Koniec lata
Ogon jeszcze potrafił zerwać się do beztroskich podrygów, ale Bobik dobrze wiedział, jak jest naprawdę. Nadeszła pora robienia bilansów, zamykania furtek, wrzucania klucza w morze. Jesień – już późna, choć wiele wcześniejsza, niż się spodziewał. Ale któż się spodziewa wcześniejszej jesieni?
Myślał o ludziach, których dziwnym trafem udało mu się pokochać dopiero pod koniec lata. Tej miłości też się nie spodziewał i był za nią niezwykle wdzięczny Losowi, który poza tym okazał się średnio łaskawy. Ale dla kogo Los bywa całkiem łaskawy?
Smutno mu było, że musi blog zostawić na pastwę tegoż Losu, który już nieraz okazał się nieprzewidywalnym wariatem, wymyślającym opcje gorsze jeszcze niż poeci albo filozofowie. Ale czy miał na to jakikolwiek wpływ? Nie miał. A jego smutek z tego powodu nie sięgał w rejony nadmiernie rozpaczliwe. Bo jakoś tak się składało, że Bobik we wszelkich sytuacjach okazywał się pieskiem racjonalnym i mocno stojącym na ziemi wszystkimi czterema kudłatymi odnóżami.
Pożegnania są trudne. Ale i powitanie świata jest trudne, a że potem będzie łatwiej nikt nam nie obiecuje. Za to zapewniam was, że nieraz będzie zabawniej. Sprawdzone.
Znacznie trudniej jest się żegnać, ale i z tym można sobie poradzić. Pocieszyć Labradorkę, wypić herbatę, pilnować torebki, nie zapomnieć o uśmiechu. No i rzecz nieodzowna – w porę przestać pracować.
Czy śpisz spokojnie, czy grzeszysz,
wujenką-ś jest, czy też wujem,
nie może szyld cię nie cieszyć:
CISZA! BOBIK PRACUJE!
Cóż, że tak rzadkie okapi,
cóż, że gdzieś mnoży się ujem-
ny przyrost, gdy widać napis:
CISZA! BOBIK PRACUJE!
Kto nazbyt gromko zakrzyknął,
ten w brodę sam sobie pluje,
wszak zna już wieść tę niezwykłą:
CISZA! BOBIK PRACUJE!
Ach, zblednie niejedno liczko,
gdy smętne, cmentarne tuje
pochylą się nad tabliczką:
BOBIK JUZ NIE PRACUJE!
C
Jeżeli we śnie:
CAŁOWAŁEŚ w rękę – spotkasz kobietę, która nie uznaje normalnych stosunków
pojawiła się CEBULA – potraktuj to jako przestrogę. Trzymaj się czysto, gdyż w bliższym pożyciu małżeńskim osoba ukochana może się tobą zrazić.
ugniatałeś CIASTO – spodziewaj się częstych, ale bezcelowych miłostek
błądziłeś w CIEMNOŚCIACH – najwidoczniej twoja żona wymaga dużo erotyki w miłości
widziałeś CIĘŻARNĄ KOBIETĘ – masz skłonności do obcowania fizycznego z ciężarnymi kobietami
dźwigałeś CIĘŻARY – ktoś złoży ci niemoralną propozycję
byłeś na CMENTARZU – przejawiasz skłonności do nekrofilii
uprawiałeś CUDZOŁUSTWO – jest to przepowiednia choroby wenerycznej. Wystrzegaj się stosunków z osobami bliżej nieznanymi.
c.d.n.
Kawy, herbaty!!! 😉
Herbata
A w kazdej skarpetce po kolczyku.
Ta herbata juz chyba byla, wiec Herbata Druga 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Do kawyherbaty: http://pobierak.jeja.pl/images/e/7/4/1475.jpg
Dzień dobry.
Dziękuję za kawę/herbatę. 🙂
Dzień dobry. Jeszcze się nie obudziłem. Zgodnie z obyczajem jednej z Kotekbehemothek: „wstaję wcześnie, budzę się późno”. Herbata też nie bardzo pomaga.
Dzień dobry 🙂
Picie wirtualne, kac wirtualny… Nie wyobrażacie sobie, jak wciąż jeszcze potrafię sam siebie zaskoczyć. 😈
Kawa wirtualna i realna. Póki jeszcze mogę obie… 🙂
Dzień dobry, Bobiku. Na kaca najlepsza praca, tak powiada Mądrość Ludowa. Na wirtualnego kaca, wirtualna praca, się rozumie, na przykład udzielanie się na blogu 🙂
Dzień dobry 🙂
Rzucanie wyrazami odpracowuję bardzo solidnie. One mają dużo rrrrrrrr i wykrzykników. I wcale nie są brzydkie, tylko stosowne do okoliczności.
Jaki kac 😯 Po takich trunkach i w takim towarzystwie 😯
Niderrrrrholerrrr sztaksla krrrrrrrojca!
idę dospać.
Impreza się rozhulała. A zaczęło się skromniutko. Od Rysiowej herbatki.
Słownik się robi coraz lepszy. 😈
uprawiałeś CUDZOŁUSTWO – jest to przepowiednia choroby wenerycznej. Wystrzegaj się stosunków z osobami bliżej nieznanymi, zwłaszcza z tfurcami netowych słowników ortograficznych i automatycznych podkreślalczy. 😆 😆
Dzień dobry. Też już wiem, co to jest kac wirtualny. Mam kaca, a nie piłam.
Bobiczku, poszła poczta zwrotna. 🙂
a przecież każda roślina odcięta od korzeni jest skazana na śmierć
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,145400,18625021,abp-jedraszewski-na-jasnej-gorze-w-imie-neutralnosci-swiatopogladowej.html#BoxNewsLink
Rence (nie poprawiać!) i nogi opadają. Jak nie barany to roślinki bezwolne 👿 Metaforyka oddająca głębię i potęgę intelektu. I pomyśleć, że ten człowiek jest absolwentem najlepszego poznańskiego liceum, z czasów, kiedy do liceum nie brano z łapanki 👿 🙁
kac, podobnie jak ziewanie, udziela się – mądrość miejska
Mądrość miejska każe dobrze nastawić usz, kiedy mowa o wolności, niepodległości, itp. A bardzo dobrze nadstawić, kiedy za tym lecą konkrety o finansach. 🙄
Napisałem komentarz, wsiąkł w necie, po nieostrożnym kliknięciu. Napisałem jeszcze raz; przepadło w odmętach głowy. Nad następnym znowu muszę znowu trochę propacować. 🙂
Z głową dałam sobie spokój, chwilowo bezużyteczna. Zadbałam o ręce. Kilogramy papryki i cukinii czekają, żeby mnie wieczornie sponiewierać. Mam nadzieję, że spełnią swoje zadanie i uda mi się paść.
Jagodo, czy w senniku jest coś o gubionych dniach i kluczach?
Zdumiewające, do jakiego stopnia ci biskupi poważnie tych ateistów zaczynają traktować. 😯
No, wiadomo. Siedzimy po nocach całą jaczejką i już nawet umrzeć za Sprawę co poniektórzy są gotowi, byle nie oddać Epidiaskopowi tych resztek, co mu jeszcze zostały. Nasza historia jest przepełniona świadectwami tych, którzy broniąc naszego kraju, nie bronili chrześcijaństwa – bo i taike są. Nasza historia, wstyd powiedzieć, w ogóle się nie kończy na Polsce, tylko gdzieś tam jeszcze dalej w Europę pozwala zajrzeć.
Ech, szczekać hadko. 🙄 Wszystko znaczkami można powiedzieć. 😯 👿 🙁
propacowanie dla zaangażowanych, antypacowanie dla niechętnych – ze Słownika terminów przypadkowych
Dla chętnych do oglądania:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Kijow2015
Bobiku (11:23), to brzmi jak Nastepnym razem zaczne od dymu w kominie 🙂
Doro
Te pomarańczowe owoce to faktycznie rokitnik. Oni to nazywają oblepicha. Znakomite na konfitury. A jeszcze lepsze na nalewkę. Tyle że u nas nie do kupienia. Szukam od dłuższego czasu. Nasi lubelscy zieleniarze z uporem maniaka ponasadzali same męskie osobniki.
Haneczko, mieszanka nalewek/koniaku/whisky z piwem i bimbrem nie wywoluje? 🙂
https://www.facebook.com/deserpl/photos/a.234872078137.135713.120100868137/10153299710538138/?type=1&theater
Nie, Lisku. Pewnie dlatego, że wszystko razem, ale osobno 😉
Bardzo słodkie, Heleno. 😆
Bry. 🙂
Widzę, że Dora wrzuciła Kijów. Lecę!
Haneczko, sprawy mają się tak: w pochmurny dzień nie możesz, niestety, liczyć na realizację swoich fantazji 🙁 ale w dzień pogodny, to ho, ho, ho 😳 😉
Obstalunek pp. Babilasów: źli ludzie, chcieli Wam narobić kłopotów 👿 ale nie doszło do planowanego obiadu, zatem ich zakusy sczezną w zarodku 😎
Sprawdzanie, czy da się w naszym kręgu kulturowym coś ruszyć w kulturze umierania, z natury swej rzeczy sztywnej, patetycznej i godnościowej, idzie nam chyba całkiem nieźle. Da się, bez popadnięcia w chamstwo i lekceważenie przedmiotu badań, jak również ich podmiotu. W stronę Meksyku itp., ale jednak „z polskim ukłonom”. 🙂
Bardzo Wam dziękuję za wciąż przedłużaną „stypę” 😉 Mnie z tym dobrze i mam nadzieję, że uda się z tym przełużaniem przetrwać do czasu, kiedy Los na dalszą imprezę zaprosi mnie w jakieś inne, może równie przyjemne miejsce. 😉
Paradoksie, rokitnik znam, tylko jakoś mnie zdziwił o tej porze roku – myślałam, że dojrzewa później, już jesienią. Przetwory z niego są pyszne, kwaskowate. To wielka specjalność wyspy Uznam – w zeszłym roku przywiozłam stamtąd dżem z rokitnika i herbatkę z jego udziałem. Pyszne i podobno dużo witaminy C.
A, no i nalewkę też wtedy przywiozłam. Pierwsza się ulotniła, więc zapomniałam 😉
Też słyszałem, że C w rokitniku więcej niż w durze. 🙂
Doro
Owocuje długo. Końcówka sierpnia to jest dobra pora na rozpoczęcie. I tak będzie do jesieni.
Na razie powoli przymierzam się do derenia. Chyba spróbuję znowu pomieszać go z malinami. Tym razem postaram się uważać, co i jak nakładam. Tyle że maliny u nas przez suszę strasznie marne, więc nie wiem, czy się cokolwiek uda. Najwyżej odczekam do później, na te wrześniowe.
A na drugą nóżkę ze śliwkami. Będzie dobrze.
A co to jest dura?
Ciąg dalszy bestselleru z lat trzydziestych, zatytułowanego Tłumaczenie snów erotycznych wedle nauki.
D
Jeżeli we śnie:
widziałeś DEPILOWANĄ kobietę – twoja żona będzie obcego pochodzenia
zlał cię ulewny DESZCZ – nie wyolbrzymiaj następstw samogwałtu. Przy dobrych chęciach – wyleczysz się!
widziałeś otwarte DRZWI – oznacza to żeńskie organa płciowe. Mężczyźni powinni interpretować ten sen jako oznakę pociągu do podlotków.
byłeś na DWORCU – znajdziesz się w towarzystwie, w którym stale przebywa hermafrodyta.
trzepałeś DYWANY – w sprawach miłosnych masz skłonność do sadyzmu
widziałeś DZIUPLĘ – upodobania twoje do szczupłych kobiet zmienią się na inne.
c.d.n.
Nie zabieraj nam poetów,
choć rodzą się wbrew tobie,
nigdy nie zginając grzbietu;
ni w zdrowiu , ni w chorobie.
Zajmij się tym, co schrzaniłeś.
Nie zabieraj poetów,
bo podejmują wysiłek
rozerwania gorsetu.
Gorsetu „bojaźni bożej”,
umysłowej ciasnoty.
Jesteś? To zabierz się może
też do jakiejś roboty.
Napuszczasz ludzi na siebie,
i łudzisz fanatyków,
że lepiej im będzie w niebie,
gdy wyrżną przeciwników.
Odpuść sobie nasze winy,
bo my je odpuszczamy.
Nie wtrącaj się bez przyczyny;
my sobie radę damy.
I wara ci od Bobika!
Nawet na jednej łapie
ja do ciebie dokuśtykam
i boleśnie podrapię.
Jerg, bardzo pięknie. I słusznie 😎
Rokitnika jest szczególnie dużo na niemieckim wybrzeżu Bałtyku. A wybór przetworów jest tam ogromny. Po naszej stronie można go zobaczyć spacerując wzdłuż klifu w Międzyzdrojach.
Jerg, to ja też już zapuszczam pazury!
A temu biskupu to cosik się popindoliło z tymi roślinami bez korzeni. Nigdy w ogródku nie był?
Aplegerków nie widział? Znakomicie się mają bez macierzystych korzeni 🙂
Roślin szczepionych międzygatunkowo i w dodatku, o zgrozo, jednopłciowo też nie zna?
Posadziliśmy pana i panią, ale do owocków jeszcze daleko…
Jerg, dokładam pazury 👿
W październiku nad Bałtykiem
Pani Kierowniczko,
piękny ten Kijów. W moich wspomnieniach kręci się opera (Rigoletto w sprzedaży wiązanej u koncertem Magomajewa) Pieczerska Ławra z mumiami (Ilia Muromiec w różnych wersjach), besarabka, kąpiel w Dnieprze, hotel przy Kreszczatiku, kotlety po połtawsku (?), kwas z cysterny, lody, lody, lody…
Vesper, dura w suahili to papuga :-), ale w tym wypadku to C-dur, jak mniemam;-)
@ vesper 13:05
Wydaje mi się, że Bobiczkowi chodziło o dur. C-dur 😉
Nie byłam w Ławrze Pieczerskiej, Sofii też w końcu nie zwiedziłam, mam po co wracać do Kijowa. Podoba mi się.
A co to znaczy „Ilia Muromiec w różnych wersjach”? Było ich kilku? 😯
Łajza ze zmorą 😆
A jednak cos w tym jest…
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/marihuana-zabija-komorki-rakowe-jest-oficjalne-oswiadczenie/1pmhsf
Hej, pazur do pazura… 😈
Pewnie, że o cedura chodziło. Wiadomo, że on w c bogaty. 🙂
Z Ilią w kilku wersjach to taki żart.
Szczątki w Ławrze są jedne, ale bohater jest wielowiekowy: Od X do XV wieku dokonywał nadludzkich czynów służąc księciu Włodzimierzowi, walcząc z Batu-Chanem i ratując życie cesarza Konstantyna XI, nie wspominając o drobnych dokonaniach jak obrona w pojedynkę Czernihowa przed inwazją tatarską czy zabicie Sołowieja-Razbojnika, który mordował podróżników swoim gwizdem 😎
Hojny i prostolinijny, ale zarazem nieobliczalny (zniszczył raz wieże wszystkich kościołów, bo go Włodzimierz nie zaprosił na ucztę) jest jedynym ruskim bohaterem kanonizowanym przez rosyjską Cerkiew prawosławną.
Mumii w Ławrze jest więcej, a żart mi się nasunął w skojarzeniu z podobnym o muzeum w Kairze, gdzie przewodnik pokazywał jedną mumię Kleopatry jako dziecka i drugą – jako dorosłej osoby 😉
Piękny ten Kijów Pani Kierowniczki!
Byłam w wielu z tych miejsc.Nie widziałam „pomnika” nosa Gogola. Ponoć dotknięcie tego nosa swoim nosem leczy katar. 🙂
Cieszę się, że w „Puzatej Chacie” smakowało.(Kilka razy zachwalałam w Koszyczku tę sieć).
Od X do XV wieku… to jakiś istny hrabia Cagliostro z tego Muromca. W skrzyżowaniu z Rasputinem. 😆
Przyjemnie przejść się z Kierownictwem. 🙂
to suahilskie papugi śpiewają w C-dur? 😯 się człowiek dowiaduje przy środzie… 🙄 🙄 🙄
Chyba lepiej, że śpiewają w cedurze niż w durze brzusznym. 😎
papugi mają za mały brzuch, żeby zmieścić w nim spory repertuar
Nie mącić. Śpiewają ryby, a papugi mają bar 😎
A kto mąci? 😯 Wszystko jest bardzo ładnie poukładane. I bar mają, jak należy, komisarze, nie papugi 😈
Kiedy Kara Mustafa, policji wódz znany,
od Mongołów z Mostowa przyjmował kubany,
a zastępy krzyżackie na skrzydłach odwetu
z Komisariatu skradły większość taboretów,
natenczas Komisarza chwyciła ochota,
by sprawę jeszcze bardziej – jak się da – zamotać.
Matko, oświadczył, w lesie jest malin co nieco,
niech w te maliny wszyscy sensu szukać lecą,
a ja zza biurka będę udawał dystrakcję,
ukrywając starannie cichą satysfakcję.
Jak powiedział, tak zrobił. Publiczność pobladła
i na czterech literach bez oparcia siadła,
by następnie ochoczo się rozbiec po krzakach,
próbując w nich odnaleźć skrzydło od wiatraka.
Komisarz na to patrzy pół drwiąco, pół serio
(bo aż z taką nie liczył się donkiszoterią),
i mruczy: chcieli sensu ście, no to go macie.
A rządek taboretów na Komisariacie,
co jeszcze z krzyżackiego ostał się pogromu,
dorzuca z korytarza: komu nogę, komu?
Ale ryby śpiewają tylko w Ukajali. 😎
A Ukajali gdzie? W Mostowie przecież. Kajali, kajali, aż ukajali. 😆
W cedurze ukajalskim 🙄
…ukajali i ubogacili.
O, właśnie. W Mostowie, w Cedurze Ukajalskim, groźny koncern farmakologiczny ukrył wybuchową paczkę witaminy C, którą dzielny Komisarz musi odnaleźć przed północą, inaczej coś zdrowo walnie. Czujecie sprawę? 😆
Jest to supernowoczesna broń – bomba witaminowa. Tajemniczej paczki poszukuje nie tylko Komisarz, ale wywiady kilku mocarstw oraz rosyjska mafia.
Rosyjska mafia musowa. Koza Nostra też się może włączyć. CSI mniamniami przy bombie witaminowej z przyczyn oczywistych. Już są oszałamiające perspektywy, a co jeszcze zaraz powymyślacie… 😎
Dobra, znajdę bombę tylko okno wcześniej umyję, bo nic przez nie nie widać
Komisarz Pauling? 🙂
Nie, chyba nie ma Paulingow w Mostowie… 😳
Śmiejcie się, a ja sam widziałem pastylki z witaminą C wybuchające po zetknięciu z wodą 😯
Za niewielką opłatą jestem gotowa dać cynk (z magnezem, magnez gratis) 😉
https://www.facebook.com/efektdominatvn/photos/a.207828886063863.1073741830.206047916241960/374108699435880/?type=1&theater
Znalazłam pod linkiem wrzuconym przez Helenę:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/10325305_289097247937026_6912536860258925436_n.jpg?oh=7074bc611a21c221f60fe1aa007e0113&oe=568047C4
Jędraszewski i Depo
wespół zespół z Marczakiem,
witaminy na ślepo
szukali gdzieś pod krzakiem.
Żaden na nią nie trafił;
nic dziwnego, albowiem
wpadła już w ręce mafii,
szybsi byli wrogowie.
Czarno myśli Komisarz:
o, kurczę, ale kicha;
teraz wszystko mi zwisa,
szczególnie oblepicha.
Miałem robić kompoty,
galaretki, likiery,
a tu same kłopoty,
roboty od cholery.
Śmiech pójdzie po Mostowie,
a i w całym Cedurze
zaryczą Mongołowie,
że już po konfiturze.
Trzeba by było przepatrzeć chaszcze, czy przypadkiem w Mostowie nie zalegli paulini. Oni też łasi na witaminy.
Komisarz Foma złożył drabinę. Okno prezentowało się odświętnie, czysta szyba nie przesłaniała już większości tajemnic, za to wypraną zasłoną można było się posługiwać na różne sposoby bez konieczności szybkiego umycia rąk.
Komisarz też starał się być odświętny, ale efekt nie był najlepszy.
– Choroba, ciasny… – westchnął patrząc na siebie w dawno nieużywanym mundurze. – Trudno, tu się popuści… tu się wciągnie… i jakoś ujdzie. Ale długo tak nie dam rady – przyznał szczerze komisarz.
Bomba witaminowa musiała zostać znaleziona najpóźniej do 22.
Próbując, pomimo wciągnięć i popuszczeń, wyglądać godnie, swobodnie oraz wymijająco, rzucając ostatnie dumne spojrzenie na czystą szybę (i starannie omijając wzrokiem brudne szyby we wszystkich pozostałych oknach), Komisarz ruszył tam, dokąd wzywał go obowiązek. A w każdym razie, tak mu się zdawało, że właśnie tam rusza.
Poruszenie Komisarza nie trwało zbyt długo. Zatrzymał się tuż za progiem (trzeba by wymienić wycieraczkę, przemknęło mu przez głowę). Spojrzał w prawo – most, spojrzał w lewo – most, w ogóle mosty, jak okiem sięgnąć. KTÓRY? – pomyślał wielkimi literami Komisarz i zaczął żałować czasu poświęconego na mycie okna – co to w końcu za różnica, czy wybuch zmiecie czystą, czy brudną szybę? Nadstawił ucha i na czwartym moście z prawej strony usłyszał atrakcyjną blondynkę – nic tak zmysłowo nie szeleści, jak sukienka ocierająca się o nogi atrakcyjnej blondynki. Ach, jak on kochał ten szelest! Do szaleństwa. Poszedł.
Już przy trzecim poprawieniu paska komisarz spotkał Podhalańskiego. Aspirant jak kiedyś objawił się tam gdzie trzeba i kiedy trzeba.
– Kogo szukamy szefie?
– Podhalański, ty tu? – zdziwił się komisarz Foma. Na Podhalańskim mundur układał się bez najmniejszego zarzutu.
– A gdzie mam być? Aspirant Podhalański zawsze na miejscu!
– Dalej aspirant? – zaciekawił się Foma.
– Starszy aspirant. Każdy robi się starszy, to co będę opowiadał oczywistości.
Komisarz Foma nie miał nic do dodania. Bez zbędnych dialogów ruszyli w stronę, gdzie chwilę temu schowało się słońce.
Nie schowało się, tylko zaszeleściło. Słońce blond. Że tak uściślę. 😎
Idę – nie, nie poszeleścić na most, tylko poszumieć pod prysznicem. Tak tylko, mimoszumem wspominam, na wypadek, gdy by to kogoś mogło natchnąć. 😉
– Szukamy bomby witaminowej – uściślił komisarz, kiedy po słońcu nie został nawet zagubiony promyk.
– Robi wielkie dup, czy takie umiarkowane? – Podhalański też nie stronił od uściśleń.
– Dowiem się jak nie znajdziemy – standardowym zbyciem komisarz ukrył swoje niezorientowanie.
– Czyli wielkie – podsumował aspirant i jeszcze bardziej przyłożył się do poszukiwań.
– A kto tę bombę skręcił? – aspirant zbierał strzępy informacji.
– Zdaje się, że Vesper – odpowiedział Foma szukając natchnienia. – Przed osiemnastą.
– Ta Vesper??? – Podhalański myślał, że się przesłyszał.
– Oczywiście, że nie ta. Za dużo Bonda oglądasz – skarcił dawnego podwładnego komisarz.
– Ale ja nie o Bondowej, tylko o naszej Vesper.
– Naszej…? – mundur na komisarzu niemal puścił w szwach. Na biodrze nieprzyjemnie werżnął się za mało popuszczony pasek.
– Jeśli to Vesper, to na pewno nie będzie zwykłe dup – Podhalański wiedział swoje. Przyspieszył. Psim swędem wyczuwał, że jeszcze wiele spotka ich po drodze.
Tymczasem w paczce, dobrze ukrytej przed ludzkim i nieludzkim wzrokiem, powoli lecz nieuchronnie, postępował proces utleniania.
Zwracam uwagę, foma, że niejaka Aga pod prysznic poszła. Wyciągnijcie z tego wnioski. Poza tym witamina C stoi gdzie stała, pod latarnią, czyli w apteczce. Udając rzecz jasna tę witaminę C 500mg 😎
No to jak ją rozpoznać, kiedy taka przebrana? 500 mg to pewnie niezbyt podobne do Agi pod prysznicem (nie wiem, nigdy witaminy C pod prysznicem nie widziałem. Co nie znaczy, że widziałem tamże Agę)? A 22.00 się zbliża. 😯
Komisarz będzie uprzejmy coś wykombinować! 👿
Słoiki mi się skończyły 🙁 😳
– Niejaka Aga poszła pod prysznic – podpowiedziała pani Ala.
– Weźcie mnie i oskubcie z pióropusza! – zawołał komisarz Foma. – Chwilę temu Podhalański, teraz pani Ala! Jakiś zlot komisariackich duchów?
Pani Ala milczała tajemniczo. Zużyła limit podpowiedzi już przy pierwszej okazji.
Paczka utleniała się nieubłaganie, choć w tym samym tempie.
Komisarz z Podhalańskim zastanawiali się, co Aga może mieć wspólnego z poszukiwaniami.
I ja należę do tych, co Bloga czytają od dawna, ale jeszcze nigdy nie wpisali komentarza. Podejrzewam, że jest nas naprawdę wiele… Nie wiem tylko, czy Bobik zdaje sobie sprawę, jak ważny jest on w naszym życiu, jak bardzo kochany i szanowany.
Tutaj uświadamiam sobie, iż przez lata całe czerpałam z Koszyczka pociechę, mądrości, uśmiechy i śmiechy… czuję się ogromnie dłużna.
Często są tu takie „haczyki myślowe”, które mobilizują do zastanowienia nad różnymi sprawami. A przy każdej dyskusji, czasami bardzo ożywionej, znajduje się dobitne kilka słów od Pieska. To niesamowite, jak umieją one zawsze trafić w moje odczucia!!! Ale chyba na tym polega geniusz Bobiczej poezji (i prozy…)
Ach, Bobiku, gdybyż tak można było przesłać Ci dozę słoneczka
Bobiku, Odzywa się czytelniczka paroletnia, trochę dziwna z konstrukcji bo prawacka z poglądów i politycznych i kościelnych i obyczajowych a jaczejkowata z poczucia humoru, gustów literackich i paranteli rodzinnych. Taka specyficzna trans…. Kiedyś na blogu pod innym nickiem raz wzięłam udział w kilkudniowej polemice na jakiś temat polityczny. No, poleciało ostro i tylko Bobik i o dziwo Helena łagodzili, chociaż Helena uważa Kaczora za ,,psychicznego” a ja za najbardziej w 25-leciu przenikliwego analityka społeczeństwa i polityki. Hm, jedno z drugim nie musi się logicznie wykluczać 🙂
Ale o to mniejsza. Nie czas i pora. Drogi tajemniczy Bobiku (już zresztą dawno rozszyfrowany bo w końcu nietrudno) przyjmij najwyższe wyrazy uznania i szacunku od kogoś ,,z drugiej strony barykady”. Myślę, że wszyscy marzymy o jakimś minimum consensu w naszym rozedrganym narodzie/społeczeństwie – niepotrzebne skreślić albo zostawić oba. To dlaczego się nie udaje, to już temat na epopeję. Moim zdaniem z nadużywania dużych słów i nadużywania kategorycznych sądów przez Polaków. Ale to już zupełnie inna historia.
Nie wiem, czy jest to Ci potrzebne ale nie chciałam by zabrakło w chórze Twoich przyjaciół i pobratymców głosu pisowskiej trollówki. Reszta jest nie tyle milczeniem co życzliwym uśmiechem. Dołączam butelkę węgrzyna.
Zara, zara…. Witamina C nie lata boso, tylko siedzi w słoikach. Nie, nie tych warszawskich! Zwyczajnych aptekarskich.
Haneczko, cudownie! Zjemy natychmiast! 😎
Komisarz myślał intensywnie, aż poczerwieniał na nieco wydatniejszych niż niegdyś policzkach.
– Musi być jakiś związek. Przecież Aga nie będzie szumieć prysznicem po 22.00. Zawsze przestrzegała ciszy nocnej – rozprawiał sam do siebie.
Tak. Teraz już wiedział kiedy, choć jeszcze nie wiedział gdzie.
Tamta Vesper to podróbka, nasza jest oryginalna.
– A jeśli ta której szukamy to podróbka?
– Kto? Co? – wystrzelił wyrwany z zamyślenia komisarz. Ledwie kilka minut zostało do rozerwania się kruchej konstrukcji munduru. Bombie zostało dwie godziny więcej.
Słowa z drugiej strony są mi szczególnie potrzebne, choć nie chciałbym, żeby to teraz wyszło jak zlekceważenie Grażki. No więc Grażkę i Bikaver witam równoważnie. 🙂
O równowagę było i jest w naszych krajowych dyskusjach trudno, ale „tak bardzo się starałem”. 🙂 Wiem, że to nie bardzo w końcu wychodziło, ale zdawałem sobie sprawę, że jak się nikt nie będzie nawet starał, to na rozmawianie nie ma szans, o dogadaniu już w ogóle nie mówiąc. Niech te starania będą mi policzone. 😉
Ja Kaczyńskiego jako polityka nie cenię, ale to nie powód, żebym nie mógł kulturalnie zamienić słów z tym czy owym jego zwolennikiem.
Pod warunkiem, że się zachowują! 😎
A jakby oprócz zachowywania się pomogli znaleźć bombę, byłoby jeszcze lepiej 😉
– Muszę się przejść – rzucił Komisarz, nie wiadomo, czy do obecnych w pokoju współpracowników, czy tylko tak sobie. Wstał, szurając krzesłem i ruszył w kierunku drzwi. Podhalański, niczym cień, podążył za nim.
No właśnie. Jak bombę ukryto po tamtej stronie, to my się do niej możemy nie przedrzeć bez pomocy zwolenników PiS-u. 😆
– No i trudno, tiszert musi wystarczyć – podsumował krótko komisarz strzępki munduru wokół siebie. Tiszert to jednak zdecydowanie lepszy stój dla byłego komisarza.
Zagadka jednak była jeszcze nie była. I dobrze, komisarz nie miał najlepszych relacji ze swoimi ex.
– To że bomba jest po drugiej stronie to pewne? – przywalił merytoryzmem Podhalańki.
– Nie jest, ale jest wiele przesłanek, by sądzić, ze jest dokładnie na odwrót – odpowiedział komisarz Foma. – Vesper z 17:45 okazała się podróbką, mundur też powinien wytrzymać dłużej. I jeszcze Pani Ala, która niby pomaga, a jednak tropy okazują się odwracaniem uwagi.
– Grubo – podsumował aspirant.
– Grubo – powtórzył jak echo komisarz.
Nie tylko Koza Nostra potrafi bombę zmajstrować. Koza Klementyna też sroce spod ogona nie wypadła. Ale trudno, jak się nie chcecie dogadać, to szukajcie dalej.
Dzien dobry. Dzisiaj zwiedzam szpitalne korytarze w Kozlu. Wczoraj expresowo znalazlam sie w kraju.
Kiedy na tym właśnie polega wic, Klementyno, że ja bym chciał się dogadywać tak, żeby inni się nie czuli przy tym źle i nie obrażali. Wiem, że to nie zawsze wychodzi i przykro mi, jeżeli przy tym sprawiłem komuś przykrość. 🙁 Na pewno nie chciałem.
I oczywiście chętnie zobaczyłbam bombę skonstruowaną przez Kozę Klementynę. 😀
Zbierając z chodnika resztki munduru, Komisarz spostrzegł siedzącego nieopodal kota. Zwierzę myło sobie łapkę. Niezbyt starannie, jakby trochę dla picu. Gdy wzrok komisarza spoczął na złotych oczach kota, ten podniósł się powoli, przemierzył parapet okna mieszkania na parterze, po czym zaczął niepewnie zbliżać się do obserwującego go człowieka, pokonując dzielący ich dystans po niezbyt wysokim parkanie przydomowego ogródka. Nagle zwierzę zachwiało się i spadło na chodnik z pozbawionym godności plaśnięciem. Miauknęło i wyraźnie zażenowane wycofało w najbliższe zarośla.
Komisarz drgnął, jakby obudził się z letargu.
– Ona tu jest! – wyszeptał – Nikt inny nie ma tak niezdarnego kota!
Ta Pani Ala z drugiej półkuli jest. To zawsze podejrzane, bo może buszować w czasie, kiedy inni śpią. No i do CIA ma bliżej. 🙄
Szukałam. Znalazłam tylko bomby procentowe i kaloryczne 😳
Bobiku,
posłałam Ci gryps na priv, 😉
Moja 87-letnia tesciowa od godziny recytuje mi wiersze Eichendorfa
Furkot jest zdarny, on tylko udaje 😉
Najłatwiej o kaloryczne.
Właśnie jedną mam sobie, może ktoś ją sobie weźmie.
Niby nic nie jem od śniadania, ale jak się przyłożę na noc, to pięcioosobową rodzinę by wykarmił. 🙁
Foma, może ta bomba wystarczy? Chętnie oddam.
Ta poezja to w ramach czekania na pana doktora
Ago, co chcesz zjeść? Zaraz tym miotnę 🙂
Haneczko, miotnij tak, żeby zahaczyło o Wybrzeże, dobrze?
Mam do oddania trzy. Przybyło i nie mogę zgubić 😳
Spokojnie, bomba dotarła dokładnie o 21.50.
Mój niemiecki kolega właśnie mi doniósł, że został dziadostwem.Wnuk ma parametry następujące: 3710 g i 54 cm.
Vesper, jestem wybitnie celna. Miotnę do Agi, na bank doleci do Ciebie. I odwrotnie 😉
E, nie. Wnuk to na pewno nie ta brzydka, wybuchowa bomba witaminowa. 😆
Haneczko, z Twojej kuchni wszystko. 😀 Jeśli dobrze pamiętam, dziś miała być słoikowana papryka i cukinia i to by mi bardzo pasowało. Chętnie podzielę się z Kozą (to by się chyba kwalifikowało na niewielką opłatę?), tym bardziej, że właśnie potrzebny mi magnez i cynk. Cynk do użytku zewnętrznego, a magnez wręcz przeciwnie, jeśli by się udało. 😉
Z Vesper, oczywiście, też się chętnie podzielę. 😆 W ogóle zapraszam do stołu Haneczki, 😛 trzeba jej przecież pomóc sobie poradzić z niedoborem słoików.
Rzucam wcześniejszą produkcją, już przegryzioną 🙂
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVvLdJN5VnGAACLknnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwMgRncHJpZANkMURKeHd4YlRQcUxpeDlMdzRFWkFBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwM0BG9yaWdpbgNzZWFyY2gueWFob28uY29tBHBvcwMzBHBxc3RyA2xvcyBnYXJlZGVuaWFzBHBxc3RybAMxNARxc3RybAMyMQRxdWVyeQNsb3MgZ2FyZGVuaWFzIHBhcmEgdGkEdF9zdG1wAzE0NDA2MjE5Njg-?p=los+gardenias+para+ti&fr2=sa-gp-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-002
Chciałam pomóc, 😎 a nie żerować, Haneczko. 😆 Ale głodna jestem rzeczywiście dość niebotycznie.
Ani po drugiej, ani po pierwszej stronie, zaszeleściła spódnica blondynki zdobiącej most. Niecierpliwej blondynki bez jednej zmarszczki. Bum. http://www.saisdaterra.com.br/image/cache/data/produtos/grd_13644_flavo_c_flash-650×500.jpg
Do mnie Haneczka nie celowała, a doleciało! 🙂
Przeadresowuję!!!
Celowałam tu i tam 😀 Żerujcie 😀
Alicjo! Tak się nie linkuje! 👿 :mordka łapiąca się za łeb i wyrywająca kudły:
Jak chciałaś Dos Gardenias Ferrera, to jest tu:
https://www.youtube.com/watch?v=S4ZqO5Zq9QY
Oj, jak biedną Pannę Kotę pośpieszyło do kraju. To musiał być ostry, całkiem realny alarm. 🙁
W takim razie trzymamy za Pannę Kotę.
Tyle do trzymania, że łap zaczyna brakować.
Cała nadzieja w Irku, że razem z kawą, dostarczy nowe.
Też trzymam.
Mam pilne pytanie do Frekwencji.
Czy ktoś wie, jak usunąć safefinder z przeglądarki Chrome i może jeszcze z innych miejsc?
Wszystko mi cholera poprzestawiała.
Mt7, nie mam pojęcia. 🙁
Dopiero teraz odnalazłam komentarze Panny Koty i zrozumiałam, o czym pisze Bobik. Już widzę, to przez literówkę w nicku. Trzymaj się, Panno Koto.
Bobiku,
w pewnych tych tam ja jestem nienauczalna 🙄
Ciągle coś się zmienia, psiakostka.
Ale piesenka doskonała, powiedz 🙂
Bardzo polecam znakomity film. Buena, psiakrew, vista!!!!!!
Oraz Social Club
Siódemeczko
Musisz ściągnąć jakiś program antymalwarowy i przeskanować komputer.
Możesz spróbować Malwarebytes.
Albo ten.
http://www.removaltip.com/pl/jak-usunac-safe-finder/
Po wszystkim sugerowałbym jeszcze przepuścić całość przez ComboFixa.
Merytoryzm mnie przytłoczył 😉
Turlam się do spanka. Dobranoc 🙂
Mam program antywirusowy, ale sama wpuściłam wirusa pomimo ostrzeżeń systemu. Myślałam, że z zaufanej strony ściągam oprogramowanie.
Użeram się z tym już parę godzin, wreszcie zresetowałam Chrome, tzn. wyczyściłam wszystkie ustawienia.
Na razie nie otwiera wrażej strony, zobaczę, jak będzie jutro.
Mam Windowsa 10 i ciągle w nim wszystkiego szukam, najprostsze rzeczy dotyczące ustawień sprawiają mi kłopot.
Dobranoc, wykończyła mnie zmora.
Tyle kształtów za oknem – nie widzę, lecz wiem.
Oczy uparte, mokre – to nie czas na sen.
Czas na ciszę, na wiersz, na myślenie – jak być.
Stulę głowę i duszę – nie dam im dziś śnić.
Znaczy, tabletka? Brrr… 🙁
Bobiku, kochany, pośpiewam Ci, chcesz? Albo posiedzę cicho (ale bez tabletki). Jak się bardzo postaram, to potrafię siedzieć cicho, choć niezbyt długo.
Po tamilsku, Ago? Pośpiewaj! Pośpiewaj! 😀
Jasne. 🙂
Gdybyś chciał, żebym posiedziała cicho po tamilsku, byłoby trudniej. Mój tamilski profesor tego akurat nas nie nauczył – straszny był gaduła. Usiedzieć spokojnie też zresztą nie umiał. 😉
No, ale po tamilsku można jeszcze tańczyć, wtedy inni mogą grać, a Ty tylko ruszać czym trzeba i nie trzeba. 🙂
No pięknie, ruszałam czym nie trzeba? 😳 A Jagodowy to nagrał! 😳 😳
Pamiętam dzień, kiedy profesor był bardzo przejęty. Miał nas odwiedzić indyjski ambasador. I odwiedził. Ale nie mógł docenić, jak wielkie postępy poczyniliśmy w nauce tamilskiego (po prawdzie, to potrzebowaliśmy pół roku tylko na opanowanie alfabetu…), bo go nie znał. Ambasador pochodził z północnych Indii i mówił w hindi – to zupełnie inna rodzina językowa. Na szczęście (albo wręcz przeciwnie), jego żona była z południa i mówiła „sąsiadem” tamilskiego, malajalam. Na polecenie profesora, wszyscy po kolei pytaliśmy żonę ambasadora, jak ma na imię, informowaliśmy ją, że uczymy się tamilskiego, a następnie pytaliśmy… ile kosztuje to, co na sobie ma, pokazując przy tym palcem, bo nazw ubrań jeszcze nie „przerabialiśmy”.
A skąd ja mam wiedzieć, Ago, czym w tamilskich tańcach trzeba ruszać, a czym nie trzeba? 😆
Słyszałam o duszaniu rupcią, ale nie wiem, czy to się nadaje do tamilskich tańców.
To ja Ci mówię, że ruszałam tylko tym, czym trzeba. 😎 Zdrzemnę się chyba, ale będę Ci przez sen mruczeć po tamilsku, póki nie szczekniesz, że masz dość. 😛 Komputer zostawiam włączony, gdybym mruczała za cicho, albo pomyliła tonacje, możesz mnie potargać za ucho. 😉
Bobiku, mam nadzieję, że śpisz i śnisz o najsmaczniejszych kościach i zwałach pasztetówki. Również duchowej. Kto wie, czy duchowa pasztetówka nie bywa ważniejsza od garmażeryjnej…
A mnie się nie chce spać i chyba obejrzę sobie jakiegoś Komisarza Rexa.
A ty obudź się pogodny i w dobrej formie!
Ja tez czuwam przy poslanku Ukochanego Pieska.
Zasnąłem, wychynąłem ze snu i zobaczyłem, jaki mam komfort. Aż mię zawstydziło. 😳 Dziękuję czuwającym. 🙂
Tańce tamilskie chyba polegają głównie na wdzięcznym (w sensie pełen wdzięku) okręcaniu się i duszaniu rupcią. Bardzo ładne i Adze z nimi do twarzy. Bardziej chyba niż profesorowi. 🙂
Sprobuj jeszcze zasnac, KOchany. Bajuszki-baju.
https://www.youtube.com/watch?v=8b8MaQzRBCk
Pilnujcie torebki! Nie wszyscy są uczciwi. 🙂
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,18625295,nieoczekiwany-efekt-zakupow-w-nowej-torebce-byl-pelny-portfel.html#MTstream
Bobiku,
nie znam się na tym, ale Mrusia do Ciebie przemawia. http://aalicja.dyns.cx/news/Mrusia.jpg
Ma bardzo poważny wyraz twarzy, ja na wszelki wypadek znikam, bo nie chcę się mieszać… pies i kot rozumieją, osochozi 😉
A może podrzucić Ci, Bobiku, pornola, którego przed chwilą znalazłam w poczcie mojego wydawnictwa?…
Jednak nie: pękłbyś ze śmiechu.
…Z wściekłym zachwytem obmacywał moje ciało, a szczególnie pośladki i upajał się gestykulacją mojej nagości.
Nio.
Aczkolwiek nie wiem, czy Helena uzna to za odpowiednie „bajuszki, baju” dla młodego Pieska.
Stleniam się. Może pośpię. Zaraz pobudzą się Koszyczkowcy, będą robić swojego (jak mawiał pewien Węgier, myśląc że mawia po polsku).
Chcę pornooolaaaa! 😆
Bobik, wstydź się.
Rzucam Ci na priv…
Cokolwiek, Nisiu, dla Chorego Pieseczka. Ale tez nie chcemy niczego takiego co go zanadto podnieci i wybije ze snu kompletnie.
Uspokojona, że Piesek ma co robić (łapy na kordłę!!!), idę lulu.
Jeszcze jedno ostrzeżenie: chwilami można puścić pawia.
Z toreblami nareszcie sie odwrocilo. Zamiast krasc portmonetki, podrzucaja, wypelnione gotowka. Swiat jednak robi sie lepszy z uplywem lat.
Bomba z witaminą C jest tutaj:
http://www.e-jaga.pl/cukierki-ciut-z-wit-c-jednosc-0-5kg.html
Dzień dobry 🙂
Chciałam znowu podrzucić coś z sennika erotycznego 😉 Ale Szanowna Frekwencja od rana zabawia się pornolami, to kudy mi tam z sennikami 😳
Panno Kota,
całym sercem z Tobą 🙂
Poranna zmiana w gotowości:
https://www.youtube.com/watch?v=qBxm6bhzAhI
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=1AVLkf_Vjf8
Dzięki, Nisiu, Lecę poczytać słuchając Bajuszek i wcale się nie wstydząc. 🙂
Kołysanka dla Nisi 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=9WgKGfllKdY
No popatrzcie, biznes pocieszeniowy musimy mieć na okrągło otwarty, bo w każdej chwili trzymanie może się przydać. 🙂
Dzień dobry. 🙂
Czymam za Wszystkich!!!
Dzien dobry 🙂
Herbata
Dzień dobry!
Dziś kawa z kożuszkiem
Dzień dobry
I na razie tyle
Dzień dobry 🙂
dodatkowe łapy do trzymania
Dziś „ do późnych godzin wieczornych nie będzie podgrzewana ciepła woda ” – z komunikatu LPEC – u 🙄
Łap nigdy nie za wiele. 😎
Dzien Dobry Bardzo 🙂
herbata, duzo herbata 😀
bryk
🙂 🙂 😀 😀
bryk
bryk
# brykam
dobry.
kto znalazł bombę? bo nie dupło, a ja musiałem się oddalić sprzed wystawionych przez kota drzwi tuż przed (?) końcem śledztwa.
Dzień dobry!
Bardzo krótka lektura do herbaty!
Pewnie, że nie za wiele
Człowiek jest istotą
Bardzo niedoskonałą
Nie dość, że bywa idiotą,
To jeszcze rąk ma za mało.
Bo ma zaledwie dwie
i obie zajęte przy psie.
A przecież ręce trzecie
Każdego miłego człowieka
Psa by gładziły po grzbiecie,
Wszakże pies na to czeka.
Dwie kolejne rąk pary
Oprócz po brzuchu drap-drap,
Czyniłyby czary,
Głaszcząc każdą z łap.
Kolejne górne kończyny,
Choć wena dość kiepska,
Pisałyby rymy.
Aby rozśmieszyć pieska
Choćby rąk sto człek miał, nie dwie
i wszystkie gotowe do dzieła,
Nie zdołałby zrobić tego, co chce –
Zatrzymać przyjaciela.
Nie dupło, bo bomba to też była podróba.
Dzień dobry 🙂
Łapy oczywiście i smyranko za uszkiem dla Bobika. Kawa na bis.
https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTTvtET9Ou0W9AdgMmC0lm0j-tG0kVhrUxvk1bQ77rAZlaWoGuQux8kH6AB
ech, niepotrzebnie mundur się rozstrzępił 🙄
czy wiele łap to nie jest aby łapówka? 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄
Oj, rzeczywiście. Ale wobec tego teraz można wybuchnąć bombę w postaci afery korupcyjnej. 😈
Najważniejsze jest to, że łapy nie z łapanki
był tutaj Taco Hemingway? jak nie był, to pora najwyższa
do posłuchania
do poczytania w trakcie słuchania bo na klipie nic się nie dzieje ;]
Z łapanki nie, Paradoxie, mogą być jeszcze z czytanki 🙂
Cztery łapy
Już od dawna, od zarania,
Poprzez wszystkie wieki,
Ciągną się popiskiwania,
Skomlenia i szczeki.
Idą pełne animuszu,
Wspólną z nami drogą,
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
Na tym świecie różnie bywa,
Zabawnie i dziwnie.
Raz jednostka jest szczęśliwa,
To znów wręcz przeciwnie.
W dżungli życia, w życia buszu
Zawsze ci pomogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
Mniej tragiczne jest rozstanie,
Snucie się po kątach;
Nawet rozpacz, moim zdaniem,
Inaczej wygląda,
Jeśli na kanapie z pluszu
Leżeć z tobą mogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
Trochę kaszy, trochę mięsa,
Trochę tuku w rurze-
I już możesz się poświęcać
Sztuce lub kulturze.
Nie naruszy twych funduszów
Złodziej żaden, bo go-
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
A w ogóle jakoś raźniej,
Weselej co chwilę.
Weźmy taki spacer. Właśnie.
Prawda, ile milej
Iść w zadartym kapeluszu
I czuć za swą nogą
Cztery łapy,
Parę uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
Ludwik Jerzy Kern
https://www.youtube.com/watch?v=YhI1SBgAiGM
To nie sztuka wybudować nowy dom.
Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę.
Podków szczęścia nie wyrzuca się na złom,
Nie wynosi się na śmietnik snów i wzruszeń.
To nie sztuka wytrenować sobie mózg.
Sztuka sprawić, by rozumiał ludzi,
By pozwolił nam się wsłuchać w deszczu plusk,
By nie budził z marzeń nas jak budzik.
To nie sztuka wybudować nowy dom.
Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę.
Podków szczęścia nie wyrzuca się na złom,
Nie wynosi się na śmietnik snów i wzruszeń.
To nie sztuka skonstruować superplan,
Wszystko z góry mieć zaplanowane.
Sztuka z losem grę prowadzić sam na sam,
Nie bać się przegranej i wygranej.
To nie sztuka wybudować nowy dom.
Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę.
Podków szczęścia nie wyrzuca się na złom,
Nie wynosi się na śmietnik snów i wzruszeń.
To nie sztuka bijąc głośno w głośny gong,
Nóg tysiące zmusić do tupotu.
Sztuka skomponować tak ulotny song,
Co bezskrzydłym da przyjemność lotu.
To nie sztuka wybudować nowy dom.
Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę.
Podków szczęścia nie wyrzuca się na złom,
Nie wynosi się na śmietnik snów i wzruszeń.
To nie sztuka z cudzej studni wodę pić,
Zbierać cudze zasługi i winy.
Sztuka swoim własnym rytmem życie śnić,
Znaleźć źródło najsuchszej pustyni.
To nie sztuka wybudować nowy dom.
Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę.
Podków szczęścia nie wyrzuca się na złom,
Nie wynosi się na śmietnik snów i wzruszeń.
To nie sztuka z cudzej studni wodę pić,
Zbierać cudze zasługi i winy.
Sztuka swoim własnym rytmem życie śnić,
Znaleźć źródło najsuchszej pustyni.
(Autor tekstu: nieznany)
Dzień dobry 🙂
No, istny Bobik na tym filmiku. Łapy łapy cztery łapy (z tym przedniojęzykowozębowym „ł” – urocze 😆 ). Kto dogoni psa, kto dogoni psa?
Wiedziałam, że Pannowie Kotowie mieli lecieć do kraju, ale jak widać los im to jeszcze przyspieszył. Kciuki za nich.
Zaraz, ale na którym filmiku? Ja takiego nie widzę. 😯
Tutaj, Bobiku 😆
https://www.youtube.com/watch?v=QSoFBDq0sPU
Bobiku kochany,dziękuję i też przytulam najserdeczniej
Irek o 7:48 zamiast kawy wrzucił filmik z łapami. A Markot wrzucił kawę do żucia – cała wsiąkła w to futro, inaczej, niż żująco, się nie da. Do tego korupcja, pornografia i sztuka wysoka. 😯 To dopiero śniadanie kontynentalne. 😆
Łapy od Irka 7.48 dodatkowe do trzymania
Jestem tutaj Bobiku, całe dnie i cichosiedząc smeram za uszkiem.
Ciekawe, że na tym filmiku Irkowym to Bobika ktoś sportretował. Bobik jak żywy 🙂
Babilasie, czy to Ty, osobiście, złożyłeś to oficjalne zażalenie na nieobecność Misia Yogi? 😉
A propos Meret Oppenheim, czyli futrzanej filiżanki, ona popełniła jeszcze kufel ogoniasty 😆
http://theredlist.com/media/database/fine_arts/sculpture/20_th_century/before_1945/dada_and_surrealism/meret_oppenheim/008-meret-oppenheim-theredlist.jpg
Meret w ogóle była super. Piękną jej wystawę reprospektywną widziałam dwa lata temu w Berlinie.
ReTrospektywną, of course.
Reprospektywne dziędobry.
Do dyspozycji dziesięć łap: Szanty, Rumika i pańci.
To już prawie stonoga.
Aaa, teraz kapuję. Jak wrzuciłem filmik z tubowej wyszukiwarki i obejrzałem, to mogłem powiązać wątki.
Ten czarny aktor-pies rzeczywiście niebywale do mnie podobny. Jakby mnie kto nie znał, to by kupił? 😆
czy powiązanie wątków nie jest aby działaniem niehumanitarnym? 🙄 🙄 🙄 gdybym był wątkiem, nie chciałbym, żeby ktokolwiek mnie wiązał 😈
Wczoraj byłam na spacerze w lesie, brzegiem jeziora, i przyłączył się do mnie pies gospodarzy. Biegł wytrwale raz przede mną, raz za mną. Przyniósł mi patyk, dając do zrozumienia, że nie umiem się właściwie zachować na spacerze z psem. Od tamtej chwili rzucaliśmy i nosiliśmy sobie patyki, co było bardzo zajmujące. W pewnym momencie pies niósł 3 patole, bo żadnego nie chciał porzucić. Potem mu się znudziło i poszedł popływać. Zrzuciłam więc odzienie i dołączyłam – to dopiero była frajda. Żywego ducha, jako się rzekło – jestem w puszczy. Nie wychodzę z domu bez telefonu z GPS, by wiedzieć jak wrócić. Nauczyłam się posługiwać GPS i google maps, lepiej późno niż wcale, będę mniej błądzić w dalekich podróżach :). Łapy, łapy cztery łapy…
Fomo, jesteś wyjątkiem. Wątki muszą być powiązane. Jako stworzenie na wskroś stadne, niepowiązany wątek czuje się licho i nieswojo. Jeśli nie znajdzie towarzystwa do powiązania, może nawet zostać psychopatą.
hmmm, że taka natura? wątki jak hatifnatowie, tylko w grupach? hmmm, to może jakiś festiwal wątkowych zabaw 😉
1. złapmy się za ręce i utwórzmy koło
2. ciuchcia
3. poloneza czas zacząć
Karuzela czeka!
Matka tka… 😈
Może ta pani Meret O. jest wybitna, ale jak patrzę na jej dzieła, czuję że mam usta pełne kłaków…
karuzeli czeka nie znam 🙁
Nisiu, ja też. 🙁
Tym bardziej, że naprawdę mam po pobycie Towarzystwa Dochodzącego.
Tych jedwabistych, niewidocznych nitek nie pozbędę się długo.
Dzieńdoberek, mam nadzieję.:)
Foma 😀 https://www.youtube.com/watch?v=t1MW13FPOFE
Stonogi, wątki. Za dużo, za szybko
http://wiersze.juniora.pl/brzechwa/brzechwa_s10.html
Bobiku kochany, czytam prawie od początku. Stworzyłeś wspaniałe miejsce: przyjazne, otwarte, ciepłe, dające radość i zmuszające do myślenia. Bardzo Ci za nie dziękuję i życzę Ci jak najdłuższego babiego lata.
Zbliża się 12.00. czuj czuj czuwaj!! Gotowi?
Aha. To gotowam. 🙂
Jeszcze 2 minuty!
Jestem. 🙂
I dla teściowej Panny Koty też. Te to szybciej dolecą, bo tylko do Koźla 🙂
3,2,1 start
Obecna!
Jestem!
Nie dla nas, małych zwierzątek, akty strzeliste. Ale zebrałyśmy się na polance, każde przyniosło, co miało najcenniejszego i złożyło pośrodku. Były tam kamyki, piórka, ziarenka, a nawet marchewka. Nie obyło się bez dyskusji, czy ta marchewka ma w sobie należną powagę, ale w końcu nigdy nie wiadomo, w czym jest Moc. Tuż przed dwunastą ścisnęłyśmy się w kręgu i kiedy rozległ się hejnał, czas stanął, przestrzeń zawirowała i dary znikły. To chyba dobry Znak.
Przyszedłem odbierać energetycze dobre fluidy, zastanawiając się, którędy będzie najlepiej. Wyszło mi, że przez końce usz, tyle że ja nie mam usz sterczących, a zwisające. Czyli muszę nastawić te kłapciate końcówki do góry i tamtędy fluidy łapać. Niemała akrobacja, ale przecież jakoś sobie poradzę, nieprawdaż? 😎
Złudzenie wszechmocy, a w każdym razie mocy, długo nas nie opuszcza. A tak mało w rzeczywistości tej mocy mamy… 🙄
Jestem 🙂
ja tez, ale zaraz musze leciec.
sciskam hejnalowo z przytupem i obwarzankiem w zebach..
Daj znać, Bobiku, jak uszko zadrży. Poznamy średnią prędkość mocy na kilometr 😉
Nie będę teraz sprawdzał mocy mocy. Niech już zostanie jak jest, a ja idę lec w piernatach. Nie muszą być z Lublina. 🙂
Też jestem 🙂
Jak najbardziej z Lublina. Piernaty z Lublina są najlepsze. Wysyłam Ci z najlepszymi ciepłymi myślami. Umość się wygodnie i odpoczywaj.
A już na pewno bardziej godne niż piernaty sejmowe.
Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj 🙂
Lublin piernatami stoi 🙂 Wywietrzyłam na balkonie, pachną słońcem. Wtul się i pokimaj ździebko.
Meret O. nie ma już od 30 lat, ale ciągle jest i żyje jej fontanna
Z roku na rok narastają nowe mchy i roślinki zakorzenione w podłożu z minionych generacji. Woda płynie, życie trwa…
Jeszcze ciągle jest lato
Sorry, zasnelam tuz przed..
Z Lublina piernaty i kołysanki – od Czechowicza. Luli luli laj, Bobiku.
Jak sie calowac:
https://www.facebook.com/bnpolona/photos/a.345169308946279.1073741830.289732767823267/731521303644409/?type=1&theater
Ciii, Bobik śni…
https://www.youtube.com/watch?v=6YKhtd17X4o
Mruczę cichutko kołysankę 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=bV1dfg3goUo
Ileż ja się tych Schlümpfów nasłuchałam przed laty 🙂 . Setki godzin 🙂 🙂
Mama Bobika zapewne też.
Niektóre piosenki były bardzo wzruszające, choć do słuchania Holendrów śpiewających po niemiecku trzeba się jednak przyzwyczaić 😉 .
Śnij wszystko co najpiękniejsze….
O, przepraszam, mruczy mi Sonny Rollins. A na ślepia mam okład z Pręgowanej. 😆
Pręgowana jest dobra na wszystko 🙂
Trzymaj się, Bobiczku, muszę zniknąć na parę dni, chyba na bezinternecie, się okaże. Ale myśli moje będą przy Tobie czas cały.
A ten Los w Wisle nprawde sie zdenerwowal:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1016114341755492&set=a.268878873145713.71965.100000708083414&type=1&theater
Chcialam tez skopiowac wpis na Fejsie Pani POsel Profesor Krystyny pawlowicz , ale sie nie udaje.
Pisze, ze w latach 60-tych uczono ja w szkole, ze mowi sie i pisze WZIASC i tego zamierza sie trzymac. Nastepie opieprza wszystkich nieukow, ktorych uczono inaczej, mowiac „bo wy wszystko chcecie skracac”. Made my day. Opozycyjna antykomunistyczna ortografia jezyka poslkiego.
Heleno, na FB stronę może założyć każdy pod dowolnym nazwiskiem 100 razy.
Z faktu, ze strona ma nazwę Krystyna Pawłowicz, nie wynika, że prowadzi ją ta osoba.
Raczej ktoś, kto się z niej naśmiewa.
Siódemeczko, pięciu groszy bym za to nie dała.
Heleno, ja też przysnęłam. Bo my jesteśmy nocna zmiana bluesa. Ktoś nie śpi itd.
Ulubiony mój wiersz, szczególnie ze względu na zakończenie. „Chłopiec wyjmujący cierń z nogi” to postać z niewielkiej greckiej rzeźby, zobaczona kiedyś w Galerii Uffici we Florencji.
„Rozmowa z chłopcem wyjmującym cierń z nogi”
Wieki mijają i nic się nie zmienia.
Te parę kroków można przejść kulejąc.
Ale co dalej?
Nie zwyciężysz w zawodach z jutrzenką
biegnącą na świetlistych stopach abstrakcji
ani nie pokonasz olbrzyma
obutego w siłę.
Nie dla nas igrzyska
i tańce wiosennych lasów.
Kiedyś jak ty myślałem, że można.
Teraz idę coraz wolniej drogi chłopcze
tak bardzo zajęty bolesnością swoją
że mnie nawet gwiazdy spadające nie trwożą
ani zgiełk przemijania.
Spotkamy się nad chłodną rzeką
która przynosi ulgę idącym.
Ze ściernisk przepłyniemy
na brzeg mchami porosły
rosą skropiony
/Marek Skwarnicki/
Ja się zastanawiam, kto tę Panią Profesor Pawłowicz wybrał na posła…pewnie sterroryzowała elektorat krzykiem, czy co?
To nawet byłoby śmieszne i kabaretowe, gdyby nie fakt – ona naprawdę jest posłem 😯
I pomyśleć, że zaczynałam edukację od pisania stalówką maczaną w atramencie 🙄 😉
http://wiadomosci.onet.pl/poznan/polacy-stworzyli-niezwykly-dlugopis-przetwarza-cyfrowo-wszystko-co-napiszemy/xtgfzm
Jagoda,
nie zaimponujesz mi – owszem, stalówka i te tam, ale w ramach zajęć szkolnych ćwiczyliśmy gęsie pióra 🙂
Niestety, blado nam to wyszło, bo nikt nie wiedział, jak prawidłowo naciąć pióra.
Ale przypomniałaś mi też kałamarze z dzieciństwa, tak zwane „poniemieckie”, cuda sztuki, myśmy mieli z serpentynitu zielonego i drugi z czegoś jeszcze, czerwonawego (jaspis? możliwe)
http://olx.pl/oferta/kalamarze-stare-oryginalne-na-biurko-CID628-IDaer5Z.html
Co się z nimi stało? Przeprowadzka…a my smarkate nie dopilnowałyśmy naszych skarbów, w modę weszły długopisy 🙄
To bardzo piekny wiersz Marka Skwarnickiego, znalam go wczesniej i pamietalam (chyba z Tyg. Powszechnego) Dzieki, Zwyczajna za przypomnienie.
Kałamarze i pióra ze stalówką. Najlepsze były tzw. serki. I ławki szkolne z pulpitem pomalowanym na zielono ustawionym skośnie. A w pulpicie dziura na szklany kałamarz, który woźny uzupełniał z butli zaopatrzonej w korek z rurką.
Ile tam się much potopiło.
No dobra, MordejoStachu Trojański, wcinam się, trza pogadać, tak mi się zdaje, gdzieś jakiś Pies mi kiedyś dał Twój mail, alem go zapomniał (z niechęci do zawracania ogona), proszę, odezwij się na moskwasadowa@gazeta pl.
Domyslam sie. Moskwo, ze to ktos z mojej rodziny? 🙂 Jesli tak to prosze sie ze mna kontktowac na mail nazwisko@hotmai.com. A nazwisko jest szmuness.
Helena nie powinna podawać niczyjego adresu, nawet swojego. Już były dwie literówki, które złapałem i wywaliłem – mam nadzieję, że zanim Moskwa ich użył. 🙂
Dzieki, KOchany.
Koszyczku drogi, dopiero przed chwilką naprawili nam lokalną sieć i mogę zameldować, że dzisiejsze zadanie wykonałam baaardzo starannie.
Teraz wreszcie mogę poczytać do tyłu. 😀
W pierwszych klasach podstawówki miałam lekcje kaligrafii z pięknie pogrubianymi literkami z jednej strony.
Puchala,
jakie ja miałam piękne pismo! Wzorowałam się na moim śp.Wujku, wyuczonym kaligrafii przed wojną, mój Tata też pięknie pisał, do tej pory mam Jego listy. No i co? No i śmo, przyszedł komputer i wszystko zadeptał, jak mam coś ręcznie napisać, wierzyć mi się nie chce, że to wyszło spod mojej ręki 👿
Dobry wieczór 🙂
Koniec czynienia na dzisiaj 😕
Aga nie może spać, a ja od paru dni zasypiam na stojąco 🙁
Były stalówki i kałamarze, a potem moja straszna zmora (wybacz, Zmoro) – pismo techniczne.
Zawsze lubiłam stawiać ładne literki, pismo techniczne też lubiłam. I każdy mój szkolny zeszyt na początku był pięknie prowadzony, staranny i dopieszczony. Pod koniec bywało gorzej – ale przecież pojawiał się kolejny zeszyt i znowu literki piękne…
Komputer pokochałam miłością natychmiastową, kiedy zobaczyłam wydruki. Lata całe pisałam na maszynie, z kopiami przez ohydną brudzącą kalkę, fuj, fuj, na przebitce, fuj, na której niewiele było widać, chyba że się miało cios jak Rubinsztajn. Komputer położył koniec paprajstwu – kotek kochany.
Ja jestem „ręczna”, nigdy nie miałam z tym problemów, pismo techniczne, gotyckie, barokowe, jakie kto sobie zażyczył. Teraz tylko pilnuję, żeby mój podpis się nie zmienił 🙄
Gdzie ta dawna precyzja i radość z pisania? A wszystko bez te atomy, to znaczy komputry 🙄
Haneczka chodzi spać z kurami? 😯
Też miałam kiedyś ładne pismo.
Redisówkami różnej grubości to pismo techniczne się uskuteczniało.
Też pokochałem komputra. Przede wszystkim za możliwość bezkarnego (tzn. bez przepisywania całej strony) poprawiania w nieskończoność, kopiowania, skreślania, przeklejania, itd. A potem pokochałem jeszcze net, ale to już obszerniejsza historia i nie będę teraz zaczynał na ten temat filozofować. 😉
O, ja też kocham komputer, ale zdumiewa mnie, jak to szybko się człowiek załapał, i jak mu ciężko przychodzi tak na piechotę, zwyczajnie.Przy czym stalówka i atrament zmuszały do jakiejś przecyzji, pamiętam, że w szkole zabraniano nam używać wielkiej nowości – długopisu!!! – bo to ponoć wypaczało charakter pisma.
Komputer…postukasz, zrobisz błąd, szybciutko poprawisz, wymażesz kilka zdań niepotrzebnych.
…a charakter i tak mam wypaczony 🙄
… Bo lubię wrony.
Niechlujem można być wszędzie, i w pisaniu ręcznym, i w komputerowym. Z rzadka trafia się nam, znaczy wydawnictwu, dostać egzemplarz napisany starannie, z akapitami i stosownymi znakami w tekście. Bardzo często natomiast dostajemy ciurek niepodzielony na żadne sensowne odcinki, bez jednego wcięcia itd. I takiemu niechlujowi nie przychodzi do niechlujnego łba, że jemu samemu łatwiej by się czytało przy korekcie. Bieda w tym, że niechluje walą błędy i nie poprawiają. O gramatyce nie wspomnę.
Chiszpan w mrowiskó? 🙂
Każdy zawód należy wykonywać chlujnie. Moja dekarska para właśnie wykonuje chlujnie (wszystko sprzata natychmiast), a Mrusia protestuje. Ma dość hałasu i odgłosów młotka.
Nie daje sobie wytłumaczyć, że to dla jej dobra, żeby jej na łepek nie kapało 🙄
O, tu jest wielkie pole do manewru, Mar-Jo. 🙂 Jakże wspaniale można się zemścić językowo na Angliczanach i przetłumaczyć im jakiś tytuł na nasze, a potem kazać delikwentowi to zapisać po ichniejszemu. 😈 Josephine Tey, powiedzmy, „Tsoorka tshassoo”. A teraz, szybko i bezpośrednio po tym, poprosimy o „Śmierć w chmurach”. 😛
Z literówkami w adresach trzeba naprawdę bardzo uważać.
Żeby się nie zdarzyło jak w tym wypadku:
Pewne starsze małżeństwo postanawia uciec od okropnej niemieckiej zimy i wybiera się na dwa tygodnie do ciepłych krajów, daleko na południe. Niestety ze względów zawodowych żona musi przesunąć podróż o jeden dzień, mąż leci planowo.
Po przybyciu na miejsce zajmuje pokój w hotelu i natychmiast wysyła ze swojego laptopa maila do żony. Niestety w adresie myli litery i E-mail ląduje w komputerze pewnej wdowy, która właśnie wróciła z pogrzebu małżonka i czyta kondolencyjną pocztę.
Kiedy jej syn wchodzi do pokoju, widzi matkę osuwającą się bez czucia. Jego wzrok pada na ekran, a tam stoi:
DO: mojej osamotnionej żony
OD: twojego męża, który pojechał pierwszy
DOTYCZY: Jestem na miejscu
Kochanie,
właśnie dotarłem, już się nawet trochę przyzwyczaiłem i widzę, że wszystko jest przygotowane na twoje przybycie.
Życzę szczęśliwej drogi, oczekuję Cię jutro.
Twój kochający mąż.
PS. Cholernie tu na dole gorąco!
Chiszpanem w mrowiskó popisałam się ja, 7 lat majęcy.
Najstarszy brat ze czterdzieści lat wypominał mi te ortografy.
Markocie 😆
Ogurek popełniłam 😳
Alicjo, nocą przytomnieję.
Dekarstwo na chwilę odpuściło, Mrusia objęła swoje stanowisko 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_7319.JPG
Zawsze miałam paskudne pismo ręczne 🙁 co by wskazywało na zagmatwany i niełatwy charakter 👿 I być może strzeliłabym sobie z tego powodu w łeb, gdyby nie to, że Jagodowy pisze jeszcze gorzej a jest człowiekiem nad wyraz szlachetnym 😎
Księżyc, i inne okoliczności przyrody, uraczyły nas wyjątkowym spektaklem na dobranoc. Zachwycona oddalam się w pielesze, co by się przysposobić do rannej zmiany 😉
Kolorowych snów Bobiku, kolorowych snów Koszyczku 😆
A jednak prawda!
http://aszdziennik.pl/115213,tego-nie-daloby-sie-zmyslic-krystyna-pawlowicz-tlumaczy-dlaczego-mowi-sie-wziasc-foto
Rozmawiałam niedawno z kimś,kto ją poznał prywatnie.Podobno normalna i dowcipna.A na widok kamery szatan w nią wstępuje.Autokreacja,”pijarowa” manipulacja czy opętanie?
Bobik śpi, koszyczek śpi, ciii… cap, cap, cap i ja też. Dobranoc 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=lNNsEeZ5vsM
Opentanie. Jak nic! 🙂
Dobranoc. Kolorowych snów.
Dobranoc
Psię. Dobranoc
Ja nie śpię. Dostałam od Japonki od herbaty takie cosik, nie wiem, jak to nazwać, bo Jerzor odebrał, chłopy rzadko się szmatami interesują. Gruby, solidny jedwab z dwóch stron – dla mnie bomba! 🙂
Już widzę naszą Japonkę w serdaczku ze stroju krakowskiego! I to wpisuję na listę zakupów, jadąc do Kraju za parę dni 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_7321.JPG
https://www.youtube.com/watch?v=XcfefA4H0tU
Dziś dla odmiany śpiewam po rosyjsku. 🙂 Muszę przekartkować rosyjską prasę. Wiem, wiem – nikogo to nie interesuje, bo wszyscy czekają, aż Nisia wrzuci następny fragment pornola. 😉
No i poszli psać. Poza nocnymi markami. Kaligrafia zawsze była moją zmorą. Po nocach śniły mi się czerwone uwagi w zeszytach „pisz wyraźniej”.
Dlatego zachwyciłem się edytorami komputerowymi. Mój zachwyt nie miał granic, kiedy od zaprzyjaźnionego fizyka dostałem pierwszego LaTeXa pod DOS-a. W czasach, kiedy królował ChiWriter i TAG. Tekst klepało się w ASCII. Andsol będzie wiedział, o co mi chodzi. Teraz już nie używam od dawna, z powodów wiadomych. Onczas nawet WordPerfect się u mnie nie przyjął. Pierwsze wydruki miałem na 9-igłowej drukarce. Potem szybko kupiliśmy do pracy laserówkę. Stoi do dzisiaj w magazynie. HP II.
Teraz to wszystko łatwizna.
Nocny marek na posterunku.
Paradoksie jesteś niekomunikatywny!
Ago, Nisia wrzuciła zanętę pt. „Pięćdziesiąt twarzy pośladków”. Teraz mamy to wypsać i opowiedzieć. Strach zmrużyć oko 😯
Pornol rrrrraz!
Michał niczym nie zaskoczony, pokiwał głowa. Znał mnie dobrze. “Rozumiem, a zwłaszcza twój dualizm, jesteś w tym mistrzynią. Zdziwisz się Lilii, ale zabieram tylko to, co jest moją własnością… płaszcz kąpielowy,” powiedział z sekretnym uśmiechem i przyciągnął moje ciało do siebie z szaloną namiętnością. Zamilkłam z zamierzeniem. “Kłamiesz kochanie, masz ochotę i to wielką,” dodał spontanicznie, po czym chwycił dłonią za mój kark tak, jakby chciał, bym odchyliła obnażone ciało w tył prowokując go do błogiej rozpusty. “Upajam się twoim zapachem w tym stanie, oddaj mi się ten ostatni raz… mam dość twoich humorzastych nastrojów,” szepnął mi przekornie do ucha. Chłonęłam jego pocałunki jak niechciana dziewica, która pozornie broni się przed gwałtem. Miałam wrażenie, że obmywa moje ciało z kurzu namiętności.
Nisiu, to nie pornol, to osłup 😯
„Kurz namiętności” brzmi szalenie świeżo. 😆 I w ogóle, to dużo lepsze niż bromek potasu. 😎
Haneczko, autorka też twierdzi, że to nie pornol i że ją krzywdzę, a ona tyle się po mnie spodziewała.
Po zastanowieniu, spróbuję jednak nie śnić ciągu dalszego. 😉
Mnie się podoba zamilknięcie z zamierzeniem.