Samotny pies na tapczanie
Tapczan pieskowi nie służy,
jeśli go nie ma z kim dzielić.
Jakiś jest nagle za duży,
jak przelot stąd do Seszeli,
jakiś arktyczny jest, chłodny,
skrzypi jak kra pod niedźwiedziem
i nie chce się, choć wygodny,
na nim ni leżeć, ni siedzieć.
Nagle mniej smaku ma bekon,
kurczacza pierś to badziewie,
jeśli swój Człowiek daleko
i kiedy wróci się nie wie.
Skradziona kość się nie liczy,
gryzienie kapcia nie cieszy,
cóż, że nikt o to nie krzyczy,
gdy wcale nie chce się grzeszyć.
Można wydębić od człeka
obcego krótkie głaskanie,
lecz potem… nic, tylko czekać
na tym za dużym tapczanie
i myśleć: przecież za moment
przyjdzie, deszcz strząśnie na taras,
położy się tu, koło mnie ,
drapnie za uchem… Już zaraz…