Wykłady z historii psoezji (1)
Forma nazwana hauku pojawia się w psoezji w wieku ok. 6 tygodni, kiedy to psy przechodzą w znacznym stopniu z pożywienia mlecznego na mięsne. W tym właśnie okresie po raz pierwszy manifestuje się przywiązanie do twardego konkretu, świadome osadzenie w tu i teraz, jak również dobrze pojęty minimalizm, tak jak w tym utworze:
resztka wołowej kości
nietrwałe piękno
co mam zjeść jutro zjem dziś
Niewątpliwy wpływ na kształtowanie się gatunku miały tzw. pojedynki obejściowe, odbywane w licznych gospodarstwach wiejskich między zwolennikami hauku i kukuruku-ku. W pojedynkach tych psoeci skłaniający się ku formom nadmiernie rozbudowanym padali często ofiarą ran dziobanych i byli zmuszeni opuścić pole walki z podwiniętym ogonem. Te historyczne doświadczenia doprowadziły do powstania liryki doskokowej, charakteryzującej się skrajnym ascetyzmem formalnym i zredukowanym do niezbędnego minimum czasem akcji. Zaskoczona nagłym psoetyckim zwrotem frakcja drobiowa wycofała się na z góry upatrzone pozycje na płotach, pozostawiając twórcom hauku wolną łapę w rejonach przyziemnych.
Zapewne z tych właśnie wiejskich początków bierze się wszechobecna w hauku natura, włączenie w odwieczny rytm pór roku, uwielbienie odżywiania się i rozmnażania, psaoistyczne dążenie do harmonii z rytmem wszechświata.
Za ojca-założyciela hauku uważa się Napsuo Baszę, owczarka kaukaskiego, wsławionego tymi wiekopomnymi wersami.
sam w spiżarni
białe płatki słoniny
rozpływają się na języku
Twórczość Baszy przesiąknięta jest filozofią budyzmu, a w późniejszej fazie również budyzmu ocieplanego. Niewątpliwie zresztą właśnie ocieplenie budy pomogło psoecie osiągnąć w duchowym rozwoju etap pogodnej akceptacji wszystkich, nawet ponurych i upokarzających stron psiej egzystencji.
pieska jesień
przedwczorajsza szynka
suchym plastrem opada ze stołu
Przedstawicielem nieco odmiennej filozofii jest spaniel Psobayashi Zwissa, zwany psoetą o zmęczonych ślepiach. Jego psoezja jest stoicka, a nawet leżacka, pełna świadomości omijania. Przekonanie o niewielkim wpływie psa na bieg świata i o wypływającej z tego bezsensowności psich wysiłków znalazło najpełniejszy wyraz w tym wierszu:
Króliki śmigają po łące.
Niech śmigają. Na mym młodym futrze
osiadł szron starości.
Na przeciwnym biegunie sytuuje się nurt hedonistyczny hauku, reprezentowany przez wyżła Yopsę Bushona, pochodzącego z Psoto. Jest on twórcą miniatur pełnych żywiołowej radości życia, ale i erudycyjnych odwołań do przeróżnych tropów z literapsury.
Hej, idę w las,
węszyć, biec, dopadać.
Ogon mi się migoce.
Kontemplacja przyrody połączona z miniaturyzacją pociągała nawet tak salonowe psoetki jak Takasama Chihuahua. W jej ujęciu natura jest jednak siłą zagrażającą, wyrywającą z bezpiecznego życia w prominenckiej torebce.
rzęsa na stawie jak trawnik
zdradliwa zieleń
uważaj gdzie stawiasz łapę
Prezentowana przez Chichuahuę postawa „i chciałabym, i boję się” dała początkowo podstawy do pseksistowskich interpretacji, późniejsi krytycy udowodnili jednak, że wewnętrzne rozdarcie, egzystencjalna niepewność i słabo tajony lęk przed światem są związane raczej z rozmiarami twórczyni niż z jej genderem.
Widoczną w ostatnich latach falę ponownej popularności zawdzięcza hauku synowi Amerykanina Pita Bulla i Japonki Akity Inu, urodzonemu i wychowanemu na ulicy, a następnie adoptowanemu przez znanego filantropa Pedigree Pala. Uznawany za wielkiego odnowiciela psoezji współczesnej Nasalonach Siki stworzył przemawiającą głównie do szczeniaków odmianę gangsta hauku, całkowicie zrywającą z dotychczasowymi tradycjami i posuwającą się nawet do gloryfikowania przemocy przy zdobywaniu środków żywności.
Jaja na bekonie w brzucho spasłe pchasz,
you, motherfucker, czemu psu nie dasz,
zęby wyszczerzone, jaja odgryzione,
w dole, na betonie, plama po bekonie,
joł!
Trudno powiedzieć, jakie tendencje przeważą w dalszym rozwoju hauku, zwłaszcza w związku z powstawaniem wciąż nowych ras, wzrastającą migracją psów ze wsi do miast i zmianami w przemyśle wędliniarskim. Niniejszy wykład chcę jednak zakończyć utworem starszym, anonimowym, stanowiącym niewątpliwie szczytowe osiągnięcie omawianej formy psoetyckiej. Do dziś nikt z równym mistrzostwem nie potrafił opisać smutku i bezradności głodnego psa wobec zamkniętej lodówki i obojętnej przyrody.
Księżyc o pasztetowej twarzy,
już dawno po kolacji,
aaauuuuuuu!!!
Z siondaniem ryzyko takie, że tych 80 zaległych lektur przykryje siondnientego. A w agonię komputra nie wierz. One łżą. Chcą towarzystwa. Udają umarlaki, a jak im zrobisz sieć wewnętrzną, to będą szczęśliwe w nowym sieciowym otoczeniu i nawet użytkownika potrzebować nie bendom.
Wewnatrz to one majom chyba wirusy abo cos.
A Komorowski juz pognal do Watykanu. Zaprawde powiadam Wam – oni juz sumienia nie majom.
Oczyma duszy ujrzałem podłogę, która znaczącym gestem pokazuje Helenie swoje spódniczki z poprzedniego sezonu, skarżąc się żałośnie, a z wyrzutem: ja nie mam co na siebie włożyć… 😈
Komorowski odkrył swoje prawdziwe powołanie koło 1993 roku, niestety przeszkody były dwie: jego urocza rodzina z zupełnie własną hrabiowską żoną, oraz fakt, że pozycja, na której czułby się naprawdę dobrze, była zasiedlona i to przez rodaka. Ale w tej chwili sytuacja jest inna. Dzieci są dorosłe. Konkurencja nie wymaga ceregielenia się, można sobie z nią poradzić. A ewentualny drobny problem z unieważnieniem małżeństwa to kwestia właściwej kolejności zdarzeń, nie wymaga nawet wielkich wydatków. Jeśli zostanie szefem, sam sobie to rozwiąże.
Tusk będzie mu szambelanem.
Moniko, jestes tam? Dzieki za polecenie mi tego Brysona At Home. Dzis dostarczyli i po przeczytaniu wstepu i polowy pierwszego rozdzialu, widze, z jest to rozkoszna ksiazka, right up my streer, bo uwielbiam ksiazki o social history.
A teraz wybieram sie po ten nowy komputerek.
Niestety, Bobik, wrew Twoim zaleceniom bedzie to jednak stacjonarny, a nie laptop, bo 13-calowy ekran to dla mnie, slepej kury, zdecydowanie za maly na codzien (moj obecny ma 17 cali i moglby naprawde byc nieco wiekszy), zas laptopy apple’a z wiekszymi ekranami sa tak oblednie drogie, ze odpadaja u startu 🙁
Trudno, bede musiala dalej znosic kawe i croissanty na gore.
Dzień dobry 🙂 Deszcz i Chopek, Chopek i deszcz. Tak mniej więcej przedstawia się początek dnia. Nawet na targ dziś nie poszedłem, tylko wypchnąłem umyślnego. 🙄
Chciałem mimo tej poranno-październikowej melancholii zaprezentować choć przez chwilę olśniewający uśmiech, ale przeczytałem w instrukcji dla kandydatów PO, że uśmiechać wolno wyłącznie „nie zębicznie”. 😯 A nie zębicznie to ja nie umiem. Więc na razie będę robił za Psa Bez Uśmiechu, dopóki nie przyjdzie jakaś nowa instrukcja. 😎
Ubawilo mnie – instrukcja dla kandudatow PO w wyborarch:
„kandydat powinien być lekko uśmiechnięty (ale nie zębicznie)” oraz, że „powinien być ubrany w jasna koszulę: białą lub błękitną. Bez krawata i najlepiej bez marynarki”.
Nic nie bylo jaki ma miec kowbojski kapelusz: bialy jak John Wayne czy czarny jak Schwarzcharakter. 😆
Podoba mi sie slowo „zebicznie”. Zas kandydat bez krawata to moze sobie gnojowke zbierac z zagrody. Ja poprosze kandydata w krawacie – wtedy wiem, z inteligent. Moga tez to wrazenie wzmocnic okulary.
Łajza dziś wyraźnie zafascynowana zębicznością. 😈
Inteligent może być również w rozciągniętym, „egzystencjalistycznym” swetrze (znamy takich). A nawet i w czarnym, zmierzwionym futrze. Nie szata zdobi inteligenta. Ale okulary jak najbardziej. 😎
Lajza nad lajzami, Bobik.
Niestety guzik z dzisiejszego wypadu po maca. Najwazniejszyt odcinek metra jest zamkniety remontowo przez caly weekend. Pinkwolona olimpiada!
Ale tymczasem komputer tfu-tfu sie naprawil. Przestraszyl sie.
Niepotrzebnie sie wykapalam.
Heleno, andsol ma rację, one tylko udają, że się zepsuły, one potrzebują towarzystwa. Z moim było tak samo. Myślałam, że wyzionął ducha, kupiłam nowy, a stary podarowałam młodzieży na części. Okazało się po włączeniu, że komp działa, młodzież bardzo się ucieszyła.
W okularach nawet JK wypadł inteligentnie. Ile się teraz musi napracować, żeby wrócić do ery „przedokularowej”!
W aktualnym numerze „Sląska” (papierowym) reprodukcje obrazów Dudy Gracza do różnych utworów Chopina – siedzę i podziwiam już od dobrej godziny. Poszukam w internecie, może je znajdę, to wrzucę.
Późnym wieczorem wczoraj na 3sat oglądałam film biograficzny „Modigliani”, spłakałam się jak bóbr. Miałam szczęście oglądać jego obrazy w oryginale – porażające wrażenie. Ciekawe były jego stosunki z Picassem.
A w niedzielę na tym samym programie film o Caravaggio.
Tutaj Duda Gracz z Chopinem, trzeba tylko trochę poserwować, znajdzie się więcej: http://www.conspero.pl/?&mid=archiwum&pid=wystawa_chopinowi_duda_gracz
Życie wewnętrzne kompów jest bardzo skomplikowane i nie ogranicza się wyłącznie do potrzeby towarzystwa. Ja np. stwierdziłem niejednokrotnie, że nasz Pecet szanuje wyłącznie mojego tatę, a nawet czasem się go boi, natomiast mnie dość ostentacyjnie lekceważy. Ileż to razy złośliwie pokazywał mi język, odmawiając jakiejkolwiek współpracy, ale kiedy tylko tata go dotknął, natychmiast udawał aniołka i twierdził, że nie sprawiał żadnych problemów i ja zarzucając mu to po prostu łżę jak pies. 👿
A z kolei Mac jest z natury bezkonfliktowy i kocha harmonię w życiu rodzinnym, więc choć nie zawsze mu się podoba, jak go traktuję, stara się zawsze zacisnąć zęby i przeczekać. Fakt, że czasem się tacie poskarży, ale cichutko i nienachalnie. Więc ja też staram się go traktować z empatią i czasem wygrzebuję mu okruszki spomiędzy klawiszy. A przedwczoraj, jak mi spadł ze stołu, to wręcz łzy miałem w oczach. 😥
W każdym razie chyba już rozumiecie, czemu tak popieram Maca, a odradzam Peceta. Nie chodzi o żadne tam technikalia, a tym bardziej o wygląd, tylko o charakter. 🙂
No,no, wyglad tez lubimy….
Popatrz, Bobiku, i Twoj Mac do tego ten przedwczorajszy upadek ze stolu jakos wytrzymal, co juz samo w sobie wystarczy za rekomendacje. Przy okazji moze sie nieco wytrzesly te okruszki z klawiatury. 🙂 (Nie wiem, czy energie dzieci mozna przeliczac na bobiki, ale gdyby istniala taka jednostka miary energii, to dzieci, w bardziej ozywionych momentach, dochodza do paru bobikow na lebka, i w przypadku ich obecnosci w domu wazny jest dobor odpornego na wstrzasy komputera. Byc moze nie jest to az tak wazne w przypadku kotow.) A tak w ogole, z pecetami rozmawiam tylko jak musze, wiec ostatnio juz polegam tylko na mglistych wspomnieniach o zycie BM (before Mac). 😉
Heleno, ciesze sie, ze Bryson przypadl Ci do gustu. Jego inne ksiazki tez sa bardzo ciekawe, i dowcipnie napisane (np. ” A Short History of Everything”, gdzie juz sam tytul jest zartem).
Bardzo ciekawy artykul o Stevie Jobs’ie, gdzie jego rywal, ktory o malo nie doprowadzil do bankructwa firmy Apple, po latach docenia jego szczegolna kreatywnosc i zupelnie inny sposob myslenia (ciekawy jest sposob, w jaki Jobs umeblowal wlasny dom – absolutnie minimalistycznie):
http://www.huffingtonpost.com/2010/10/15/john-sculley-steve-jobs-o_n_762825.html
Z Dudą-Graczem ja mam pewien problem. Z tą jego stylistyką niby-turpistyczną, a w sumie taką jakąś wycyzelowaną, wypolerowaną i zrobioną na ładniutko. Ja wiem, że taki on ma koncept, ale do mnie nie całkiem to przemawia. Mam wrażenie, że to jest pour épater les bourgeoises, ale tak, żeby burżuje pokwikiwali z radości, że ktoś ich tak cudnie w błotku utytłał i szeroko otwierali sakiewki.
Choć oczywiście, niezależnie od stylistyki, doceniam Dudy-Gracza poczucie humoru. 🙂
Za to bardzo do mnie przemawia mierzenie energii w bobikach. Mimo że ja sam ostatnio mam energię co najwyżej rzędu pół bobika. 🙄 Ale żywię niezmierny szacunek dla nauki i wdarcie się do niej choćby tylnym wejściem szalenie mnie satysfakconuje. 😆
Mam nadzieje, Bobiku, ze wkrotce wroci Ci energia chociaz do jednego pelnego bobika, chocby dzieki rosolowi. W koncu model prototypowy musi sie jakos trzymac. 😉
A tu podrzucam linke, bo tu jest pelny wywiad z Johnem Scully’m o kreatywnosci Steve’a Jobsa, i o tym, jak bardzo sie rozni w swoim podejsciu od pozostalych firm high-tech. Steve Jobs zastanawia sie nad wszystkim, lacznie z doswiadczeniem otwierania opakowania z nowym Mac’iem…
http://www.cultofmac.com/john-sculley-on-steve-jobs-the-full-interview-transcript/63295
Rosół rosołem, ale dziś na kolację będą steki ze strusia, co z punktu podniosło mi poziom energetyczny do 0,75 bobika. 🙂
Może nawet dociągnę powoli do 0,8, dzięki takiemu drobiazgowi jak koperek do ziemniaków. Ostatnio koperku nie miałem, bo własny mi się skończył i okazało się, że ziemniaki bez niego kompletnie tracą urok. No, ale dziś został zakupiony i mogę oczekiwać kolacji bez obaw, a nawet z pewnym radosnym podnieceniem. 😀
o ! nie chce sie zrobic e z ogonkiem 🙁
czyzbys Bobiku byl na tych strusiach w Australii?
Rzeczywiscie bardzo dobry i ciekawy ten wywiad.
Szkoda, ze nie rozmawiaja ze soba.
Niestety minimalizm jest bardzo droga estetyka. Wymaga wielkiej i doskonalej przestrzeni. I katow, ktore nie maja 88 czy 93, tylko nieskazitelne 90 st.
Czy bedzie wielkim grzechem jak moj nowy mac bedzie zainstalowany na stoliku bardzo starym, poszrapanym, nadjedzonym przez korniki i noszacym wyblakle slady atramentu 6-7 pokolen odrabiajacych przy nim prace domowe Francuzow? Bo te nowe stoliki do kompow. z bialego lakieru etc. najczesciej nie maja przepastnej szuflady jak z Kwiatow Polskich, gdzie mozna nawet dwa mlotki trzymac.
fatalnie to wyglada …. Tak czy owak nie jedz tego strusia. U mnie dziesiaj tez jest dzien niewegetarianski.:) W ostatniej Polityce jest kilka rysunkow P. Sochy -super 🙂 A gdyby tak wydal swoje rysunki w formie albumu z np. wierszami dla doroslych wiekiem ale nie duchem 🙂 ale na kazdej kartce musialby byc rysunek. Musze to miec :):)
zwrocil tez moja uwage artykul Pana Niesiolowskiego , postac ekspresyjna w swoim wyrazie, z ktorego pogladami nie zawsze sie zgadzam. Opisal On swoje wrazenia dotyczace ksiazki ostatnio wydanej w ktorej zawarte sa listy A. Osieckiej. Musze przyznac ze poruszyl mnie swoja wrazliwoscia . Ta ksiazka bedzie zapewne czytania z wypiekami na twarzy a pytanie ktore stawia Pan N. wydaje mi sie sluszne i bardzo na czasie. 🙂 Jak daleko mozemy sie posunac w odzieraniu innych z prywatnosci. Jakie sami wytyczamy granice w obecnej wirtualno- telefoniocznej rzeczywistosci.
z drugiej jednak strony mozemy zalozyc ze gdyby A. Osiecka nie chciala aby listy dostaly sie w inne rece zapewne by je zniszczyla. Mysle ze sa one rowniez swiadectwem milosci do czlowieka niezwyczajnego , nieosiagalnego. Zapewne wyrazaja nie tylko czule slowa ale tez jezyk i przeslanie nie dla kazdego zrozumiale a do wybranych. 🙂
pa:) milej niedzieli
Ja mysle, Heleno, ze nowy Mac na Twoim stoliku bedzie czul sie swietnie – minimalizm Jobsa, choc w jakiejs mierze wrodzony, wykrystalizowal sie pod wplywem m.in. kultury japonskiej (bardzo mi sie podobala historyjka o tym, ze Jobs, gdy zaczal sprzedawac w Japonii, zorientowal sie, ze w tamtej kulturze pakowanie instrukcji obslugi urzadzenia do gory nogami, albo tylem do przodu razi tamtejsze poczucie estetyki). A to znaczy, ze jestesmy w sferze wabi-sabi, ktorego stare biurko – ze sladami po poprzednich uzytkownikach – jest pelna emanacja. 😉
Bobiku, u mnie dzisiaj tez bylo koperkowo. 🙂 Choc ziemniaki jeszcze bardzo lubie w wersji z nasionami kuminu i odrobina curry (no, badzmy szczerzy, z wiecej niz odrobina, ale dla przyprawowo niesmialych nawet ta odrobina robi spora roznice). 😉
Nie czytam cudzych listów
Heleno, jeżeli mac ma duszę, poczuje się zaszczycony. Jeżeli nie ma, to będzie mu dana 🙂
Oczywiście, że Mac ma duszę. Wiele wyrazistszą niż niejeden człowiek. 🙂
Jarzębino, tak sobie to chytrze wykombinowałem, że Twoje przestrogi przeczytałem dopiero po zjedzeniu tego strusia. 😀
Nie da się ukryć, że bardzo to ptaszysko jest smaczne. 🙂
Miałem okropny moment. Zdezorientowany, myślałem przez chwilę, że to już kończy się niedziela.
Strusie sa pyszne. Ostatnio parokrotnie kupowalam strusiowa kielbase, swietna. Ale tez lubie swieze mieso.
Bryson tez jest pyszny. Wlasnie opowiadalam E. jaka w polowie XIX w. tania byla sluzba, nie to co nasza Pani Dioch. i nawet klepiacy straszna biede w Londynie Karol Marks zatrudnial dwie osoby: osobistego sekretarza i gospodynie. A mieszkanko mial tak malutkie, ze , hmmm, musial dzielic lozko z tym sekretarzem, a w miedzyczasie jeszcze zdazyl zmajstrowac bachora swej gospodyni. Moze przeniosl sie do jej lozka na ten czas…
Kusicie Brysonem. Znalazłam 4 sztuki w pakiecie. Biorę 🙂
Ja bez pakietu, kapane. Coś po angielsku, coś po portugalsku. Szkoda, że książki kosztują, powinny być jak miłość, za miłość. Raz na rok kupowałbym księgarni kwiatki…
Kochana Europo,
Z przyjemnością powiadamiam cię, że dzięki pomyślnej sztuczce przy zaksięgowywaniu czasu stałaś mi się bliższa o godzinę. A gdy i ty zrobisz co do ciebie należy, sprytnie zachachmęciwszy to i owo w księgach, dzielić nas będą zaledwie trzy godziny. Niestety, na nic lepszego nie ma co liczyć i zawsze będziesz przynajmniej o te trzy godziny starsza ode mnie. Ale obleśność no, obliże się, nie?
Europa jest daleko, Bob Dylan blisko
http://www.youtube.com/watch?v=L9EKqQWPjyo&feature=rec-LGOUT-real_rev-rn-1r-7-HM
kroliku, Ten film wideo zawiera treść od partnera Vevo, który zablokował go w Twoim kraju na mocy praw autorskich.
@ Monika 21,23, coś mi się wydaje, że ten Mac Japończyk też dobrze by się czuł na moim biurku :):)
Rewelacyjne, dawno sie tak nie usmiałam. Gratulacje. Pozdfawia Pin-up Cz(rld)erka.