nazywając, w terminach medycznych i psychologicznych nieszczęście, które ich wszystkich dotknęło, pomagałam im odzyskać człowieczeństwo.
Oczywiście należało potem zrobić kolejny krok. Żeby drzewo nie przesłoniło lasu. Żeby nazwa problemu nie przysłoniła całego bogactwa człowieczeństwa. To jest trudne z wielu powodów. I ze wględu na zwykłe niechlujstwo – spotykane w każdym zawodzie, ze względu na lęk, który jest, w mniejszym i większym stopniu w każdym. I wreszcie na prawa rządzące poznaniem społecznym, które to prawa spychają nas w koleiny uprzedzeń i stereotypizacji.
technologia szczęśliwie idzie nam naprzeciw, wspiera, pomaga, automatyzuje… można sobie tu i ówdzie ustawić stopkę, która zawsze, nawet gdy się zapomini doda co trzeba, choćby zbawienne „to był żart. proszę nie brać sobie tego do serca”.
niestety na blogach jeszcze się nie upowszechniła ta funkcjonalność. mam zatem prośbę do PA aby dodał, pliiiiizzzz
Helena, (23:19)
utożsamianie całej psychologii z psychoterapią jest niewłaściwe. Nikt przecież nie zredukuje medycyny do, posługujac się wiadomą licencją, zabiegu „podnoszenia cycków”.
Amerykańska obsesja terapeutyzowania się, w wersji fruedowskiej, (na równi z obsesją procesowania się), ma się nijak do europejskiej, a tym bardziej polskiej tradycji psychoterapii.
Człowiek miewa problemy natury psychicznej. Przez całe stulecia to religie dawały sobie prawo do diagnozowania, i „terapeutyzowania” tej sfery życia. Przez długi czas nie było innych możliwości. Dzisiaj, rzetelni intelektualnie, przedstawiciele duchowieństwa stawiają sprawę jasno: nierozwiązane problemy natury psychologicznej blokują rozwój duchowy. I mówią: z tym problemem idź do psychologa.
Synapsis, o którym wspominała Vesper, zakładali psycholodzy. W tym moi przyjaciele. Nie ma to nic wspólnego z kalifornijskimi biznesami psychoterapeutycznymi.
Kciukotrzymanie w toku 🙂
Miłego dnia wszystkim 🙂
Oddalam się w kierunku żab 👿
Chciałabym jeszcze coś dodać, trochę a propos tego, co wyżej napisała Jotka, a trochę w nawiązaniu do wczorajszej rozmowy z Heleną o poradnikach. Największe doświadczenie w terapii dzieci i dorosłych z wszelkimi odmianami autyzmu mają Amerykanie. Jest to w jakimś sensie pozytywny efekt uboczny ich wybujałej skłonności do terapetyzowania, bo biora się za przypadki wrzucane niegdyś do zupełnie innego koszyka. Najwięcej sensownej literatury, nowe metody terapeutyczne, płyną właśnie z USA.
W Polsce nie jest z terapią autyzmu najgorzej. LIteratury też jest sporo, w tym poradnikkowej (co do jakości tych ostatnich nie umiem się wypowiedzieć, bo nie korzystam, przeglądałam dwa, ale to niewystarczająca próbka). Problemem jest nadal dostępność, bo więszość terapii jest odpłatna i odbywa się w większych ośrodkach. Ale jest lepiej niż w Szwecji, bo nasi psychologowie jednak próbują dzieci uspołeczniać, wyciągać z zamknięcia, zachęcać do kontaktu i samodzielności.
Psychologowie czy psycholodzy? Czy jedno i drugie?
Chyba jedno i drugie.
Patrzę na problem z perspektywy co najmnie czterdziestoletniej. Z jednej strony widzę ogromny postęp zarówno w wiedzy i umiejetnościach fachowców. I świadomości społecznej.
Z drugiej regres. Na poczatku lat siedemdziesiątych wprowadzono nieodpłatne zajęcia korekcyjne we wszystkich szkołach. Dzisiaj tego nie ma.
Ze świadomością było strasznie. Wiozłam swoją córkę i jej koleżanke samochodem do szkoły. Z przystanku tramwajowego zabrałam ich wychowawczynię. Pani nauczycielka zaczęła mówić jak bardzo brzydzi się dziećmi „upośledzonymi umysłowo”. I jak bardzo cierpi z powodu dzielenia budynku ze szkołą specjalną. Dziewczynki słuchały co mówi ich uwielbiana pani.
Żaby 👿
Jakim cudem udlo mi sie odgrzebac broszukrke, ktora towaryszyla mojej serii 10 programow zrealizowanych na zlecenie redakcji oswiatowej Serwisu Swiatowego BBC na temat praw osob z niepelnosprawnoscia. Bylo to gdzies na pczatku lat dziewiecdziesoatch, rok, dwa, a moze trzy po upadku komuny i wiele rzeczy trzeba bylo wowczas tlumaczyc na poziomie bardzo, powiedzialabym, podstawowym. Ruch na rzecz praw obyatelskich osob niepelnosprawnych wowczas byl w powijakakch, choc nieoceniony Piotrek Pawlowski, wowcxzas student II roku, pionier tego ruchu zalozyl juz wtedy samizdatowe pisemko Integracja.
W pierwszym rozdziale brszurki definiowalismy „Co nazywamy niepelnosprawnoscia?”. Pisalam w nim m.in.:
(…) Wielu ludzi uwaza, ze nipelnosprawnoscia jest ograniczenie w normalnym funkcjonowaniu czlowieka, dysfunkcja – w wyniku jakiejs choroby, zaburzenia badz nieszczesliwego wypadku.
Gdyby dysfunkcja rownala sie niepelnosprawnosci, to niemal kazdy mialby tytul do niepelnosprawnosci. Zaden z nas nie moze wykonywac wszystkiego, kazdy z nas jest w jakis sposob „ograniczony w normalnym funkcjonowaniu”.
Takie ograniczenie tylko wowczas staje sie niepelnosprawnoscia, kiedy osoba nim dotknieta napotyka na przszkody powodujace, ze nie jest w stanie wspoluczestniczyc w zyciu zbiorowosci.
Jesli na przyklad masz silna wade wzroku, ale nosisz okulary pozwalajace ci na czytanie i poruszanie sie, nie jestes niepelnosprawy. Jezeli wszakze mieszkasz w kraju zbyt biednym, aby kazdemu obwatelowi zapewnic to, czego mu najbardziej potrzeba, moze sie okazac, ze cie nie stac na kupno okularow, nie mozesz zatem ani czytac, ani wyjsc z domu.
Jestes wowczas „niepelnosprawny”, gdyz przeszkody zewnetrzene nie pozwalaja ci robic czego chcesz.
Zdarza sie nieraz, ze ograniczenie w normalnym funkcjonowaniu ksztaltuje postawy i reakcje innych ludzi i to tez staje sie przeszkoda. Wszelka odmiennosc wywoluje nierzadko postawy nietlerancji.
A zatem niepelnosprawnosc jest spoleczna bariera lub postawa powodujaca, ze ktos nie jest w stanie byc rownoprawnym czlonkiem zbiorowosci.
…Niepelnosprawnosc nie jest cecha jednostki, lecz czyms, co ci narzuca zbiorowosc. (…)
Mysle, ze to wlasnie tlumaczyla wczoraj elokwentnie Vesper.
Nowa ustawa oświatowa nałożyła na szkoły rejonowe obowiązek stworzenia warunków do nauki dla dzieci, których dysfunkcja nie uniemożliwia im uczęszczania do zwykłej szkoły. Jeśli w orzeczeniu właściwej dla miejsca zamieszkania poradni psychologicznej widnieje, że dziecko może się uczyć w zwykłej szkole, szkoła nie może się wykręcać. Musi opracować metodę postępowania i zapewnić podstawowy zakres terapii pedagogicznej, czyli to, co w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych odbywało się w ramach zajęć korekcyjnych.
Wydaje sie to tak oczywiste, a popatrz ile lat zabralo!
Bo to wcale nie koniecznie jest zwiazane z finansami i „biednym panstwem”, gdyz na usuwanie barier takze w szkolnictwie wcale nie ida pieniadze z ministerstwa oswiaty, lecz… pracy, gdzie istnieje stosowny departament rozporzadzajacy sporymi sumami. Tlumaczyl mi to przed laty Leszek Miller, wowczas ministrer pracy i polityki spolecznej.
No i pieniądze, które dostaje samorząd na każde niepełnosprawne dziecko nie są takie małe. Z przekazywaniem tych pieniędzy do szkół bywa różnie. Samorząd ma obowiązek przekazać wszystkie pieniądze otrzymane na konkretne dziecko do placówki niepublicznej. W stosunku do samorządowych takiego obowiązku w zasadzie nie ma. Mogą isć do wspólnego kociołka, co jakieś uzasadnienie ma, ale w praktyce powoduje przepychanki między rodzicami a dyrekcja szkoły. Rodzice pytają, co szkoła robi z pieniedzmi otrzymanymi na ich dziecko, a szkoła im na to, że żadnych pieniędzy nie dostała. Możliwości weryfikacji sa wątłe. No ale tendencja jest dobra. Zmienia się na lepsze.
Jeszcze z tej broszurki „Niepelnosprawni, pelnoprawni”, o znajdywaniu rozwiazan:
(…) W latach piecdziesiatych zalozono w Indiach pierwsza szkole dla dzieci niewidomych. Trzydziesci piec lat pozniej jej dyrektor byl wstrzasniety, kiedy okazalo sie, ze w jego kraju zaledwie okolo pieciu procent dzieci niewidomych uczeszcza do tego rodzaju szkol, pomimo ogromnych wysilkow rzadu i organizacji pozarzadowych.
Poniewaz jego wlasna szkola mogla przyjac co roku tylko od osmiu do dziesieciu nowych uczniow, problem oswiaty dla niewidomej mlodziezy bynajmniej sie nie pomniejszal.
Postanowil zatem zmienic profil szkoly. W chwili obecnej ogarnia ona swym zasiegiem cale Indie, chociaz nie zwiekszyla sie ani liczba jej wykladowcow, ani budzet.
Po prostu szkola zamiast prowadzic zajecia z dziecmi, przeksztalcila sie w centrum szkolenia nauczcieli z normalnych szkol w calym kraju, ktorzy po przeszkoleniu potrafia integrowac dzieci niewidome z widzacymi uczniami. W ten sposob znacznie wiecej niewidomej mlodziezy ma dostep dp szkol miejscowych, polozonych blizej ich miejsca zamieszkania i uwzgledniajacych ich potrzeby. Co wiecej zas, dzieci te sa zintegrowane – ucza sie wspolzycia z innymi uczniami, przelamujac bariery niewiedzy i niezrozumienia, stajac sie zwyczajna czescia mieszanej zbiorowosci. (…)
Tak, to jest zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Funkcjonowanie w zwyczajnym środowisku jest o wiele korzystniejsze. Dzieci i dorośli bez dyfunkcji tez moga na tym skorzystać.
I czesto korzystaja. Korzysta kraj, korzysta spoleczenstwo.
U Szekspira były mordki!!!!! Wychodził aktor i robił mordkę albo za mordkę. Toć to wtórnie spisane.
U Szekspira były i zamordki, i mordy.
… i draki, i rody. 😉
Ale się rożnych rzeczy dowiedziałem, i to nie kłócąc się z nikim. Funkcja oświatowa blogu się włączyła. 😯
Świetny był wczorajszo-dzisiejszy „niebieski oblożek”.
Co prawda dziś się zastanawiałem, jak daleko/blisko mi do ZAsa. Też lubiłem układać kredki kolorami. 😉
Melduję, że żyję i to w tej chwili mniej więcej wszystko, na co mnie stać. 😉
Albowiem w tym tygodniu to wtorkowa szczęka okazała się szczęką co się zowie i jej skutki jeszcze nie całkiem mi minęły. Więc będę powoli dochodził do siebie, od czasu do czasu nieznacznym merdnięciem dając znać o swojej obecności. 🙂
Uuuuu – ledwie dychający Pies. 😳
To pół biedy. Zdychający pies to by dopiero był problem. 😉
Odkryłem konkurencję dla Latającego Potwora Spaghetti. 😈 Słyszeliście kiedy o takiej religii, która się nazywa diskordianizm? Ja dotąd nie słyszałem, ale dziś usłyszałem i wpadłem w zachwyt. Religia bazująca na chaosie i paradoksie, uważająca, że jej wyznawanie jest równie dobre jak niewyznawanie, zachęcająca do podważania jej założeń, do schizm i do odstępstw, te numery. No, tego właśnie szukałem. 🙂
A na dodatek w diskordianizmie każdy jest papieżem! 😆
Dokładniej można sobie poczytać tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Discordianism
„Istnieją pewne podział, czy należy ją traktować jako religia parodia, a jeśli tak, do jakiego stopnia”
Ja, prawda, chcę, prawda, powiedzieć, prawda, że prawda jest, prawda, tylko prawda, jedna.
I, prawda, kiedy ją, prawda, tę prawdę, prawda, mówi jeden, prawda, to, prawda, jest wtedy, prawda, prawdziwa.
A kiedy prawda, ją, prawda, mówi drugi, prawda, to ona, prawda, już, prawda, prawdą nie jest, prawda. I ostatnio prawda, na taki, prawda, przypadek, prawda, trafiłem, prawda. Ale, prawda, nie powiem, prawda, gdzie, prawda, bo by, prawda, mi jesień, prawda, średniowiecza, prawda, z sempiterny, prawda, zrobiono, prawda.I, prawda, nie było to, prawda tutaj, prawda, tylko, prawda, nieco, prawda, obok. Ale, prawda, niedaleko, prawda 😆
A ja wlasnie wrocilam z miasta i mam juz ten nowy telewizorek do sypialni. bo jutro zaczna nam odbierac kanaly naziemne, chialam miec juz wszystkie bezplatne wmontowane, a nie bylo sensu zmagac sie z moim sklerotycznym juz 10-calowym panasonikiem. Na jego miejsce przychodzi 19-calowy samsung jak tylko nede biala odwage otworzyc pudelko i zabrac sie za czytanie instrukcji.
Zanim zajmiem sie nowa fajna religia, jeszcze sie odniose do tego co Jotka napisala rano, a nie mialam czasu jej odpowiedziec:
„Amerykańska obsesja terapeutyzowania się, w wersji fruedowskiej, (na równi z obsesją procesowania się), ma się nijak do europejskiej, a tym bardziej polskiej tradycji psychoterapii”.
Pomijajac fakt, ze nie bylam swiadoma, ze Polska ma jakakolwiek „tradycje” psychoterapii 😯 , i to jeszcze wyzszosciowa wzgledem amerykanskiej, zaskoczona bylam ze w Ameryce wciaz, zdaniem Jotki, panuje obsesja freudowska czy nawet obsesja postfreudowska. Z tego co pamietam jeszcze sprzed wyjazdu z USA i osiedlenia w Europie, freudyzm nie byl juz zbyt polpularny, predzej badano ( a moze wciaz badaja) osobowosci metoda Junga, nie Freuda. A ostatecznym ciosem dla terapii freudowskiej bylo kilka bardzo glosnych ze 30 lat temu procesow zwiazanych z tak zw. falszywa pamiecia, kiedy to terapeuta wmawial czy sugerowal swemu klientowi, a czesciej klientce ze byla ona np. w dziecinstwie molestowana – przez tatusia. Pare osob poszlo siedziec na podstawie falszywych oskarzen swoich dzieci. Bylo na ten temat mase programow telewizyjnych, ktore ogladalam z wypiekami na twarzy i oburzeniem w sercu.
Kiedy sama znalazlam sie w Londynie w lapach wyjatkowego kretyna-psychoterapeuty, Jacka O. pierwsze o co mnie zapytal, to jak ukladaly sie moje stosunki z ojcem, a kiedy wbrew moim protestom chcial ten watek ciagnac dalej, nawrzucalam mu ostro, co go jedynie utwierdzilo w przekonaniu, ze pewnie cos bylo na rzeczy, skoro zareagowalam gwaltownie. Dlatego Jacek O. duzo na mnie nie zarobil, bo go rzucilam po paru sesjach. Chcialam aby mnie ktos wyciagnal z depresji, a nie zajmwal sie andronami i gleboka archeologia.
Od wielu lat zarowno w Ameryce, jak i w Europie najpopularniejsza forma terapii jest cognitive-bahavioural oraz terapia z udzialem czlonkow rodziny (family therapy).
Nie wiem skad Ci, Jotko, przyszlo do glowy, ze Ameryka tkwi we freudyzmie czy w jego nastepcach. I ze wogole wlecze sie w tyle za Europa, w tym i za Polska. 😯
Tu masz cytat z Wiki:
Ideas and methods from family therapy have been influential in psychotherapy generally: a survey of over 2,500 US therapists in 2006 revealed that of the ten most influential therapists of the previous quarter-century, three were prominent family therapists, and the marital and family systems model was the second most utilized model after cognitive behavioral therapy.[24] And recently family therapy ideas and methods have had a great influence in the addiction field with their influence on using family oriented interventions to help an addict accept help.
A ja odbyłem rekolekcje muzyczne na
http://mariinsky.tv/n/
w ramach
Концерт солистов Академии Молодых Певцов
Из цикла «Эпохи и стили» Музыка Санкт-Петербурга
Niekatoryje piewicy priekrasnyje – powinny śpiewać Nataszę Rostową w „Wojnie i pokoju”, to i ja z krzesła w amfiteatrze rwałbym się, aby je porywać.
Na szczęście wreszcie Marinka wreszcie wprowadziła suwaki w powtórkach koncertów i można swobodnie wracać w dowolne miejsce koncertu.
Od 84:00 śpiewa Daniił Sztoda
A od 86:31
Daroga, daroga nas w dal’ niwida[…]zawiot
Byt’ możet do szczasyia ostałoś niemnoga
Byt’ mozet adin pawarot
Może tylko jeden powrót?
Dzieki za linbke, Klakier. Mnie sie raptem urwala po pol godzinie, jak juz sie bardzo wciagnelam.
A wogole to dawno Ci mialam powiedziec, ze jestem wdzieczna za umeszczanie u Pani Kierowniczki sznureczkow z Akademii Mlodych Teatromanow. Jak tp jest genialnie robione. Ten ostatni o tym jak zbudowana jest orkiestra symfiniczna, powinien dostc jakas nagrode Prix Italia albo cos. Fenomenlane.
Ten dzisiejszy koncert w czyims prywatnym mieszkaniu, ladny, ale nie umywa sie do Akademii Mlodych Teatromanow w Maryinskim.
„Pawarot” to nie jest „powrot” lecz „obrot”. 🙂
A Pawarotti? 🙄
Tozesz mi zadala cwieka 😯
Bobiku, moja szczęka mówi Twojej szczęce, że dobrze będzie, tylko to musi trochę potrwać. Ciągle trzymam.
Zabila, nie zadala. Dzizaz.
Bardzo Ci dziękuję Heleno za docenienie tej mojej w sumie idei fix. Ja też jestem pod wielkim wrażeniem, jak to oni robią.
Nawet kiedyś napisałem w porywie do Mariinsky Media i odpowiedziała mi pani Zalina Słanowa – Gławnyj Riedaktor Mariinsky Media (to ta pani, co zapowiada każdy koncert).
Podziwiam poziom tych spektakli dla dzieci.
Koncert, o którym piszesz „Arkiestr padnimajetsia na scienu” był rzeczywiście wspaniały. Choć nie grał pierwszy skład Orkiestry i nie dyrygował Gergiew. Taki koncert był 4 grudnia – „Z Walerym Gergiewem w świat teatru i muzyki”. W przerwie koncertu Gergiew odpowiadał na pytania młodych internautów. Jedno pytanie było z Polski z Warszawy (nie, nie – nie było to moje pytanie, ale miałem w tym swój udział 😉 ).
29 kwietnia będzie Гала-концерт оперы и балета для слушателей академии юных театралов z sali Teatru Maryjskiego (a nie jak zawsze z Sali Koncertowej).
Koncerty Академии Молодых Певцов mają jakąś fatalną oprawę – może to jest z mieszkania Łarissy Giergiewej.
Aaaa… miałem nadzieję, że to moje kulawe tłumaczenie poprawisz.
I za to też dzięki.
Pavarotti – znaczy się obrotny 🙄
Fakt, Pavarotti wychodzi na obrotnego. 😀
Haneczko, wieczorami jestem absolutnie Twojego zdania. Będzie dobrze. 😆
Rankami nie zawsze mi wychodzi, ale przecież każdy ranek wcześniej czy później się kończy. 😉
Ranki najlepiej robią, kiedy się za wcześnie nie zaczynają, niezależnie od tego, kiedy mają zamiar się skończyć 🙄 Oby standardowa szczęka środowa zjadła nadprogramową wtorkową, Bobiku.
Oczyma duszy zobaczyłem zajadłą walkę różnych szczęk i ich wzajemne zjadanie się. Obraz godny Homera. 😆