Bomtalia i Gafelgaja
Na pewnym pięknym statku, gdzie
do tańca wichry grają,
mieszkały sobie siostry dwie –
Bomtalia z Gafelgają.
Nie znały salonowych form,
nie bały się przemoczeń
i klęły, kiedy smagał sztorm
konopne ich warkocze.
Skrzypiały zgodnie, w jeden takt,
bez żadnych niedoróbek,
choć los złośliwy nieraz, fakt,
wystawiał je na próbę.
Aż raz amora strzały je
trafiły w pełnym locie
i obie zakochały się
w potężnym, dumnym Grocie.
Natychmiast się chór zgodny – trach! –
rozsypał jak kart talia,
co Gafelgaja mówi „ach!”,
to zaraz „och!” Bomtalia.
Gdy jedna woła „dalej, wraz!
Naprężmy się jak żyły!”,
marudzi druga „ja mam czas,
mnie luzik teraz miły”.
Kapitan włosy z głowy rwie,
i cedzi „trza by cudu!
Bym na maliny posłał je,
lecz malin tu ni dudu”.
Załoga mruczy „a to kram!
Czy długo tak wytrwają?
Wszak utrudniają życie nam,
Bomtalia z Gafelgają”.
A Grot się tylko śmieje i
łopocze jak najęty,
pięt nie ma, więc z tych napięć kpi,
bo mu nie pójdą w pięty.
Tak jeszcze długo było, aż
skończyło się to kino,
gdy kiedyś w porcie, kurza twarz,
ten Grot się wziął i zwinął.
Jęknęły siostry: „szkoda słów!
Faceci już tak mają!”
I odtąd były zgodne znów,
Bomtalia z Gafelgają.
A Grot? Gdzieś w karaibskim spa
widziano go przed rokiem
i się podobno świetnie ma
w partnerskim związku z Fokiem.