Przekupnie
Gdy się Orkiestra zbiera do zbiórki,
słychać zazwyczaj okrzyk przekupnia:
u mnie kupujcie, matki i córki,
bym Owsiakowi dał wreszcie łupnia!
Gdyś syn i ojciec, a nie kobieta,
też wybierz firmę moją prastarą.
Nie róbta wcale tego, co chceta,
mą konkurencję zróbta na szaro.
Moja moralność w pierwszym gatunku,
on w byle jakiej grzęźnie uciesze –
wystarczy trochę mieć pomyślunku,
by zdecydować, czyj wybrać geszeft.
Moje uczynki o niebo lepsze,
niż tego ćpuna i woodstokowca.
Czy chcecie rzucać perły przed wieprze?
Kto da Orkiestrze, ten czarna owca.
Jakże sponsorem takiego zostać,
co się rozlicza jak jakiś centuś?
Toć to księgowy, nie święta postać,
aż grzech takiemu mnożyć klientów.
Odruchy serca? Sprzęt dla szpitali?
To wszystko humbug jakiś i kwita.
Niech się w szpitalach wali i pali,
jeśli nie płonie przy tym Caritas.
U mnie kupujcie! I niech się schowa
ta cała dżuma, ospa, dur brzuszny!
Nie, nie wystarczy mieć dobry towar,
musi to jeszcze być towar słuszny.
Jak mój interes poprzecie tłumnie,
to ja go poślę w ogniste krzaki.
Salon kupuje wyłącznie u mnie,
a u tamtego tylko lewaki.
Chcę więc zobaczyć na prawych twarzach
sygnał, że wiecie, co trzeba czynić!
Jak się historia lubi powtarzać…
Znowu przekupnie. Znowu w świątyni.
Białe juz nie pada, ale nadal duje niemiłosiernie. Mąż na ochotnika poszedł z Zosią do ogrodu, bo dziecko, jak zobaczy białe na chodnikach, musi ulepić bałwana. Choćby miał to być bardzo mały bałwan, tyciuni, bałwani krasnoludek po prostu. Lepią więc te miniaturowe bałwanki, a ja sobie siedzę w kuchni i jest mi ciepło i dobrze. Nadal nie mam lodówki custom made by foma, ale pocieszam się, że skoro foma obiecał, to w końcu ją zaprojektuje.
Vesper, nie ma nic chyba przyjemniejszego, niz patrzec z okna kuchni i widziec swoja coreczke lepiaca tyciutynkiego balwana.
No, chyba, ze sie ma jeszcze Kota, ktory lepi sobie balwanki na dachu garazu…. 😈
Heleno, myślałam, że ktoś mu odpowie O Katylino, czemu tak się srożysz 😉
U nas nawet Jelonek nie ulepiłby sobie bałwanka… 🙄
A w tej Kartaginie też mieli Pałace Kultury? 😯 Własne, czy w darze od przyjaciół?
O tak, Kocie. Siedzieć w ciepłej kuchni i spoglądać, jak dziecko bawi się w ogrodzie, to jest rzeczywiście przyjemne. Są wyłącznie plusy dodatnie takowej sytuacji. Bałwanki gotowe – mama, tata i dzieci. Stoją pod drzewkiem i przypominają ogrodowe krasnale 😈
To dlaczego w rewanżu tutejsze krasnale nie przypominają bałwanków? 👿
Niestety, vesper, Kot lepilby balwanki, ale musi obejsc sie smakiem, bo sniegu nie ma. Musi zamiast tego ganiac kleby kurzu i futra pod tapczanem :twisted:.
U mnie za oknem warunki na kocie bałwanki – trochę śniegu zostało tylko na dachach. Ale gdybym miała kota, to chyba bym go próbowała przekonać, żeby sobie dziś odpuścił bałwankowanie – DUJE. Co nie przeszkodziło mi spać do południa. 😎 A foma, tuszę, pracowicie lepi limitowaną, jednoskładnikową edycję lodówek. To ja się zastanowię nad książką do tej lodówki.
Książką w sensie instrukcji, czy książką do trzymania w?
Mam cala szuflade nietknietych ksiazek z instrukcjami obslugi sprzetow. Oddam w dobre lapy.
Dorzucę drugą szufladę, tkniętych z dyskusyjnym skutkiem 😉
Lodówka to pikuś. Potrzebna jeszcze zbroja z hełmem, bo bez solidnej ochrony lodówka nie zniesie wściekłych ataków i edycja padnie zaraz po powstaniu 😆
Nie, nie, nie, kochani. Ja do każdej znalezionej limitowanej edycji przedmiotów nieczytalnych dobieram książkę, która mi się z danym przedmiotem jakoś kojarzy. Zwykle to są dość banalne skojarzenia. 😳 Ale się zawzięłam, że każda edycja ma mieć swoją książkę. Np. papierosy sfotografowałam z biblią (bo to były Camele), czekoladę z książką o Sokratesie (bo przy czekoladzie nie umiem zachować umiaru), prezerwatywy z The British Museum is Falling Down Davida Lodge’a (jeśli ktoś czytał, to wie, dlaczego), butelkę Johnnie Walker z przewodnikiem po Szkocji, płyn do zmywania z książką Agathy Christie (Miss Marple mówi tam, że ma umysł jak zlew), itp.
Obawiam się, że biografia Amundsena w charakterze książki dolodówkowej mogłaby być propozycją zbyt nachalną. 😉
Do tego Lodge’a przekonałem się dopiero po rozmowie z solidnie praktykującą, głęboko katolicką znajomą. Bo wcześniej te wszystkie szarpaniny między kalendarzykiem i prezerwatywą wydawały mi się jakieś wydumane i nieżyciowe. Ale kiedy znajoma zakrzyknęła „och, przecież tam jest opisane moje małżeństwo!”, zrozumiałem, że winny tej ocenie był wyłącznie mój brak pewnych doświadczeń. 🙂
Dzień dobry. 😀
Donoszę uprzejmie, że dzisiaj o godz. 20.00 w radiu TOK FM (można via Internet) w audycji „Rozmowy o pomaganiu” gościem będzie pani Anda Rottenberg.
Łazanki z kapustą i grzybami mam w kuchni, w dużych ilościach.
Chętnie się podzielę. 😀
Mam prośbę – do kogoś, kto używa, albo przynajmniej posiada zainstalowaną przeglądarkę Safari – o wejście na blog Andsola i zaraportowanie, czy pokazują się normalne litery, czy jakiś kosmiczny kod. Bo chciałbym stwierdzić, czy to u mnie się coś pomytlało, czy w przeglądarce.
Merci de la montagne. 🙂
Ahoj! 🙂
Mordko, widzę, ze są dostępne (chyba) takie książki rabina Kushneraa:
http://www.czytam.pl/autor,Kushner+Harold+S..html
A w kwestii, co i owszem, czy są już jakieś propozycje, Bobiku? Bo na drugi i trzeci rzut okiem nic nie widzę.
Miałam ci ja trochę ostrych starć i ciężkich przeżyć, wszystko na marne. Przyszedł na zebranie prezes z przewodniczącym RN obiecali ludziom remont, którego nie ma w zatwierdzonym planie, oraz inne rozkosze, świadczące o nadzwyczajnej trosce wyżwym i ludzie już są ich.
Pewnie powinnam spodziewać się takiego scenariusza, kiedy chce się wstrzymać wyszarpywanie gruntów ze spółdzielni.
Trudno. Idę lizać rany i dochodzić do siebie. 🙁
W kwestii co i owszem toczą się pewne wstępne rozmowy, co zawsze oznacza, że należy uzbroić się. W cierpliwość i hełm. 🙂
Zebrania lokatorów są zazwyczaj strasznie frustrujące. 🙄 Próba przekonania ludzi, że jest jakiś długofalowy interes i możliwość skorzystania więcej w dłuższej perspektywie, prawie zawsze rozbija się o jakieś osoby, które chcą skorzystać choćby mniej, ale już, natychmiast. No i coś takiego jak wspólne dobro w zasadzie na takich zebraniach nie istnieje. Bo nieważne, czyje co je… 🙁
Dobrego popołudnia 🙂
Heleno, a to tego pałacu w Kartaginie jeszcze nie zburzyli 👿
mt7,
jaka szkoda, że mieszkasz tak daleko 🙁
zaprosiłabym Cię na biesiadę kolędową. W dobrym towarzystwie, przy zacnych trunkach i niezłym jedzeniu rany łatwiej się goją 🙂
Wychylimy szklaneczkę na pochybel Twoim ranom i za pomyślność Koszyczka 😆
Zaczynamy o 19.tej. Kto lubi może się przyłączyć do śpiewania. Zapraszam 🙂
Kto lubi, kto lubi… jeszcze umieć trzeba. 😈
Bobiku,przepraszam Cię,ale śmieszny przypadek mi się trafił..Koment do Ciebie umieściłem na blogu Cheronei (jest też w rankingu liiil). Proszę,przeczytaj..
Biesiada kolędowa! Dzięki, Jotko, za zaproszenie, już mi się trochę lepiej zrobiło. 🙂
Bobiku,
mamy takiego sąsiada, który tylko lubi 😉
Śpiewa głośno, całym sercem i pełnymi płucami sportowca. Sadzany jest blisko pianina i pomiędzy wytrawnymi chórzystami. Ale i tak udaje mu się czasem „nakłonić” towarzystwo do śpiewania na jego nutę 😯
Ma wielką radochę z tego śpiewania. A my cieszymy się jego radością 😆
Ostatecznie możesz wpaść tylko na wyżerkę 😉
A, to dobrze, ze sa nowe wydania Kushenra po polsku. Troche mnie wkurzylo, a troche rozbawilo, ze nowy polski wydawca uznal najwyrazniej, ze tytul „Kiedy zle rzeczy zdarzaja sie dobrym luziom” jest malo nosny komercyjnie i dodal jeszcze namolnie i jekliwie od siebie: „Dlaczego wlasnie jaaaaa?”. Niektorzy wydawy za grosz gustu ni sluchu nie maja.
Mam nadzieje, ze Zysk wyda inne, ktore ukazaly sie przed laty u ks. Koszorza (wyd. Verbinum): Gdy wszystko, to jeszcze nie dosc – jest to egzegeza Ksiegi Koheleta, oraz Komu potrzebny jest Bog – o Psalmach Dawidowych. Wszystko w tlumaczeniu Malgosi Koraszewskiej, ktora ma na skladzie jedna wieksza, nigdy dotad ie wydana w Polsce ksiege Kushnera – L’echaim! (werbistom zabraklo juz wtedy pieniedzy).
A tej ksiazki z sukcesem w tytule, to zupelnie nie znam i nie slyszalam o niej. Chyba ze, o zgrozo, jest to przemianowana na „nowego czytelnika” ksiazka Gdy wszystko to jeszcze ie dosc, moja ulubiona zreszta, obok L’echaim!
Mam tez nadzieje, ze Zysk i ska wywalil z nowego wydania wstepy – jeden pani Grabskiej, drugi ks. Chrostowskiego, rany boskie.
Jak mi przyslesz. mt7, swoj adres, to moge Ci wydac tego Koheleta, bo zobaczylem, ze mam jeszcze trzy egzemplarze od wydawcy.
Jeden dla mnie, do odbioru przy najbliższej wspólnej konsumpcji kawioru. 😆
Bobik! Obawiam sie, ze pewne reguly obowiazujace na tym blogu bedziemy musieli na nowo przenegocjowac.
Pare dni temu zostawilam jakis komentarz na forum Studia Opinii i wyobraz sobie, ze dostalam wylewne podziekowania od redakcji z apelem na koncu: Prosimy do nas czesciej zagladac.
I tak byc powinno. I tego sie domagam na Blogu Bobika, a mysle, ze mnie wszyscy popra.
Teeraz ilekroc ja zostawie w tym miejscu jakies glebokie mysli, mam byc podziekowana i zachecona dp dalszego zagladania.
M-16, ponieważ był to bardzo sympatyczny komentarz, to Cheronea chyba się nie obraziła, że do niej trafił. A ja się z nią chętnie podzielę miłymi wyrazami. 🙂
Heleno, prosimy do nas częściej zaglądać, zwłaszcza w przypadku chęci pozostawienia tu bażanta, łososia, krewetek, szparagów, kotletów jagnięcych, szynki parmeńskiej, kiełbasy jałowcowej, Châteauneuf-du-Pape oraz innych interesujących komentarzy. Wylewne podziękowania zapewnione. 😈
Czy wszyscy, łasi na podziękowania, zajęli się polowaniem na bażanty, jagnięta, a zwłaszcza krewetki, aby zaspokoić apetyt łasego na jadalne komentarze Bobika? 😉 Jeśli tak, to Bobik uśmiechnie się pewnie wkrótce do Vesper o pożyczenie lodówki od fomy – toż nie połknie tego wszystkiego na jedną kolację. 😉 😉
Ja się zajęłam wystrojem. Zaraz lecę. Pierze wyprane, makijaż permanentny, kiecka wdziana. Idziemy pląsać 😀
Witam wieczorowo.
Wizyty Heleny mile widziane. 🙂
Uwielbiam bażanty. 😎
Jest śnieg
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Przebisniegi?authkey=Gv1sRgCPvS_sXYjY3_ngE
Ściskam Twoje wielkoduszne łapy, Mordko. 🙂
Zaraz Ci wysyłam adres, chociaż zakłopotanam, bo te koszta wysyłkowe są bezwstydne.
Gdybym mogła Ci się jakoś odwdzięczyć odwrotną pocztą, to byłby to dla mnie zaszczyt służyć Twojej Kotowatości. 😀